Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Bulwar

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 4 z 4 Previous  1, 2, 3, 4
AutorWiadomość


Ceres O'Shea
Ceres O'Shea

Nauczyciel
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : legilimencja i oklumencja
Galeony : 426
  Liczba postów : 446
http://czarodzieje.my-rpg.com/t11002-ceres-o-shea
http://czarodzieje.my-rpg.com/t11011-nie-mam-sowy#299428
http://czarodzieje.my-rpg.com/t11010-ceres-o-shea#299427
Bulwar - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Bulwar - Page 4 Empty


PisanieBulwar - Page 4 Empty Bulwar  Bulwar - Page 4 EmptyNie 29 Lis - 16:44;

First topic message reminder :


Bulwar

Ciągnie się przez całą wioskę wzdłuż rzeki, znajdując się po jej bardziej zurbanizowanej stronie. Choć jest to jedynie wąska ścieżka, często wylewają się na nią cudze podwórka czy klomby. Czarodzieje ceniący sobie prywatność miejscami odgrodzili się od bulwaru wysokim żywopłotem, inni natomiast postawili na skraju swoich działek ławki, z których chętnie korzystają i spacerowicze. Z podwórek często słychać bawiące się dzieci czy wybuchające kociołki, a w porze obiadowej z wielu domów snuje się przyjemny zapach. Bulwar poprzecinany jest niewielkimi kładkami, a po jego drugiej stronie możemy obserwować nieco bardziej rozluźnioną tkankę zabudowy, nieuporządkowaną i wtopioną w dziką przyrodę.  
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Laena Aasveig
Laena Aasveig

Nauczyciel
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170 cm
C. szczególne : Duże, kryształowo-błękitne oczy, często chodzi z wiankami na głowie
Dodatkowo : Jasnowidzenie
Galeony : 224
  Liczba postów : 239
https://www.czarodzieje.org/t22055-laena-aasveig
https://www.czarodzieje.org/t22057-l#722340
https://www.czarodzieje.org/t22056-laena-aasveig
Bulwar - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Bulwar - Page 4 Empty


PisanieBulwar - Page 4 Empty Re: Bulwar  Bulwar - Page 4 EmptyWto 14 Mar - 0:42;

