Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Biała jaskinia

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3
AutorWiadomość


Mefistofeles E. A. Nox
Mefistofeles E. A. Nox

Absolwent Slytherinu
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
Dodatkowo : Wilkołak, Legilimencja
Galeony : 4495
  Liczba postów : 4498
https://www.czarodzieje.org/t15136-mefistofeles-e-a-nox#403342
https://www.czarodzieje.org/t15139-kind#403356
https://www.czarodzieje.org/t15134-mefistofeles-e-a-nox
https://www.czarodzieje.org/t18387-mefistofeles-e-a-nox-dziennik
Biała jaskinia - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Biała jaskinia - Page 3 Empty


PisanieBiała jaskinia - Page 3 Empty Biała jaskinia  Biała jaskinia - Page 3 EmptyNie Sty 31 2021, 17:16;

First topic message reminder :


Biała jaskinia

Podobno położenie jaskini ciągle się zmienia - znalezienie jej polega na odszukaniu odnogi rzeki, której woda zaczyna zmieniać się w śnieg. Idąc tym tropem, można dotrzeć do magicznego lodowca. Choć pierwsze kilka kroków wgłąb jaskini wydaje się piekielnie mrozić całe ciało, później temperatura stopniowo się podnosi. Wtedy też ujawnia się magia tego miejsca.
Jeśli przyjdziesz sam, będziesz czuł się fenomenalnie. Wszystko rozjaśni ci się w głowie, uspokoisz się i odetchniesz, może nawet wrócą do ciebie utracone lub zagubione wspomnienia.
Jeśli przyjdziesz z kimś, jaskinia was połączy. Niezależnie od ilości osób i odległości między nimi, wasze myśli i emocje zaczną swobodnie przepływać od jednej osoby do drugiej.
Choć Biała jaskinia pozornie wydaje się niegroźnym i fascynującym miejscem, w rzeczywistości jednak może zmienić się w zabójczą pułapkę - wystarczy odrobinę zbyt dużo negatywnych myśli bądź emocji, by temperatura drastycznie spadła, a śnieżna rzeka wartkim strumieniem lawiny pochłonęła niechcianych agresorów.
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 4254
  Liczba postów : 11902
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Biała jaskinia - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Biała jaskinia - Page 3 Empty


PisanieBiała jaskinia - Page 3 Empty Re: Biała jaskinia  Biała jaskinia - Page 3 EmptyCzw Maj 19 2022, 23:56;

Cóż, w praktyce jego gest wydawał się piękny i spontaniczny, ale nim wydobył z Paco decyzję przypomniał sobie, że jednak czeka ich dość sroga zmiana temperatury. Przeklął w myślach, że prace nad jego eliksirem stoją, ale nie przejął się bardziej, od razu biorąc lekkie elementy garderoby i transmutując je w puchate kurtki i resztę odpowiedniej do warunków odzieży, po czym poradził Moralesowi, by jednak zmienił strój.
Świstoklik bez problemu zabrał ich na miejsce i po chwili zamiast piekącego, greckiego słońca mieli wokół siebie śniegu po kolana. Ten klimat zdecydowanie bardziej odpowiadał ich obecnym nastrojom i pewnie Max by nawet z tego zażartował, gdyby nie fakt, że właśnie zdał sobie sprawę z pewnego problemu. Otóż, gdy ostatnim razem dostał się do magicznej jaskini był najebany jak szpadel i szedł, gdzie go nogi poniosły, a potem zawiodły, a potem znowu poniosły. -Brawo Solberg.... - Mruknął pod nosem, usilnie próbując sobie coś przypomnieć, ale jedyne co kojarzył to ból, zimno i szum w głowie. Właśnie, szum... Nagle jakby się ożywił. Dałby sobie rękę uciąć, że gdzieś po drodze mijał wodę, a oto nieopodal leniwie płynął sobie strumyk, który jakby czekał, aż zaczną iść jego śladem. -Vamos... - Skinął na Moralesa, nie tłumacząc jednak nic więcej. Naprawdę zaczynał żałować tej decyzji i czuł się zdenerwowany, a cały jego umysł zapełnił się wątpliwościami, czy na pewno aby chce to uczynić. Było jednak za późno żeby się wycofać, więc mógł jedynie odpalić szluga dłonią, którą opatulił w wyczarowaną z liny rękawice i liczyć, że choć nikotyna pomoże mu przebrnąć przez to wszystko.
W końcu, po dość długiej i ciężkiej wędrówce stanęli przed wlotem do jaskini. Nastolatka zamurowało. Widocznie wahał się, czy przekroczyć ten dosłowny i metaforyczny próg, ale ostatecznie wziął głęboki oddech i wszedł do wnętrza groty.
-Ta jaskinia.... Robi coś. - Zaczął w końcu tłumaczyć na tyle, na ile potrafił. Magia tego miejsca już działała i Morales mógł wyczuć ogromne zdenerwowanie i niepewność nastolatka w swoim własnym umyśle. -Nie potrafię wytłumaczyć co, ale pozwala... Rozumieć ludzi. - Brawo mistrzu retoryki, spisałeś się na medal! Solberg nie bacząc na choroby, robaki i ewentualną śmierć rozsiadł się pod jedną ze ścian czując znów nienaturalne zakłopotanie. -Pojebało mnie. Mogłem się chociaż poskładać przed... - Pomyślał, zbyt późno orientując się, że niestety Salazar może to wszystko usłyszeć, bo z tego co pamiętał, jaskinia nie tylko dawała wgląd w emocje ale i myśli drugiej osoby.

@Salazar Morales

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Salazar Morales
Salazar Morales

Absolwent Slytherinu
Wiek : 38
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Galeony : 2976
  Liczba postów : 1989
https://www.czarodzieje.org/t21123-salazar-morales-w-budowie#680537
https://www.czarodzieje.org/t21140-salazar-morales#681116
https://www.czarodzieje.org/t21122-salazar-morales#680529
https://www.czarodzieje.org/t21131-salazar-morales-dziennik#6806
Biała jaskinia - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Biała jaskinia - Page 3 Empty


PisanieBiała jaskinia - Page 3 Empty Re: Biała jaskinia  Biała jaskinia - Page 3 EmptyPią Maj 20 2022, 00:35;

Wydawać by się mogło, że wyciągnięcie dłoni okaże się tym pierwszym i najtrudniejszym krokiem do celu, ale życie lubiło zaskakiwać. Przez moment patrzył na Maximiliana jak na idiotę, kiedy ten nie sięgnął od razu jego dłoni chwytając za butelkę, a już całkiem zgłupiał, widząc jak nastolatek transmutuje lekki, wakacyjny strój w puchową kurtkę. Co ty kombinujesz, cariño… Przeszło mu przez myśl, a nawet poczuł delikatne, nerwowe ukłucie w sercu, które poddawało w wątpliwość spontanicznie podjętą decyzję. Nie obawiał się mrozu, ale stanowczości wymalowanej na twarzy młodszego kochanka, którego głos jeszcze przed chwilą ociekał przecież niepewnością i poczuciem wstydu. Nie mógł się jednak wycofać. Nie teraz. Zacisnął więc palce na swojej różdżce, transmutując przypominający kąpielowe kimono strój w długie spodnie i ciepły, krótki płaszcz, a potem wraz z Solbergiem dotknął zaczarowanej butelki, przenosząc się… chuj we, gdzie tak naprawdę trafili, ale siarczysty ziąb prędko uderzył jego odsłonięte dłonie.
- Intrygująca zmiana. – Pozwolił sobie zauważyć, ot dla rozładowania atmosfery, zerkając ukradkiem na zdezorientowanego nastolatka, który chyba sam pogubił się w czasoprzestrzeni. Na szczęście szedł za nim, mogąc niedostrzegalnie przewrócić oczami na wędrówkę przez zaspy w nieznane. Nie miał pojęcia, jaki cel przyświeca chłopakowi, ale nie ukrywał że z chęcią powróciłby do słonecznych Aten. – Gdzie my w ogóle jesteśmy? – Postanowił zaspokoić własną ciekawość, zanim poszedł w ślady Felixa, wyciągając z kieszeni pomiętą paczkę merlinowych strzał. Co prawda zapomniał o rękawiczkach, ale nawet poczerwieniała skóra nie stanowiła dla niego przyczynku do zerwania z nałogiem. Nacisnął palcem brzeg zapalniczki, a po chwili raczył się już przyjemnym rytuałem. – ¿Debería estar asustado? – Gdyby nie okoliczności, można by go posądzić o humorystyczny ton, ale obecnie wcale nie było mu do śmiechu. Znaleźli się dokładnie po środku niczego, a to miejsce nie wzbudzało w nim ani grama optymizmu. Słyszał jedynie trzask zdeptywanego śniegu i niezidentyfikowany szum, w kierunku którego ciągnął go nastoletni przewodnik wycieczki.
Nie narzekał, nawet jeżeli nie był przygotowany na tak długą, mroźną i pieszą wycieczkę, ale i odetchnął z ulgą, kiedy wreszcie stanęli przed jaskinią. Problem w tym, że to poczucie ulgi odeszło w niepamięć wraz z spojrzeniem, którym omiótł ewidentnie przerażonego partnera. Przeszedł krok bliżej, zamierzając nawet zapytać go czy wie co robi, ale zanim się odezwał, dotarły do niego jakże wyczerpujące wyjaśnienia. – Yhym… – Mruknął ze słyszalną odrobiną kpiny w głosie, nie zdając sobie jeszcze sprawy z tego, że nie potrzebują żadnych słów. Nagle poczuł się cholernie dziwnie. Był zestresowany, owszem, ale podenerwowanie uderzyło w niego ze zdwojoną siłą. Początkowo przymknął oczy i skrzywił usta kompletnie skołowany przytłaczającą falą emocji. Dopiero po chwili zrozumiał, że nie wszystkie należą do niego… Kurwa, Felix, jesteś pojebany. Nawet nie zapytałeś mnie czy jestem na to gotowy. Nie wypowiedział tych słów na głos i przez moment pomyślał, że to dobrze, kiedy... przypomniał sobie, że jego młodszy kochanek ma nieograniczony dostęp do każdej jego myśli, nawet tej najbardziej popieprzonej. No pewnie. Najlepiej się poskładać i zapomnieć o problemach… Kurwa, z jednej strony powinienem to zrozumieć… Wystarczy zbyt wiele nie myśleć. Prosty mechanizm, to jak z oklumencją… Ja pierdolę, Felix. Po co, kurwa, po co? Nie było tak łatwo powstrzymać tego, co działo się w głowie, a i powoli dochodziło do niego, że nie przeżył chyba w życiu niczego tak niekomfortowego. To przesada, wychodzę. Nic dziwnego, że naszły go obawy. Miał wrażenie, że kilka minut w jaskini podziała na niego gorzej niż spotkanie z legilimentą, ale… Zależy mi na nim. Czego innego mógłby się o mnie dowiedzieć… Maximilian mógł usłyszeć jego rozterki, ale w końcu i tak postanowił się odezwać, jakby chciał potwierdzić, że magiczna aura się nie myli. – Zostanę. – Wziął głębszy oddech, siadając tuż obok niego, ale tak jak na jachcie wyrzucił z siebie wszystko, tak tym razem bał się otworzyć usta, jak gdyby jedno słowo miało uruchomić lawinę, która zasypie i ich i tę pierdoloną jaskinię.
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 4254
  Liczba postów : 11902
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Biała jaskinia - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Biała jaskinia - Page 3 Empty


PisanieBiała jaskinia - Page 3 Empty Re: Biała jaskinia  Biała jaskinia - Page 3 EmptyPią Maj 20 2022, 00:56;

