Dość małe, ale i tak jedno z większych w tej kamienicy, mieszkanie, w całości urządzone przez Jezuska. Jest pięciopokojowe, zamieszkiwane przez chłopaka od czasu przeprowadzki do Hogsmaede.
Salon
Salon, albo w zasadzie salonik, pełni zasadniczo kilka różnych funkcji: przedpokoju, pomieszczenia wejściowego, jak i swoją właściwą funkcje. Składa się z dwóch różnych "części". Pierwsza, ma po swojej stronie drzwi wejściowe, regały z książkami, a także albumy ze zdjęciami Josha i innych fotografów, no i jego kolekcją winyli. Druga natomiast, nieco bardziej przypomina pomieszczenie mieszkalne. Naprzeciw drzwi, ustawione są sofa oraz kilka puf i fotele. Na podłodze stoi również stary gramofon.
Sypialnia Joshuy.
Ulubiony pokój chłopaka. Chyba najbardziej przemyślany, ze wszystkich. Nie jest jakiś duży, a mimo tego kosztował najwięcej. Głównie z powodu paneli podłogowych, stanowiących prawdziwą chlubę dla właściciela.
Sypialnia gościnna.
Nie jest jakaś wybitna, niemniej zawiera wszystkie meble i przedmioty, znajomym, którzy się zasiedzieli, albo innym w przypadku odwiedzin, jakoś spędzić noc, żeby przy okazji się wyspać i nie nabawić jakiegoś bólu pleców.
Kuchnia
Serce domu, a przynajmniej jego żołądek. Miła sympatyczna, dobrze wyposażona i umeblowana, pełni też funkcje jadalni. Warto dodać, że w znajdującym się tutaj kredensie trzymane są najróżniejsze zastawy. W całości zdekompletowane.
Łazienka
Miła, sympatyczna. Ma wannę i inne takie bajery. W sumie, bez większych bajerów, za wyjątkiem rzuconego tutaj zaklęcia. Z jego pomocą, w pomieszczeniu podcas kąpieli unosi się przyjemny zapach olejków eterycznych.
Wieczór. Scarlett cały dzień spędziła w Hogsmeade tylko po to, żeby ostatecznie wylądować tutaj. Nie miała nawet za bardzo pojęcia po co zmierza w kierunku tej dobrze znanej jej kamienicy, dlaczego zmierza w kierunku właśnie tych drzwi. Może było to spowodowane jakąś wewnętrzną potrzebą bliskości drugiego człowieka, którą uparcie usiłowała w sobie stłumić, zignorować, a być może nie najlepszym samopoczuciem. Złapała jakieś choróbsko i zamiast spać do oporu albo się upić miała zamiar odwiedzić Joshuę. Zupełnie nie miała na myśli tego, żeby zarazić dwudziestodwulatka, ale gdy tak się zastanawiała nad swoimi czynami uznała, że wybrała się do niego głównie przez to, że potrzebuje się położyć. Nie myślała nawet o jakiejś opiece, gorącej herbacie i ciepłym kocu, potrzebowała tylko odpoczynku i byłaby w stanie mu nawet zapłacić za to, by móc spędzić noc w jego łóżku. Wyspać się i sobie pójść, ot tak, jak w hotelu. No dobra, może w schronisku młodzieżowym, bo w hotelach dawali śniadanie. Niepewnie przygryzając wargę zapukała do drzwi. Po kilku sekundach ciszy postanowiła lekko nacisnąć klamkę i o dziwo, drzwi były otwarte. W sumie mało kto z jej znajomych nie zamykał drzwi. Zajrzała do środka by po chwili po cichu wejść do mieszkania, zrzucić swoje Adidasy i narobić hałasu kiedy to niekontrolowanie się zachwiała i uderzyła ręką w szafę, żeby się nie przewrócić. - To tylko ja! - rzuciła głośniejszym tonem. - Znaczy no, Scarlett - udała się w stronę kuchni. Po co właściwie szła akurat do kuchni? Przecież nie miała za bardzo ochoty na jedzenie. - Cześć, Josh. Wybacz, że cię niepokoję o tej porze - Dlaczego jestem taka uprzejma i się uśmiecham? - Mogę spędzić noc w twoim mieszkaniu? Cały dzień spędziłam w Hogsemade i tak trochę nie mam gdzie zanocować. Trochę nie najlepiej się czuję, w sumie chyba dlatego tu przyszłam, bo miałam najbliżej - wyszczerzyła swoje białe zęby, podchodząc do wysokiego stołka na którym następnie usiadła. - To jak? - spytała, zerkając na Joshuę proszącym spojrzeniem, robiąc przy tym uroczą minkę.
Ostatnio zmieniony przez Scarlett Jung dnia Sro Sie 26 2015, 07:44, w całości zmieniany 2 razy
Minnie za cholerę nie wiedziała co w dniu dzisiejszym począć. Błąkała się bez celu po uliczkach Hogsmeade, zaliczając jakieś bary. W każdym z nich wypiła po piwie, tylko i wyłącznie. Było bardzo miło. Nawet dla takiej osoby jak ona która niechętnie integruje z ludźmi. Poznała dzisiaj całkiem spoko grono. Trudno powiedzieć, dlaczego na teoretyczny koniec dnia zjawiła się tutaj. Przed kamienicą, której w ogóle nie znała. Coś ją tu naprawdę przyciągnęło, ciężko powiedzieć co - ale jednak. Westchnęła cicho, przeczesując palcami swoje rudawe włosy i ruszyła w stronę odpowiedniej klatki, później odpowiedniego piętra i odpowiednich drzwi. Zanim zapukała jeszcze trzy razy się zastanowiła. Po co tu jest? Do kogo przyszła? Była w jego kawiarni. To nie był jeden raz, czy dwa. To było kilka razy. Całkiem przyjemnie jej się rozmawiało z właścicielem, zaprosił ją raz do siebie na jakąś herbatę, wino. Cokolwiek. Tamtego dnia Minnie akurat była zajęta.. albo nie miała ochoty na takie rzeczy. Cholera wie. Teraz stoi przed drzwiami mieszkania od Josh'a z którym wtedy rozmawiała. Podniosła rękę i zapukała do drzwi. Bez odzewu. Panna Marvell nie należała do osób kulturalnych. Gówno ją obchodziło kto i jak o niej myśli. Bez pardonu nacisnęła klamkę i weszła do środku, zdejmując od razu obcasy. Następnie zrzuciła z siebie swoją jeansową kurtkę, którą od razu zarzuciła na jakiś wieszak i ruszyła w głąb mieszkania. Całkiem sporego zresztą. Właściciela zastała w kuchni. Razem z nim była bardzo dobrze znana jej osoba. Spojrzała na dziewczynę i zaraz do nich podeszła. - O! Zła gówniara. - mruknęła zarzucając jej ramię na szyję. Była trochę wstawiona. Tylko troszeczkę. Panowała nad sobą, była świadoma wszystkiego. Uśmiechnęła się szeroko i poczochrała młodszej włosy. - Co tu robisz? - zapytała przechylając głowę i zerknęła na Josha z którym zaraz się przywitała. - Yo. - skąd ona w ogóle znała Scarlett? Po pierwsze - były z tego samego domu, trochę trudno się nie znać. Chociaż pierwotnie miała trafić do Slytherinu. Po drugie - jednego dnia Minnie zastała tę biedną dziewoję bardzo mocno wstawioną. Niechętnie jej pomogła, całe szczęście Czerwona nie zarzygała jej pleców. Od tamtej pory się trzymają razem. Marvell nie musi jej demoralizować, obie są wystarczająco zdemoralizowane więc wspólne imprezy były jak najbardziej na miejscu. Sposób w jaki się ruda przywitała może nie należał do najmilszych.. ale to ona. Trzeba się po prostu przyzwyczaić.
