Osoby: Lee Hayeung, Ambroge Friday Miejsce rozgrywki: Limerick, w dużej mierze rodzinna posiadłość państwa Piątków. Rok rozgrywki: 2015 Okoliczności: Wakacje, sam początek. W dzień ostatniego egzaminu wspomniana dwójka skorzystała z zaproszenia rodziców Ambroge'a i wpadła na kilka dni, żeby odetchnąć po całym roku zmagań z edukacją.
Słońce niemiłosiernie prażyło, mimo tego jednak postanowili na spacer z Hogwartu do Hogsmaede. Z Hogwartu? Tak, bo stamtąd aktualnie wracali. Zadowoleni, bowiem cały rok ciężkich starań i walki z edukacją, nauczycielami, eliksirami i innymi znienawidzonymi przedmiotami, zaowocował ostatecznie zdaniem tego roku i rozpoczęciem kolejnego po wakacjach. Zatem, szli teraz spokojnie, wesoło i żywo rozmawiając, dzieląc się z drugim swoimi wrażeniami na temat egzaminów, opowiadając dziwne anegdotki i tak dalej. Nie zauważyli, a może tylko Ambroge (?), nawet kiedy „bezpieczna” odległość, jaka ich dzieliła, zaczęła się niebezpiecznie zmniejszać, aż w końcu szli totalnie za rękę. Słodko razem wyglądali. To znaczy, chyba. Tak sądził. Ale.. czy oni mogli słodko razem wyglądać? Przecież to Piątek, a to jego kolejna panna, jak mógłby ktoś powiedzieć. Jedna z wielu idiotek, która dała się nabrać na ten jego urok, dowcip, gadane i artystyczną otoczkę, jaka mu towarzyszyła. Ech.. Trudno. W końcu znaleźli się w wiosce nieopodal Hogwartu. Teraz tyko kierować się do Miodowego Królestwa, gdzie – zgodnie ze wcześniejszymi ustaleniami – miała na nich czekać Pani Friday. Nie ma czego kryć, to spotkanie bardzo ucieszyło młodego Krukona. Może dlatego, że tak dawno się nie widzieli? Albo zwyczajnie stęsknił się za nią, jej historiami, tym co robiła, chciał usłyszeć, jakie problemy świata mugolskiego wywiały ją aż do Chin. Czyżby znowu kwestia praw człowieka? Być może. W Amice zjedli obiad, porozmawiali. Zanim to, nastąpiła tradycyjna wymiana uścisków i serdeczności. Serdeczności, które sprawiły Brożkowi niesamowity kłopot. Bo jak tu przedstawić swoją towarzyszkę? – Mamo, poznaj Haeyung. Moją… - i tutaj zabrakło mu słów. Nie bardzo wiedział, jak ją nazwać. Jakiego sformułowania użyć, jak dokładnie zwerbalizować obecny stan rzeczy. Był to problem, który spędzał mu sen z powiek już od jakiegoś czasu. Konkretnie od urodzin. Przecież, to co się stało. Gdy przyszła.. to był taki dziwny krok milowy w ich znajomości. Po prawdzie już wcześniej utrzymywali kontakt, poznawali się, integrowali, ale dopiero tam wtedy miały miejsce jakieś pierwsze razy. Pierwsze kochanie. Pierwsze nieśmiałe dotyki, pocałunki. Małe, pozornie niewiele znaczące gesty, tworzące jednak zarys jakiegoś obrazka, mozaiki, nazwanej roboczo ich relacją. Czegoś tak niepojętego dla chłopaka, że postanowił nawet nie próbować tego nazywać. – Haeyung. Moja Hae. – skończył w końcu, przytulając dziewczę i całując je delikatnie w policzek. Kiedy obie Panie się już poznały, nastała właściwa część planu, mianowicie wspomniany obiad. Po nim wszyscy, za pomocą świstoklika przenieśli się do Limerick, stojąc przed domem rodzinnym Piątka. - Bardzo ładna ta twoja dziewczyna.. – powiedziała cicho Friday’owa, mijając w drzwiado restauracji syna.
Kilka godzin później.
Twoja dziewczyna.. Te słowa mimowolnie odbijały się szerokim echem w głowie Piątka, kiedy rozpakowywał się właśnie w swoim pokoju. Nie zmienił się nic mimo upływu lat. Wciąż wisiały na nim te same plakaty, które tworzył, było w nim pełno rysunków z róznych momentów jego życia, jak i artystycznej twórczości. Znaleźć tu można było więc zarówno bohomazy, których powstanie przypadało na okres pięciu, może sześciu lat, a także jego pierwsze profesjonalne szkice, rysunki, ryciny, obrazy. Widać było na nich cały proces kształtowania się nie tyleż warsztatu, co i wrażliwości Ambrożego. A teraz patrząc na to, ogarnęła go nostalgia. Nostalgia, z którą nie bardzo potrafił sobie zawsze poradzić. Za każdym razem, kiedy tylko wracał do domu. Może dlatego robił to tak rzadko? Wtedy spojrzał na nią. Siedziała w jego ulubionym bujanym fotelu, przyglądając się regałowi z książkami. Balzac, Wolter, Ginsberg, Szekspir, Słowacki. Camus, Marquez.. ileż nazwisk, ileż dzieł, tomów gościło na tych półkach. Wspólnie z Piątkiem odkrywały kolejne zawirowania czytanych historii, oczekiwały zwrotów akcji, doszukiwały się drugiego, często także trzeciego i czwartego dna w zawartych w nich słowach. A teraz.. Ona tak spokojnie na nie patrzyła. – Wiesz… jeśli nie chcesz, to nie musisz spać ze mną. Naprawdę, mamy dość łóżek. – powiedział nagle, odważywszy się przełamać nieco tę zmowę milczenia. – To, że moja matka coś sugeruje, nie oznacza jeszcze, że musi tak być.. – dodał nagle. Miał nadzieję, że nie zrozumie jego słów opatrznie. Że nie będzie doszukiwać się innego niż zwykle serdecznego i pełnego troski o jej osobę tonu. Że nie pomyśli, że zwyczajnie nie chce z nią spać czy coś. Myśląc o tym, aż coś go zabolało. Jeszcze mogłaby go o coś takiego posądzić, a to przecież nieprawda. Podszedł więc do niej od tyłu i ucałował w policzek. – Oczywiście, będzie mi bardzo miło, ale to pewnie wiesz… Nie czuj się tutaj do niczego przez nikogo zmuszana. Mtc że nie o to chodziło mojej mamie..
Zakończenie roku zawsze jest bardzo stresujące. Obawiasz się. Obawiasz się czy Twoje umiejętności są wystarczająco dobre, żeby zdać. Całe szczęście, że mimo strachu udało jej się wszystko ładnie zaliczyć. Teraz wystarczy tylko uspokoić swoje serce, a najlepszą opcją na to jest.. spacer! Dzisiejszy dzień był dosyć ciepły. Bez żadnych podejrzeń o ochłodzeniu, czy nawet możliwości jaką jest deszcz ubrała sukienkę. Taką lekką, kwiecistą, sięgającą prawie jej kolan, no i oczywiście obwiązaną skórzanym, brązowym paskiem na biodrach. Włosy miała standardowo rozpuszczone, a że grzywka zdawała się trochę przydługawa to Hae zarzuciła ją lekko na bok, coby jej do oczu nie wpadała. Spacer był bardzo miły, bo w miłym towarzystwie. Z Piątkiem. Prawdę mówiąc, to przy nim jej serce nie uspokoi się ani na moment, jednak.. to nie ważne. Ważne że byli razem.. i że byli bardzo blisko siebie.Trzymali się za ręce. Haeyung nie zwróciła uwagi na to kiedy odległość między nimi się zmniejszyła do minimum. Chociaż, może zwróciła, ale jakoś nie specjalnie się tym przejęła? Bo.. powiedzieli sobie, że się lubią..? Ale nawet jeśli tak, to było wiele spraw których sobie nie wyjaśnili. Spacerowali w ten sposób aż na umówione spotkanie z Panią Friday. Kolejny powód który powinien przyśpieszyć jej serce. Tak się nie stało, bo Lee zdawała się spokojna. Bardzo spokojna. Stanęli przed stolikiem przy którym siedziała wcześniej wspomniana osoba. Sposób w jaki Friday ją przedstawił odrobinę ją rozbawił, no i.. to było urocze. "Moja Hae". Teraz bez żadnego skrępowania może go nazywać swoim Piątkiem, huh. Lee się lekko ukłoniła jak to w zwyczaju u Koreańczyków. Takie dosyć tradycyjne powitanie. - Dzień dobry, miło mi panią poznać. - powiedziała z uśmiechem. Skoro już ją przedstawił to nie widziała sensu, żeby robić to po raz drugi. Dlatego to zostawiła i się dosiedli, zjedli obiad. No a później? Przenieśli się do Limerick, domu rodziny Fridayów.
Kilka godzin minęło od ich przyjazdu, pojawienia się w tym domu. Dziewięć dni które mieli tu spędzić zapowiadało się bardzo przyjemnie. Prawdę mówiąc nie spodziewała się, że wylądują razem w pokoju, ale nie było źle. Nawet się trochę cieszyła.. bardzo..? Nie ważne w sumie. Kiedy Piątek się rozpakowywał ta siedziała w jego fotelu. Bujała się patrząc na regał i ilość książek w nim poukładanych. Było ich całkiem sporo. Więcej niż w jej regale. Czy ten regał w ogóle tam jeszcze jest? Dawno nie odwiedzała domu, może się odrobinę w nim pozmieniało. Przykładowo.. pokój mógł dostać jej młodszy brat, może adoptowali jakieś kochane zwierze. Trzeba jakoś niedługo ich odwiedzić. Kłębek jej myśli przerwał Piątek. Zerknęła od razu w jego stronę i słysząc jego słowa tylko mruknęła cicho i znów spojrzała w stronę regału. Jego uścisk sprawił, że uśmiechnęła się delikatnie i pogłaskała jego ręce palcami. - Nie martw się, nie mam nic przeciwko spania z Tobą. Przecież już raz tak było, pamiętasz? - oczywiście chodzi jej tu głównie o to co się działo po jego urodzinach. Kiedy tak leżeli aż w końcu zasnęli w swoich objęciach. Dlatego nie miała nic przeciwko spaniu w jednym łóżku.
