Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Pub Jazzowy

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 13 z 14 Previous  1 ... 8 ... 12, 13, 14  Next
AutorWiadomość


Drake Bennett
Drake Bennett

Student Hufflepuff
Rok Nauki : III
Wiek : 30
Czystość Krwi : 10%
Galeony : 301
  Liczba postów : 240
http://czarodzieje.org/t4899-drake-bennett
http://czarodzieje.my-rpg.com/t4902-drastyczna-poczta
Pub Jazzowy - Page 13 QzgSDG8




Gracz




Pub Jazzowy - Page 13 Empty


PisaniePub Jazzowy - Page 13 Empty Pub Jazzowy  Pub Jazzowy - Page 13 EmptyCzw 23 Maj 2013 - 11:18;

First topic message reminder :



Jesteś fanem stylowo urządzonych lokali? A może jazz jest Twoim ulubionym rodzajem muzyki? Lubisz posłuchać muzyki na żywo? Pub Jazzowy zaprasza! Codziennie od 18 występy okolicznej kapeli jazzowej umilą Ci spotkanie w gronie przyjaciół, a miła i profesjonalna obsługa zadba o to, by na Twoim stoliku nie zabrakło trunków!

Dostępne alkohole::

Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Azazel Whitelight
Azazel Whitelight

Absolwent Slytherinu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : tatuaże, wiecznie znudzony wzrok, palce w najróżniejszych sygnatach i pierścieniach, łańcuchy na szyi.
Dodatkowo : Legilimencja
Galeony : -540
  Liczba postów : 122
https://www.czarodzieje.org/t20770-azazel-whitelight
https://www.czarodzieje.org/t20816-moira
https://www.czarodzieje.org/t20771-azazel-whitelight
https://www.czarodzieje.org/t20934-dziennik-szatanski
Pub Jazzowy - Page 13 QzgSDG8




Gracz




Pub Jazzowy - Page 13 Empty


PisaniePub Jazzowy - Page 13 Empty Re: Pub Jazzowy  Pub Jazzowy - Page 13 EmptyNie 28 Sie 2022 - 15:02;

Najlepsze papierosy to te, spalone w ciszy i samotności. Wtedy jakoś nikotyna mocniej uderza, papieros na dłużej starcza i w ogóle z czystej rutyny przeradza się to w pewnego rodzaju rytuał, tylko nie wiem do czego. Raka płuc chociażby. Żeby ten dym, którym go karmię nie przelał czary złośliwości nowotworu i bym mógł cieszyć się życiem w grzechu jak najdłużej.
Obrzęd ten jednak nie został w pełni ukończony, bo chwile po moim wyjściu drzwi otworzyły się ponownie i z progu wyłonił się młody mężczyzna, obiektywnie przystojny (obiektywnie według obecnych standardów piękna oczywiście), który z kolei pozwolił sobie dołączyć do mego celebrowania nikotyny. Gdy zaś do mnie zagadał, przeniosłem spojrzenie z pustej przestrzeni przede mną na niego, próbując złapać jakikolwiek kontakt wzrokowy, który pozwoliłby mi dowiedzieć się o jego najskrytszych sekretach. Jeśli nie miał takiej przeszłości jak ja, to raczej niemożliwym byłoby, żeby potrafił opierać się legilimencji sztuką oklumencji, która dla wielu była nawet trudniejsza. W moim przypadku wręcz niemożliwa, do niej potrzebny jest spokój ducha, a duchy przeszłości skutecznie przebijają trójzębami mój spokój i tylko mój wewnętrzny bazyliszek w postaci jadu potrafi je przezwyciężyć.
Chwilę więc nie odpowiadałem, a jedynie patrzyłem. Kiedy szybko zrozumiałem postawę mężczyzny również spojrzałem przed siebie, ale tak by móc go obserwować kątem oka.
- Zazdrościsz? - Zapytałem chłodno, ciągnąc papierosa, nie mając podstaw do takiego pytania, ale wyglądał na osobę, która również na towarzystwo fanów, szczególnie fanek, nie mógł narzekać. Normalnie może bym zrezygnował z rozmowy i wrócił do środka, pozostawiając chłopaka samemu sobie, ale co innego miałem do roboty, a też o dziwo nie miałem aż tak paskudnego humoru, żeby pluć kwasem na każdego i wszystkich.

Powrót do góry Go down


Payton Kingston III
Payton Kingston III

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 1.83
C. szczególne : no więc odstające uszy i mina księcia, a także okulary na nosie dla lansu w sensie, żeby mądrzej wyglądać, zawsze pachnie inaczej bo kocha olejki, perfumy i takie rzeczy
Dodatkowo : Prefekt
Galeony : 323
  Liczba postów : 157
https://www.czarodzieje.org/t21592-payton-kingston-iii
https://www.czarodzieje.org/t21601-chanel
https://www.czarodzieje.org/t21591-payton-kingston-iii*-/'-$
https://www.czarodzieje.org/t21733-payton-kingston-iii-dziennik
Pub Jazzowy - Page 13 QzgSDG8




Gracz




Pub Jazzowy - Page 13 Empty


PisaniePub Jazzowy - Page 13 Empty Re: Pub Jazzowy  Pub Jazzowy - Page 13 EmptyWto 30 Sie 2022 - 10:55;

Dym wchodzący w płuca był symfonią trucizny, ukojenia lub zwykłego pretekstu, aby wyjść za Whitelightem i sprawiać wrażenie kolesia, który też opuścił lokal zapalić; a nie kolejnego natarczywego stalkera. Tym ostatnim właśnie dla Paytona okazał się papieros zjednoczonych wili, poza tym, że mieli świetne breloczki, od których jako czternastolatek nie mógł odciągnąć wzroku, gdy pierwszy raz zobaczył ją u wuja Duncana.
Nie palił nałogowo. Nałóg nikotynowy otwierał wiele drzwi, jak i je zamykał, więc uważał, że ma nad tym kontrole, wierząc w to, że nad czym nie mamy władzy, to powoli nas niszczy — hipokryta.
Zaciągnął się kolejny raz dymem i wypuścił go przed siebie, stojąc w pozycji całkowicie opanowanej, rozluźnionej, ubrany w koszule, a także zwyczajne spodnie, w końcu wystroił się na randkę, mógł wyglądać trochę elegancko, zresztą jak zawsze.
Na krótką chwilę przeniósł spojrzenie swoich zielonych oczu w stronę rozmówcy, a gdy z jego ust padło jedno słowo, naglące, aby na nie odpowiedzieć, skupił się na nim na dłużej. Zastanawiał się, może nie nad odpowiedzią, a bardziej nad tym, jak tu by wkraść się w jego łaski. Widocznie mężczyzna przejawiał chłodny dystans, nie mógł się mu nie dziwić, po tym, jak przed chwilą ktoś krzyczał jego nazwisko, jakby zobaczył co najmniej drącego się wniebogłosy Darlinga.
Whitelight wyglądał na zwyczajnego faceta, oblepionego tatuażami i... całkowicie nieprzypominającego ani trochę Raziela Whitelighta czy innego człowieczego potomka o anielskim imieniu.
- Może... - Odpowiedział zagadkowo, nie kończąc, swojej wypowiedzi zastanawiając się nad tym, czy może chłopak o znudzonym spojrzeniu jest z tych, co udają, że nienawidzą wszystkich wokół, ale jednocześnie pragną tego, tak samo, jak ich nienawidzą. Nie wyglądał na takiego, ale Payton wiedział, że pozory mogą mylić. - Pewnie wyrywasz laski na samo nazwisko, chociaż z tego, co widziałem nie tylko laski. - Uśmiechnął się trochę złośliwie, nie był homofobem, ale patrząc na mężczyznę, nawet jeśli Whitelightowie odznaczali się anielskim wyglądem o loczkach złotych blond, to nie mógł zrozumieć, jak można oszpecić sobie ciało tatuażami. Dla innych było to sztuką, dla niego z pewnością barbarzyństwem.
Kingston niewątpliwie nie mógł cierpieć na brak kobiecego towarzystwa, ale jak nie nadrabiał nazwiskiem to wyglądem. Chociaż to pierwsze miało czasami większą moc niż jakikolwiek wizerunek. Urok sławy mamiły, niektórych niczym amortencja, a Payton uważał, że jest stworzony do tego, aby być napojem miłosnym, odurzającym cały świat.

@Azazel Whitelight
Powrót do góry Go down


Azazel Whitelight
Azazel Whitelight

Absolwent Slytherinu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : tatuaże, wiecznie znudzony wzrok, palce w najróżniejszych sygnatach i pierścieniach, łańcuchy na szyi.
Dodatkowo : Legilimencja
Galeony : -540
  Liczba postów : 122
https://www.czarodzieje.org/t20770-azazel-whitelight
https://www.czarodzieje.org/t20816-moira
https://www.czarodzieje.org/t20771-azazel-whitelight
https://www.czarodzieje.org/t20934-dziennik-szatanski
Pub Jazzowy - Page 13 QzgSDG8




Gracz




Pub Jazzowy - Page 13 Empty


PisaniePub Jazzowy - Page 13 Empty Re: Pub Jazzowy  Pub Jazzowy - Page 13 EmptySro 31 Sie 2022 - 15:45;

Paliłem tak dużo, że można by rzec, że wraz z krwią, w mych żyłach płynęła nikotyna. Tam, gdzie dla niektórych nałóg zamykał drzwi, moim własnym kluczem do nich było przede wszystko nazwisko. Zawsze dziękowałem losowi za to, że urodziłem się w tej rodzinie, a nie innej, lecz dopiero z czasem zrozumiałem ile to dawało wymiernych korzyści. Nie pamiętam zaś już kiedy zacząłem palić, nie przypominam sobie też momentu, w którym miałbym myśl, żeby przestać – dawało mi to zawsze tą jedną chwilę, pięć minut w ciągu całej godziny, kiedy mogę całkowicie skupić się na otaczającym mnie świecie. Mógłbym wręcz rzec, że papieros był moim własnym rytuałem. Czy więc denerwowało mnie, że został on przerwany przez bruneta? Nie, przyzwyczaiłem się już do tego, nie traktowałem tego aż nadto poważnie, żeby zaraz tu się wściekać na chłopaka. Może i traktowałem siebie samego jako osobę lepszą, lecz nie do tego stopnia, by podkreślać to na każdym kroku, jak to niektórzy w mojej rodzinie mieli w zwyczaju.
Krótka chwila wystarczyła. Złapałem kontakt wzrokowy z chłopakiem i bardzo szybko z tego skorzystałem, bardzo uważnie traktując swoją umiejętność, by nie została przez niego wykryta. A byłem w tym mistrzem, Raziel już o to dokładnie zadbał.
Słyszałem jego myśli, widziałem przed oczyma jego wspomnienia, najpierw z dzieciństwa, później te, które najchętniej by ukrył przed całym światem. Może to i moja złowroga natura, ale uwielbiałem wydzierać te momenty z życia osoby, o których najchętniej by ona sama zapomniała, a razem z nią cały świat. Czułem się wtedy przywołany do tablicy, by te sekrety pielęgnować i nie dać im popaść w zapomnienie.
Przewertowawszy wspomnienia chłopaka, a przynajmniej te istotniejsze, wróciłem do rzeczywistości z lekkim, tajemniczym uśmieszkiem na twarzy, pierwszą oznaką jakichkolwiek uczuć na mej twarzy odkąd rozmawialiśmy. Na koniec usłyszałem jeszcze jego obserwacje odnośnie jego wyglądu szybko powstrzymując ochotę roześmiania się. Mało kto odważyłby się przyznać, że średnio przypominam swego ojca. Choć, gdybym pozbawił się tatuaży, ogarnął nieco niesforne loki i ubrał się w uniform służbowy, to prędzej oddałbym podobieństwo.
- Zdecydowanie znany ci schemat z autopsji? Wyrywanie na rzekomo czystą krew i pięknie brzmiące nazwisko, które ledwo zostało ci przypisane? – Odkrywałem powoli karty, choć ani trochę nie zamierzałem uświadamiać chłopaka skąd mogłem wiedzieć o tychże informacjach. Odwzajemniłem się takim samym uśmiechem, równie złośliwym co Paytona i pociągnąłem kolejnego bucha powoli kończącego się papierosa.
Tatuaże to kwestia subiektywna i pociągają one w równym stopniu, co też ich brak – po prostu celują one w nieco inny target. Zaś normalnie, gdybym nie skończył wertować umysłu chłopaka, to teraz bym się z nim w pełni zgodził. Jeden szept do ucha o tym, że jestem synem niedoszłego ministra magii z bardzo znamienitego rodu działa często lepiej niż aparycja Apolla.

