Uczniowie chętni do zapisania się na którekolwiek z poniższych zajęć dodatkowych proszeni są o napisanie wiadomości do profesora w celu wpisania na listę. Temat powinien brzmieć "Kółko", "Prywatne lekcje" lub "Zajęcia wyrównawcze", a w treści listu mają znajdować się wszystkie nazwiska postaci chcących do któregoś z nich należeć.
Uczniowie uczęszczający na zajęcia wyrównawcze:
1. Ophelia Brown 2. Brandon Russeau 3. Nicole Luna Nox
Zarzucił na siebie pierwszą lepszą koszulkę i zwykłe czarne spodnie. W końcu po co miał się stroić, skoro jego ciuchy i tak zostaną rzucone gdzieś w kąt, prawda? Chwilę zastanawiał się czy iść, albo nie iść. W końcu Severus jasno dał mu do zrozumienia że coś go łączy z Flavią. Teraz wiemy dlaczego pani, nawiedzona pielęgniarka chciała go wydać do dyrektora. Mimo wszystkich rozmyśleń, podreptał w stronę gabinetu. Miał nadzieję że nikt go nie zobaczy, w końcu miał już z tego powodu dużo kłopotów. Przed drzwiami nawet się nie zatrzymał, bo pewnie by uciekł. Od razu pociągnął za klamkę i wślizgnął się do środka. Cicho zamykając za sobą drzwi. Lubił jego gabinet, miał z nim zdecydowanie dobre wspomnienia. Jego wzrok utkwił na Severusie, który opierał się o biuro. Najwyraźniej na niego czekał. A jaki przedmiot przykuł jego uwagę? Skórzany bat leżący na biurku. Nie dość że egoistyczny dupek, to w dodatku sadysta. W kim ten biedy Natuś się zakochał? -Hej- mruknął brunet zbliżając się do tamtego palanta. Czemu on musiał być taki przystojny? Skrzyżował ręce na klatce piersiowej- Ty też masz mi zamiar nawrzucać, a no i postraszyć dyrektorem?- nie wytrzymał, wszystko się w nim gotowało. Wszystko co powiedziała, a raczej o co oskarżyła go Flavia. Miał ochotę usiąść na środku pokoju i rozpłakać się jak dziecko, nie dość że może mieć cholerne kłopoty przez zazdrosną pielęgniarkę, to w dodatku był po uszy zakochany w Severusie. A on? Sypiał z innymi kobietami i pewnie mężczyznami też, nie robiąc z tego problemu. Za to Woods był mu oddany jaki piesek. Był na każde skinięcie bruneta. Stanął w odległości dwóch metrów od kochanka, niech sobie nie myśli że już od wejścia ten dzieciak się na niego rzuci, co to, to nie! Znaczy pewnie i by tak zrobił, bo właśnie teraz go potrzebował i pragnął, ale nie. Był zły i miał ochotę kogoś zamordować.