Cieszyła…? Znaczy, Piątek tez był nieco zadowolony z tego obrotu spraw, ale no.. kwestia rodziców śpiących z nimi pod jednym dachem no i w ogóle cała reszta. Poza tym, był piątkiem. Nie, żeby mu to przeszkadzało, ale jeszcze przed wyjazdem słyszał o tym, że podobno ten Krukon Friday przygruchał sobie jakąś nową panienkę. Podobno jakąś Azjatkę z Puchów.. Masakra, naprawdę, masakra. Człowiek już totalnie stracił prywatność, na rzecz ludzi nie posiadających własnego życia, bo skoro żyli wdechem i wydechem pozostałych.. Naprawdę ładnie wyglądała, tak swoją drogą. Bujała się w fotelu, patrząc na regał. Nie widział jej spojrzenia, niemniej niezmiernie ciekawiło go, jakie emocje mogła wyrażać? Radość? A może podziw dla kolekcji? Albo coś totalnie odwrotnego, zdegustowanie tak kretyńskim gustem, jakim los go obdarzył. No, nie miał prawa tego wiedzieć. Co nie zmieniało faktu, że chwila była piękna. I niech trwa. Niech trwa, bo jest piękna. Jej słowa, nawet go ucieszyły. Znaczy, nie da się ukryć, że ta odpowiedź nieco go usatysfakcjonowała, a nawet można powiedzieć uradowała. Bo przecież.. spać z nią w jednym łóżku? Okej, okej. Już ten etap znajomości zaliczyli, z tym że.. nie. to nie to samo. To wtedy był stan poimprezowy, Piątek był upojony wręcz alkoholem, ciężko było z jego postrzeganiem świata. A Hae? Chyba była nieco bardziej trzeźwa, ale kto wie? Może się tak dobrze maskowała? Może była taką skrytą alkoholiczką? Dobra, nie tyle alkoholiczką, co pijaczką. W sumie, to nawet byłoby ciekawe. Dobraliby się. Jedno warte drugiego, jak by to pewnie Kattie powiedziała. Alkoholik, ćpun no i ruchacz. Z drugą jemu podobną, oczywiście odejmując ćpunkę i ruchaczke. – Czy pamiętam..? Chciałbym tak powiedzieć, naprawdę. – rzekł, całując ją delikatnie w policzek. – To znaczy, pamiętam, pamiętam, spokojnie. Co nie zmienia faktu, że chicałbym, aby te wspomnienia odżyły. Wiesz.. no. Były całkiem miłe. Przynajmniej, ja je tam wspominam, chociaż jest możliwość, że coś pominąłem. Jednak.. nie. Chyba nie pamiętam. – powiedział bardzo, ale to bardzo rzeczowo, spokojnie i przede wszystkim poważnie. Jej reakcji nie zarejestrował, ale trwająca kilka sekund cisza go przerosła i poskutkowała wybuchem śmiechu. – Oczywiście, że pamiętam skarbie. W końcu nie co dzień piękna kobieta, mówi co do ciebie czuje. Takich rzeczy, nawet jeśli bardzo chcesz, łatwo z pamięci nie wyrzucisz, niestety. – ponownie ją pocałował, jednak tym razem niebezpiecznie blisko ust. W kącik. Po chwili oderwał się od niej, pozostawił w fotelu, sam usadowił na podłodze, plecami oparty o regał, wcześniej sięgnąwszy po ołówek i kartkę. Nakazał jej siedzieć w miarę spokojnie, bowiem chciał ją uwiecznić. Ją, jego Hae. Jego. I tylko jego.. – Jesteś tak śliczna, że to wręcz niemożliwe, że nie pracujesz jako modelka, wiesz..? – spytał, rozpoczynając rysowanie.
Hae jakoś nie przejmowała się tym co inni mówią. Taki spacer w piękny słoneczny dzień, trzymając się za ręce z ukochaną osobą. Rozmawianie, śmianie się. Jako mała dziewczynka zawsze marzyła o takiej miłości. Naczytała się romansideł, oglądała przeróżne filmy w których podobne wątki były poruszane. Dlatego teraz w jej głowie istnieje coś w stylu.. obrazu. Jest on obrazem idealnego życia miłosnego. Został stworzony kiedy Hae była jeszcze dzieckiem marzącym o takich rzeczach, zawsze stawiała siebie na miejscu bohaterki. Od tamtej pory w sumie zaczęła sama tworzyć jakieś miłostkowe historie, które w sumie są nie ważne. No ale jeśli chodzi o prywatność. Piątek najwidoczniej był obdarowywany dużym zainteresowaniem. Może dlatego wszyscy już praktycznie wiedzą o jego relacji z Hae. W sumie to ona sama nawet ma wrażenie, że przechadzając się korytarzem czuje na sobie nieprzychylne spojrzenia ze strony niektórych osobniczek płci pięknej. W sumie, to po co o tym teraz rozmawiać? Ona jak i Piątek są na wakacjach. Sprawy szkolne trzeba odłożyć na bok no i.. niech cieszą się sobą. Hae nie widziała w tym nic złego. Spanie w jednym łóżku. No może to było trochę zawstydzające. Fakt, że rano Piątek zobaczy ją. Lekko rozczochraną, zaspaną. No i jak to Koreanka ma w zwyczaju.. będzie chciała leżeć. Leniuchować. Strasznie trudno jest ją wyciągnąć z łóżka o poranku. Najchętniej przesiedziałaby w nim cały dzień, także Piątek niech się przygotuje na walkę z jej leniem po przebudzeniu. - Jak to, chcesz powiedzieć, że w ogóle nie pamiętasz niczego co się działo tamtej nocy? - zapytała ciut zawiedziona i zerknęła na niego, chciała udawać złą, jednak.. jego całus jej w tym przeszkodził. Od razu się delikatnie uśmiechnęła patrząc na niego. No i nadeszły jego kolejne słowa. Nic nie powiedziała tylko westchnęła tym razem rzeczywiście zawiedziona. No jak to? Przecież tyle zbierała w sobie odwagi i siły żeby mu to wyznać, a on tego może nie pamiętać? Serio, tym razem mogłaby być trochę zła, może nawet obrażona no ale jego wybuch śmiechem znowu zbił ją z tropu. Sama się cicho zaśmiała i go lekko szturchnęła w ramię. - Więcej tak nie żartuj. - mruknęła dając się pocałować i podążyła zanim wzrokiem kiedy siadał na podłodze. Czyli teraz będzie pozować? Nie ma problemu. Usiadła wygodniej i pozostała wygodniej w bezruchu aż Piątek ją narysuje. - Szczerze, zawsze chciałam być modelką ale jakoś tak.. nie miałam okazji żeby tego spróbować. - mruknęła lekko się uśmiechając. Oczywiście na jej policzkach musiał zagościć delikatny rumieniec. - Czy na dzisiaj mamy jeszcze jakieś plany? - bo ona to by najchętniej napiła się jakiegoś kakaa, obejrzała film i poleniuchowała.
W sumie, to miała racje. Byli na wakacjach. Nie powinni się tym przejmować. Poza tym, od kiedy Piątkowi zależało, albo choć trochę go przejmowało, zdanie innych? Jakoś odkąd skończył czternaście lat, miał to totalnie gdzieś. Mimo tego.. nie chodziło teraz o niego. Nie o niego, a o nią. Jakoś… nie chciał jej skrzywdzić. Nie chciał, żeby jej się coś stało. A już tym bardziej przez niego. I wiecie…? To nawet zabawne, że nie potrafił jej tego powiedzieć. Nie szło tutaj wyłącznie o słowa, lecz o odwagę. Jakoś.. nie potrafił się na to zdobyć. Pytanie, czy słusznie? W każdym razie, skoro był już tutaj. W Limerick, wraz z nią, rodzicami, Romanem, a przede wszystkim w Irlandii, domu rodzinnym… nie potrafił nie chciał się zajmować tym, co mogłoby w jakikolwiek sposób odebrać mu radość z pobytu tutaj. Chociaż.. nie chodziło tyle o miejsce, co ludzi. Dawno nie widział się z nimi. Z wszystkimi. W zasadzie, ze wszystkimi w tym składzie nie widział się nigdy. Niemniej, jakoś tak.. dawno nie było koło niego tak wielu bliskich mu osób.. A on… siedział na podłodze. Malował ją. Rysował. Serio, nadawała się na modelkę. Przynajmniej jego. Ale.. skoro nie była doświadczona, to nawet lepiej. Przynajmniej nie musiał być zazdrosny. O to, że nie jest pierwszy.. że ktoś inny przed nim, dostrzegł te wdzięki przed nim. Ten urok, całą otaczającą to dziewczę aurę. Niemniej.. bardzo dobrze, że to powiedział. Bardzo dobrze, bo przez to uzyskał to, o co tak namiętnie mu chodziło. Ten słodki uśmiech i rumieniec. Dobra! I właściwie w tym momencie, geniusz zła Piątek, zabrał się za rysowanie. W głowie miał ten obrazek, który teraz starał się przekalkować z pamięci na kartkę. Nawet mu szło. Na pewno lepiej niż kiedyś, gdy miał z tym niesamowite problemy; może dlatego, że wtedy próbując ją uwieczniać ten wspaniały widok był bardzo dawny i niemalże zatarł się w jego pamięci. Szkoda, wielka szkoda, ale plan był już opracowany. Minimum polegał na częstszym wywoływaniu tego uśmieszku, maksimum przewidywał oglądanie go codziennie. Tak! Musiało się udać, nie było innej opcji. – Plany…? To my mamy jakieś plany? – zapytał zdziwiony. Natychmiast poderwał się z miejsca i ruszył w jej stronę. Pocałował ją, obejmując w pasie i podnosząc z fotela. Nie obyło się bez kilku problemów, ale jakoś dał rade. Chyba będzie musiał poćwiczyć. Zdecydowanie, będzie musiał to zrobić. – Bo wiesz.. Ja to na przykład… miałem plan… spędzić ten czas z tobą… I się Tobą nacieszyć.. – rzucał, pomiedzy kolejnymi pocałunkami. W końcu położył ją na łóżku, samemu siadając obok. Jeszcze jeden krótki pocałunek. Jezu. Jakie to było przyjemne. A chyba wiedział, co mówił. W końcu, niejedne usta w życiu dotykał swoimi. Niemniej… te były najlepsze. Może dlatego, że najbardziej ukochane? I pożądane? W ten i wiele innych sposobów? Położył się obok, wkładając jej rękę pod bluzkę, nieco ją podciągając, by móc w spokoju wodzić palcami po brzuchu. W międzyczasie ucałował ją jeszcze w szyję. – A Ty masz jakieś specjalne życzenia? Wiesz, w końcu.. jesteś moim gościem. Zatem twoje życzenie jest dla mnie rozkazem.