Prawda, nie kwapił się specjalnie do obszernych wyjaśnień poza oczywistą zmianą garderoby, która miała uchronić ich przed natychmiastową wizytą w pobliskim szpitalu, czy nawet kostnicy. Jeśli ktokolwiek zapuściłby się w te tereny na tyle szybko, by odnaleźć ich przemarznięte ciała. Max był teraz jednak skupiony na celu i próbował nie rozpraszać się zbędnie wiedząc, że wystarczy najmniejszy powód żeby stchórzył i zawrócił ich do Aten.
-W Norwegii. - Odpowiedział zdawkowo, ale też nie znał zbyt wielu więcej szczegółów. Wiedział jednak wystarczająco, żeby stworzyć skutecznego świstoklika a to już był sukces, który akceptował z radością. A raczej ze strachem, bo co chwila zastanawiał się, czy coś spadło mu na łeb, czy faktycznie jest to tak dobry pomysł jak wydawał się jeszcze chwilę temu, gdy targało nim wkurwienie. -Si. - Odpowiedział szczerze, bez cienia uśmiechu. On sam się bał i wiedział, a raczej domyślał się, że Morales może mieć malutki problem z naruszeniem w ten sposób jego prywatności, ale przecież nie trzymał go tu na siłę. Miał zamiar pokazać mu magię jaskini i dać mu wybór wiedząc, jak ciężkie może być przeżycie nie tylko swoich uczuć ale i drugiej osoby szczególnie, gdy była ona tak popierdolona jak ta dwójka.
Wyjaśnienie było na tyle szczegółowe, na ile sam Solberg to wszystko rozumiał. Nie chciał jednak brnąć w niepotrzebne bajeczki i historyjki, gdy cały trząsł się nie tylko z zimna, ale i z nerwów, które zalewały cały jego organizm.
-No i się zaczyna... - Westchnął w myślach, słysząc przepiękne słowa Paco, który zdecydowanie myślał więcej niż mówił. Zresztą i tutaj byli do siebie cholernie podobni. -Oczywiście najlepiej od razu skakać do konkluzji, bo wcale nie miałem zamiaru dać mu wyboru. Odezwał się ten, co zawsze....Stop. Uspokój się i nie rozpraszaj... - Sam prowadził wewnętrzny monolog okraszony zmianą emocji. Wstyd przeszedł w zirytowanie, a następnie w ból, gdy dotarły do niego myśli o używkach. Najgorsze, że wszystko to było jak otwarta księga, a raczej audiobook, od którego Morales nie mógł uciec tak samo, jak młodszy z nich nie mógł uciec od myśli Paco.
Gniew przerodził się w niepewność, a następnie w ulgę, gdy mężczyzna postanowił jednak zostać. Max przez cały ten czas milczał, a w myślach jedynie się uspokajał, bo choć telepatia była zajebista, słowa też czasem się przydawały.
-Pytasz po co? Skoro chcesz wiedzieć wszystko, proszę bardzo. Tu nie ma żadnych tajemnic. Możesz uczepić się czego tylko chcesz. - Odpowiedział szorstko, a temperatura wokół nich wyraźnie spadła. -Brawo debilu, właśnie o to Ci chodziło.... - Zrugał się w myślach, zaciskając zęby w próbie wyciszenia. -Nie widzę innego wyjścia. Jeśli naprawdę chcesz wyjść, nie będę Cię powstrzymywał, ale wiem, że jeśli tutaj nie załatwimy pewnych tematów prawdopodobnie nigdy nie usłyszysz ode mnie niektórych słów. - Powiedział nieco spokojniej, choć w głowie znów rodził się szum wywołany zabójczą mieszanką bólu, niepewności, złości i strachu. Próbował się uspokoić głębszymi wdechami, ale w tym momencie niespecjalnie przynosiło to jakikolwiek efekt, a fakt, że czuł też to, co siedziało w Moralesie wcale nie poprawiał tej popierdolonej sytuacji.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Salazar Morales
Salazar Morales

Absolwent Slytherinu
Wiek : 38
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Galeony : 2976
  Liczba postów : 1989
https://www.czarodzieje.org/t21123-salazar-morales-w-budowie#680537
https://www.czarodzieje.org/t21140-salazar-morales#681116
https://www.czarodzieje.org/t21122-salazar-morales#680529
https://www.czarodzieje.org/t21131-salazar-morales-dziennik#6806
Biała jaskinia - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Biała jaskinia - Page 3 Empty


PisanieBiała jaskinia - Page 3 Empty Re: Biała jaskinia  Biała jaskinia - Page 3 EmptyPią Maj 20 2022, 01:59;

Prawdopodobnie to i lepiej, że Maximilian nie zdecydował się podzielić z nim swoim planem na pokładzie jachtu. Po wieczorze z szotami z eliksirem prawdy w roli głównej Paco wiedział na jak wiele stać jego młodszego kochanka, toteż nie zdołał pozbyć się stresu w pełni, jednak nadal nie miał pojęcia co dokładnie ich czeka, a powiedzmy sobie uczciwie, niekiedy wygodniej było tkwić w tak błogiej nieświadomości. Nie wiedział jak zareagowałby, gdyby usłyszał o tajemniczej jaskini zawczasu. Na szczęście nie przyszło mu sprawdzać czy rzeczywiście by przed aż taką otwartością stchórzył.
- Masz rozmach. – Pokręcił ze zrezygnowaniem głową, powolnie drałując przez śnieżne zaspy, których dawno nie miał okazji uświadczyć. Mroźny klimat nie był mu straszny, chociaż zdecydowanie lepiej czuł się w otoczeniu piaszczystych plaż i palącego słońca. Nie dało się jednak ukryć, że ta chłodna aura zdecydowanie bardziej odpowiadała ich ponurym nastrojom, a skoro właśnie w tych bielutkich okolicach Solberg gotów było odnaleźć rozwiązanie… nie miał prawa wchodzić mu w drogę. – Ty to umiesz pocieszyć… – Nie rezygnował z żartobliwego tonu, w którym jednak kryła się coraz wyraźniej słyszalna nuta podenerwowania. Można powiedzieć, że to ostatni obronny gest, na który było go stać przed dotarciem do jaskini. Miał nadzieję, że po powrocie nie będą gorzko śmiali się z tego, że tak jak Żydzi mają swoją ścianę płaczu, tak dla nich będzie to jaskinia rozpaczy.
Początkowo próbował skoncentrować się na lakonicznych wyjaśnieniach Felixa, ale prędko okazało się, że nie potrzeba było żadnych szczegółów. Ogrom myśli i uczuć zalewał jego umysł, przez co z czasem miewał problemy z rozróżnieniem, które należą do niego, a które są mu całkowicie obce. Teraz zrozumiał już, że nie był w ogóle na taką rozrywkę przygotowany, wszak tak jak ich relacja bazowała na szalonej karuzeli emocji, tak nie miał pojęcia jakim słowem opisać właśnie ten, zafundowany mu przez Maximiliana rollercoaster. Jak zawsze pochopnie mnie ocenia… A może ja też niesłusznie go potraktowałem? Kurwa – pośród tych wszystkich głębokich analiz i idei podszeptywanych mu przez jego własny umysł, zdecydowanie to słowo przemykało w nich najczęściej. Zastanawiał się usilnie jak to zatrzymać, zwłaszcza kiedy na własnej skórze poczuł najpierw wstyd, potem zirytowanie, a wreszcie ból młodszego partnera tej wątpliwej przyjemności wycieczki. Nie to, żeby uciekał przed ciężarem jego problemów. Nieraz już mówił mu, że chciałby przynajmniej część z nich nieść wraz z nim na swoich barkach, ale… - Jesteś pewien, że chcesz to rozwiązać w taki sposób? – Zapytał, zgodnie z targającymi nim wątpliwości. Niby na jachcie nonszalanckim wzruszeniem ramion zapewnił go, że nie dba o to co wypada, a co nie, ale tym razem naprawdę nie był przekonany czy zmierzają we właściwym, słusznym kierunku. Potrzebował Felixa, pragnął z jego strony szczerości, ale nigdy nie myślał o tym, by transmutować go w pierdolonego audiobooka… a jednak czasami miło było wsłuchać się w serce bijące w młodej piersi. Przygryzał wargę i zamykał powieki, by nie patrzeć mu w oczy, czując wżerający się pod skronie gniew, ale to poczucie ulgi, które zawładnęło chłopakiem, kiedy zadecydował, że tu zostanie… Nie kłamałeś, kiedy mówiłeś, że mnie potrzebujesz – Przemknęło mu przez myśl, a kąciki ust mimowolnie uniosły się nieco wyżej.  
- Nie bez powodu nie chciałem cię o nic wypytywać pod wpływem veritaserum. – Wcześniej jakże rozmowny, teraz zareagował niezwykle defensywnie. Chciałem być wobec ciebie w porządku, bo wiedziałem że nie jesteś pierwszym lepszym chłopcem, którego zaciągnę do łóżka i zapomnę o nim na drugi dzień. Kurwa mać. Zapewne nie wysiedzieli w tej jaskini nawet kilku minut, a on już czuł, jakby utknęli tutaj na całą wieczność. – Na przykład jakich? O czym tak bardzo nie chcesz ze mną rozmawiać? Wstydzisz się tego, że znowu bierzesz? Boisz się, że nigdy nie wyrwiesz się ze swojej przeszłości? Czy…Czy nie możemy pogadać w innym miejscu? Nie widzisz, że to pojebane? Przerwał, ale co z tego skoro jaskinia i tak dokończyła za niego. Zaczął wszak myśleć jak wiele znaczy dla niego ich relacja, o tych pieprzonych podróżach kubańskim cadillaciem i niedawnej konnej przejażdżce, podczas których naprawdę czuł się szczęśliwy. Wydawało mu się, że wraz z rozpadem rodziny pogrzebał to uczucie, że po prostu nie jest mu ono dane. Wolał uciekać przed bolesnymi wspomnieniami, racząc się płytkimi, doraźnymi uciechami, ale teraz zastanawiał się czy nie warto zaryzykować i choćby spróbować zbudować solidnej więzi z kimś innym, a te bolesne wspomnienia zastąpić nowymi, szczęśliwszymi. Nie jestem pewien co do ciebie czuję, Felix, ale zamordowałbym każdego, kto spróbowałby ciebie tknąć. Nie mogę cię znowu stracić.
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 4254
  Liczba postów : 11902
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Biała jaskinia - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Biała jaskinia - Page 3 Empty


PisanieBiała jaskinia - Page 3 Empty Re: Biała jaskinia  Biała jaskinia - Page 3 EmptyPią Maj 20 2022, 02:36;

Prychnął lekko, bo co jak co, ale do rozmachu Moralesa to było mu daleko. Smutne, jak jeszcze niedawno Norwegia była dla niego czymś pięknym, wiązała się z początkiem najlepszego okresu w jego życiu a teraz... Cóż zdecydowanie nie tak wszystko to widział, gdy ból rozsadzał jego serce.
Czuł to, jak Paco nie potrafi początkowo połapać się w tym, co się dzieje. Kurwa mać, czuł wszystko i jeszcze więcej, bo taki był cel tego zjebanego miejsca, choć Max zapomniał, albo przez ilość używek, jakie krążyły w jego żyłach ostatnim razem po prostu nie był świadom, jak popierdolone to wszystko naprawdę było. Westchnął zarówno w myślach i werbalnie, gdy naprawdę starał się ograniczyć bieżący komentarz do każdej myśli Moralesa, który dopiero oswajał się z tą całą sytuacją.
-Nie, ale nie widzę innej opcji. - Bo jestem pierdolonym idiotą i nie potrafię rozmawiać. - Skrzywił się, gdy nie udało mu się powstrzymać tej myśli, ale starał się nic sobie z tego nie robić. Wiedział, że Morales dowie się rzeczy, które pewnie nie będą miały sensu tak samo, jak rzeczy, których Max pewnie nie chciał nigdy przed nim odkrywać. Było to jednak ryzyko, które impulsywnie podjął i nie miał zamiaru się z tej decyzji wycofywać. Pokiwał tylko głową potwierdzając, że to, co myślał Morales było zgodne z prawdą. Potrzebował go bardziej niż mogło to się wydawać i w tej kwestii nie miał zamiaru już więcej go oszukiwać.
-Wiem. Ale to nie to samo. Nie da się kłamać jeśli się milczy. - A w tym jestem pierdolonym mistrzem. Kończył własne wypowiedzi w myślach, nie potrafiąc pozbyć się nawyku niedopowiedzeń. Mówił to, co uważał za potrzebne jednocześnie nie przekraczając granicy między tym co proste, a tym co bolesne. Gdybyś zapomniał byłoby łatwiej. - Odpowiedział znów rugając się w myślach. Z Brooks nie było tak ciężko, ale też z krukonką miał zupełnie inną relację. Uśmiechnął się lekko do siebie, a serce zalało mu ciepło, gdy przypomniał sobie jak siedzieli tutaj wtuleni, a on po raz pierwszy w życiu poczuł dzięki niej to, co powinno się czuć przy rzucaniu patronusa. Podzieliła się z nim tą emocją i był pewien, że choć sam nigdy nie osiągnie tego celu to również nigdy nie zapomni tego wyjątkowego uczucia. Z rozmyślań wyrwał go jednak głos Paco, który sprowadził nastolatka na ziemię sprawiając, że większość tego ciepła gdzieś uleciała, a w jego sercu znów zaczął królować stres, wstyd i ból. -Nie masz kurwa prawa... - Pomyślał, gdy Salazar po raz kolejny rozpoczął kanonadę pytań, a ból jaki nastolatek czuł przyćmiewał już wszystko inne. Musiał jednak użyć słów. Wiedział o tym, a świadomość, że Morales i tak zna już część prawdy poniekąd mu pomagała. -Tak, kurwa, biorę i tak, nie lubię jak paprasz się w mojej przeszłości. Nie wiem co to niby ma mieć na celu i nie, nie możemy pogadać nigdzie indziej, bo jak widać chuja to daje. - Popieprzone to było, prawda, ale nie bardziej niż liczne kłótnie którym do tej pory się oddawali. Zresztą, Max nie czuł, by miał już cokolwiek więcej do stracenia, więc równie dobrze mógł się i odsłonić w ten sposób.
Nagle jednak poczuł, jak przez jego lawinę negatywnych uczuć przebija się coś zdecydowanie odmiennego, a wraz z tym pojawiają się myśli, które zdecydowanie nie należały do niego. Nastolatek w jednej chwili odniósł wrażenie, jakby ktoś wyczyścił mu mózg. Siedział tam, całkowicie skupiony na myślach i wspomnieniach Salazara, samemu produkując w głowie tylko jedno pytanie, które obijało się o jego mózg, jak gumowa piłeczka. Naprawdę mu zależy? Z każdą kolejną obcą myślą, jaka do niego dochodziła sam czuł, jak jego własna złość zamienia się w lęk i niepewność, choć pojawiło się też coś na kształt niedowierzania i... nadziei.
Nie był w stanie wydusić z siebie słowa gdy poczuł, jak łzy napływają mu do oczu. Zrobił więc jedyną rzecz, do której obecnie był zdolny, przyciągnął do siebie Moralesa i zamknął w uścisku ramion, ciesząc się tą bliskością, której przez ostatnie dwa dni zdecydowanie zbyt mocno mu brakowało. Jebany kretyn. Dopuść to do siebie kurwa. Zrugał się pięknie w myślach mimo wszystko wciąż czując blokadę w sercu, która nie chciała do końca opaść. -Dla mnie też wiele to znaczy i... - No ja pierdolę, skończ zdanie cwelu. - Mam wyrzuty sumienia, że mi na Tobie zależy. - Wyszeptał, na szczęście będąc blisko ucha Moralesa, więc tyle pewnie wystarczyło. Nie chciał teraz na niego patrzeć czując, jak wszystko idzie w odstawkę, gdy cały jego umysł zalał jeden wielki wstyd.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Salazar Morales
Salazar Morales