Miał prawo być zły. Ba, mógł nawet być wściekły, co z tego. Severus i tak był pewien swego. Dobrze wiedział, że Nathaniel jest w nim ślepo zakochany. Młody mógł się tego wypierać, ale fakt nadal pozostawał faktem. Tak jak wypomniał mu w liście - Kochał go, pragnął i potrzebował. A jednak najgorsze w tym wszystkim jest to, że Severus też zaczął coś takiego czuć. Nie, na pewno nie była to miłość. Bardziej pewien rodzaj przywiązania, niezdrowego zauroczenia, które na de Montmorency'ego miało zły wpływ. Czy ten mężczyzna był zdolny do miłości? Pewnie tak, ale trzeba by mu było tłumaczyć, co to jest i na czym polega, bo sam nie rozpozna. Nikt go nigdy nie kochał, przynajmniej w jego mniemaniu. Nie jest romantyczny, a świat kwiatków i trzymania się za rączkę jest mu zupełnie obcy. Los rzucił mu pod nogi (serio, dosłownie na kolana) Nathaniela, więc Severus korzystał z tego jak zawsze. A jednak coś się zmieniło. Tamto spotkanie w klubie nie mogło być przypadkiem. Tak musiało się stać, żeby Severus wreszcie zrozumiał pewne sprawy. O czym chciał porozmawiać z Nathanielem? O niczym. Miał mu tylko do przekazania jedną ważną rzecz, która zmieni ich obu. Ale wcześniej musiał mieć pewność, że chłopak na to zasługuje. Zabawka na biurku? Ach, tak, Severus miał ich kilka. Oprócz tego w odpowiedniej skrytce znalazłyby się też inne rzeczy służące do erotycznych zabaw, jednakże ten bat mężczyzna lubił najbardziej. Drzwi gabinetu się otworzyły, a do środka pomieszczenia wszedł wysoki, przystojny młodzieniec. Severus podniósł wzrok, który do tej pory wbijał w zegarek i uśmiechnął się lekko. Jednak słysząc słowa chłopaka znowu przybrał poważną minę i dodatkowo zmarszczył czoło. -Uważasz mnie za głupiego, Nathanielu? -Przekrzywił głowę. Przecież wszyscy dobrze wiemy, że Severus nie pójdzie do dyrektora bo byłoby to równoznaczne z wyrokiem. A na to nie mógł sobie pozwolić. Nie kiedy miał na utrzymaniu rodzinę. Flavia? Zachowała się głupio, to fakt, ale ona też ma swoje słabe punkty, które na szczęście Severus zna doskonale. I wie, jak sprawić tak wymagającej kobiecie przyjemność, której nigdy nie zapomni. -Dlaczego nie podejdziesz bliżej? Uważasz, że zawsze to ja będę się wszystkim zajmował? -Severus niechętnie odepchnął biodra od biurka i przeszedł obok Woodsa, nawet na niego nie spoglądając. Dokładnie zamknął drzwi, jednak klucz... no to był problem, bo klucz gdzieś mu się zapodział. Niemniej jednak zamknięte drzwi gabinetu chyba mówią same za siebie, prawda? -Dzisiaj, wyjątkowo, jeszcze to zrobię. Ale następnym razem... -Severus w szybkim tempie pokonał dzielący ich dystans, chwycił Nathaniela za nadgarstki i przewrócił się razem z nim na czarną kanapę. -Jesteś uroczy w takiej pozycji, Woods. -Wyszeptał cicho, przesuwając językiem po dolnej wardze. Patrzył mu w oczy zupełnie tak jak rok temu, kiedy się poznali. Wtedy Nathaniel bym nim oczarowany, teraz - zakochany. Niewiele się zmieniło. Severus pochylił się nad nim i chuchnął mu delikatnie na usta. -Stęskniłeś się, Nate? -Wyszeptał cicho, by po chwili żarliwie go pocałować. Nie był delikatny - nigdy nie był. Chwycił dolną wargę studenta zębami i delikatnie pociągnął. Górną polizał, po czym jego sprytny język wślizgnął się do ust chłopaka. Nigdy nie potrafił się bronić, to urocze. Severus puścił na moment jego ręce, po czym rozpiął koszulę i odrzucił ją na ziemię, cały czas praktycznie siedząc na Natusiu. Tak bardzo go pragnął.
