Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 "Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć"

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość


Casey Arterbury
Casey Arterbury

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VII
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 386
  Liczba postów : 235
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10310-casey-marvell
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10318-casey
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10317-casey-marvell
"Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" QzgSDG8




Gracz




"Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" Empty


Pisanie"Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" Empty "Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć"  "Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" EmptySob 14 Mar 2015 - 14:47;


Retrospekcje

Osoby: Ethan Doweson, Casey Marvell
Miejsce rozgrywki: Jedna z klas w Hogwarcie
Rok rozgrywki: 2013
Okoliczności: O tym, w jaki sposób dwaj idioci w końcu wyjaśniają niektóre niedokończone sprawy sprzed roku.
Powrót do góry Go down


Casey Arterbury
Casey Arterbury

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VII
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 386
  Liczba postów : 235
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10310-casey-marvell
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10318-casey
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10317-casey-marvell
"Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" QzgSDG8




Gracz




"Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" Empty


Pisanie"Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" Empty Re: "Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć"  "Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" EmptySob 14 Mar 2015 - 14:49;

Kiedy czternastoletni Casey po raz pierwszy pocałował starszego chłopaka, nie widział w tym nic zaskakującego. Tak naprawdę dopiero zaczynał rozumieć samego siebie i... cóż, burzliwe hormony wcale mu w tym wszystkim nie pomagały. Przecież to właśnie wtedy w końcu zorientował się, że faceci podobają mu się w równej mierze co dziewczyny i ten jeden, konkretny osobnik nie ułatwiał mu za bardzo życia. To nie tak, że nie lubił Ethana! Po prostu, znał go od dziecka. Mały geniusz był dumą jednego z brytyjskich rodów nawet, jeśli wszyscy wiedzieli, że jego prababka była charłaczką. Problem w tym, że nikt nie zamierzał o tym wspominać, tylko ciągle stawiano go innym za wzór. Nie zrozumcie tego źle, posiadanie starszego rywala wcale nie utrudniało życia aż tak bardzo. Zwłaszcza, że nauka w jego towarzystwie przychodziła zaskakująco łatwo i oprócz tej rywalizacji wykształcili też pewną nić porozumienia. Nic też dziwnego, że często przesiadywali razem w Hogwarckiej bibliotece, a Casey z miłą chęcią odwiedził go w rezydencji Dowesonów, by nie musieć przebywać przez całe wakacje u matki... szkoda tylko, że ten jeden głupi występek, jakim był niewinny buziak w policzek okazał się największą pomyłką w życiu Ślizgona.
Niemalże przez rok nie odezwał się do Ethana słowem, a ten bynajmniej nie wydawał się tym poruszony. Wręcz przeciwnie. Po prostu ignorował młodszego chłopaka, najwyraźniej rzeczywiście mając go głęboko gdzieś. Może to dlatego w końcu przestał się przejmować i sam wprowadził podobną politykę... przynajmniej z pozoru, bo przecież w połowie piątego roku w Hogwarcie pojawiła się nowa para. Nie, on wcale nie chciał pokazać Dowesonowi, że poradzi sobie bez niego - skąd w ogóle komuś coś takiego mogło przyjść do głowy? Przecież nikt nie wiedział, by między nim, a starszym było cokolwiek, a sam Casey uważał to raczej za przejaw młodzieńczej głupoty i efekt tej całej admiracji. Właśnie. Dlatego też jego nową i za razem pierwszą poważniejszą dziewczyną okazała się być bliska przyjaciółka Krukona. Nic nadzwyczajnego, tak po prostu wyszło. Co z tego, że od Ślizgona dzieliły ją nieco ponad trzy lata? Już wtedy potrafił owijać sobie ludzi wokół palca. Urok osobisty robił swoje.
Zimowy wieczór pierwszego dnia ferii nie był niczym nadzwyczajnym. Opustoszałe korytarze, cisza, spokój, brak lekcji i... pusta klasa na pierwszym piętrze, w której bez żadnych oporów całował dziewczynę, siedzącą na jednej z ławek. Miał piętnaście lat i niezbyt duże doświadczenie, co wcale nie znaczy, że nie wiedział co zrobić. Tego braku obeznania nie dało się aż tak łatwo dostrzec. Zdawał też sobie sprawę, że prawdopodobnie zajdzie dalej, niż dotychczas, ale niespecjalnie się tym przejmował – bardziej zajęty był błądzeniem dłońmi pod materiałem białej koszuli swojej towarzyszki, niż czymkolwiek innym.
Powrót do góry Go down


Ethan Doweson
Ethan Doweson

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 102
  Liczba postów : 110
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10390-ethan-doweson#286614
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10393-ethans-mail#286664
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10392-ethan-doweson#286663
"Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" QzgSDG8




Gracz




"Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" Empty


Pisanie"Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" Empty Re: "Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć"  "Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" EmptySob 14 Mar 2015 - 14:56;

To nie tak, że tamten buziak nie zrobił na nim najmniejszego wrażenia. Wręcz przeciwnie. Zaskoczył go totalnie i w pierwszej chwili nie wiedział jak się zachować. W przeciwieństwie do Casa on o swojej orientacji wiedział doskonale. Był starszy, miał już jako takie doświadczenie, tyle że cóż.. to był Cas, to zmieniało wszystko. Znali się od zawsze, a ten mu nagle wyskakuje z czymś takim. Może gdyby był jakiś wstęp, cokolwiek co pozwoliłoby mu się przygotować, to inaczej by to się skończyło. Wtedy zrobił więc jedyną sensowną rzecz jaka przyszła mu do głowy - zignorował to. Jak się okazało chłopak nie takiej reakcji oczekiwał. Odciął się i strzelił focha nie dając mu szansy tego jakoś hmm odkręcić? Nie żeby Ethan jakoś szczególnie próbował zrobić cokolwiek w tym kierunku. Stało się i już. Poza tym miał masę roboty z przygotowywaniem się do egzaminów by jeszcze zawracać sobie głowę rozchwianym emocjonalnie chłopakiem. Gdyby faktycznie mu zależało na ich relacji to nie odpuściłby po pierwszym buziaku. Z samej ciekawości Ethan przyszedłby by sprawdzić, co mu ten drugi może zaoferować.
Przez cały ten czas obserwował go. Był ciekaw czy to by jednorazowy wyskok czy może młodszy faktycznie przerzucił się na facetów. Poza tym bawiło go to. Szybko zorientował się, że Cas robi to specjalnie, w pełni świadomie ignorował go zabierając się za kolejną osobę. Uroczy złośnik nie ma co. Tyle, że w końcu nastał moment, w którym Ślizgon przegiął i sięgnął po to, co nie należało do niego. Doweson mógł wiele tolerować, ale nie pozwoli mu dobierać się do jego przyjaciółki. Mowy nie ma. Raz, ze ona należała do niego, dwa chyba wreszcie nastał czas by komuś przypomnieć gdzie jego miejsce... przy kim przy okazji też.
Rzucił na nią czar śledzący i odczekał chwilę. W końcu musi dać im odrobinę czasu dla siebie nieprawdaż? Poprawił włosy i opuścił pokój wspólny kierując się za zaklęciem do odpowiedniego pomieszczenia. -No proszę, kogo my tu mamy - odezwał się ze złośliwym uśmiechem nonszalancko opierając się o futrynę drzwi - Nie żeby coś, ale chyba oboje jesteście na poziomie, który umożliwia wam rzucenie zwykłych zaklęć zamykających drzwi. Chyba nie chcieliście by ktoś wam przeszkodził - kontynuował wrednie będąc ciekawym co zrobi Cas. Przyjaciółka cóż... znał ją na tyle by przewidzieć, że raczej się speszy niżeli wpadnie w złość. Chłopak był teraz zagadką i mógł zareagować od zwykłego burknięcia po wyciągniecie różdżki…
Powrót do góry Go down


Casey Arterbury
Casey Arterbury

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VII
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 386
  Liczba postów : 235
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10310-casey-marvell
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10318-casey
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10317-casey-marvell
"Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" QzgSDG8




Gracz




"Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" Empty


Pisanie"Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" Empty Re: "Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć"  "Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" EmptySob 14 Mar 2015 - 15:03;

Etap z Ethanem uważał za zakończony. Owszem, przez parę miesięcy jeszcze zastanawiał się, czy starszy zareaguje w jakiś sposób na te coraz to nowsze związki, ale kiedy zrobiła się z tego mała gra... jakoś przestało go to interesować. Po cholerę? Doskonale wiedział, że miłostka z przeszłości odeszła w zapomnienie. Przecież to nawet nie było zauroczenie! Raczej admiracja i podziw, które od małego miał do Dowesona, jako tego niezwykle utalentowanego czarodzieja. Nic ponadto, dlatego też szybko skończyły się wszelkie spojrzenia kierowane w jego stronę na korytarzach, a wyskok z przyjaciółką... powiedzmy, że to czyste zrządzenie losu.
Nawet gdy usłyszał głos Krukona, zdawał się tym nie przejmować. Jeszcze przez krótką chwilę całował starszą, odsuwając się z cichym, pełnym niezadowolenia pomrukiem. Chociaż odwrócił głowę w stronę stojącego w drzwiach Ethana, dłoni spod jej bluzki nie zabrał, zwyczajnie nie czując ku temu potrzeby. Zresztą, dziewczyna wydawała się być skrępowana tak, jak gdyby rzeczywiście zrobiła coś złego albo niezwykle istotnego dla świata.
- Jakoś mi to umknęło... a teraz możesz już wyjść. Jesteśmy zajęci - burknął, tak, jakby rzeczywiście oczekiwał, iż starszy go posłucha. Wrócił do swojej towarzyszki i posyłając jej ciepły uśmiech. Tak, jakby zupełnie nie przeszkadzała mu obecność osoby trzeciej. Być może nawet nie mijało się to z prawdą. Parę miesięcy wcześniej czułby się z tym o wiele gorzej - ze świadomością, że w podobnej sytuacji przyłapie go nie kto inny, a Ethan. Teraz? Teraz nie bardzo go to obeszło i miał tylko nadzieję, że starszy da im święty spokój.
Tylko czemu dziewczyna miała na ten temat inne zdanie i delikatnie odsunęła Ślizgona od siebie, tego najmłodszy w towarzystwie nie mógł pojąć. Posłał jej spojrzenie, godne niezadowolonego z czegoś szczeniaka, gdy pośpiesznie poprawiała swoją koszulę, unikając wzroku Krukona. Casey zagryzł wnętrze policzka, jednak szybko pobierał się, oferując, że odprowadzi ją przynajmniej na odpowiednie piętro. Na próżno, odmówiła mu, frustrując nastolatka jeszcze bardziej, niźli to było możliwe, po czym opuściła salę, szybko przemykając tuż obok Ethana. Najwyraźniej była aż tak bardzo zawstydzona całą sytuacją, która zupełnie nie podobała się Casey’owi. W najmniejszym nawet stopniu! Nie to, żeby dziewczyna była dla niego w pewien sposób wyjątkowa - miłością swego życia Marvell nazywał co najwyżej zaklęcia i eliksiry, ewentualnie kota.
- Zadowolony? - warknął, zwracając się do Dowesona. Był wściekły i nic dziwnego. Przecież starszy zniszczył mu okazję na przyjemne spędzenie popołudnia. Na domiar złego po raz pierwszy od bardzo dawna w końcu ze sobą rozmawiali. Tylko dlaczego wszystko musiało sprowadzać się do takiego tonu? Owszem, może kiedyś Krukona lubił - teraz chciał wierzyć, że to tylko dziecinna miłostka spowodowana hormonami i tym, że akurat nie miał pod ręką nikogo bliskiego. Zresztą, to też nie mijało się z prawdą. Pokręcił głową, w końcu ruszając się ze swojego miejsca i najwyraźniej zamierzając pójść w ślady dziewczyny, która nie tak dano zniknęła za drzwiami.
Powrót do góry Go down


Ethan Doweson
Ethan Doweson

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 102
  Liczba postów : 110
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10390-ethan-doweson#286614
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10393-ethans-mail#286664
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10392-ethan-doweson#286663
"Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" QzgSDG8




Gracz




"Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" Empty


Pisanie"Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" Empty Re: "Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć"  "Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" EmptySob 14 Mar 2015 - 15:11;