Absolwent Slytherinu
Wiek : 38
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Galeony : 2976
  Liczba postów : 1989
https://www.czarodzieje.org/t21123-salazar-morales-w-budowie#680537
https://www.czarodzieje.org/t21140-salazar-morales#681116
https://www.czarodzieje.org/t21122-salazar-morales#680529
https://www.czarodzieje.org/t21131-salazar-morales-dziennik#6806
Biała jaskinia - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Biała jaskinia - Page 3 Empty


PisanieBiała jaskinia - Page 3 Empty Re: Biała jaskinia  Biała jaskinia - Page 3 EmptyPią Maj 20 2022, 22:11;

Chyba zaczynał rozumieć dlaczego nawet w świecie czarodziejów mawiano, że kiedy słyszysz w swej głowie głosy to naprawdę zła oznaka. Po kilku minutach w tym miejscu czaszka niemalże pękała od nadmiaru wrażeń, ale to nie fizycznego bólu Paco obawiał się najbardziej. Zastanawiał się czy aby na pewno chce mieć wgląd w każdą pokręconą myśl swojego młodszego kochanka i jak wiele sam ma przed nim do ukrycia. Musisz się, kurwa, wreszcie nauczyć. Prychnął pod nosem, domyślając się jaka będzie reakcja Maximiliana. Akurat w tej chwili nie potrzebował nawet magicznej aury otaczającej wydrążoną w skale dziurę. – Daleko w ten sposób nie zajdziemy. Naprawdę byłoby o wiele prościej. – Postanowił załagodzić wydźwięk słów, które i tak dotarły do chłopaka mimo jego woli. Dziwiło go jednak zarazem to, że nastolatek boi się powiedzieć mu o niektórych sprawach prosto w twarz, za to nie zatrzymał się przed tak impulsywną i ryzykowną decyzją jak przestąpienie progu tej pieprzonej jaskini. Nie wydawało mu się to logiczne, ale nieraz już przekonał się, że w towarzystwie Solberga logikę i przewidywalność można włożyć między bajki. – A to akurat prawda. Czasami wydaje mi się, że gadam do ściany. – Pokręcił ze zrezygnowaniem głową, ale kąciki jego ust uniosły się nawet w rozbawionym uśmiechu, niewykluczone że w obronnej reakcji przed prawdą, którą pobliskie głazy konsekwentnie wywalały na wierzch, a raczej wtłaczały ją do organizmów zebranych wewnątrz gości.
Gdybyś zapomniał… o czym chciałbyś zapomnieć? – Zapytał, kiedy jego podświadomość podsunęła chłopięcą myśl, całkowicie wyrwaną z kontekstu, której nie potrafił pojąć w pełni. Czekał niecierpliwie na odpowiedź, ale z czasem straciła ona na znaczeniu. Skupił się bowiem na wspomnieniu, jakie Felix dzielił z Brooks, a nawet przymknął na moment oczy, racząc się rozlewającym się po sercu ciepłem. Mogłeś powiedzieć o tej jaskini przed tym jak próbowaliśmy nauczyć się patronusa... Chociaż, nie wiadomo czy pomogłaby odnaleźć akurat to, czego potrzebowaliśmy. Czuł w kościach, co zaraz usłyszy, dlatego wolał uprzedzić fakty. – Tak. Wracam do tego. Nie umiem odpuścić, bo nienawidzę przegrywać, zwłaszcza jeżeli sprawy dotyczą bliskich mi osób. – Przyznał szczerze, co stosunkowo łatwo było zresztą zweryfikować. Pojebane. Nie wiedział, jakim innym słowem określić to, co się tutaj działo, a kiedy uderzyła go ta wybuchowa mieszanka stresu, wstydu i bólu kochanka, instynktownie skrzywił usta. Sam tego chciałeś. Nie odezwał się tym razem na głos, starając się poskładać cały ten bałagan w jedną spójną całość, ale zamiast tego zacisnął w złości pięść. Jak on kurwa nienawidził tego pesymistycznego pierdolenia Maximiliana. Nie ma sensu wracać do tego, co było. Po co rozmawiać, skoro rozmowy chuja dają. Bla bla bla. – Dawałyby, gdybyś współpracował. Skoro nie masz nic do stracenia, to dlaczego boisz się ze mną normalnie porozmawiać?Normalnie, nie tutaj. Nie powinniśmy tu w ogóle przychodzić i dobrze wiesz, że zgodziłem się tylko ze względu na ciebie. No tak, nikt inny nie namówiłby go na takie szaleństwo. Nie oszukujmy się, byłby skończonym idiotą, gdyby tu przylazł, wiedząc że może wyjawić nie tylko kształt własnego bogina, ale i wszystkie grzechy, jakich kiedykolwiek się dopuścił. Kogo zamordował, gdzie ukrył ciała… Prawdopodobnie po króciutkim seansie w tej grocie nabawiłby się dożywotniego wyroku w Azkabanie. Miał wiele do stracenia, ale o dziwo dość szybko odrzucił te myśli na bok. Nie były teraz istotne.
Znowu zamilknął na dłuższą chwilę, świadomie zamykając oczy, żeby poddać się przeszywającym go emocjom młodszego kochanka. Pośród lęku i wątpliwości dokopał się do tej iskierki nadziei, dzięki której i on poczuł jak wypełnia go poczucie ulgi i nieopisanego szczęścia. Niby jaskinia odwalała robotę za nich, a jednak nadal nie rozumiał, dlaczego widzi przed sobą zaszklone oczy. Czy tak bardzo brakowało mu tego ciepła i czułości? Pozwolił się przyciągnąć, ale nie pozostawał bierny. Otulił go swoim ramieniem jeszcze ciaśniej niż zwykle, jakby w ogóle nie chciał go stąd wypuścić. No, może niekoniecznie stąd, bo nadal uważał że znaleźli się w popierdolonym miejscu. Zdecydowanie wolałby teleportować się do hotelowego apartamentu, zrywając z niego te wszystkie niepotrzebne ubrania. Kurwa, jak mógł o tym pomyśleć właśnie w takiej chwili… - Wybacz, to nie moja wina. Byłbym chujowym oklumentą.Po prostu jestem totalnym kretynem ze zbyt wysokim libido, a ty działasz na mnie jak afrodyzjak. Tak jak w boga nie wierzył, tak… boże, jak mu było teraz wstyd. Świadomie wziął głębszy oddech, żeby skupić się na istotniejszych kwestiach niż atrakcyjne ciało nastolatka. Chociaż mógłby odrobinę przytyć. Ja pierdolę. Już wracam do rzeczywistości. Co to ja chciałem powiedzieć… ah, tak.Miło poznać wewnętrznego Felixa. Bardzo mądry człowiek. – Wreszcie odniósł się do jakże wymownego „dopuść to do siebie, kurwa”, które pomimo niesprzyjających okoliczności, zdołało go trochę rozbawić. – O, znowu się z nim zgadzam. Powiedz… i tak będę wiedział, ale wolałbym usłyszeć twój głos. Nie siedzącego w twojej głowie suflera. – Zachęcił go, zyskując jeszcze większej śmiałości, która nagle odpłynęła jak powietrze z pękniętego balonika. Wyrzuty sumienia… Czemu miałbyś je mieć akurat ty? Przecież to ja…Nie mogę sobie darować, że cię w to wciągnąłem.Pewnie znalazłbyś inny sposób, ale nie powinienem. Szczególnie, kiedy dowiedziałem się ile masz lat. Mogłem to przerwać wcześniej, ale na początku traktowałem cię tylko jak zabawkę i gwarancję spełnienia, a potem chciałem cię za wszelką cenę zatrzymać przy sobie. Myślałem, że poza remem i galeonami nie mam nic lepszego do zaoferowania. Chyba po raz pierwszy docenił, a nie przeklinał, magię jaskini, która wygłosiła tę spowiedź za niego, chociaż sam najpewniej pominąłby kilka niezbyt zgrabnych fragmentów. – …i ty mi mówisz, że masz wyrzuty sumienia? Nie masz czego się wstydzić. – Westchnął głośno, wszak to od niego sytuacja wymagała większego rozsądku. Znalazł go zbyt późno. Nie wiem jak to naprawić… i chyba całkiem mnie pojebało. Nigdy nie myślałem, że będę chciał kogokolwiek po prostu przytulić do siebie na kanapie i obejrzeć ten głupi film. Co gorsza, nie powinienem trzymać cię blisko siebie. Niepotrzebnie cię tylko narażam. Ale nie potrafię z ciebie zrezygnować.


Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 4254
  Liczba postów : 11902
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Biała jaskinia - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Biała jaskinia - Page 3 Empty


PisanieBiała jaskinia - Page 3 Empty Re: Biała jaskinia  Biała jaskinia - Page 3 EmptySob Maj 21 2022, 00:07;

