Nie było większe rozmiarami niż kajuty uczniów. Delikatnie zakurzone, znajdowały się tam dwa stare fotele i jeden stół oraz pojedynczy bulaj, wpuszczający z rzadka światło. Plusem tego miejsca było to że nie dało się słyszeć ani odrobiny zgiełku.
***
Eliza spacerowała sobie po statku, zwiedzała przy tym wszystkie pomieszczenia do których miała bezpośredni dostęp. Aż tu nagle znalazła się przy nieopisanych drzwiach. Położyła dłoń na klamkę i przez chwilę zastanawiała się czy powinna je otworzyć i wejść do pomieszczenia. Aaah czemu nie. Nadusiła klamkę, popchnęła drwi i weszła do pomieszczenia. Nic nadzwyczajnego. Pomieszczenie nie różniło się rozmiarami od kajut uczniów, znajdowały się tam dwa stare fotele, jakiś stolik i małe okienko na świat. Czyli jak już było mówione nic nadzwyczajnego. Benoit nie wiedząc gdzie iść dalej ani co ze sobą zrobić, bo nimi miała zamiar integrować się z ludźmi, to czasem chciała po prostu odpocząć. Usiadła na jednym z foteli i otwarła książkę z którą chodziła już od początku rejsu. A czemu chodziła z książką ? Po prostu, jeśli nie znajdzie nikogo do pogadania to zawsze ma jeszcze książkę.
Lucas szedł korytarzem mając nadzieję, że znowu znajdzie ten pusty pokój który odkrył przypadkowo kilka dni wcześniej. Ucieszył się więc gdy zobaczył gładkie, nieopisane drzwi na końcu korytarza. Upewniwszy się, że nikogo nie ma w pobliżu, nacisnął klamkę. Chłopak wszedł do środka śmiało, gdyż nie spodziewał się towarzystwa. Jednakże od razu dostrzegł różowowłosą dziewczynę siedzącą w fotelu, zdecydowanie tak samo zaskoczoną. - Och, widzę, że zajęte.. - Puchon naciągnął rękawy bluzy na dłonie. - To.. mam sobie iść czy nie masz nic przeciwko żebym sobie został?
Usłyszała charakterystyczny dźwięk otwierających się drzwi, zaskoczona tym uniosła twarz znad książki i spojrzała się na młodego mężczyznę który właśnie wszedł do pomieszczenia. Wydawał się tak samo zaskoczony jak ona. Po chwili uśmiechnęła się delikatnie i zamknęła książkę. -Nie mam nic przeciwko żebyś został. - Znów się uśmiechnęła tak jak to w jej zwyczaju. Przecież nikogo stąd nie wyrzuci, to nie jej jest własność, a towarzystwo zawsze jest mile widziane. Odłożyła książkę na ten jeden jedyny stolik w pomieszczeniu i podkurczyła swoja kolana pod brodę. nie wiedząc za bardzo jak zacząć rozmowę po prostu zapytała o pierwszą lepszą rzecz jaka przyszłą jej do głowy. -I jak Ci się podoba rejs ?
Dziewczyna wydała mu się bardzo sympatyczna, a poza tym podobał mu się jej kolor włosów. Ciekawe czy jest metamorfomagiem czy tylko farbuje? Tak czy siak, wyglądała bardzo oryginalnie. Luki usiadł na drugim fotelu, przy okazji zerkając na okładkę odłożonej przez nią książki. - Rejs? Jestem bardzo mile zaskoczony. Nigdy wcześniej nie podróżowałem w ten sposób, więc nie byłem pewien czego mam się spodziewać. Podoba mi się ten statek. Jest tutaj mnóstwo pomieszczeń, kajut, pokładów a w dalszym ciągu znajdują się jakieś nieużywane pokoiki, jak ten dla przykładu. Znalazłem go na początku tygodnia, myślałem, że będzie moją samotnią na wypadek zajęcia kajuty przez Ślizgonów. - Chłopak uśmiechnął się pod nosem. - A jak Ty tutaj trafiłaś? I w ogóle, jak Ci na imię? Wybacz mi, że się nie przedstawiłem, jestem Lucas.
Słuchała jak zawsze uważanie rozmówcy i co jakiś czas przytakiwała oraz uśmiechała się. Jak to w jej zwyczaju. Dłonie dziewczyny mimowolnie znalazły się na włosach i zaczęła się nimi bawić, kolejny cholerny nawyk. -Czyli tak jak ja. Też nigdy nie podróżowała statkiem, no i to mój pierwszy wyjazd ze szkołą- No tak to jej pierwszy wyjazd. Mimo że były one co roku, Eliza dopiero w tym roku zapisała się na taki wyjazd. Wcześniej miała po co wracać do swojego rodzinnego domu, a teraz.. Teraz nie chce jej się tam wracać. -W sumie to całkiem przypadkiem, chodziła po statku i otwierała każde drzwi. Aż w końcu trafiłam na te. Samotnią ? Oh wybacz że Ci ją zajęłam -Parsknęła szczerym śmiechem i pokiwała głową. -Elizabeth. Miło mi - Po raz setny się uśmiechnęła
Weszła do pomieszczenia z rozmachu, nawet nie zauważając, ze to było już przez kogoś okupowane. Nie przejęła się zupełnie obecnością jakiejś dwójki osób, nawet jeśli to miała być jakaś ich romantyczna schadzka. D’Angelo sama przechadzała się po statku, szukając jakiegokolwiek pomieszczenia, w którym mogłaby snuć podejrzenia, że odnajdzie jakąkolwiek marmurową czaszkę. Być może błędnie założyła, że tutaj? — Udajcie, ze mnie nie ma. Czegoś szukam i zaraz spadam — mruknęła pod nosem, obchodząc pomieszczenie dookoła i już w zasadzie miała wychodzić, kiedy coś zwróciło jej uwagę. Ale nie… to była tylko zwinięta w kącie lina.
Tym razem przynajmniej zanim Shenae dowiedziała się o swojej sromotnej porażce, przynajmniej miała okazję poznać czaszkę w całej jej okazałości. Nie zdążyła jej się jednak nawet dobrze przyjrzeć, bo ta aportowała się tu przypadkiem, ale dostrzegając wielkie tłumy, rzuciła tylko zgryźliwym komentarzem: — A co wy się tu ciśniecie jak w tajskim burdelu?! I Puff! Tyle ją było widać. zaraz potem zniknęła pozostawiając za sobą tylko dym. Shenae zaklęła krótko pod nosem, zanim trzasnęły za nią drzwi, kiedy wychodziła.