Im bardziej chłopak się irytował, tym lepiej Krukon się bawił. A jednak JAKIEŚ emocje nim wzbudził. To dobrze. Może faktycznie nie tak wyobrażał sobie ich pierwszą rozmowę po tak długim czasie, ale dobry i taki początek. To głupota serio, Cas zachował się jak zraniona nastolatka, a gdy zauważył, że Ethan odpowiada mu pięknym za nadobne, postanowił go ignorować. Ale cóż, rok minął i jak widać wreszcie nastał moment konfrontacji. Kiedy młodszy się odwrócił placami do Dowesona najwyraźniej nie zamierzając sobie przeszkadzać, Ethan utkwił swój wzrok w dziewczynie. Wiedział, że czuje sie skrępowana, kto by nie był w takiej sytuacji. Jego usta ułożyły się w bezgłośne “wyjdź” i głową wskazał na drzwi. Później z nią porozmawia. Z resztą, byli przyjaciółmi i chyba zdawała sobie sprawę z całej tej sytuacji. Nie zwierzał się jej ale chyba ta mała obsesja na punkcie Ślizgona nie mogła jej umknąć. Oby jej tylko nie przecenił, umysł kobiet zawsze był jedna wielką niewiadomą. Na szczęście dla nich, dziewczyna postanowiła się podporządkować i czym prędzej wymknęła się z pomieszczenia. Chyba dla nikogo nie było zaskoczeniem to, z jaką wyższością uśmiechnął się Krukon.
-W sumie to tak. Co skończyły ci się obiekty na twoim roczniku skoro sięgasz po starsze? - zapytał złośliwie krzyżując ręce na piersiach. Ok tylko co dalej. Przeszkodził im, swój plan wykonał, tyle że skoro zostało powiedziane A to trzeba i B. Cas ruszył do drzwi najwidoczniej chcąc ją dogonić czy po prostu zniknąć mu z oczu, tyle że Ethan mu na to nie zamierzał pozwolić. Przynajmniej jeszcze nie teraz. Szybko złapał go za nadgarstek przyciągając do siebie - A ty gdzie się wybierasz? Nie uważasz, że chyba musimy o tym poważnie porozmawiać? - zaczął oschłym tonem zamieniając ich miejscami. Był silniejszy i wyższy i chociażby pod tym względem miał nad nim przewagę, której nie zawahał się użyć. Trzymał go przyciśniętego do kamiennej ściany, a odległość między nimi zdecydowanie pozostawiała wiele do życzenia. Jego myśli podążały w kierunku, który miał nadzieję już dawno zepchnął na daleki plan, gdzieś zamknięty pod kluczem. Nie mógł się jednak wycofać już nie, decyzją by go tutaj zatrzymać zamknął sobie drogę odwrotu. Zobaczymy tylko, czy na dobre mu to wyjdzie.
-Daj jej spokój, to nie twoja liga. Poza tym jest za dobra by skończyć jako jedna z wielu - warknął patrząc mu w oczy. W sumie nie kłamał, taka prawda. Już nawet nie chodziło o to, że była jego przyjaciółką. Tak prawdę mówiąc nawet trochę mu było żal tych wszystkich zdobycznych Casa. Stracił już rachubę tego ile ich tak naprawdę było. Co z tego, że sam był nie lepszy, to nie istotne.
Powrót do góry Go down


Casey Arterbury
Casey Arterbury

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VII
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 386
  Liczba postów : 235
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10310-casey-marvell
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10318-casey
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10317-casey-marvell
"Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" QzgSDG8




Gracz




"Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" Empty


Pisanie"Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" Empty Re: "Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć"  "Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" EmptySob 14 Mar 2015 - 16:29;

Zdecydowanie, nie powinien pozwolić, by jego emocje tak łatwo wzięły górę, przebijając się przez chłodną maskę. Przynajmniej wtedy nie przegrywałby już na starcie, ale... czy można było mu się dziwić? Przecież był już tak blisko osiągnięcia swojego celu na dziś, a tutaj brutalnie mu przeszkodzono, w dodatku uniemożliwiając kontynuację. Nie ma nic gorszego.
- Najwyraźniej - odpowiedział zupełnie beznamiętnym tonem. To też nie tak, że Ślizgon nie myślał o niczym innym jak związki i zaliczanie kolejnych osób. Może na coś takiego mogła ich rozmowa wskazywać, ale prawda była zupełnie inna. Owszem, miał za sobą kilka osób z którymi związał się na dłużej lub krócej, jednak znowu nie przesadzajmy. Mając piętnaście lat i szkołę na głowie nie czuł potrzeby psucia sobie życia i wiązania się z kimś na poważnie tak wcześnie. Zwłaszcza, że wiele z jego dziewczyn i chłopaków doskonale zdawało sobie sprawę z tego, że prędzej czy późnej znajdzie sobie nowy efekt zainteresowań, a o nich zwyczajnie zapomni. Przecież to tylko naturalna kolej rzeczy... za to zupełnie nie rozumiał, skąd nagle zebrało się Ethanowi na pouczanie go! Jak ustaliliśmy, etap, w którym w pewien sposób zależało mu na opinii starszego, miał już daleko za sobą.
Zanim zdążył wyszarpnąć rękę z uścisku, Krukon zdążył go skutecznie unieruchomić i... co tu dużo ukrywać - sytuacja, w której został ściśnięty pomiędzy ciałem starszego chłopaka, a ścianą była naprawdę niemile widzianą, nieprzyjemną i niezręczną. Czego niby Doweson od niego chciał? Zadarł głowę do góry, by móc spojrzeć na starszego - no niestety, przez wzgląd na różnice wzrostu sięgał mu co najwyżej do brody.
- A mamy o czym? - zapytał, nad wyraz spokojnie jak gdyby nie przejmował się swoim obecnym położeniem. Rzeczywistość była zgoła inna, ale przecież się do tego nie przyzna. Zbyt krępującym dla  Ślizgona byłoby powiedzieć, że Ethan jest stanowczo zbyt blisko, a jego dotyk przeszkadza mu w skupianiu się. Przez ostatni rok chyba dali sobie do zrozumienia jedno - ani jednemu, ani drugiemu już na ich relacji nie zależało. Przynajmniej Casey myślał, że wyraził się dostatecznie jasno, kiedy na korytarzu pocałował chłopaka dokładnie tuż pod nosem Krukona.
- Nie sądzisz, że jest na tyle kompetentna, żeby samemu decydować o sobie? To nie tak, że ją do czegoś zmusiłem. - Wzruszył ramionami. Akurat on nie miał w zwyczaju dawać ludziom zbyt dużo fałszywej nadziei. Większość od razu wiedziała, że nie powinni oczekiwać zbyt wiele i dotychczas w miarę się to sprawdzało. Nawet przyciśnięty do ściany, bez możliwości ucieczki był tak samo pewien siebie, jak zawsze. Przecież nie mógł pozwolić na jakieś durne potknięcia.
Powrót do góry Go down


Ethan Doweson
Ethan Doweson

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 102
  Liczba postów : 110
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10390-ethan-doweson#286614
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10393-ethans-mail#286664
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10392-ethan-doweson#286663
"Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" QzgSDG8




Gracz




"Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" Empty


Pisanie"Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" Empty Re: "Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć"  "Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" EmptySob 14 Mar 2015 - 16:39;

Fakt, nie powinien pozowlić na to, by niejako dać dziką satysfakcję starszemu. Bawiło go to, jak bardzo zirytował się chłopak, to że popsuł mu plany na dziś, a jego zdobycz zwyczajnie zwiała mu tuż sprzed nosa. Cóż pewnie na jego miejscu też nie byłby zachwycony, ale przede wszystkim nie pozwoliłby na to, by ktoś go nakrył. Prywatność stawiał na pierwszym miejscu więc pomimo pożądania najpierw zabezpieczyłby pokój przed wścibskimi gośćmi. Pewnie to dlatego nie został jeszcze ani razu przyłapanym w takiej sytuacji.
-Z młodszymi jest więcej zabawy. Bardziej podatna glina - nie ma to jak przedmiotowe traktowanie. To też nie tak, że uważał, że Ślizgon jedyne co robił to puszczał się na prawo i lewo. Wbrew pozorom obserwował go bardzo uważnie przez ten ostatni rok. Nie raz widział go w bibliotece skupionego nad kolejnym esejem z eliksirów, widział jak przemykał korytarzami, spotykał się z ludźmi czy ginął w kłębowisku lochowych korytarzy. Mimo to związki nadal stanowiły lwią część jego czasu. Jego partnerzy czy partnerki zmieniali się dość często. Był nawet moment w którym Ethan się pogubił w tym, kto jest aktualnie na tapecie. Cóż sam nie był pod tym względem lepszy. W jego przypadku na pierwszym miejscu stała nauka i każdy z kim się spotykał prędzej czy później stawał się tego bardzo świadomym. Jednonocne przygody czy krótkie romanse były czymś na kształt przerywnika pomiędzy jedną książką a drugą. Przy okazji chciał zobaczyć, co na to zrobi Ślizgon. Z czasem była to coraz większa gra na przetrzymanie, aż do dziś. Może Cas zwyczajnie go ignorował nie zdając sobie sprawy z tego, jak bardzo był obserwowany, ale szala w końcu się przelała i Ethan musiał zareagować.
-Gdyby tak nie było, to byś teraz nie był przyciśnięty do ściany - odpowiedział równie spokojnie. Tak opanuj się Doweson, inaczej niczego nie załatwisz tak jakbyś chciał. Tak, to będzie ten moment, kiedy postawi się sprawę jasno i wreszcie pozwoli Casowi przejrzeć na oczy. Przynajmniej na tą krótką chwilę. A co do tamtego pocałunku. Cóż, dla niego to była szczeniacka próba demonstracji jak bardzo mu na nim nie zależy. Niech próbuje, jak dla Ethana Ślizgon tylko próbował skupić na sobie uwagę, sprawić by starszy go zauważył, nawet jeśli sam tak nie uważał. Czasem ktoś z boku widzi więcej niż ci się wydaje.
-Jest, ale to moja przyjaciółka. Nie pozwolę Ci sięgnąć po to co nie należy do ciebie. Nie lubię się dzielić jasne. Szukaj szczęścia gdzie indziej, a od niej zwyczajnie się odpieprz - może delikatna nuta zazdrości gdzieś tam była. Nie, nie w stosunku do niej, jeszcze czego. Raczej o to, że jego zabawka oddaliła się za bardzo i myślała, że wszystko jej wolno. Jak się łatwo domyślić to właśnie Cas był tą zabawką. Ok może czymś więcej, ale to pozostanie może poruszone kiedy indziej.
Powrót do góry Go down


Casey Arterbury
Casey Arterbury

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VII
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 386
  Liczba postów : 235
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10310-casey-marvell
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10318-casey
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10317-casey-marvell
"Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" QzgSDG8




Gracz




"Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" Empty


Pisanie"Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" Empty Re: "Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć"  "Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" EmptySob 14 Mar 2015 - 17:01;

Może to wina tego, że Casey dawno nie miał okazji obcować z nikim... równym sobie, w kwestii tych wszelkich manipulacji i zabaw drugą osobą. Przecież w normalnych okolicznościach nieczęsto spotykało się ludzi, którzy z takim zamiłowaniem obserwowali innych, analizowali ich reakcje i z pewną celowością starali się wywołać konkretne zachowania. Owszem, Ethan był... wyjątkowo utalentowany również i pod tym względem, a młodszy zwyczajnie o tym zapomniał. Ten drobny błąd mógł go rzeczywiście kosztować dość sporo, ale co się stanie, to się nie odstanie. A pomyśleć, że jeszcze dziesięć minut temu uznał czary ochronne za zbędne - przecież w ferie mało kto włóczył się po opuszczonych klasach. Przeliczył się, dzisiejszą rozgrywkę przegrywając już na starcie.
- Jak dla mnie to bywają irytujący - odparł, jak najbardziej serio. Przecież to nie tak, że Casey traktował ludzi z większym szacunkiem niż jego starszy kolega. Może miał osoby, do których podchodził odrobinkę mniej przedmiotowo, niż do całej reszty, ale na tym koniec. W życiu nie należało doszukiwać się w nim przyjaznych odruchów, bezinteresowności ani niczego podobnego.
Czy wiedział o tym, że uwaga Ethana była w pewnym sensie na nim skupiona? O dziwo, nie. Przez pierwsze tygodnie rozważał taką możliwość, ale wraz z upływem czasu... cóż, nie tyle o tym zapomniał, co po prostu uznał za skończony idiotyzm. Dlaczego miałby przejmować się kimś, kto odrzucił go na wstępie? Zwłaszcza, że w te konkretne wakacje był więcej niż podatny, wciąż jeszcze nie do końca godząc się ze śmiercią ojca. Teraz dało się odnieść wrażenie, że nieco dojrzał, dorósł. Na pewno nie był tym samym szczeniakiem co wtedy. Rok to przecież naprawdę dużo czasu i człowiek mógł zmienić się nie do poznania, nieprawdaż?
Byli do siebie zaskakująco podobni, a za razem tak różni, jak tylko się dało. Trzy lata odstępu także robiły swoje. Można powiedzieć, że kiedy Casey dopiero zaczynał poznawać siebie, Ethan już dawno zakończył ten etap, zrozumiawszy o wiele więcej rzeczy, niż młodszy Ślizgon. Zawsze był o kilka kroków przed nim, co niewyobrażalnie męczyło Arterbury'ego. Bardziej niźli chciał. Przecież nie lubił się przejmować innymi, a już od pierwszych lat życia miał przed sobą Dowesona. Wzór do naśladowania, rywala, miłostkę...
- Naprawdę pofatygowałeś się aż tutaj, tylko po to, żeby powiedzieć mi, że mam z nią zerwać? - zapytał z niedowierzaniem, wyraźnie pobrzmiewającym w głosie. W tym samym momencie ułożył dłonie na klatce piersiowej starszego, odpychając go od siebie odrobinkę. - Pomyśleć tylko, że zamiast przeszkadzać mnie, mogłeś porozmawiać z samą zainteresowaną - mruknął, mrużąc lekko oczy, gdy Ethan ani drgnął ze swojej wcześniejszej pozycji. Przecież chyba wszystko już ze sobą ustalili, więc nie było powodów, by jego plecy wciąż były wciskane do lodowatej, kamiennej ściany. Czyżby się mylił? Przecież nigdy nie spodziewałby się, że tak naprawdę Krukon przyszedł tutaj nie dla swojej przyjaciółki, a właśnie dla niego... nawet przez myśl mu to nie przeszło, bo (jak zostało wcześniej zauważone) uznał ten etap burzliwych hormonów i głupiego zauroczenia za dawno zakończony.
Powrót do góry Go down