Powrót do góry Go down


Payton Kingston III
Payton Kingston III

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 1.83
C. szczególne : no więc odstające uszy i mina księcia, a także okulary na nosie dla lansu w sensie, żeby mądrzej wyglądać, zawsze pachnie inaczej bo kocha olejki, perfumy i takie rzeczy
Dodatkowo : Prefekt
Galeony : 323
  Liczba postów : 157
https://www.czarodzieje.org/t21592-payton-kingston-iii
https://www.czarodzieje.org/t21601-chanel
https://www.czarodzieje.org/t21591-payton-kingston-iii*-/'-$
https://www.czarodzieje.org/t21733-payton-kingston-iii-dziennik
Pub Jazzowy - Page 13 QzgSDG8




Gracz




Pub Jazzowy - Page 13 Empty


PisaniePub Jazzowy - Page 13 Empty Re: Pub Jazzowy  Pub Jazzowy - Page 13 EmptyPią 2 Wrz 2022 - 16:08;

Sława kto by nie chciał wiecznego uwielbienia, kochanek, które rwą się do łóżka pod byle pretekstem i kupę szmalu? Dla niektórych mogło to wydawać się uciążliwe, powiedzieliby, że to klątwa zaś inni, sprytni stworzeni do tego, aby brać z życia, jak najwięcej korzystaliby z tego, co dostali. To tych ostatnich należał Payton, wygrał los na loterii. Jego marzenia się spełniły, chociaż myślał, że do końca życia będzie klepać biedę na mugolskich przedmieściach z matką kelnerką, balował na studiach do dwudziestego piątego roku życia i zgrywał cwaniaka, który wyrywa laski głównie na aparycje. Musiał przyznać, że nazwisko w świecie czarodziejów, razem z czystością krwi dawało wiele koneksji.
Payton za żadne skarby nie spodziewałby się, że chcąc zbajerować Whitelighta do swoich znajomości, trafi na faceta, który włada leglimencją, przecież niewielu było takich, co chodziło sobie i czytało w myślach, jak chciało i kogo chciało. Pomijając, że było to całkowicie nietaktowne, zresztą jaki anielski potomek zwracałby na to uwagę?
Od początku powinien zainwestować swój czas w odrobinę podstaw oklumencji, zwłaszcza że jego sekrety zwykłymi kłamstwami wcale nie były bezpieczne, ale odwlekał to najdłużej jak mógł. Nie chciało mu się tak wysilać. Lubił, gdy wszystko przychodziło szybko i łatwo.
Przez moment ciszy, jaka została zasiana między nimi, Kingston pomyślał, że może nie doczeka się odpowiedzi, całkowicie nie mając świadomości, co właśnie jego towarzysz rozmowy robi. Zaciągając się dymem z papierosa, nie licząc już, który to raz, niemal zakrztusił się, jakby zapalił pierwszego raz w życiu. Oczywiście w wypowiedzi Azazela jedynie to, co mogło zaskoczyć to, to, że zna jakieś fakty na temat Paytona, ale jaki by tam Whitelight interesował się jego pochodzeniem? Chyba dlatego go to tak zaskoczyło. Pewnie czytał coś w gazetach...
- To bardzo ułatwia, chociaż i tak miałem już z górki na starcie. - Dłońmi pokazał na siebie, wykonując w ten sposób gest prezentacyjny mówiący "patrzcie, jaki jestem przystojny i śliczny". - Jakie tam rzekomo i ledwo... - Mruknął trochę mniej pewnym głosem niż wcześniej, lekko dystansując się z obawy, że wypływa na nieznane wody ta konwersacja. No dobra każdy mógł snuć swoje teorie spiskowe, gazety, zasłyszane plotki, w końcu Kingstonem był od roku. Nie wierzyć w jego czystokrwiste pochodzenie żadna nowość, zwłaszcza dla tych wyżej usytuowanych rodów. A jednak kiedy zwrócił na to uwagę jeden z Whitelightów, Payton zaczął się zastanawiać jak tu z tego wybrnąć, bardziej chcąc nie zostać skreślony przez mężczyznę na samym starcie niż kłócić się o to, czy ma racje, czy nie.
- A co wpadłem Ci w oko? Aż tak się mną interesujesz? - Mrugnął w jego stronie zalotnie, z lekkim rozbawieniem, zaciągając się na nowo dymem i mając ochotę odpalić kolejnego papierosa, ten powoli się kończył. Może zbyt śmiało przeszedł na ty, ale skoro facet porusza takie tematy bezpośrednio niczym kąśliwy wąż, od razu przechodząc do rzeczy, całkowicie odpuszczając sobie grę wstępną to jebać to. Zdecydowanie musiał zapalić kolejnego...

@Azazel Whitelight
Powrót do góry Go down


Azazel Whitelight
Azazel Whitelight

Absolwent Slytherinu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : tatuaże, wiecznie znudzony wzrok, palce w najróżniejszych sygnatach i pierścieniach, łańcuchy na szyi.
Dodatkowo : Legilimencja
Galeony : -540
  Liczba postów : 122
https://www.czarodzieje.org/t20770-azazel-whitelight
https://www.czarodzieje.org/t20816-moira
https://www.czarodzieje.org/t20771-azazel-whitelight
https://www.czarodzieje.org/t20934-dziennik-szatanski
Pub Jazzowy - Page 13 QzgSDG8




Gracz




Pub Jazzowy - Page 13 Empty


PisaniePub Jazzowy - Page 13 Empty Re: Pub Jazzowy  Pub Jazzowy - Page 13 EmptySro 7 Wrz 2022 - 18:59;

Paradoksalnie bardzo często zdarzały się jednostki w wysoko postawionych rodzinach, które nie cieszyły się swoją sławą, rozpoznawalnością i zainteresowaniem. Czuły, że ich ręce są skrępowane, że muszą podążać jedną, wytyczoną ścieżką, z której zejście spotka się zawsze z wrogością najbliższych osób, bo rodziny. Żeby się sprzeciwić, trzeba stawić na szali wszystko, co się w życiu osiągnęło – relacje, potencjalne znajomości, nawet karierę. Bo nie raz się zdarzało, że wydziedziczony członek rodu nie tyle stawał się zwykłym obywatelem magicznego świata, co takim, który ma stale podkładane kłody pod nogi przez swoją byłą już rodzinę. Mi się udało uciec od tego losu, ostatecznie znajdując parę kompromisów między własnymi pragnieniami, a rodzinnymi. Sam fakt, że Payton mógł jedynie podpijać śmietankę z korzyści swojego nazwiska znaczyło, że jego rodzina w oczach mojej nie znaczyła tak wiele, ile by tego sobie życzył. Nie zaprzeczam jego „wyśmienitego” urodzenia, jedynie w oczach aniołów nie znaczył on tak wiele. Przynajmniej taka jest moja teoria.
Miał rację, niewielu było takich, nawet wśród legilimentów, żeby niepostrzeżenie potrafić wejść w kogoś umysł i wyczytać jego najskrytsze sekrety bez jego wiedzy. Ja byłem do tego przygotowywany całe życie, wrodzony talent i nieograniczony potencjał też zrobił swoje.
- Ty wiesz najlepiej jakie tam rzekomo i ledwo, jestem przekonany, że nie muszę ci przypominać, że od porzucenia matki żyjesz w zakrzywionej rzeczywistości, którą podstawiono ci na tacy. To bardzo ułatwia, masz zdecydowaną rację. – Odpowiedziałem z nieskrywanym, złośliwym uśmieszkiem, podobnym do poprzedniego, całkowicie ignorując wszelkie gesty podkreślające jego przystojną aparycję. Jeśli w czymś jeszcze byłem dobry, to w denerwowaniu elity, z moją rodziną na czele. Dla wielu aniołów byłem jak ten pryszcz na nosie, którego nie sposób wycisnąć, bo właśnie się szło na bankiet znamienitych rodów, należało mnie więc ukryć, a najlepiej zapomnieć o moim istnieniu, z nadzieją, że inni zrobią to samo. To nie jest też tak, że miałem złe nastawienie do chłopaka, że żywiłem do niego prawdziwą urazę – myślę, że jeśli Paytonowi uda się przetrwać lawinę moich ataków, to możemy zostać nawet kolegami. Tak działałem po prostu z każdym, uwielbiałem patrzeć na zachowanie ludzi, których sekrety właśnie wychodzą na jaw. Panika, często towarzysząca jej agresja działała na mnie prawie równo kojąco co jad bazyliszka pod koniec miesiąca. Nieco przekrzywiłem głowę, patrząc na niego przenikliwie.
- Myślałem, że nie przeszkadza ci nadmierne zainteresowanie twoją osobą, mam przestać panie Carson? – Zwróciłem się do niego po nazwisku jego matki, cały czas sącząc truciznę słów, która z każdą kolejną sekundą płynęła coraz szybciej w żyłach ślizgona. Tylko od niego zależało czy znajdzie na nią antidotum czy polegnie. Osobiście miałem nadzieje na to pierwsze, w innym wypadku bardzo szybko stracę zainteresowanie nowopoznanym chłopakiem i dzień niczym nie będzie się różnić od pozostałych.
- Wracamy do środka? Nieco mnie suszy, a dobra whisky jest bardzo dobrym rozwiązaniem tego problemu – zaproponowałem chłopakowi odbijając się od ściany pubu.

Powrót do góry Go down


Payton Kingston III
Payton Kingston III

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 1.83
C. szczególne : no więc odstające uszy i mina księcia, a także okulary na nosie dla lansu w sensie, żeby mądrzej wyglądać, zawsze pachnie inaczej bo kocha olejki, perfumy i takie rzeczy
Dodatkowo : Prefekt
Galeony : 323
  Liczba postów : 157
https://www.czarodzieje.org/t21592-payton-kingston-iii
https://www.czarodzieje.org/t21601-chanel
https://www.czarodzieje.org/t21591-payton-kingston-iii*-/'-$
https://www.czarodzieje.org/t21733-payton-kingston-iii-dziennik
Pub Jazzowy - Page 13 QzgSDG8




Gracz




Pub Jazzowy - Page 13 Empty


PisaniePub Jazzowy - Page 13 Empty Re: Pub Jazzowy  Pub Jazzowy - Page 13 EmptyPon 12 Wrz 2022 - 17:22;

Prawda jest tym czymś, czego w życiu tak zawsze pragniemy, a kiedy zderzamy się z nią w rzeczywistości, okazuje się ostatnią rzeczą, którą chcielibyśmy doświadczyć. Szczerość bywała okrutna, tak samo, jak empiria, w której żył Payton. Zwyczajny chłopak z mugolskiego przedmieścia chcący czegoś więcej, zwykły tchórz bojący się stawić czoło swoim lękom. Nauczył się, że kłamstwo jest najlepszym narzędziem do osiągnięcia tego, czego pragnął, czego wszyscy pragnęli. Darzył sobie wielkim szacunkiem jego nową rodzinę, bo mogli się go przecież wyprzeć, zostawić w tym świecie, którym był, nawet jeśli świat ten był bardziej realny i prawdziwy niż teraz ten, który posiadał, ale to właśnie on podobał mu się najbardziej. Tak po prostu.
Znowu chciał grać, manipulować, przypodobać się był w tym taki dobry. Ludzie go kochali, nawet jeśli później stykali się z jego autentycznością — płytki o włosach kasztanowych, nienasycony. Jego urok osobisty robił swoje, nawet jeśli innym wydawało się, że wiedzieli, kim jest chłopak stojący przed nimi, nawet jeśli on nie wiedział, kim jest, nie obchodziło go żył w swoim świcie. Dlatego tego, co nastąpiło, totalnie się nie spodziewał.
Słowa Azazela docierały do niego, wbijały się w jego głowę i wywoływały zgrzyt podobny do sztućców ocierających się o spodek talerza w ramach tortur. Myśl Payton, nakazał sobie; jak się z tego wydostać? Czasami wystarczyło brnąć przez bagno kłamstw, ale bywało tak jak teraz, że należało się zatrzymać i zmierzyć z prawdą. Kurwa, ale wpadłem. Kurwa, kurwa, kurwa... W jego głowie w ciągu niemalże sekundy pojawiło się tysiąc przekleństw, niektóre łączyły się jakoś chaotycznie, w jego głowie tworząc neologizmy. Kiedy usłyszał swoje nazwisko, wstrzymał powietrze w płucach tak długo, że zaczęły się domagać, aby na nowo nabrał życiodajnego wdechu, a kiedy to zrobił powietrze, przeciął słyszalny świst.
- Nie nazywaj mnie tak. - Powiedział niczym urażony nastolatek. - Jestem Kingston. - Zacisnął mimowolnie pięści, wyrzucając gniewnie słowa przez zaciśnięte zęby. Nie zamierzał się bić, zrobił ponowny wdech, aby uspokoić się, swoje wewnętrzne małe dziecko, któremu właśnie ktoś zaszedł na skórę, na nowo jego twarz przybrała naturalny wyraz twarzy. Musiał jeszcze popracować nad pewnym siebie uśmieszkiem.
- Kurwa. - Właśnie do niego to dotarło. Nie mógł uwierzyć, że trafił na leglimente, bo niby skąd dupek mógł wiedzieć to wszystko. Na pewno nie dlatego, że tak bardzo chciał przelecieć Paytona. - Jesteś tym... kurwa co czyta w myślach? - Zabrzmiało to, jak pytanie, ale całkowicie nie oczekiwał odpowiedzi, zabrakło mu tego słowa, jak się mówiło na tych typów? Zresztą to nie było teraz ważne.
- Teraz to muszę się napić. - Przetarł czoło dłonią, rzucił niedopałek pod nogi, po czym spojrzał na Whitelighta. - I niechętnie muszę ci przyznać racje, jaka dobra whisky nie rozwiąże takich problemów...? - Powiedział to już ciszej, czując się właśnie jak te wszystkie kobiety, które liczyły na coś więcej a on je przeruchał i wyrzucił jak bezwartościowe przedmioty. Ruszył do drzwi, marząc tylko o jednym — o tym, żeby się schlać, a najlepiej, żeby to wszystko okazało się pierdolonym koszmarem, a on zaraz się z tego wybudzi.

@Azazel Whitelight
Powrót do góry Go down


Eli Rosley
Eli Rosley

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 164
C. szczególne : Charakterystyczne pieprzyki rozmieszczone symetrycznie pod oczami. Nieproporcjonalnie długie i nieco krzywe palce. Niezwykle bogata mimika twarzy, bo i łatwiej mu się tak komunikować.
Galeony : 62
  Liczba postów : 110
https://www.czarodzieje.org/t22009-eli-rosley
https://www.czarodzieje.org/t22016-eli#720790
https://www.czarodzieje.org/t22008-eli-rosley
https://www.czarodzieje.org/t22019-eli-rosley-dziennik
Pub Jazzowy - Page 13 QzgSDG8




Gracz




Pub Jazzowy - Page 13 Empty


PisaniePub Jazzowy - Page 13 Empty Re: Pub Jazzowy  Pub Jazzowy - Page 13 EmptySob 4 Mar 2023 - 14:33;