Merlinie. CZY CI WSZYSCY LUDZIE NIE POTRAFIĄ ZAPUKAĆ? ALBO ZADZWONIĆ? ALBO ZROBIĆ COKOLWIEK, ŻEBY DAĆ ZNAĆ, ŻE SĄ POD DRZWIAMI, CZY COŚ? Masakra. No bo?! Kurwa. Robił sobie właśnie Yerbę, parzył. Jakąś nową. Słuchał sobie muzyki ze swojego ulubionego winyla, dość już mocno zjechanego, tak w ogóle. Parzył w każdym razie tę swoją Yerbę, a tu nagle. Coś pierdolnęło w przedpokoju. No cudownie. W pierwszym odruchu upuścił cały czajnik, a chyba nie musze mówić, że był wypełniony wrzątkiem. Szczęśliwie, nic złego się nie stało. Po prostu wszystko się rozlało, nikt nie ucierpiał, poza podłogą. I czajnikiem oczywiście. Przez chwilę serio miał spinę, bo przecież kurwa nikogo nie zapraszał. Przynajmniej na dziś. Włamanie? Do mieszkania czarodziejów? Może to drzwi ktoś wysadził, albo sforsował. A nie. To tylko Scarlett. Nie wiedział, co tu robiła, ale ona akurat zawsze była mile widziana w mieszkanku – Cześć, cześć! Wchodź! – zawołał z kuchni, dobywając różdżkę. Jak dobrze, że jedno małe Chłoszczyć potrafiło załatwić taką sprawę. Bez tego naprawdę świat byłby trudniejszy. Przynajmniej jeśli o sprzątanie idzie. Efekt już wyglądał zachwycająco, podłoga była czysta, Joshua popatrzył na to z uśmiechem, a kiedy się odwrócił w drzwiach stała już Scarlett. I nie wyglądała zbyt dobrze. Aż chciał ją spytać, co się stało, bo naprawdę nie było najlepiej. Szybko jednak wyjaśniła mu nie tylko powód wizyty, ale także swojego stanu. Nie, zdecydowanie w tym stanie nie mógł jej nigdzie puścić. – Jasne. Z resztą, ty nie możesz zostać. Ty musisz zostać. Zaraz Ci przygotuje kąpiel i wszystko, ale póki co. Może herbaty? Albo Yerby? Mam taką nową, dobrą. I herbatę w sumie też mam dobrą i też nową. Białą, sprowadzaną prosto z Chin. – się pochwalił. Dobrze czasem serwować takie rzeczy w kawiarni. I dobrze być synem jej właściciela. To pozwalało traktować dostawy bardzo lekko i nie do końca przejmować się stanem z dostawy i tym, na magazynie. Z resztą, jedna czy dwie sztuki, to tam nikomu różnicy nie zrobią, prawda? Nawet się do niej zbliżył, przytulił i ucałował w czubek głowy, tak żeby się poczuła wazna i żeby wiedziała, że się o nią martwi. Szybko się jednak oderwał, bowiem ktoś znowu postanowił go odwiedzić. No naprawdę. Chyba będzie musiał przemyśleć kwestię zamykania drzwi. – Kogo znowu licho niesie? – rzucił po cichu, gdy nagle z otchłani wyłoniła się Minnie. No proszę. Czyli jednak postanowiła go odwiedzić dzisiaj. I proszę bardzo, nawet zapamiętała o jego zaproszeniu. I co ciekawsze znała się ze Scarlett. Skąd to już nie bardzo wiedział, ale mają chyba czas, żeby się tego dowiedzieć. Gdy się z nim przywitała, jedynie skinął głową, by też ją powitać, po czym roześmiał lekko, słysząc jej pytanie. – Prawdopodobnie to samo, co my tu wszyscy. Jest. – rzekł, nadal się śmiejąc. – Napijesz się czegoś?
Szczerze mówiąc nawet spodobało jej się to, że zaproponował jej kąpiel chociaż wcale nie zasługiwała na takie traktowanie. Zazwyczaj ludzie nie okazywali jej dobroci, a jeśli już to w jakiś bardzo lichy sposób, żeby tylko się nie przywiązywała. W sumie nawet sama Scarlett nie za bardzo miała ochotę z kimś się wiązać emocjonalnie, z odrzuceniem jeszcze jakoś by sobie dała radę na swój sposób, ale ze śmiercią w jakiś dziwny sposób ukochanej osoby chyba nie. Zdawała sobie sprawę że uczucie, którym darzy Joshuę jest dosyć specyficzne i nieźle pokręcone, w końcu Czerwona nie umiała tak po prostu kochać. Blondyn był dobrym człowiekiem i w sumie przez to był też dla niej jakby wzorem do naśladowania, chciała móc tak po prostu, tak naturalnie okazywać ludziom, że są wartościowi. Lubiła, gdy pozwalał jej odczuć że coś dla niego znaczy, jednak napawało ją to również niepokojem. Gdyby nagle odszedł bez słowa porzucając tym samym Scarlett... Nie, nie wytrzymałaby tego psychicznie i prędzej czy później by się zapiła na śmierć albo zaćpała. W końcu tylko Joshua był w jej oczach kimś w jakiś sposób wyjątkowym, tylko z nim mogła otwarcie porozmawiać nawet jeśli miałaby przy tym wylewać hektolitry łez w jego ramię. Zawsze odnosiła wrażenie, że dosyć dobrze się rozumieją i gdyby Josh kiedykolwiek potrzebowałby wsparcia, chciała być dla niego oparciem. Zawsze mogła na niego liczyć, więc chciała żeby on również mógł liczyć na nią. I miała wrażenie, że dzięki temu facetowi powoli staje się trochę lepszym człowiekiem. Chociaż tak do końca to chyba nikt nie umiałby naprawić serca Scarlett. W tej chwili było jej cholernie zimno, więc tylko skuliła się na krześle marząc o jakimś cieplejszym ubraniu. Bo w końcu koszulka z krótkim rękawem i obcisłe, poszarpane jeansy nie były dobrym wdziankiem na takie choróbsko. Próbowała w jakiś sposób powstrzymywać dreszcze, jednak chyba słabo jej to wychodziło. - Może... - przerwała by kaszlnąć, w porę zasłoniła usta dłońmi. - Może być Yerba. Nie wiem, czy będę po tym spać, ale jeśli nie to też będzie dobrze - przeczesując włosy lekko uśmiechnęła się do Joshuy. - Dziękuję, że pozwalasz mi u siebie zanocować. W tym stanie raczej daleko bym dzisiaj nie dotarła. Czuła się beznadziejnie (jakby ktoś ją pokopał) i gdy chłopak delikatnie ją przytulił i pocałował, bezsilnie oparła głowę o jego rozkosznie ciepłe ciało. Chciała żeby ten moment trwał jak najdłużej, tym bardziej, że było jej straszliwie zimno, jednak w pewnej chwili w kuchni pojawiła się Minnie. Scarlett od razu zauważyła, że jej przyjaciółka jest wstawiona jednak mimo to jej twarz przybrała zakłopotany wyraz. Lekko przygryzła dolną wargę mając nadzieję, że nie widziała jaką przyjemność sprawia jej przytulanie się do Josha. - Hej, Minnie - jej zachrypnięty głos brzmiał dosyć dziwnie, w pierwszej chwili zaczęła się zastanawiać, czy to aby na pewno ona mówi. - Wiesz, tak jakoś miałam blisko - dodała, nie chcąc drążyć tematu. Lubiła rudą za to, że wtedy gdy ledwo siedziała, pomogła jej wstać i wrócić do dormu. Uznała, że to było miłe ze strony starszej dziewczyny i od tamtej pory często spędzały ze sobą czas. Głównie razem imprezowały, a nawet jeśli tylko rozmawiały, to Scarlett i tak wolała ukrywać przed nią swoje uczucia czy niektóre przemyślenia. Tak jak dla większości ludzi, tak i dla Minnie Scarlett była tylko imprezowiczką, która czasami po pijaku robiła naprawdę dziwne i szalone rzeczy. I wolała, żeby tak pozostało. W końcu nie po to jest taka zła i zepsuta do szpiku, żeby nagle wszyscy się dowiedzieli, że ma w sobie jakąś tam pokrętną wrażliwość. Trochę wirowało jej przed oczami. Nie była pewna, czy to zmęczenie, czy może choróbsko, ale podparła głowę ręką i przymykając powieki spokojnie czekała na herbatę. W sumie wolała się na razie nie ruszać, czuła, że jeśli teraz wstanie, to chyba zasłabnie, tak bardzo nie miała siły. A przecież nie chciała, żeby Joshua miał z nią jeszcze większy problem, wystarczało już to, że bez zapowiedzi pojawiła się w jego mieszkaniu.
Minnie taka straszna i wstrętna. Wprasza się ludziom do mieszkań, przeszkadza w czułościach jakie sobie inni okazują. W sumie to średnio ją obchodziło czy przeszkodziła w czymś głębszym czy nie. Nie przejmowała się. Nie zwróciłaby na to uwagi nawet jeśli zastałaby ową dwójkę w łóżku. Pewnie poprosiłaby o to, żeby byli w miarę cicho bo ją głowa cholernie boli. Skakanie z baru do baru i picie ile wlezie nie było chyba najlepszym pomysłem. Teraz to odczuwała w każdej części swojego ciała. Szczęście, że nie była w takim stanie w jakim spotkała się ze Scarlett po raz pierwszy. Przynajmniej trochę z nimi pogada, wypije jeszcze trochę i jak dobrze pójdzie to wróci do domu. Nie, to odpada. Tak bardzo nie chce widzieć twarzy ojca i swojej macochy. W najgorszym wypadku zamknęłaby się w pokoju czy cokolwiek. Byle ich nie widzieć. Samo patrzenie jak bawią się w szczęśliwą rodzinę przyprawia Marvell o ból żołądka i wymioty. W stanie jakim jest teraz stanięcie przed nimi nie jest chyba najlepszym pomysłem. Kiwnęła głową, słysząc odpowiedź zarówno Joshuy jak i Scarlett. Następnie rozmasowując sobie kark podeszła do blatu szafek i usiadła na wysokim stołku obok Scarlett. - Myślę.. niech będzie jakieś dobre wino. Jeśli masz. Jak nie to wodę poproszę. - mruknęła posyłając mu jeden ze swoich uśmieszków. Później spojrzała na Scarlett. Wyglądała okropnie. - Dziecko, nie powinnaś leżeć w łóżku? Widać, że jesteś przecież chora. - westchnęła, dotykając ręką jej czoła. - Jak ty w ogóle miałaś siłę, żeby tu przyjść? - westchnęła i pokiwała zrezygnowana głową. Imprezowały razem, ale przez tamten moment, kiedy biedne, pijane dziecko nie potrafiące się ruszyć siedziało na schodach, a Minnie się nią zajęła.. można powiedzieć, że od tamtej pory starsza czuje się za tą gówniarę odpowiedzialna, a to już coś! Nigdy nie chciała mieć opinii dobrej i wspaniałomyślnej. Fakt, że Ruda chce się zajmować Czerwoną. To już jest coś.
