Idąc na południowy zachód od ratusza, poprzez łąki, mijając także stary młyn, można trafić na dwa pomniki. Można, ponieważ nie zawsze się to udaje. Przede wszystkim miejsce to mogą odwiedzić jedynie czarodzieje. Drugim warunkiem są czyste intencje. Tłumaczyć je można dwojako - przede wszystkim nie dojdzie tu nikt, kto chcę wykorzystać moc Obelisków do czynienia zła, nie uda się też wejść niszczycielom. O tym tajemniczym miejscu krąży wiele legend, jednak najprawdziwszą wydaje się ta, w której Godryk Gryffindor przemierzał okolice, starając się opanować nerwy po kłótni z Salazarem Slytherinem. Absurdalny pomysł przyjmowania do szkoły jedynie wybrańców zmusił Gryffindora do podjęcia stanowczych kroków. Usiadł na niewielkim wzniesieniu, poszukując rozwiązania. W ten właśnie sposób powstała Tiara Przydziału. Mężczyzna zdjął kapelusz ze swojej głowy i tchnął w niego moc, ożywiając go i dając mu rozum oraz umiejętność oceny kandydata, który miał trafić do jednego z czterech domów Hogwartu. Nie były to łatwe czary, ale nikt nie śmiał zaprzeczać, że Gryffindor był wyśmienitym magiem. Po jego dwóch stronach wyrosły dwa obeliski - idealnie równe, wysokości samego Godryka. Wyryte w nich runiczne znaki lśniły lekko, gdy tiara przejmowała moc ziemi. Zgodnie z tą legendą Obeliskom nadano nazwę. Wokół nie widać żadnych drzew, w okolicy rośnie tylko kilka krzewów, brak tu też jakichkolwiek kwiatów. Jedynie ozdobny bluszcz oplata obeliski, przysłaniając znaki. Podobno te magiczne filary działają na przeróżne sposoby, nie zawsze zaś wiadomo, na jakie. Jedyna zależność, a raczej cecha, jaką można temu działaniu przypisać, to zwyczajna pomoc. Największą moc ujawniają wtedy, gdy potrzebne jest wsparcie w szlachetnym celu. Czasami zwyczajnie podsuwają rozwiązania, jakby za dotknięciem różdżki rozjaśniając myśli. Niekiedy podsuwają przedmioty, znikające po wypełnieniu przeznaczonego im zadania. Innym razem są swego rodzaju świstoklikami, deportującymi we właściwe miejsce. Podstawowa zasada to zaufać tej mocy, bo zwątpienie i tchórzostwo skutkuje zmniejszeniem lub odwróceniem dobrej magii.
Uwaga! Wchodzisz tu na własną odpowiedzialność! Kostki, które tu wyrzucisz mogą ci dać bardzo duży potencjał magiczny, niesamowite przedmioty itp. Jednak możesz też zachorować na nieznaną chorobę, poważnie się poranić lub stracić dużo pieniędzy. Zanim rzucisz kostką, upewnij się, że znasz zasady wynikające z rzutu.
1 - Właściwie przyszedłeś tu jedynie żeby przekonać się, czy ów legendy są prawdziwe, a Obeliski faktycznie wykazują tak silną, magiczną moc. twoje wątpliwości są jednak na tyle wyczuwalne, że niestety nie dane ci jest doświadczyć tej cudownej, szlachetnej magii, którą odznaczają się Obeliski.
Spoiler:
Rzucasz kostką ponownie. Parzysta - Na twoje szczęście nic szczególnego się nie dzieje. Zostajesz zignorowany przez panującą tu magię. Uznajesz to za potwierdzenie, że legendy o tym miejscu są właśnie tylko legendami. Zadowolony z siebie, opuszczasz polanę z pomnikami. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, ile masz szczęścia. Nieparzysta - Niestety twoja ignorancja w stosunku do przestróg przed bezmyślnym odwiedzaniem tego miejsca działa na twoją niekorzyść. Ni stąd ni zowąd, zauważasz, że zniknęła twoja prawa dłoń! Zdezorientowany podejrzewasz, że to znikanie epidemiczne. Aby zapobiec znikaniu twoich części ciała musisz spędzić cztery dni w szpitalu.
2 - Jesteś niebywałym szczęściarzem, bo Obeliski wyczuwają w tobie dobrą aurę. Mimo że sam nie zdajesz sobie sprawy z tego, co potrzebujesz, pojawia się przed tobą kwiecista ścieżka, która prowadzi do pobliskich krzaków. Jesteś trochę sceptycznie nastawiony, ale zaglądasz w poszukiwaniu czegoś, co mogłoby być tam ukryte. Odnajdujesz w nich bezoar! Być może to, co będzie ci niedługo potrzebne to dobre antidotum.