Ethan Doweson
Ethan Doweson

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 102
  Liczba postów : 110
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10390-ethan-doweson#286614
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10393-ethans-mail#286664
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10392-ethan-doweson#286663
"Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" QzgSDG8




Gracz




"Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" Empty


Pisanie"Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" Empty Re: "Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć"  "Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" EmptySob 14 Mar 2015 - 17:10;

Byli siebie warci. Przynajmniej pod względem tych wszystkich manipulacji, fałszu i stawiania swoich potrzeb ponad drugą osobę. Egocentrycy, mający uczucia innych za nic. Oto najlepszy i najbardziej adekwatny opis co do ich osób. I właśnie przez to, że byli do siebie tak podobni, łatwo im było o tym zapomnieć. Przestawali się pilnować i dużo rzeczy mogło im umknąć. Tak jak Cas zapomniał o tym, że niemal hobby Ethana jest obserwowanie i sprawdzanie reakcji innych, tak Doweson zapomniał, czy bardziej nie zauważył momentu, w którym chłopak odpuścił. Niestety umknęło mu to, kiedy ta wzajemna gra w udowadnianie ci, który z nas ma bardziej drugiego w dupie stała się zwykłym polowaniem na następną osobę. Znaczy to wciąż było to samo, tylko Cas podświadomie przestał zauważać, że mimo wszystko wciąż chciał robić na złość starszemu. Przynajmniej tak on to widział.
Cóż, w normalnej sytuacji to faktycznie w czasie ferii zaklęcia tego typu nie były aż tak potrzebne. Tyle, że tu właśnie chodziło o to, kogo sobie wybrał na dzisiejszą ofiarę. Gdyby to był pierwszy lepszy dzieciak, Ethan by to pewnie zignorował, ale że to jego przyjaciółka… no resztę motywacji już znamy.
-Może, ale wtedy możesz sobie stworzyć tego którego chcesz. Z kimś starszym jest więcej zachodu. A jeśli ma to być chwilowy wyskok, to po co się męczyć -ot typowe podejście do życia Ethana. Co zrobić by skorzystać, a przy tym nie tracić zbyt dużo czasu. W sumie to trochę też odnosiło się do nich. W końcu dzięki temu, że Cas spędzał z nim swego czasu naprawdę dużo czasu, to nabrał niektórych nawyków. Pewnie gdyby wtedy inaczej zareagował mógłby przystosować ten hmm związek całkowicie pod siebie. To że nie wyszło pominiemy. Ślizgon również by zmusić Ethana do jakiejś reakcji musiał się napracować czyż nie? Wszystko się zgadza.
Fakt, tamte wakacje mogły wiele zmienić, ale było już za późno by to zmienić czy odkręcić. Ethan stracił swoją szansę, może nawet trochę żałował tego, że zachował się tak a nie inaczej, ale nigdy nie był dobry w relacjach międzyludzkich. Teraz miało być inaczej. Cas wiedział już przynajmniej czego chce, co mu pasuje a co nie. Prowadzenie go za rękę przez ten cały etap poznawania siebie byłby strasznie męczący. Tak przynajmniej mieli to za sobą i mogli od razu przejść do rzeczy. Wiedział, kim kiedyś był dla niego. Nie trudno było zauważyć to jak Cas wpatrywał się w niego, jak lgnął do niego i słuchał z zafascynowaniem. Musiał przyznać, że trochę mu tego brakowało. Tej świadomości, że jest dla niego wzorem. Cóż, teraz mogli przynajmniej zbudować inną, może dużo lepszą relację.
-W zasadzie… chociaż bardziej po to, by wam przerwać. Powtarzam, nie lubię gdy ktoś dotyka czegoś, co jest moje - powtórzył nie przerywając tego spojrzenia. Czuł jego dłonie na swoim torsie i tym bardziej napiął mięśnie nie pozwalając mu go odsunąć. Może nie był silny, jednak cowieczorny trening zrobił swoje. W tym momencie Cas zdecydowanie znalazł się w potrzasku, z którego starszy nie zamierzał go wypuszczać, przynajmniej na razie. -Z nią porozmawiam sobie później. Naprawdę jesteś aż tak ślepy Cas? Jeszcze nie zrozumiałeś czemu tu jestem. Do cholery jesteś na tyle inteligentny by połączyć fakty idioto - warknął powoli mając dosyć tej prowadzącej donikąd dyskusji. Coś mu mówiło, że w tym momencie, chłopak nie załapie niczego o ile prawda nie ugryzie go w nos i to chyba dosłownie. Może to dlatego naparł jeszcze na niego opierając się czołem o jego głowę. Ciepły oddech Ethana od razu owinął jego twarz utrudniając zebranie myśli - Pomyśl przez chwilę, bo nie zamierzam tego zrobić za ciebie.
Powrót do góry Go down


Casey Arterbury
Casey Arterbury

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VII
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 386
  Liczba postów : 235
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10310-casey-marvell
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10318-casey
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10317-casey-marvell
"Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" QzgSDG8




Gracz




"Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" Empty


Pisanie"Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" Empty Re: "Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć"  "Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" EmptySob 14 Mar 2015 - 21:14;

Robienie ludziom na złość było zbyt czasochłonnym i mało wdzięcznym zajęciem. Przynajmniej z takiego założenia wychodził Casey, który wbrew pozorom wcale nie próbował zniechęcić do siebie ogółu społeczeństwa! Inna sprawa, że celowo ich od siebie odsuwał, bo - z pewnymi wyjątkami - większość relacji międzyludzkich była nad wyraz upierdliwa, a zobowiązania nie do końca w jego typie. Do szczęścia wystarczało mu kilkoro bliższych sojuszników, jednak czego miał chcieć poza tym? Poważniejsze zobowiązania tylko by mu przeszkadzały, a dzięki swojej obecnej pozycji i umiejętnością, jakoś wcale nie potrzebował żadnej obstawy czy czegoś podobnego. Podsumowując - Casey po prostu nie oczekiwał od większości ludzi zbyt wiele, a gdy coś przestawało być opłacalne najzwyczajniej w świecie z tego rezygnował. Nie mowa tu, rzecz jasna, o woli Ślizgona do osiągnięcia sukcesu. Gdzieżby tam! Kiedy się zawziął, potrafił wiele rzeczy wywalczyć, czy były opłacalne, czy nie. Tylko to już zupełnie inna działka. Odpuścił sobie Ethana, nie dlatego, że uważał, że nie dałby rady. Bez przesady znowu. Miał istotniejsze rzeczy na głowie, a ten rok absencji też zrobił swoje i osoba Krukona praktycznie przestała się liczyć... na ten moment. Przecież nie od dziś wiadomo, jak łatwo jest przywołać w człowieku te milsze wspomnienia, a jak trudno pozbyć resztek uczuć z własnej głowy. Starszy był w niewątpliwie lepszym położeniu, nie, żeby Casey w ogóle to analizował. On nie rozwodził się nawet nad przyczyną obecności Krukona w tym miejscu. Po co marnować energię na coś takiego? Przecież z całą pewnością znajdzie jeszcze inne rzeczy do wysilania nad nimi umysłu, a analizowanie Dowesona zawsze było trudniejsze, niż ustawa przewiduje. Nic przyjemnego.
- Czy ja wiem… jest nudniej - przyznał beznamiętnie, bo młodsze osoby niezmiernie go irytowały z tą swoją podatnością i brakiem własnego zdania na wiele tematów. Jak tu z takimi rozmawiać? Fakt faktem, to Ślizgon zwykł wymagać od swego otoczenia zbyt wiele, ale z tego nie będziemy go tutaj rozliczać. Zwłaszcza, że najwyraźniej żaden z nich nie zamierzał kontynuować tematu zamykania drzwi i znajdywania sobie mniej lub bardziej przypadkowych partnerów. Casey akurat był typem, który wprost przepadał za różnymi wyzwaniami - o ile rzecz jasna nie uwłaczały one jego własnemu poczuciu wartości i nie łączyły się z odrzucaniem pewnych zasad. Również dlatego tak szybko zrezygnował z Dowesona... teoretycznie, bo w praktyce na ten dystans zebrała się cała masa, wymienianych już wcześniej czynników. Zanim się spostrzegł z "pokażmy mu co stracił", motywacja zmieniła się na "znajdźmy kogoś nowego". Jakże prawdziwa sytuacja.
- Nie sądzisz, że to ty liczysz na zbyt wiele? - przerwał mu w połowie zdania, najwyraźniej zrozumiawszy, do czego Ethan zmierza. Przecież to nie tak, że był skończonym idiotą, a tak duża bliskość nie mogła mieć zbyt wielu znaczeń. Gdyby nie ściana, prawdopodobnie spróbowałby się odsunąć. Tak byłoby o wiele prościej, przynajmniej nie musiałby patrzeć wprost w ciemne tęczówki Krukona. W teorii był w stanie odwrócić głowę, w praktyce oznaczałoby to przecież uległość, a na to Casey nie mógł sobie pozwolić. Automatycznie wzmocnił nacisk, teraz już próbując odsunąć go od siebie bardziej stanowczo. Problem w tym, że wciąż był przeszło dziesięć centymetrów niższy, drobniejszy i na pewno słabszy.
Doweson nie pozostawiał mu żadnych złudzeń. Przecież teraz wszystko nagle nabierało sensu - to, dlaczego nie zwrócił się do swojej przyjaciółki, tylko przerwał im w tej jednoznacznej sytuacji; to, dlaczego nie wyszedł zaraz po dziewczynie; to, dlaczego nie wypuścił młodszego z klasy i w końcu to, dlaczego wciąż był przyciskany do ściany, a ich czoła się stykały. Zagryzł dolną wargę, wytrzymując spojrzenie Ethana i cierpliwie czekając na jego kolejny krok.
Powrót do góry Go down


Ethan Doweson
Ethan Doweson

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 102
  Liczba postów : 110
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10390-ethan-doweson#286614
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10393-ethans-mail#286664
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10392-ethan-doweson#286663
"Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" QzgSDG8




Gracz




"Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" Empty


Pisanie"Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" Empty Re: "Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć"  "Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" EmptySob 14 Mar 2015 - 22:12;