Wieczory sprzyjały budowaniu napiętej atmosfery; choć może nie tyle napiętej w kwestii złości i frustracji (nawet jeśli niesnaski łatwiej było rozwiązywać za pomocą pięści i ostrego słowa wtedy, kiedy ukrywało się je pod ciemnym sklepieniem), a bardziej... napiętej grozą. Niepokojem. Zapewne w Hogsmeade gdyby wspomnieć o czymś takim, dostalibyśmy jedynie odpędzające machnięcie dłonią, aczkolwiek pozwolę sobie uważać to za skrajną głupotę - choć logicznym jest nie powątpiewać w swoje bezpieczeństwo, pozbawianie się całkowicie magii, którą niesie taka wieczorna groza, jest działaniem absurdalnie bezmyślnym. Dlatego Eli go nie powielał, nie.
Pozwalał, żeby wszelkie wieczory skradały się za nim miękkim krokiem jednookiego kota; dbał o to, żeby zawieszać wzrok na szacie utkanej z gwiazd i pustki nad nim i sam nakręcał swój własny umysł, przypominając sobie każdą jedną historię, które rozpoczynają się od podejrzanych zaułków nocami, a kończą... wszyscy wiemy, jak takie wędrówki mogą się skończyć. Nie był ogromnym fanem kryminałów jednak, nie mylmy go z tym; w jego gusta bardziej wpisywały się fantastyczne horrory, jakby świat magii dostarczył mu ich zbyt mało, bądź też te, których doświadczył, nie pokrywały się z tym, co chciałby otrzymać, w konsekwencji czego pozwalał sobie kręcić nosem na cuda pokroju testrali, gdzieś tam za to wzdychając do Ithaquy na ten przykład. Ah, niech go ktoś kiedyś uświadomi, że świat nosi w sobie dużo gorsze jednostki...
Niemniej, w takie ciemne zakamarki umysłu łatwiej wędrowało się, gdy jednak uliczki pozostawiało się za sobą, zamieniając je na ciepłe, pubowe wnętrza. Muzyka zawsze przyciągała Eliego, niezależnie od tego gdzie się znajdował; potrafił zmienić kierunek w pół kroku jeśli tylko zainteresował go jakiś dźwięk, przekrzywiając przy tym zabawnie głowę to na jedną, to na drugą stronę, niczym szczeniak, który próbuje zrozumieć co chcesz mu przekazać, ale bariery językowe okazują się nie do przeskoczenia. Całe szczęście, że nuty nigdy nie były jego barierami, a wręcz jedynym sposobem komunikacji.
Dzisiejsze zaś rozmowy między instrumentami wydawały mu się na tyle miłe, że wściubił nos do pubu, w dłoni ściskając książki z autorami słów magicznych, jednak żaden z nich nie był czarodziejem... no, i swój nieodłączny dziennik, bo jakiż inny sposób komunikacji mu został? Prozę odłożył na jeden z wolnych stolików, kierując się do baru i w trakcie tej krótkiej trasy kreśląc na szybko jakieś słowa - zapewne zamówienie, które tutaj i teraz nie będzie ani trochę istotne, bo gdy, będąc już gotów je złożyć, odwróci się na chwilę, przyjdzie mu zobaczyć, że tych nieszczęsnych, pozostawionych na stoliku książek... nie ma.
A chyba były dla niego bardzo cenne, patrząc na to, jak gwałtownie jego twarz zbielała jeszcze bardziej (choć ja osobiście nie sądziłem, że jest to w ogóle możliwe). Dlatego też machnął dłonią na osobę za barem, jakby ten gest miał wyjaśnić wszystko, w dzienniku zaś pojawiły się inne słowa. Jego pismo było bardzo rozchwiane, jak i jego dłonie - całe szczęście, że dało się rozczytać "przepraszam, nie widziałeś tu książek?", które miało uniknąć oskarżycielskiego tonu (ten jednak znajdował się w jego grymasie, jakby uważał, że cały pub oczekiwał tylko, aby okraść go z własności i nie przyjmował nawet myśli, że w tym miejscu... wszystko się może zdarzyć), a pomóc mu odnaleźć zgubę. I tak zdarzyło się, że pierwszą osobą, przed którą stanął, stukając w kartkę coby zwrócić jego uwagę, był-


@Benjamin Auster


Ostatnio zmieniony przez Eli Rosley dnia Sob 4 Mar 2023 - 14:39, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down


Benjamin Auster
Benjamin Auster

Absolwent Slytherinu
Wiek : 30
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : zagojone blizny po cięciach na przedramieniu zakryte zazwyczaj koszulą z długim rękawem
Galeony : 1567
  Liczba postów : 420
https://www.czarodzieje.org/t22014-benjamin-auster
https://www.czarodzieje.org/t22020-skrzynka-bena
https://www.czarodzieje.org/t22013-benjamin-auster#720723
https://www.czarodzieje.org/t22025-benjamin-auster-dziennik#7211
Pub Jazzowy - Page 13 QzgSDG8




Gracz




Pub Jazzowy - Page 13 Empty


PisaniePub Jazzowy - Page 13 Empty Re: Pub Jazzowy  Pub Jazzowy - Page 13 EmptySob 4 Mar 2023 - 14:37;

Auster. Benjamin Auster.

Ale od początku. Wyszedł z domu całkiem niedawno, przechadzając się długo po uliczkach Londynu. W mieście nie znalazł tego jednak, czego szukał. Inspiracji.
Ulice z betonu były bez duszy. Ozdobne kamienice nie miały w sobie tego czegoś. A w dodatku, w powietrzu unosił się nieprzyjemny zapach. Gdy wątpisz, podążaj za nosem, powiedział kiedyś ktoś mądry. Postanowił posłuchać tej rady i za pomocą sieci Fiuu przenieść się szybciutko do Hogsmeade.
Maszerował przed siebie, dalej bez wyraźnego celu, z rękami w kieszeni płaszcza. Mijał obojętnie przechodniów, rozmyślając obojętnie o niedawnych wydarzeniach. Oraz o swojej największej, w jego ocenie, porażki. Poczuł, że utknął. Nie potrafił dokończyć bardzo ważnego rozdziału swojej opowieści i co gorsza, nie był to pierwszy raz. Dlatego właśnie nosiło go jak najdalej od zacisza swojego gabinetu, swojego biurka, notesu i wiecznego pióra. Czuł się winny i niegodny w swoim własnym domu.
Stwierdził, że jest jedno wyjście z tej sytuacji. Zawsze może przecież pójść się napić.
Jazzową muzykę słychać było z daleka.
Wszedł do pubu, a w twarz buchnęło mu ciepło. Na niewielkiej scenie stała rozłożona kapela, a piękna kobieta wdzięcznie prezentowała swe wdzięki i talent przy mikrofonie. Było tu przytulnie i gwarnie, a Auster jak nigdy wcześniej potrzebował towarzystwa. Nawet, jeśli nikogo tutaj nie znał, czuł się o wiele lepiej niż czułby się męcząc się w domu nad pustą kartką papieru.
Usiadł przy stoliku, zamówił absynt i czekał. Obserwował. Robił to bardzo często - wchodził do pubu i pił w samotności, wodząc oczyma po zgromadzonych osobach. Lubił patrzeć na gesty, spojrzenia i mowę ciała ludzi, którzy byli nieświadomi, że ktoś im się przygląda. Siedział tak może z godzinę, pół, gdy nagle. Stało się coś niecodziennego.
W pomieszczeniu pojawił się młody mężczyzna, ot, nic zwyczajnego. Miał jednak w ręku coś, czego w barach nie widuje się często. Zaciekawiony Auster poprawił się na krześle. Smarkacz odszedł, żeby coś zamówić, a w międzyczasie Ben podszedł bezceremonialnie do nie swoich ksiąg. Z ciekawością przyglądał się ich grzbietom, nie rozpoznając żadnego z autorów. Podniósł plik i odszedł do swojego stolika, skrytego w samym rogu. Z baru nie było za bardzo go widać.
Postanowił, że zagada chłopaka i przynajmniej poinformuje go, o tym, że chwilowo pożyczył mu jego własność. Ale zanim się spostrzegł, miał pod nosem notes z pytaniem, które nie brzmiało oskarżycielsko. Jednak jego mina już tak, jak najbardziej wyrażała krzywdę i pretensję.
Benjamin spojrzał na młodzika, który trzymał notes. Dlaczego po prostu się nie odezwał, czyżby był niemową?
- Tak, widziałem. Są tam - Auster wskazał na stolik. A potem, bo zreflektował się, że skoro był niemy to mógł być przecież i głuchy, wyjął swój własny notes i napisał: - Jestem Ben. Zainteresowały mnie twoje książki. Możemy pogadać? Ja stawiam.

______________________


Quiet

when I'm comin' home and I'm on my own
I could lie, say I like it like that, like it like that

Powrót do góry Go down


Eli Rosley
Eli Rosley

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 164
C. szczególne : Charakterystyczne pieprzyki rozmieszczone symetrycznie pod oczami. Nieproporcjonalnie długie i nieco krzywe palce. Niezwykle bogata mimika twarzy, bo i łatwiej mu się tak komunikować.
Galeony : 62
  Liczba postów : 110
https://www.czarodzieje.org/t22009-eli-rosley
https://www.czarodzieje.org/t22016-eli#720790
https://www.czarodzieje.org/t22008-eli-rosley
https://www.czarodzieje.org/t22019-eli-rosley-dziennik
Pub Jazzowy - Page 13 QzgSDG8




Gracz




Pub Jazzowy - Page 13 Empty


PisaniePub Jazzowy - Page 13 Empty Re: Pub Jazzowy  Pub Jazzowy - Page 13 EmptySob 4 Mar 2023 - 14:40;

Warunki komunikacji z Elim były jednocześnie tak proste, jak i skomplikowane. Choć inni zwykli już respektować to, że usta zaciska jakby mu ktoś nałożył na nie milczące zaklęcia, istniała jeszcze druga strona tejże szachownicy. Rosley musiał mieć ochotę na konwersację z tobą.
A on przecież nie lubił czarodziei, nie; rozlewali mu się w jedną masę, którą zwykł obarczać za co tylko mógł bez powodu, który byłby ogólnie znany (i może nigdy tak naprawdę nie przyjdzie nam się dowiedzieć, co też takiego ma on do zarzucenia magicznemu półświatku?). Lubił dystans i rezerwę, ale także, pomimo cichej i wycofanej osobowości, trudno było szukać w nim kogoś szczególnie uprzejmego bądź o nienagannych manierach. Świat kompozytora był wyidealizowany i zamknięty, nie czuł się w obowiązku wpuszczać do niego już nikogo, a skoro nikt nie był wart... dlaczego miałby zawracać sobie głowę? Brama pozostawała zamknięta.
Przechylił głowę słysząc pytanie, a ów gest tylko mógł podbić wrażenie nieznajomego o tym, że może go nie słyszeć (żeby było zabawniej, ciemnowłosy student jest również w stanie czytać z ruchu warg! Co prawda jedynie proste, pojedyncze wyrazy... ale to pomocna sztuka), ja jednak jako narrator kompletnie złamię ten światopogląd. Analizował. Analizował, czy to, co szarpie za struny głosowe mężczyzny mu się podoba, czy dźwięk, który wypływa z jego ust jest - subiektywnie - warty słuchania dalej, czy też może, skoro mężczyzna sam zaproponował nieświadomie rozmowę przez kartkę, łatwiej będzie udawać głuchego i nie tracić czasu na kaleczące klarowną duszę dźwięki. Ta analiza trwała chwilę, werdykt jednak zdejmował z nas chwilowe napięcie, podczas którego tak mierzyli się wzrokiem, czekając na reakcje, bowiem przecież na tym polegają konwersacje, a nie chcemy tego zamykać na monologu.
"możesz mówić. słyszę." Pozwolenie zostało wydane, tonacja głosu - Bena, jak już się przedstawił - zaakceptowana wystarczająco, aby wgrać się z muzyką tła. Pogadać ze względu na jego książki za to? Ha! Chyba przebiegło mu przez głowę, czy może ma z tego tytułu jakieś kłopoty; zdarzało mu się łamać jakieś drobne prawa, będąc zupełnie nieświadomym, że może być to zakazem, nigdy nie uważając, że warto się doinformować... ale, żeby było lepiej, oczywiście istniała tu również opcja, iż Ben po prostu autorów zna. A jeśli ich zna - że nie jest aż tak ciasno związany łańcuchem świata magicznego, który Eliemu zawsze wydawał się bardzo dławiący i sztywny gdy obserwował czystokrwistych na korytarzach Hogwartu.
Nie zrobił pretensji o zabranie jego własności. Tego doświadczał zadziwiająco wiele razy akurat; chyba i tak bardziej w duchu ucieszył się, że nie zostały zagubione na wieki.
"znasz je?", postawił więc na te pozytywniejszą opcję, mrużąc samemu oczy i w takim wypadku siadając na krześle naprzeciwko; przy konwersacji to zdecydowanie wygodniejsze jakby nie patrzeć. "Eli." dobazgrał jeszcze szybko, przypominając sobie o przedstawieniu się, skoro i nieznajomy został już nazwany. Ha. Oboje mają trzy literki. Całe trzy. "powiedział ci ktoś kiedyś, że brzmisz jak schody?" było czymś tak nagłym i bezsensownym, że moglibyśmy zastanawiać się, czy Eli przypadkiem nie pomylił kartek i nie postanowił pokazać mu jakiejś innej, zupełnie przypadkowej rozmowy; kwestionowanie szczerości tego pytania było jednak niemożliwe, skoro chwilę później wetknął jeszcze w mężczyznę pytające spojrzenie. Nie jest to rozmowa o książkach, ale najwyraźniej dla pianisty - kwestia na tyle istotna, że musiała być przez niego poruszona.
Powrót do góry Go down


Benjamin Auster
Benjamin Auster

Absolwent Slytherinu
Wiek : 30
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : zagojone blizny po cięciach na przedramieniu zakryte zazwyczaj koszulą z długim rękawem
Galeony : 1567
  Liczba postów : 420
https://www.czarodzieje.org/t22014-benjamin-auster
https://www.czarodzieje.org/t22020-skrzynka-bena
https://www.czarodzieje.org/t22013-benjamin-auster#720723
https://www.czarodzieje.org/t22025-benjamin-auster-dziennik#7211
Pub Jazzowy - Page 13 QzgSDG8




Gracz




Pub Jazzowy - Page 13 Empty


PisaniePub Jazzowy - Page 13 Empty Re: Pub Jazzowy  Pub Jazzowy - Page 13 EmptySob 4 Mar 2023 - 14:43;

Ben ze zdziwieniem zauważył, że nieznajomy przechyla głowę i uważnie mu się przygląda.
Sam był zaawansowanym adeptem tej nauki. Bardzo często przychodził w miejsca publiczne tylko i wyłącznie po to, aby oglądać innych ludzi. I ich oceniać. Również posłał mu bardzo znaczące spojrzenie nie chcąc przegrać tej bezgłośnej konkurencji. W końcu nienawidził przegrywać.
W młodym mężczyźnie było coś dziwnego. Auster nie potrafił jednak określić, co dokładnie.
Gdy skrobał odpowiedź, a trzydziestolatek ją przeczytał, zabrzmiała w jego głowie nieco władzo. Żadnego proszę, żadnego zwracania się per pan, po prostu - wydano mu polecenie. A Benjamin nie był przyzwyczajony do posłusznego słuchania. Przez chwilę przez głowę przemknęła mu złośliwa myśl, aby odwrócić się na pięcie i pójść w swoją stronę. Zdusił ją jednak w zarodku, bo podejrzewał, że młodziak mógł mieć w garści coś, czego szukał.
Inspirację.
Dostrzegł dziwny błysk w jego oku i nagłą zmianę nastroju. Spodziewał się, że bezczelne zabranie jego własności może przekreślić szansę na dalszą rozmowę. Tak się jednak nie stało. Swoim dziwnym zwyczajem nabazgrał nawet w notesie swoje imię. A to, co przeczytał po chwili zupełnie zbiło go z pantałyku.
Benjamin roześmiał się w niebogłosy, zwracając na siebie uwagę kilku zgromadzonych osób. Gdy przestał, przywołał gestem dłoni kelnera i poprosił o kolejną szklaneczkę whisky. I cokolwiek on chce, dodał niedbale.
- Nie, nikt jeszcze nie sprawił mi w życiu tego komplementu - zaczął od końca, rozkoszując się po chwili ognistym smakiem w ustach - Pogniewasz się jeśli spytam, skąd właściwie przyszło ci to do głowy?
Umościł się wygodnie na krześle, oczekując odpowiedzi. Po chwili jednak zreflektował się, podejmując przerwany wątek.
- Nie, nie znam. Ale chętnie je poznam. Skąd je masz? Kto to? Jestem pisarzem i dziennikarzem, a w życiu nie słyszałem o tych nazwiskach - dodał, przejeżdżając opuszkiem palca po krawędzi szklanki. Wbił spojrzenie swoich zielonych oczu nie w notes, przynajmniej nie od razu, a w postać siedzącą po drugiej stronie stołu. Uważnie obserwował każdy gest i tik, chcąc się dowiedzieć czegokolwiek o młodym chłopaku. Ile mógł mieć lat, 17? Ciekawe, czym się zajmował.