Krajało mu się serce od patrzenia na biedną Scarlett. Serio nie wyglądała najlepiej i oczywiście w gorszych stanach dane było mu ją zobaczyć, choćby pijaną, albo pod wpływem innych substancji, teraz jednak martwił się o nią najbardziej. Czemu? Powód był prosty, bo nie zrobiłą sobie tego na własne życzenie, jak wiadomo choroba nie wybiera. Można się oczywiście przed nią bronić, ale jak to mogłoby pomóc? Przecież jest sierpień na bogów, temperatura jest wysoka, cieplusio za oknem i tak dalej. Jesień, deszcze, wiatry i tego typu atrakcje jeszcze nie zawitały do Anglii. No ale nic. Skoro już tutaj do niego przyszła z prośbą o pomoc, to oczywiście ją otrzyma, dlaczego miałoby być inaczej? Zasługiwała, nie zasługiwała. Bez znaczenia, a w ogóle co to za dziwna klasyfikacja? To trzeba być jakimś wybitnie dobrym człowiekiem, żeby móc wziąć kąpiel? A może takie zasady obowiązują tylko w jego mieszkanku, kto wie? No nic, średnio się tym wszystkim przejmował, zwłaszcza tym całym zasłużeniem. Ja pierdole, to serio było dziwne. Poza tym, to chyba on, jako gospodarz mógłby mieć ewentualny problem z przygotowaniem tej kąpieli, zrobieniem herbaty, czy czymś w tym rodzaju. A takowych nie zauważał, więc.. uznajmy, że sobie zasłużyła, okej? - Zatem niech będzie Yerba! – rzekł rozentuzjazmowany, zabierając się powoli za przygotowanie napoju. Czajniczek stopniowo napełniał się wodą. Muzyczka grała, czajniczek już się podgrzewał. W tym czasie ona coś znowu powiedziała. Matko. Niech mu jeszcze raz podziękuje, a dostanie jakąś Drętwotą, albo inną Avadką. Przysięgam. – Nie, to nic, naprawdę. Nie przejmuj się. Skoro miałaby nie wrócić.. jeszcze by Ci się coś stało, bądźmy poważni skarbie. – rzekł, po czym w najlepsze ja przytulił. Jak wiemy z rekonstrukcji, nie trwało to zbyt długo, bowiem do mieszkania zawitała także Minnie. Widziała, jak się przytulali, czy nie… jakoś go to nie obeszło. W końcu to jego mieszkanie, prawda? A równie dobrze, to mogłyby go obie zastać nago, czy coś. Albo no.. Minnie na przykład mogłaby ich zastać w takowej sytuacji. Szczęśliwie nic takiego nie miało miejsca. A wino dla dziewczęcia. Tak. Jasne. Moment. Już po chwili trzymał w dłoniach butelkę, kieliszek postawił na stole i wlał dziewczynie alkoholu. – Na zdrowie. – Powiedział z uśmiechem, po czym samemu sobie też wlał. W międzyczasie czajniczek zagotował wodę. Wlał do naczynka, uprzednio przygotowanego, wrzątek, zalewając tym samym liście Yerby. Takim był gospodarzem. Potem jeszcze przeprosił na chwilę, udając się do łazienki, celem napuszczenia wody. W międzyczasie przygotował ręczniki, a także jakieś ubrania na zmianę. Niestety, zbyt dużo damskich ciuchów w domu to on nie miał, z tej racji posłużyl się koszulką jaką miał w domu. Biorąc pod uwagę różnicę w rozmiarach, z powodzeniem będzie pełnić rolę jakieś koszuli nocnej, albo sukienki. Jeśli będzie z kolei dużo za duża, to najzwyczajniej w świecie się ją zmniejszy, prawda? Po powrocie zapakował jeszcze Scarlett na ramiona, zaniósł do łazienki, po czym odstawił grzecznie i pożyczył miłej kąpieli. Matero z Yerbą szybko, za sprawą zaklęcia znalazła się na brzegu wanny. Poinstruował ją, co i jak w kwestii rzeczy, po czym ruszył do wyjścia i zajęcia się drugim gościem. Chyba sobie poradzi, nie?
- Przez cały dzień byłam w Hogsmeade, unnie - mruknęła zachrypniętym głosem. - Do Joshuy miałam najbliżej, a i tak zamierzałam go niedługo odwiedzić. Poza tym... Zdrzemnę się i będzie lepiej. W sumie to nigdy wcześniej nie nazwała Minnie unnie. Co prawda dziewczyna była dla niej trochę jak starsza siostra, w końcu gdy była w złym stanie zawsze wykazywała oznaki jakiejś troski o nią. To było całkiem miłe. Uważnie przyglądała się poczynaniom Josha gdy ten przygotowywał dla niej napar. Czuła, że jej powieki są strasznie ciężkie i miała tylko ochotę oprzeć głowę o ramię siedzącej obok przyjaciółki jednak obawiała się, że znów straci równowagę i razem z Minnie i stołkami wylądują na podłodze. Poprzestała więc na podpieraniu głowy ręką. Kazał jej nie dziękować. Niepewnie spojrzała Joshowi w oczy, po czym lekko przytaknęła ruchem głowy jakby próbując bez słów potwierdzić to, że nie będzie już dziękować. To znaczy, teraz nie będzie dziękować, bo w przyszłości to raczej nieuniknione. Nieznacznie wtuliła się w chłopaka kiedy znalazła się w jego ramionach, nie chciała żeby w jakiś sposób uraziło to Minnie. Zastanawiało ją trochę to dlaczego była dziś taka miła, pewnie przez tą gorączkę. Już prawie przysypiała gdy poczuła jak chłopak bierze ją na plecy. Odruchowo przytuliła policzek do jego barku rozkoszując się tą krótką, aczkolwiek niezwykle przyjemną chwilą. Nie pamiętała aby ktokolwiek kiedykolwiek niósł ją gdzieś w taki sposób, lecz doszła do wniosku, że jest to miłe. Gdy Joshua zostawił ją samą w łazience od razu zdjęła ubranie by rzucić je niedbale na posadzkę i następnie wejść do wanny wypełnionej gorącą wodą. Od razu lepiej! Leniwie sięgnęła po matero i bez pośpiechu zaczęła popijać Yerbę. W sumie to pierwszy raz brała u kogoś kąpiel i jeszcze dostała do tego herbatę. Fajnie. Mimo to nie chciała, żeby Josh myślał, że lubi go tylko dlatego, że jest dla niej dobry; w sensie, że tak się o nią troszczył i w ogóle. Oczywiście to też było powodem, jednak nie chciała wyjść na jakąś materialistkę czy coś z tych rzeczy. Lubiła go za to, że potrafił dostrzec w ludziach rzeczy, które inni ignorowali. Że nie zadawał tych zbędnych pytań tylko po prostu był. Po wypiciu naparu umyła się dokładnie łącznie z włosami, po czym usiadła z podkulonymi nogami i zaczęła gapić się na wodę. Prawdę mówiąc miała już ochotę wyjść z wanny i po przebraniu się w przygotowaną koszulkę owinąć się ciepłym kocem i udawać kimbap, ale nie mała za bardzo siły wstać. Próbowała to zrobić, jednak jakoś jej to nie wychodziło, więc postanowiła zawołać Josha.