Jeśli nie chciał jej skrzywdzić.. może powinien zacząć brać pod uwagę jakie rzeczy są złe? To tej pory każdy skok w bok nie była dla niego czymś złym. Traktował wszystkie podobne wybryki jak coś normalnego ale jeśli naprawdę dba o jej dobro to może powinien się pod tym względem zmienić? Sytuacja ze szminką na lustrze Piątka była jasna, no a kiedy tak zniknął to było doskonale wiadome co robił. Mimo wszystko jakoś nie chciała myśleć że był o tej porze właśnie z tą drugą dziewczyną. Może chciał odsapnąć, wyjść na świeże powietrze? Kto wie. W każdym razie, mimo, że jej serce ją trochę kłuło w tamtym momencie, to nie zareagowała. Dlaczego? Bo ich relacja w ogóle nie jest jasna! Prawda, wyznali sobie miłość, całowali się i spędzali ze sobą cudowne chwile, które wręcz ryły się w pamięci no ale tak jak wcześnie - jak oni siebie w ogóle traktowali? Kim dla siebie tak naprawde byli? To wszystko było tak pogmatwane że przyprawiało o ból głowy. Jej marzenia o pozostaniu modelki nagle pozostawały tylko marzeniami. Jak dotąd nigdy nie miała okazji się wykazać w tego typu zawodzie, dlatego też była niedoświadczona. Brak doświadczenia natomiast mógł dodawać Piątkowi pewności siebie. Była jego i on jako pierwszy dostrzegł w niej jakiś.. potencjał? Może wydać się to trochę narcystyczne, no ale prawdę mówiąc to Hae się ucieszyła, kiedy tak komplementował jej azjatyckie piękno. - No.. chodzi mi o dalsze plany. Wcześniej mieliśmy spotkanie z Twoją mamą i obiad.. może na wieczór też coś zostało przygotowane? - była taka możliwość. Lee była tylko gościem, więc nie miała zielonego pojęcia co chcieli zrobić Friday'owie. Ciut zdziwiona jego nagłym poderwaniem objęła go wokół szyi. Odwzajemniała każdy jego pocałunek bardzo czule, nawet się uśmiechnęła słysząc jego słowa. - Brzmi dobrze.. - zaśmiała się cichutko, zasypując go kolejnymi pocałunkami, a później jak ją położył tak leżała spoglądając na niego. Pogłaskała go otwartą dłonią po policzku. - Wiesz.. właściwie jest jedna rzecz którą chciałabym zrobić.. - temat który nie dawał jej spokoju od jego urodzin. - Chciałabym.. coś wyjaśnić.
- Coś wyjaśnić? – powtórzył, przenosząc swoje rozmarzone spojrzenie z jej brzucha, na twarz. Patrzył tak na nią teraz, uśmiechnięty, lekko jeszcze w tym miłosnym amoku. O cóż jej chodziło? Ach, pewnie o plany! No tak, skoro o to już pytała. Zapewne, tak. Tylko cholera jak jej to wytłumaczyć, żeby nikogo nie obrazić? Był to problem, ale chyba Piątek znalazł rozwiązanie. Czy skuteczne, miał się zaraz przekonać. – Wiesz skarbie, nie mam pojęcia jakie są plany. Tak naprawdę, to mamy wakacje dla siebie i.. wcale nie musimy tego czasu spędzać z moimi rodzicami. Przywykną, w końcu nie pierwszy raz wracam do domu i kompletnie mnie z nimi nie ma. Więc, jeśli o to chodzi… nie musisz się niczym martwić. Powiedz tylko słowo Kochanie, a obiecuje że zrobię co w mojej mocy, żeby Cię zadowolić.. – to mówiąc, ujął delikatnie jej dłoń, a następnie złożył nań pocałunek. Widział jednak po jej minie, że nie o to chodziło. Zatem..? Co chciała wyjaśniać? Bo chyba nie to, o czym sądził. Jeśli tak, to był to najgorszy możliwy temat do rozmowy. Oczywiście mowa o charakterze, a także dalszym planie na ich relacje, znajomość, związek, jakkolwiek to nazwać. A to chyba był najgorszy możliwy temat do rozmowy. Dlaczego? Bo Piątek nie potrafił nań rozmawiać. Z nikim. Okej, o ile wcześniej potrafił się jasno określić po jakieś stronie barykady, tak tutaj miał problem. Byli razem..? Nie, chyba nie. Ale nie byli..? To też słabo, bo przecież spędzali z sobą czas, widywali się, całowali, przytulali. Cholera, tylko z drugiej strony wiele było dziewcząt przed nią, z którymi był na tym samym etapie. I co? Wtedy o żadnym związku, przynajmniej w rozumieniu krukona, nie było mowy. Zatem..? Co się zmieniło teraz? A kto powiedział, ze w ogóle coś się zmieniło? Kiepska sprawa, naprawdę. Cholera, cholera. Cholera. No. Nie wiedział, nie był pewny, sam ze sobą nie doszedł jeszcze za bardzo do porozumienia. Może dlatego tak bardzo chciał, by temat tej rozmowy, te wyjaśnienia, dotyczyły innej rzeczy? Tak, chyba tak. W końcu, wtedy byłoby zdecydowanie prościej. Gdyby pewnych rzeczy wcale nie musieli nazywać, czy klasyfikować. Cóż, jednak trzeba stanąć oko w oko z bestią. Położył się wobec tego koło niej tak zupełnie naturalnie i przewróciwszy na bok, patrzył. – Tak więc? Co chcesz wyjaśnić? – zapytał, jak gdyby totalnie nie kapował, o co tak naprawdę jej chodziło. Bo w sumie.. zawsze istniał choć cień szansy, że szło o coś innego, mniej nieprzyjemnego, o coś co nie rozwaliłoby całych planów wakacyjnych, prawda?
I co teraz? Chciała coś wyjaśnić ale.. kompletnie nie miała pojęcia jak ten temat zacząć. W jednej chwili chciała znaleźć drogę ucieczki. Rozejrzała się po pokoju zastanawiając się czy jest jakiś sposób, żeby odkręcić te całe 'wyjaśnianie'. W sumie, to zawsze mogła powiedzieć krótkie 'Nie.. w sumie to nic takiego, nie martw się' ale.. no właśnie. Ale. Była strasznie ciekawa jego odpowiedzi na ten temat. Czy będzie chciał się jakoś wykręcać, czy się zezłości i opuści pomieszczenie zostawiając samą. Czy wytłumaczy wprost czy chce z nią być, czy jest to dla niego tylko zabawą. Była naprawdę ciekawa. Uśmiechnęła się nieco słysząc jego słowa, które na chwilę zbiły ją z tropu. - Prawdę mówiąc, to spędzanie czasu z Twoimi rodzicami mi nie przeszkadza. - szepnęła, patrząc gdzieś w bok. Nie przeszkadza bo co? Bo jesteśmy parą, więc to całkowicie normalne w związkach? Nie ważne o czym by teraz pomyślała, to za nic w świecie nie potrafi wyrzucić z głowy tematu ich relacji. Hae wzięła głęboki wdech i się podniosła lekko, żeby być teraz w pozycji siedzącej. Złapała kawałek swojej sukienki i zaczęła ją nerwowo skubać, myśląc jak całą rozmowę zacząć. - Wiesz.. trochę się boje. - szepnęła. - Boje się, że.. źle rozumiem całą sytuacje.. - mówiła bardzo cicho, no i ciut nieśmiale. Nie chce go przestraszyć ani wprowadzić w poczucie winy. - Dlatego.. chciałam wyjaśnić kim my właściwie dla siebie jesteśmy, Ambroge. - odparła, po czym zerknęła na niego. Była odrobinę.. przestraszona i zażenowana. - Chcę, żeby nasza relacja została wyjaśniona. - po czym nastała niezręczna cisza. Serce Haeyung wręcz dudniło w jej uszach i robiło jej się słabo. Może to w pomieszczeniu było za gorąco? Czy może na jej policzkach pojawił się ogromny rumieniec, spowodowany zaczęciem tego jakże nieprzyjemnego tematu? - P-prawda.. wyznaliśmy sobie co czujemy, ale.. Nadal jestem niepewna tego co nas łączy.
Tak, to normalne w związkach. Znaczy, spędzać czas z rodzicami swojego partnera.. nie za dużo, jednak wspólna integracja jest bardzo ważna. Oczywiście też nie za częsta, o czym Friday doskonale wiedział. A może nie do końca..? Cóż, biorąc pod uwagę fakt, ze na tyle dziewcząt ile miał już w swoim życiu, dopiero HAE była pierwszą, która poznała rodziców, jak i w ogóle była w jego domu. O pokoju nie wspominam.. Niemniej tak. To chyba normalne w związkach.. tylko, czy oni w nim byli? Zasadnicze pytanie, na które nie potrafił znaleźć odpowiedzi. Jezu, no. Czemu to musiało być takie trudne? Dlaczegóż nie mogą się po prostu spotykać, spędzać razem czasu, gdzieś tam bawić, czasem wyjść na tańce i w ogóle? Czemu to musiało być takie trudne? Cholera, cholera, cholera.. Natomiast, trzeba powiedzieć, że jej odpowiedź nawet go uradowała. To znaczyło, że jego rodzice nie byli aż tak straszni, jak sądził. Albo ona była tak dobrze wychowana, kto wie? O matko, jakie to wszystko było trudne. Za trudne dla niego. Może się zjara? Albo zaćpa? Albo chociaż schleje..? A nie, nie może. Nie w domu. Przecież umowa z rodzicami. No tak.. żadnego alkoholu, żądnych narkotyków pod dachem matki i ojca. Świetnie, po prostu świetnie.. No, ale zawsze pozostawały wyroby nikotynowe, prawda? Tylko. Nie, nie będzie przy niej palił. To niegrzeczne, nawet bardzo niegrzeczne.. Ech.. Nie chciała go przestraszyć? No to nie wyszło, bo kiedy tak mówiła, Piątek aż sam się wyprostował. Siedział tak, patrząc na nią z niewiadomą mieszanką strachu, ciekawości i.. pewnej irytacji, ze nie jest w stanie pojąć, o czym ona tak naprawdę gada. Szczęśliwie, wszystko się wyjaśniło. Znaczy wyjaśniło.. No. Wiedział, o czym mówi. Chodziło jej zatem o to, czego on nie potrafił zrobić na chwilę obecną. O ironio. Jak cudownie, jak cudownie. Merlinie, jak jej to wyjaśnić..? Bankowo znajdzie jakąś odpowiedź, to tylko kwestia czasu. Tylko.. że lepiej, by nie była wymijająca, a szczera. Szczera i z serca. Tylko jak to powiedzieć? Zwłaszcza ludzie jego pokroju mają z tym problem.. – Wyznaliśmy..? – zapytał nieśmiało, równie nieśmiało ją przytulając. Jakoś tak.. nie wiedział w jakim kierunku brnie ta rozmowa i słowo „brnąć” było bardzo na miejscu. Mimo tego.. – Skarbie…? Jak to nie jesteś pewna…? – spytał, zdezorientowany. Tego się chyba nie spodziewał. Przecież byli razem, więc o co chodzi? Po jakie licho mieli o tym rozmawiać, skoro status quo był chyba oczywisty dla wszystkich? Kurwa, czemu ta miłość jest tak strasznie pochrzaniona…?