Z błogim uśmiechem przyjęła jego czuły gest, gdy poprawił jej włosy. A jej serce zabiło jeszcze mocniej, gdy zobaczyła i jego uśmiech. Całkowicie i absolutnie szczery. Choć nie chciała wybiegać za daleko myślami w przyszłość, pozwoliła sobie na krótką myśl, że miło by jej było oglądać go właśnie takim częściej.
- Piktogramami – zaśmiała się, prawdziwie rozbawiona, bo i sama nie wiedziała jak nazwać dziwaczne znaczki, które pokazywało jej kilka osób. Dla niej były bardziej skomplikowane od run. – Nie mogę się więc doczekać twoich listów, Benjaminie – i sama podarowała mu jeden z błyszczących uśmiechów.
Przypatrywała się mu uważnie, w oczekiwaniu na jego następny ruch. Była bardzo ciekawa, co zrobi? Gdy się do niej nachylił, zatrzepotała rzęsami w oczekiwaniu na kolejny z jego pocałunków. Nigdy nie spróbowała narkotyków, nie wiedziała, czym było uzależnienie nimi, ale jeżeli miałaby zgadywać, to musiały działać jak pocałunki tego mężczyzny. Nawet nie zauważyła, kiedy zaczęła ich chcieć więcej. A chęć była tak silna, że miała wrażenie, że nie powstrzymała swojej trochę oszukanej, trochę oburzonej miny, gdy zboczył z kursu i cmoknął ją tylko w policzek. Nawet jeżeli po chwili znów cała była tym naturalnym szczęściem, musiała przynajmniej zmarszczyć brwi.
Co jej odbiło, że czekała na pocałunki od, bądź co bądź, obcego mężczyzny? Nie wiedziała, ale nie chciała, by to szaleństwo się kończyło. Bo w całym swoim absurdzie było po prostu tak najzwyczajniej właściwe i na miejscu, jeżeli to właśnie o nich w tej sytuacji chodziło.
- W takim razie przy tobie i trójlistne koniczyny będą przynosić szczęście – uśmiechnęła się radośnie i zerwała pierwszą lepszą koniczynkę, zakładając mu ją za ucho. – I już, teraz wiadomo, że to do trzech razy sztuka wyjdzie. Jesteśmy skazani na udane spotkanie.
Jego łobuzerskość była czymś zupełnie nowym dla Laeny, ale działającym równie mocno, co wizja jego ust na jej własnych. Od razu chciało jej się śmiać, gdy przybierał tę łobuzerska minę, był w tym tak ujmujący i chłopięco szczery, że trudno jej było pozostać na niego obojętną. I obojętną pozostać nie chciała. Po tygodniu, w trakcie którego go tak zawzięcie szukała, nic więcej nie pragnęła, niż teraz cieszyć się z nim w ich własnym tu i teraz.
Też nigdy w życiu niczego nie ukradła. Dzikie tereny nordyckich krain były jej domem, a po roślinę wystarczyło się schylić, żeby stała się w tamtym momencie potrzebnym składnikiem. Nie planowała też kradzieży pełną parą, w końcu mogła zostawić kilka galeonów w ogródku za pęczek potrzebnych liści, wydawało jej się to uczciwą wymianą.
- Też nie – uśmiechnęła się głupkowato. – Nie wiem od czego zacząć – zrobiła wielkie oczy i sama nie wiedziała, czy bardziej z rozbawienia czy zdziwienia.