Wychodząc z łazienki, wrócił do kuchni. Usiadł spokojnie, złapał za kieliszek i uraczył się winkiem. Bardzo dobre, naprawdę. Zdecydowanie, ojciec miał bardzo dobry gust, jeśli szło o smak. Szkoda tylko, że nie gotował tak dobrze, ale cóż.. nie można mieć wszystkiego, prawda? Zwłaszcza, że tatuś świetnie parzył kawę, no i z herbatą sobie radził. Całkiem doskonale również radził sobie z dodatkami do posiłku wszelkimi. Jak choćby winem do obiadu, czy kolacji. Podobnie rzecz się miała również z innymi alkoholami. Zasadniczo, nawet fajnie, że Joshowi coś przeszło w genach po rodzicielu. Oczywiście, pewnych rzeczy zwyczajnie musiał się nauczyć – jak na przykład parzenia kawy – no, ale chodzi o sam fakt zainteresowań.. To już pozwoliło mu pójść dalej w swoją stronę, zdobywać niezbędne w zawodzie doświadczenie, a także znalezienie swoistego wzoru, autorytetu w tej dziedzinie. Tymczasem jednak popijał wino, rozmawiając z Minnie. W zasadzie o niczym wielkim nie gawędzili. Ot, dzielili się nawzajem doświadczeniami z ostatnich kilku dni. Jak minęły, co tam słychać, jak mijały wakacje i takie tam pierdółki. Czy tylko Mistaen wspominał tak dobrze ten krótki okres wolnego? Cóż pewnie tak, biorąc od uwagę jak je spędził. No i w sumie wrócił do siebie. Do zdrowia, równowagi, jakbyśmy tego nie nazwali. I znalazł pracę! Całkiem przyjemną i zacną. Czego tu chcieć więcej. Wszystko doskonale się układało, bo na przykład teraz mógł napić się wina doskonale wiedząc, że nie oznacza to jeszcze powrotu do alkoholizmu. Czego chcieć więcej…? Scarlett... Scarlett?! Tak. Scarlett. Właśnie go wzywała. Czym prędzej ruszył w stronę łazienki, zostawiając ponownie na chwilę Minnie. Szkoda tylko, że nie wziął pod uwagę tego, iż dziewczyna mogłaby być naga, czy coś. Nie no, po co? Przecież skoro go wołała, zapewne była już ubrana, nie wiedziała co zrobić z rzeczami, czy coś w tym stylu. Wpadł więc do łazienki, gdzie zastał leżącą w wodzie dziewczynę. Lekko go to zdziwiło, co ja mówię?! Wprawiło w oniemienie. Nie bardzo miał jednak świadomość gdzie patrzeć. No i jakoś tak, nie wiedzieć czemu, zdobył się na dowcip. Chciał jakoś rozładować napięcie, stres który mu towarzyszył. – Co się stało..? Umyć Ci plecy? – spytał, w sumie uśmiechając się nerwowo. To chyba nie był najprzyjemniejszy dowcip, ale kto wie. Nie no raczej na pewno. Palnął głupotę, nie ma co. No cóż. – Znaczy, przepraszam, już wychodzę. – dodał szybko, zreflektowany, ruszając ku wyjściu. Czego chciała? Nie miał za chuj pojęcia, ale jeśli chciała z nim pogadać czy coś, to może lepiej będzie to zrobić przez drzwi?
Chwila minęła zanim jej uszu dobiegł dźwięk otwieranych drzwi. Wtedy to spojrzała w kierunku Josha i dopiero widząc wyraz jego twarzy poczuła jakieś dziwne zakłopotanie. Wcześniej, zadając się z innymi ludźmi jakoś nie wstydziła się swojej nagości mimo tego, że te znajomości należały w większości do tych przelotnych. No ale bądźmy szczerzy, po dragach raczej każdemu jest obojętne to, czy ma się ubrania czy też nie. Chociaż nawet jak była zupełnie trzeźwa i nienaćpana to jakoś nie miała problemu z pokazywaniem ludziom, których znała, swojego ciała. Tylko ten facet ją tak onieśmielał i w sumie zastanawiała się dlaczego. Od razu skuliła się w wannie chwytając przy tym ręcznik, którym następnie okryła plecy. Głupia. Już dawno powinnaś to zrobić. - Bo wiesz... - rzuciła, pochylając głowę by wilgotne włosy chociaż trochę zasłoniły jej lekko zaczerwienione policzki. - Aish... Słabo się czuję i tak jakby nie mam za bardzo siły... Żeby wstać - Matko, jak to idiotycznie brzmi. Przygryzła wargę, lekko mrużąc powieki. - Mam wrażenie, że zasłabnę gdy tylko wstanę - zaśmiała się nerwowo. Aigoo, dlaczego tak się zachowuję? Wszystko przez tą pieprzoną chorobę... - No i tak sobie pomyślałam, że może mógłbyś mi pomóc, ale jeśli nie chcesz to może jakoś dam sobie radę... Było niezręcznie. W cholerę niezręcznie. Tym bardziej, że cisza która zapadła po jej słowach zdawała się trwać w nieskończoność.
Zatem o to chodziło. Nie mogła wyjść z wanny. Okej, okej. Nie bardzo teraz już w ogóle ogarniał swoje zachowanie. W sensie z perspektywy czasu. Bo jakoś tak wparował bez zastanowienia, a to przecież Scarlett.. z całym szacunkiem znaczy się, ale no chyba nic złego się nie stało, prawda? Okej, nago się nigdy nie widzieli, niemniej byli ze sobą dość blisko związani, prawda? Prawda, a tak tylko swoim zachowaniem wprowadził jedynie niezdrową sytuację, której raczej nie powinno być między nimi. Okej, okej, przeprosi ją za to później, natomiast na chwilę obecną, może pomoże jej wyjść z tej wanny? To chyba nie będzie zły pomysł, prawda? - Jasne, jasne! Już Ci pomogę! – rzucił ochoczo, po czym podszedł do wanny. Chciał coś zrobić, żeby jakoś zatrzeć to złe wrażenie, które właśnie stworzył. No nic, no nic. Póki co jednak, podał dziewczęciu rękę i delikatnie obejmując ją w pasie, pomógł jej wychodzić z wanny. Z tej perspektywy, łazienka była trochę za mała, ale kto by się tym przejmował? Przecież nie wiedział w momencie urządzania pomieszczenia, że kiedykolwiek będzie pomagał komuś wyjść z wanny. No, ale okej. Grunt, że już się udało. To znaczy, Scarlett znalazła się poza wanną. – Ale czujesz się choć odrobinę lepiej..? – spytał, wyraźnie zakłopotany i zaaferowany jej stanem zdrowia, wyraźnie nienajlepszym. Może ta kąpiel dała jakiś efekt? Miał nadzieję, ale jeśli nie – nic straconego. W zanadrzu miał jeszcze kilka innych trików, które pozwoliłyby jej choć przez chwilę poczuć się lepiej. Tymczasem przyłożył dłoń do jej czoła, celem sprawdzenia jej temperatury. – No tak.. – zganił siebie po cichu, bo to raczej nie miało sensu póki co. Jakby nie patrzeć, wyszła właśnie z ciepłej wody, w łazience też było dość ciepło, zatem ta czynność mijała się nieco z celem.. No nic. Trzeba było ją wytrzeć, prawda? Bez zastanowienia złapał zatem za ręcznik i delikatnie położył na jej głowie, po czym delikatnie począł wycierać jej włosy. – Zdaje się, że ta twoja koleżanka… Minnie. Jest raczej senna i zmęczona. Wydaje mi się, że Ty też powinnaś się położyć.. - rzekł nagle, jakby był jej bratem, czy ojcem i prawił jej wykład na temat tego, jak powinna się prowadzić. Szczęśliwie nie był żadnym z tych i bardzo dobrze. Bo wtedy nie mógłby sobie z nią tutaj siedzieć w łazience, a na pewno nie mógłby patrzeć na nią w ten sposób..
W sumie odetchnęła z ulgą gdy usłyszała, że Josh chce jej pomóc. Chwyciła jego dłoń nieporadnie wstając i gdy w końcu z pomocą chłopaka wyszła z wanny znów zwiesiła głowę. Ciągle czuła lekkie zakłopotanie, bo w końcu pierwszy raz znalazła się w takiej durnej sytuacji. No bo, na Boga, kto normalny woła drugą osobę tylko po to, żeby wyjść z wanny? A może właśnie podświadomie chciała, żeby Joshua zobaczył jej ciało? Sama już nie wiedziała. - Trochę mi lepiej - odparła naprędce, słysząc jego pytanie. Nie miała już takich zawrotów głowy i dzięki kąpieli się zrelaksowała, więc to co powiedziała nie mijało się z prawdą. No i już nie było jej zimno, tylko gorąco. I to jak gorąco. Pewnie przez temperaturę wody i herbatę, którą wypiła. Może jednak nie? Może to było wywołane obecnością Josha? - Nie wiem. Nie myślę już chyba - mruknęła sama do siebie, jednak po chwili dotarło do niej, że to co chciała pomyśleć wypowiedziała na głos. Grzecznie zaczekała aż chłopak wytrze jej włosy, po czym odebrała mu ręcznik i wytarła swoje nagie ciało, które przez ten czas zdążyło już troszkę wyschnąć. Nałożyła przygotowaną dla niej koszulkę, w sumie tak dziwnie jej było bez żadnych gatek, ale z drugiej strony miała na to wywalone. I właśnie wtedy usłyszała o spaniu. - W sumie... Mogę się położyć, bo w tej pozycji chyba najlepiej odpocznę, ale raczej nie zasnę. - W ogóle nie zasnę, dopowiedziała w myślach. Bo w sumie trochę wątpiła w to, że Josh ma w domu Eliksir Słodkiego Snu. A pić nie chciała, nie miała ochoty na kaca giganta przy choróbsku. Poza tym Yerba też zrobiła swoje. Niewiele myśląc przytuliła się do niego z zamiarem podziękowania mu za pomoc, ale przypomniała sobie jego lekkie rozdrażnienie gdy ostatnio mu podziękowała. I w sumie przytulając głowę do jego klatki piersiowej uświadomiła sobie, że obecność drugiego człowieka jest czymś, czego zawsze jej brakowało.