Co tu zrobić? Najwidoczniej Koreanka myślała poważnie na temat Piątka. Może nie powinna zaczynać tego tematu? Może powinna żyć w niepewności, czy między nimi w ogóle coś jest prócz bliskości cielesnej? Tego typu myśli zaprzątały jej głowę. Strasznie ją męczyły. Dlatego zaczęła o tym rozmawiać? Możliwe, jednak teraz jedyną rzeczą o jakiej w tym momencie myślała to ucieczka. Uciec stąd jak najdalej. Jednak tylko ona myślała o nich jak o związku. Zbłaźniła się. Spojrzała na niego nadal mając ciut poważną miną ale zaraz się uśmiechnęła rozbawiona. Albo tylko udawała. - Ach, przepraszam. Głupia sytuacja. - zaśmiała się nerwowo i się w niego wtuliła. - Nie było żadnego wyznania. Przypomniało mi się. Może to przez to, że trochę wypiłam. Może mi się pomieszało wszystko. - mruknęła jeszcze może odrobinę wesołym tonę ale w rzeczywistości była trochę zawiedziona. - Wiesz, za bardzo się pośpieszyłam z wyciąganiem wniosków. Myślałam o nas jak o parze. - przymknęła lekko oczy. Było tak wcześnie a najchętniej poszłaby pod prysznic i poszłaby spać, ale nie! Nie ma spania. Przynajmniej nie teraz. Jeszcze kolacja ich czeka, może obejrzą jakiś film albo pójdą na spacer! Limerick.. Nigdy w Irlandii. Z pewnością jest tu wiele pięknych miejsc. Jeśli są to chciałaby je zobaczyć, pozwiedzać trochę. - Skoro na dziś nie mamy żadnych planów, to może obejrzymy jakiś film? - zapytała szturchając go lekko. Później tylko podniosła się trochę żeby go cmoknąć w szyję. - I zjedzmy coś dobrego. - bardzo szybka zmiana tematu i wycofanie się. Udawanie że rozmowy nie było. Takie coś będzie bardzo korzystne dla Friday'a. W końcu nie chciał rozmawiać na ten temat. To dobrze, że się wycofała, no nie? No a co do przyprowadzania do domu sympatii, przedstawiania jej rodzicom. Państwo Lee nigdy nie miało okazji spotkać się z przypadkiem kiedy Koreanka przyprowadziłaby do domu chłopaka. Każdy osobnik płci męskiej był dla niej TYLKO i wyłącznie jak przyjaciel. Już częściej jej brat przyprowadzał do domu dziewczyny. Za każdym razem jakąś inną, cassanova jeden. Piątek jest pierwszym do którego poczuła coś więcej.
Jeżeli tylko myślała poważnie, no to.. Friday bez cienia zawahania mogę powiedzieć, że byłoby mu miło i na pewno zrobiło się cieplej na sercu, gdyby o tym usłyszał. Tylko, że no.. nie usłyszał. A i może o to chodzi? Może dokładnie o to, że nie potrafił tego zwerbalizować, ponieważ się bał? Że nagle ktoś z czymś wypali, a ona go zostawi? Okej, może i HAE nie należała do osób przejmujących się jakoś wybitnie opinią innych, ale.. .tu nie o opinię już szło. Przecież Piątek, to Piątek.. no świętym to on nie był, prawda? Prawda. A do tego, trzeba też pamiętać o tym, że w sumie prawda boli. I to bardzo boli.. Zatem. No, z pewnością mogłaby go zostawić. Wystarczałaby zapewne wzmianka o jego słynnych dziewczynach. Albo kontaktach z narkotykami, tudzież alkoholem. W nieco większych, niż trzeba, ilościach. Musiałaby go chyba naprawdę darzyć głębokim uczuciem i myśleć o nim tak serio – serio, by go wtedy nie zostawić. No, ale spokojnie. Na wszystko jeszcze przyjdzie czas, jak to mówią, tak więc.. jeszcze na bank zdąży się choćby nad tym zastanowić. No, ale.. teraz. Teraz myślała o nim poważnie. Z resztą, sama go o tym miała za chwilę utwierdzić. Teraz jednak wtuliła się w niego w najlepsze, a on jedynie ucałował jej policzek. Myślała o nich, jak o parze… Matko. Co on miał z tym teraz zrobić? Jak miał zareagować? Pocałować ją? Przytulić? A może zrobić to jakoś inaczej? Jaka reakcja byłaby najbardziej pożądana, co powiedzieć, aby utwierdzić ją w słuszności swoich myśli? Cholera, cholera, że też to wszystko musiało być tak trudne, to naprawdę. Żyć, nie umierać. – Ale… jesteśmy parą. Prawda..? – rzucił cicho i niezwykle, jak na niego, nieśmiało kiedy przytulał do siebie dziewczę. Czy słyszała, czy nie, nie wiedział. Może nawet lepiej by nie słyszała. Kto wie? Na pewno będzie musiał jej o tym powiedzieć w jakiś bardziej sprzyjających okolicznościach. Ech.. tylko jakich. I co tu z nią porobić teraz? Jak ja do siebie przekonać? Zabrałby ją na spacer po okolicy, pokazał to i owo, lecz.. czy to miało sens? I nie chodzi tutaj wyłącznie o ewentualną możliwość spędzenia z nią czasu na osobności, ale o pogodę. Trochę się chmurzyło. Cholera, a zapewniano go, że będzie dobra pogoda. Może jakieś zaklęcie meteorologiczne? W sumie… czemu nie? Chociaż, to chyba nie był dobry pomysł. Jeszcze by miał jakąś sprawę przed Ministerstwem, no i zapewne nic dobrego by z tego nie wynikło… ale przynajmniej HAE będzie szczęśliwa przez ten krótki czas, spacerując sobie z nim pod pięknym i bezchmurnym nieboskłonem. Tak, plan jest ewidentnie do przemyślenia, a furtka z odpowiedzią niech póki co pozostanie otwarta. W ogóle, trzeba powiedzieć, że jej propozycja bardzo się Krukonowi spodobała. Dobry film i dobre jedzenie. Może jeszcze dobry seks? A może dobry seks zamiast dobrego filmu? Dobry film z dobrym seksem i dobrym jedzeniem? Tak, zapewne możliwości ewentualnej, CZYSTO MATEMATYCZNEJ (!!!!), wariacji na ten temat były niewyczerpane. Zostawiając to, chłopak spojrzał jednie na swoją urokliwą towarzyszkę z uśmiechem aprobaty. – Brzmi dobrze! To na co mamy ochotę? – spytał, niesamowicie się ożywiając. Ta zmiana tematu była bardzo dobrym pomysłem. Dała mu takiego energetycznego kopa i choć na chwilę oderwała od własnych rozmyślań. Nie było to takie złe, wręcz przeciwnie. Ba, nawet wskazane. Zmieniając tymczasem pozycje, ostatecznie kładąc się na brzuchu, rzucił jeszcze Friday Junior pytanie, co takiego zjadłaby dziewczyna. Następnie dając soczystego buziaka w usta zapewnił ją, iż dziś dzień specjalnie dla niej kolację przygotuje sam wielki mistrz sztuki kulinarnej Ambroży Piątek i lepiej by solidnie się zastanowiła, zanim wybierze coś, czego będzie potem żałować, bowiem gdy spróbuje choć kęs będzie tak zachwycona, że nie będzie chciała jeść niczego, co tylko nie ugotował, usmażył, grillował, albo choć doprawił szef Piątek!
Tak, żywiła do niego głębsze uczucia. Dlaczego mu o nich nie powie? Czemu by miała mówić? Powie mu w odpowiedniej chwili. Nie teraz. Teraz by się zbłaźniła, przynajmniej w ten sposób myślała. Powie mu o uczuciach kiedy postawią sprawę jasno i wszystko sobie wyjaśnią, bo kiedyś musi się to wydarzyć. Kiedyś muszą stanąć sobie twarzą w twarz i wyjaśnić sobie ich relacje, bo wszystko jest tak pogmatwane, że trudno cokolwiek tu ogarnąć. Poza tym.. jeśli chodzi o jego tryb życia. Kto wie jak zareaguje kiedy się o tym dowie. O jego dziewczynach. Jeśli chodzi o narkotyki i alkohol to nie ma co się martwić. Dobrze pamiętała jak wyglądały jego urodziny i jej to zbytnio nie przeszkadzało. Jednak jeśli chodzi o te robienie "tostów". O to by mogła się pogniewać. Słysząc jego cichutkie słowa lekko się uśmiechnęła, a zarazem udała, że do niej to nie doszło. Tylko się mocniej wtuliła i patrzyła przed siebie, smyrając go po brzuchu. Pogoda się powoli psuła, Hae było powolutku chłodno. Najbardziej w nogi, ale wystarczyło tylko wskoczyć pod kołdrę. Tyle, że nie w ubraniach. Znaczy, nie w sukience, może w jakiejś piżamie czy coś. Przywiozła ze sobą taką uroczą. Jedną koszulę z koronką, jasnoróżową a drugą w pandy. Spodenki i bluzka na ramiączkach. Więc jej pomysł mu się spodobał. Uśmiechnęła się szeroko słysząc, że jest jak najbardziej za. - Hm.. co byśmy mogli zjeść.. - mruknęła zastanawiając się. Było mnóstwo rzeczy na które miała ochotę, ale w tym momencie miała w głowie jedną wielką pustkę. Z koreańskimi daniami nie będzie mu wyskakiwać. Z takimi przepisami mógł się nie spotkać, a utrudniać mu tego nie będzie. - Może.. pizza domowa? - zapytała, patrząc na niego z uśmiechem i lekką ekscytacją. - Albo spaghetti? O, a może lasange? - czyli naszło ją na jakieś włoskie dania. - Tak myślę, czy przez ten czas się nie wykąpać i nie przebrać. Jeśli jednak chcesz żebym Ci pomogła przy kolacji to bardzo chętnie tak zrobię. - dodała z uśmiechem na sam koniec.