Ale Benjamin zdawał się mieć plan, kiedy pomógł jej wstać. Była szczerze zaintrygowana, gdy przyłożył jej palec do ust. I wesoła. Tak bardzo wesoła! Chciało jej się śmiać. Zupełnie nie miała pojęcia, co właśnie najlepszego wyprawiali i dlaczego w ogóle to robili, ale postanowiła tego nie kwestionować. Jeżeli mogła się w ten sposób z nim cieszyć, zamierzała z tego w pełni skorzystać.
Nie bawiła się tak dobrze, od kiedy była dzieckiem. Od kiedy gwiazdy nie pokazały jej w przepowiedni choroby jej brata, kiedy to musiała w momencie dorosnąć, by mu pomóc. Odrzuciła jednak te wspomnienia. Każdego dnia poświęcała mu swoje myśli, troskę i umiejętności. Teraz mogła z czystym sumieniem, na tych kilka błogich chwil, zapomnieć o tym i oddać się… Zabawie. Z Benjaminem u boku było to tak proste jak oddychanie!
Gdy zaczął skradać się w tak teatralny sposób, aż musiała zasłonić usta dłonią, żeby się nie zaśmiać. Pokręciła głową z niedowierzaniem, cały czas uśmiechając się do niego od ucha do ucha. To co robili było niepoważne, głupie i niepotrzebne, ale tak absolutnie szczere i wspólne, że było to czymś czystszym i weselszym niż dziecięce wygłupy.
Wkradła się na podwórko bardzo ostrożnie, komicznie wręcz ostrożnie i zaczęła zrywać potrzebne jej liście i kwiaty. Nie szło jej najgorzej, dopóki…
- CO WY ROBICIE W MOIM OGRODZIE, HULIGANI! – z domu wypadła prosto na nich starsza kobieta, która mimo wieku wyglądała, jakby mogła im zrobić niezłą krzywdę wałkiem do ciasta, który cały czas trzymała w ręce.
Laena spojrzała wielkimi oczami na właścicielkę, później na Benjamina i… Zaśmiała się głośno. Czym prędzej rzuciła kilka drobnych galeonów kobiecie pod nogi i po prostu ruszyła biegiem, łapiąc dłoń Bena w swoją i ciągnąc go za sobą.
Nie wiedziała, czy starsza pani ich goniła, ani czy wyglądali jak kompletni idioci, nie przejmowała się też tym, że cały czas chichotała głośno, nie chciała tego przerywać. Chwilo, trwaj wiecznie! Zdawała się krzyczeć w myślach do wszystkich chmur i gwiazd na niebie, do wszystkich omenów, jakie przyroda miała zamiar jej objawić, do każdego podmuchu wiatru, proszę, niech ten mężczyzna dalej tak ze mną będzie! Niech dalej się ze mną cieszy!
Wskoczyli w wąską uliczkę między dwa domy mieszkalne. Dopiero w ciasnym zaułku kobieta się zatrzymała i znów musiała zakryć dłonią usta, bo nie mogła przestać się śmiać. Z kolei palec drugiej dłoni przyłożyła i jemu do ust, żeby pokazać, że musieli być cicho.
Nie byli cicho. Zachowywali się jak dwa szczeniaki na swojej pierwszej „randce”, kiedy nie wiedzieli co robić, więc robili głupie rzeczy, byle rozweselić drugą osobę.
- Chyba się nam udało – spojrzała na niego łobuzersko, cały czas wielkimi z zaskoczenia oczami. – Nie wiem, czy kiedykolwiek się z kimś tak bawiłam – przyznała, uspokajając się trochę. – Dziękuję ci za to – a na rozbawienie sprzed chwili wróciło to jej ciepło i czułość, którymi znów go obdarowała.
Powrót do góry Go down


