Osoby: Marceline Collins, Carrie Alyssa Collins Miejsce rozgrywki: jedna z opuszczonych klas w Hogwarcie, raczej nieuczęszczana. Rok rozgrywki: 2013, 7 rok w Hogwarcie Okoliczności: przypadkowe spotkanie Marceli i Alysyy w dość nietypowych okolicznościach.
-Zszokowane. Dzieciaki nie wiedziały co to dobra zabawa - Wyszczerzyła się do niej. Cóż Alyssa jakoś mentorką grupy nigdy nie była, a nawet nie chciała nią być. Ona zazwyczaj trzymała się swojego rodzeństwa, a nad starszymi górować nie mogła. Nawet nie wpadała często w kłopoty nie licząc tego wieku. Teraz to się rozbrykała. -To były Twoje pierwsze i ostatnie lekcje ode mnie - Parsknęła śmiechem i jak małe dziecko wystawiła jej język. No cóż może i miała daleko do poziomu dziewczyny, ale jeszcze parę miesięcy, max rok i będzie jeździć tak jak ona. -No tak, to nawet jest normalne, przecież. Że wdała się w dziadków.-No halo, w kogo innego miała się wdać jak nie w nich. Przecież spędziła z nimi całe swoje szalone życie. A kto wie moze wszyło jej to na lepsze ? Gdyby była z rodzicami, i charakter odziedziczyła po nich. To może nie spotkały by się tutaj.. Przecież pewnie nie sięgnęłaby po papierosy. -Ależ nie ma za co -Puściła oko. Na szczęście się nie sprzeczała. Bo cóż jak wiadomo, dużo dziewczyn kochało komplementy, ale gdy je dostawały to zawsze można było usłyszeć : Nie, nie przesadzaj aż taka dobra nie jestem itd....- Z chęcią kiedyś je obejrzę - Mrugnęła do niej okiem -Ale teraz wyskakuj z wrotek a ja lecę dalej. Mam jeszcze parę spraw i wazonów do zbicia.- Wyszczerzyła się do niej. Poczekała aż Marceline odda jej wrotki. Nie trwało to długo. Ubrała je na swoje nogi. Dobrze zasznurowała i spojrzała się na nią -Do następnego - Uśmiechnęła się i wyjechała z sali. [z/t dla mnie i Marceline]