Niedługo, bo raptem kilkanaście minut po wyżej opisywanych wydarzeniach, Friday siedział już w kuchni szykując się do zrobienia jakieś kolacji. Cholera, co tu zrobić. Ta Lasagne’a serio była dobrym pomysłem. Nawet bardzo dobrym. Tylko.. jak to się robiło? Okej, sos beszamelowy, makaron, mięso. Te sprawy. Tylko no.. cholera nie pamiętał. Jak dobrze, że HAE była teraz pod prysznicem i zmywała z siebie trudy podróży. Zapewne gdyby go teraz zobaczyła, zwątpiłaby w jego kucharskie umiejętności. Szczęśliwie znalazł na regale jakieś książki z przepisami i szybko je wertując, znalazł w końcu pożądany przepis. Teraz nareszcie mógł się zabrać za gotowanie. Zanim to nastąpiło, matka obdarowała go krótką informacją, że wychodzi do znajomej na wino, a ojciec będzie dopiero jutro, toteż młodzi mają cały dom dla siebie do jakiegoś jutrzejszego popołudnia. Kończąc, puściła jeszcze synowi perskie oczko, po czym całując go w policzek poprosiła, by nie szaleli za bardzo. Jakie to było.. dziecinne. Zupelnie, jak gdyby nie miał już dwudziestu jeden, ale piętnaście, czy też szesnaście lat. - Tak to jest, gdy Twojej matki nie ma przez większość twojego życia.. – powiedział sobie w myślach. Tymczasem Pani Friday odbyła jeszcze krótką podróż na górę do łazienki, by pożegnać się z dziewczyną, po czym na dobre opuściła domostwo. Gotowanie. Zdecydowanie nie była to jakaś mocna strona pana A., no ale dobry przepis to podstawa, prawda? Prawda! I wtedy nawet takie beztalencie, jak on mógł przygotować coś magicznego. Znaczy no, tylko przenośnie, bo przecież to zwykła Lasagne. Kiedy wszystko było już gotowe i w zasadzie pozostawało tylko czekać aż całe danie się upiecze, chłopak poszedł do piwniczki, celem zgarnięcia stamtąd jakiegoś dobrego wina. Coś tam wybrał, nie opierdalając się zbytnio – nie natrafił jeszcze na zły trunek w tym domu – po czym wyruszył z powrotem na górę. Upewnił się jeszcze tylko, czy dziewczę nadal zażywa kąpieli, po czym przystąpił do nakrywania stołu. W zasadzie niedługo potem wszystko było gotowe. Pozostawało jedynie czekać na przygotowanie posiłku. Nalał więc sobie wina, korzystając ze sprzętu grającego zapuścił coś odpowiedniego i biorąc kieliszek w dłoń, stał teraz w przejściu na taras, spoglądając na pogodę. Faktycznie, nie miała się najlepiej. A miał w planach spacer.. Cóż, no. Miła kolacja i dobry film to też coś dobrego, prawda? Rzucił jeszcze okiem na timer piekarnika. Och, jeszcze zdąży wziąć prysznic. Cudownie.
Tak więc kiedy nie potrzebował jej pomocy ta z czystym sumieniem poszła do łazienki. Trochę się z tym ociągała, po co się śpieszyć? Najpierw się wypakowała, zabierając przy tym jedną ze swoich piżam - tą w pandy. Koszula może być na inną okazje, ot co. Kiedy pani Friday przyszła się z nią pożegnać Hae powoli szła w stronę łazienki trzymając w ręce wszystkie potrzebne do kąpieli rzeczy zawinięte w ręcznik. Wymieniły kilka zdań, po czym kobieta opuściła dom a Hae zniknęła za drzwiami łazienki. Nie ma potrzeby opowiadania o tym jak brała prysznic. Trwało to dosyć długo, więc Piątek miał czas żeby przygotować ich posiłek, a kiedy wyszła spod prysznica, przebrała się i wytarła włosy później je przeczesując. Posprzątała po sobie swoje brudne rzeczy, ogarnęła jeszcze kilka rzeczy związanych z higieną o czym również nie ma potrzeby opowiadać(!) a później zeszła do Piątka który urzędował w kuchni. Zapachy rozniosły się po całym domu. Podeszła do niego z szerokim uśmiechem, odgarniając wilgotne jeszcze włosy. - Pachnie naprawdę dobrze. - zaczęła posyłając mu jeden ze swoich uśmiechów. - Poradziłeś sobie? Trochę się martwiłam.. Myślałam "może jednak powinnam mu pomóc?". - mruknęła siadając na krześle przy jednym z szafek. Podparła się łokciami i jeszcze sięgnęła po jedne winogrono które stało gdzieś z resztą owoców blisko niej. - Uwierzyłam w Ciebie i szybko odgoniłam te myśli. Jak Ci poszło?
Kiedy HAE pojawiła się w kuchni nawet tego nie zauważył, był zbyt zamyślony. Dopiero jej głos nieco bardziej wrócił go na ziemię. Nieco spłoszony, wzdrygnął się, po czym odwrócił ku niej. Miała racje, w całej kuchni unosił się zapach zwiastujący całkiem apetyczny posiłek. Cholera, czyżby mu się udało? Na to wychodzi. A to nawet dobrze, nawet bardzo dobrze, biorąc pod uwagę jego drobne spinki z tym że waśnie nie pamięta przepisu, czy coś tam. Jak widać, te książki kucharkie były na wagę złota. Chyba będzie sobie musiał zakupić takowe na Tojadową, bo miał coś przeczucie, że ułatwiłyby one w znaczący sposób przygotowywanie posiłków, nawet tak prostych jak zwykłe śniadanie, kiedy akurat Krukon chciał jakoś pofantazjować na jego temat. Tak! Zdecydowanie je zakupi i koniec z idiotycznymi ograniczeniami związanymi z brakiem stosownych przepisów w głowie, czy też wystarczających umiejętności/wiedzy by jakiekolwiek bardziej skomplikowane danie tak z pamięci przygotować. Słuchając jej natomiast, Piątek czuł jak mu samoocena leci do góry w zastraszającym tempie. No, poradził sobie. Tak, ostatecznie sobie poradził. No, ale jak mu poszło, bo przecież domagało się dziewczę odpowiedzi. – Wiesz, co. Przyznam szczerze, że początkowo miałem problem, głównie z zapamiętaniem przepisu, ale to mi pomogło. – mówiąc, wskazał na książkę kucharską leżącą na blacie. –I jakoś dałem radę. No, ale jak mi poszło, to ocenimy dopiero po wszystkim, jak będziemy mogli spróbować. – dodał z uśmiechem, po czym zbliżył się do Hae. Ucałował ją delikatnie w policzek, po czym poinformował o swojej kąpieli, wskazując później położenie rękawic i nalewając wina, by w końcu zniknąć całkowicie, udając się do łazienki.
**********************
Kąpiel. Cudowna kąpiel, którą uwielbiał odbywać w domu. Chyba nigdzie jak tutaj nie czuł się tak zrelaksowany zanurzając się w wodzie. Nie wiedział, z czego to wynikało, ale może zwyczajnie miało związek z całym poczuciem bezpieczeństwa, jakie towarzyszyło mu podczas przebywania tutaj. Wszędzie poza tym miejscem czuł się jakimś obywatelem świata, częścią czegoś większego, człowiekiem wiecznie zabieganym, nie mającym jakiegokolwiek pojęcia o przynależności. Tutaj jednak sięto zmieniało. I nie była to tylko kwestia panującej atmosfery, czy obecności rodziców. Szło także o ściany, mury tego domostwa, które tak cudownie dawały mu schronienie. Tu zawsze mógł odpłynąć.. I pewnie odpłynąłby, gdyby nie głos Hae, ściągającej go na dół. Lasagne była gotowa. Dość prędko, ale przy tym bez pośpiechu, podniósł się, wyszedł z wanny, wytarł, ubrał i zszedł do dziewczyny. W międzyczasie wszystko było już przygotowane. Stół nie tylko zastawiony, ale kolacja czekała na talerzach. Nic tylko zabrać się do jedzenia. No, a trzeba przyznać, ż wyglądała dość apetycznie. Może nie tak, jak na zdjęciach, no ale nie był aż takim pro elo kucharzem, żeby to mogło się udać. No, ale grunt żeby przy okazji i smakowała, choć.. walory estetyczne niewątpliwie też były ważne. Cóż, jednak. No i ona nie wyglądała aż tak źle. Chyba. – Cudownie, cudownie. Smacznego! – rzucił, zacierając ręce, i siadając do stołu. Zanim złapał jednak za sztućce dolał jeszcze jej i sobie tego dobrego wina, po czym przystąpił do posiłku. – Wiesz, to zabawne.. Jadałem w tym miejscu kolacje, śniadania i obiady z rodzicami przez kilkanaście lat. I przez te setki rozmów, nie usłyszałem ani razu o tym, że mam magiczne zdolności. Dopiero w pewnym wieku usłyszałem, że ta magia, z którą się spotykam tak na prawdę ma miejsce. Zabawna sprawa, zwłaszcza, kiedy twoi rodzice to magowie.. - rzekł, uśmiechając się na samo wspomnienie tamtych chwil. Błogich chwil. Cudownych, pełnych radości, uśmiechu, czasem także płaczu i zazdrości, czy gniewu. Nigdy jednak nie przesłoniętych szronem przerażenia..