Co było w tym wszystkim najgorsze? Woods był w nim tak zakochany, że nie dostrzegał tego co najgorsze. Czy taki człowiek jak Severus był zdolny do miłości? Oczywiście że nie. Ale Nathaniel uparcie w to wierzył. Przed poznaniem bruneta, Ślizgon co chwilę zmieniał panienki, przecież był młody i było mu wolno. Jednak kiedy spotkał go tamtej nocy w klubie, coś w nim pękło. Wiedział ze związał się z nim, jakąś niewidzialną nicią. Wtedy wszelkie panie na jedną noc, przestały go cieszyć. A Woods? Był oddany tylko jemu. Ale oczywiście zgrywał twardziela, udając że to wcale nie jest miłość, tylko romans… Ta przez ponad rok. -Nie- burknął chłopak, choć mógł powiedzieć że tak! Czy ktokolwiek i kiedykolwiek krytykował Severusa, a może zaciągał wszystkich do łóżka, żeby nie zdążyli zauważyć jego wad? Na kolejne pytanie nauczyciela nie odpowiedział, tylko stał jak ten kołek na środku gabinetu. Czemu on musiał być takim dupkiem? W dodatku przystojnym!? Woods zerknął przez ramię co robi jego kochanek, no tak zamyka drzwi. Chyba żadne z nich nie chciałoby, żeby wparował tu jakiś uczeń a co gorsze nauczyciel. Znów odwrócił wzrok wpatrując się w biurko, a raczej w bat. Odkąd pamiętał Severus się nie patyczkował, a Nattie zdecydowanie nie miał nic przeciwko. Mimo tego jaki mężczyzna potrafił być chłodny i bezpośredni Woods go uwielbiał, może właśnie dlatego był w nim tak szaleńczo zakochany. -Dobrze Sev…- nie dokończył, bo oczywiście profesor mu nie pozwolił. Sprawnie chwycił nadgarstki Natha i przewrócił ich razem na kanapę. Cały drżał, pragnął go jak nigdy, czemu on zawsze tak na niego działał? Z ust studenta wydobył się cichy jęk, kiedy Severus przejechał językiem po dolnej wardze bruneta. -Yhyym- mruknął cicho Woods przyjmując jego pocałunek, kiedy jego sprawny język znalazł się w ustach Natha, miał ochotę się rozpłynąć. Czemu on musiał być tak kurewsko niesamowity? Długo czekać nie trzeba było, żeby mężczyzna ściągnął z niego koszulę, rzucając nią w kąt. Ale tego Nattie mógł się spodziewać, przecież nie znalazł się w jego gabinecie żeby rozmawiać. Ponownie przyciągnął do siebie Severusa mierzwiąc jego włosy, tym razem to on go namiętnie pocałował. Nie miał ochoty go puszczać, chciał by brunet był jak najbliżej. Ale oczywiście wiedział że to nie potrwa długo, w końcu to mężczyzna tu dominował, a Ślizgon był jedynie dobrą zabawką. Ręka studenta zjechała do spodni, czemu jeszcze miał je na sobie? Zwinnym ruchem odpiął guzik i szybko się z nich wyślizgnął, w taki oto sposób kolejna części garderoby wylądowała na ziemi. Brunet wręcz stargał koszulkę, którą miał na sobie Severus, chciał widzieć jego boskie ciało. Chłopak nadal tkwiąc pod nim, jeździł rękoma po plecach mężczyzny, mógł robić co tylko mu się żywnie podoba. Ostatnim ruchem Woodsa, był język przejeżdżający po karku kochanka, następnie opadł bezładnie na kanapę, tu skończyło się jego zadanie. Teraz de Montmorency mógł się wyszaleć, Nattie chyba nie wróci tego wieczoru do dormitorium.