Choć czasem mogli żartować, że chcieliby siedzieć w swoim umysłach tak jednak ten krótki moment w jaskini pokazał im dobitnie jak szybko mogliby ześwirować gdyby taką zdolność posiedli. Max już wcześniej jasno mówił, że raczej nie ma wyznania, które zrobiłoby na nim wrażenia, ale jednocześnie sam chciał pozostawić pewne sprawy dla siebie. A raczej zazwyczaj po prostu nie czuł się na tyle ważny, by mieć prawo do mówienia o nich.
-No co Ty kurwa nie powiesz. - Wymsknęło mu się, na co prychnął i pokręcił głową, bo to wszystko było jak jakiś popierdolony sen.
-Nie ja... Znaczy ja też, ale gdybyś potraktował mnie jak każdego i zapomniał o moim istnieniu jak tylko wyszedłem wtedy z Paraiso. - Wyjaśnił, bo Morales słusznie mógł poczuć się skołowany. W tym miejscu trzeba było naprawdę ogarniać, by wiedzieć które myśli i uczucia należały do Ciebie, a w nich dwóch kryło się tego zaskakująco dużo. Zbyt dużo.
Wspomnienie ciepłego momentu między nim a najlepszą przyjaciółką widocznie było potrzebne im obu na ten moment, ale oczywiście byłoby za piękne, gdyby tak spokojna chwila trwała zbyt długo. Na pytanie zawarte w myślach Paco, Max poczuł, jak cały spokój ucieka a ból wraca że zdwojoną siłą. Nie odpowiedział słowami, zamiast tego przymykając powieki i pozwalając, by Morales poczuł to, co działo się tutaj zanim zaczęli z Julką wymieniać się czułościami. Okropny ból, zrezygnowanie, smutek i wyrzuty sumienia a to wszystko polane sosem z obrzydzenia do samego siebie po tym, jak minęły pierwsze dni zeszłorocznych ferii kiedy to po raz kolejny zawiódł Felka. A przynajmniej tak się czuł, bo sytuacja była nieco bardziej skomplikowana. -Przepraszam... - Wyszeptał w końcu, odwracając wzrok. -Jak widzisz nie zdało by to egzaminu i tak. - Uzupełnił, próbując jakoś powrócić na właściwe tory. Ta jaskinia była jak myślodsiewnia tylko zamiast obrazów ukazywała emocje, a to chyba było dla Maxa jeszcze gorsze. -Całe kurwa szczęście, że nie muszę tego znów oglądać... Oczywiście nie był z tych, którzy wyciągali z głowy wspomnienia i wsadzali do magicznej misy, by móc cieszyć oczy swoim życiowym zjebaniem. Niestety mózg nastolatka uwielbiał nasuwać mu wspomnienia w full HD a szczególnie te, które miał nadzieję szybko zapomnieć. -Uszanowanie czyichś granic to nie przegrana. - Wyrzucił tylko, bo naprawdę nie rozumiał tej cechy kochanka, ale choć sytuacja temu sprzyjała, to jednak nie ciągnął tej myśli ani werbalnie, ani we własnej głowie.
-Nie, akurat nie chciałem tego wszystkiego. - Musiał odpowiedzieć na to, co usłyszał w myśli kochanka, bo choć nie był idiotą i wiedział, że ten temat wypłynie, to jednak nie mógł powiedzieć, że chciał go jakkolwiek poruszać. Nie teraz. Sam też nie był fanem tego pesymizmu, ale nie potrafił inaczej od jakiegoś czasu. Tęsknił za sobą sprzed całego tego bałaganu sprzed Boyda, sprzed...Stop! Powstrzymał sam siebie bo nie do końca był to moment na nieprzyjemne wspomnienia a poza tym nie wiedział czy był gotów się tym dzielić i czy Morales jest gotów wszystko to przyjąć.
-Nie chcę ciągnąć kolejnej osoby że sobą na dno, a tam właśnie zmierzam czy to do siebie dopuszczasz, czy nie. - Było mu cholernie wstyd i serce kuło go z każdym kolejnym słowem, ale co mu po milczeniu teraz, gdy grota i tak wszystko wywlekała. A przynajmniej to, co się w  nich działo. Słowa, które właśnie powiedział były prawdą, w którą wierzył, a którą jeszcze bardziej przypieczętowały w nim słowa Beatrice naturalnie prowadząc do tego, że wspomniał inne zdanie, które kobieta wypowiedziała podczas ich ostatniego spotkania. Nie jesteś sam. Oczywiście mówiła wtedy o sobie, ale siedząc tu teraz z Paco miał wrażenie, że i do niego mógłby te słowa odnieść. Przylazłeś nie wiedząc na co się piszesz kretynie. Wytknął mu w myślach nieścisłości w jego myśleniu, ale zaraz po tym zmarszczył brwi gdy dotarły do niego myśli o grzeszkach Salazara. Nie żeby go to dziwiło, bo szczerze się spodziewał, że ten ma wiele dosłownych i metaforycznych trupów w szafie, ale wciąż jakoś dziwnie było mu dopuścić do siebie w pełni tę wiadomość.
Tak, niestety tak bardzo mu tego brakowało. Nie był przyzwyczajony do podobnych gestów, a przynajmniej nie że strony większości ludzi. Do tego, że przy Paco czuł się nienaturalnie bezpiecznie przyzwyczajał się powoli, bardzo powoli, ale wciąż jeszcze gdzieś tam była ta ochota wyparcia wszystkiego z obawy, że zacznie mu zależeć. Zresztą nie był to pierwszy przypadek w końcu do faktu, że ma uczucia względem kogokolwiek na tyle ciężko było mu się przyznać, że przez prawie trzy miesiące jego dieta składała się wyłącznie z mieszanki antidotum tak był pewien, że musiał być po prostu pod wpływem czegoś.
Wtulił się w Paco czując znów, jak ogarnia go chwilowy spokój i cisza w umyśle, która była miłą odmianą od wiecznego chaosu, z którym nastolatek miał do czynienia. Temperatura w jaskini automatycznie również się zwiększyła, a Max pomyślał, że oddałby wiele byle tylko zachować ten moment. Niestety nie było mu to dane bo może i on osiągnął swoje zen ale Paco pogalopował dalej na tym rodeo myśli. -Czyli jednak nie potrafisz utrzymać kutasa w spodniach przez pięć minut. - Prychnął szczerze rozbawiony, bo doskonale rozumiał, że czasem podobne rzeczy nadchodziły w najmniej odpowiednich momentach. Od tego też była właśnie świadomość i samokontrola, by mimo podobnych myśli nie wypowiadać ich na głos, gdy akurat nie przystoi. -Daj spokój. - Machnął ręką, ale ten luz nie trwał długo, gdy Morales pomyślał o jego wadze i Max poczuł, że zalewa go kolejna, potężna fala wstydu. Odsunął się w efekcie jeszcze trochę mimowolnie już zaczynając sunąć palcami po żebrach. -Trafiłeś na jego lepszy dzień. - Uśmiechnął się choć już zdecydowanie słabiej i mniej szczerze, bo nie potrafił tak szybko pozbyć się tego palącego , co go nabyć.  Kolejny ból przyszedł, gdy to Paco zaczął myśleć i mówić i mówić i myśleć, a Max choć słuchał uważnie jego słów, tak we własnym umyśle stanowczo im zaprzeczał.
-Jesteś idiotą nie mniejszym niż ja. - Zaczął od faktu oczywistego. -W nic mnie nie wciągnąłeś. Dragi i tak już były w moim życiu, a ten nasz układ, czy jakkolwiek to nazwiesz...Cóż dałeś mi wybór. Co prawda mogłem być lekko niepoczytalny gdy go podejmowałem, ale dałeś mi wybór i świadomie to kontynuowaliśmy. Obydwoje. Na początku faktycznie chodziło o seks i Rema, ale później... Sam nie wiem, bo mam raczej konkretne dziury w życiorysie z oczywistych względów, ale chyba zaczynałem widzieć w Tobie też nadzieję na powrót do normalności. Bez względu na nasze pojebane kłótnie to Ty pierwszy zacząłeś o mnie walczyć i dlatego di Ciebie wracałem. Potrzebowałem żebyś mnie oszukał, zjebał i zrobił całą tę popapraną resztę zmuszając bym wytrzeźwiał, bo widząc jak o to walczysz miałem jeszcze resztki nadziei, że warto. W końcu po cholerę diler stawiałby ćpuna tyle razy na nogi skoro nawet nie opycha mu już towaru? - No oczywiście, że nie patrzył na kochanka. Podciągnął kolana pod brodę i objął je własnymi ramionami, szukając w ten sposób też bezpieczeństwa poza objęciem Salazara. -Mówię, bo to ja przez swoje zjebanie niszczę wam wszystkim życie. Nie powinno tak być. Zasługujecie na coś lepszego. - Ból znów wypełnił jego duszę, a chłopak przygryzł wargę, nie mogąc już dłużej tego znieść. Samotna łza spłynęła po jego policzku, ale nawet tego nie zauważył. -Może nie ma sensu tego naprawiać. Może lepiej zacząć całkowicie od nowa? - Pomyślał na głos, bo sam przecież nie znał rozwiązania, ale Merlin mu świadkiem, że chciał by jakiekolwiek się odnalazło. -Nie rezygnuj ze mnie. Proszę... - Ostatnie słowa wypowiedział wracając wzrokiem ku czekoladowym tęczówkom, choć nie było to wcale łatwe. Teraz już nie tylko przestał ukrywać jakikolwiek ból i tęsknotę we własnych oczach, ale i pozwolił sobie na szloch i kaskadę łez, które teraz już rzeźbiły dość obwite ścieżki na jego policzkach. W dupie miał narażanie czy tym podobne rzeczy. Chciał po prostu znów poczuć, że jest dla kogoś ważny i przekonać samego siebie, że ma jeszcze jakikolwiek powód, by po raz kolejny próbować się podnieść.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Salazar Morales
Salazar Morales

Absolwent Slytherinu
Wiek : 38
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Galeony : 2976
  Liczba postów : 1989
https://www.czarodzieje.org/t21123-salazar-morales-w-budowie#680537
https://www.czarodzieje.org/t21140-salazar-morales#681116
https://www.czarodzieje.org/t21122-salazar-morales#680529
https://www.czarodzieje.org/t21131-salazar-morales-dziennik#6806
Biała jaskinia - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Biała jaskinia - Page 3 Empty


PisanieBiała jaskinia - Page 3 Empty Re: Biała jaskinia  Biała jaskinia - Page 3 EmptySob Maj 21 2022, 03:08;