Nic dziwnego, że nie zauważył. Był tak skupiony nad daniem które przygotowywał, że gdyby odezwała się ciszej z pewnością pozostawałby w swoim zamyśleniu. Ta jednak go skutecznie z niego wyrwała. - Książki kucharskie. Są jak magia w świecie mugoli, prawda? - zapytała, uśmiechając się szeroko. Powiedziała prawdopodobnie coś głupiego, ale zbytnio się tym nie przejęła. Po prostu pozostała w tym samym miejscu w którym siedziała, oraz do którego podszedł Piątek. Pogłaskała go po włosach, kiedy ucałował jej policzek a następnie odprowadziła wzrokiem. Podczas kiedy ten brał kąpiel Lee zajęła się wszystkim. Pilnowała czasu, żeby ich posiłek się zbytnio nie spalił, ale żeby był w sam raz. Kiedy już był gotowy wszystko ładnie przygotowała. Później tylko go zawołała i poczekała aż przyjdzie. - Usiądźmy. - powiedziała wesoło, i usiadła przy swoim talerzu. - Smacznego. - odparła zaraz za nim, po czym zabrała się za jedzenie. Cóż tu powiedzieć? Nie było źle. W sumie to rzeczywiście było całkiem dobre. - Naprawdę? - spojrzała na niego upijając łyk wina. - Prawdę mówiąc.. Mnie nikt nigdy nie uświadomił o magicznych zdolnościach. Mieszkałam prawie całe dzieciństwo z dziadkiem który był człowiekiem. Bardzo naciskał na szlifowanie wielu moich zdolności. Dopiero w którymś momencie zauważyła jak bardzo jestem odmienna od innych. - westchnęła z uśmiechem. Wspomnienia z dzieciństwa były bardzo szczęśliwe. Poza tym często odwiedzała ojca. Nigdy nie osądzała go o śmierć swojej biologicznej mamy i cieszy się jego szczęściem z macochą. - W sumie to nie ważne. Nigdy nie narzekałam na swoje życie. - tylko trochę brakuje mi mamy chciała powiedzieć.
Słuchając jej historii, Friday mógł w pełni stwierdzić, że mieli podobne dzieciństwo. Czyżby jej rodzice także nie używali magii w obecności swojego dziecka? No, byloby to ciekawe, choć zasadniczo.. jego rodzice nigdy nie używali magii. I nigdy też nie pamiętał, by mówili o jej używaniu, chyba że wspominali czasy szkolne. Tak, ale to co innego, prawda? Przecież trzeba kiedyś zaliczyć takie przedmioty jak transmutacja, magię leczniczą, czy choćby OPCM, nie mówiąc o innych zajęciach, na których używanie różdżek mimo że nie konieczne, jest częstym zjawiskiem do zaobserwowania. Ale cholera.. byli do siebie bardziej podobni niż sądził. Znaczy oni to raz, ale dwa ich historie. Pod warunkiem, że dobrze zinterpretował jej słowa, a co do tego nie miał pewności. – A to ciekawe.. znaczy takie wychowywanie. Ja sam nie wiem, czy mógłbym pokazać dziecku magię dopiero wtedy, gdy dostałoby list z Hogwartu, albo innej szkoły. Tyle, że w moim przypadku to zrozumiałe. Jak się ma ojca mugoloznawcę, no i matkę, która żyję światem niemagicznym, niż magicznym, to chyba tak jest… - powiedział, nie pozwalając sobie jednak na jakiś sentymentalny powrót. Bo.. nei byłby taki. Doskonale chłopak pamiętał, kiedy pomiatano nim w szkole, tylko właśnie dlatego, że hańbił czystą krew. On i jego rodzice. No bo Fridayowie od pokoleń to rodzina czysto krwistych. Tylko.. kto by się tym przejmował? -Właśnie, nigdy nie opowiadałaś mi o swojej rodzinie. Mieszkają w Seulu, tak? – zapytał, między kolejnymi kęsami, co by jakoś kontynuować rozmowę. Poza tym był serio ciekawy tego, kim byli jej rodzice, dziadkowie, czy miała jakieś rodzeństwo i tak dalej. Ostatecznie, miło wiedzieć takie rzeczy o drugiej połówce, bliskiej Ci osobie, prawda? – Czym się zajmują? Tak, na co dzień, no i od święta? – dopytał, upijając kolejny łyk wina. W międzyczasie kończył swoją porcję. Merlinie, ale był głodny, no ale to dobrze. Ostatnio miał problemy z odżywianiem, zastępował jedzenie rożnymi innymi substancjami, jak różne eliksiry i tak dalej. I tak dalej.
Cóż, z pewnością gdyby jej ojciec nie miał z dziadkiem konfliktu wychowywałaby się w świecie magicznym. Tak się jednak nie stało. Wychowywała się z dziadkiem śmiertelnikiem. Był strasznie wymagający i często jego nacisk na Koreańską tradycję był bardzo męczący. Granie na tym ciężkim instrumencie też nie było jej własną wolą, tylko narzuconą.. ale bardzo jej się to przydało. Hae wygląda na słabą, jednak nigdy taka nie była. Myślenie o niej w ten sposób też było błędne. Prawda - nikt nigdy nie został przez nią obdarzony nieprzychylnym spojrzeniem, była dobrą osobą. Ale nie idealną. Na świecie nie ma idealnych osób. Nie była biedną, bezbronną dziewczynką. Życie wśród ludzi nauczyło ją chyba wszystkiego. - Właściwie, to życie bez magii było całkiem zabawne. Radzenie sobie z wszystkimi rzeczami.. uczenie się wszystkiego po kolei. - wspominanie o tym.. było w pewien sposób nostalgiczne. Ale to nic. Miło tak sobie powspominać. Zawsze była ciepło traktowana przez ludzi. To są mimo wszystko dobre wspomnienia. - Tak, mieszkają w Seulu. - odparła z uśmiechem również kończąc już swoja porcję. Biorąc ostatnie kęsy zapiła je resztą wina. Prawda, powinna mu trochę o swojej rodzinie opowiedzieć. W sumie skoro pyta, to teraz ma szansę, dlatego dłużej nie czekając, wytarła usta chusteczką i odsunęła trochę talerz, żeby się podeprzeć o stół. - Więc.. Appa zarządza dużą firmą. Zazwyczaj jest bardzo zajęty, więc rzadko bywa w domu. Muszę go wcześniej informować o tym, czy przyjadę w odwiedziny, żeby mógł zrobić sobie wolne. Omma.. pracuje w kwiaciarni niedaleko naszego domu. Mam jeszcze brata. Młodszy o dwa lata, uczy się w Mahoutokoro. - powiedziała z uśmiechem po czym wstała od stołu i zabrała brudne talerze, żeby po chwili je umyć.
Życie bez magii…? Dla jednych było, dla niektórych jest. Na przykład dla Piątka. Nie, żeby miał coś przeciwko zaklęciom, czy coś, bo to nie oto chodzi. Tylko, że.. jakoś przywykł do ich rzadkiego używania, a Hogwart na pewno mu nie stanął w tym na przeszkodzie. Wiadomka, były sytuacje gdzie te proste gesty i słowa zdawały egzamin lepiej, niż kiedykolwiek indziej. Przykładowo takie „chłoszczyć” Dobra impreza, sprzątania multum, a tak? Jedno zaklęcie i po sprawie, pokój aż lśni. Czy jak na przykład nie potrafił czegoś znaleźć i za bardzo się denerwował złośliwością tych rzeczy martwych, wówczas Accio rozwiązywało w zasadzie cały problem, czyniąc świat piękniejszym. No, ale nie w tym rzecz, prawda? Niemniej, na co dzień wolał jednak z niej nie korzystać, o czym chyba Haeyung zdążyła się przekonać. Przynajmniej, miał taką nadzieję, bo skoro myślała o nim na poważnie, raczej powinna się tym fantem zainteresować. –właśnie! – wypalił nagle, słuchając historii jej rodziny. Jedna rzecz nie dawala mu za to spokoju i bardzo budziła jego ciekawość. Do tego stopnia, że aż musiał, po prostu musiał o to zapytać. – Bo skoro twój brat jest w tym Mahoutokoro – tak doskonale wiedział, że połamał sobie na tym język, z resztą nawet widać to było. Trochę się nad tą nazwą pomęczył a i tak nie przyniosło to należytego rezultatu. Chyba będzie musiała mu dać jakieś korki, czy coś w tym rodzaju. – To dlaczego, TY jesteś w Hogwarcie? To znaczy wiesz, skarbie. mnie to bardzo cieszy, bo mogę przez to obcować z Tobą, no i mogłem Cię poznać i takie tam, niemniej.. – no jakoś nie dawało mu to spokoju. No bo jak..? To były jakieś odstępstwa od reguły? Wszyscy jego znajomi zawsze jakoś te zasady obchodzili i to nie przez jakieś wyjazdy tutaj, związane z międzynarodowymi projektami, a potem stypendium. Znaczy, okej. Takie osoby też się zdarzały, niemniej. Rzadko . Bardzo rzadko. Większość.. większość po prostu uczyła się w tej szkole, jak gdyby nigdy nic. Od pierwszego roku. To wszystko było mocno popieprzone. No, a potem. Potem coraz trudniej było się ogarnąć i opanować. I to wcale nie dlatego, że nie było w domu nikogo, Piątek dawno jej nie przytulał, czy coś. No i nie odbyli chwili sam, na sam. Już od jakiegoś czasu, bo ostatnimi czasy było o to trudno. Czemu? Bo, albo egzaminy, albo to, albo tamto. I tak jakoś, ten cały czas, jaki mogliby spędzić razem, ale tak serio serio razem dopiero tutaj miał zostać nadrobiony. Zatem.. Trzeba było się do tego jakoś zabrać. Toteż, gdy dziewczyna zabrała się za sprzątanie, Friday jedynie zbliżył się do niej i objął w pasie. Ucałował też w policzek. – Skarbie, naprawdę nie musisz tego robić. Wszystko posprzątam.. – powiedział, delikatnie pomagając jej wrzucić te naczynia do zlewu, umyć ręce i zrobić wszystko, by dziewczyna zapomniała o tym, co właśnie chciała zrobić. Popatrzył na nią z uśmiechem, po czym odwrócił do siebie i pocałował. – Wiesz..? Powinnaś mi pozować. I to nie raz.. I niekoniecznie ubrana. Oczywiście, jeśli nie widzisz w tym problemu, no bo piżamka jest po prostu świetna… - niemniej. Lepiej wyglądałabyś bez niej. Te słowa tak bardzo cisnęły się na jego usta, z tym że.. nie. nie bardzo mógł to powiedzieć. Nie wiedział czemu. Zwyczajnie nie mógł. Może to dobrze? To i lepiej? Kto wie, kto wie..