______________________


Quiet

when I'm comin' home and I'm on my own
I could lie, say I like it like that, like it like that

Powrót do góry Go down


Eli Rosley
Eli Rosley

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 164
C. szczególne : Charakterystyczne pieprzyki rozmieszczone symetrycznie pod oczami. Nieproporcjonalnie długie i nieco krzywe palce. Niezwykle bogata mimika twarzy, bo i łatwiej mu się tak komunikować.
Galeony : 62
  Liczba postów : 110
https://www.czarodzieje.org/t22009-eli-rosley
https://www.czarodzieje.org/t22016-eli#720790
https://www.czarodzieje.org/t22008-eli-rosley
https://www.czarodzieje.org/t22019-eli-rosley-dziennik
Pub Jazzowy - Page 13 QzgSDG8




Gracz




Pub Jazzowy - Page 13 Empty


PisaniePub Jazzowy - Page 13 Empty Re: Pub Jazzowy  Pub Jazzowy - Page 13 EmptySob 4 Mar 2023 - 18:38;

Nie musiał obawiać się o przegranie; choć Eli tymi dwoma czarnymi dziurami, które podobno służyły mu za oczy (subiektywnie mam raczej wrażenie, że zamiast odbijać obraz - pochłaniają go w całości, aby nigdy nie wypuścić), uwielbiał lustrować otoczenie i wiercić innym dziury w czaszce, kiedy tylko ktoś to odwzajemniał, bez słowa oddawał wygraną. Przerzucał spojrzenie i robił wszystko, żeby nie krzyżować go ze swoim rozmówcą. Oczywiście, mogło być to uznane za niegrzeczne, ale myślę, że po sposobie w jaki Rosley... wyraża się, i tak da się zrozumieć, iż "szacunek dla starszych" nie jest u niego czymś normalnym. Nie próbujmy też wierzyć, że ma jakiś niezwykły system czy inne "na szacunek musisz zasłużyć", nie, skądże - kim on niby jest, żeby sobie u niego zasługiwać?
Inspirację, powiadasz.
Jakby nie patrzeć, krukon w tej kwestii faktycznie mógł być strzałem w dziesiątkę. My jednak, w swojej narracyjnej przewadze, znamy słowa, które mówią nam o tym, iż Eli za bezczelne wkraczanie do jego ogrodu wyobraźni gotów jest zasztyletować (choć zapewne metaforycznie, nie wydaje mi się, żeby jego dłonie były w stanie utrzymać coś cięższego niż kilka ksiąg); Ben jednak tego nie wiedział.
Dostrzeganie zmian nastroju tej jednostki było jednak proste, właśnie dlatego, że sobie tego życzył: to również jeden z niewielu sposobów komunikacji, jaki może przekazywać światu. Śmiech jednak wybił go z rytmu, przywołując na jego twarz nieprzyjemny grymas; skrzywienie, zdegustowanie, zbicie z tropu może? Zdecydowanie nic pozytywnego. Czy dziwił się reakcji? A... a i owszem, chociaż nie powinien, bo jakże inaczej można zareagować na coś takiego, jeszcze bez kontekstu? Niemniej, wiemy również, że ciemnowłosy ma swoje kompleksy i dziwactwa.
Starsi, śmiejący się z niego mężczyźni ZDECYDOWANIE są bardzo wysoko na jego "flight AND FLIGHT" liście. Dlatego też, chociaż podpiął się pod zamówienie winem, początkowo nawet go nie tknął. "Komplementu?", pisanie było... cóż. Trwało. Zostawiało te milczące momenty, w których nie do końca wiesz zwykle co ze sobą zrobić. Komplementu. A co jakby porównał go do starych, skrzypiących schodów? Phi.
"Istnieje taka iluzja optyczna, która ukazuje schody. Narysowana jest w ten sposób, że nie potrafisz stwierdzić, czy prowadzą w górę, czy w dół.". I tylko dodanie tam osoby, która się przemieszcza, mogłoby coś zmienić. Ale nie mamy tej osoby. "Podoba mi się tonacja, w jakiej mówisz, ale nie lubię twoich intencji.". Bo ich nie zna, oczywiście; niestety, Benjamin trafił na kogoś na tyle podejrzliwego, że woli splunąć na niego negatywną toksyną zamiast uznać to za szansę... na cokolwiek. Rozmowę czy znajomości. "Brzmisz, jakbyś słowami potrafił wmówić ludziom, że idą na górę, a oni wierząc ci, spadają w dół.".
Brutalna ocena, owszem, ale jak ładnie owinięta.
"Ale to interesujące."
A ja się nie boję, bo niżej już nie spadnę. Czy chciał spojrzeć na jego gesty, tiki? Cóż, choć emocje wypisane na twarzy Eliego były dość bogate, postura jego ciała była tragicznie sztywna; jakby rozluźnienie się w towarzystwie Austera było dla niego fizycznie niemożliwe. To, że trzęsły mu się całe dłonie jest normą, pióro praktycznie z nich wypadało gdy zbyt długo pozostawały zawieszone nad kartką; lecz to chyba jedyne szczególne rzeczy, które Rosley posiada. A raczej, które nam w tym momencie prezentował. Czym się jednak zajmuje; do tego nigdy nie dojdzie się wierząc w jego wygląd. Nie po tych rękach i powybijanych palcach. Jakiż sprytny kamuflaż, tylko przed czym, słoneczko, przed czym ty się nadal chowasz?
"Z domu. Oczywiście, że jeśli jesteś czarodziejem, to ich nie znasz" - wywrócił oczami bardzo teatralnie, przesuwając ten niewielki stosik nieco bardziej w stronę Bena. Śmiało. "To horrory. I to interesujące horrory, a nie rzeczy, które bohater rozwiązuje machnięciem różdżki. Edgar Allan Poe. Howard Lovecraft."; i doprawdy, gdyby był mugolskim pisarzem, pewnie teraz to Eli wyśmiałby go w głos. "Ale to w porządku, nie wiedzieć. Ja w życiu nie słyszałem o tobie, a też jesteś pisarzem, jak mówisz." A czy to była... złośliwość?
... może troszkę...
Powrót do góry Go down


Benjamin Auster
Benjamin Auster

Absolwent Slytherinu
Wiek : 30
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : zagojone blizny po cięciach na przedramieniu zakryte zazwyczaj koszulą z długim rękawem
Galeony : 1567
  Liczba postów : 420
https://www.czarodzieje.org/t22014-benjamin-auster
https://www.czarodzieje.org/t22020-skrzynka-bena
https://www.czarodzieje.org/t22013-benjamin-auster#720723
https://www.czarodzieje.org/t22025-benjamin-auster-dziennik#7211
Pub Jazzowy - Page 13 QzgSDG8




Gracz




Pub Jazzowy - Page 13 Empty


PisaniePub Jazzowy - Page 13 Empty Re: Pub Jazzowy  Pub Jazzowy - Page 13 EmptySob 4 Mar 2023 - 21:46;

Zdziwił się po raz kolejny, bo po swoim rozmówcy spodziewał się bardziej zawziętej walki, on jednak oddał ją walkowerem. Auster miał od tej pory wrażenie, że wręcz unikał jego wzroku. Zaczął się więc zastanawiać, czy nieznajomy na pewno był wart jego uwagi. Ale te książki, to one wyglądały interesująco i były głównym obiektem fascynacji Benjamina. Teraz to on przechylił głowę, spoglądając to na mężczyznę, to na stos. Wyglądał trochę, jakby z trudem coś liczył.
Z satysfakcją zauważył, że jego głośny śmiech zbił go z pantałyku. Lub, aby wyrazić się bardziej precyzyjnie, tak określił to w myślach zadufany w sobie, wielce szanowny pan redaktor. Lubił wkurwiać ludzi, drażnić ich zmysły, grać na emocjach. Prowokować. W pewnym sensie, na tym polegał jego zawód. Z tą różnicą, że w barach takie zaczepki często kończyły się rękoczynami. Pod krawatem nie mógł sobie na to pozwolić.
Nosił drogie garnitury, a przecież mu się nie przelewało. Nie mógł ich tak po prostu podrzeć.
Cierpliwie czekał, aż chłopak naskrobie co mu leży na sercu. Zupełnie nie spodziewał się tego, co miał za chwilę usłyszeć. Był spokojny, jedna dłoń spoczywała na stole, z kolei druga trzymała szklankę, z której popijał zbyt dużymi, pospiesznymi i chciwymi łykami.
Dobrze, że akurat dopił, bo gdyby tego nie zrobił, na pewno by się zakrztusił.
Kurwa. Mać. Co za bezczelny…
Auster, on cię bezbłędnie podsumował - rozległ się głos w jego głowie. Nie jesteś chyba aż tak zapatrzony w siebie, aby nie docenić tego bystrego oka i inteligentnego przytyku?
Benjamin Paul Auster przeżył w życiu niejedną bójką. Był w sumie z tego całkiem znany. Większość z nich odbył co prawda w stanie większego upojenia niż obecnie, ale nic nie stało na przeszkodzie, żeby i tak rzucić się na niego z łapami. I przez jedną chwilę miał w sobie ogromną ochotę, aby rzeczywiście to zrobić. Wstrzymał się jednak, a swoje zdenerwowanie nie wymalowało się na jego twarzy, nie zabrzmiało w jego głosie, o nie. Było widoczne w dłoni, która najpierw zesztywniała, a potem zacisnęła się w pięść.
Być może powstrzymał się również z innego powodu. Choć mógł przeczyć samemu sobie, doskonale wiedział, że Eli w ogóle nie pomylił się co do jego osoby. Auster nie potrafiłby zliczyć, ile naiwnych dziewczyn padło ofiarą jego słodkim słowom. Jego fałszywym komplementom, nieszczerym zapewnieniom, kąśliwym uwagom. Większość ludzi, którą miał przyjemność spotkać obrzydliwie wykorzystał, a potem zostawił w samotności. Wielu z nich wierzyło, że podąża do góry a tak naprawdę spadało dół.
Dlaczego? Bo Ben sam przez cały czas czuł, jak spada i ciągnął ze sobą każdego, kogo tylko mógł. Dlatego właśnie te ostre słowa wypowiedziane w akompaniamencie tak łagodnej muzyki tak mocno go dotknęły.
- Interesujące? - jego odpowiedź była lakoniczna, bo nie za bardzo umiał znaleźć godną ripostę. - Interesujący to jest twój dobór słów. Może nie jesteś tego świadomy, ale pozwól, że cię oświecę. Jesteś tu tam. Piszesz to co ci tylko przyjdzie do głowy. I oczekujesz, że zachowując się w ten sposób nikt nie podniesie na ciebie ręki?
Zachowywał się spokojnie, odłożył szklankę i splótł ręce. Ale prawda była taka, że był tak wkurwiony nie był już dawno. Spojrzał na książki, spojrzał na Eliego.
Nie, to nie było tego warte.
- Eli. Dobra rada na przyszłość. Zachowaj to swoje ostro pióro dla swoich czytelników, jeśli zależy ci na tych równych zębach. Uwierz mi, nie chcesz mnie wkurwić - odpowiedział, a jego głos był zimny jak lód i przyjemny jak spacerowanie po kamienistej twarzy. Od razu wyszedł z założenia, że chłopak jest, a raczej najprawdopodobniej będzie, jego konkurentem. Miał kolejny powód, żeby go nie lubić ale... te książki. Były piękne, tajemnicze i jeszcze nieznane. Może zamiast powstrzymywać chęć wzięcia jednej z nich i pierdolnięcia mu ją w czarną czuprynę, wysłucha co ma o nich do powiedzenia.
Jego wywrócenie oczami w ogóle go nie ruszyło, bo było już bezczelną prowokacją. Podobnie jak przytyk dotyczący jego niewiedzy - niespecjalnie się tym przejmował i to od lat szkolnych. Zabolało go jednak to, że nie został rozpoznany. Nie jako autor, lecz jako dziennikarz. Wiedział, że pisane przez niego powieści były niszowe i jeszcze mało znane. Ale żeby nie kojarzyć jego towarzyskiej rubryki? No to już jest grzech.
Spojrzał na niego, skrywając niechęć i wstręt, ale wziął jedną z nich do ręki. Przeczytał pobieżnie pierwszą stronę. Podobało mu się. Uniósł brew, trafiając na szczególnie ciekawy fragment, po czym spojrzał z powrotem na Eliego.
- Prorok Codzienny. Taka, ot, mało poczytna gazeta. Co do moich książek, nie dziwię się. Nie sądzę, żebyś wiele z nich zrozumiał - odpowiedział z przekąsem, zerkając tym razem na dzieło Poego. - Chociaż w jednym muszę się z tobą zgodzić, magia zdecydowanie ułatwia wielu bohaterom dojście do upragnionego celu. Deus ex machina. Droga na skróty, obrzydza mnie to. - dodał, wracając do sączenia absyntu.
Gdy upił znaczny łyk, na chwilę zamilkł. A potem dodał.
- To nie potwory są najstraszniejsze tylko ludzie. Zapamiętaj to, gdy już następnym razem oberwiesz za swoją bezczelność w pysk.