Benjamin Auster
Benjamin Auster

Absolwent Slytherinu
Wiek : 30
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : zagojone blizny po cięciach na przedramieniu zakryte zazwyczaj koszulą z długim rękawem
Galeony : 1263
  Liczba postów : 575
https://www.czarodzieje.org/t22014-benjamin-auster
https://www.czarodzieje.org/t22020-skrzynka-bena
https://www.czarodzieje.org/t22013-benjamin-auster#720723
https://www.czarodzieje.org/t22025-benjamin-auster-dziennik#7211
Bulwar - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Bulwar - Page 4 Empty


PisanieBulwar - Page 4 Empty Re: Bulwar  Bulwar - Page 4 EmptyWto 14 Mar - 13:31;

Słowa. Czy jakiekolwiek ze słów, które znał mogły opisać, co przy niej czuł?
Nie, chyba nie - pomyślał Ben, przysięgając sobie, że przynajmniej postara się oddać to w licznych listach, których do niej napisze. Nigdy nie był jeszcze w sytuacji, w której ze zniecierpliwieniem wyczekiwał od kogoś sowy. Wiedział jednak, że i te dni dobiegły końca. Od teraz patrząc w okno będzie wyglądał na horyzoncie skrzydeł, które przyniosą mu kopertę pachnącą szałwią, rozmarynem i miętą.
Poczuł w sercu zarówno ból, jak i szczęście, gdy zobaczył jej oburzoną minę. Aha! Czyli nie tylko ty tak na mnie działasz, pomyślał z satysfakcją. W tej chwili miał już ochotę złamać swoją obietnicę, jeszcze raz skosztować słodyczy jej ust, chwycić ją do siebie i mocno przyciągnąć. Ale ta chwila już minęła i nie wróci, choć on będzie do niej wracał w pamięci przez najbliższe kilka dni.
Miał szczerą nadzieję, że miała rację, że Laena trafnie przewidziała przyszłość. Bardzo chciał, aby ich następne spotkanie było udane, dlatego też obiecał sobie, że zrobi wszystko aby tak było. Nawet nie pomyślał o znaczeniu słów, które wypowiedziała, nie pomyślał o tym, że on przecież nie przynosił nigdy ludziom szczęścia. A wręcz przeciwnie.
Ale to nie był czas i miejsce na takie pochmurne myśli, bo po raz pierwszy od dawna czuł się tak bardzo szczęśliwy. W jednej chwili wypatrywał zagrożenia, w drugiej przyglądał się Laenie jak zrywa delikatnie kwiaty z ogrodu, zaś w kolejnej. Po prostu biegł. Biegł przed siebie, trzymając ją za rękę, zostawiając za sobą wszystkie smutki, troski i niebezpieczeństwa. Słysząc jej chichot, sam nie mógł powstrzymać swojego śmiechu.
Gdy biegli przez bulwar, mijając ludzi, poczuł całą ironię tej sytuacji. Przez całe życie uciekał i robił to sam, uciekał przed swoimi uczuciami, relacjami z innymi i szczęściem. Choć ta gonitwa jeszcze się nie skończyła, choć Zwątpienie w dalszym ciągu próbowało zepchnąć go w dół przepaści, choć mrok jeszcze nie opuścił jego życia poczuł, że nie jest sam. Piękna Laena, jej melodyjny podekscytowany śmiech i delikatny dotyk jej gładkiej dłoni dodawały mu otuchy. Po raz pierwszy od dawna był szczery ze sobą, gdy stwierdził, że to kobieta to jego jedyna szansa na szczęście.
A przecież jeszcze do niedawna nie widział dla siebie żadnej nadziei.
Gdy wskoczyli w uliczkę, przysunął się bardzo blisko niej, wszak było tu przecież tak ciasno. Podobnie jak ona, nie mógł przestać się śmiać, nawet gdy przyłożyła mu palec do ust. Minęła chwila zanim trochę spoważniał. Już był cicho, ale na jego twarzy dalej wymalowany był szeroki uśmiech.
- Ja wiem, że nie - Ben patrzył na nią rozmarzony oczami nie próbując nawet przypomnieć sobie, czy ktoś kiedykolwiek przed nią dawał mu tyle radości. Po raz kolejny tego dnia przeklął samego siebie za złożenie obietnicy tylko trzech pocałunków, okoliczności mu teraz bardzo sprzyjały. W końcu stali tak blisko siebie.
Zamiast tego zrobił coś, czego kompletnie się nie spodziewał. Wziął ją w swoje ramiona i mocno przytulił, nie mogąc powstrzymać się chęci powąchania jej włosów. Pachniały szałwią.
- Dziękuję ci, Laeno - trwał w uścisku, zamykając oczy. Tak bardzo nie chciał, żeby cokolwiek przerwało tę nabożną chwilę, ale oczywiście. Rzeczywistość ich w końcu dopadła.
Poczuł, jak coś… wibruje w jego kieszeni? Auster niechętnie wypuścił ją z ramion, posyłając po drodze ostatnie tęskne spojrzenie ku jej ustom. Wyjął z płaszcza wizbooka i zmarszczył czoło, gdy go otworzył. Przeczytał wiadomość i ciężko westchnął.
- To z pracy. Coś pilnego, ja… ja chyba muszę iść - dodał. Wyraźnie posmutniał. Nie chciał, aby ich czas się już kończył. - Przyjdź do mnie po 17. Mieszkam na Tojadowej, w Londynie. Kamienica 52 mieszkanie 14. No chyba, że spotkamy się w Hogsmeade albo w Dolinie. Gdzie chcesz. Naprawdę. Po prostu wyślij mi sowę, gdy już się zdecydujesz. Mogę po ciebie przyjść i aportować nas nawet na księżyc - zaśmiał się nieporadnie, czując jak się przy niej rumieni. Cholera, dlaczego ona tak na niego działała? Kompletnie tracił przy niej rezon. - Odprowadziłbym cię, ale naprawdę nie mogę. Obowiązki wzywają - dodał niechętnie.