3 - Przybywasz na miejsce, pamiętając, by zgodnie z legendą myśleć o szlachetnym celu swojej wyprawy. Podchodzisz do jednego z pomników. Oglądasz go bardzo dokładnie. Nie widzisz w nim nic niezwykłego. Wyciągasz różdżkę i dotykasz nią Obelisk.
Spoiler:
Rzucasz kostką ponownie. Parzysta - Zostajesz deportowany na pobliskie moczary. Jesteś zobowiązany rzucić kostką w odpowiednim temacie i postąpić zgodnie z instrukcją, znajdującą się w opisie lokalizacji. Nieparzysta - Jakaś niewidzialna siła odrzuca cię od pomnika i z impetem uderzasz o ziemię, łamiąc sobie tym samym lewą rękę. Jeśli masz co najmniej 8 pkt w kuferku z uzdrawiania, możesz ją wyleczyć samodzielnie. Jeśli nie, musisz udać się do szpitala na dwudniową kurację.
4 - Siadasz na chwilę przy pomniku, opierając się o niego plecami. Nagle zauważasz malutkie, latające stworzenie. Nie potrafisz go sklasyfikować, a ono zaczyna ci uciekać. Zafascynowany, zaczynasz podążać za nim. Stworzenie wyprowadza cię daleko od pomników. Nie wiesz, gdzie się znajdujesz. Błąkasz się przez chwilę w krzakach i natrafiasz na dzikie chochliki kornwalijskie!
Spoiler:
Rzucasz kostką ponownie 1, 4 - Sam nie możesz się sobie nadziwić, ale udaje ci się uporać z tymi irytującymi stworzeniami. Otrzymujesz +1 pkt do kuferka z ONMS oraz +1 pkt z zaklęć. 2, 5 - Próbujesz się obronić przed chochlikami, ale ci się nie udaje niczego wymyślić. Rzucasz się więc do ucieczki. W biegu wypada ci z kieszeni 10 galeonów, które w niej trzymałeś. 3, 6 - Kompletnie nie panujesz nad sytuacją. Chochliki Cię otoczyły i złapały za ręce, uniemożliwiając użycie jakiegokolwiek zaklęcia. Na całe szczęście w pobliżu nie ma drzew, na których mogłyby cię umieścić, więc wypuszczają cię zaraz obok pomników. Upadasz niestety na swoją różdżkę. Jest wciąż zdatna do użytku, ale przez następne 3 wątki, w których będziesz musiał rzucić jakieś zaklęcie, jego działanie nie będzie takie jak zamierzone. Możesz ją jednak naprawić, płacąc 20 galeonów w sklepie z różdżkami Fairwynów.
5 - Przybywasz na miejsce z nadzieją, że dowiesz się czegoś ciekawego o tym miejscu, jeśli doświadczysz jego magii na własnej skórze. Przyglądasz się uważnie pomnikom. Zaczynasz odgarniać porastający je bluszcz i dostrzegasz runiczne znaki, już ledwo widoczne. Oddajesz się lekturze.
Spoiler:
Godzinne rozszyfrowywanie znaków wyrytych na pomnikach zdecydowanie pogłębia Twoje umiejętności w tym zakresie. Otrzymujesz +1pkt do kuferka ze Starożytnych Run.
6 - Od początku swojej wyprawy jesteś jakiś nieswój. Powód Twojego złego humoru jest lub nie jest przez Ciebie znany. Przychodzisz do osławionych pomników licząc, że ich dobra magia pomoże Ci odegnać znad Ciebie ponure chmury. Dzięki Twoim dobrym intencjom pod Obeliskiem odnajdujesz maskę komiczną. Pozostaje ona w Twoim wyposażeniu do trzech fabularnych użyć.