Tu się też różnili. Arterbury był z tych, którzy odpuszczali, gdy coś wymagało za wiele zachodu. Ethan wtedy tym bardziej chciał to coś zdobyć lub to osiągnąć. Chociażby dla samej satysfakcji osiągnięcia celu. Lubił zwyciężać nawet w czymś tak błahym jak pokonanie czyjegoś oporu. Uważał, że nie ma dla niego rzeczy nie do zdobycia. Może to nieco przedmiotowe, ale uważał, że Cas tym swoim pocałunkiem dał mu sygnał, że chce by o niego zawalczono. Tym, że się odsunął tylko wzmógł rządzę zdobycia go. Nie, nigdy nie uważał go tylko jako pierwszego lepszego do odhaczenia na liście”ludzie których zaliczyłem”, nigdy nie był w tej kategorii, ale swoim zachowaniem własnie obudził w Ethanie tego łowcę. W sumie Kruczek już od dawna zastawiał swoją sieć cierpliwie czekając by ją wreszcie zacieśnić i zaciągnąć chłopaka w pułapkę. Jak widać na załączonym obrazku w końcu dopiął swego. Miał go tutaj, osaczonego z zawziętą miną i nieco niedowierzającym spojrzeniem. Nie mógł się nie uśmiechnąć, szczególnie po usłyszeniu jego słów.
-Skoro tak oświeć mnie na co liczę. Myślę, że swoją odpowiedzią jedynie mnie zaskoczysz- odarł nieco rozbawiony. Zabawnie było patrzeć, jak Ślizgon usilnie stara się ze sobą walczyć by nie uciec wzrokiem. No tak, to dla niego byłoby osobistą przegraną. Jakby jeszcze się łudził, że ma jakiekolwiek szanse w tym starciu. Był przegrany już w momencie, gdy zaczął podrywać jego przyjaciółkę. Miło jednak, że wreszcie do niego dotarło o co tu chodzi. Prawda faktycznie ugryzła go w nos i chyba nie wiedział do końca jak ma zareagować. Właśnie taki miał plan ale ok dalej grajmy w tą grę pozorów dopóki starszy nie poczuje się nią znudzony. Co jak co, ale to on tutaj dyktował warunki.
-Przegiąłeś dziś Arterbury. Zbyt długo tolerowałem twoje wyskoki, związki czy cokolwiek to było. Chyba zapomniałeś, gdzie jest twoje miejsce. Nie możesz mnie tak po prostu całować by później lecieć do pierwszej lepszej osoby. Wiesz jakie to irytujące patrzeć jak znowu obściskujesz się z kimś na korytarzu, jak przemykasz z kimś do opuszczonej klasy. Naprawdę myślałeś, że będę to znosił w nieskończoność tępy Ślizgonie? -warknął nadając swojemu głosowi mrukliwą, głęboką barwę. Cóż postanowił jeszcze chwilę pociągnąć tą farsę, zwłaszcza że takie hmm wynurzenie było całkiem ciekawym doświadczeniem. Wiele razy w myślach rozgrywał ich spotkanie, planując każde słowo czy gest. Teraz kiedy stało się rzeczywistością, nie wszystko szło zgodnie z jego wyobrażeniem. Realia stały się o wiele lepsze, bardziej ekscytujące. Chyba faktycznie zmienił się w psychopatę - Byłem ciekaw jak zareagujesz, gdy zacznę zachowywać się tak jak ty. Zabawnie było patrzeć jak nieświadomie śledzisz mnie wzrokiem, kiedy tym razem ja szedłem z kimś w ustronne miejsce. I co? Niedługo potem ty robiłeś to samo niczym odwet. Zabawny, tyle, że przestało mnie to bawić Casey. Zastanawia mnie jedno, skoro tak ci zależało na mojej uwadze to czemu po nią nie poszedłeś, zwłaszcza, że byłem gotowy przyjąć cię z otwartymi ramionami- kontynuował niemal z czułością gładząc go po policzku.Niech nie myśli, ze fakt, że odsłonił go z jednej strony coś zmieni. Jego ręka bardzo szybko i skutecznie jest w stanie go unieruchomić przyszpilając do ściany. Bo to, ze ich mały reunion nie dobiegł końca jest raczej oczywisty. Ba nawet na dobre się nie rozkręcił.
Powrót do góry Go down


Casey Arterbury
Casey Arterbury

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VII
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 386
  Liczba postów : 235
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10310-casey-marvell
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10318-casey
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10317-casey-marvell
"Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" QzgSDG8




Gracz




"Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" Empty


Pisanie"Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" Empty Re: "Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć"  "Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" EmptySob 14 Mar 2015 - 22:34;

To akurat prawda. Casey nie lubił tracić na jedną rzecz, osobę, sprawę zbyt dużo czasu. Przecież mógł go spożytkować robiąc coś zupełnie innego, a i tak wyszedłby na plus. Trudno. Jeszcze gorzej czułby się, gdyby spróbował, zaczął się starać i robić wszystko dla sukcesu, a później przed samą metą coś zawalił. Lepiej trzymać bezpieczny dystans i nie pakować się tam, gdzie koszty przerastają możliwe zyski. Zdecydowanie.
- Sam nie wiem... ale ta odległość między nami jest dość jednoznaczna. Przecież to nie tak, że będę przed tobą uciekał - zaśmiał się. No tak. Może wcześniej chciał wyjść, ale teraz próba wymknięcia się z klasy byłaby równoznaczna z okazaniem strachu. Nie ukrywajmy, ucieczka była jedną z tych rzeczy, do których Ślizgon za nic nie posunąłby się, mając przed sobą podobną osobistość.
- Czy ty nie masz zbyt wysokiego mniemania o sobie, Ethan? - zapytał, miękko wymawiając jego imię, zupełnie tak, jakby zwracał się w tym momencie do małego dziecka, a nie starszego od siebie chłopaka. Ewidentie, słowa Krukona wydawały się go najzwyczajniej w świecie śmieszyć. Wzruszył ramionami, posyłając Dowesonowi jeden ze swoich firmowych uśmiechów. W tym momencie czuł się jeszcze dość pewnie, można powiedzieć, że bawił się dość dobrze, ale w środku coś go skręcało. Nie miał pojęcia jak się zachować, żeby przypadkiem tego po sobie nie okazać, bo tym razem jego przeciwnik był mu równy. Jeśli nie lepszy.
- Dlaczego w ogóle miałbym przejąć się tym, co ty wtedy robiłeś? Nie myl dziecinnego zauroczenia z czymś więcej, to żałosne - prychnął. Z jednej strony przyznawał się do tych upierdliwych uczuć, ale... przecież obaj zdawali sobie z tego sprawę, a jeśli dodać do czegoś ziarno prawdy, zaraz zaczyna brzmieć bardziej przekonywująco. Przynajmniej przez moment mógł się poczuć tym ważniejszym, tym na "szczycie łańcucha", tylko zdawał sobie sprawę z tego, jak niewiele potrzebuje Doweson, by go tych reszek kontroli pozbawić. Owszem, nie kochał starszego - dobre sobie - nie znaczy to jednak, że ten był mu obojętny i, broń Merlinie, że jego opinia się nie liczyła. Przecież gdyby Casey mówił szczerze, musiałby przyznać, że starszy wciąż działa na niego bardziej, niż powinien! Że czasem zastanawiał się nad tym, czy nie powinien był wtedy udawać, że nic wielkiego się nie stało i puścić całego buziaka w zaponienie. Nie zrobił tego, więc po co rozwodzić się nad przeszłością? No tak - bo właśnie go dogoniła, w postaci potrzasku, w którym zamykal go starszy chłopak.
Wyraźnie spiął mięśnie, w odpowiedzi na ten dotyk, ale w istocie nie zamierzał uciekać. Przez krótki moment pozwolił, by to uczucie, którego kiedyś naprawdę chciał doświadczyć, jeszcze trwało, po czym odtrącił jego rękę. Dał mu się pobawić, dlaczego skazywać się na dłuższą... męczarnie. Nie to, żeby nie było to w jakiś sposób miłe i przyjemne. Wręcz przeciwnie. Po prostu, Casey zdawał sobie sprawę z tego, że wraz z akceptacją tego, byłby bardziej podatny na cokolwiek, co miało wkrótce nadejść, a on nie chciał ryzykować, że przez ten cienki mur obronny, Ethanowi uda się przedrzeć. Młodszy mógł oszukiwać całe otoczenie, własną matkę, znajomych, jednak ze sobą zwykł być w stu procentach szczery i raczej nie przeceniał swoich możliwości... problem w tym, że wiedział również, iż okłamanie Dowesona będzie graniczyło z cudem, niezależnie od tego co zrobi i powie. Nie wciskał mu kitu, wbrew pozorom, naprawdę sobie odpuścił. Albo przynajmniej tak mu się wydawało, dopóki bliskość starszego miał na wyciągnięcie ręki. Wystarczyłoby tylko odrzucić osobistą dumę i pozbyć się dzielących ich centymetrów. Tylko znowu, Marvell raczej się do tego nie palił. Przecież to oczywiste, że Krukon zrobi to za niego, prędzej czy później.
Powrót do góry Go down


Ethan Doweson
Ethan Doweson

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 102
  Liczba postów : 110
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10390-ethan-doweson#286614
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10393-ethans-mail#286664
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10392-ethan-doweson#286663
"Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" QzgSDG8




Gracz




"Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" Empty


Pisanie"Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" Empty Re: "Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć"  "Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" EmptySob 14 Mar 2015 - 22:43;

A czy to przypadkiem nie nazywa się lękiem przed odrzuceniem? Skoro bał się, że więcej na tym straci niż zyska to ewidentnie bał się odtrącenia. Czyżby to był kolejny efekt utraty ojca? Nie tylko szukał akceptacji u Ethana, jako swój mentorskie obiekt, ale również przestał się angażować, by przypadkiem znowu nie stracić kogoś bliskiego. Brzmi sensownie i Kruokn postawiłby sporo kasy na to, że tak właśnie jest. Nawet jeśli Cas się do tego nie przyzna. Jakoś wątpił, by chłopak ot tak się otworzył i wyznał wszystkim swoje tajemnice.
-Nie? A niby co robiłeś przez ostatni rok? Jak dla mnie było to uciekanie, nie tylko przede mną ale również przed samym sobą i swoimi pragnieniami.-przyznał tonem znawcy. Im dłużej ta rozmowa trwała tym bardziej przekonywał się o tym, że Cas tak naprawdę sam nie rozumie własnych uczuć i pragnień. Zamiata je pod dywan udając, że nie istnieją. Swoimi licznymi związkami zdawał się szukać akceptacji, a gdy już ja otrzymywał odkrywał, że nie o to mu chodziło, nie o ta szczególną uwagę o jaką zabiegał. Według Ethana pogubił się już na samym początku, choć rozwiązanie miał na wyciągnięcie ręki. Jego dumna jednak, nie pozwalał mu tego dostrzec i przyznać się do własnych potrzeb. Prawdę mówiąc Ethan nie znosił czegoś takiego. Może to własnie dlatego starał się teraz potrząsnąć chłopakiem i zwyczajnie zmusić go do wyjawienia swoich potrzeb. Czas by Ślizgon przejrzał na oczy i przyznał się do tego zwłaszcza przed samym sobą.
-Nie, po prostu mam rację i pora byś też to dostrzegł -odparł równie miękko. Cóż może minimalnie zagalopował się ze swoimi wyznaniami, ale akurat swoich obserwacji był pewny. Poza tym Cas w gruncie rzeczy był łatwy do przejrzenia. Przynajmniej jeśli znało się go od dawna. W tym momencie nie miał on przed nim zbyt wielu sekretów. Przynajmniej w kwestii ukrywania uczuć i tego jak to niby ma na wszystko wyrąbane. Owszem nadal był go w stanie zaskoczyć, wykonać jakiś nieprzewidziany ruch, ale i to ryzyko wziął pod uwagę szykując się do tej konfrontacji. Cóż trafili na równych sobie i o wygranej zdecydują szczegóły na które Ethan bardzo zwracał uwagę.
-To nie było dziecinne zauroczenie i dobrze o tym wiemy. Nawet teraz moja obecność działa na ciebie na tyle silnie byś tracił grunt pod nogami. Będzie łatwiej jeśli się do tego przyznasz. Gdybyś był bardziej spostrzegawczy zauważyłbyś już wcześniej, że było to odwzajemnione panie mam gdzieś wszystko co teraz do mnie mówisz. Irytujesz mnie- przyznał nie mogąc powstrzymać triumfalnego uśmiechu na jego gest.Oj od kiedy to nie potrafił znieść jego dotyku? Robiło się ciekawie. Ethan złapał jego nadgarstek w żelaznym uścisku przyciskając ja do ściany. Kolanem naparł do przodu układając się między jego nogami. Cóż pętla się zacieśnia -Daj mi jeden sensowny powód, bym nie zrobił tego co zamierzam- widzicie jaki łaskawy? Daje mu nawet szansę na jakiś protest, co z tego że z góry będzie on odrzucony.
Powrót do góry Go down


Casey Arterbury
Casey Arterbury

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VII
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 386
  Liczba postów : 235
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10310-casey-marvell
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10318-casey
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10317-casey-marvell
"Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" QzgSDG8




Gracz




"Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" Empty


Pisanie"Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" Empty Re: "Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć"  "Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" EmptySob 14 Mar 2015 - 22:53;