______________________


Quiet

when I'm comin' home and I'm on my own
I could lie, say I like it like that, like it like that

Powrót do góry Go down


Eli Rosley
Eli Rosley

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 164
C. szczególne : Charakterystyczne pieprzyki rozmieszczone symetrycznie pod oczami. Nieproporcjonalnie długie i nieco krzywe palce. Niezwykle bogata mimika twarzy, bo i łatwiej mu się tak komunikować.
Galeony : 62
  Liczba postów : 110
https://www.czarodzieje.org/t22009-eli-rosley
https://www.czarodzieje.org/t22016-eli#720790
https://www.czarodzieje.org/t22008-eli-rosley
https://www.czarodzieje.org/t22019-eli-rosley-dziennik
Pub Jazzowy - Page 13 QzgSDG8




Gracz




Pub Jazzowy - Page 13 Empty


PisaniePub Jazzowy - Page 13 Empty Re: Pub Jazzowy  Pub Jazzowy - Page 13 EmptySob 4 Mar 2023 - 23:48;

O nie nie, Eli pewnie bardzo chciałby, żeby dostrzegano go jako niesamowicie walecznego osobnika - jeszcze najlepiej takiego, z którym w ogóle nie warto zadzierać i najlepiej obejść - bo to zapewniałoby mu święty spokój... Ale prawda jest taka, że gdy przychodziło co do czego, fantastyczne scenariusze miały miejsce tylko w jego głowie. "Czy nieznajomy na pewno był wart jego uwagi" to z kolei ciekawa kwestia. Mam wrażenie, iż Benjamin bardzo skakał między "tak!" a "wcale nie"; a to jeszcze lepiej. Pozostawianie kogoś w zawieszeniu, w niepewności, w tym, że w sumie chce odejść ale zawsze istnieje jakieś "ale" trzymające go w miejscu. I wówczas najłatwiej sobie to wyjaśnić tym, że masz jakiś biznes do załatwienia. Załatwisz go i sobie pójdziesz, bo robisz to dla siebie.
Prawda?
Dobrze, Eli raczej nie miałby nic przeciwko używania go, aby podbudować sobie ego. Prawdopodobnie nawet nie zwracał na to uwagi. Ah, nie bijemy się w marynarkach? Te, które nosił Krukon, były dużo bardziej znoszone i zdecydowanie tańsze, ale dobrze, niech te zasady obowiązują; zapewniały mu przynajmniej spokój od rękoczynów. A przecież on się bał rękoczynów gorzej jak samego diabła (choć może to porównanie tutaj jest nietrafne, skoro według większości, z diabłem jest po imieniu?), wystarczyło też na niego spojrzeć, żeby zrozumieć powody. Nie wyglądał, jakby w życiu wygrał jakąkolwiek przepychankę.
Na zdrowie, Auster. Szukałeś jednak inspiracji a nie samego siebie, prawda? Zła cecha odrywać się od tego, co się zaczęło, oj zła... Dawać się ponosić emocjom również. W końcu chciałeś irytować, nie być zirytowanym. Haha; gdyby tylko ciemnowłosy miał tego wszystkiego świadomość to gwarantuję, że teraz to on roześmiałby się w głos. Tak jedynie snuł swoje przypuszczenia, mniej lub bardziej trafne, a jedynie reakcje zwrotne mogły mu podpowiedzieć, na ile trafił. W gruncie rzeczy, tak pomyślał, w gruncie rzeczy musiał uderzyć w jakiś naprawdę wrażliwy punkt dostając tak intensywną odpowiedź zwrotną.
Przecież Ben mógł po prostu wyśmiać go ponownie i zaprzeczyć. A jednak. A jednak.
"To ty mnie zaczepiłeś.", wytknął, ba, zaczepiłeś i prawie obkradłeś, no. "Uderz mnie, jeśli chcesz.", a to było wyzwanie. Uderz mnie, ale połamiesz mi pewnie z pięćdziesiąt kości i będzie to nie w porządku. Uderz mnie za prawdę jak chcesz, ale będziesz nie okej w stosunku do mnie i do siebie. Podniósł wzrok na nieznajomego, zaciskając mocno szczękę. Uderz mnie, przywykłem. Założenie, że się tego nie spodziewał, ba, że uważał się za nietykalnego, było bardzo błędne.
"Nie jestem pisarzem. Teraz ty jesteś moim czytelnikiem. A ja nie lubię kłamać.". O, to złota prawda. Nie znosi kłamstwa, nie znosi fałszu, więc oczywistym jest, że podzieli się swoimi odczuciami ze światem. "Sam zapytałeś. Nie wiń mnie za to, co czuję. To nie w porządku.".
Ah... no proszę, a już chwaliliśmy dźwięki, które z siebie wyrzucał. Podziękujmy teraz dawno martwym już pisarzom, że dzięki nim łeb kruczka jest jeszcze w jednym kawałku. Uznaję to za całkiem przyjemne.
"Nie jestem na bieżąco z Prorokiem. I bardzo możliwe, że ani bym jej nie zrozumiał, ani się nie zainteresował.", wzruszył ramionami, jakoś nie mając problemu z przyznaniem się do tego. "Pewnie mógłbyś zgodzić się ze mną w wielu innych rzeczach, ale jesteś obrażony." wyszczerzył ząbki w uśmiechu, machając dłonią w powietrzu.
Czasem te łapy, które dostał od losu, wyglądały naprawdę nieludzko. "Skróty nie powinny być czymś złym. To przykre, że magia zrobiła je tak negatywnym. Przestajesz myśleć o innych rozwiązaniach. A potem znajdujesz się w sytuacji, w której nie masz skrótu i utykasz. Dobrze jest myśleć na tyle, żeby w nią ślepo nie wierzyć.", skinął głową. To już był komplement, a nie to co schody, ha!
"Oberwę ile razy będzie trzeba. Żadna przemoc mnie nie zamknie. Pięści to słabe rozwiązania na słowa.".
Oh, i szczerze w to wierzył.
Nawet jeśli jego słowa... rzadko kiedy dało się zrozumieć.
Powrót do góry Go down


Benjamin Auster
Benjamin Auster

Absolwent Slytherinu
Wiek : 30
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : zagojone blizny po cięciach na przedramieniu zakryte zazwyczaj koszulą z długim rękawem
Galeony : 1567
  Liczba postów : 420
https://www.czarodzieje.org/t22014-benjamin-auster
https://www.czarodzieje.org/t22020-skrzynka-bena
https://www.czarodzieje.org/t22013-benjamin-auster#720723
https://www.czarodzieje.org/t22025-benjamin-auster-dziennik#7211
Pub Jazzowy - Page 13 QzgSDG8




Gracz




Pub Jazzowy - Page 13 Empty


PisaniePub Jazzowy - Page 13 Empty Re: Pub Jazzowy  Pub Jazzowy - Page 13 EmptyNie 5 Mar 2023 - 11:19;

Problem Bena był taki, że sam postrzegał siebie jako zajebistego. Niewzruszonego, wyważonego i opanowanego. Prawda była jednak zupełnie inna. O ile jako tako panował nad mową ciała, o tyle nie potrafił powstrzymywał swoich zachcianek i emocji, które w jego wiecznie zatrutym ciele buzowały ze zdwojoną siłą. A przypominam, że bardzo chciało mu się rzucić na Eliego z pięściami.
Nie zrobił tego jednak. Zamiast tego pił na razie absynt i wsłuchiwał się w przyjemną muzykę dobiegającą ze sceny. Poczuł, że musi zapalić, ale nie wyjął papierośnicy. Przywołał po raz kolejny kelnera, zamawiając jeszcze raz to samo. Jak na twoje długi, żyjesz jak król - przemknęło mu przez myśl. Nienawidził tego głosu, który gdzieś z tyłu głowy ciągle próbował go zniszczyć. Im częściej pił, tym głośniej się odzywał. Tym trudniej było mu go ignorować.
Zerknął niby przelotnie, niby niedbale na nowe słowa naskrobane przez młodego mężczyznę. Ściągnął brwi, spojrzał mu prosto w oczy, chcąc wywiedzieć się, po co tak właściwie go prowokuje. Może ktoś zapłacił mu za to, żeby zmusić jego pięści do tańca? A może po prostu był zupełnie pozbawiony instynktu samozachowawczego. Być może. Istniała jeszcze jedna opcja.
Spodobała mu się adrenalina, spacerowanie po cienkiej granicy pomiędzy podkurwianiem a zbieraniem wpierdolu. Gdyby teraz podniósł na niego rękę, popełniłby dwa błędy na raz. Po pierwsze udowodniłby, że słowa Eliego bardzo go dotknęły (nie zwrócił przecież uwagi na to, że i tak było widać to gołym okiem). Po wtóre dałby mu dziką satysfakcję. Czuł, że przegrał bitwę ale wojna była jeszcze nierozstrzygnięta.
- Nie ze względu na ciebie, nie schlebiaj sobie. Chociaż nie powiem, jesteś dosyć interesujący - odpowiedział po chwili milczenia, upijając łyk absyntu. Zauważył, jak szczęka chłopaka jeszcze bardziej się zaciska. Nie był w stanie stwierdzić czy był przywykły do przemocy, czy wręcz przeciwnie. A może należał do tych, których podniecał ich własny ból? Ben znalazł trzeci powód, aby nie podnosić na niego ręki. Postanowił był łagodniejszy, ale dalej był wkurwiony i nie za bardzo mu to wychodziło.
- Nie biję się z dziećmi - odpowiedział. To miało być łagodne, to była ta gałązka oliwna? A może chciałeś go tylko znowu sprowokować, Auster? Podoba ci się życie, w którym twoje wybujałe ego zastępuje ci przyjaciół? W którym króluje zimna, nieprzejednana i okrutna samotność?
Jak każdy człowiek, trudno mu było zapanować nad oczami. Eli mógł ujrzeć, jak złość powoli ustępuje miejsca smutkowi. Jego pięść nieco się rozluźniła, sam Auster wychylił do końca swoją szklankę. Czuł, że alkohol kojąc jego cierpienie, zaczyna coraz mocniej działać. Gdyby przeszedł kilka kroków, miałby problem z utrzymaniem równowagi. Na razie to tyle. W końcu alkoholika z takim doświadczeniem nie pokona przecież ociupinka absyntu. Zapomniał oczywiście, że w domu pił jeszcze przecież whisky.
- To, że nie lubisz kłamać nie oznacza, że masz prawo mnie obrażać. Ale niech ci będzie, zgubiła mnie moja ciekawość. Puśćmy to w niepamięć - odpowiedział wspaniałomyślnie, bo uświadomił sobie, że naprawdę nie ma ochoty narobić sobie kolejnego wroga. Nie w kimś, kto wydawał się mieć coś ciekawego do powiedzenia.
- Nie jestem obrażony. Jestem urażony, ale nie pamiętliwy - skłamał w żywe oczy. - To ciekawość jest moją największą z wad.
Dodał, znowu nieszczerze, starając się kontrolować swoją mowę ciała. Patrzył w tęczówki Eliego, a głos nawet na chwilę mu nie zadrżał. Zwrócił kątem oka uwagę na to chude, powykręcane palce. W najśmielszych przypuszczeniach nie założyłby, że mężczyzna zajmuje się muzyką.
- Nawet najpotężniejsza magia ma przecież swoje ograniczenia. Sama w sobie nie jest ani zła, ani dobra. Ale używanie jej do podcierania sobie dupy to już przesada. Ma jednak jedną zasadniczą wadę. Jest uzależniająca. Do tego stopnia, że gdyby nam ją odebrano, nasz świat popadłby w chaos. Bylibyśmy zależni od mugolów, którym magia nie spętała kreatywnego myślenia. I za to ich podziwiam, ale z daleka - odparł, uświadamiając sobie, jak alkohol rozwiązał mu język. Czyli to był jeden z tych wieczorów. No dobrze, pomyślał i wyciągnął papierośnicę. Bawił się nią przez chwilę, ale nie odpalił peta. Nie miał zamiaru palić w środku.
- Poczęstujesz się? Możemy wyjdziemy na chwilę na świeże powietrze - zaproponował. Tak, tym razem naprawdę wyciągnął rękę na zgodę. Przynajmniej w jego rozumieniu. Auster zupełnie zignorował szczere zapewnienie o chęci otrzymania wpierdolu. Ale nie umknęło jego uwadze to, że pomimo perspektywy bólu, nie wycofał się ze swoich deklaracji. Szanował to. I choć był pyskatnym smarkaczem, zyskał w jego oczach nieco uznania.