Ostatnio zmieniony przez Nathaniel Woods dnia Pon Mar 16 2015, 12:16, w całości zmieniany 1 raz
Och, ślepa miłość, to naprawdę wzruszające. Patrzeć na kogoś tak, by nie potrafić zauważyć jego wad. A w Severusie było ich naprawdę dużo. Egoizm, cynizm, czasem nawet wulgarność. Ponadto łatwo się denerwował, ale przy tym był zaskakująco chłodny i opanowany. Wybuchowa mieszanka, można rzec. Nate i Severus bardzo się różnili. Podczas gdy ten pierwszy oddawał mu się przez uczucie, Severus tylko perfidnie wykorzystywał jego gotowość. A ten student przecież gotowy był zrobić wszystko dla odrobiny uczucia, którą dawał mu Severus. Może dla bezpieczeństwa i kilku chwil w ciepłych ramionach mężczyzny, może dla pewności, że przecież przy nim nic mu nie grozi. Bo co jak co, ale Severus o swoje zabaweczki dba. A Nathaniel był jedną z ulubionych, w sumie zaraz obok Flavii i pewnej Puchonki, która sprawiała mu przyjemność samą swoją osobą. Ale nie o tym teraz. Drzwi zamknięte tylko na klamkę nie mogły być wystarczającym zabezpieczeniem przed natrętnymi gośćmi, dlatego Severus musiał się upewnić, że będzie słyszał każdy krok na korytarzu. Tak żeby szybko wepchnąć Nathaniela pod stół albo chociaż się ubrać. Bo w końcu żadne z nich nie chciało, aby groźny Flavii się spełniły. Dyrektor Hogwartu i grono pedagogiczne nie musi wiedzieć o tym, co Severus robi w wolnych chwilach. A jego upodobania były... wyjątkowe. Nie tylko kręcili go młodsi (bądź młodsze), ale lubił też sprawiać im ból. I to już nie duchowy, jak ignorowanie ich lub nagłe traktowanie z dziwnym chłodem, ale prawdziwy, przejmujący, cielesny. I sam też lubił go otrzymywać. Kiedyś nawet zachęcał Woodsa do drapania go po plecach, bo to w końcu takie podniecające. Nathaniel chyba się do tego przyzwyczaił, więc nie powinien go dziwić widok batu leżącego na biurku. A jednak zabawka nie miała być przeznaczona na Nejta - Severus po prostu ją czyścił i jeszcze nie zdążył schować. Tak, takie rzeczy też się kurzą. Jęk Nathaniela zdecydowanie działał na Severusa. Jak płachta na byka, tylko dodatkowo go podjudzał. De Montmorency tak bardzo chciał powoli doprowadzać go do szaleństwa, stopniowo go zaspokajać, bawić się i drażnić. Wijące się pod nim młode ciało było tak cholernie podniecające, że Severus nie potrafił już sam nad sobą zapanować. To zaskakujące, bo zaledwie godzinę temu w gabinecie Flavii brał ją na służbowym biurku, na łóżku, podpartą o ścianę. A jej włosy... Ale teraz Flavii tu nie było, był tylko Woods i jego młode, chętne do zabaw ciało. -Mh... -Od Severusa nie można było wiele usłyszeć podczas stosunku. Czasem tylko "dupa wyżej", "nie ugryź mnie bo skopię ci dupę" albo "możesz drapać mocniej". A jednak czasem zdarzało mu się cicho jęknąć pod wpływem dotyku Nathaniela. To było niesamowite, bo takich efektów nie osiągnęła jeszcze żadna z kochanek Severusa. Tylko Nate, tylko on potrafił doprowadzić go do takiego stanu. Paznokcie przesuwające się po plecach, język na szyi, ocierające się o jego klatkę piersiową młode ciałko. Kiedy Woods ot tak padł na kanapę, Severus przekrzywił głowę. Podczas ich zabawy Nathaniel zdążył wyślizgnąć się ze spodni, a starszy mężczyzna miał zamiar rozebrać go do naga. W końcu oboje dobrze wiedzieli, że do gabinetu