Być może tak było. Być może, bo sam Ślizgon nie do końca pojmował wszelkie swoje pobudki i motywacje. Być może rzeczywiście, Ethan znał go lepiej, niż chciałby myśleć... niestety, nie mógł zrobić z tym absolutnie nic. Zwłaszcza, że Casey rzadko kiedy zmieniał swoje podejście do rzeczy, a akceptacja strachu wiązałaby się też z obnażeniem własnej słabości. A przecież doskonale wiemy, że on nigdy nie pozwalał sobie na coś takiego. Tyle, że po dzień dzisiejszy przynajmniej mu to wychodziło. Teraz nie byłby już tego taki pewien.
Uniósł brew, jakby tym niemym gestem chcąc nakłonić go do kontynuowania. Och, akurat przed nikim nie uciekał! On tylko rezygnował z tego, co nie było warte zachodu, a przynajmniej tak usiłował sobie wmówić. Przecież w niektórych związkach wiodło mu się całkiem dobrze! Problem pojawiał się, gdy relacja zaczynała wkraczać na poważniejsze poziomy, a on nie potrafił poświęcić dla drugiej osoby więcej, niż minimum z minimum i zdecydowanie zbyt szybko się nudził... może rzeczywiście wszystko sprowadzało się do tego, że nie potrafił znaleźć nikogo, kto przejrzałby przez wszystkie jego potrzeby? Nie wiadomo. A nawet jeśli, on za nic się do tego nie przyzna.
- Z wzajem... - przerwał w połowie zdania, gwałtownie nabierając powietrza, gdy kolano Krukona znalazło się w dość strategicznym miejscu. To już i tak lepsze, niż gdyby miał wydać z siebie jakiś jeszcze bardziej krępujący dźwięk tylko... nawet ten głębszy oddech nie powinien w ogóle mieć miejsca. Gdyby Casey po prostu skończył to, co zaczął mówić i nie zareagował, znalazłby się w dużo lepszym położeniu. Spróbował jeszcze wyszarpnąć rękę z uścisku starszego, ale również ta próba wyswobodzenia się została z góry skazana na porażkę. Jakby tak się zastanowić, znajdował się w tym momencie na łasce Krukona i nawet nie mógłby temu zaprzeczyć. Gdyby jeszcze miał w dłoni różdżkę... wtedy można byłoby upatrywać minimalnych szans na ucieczkę. Problem w tym, że teraz nie zdążyłby po takową sięgnąć. Skrzywił się nieznacznie - czy to z bólu, czy z własnej bezsilności.
- Obaj wiemy, że i tak zrobisz - zaśmiał się, usilnie starając, by nie brzmiało to w żadnym stopniu wymuszenie. Udało się. Zupełnie tak, jakby miało mu to pomóc zamaskować, w jak bardzo niewygodnej i poniżającej sytuacji aktualnie się znajdował. Nie miał z niej absolutnie żadnego wyjścia, czy mu się to podobało, czy nie. Przecież proszenie Ethana o to, by w końcu go puścił i ucieczka z podkulonym ogonem nie wchodziły w grę. Aż tak nisko jeszcze nie upadł. I nie upadnie. Nie ma mowy. Rzecz jasna, nie wspominając o tym, że nie miał większego wpływu na piekące go policzki, ani na przyspieszone bicie serca, ani też na rozszerzone źrenice. Z reakcjami swojego ciała nie mógł wygrać, co za tym idzie, z Krukonem również. Tylko teraz wypada zadać sobie pytanie - skąd taki efekt! Przecież dopiero co był o krok od przespania się z dziewczyną, notabene pierwszą w życiu, ale wtedy był o niebo bardziej opanowany. Kontrolował sytuację. Ta obecna wymknęła mu się spomiędzy palców. Nerwowo oblizał wargi, chociaż wciąż nie odwrócił wzroku. Może i przegrał, ale resztka dumy w nim pozostała. Tak przynajmniej warto byłoby utrzymywać.
Powrót do góry Go down


Ethan Doweson
Ethan Doweson

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 102
  Liczba postów : 110
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10390-ethan-doweson#286614
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10393-ethans-mail#286664
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10392-ethan-doweson#286663
"Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" QzgSDG8




Gracz




"Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" Empty


Pisanie"Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" Empty Re: "Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć"  "Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" EmptySob 14 Mar 2015 - 23:10;

Czy nie łatwiej by mu było, gdyby po prostu przyjął swoją porażkę i się poddał? Ethan był geniuszem w wielu dziedzinach, jak widać w psychologii również. Przynajmniej w odniesieniu do tego zagubionego Ślizgona. On nawet przed samym sobą nie był w stanie przyznać się do własnych uczuć i pragnień. Krukon już dawno zauważył, że jeżeli chce coś osiągnąć w kwestii odnowienia relacji z młodszym musi go zwyczajnie zmusić do jakiejś reakcji. Tak jak teraz. Przyszpilić go i rzucić mu prawdą prosto w twarz. Może i faktycznie było to dla niego poniżające, ktoś z boku mógłby odebrać w zdecydowanie nie takich kategoriach niż powinien, ale inaczej się nie dało. Cas by go nie wysłuchał i potulnie przyznał się do wszystkiego. To by było nudne. Może to właśnie ten upór chłopaka, jego antyspołeczna postawa sprawiły, że Ethan wciąż brnął w tą popapraną sytuację.
Nie uciekał? Jasne, uwaga bo uwierzy. Chłopak nie tylko uciekał chociażby przed nim, ale przede wszystkim przed samym sobą. Ale ok niech trwa w tym swoim typowo ślizgońskim uporze i przekonaniu, że nikogo i niczego nie potrzebuje. Proszę bardzo. On go chętnie go z tego błędu wyprowadzi. Nie mógł też się nie uśmiechnąć pod nosem widząc i słysząc taką reakcję, na swoją nogę. Miał go. Cas już tym bardziej był skazany na niego, nie wypuści go stąd bez tego po co tu przyszedł.
-Coś nie tak, nagle jakoś przestałeś być tak rozmowny. Śmiało dokończ, jestem ciekaw co takiego chciałem powiedzieć – uśmiechnął się wrednie tym bardziej napierając na niego . Poruszył udem ocierając się o jego jakże wrażliwy punkt. Musiałby skłamać, gdyby powiedział, że cała ta sytuacja go nie bawi. –Nie uciekniesz- powtórzył czując jak chłopak podejmuje kolejną nieudaną próbę ucieczki. Fakt, różdżki nie zdążyłby wyjąć. A przynajmniej nie zrobiłby tego tak, by Ethan tego nie zauważył i nie zareagował. Był w potrzasku i chyba powoli zaczynał się z tym godzić
-Fakt, chciałem być tylko miły i dać ci szansę. Zrozum to wreszcie, gierki się skończyły – po Krukonie w przeciwieństwie do młodszego, nie było nic widać. Tego jak działa na niego cała ta sytuacja. Długo na to czekał i nie raz zastanawiał się jak to wszystko się potoczy. Póki co ani razu się nie pomylił ze swoimi przypuszczeniami. W tym momencie Ślizgon był strasznie przewidywalny. Ale nie przedłużajmy. Ethan w końcu zrobił to, po co tu przyszedł. Pocałował go. Z początku delikatnie czekając na jakąś reakcję z jego strony. Dopiero potem stał się znacznie agresywniejszy, pocałunek nabierał pasji jakby czekał na to od dawna i chciał jak najszybciej zaspokoić swoje wygłodniałe pragnienia.
Powrót do góry Go down


Casey Arterbury
Casey Arterbury

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VII
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 386
  Liczba postów : 235
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10310-casey-marvell
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10318-casey
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10317-casey-marvell
"Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" QzgSDG8




Gracz




"Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" Empty


Pisanie"Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" Empty Re: "Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć"  "Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" EmptyNie 15 Mar 2015 - 12:05;

Czy łatwiej? Co do tego nie ma nawet najmniejszych wątpliwości i w gruncie rzeczy Casey już wiedział, że dzięki temu oszczędziłby sobie dość sporo zachodu, a może jeszcze udałoby mu się Ethana zniechęcić... skoro zadanie okazałoby się zbyt prostym, niż przewidywano. Życie nagle stałoby się o wiele prostsze i mniej skomplikowane... Marzenie ściętej głowy. Przecież Krukon już zbyt długo znosił młodszego i czekał na odpowiedni moment. Z drugiej strony mieliśmy jeszcze dumę osobistą, tak często już tutaj Ślizgonowi wypominaną. Wiedział, że przegra - w porządku. To w chwili obecnej, było już zupełnie nieodwracalne i przesądzone. Nie znaczy to jednak, że miał podnieść białą flagę, poddać się i robić wszystko to, czego starszy by od niego zażądał. Dobry żart. Jeśli mógł mu pokazać, że wcale nie jest tak słaby, zamierzał kontynuować tę farsę przynajmniej jeszcze przez chwilę.
Dzięki temu mógł sam przed sobą przyznać się do błędu, który niewątpliwie dzisiaj popełnił... chociaż, jakby się tak dokładniej nad tym zastanowić, to przecież nie była jego wina! To przyjaciółka Ethana z miłą chęcią odpowiedziała na niewinne spojrzenia i te typowe dla Arterbury'ego uśmieszki, a dalej poszło już z górki. Jak zawsze. Mało tego, gdyby się tak zastanowić, to właśnie starszy chłopak był jedyną osobą, z którą Casey nie potrafił sobie za żadne skarby poradzić, niezależnie od tego, z której strony by nie próbował. Najwyraźniej jeszcze nie pora, by uczeń przerósł mistrza - czy coś w tym stylu. W końcu Doweson przez całe życie był dla niego wzorem do naśladowania, prawda? Przynajmniej w kwestii czarów, bo jeśli chodziło o eliksiry, tutaj Ślizgon (niebezpodstawnie) uważał się za lepszego.
Gdyby próbował dojść do młodszego w sposób pokojowy, Ethan zostałby po prostu wyśmiany i odprawiony z kwitkiem. Ta obecna sytuacja z całą pewnością nie była dla tego pierwszego miła i przyjemna, ale przynajmniej miała szanse do czegoś doprowadzić. A nie można też powiedzieć, żeby zabrakło jakiegoś dreszczyku ekscytacji, który nie chciał tak do końca zniknąć. Przecież Krukon był nieobliczalny i niższy mógł się spodziewać absolutnie wszystkiego. To też działało pobudzająco... co nie zmienia faktu, że oficjalnie wciąż wolałby być jak najdalej od tego pomieszczenia i od chłopaka, który wywoływał w nim tyle sprzecznych emocji.
Naturalnie, nie mógł mu odpowiedzieć, chociaż z miłą chęcią by to zrobił. Dotyk w tym strategicznym miejscu, jeszcze przy takiej dawce emocji, robił swoje i dosłownie zabrakło mu języka w gębie... albo raczej wolał nie otwierać ust, by nie wydać z siebie jakiegoś kompromitującego dźwięku - wolną ręką uderzył w klatkę piersiową starszego, jednak w skutek tego wszystkiego zrobił to zbyt lekko, by mogło zostać uznane za niebezpieczne... i właśnie wtedy Ethan go pocałował.
Pocałował go.
Nie to, żeby się tego nie spodziewał. Przecież wszystkie znaki na niebie i na ziemi jednoznacznie wskazywały na to, że coś podobnego będzie miało miejsca, jednak dotyk jego ust na swoich własnych i tak wprawił Casey'a w otępienie. Zastygł w bezruchu, zapominając nawet o tym, że miał próbować się wyrwać. Nie potrafił zrobić absolutnie niczego. Przez krótki moment zaciskał tylko usta, ostatkiem sił usiłując w jakiś sposób zaprotestować, a później po prostu rozchylił wargi, pozwalając sobie zapomnieć o wszelkich ograniczeniach. Dłoń, którą do tej pory próbował go odepchnąć, zacisnął na materiale szaty starszego, przyciągając go bliżej.
Powrót do góry Go down


Ethan Doweson
Ethan Doweson

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 102
  Liczba postów : 110
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10390-ethan-doweson#286614
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10393-ethans-mail#286664
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10392-ethan-doweson#286663
"Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" QzgSDG8




Gracz




"Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" Empty


Pisanie"Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" Empty Re: "Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć"  "Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" EmptyNie 15 Mar 2015 - 12:45;