Autor
Wiadomość
Nakir Whitelight
Wiek : 24
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 183
C. szczególne : dołeczki w policzkach, runa jera na lewym biodrze
Uśmiechnął się lekko, kiedy przyznała sobie punkty. Nie sądził, że po opuszczeniu murów będzie słyszał coś podobnego, a już szczególnie w podobnej sytuacji. Prawdę mówiąc, nigdy nie był dobry w podobnych spotkaniach, w small-talk i tym podobnych. Teraz czuł mimowolnie nacisk, że powinien w jakiś sposób pociągnąć rozmowę i dopytanie o to, co działo się w tym czasie z Brooks wydawało się odpowiednie. Choć z drugiej strony pojawiały się myśli, czy znali się wcześniej na tyle, aby teraz mógł pytać o tak proste rzeczy… Szczęśliwie Julia odpowiedziała i nie wyglądała na niezadowoloną z faktu, że właśnie przeszkadzał jej w odpoczynku, czy może przygotowywaniu się do kolejnego meczu. Hobbystycznie? Nie pasowało to do obrazu dziewczyny ze szkolnych czasów, ale nie komentował jej odpowiedzi. Ostatecznie miotlarstwo nie było jego konikiem i nawet jeśli było inaczej, nie wiedziałby, jak miałby prowadzić dalej rozmowę. Kto wie, może w jakimś sensie powinien zainteresować się bardziej rozgrywkami, aby mieć również materiał do rozmowy ze współpracownikami? Być może, ale to musiało poczekać na czas, gdy Nakir będzie mieć dość wolnego czasu, aby móc poświęcić go na zebranie właściwych materiałów. - Ministerstwo, choć nie do końca urzędnik - odpowiedział z krzywym uśmiechem na twarzy, mimowolnie czując cień goryczy na słowa o byciu czarną owcą. Cóż, był nią dostatecznie długo, aby choć częściowo wyłamać się z tego schematu. - Ale nie narzekam. Można powiedzieć, że znalazłem tam coś, co mi się podoba i daje mi spokój od narzekań rodziny - dodał jeszcze, starając się brzmieć nonszalancko, co z pewnością nie wyszło tak, jak planował. Dodatkowo wciąż czuł ten zapach od placków leżących przy obelisku. Sięgnął po jeden z nich, niepewny, czy to jednak nie są halucynacje i po chwili dostał odpowiedź na niezadane pytanie, kiedy Brooks skomentowała jego zachowanie. Rumieniec gwałtownie pokrył jego policzki, co próbował ignorować, uśmiechając się z ulgą. - Widać, halucynacje odpyłkowe i mnie dopadły… Dobrze, że nie zacząłem jeść - odpowiedział, siląc się na żart. Odrzucił kamień w bok i sięgnął po różdżkę, aby oczyścić do końca jeden z obelisków, przy którym stał, wpatrując się w pokrywające go runy. Potrzebował czasu, aby zrozumieć ich sens, choć miał wrażenie, że jeden albo dwa znaki rozpoznaje. Pokręcił głową i spojrzał znów na Julię. - Z tymi widziadłami robi się za wiele problemów, ale z drugiej strony czasem można ich uniknąć. Miałaś już z nimi trudności, czy póki co należysz do szczęśliwców, których nie dopadły widziadła? - zapytał z zaciekawieniem, próbując po prostu ciągnąć temat, jaki przypadkiem wypłynął.
______________________
Like an oak, I must be stand firm
Like bamboo I'll bend in the wind
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
- Czyli Ministerstwo. No, nieźle! Całkiem przyzwoite miejsce pracy, chociaż zależy, do którego departamentu cię wrzucili. Mój brat pracuje w Departamencie Tajemnic i nigdy nie narzeka. Ale to dlatego, że w ogóle nie mówi o pracy – zauważyła, próbując wydobyć z niego więcej szczegółów, ale nie naciskała, gdy odpowiedź pozostała tajemnicza. – Grunt, że znalazłeś swoje miejsce. I mam nadzieję, że jesteś szczęśliwy.
Julka uśmiechnęła się figlarnie, widząc, jak Nakir stara się ukryć swoje zawstydzenie. Pomyślała, że mimo upływu lat od szkolnych czasów i wspólnych lekcji, jego twarz wciąż potrafi zdradzić emocje tak wyraźnie, jak u ucznia przyłapanego na próbie przekroczenia szkolnego regulaminu. Westchnęła, zastanawiając się, jak ten nieco starszy chłopak z hogwarckich korytarzy, zmienił się w ciągu ostatnich lat. Choć jej słowa o wróżkowym pyłku miały lekki ton, z tyłu głowy wciąż tkwiły wspomnienia dziwnych wizji, które ją prześladowały przez ostatnie miesiące.
– No cóż, powiedzmy, że moooże raz czy dwa zdarzyło mi się wyłapać trochę pyłku. Oberwałam nawet tłuczkiem i zleciaam z miotły, jak tak hobbystycznie latałam. – zaczęła z nutą przekory, próbując ukryć powagę swoich doświadczeń. – Choć to w sumie zabawne, bo te wizje czasem wydają się bardziej realistyczne, niż szanse Gryfonów na wygranie szkolnego pucharu quidditcha. – Dodała z lekkim, tylko trochę złośliwym uśmiechem.