Severusa nie przychodzi się w celu prowadzenia rozmów. Severus pochylił się nad młodszym chłopakiem i musnął wargami jego szyję. -Nie ma tak łatwo, Nate. Dzisiaj będziemy pracować razem. -Zamruczał cicho i chwycił chłopaka za ręce. Kazał mu się przytrzymać, po czym chwycił go za biodra i podniósł z kanapy. Usiadł na niej wygodnie, sadzając sobie chłopaka na kolanach. Nawet w takiej pozycji był od niego nieco wyższy. Pochylił się i przygryzł delikatnie jego ramię, pocałował to miejsce i przesunął usta na delikatną skórę szyi. W tym czasie jego dłonie powędrowały do bokserek chłopaka. Dosyć niewygodnie byłoby je w tej pozycji ściągać, dlatego po krótkiej chwili zwyczajnie je rozszarpał, a materiał odrzucił na bok. Oczy znowu zaszły mu delikatną mgłą, kiedy z trudem powstrzymywał podniecenie. Po rozebraniu Nathaniela przesunął dłonie na jego plecy, chłodny palec powędrował wzdłuż młodego kręgosłupa. -Chyba już wiem dlaczego tak bardzo lubię cię pieprzyć, Woods. -Chłopak zdecydowanie był przystojny. NO CO TY, SEVERUS, ZAUWAŻYŁEŚ TO DOPIERO PO ROKU? De Montmorency odsunął twarz od ciała studenta i przyjrzał się jego zarumienionej twarzy. -Mówiłem ci... rumienisz się. -Severus przez chwilę wpatrywał się w czekoladowe oczy młodego chłopaka, po czym wyciągnął rękę i... najzwyczajniej w świecie pogłaskał go po policzku. To była chyba jedyna delikatna pieszczota, jakiej w ciągu ich znajomości doczekał się Nathaniel. I było to takie... inne. Jakby Severus też coś do niego czuł.
W obliczu tych wszystkich szalonych spraw: ucieczki Salazara z Hogwartu, porzucenia Roweny przez jej żałosnego narzeczonego i wyjazdu na Syberię, panna de Montmorency zupełnie nie miała czasu na rozmowy z tatką. Kochała go tak mocno, jak tylko córka może kochać ojca i wierzyła niemal w każde jego słowo. A przynajmniej utwierdzała Severusa w takim przekonaniu tak dobrze, że za każdym razem w to wierzył. Mimo wszystko... kochała go. Chyba tylko on rozumiał jej spaczone poglądy dotyczące czystości krwi (które zresztą sam przekazał biednemu dziecku), swojej perfekcji i nieomylności. Bo taka była. Piękna, inteligentna, utalentowana... kwintesencja najwspanialszego z czarodziejskich rodów. Dlaczego zmierzała do gabinetu ojca? Miała zamiar poskarżyć się na panujące w Rosji warunki, na to, że ona jako jedyna z dzieci Severusa musiała to znosić i że o mały włos nie straciła życia w wyniku katastrofy w pociągu. Ale przynajmniej nauczyła parę zerówek jazdy na łyżwach. W każdym razie wyglądając - jak zwykle - świetnie i czując się tylko trochę gorzej, zmierzała w stronę gabinetu ojca. Gdy dotarła w końcu do drzwi, przygładziła rozpuszczone włosy, naciągnęła rękawy swetra i zapukała. Minęła chwila, zanim zorientowała się, że tatuś mógł jej nie usłyszeć - zawsze był jak zamroczony, kiedy czytał gazetę, czy robił inne, bardzo ważne rzeczy. - Hej, ta... - zaczęła z wielkim uśmiechem, popychając odrzwia. Chwilę później mina jej zrzedła, na twarzy pojawiło się najpierw zdziwienie, później przerażenie, a na końcu obrzydzenie i wstręt. Ohyda. Nie, nie, nie. Czy to sen? Tak, cholerny koszmar. Zacznijmy od tego, że Rowena nigdy nie widziała swojego ojca bez koszuli. Przecież nie byli jakąś nienormalną rodziną, czy coś w tym stylu. Jak można