Durna sytuacja? Normalny? A coś w tym było złego? Przecież znali się dość dobrze. No i oboje byli takimi osobami, jakimi byli. Nie, żeby to było coś złego, wręcz przeciwnie – jedynie zacieśniało więzi między nimi. Może ktoś normalny by się zastanowił, czy poprosić akurat jego, czy to na pewno Joshua był tą osobą, która powinna się tam pojawić, podać jej (dosłownie xd) pomocną dłoń, a nie na przykład taka Minnie, bo to ona przecież była kobietą, prawda? No chyba, że druga Azjatka skrywała jakiś mroczny sekret dotyczący swojej płci, o którym gospodarz nie wiedział. Wówczas, to chyba nie miało znaczenia, prawda? Zostawiając jednak te dywagacje, skupmy się lepiej na tym co działo się łazience. A co się działo? No właśnie suszyli włosy. No i Scarr czuła się lepiej, co było bardzo dobrą wiadomością. Znaczy – jego kuracja przynosiła efekty, nawet jeśli krótkotrwałe. Ale spokojnie, na tym się to wszystko nie skończy. Znaczy, no. Jedyne co mógł jeszcze zrobić to położyć ją w łóżku pod kocykiem i podawać herbatę, ewentualnie ugotować ciepły rosołek. Bo niestety mugolskich specyfików nie miał, no a na magii leczniczej nie bardzo się znał. Mimowolnie się uśmiechnął, widząc ją w swojej koszulce. Rozkosznie wyglądała. Naprawdę rozkosznie. Jak taka.. mała bezbronna dziewczynka. A chyba taką nie była. Znaczy, tak sądził, biorąc pod uwagę to jak bardzo ją znał i w ogóle. Chociaż..? nie. ta choroba była wyjątkiem. Teraz była naprawdę bezbronna. Kamień z serca, że przyszła do niego, zamiast na własną rękę próbując się dostać do zamku, czy coś w ten sposób. Serio, dobrze zrobiła, czego chyba sama miała tego świadomość, po raz kolejny mu dziękując. Tym razem jednak niewerbalnie. Długo jednak nie pozwolił trwać tej pięknej chwili, bo przecież miała się dziewuszka kurować. Wziął ją więc na ręce – była naprawdę lekka – i zaprowadził do sypialni. Minnie prześpi się w pokoju gościnnym, a on sam tej nocy będzie okupował kanapę. Chyba nic złego się nie stanie. Gdy położył już dziewczę na łóżku, zostawił ją na chwilę, chcąc też uciułać do snu Gryfonkę. Ta jednak zniknęła. Miał już zacząć panikować, gdy zauważył kartkę z wiadomością. Zatem nie chciała im przeszkadzać.. NA BOGÓW W CZYM? No nieważne, tym się będzie przejmował później. Tymczasem, wziął w ręce butelkę wina, dwa kieliszki i wrócił do Czerwonej. – Pomyślałem, że może jednak będziesz się chciała napić, ale to chyba nie jest dobry pomysł.. – powiedział z niewinnym i przepraszającym uśmiechem, lejąc alkohol wyłącznie do jednego kieliszka.
Podświadomie podobało jej się to, jak Joshua się o nią troszczy. W sumie gdyby normalnie się czuła nie zachowywałaby się tak, jak się zachowywała. Ale teraz o to nie dbała. O nic nie dbała. Spodobało jej się ciepło i obecność drugiej osoby i to bardzo. I teraz już nie chciała żeby takie chwile kiedykolwiek się kończyły, w końcu dostrzegła jak przez te dwanaście lat brakowało jej takich gestów jak chociażby przytulenie czy buziak w czoło. Czy chciała prawdziwej miłości? W tym momencie chyba nie była jeszcze tego pewna. Szczerze mówiąc, uważała że to nie dla niej. Chyba nawet nie umiała normalnie kochać, szczególnie ludzi. Bo z opieką nad zwierzętami szło jej całkiem nieźle, chociaż preferowała normalne stworzenia, nie te magiczne. Gdy Josh wziął ją na ręce delikatnie musnęła wargami jego policzek. Czy mu się to spodoba? W sumie do tej pory to on ją całował, do czegoś większego co prawda nie dochodziło. Ale w sumie dlaczego? Nie pociągała go, czy jak? A z resztą. Znał Scar już dosyć długo i może chciał najpierw zbudować między nimi dobrą relację. Za dużo myślę. Zdecydowanie za dużo. Po jakimś czasie wylądowała na łóżku w sypialni i od razu usiadła sobie wygodnie okrywając nogi kołdrą. Kiedy tylko zauważyła butelkę wina i kieliszki w rękach chłopaka uniosła brwi, a na jej twarz od razu wystąpił uśmiech. Czy chciała się upić? Kto wie? - Dlaczego nie? - odparła słysząc pytanie Joshuy. - Cieplej mi się zrobi, rozluźnię się... - zaczęła przekonującym tonem. - Nie martw się, nie mam zamiaru zalać się do nieprzytomności - wyjaśniła widząc jego minę. - Choroba i kac to niezbyt dobre połączenie, już to testowałam. Także bez obaw możesz mi nalać. Zachowywała się trochę jak rezolutne dziecko, które próbuje przypodobać się rodzicowi żeby tylko dostać ulubione cukierki. Zrobiło jej się nawet trochę smutno, że straciła rodziców i na chwilę jakby się zawiesiła niemal do krwi przygryzając dolną wargę. Wiedziała, że Joshua to zauważy dlatego też w miarę szybko się ogarnęła. - No już, daj tego wina trochę - rzuciła próbując brzmieć normalnie i bez uprzedzenia wyciągając z dłoni starszego pełny kieliszek, po czym całkowicie go opróżniła i oddała właścicielowi. - Aigoo, jakie dobre~... Uhm, Josh, a co z Minnie? Nie będzie jej smutno, że tylko mnie poświęcasz czas? - spytała robiąc mu miejsce na łóżku obok siebie, w razie gdyby chciał usiąść. W sumie to chciała, żeby obok usiadł. Chciała się o niego oprzeć, przytulić się, poczuć ciepło jego ciała, może nawet zasnąć w tych silnych, męskich objęciach. Patrząc na niego wyczekująco lekko poklepała miejsce obok siebie.
To miłe w sumie, że jego troska przypadła jej do gustu. Chociaż pewnie.. w jakiś sposób powinna się z tym liczyć, przychodząc do niego i licząc na opiekę, prawda? Okej, może przesadzał nieco i naginał tradycyjną gościnność, ale póki co chyba żadne nie miało z tym problemu. I bardzo słusznie, bo tak naprawdę nie było na co się złościć, chyba? Tak samo chyba podobał mu się ten buziak.. znaczy nie wiedział, bo dawno go nikt nie całował. W sumie dawno nikt go nie dotykał w ten nieco bardziej intymny sposób. Mimowolnie zatem drgnął, czując dotyk warg Scarlett na swoim policzku. To było.. bardzo ciekawe uczucie. Inne. Wróciły jakieś tam wspomnienia, nawyki. Bo ostatecznie ludzie tak robią, prawda? Wyrażają sobie czułość w ten sposób, co nie? Jakimiś pocałunkami, pieszczotami etc. Czemu zatem on nie potrafił? Ej, a może potrafił, tylko zapomniał jak to się robi? Nieważne, nie wiedział. A wino? Naprawdę, wyglądała dość uroczo dopraszając się o nie. Słuchając jej, właściwie był pewien, że i tak ją poczęstuje. Inaczej prawdopodobnie te dwa kieliszki nie byłyby aż tak bardzo potrzebne, prawda? Niemniej, chciał by utwierdziła go w tym przekonaniu, że wyraża chęć wypicia jednego czy dwóch kieliszków. Najważniejsze jednak, że obiecała mu nie spić się totalnie. Będzie musiał jej pilnować, bo w jej stanie granica mogła być bardzo cienka. Zaciekawiła go dziwna cisza ze strony dziewczęcia w pewnym momencie. Nie pytał, co ją spowodowało, ale na pewno zaniepokoiło go to miejscowe krwawienie w dolnej wardze. A gdy już podszedł bliżej, dziewczyna przejęła od niego kieliszek. Taki miała plan? Dobra, niech już pije. – Sądzę, że Minnie nie będzie miała większych obiekcji. Ostatecznie sama wyszła, nie chcąc nam przeszkadzać. Jakbyśmy jeszcze robili coś złego.. – rzekł, kładąc obok na brzuchu i nieznacznie się przeciągając. O tak, tego mu trzeba było. Zdecydowanie. Odpoczynku. Po ostatnich kilku męczących dniach w pracy sen zdawał się być prawdziwym zbawieniem. Leżąc tak, dobył swojej różdżki po czym napełnił oba kieliszki za pomocą zaklęć. – Na zdrowie! – rzekł tylko, mocząc usta w alkoholu. Istotnie dobre. Ojciec miał gust, trzeba było mu to przyznać. Ciekawe, czy sam Joshi kiedyś mu dorówna pod względem wiedzy i doświadczenia? Kto wie? Szybko jednak dopił pozostały w szkle alkohol i odwrócił głowę patrząc na, już leżącą obok niego pannę Jung.