Obserwując, jak Nakir bada runy na obelisku, Julia podeszła bliżej, wsuwając dłonie do kieszeni, by złagodzić nagły chłód, który ją przeszedł. Przez chwilę wpatrywała się w te same symbole, starając się odczytać ich znaczenie, ale wyglądały one jak chaotyczne bazgroły. Wyciągnęła różdżkę i lekko nią zakręciła, usuwając resztki mchu, który zasłaniał niektóre glify.
– Myślisz, że uda nam się rozszyfrować, co oznaczają te symbole? Mówiąc "nam", mam oczywiście na myśli ciebie. - powiedziała, podając mu kanapkę z pastą jajeczną, świeżą i pachnącą tak smakowicie, jak tylko się da. – Proszę, żebyś nie próbował jeść tych kamieni. To ponoć niezdrowe.
Gdy Nakir w skupieniu wpatrywał się w runy, Julia patrzyła na niego, dostrzegając w jego twarzy mieszankę determinacji i ciekawości, co i w niej wzbudziło dawno ekscytację, choć akurat nie do obserwowania run. Pomyślała, że może to spotkanie przerodzi się w coś więcej niż tylko przypadkowe rozmowy przy obeliskach. Może razem odkryją coś nowego, ukrytego w Dolinie Godryka.
– Może powinniśmy razem zbadać te okolice? Kto wie, co tu się jeszcze kryje. Może znajdziemy jakieś kolejne tajemnicze ruiny albo ukryty skarb. Chyba byśmy nie chcieli, żeby coś takiego przegapili pracownicy Ministerstwa, prawda? – dodała z figlarnym uśmiechem i puszczeniem oczka, zachęcając do wspólnej eksploracji.
Jej myśli zaczęły wirować wokół potencjalnych odkryć i możliwych przygód. Wyobrażała sobie, jak biegną przez ukryte ścieżki i przecinają rzeki, by znaleźć pradawne artefakty lub tajemnicze zagadki. Nie była pewna, czy Nakir zgodzi się na ten plan, ale czuła, że warto spróbować. W końcu Dolina Godryka skrywała więcej tajemnic, niż można było się spodziewać, a ona była gotowa odkryć je wszystkie – z pomocą nowego-starego znajomego, który mógłby wnieść do tej przygody zupełnie nową perspektywę.
Nakir Whitelight
Wiek : 24
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 183
C. szczególne : dołeczki w policzkach, runa jera na lewym biodrze
Spojrzał na Julię i uśmiechnął się krótko, kiedy mówiła o Ministerstwie, jak o przyzwoitym miejscu. Nie żeby mógł powiedzieć coś innego na ten temat, ale przywykł, że wszyscy zwykle narzekali na nie, zarzucali brak kompetencji, czy też brak reakcji na aktualne problemy kraju. Owszem, sam też miał wiele do zarzucenia całemu Ministerstwu, ale wiedział też, jak to jest pracować w nim i codziennie mierzyć się z mniejszymi, czy większymi problemami. Niemniej ciekawie było usłyszeć, jak ktoś nazywa Ministerstwi przyzwoitym miejscem pracy. - Ci z Departamentu Tajemnic to chyba w ogóle niewiele mówią – zauważył lekko, zaraz wzruszając ramionami. – Jeśli kiedyś wpadniesz w poważniejsze kłopoty, to z pewnością będziemy mogli zobaczyć się służbowo – podpowiedział w temacie swojej pracy, choć nie zamierzał zdradzać więcej szczegółów. Był ciekaw, czy Julia sama połączy kropki odgadując, że był aurorem, czy jej skojarzenia z kłopotami skierują ją do magicznych katastrof, albo naruszania zasad tajności, czy czegoś innego. Zaraz też dodał, że był zadowolony ze swojej pracy i nie kłamał. Oczywiście, zdarzały się lepsze i gorsze dni, ale naprawdę był zadowolony z pracy aurora, mając możliwość czerpać odrobinę przyjemności z adrenaliny, jaką niektóre akcje dostarczały. Przyglądał się uważnie Julii, kiedy mówiła o swoich doświadczeniach z pyłem i był już pewien, że zaciągnęła się do jakiejś drużyny zawodowo. To zdecydowanie była pora, żeby zorientować się w temacie składów drużyn chociażby po to, żeby mieć świadomość, czy ktoś znajomy latał w konkretnych barwach, czy niekoniecznie. Zaraz jednak pokręcił głową na nieznaczny przytyk dotyczących szkolnych czasów. - Wydaje mi