W sumie to Lee głęboko się zastanawia nad tym, czy po skończeniu Hogwartu nie oddać się światu mugolskiemu w całości. Znaczy, nie żeby całkowicie odmówić sobie magii. Tylko po prostu ograniczyć jej używanie. Zresztą jej plany są powolutku wprowadzane w życie. Magii używa tylko i wyłącznie będąc w szkole. W domu oddaje się codziennym obowiązkom. Co innego jeśli chodzi o jej brata! Ten to w ogóle nie popiera życia jak mugole. Gdyby mógł, to by już teraz do prostych obowiązków codziennych używałby niektórych zaklęć. Ten łobuz. Jest bardzo leniwy i ma trudności ze skupieniem się. Haeyung miała bardzo dobrą opinię będąc jeszcze w Mahoutokoro, dlatego z jej powodu musi mieć trudno. W sumie to nawet dobrze. Nauczka dla niego za lenistwo, o. Przechyliła lekko głowę, kiedy tak wystrzelił chwilę po tym jak opowiedziała mu o swojej rodzinie. Kiedy powiedział tę jakże skomplikowaną Azjatycką nazwę szkoły do której chodziła, Lee zaśmiała się głośno. To było urocze. Naprawdę. Jest serio beznadziejny jeśli chodzi o język japoński, koreański. Nic dziwnego, nigdy się go nie uczył, nie miał potrzeby. W tym momencie Hae chciała go nauczyć. Nauczyć Koreańskiego, żeby nie musiał używać magii i żeby normalnie mógł się dogadać z jej rodzicami i bratem w razie czego. Westchnęła cicho. - Cóż. Przeprowadziłam się. - odpowiedziała krótko, obdarowując go szerokim uśmiechem. Później jak już zostało wspomniane - poszła pozmywać. Znaczy, zmywała by gdyby nie jego nagły atak od tyłu, przez który się lekko wzdrygnęła. Zerknęła na niego kątem oka i znowu się uśmiechnęła. - Hm?? Zrobię to, przecież to nic takiego. - mruknęła cicho. Znowu. Zrobiłaby to, gdyby Piątek jej naczyń nie zabrał z rąk i nie zająłby jej czymś innym. Spojrzała na niego z wyrzutem. Nawet pocałunek którym ją obdarował nie wywołał uśmiechu na twarzy Hae. - Yeobo. Chętnie Ci zapozuję.. - powiedziała poprawiając mu bluzkę, którą miał na sobie. Następnie znowu na niego spojrzała. - Jeśli to posprzątamy.. dlatego proszę.. zróbmy to szybko i będziemy mieć czas dla siebie, dobrze? - zapytała, cmokając go krótko w usta.
- No dobrze, niech Ci będzie. – Powiedział, udając lekko zawiedzionego. Nie, w sumie nie udawał. Był zawiedziony. Jemu się miłości chciało, czułości. Tu i teraz, a ona się będzie nad nim znęcać, bo trzeba naczynia pozmywać. Poza tym, chyba nie wiedziała o jednej bardzo ważnej rzeczy. Bardzo ważnej, którą jej chłopak uświadomił. Nie trzeba było tego myć. Piątek podszedł bowiem do jednej z szafek, otworzył, ją po czym podzielił się z nią informacją na temat, że tutaj właśnie trzymają zmywarkę. Zaczął się nią zajmować, wypełniać naczyniami, których notabene tak dużo nie było. Mimo tego, dość szybkie tempo, pozwoliło u w miarę szybko się ze wszystkim uwinąć. Gdy już skończył, tylko popatrzył na nią, delikatnie obejmując w pasie. Przysunął ją do siebie bardzo blisko, po czym ucałował w czoło. – No to.. kiedy wszystko jest pozmywane… I mamy czas dla siebie… - to mówiąc, położył delikatnie palec na jej ustach, jakby próbując ją uciszyć. – mogę? – zapytał, przybliżając swoje usta do jej warg. Nie zdążyła jednak zareagować, bo zaraz cofnął go i złączył wargi w pocałunku. Bardzo, ale to bardzo namiętnym. W międzyczasie znowu objął ją w talii, delikatnie wodząc wzdłuż niej palcami. Jak to zrobić? Jak jej to powiedzieć? Bardzo prosto, używając tych dwóch słów. No, ale nie dziś. Nie teraz. Nie w tej sytuacji, bo jeszcze pomyśli, że tylko jedno mu w głowie. Tymczasem nie taka była prawda. Znaczy, okej to też było całkiem miłe, ale no.. nie teraz. Nie o tym myślał. Nie tego chciał. A póki co, chciał ją narysować. – I co z tym rysowaniem? Mogę? Tak szybko? Krótko, ale ładnie i starannie? – spytał, biorąc ją szybko na ręce i prowadząc do swojego pokoju. Szybko tam się znaleźli. Po wejściu Friday ułożył ją delikatnie w fotelu, nogi przykrył ciepłym kocem, co by nie zmarzła, po czym sam usadowił się w tej samej pozycji, co wcześniej. Przed posiłkiem. Wezwał zaklęciem swój szkicownik, węgielek, po czym otworzył na czystej stronie. Rysowanie czas zacząć. Od nowa. Nowy obrazek czekał na stworzenie. W tak zwanym międzyczasie, kiedy powoli rysował kontur jej twarzy i kształt patrzył na nią i rozważał jak jej to powiedzieć. Jakoś musiał. Tylko cholera jak? Dobra, wszystko wyjdzie w praniu. – Wiesz..? Myślałem ostatnio o nas.. – rzucił nagle, nie odrywając wzrok z kartki. Jakoś tak, się bał. Bał na nią spojrzeć, mówiąc cokolwiek. – Jeszcze zanim tu przyjechaliśmy. Bo bardzo długo nosiłem się z myślami, czy właściwie powinienem Cię tutaj zaprosić. W końcu, jesteś pierwszą osobą, pierwszą kobietą, której pozwoliłem sobie złożyć propozycje przyjazdu. No bo… jesteś dla mnie ważna, wiesz?
Czy Hae była zadowolona, kiedy Piątek tak grzecznie wykonał jej polecenie? Oczywiście, że była. Może on był zawiedziony brakiem czułości i miłości, ale na twarzy Koreanki pojawił się nagle szeroki uśmiech, kiedy tylko obserwowała jak wsadza naczynia do zmywarki. Ktoś w tym związku stanowczy być musi.. i padło akurat na nią. Dlaczego? Może dlatego, że jest odpowiedzialna i stara się trzymać rękę na pulsie.. Nie zawsze jej to wychodzi ale się stara! Powracając jednak. Lee obserwowała go do końca, a kiedy tylko do niej podszedł, kiedy tylko ją objął.. Starała się utrzymać poważny wyraz twarzy. Nie dlatego, że jej się nie podobało, podobało, bardzo. Chciała dać mu do zrozumienia, że najpierw obowiązki a później przyjemności. Chciała też coś powiedzieć. Zaprotestować. Skończyło się na tym, że oddała mu ten pocałunek. Długi i namiętny pocałunek. Bardzo przyjemny pocałunek.. Po chwili nieruchomego stania i przyglądania się, zaczęła go odwzajemniać owijając go dłońmi wokół szyi. Nawet nie dał jej odpowiedzieć! Od razu wziął ją na ręce, na co Hae zareagowała śmiechem. - Jeszcze nawet dobrze Ci nie odpowiedziałam, a już mnie porywasz! - mruknęła patrząc na niego z wyrzutem zaraz po tym, jak opanowała swój śmiech. Nie pozostało jej nic innego jak pozować. Obiecała mu to prawda? Koreanka starała się siedzieć w miarę nieruchomo, patrząc na niego co jakiś czas. Poważna twarz skupionego na swoim dziele mężczyzny. Była seksowna, tak myślała. - Spójrzcie na niego. Taki poważny. - mruknęła, unosząc lekko kącik ust w uśmiechu. Spoważniała w momencie kiedy zaczął mówić. Zerknęła na niego ciut zdziwiona. Jak to? Myślał o nich? Wcześniej unikał tego tematu a teraz..? Czy on się z nią najzwyczajniej w świecie bawi? Zacisnęła mocno usta i odwróciła wzrok uśmiechając się lekko. - Ważna, mówisz..? - wydukała cichutko, okrywając się bardziej kocem. - To miłe. Miłe, że tak mówisz. Naprawdę. - ale do czego dążysz, mówiąc to wszystko, chciała jeszcze zapytać.