______________________


Quiet

when I'm comin' home and I'm on my own
I could lie, say I like it like that, like it like that

Powrót do góry Go down


Eli Rosley
Eli Rosley

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 164
C. szczególne : Charakterystyczne pieprzyki rozmieszczone symetrycznie pod oczami. Nieproporcjonalnie długie i nieco krzywe palce. Niezwykle bogata mimika twarzy, bo i łatwiej mu się tak komunikować.
Galeony : 62
  Liczba postów : 110
https://www.czarodzieje.org/t22009-eli-rosley
https://www.czarodzieje.org/t22016-eli#720790
https://www.czarodzieje.org/t22008-eli-rosley
https://www.czarodzieje.org/t22019-eli-rosley-dziennik
Pub Jazzowy - Page 13 QzgSDG8




Gracz




Pub Jazzowy - Page 13 Empty


PisaniePub Jazzowy - Page 13 Empty Re: Pub Jazzowy  Pub Jazzowy - Page 13 EmptyNie 5 Mar 2023 - 12:23;

Każdy ma swoje wady i problemy! Tak...? Albo coś takiego, co możemy wmawiać sobie jeszcze intensywniej, kiedy już dostrzeżemy, że coś jest nie tak - i będziemy to robić, dla usprawiedliwienia się jeszcze bardziej. To ludzkie. I to w sumie bardzo dobrze, że nie zostało to zatracone. Znaczy, oczywiście, dużo lepiej byłoby być chodzącym ideałem, który jest ponad takie rzeczy (jak to właśnie lubimy sobie wyobrażać, tak?), ale skoro jest to nieosiągalne, to chociaż pobądźmy sobie ludźmi.
Ciekawa sprawa, kolejna, czy była to prowokacja ze strony Krukona? Zupełnie szczerze - pewnie przez myśl mu nawet nie przeszło, że tak mogło być to odebrane. Eli był spokojny, aż zbyt spokojny. Zwykle paskudnie niewzruszony, reagujący z opóźnieniem i nie rozumiejący, że słowa, które podsuwa innym pod nos, mogą być nie okej; wytknięcie mu tego mogłoby spotkać się ze sporą dozą zdezorientowania. Wychowanie robi swoje, a chociaż dziewięć lat w Hogwarcie odrobinę go wyprostowało, pewne rzeczy po prostu zostają ci w krwi. W genetyce. Z czasem zauważasz, że masz oczy po swoim ojcu i sposób chodzenia po matce;
czy jednak naprawdę jedynym wyborem jest się z tym pogodzić?
Bitwa. Walka. Przecież poprzednią oddał walkowerem i nawet nie próbował podjąć jej ponownie, a to nasuwało proste wnioski. To, co dla Benjamina było polem bójki, dla Eliego było bardzo grząskim gruntem... rozmowy społecznej. Po prostu. Pamiętajmy, że od lat ten człowiek spędza wśród ludzi minimalną konieczność, a to zatraca pewne oczywiste odruchy czy zachowania. "Jakże śmiałbym"; prychnął bezgłośnie. O jak śmiałby sobie schlebiać, kimże on jest przecież. No i mamy całe trzy powody, wspaniale! Żyjemy kolejny dzień, Eli... niestety. Z dziećmi. Ostentacyjnie rozejrzał się po pomieszczeniu, co było aż nazbyt oczywistym ale jakimi dziećmi. No nie wiem, Ben, podoba ci się? Ja chętnie usłyszę odpowiedź.
Eli był akurat dobry w odczytywanie ludzkich uczuć. Nie był dobry w przekazywaniu tych własnych inaczej, niż muzyką, ale załapywał kiedy czyiś nastrój się zmienia i czego mniej więcej może się spodziewać. Mieliśmy wściekłość, alkohol, smutek.
Niemal machinalnie wcisnął dłonie za plecy, tym samym przez chwilę pozostawiając go bez odpowiedzi, a jedynie BARDZO uważnie lustrując go spojrzeniem. I podkreślam to, bo choć zrobił to na początku, tym razem było to faktyczne wywiercenie dziury w czaszce, zanim nie zdecydował się wrócić do pisania. Już tylko jedną ręką, drugą wciąż trzymał za sobą. "Nie chciałem cię obrazić."; nie było to "przepraszam", ale chyba musiało wystarczyć, tym bardziej że i Eli równie entuzjastycznie przystał na zapomnienie tej kwestii. Znaczy... kwestii tego obrażenia, oczywiście.
Wciąż podtrzymywał swoją opinię, po prostu będzie tylko dla niego, no. "Czy ciekawość to nie zaleta?" a przynajmniej za taką była postrzegana, tym bardziej w jego domu. Oczywiście wściubianie nosa w cudze sprawy to już problem, ale teraz chyba nie przekraczaliśmy żadnych granic. Uśmiechnął się krzywo na jego kolejne stwierdzenie, aczkolwiek to był sympatyczny gest. "Jedynie z daleka?" o właśnie, bo czemu i jedynie z daleka? Z drugiej strony, odzwyczaić się od używania na co dzień magii, gdy jest ona dosłownie wszędzie dookoła pewnie też jest ciężko. Hm...
"Nie. Ale mogę ci potowarzyszyć." zapewnił, w takim wypadku podnosząc się ze swojego miejsca i wciskając dłonie w kieszenie. Nie zabrał ze sobą jednak kartki. Najwyraźniej albo przeprowadzimy przez chwilę monolog.. Albo Ben będzie musiał zrozumieć co próbuje przekazać inaczej. Ale kto by nie wierzył w dziadów!
Powrót do góry Go down


Benjamin Auster
Benjamin Auster

Absolwent Slytherinu
Wiek : 30
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : zagojone blizny po cięciach na przedramieniu zakryte zazwyczaj koszulą z długim rękawem
Galeony : 1567
  Liczba postów : 420
https://www.czarodzieje.org/t22014-benjamin-auster
https://www.czarodzieje.org/t22020-skrzynka-bena
https://www.czarodzieje.org/t22013-benjamin-auster#720723
https://www.czarodzieje.org/t22025-benjamin-auster-dziennik#7211
Pub Jazzowy - Page 13 QzgSDG8




Gracz




Pub Jazzowy - Page 13 Empty


PisaniePub Jazzowy - Page 13 Empty Re: Pub Jazzowy  Pub Jazzowy - Page 13 EmptyNie 5 Mar 2023 - 20:25;

poplątał mi się język

Och, Ben uwielbiał się usprawiedliwiać. Wszystko co złe w jego życiu nie wynikało przecież z jego chujowych, nieprzemyślanych i impulsywnych decyzji. O nie, było to bezpośrednim wynikiem braku obecności najważniejszej dla niego osoby w momencie, w którym najbardziej go potrzebował. Jego cudownego ojca.
Gdy zauważył, jak teatralnie rozgląda się po pomieszczeniu, parsknął śmiechem. Tak, to o tobie mowa, dziecino. Nie udawaj, że nie wiesz, zdawały się mówić jego oczy, w których kryły się iskry rozbawienia. Nie skomentował jednak ani niegrzecznej, ironicznej uwagi Eliego ani odstawianego przez niego teatrum.
Obserwował jak chowa ręce na plecami, a potem spojrzał na jego tęczówki. Widział jak uważnie lustruje go spojrzeniem i trochę się powściągnął w okazywaniu emocji. Nie wiedział jednak, że było już za późno. Alkohol sprawiał, że się zbytnio rozluźnił. Oczy powoli zachodziły mu mgłą, a smutek w tym momencie wręcz z nich emanował. A do tego zaczął plątać mu się język.
- Nie obriziłeś - odpowiedział, gdy przeczytał słowa nabazgrane w notesie. I pierwszy spuścił spojrzenie z tęczówek Eliego, przyjmując porażkę tak, jak to miał w zwyczaju. Źle.
Nie gniewał się już na chłopaka, w tym momencie był już w takim stanie, że wściekłość zupełnie z niego wyparowała. Wstał, zachwiał się na nogach i wyszedł z dusznego baru, spoglądając za ramię, czy na pewno nie stracił zainteresowania studenta.
Gdy byli już na zewnątrz, wyjął papierosa, zapalił go a następnie głęboko się zaciągnął. Czując jak dym wypełnia jego płuca, a nikotyna rozpływa się w krwiobiegu, smutno się uśmiechnął. A potem kontynuował przerwany wątek.
- Eli. Ja nie mam zaled. Prznajmnej tak mówif zafsze mój ojciec  - znowu się zaciągnął, kompletnie ignorując głos w jego głowie, który kazał mu zakmnąć mordę. - Ludzie mófią, że życie to taniec, śpief i wino. Ale zapamiętaj chłobcze. Życie to tylko fino. Pszynajmniej of kiefy wyjebau mnie z domu- powiedział, po czym pijackim zwyczajem, zaśpiewał chrapliwie - Możeż wfeszcie zachłyznąć się powietszem. I unieźć do góry jak ptag, he-hej.
Nie wiedział skąd zna słowa tej piosenki, ale kiedyś utkwiła mu w głowie. Niepomny na to, jak się kompromitował, oparł rękę na chłopaku, który w tej chwili mógł jedynie go słuchać.
- A so do mugoli. Są zajebiźci. Dobsze sobie radzą i nie wjem, co bym zrobił bes magii. Pefnie bym źę zabił - odpowiedział bełkotliwie, chybocząc się na nogach. - Ja tylko s daleka. Obserfuję. Blisko nie podchoć. Bo ciągem w dół - dodał, patrząc mu prosto w oczy. - Skąd wiedźjałeś?
Zapytał, poważniejąc. W jego oczach zeszkliły się dwie łzy.

______________________


Quiet

when I'm comin' home and I'm on my own
I could lie, say I like it like that, like it like that

Powrót do góry Go down


Eli Rosley
Eli Rosley

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 164
C. szczególne : Charakterystyczne pieprzyki rozmieszczone symetrycznie pod oczami. Nieproporcjonalnie długie i nieco krzywe palce. Niezwykle bogata mimika twarzy, bo i łatwiej mu się tak komunikować.
Galeony : 62
  Liczba postów : 110
https://www.czarodzieje.org/t22009-eli-rosley
https://www.czarodzieje.org/t22016-eli#720790
https://www.czarodzieje.org/t22008-eli-rosley
https://www.czarodzieje.org/t22019-eli-rosley-dziennik
Pub Jazzowy - Page 13 QzgSDG8




Gracz




Pub Jazzowy - Page 13 Empty


PisaniePub Jazzowy - Page 13 Empty Re: Pub Jazzowy  Pub Jazzowy - Page 13 EmptyNie 5 Mar 2023 - 21:59;

Oh nie. Będziemy smutni? Wbrew pozorom, na tej płaszczyźnie chyba Eliemu dużo łatwiej operować, niż na jakiejś wszelkiej złości, dogryzaniu czy... czymkolwiek innym. Żal, strata i niesprawiedliwość towarzyszyły mu od zawsze. Pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że widok przygnębienia w cudzych oczach uspokajał go dużo bardziej, niż mogłyby to zrobić jakiekolwiek słowa. Nie obraził? No... to chyba w porządku. Chociaż miał wrażenie, że--- zresztą, może za dużo myśli, niepotrzebnie. Zdecydowanie zbyt dużo jak na tak przypadkowe spotkanie w barze; wzruszył więc tylko ramionami, choć tym razem nie miał to być żaden nieprzyjemny gest. To było po prostu okej, koniec tematu.
Nie stracił, nie stracił, choć ciemnowłosemu pewnie przemknęło przez głowę, czy nie lepiej się stąd ewakuować skoro ma szansę. Nie miał w sobie ogromnych potrzeb socjalnych, nie brakło mu towarzystwa więc ciężko określić co w sumie sprawiało, że mimo wszystko zgadzał się na taką kompanię, ba, że sam wyrażał chęć pozostania w niej, kontynuując rozmowę. "Taki dzień"? Może po prostu taki dzień, faktycznie...
Z ulgą przyjął świeże powietrze, przymrużając oczy i wyciągając twarz w górę. Lubił wiatr na swojej twarzy, lubił dźwięki otoczenia - to wszystko już ustalaliśmy. Lubił ufać innym zmysłom, niż tylko wzrokowi, więc może pozwolił sobie trochę opuścić gardę, pomimo towarzystwa Bena - które przecież napawało go większym niepokojem, niż pewnie dotknęłoby kogokolwiek innego.
A to było błędem.
O ile ten pierwszy dialog faktycznie był kwestią-- przykro-zabawną, na tyle, że zerknął na niego z krzywym uśmiechem, ale ponownie, nie wydawał się być w tym złośliwy, o tyle z drugim było gorzej. Zostańmy jeszcze chwilę przy tym pijackim śpiewie, przy słowach cudzego ojca i winach. Tylko winach, najwyraźniej.
Winie czy winach, w tym wypadku? Gorzej z pytaniem, kto tu jest winny.
Trochę rozumiał - bardziej niżby chciał. W końcu jego ojciec również nie podchodził zbyt pozytywnie do talentu, który Eli w sobie nosił, prawie sprawiając, że krukon porzucił instrumenty na dobre. Taniec, śpiew? Może doświadczył tego jako dziecko. Bardzo, bardzo małe dziecko. Pewnie tak. Unieść do góry.
Nakreślił w powietrzu znak zapytania, przyciskając jedną rękę do swojego gardła, drugą nieco nad siebie w imitacji szubienicy. O tym mówimy przy unoszeniu się do góry? Wieszanie się jest niezłą opcją. W końcu jesteś ponad ziemią. I... ponad problemami. Tylko tego powietrza nie ma.
Dłoń na jego ramieniu była jednak nie do przyjęcia, burząc w milisekundę minimalną pozytywną komunikację, jaką mogli osiągnąć. Ba, i to bardzo gwałtownie; Rosley najpierw zesztywniał momentalnie, napinając wszystkie swoje mięśnie (a jak wiemy, za wiele to tu tego nie było, ba, położenie na nim dłoni to możliwość wyczucia każdej jednej kości, jaką w sobie ma), w chwilę potem odskakując - nawet nie odsuwając się, nie, to był gwałtowny odskok - o dwa, trzy kroki dalej, żeby tam znieruchomieć ponownie. Pewnie bym się zabił. Co za beztroska.
A ty Eli, co byś zrobił bez magii?
...
pewnie byś się zabił, gdyby nie Hogwart w t e d y, nie?
"Skąd wiedziałeś?" - i jak ma mu odpowiedzieć, tym bardziej teraz, kiedy jego ciało wciąż pozostawało tak nieprzyjemnie zesztywniałe a sam wyglądał jak jakiś przypadkiem kopnięty szczeniak, który w sumie oczekuje, czy to co spotka go z rąk właściciela dalej będzie kolejnym ciosem? Ba; nawet nie wyglądał, jakby spodziewał się czegoś innego. Z taką pewnością siebie chwilę temu mówił - uderz mnie. Może to było gorsze niż uderzenie.
No tak. Skąd wiedziałeś?
Podniósł dłoń w kierunku skroni, stukając palcem mniej więcej w okolicy brwi. Bo oczy. Bo widzę. Ty też obserwujesz więc ty też widzisz.
A ja się boję, więc dramatyzuję. I wyolbrzymiam negatywne, i nie myślałem, że cię to skrzywdzi - ale tego nie miał już jak przekazać.
Powrót do góry Go down


Benjamin Auster
Benjamin Auster

Absolwent Slytherinu
Wiek : 30
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : zagojone blizny po cięciach na przedramieniu zakryte zazwyczaj koszulą z długim rękawem
Galeony : 1567
  Liczba postów : 420
https://www.czarodzieje.org/t22014-benjamin-auster
https://www.czarodzieje.org/t22020-skrzynka-bena
https://www.czarodzieje.org/t22013-benjamin-auster#720723
https://www.czarodzieje.org/t22025-benjamin-auster-dziennik#7211
Pub Jazzowy - Page 13 QzgSDG8