się, że jednak udało nam się choć raz go zdobyć? Nie? Może jednak nie miałem siedzieć na rezerwie, a uprzeć się, że będę grać na obronie w trakcie rozgrywek – odpowiedział, wzruszając lekko ramionami. Prawda była taka, że cieszył się, że nie musiał wychodzić na boisko. Nie przepadał za zainteresowaniem innych osób i bycie rezerwowym członkiem drużyny, całkowicie mu odpowiadało. Miał dzięki temu odrobinę wolności, której w tamtym czasie pragnął. Ponownie skupił się na symbolach wyrytych na obeliskach i miał wrażenie, że zaczyna dostrzegać schemat, kilka znajomych run. Potrzebował czasu, ale był pewien, że zdoła się czegokolwiek dowiedzieć, więc kiedy tylko Julia o to zapytała, skinął lekko głową. Nie odrywał spojrzenia od run, które rozpoznał, odszukując kilka kolejnych i żałował w tej chwili, że nie miał przy sobie żadnego notesu, żeby móc zapisać… Jego myśli przerwał apetyczny zapach i nie byłby sobą, gdyby odmówił kanapki, choć zarumienił się przy tym naprawdę mocno. Podziękował i po chwili zajadał się naprawdę dobrą kanapką, przyglądając się dalej obeliskowi, mając wrażenie, że runy na nim umieszczone pokrywały się z legendą, jaka krążyła na temat tego miejsca. Po chwili przeniósł wzrok na Julię, jakby zastanawiał się nad jej propozycją, choć tak naprawdę próbował opanować rosnący entuzjazm. Czy właśnie ktoś zaproponował mu eksplorację Doliny Godryka i okolic, celem szukania różnego rodzaju skarbów? I on miałby się na to nie zgodzić? - Jestem jak najbardziej za – powiedział krótko, gdy przełknął kanapkę i szerszy uśmiech pojawił się na jego twarzy. – Nie wiem co Ministerstwo na potencjalne ukryte skarby, ale ja nie przepuszczę okazji – dodał, zaraz wskazując na runy, żeby pokrótce powiedzieć Brooks, co wydawało mu się, że było nimi zapisane. Pozostawał jeszcze drugi obelisk, choć myśli Nakira już zaczynały kręcić się wokół miejsc, w które mogli się wybrać, aby sprawdzić, co też tam się kryło. Zaraz też dął upust swojej ciekawości. – Dolinę kiedyś eksplorowałaś w ten sposób, czy dopiero teraz masz na to więcej czasu, niż w trakcie studiów?
______________________
Like an oak, I must be stand firm
Like bamboo I'll bend in the wind
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Nie zawsze myślała ciepło o Ministerstwie Magii. Ostatnie lata na Wyspach to jedno wielkie pasmo cierpień, niepowodzeń, popełnianych błędów, prowadzących do jeszcze większego chaosu. Patrząc na wszystko, co się działo, często czuła frustrację i złość, widząc, jak biurokratyczna machina hamuje wszelkie próby wprowadzenia zmian. Mimo tego wszystkiego zdawała sobie sprawę, jak ciężkie zadanie stoi przed pracownikami, starającymi się ogarnąć pierdolnik, działając w obrębie przestarzałej machiny biurokratycznej, stworzonej tylko po to, żeby stwarzać pozory jakiejkolwiek kontroli. Każdy dzień w Ministerstwie to była walka z wiatrakami, z systemem, który bardziej przeszkadzał, niż pomagał.
Nakir mógł jednak trafić gorzej! Nie psocił na Nokturnie, nie handlował nielegalnymi zwierzętami, nie wyrósł na zarozumiałego bubka, jak wiele osób z tak uznanych rodzin. Wciąż był tym samym ciepłym, przyjaznym, nieco nieśmiałym chłopakiem, próbującym pójść własną ścieżką, a to było nad wyraz godne podziwu. Jego postawa była jak oddech świeżego powietrza w świecie pełnym cynizmu i egoizmu.
- Właśnie się czasem zastanawiam, czy to kwestia zawodu, czy po prostu mój brat jest małomównym mrukiem. A może to wymóg, żeby tam trafić? Wiesz, może to takie podchwytliwe pytanie na rozmowie o pracę w stylu: „Opisz mi siebie”, a ci, którzy po prostu przedstawią się z imienia i nazwiska, z miejsca zostają zatrudnieni? – zapytała z rozbawieniem, obserwując Nakira.