Ciekawe kiedy młodszy zacznie podejrzewać, że jego zdobycz mogła być podstawiona. Nie żeby było tak naprawdę, Ethan nie upadł jeszcze tak nisko, by prosić kogokolwiek o przysługę, zwłaszcza w takiej kwestii, ale z boku to tak mogło wyglądać. Bo niby czemu dziewczyna tak szybko uciekła bez słowa? Zero protestu, oburzenia czy czegokolwiek innego. Zwyczajnie wyszła pozwalając starszemu działać. Cóż, chyba będzie musiał jej to jakoś wynagrodzić, ot za dobre odegranie swej roli. Może nawet obejdzie się bez modyfikowania pamięci? No nic zobaczymy.
Szkoda, że nie podjął się dyskusji. Ethan chętnie by usłyszał co takiego ma mu młodszy do powiedzenia, zwłaszcza, że jeszcze chwilę wcześniej był bardzo gadatliwy. No nic i na to pewnie przyjdzie pora, zwłaszcza, że ten wieczór miał być przełomowy w ich relacji. Nie oszukujmy się, po takim ataku powrót do ignorancji będzie mało możliwy, choć znając Ślizgina, ten i tak będzie próbował się odciąć. Minie kilka dni, za nim w pełni zaakceptuje to co się stało i zacznie działać. A co w tym czasie będzie robił Doweson? To samo co zawsze, cierpliwie poczeka, aż jego „zdobycz” sobie wszystko poukłada. No chyba, że od razu przejdą do jakiś konkretów co raczej jest mało prawdopodobne. Tak w gruncie rzeczy Ethan sam nie wiedział czego od niego oczekuje. Ot chciał by wreszcie chłopak przejrzał na oczy i przypomniał sobie o zagrzebanym afekcie, o tym, że starszy wciąż tu jest i istnieje. Co więcej? Nie był pewien. Na związek raczej nie liczył, chyba sam w czymś takim jeszcze nie potrafiłby się odnaleźć. Póki co chciał po prostu dorwać go i wyjaśnić ich niedokończone interesy.
Zaskoczył go i to bardzo. Dobry Merlinie, Cas zdawał się zapomnieć nawet o tym jak się oddycha, a co do dopiero o tym, że chciał uciec. Ten szok dało się wyczuć w każdej części jego ciała począwszy od niedowierzającego spojrzenia bo zesztywniałe kończyny. Przecież sam wiedział, że to tak się skończy, Ethan już bardziej oczywisty być nie mógł. A mimo to, młodszy nie dowierzał temu co się stało. To był ich pierwszy tak naprawdę pocałunek. Tamtego buziaka rok temu chyba nie można uznać za prawdziwe zbliżenie. To było ledwo muśnięcie, nawet najmniejszym stopniu nie umywające się do tego co działo się teraz. Casey się poddał całkowicie oddając się tej chwili. Na to liczył. Sam przymknął oczy samemu pogrążając się w tak długo wyczekiwanym pocałunku. Nawet w najśmielszych swoich wyobrażeniach nie spodziewał się czegoś takiego. Te wargi były tak chętne i kuszące, niemal dopraszające się o więcej. Nie mógł im odmówić. Zabrał dłoń ze ściany tylko po to by móc ją przenieść na jego biodro. Jego palce zacisnęły się odrobinę zbyt mocno niż powinny ale nie zamierzał się tym zupełnie przejmować. Puścił jego nadgarstek mając nadzieję, że nie będzie tego żałować. Szczególnie, że zaraz położył ją na jego karku tym bardziej przyciągając do siebie. Zdecydowanie warto było na to czekać.
Powrót do góry Go down


Casey Arterbury
Casey Arterbury

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VII
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 386
  Liczba postów : 235
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10310-casey-marvell
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10318-casey
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10317-casey-marvell
"Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" QzgSDG8




Gracz




"Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" Empty


Pisanie"Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" Empty Re: "Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć"  "Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" EmptyNie 15 Mar 2015 - 14:01;

Akurat do teorii spiskowych nie ma sensu Casey'a mieszać. Tutaj znowu nie popadajmy ze skrajności w skrajność, tym bardziej, że przecież chłopak znał Krukona na tyle, by wiedzieć, że ten nie posunie się do wprowadzania podobnych pomysłów w życie. Doweson nigdy nie upadłby tak nisko. Niezależnie od tego, co próbowałby osiągnąć i jak ciężko by mu nie było. Przecież... niektóre rzeczy nie tyle nie grały z zasadami fair-play, bo z tych nikt nikogo nie rozliczał w ostatecznym rozrachunku, co po prostu z dobrym smakiem i poczuciem własnej wartości. Skoro ktoś nie potrafił poradzić sobie sam to czy miał jakiekolwiek prawo nazywać siebie zdobywcą? Ano właśnie. Jeśli zaś trzeba byłoby zasłaniać się uległością dziewczyny... cholera, nie zgodziłby się na w miarę stabilny, choć krótki, związek z kimś, kogo nie zdążył przynajmniej odrobinę poznać i rozpracować, a skoro była ona niezwykle podatna na każdą sugestię, nie trudno zorientować się, że to nie tylko w stosunku do młodszego od siebie Ślizgona. Dodajmy do tego, że przecież przyjaźniła się z drugim z chłopaków, więc jej zachowanie wcale nie było takie trudne do wyjaśnienia. Kiedy już się nad tym zastanowić, bo błędne, pochopne wnioski mógł wyprowadzić każdy.
Och, akurat kontynuacji nie było się wcale tak trudno domyślić - bo na pewno obejmowała coś pomiędzy 'ty również mnie irytujesz', a 'nienawidzę cię'. Pod tym względem Arterbury wcale nie był zbyt wyszukany, ale przynajmniej mówił dokładnie to, co pomyślał. Od czasu do czasu. W każdym bądź razie, cokolwiek chciał mu powiedzieć w tej chwili, raczej straciło na ważności, kiedy Ethan naparł na niego całym ciałem powodując zupełną kapitulację - w skutek szoku, bo chociaż Cassy przeczuwał, że coś takiego może nastąpić, chyba nigdy nie uważał tego za tak do końca realne do spełnienia. Teraz miał za swoje i chociaż raczej się do tego nie przyzna, rozwój sytuacji wcale nie był tak zły jak chciałby twierdzić. Dotyk Dowesona, dotyk, którego pragnął przecież od tak dawna, obezwładniał go, ale pomimo złości na własną bezsilność i głupotę, czuł się jakoś dziwnie na miejscu. Tak, jakby wszystko zmierzało właśnie do tego momentu i niezależnie od okoliczności, miał skończyć właśnie tak - zupełnie zdany na łaskę starszego chłopaka... chociaż fakt faktem, później najpewniej zacznie Krukona unikać i udawać, ze nic podobnego nie miało miejsca. Po prostu nie potrafił inaczej, a lepiej poukładać sobie pewne rzeczy w głowie, niż później czegoś żałować. Nie wspominając już o tym, że Casey to był ciekawy przypadek - niby nie wymagał niczyjej uwagi, ale popatrzcie, jak ten cały rok w odcięciu od Ethana wypadał, przy jego obecnych reakcjach? Właśnie. Oczywiście, o jakimkolwiek związku nie mogło być mowy. Ślizgon stwierdził to już dawien dawno. Nie oczekiwał na stworzenie pary nawet wtedy, gdy przed rokiem pocałował starszego! A trzeba pamiętać, że jako czternastolatek był jeszcze dość naiwny.
Teraz też czuł się podobnie, jak wtedy. Z tą różnicą, że to nie on zainicjował pocałunek, że nie obawiał się już reakcji starszego. W ogóle zignorował wszelkie konsekwencje, bo w tym momencie nie potrafił już nawet logicznie myśleć. Zapomniał o całej urazie i złości, którą w sobie chował. Nie przeszło mu nawet przez myśl, jak bardzo żałośnie musiał wyglądać dla obserwatora - zupełnie unieruchomiony przez Dowesona. Jedyne co pozostało istotne to ciepło drugiego ciała, smak tych gorących ust, których pragnął skosztować od tak dawna... może zachowywał się w tym momencie jak chciwy dzieciak, nie myśląc nad konsekwencjami, a zamiast tego biorąc absolutnie wszystko, co było mu dane, ale przecież to nie tak, że nie był chciwy czy samolubny. Nigdy za bardzo się z tym nie ukrywał.
Z ust młodszego wydobył się cichy jęk, tak w odpowiedzi na ten uścisk na biodrze. Zabolało, owszem, ale nie było to nic, co mogło zniechęcić Casey'a, a jeśli cokolwiek, skłoniło go do tego, by przybliżyć się jeszcze odrobinę. Odpowiadał na pocałunek co raz chętniej, z co raz większym zaangażowaniem, zapominał o tym, że jeszcze przed momentem miał Ethana dość. Nie próbował uciekać, a gdy tylko jego ręka została uwolniona, ułożył obie na barkach starszego - tak dla stabilizacji, skoro sekundę później stał już na palcach, chcąc trochę ułatwić życie starszemu.
Powrót do góry Go down


Ethan Doweson
Ethan Doweson

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 102
  Liczba postów : 110
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10390-ethan-doweson#286614
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10393-ethans-mail#286664
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10392-ethan-doweson#286663
"Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" QzgSDG8




Gracz




"Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" Empty


Pisanie"Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" Empty Re: "Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć"  "Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" EmptyNie 15 Mar 2015 - 14:18;

Zdecydowanie nie posunąłby się tak nisko. Mimo wszystko miał jakieś zasady, choć to swoje dobro stało na pierwszym miejscu. Reszta się nie liczyła. No dobra, w przypadku tego konkretnego ślizgona mimo wszystko zastanowiłby się, czy by go wykorzystać do własnych celów. Ot taki wyjątek potwierdzający regułę. W końcu Cas bardziej mu się „przydawał” będąc po jego stronie, pomijając oczywiście to co młody nieświadomie potrafił swoim zachowaniem z nim zrobić. Ten rok był mimo wszystko ciężki. Kiedyś spędzali sporo czasu razem i nagle to się urwało. Tak z dnia na dzień. Może gdyby po prostu zniknął z jego świata, łatwiej by się do tego przystosował, a nie miał swego rodzaju obsesji na jego punkcie. Nie żeby się z tym obnosił, ale mimo wszystko taka obserwacja i analizowanie kogoś może już pod to podchodzić. Tak w malutkim stopniu. Ślizgon po prostu budził w nim irracjonalne zainteresowanie, które łatwiej było zaakceptować niż z nim walczyć.
Fakt, cokolwiek by teraz nie powiedział, Ethan puściłby to mimo uszu. Chociaż nie oszukujmy się, był ciekawy co też takiego wymyślił by mu się odgryźć, czy go zniechęcić. Mógł nie przypuszczać, że Krukon naprawdę zrobi to co planował. Zwłaszcza, że niechęć młodszego była wręcz namacalna. Ta złość w oczach, próba ucieczki i ostre słowa, a mimo to nie zamierzał go wypuścić. Zbyt długo to trwało i za daleko zaszło by tak po prostu powiedzieć, „ok rób co chcesz, ma to gdzieś”. Oszukiwałby ich oboje, a akurat w stosunku do niego przeważnie był szczery. Czy Cas był jego słabym punktem? W jakiś sposób na pewno. Nie żeby się do tego przyznawał i była to jakaś wielka słabostka, ale była. Nie powstrzymywało go to jednak przed takim a nie innym zachowaniem przez cały ostatni rok. Tak, podejrzewał, że gdy w końcu stąd wyjdą, Ślizgon zacznie go unikać. To było równie pewne jak to, że są teraz w Hogwarcie. Nie był tylko pewny czy potrwa to tydzień, dwa czy miesiąc. Dłużej na pewno nie, sama ciekawość dlaczego teraz i co dalej weźmie górę i zmusi go do stawienia mu czoła. No i ile można uciekać. W końcu musiał mieć świadomość tego, że właśnie tak to zostanie odebrane.
Casey zaczął do reszty współpracować poddając się temu co się działo. Zapomniał o całym świecie po prostu oddając się chwili. Właśnie o to chodziło. Szczerze mówiąc sam Ethan nie wiedział do czego ich to doprowadzi. Czekał zbyt długo, już dawno powinien był przyszpilić go i zmusić do „rozmowy”. Teraz jednak liczyła się tylko ta druga osoba, która tak chętnie lgnęła do niego. Ten jęk jedynie przypieczętował ich dzisiejszy los. W starszym od razu zakiełkowała myśl, że chce usłyszeć ich więcej i to nie koniecznie w takim wydaniu. Przygryzł jego wargę, by zaraz przenieść się z pocałunkami na jego szyję. Dłoń z biodra wsunęła się pod materiał jego koszuli błądząc teraz po gładkiej skórze. Do jasnej cholery. Po jego ciele przebiegł dreszcz podniecenia , zapach Casa działał na niego odurzająco, a słonawy smak skóry nie pozwalał mu w pełni zaspokoić je wygłodniałych pragnień. Miał ochotę zwyczajnie pchnąć go na ławki i zająć się nim w odpowiedni dla nich obu sposób. Nie chciał jednak, by chłopak mu uciekł. To by było w sumie całkiem prawdopodobne, zwłaszcza że pocałunek a coś znacznie większego to dwie zupełnie inne sprawy i chwilowe „postradanie zmysłów” nic tu nie zmieni.
Powrót do góry Go down


Casey Arterbury
Casey Arterbury

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VII
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 386
  Liczba postów : 235
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10310-casey-marvell
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10318-casey
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10317-casey-marvell
"Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" QzgSDG8




Gracz




"Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" Empty


Pisanie"Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" Empty Re: "Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć"  "Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" EmptyNie 15 Mar 2015 - 14:58;