Plan? Jaki tam znowu plan... Zawsze po takiej chwili zamyślenia i roztrząsania przeszłości musiała się napić czegoś, co zawierało alkohol. Mogło to być nawet piwo ale musiała poczuć to cudowne ciepło rozchodzące się po jej całym ciele. Słysząc od blondyna, że Minnie zdecydowała sobie pójść lekko uniosła brwi. W sumie nawet ją to ucieszyło. Znaczy. Nie miałaby nic przeciwko gdyby przyjaciółka została, w końcu się lubiły, a gdyby dołączyła do niej i Josha w sypialni mogliby spędzić całą noc na luźnych, przyjacielskich rozmowach. No ale skoro już poszła a Scar została sam na sam z chłopakiem, który do tego skorzystał z miejsca które mu zrobiła i położył się obok... Widząc jak się przeciąga odruchowo przeczesała palcami jego jasną czuprynę ze swego rodzaju czułością. I chociaż była chora i potrzebowała opieki, to chciała zaopiekować się Joshuą choćby na tą jedną noc. Żeby w końcu sobie zasłużenie odpoczął zasypiając w jej objęciach. - Tak, na zdrowie... - odparła z lekkim uśmiechem na ustach, biorąc ze dwa łyki żeby móc rozkoszować się smakiem wina, po czym odstawiła kieliszek na niską półkę przy łóżku i ułożyła się u boku Josha. Gdy tylko zauważyła, że zwrócił głowę w jej kierunku przelotnie spojrzała mu w oczy i przylgnęła do niego. Trwała tak przez chwilę ciesząc się ciepłem i zapachem bijącym od ciała Josha, aż w końcu lekko odchyliła głowę do tyłu by spojrzeć mu w oczy. Palcami delikatnie wodziła po policzku starszego badając jego twarz, nieznacznie się uśmiechnęła gdy poczuła pod opuszkami szorstkość zarostu Josha. Dziwnie się czuła tak przesuwając dłonią po jego twarzy, nigdy wcześniej czegoś takiego nie robiła ale miała wrażenie, że blondynowi sprawia to przyjemność. W końcu jej palce napotkały dolną wargę chłopaka i już wiedziała, co zamierza zrobić, a raczej wiedziała, czego od tak dawna potrzebuje. Przesunęła dłoń z powrotem na jego policzek i kilkakrotnie delikatnie musnęła wargi Joshuy swoimi, aż w końcu zachłannie się w nie wczepiła podarowując mu czuły pocałunek. W sumie to był pierwszy taki pocałunek Scarlett, nigdy wcześniej nie darzyła kogoś takim... Dobrym uczuciem. To było przyjemne. Jej przymknięte powieki delikatnie drżały, serce zresztą też. Kiedy skończyła całować Josha bardziej się w niego wtuliła próbując zrozumieć swoje zachowanie.
To było. Co najmniej. Dziwne. Tak. Co najmniej dziwne. A przynajmniej… bardzo zawiłe. Dynamiczne. Za szybkie, na pewno. Nie nadążał za tym, co się właśnie stało. A co się stało? No właśnie niby nic. A mimo wszystko, coś było nie tak. Nawet bardzo nie tak. Bo przecież. Ona go pocałowała. Dlaczego? Czemu?
Jeszcze chwilę temu. Pili wino. Znaczy on pił. Potem ona. Potem wszyscy razem. Znaczy ich dwoje. Potem się położył. Ona przytuliła. A potem.. potem się działy dziwne i niezrozumiałe do końca rzeczy. Jak na przykład jej przytul. Co to było? Znaczy, to było przyjemne i w ogóle. W sumie się znali i tak dalej, byli w jakieś bliskiej relacji, niemniej. To było coś innego. To było coś bardzo innego. To teraz. Wyszło z zupełnie innej emocji. Dziwnej emocji. Niespotykanej wcześniej w tej relacji, a na pewno nie w tej formie. to jeszcze jednak było znośne. Pokusić się można o twierdzenie, że w jakiś sposób także przyjemne. W jakiś sposób? Tylko w jakiś sposób? Niestety tak, bowiem… Joshua nie traktował Scarr jak kobiety. Nie dlatego, że nie chciał. Zwyczajnie nie wiedział, czy może. Czy powinien? Czy to wskazane? Co by jednak nie mówić, cholernie mu się to spodobało. Podobnie jak pocałunek, naprawdę. Był szalenie sympatyczny. I w jego guście. Choć może nieco za mocny. Niemniej jednak, odwzajemnił go, a to już coś. Dawno tego nie zrobił. Tylko.. no. No właśnie. Bo to wszystko jej wina. Kazała mu się nad tym zastanawiać. Tak dużo.. wszystkiego. Gonitwa myśli. Czemu? Po co? Dlaczego? Z jakiego powodu? Czemu znowu… tego nie zrobi? - Wiesz, co… Przepraszam, ale.. – nie mówi już nic więcej. Po prostu pochyla się nad nią. Pochyla. Łączy swoje usta w namiętnym pocałunku, po raz kolejny. Tak, tak bardzo przyjemnie. Zbyt przyjemnie, by to mogło być realne. A jednak. Jednak się da. Zatem odwyk się udał. Ostatecznie,k kiedyś mógł to robić jedynie pod wpływem prochów. Teraz.. nie miał z tym żadnego problemu. Tak samo jak z tym, że to Scarlett. Że była chora. Że miał się nią opiekować. Nie. Na chwilę obecną. Za bardzo frasowało go to, że. był ubrany.
Gdy zakończyła pierwszy pocałunek z Joshem, bała się. Niby odwzajemnił jej pocałunek, ale nie była do końca pewna co tak naprawdę zrobi. W sumie chłopak miał tylko trzy opcje do wyboru - zaakceptować to i przejąć inicjatywę, pozostać obojętnym, albo wyrzucić ją z domu. Chociaż nie, nie wyrzuciłby jej, w sumie skąd takie coś przyszło jej do głowy? Nie ważne. Ważne było tylko tu i teraz. Te sekundy w trakcie i zaraz po pocałunku. Słysząc głos Joshuy, wypowiadane przez niego słowa, momentalnie znieruchomiała. Patrzyła na niego obawiając się, że zaraz wstanie i wyjdzie do drugiego pomieszczenia, zostawi ją samą. A potem rano okaże się, że zniszczyła ich relację. Nie chciała tego. Lekko zacisnęła palce na jego koszulce gdy tylko zauważyła, że zmienia pozycję. Rozchyliła wargi żeby coś powiedzieć, że przeprasza, że to był impuls, cokolwiek, żeby tylko Josh przy niej został. I zrobił to, czego w sumie najmniej się w tej chwili spodziewała. Wczepił się w jej wargi w namiętnym pocałunku. W taki sposób, że Czerwonej odebrało na chwilę oddech. Podobało jej się to w jaki sposób Joshua ją całuje, nie był natarczywy ani zbyt łagodny. I jeszcze zawarł w tym geście takie... Ciepło. To było dla niej cholernie przyjemne i wiedziała już, że chce więcej, bardziej pragnie Josha. Ale czy może? Do tej pory byli zwykłymi przyjaciółmi, to wszystko co miało miejsce - przytulenia, delikatne pocałunki w policzki czy czoło, przypadkowe dotknięcia - to wszystko było oparte na normalnej przyjacielskiej relacji. Czy postąpiła słusznie jakiś czas temu łącząc ich wargi w czułym pocałunku? Co miała mu do zaoferowania? Przecież nigdy nie kochała i nie sądziła by mogła się tego nauczyć. A przecież nie chciała skrzywdzić Josha. Nie znała dokładnie jego przeszłości bo niektórych rzeczy nawet przyjaciołom się nie mówi, ale z tego co wiedziała sporo wycierpiał. Nie chciała zadawać mu dodatkowych ran. - Jesteś wspaniały, Joshua - szepnęła na chwilę przerywając pocałunek, drżącą dłonią przesuwając po policzku chłopaka. Nie. Teraz patrzyła na niego jak na mężczyznę, kiedy tak dotykała palcami jego twarzy, ust, nosa... Tak, uważała, że jest przystojny. I znów połączyła ich wargi w namiętnym pocałunku. W pewnej chwili jakoś tak przestała myśleć. Znów liczyło się tu i teraz, Joshua i ona. Odwzajemniając pocałunek przesuwała dłońmi po jego ciele, wsunęła palce pomiędzy kosmyki jego włosów, dotykała jego torsu i w końcu bez wahania lekko uniosła do góry materiał koszulki Josha by bezpośrednio dotknąć jego rozgrzanego ciała.