Kiedy chłopak podpowiedział jej, czym się zajmuje, nie zadzwoniło w żadnym kościele. Brooks wpadała w kłopoty często i gęsto, na milion różnych sposobów. Jak nie rzuci źle zaklęcia leczniczego na kogoś znajomego, to wyśle patronusa do mugoli, bo akurat szuka zaginionego przyjaciela. Każda sytuacja, w której się znajdowała, była dla niej nowym wyzwaniem i kolejną przygodą. – Poważniejsze kłopoty? Musisz dookreślić, bo nie znasz moich możliwości w kwestii wpadania w tarapaty – uśmiechnęła się wesoło, a jej oczy błyszczały figlarnie. – Chociaż jak znam Twój talent do Obrony Przed Czarną Magią, to powiedziałabym, że jesteś aurorem. Trafiłam?
Co tu dużo mówić. Krukoni może i uchodzili za kujonów, siedzących przy książkach cały dzień i psujących wzrok podczas czytania w bladej poświacie knota, ale rzeczywistość była daleka od wyobrażeń. To właśnie Krukoni przeważali w ostatnich latach. Gryfoni byli co prawda niewiele za nimi i również mieli kilka sukcesów, ale mniej, a to już wystarczyło do śmieszkowania sobie z Nakira. – Może to i lepiej, że się nie uparłeś. Jeżeli Twój apetyt na wygraną byłby porównywalny z Twoją miłością do kamieni, to mielibyśmy poważny problem – zażartowała, śmiejąc się serdecznie.
Może to moc wróżkowego pyłku zelżała, a może Nakir był po prostu zbyt miły, by odmówić, ale koniec końców skusił się na kanapkę, idealnego i pysznego kompana podczas prób rozszyfrowania skomplikowanych i pradawnych run. Julka po prostu patrzyła w skupieniu na obeliski, co jakiś czas robiąc przeciągłe „hmmm” i kiwając ze zrozumieniem głową, jak gdyby była jakąś specjalistką. Taaaa, jeżeli była już w czymś specjalistką, to w stwarzaniu pozorów. Każdy jej gest, każde słowo były starannie przemyślane, aby sprawiać wrażenie, że wie, co robi.
Brak wiedzy nie przeszkadzał jej oczywiście w zaproponowaniu wspólnej eksploracji okolicy. Uwielbiała przygody, naturę i potencjalne niebezpieczeństwa, które dodawały smaczku jej życiu. No i miała teraz nieco czasu wolnego i nie chciała go spędzać na jakichś głupich eventach reklamowych czy zamulaniu cały dzień w domu. – Ministerstwo może wziąć wszystkie skarby, ale chcę moje uczciwe znaleźne. Albo możemy to sprzedać na czarnym rynku, a potem uciec do Meksyku. To brzmi jak materiał na dobrą książkę – skomentowała wesoło, zanim odpowiedziała na kolejne pytanie, tym razem już poważnie. – Tak, dokładnie. Odkąd odeszła mi nauka, szkolne treningi i pisanie pracy, to szczerze mówiąc, nie za bardzo wiem, co ze sobą zrobić. Nie przywykłam do takiej ilości czasu wolnego, a że mieszkam niedaleko, to stwierdziłam, że trochę się poszwendam po okolicy. - W jej głosie słychać było nutę niepewności, ale także ekscytacji na myśl o nowych możliwościach. Uwielbiała czuć dreszcz przygody, ten niepowtarzalny smak odkrywania czegoś nowego. – A Ty jak spędzasz czas wolny, kiedy akurat nie starasz się pozbyć uzębienia, jedząc kamienie? – zapytała, ciekawa, jak Nakir radzi sobie z codziennymi wyzwaniami i jakie ma pasje poza pracą.