Po tym jak zrozumiał dlaczego tak naprawdę zdecydował się tutaj zostać, a w konsekwencji niemalże w pełni odpędził przebijający się do świadomości strach, mógłby nawet określić ten emocjonalny chaos mianem niezwykle intrygującego, oczyszczającego doświadczenia, które - co więcej - przy okazji niosło za sobą walor edukacyjny. Zdał sobie bowiem sprawę z tego, że jakkolwiek marzył nieraz o umiejętności czytania w cudzych myślach, zwłaszcza tych przynależących do młodszego kochanka, tak było to iście idiotyczne i odrealnione pragnienie. Czasami lepiej było o pewnych rzeczach nie wiedzieć. Poza tym czuł, że gdyby trwał dłużej w tak przytłaczającej rzeczywistości, skończyłby przykuty do łóżka na oddziale psychiatrycznym w szpitalu świętego Munga.
Nie musiałbym mówić, gdybyś potrafił wydusić z siebie choćby słowo bez tej całej jaskiniowej szopki. Pokręcił głową, unosząc ze zrezygnowaniem brwi, wszak po raz kolejny nie udało mu się utrzymać na wodzy natrętnych i złośliwych myśli. Na szczęście nie był jedynym, który nie uzyskał stopnia magistra z oklumencji, a i najwyraźniej obaj zdecydowali się machnąć ręką na te drobne, mniej lub bardziej podświadome przytyki. Mieli za sobą tyle kłótni, że nie dałoby rady ich wszystkich zliczyć, czego niestety nie można było powiedzieć o poważnych, tak znaczących rozmowach jak obecna. Wkurwiłeś mnie wtedy niesamowicie. – Pijany nawet bywasz uroczy, ale nienawidzę kiedy jesteś nafurany. – Postanowił dokończyć na głos, skoro jego jaźń i tak uruchomiła tryb oceniający, a Maximilian miał do niej otwarty wgląd. Nienawidzę… Pewnie też dlatego, że to po części moja wina i to ja podawałem ci rema na kolację. Nieważne co powiesz, i tak będą dręczyły mnie wyrzuty sumienia.Nie mogłem o tobie zapomnieć. Nigdy o tobie nie zapomniałem. – Westchnął boleśnie, przypominając sobie jeszcze dawniejsze czasy, kiedy nawet nie próbowali ze sobą rozmawiać. Po prostu tkwili w tym niecodziennym, toksycznym układzie. Nie zastanawiał się wówczas nad własnymi uczuciami, ale przyzwyczaił się do jego towarzystwa. Nic dziwnego, że miał Solbergowi za złe to, że zniknął, jak i samemu sobie to, że zbyt szybko spisał go na straty. Przez jakiś czas starał się jeszcze o niego zadbać, kompletnie odcinając go od reememorii, co okupił zresztą życiem jednego z niesubordynowanych podwładnych. Kurwa, nie powinien o tym myśleć. Nie teraz i nie w tym miejscu. Odruchowo odwrócił głowę, przypadkiem łapiąc jednak na sekundę kontakt wzrokowy ze swym młodszym kompanem. – Nie mówmy o tym. – Nie był pewien czy go przekona, zwłaszcza kiedy wyszło na jaw, że przez jakiś czas próbował śledzić każdy jego krok, ale sam wolałby puścić ten okres w niepamięć.
Fala ciepła rozlewająca się po całym ciele okazała się przyjemną, rozkoszną odskocznią od zmartwień i problemów, ale niestety kolejne pytania i wątpliwości rozproszyły lekką atmosferę. Paco znowu zmarszczył czoło na skutek przekazanego mu przez ściany groty bólu towarzysza, a wraz z nim mimowolnie sam powrócił do momentów z przeszłości, które mroziły krew w żyłach. Ponownie wykrzykiwał imię młodszej siostrzyczki, słyszał rozpaczliwy szloch matki i patrzył na rozbryzgującą się po salonie krew, strzępy skóry i mięsa, wszak tylko w ten sposób można było nazwać to, co pozostało po uśmiechniętej, radosnej siedmiolatce. Nie odezwał się jednak ani słowem. Nie widział sensu, skoro Felix znał jego popierdoloną historię. Zamiast tego dołożył ogromnego wysiłku, by wyprzeć natarczywe wspomnienia i skoncentrować się na tych podsuwanych mu przez partnera. Podobnie ponurych, przepełnionych zrezygnowaniem, smutkiem i poczuciem winy.  – Nie przepraszaj. – Złapał delikatnie jego podbródek, pokazując mu że nie musi przed nim uciekać. Chyba nie byłem z tobą szczery. Sam też nigdy nie pogodziłem się z przeszłością. Nie wiem czy to w ogóle możliwe. Momentami i tak do nas wraca, ale musisz nauczyć się z nią żyć. Nie możesz pozwolić jej przejąć nad sobą kontroli.Nie wiemy tego. – Po raz pierwszy skłamał, chociaż… czy można w ogóle mówić o kłamstwie, skoro i tak miał świadomość, że Solberg pozna jego prawdziwe odczucia? Pewnie nie, przydałoby się coś w rodzaju myślodsiewni, ale takiej która przywołuje wyłącznie szczęśliwe wspomnienia. A może trzeba po prostu zbudować nowe.Nie miałem zamiaru ich przekraczać. Chciałem tylko, żebyś umiał się obronić. – Powracał do tematu wbrew jego woli, ale w tym przypadku nieszczególnie miał na to jakikolwiek wpływ. – Najlepiej, żebyś sam ocenił czy chcesz się tego zaklęcia nauczyć. Powinieneś jedynie wiedzieć, że ja wierzę w ciebie i wiem, że to możliwe. Na pewno są inne sposoby. – Podszedł do nastolatka pojednawczo, ale tlące się z tyłu głowy obawy nie dawały za wygraną. Problem w tym, że po Londynie nadal pałętają się te pojebane zjawy, a wiem że nie będziesz do mnie pisał za każdym razem, kiedy wychodzisz z domu. Gdybym nałożył chociaż namiar…Myślałem już o tym, ale nie mówiłem ci, bo wiedziałem jak zareagujesz. – Wyznał mu prawdę, skoro i tak czuł w jakim kierunku zmierzają jego myśli. – Wiesz, że nie będę go używał, żeby kontrolować każdy twój ruch.Czasami pewnie by mnie kusiło, ale wbrew pozorom znam granice i darzę cię szacunkiem. Nigdy nie przeczytałbym też twojej korespondencji.Po prostu mam bzika na punkcie bezpieczeństwa, a na twoim naprawdę mi zależy. – Kontynuował swoje wyjaśnienia, chociaż wkurzył się na samego siebie, bo i nie był to najlepszy moment na poruszanie tak trudnego i intymnego tematu… i tak doświadczali ich dzisiaj aż nadto.
- Felix… – Mruknął do niego ciepłym spokojnym tonem, przypominając sobie noc spędzoną na mokradłach i opowieść, którą chłopak postanowił się z nim wówczas podzielić, a także wieczór z eliksirem prawdy w roli głównej, podczas którego dowiedział się o wznieconym przez niego nieumyślnie pożarze. – Rozumiem, co czujesz i wiem, że to co teraz powiem nie zmieni twojego myślenia, ale dobrze wiesz, że to nie twoja wina, że ktoś ucierpiał w twojej obecności. – Próbował go pocieszyć, ale obaj wiedzieli, że nie tak łatwo poradzić sobie z wyrzutami sumienia, nawet jeżeli nie miały one słusznych podstaw. Przecież sam wiele razy pogrążał się w podobnym bagnie, zastanawiając się dlaczego nie zajął się właściwie Valerią i czy mógł zrobić coś więcej. Wydawało mu się, że z biegiem lat przepracował ten temat, ale teraz sam już nie był pewien. Prawdopodobnie i on uciekał na swój własny sposób, może jedynie mniej wyraźny niż Maximilian, który rzeczywiście usilnie ciągnął w dół. – Dopuszczam czy nie, to nieistotne.Pewnie, że nie dopuszczam, ty idioto. Nie możesz mi tego zrobić.Zbyt wiele razy zarzygałeś mój dywan, żeby się teraz poddać, nie? – Rozmasował dłonią czoło w obronnym geście, bo chyba i nie do końca przemyślał ten żart. Nie było mu wcale do śmiechu. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że czeka ich długa, wyboista droga, ale uważał że Felix jest tego wart i że zasługuje na znacznie więcej. Poważnie martwisz się o mnie? Nie tylko ty balansujesz na krawędzi. Wiesz, że podejmę to ryzyko.Nawet jeżeli tam właśnie zmierzasz, dobrze żebyś pociągnął kogoś za sobą. Najlepiej kogoś, kto cię z tego dołu wyciągnie.Najlepiej mnie. Nie z takich rzeczy się wylizywałem. Mam doświadczenie.
Zamilknął na dłuższą chwilę, żeby odrobinę ochłonąć i oczyścić umysł, co w tym miejscu zakrawało raczej o cud. Prędzej można było powiedzieć o tymczasowym spuszczeniu gardy. Koncentracja siadła, ale zapamiętał imię przemykające pod chłopięcą kopułą. – Ta Beatrice to jakaś twoja przyjaciółka? – Zapytał instynktownie, odkrywając inną osobę, która najwyraźniej nie planowała nastolatka opuszczać. W innych okolicznościach może ukłułaby go krzta zazdrości, ale nie teraz. Wiedział, że dzieciak potrzebuje bliskości i wsparcia i że powinien otaczać się ludźmi, którzy w razie czego go podniosą. Potrzebował wielu takich osób, żeby na nowo w siebie uwierzyć. Nie tylko jego. Zamiast mnie wyzywać, idioto, mógłbyś choć raz ruszyć mózgownicą i pojąć w końću, że dla ciebie byłbym w stanie poświęcić wiele. Przewrócił teatralnie oczami, notując n-tą już obelgę, jaką Maximilian rzucił w jego kierunku. Nie to, żeby chciał je teraz liczyć. Nie miał zresztą na to czasu. Dotarło do niego bowiem, że przypadkiem zabrnęli w okolice śmiertelnego nokturnu i stosu grzechów usypanych na jego sumieniu. – Nie jestem święty, ale mam swoje zasady.Wolałbym o tym nie rozmawiać, ale wierz mi, że nie przelewam niewinnej krwi. Nie był oklumentą, nie miał tak dalece idących zdolności, jednak tym razem skutecznie odgrodził przed chłopakiem ten ciemniejszy zakątek swego umysłu, ciesząc się jednocześnie że ta jaskinia faktycznie nie działa jak myślodsiewnia i, jak to określił jego młodszy kochanek, nie wyświetla makabrycznych obrazów w jakości HD.  
- Felix, kurwa… – Westchnął znowu, nie mogąc uwierzyć jak pokręcony i skomplikowany jest ten chłopak. Przypomniał sobie jednak o jego matce narkomance i ojcu, który zostawił go za młodu, a to sprawiało że zaczynał lepiej rozumieć jego motywy. Nie był przyzwyczajony do podobnych gestów.Wystarczyło poprosić. – Przytulił go mocniej, obiecując sobie że będzie robił to znacznie częściej. Kiedyś pewnie nie przyszłoby mu to tak łatwo, ale doszedł do tego momentu w swoim życiu, by odrzucić na bok poczucie wstydu. Każdy potrzebował bliskości, a ten ciepły uścisk żadnemu z nich nie odbierał przecież ani odrobiny pewności siebie, siły czy męskości. Znowu zaczynasz…?Nie możesz z góry zakładać najgorszych scenariuszy. Ludzie niekiedy odchodzą, ale to nie znaczy że masz się biczować i odbierać sobie samemu prawo do szczęścia. – Oho, poeta i filozof się znalazł. Nie to, że działał całkiem podobnie przez wiele lat, a jeszcze nie tak dawno temu usilnie przekonywał Leliel, że miłość nie jest dla niego. Nie dopuszczał do siebie nawet myśli, że z kimkolwiek mogłaby go połączyć silniejsza więź, nie mówiąc już o tak wielkich i magicznych słowach. Przestań walczyć z uczuciami i pozwól im po prostu istnieć. Ja też ciebie nie wybrałem. Wiesz, za urodę dałbym ci 10/10, ale łatwy to ty nie jesteś.Nie tylko w utrzymaniu. – Dopowiedział żartobliwym tonem, podnosząc pokrzepiająco głowę. No i co, i jednak nadal tu z tobą siedzę… ale jak nie zaczniesz się normalnie odżywiać, to… kurwa, nic ci w sumie nie mogę zrobić. Eh, może powinienem częściej przy tobie gotować, to nabierzesz apetytu.
Wreszcie gonitwa myśli ustała, a wtuleni w siebie mogli przynajmniej przez tę krótką chwilę delektować się ciszą i spokojem. Mowa jest srebrem, a milczenie złotem w tej jaskini nabierało nowego znaczenia. Szkoda tylko, że swej własnej głowy nie dało się po prostu uciszyć, a bijący od chłopaka gorąc nie tylko dawał ukojenie, ale i pobudzał mknącą jak gazela wyobraźnię, której Paco nijak nie zdołał powstrzymać. Cóż, przynajmniej po reakcji swego młodszego kochanka mógł odetchnąć z ulgą, chociaż Felix niewątpliwie wyczuł smród uderzającego go zażenowania. – Każdy ma jakieś słabości? – Ni to stwierdził, ni zapytał, wszak w tej sytuacji już zanegować swojej chuci nie mógł. Tak, samokontrola… Na szczęście w normalnych okolicznościach mógł na nią liczyć, a tym razem musiał pogodzić się z tym, że jego kosmata wyobraźnia naraziła jego dobre imię na szwank. – No gdzie… – Chwycił odruchowo jego dłoń, widząc gdzie ta się kieruje. No chyba, kurwa, żartujesz. Nie zamykał go już w objęciu swoich ramion, ale nie pozwolił mu się także zbyt daleko odsunąć. – Popracujemy nad tym, ok? – Skwitował krótko, żeby odżegnać niepotrzebny wstyd. Nie było takiego problemu, którego nie dałoby się rozwiązać, a akurat o jego wagę martwił się przede wszystkim ze względów zdrowotnych, wszak na urodzie Maximilian wcale w jego oczach nie stracił. Tak samo piękny i wyjątkowy.Szczęściarz ze mnie. – Pozwolił sobie zażartować dla rozładowania atmosfery tuż przed zderzeniem się z kolejną pętlą na tym rollercoasterze wyrzucanych z prędkością karabinu emocji. Maszyna losująca została uruchomiona, a ich ciała znowu przeszyła fala bólu.  
- Dzięki. Dobrze usłyszeć coś miłego od kogoś bliskiego. – Prychnął niby to rozbawiony, ale wiedział już że zaraz spadnie na nich lawina. – Raczej ułudę wyboru. Nie byłeś wtedy w dobrym stanie. Wykorzystałem to i zachowałem się wtedy jak dupek. Nie znałem cię. – Musiał się wtrącić i otwarcie przeprosić, żeby załagodzić wyrzuty sumienia. Żałował, że początek ich znajomości tak właśnie wyglądał, ale niewykluczone że w innym wypadku nie dzieliliby żadnej wspólnej historii. Miał mieszane uczucia, to oczywiste, chociaż dalsza opowieść Solberga niewątpliwie poprawiła mu nastrój. – Szybko przestałeś być klientem. A potem przestałeś też być jednym z wielu… ale nie umiałem tego przyznać, nie tylko przed Tobą, ale nawet i przed sobą samym.Zamieszałeś mi w głowie. Czułem się z tobą szczęśliwy i chciałem czegoś więcej. Brakowało mi tego i brakowało mi ciebie. Przyglądał mu się z subtelnym uśmiechem, ale nie naruszał jego przestrzeni. Poruszył się dopiero wtedy, kiedy chłopak na powrót poddał się bolesnym wątpliwościom, a łza powolnie zaczęła spływać po jego policzku. – Nie niszczysz nikomu życia. Zresztą, jeśli chodzi o mnie… może dzięki tobie przestało być ono tak płytkie.Czy w ogóle da się zacząć całkowicie od nowa? Zamyślił się, ale niestety i on nie znał odpowiedzi na to pytanie. Nie znał jednak również takiej przeszkody, która zdołałaby go powstrzymać. – Wiesz, że nie zrezygnuję.Gdybym miał zrezygnować, nie ryzykowałbym siedzeniem w tej jaskini. Wyszedłbym, jak tylko połapałbym się o co w tym wszystkim chodzi. Nie wyszedł, wręcz przeciwnie, a chociaż nie bardzo wiedział co powinien zrobić, żeby zapewnić Felixowi maksimum bezpieczeństwa, na razie nie miał warunków, żeby się nad tym zastanowić. Widział przecież, że Maximilian rozkleił mu się na dobre, więc przykucnął bliżej niego i objął go swoim ramieniem, delikatnymi pocałunkami sunąć po jego słonawym obecnie policzku. – Eres importante y especial, cariño. No dejes que otros te digan lo contrario. – Wyszeptał mu również na ucho mrukliwym tonem, mimo że chłopak całym sobą mógł odczuć towarzyszący mu spokój i bijące od niego ciepło.[/i]
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 4254
  Liczba postów : 11902
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Biała jaskinia - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Biała jaskinia - Page 3 Empty


PisanieBiała jaskinia - Page 3 Empty Re: Biała jaskinia  Biała jaskinia - Page 3 EmptySro Cze 01 2022, 09:34;