______________________

Miałem skrawek sumienia
Myślałem, że mam ich, a tylko znałem imienia
Miałem swój stres, swój gniew, chwałę, cierpienia
Wartości się jak olej w aucie wymienia


~


Powrót do góry Go down


Laena Aasveig
Laena Aasveig

Nauczyciel
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170 cm
C. szczególne : Duże, kryształowo-błękitne oczy, często chodzi z wiankami na głowie
Dodatkowo : Jasnowidzenie
Galeony : 224
  Liczba postów : 239
https://www.czarodzieje.org/t22055-laena-aasveig
https://www.czarodzieje.org/t22057-l#722340
https://www.czarodzieje.org/t22056-laena-aasveig
Bulwar - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Bulwar - Page 4 Empty


PisanieBulwar - Page 4 Empty Re: Bulwar  Bulwar - Page 4 EmptySro 15 Mar - 16:46;

I ją czekało wiele westchnień do otwarte okna, gdy każdy podmuch wiatru miał jej się zdawać trzepotem skrzydeł jego sowy, a każda praca domowa uczniów miała sprawiać jej zawód, bo nie była jego listem.
Działał na nią, tak samo jak ona na niego, wręcz narkotyczną ekstazą, gdzie nawet jak byli obok siebie, czuła potrzebę bycia jeszcze bardziej i jeszcze bliżej. Nigdy nikt na nią nie rzucił uroku, ale wiedziała, miała absolutną pewność serca w swoich zamieszanych i rozbieganych wokół niego myślach, że właśnie tak to wyglądało. Gdyby powiedział jej, że zaklął ją do bycia przy nim, uwierzyłaby w każde jego słowo. Nie sądziła nigdy, że zainteresowanie mogło przerodzić się w coś tak silnego.
Tak niespodziewanie prawdziwego.
To było zabawne. On całe życie uciekał samotnie. Ona przez swoich wiele, wiele wiosen goniła w samotności. Goniła za wróżbami, za odpowiedziami, za lekiem. Goniła za cywilizacją, w której mogła znaleźć ratunek dla brata i goniła za próbą odnalezienie się w niej, bo tak bardzo nie potrafiła tego zrobić. Zawsze goniła dzielnie, zawsze z odwagą i zawsze samotnie.
Pierwszy raz czuła, że nie musiała być odważna, bo ktoś stał obok i dotrzymywał jej kroków.
Wpatrywała się w jego uśmiech z uwielbieniem, samej nie pozostając obojętną, śmiech sam wrzał jej w piersi.
- Więc chyba nie najgorzej się dobraliśmy – posłała mu łobuzerski uśmiech, by zaraz spoważnieć od jego wzroku.
Tego cudownego, rozmarzonego wzroku, w którym całkowicie się zagubiła. Jego oczy miały się stać dla niej najsilniejszym wybawieniem i największym przekleństwem, tonęła w ich błyszczącej życiem i nadzieją zieleni, samej sobie przyrzekając, bez zastanowienia, że nie pozwoli im stamtąd zniknąć.
Gdy ją przytulił, ona tym bardziej przycisnęła go do siebie. Było to tak naturalne, że nawet nie pomyślała co robi, oddawała każdy jego dotyk własnym, każdą czułość taką samą troską i przyjemnością. Chciała się u niego w tych bliskościach zadłużać, a jednocześnie nie pozostawać mu w niczym dłużna. Chciała, by i on nie przestawał spłacać jej kredytu z miękkich gestów, słodkich szeptów, palących potrzebą dotyków. Chciała wszystkiego i to pragnienie zawarła w swoim uścisku, wtulając się mocniej w jego szyję, zaciągając się jego zapachem, który miał stać się jej nowym uzależnieniem.
Wariowała na jego punkcie, nie wiedziała jeszcze o tym, ale jej szaleństwo już na dobre złączyło się z jego własnym.
Prawie jęknęła, gdy musiał ją puścić. Jakby w ostatnim proteście, ostatnim geście mającym go zatrzymać przy sobie, ostatnim pytaniu, czy i on będzie tęsknić do tej chwili, do ich ciał przyciśniętych do siebie, gdy kryli się przed światem pomiędzy budynkami, musnęła jego szyję ustami, wypuszczając przy tym łaskoczące powietrze.
- Rozumiem – powiedziała szczerze, chociaż w jej oczach tańczyły drobne, zaczepne iskierki „czy po tym nie będzie ci trudniej pójść?”, zdawała się pytać. – Będę do ciebie pisać, możesz wypatrywać już dziś mojego listu – uśmiechnęła się do niego z czułością i ostatni raz przyłożyła dłoń do jego policzka, by go pogłaskać na do widzenia. – Powodzenia w pracy – szepnęła słodko, zupełnie tak, jakby miała mu to mówić już zawsze o poranku, nim odwróciła się, by zniknąć w tłumie ulicy.
Tym razem jednak z wiedzą, że do siebie wrócą.
Że ich losy na dobre zostały sobie zaprzedane.