Nakir Whitelight
Wiek : 24
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 183
C. szczególne : dołeczki w policzkach, runa jera na lewym biodrze
Uśmiechnął się lekko na jej słowa, w pewnym stopniu zgadzając się z tym, co mówiła. Był pewien, że bycie małomówną osobą było jednym z wymogów na Niewymownego, a już najlepiej, jeśli ktoś był po prostu niemową. Jednak nie wiedział za wiele o pracy w Departamencie Tajemnic, więc mógł jedynie wzruszyć ramionami, jakby chciał powiedzieć, że wszystko jest możliwe. Zaraz też zaśmiał się głośniej, kiedy tylko Julia próbowała rozwiązać zagadkę jego zawodu i okazało się, że jego podpowiedź niewiele jej dała. Jednak zdołała połączyć wspomnienia z czasów szkolnych z możliwymi ścieżkami kariery i uzyskać odpowiedni wynik. - Tak, jestem aurorem, więc kiedy mówię o poważnych kłopotach, mam na myśli naprawdę poważne - odpowiedział i przez chwilę spoglądał na nią z powagą w spojrzeniu, ale zaraz jego policzki pokryły się rumieńcem, a wzrok znów uciekł na runy pokrywające obeliski. Powoli odczytywał zapisaną na nich historię i nie mógł powiedzieć, aby była niezwykle porywająca, ale była. Odkrywał, że jednak nie zmarnował całkowicie czasu, siedząc na zajęciach ze starożytnych run oraz z historii magii i teraz mógł cieszyć się czymś, na co właściwie nigdy nie zwróciłby uwagi. - O tak, byłem wschodzącą gwaizdą, która nie miała okazji zabłyszczeć, a pewnie w przeciwnym razie teraz byłbym obrońcą kadry narodowej, zamiast bycia jednym z aurorów - odpowiedział na jej śmieszkowanie, nie robiąc sobie z nieco zupełnie nic, wręcz przeciwnie, sam również zaczął z siebie dworować. Co prawda czuł się z tym dziwnie, rumieniec jedynie nabierał ciemniejszych odcieni, ale rozmowa przebiegała naprawdę przyjemnie, więc nie widział powodu, aby tym się martwić. W końcu odsunął się od obelisku, nie do końca wiedząc, ile czasu minęło, odkąd zaczął odczytywać zapisaną na nim historię, ale miał wrażenie, że była to przynajmniej godzina. Temat za to zaczął schodzić na ciekawe rejony i Nakir już zaczynał ekscytować się możliwością eksplorowania okolicy w towarzystwie, bo tak zawsze było raźniej. Przygoda lubiła, kiedy sięgało się po nią parami, albo grupami i Whitelight nie zamierzał odpuszczać, gdy tylko pojawiała się okazja. - Ja trochę podobnie. Kiedy mam wolne to albo szukam nowych restauracji, aby skosztować czegoś nowego do jedzenia i wybrać nową ulubioną knajpę, albo chodzę po okolicy, ściągając na siebie problemy, szukając nowych wyzwań, nowych przygód. Dlatego bardzo chętnie przyjmę twoją propozycję i możemy wybrać się gdzieś wspólnie - odpowiedział, pocierając dłonią kark, gdy tylko zorientował się, jak pewnie brzmiał, a przecież to mogła być tylko kurtuazja z jej strony. Speszenie, rumieńce - to wciąż się w nim nie zmieniło, choć od wyjścia z Hogwartu minęły ponad cztery lata.
- Wiedziałam! Auror, to brzmi dumnie - powiedziała Julka z uznaniem, patrząc na Nakira. - I rozumiem, że teraz będziesz mnie ratować za każdym razem, jak wpadnę w prawdziwe kłopoty. Taka możliwość jeszcze nigdy nie wydawała się tak kusząca - Rzuciła kiekieteryjnie, szczerząc się wesoło.
Widząc, jak Nakir się rumieni, Brooks poczuła ciepło w sercu. Było coś ujmującego w jego nieśmiałości i szczerości. Czuła, że ten chłopak z dawnych lat, choć dorósł, wciąż zachował te same cechy, które sprawiały, że był sympatycznym i godnym zaufania człowiekiem.
- Wschodząca gwiazda, mówisz? No cóż, może i dobrze, że wybrałeś karierę aurora, bo kto wie, jakie mielibyśmy problemy z taką gwiazdą w kadrze narodowej - zaśmiała się, próbując sobie wyobrazić Nakira jako sławnego obrońcę, otoczonego tłumami fanów.
Obserwując, jak Nakir odczytuje runy, Julia zrozumiała, że naprawdę zna się na rzeczy. Przyglądała mu się z zainteresowaniem, zauważając jego skupienie i zaangażowanie. Kiedy w końcu odsunął się od obelisku, wyglądał na zadowolonego z siebie.
- Wygląda na to, że mamy tutaj prawdziwego eksperta od starożytnych run - powiedziała z uznaniem, podchodząc bliżej i spoglądając na symbole, które odsłonił. - Ja nie mam pojęcia, co one oznaczają, ale widzę, że ty masz talent do ich rozszyfrowywania.
Słysząc, jak Nakir opowiada o swoich sposobach spędzania wolnego czasu, Julia poczuła jeszcze większą sympatię do niego. Jego miłość do jedzenia i przygód była czymś, co mogła zrozumieć i docenić. Ba, utożsamić się z tym, szczególnie z tym jedzeniem.
- Nowe restauracje i przygody? Brzmi jak świetny plan - powiedziała lekko. - Może znajdziemy jakieś ciekawe miejsce, gdzie można spróbować lokalnych specjałów po drodze. A potem, kto wie, może natrafimy na coś naprawdę interesującego.