Co racja to prawda. Całe to doświadczenie jak bardzo pojebane by nie było, niosło ze sobą pewne znamiona Katharisis i Max nawet przybił sobie w myślach pionę za to, że jest czasem impulsywnym kretynem i wpada na podobne idee. Może i nie było to najmilsze doświadczenie, ale zdecydowanie potrzebne skoro nie potrafił używać słów.
- Też nie lubię tej wersji siebie, uwierz mi. Najchętniej oddzieliłbym tego ćpuna od reszty siebie, choć czasem przynosi mi ulgę. Szczególnie ostatnio za mocno go potrzebuję. Wkurwił się na siebie i własne myśli szczególnie, że wyznawały bolesną prawdę. Nie mógł jednak uciec od tego, że na trzeźwo nie radził sobie z tym, co działo się w jego psychice i choć wiedział, że nie może tak ciągnąć w nieskończoność, to jednak dopiero zaczynał odzyskiwać siły do walki dzięki ostatnim kilku spotkaniom z pewnymi znajomymi mordkami i jedną szczególnie wyjątkową. – A szkoda. Wiesz dobrze, że gdyby nie rem brałbym po prostu co innego. I tak zresztą brałem. I biorę…. – Nie było mu łatwo, ale powoli widać coraz śmielej używał słów zamiast zastępować je wewnętrznym monologiem. Długo, w sumie to nadal był przekonania, że lepiej dla nich byłoby wzajemnie o sobie zapomnieć, ale teraz mimo tej świadomości, nie chciał iść w tym kierunku i odcinać Paco ze swojego życia. Bez względu na to jak wiele musiał jeszcze poukładać we własnym życiu, by móc ze spokojem i bez wyrzutów się na tej relacji skupić.
Poczuł, jak serce stanęło mu, gdy dotarły do niego myśli Salazara, które wydały jeden z jego sekretów. Był szczerze zdziwiony i trochę nawet zrobiło mu się żal truposzka. Przynajmniej teraz jednak wiedział, co stało się z dilerem, którego nigdzie później nie mógł znaleźć. Był pewien, że go po prostu zamknęli, albo zmienił rewir. Idiota. Nie mógł powstrzymać się od obrażenia kochanka w myślach szczególnie, że wychodziło to z faktu, że nie uważał, by warto było pozbawiać kogoś życia z jego powodu. Sam był zdziwiony, że choć no nie było to najmilsze to w pewien sposób nawet go to rozbawiło, że aż tak mocno próbował odciąć Maxa od dostaw. Przede wszystkim jednak poczuł coś na kształt ciepła, gdy po raz kolejny zdał sobie sprawę, że ludzie nie mieli racji, że on sam nie miał racji i Paco nie kłamał mówiąc, że się o niego martwił. Może ktoś normalny wystraszyłby się na podobne wyznania, ale Felix do tej kategorii nie należał i wiedział, że Morales ma krew na rękach. Było to logiczne biorąc pod uwagę to, czym się zajmował zawodowo. Nigdy nie pomyślał jednak, że mógł zajebać kogoś ze względu na jego osobę. Poczuł się dziwnie z tą myślą bo spodziewał się, że coś takiego go wkurwi, ale cóż, nie od dziś było wiadomo, że jest popierdolony. W dodatku prychnął lekko, bo to, że Morales go śledził to akurat wiedział. Nie wszyscy jego „agenci” byli specjalnie dyskretni, a poza tym nie był aż tak głupi, by nie domyślić się o co chodzi, gdy po raz któryś spotkał się z odmową sprzedaży rema. Zresztą nie bez powodu zaatakował Javiego słownie na imprezie myśląc, że to kolejna wtyka Salazara. – Jasne. – Powiedział, bo nie miał zamiaru naciskać na niewygodny temat, ale nie mógł powstrzymać tak do końca wszystkich myśli, które się z tym wiązały.
Nie dane im było zbyt długo cieszyć się miłą atmosferą. Temperatura otoczenia znów gwałtownie spadła, gdy Morales wrócił myślami do dnia śmierci swojej siostry. Max objął się automatycznie rękami, a współodczuwany ból był dla niego praktycznie nie do zniesienia. Nie poruszał jednak tematu, zamiast tego kładąc skostniałą dłoń na barku Paco w geście wsparcia. Tak, obydwoje mieli za sobą przeżycia, których nikt nie chciał posiadać w swoim życiorysie. – Cóż, jesteśmy zajebiści w okłamywaniu siebie. Pogodzenie się z przeszłością nie jest takie proste. Myślałem, że mam to wszystko za sobą, ale mimowolnie pewne rzeczy powracają. Wiesz jak to jest. – Nie zapytał, a stwierdził, bo miał przeczucie, że mężczyzna dokładnie wie o czym mówi. – Daj spokój. Może często przesadzam w ocenie sytuacji, ale wiem, że tutaj mam rację. Nic by to nie dało bez względu na to, jak bardzo tego chcesz. – Przewrócił oczami, bo jak zawsze czuł, że jego słowa traktowane są mocno przez palce. Jasne, nie był święty, ale mimo wszystko znał siebie i tylko on wiedział, jak naprawdę funkcjonuje przez cały czas.
Gdy Paco pomyślał o myślodsiewni przywołującej szczęśliwe wspomnienia, Max nagle pierdolnął się w czoło. Że też kurwa o tym zapomniałem… Co prawda nie mam takiej myślodsiewni, ale coś w miarę podobnego.. Chyba… W zeszłym roku, w Walentynki, wszedłem w posiadanie takiej świeczki… Co prawda jest debilnie nazwana i ma zupełnie inne przeznaczenie, ale… No generalnie to jak zapalasz ją podczas randki, czy innego takiego gówna to odgania wszystkie złe myśli i zmartwienia i pozwala skoncentrować się na pozytywnych przeżyciach z drugą osobą. Przynajmniej z tego co zrozumiałem. – Zamilkł na chwilę biorąc oddech i znów wyzywając się w myślach. – Może pomogłoby chociaż trochę. Nie wiem…. – Nie był pewny, czy jest to dobry trop i czy zapalenie jej z Paco pomoże im osiągnąć zamierzony efekt. W dodatku nie mógł powstrzymać się od wyśmiania „prawdziwej miłości” w myślach, ale zaraz potem znów się przyhamował przypominając sobie gdzie są.
- Chcę się tego nauczyć, bo wiem, że jest to przydatne w wielu sytuacjach. Nie raz gdybym tylko potrafił wyczarować tego jebanego patronusa, wszystko mogłoby potoczyć się inaczej. Chociażby wtedy, kiedy leżałem ledwo żywy w szpitalu z amnezją. Czuł gorycz i złość na samego siebie. Niepotrzebnie postawił tyle osób na nogi przez jeden głupi błąd. Jeden wybryk i to tylko dlatego, że znów się porobił autorską mieszanką. Szybko jednak na miejsce tych uczuć wszedł szok i niedowierzanie, a jedyne o czym Max potrafił myśleć, to czyste i szczere No i czego kurwa jeszcze?! . – Namiar. Pewnie. Ledwo się od niego uwolniłem…. – Może zareagował trochę za ostrym tonem głosu, co sam zauważył i przeszedł do nieco bardziej logicznych argumentów. – Słuchaj, ja nie mówię, że to jest idiotyczny pomysł biorąc pod uwagę ile razy znikam i ląduję w rowie. Albo czyimś vanie. Ale czy przypadkiem, z tego co mi wiadomo, namiar nie działa w momencie, gdy używa się magii? To ni chuja nie ma sensu jeśli dziewięćdziesiąt procent czasu zostawiam różdżkę w domu. – Logiczny Max jak chciał to potrafił. Wiedział, że czasem taki Namiar mógłby uratować mu życie, ale jeśli chciał żyć po mugolsku nie miało to najmniejszego sensu. – Wiem, Paco, ale musimy obydwoje zdawać sobie sprawę, że nie zawsze jesteśmy w stanie mieć nad wszystkim kontrolę i rzucić wszystko żeby ratować komuś dupsko. – Tak, miał tu też na myśli siebie i wiele przypadków, co do których czuł się cholernie winny, choć tak naprawdę nie do końca miał ku temu powody. Zrobiło mu się cieplej na sercu, gdy usłyszał te słowa, ale w praktyce wcale nie było to takie proste. Niestety.
Westchnął, gdy Paco po raz kolejny próbował sprawić, by wyrzuty sumienia, jakie posiadał odeszły w zapomnienie. –Nie rozumiesz. Nie było Cię tam i prawdą jest, że gdybym potrafił choć raz trzymać gębę na kłódkę, lub nie zachowywać się jak totalny idiota, nic z tego nie miałoby miejsca. – Oczywiście, że wypierał taką opcję, bo za każdym razem gdy próbował żyć w spokoju słyszał w głowie wszystkie obelgi biologicznej matki, jakimi ta go raczyła. Bezwartościowe ścierwo. Ludzka spierdolina skazana na podzielenie jej losu… Nic dziwnego, że prędzej czy później Max w to uwierzył i faktycznie coraz mocniej szedł w ślady Frei.
Prychnął ze słabym uśmiechem, bo słowa Moralesa może i były związane z uczuciami, ale miały też humorystyczny wydźwięk, a do tego znów przypomniała mu się niedawna rozmowa z Beatrice. – Jeśli o mnie chodzi, mogę rzygać w nieskończoność, ale niestety masz rację. Nie mogę tego robić innym. Tobie, Beatrice, Nickowi i Stacey, Lucasowi, czy Brooks. Zasługujecie na kogoś lepszego niż to. – Wskazał na siebie, bo sam musiał przyznać, że w obecnym stanie średnio chciałby ze sobą przebywać. Ba, wcale nie chciał dlatego też uciekał w używki, by uciec przed bolesną rzeczywistością, z jaką totalnie sobie nie radził mimo nieskończonych prób. – Nie odpuścisz, prawda? – Zapytał nieco żartując, a poniekąd mając nadzieję na twierdzącą odpowiedź. Ciężko mu było jednak nie odnieść się do słów i myśli Salazara, które jasno wskazywały na to, że mężczyzna tak łatwo się nie podda. Typowy Paco.
Na pytanie o Beatrice, uważniej spojrzał w czekoladowe tęczówki, jakby potrzebował się zastanowić, choć jego głowa była całkowicie czysta przez te kilka sekund, a samego Maxa ogarnęło ciepłe uczucie w sercu, które zdecydowanie miało wiele wspólnego z zaufaniem, nadzieją i miłością, co też odbiło się na temperaturze ich otoczenia. – Przyjaciółka… – Zaczął powoli, jakby potwierdzając, a przez głowę przemknęły mu liczne wspomnienia związane z kobietą, a z każdym z nich Max czuł się coraz lepiej i nawet delikatny, szczery uśmiech pojawił się na jego twarzy. – To najbardziej przerażająca, pojebana i najcudowniejsza kobieta, jaką w życiu spotkałem. Beatrice to zdecydowanie więcej niż przyjaciółka. – Nie potrafił ubrać w słowa ich relacji, ale czuł, że obraziłby kobietę, gdyby użył wobec niej właśnie tego sformułowania. Wiedział za to tyle, że bez wahania zajebałby każdego, kto śmiałby jakkolwiek ją zranić.
Przemilczał już werbalnie i myślowo kwestię Nokturnu, skoro Morales nie chciał o tym rozmawiać. Co do przelewania niewinnej krwi miał kilka przemyśleń związanych chociażby z pytaniem, co to naprawdę znaczy i kto w ogóle ma prawo decydować o tym, czy ktoś jest niewinny, czy też nie. Szybko jednak uciął te rozważania wiedząc, że nie wniosą one nic do obecnej sytuacji. Salazar mógł za to poczuć ogarniający Maxa stres na słowo „miłość”, które pojawiło się w myślach starszego z nich, a co do którego nastolatek wciąż, a raczej znów miał raczej mało przychylny stosunek. – Ta, pan bezproblemowy się odezwał. – Postanowił skupić się na żarcie i tym samym odgonić to, co mogło być dla niego niewygodne. Klasyczne zagranie Solberga, nie ma co, choć tym samym oczywiście zrobił dokładnie przeciwnie to, o co Paco go prosił, wciąż nie pozwalając do końca sobie odczuwać wszystkich gnieżdżących się w nim emocji.
Westchnął w myślach jeszcze, gdy tamten nie potrafił zarzucić tematu wyglądu młodszego kochanka. Oczywiście nie była to kwestia gotowania. Nawet najpyszniejsze potrawy świata nie przeszłyby teraz Maxowi przez gardło, ale wiedział, że nie jest to wyjście, które może stosować na wieki. Dlatego też podjął w tym temacie już nawet kroki i miał nadzieję, że wkrótce uda mu się wrócić na właściwe tory.
Spoko, nie żebym normalnie na to narzekał. – Zapewnił, bo choć moment mógł faktycznie nie być najlepszy na podobne myśli, to jednak bardzo dobrze wiedział, że na niektóre myśli nie mieli aż takego wpływu jakby chcieli, a fakt, że go pociągał nie był największą obrazą, z jaką w życiu miał do czynienia.
Spojrzał na niego nieco zdziwiony, gdy chwycił jego dłoń. No tak, znów odruch wziął górę nieświadomie. Nie pierwszy i raczej nie ostatni raz miało to miejsce. Max zazwyczaj zdawał sobie z tego sprawę dopiero po fakcie. Był więc zdziwiony, ale i w pewien sposób wdzięczny, że Morales zareagował skoro on sam nie potrafił zapanować nad własnymi odruchami. – Przepraszam… – Mruknął wciąż zawstydzony, że został przyłapany na czymś tak debilnym. –Popracujemy. – Zgodził się, bo przecież sam nie chciał tkwić w tym stanie. Miał tego serdecznie dosyć i najchętniej zamknąłby ten rozdział już na dobre, albo przynajmniej jego część.
- Do usług. – Skwitował kwestię „czegoś miłego od kogoś bliskiego” żartobliwym tonem. Szybko jednak znów skupił się na tym, co Morales miał do powiedzenia i choć nie było to dla niego łatwe, powoli musiał dopuszczać do siebie to, że mężczyzna mówi prawdę. – Widzisz, to nie takie łatwe, jak by się chciało. Jesteśmy zajebiście chujowi w te sprawy. – Ciągnął tym samym tonem, bo nie wiedział co innego mógłby powiedzieć, a tym bardziej pomyśleć. Paco też stał się dla niego kimś więcej niż tylko dilerem, ale przyznanie tego przyszło dopiero niedawno, gdy zrozumiał niektóre swoje zachowania jakie miały miejsce w przeciągu ostatnich tygodni. – Może i dobrze, że wcześniej nic nie mówiłeś, to nie był najlepszy czas, ale nadal nie potrafię sobie tego wszystkiego poukładać. – Przyznał, co było chyba nieco oczywiste biorąc pod uwagę, że Paco mógł teraz dokładnie poczuć, co działo się w głowie nastolatka, a w tej chwili było tam dużo wyrzutów sumienia. Za dużo.
Już miał mówić, że faktycznie może nie niszczy mu życia, ale też nie naprawia, gdy Morales swoimi słowami kompletnie zepsuł mu plan. Jasne… Pomyślał tylko, ale nic nie mówił, bo nie chciał ciągnąć bezsensownej dyskusji wiedząc, że wcale tak łatwo nie zmieni zdania na ten temat dopóki wciąż siedzi w nim milion sytuacji, kiedy to faktycznie inni mocno przez niego cierpieli. – Wiesz co, masz rację. Nie ma sensu zaczynać od nowa. Nie da się tak po prostu wszystkiego wymazać jakby nigdy nie miało miejsca. Musimy jakoś ogarnąć to co mamy i pomyśleć, jak przekuć to w coś lepszego. – Widać jak chciał to potrafił wykrzesać z siebie coś na kształt optymizmu i logiki, choć nie raz przecież myślał, że porządne Obliviate byłoby dobrym rozwiązaniem, po czym przypominał sobie o swoich amnezjach i ten pomysł nie wydawał się już aż tak dobry jak wcześniej.
- Dziękuję i przepraszam. – Zdołał jeszcze wyrzucić z siebie nim rozkleił się na dobre, pozwalając sobie na tę chwilę słabości. Pocałunki i słowa Salazara naprawdę pomagały, choć też jeszcze bardziej zmiękczały jego serce. Może nie potrafił do końca uwierzyć w te zapewnienia, ale nie wypierał już ich tak mocno jak wcześniej. Po prostu pozwolił sobie na bycie tu i teraz z mężczyzną, na którym chciał czy nie, ale naprawdę mu zależało, a bijący od Paco spokój zaczynał powoli mu się udzielać.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Salazar Morales
Salazar Morales