/zt
Powrót do góry Go down


Benjamin Auster
Benjamin Auster

Absolwent Slytherinu
Wiek : 30
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : zagojone blizny po cięciach na przedramieniu zakryte zazwyczaj koszulą z długim rękawem
Galeony : 1263
  Liczba postów : 575
https://www.czarodzieje.org/t22014-benjamin-auster
https://www.czarodzieje.org/t22020-skrzynka-bena
https://www.czarodzieje.org/t22013-benjamin-auster#720723
https://www.czarodzieje.org/t22025-benjamin-auster-dziennik#7211
Bulwar - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Bulwar - Page 4 Empty


PisanieBulwar - Page 4 Empty Re: Bulwar  Bulwar - Page 4 EmptyCzw 16 Mar - 13:31;

Zadrżał, gdy musnęła swoimi miękkimi ustami jego szyję. Nie przypominał sobie, aby kiedykolwiek czyjaś obecność działała na niego w ten sposób. Owszem, doznał w  życiu sporo rozkoszy i nieraz drżał z ekstazy. Ale to było dla niego coś zupełnie nowego.
Bo to nie była jedynie namiętność.
Westchnął na myśl, że musi ją zostawić. Doskonale wiedziała, że zwłaszcza teraz będzie cholernie ciężko mu stąd sobie pójść. Zobaczył to w jej łobuzerskim spojrzeniu. Zrobiła to specjalnie, pomyślał, a na jego twarzy pojawił się tajemniczy uśmiech. Podobała mu się coraz to bardziej się z każdą mijającą chwilą. Była czuła i troskliwa, cierpliwa i wyrozumiała, a przy tym nieco złośliwa i zadziorna. Nie mógł się już doczekać ich następnego spotkania.
- A ty mojej odpowiedzi - odpowiedział zgodnie z prawdą. Gdy przyłożyła dłoń do jego policzka, delikatnie się uśmiechnął. W jego oczach była szczera nadzieja na to, że tym razem ona postanowi skraść mu pocałunek.
Tak się jednak nie stało.
Gdy znikała w tłumie, jej słodki szept odbijał się echem po jego głowie. Benjamin z jednej strony czuł zawód, zaś z drugiej nadzieję. Kto mógł przypuszczać, że ta z pozoru niewinna istota potrafi przybrać taki łobuzerski uśmiech? Zastanawiał się, kim była i skąd pochodziła, jaka jest jej historia. Ale tego wszystkiego miał się jeszcze dowiedzieć w swoim czasie.
Klepnął kieszeń, w której trzymał niewielką karteczkę z jej personaliami. A potem aportował się z cichym trzaskiem z powrotem do śmierdzącego spalinami Londynu.