Gracz




Pub Jazzowy - Page 13 Empty


PisaniePub Jazzowy - Page 13 Empty Re: Pub Jazzowy  Pub Jazzowy - Page 13 EmptyPon 6 Mar 2023 - 11:55;

zwidy

Kątem oka zauważył krzywy uśmiech Eliego. Natychmiast rozpoznał ten grymas, bowiem widział go na wielu twarzach wielu ludzi. Był pozbawiony złośliwości, ale dostrzegał w nim to, czego bardzo nie lubił. Współczucie.
Oj, Auster, czy znowu to zrobiłeś? Czy znowu spiłeś się jak świnia? Czy po raz kolejny w swoim życiu całkowicie straciłeś nad sobą kontrolę?
- Zamnij źę - odpowiedział cicho i markotnie do podszeptów, które słyszał tylko w głowie. - Nie ty, Eli. - dodał zupełnie bez sensu, bo przecież w jego rozumieniu młody chłopak w ogóle nie potrafił mówić.
Świeże powietrze, choć powinno mu pomóc, wcale nie otrzeźwiło umysłu pijanego Austera. Dalej było mu duszno i źle, z trudnością powstrzymał odruch wymiotny. Papieros tlący się między jego palcami również w tym nie pomagał. Ben palił go jednak z nabożnym uwielbieniem. To prawda, że siebie nienawidził. Ale kochał te chwile, gdy używki sprawiały, że czuł się jakby latał. Zupełnie zapomniał o tym, że ma przecież lęk wysokości.
A propos niej, Ben spojrzał na znak zapytania kreślony powietrzu przez chłopaka. Och, chyba mieli ze sobą coś wspólnego, a może tak jedynie mu się teraz wydawało? Pokiwał głową na nie i ściągnął marynarkę. I tak było mu cholernie ciepło. Podwinął rękaw koszuli. W blasku latarni widać było ledwie dostrzegalne blizny na nadgarstku. Nie te samobójcze, wzdłuż żył. A “jedynie” poprzecznie.
Na Merlina, Auster, jesteś żałosny.
Być może w tej chwili, w półmroku wydawało mu się, że przez ułamek sekundy zobaczył w oczach “rozmówcy” coś, co wyglądało jak zrozumienie. I złapał się tej myśli jak tonący brzytwy. Bardzo chciał go przytulić i wybełkotać coś po pijackiemu. Ale nie zdążył nawet w ogóle o tym pomyśleć, chłopak odskoczył, zanim ten zdążył go złapać w ogóle za ramię. Na twarzy pijanego Bena wymalowało się poczucie autentycznej krzywdy. I ty, Brutuzie, przeciwko mnie?
Nie umiał już wcale myśleć logicznie. Ale nie był przecież zupełnie ślepy. Widział jak Rosley momentalnie zesztywniał. No tak, przemknęło mu przez myśl, zły dotyk boli całe życie. Uspokój się Auster, zanim spierdoli ci sprzed nosa kolejny człowiek warty twojej uwagi. Ben wyprostował się przesadnie, próbując wyglądać poważniej. Porzucił głupi trud zapinania mankietu koszuli i założył z powrotem marynarkę.
- Pszeprażam - odpowiedział, bo było mu zwyczajnie głupio. - Jesteź bystry. Nie… - zaczął, ale nie dokończył. Kątem oka zauważył coś, czego przed chwilą jeszcze nie widział. W ciemnym zaułku dostrzegł sylwetkę kobiety, którą kiedyś nazywał swoją matką. Widział jej włosy spięte w kok, rozkloszowaną sukienkę i bardzo wciętą talię. Nie mogło być żadnej pomyłki. Ben chciał już coś powiedzieć, ale z niedowierzania mrugnął kilka razy powiekami. A gdy z powrotem otworzył oczy, na jego twarzy wymalowane był strach.
- Chodźmy jusz stond - odpowiedział tylko, czując, że musi napić się wody. Wyrzucił niedopałek papierosa na ziemię, choć zazwyczaj chował je starannie do przenośnej popielczniki, z którą się nie rozstawał i ruszył w kierunku drzwi to pubu. Spojrzał jeszcze raz tam, gdzie stała tajemnicza postać. A potem zwrócił spojrzenie w stronę Eliego.
Możesz iść w swoją stronę, młody, poradzę sobie. Jak zwykle poradzę sobie sam.

______________________


Quiet

when I'm comin' home and I'm on my own
I could lie, say I like it like that, like it like that

Powrót do góry Go down


Eli Rosley
Eli Rosley

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 164
C. szczególne : Charakterystyczne pieprzyki rozmieszczone symetrycznie pod oczami. Nieproporcjonalnie długie i nieco krzywe palce. Niezwykle bogata mimika twarzy, bo i łatwiej mu się tak komunikować.
Galeony : 62
  Liczba postów : 110
https://www.czarodzieje.org/t22009-eli-rosley
https://www.czarodzieje.org/t22016-eli#720790
https://www.czarodzieje.org/t22008-eli-rosley
https://www.czarodzieje.org/t22019-eli-rosley-dziennik
Pub Jazzowy - Page 13 QzgSDG8




Gracz




Pub Jazzowy - Page 13 Empty


PisaniePub Jazzowy - Page 13 Empty Re: Pub Jazzowy  Pub Jazzowy - Page 13 EmptyPon 6 Mar 2023 - 14:43;

Współczucie? Jeśli sobie dopowiadaliśmy - owszem. Z drugiej strony, trudno traktować każdą jedną osobę i jej gest indywidualnie. Zamęczylibyśmy się, szufladki są dużo, dużo bardziej potrzebne. Ale wbrew pozorom, trochę bardziej od narracyjnej niż postaciowej strony, bo przecież nie będę wkładać nosa w odczucia Austera - nie, Eli nie współczuł. Nie dlatego, że był jakimś emocjonalnym drewnem, coś podobnego nie miało miejsca. Nie współczuł, bo jeśli faktycznie go rozumiał w jakimś stopniu to wiedział, że tego nie chce. On też tego nie chciał. Zamknij się. Zmarszczył brwi; no przecież nic nie mówił, hej. A jak nie on, to kto? Rozłożył bezradnie ręce, bo przecież nikogo tu dookoła nie było, znaczy się - może ktoś wewnątrz, może znaleźliby się jacyś przypadkowi przechodnie, ale raczej do nich by Ben nie mamrotał pod nosem. No cóż, ciężkie zagwozdki pijanych ludzi, tak?
Strasznie źle jak to, co zazwyczaj stanowi uniwersalne naprawienie tematu, nie pomaga. "Wyjdź na zewnątrz, połóż się na podłodze". Może lepiej nie, w tym wypadku, jakoś nie widział później tego, aby mężczyzna się podniósł. Niemniej, za moment Eli miał przesunąć wzrokiem po bliznach na jego rękach, wahając się przez moment. Musimy jednak pobawić się w szybką pantomimę i liczyć, że będzie ona zrozumiała dla kogoś pod wpływem alkoholu. No dobrze.
Ciemnowłosy wskazał dłonią na siebie, następnie odginając dwa palce od dłoni. Jeden zgiął, wzruszając przy tym ramionami i zakańczając to gestem przejechania po gardle, jako najbardziej uniwersalnym w zrozumieniu. Potem tym jednym, pozostałym palcem wskazał ponowie na siebie, unosząc kciuk w górę, a ostatecznie zaś - dłońmi wykonał coś na kształt młynka.
Może nie miał za sobą prób samobójczych, ale ile to wiosen spędził myśląc, że tym, którego nie ma powinien być on; albo żeby chociaż powinno nie być ich oboje - bóg jeden tylko raczy wiedzieć. Krzywda. Do krzywdzenia innych Rosley chyba też był przyzwyczajony bardziej niż powinien; róża ma kolce, a cały ich ogród musi być zapchany cierniami. Chodźmy stąd.
Przesunął spojrzeniem na miejsce, w które patrzył się mężczyzna, ale nie dostrzegł niczego. Okej. No to chodźmy stąd. Jeszcze raz wbił spojrzenie w uliczkę, zanim nie zniknął za drzwiami.
I owszem, mogliby się tutaj rozdzielić, co po części się stało - bo jeśli Ben powrócił do stolika, Eli cóż, skierował się do baru; nie była to jednak dramatyczna ucieczka, nie, nie, wrócił tam, tym razem zaopatrzony w szklankę z wodą, którą postawił przed Austerem. Nie był niczyją niańką, nie powinien zajmować się kimś innym, ale mimo wszystko... otaczał się dobrymi ludźmi. I to ci dobrzy ludzie mieli jednak taki wpływ, że teraz po to poszedł, zamiast zostawić go samotnie.
Przynajmniej powróciły możliwości kartki papieru. Złapał za pióro. "Myślisz, że ktoś może cię odebrać?".
Powrót do góry Go down


Benjamin Auster
Benjamin Auster

Absolwent Slytherinu
Wiek : 30
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : zagojone blizny po cięciach na przedramieniu zakryte zazwyczaj koszulą z długim rękawem
Galeony : 1567
  Liczba postów : 420
https://www.czarodzieje.org/t22014-benjamin-auster
https://www.czarodzieje.org/t22020-skrzynka-bena
https://www.czarodzieje.org/t22013-benjamin-auster#720723
https://www.czarodzieje.org/t22025-benjamin-auster-dziennik#7211
Pub Jazzowy - Page 13 QzgSDG8




Gracz




Pub Jazzowy - Page 13 Empty


PisaniePub Jazzowy - Page 13 Empty Re: Pub Jazzowy  Pub Jazzowy - Page 13 EmptyPon 6 Mar 2023 - 22:16;

Gdy szedł chwiejnym krokiem w kierunku drzwi wejściowych do pubu, pod jego powiekami przemykały niedawne sceny. To, jak Eli zmarszczył brwi, jak rozłożył ręce w teatralnym wręcz geście, to jak omotał wzrokiem jego zabliźnione rany. Spojrzenie jego chłodnych tęczówek tam, gdzie przed chwilą on zobaczył widmową postać swojej matki. Do kurwy nędzy, Auster. Ogarnij się.
Co zrozumiał z niemego monologu chłopaka? W tej chwili niewiele. Coś o samobójstwie, to na pewno i o jego powtarzalności. A może nie? Co mógł oznaczać ten kciuk w górę? Myślał gorączkowo, czując jak zimny pot oblepia jego kark. Miał w końcu za sobą dosyć nieprzyjemne wspomnienia i zrobił kilka rzeczy, których będzie jutro żałował.
A więc może i lepiej, że w ogóle nie będzie ich pamiętał?
Wiem! A raczej wydaje mi się, że wiem. Eli jest tchórzem, bo nigdy nie spróbował. Może to uczucie gdy stał nad krawędzią peronu i patrzył się w światła nadjeżdżającego pociagu myśląc, co by było gdyby, nie było mu obce. Ale nie miał na tyle odwagi, żeby…
No, żeby co, Auster? A ty miałeś w sobie na tyle jaj, żeby pociąć wzdłuż a nie wszerz?
Przełknął ślinę, strasznie zaschło mu w gardło od tej śpiewania. Usiadł przy stoliku i spostrzegł, że Eli gdzieś zniknął. Tak jak się spodziewał, zostawił go. Dobrze zrobiłeś, dzieciaku, pomyślał Ben, słysząc niemalże przyspieszone bicie swojego serca. Podparł się jedną ręką o stolik, a drugą wzniósł do góry, chcąc przywołać kelnera. Zamiast niego zobaczył jednak, jak student nadchodzi ze szklanką wody.
Uzbrojony w swój nieodłączny notatnik, odzyskał głos. Nie musieli bawić się już w kalambury, na które Ben nie miał przecież siły. Na jego twarz wstąpiła przedziwna mina, dawny smutek i strach odeszły już w niepamięć, bo teraz był bardzo zadowolony z obrotu sytuacji. Ktoś o niego zadbał i to zupełnie ktoś obcy. Co z tego będzie miał? Pomyślał podejrzliwie, ale szybko przestał. Woda, woda, woda. Słodka, niewinna woda. Ciekawe co robi teraz Remy. Tęsknię za Pat. Hik.
Czknął, wypiwszy całą szklankę do dna. Dopiero teraz poczuł się odrobinę lepiej.
- Nie - odpowiedział na pytanie, siląc się na powagę, a potem parsknął śmiechem. Szybko jednak się uspokoił. Rzeczywiście, poczuł się senny, ale on przecież w każdej chwili mógł aportować się do domu. Chyba. Nie wlepią mu grzywny za aportowanie się po pijanemu, prawda?
- Barter. Wież tso to barter? - zapytał, a jego oczy zaszły mgłą. Eli mógł mieć pewność, że Ben nie będzie tego jutro pamiętał - Ucz mnie mugolo… mugolozn… as… o mugolach. Chcę widzieć o ich kźąszkach. Zapłacę - hik - ci. Moja sowa to sowa.
Dopowiedział, już zupełnie bez sensu. Chociaż trzeba było przyznać mu rację, jego sowa faktycznie nazywa się po prostu sowa.

______________________


Quiet

when I'm comin' home and I'm on my own
I could lie, say I like it like that, like it like that

Powrót do góry Go down


Eli Rosley
Eli Rosley

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 164
C. szczególne : Charakterystyczne pieprzyki rozmieszczone symetrycznie pod oczami. Nieproporcjonalnie długie i nieco krzywe palce. Niezwykle bogata mimika twarzy, bo i łatwiej mu się tak komunikować.
Galeony : 62
  Liczba postów : 110
https://www.czarodzieje.org/t22009-eli-rosley
https://www.czarodzieje.org/t22016-eli#720790
https://www.czarodzieje.org/t22008-eli-rosley
https://www.czarodzieje.org/t22019-eli-rosley-dziennik
Pub Jazzowy - Page 13 QzgSDG8




Gracz




Pub Jazzowy - Page 13 Empty


PisaniePub Jazzowy - Page 13 Empty Re: Pub Jazzowy  Pub Jazzowy - Page 13 EmptyWto 7 Mar 2023 - 1:24;

Może i lepiej, że nie zrozumiał co Eli właściwie miał na myśli. Jakby nie patrzeć, bez znajomości ciemnowłosego krukona, dość trudno było to wywnioskować; po prostu on uważał to za oczywistość bo... bo tak. Śmierć zawsze była ciężkim tematem; poruszanie jej po pijaku wydawało się być strasznie nieodpowiednie, a jednocześnie tak boleśnie właściwe. Jeśli alkohol rozwiązuje język, to... cóż. Mimo wszystko chyba trochę żałował, że to on był rozmówcą Bena dzisiejszego wieczoru. Czegokolwiek mężczyzna oczekiwał (albo nawet lepiej, nie oczekiwał, bo to zwykle działa nawet bardziej) - nie było szansy, żeby otrzymał to od kompozytora. Ani wsparcia, ani zrozumienia, ani nawet próby zagrania pod niego.
Chciał stąd wyjść. To wszystko robiło się nie do zniesienia.
Nie miał ochoty na wracanie wspomnieniami gdzieś dalej, daleko w swoją przeszłość, a jakoś tak kierunek tej rozmowy i rzeczy, które w niej padały, niemal machinalnie go do tego zmuszały. Poczucie winy i wyrzuty sumienia i tak zaraz dopadną go ponownie. Niech tylko pierwsze promienie słońca złapią go bezczelnie, gdy będzie kręcił się po terenie Hogwartu; niech no tylko wyciągną swoje dłonie w stronę jego twarzy, a on już wie, że kwestią sekund będzie, aż poczuje się najgorzej jak tylko może. Nienawidził wiosny.
Z całego serca nienawidził wiosny.
"Ja nie mogę ci pomóc." było jednymi z ostatnich słów, jakie nakreślił, po zaprzeczeniu Bena. Nie mogę ci pomóc dostać się do domu i... właściwie nie mogę zrobić dla ciebie nic więcej, tak na dobrą sprawę. Nie w tym miejscu i nie w tym stanie; chyba jednak za bardzo cenił sobie swój komfort psychiczny, a ten niebezpiecznie spadał. Tematyka nie pomagała. Dalsze jego słowa były już dla niego totalną brednią i gdzieś dopadło go poczucie zmarnownego czasu. To nie tak, że nie miał co robić; dlatego przytaknął tylko, chyba już bardziej na odczepnego, zgarniając swoje rzeczy pod pachę i unosząc dłoń w geście pożegnania. Nie był tu sam, pozbiera się. A jeśli nie, to wciąż nie jest Rosleyowy problem, prawda?
Moja sowa to sowa. No kto by pomyślał. Przez moment, za sprawą ostatniego zdania, miał nawet w sobie jakiś miły odruch zostawienia mu swojej własności, ot, żeby ją sobie przejrzał czy coś - uświadomił sobie jednak, że chyba bardziej prawdopodobne jest, że Benjamin i tak zostawiłby je na stole czy coś podobnego... no i chyba nie przetrawiłby możliwości nieodzyskania ich. Czy nieznajomy-znajomy poradzi sobie sam, tak na dobrą sprawę? Jeszcze raz przelustrował go spojrzeniem. Tylko, że w sumie, nawet jeśli wyglądał jakby kogoś potrzebował - Eli nie jest tym kimś. Dlatego też nie wahał się już dłużej, kierując się do wyjścia z pubu.
Powrót w ciemne uliczki przyjął z ulga. Może jeszcze nie cały wieczór stracony.