Absolwent Slytherinu
Wiek : 38
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Galeony : 2976
  Liczba postów : 1989
https://www.czarodzieje.org/t21123-salazar-morales-w-budowie#680537
https://www.czarodzieje.org/t21140-salazar-morales#681116
https://www.czarodzieje.org/t21122-salazar-morales#680529
https://www.czarodzieje.org/t21131-salazar-morales-dziennik#6806
Biała jaskinia - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Biała jaskinia - Page 3 Empty


PisanieBiała jaskinia - Page 3 Empty Re: Biała jaskinia  Biała jaskinia - Page 3 EmptySro Sie 31 2022, 17:06;

Prędzej określiłby Maximiliana mianem impulsywnego, acz zagubionego w popieprzonej rzeczywistości geniusza, który gdzieś po drodze niefortunnie zatracił poczucie własnej wartości. – Wierzę, ale czy tego chcesz czy nie, on zawsze będzie częścią ciebie… – Słowa wybrzmiałyby pewnie nad wyraz ponuro, gdyby nie ciepło i troska malujące się w czekoladowych tęczówkach, których spojrzenie utkwiło na dobre w przepełnionej boleścią twarzy nastolatka. – …ale możesz z nim walczyć, znaleźć ulgę gdziekolwiek indziej, byle nie kolejnej usypanej kresce.Najlepiej w moich ramionach. Dokończył w myślach, a jednak nie odrywał od niego wzroku i nie uciekał przed wewnętrznym głosem pchającym go w objęcia młodszego kochanka. – Potrzebuję cię i wiedz, że będę przy tobie, żeby dodać ci sił do walki. – Poprzysiągł mu, doceniając zarazem jego odwagę. Rozumiał, że niełatwo było mu przyznawać się do kolejnych błędów i potknięć i że uderzało go obezwładniające poczucie winy za każdym razem, kiedy zawodził swoich bliskich. Miał już jednak wiele okazji przekonać się o jego pięknym, dobrym sercu. Wiedział, że stara się oddzielić traumatyczną przeszłość grubą kreską, a że niekiedy okazywała się ona stworzona z prochu… Każdy miewał chwile słabości, a chociaż nie pochwalał rzucania się w szpony nałogu, tak dostrzegał powody, dla których Felix tak usilnie ciągnął w dół. Pragnął dać mu wiele więcej niżeli miękkie lądowanie w objęciach męskich ramion, najlepiej przekonać żeby przestał nieustannie skakać w przepaść, a mimo że nie miał na razie pojęcia jak to zrobić, nie zamierzał składać broni. – Myślałem o tym… – Zareagował błyskawicznie, słysząc te dekadenckie myśli; przecież i jemu przez długi czas towarzyszyło podobne przekonanie. – Nie byłbym w stanie o tobie zapomnieć. W końcu i tak bym wrócił……pewnie ty też. Przerwał wpół zdania mimo świadomości, że niczego przed chłopakiem nie ukryje. Nie chciał zgrywać aroganckiego dupka. Nie chodziło przecież o to, że traktował go jak swoją własność, już nie… Po prostu potrzebował tych powrotów i nie wyobrażał sobie, by Solberg miał zwrócić się o pomoc do kogokolwiek innego, postanawiając wyrzucić go ze swojego życia.
- Próbowałem ci pomóc na swoje sposoby.Może niekoniecznie najrozsądniejsze. Postanowił pokrótce wyjaśnić historię zaginionego dilera, jednak równie prędko odrzucił wspomnienia na bok, by nie wdawać się w zbędne szczegóły. Nie potrzeba im było kolejnych makabrycznych obrazów, raczej ciepła zdolnego ogrzać zziębnięte ciała i serca. – Byłeś i nadal jesteś dla mnie ważny. – Potwierdził więc zamiast tego, nie mogąc dopuścić do siebie myśli, że chłopak mógł uwierzyć, że nie ma dla kogo się starać i że wszyscy mają go za niereformowalnego, niewiele wartego ćpuna. Popełnił w życiu wiele błędów, doświadczył także znacznie więcej bólu niż jakikolwiek inny nastolatek, ale to nie oznaczało, że nie zasługiwał na szczęście. Nadal miał również wokoło siebie ludzi, którzy gotowi byli podnieść go z ziemi, wlewając na siłę do gardła fiolkę dictum, byle tylko dać mu kolejną szansę na powrót do rzeczywistości i odnalezienie właściwej drogi. Morales cieszył się, że jaskinia pozwoliła poczuć mu chłopięce obawy, jednak ściany groty miały także swoje minusy… nie planował bowiem dzielić się z i tak skrzywdzonym przez los nastolatkiem również własnym cierpieniem. – Wiem… – Gdyby jednak nie współodczuwane obecnie katusze, to słowo zdawałoby się jedynie pustym frazesem. Dopiero teraz, kiedy trwali nie tylko we wzajemnym uścisku, ale i plątaninie wyniszczających emocji i myśli, mogli poczuć niemożliwą do opisania więź, dzięki którego najprawdopodobniej tak swobodnie i bezpiecznie czuli się także we własnym towarzystwie. – Nie traktuję twoich słów z lekceważeniem, ale masz rację. Czasami za bardzo chciałbym kontrolować wszystko wokoło. – Westchnął szczerze, wszak nie bez powodu jego bogin przyjmował tak wymowny kształt, którego na szczęście jakimś cudem nie zwizualizował sobie właśnie oczami wyobraźni, zdekoncentrowany niemalże widoczną lampką, jaka zapaliła się nad głową nastoletniego towarzysza.
- Hm? – Podniósł instynktownie głowę, z zainteresowaniem wsłuchując się w opowieść o zaczarowanej świecy, która dawała nadzieje na wprawienie Maximiliana w stan umożliwiający wydobycie tego najjaśniejszego rodzaju magii, ujawniającego się pod postacią świetlistego, zwierzęcego patrona. – Może chociaż raz udałoby nam się nie pokłócić. – Wtrącił żartobliwym tonem, naprawdę marząc o tak spokojnej i radosnej randce czy innym takim gównie, podczas którego nie rzucą się sobie do gardeł a los nie zechce im podłożyć kłody pod nogi. Zasługiwali na odrobinę odpoczynku i bliskości, której przecież obydwaj łaknęli niczym tlenu, nawet jeżeli nie mówili otwarcie o drzemiących w sercu pragnieniach. Zdecydowanie prościej wszak zastąpić emocjonalną pustkę dragami, hektolitrami alkoholu albo ostrym seksem. – Warto byłoby spróbować… – Rzucił już poważniej, gotów nawet kontynuować wywód, gdyby nie zalewająca jego umysł fala złości, niemal rozsadzająca jego jaskiniowego partnera od środka. – Nie wiem kto cię naznaczył, ale pewnie zrobił to tylko dlatego, że się o ciebie martwił. – Intuicja dokładnie podpowiadała mu kto był autorem namiaru, ale z szacunku do Felixa wolał o tym nie wspominać. Poza tym… czy było to teraz tak bardzo istotne? – …czyimś vanie? – Powtórzył zamiast tego, starając się poskładać szpital, amnezję, rów i czyjegoś vana w jedną składną historię, niechętnie przypominając sobie o tym, że ten dzieciak przyciąga do siebie nieszczęścia z większą skutecznością niż ponurak. – Nie. Namiar reaguje na znamię, nie musisz mieć przy sobie różdżki… Wystarczy, że wypowiem odpowiednią formułę, a znamię wskaże mi twoją lokalizację. Nie jest ona jednak aż tak dokładna… – Wyjaśnił chłopakowi na czym polega dość zaawansowane, ale niestety niepozbawione wad zaklęcie. – Może nie mamy, ale jeżeli jesteśmy w stanie choćby zminimalizować ryzyko… – Przerwał, spoglądając na niego z przygnębieniem. Wiedział jak ogromny bagaż doświadczenie niesie na swoich barkach i jedyne czego chciał to oszczędzić mu kolejnych, odciskających na psychice piętno wydarzeń. Namiar nie był idealnym rozwiązaniem, ale jeżeli miałby pomóc, gotów byłby rzucić wszystko, żeby uchronić chłopaka przed niebezpieczeństwem. – Nie podejmę tej decyzji bez ciebie. – Zapewnił jednak, obejmując Maximiliana swoim ramieniem, żeby całym sobą poczuć rozlewające się po jego sercu ciepło. Z nami nic nie jest proste…
Wspomnień nie dało się zmodyfikować, a wyrzuty sumienia ciągnęły się za człowiekiem jak smród, dlatego nie wtrącał się, dając nastolatkowi wyzbyć się wszystkich, piętrzących się w nim negatywnych emocji. Przynajmniej do czasu, w którym w grę weszły obelgi zasłyszane przez dziecko z ust biologicznej matki. – Nie powinienem się o niej wypowiadać, ale mówiłem już, że mam gdzieś to co wypada. Nie zasługiwała na ciebie, a ty nie jesteś skazany na podzielenie jej losu, cariño… jesteś od niej znacznie lepszy. – Mruknął, przytulając głowę do jego czoła, ale niedługo wytrwał w tak biernej pozycji, chwytając delikatnie ramiona chłopaka, żeby dość wymownie nim potrząsnąć. – Nie, Felix. Nie możesz nas od siebie odpychać. Zasługujesz na nas, tak jak my zasługujemy na prawdziwego ciebie. Może twoja matka tego nie rozumiała, ale nie dla wszystkich jesteś ciężarem. – Przekonywał go, że właśnie wymienił te parę osób, które trwały przy nim i dla których warto było po prostu być, bez wyrzutów sumienia i bez nieudolnych prób ucieczki w zapomnienie. – To ty pokazałeś mi, że mogę radzić sobie inaczej i że też wiele razy siebie oszukiwałem. – Tym razem to Maximilian mógł odczuć wypełniające jego serce szczęście i ciepło, które zawsze wracało do niego wraz z wspomnieniem chłopięcego uśmiechu i ich głupkowatych, acz niezwykle przyjemnych przepychanek. – Nie. Nie mam lepszego partnera do konnych przejażdżek. – Podtrzymał humorystyczny ton, jeszcze szerzej unosząc kąciki ust, a po tym oparł się leniwie o ścianę jaskini, przyciągając partnera jeszcze bliżej puchowego kołnierza swego płaszcza, jakby tym gestem podkreślając, że nie pozwoli mu odejść. Nie tylko ty jesteś uparty jak osioł.
Zamilknął na dłuższą chwilę, koncentrując się na przemykających przez umysł uczuciach, jakimi Solberg darzył wspomnianą kobietę. Powinienem czuć się zazdrosny? Przemknęło mu przez myśl, acz prędko dodał bezgłośnie: spokojnie, żartuję. Nie trudno było jednak zauważyć, że temperatura w grocie znacząco wzrosła, a skoro tak się stało, Felix najwyraźniej nie doceniał tego, co miał przed oczami. – To właśnie na tych ludziach i emocjach powinieneś się skupić. – Paco skwitował zresztą to, co mimochodem i ta przedzierało się do świadomości chłopaka. Nie na ułudzie, do której bezsilnie uciekasz. Nie chciał za każdym razem wracać do tematu narkotyków, podobnie zresztą jak i krwi przelanej na nokturnie, a jednak ich własne grzechy przylgnęły do nich na tyle, że nie sposób było się od nich odciąć. Wiedział zresztą, że Maximilian ma wiele racji, że jego zasady pozostawały wyłącznie jego zasadami i że świat okazywał się cholernie skomplikowanym miejscem, w którym każde pojęcia zdawało się względne. Również miłość, przed którą nie tylko Felix wzbraniał się rękami i nogami, jakby wraz z nadejściem głębszych uczuć, miała rozpocząć się również apokalipsa. – Nigdy nie mówił, że będzie ze mną łatwo... – Zaśmiał się pod nosem, wszak akurat w tych kwestiach udało im się dobrać wręcz idealnie. – …ale wiesz, że jestem uparty i naprawdę dobrze gotuję, a ty nie próbowałeś jeszcze mojej paelli. Nie myśl sobie, że ci daruję. – Czasami trzeba było uciec przed rzeczywistością, ale zdecydowanie zdrowiej było postawić na poczucie humoru, a nie środki odurzające. Próbował więc rozgonić ciężką, gorzką atmosferę, mając świadomość że do wielu tematów mogą i będą musieli jeszcze wrócić. Niekoniecznie teraz. – No ja myślę…Jesteś wspaniały, wiesz o tym… Skomplementował go raz jeszcze, zanim pochwycił jego dłoń, ignorując atakujący go za sprawą nastolatka wstyd.
- Mówiłem ci już, nie przepraszaj. Wiem. – Zaznaczył to jedno słowo, pod którym po wizycie w jaskini kryło się znacznie więcej. Nie tylko wiedział, ale i rozumiał, że Felix wcale tego nie chce, a i tak ugina się pod ciężarem napływających do niego emocji. Nie mógł go winić, ale starał się go uchronić przed nim samym, dlatego nie pozwolił mu wydrapać kolejnej rany na zmaltretowanym pazurami torsie. Razem damy radę. Nie jesteś sam. Pamiętaj o tym. Nie odezwał się już, dając jedynie odczuć młodszemu kochankowi swoją obecność i roztoczoną nad nim opokę… i śmiech, który cisnął mu się na usta, chyba w reakcji obronnej na najintymniejszą chyba sytuację, w jakiej kiedykolwiek się znaleźli. – Jesteśmy, ale przynajmniej pasujemy do siebie jak dwie krople wody, no i tkwimy w tym razem.Marne pocieszenie, co? Prychnął cicho pod nosem, kiedy i do niego, nawet odrobinę wcześniej, dotarło że nie ma sensu ciągnąć tych dyskusji… wszak i tak dosłownie i w przenośni czuli siebie wzajemnie i na tym powinni się teraz skupić. Nie odpowiadał więc już, obejmując chłopaka swoimi ramionami, aby cieszyć się jego bliskością w błogim milczeniu, o ile nie liczyć tego, co rozgrywało się w ich głowach, a tego akurat było naprawdę wiele. Gdybyśmy nie cierpieli, nie umielibyśmy docenić tej chwili. Może właśnie to nas łączy, cariño. Wydawać by się mogło, że to ostatnie słowa odbijające się echem po jaskini, a jednak podążyły za nimi dwa kolejne – nie przepraszaj – po których Paco darował Felixowi całe pokłady ciepła, przytulając go do siebie i całując subtelnie zalaną łzami twarzyczkę. Wreszcie po prostu był, tu i teraz, z chłopakiem, na którym mu zależało i który całkowicie wywrócił jego świat do góry nogami.
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 4254
  Liczba postów : 11902
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Biała jaskinia - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Biała jaskinia - Page 3 Empty