/zt

+

______________________

Miałem skrawek sumienia
Myślałem, że mam ich, a tylko znałem imienia
Miałem swój stres, swój gniew, chwałę, cierpienia
Wartości się jak olej w aucie wymienia


~


Powrót do góry Go down


Blaithin 'Fire' A. Dear
Blaithin 'Fire' A. Dear

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Galeony : 1181
  Liczba postów : 3632
https://www.czarodzieje.org/t13638-blaithin-astrid-dear
https://www.czarodzieje.org/t13684-dziobek
https://www.czarodzieje.org/t13647-blaithin-astrid-dear
https://www.czarodzieje.org/t21155-blaithin-fire-a-dear-dziennik
Bulwar - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Bulwar - Page 4 Empty


PisanieBulwar - Page 4 Empty Re: Bulwar  Bulwar - Page 4 EmptyPon 11 Wrz - 2:13;

Wzięła sobie dzień wolny, ot tak. Spędziła praktycznie cały z przybraną córką na kilkugodzinnym spacerze po Dolinie Godryka, bo małej nigdy nie pozwalano opuszczać Domu Dziecka bez powodu, a bardzo chciała poznać okolicę. Dear stwierdziła więc, że dlaczego by nie. Dolina bywała niebezpieczna, ale czy ona by sobie nie poradziła z jakimiś drobnymi przeszkodami?
Dziewczynka zmęczyła się niebywale i po powrocie do domu padła do łóżka i zarządziła, że nigdzie już nie wychodzi. A Dear nadal rozsadzała energia. Zdecydowała, że po prostu na spokojnie posiedzi gdzieś na uboczu, wypali papierosa, pomyśli o planach biznesowych i tak zakończy ten dzień. Rzadko miewała tego rodzaju spokój. Cieszyła się tym.
Przystanęła na kładce na bulwarze, wpatrując się z lekką niechęcią w rzekę, bo jej bliskość odrobinę Dear niepokoiła. Jako że było samo południe to wokół trwał gwar, a duża grupka małych dzieci w wieku od trzech do sześciu lat wesoło siedziała przy brzegu i grzebała w kamieniach. Fire wypaliła Wizz-Wizza, wyprostowała plecy, odgarnęła lecące przez wiatr na oko rude włosy.
I tak kompletnie bez powodu wykonała krótki ruch różdżką, a niewerbalne Chorus Omnia wzbiło w powietrze wodę, jakby wrzuciła w taflę kamień. Dzieciaki odwróciły zaciekawione głowy, jeden z chłopców wskazał pulchnym paluszkiem dziwne zjawisko. Zaraz potem zrobiła to samo, tylko zupełnie gdzie indziej. Podniosły się podekscytowane okrzyki, a któryś maluch w końcu bystro wypatrzył, że to ta rudowłosa czarownica rzuca zaklęcia. Niebawem grupka urwisów podeszła bliżej, któryś zawołał odważnie "Jeszcze!". Blaithin zamrugała, zaskoczona wzbudzoną w maluchach fascynacją, ale skoro żądały "jeszcze"...
- To spójrzcie na to. - powiedziała, kierując ciemne drewno w inną stronę i za pomocą kontrolowanego pieczołowicie Aquaqumulus wywołała wielką falę wody mknącą ze sporą prędkością przez rzeczkę, aż w końcu rozbiła się o brzegi i zniknęła kawałek dalej. Dzieciaki aż zapiszczały z radości dzięki temu pokazowi. A Dear zaczęła jeszcze bardziej popisywać się umiejętnościami, niebawem wyczarowując kolorowe strumyki wody, dmuchawce i iskierki. Wszystkie te głupie czary, jakich uczyła się za młodu w szkole nagle znalazły zastosowanie - mogła zabawiać grupę dzieciaków. Zazwyczaj źle się z młodymi dogadywała, ale przez spędzanie tyle czasu z Fleur chyba nie tyle co złagodniała, a uodporniła się na ich rozweselone krzyki. Narobiły hałasu, wciąż chcąc więcej i więcej, rzucając Fire nawet specjalne zamówienia i kłócąc się między sobą o to, kto teraz będzie próbował łapać bańki. Bo je też za pomocą Ludere posłała w powietrze, unosząc wysoko różdżkę. Jakiś cień uśmiechu mimowolnie i zdradziecko wpełzł na lico dziewczyny, obróciła się i... posłała intensywny strumień kolorowych baniek prosto w czarodzieja przechodzącego kładką obok. Nie byle jakiego czarodzieja. Na jego widok gwałtownie urwała czar ku ogromnemu niezadowoleniu podekscytowanej gawiedzi. Patrzyła jednakże na Salazara Moralesa z powagą.

