Osoby: Marceline Collins, William Black Miejsce rozgrywki: Kamienny krąg Rok rozgrywki: 2015 Okoliczności: Kontynuacja wątku z kamiennego kręgu, jako że w samym temacie coś nie pykło.
Marcela miała zamiar coś dodać do poprzedniego tematu, jednak chłopak zaczął mówić po raz kolejny - zaczęła zatem się przysłuchiwać. Gdy jednak usłyszała o wynalazkach mugoli, spojrzała na niego wielkimi oczami i z zaciekawieniem wypisanym na twarzy włożyła ołówek za ucho i położyła szkicownik na kolanach. - Inter... co? - spytała takim tonem, jakby to pojęcie słyszała pierwszy raz na uszy. Właściwie tak było. - Czekaj, to jest związane z tą taką... karemą? A nie, czekaj. To jest po to, żeby robić mugolskie-magiczne zdjęcia. U nich się to nazywa film - zakończyła z dumą. W końcu dla niej taka wiedza wydawała się ogromna, bo nigdy tych ich dziwnych wynalazków nie rozumiała. - Dobra, nieważne, to co to jest to intre blabla? Jak to działa, jak wygląda? Marceline wyglądała wtedy jak zafascynowane dziecko. Cóż, fakt, że nie znała się kompletnie na mugoloznastwie nie oznaczał, że czasem nie mogła się próbować czegoś dowiedzieć, prawda? Po krótkiej chwili wróciła do rysunku. - Daj spokój. Uważam, że dałbyś radę. Zresztą, trenować zawsze warto, możemy nawet się kiedyś umówić i pomalować coś razem. Akryle naprawdę dają świetny efekt. - uśmiechnęła się szeroko. Gdy zrobiła sobie przerwę, opierając się o kamień i przymykając powieki na chwilę, Will znów się odezwał, a wtedy Marceline otworzyła oczy i spojrzała na niego. - No, czasem mogą przeszkadzać, ale ja się w sumie przyzwyczaiłam. Ty chyba też, co? Bo w innym razie być ściął. - uśmiechnęła się. Włosom chłopaka miała okazję przyjrzeć się już wcześniej - w końcu je rysowała - ale nie zauważyła, żeby mu jakoś szczególnie przeszkadzały. Wyglądało na to, że czuł się z nimi raczej swobodnie. Po jakimś czasie Marcela wróciła do rysowania, wyjmując ołówek zza ucha, a wtedy przypomniała się jej wcześniejsza, przerwana część rozmowy. Chciała o coś zapytać i przez chwilę wahała się, czy ma to robić, ale w końcu stwierdziła, że czemu nie. - Hm, Will, wcześniej mówiłeś coś o różnicy temperamentów, prawda? - wprowadziła, po czym od razu kontynuowała. - Bo wiesz, ja jednak jestem trochę bardziej... żywiołowa? W każdym razie mam nadzieję, że to nie ten typ, który cię odstręcza, jak to ująłeś. Pytanie zadała zwyczajnym, swobodnym tonem, więc atmosfera w żaden sposób się nie zmieniła. Cóż, Marcela wolała się upewnić, że chłopak nie czuje się przytłoczony jej towarzystwem, bo stawiałoby to ją w niezręcznej sytuacji. W końcu chociażby tamto jej dopytywanie o mugolskie dziwactwa mogło być odebrane różnie. Zazwyczaj ludzie reagowali śmiechem lub czymś w rodzaju "jakie-to-urocze", niemniej jednak nie wiadomo, jak mogło być w tym przypadku.