Cas powinien się chyba czuć wyjątkowo, skoro starszy uważał go za osobę aż tak ważną, aż tak istotną. Problem w tym, że jeszcze nie do końca zdawał sobie z tego sprawę i chyba to również było przyczyną tej niechęci do jakiegokolwiek zbliżenia. Przecież nie chciał pozwolić, by Doweson traktował go tak, jak większość swoich zdobyczy. Ostatnie, na co chciał pozwolić to bycie na równi z bezwartościowymi przedmiotami, które znudziły się już po parokrotnym użyciu. Zdanie Krukona liczyło się bardziej, niż młodszy to okazywał, bo przecież sam zainteresowany nie musiał o tym koniecznie wiedzieć... w każdym bądź razie, gdyby przyszło mu skończyć jako zabawka jednorazowego użytku, w życiu by się do tego nie przyznał, a Ethan mógłby mieć naprawdę sporo problemów. Przecież nasza księżniczka potrafiła człowiekowi utrudnić życie aż za bardzo, jeśli się postarała. Może to jednak lepiej, że starszy w jakimś stopniu był nim zainteresowany. Przecież w innym wypadku po roku ignorowania się nawzajem, pozwoliłby, żeby tak zostało.
Wbrew wszystkim swoim słowom, Ślizgon był na Dowesona nad wyraz podatny. Oszukiwał sam siebie, myśląc, że puścił chwile spędzone ze starszym w niepamięć, nie wspominając już o największym łgarstwie wszechczasów, jakoby wyższy już w ogóle go interesował, a jego zdanie nie miało znaczenia. Ta sytuacja tutaj dobitnie pokazała młodszemu, jak bardzo mylił się, myśląc, że to 'niewinne zauroczenie' miało szanse skończyć się tak szybko i łatwo. Przeliczył się. Ten jeden raz nie miał najmniejszej nadziei na znalezienie jakiegoś mniej szkodliwego rozwiązania.
- Ethan... - wyrwało mu się, gdy starszy przesunął swe pocałunki na szyję, bez problemu odnajdując jeden z tych wrażliwszych punktów na ciele Ślizgona, lecz nie było to jedyną przyczyną dreszczu, który przeszedł mu wzdłuż kręgosłupa. Przecież w momencie stracił równowagę, tym samym stając z powrotem na całych stopach, a z kolei ten ruch... ten ruch zaowocował aż nazbyt przyjemnym otarciem się o udo Krukona. W tej chwili był jednak wdzięczny lodowatej ścianie za jego plecami, na której w momencie oparł cały swój ciężar. To wszystko działało na niego zbyt mocno, a kontrast pomiędzy chłodną dłonią Dowesona i rozgrzaną skórą Casey'a nie pozwalał na skuteczne ogarnięcie tej sytuacji i zniechęcał do tego, by nawet próbować się odsunąć. Wplótł palce w ciemne włosy starszego, jakby chcąc odzyskać jakiś ułamek świadomości, ale skończyło się na tym, że szarpnął za nie przyciągając Ethana do kolejnego agresywnego pocałunku. Teraz, gdy dane mu było zakosztować ust Krukona, miał niewątpliwą ochotę na więcej, bo po wprost nie mógł się jego smakiem nacieszyć.
W tej chwili był w stanie pozwolić starszemu na zdecydowanie zbyt dużo, ale póki ograniczali się do tych mniej szkodliwych gestów, nie chciał sytuacji analizować. Zresztą, komu prędzej pozwoliłby na przekroczenie pewnych granic niż Dowesonowi? Problem w tym, że w środku sprzeczałby się sam ze sobą. Przecież wciąż miał dość sporo oporów, powodowanych głównie tą swoją upartością i niczym poza tym. Czasami naprawdę utrudniał sobie życie... teraz tylko warto zastanowić się, czy Ethan zrobi lepiej, pozwalając mu się po tym oddalić, czy raczej nie powinien siłą przytrzymać go blisko przez te kilka dni...
Powrót do góry Go down


Ethan Doweson
Ethan Doweson

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 102
  Liczba postów : 110
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10390-ethan-doweson#286614
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10393-ethans-mail#286664
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10392-ethan-doweson#286663
"Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" QzgSDG8




Gracz




"Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" Empty


Pisanie"Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" Empty Re: "Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć"  "Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" EmptyNie 15 Mar 2015 - 15:11;

Powinien. Aż dziw że wcześniej tego specjalnego traktowania nie zauważył. Ethan był zawsze obok niego, gdy ten go potrzebował, oferował swoją pomoc bez żądania czegoś w zamian i przede wszystkim zachowywał się inaczej w stosunku do niego. Wystarczyło to tylko dostrzec. To nie były nigdy wielkie rzeczy, zaledwie szczegóły, które na pierwszy rzut oka były niewidoczne dla postronnych. Dopiero przy większej analizie było to „faktycznie!”. Nie traktował go przedmiotowo. W zasadzie Cas przez długi czas był jego jedynym, prawdziwym przyjacielem. Tym szczególnym a nie jednym z wielu, którzy byli po porostu potrzebni lub się napatoczyli. Nie żeby zamierzał o tym głośno mówić. Nigdy nie był z tych którzy otwarcie wyrażali swoje emocje. Szczególnie takie. Może to jego błąd, może powinien wcześniej mu o tym wszystkim powiedzieć. Z drugiej strony to i tak by nic nie zmieniło, przynajmniej w jego odczuciu. Jak widać oboje mieli tendencję do zatajania przed sobą istotnych rzeczy.
Nie łatwo było cierpliwie czekać na ten moment. Choć powoli zaciskał sieć, przez myśl nie raz przebiegło mu, że może Cas naprawdę stracił nim zainteresowanie. W brew pozorom nieco obawiał się odrzucenia. Szczególnie gdy widział go z kolejną zdobyczą. Tyle, że wystarczyło by chłopak nieświadomie zerknął na niego tą chwilę dłużej, by chciał dalej o to zawalczyć. Nie raz też łapał się na tym, że gdy całował się z kimś lub robił poważniejsze rzeczy ładnie to ujmując, nie myślał o danej osobie tylko o tym pieprzonym ślizgonie. Miał obsesje na jego punkcie, lecz nie potrafił się przemóc by wreszcie wykonać jakiś ruch. Przynajmniej do dziś.
Sam zadrżał słysząc swoje imię wypowiedziane jeszcze w taki sposób. Cholera, nie miał pojęcia jak długo będzie w stanie jeszcze nad sobą panować. Zwłaszcza, że wiedział, że Cas mu nie wybaczy jeśli posuną się za daleko. Nie po to go tu złapał, by chłopak go znienawidził. Tylko jak tu nie ulec, gdy ciało przy tobie jest tak podatne na każdy gest, tak chętnie doprasza się o więcej i kwili pod twoim dotykiem? Nie był pewny czy da radę. Casey go pocałował, tym razem to on sięgnął po to czego pragnął, sprawiając, że Ethan niemal zobaczył gwiazdy. Z lubością odpowiadał na ten pocałunek sięgając do jego krawatu. Rozluźnił go na tyle, że luźny materiał osunął się na podłogę tym bardziej odsłaniając tą białą szyję. Poruszył udem poprawiając swoją pozycję.
-Tak strasznie długo na to czekałem Casey – wyrwało mu się nim był w stanie w ogóle pomyśleć nad swoimi słowami. Cholera przy tym chłopaku nawet myślenie staje się kłopotliwe. Nie sądził, że młodszy mu uwierzy, ba że się ucieszy na takie wyznanie. W najlepszym wypadku je zignoruje, w najgorszym zacznie mu robić wyrzuty. Co będzie lepsze? Któż to wie. Ale czy właśnie to nie pokazuje, jak on na niego działa? Czy powinien go siłą przetrzymać te kilka dni? Raczej nie. Prędzej będzie się po prostu kręcił w jego pobliżu przypominając o sobie ale dając jednocześnie mu czas by wszystko przemyślał.
Powrót do góry Go down


Casey Arterbury
Casey Arterbury

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VII
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 386
  Liczba postów : 235
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10310-casey-marvell
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10318-casey
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10317-casey-marvell
"Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" QzgSDG8




Gracz




"Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" Empty


Pisanie"Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" Empty Re: "Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć"  "Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" EmptyNie 15 Mar 2015 - 18:28;

Może to też kwestia tego, że Casey chciał pozostać samolubnym. Nie chciał zauważyć wszystkich tych starań starszego, wsparcia, które nie istniało na pierwszy rzut oka, ale jednak było gdzieś tam na granicy świadomości. Zdecydowanie łatwiej przychodziło ignorować podobne myśli. Zwłaszcza, że Ethan przejmujący się kimkolwiek, jeszcze na tamtym etapie, brzmiał dość abstrakcyjnie.
Właściwie to cały problem tkwił w tym, że Casey nawet nie myślał o jakichkolwiek granicach, kiedy mógł czuć dotyk Ethana, kiedy miał go tak blisko siebie. Nie myślał o konsekwencjach i tym, jak wielką trudność sprawiło mu wytrzymanie tych kilku krótkich chwil w opozycji dla starszego chłopaka. Nie. W tej chwili był stuprocentowo uległy, a w głowie panowała pustka - pomijając rzecz jasna osobę Krukona. Gdyby tutaj przesadzili, kolejnego dnia Ślizgon mógłby winić tylko siebie, ale... czy on kiedykolwiek dobrowolnie przyznawał się do własnego błędu? No właśnie. Tylko, czy on naprawdę był zdolny, by wyższego nienawidzić? Sęk w tym, że wbrew temu, co twierdził, chyba nie potrafiłby się na to zdobyć. Pewnie skończyłoby się na olbrzymim wyrzucie, zwłaszcza, że wbrew pozorom z nikim nigdy jeszcze nie dzielił łóżka. Dzisiaj w teorii miało to ulec zmianie - chciał się wreszcie przemóc i na dobre zapomnieć o Dowesonie, lecz widzimy, jak to się wszystko potoczyło. Ostatecznie i tak skończył w objęciach starszego chłopaka, wzdychając w jego usta, gdy ten ponownie poruszył nogą. Dopiero na ten wymowny kontakt odsunął się odrobinę i otworzył oczy, spoglądając wprost w ciemne tęczówki starszego. Nie potrafił oderwać wzroku, jakby oczekując na jakąś reakcję, chociaż to mogła być już nadinterpretacja. Ślizgon nie oczekiwał w tej chwili absolutnie niczego. Tylko chyba wciąż nie potrafił uwierzyć w to, kto właśnie jest tak blisko. Oddychał ciężej niż jeszcze moment wcześniej, a jego zazwyczaj blade wargi teraz były zaczerwienione od tych namiętnych pocałunków. Kurkon miał go w garści, to prawda, ale jeszcze nigdy utrata kontroli nad sytuacją nie była tak przyjemna i nie sprawiała wrażenia bezpiecznej.
- Czekałeś? - powtórzył cicho, językiem zwilżając wargi i przygryzając dolną z nich. Mało brakowało, a nie poznałby własnego głosu. Gdzie niby podział się zgryźliwy, arogancki Casey sprzed pięciu (albo bezpieczniej stwierdzić, że sprzed dziesięciu, biorąc pod uwagę, że zupełnie stracił rachubę czasu) minut? - Nie mogłeś zrobić tego wcześniej? - zapytał, chyba nie do końca zdając sobie sprawę z tego, jak wiele tęsknoty kryło się za tymi słowami i jak bardzo obnażał się z tym, że od samego początku gdzieś w duchu czekał na ruch Krukona. Trudno. Będziemy się nad tym zastanawiać innym razem, skoro nawet Ethana wzięło na wyjątkowo wylewne wyznania.
Doweson chyba za bardzo wierzył w zdolności Ślizgona do podejmowania odpowiedzialnych decyzji. Gdyby tak przeanalizować zachowania młodszego, wiele razy po prostu uciekał od problemu i nawet po wydarzeniach dnia dzisiejszego mógłby wrócić do udawania, że ta konkretna osoba wcale go nie obchodzi... gówno prawda. Chciał utrzymywać, że wciąż byłby w stanie zrobić coś takiego, ale jak to w życiu bywa - jeśli już raz czegoś zasmakujesz, wciąż masz ochotę na więcej. Pragnienie, którego nigdy nie dało się zaspokoić.
Powrót do góry Go down


Ethan Doweson
Ethan Doweson

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 102
  Liczba postów : 110
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10390-ethan-doweson#286614
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10393-ethans-mail#286664
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10392-ethan-doweson#286663
"Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" QzgSDG8




Gracz




"Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" Empty


Pisanie"Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" Empty Re: "Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć"  "Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" EmptyNie 15 Mar 2015 - 18:39;