Julia wzięła głęboki oddech, ciesząc się świeżym powietrzem i promieniami słońca. Była gotowa na przygodę i czuła, że Nakir będzie doskonałym towarzyszem.
- No dobrze, to gdzie zaczynamy? Może pójdziemy wzdłuż rzeki? Słyszałam, że są tam jakieś ciekawe ruiny, które warto zobaczyć. A potem możemy sprawdzić, czy nie znajdziemy czegoś więcej w tej okolicy. Co ty na to? - zapytała, patrząc na Nakira z iskrą w oczach.
Nakir Whitelight
Wiek : 24
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 183
C. szczególne : dołeczki w policzkach, runa jera na lewym biodrze
Spojrzał na nią uważnie, jakby chciał sprawdzić, czy mówiła poważnie, czy tylko żartowała, sugerując, że teraz może zacząć wpadać w kłopoty. Zaraz też zaśmiał się cicho, kręcąc lekko głową, zapewniając, że zawsze przyjdzie z odsieczą. Nie był pewien, czy mógł wierzyć, że naprawdę zacznie dostawać od niej wiadomości przesłane choćby patronusem- wiadomości będące prośbą o pomoc. Jakoś nie chciał w to wierzyć, ale nie mówił tego na głos. W końcu, czy nie była znana z agresywnej gry na stanowisku pałkarza w czasach szkolnych? Ona miałaby potrzebować pomocy? Choć nigdy nie można było być tego pewnym, więc raz jeszcze zapewnił, że wyciągnie ją z tarapatów. - Kto wie… teraz już nie będzie nam dane tego doświadczyć - odpowiedział z lekkim uśmiechem, przez moment samemu zastanawiając się, jak mogłoby wszystko wyglądać, gdyby rzeczywiście postanowił grać w quidditch. Cóż, z pewnością nie znałby na tyle run, aby odczytywać je, nawet jeśli robił to powoli. - Nie nazwałbym się ekspertem od run, ale przydaje się ich znajomość w pracy w Ministerstwie - odpowiedział, wzruszając lekko ramionami, nieznacznie speszony jej komplementem. Nie przywykł do podobnego doceniania jego umiejętności, które zawsze w jego oczach były czymś nieznaczącym. - Pewnie wystarczyłaby ci zwykła powtórka tego co w Hogwarcie uczyli i poradziłabym sobie z częścią bez najmniejszego problemu - dodał jeszcze, chowając notes do kieszeni. Jedna z tajemnic została odkryta, mógł iść do kolejnej, teraz widząc, że wyraźnie znalazł nowego towarzysza przygód. Obserwował ją, jak wyraźnie cieszyła się panującą pogodą i spokojem tego miejsca, samemu wkładając dłonie do kieszeni spodni. Chciała iść już teraz, natychmiast? Brzmiało to nieco szalenie, ale dokładnie tak, jak lubił. Nic więc dziwnego, że na twarzy Nakira pojawił się nieco szerszy uśmiech, gdy skinął lekko głową. - Wygląda na to, że mamy już plan. Chodźmy - powiedział z lekkim uśmiechem i ruszył we właściwym kierunku, spoglądając na Julię, czy na pewno za nim idzie, czy jednak miała zamiar wpuścić go w maliny i samej uciec. Niemniej, szykował się zdecydowanie przyjemny dzień.
Wychodząc ze starego młyna, Louise natrafiła na dwa obeliski. Znała ich historię, podobno w tym miejscu w trakcie konfliktu Slytherina z Gryffindorem, powstała Tiara Przydziału. Słyszała wiele o magicznych właściwościach obelisków, ale nigdy nie udało jej się na nie trafić - miały to do siebie, że tylko czasem ukazywały się przechodzącym ludziom, obdarzając ich swoimi magicznymi mocami. Widząc, że w końcu udało jej się dotrzeć do tego miejsca, Louise nie mogła oprzeć się wrażeniu, że w końcu uda jej się doświadczyć tych wszystkich legend na własnej skórze. Początkowo jednak nic tego nie zwiastowało. Zaczęła uważnie przyglądać się pomnikom, a gdy nie mogła znaleźć nic ciekawego, zaczęła odgarniać porastający je bluszcz - to właśnie tam odnalazła runiczny zapis, wciąż czytelny, choć bardzo wyblakły przez upływ czasu. Rozszyfrowanie napisów zajęło jej sporo czasu, jednak opuściła to miejsce z głową pełną wiedzy na temat dawnych lat.