Wyszeptał tylko, w przerwie między pocałunkami. Bardzo mu się spodobała notabene ta zmiana tempa zabawy. Przed chwilą przecież oboje leżeli i pili wino. Potem jeden pocałunek, niezręczna cisza… a teraz? A teraz. No właśnie. Teraz oboje chyba dali upust swojej dziwnej potrzebie bliskości, próbując niejako załatać tę dziurę swoją obecnością. Czy im się to uda? Kto wie? Kto mógł wiedzieć? Oni sami pewnie będą mogli to powiedzieć dopiero po wszystkim. Ale nie tak od razu. Musi jeszcze minąć niezbędny interwał. Tak, inaczej to naprawdę nie miało sensu. Tymczasem pozostał już bez koszulki. Dziewczę dotknęło jego ciała, a on syknął jedynie. Wydawała mu się zimna. Bardzo zimna, trochę tak jakby martwa. No, ale to dobrze. Podobno ludzie z zimnymi rękami są dobrzy w łóżku. Czy ona była? Dowie się za kilka chwil. A może wcale nie? W każdym razie, syknął, odruchowo cofając w jakiś sposób ciało. Przed chwilą miała jeszcze gorączkę. Czyżby temperatura aż tak drastycznie jej spadła? Nie, to chyba niemożliwe, prawda? Raczej na pewno. On był zatem aż tak rozgrzany..? Cóż, na to wynikało. Mimo wszystko, to było całkiem przyjemne doznanie. Takie.. inne. A może zawsze takie było? Może? Może to po prostu on tego do tej pory nie zauważał, przez wszystkie specyfiki jakimi się raczył za każdym razem wcześniej? Cholera wie.. Wracając do Scarlett. I Josha oczywiście. To wszystko było bardzo przyjemne. Delikatne, choć dzikie. Przynajmniej z jego strony. On nie chciał czekać. Nie miał na co. Chciał ją posiąść. Tak, jak chciał już kiedyś. Kiedy po raz pierwszy usłyszał, że Scarr jest całkiem niezła w te klocki. Oczywiście te mysli zaraz od siebie odganiał. Do dziś. Do dziś. Do teraz, kiedy mógł nareszcie sprawdzić, jak duża część tych informacji była prawdziwa. Wspomniałem o delikatności? Tak. Bo tak było. Całował ją bardzo namiętnie. Bardzo spokojnie. Nie można było tego powiedzieć o jego rękach, zajętych coraz bardziej jej piersiami, brzuchem, udami, teraz także łonem. Gdy tylko go dotknął poczuł niemałą ulgę. Ulgę, ale i satysfakcje. Wreszcie, to wszystko mogło się ziścić. Nie czekając zbytnio dłużej pozbył się jej koszulki, jak i pozostałej bielizny, zostawiając ją bezwzględnie nagą.
Słysząc słowa Josha na jej usta wystąpił tylko delikatny uśmiech. W końcu uważała inaczej, lecz nie chciała psuć tej chwili jakimikolwiek słowami. Dlaczego niby miałaby mieć inne zdanie? Mężczyzna zawsze był dla niej dobry, a teraz jeszcze całował ją w taki namiętny, a za razem delikatny sposób. To między innymi dlatego pozwalała mu na przejęcie władzy nad sobą. Ufała mu. A Joshua... Joshua naprawdę nieziemsko całował, Scar nigdy wcześniej czegoś takiego nie doświadczyła. Być może przez to, że wiązała się z nieodpowiednimi osobami, być może przez alkohol i prochy które zaburzały odczuwanie rzeczywistości. Teraz, poza tą jedną i pół lampką wina była zupełnie trzeźwa, taka ilość alkoholu nie robiła na niej większego wrażenia. Gdy syknął, lekko cofnęła dłoń. Jej dłonie były zbyt chłodne, czy dotyk zbyt mocny? Może jedno i drugie? W każdym razie, znak który jej dał potraktowała poważnie. Różnica temperatur ich ciał była zauważalna, jednak Scarlett czuła że powoli nagrzewa się od Josha, dlatego też pozwoliła sobie pozostawić dłonie na jego torsie. Stała się subtelniejsza, w końcu nie miała pewności jak bardzo wytrzymały jest na takie bodźce, jakie mu serwowała. Delikatnie wodziła palcami po linii kręgosłupa Joshuy, pieściła jego kark, uszy, obojczyki... Chciała dokładnie poznać każdy fragment jego ciała, czerpać przyjemność z tego zbliżenia. Przesuwając dłońmi po torsie mężczyzny, zaczepiając od czasu do czasu palcami jego sutki i niepewnie zbliżając się w stronę jego podbrzusza, wiła się pod nim z rozkoszy pojękując w jego usta. Pierwszy raz drżała czując czyjś dotyk na swoim ciele. Dotyk dłoni Josha. A gdy już zdjął z niej ubranie pozostawiając ją całkiem nagą pozwoliła sobie na więcej. Pożądała go i miała ochotę dosłownie zedrzeć z niego jeansy, jednak wiedziała, że w tej sytuacji byłoby to niewłaściwe. Poza tym dałaby takim zachowaniem Joshowi do zrozumienia, że lubi ostry seks i pogrzebałaby swoje szanse na nowe doznania. Dlatego też lekko ściskała jego pośladki, zsuwała dłonie na uda, dotykała osłoniętego materiałem penisa mężczyzny. Jakby trochę nieśmiało rozpięła jego spodnie aby po chwili zsunąć je z bioder starszego razem z zielonymi bokserkami. Miała tylko nadzieję że jej dłonie są wystarczająco rozgrzane, by mogła bez przeszkód dotykać czułych miejsc na ciele Joshuy. Mimo tego że oswobodziła jego sztywny już członek z ubrań, przez chwilę się z nim bawiła. Nie chciała tak od razu ujmować w dłoń trzonu penisa, jeszcze pieściła jego uda, pośladki, pachwiny, powoli zbliżała się do jąder. Zatrzymała się tam na chwilę ostrożnie masując delikatną skórę. Wiedziała że sprawia mu tym niemałą przyjemność, jednak czekały na Joshuę jeszcze większe przyjemności. Przesunęła dłoń w kierunku podstawy penisa i subtelnie objęła go dłonią by po chwili dokładniej zapoznać się z jego wielkością i nie rozczarowała się. Wiedziała już, że nawet jeśli będą uprawiać seks tylko ten jeden raz, to Joshua okaże się być naprawdę świetnym kochankiem, a Scarlett chciała oddać mu całą siebie.
Trzeba było przyznać. Znała się dziewczyna na rzeczy. Kiedy tak go dotykała.. było mu dobrze. Szalenie dobrze, czegóż chcieć więcej? Chłopak był w niebie niemalże. Potrafiła zróżnicować tempo, nie doprowadzić go tak szybko, była bardzo wrażliwa na sygnały płynące z jego ciała. Jeśli była teraz chora, to jedno było pewne – powtórzą to! I to koniecznie! Oczywiście, gdy oboje będą zdrowi, czyli jeśli nic większego się nie wydarzy, Scarlett będzie musiała szybko wrócić do zdrowia. Teraz jednak.. tak, lepiej było pozostać przy chwili obecnej. Zwłaszcza teraz, gdy oboje pozostali już bez niczego. Niczym nieskrępowani, nie mogli już ukryć żadnych swoich wad, czy też niedoskonałości. Ten moment był ich. Tylko i wyłącznie ich, stąd należało go właściwie wykorzystać, prawda? Stąd też, wydając z siebie nieco głośniejszy jęk Josh wpił się w usta dziewczyny. Nie miał ochoty na jakieś zabawy, delikatność i inne. Dobra miał, ale nie w tym momencie. Póki co nie chciał więcej czekać na pewne rzeczy. Mimo tego, potrafił się powstrzymać, a jego ręka w międzyczasie drażniła już łechtaczkę Szkarłatka. Usta zwolniły ją z pocałunku, zajmując się piersiami dziewczęcia. Były aż nadto pociągające. W międzyczasie Gryfonka nie rezygnowała z zadowalania swojego kochanka. Dłużej nie mógł wytrzymać. Ostatecznie oderwał się od sutka Scarr i wydyszał do jej ucha – Przepraszam.. – po czym najzwyczajniej w świecie włożył swojego penisa do jej pochwy. Jęknął przy tym głośniej, a rozkoszny dreszcz zmroził na chwilę jego ciałem. Wrócili jednak do siebie. Zaczął spokojnie, milimetr po milimetrze penetrując przyjaciółkę. Przyjaciółkę? Tak..? Chyba tak. Ciężko stwierdzić, ale to chyba nie był najlepszy czas do rozmów czy też rozmyślań na ten temat, prawda? Nie teraz, kiedy oboje skupieni byli wyłącznie na jednej rzeczy – dać sobie i drugiemu jak największej rozkoszy.
Dziewczynie cholernie przypadły do gustu te pomruki co jakiś czas wydobywające się z gardła Josha. Pocałunki jakie jej ofiarował wprawiały Scarlett w jeszcze większe podniecenie, a przez dotyk jego dłoni niemalże traciła kontakt z rzeczywistością. Pierwszy raz odczuwała tak silne doznania gdy jej ciało pieściły męskie dłonie, jednak ani na chwilę nie przestawała zaspokajać swojego kochanka. Drżała kiedy Joshua przeniósł wargi na jedną z jej piersi, odruchowo lekko ściskając jego pośladek. To wszystko co od niego otrzymywała było cholernie przyjemne i szczerze mówiąc nie miała ochoty na zakańczanie pieszczot, jednak nie mogła już dłużej wytrzymać. Wprost nie mogła się doczekać aż ich ciała się połączą, aż poczuje w sobie członek Josha. I po chwili to nastąpiło - wsunął się w nią z głośniejszym jękiem, jednak Scar nie za bardzo potrafiła się skupić. Dawno współżyła z mężczyzną, a to był pierwszy raz, kiedy była zupełnie trzeźwa. I to co właśnie odczuła przeszło jej najśmielsze oczekiwania. Jej ciało jednocześnie przeszył cudowny chłód zmieszany z gorącem, plecy wygięły się w łuk, niemal krzyknęła, po raz pierwszy przyszło jej kochać się z tak hojnie obdarzonym mężczyzną. Opierając dłonie o boki Josha nieznacznie wbiła paznokcie w jego plecy i wtuliła się w niego gdy tylko poczuła w swoim wnętrzu jego powolne ruchy. - Joshua... - przeciągłym, drżącym głosem wyszeptała jego imię, by następnie namiętnie pocałować partnera. Pojękując cicho przeniosła usta na szyję mężczyzny, starała się nie zostawiać po sobie śladów w postaci malinek jednak nie za bardzo jej to wychodziło. Odruchowo zaczęła też delikatnie poruszać biodrami dopasowując się do ruchów Josha. Pierwszy raz w życiu czuła się tak nieziemsko w objęciach mężczyzny, podczas uprawiania seksu. Pomimo gorąca jakie czuła wtulała się w niego i miała nadzieję, że Josh również odczuwa ogromną przyjemność.