posądzać de Montmorencych o coś takiego? Brunetka była roztrzęsiona - nie dość, że zastała swojego własnego tatę w dziwnej pozycji, w samych spodniach, to jeszcze... na jego kolanach siedział n a g i Woods. Cholerny, pierdolony Nathaniel Woods, któremu jeszcze nie dawno wysyłała sowę. Ach, więc to na tym polega przyjaźń? Właśnie posklejała wszystkie fakty... Ten idiota wcale jej nie akceptował. Był jej kumplem tylko dla korzyści płynących z ojca-nauczyciela i to w dużo gorszym wydaniu, niż by się spodziewała - Ja pierdolę - zakończyła, przykładając dłoń do ust. - Co to ma, do jasnej cholery, być?! - wykrzyczała, tym razem łapiąc się za czoło. Miała dość. Nie chciała na to patrzeć, nie miała zamiaru oglądać tej obrzydliwej, perwersyjnej sceny, w jakiej zastała tę dwójkę. Nie chcąc ranić swoich oczu doszczętnie, spuściła wzrok i wlepiła go w podłogę. Niestety... natknęła się na strzępy bokserek Nathaniela, które walały się po posadzce. Z niesmakiem kopnęła je w stronę bezwstydnego "przyjaciela" - Chyba coś zgubiłeś - zatrzasnęła za sobą drzwi, coby nikt nie usłyszał (i nie zobaczył) co się wyrabia. - Kurwa, czy wy jesteście nienormalni? Mój własny ojciec? I przyjaciel? Nienawidzę was. Mam nadzieję, że jesteś z siebie dumny, Woods? "Może dostaję piątki, bo przyjaźnię się z córką nauczyciela?"... Jesteś zjebem. Nie mam ochoty na was patrzeć, zboczeńcy. Wiecie co? Pierdolcie się wszyscy - słowa niczym jad wydobywały się z jej ust, kiedy krzyczała na nich, opierając się o drzwi. Nigdy wcześniej nie wpadła w taką furię. Nigdy wcześniej aż tak się na nikim nie zawiodła. Naprawdę miała ich po dziurki w nosie i z chęcią uderzyłaby ich w twarz, gdyby nie była na skraju wytrzymałości psychicznej i emocjonalnej. Łzy napłynęły jej do oczu - i ze złości, i z bezsilności - A ty?! Co by powiedziała mama? Myliłam się, jesteś zwykłym chujem - stwierdziła, spoglądając ze złością i zażenowaniem w oczy pana de Montmorency. Po raz pierwszy od dawna pomyślała o swojej rodzicielce i było jej wstyd, że w takich okolicznościach. Nadal opierała się o drewniane wrota, a łzy spływały jej po twarzy, zamknęła oczy, wyobrażając sobie, że to wcale tak nie wygląda. Wcale nie stoi w gabinecie ojca, wcale nie widzi go z gołym studentem na kolanach... Nie. Super tatuś, doprowadziłeś swoją ukochaną córeczkę do takiego stanu. Moje gratulacje.
W tym przypadku można było powiedzieć o miłości. Prawdopodobnie jednostronnej, ale zawsze coś? Co poradzić na to, że Woods uwielbiał wszystko w Severusie. Nawet jego mocno pojebany charakter. Był chłodny, tajemniczy i oczywiście uwodzicielski. Dosłownie kochał każdy jego pojedynczy element. Kij z tym że ten związek nie powinien istnieć, gdyby ktokolwiek się dowiedział obydwoje mieliby przejebane. Ale Nattie podchodził do sprawy jak zwykle: Kto mi zabroni, no kto? Nathaniel doskonale wiedział jak potrafił działać na nauczyciela, może umiała to każda osoba, z którą Sevek sypiał? Teraz to w ogóle się nie liczyło. Woods wiedział jak bardzo Severus to uwielbiał. Nigdy nie było tak prosto jak brunet by chciał, jego kochanek wykorzystywał wszystko żeby bawić się nim jak najdłużej, ba, czasami doprowadzał go tym do szaleństwa. Ale zdecydowanie warto było czekać. Najbardziej kochał kiedy z ust