// z/t
Powrót do góry Go down


Benjamin Auster
Benjamin Auster

Absolwent Slytherinu
Wiek : 30
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : zagojone blizny po cięciach na przedramieniu zakryte zazwyczaj koszulą z długim rękawem
Galeony : 1567
  Liczba postów : 420
https://www.czarodzieje.org/t22014-benjamin-auster
https://www.czarodzieje.org/t22020-skrzynka-bena
https://www.czarodzieje.org/t22013-benjamin-auster#720723
https://www.czarodzieje.org/t22025-benjamin-auster-dziennik#7211
Pub Jazzowy - Page 13 QzgSDG8




Gracz




Pub Jazzowy - Page 13 Empty


PisaniePub Jazzowy - Page 13 Empty Re: Pub Jazzowy  Pub Jazzowy - Page 13 EmptySro 8 Mar 2023 - 21:02;

Ty nie możesz mi pomóc? Eli, słońce. Nikt nie może tego zrobić. Nie poznałem jeszcze osoby, która jest w stanie znieść ten syf, gnój i ból, który w sobie tłamszę. Idź i niech bóg, o ile istnieje, ma cię w swojej opiece.
Gdy drzwi puby zamknęły się za chłopakiem, cisza (pomimo wciąż grającej muzyki) zadudniła mu boleśnie w uszach. Ale dlaczego? Przecież młody przez cały czas nic nie mówił.
Co do cholery może się ze mną dziać?
Ben siedział jeszcze chwilę przy stole, lekko chybocząc się na boki, powstrzymywał czknięcie i chęć zamówienia kolejnego drinka. Koniec, Auster. Już dość. Idź do domu, prześpij się, wstań do pracy. I unikaj na przyszłość, jeśli możesz, absyntu.
Po wypiciu szklanki wody wstał gwałtownie z krzesła i rozejrzał się po prawie opustoszałym pomieszczeniu. Wyszedł chwiejnym krokiem z pubu, oparł się o zewnętrzną ścianę budynku i zwymiotował na bruk. A gdy skończył, aportował się z cichym trzaskiem na Tojadową.
Nazajutrz nie pamiętał prawie nic, ale po powrocie do domu otrzymał od Eliego wiadomość.

"Postanowiłem więc zachować naszą rozmowę w odmętach swojej głowy". Kurwa, jaką rozmowę, myślał gorączkowo Ben. "Na przyszłość radzę, żeby jednak nosić długie rękawy, aby uniknąć przypadkowego powiedzenia zbyt wielu słów", cholera... czy on wie? Czy ja... Co ja takiego znowu zrobiłem?

/zt

+

______________________


Quiet

when I'm comin' home and I'm on my own
I could lie, say I like it like that, like it like that

Powrót do góry Go down


Harmony Seaver
Harmony Seaver

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 17
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Galeony : 1986
  Liczba postów : 2478
https://www.czarodzieje.org/t21971-harmony-seaver
https://www.czarodzieje.org/t21984-poczta-harmony-seaver#719486
https://www.czarodzieje.org/t21972-harmony-seaver#719257
https://www.czarodzieje.org/t22000-harmony-seaver
Pub Jazzowy - Page 13 QzgSDG8




Gracz




Pub Jazzowy - Page 13 Empty


PisaniePub Jazzowy - Page 13 Empty Re: Pub Jazzowy  Pub Jazzowy - Page 13 EmptySro 29 Mar 2023 - 1:35;

To była sprawa najwyższej wagi. Sprawa Seaverowa!

Gdy tylko Milo napisał jej, że chce się spotkać z Symcią i nią, nie czekała ani chwili. Natychmiast przebrała się w coś wystarczająco wyjściowego, żeby wyskoczyć do miasta i na tyle na wierzchu jej rzeczy, żeby nie traciła czasu na szukanie. Można powiedzieć, że była w trochę bardziej messy wydaniu w swoim stylu.

Zgarnęła swój plecak, w którym zawsze miała przygotowane najpotrzebniejsze rzeczy – a to znaczy Dziennik Podróży. Co prawda nie planowała go używać, chociaż przesłuchiwanie Milo w sprawach miłosnych było przygoda, to jednak nie był ten rodzaj przygody, ale i tak miło jej zawsze było mieć swoje tomiszcze ze sobą.

Wychodząc, spojrzała jeszcze przelotnie na nieszczęsną pracę domową z zaklęć, która ZDECYDOWANIE była niedokończona. Tak, Vika, Drake i Artie ją zabiją, nie wiedziała w jakiej kolejności, ale na pewno ją zabiją. No trudno, martwa przynajmniej nie musiała przejmować się pracą domową.

Ruszyła na miejsce kilka razy szybciej, niż mogłoby się wydawać, że jej mikry wzrost na to pozwalał. No ale musiała znaleźć im miejsce do spotkania!

Wystarczająco „prywatnym” zdawał się być pub jazzowy, w którym już o tej godzinie grała muzyka, a co za tym szło – dźwięki nie rozchodziły się dalej, niż poza stolik, zagłuszane instrumentami.

Będąc na miejscu, wysłała tylko krótką wiadomość „narada rodzinna. Teraz. Macie adres.” i czekała.


@Milo E. S. Seaver @Symphony O. Seaver
Powrót do góry Go down


Symphony O. Seaver
Symphony O. Seaver

Uczeń Ravenclaw
Rok Nauki : VII
Wiek : 17
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 167cm
C. szczególne : Piegi porozsypywane po całej twarzy
Galeony : 74
  Liczba postów : 123
https://www.czarodzieje.org/t22070-symphony-o-seaver#723018
https://www.czarodzieje.org/t22073-poczta-symphony#723119
https://www.czarodzieje.org/t22071-symphony-o-seaver#723019
https://www.czarodzieje.org/t22076-symphony-o-seaver-dziennik#72
Pub Jazzowy - Page 13 QzgSDG8




Gracz




Pub Jazzowy - Page 13 Empty


PisaniePub Jazzowy - Page 13 Empty Re: Pub Jazzowy  Pub Jazzowy - Page 13 EmptyCzw 30 Mar 2023 - 12:26;

Nie miała pojęcia z jaką sprawą nagle została zwołana do pub'u, nie chodziła tam często... W sumie to wcale. Ale skoro już to tam właśnie Remy ustaliła spotkanie, to oznaczało tylko jedno... Cholernie ważna narada rodzinna.

W zasadzie nie wzięta ze sobą nic, nie chciała dodatkowo obciążać kieszeni, skoro musiała dostać się tam jak najszybciej.

Kiedy to weszła do środka o jej uszy od razu obiła się muzyka... Oraz wołanie Harmony!
Rozejrzała sie i gdy w końcu znalazła kuzyneczkę wzrokiem podbiegła do niej czym prędzej i przywitała się przytulasem.
- Nie ma jeszcze Milo? Myślałam, że to przez niego tutaj jesteśmy - westchnęła nie mogąc uwierzyć, że jego tutaj jeszcze nie było, powinien pojawić się jako pierwszy.
- Udusze go przysięgam - prychnęła niezadowolena i usiadła zaraz przy Harmony zostawiając wolne miejsce na przeciwko. Jak do przesłuchania.
Powrót do góry Go down


Milo E. S. Seaver
Milo E. S. Seaver

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 17
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : loki; magiczny tatuaż przedstawiający pszczołę (normalnie jest na lewym nadgarstku); piegi; dołeczki w policzkach; blizny wzdłuż żył od dłoni do łokcia.
Galeony : 127
  Liczba postów : 195
https://www.czarodzieje.org/t22087-milo-e-s-seaver#723871
https://www.czarodzieje.org/t22095-poczta-milo#724277
https://www.czarodzieje.org/t22081-milo-e-s-seaver#723658
Pub Jazzowy - Page 13 QzgSDG8




Gracz




Pub Jazzowy - Page 13 Empty


PisaniePub Jazzowy - Page 13 Empty Re: Pub Jazzowy  Pub Jazzowy - Page 13 EmptySob 1 Kwi 2023 - 2:20;

Szczerze mówiąc, jego to nawet nie obchodziło, że się spóźnia. Nie obchodziło go w tym momencie nic a nic, co nie dotyczyło Jinwoo. Był cały w skowronkach i jedyne, na czym mu zależało, to jak najszybszy powrót do jego ukochanego. Nie obchodziło go to, że ledwo przed chwilą się z nim rozstawał i to tak właściwie przez niego spotkali się w trybie natychmiastowym w składzie trzech kuzynów Seavers. No i spóźniał się na nie. Nieumyślnie? Nieno, całkiem umyślnie. I do tego celowo. Planował tak naprawdę w ogóle się tutaj nie pojawić.

Ale się zjawił! Cały w skowronkach i radosny; jego loki były zdecydowanie bardziej zakręcone, a włosy intensywniej rude. On sam uśmiechał się szerzej niż sama Harmony, a to był dobry znak. Wszedł do klubu i, ze swoim wzrostem, bezproblemowo je znalazł; nawet nie zwrócił uwagi na to, jak siedzą, a po prostu usiadł naprzeciwko, dosłownie opadając na krzesło. Całkowity luz. Szeroki uśmiech.

- Dzień dobry, drogie panie. Długo czekałyście? - czy był bezczelny? W sumie nie wiedział. Nie planował. Tylko szeroko się uśmiechał, patrząc na swoje najukochańsze z kuzynek. - Czy wcale się nie spóźniłem?
Powrót do góry Go down


Harmony Seaver
Harmony Seaver

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 17
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Galeony : 1986
  Liczba postów : 2478
https://www.czarodzieje.org/t21971-harmony-seaver
https://www.czarodzieje.org/t21984-poczta-harmony-seaver#719486
https://www.czarodzieje.org/t21972-harmony-seaver#719257
https://www.czarodzieje.org/t22000-harmony-seaver
Pub Jazzowy - Page 13 QzgSDG8




Gracz




Pub Jazzowy - Page 13 Empty


PisaniePub Jazzowy - Page 13 Empty Re: Pub Jazzowy  Pub Jazzowy - Page 13 EmptyNie 2 Kwi 2023 - 0:23;

Uśmiechnęła się lekko na widok Symci, jak zawsze mogła liczyć na to, że zjawi się na rodzinnej naradzie. Czego nie mogła powiedzieć o ich kochanym kuzynku… Kochała tego gościa i pobiłaby się za niego, ale jak to w rodzinie bywało, czasami przemoc oznaczała najwyższe okazanie miłości.

Właśnie tak chciała okazać mu tego dnia miłość.

- Nie ma, miśku – westchnęła ciężko i przytuliła na przywitanie ukochaną kuzynkę. – Siadaj, póki co opowiadaj co u ciebie, bo chyba tutaj obie zwariujemy czekając.

Wcale się tak nie pomyliła. Remy zdążyła zamówić już drugi kubek naparu z morwy białej, liści malin i korzenia mniszka lekarskiego, a raczej drugi kubek gorącej wody, którym by to sobie wszystko zalała. Tak, nosiła ze sobą przygotowany susz. Tak, zdecydowanie miała na tym punkcie obsesję.

Nie chciała sprawdzać, ile dokładnie czekały, wystarczy, że w odliczanych kubkach było to za długo. I w końcu zjawił się on, cały na rudo i kręcono, z uśmiechem na twarzy mogącym być uznanym za powód topnienia lodowców. Pewnie w normalnej sytuacji Gryfonka skoczyłaby mu na szyję i piszcząc jak mała dziewczynka, dopytywała, co tak wspaniałego się stało.

Cóż. Trzeba było jej tyle nie przetrzymywać, to może zareagowałaby totalną i absolutną radością na widok ukochanego kuzynka. Zamiast tego siedziała zastraszająco cicho.

Harmony siedziała w całkowitej ciszy.

- Melodyjko ty moja kochana, jak ja cię zaraz pierdolnę – wysyczała przez zaciśnięte w złowrogim uśmiechu zęby. – Raczysz nam wyjaśnić jak to się stało, że najpierw piszesz mi, że potrzebujesz się spotkać i coś obgadać… A później wcina cię w ziemię?


@Symphony O. Seaver @Milo E. S. Seaver
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Pub Jazzowy - Page 13 QzgSDG8








Pub Jazzowy - Page 13 Empty


PisaniePub Jazzowy - Page 13 Empty Re: Pub Jazzowy  Pub Jazzowy - Page 13 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Pub Jazzowy

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 13 z 14Strona 13 z 14 Previous  1 ... 8 ... 12, 13, 14  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Pub Jazzowy - Page 13 JHTDsR7 :: 
hogsmeade
-