@Salazar Morales
Powrót do góry Go down


Salazar Morales
Salazar Morales

Absolwent Slytherinu
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Galeony : 3186
  Liczba postów : 2025
https://www.czarodzieje.org/t21123-salazar-morales-w-budowie#680537
https://www.czarodzieje.org/t21140-salazar-morales#681116
https://www.czarodzieje.org/t21122-salazar-morales#680529
https://www.czarodzieje.org/t21131-salazar-morales-dziennik#6806
Bulwar - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Bulwar - Page 4 Empty


PisanieBulwar - Page 4 Empty Re: Bulwar  Bulwar - Page 4 EmptyNie 17 Wrz - 20:24;

Nie potrafił zbyt długo ślęczeć nad opasłymi dokumentami w czterech ścianach apartamentu, dlatego po złożeniu kilku podpisów i wychyleniu filiżanki gorzkiej, czarnej niczym smoła kawy, postanowił pozałatwiać parę spraw w miasteczku położonym w centralnej części Doliny Godryka, przy okazji łapiąc odrobinę świeżego powietrza. Najpierw spotkał się więc pod budynkiem księgarni z mężczyzną, który mógł poszczycić się mianem stałego klienta, a w ostatnich dniach zasygnalizował chęć złożenia zindywidualizowanego zamówienia na towary pochodzące z Meksyku, a po owocnych rozmowach i odwiedzeniu paru okolicznych sklepów, zawędrował w okolice bulwaru, wyciągając z kieszeni paczkę merlinowych strzał.
Wsunął papierosa do ust, zaprószając ogień zapalniczki, a następnie zaciągnął się sporą chmurą gryzącego dymu, relaksując się podczas nie do końca zaplanowanego spaceru, kiedy jego oczom rzucił się niecodzienny widok. Nie przepadał za dziećmi, a zainteresowane spojrzenia i radosne piski biegających wokoło niedorosków nie przykuły jego uwagi, ale czekoladowe tęczówki od razu powiodły za czarodziejem, a raczej czarownicą, która popisywała się przed nieletnią ferajną swoimi zdolnościami. Rude kosmyki włosów spokojnie powiewały na wietrze, a jednookie dziewczę wydawało się nad wyraz spokojne, szczęśliwe, jakby całkowicie opuściło trzymaną wewnątrz sklepu na nokturnie gardę.
- Nie spodziewałbym się, że w wolnych chwilach przyjmujesz rolę przedszkolanki. – Paco zagadnął właścicielkę Borgina i Burkesa dopiero po dłuższej chwili, opierając się ostentacyjnie łokciami o kamienną barierkę, którą dojrzał za plecami. Nie zdążył nawet zareagować na posłany w jego kierunku strumień kolorowych baniek, rozbijający się o poły miodowej, równie barwnej co jego osobowość marynarki. Nieszczególnie się jednak tym tęczowym atakiem przejął, ot odwrócił głowę wypatrując wśród małolatów smyka, który wyglądem przypominałby pannę Dear. Na razie darował sobie zresztą komentarze o tym, jak wiele niesprzyjających okoliczności może w połączeniu z brudnymi interesami pociągać za sobą samotne macierzyństwo... czy w ogóle macierzyństwo.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Bulwar - Page 4 QzgSDG8








Bulwar - Page 4 Empty


PisanieBulwar - Page 4 Empty Re: Bulwar  Bulwar - Page 4 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Bulwar

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 4 z 4Strona 4 z 4 Previous  1, 2, 3, 4

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Bulwar - Page 4 JHTDsR7 :: 
Dolina Godryka
 :: 
Centrum miasteczka
-