nauczyciela, wydobywał się jakikolwiek dźwięk. Wtedy wiedział, jak bardzo dobre się spisuje, ale trzeba było przyznać że Severus był ‘trochę’ wymagający. Pracować razem? Nie często się to zdarzało, zazwyczaj Nattie był uległy jak piesek, ale odmówić mu nie mógł. Wszystko działo się tak spontanicznie, Woods coraz szybciej oddychał. Nawet się nie opierał kiedy Sevek podniósł go z kanapy sadzając na swoich kolanach. Brunet przymknął oczy kiedy nauczyciel, zaczął całować jego szyję, odchylił głowę na bok dając mu większy dostęp do tego miejsca. Czy to dziwne że praktycznie nie zauważył, kiedy jego bokserki znalazły się na podłodze? Ale hey, był w siódmym niebie a bielizna była mało ważna. Zawsze to Nath tracił wszystkie ciuchy, które wlały się po kątach. Za to Severus jak zwykle siedział prawie że, całkowicie ubrany. Lekko się wyprostował kiedy poczuł palec, wędrujący wzdłuż jego kręgosłupa. Dobra zarumienił się, ale kto by tego nie zrobił? W końcu całe zdanie, które wypowiedział nauczyciel, było... Hmm... Ciekawe? Ale chyba lepiej że na jego twarzy pojawił się rumieńce, gorzej byłoby gdyby tam padł. Właściwie to miał ochotę zerwać pozostałe ubrania z Severusa. Właśnie tak na niego działał. Szybko obrócił głowę starając się nie patrzeć mu w oczy. Po chwili poczuł rękę swojego kochanka na policzku, przełknął ślinę i popatrzył na niego jak na największy skarb. De Montmorency nigdy tego nie robił, Woods spojrzał na niego zdziwiony i otworzył buzię żeby coś powiedzieć, niestety nie zdążył. Drzwi do gabinetu otworzyły się z hukiem, Nath prawie zszedł na zawał. KTOŚ WSZEDŁ DO POKOJU. Gorzej być nie mogło. Stop. Jednak mogło. W progu stanął nie kto inny jak… Córka Severusa i przyjaciółka Ślizgona. Wtedy zaczęło się piekło, bo kto chciałby oglądać własnego ojca i najlepszego kumpla. Razem. Bardzo, ale to bardzo blisko. -Kurwa- podniósł się z kolan Severusa i chwycił kocyk leżący na kanapie, bo co mógł zrobić? Najchętniej by uciekł, ale nie mógł. Owinął się materiałem wokół pasa. Ty pieprzony idioto, kretynie to twoja przyjaciółka, która prawdopodobnie już nigdy się do Ciebie nie odezwie. Strach w jego oczach zauważyłby nawet ślepy. Za to Rowena, wyglądała jakby chciała ich zabić, choć można też było dostrzec obrzydzenie i złość w jej piwnych ślepiach. -To nie tak jak myślisz- mógł powiedzieć cokolwiek, a stwierdził tylko to, mądrze. Ale prawda była taka, jaką Krukonka widziała. Kochał ją jak siostrę (albo jak córkę XDD) a przyjaźnił się z nią, bo byli do siebie podobni, w dodatku mieli takie samo podejście do świata. Co mógł poradzić na to, że zakochał się w jej ojcu? Powoli się do niej zbliżył, cały czas się trząsł. Nie chciał by się dowiedziała, nie chciał żeby tak cierpiała. -To wszystko da się racjonalnie wytłumaczyć- gówno prawda, nie dało się. W żadnym stopniu, lecz wolał jej to powiedzieć. Chociaż nie sądził żeby jej ulżyło. Stał naprawdę blisko, jeśli Rowena bardzo chciała mogła mu przywalić, należało się. Popatrzył jej w oczy, jakby próbując zapewnić że jest dla niego ważna. Zapomniał o jednym. O Severusie, który nadal znajdował się w pomieszczeniu. Woods modlił się w duchu, żeby on coś zrobił. Przecież to JEGO córka wparowała do JEGO gabinetu. Krukonka chyba nigdy im tego nie wybaczy.