Jeszcze nigdy nie była w mieszkaniu Joshuy. Co tu się dziwić, nie znali się aż tak długo. Z niewiadomych przyczyn brzuch Destiny bolał niemiłosiernie. Prawdopodobnie czymś się zatruła, ale przecież nic nie jadła u bliźniaków. Może to był powód jej cierpienia? Weszła do pomieszczenia, rozglądając się uważnie. Musiała przyznać, że bardzo jej się podobało, jak Mistaen urządził mieszkanie. Kiedy zobaczyła kolekcję winyli, od razu do nich podeszła, aby dowiedzieć się czy wśród płyt, znajdują się jej ulubione kawałki. - Dlaczego nie wspominałeś, że masz całą kolekcję?- spytała, zdziwiona, że chłopak się nigdy nie pochwalił swoim zbiorem. Zdjęła swoją skórzaną kurtkę i położyła na kanapie. Tak, czuła się, jak u siebie w domu. W pomieszczeniu było znacznie cieplej niż na dworze. Des była teraz tylko w koszulce na ramiączkach i rurkach. Najchętniej zmieniłaby dolną część garderoby na krótkie spodenki, ale czuła, że byłaby to lekka przesada.
Wyszli z imprezy dość szybko. Wystarczyło tylko jedno słowo o złym samopoczuciu, a chłopak już zabrał ją do siebie. Nie planował tego od początku, jednak stwierdził, że tu będzie bardziej bezpieczna, niż gdyby nawet miał ją odprowadzać do Zamku. Ostatecznie, gdyby znaleźli się już w Zamku byłoby pewnie późno, Mistaen nie mógłby dostać się do środka, a już na pewno odprowadzić jej pod dormitorium. Tak był o wiele spokojniejszy. A w sumie niewielki dystans pokonali. Ot, zeszli dwa piętra po schodach, by wejść do jego małego mieszkanka. Zabawne, że wyglądało dokładnie tak samo, jak wtedy gdy był tu po raz ostatni… jakieś.. kilka dni temu. Takie życie. Non stop w pracy i wychodzi. No, ale nie narzekał. Jak długo galeony wpadały do kieszeni co miesiąc, było w porządku. Grunt to mieć za co żyć. A przy okazji robić to, co się lubi i dodatkowo pozwala mieć za co żyć. Tym gorzej czuł się z faktem, iż Destiny zawitała w jego skromnych progach pierwszy raz. No, mieszkanko nie wyglądało zbyt zachęcająco. Panował tu lekki nieogar. Szczęśliwie, szybkie chłoszczyć załatwiło sprawę. I jak miło, że tego nie zauważyła zajęta winylami. Nawet jeśli nie udawała i jego kolekcja go zaciekawiła, miło z jej strony. – No, wiesz.. Trochę się tego przez lata nazbierało. – powiedział ze skromnym uśmiechem, po czym ruszył się w stronę. Postanowił jakoś ulżyć dziewczęciu w cierpieniach. Postawił zatem na zieloną herbatkę. Miał akurat taką dobrą, aromatyzowaną. I z dodatkiem cytrynki. Zaparzył ją więc według przepisu, rozlał starannie do czarek, resztę zostawił w czajniczku. Spokojnym krokiem wrócił do Ślizgonki, stawiając na podłodze tacę z herbatą i całym tym stuffem. – Powinna Ci pomóc. Zielona. Bardzo smaczna. I delikatna. Nawet jeśli nie pomoże, to na pewno nie zaszkodzi. – rzekł, podając dziewczęciu czarkę. Musiał się ją jakoś zaopiekować prawda? Prawda! W końcu była już u niego i w ogóle. Zatem.. krzywda jej się stać nie mogła. Tymczasem.. on mógł podziwiać jej ciało. Chętnie teraz by ją przytulił, dał całusa i powiedział, że wszystko będzie dobrze ale… No właśnie, ale.
Miło z jego strony, że tak się nią zaopiekował. Destiny nie była do tego przyzwyczajona. Ta cała miłość i troska... To nie dla niej. Podziękowała uprzejmie za herbatę i usiadła na kanapie. Gorące naczynie ogrzewało jej zimne ręce. Nawet jeśli byłby upał, jej ciało pozostałoby lodowate. Czasami ją to irytowało, ponieważ każdy kto ją dotknął natychmiast się odsuwał. Nie wiedziała jak temu zaradzić, dlatego dała sobie spokój z poszukiwaniami rozwiązania. - Więc... Joshua, jak ci życie mija?- zaczęła. Temat banalny, ale ktoś musiał rozpocząć jakąś rozmowę. Nie zamierzała siedzieć cicho i popijać herbatkę. Skoro ją zaprosił, musiał mieć jakiś pomysł, co mogą robić przez resztę nocy. Po niedługim czasie ból ustąpił, a dziewczynę rozpierała energia. Nie odczuwała zmęczenia, dlatego sen odpada. Miała wielką ochotę pójść popływać. Jednak nie był to czas, ani miejsce na takie sprawy. Już dawno się nie taplała w wodzie. Zimą o wiele rzadziej chodziła na basem, głównie z powodu lenistwa. Można powiedzieć, że na to przeznaczała sezon letni. Natomiast podczas zimowego znacznie więcej czasu poświęcała szermierce. Z nudów wstała i podeszła do regałów, na których znajdowały się albumy ze zdjęciami.- Mogę?- wskazała na nie, lecz nie czekając na odpowiedź, wzięła jeden z nich i zaczęła przeglądać. Musiała przyznać, że prace Mistaena były świetne!- Teraz wiem, dlaczego prosiłeś mnie, żebym pozowała na peronie- zaśmiała się krótko.
- Jak mija…? W zasadzie monotonnie. Wiesz, jak jest. Ciągle praca, praca i praca.. – odpowiedział, pobłażliwie. Niezbyt chciał o tym teraz rozmawiać. W zasadzie nie chciał w ogóle rozmawiać o pracy. Dlatego właśnie złapał za herbatkę i upił łyka. Rozsiadł się także na podłodze koło kanapy, mniej więcej na wysokości jej pasa. Oparł teraz głowę o sofę i zaczął gapić w sufit. - Nic mnie tak nie cieszy, jak świadomość tego, ze już wszystko jest dobrze. Ale wszystko co chciałem zrobić zaczyna się układać! Zobaczysz! Już niedługo i będzie o mnie głośno w całym Hogsmaede! Muszę tylko zatrudnić kucharza i kelnerkę i kogoś kto zna się na herbacie! Zobaczysz, będziemy tam serwować kanapki i zrobimy też straszny rekord, podzielimy Hogs na dwie części. Kawiarnianą i klubową! I właśnie będziemy się bawić wieczorami i nocami, a za dnia nakurwiać kanapki, kawy i herbaty! I to będzie cudowne ,ojciec będzie ze mnie dumny i…..! I wtedy przypomniał sobie, że może nie wszystkich to obchodzi. Dlatego także nieco posmutniał. Uśmiechnął się do siebie blado. Nie o tym chciał do niej mówić. Z resztą chyba ona sama nie chciała tego słuchać skoro zajęła się penetrowaniem mieszkania. W końcu wzięła album ze zdjęciami. Nie, nie powinna tego robić. Znaczy, jasne. Czemu nie. Tylko.. jeszcze się dziewczyna przerazi, jak je zobaczy! Ale… nie. Chyba nie było tak źle? Wydawała się zadowolona. Czyżby jej się podobały? Tak. Na to wyglądalo z tego, co powiedziała. - Ale! Ale! Ale! Wiesz, co?! Powinnaś zobaczyć to! - zawołał wesoło, podrywając się na równe nogi. Podszedł czym prędzej do jednego z regałów, wziął z niej kopertę. Była dość duża. Na jej zawartość składały się różne zdjęcia. Budynki, parki, kaczki w parku, ludzie z przyczajki. I gdzieś tam w połowie to, co chciał jej pokazać. Usiadł obok dziewczyny, pokazując jej zdjęcia, które zrobił tego pamiętnego dnia na peronie. Uśmiechnął się do niej ciepło, całując delikatnie w policzek. - Tu nie chodzi o moje umiejętności. Tu chodziło o modelkę. I miejsce. Wyglądałaś pięknie. Jak widać z resztą. I bardzo się cieszę, że wtedy się zgodziłaś.. - powiedział, po czym znowu ją ucałował.