Nawet teraz myśl, że Ethan przejmuje się kimkolwiek jest absurdalna. Przecież dla niego liczyła się w zasadzie tylko wiedza i moc, którą ze sobą niosła. Nie wahał się nigdy by poświecić kogoś, mogąc tym samym zdobyć te cenne informacje, jakieś zwoje czy tajemne księgi. Dopiero gdyby dać mu wybór wiedza czy Cas miałby problem z konkretną decyzją. Łudził się, że nigdy nie będzie musiał wybierać między nimi. Ten dzieciak niewątpliwie był jego największą słabością, co sprawiało, że tym bardziej nie chciał by ktokolwiek się o tym dowiedział. To przy okazji był kolejny powód przez który tak długo nie decydował się na żaden ruch w celu ich pojednania. W którymś momencie, seks z innymi stał się przykrywką i chęcią stłumienia swoich słabości. Jak widać działało to aż do dzisiejszego dnia. Oczywiście nie oznacza to, że Krukon nagle zacznie się obnosić ze zmianą ich relacji. Na pewno nie od razu, może z czasem ich stosunki na forum się ocieplą? Chociaż niektórzy i tak wiedzieli, że ta dwójka kiedyś się przyjaźniła i była dość blisko siebie.
Właśnie dlatego, to Ethan musiał teraz postanowić gdzie postawią granicę. I tak szczerze mówiąc, pomimo całego tego pożądania, nie chciałby ich pierwszy, wspólny raz odbył się na jakieś zakurzonej ławce w opuszczonej Sali. Mimo wszystko ich arystokratyczne korzenie czy jak to tam nazwać, robiły swoje. Później czemu nie, mogą skończyć nawet w schowku na miotły, ale to pierwsze zbliżenie powinno chyba wyglądać nieco inaczej. W sumie sam też czułby wyrzut wobec siebie za taki a nie inny obrót sprawy.
Słysząc jego słowo prychnął cicho opuszczając głowę. Doprawdy. Sam zwilżył swoje lekko opuchnięte od pocałunków wargi i znowu spojrzał na młodszego. –Nie, wtedy nie byłoby tego efektu- odpowiedział wymijająco. Chociaż w gruncie rzeczy taka prawda, gdyby spróbował „porozmawiać” z nim wcześniej, nie byłoby aż tak silnej reakcji czy też desperacji w działaniu. Nie uwierzy w to, ze byłoby inaczej. Po prostu wszystko musi mieć swój czas i moment. Ich był właśnie teraz. Musiał też przyznać, że widok Casa w takim stanie chociaż częściowo wynagradzał mu te długie miesiące. Czerwone wargi kusiły swoim kolorem, a przyspieszony oddech sprawiał, że miał ochotę zedrzeć z niego koszule by lepiej widzieć efekt swoich działań. –Sam też mogłeś wykonać jakiś ruch poza testowaniem mojej cierpliwości – przyznał znowu gładząc go po policzku z tym hmm ciepłym uśmiechem na twarzy. Ciepły.. tak to dobre słowo. Delikatny, kojący uśmiech za którym kryło się jako takie uczucie i wyrażało więcej niż słowa.
Może i pokładał w nim zbyt duże nadzieje ale dzisiejszym dniem musieli otworzyć dawno zatrzaśnięte furtki. Dość uciekania i wmawiania sobie, że ten drugi nas nie obchodzi i może robić co chce. Ślizgon już wiedział co może dostać, poznał smak, którego odmawiał sobie od dawna. Ethan też mógł sobie wmawiać, że jeśli Cas go odtrąci to da mu już teraz odejść. Taki sam bullshit jak sądzenie, że młodszy znowu będzie go w stanie ignorować. Albo się „zejdą” albo pozabijają, bo tak jak teraz dłużej już być nie mogło. To trochę tak jak z paleniem za sobą mostów. Możesz albo iść dalej, ale zginąć rzucając się ze zgliszczy.
Powrót do góry Go down


Casey Arterbury
Casey Arterbury

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VII
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 386
  Liczba postów : 235
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10310-casey-marvell
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10318-casey
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10317-casey-marvell
"Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" QzgSDG8




Gracz




"Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" Empty


Pisanie"Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" Empty Re: "Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć"  "Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" EmptyNie 15 Mar 2015 - 18:45;

Znając życie wrócą do starej, dobrej tradycji wspólnych sesji w bibliotece czy okazjonalnych spotkań na osobności - będzie prawie tak samo, jak przed przeszło rokiem, gdy wreszcie zakończą tę niewypowiedzianą, zimną wojnę. Tak, zdecydowanie. Z zewnątrz będzie to wyglądało tak, jakby nie wydarzyło się pomiędzy nimi nic wielkiego. Ot, zażegnali dawny spór i wrócili do tego, co było kiedyś. Oczywście do łóżka raczej nikt nie będzie im próbował zaglądać.
Tak, akurat cała odpowiedzialność za zatrzymanie sytuacji w odpowiedniej chwili, spadała tutaj na Ethana. Czy mu się to podobało, czy nie, to on był tym starszym i także tym, który jeszcze potrafił tę sytuację jakoś kontrolować. Przynajmniej dzięki temu mogli przynajmniej zachować pozory zachowania, które przystało ludziom z wyższych sfer, a nie napalonych popaprańców.
- Jak zawsze wiesz lepiej - „pożalił” się, chociaż w gruncie rzeczy nie było w tym ani grama takiego prawdziwego zadowolenia czy niechęci. Gdzieżby tam! W myślach wciąż odtwarzał te pocałunki sprzed momentu i naprawdę trudno było nie przyciągnąć Dowesona do kolejnego. Cholera. Przecież nigdy nie miał takich problemów z panowaniem nad sobą! Może to rzeczywiście wina tego, ile obaj na to czekali. Dzięki temu efekty były więcej niż zadowalające, dokładnie tak, jak to ładnie podsumował przed momentem Krukon. Owszem, czekali na coś takiego rok, ale za to osiągnęli więcej niż zadowalający efekt.
- Wtedy byłoby nudno, hyung - wymruczał, wciskając policzek w dłoń starszego. Tak, jak łaszący się, lgnący do dotyku kociak. Rzecz jasna celowo użył koreańskiego określenia, zrozumiałego chyba tylko i wyłącznie dla Ethana i chociaż w samym słowie nie było nic dziwnego, jeśli ktoś pamiętał, że Casey niespecjalnie przykładał wagę do tego, kto był od niego starszy, a kto nie i, analogicznie, komu należał się szacunek, a komu nie. Jeszcze rzadziej nadarzała się okazja, by spotkać Ślizgona aż tak bardzo obdartego z tych wszystkich swoich masek, bez ani grama sarkazmu, właściwie to dość spokojnego i z uśmiechem, któremu wiele brakowało do tego typowego, odrobinę złośliwego i przepełnionego pewnością siebie. Zachowanie godne rasowego dupka tylko zniszczyłoby efekt chwili, a on chciał autentycznie nacieszyć się bliskością chłopaka, którego pragnął od tak dawna. - I tak długo wytrzymałeś. - Wzruszył ramionami, może nawet odrobinę rozbawiony, tylko po to, by zaraz znowu zbliżyć swoją twarz do tej starszego. Wręcz niewinnie musnął ustami kącik jego ust. Ta chwila na złapanie oddechu pozwoliła im chyba ochłonąć od czystego pożądania, nagromadzonej przez ostatni rok frustracji. Przynajmniej w wypadku Casa, który jeszcze przed momentem był w swoich działaniach o wiele bardziej agresywny i chciwy. To nie tak, że już mu wystarczyło, dobre sobie, ale zaczynała wracać świadomość, że pewnych limitów lepiej nie przekraczać zbyt wcześnie.
Powiedzmy sobie szczerze, jeśli teraz mieliby się ponownie od zdystansować, nie byłoby odwrotu. Nie byłoby tej metaforycznej drugiej szansy, o czym doskonale obaj wiedzieli. Przecież namiętne pocałunki sprzed chwili nie wzięły się znikąd. Mało tego, Ślizgon jeszcze nigdy nie zareagował na dotyk nikogo tak żywiołowo. I on miałby teraz utrzymywać, że starszy się dla niego nie liczy? Chyba nawet on - całkiem dobrze wyćwiczony w sztuce kłamstwa - nie potrafiłby tego zrobić. To nie tak, że był w Ethanie zakochany. Dobre sobie. Pożądał go, pragnął, traktował jak osobę, której mógł ufać i zwierzyć się z wielu rzeczy, ale miłość? Miłość nawet gdy przychodziło do Dowesona była pojęciem zbyt abstrakcyjnym i przecież to nie tak, że Krukon kochał jego. To przecież oczywiste.
Powrót do góry Go down


Ethan Doweson
Ethan Doweson

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 102
  Liczba postów : 110
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10390-ethan-doweson#286614
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10393-ethans-mail#286664
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10392-ethan-doweson#286663
"Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" QzgSDG8




Gracz




"Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" Empty


Pisanie"Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" Empty Re: "Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć"  "Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" EmptyNie 15 Mar 2015 - 19:36;

Tak sesje w bibliotece będą jak najbardziej w porządku. Szczególnie, że Ethan i tak spędzał w niej więcej czasu niż przeciętni pierwszoroczni razem wzięci. Miło będzie znowu mieć go przy sobie nawet jeśli oboje skupią się na swoich tematach i księgach rozłożonych po całym stoliku. Chociaż nie, nawet w tym przypadku wątpił, że ot tak po prostu będą siedzieli w skupieniu ignorując tą drugą osobę. Okazjonalne spojrzenia, przelotny dotyk i dyskusje będą chyba najlepszym dowodem na to, że ta dwójka zdecydowanie zakończyła etap „nie zbliżaj się do mnie, dla mnie nie istniejesz”. Ciekawe też kto pierwszy się zorientuje w poprawie ich relacji? A co do łóżka… dla własnego bezpieczeństwa nie radzę się tam zbliżać. Znając ich naturę, taki mały szpieg na długo zapamiętałby by tą wizytę. Oboje nie lubili dzielić się swoimi sekretami więc cóż, klątwy polecą z pewnością, po co wiec kusić los i dopraszać się o skrzydło szpitalne. Ciekawe tylko, który z nich byłby szybszy w wyciągnięciu różdżki.
Nie był pewny, czy Cas nie pokładał w nim zbyt dużej wiary. To, że chwilowo udawało mu się zapanować nad sobą, nie znaczyło to, że zaraz nie da się ponieść. Może i był tym starszym, bardziej doświadczonym, ale jak widać, dziś był zdolny do wszystkiego. Po prostu chciał dostać to, na co czekał tak długo. Jedynie jego rozsądek trzymał go w ryzach, kto wie jednak ile to potrwa. Szczególnie z tak podatnym partnerem.
-Oczywiście, w końcu jestem geniuszem – uśmiechnął się do niego uroczo. Czasem nagroda warta jest czekania. Wynagradza cały ten stracony czas, chociaż czy do końca stracony? Mogli to przemyśleć, ułożyć sobie co i jak. Pal szczęść, że próbowali wmówić sobie coś co było nieprawdą. Oszukiwali się, że są w stanie bez siebie wytrzymać, a tu proszę. Stoją w opustoszałej Sali walcząc ze sobą, by nie sięgnąć po więcej.
-Za to równie przyjemnie, a nie musiałbyś tyle czekać – nie miał nic przeciwko temu, by Cas zaczął używać w ich rozmowie koreańskich wstawek. Nawet jeśli miał gdzieś całą to honorytyfikatywność. Poza tym świadomość, że nikt poza nim ich nie rozumiał miała w sobie coś pociągającego. W sumie można to później wykorzystać. Zabawnie będzie oglądać młodszego, gdy będzie próbował udawać, że to co usłyszy wcale na niego nie działa. Fakt była to całkiem miła odmiana widzieć, aż tak obnażonego Ślizgona, który w reszcie był sobą. Albo inaczej, udowadniał, że ma też puchatą stronę a nie tylko rasowego dupka. Jakby się zastanowić to i pod tym względem byli podobni. Bo czy ktoś widział miłego Ethana, który nie próbowałby tym czegoś ugrać dla siebie? Teraz był naturalny i przede wszystkim szczery. W końcu te czułe gesty nie wzięły się z powietrza i dla tego jednego osobnika mógł się bardziej otworzyć na uczucia. Jej ckliwie to brzmi….
-Kiedy chce jestem bardzo cierpliwy – przyznał samemu również muskając jego usta swoimi. Jak sielankowo, świat za drzwiami dla nich chwilowo nie istniał. Liczyło się to co tu i teraz. Nie oszukujmy się, gdy stąd wyjdą oboje na powrót przybiorą swoje wyuczone postaci, dupek i arogancki geniusz, cali oni. Aż żal było się odsuwać. Mimo to Ethan w końcu wypuścił go z swoich objęć. Schylił się po krawat i bez słowa zaczął mu go wiązać w typowy dla siebie węzeł. – Przemyśl to, co tu się stało. Nie będę wiecznie czekać na ciebie Casey. Zwłaszcza, że już wiem czego sobie odmawialiśmy. W razie czego wiesz gdzie mnie znaleźć – Kolejny, tym razem zdecydowanie bardziej agresywny pocałunek zakończony tym ciepłym uśmiechem, tak bardzo kontrastującym z powagą chwili. –Wyjdę pierwszy – zwrócił się do niego tym typowym dla Koreańczyków zwrotem, po czym zadziornie puścił mu oczko i opuścił klasę. Szybko wygładził włosy i poprawił szatę, bo przecież nikt nie musi wiedzieć co tu się stało. No i trzeba znaleźć naszą kochaną przyjaciółkę przekonując ją, że dla jej dobra lepiej by siedziała cicho.

z/t x2
Powrót do góry Go down


Sponsored content

"Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" QzgSDG8








"Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" Empty


Pisanie"Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" Empty Re: "Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć"  "Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" Empty;

Powrót do góry Go down
 

"Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć"

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: "Bo do niektórych wniosków trzeba dorosnąć" QCuY7ok :: 
retrospekcje
-