Azaliż chciała nosić spodnie, tak? Dobrze, proszę bardzo niech nosi. W końcu emancypacja, równouprawnienie i tak dalej. Proszę bardzo, Piątkowi nawet byłoby z tym dobrze. Bo przecież.. gdyby ona trzymała tę rękę na pulsie nie musiałby się przejmować tak wieloma rzeczami, które dla niego po prostu nie miały znaczenia, albo co gorsza były pozbawione sensu. Nie, nie mówię tutaj o tym, że podczas gdy on będzie sobie malował w najlepsze, ona będzie gotować, zmywać, sprzątać, czy tam wyprowadzać Romana. Nic z tych rzeczy, bo Friday doskonale wiedział o tym, że pewien pragmatyzm, taka zwykła szara codzienność jest szalenie ludziom potrzebna do prowadzenia normalnej egzystencji. Niemniej, niekoniecznie musiał się tym przejmować akurat wtedy, gdy było to od niego wymagane, prawda? BO PRZECIEŻ. Takie naczynia można by wymyć później. W końcu nie zabierało to dużo czasu, prawda? Ech.. No, ale okej. Okej. SKORO TAK CHCIAŁA. Skoro tak chciała, to proszę bardzo. Odrobi to sobie innym razem. A w zasadzie to już odrobił, nie dając jej czasu na odpowiedź. No co? Ona była stanowcza w kwestii zrobienia porządku, więc on mógł być stanowczym, jeśli szło o malowanie, nie? A tak swoją drogą, to chyba nawet całkiem dobry układ – ona trzyma piecze nad obowiązkami, on nad przyjemnościami. Ej może powinni to przemyśleć, w końcu ich związek wiele by na tym zyskał… Tak. Związek. To oni w nim byli? Zaczęli? No patrzcie państwo, a kiedy? Ciekawe, ciekawe, bo jakoś nikt poza Fridayem nie potrafił podać jakiegoś konkretnego przykładu. Czyżby coś było na rzeczy? Nie, przepraszam, raczej nie, bo przecież o żadnym związku mowy nie było. Przynajmniej na razie. Zostawmy to lepiej, skupmy się na rysowaniu przyszłej narzeczonej. Bawił się tym w najlepsze, kiedy nagle usłyszał jej uwagę. Był zbyt pochłonięty pracą, a może własnymi przemyśleniami (?) do tego stopnia, że jakikolwiek bodziec zewnętrzny był w stanie wytrącić go z równowagi. Padło na jej głos. Gdy tylko go usłyszał, odruchowo pociągnął kreskę. O jedną za dużo. I za długą przy okazji skoro przecięła jej twarz, tworząc coś na kształt przekątnej. Spojrzał na nią nieco zdezorientowany, ale widząc cień uśmiechu, błąkający się po ustach, doszedł do wniosku, że powiedziała coś miłego. Albo śmiesznego. Nieważne. Wracając do rysunku. Ech. Trzeba go będzie zacząć jeszcze raz. Tymczasem obecną kartkę, nie zawierającą w zasadzie żadnego dzieła plastycznego, zmiął w dłoni i wyrzucił przed siebie. Teraz można było zabrać się za właściwy rysunek. – Tak, tak. To bardzo miłe. Naprawdę, jednak.. nie o to mi chodzi. – popatrzył na nią. Sam dokładnie nie wiedział, czy chciał w tamtej chwili spojrzeć jej w oczy, czy może skupić się na jakimś szczególe anatomicznym jej twarzy. Nieważne, to nieistotne. Nie teraz w każdym razie. – No, ale nie mówię tego dlatego.. To znaczy, nie dlatego, żeby było Ci miło. Tylko.. chciałem ustalić pewne rzeczy, które.. OSZ CHOLERA! NIE. NIE MAM SIŁY. MAM DOŚĆ. – krzyknął poirytowany, ciskając całym swoim zestawem małego szkicownika w kąt. Trwając w swoim stanie sięgnął po znajdujące się nieopodal papierosy. I chuj, że miał nie palić w domu. Rodzice zrozumieją. Muszą. Nie mają wyjścia. - Bo po prostu.. – powiedział, nerwowo zaciągając się dymem. – Chodzi mi o to, że.. – kolejny buch. – że nie wiem, o co mi chodzi. Że nie potrafię tego jednoznacznie powiedzieć, rozumiesz? Że sam nie wierzę, że to się dzieje, ze się tego cholernie boje, że boje się o siebie, o Ciebie. Że to się zniszczy, jeśli to powiem. To znaczy wiem, że się nie zniszczy, bo pamiętam Cię z urodzin. Kiedy zostaliśmy sami.. – zaciągnął się kolejny raz. – Cholera.. Zwyczajnie chodzi mi o to. Że.. nie lubię Cię. Przepraszam, ale nie. Nie darzę Cię takim uczuciem. Po prostu nie potrafię, starałem się, ale to było zbyt trudne. I tak, ja wiem, że Ty tego nie chcesz, że chciałabyś czegoś więcej, że być może to co chce Ci powiedzieć w żaden sposób Cię nie ucieszy, ale. I tak. I tak muszę to powiedzieć. Tylko daj mi chwilę. – buch. Nienawidził takich sytuacji. Kiedy kończyły mu się słowa. Argumenty. Kiedy o pewnych sprawach trzeba było mówić prosto, otwarcie, z serca. Tak, kiedyś nie miał z tym problemów. A potem.. potem zaczął źle się prowadzić. – Bo widzisz, rzecz w tym, ha! Rzecz w tym moja Pani, że.. że Ja cię po prostu kocham. I nie wiem, czy to zakochanie, czy też prawdziwa miłość, ale to nieistotne. Liczy się tylko to, że Cię kocham. Że nie potrafię inaczej nazwać tego stanu, w którym jestem. Jestem od naszego pierwszego spotkania, tam w Parku, pamiętasz?, kiedy Cię pierwszy raz zobaczyłem. Przepraszam, nie jestem w stanie Cię lubić. I wiem, że Ty mnie też, przynajmniej tak sądzę. Mam nadzieję. Bo.. no. Jesteś dla mnie ważna. I to cholernie. Z resztą. – ostentacyjnie wskazał na otaczające ich ściany. – I nie wiem, co Ty na to powiesz, bo w sumie to jestem Ambrożym Piątkiem. Palę papierosy, pije na umór, maluje kobiety, maluje mężczyzn, maluje nagie kobiety, nie maluję nagich mężczyzn, wiązałem się w różne romanse, mniej lub bardziej trwałe. Bo całymi dniami potrafię nie wychodzić z mieszkania, kiedy nie mam na to ochoty, bo potrafię zapomnieć o spotkaniu, kiedy maluje. Bo ostatnio mam kryzys twórczy. Bo chce się zmienić. Bo chcę być wierny. Bo chcę być artystą. Bo chce być dobrym człowiekiem. Dla Ciebie. Dla ludzi. Dla wszystkich. Ale i tak. Chcę być jak najlepszy dla Ciebie. W każdej dziedzinie, w każdym znaczeniu tego słowa. Chcę Ci gotować coraz lepsze obiady, kolacje, śniadania. Chcę Ci dawać coraz lepsze prezenty, malować Cię coraz lepiej, dawać Ci coraz więcej rozkoszy, coraz bardziej Cię zaskakiwać. Chcę być dla Ciebie tym, kim Ty jesteś dla mnie. – potężny buch. Pół papierosa, ostatnie pół spalone za jednym pociągnięciem. Następnie wylądował w znanym chłopakowi miejscu. Między panelami. Nie od dziś wrzucał tam niedopałki i ten pewnie zasilił jakąś już sporą grupkę. – Przepraszam. – powiedział tylko, zbierając oddech. No.. nieco go to.. rozchwiało? Można tak powiedzieć. Co ciekawe nie tylko zachwiało to jego ciałem, ale także całą jego emocjonalnością. Czego wyrazem mogła być łezka, spływająca teraz po jego policzku.
Hae nie raz spotkała się z sytuacją, że coś odwleczonego raz będzie odwleczone jeszcze kilka razy. Później dochodzą nowe rzeczy które się odwleka razem z tymi pierwszymi odwleczonymi i wtedy panuje jeden ogromny chaos. Dlatego lepiej robisz wszystko od razu. Poza tym Koreanka lubiła porządek.. może to być też jeden z jej nawyków z domu. Wokół niej zawsze musiało być czysto, bo inaczej nie czuła się komfortowo. No a teraz? Kiedy wszystko jest ładnie posprzątane? To tylko oznacza, że mogą robić co im się żywnie podoba i nie muszą martwić się o drobne szczegóły, takie jak porządek po kolacji. Cały czas się delikatnie uśmiechała zerkając do na niego a to na jakąś daleką przestrzeń, zależy ja była ułożona, jaką miała pozę, jak ją chciał namalować. Jednak spokój który był wymalowany na jej twarzy znikł w momencie kiedy rzucił swoim notatnikiem zdenerwowany. Wtedy pierwszy raz poczuła się przestraszona. Spojrzała na niego z szeroko otwartymi oczami. Była ciekawa co ma do powiedzenia, że przychodzi mu to z taką trudnością.. ale też się bała, że jest to coś złego. Słuchała go w skupieniu. Próbowała go słuchać, ale było ciężko. Na początku nie potrafiła zbytnio zrozumieć co tak właściwie jej tłumaczy. Dodatkowo serce jej tak okropnie dudniło w uszach, że trudno to opisać. Czy się bała? Jak cholera! Bała się, że mogła zrobić coś źle. Może to z powodu tego, że tak bardzo naciskała na wyjaśnienie sytuacji między nimi. Poczuła ulgę, kiedy wyznał jej że ją kocha. Czy to naprawdę, czy tylko zwykłe zauroczenie - nie mamy pojęcia. Bardziej zmartwiły ją romanse. Malowanie nagich kobiet zresztą też.. widział ciała tak wielu, z pewnością dotykał. Skąd ma mieć pewność, że nawet teraz nie dojdzie do czegoś więcej z jego modelkami? Wstała gwałtownie zrzucając z siebie koc i go mocno przytuliła. Jego łza.. ruszyła ją. Jakby w jej mózgu zapaliła się jakaś lampka sygnalizująca, że jest mu źle, przykro i że potrzebuje jej bliskości. Zacisnęła mocno usta i przycisnęła do siebie bardziej, tak by nie patrzył na jej twarz a tylko się wtulał. Przez to, że miała mieszane uczucia. Z jednej strony łzy gromadziły się w jej oczach i chciała się uśmiechać, ale z drugiej strony.. kłuło ją trochę w piersi. Bolało ją serce na samą myśl, że każda dziewczyna może go mieć. - Ambroge.. - zaczęła w końcu pociągając nosem. - Ja.. nie chcę, żeby inne kobiety Cię miały. Chcę, żebyś był tylko mój. - wydukała trochę łamliwym głosem, patrząc w sufit. Znowu dudniło jej w uszach. Beznadziejne uczucie. - Wiem, że jestem okropną egoistką. Wiem, ale uczucia którymi Cię darzę, miłość którą Cię darze.. Przez nie.. nie mogę pozwolić na to, byś miał kogokolwiek innego. - następnie znów zacisnęła bardzo mocno usta i się trochę od niego odsunęła, żeby spojrzeć w jego oczy. Tak, będzie miała te spuchnięte oczy od łez, którymi właśnie się zalewa. - Kocham Cię i chcę byś był mój. Czy.. mógłbyś się tego podjąć?