PisanieBiała jaskinia - Page 3 Empty Re: Biała jaskinia  Biała jaskinia - Page 3 EmptyWto Wrz 06 2022, 01:03;

-Tylko że... - Zawahał się, bo nie miał pojęcia, jak ubrać w słowa to, co czuł w związku ze swoimi słabościami. -Są momenty kiedy nie mam już siły walczyć. Jestem już tym wszystkim zmęczony i bywało, że... Że naprawdę chciałem już żeby to wszystko po prostu się skończyło. - Odwrócił wzrok, bo w tej chwili był zawstydzony własnymi słowami. Wiedział, że to wszystko jest idiotyczne, ale nic na to nie mógł poradzić, że bywały momenty, kiedy naprawdę nie był w stanie już niczego więcej udźwignąć.
-Gdybyśmy podeszli do tego normalnie, to masz rację. Istnieje jednak mnóstwo sposobów, by temu zapobiec, wiesz o tym. - Nie musiał tego mówić na głos, ale byli tu w dwójkę- pierdolony geniusz zaklęć i młode objawienie eliksirów i jeśli oni nie widzieli tutaj magicznego rozwiązania, to mało kto chyba był w stanie takowe znaleźć.
-Rozumiem to i doceniam. Po prostu nie potrafię z tego odpowiednio skorzystać. - Pewnie jeszcze miesiąc temu zupełnie inaczej odebrałby te słowa, ale tak, teraz był naprawdę świadom tego, że za wieloma gestami ze strony Moralesa, nawet tymi wątpliwymi, stało coś więcej. Słów o tym, jakoby był dla niego ważny już nie skomentował, bo po prostu wciąż nie do końca potrafiło to dotrzeć do jego świadomości. Uznał więc, że lepiej nie ciągnąć tematu.
-Musisz czasem mi odpuścić i zaufać. Nic więcej. - Wyjaśnił, bo choć po części nawet rozumiał Moralesa, tak też wiedział, że bez względu na jego wysiłki nie pozwoli tak po prostu odebrać sobie wolności.
Sam nie wierzył, że nie pomyślał wcześniej o świecy, jaką podarowała mu Słodka Swatka. Wydawała się być ona idealna nie tylko w kwestii patronusa, ale i po to, by mogli choć raz nie martwić się o skakanie sobie do gardeł i spędzić przyjemnie wieczór. -W takim razie spróbujmy. - Postanowił, uśmiechając się lekko, choć już chwilę potem myśli nastolatka miały pogalopować zupełnie innym i zdecydowanie mniej przyjemnym torem. -Ministerstwo, Paco, Ministerstwo. Pamiętasz, że mam osiemnaście lat? Rok temu pozbyłem się tego gówna i
uwierz mi, te urzędasy raczej na pewno się mną nie przejmowały.
- Prychnął sarkastycznie. Gdyby ktokolwiek próbował rzucić na niego Namiar z czystej troski zdecydowanie by sobie na to nie pozwolił. Wolałby już odrąbać sobie tępym nożem ten kawałek ciała, niż dać się śledzić dla czyjejś chorej satysfakcji.
Przeklął w myślach, gdy zorientował się, że pomyślał o tamtym jebanym vanie i o policji, która z braku dowodów postanowiła wszystko olać i jebnąć w chuj. Brak dowodów... Max wkurwił się nieco, bo dowodów, to mógł dostarczyć setki, ale już po chwili próbował się uspokoić, przypominając sobie, gdzie się znajdują. -Długa historia. Nie chcę o tym teraz mówić, ani myśleć. - Uciął temat, bo akurat tego sekretu strzegł ze wszystkich sił, choć to przez to tak naprawdę borykał się z większością problemów. Zamiast jednak kontynuować ten nieprzyjemny temat, wsłuchał się w wyjaśnienia dotyczące Namiaru i zdecydowanie mu się one nie podobały.
-Yhym... Czyli tym bardziej podziękuję. - Odpowiedział, próbując wyciszyć głowę, w której przewijało się milion obelg na sekundę, a wszystkie miały jedno znaczenie "po moim, kurwa, trupie". Paco miał rację, w tym duecie wszystko było skomplikowane bardziej niż ustawa przewidywała.
Chciał, naprawdę chciał uwierzyć w to wszystko, co Salazar do niego mówił, ale po tylu latach wykuwania obelg pod własnym adresem na swojej duszy, nie było to wcale możliwe do zrobienia w tak krótkim czasie. Poczuł, jak łzy zbierają mu się w oczach i tylko skorzystał z okazji, by wtulić się mocniej w Paco i czerpać z bijącego od niego ciepła. -Dziękuję. - Pomyślał, bo chwilowo nie był w stanie wydusić z siebie słowa. Nawet jeśli jeszcze to wszystko do neigo nie docierało, to już sam fakt, że Morales zadawał sobie tyle trudu by mu to powiedzieć, wiele dla nastolatka znaczył.
Żartujesz sobie.... - Ofukał go w myślach, bo choć Beatrice była dla niego najważniejszą kobietą na świecie, to jednak nie miał u niej najmniejszych szans i choć kiedyś nawet myślał o zaciągnięciu jej do łóżka, tak teraz prędzej czułby się jakby popełniali jakieś dziwaczne kazirodztwo. Paco miał rację, Max powinien zapamiętać podobne odczucia i to na nich się skupiać, skoro widocznie nawet jaskinia potrafiła powiedzieć mu, że były one w jakiś sposób ciepłe i szczęśliwe.
-To akurat prawda. - Prychnął, gdy Morales celnie spostrzegł, że nigdy nie reklamował się jako najłatwiejszy w obyciu. Max jednak zdecydowanie wolał te nachalne zaproszenia na kolację, niż inne natręctwa, jakimi mężczyzna go "raczył". -Wiesz, że nie... - Odpowiedział mu w myślach na komplement, choć czuć było w tym coś żartobliwego. Może i nie rozumiał jeszcze wszystkich, targających nim uczuć, ale wiedział, że przy Paco czuje się bezpieczny i przede wszystkim może być sobą w pełni, bez ukrywania tych najgorszych zakamarków własnego jestestwa.
Milczenie zdawało się być najlepszym rozwiązaniem, a bijące z otoczenia i ich serc ciepło, zmieniło wszystko nawet, jeśli łzy wciąż spływały po nastoletniej twarzy.  Max był wykończony tym, co miało miejsce w tej jaskini i choć naprawdę zdawała się pomóc, tak nie wyklarowała wszystkiego, co było chyba zadaniem niemożliwym. Młody eliksirowar nie potrafił jednak teraz myśleć już o tamtych mniej przyjemnych rzeczach. Zamiast tego skupiał się na tu i teraz i próbował naprawdę zrozumieć i wryć w swój głupi mózg słowa, jakie tego dnia usłyszał.

+

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Salazar Morales
Salazar Morales

Absolwent Slytherinu
Wiek : 38
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Galeony : 2976
  Liczba postów : 1989
https://www.czarodzieje.org/t21123-salazar-morales-w-budowie#680537
https://www.czarodzieje.org/t21140-salazar-morales#681116
https://www.czarodzieje.org/t21122-salazar-morales#680529
https://www.czarodzieje.org/t21131-salazar-morales-dziennik#6806
Biała jaskinia - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Biała jaskinia - Page 3 Empty


PisanieBiała jaskinia - Page 3 Empty Re: Biała jaskinia  Biała jaskinia - Page 3 EmptySro Wrz 07 2022, 01:52;

Nawet gdyby Maximilian nie zdołał znaleźć odpowiednich słów, ściany groty wypełniały Moralesa odczuwanym przez niego lękiem i wstydem, które poruszyły go do żywego. Nie miał pojęcia, że pod płaszczykiem lśniących radośnie oczu i łobuzerskiego uśmiechu kryje się tak wiele cierpienia. Współczuję ci… Pomyślał, a jednak jego wewnętrzny upór i buntownicza poza nie pozwalały na tych dwóch wyrazach poprzestać. – Czasem wydaje się, że wali ci się cały świat wokoło i że nie zniesiesz kolejnego uderzenia, mimo że wszyscy inni radzą sobie doskonale… ale to nieprawda, Felix. – Prychnął kpiąco, w końcu nawet jemu przytrafiały się takie momenty w życiu, w których najchętniej rzuciłby wszystko w diabły. Niekiedy jednak jego upartość miała swoje zalety. – Każdy ma chwile słabości, a ty nie jesteś jedynym, który dał nimi nad sobą zawładnąć. Nie musisz odwracać wzroku ani niczego się przede mną wstydzić. – Mruknął już znacznie cieplejszym, spokojniejszym tonem, spoglądając jednocześnie z subtelnym uśmiechem w jego piękne, szmaragdowe ślepia, żeby dodać mu otuchy i pokazać, że nawet jeżeli odnosi wrażenie nieustannej walki, nie jest sam na placu boju. Nie musiał dźwigać ciężaru traumatycznych wydarzeń z przeszłości sam, wystarczyło by poprosił go o nadstawienie kolejnego, silnego barku.
- Wiem, ale nie uważam, żeby był to sposób, raczej powód. Gdybym chciał, mógłbym to zrobić już dawno temu……ale nie chciałem i wiem, że ty też byś tego nie chciał. Dlatego tu jesteśmy, czyż nie? Czarodziejskie środki nie zawsze okazywały się tymi słusznymi, a niektóre zaklęcia czy eliksiry, mimo że klasyfikowane jako przejaw białej magii, zastosowane w nieodpowiednich okolicznościach niewiele różniły się od zakazanych praktyk. Kiedyś może miałby inne podejście, ale teraz… jeżeli ktokolwiek miał mu mieszać w głowie to był to wyłącznie Felix, i to nie za sprawą magicznych mikstur, a zabójczego uśmiechu i wzajemnego zrozumienia, które paradoksalnie istniało pomiędzy nimi, mimo że tak wiele razy nie umieli tego zakomunikować, a które umocniło łączącą ich więź. – A ja nie zawsze wiem, co będzie dla ciebie dobre. Mamy czas, żeby nauczyć się siebie nawzajem. – Zapewnił, że nie muszą się nigdzie śpieszyć, chociaż Solberg z pewnością odczuwał szybsze bicie serca Salazara, które dosadnie potwierdzało, że za jego gestami kryje się coś więcej, coś czego sam jeszcze nie potrafił nazwać. Nie pamiętał jednak, by z kimkolwiek innym czuł się tak dobrze i swobodnie jak z Maximilianem.
- Nie jest to dla mnie takie proste, ale nie dlatego że ci nie ufam. Ufam ci, Felix, ale nie jestem w stanie powiedzieć tego samego o innych. – Postarał się również wytłumaczyć kochankowi, skąd wynika jego mania kontroli. Po tym jak zawiódł swoją młodszą siostrę, nie mógł pozwolić sobie na podobną stratę. Sam cenił sobie jednak niezależności, a tym samym rozumiał dlaczego nastolatek tak niechętnie podchodzi do namiaru czy jakichkolwiek innych środków, które wkraczałyby w sferę jego wolności i intymności. Zdawał sobie sprawę z tego, że będą zmuszeni wypracować dogodnych dla nich obu kompromis. – Koniecznie. – Potwierdził zwięźle pomysł użycia świecy, nie rozwodząc się nadto nad wspólnymi dla nich pragnieniami, które i tak poznali dzięki magicznym właściwościom jaskini. Naprawdę chciał spędzić z Felixem więcej czasu w przyjemnej atmosferze, z dala od zmartwień, które ciągnęły się z nimi jak żałobny korowód, nie zawsze z ich winy. – Czasami chyba nadal zapominam. – Rzucił rozbawionym tonem, ale prędko spoważniał, zważywszy na to że poruszony przez Maximiliana temat nie należał do najdogodniejszych. Zdążył zapomnieć o tych parszywych latach, podczas których ministerstwo trzymało łapska na jego ramionach i chyba dopiero teraz uzmysłowił sobie jak pojebane to faktycznie było. – Nie raczej, a na pewno. Nigdy nie dbali o bezpieczeństwo młodzieży. Władza uderza do głowy, a im zależy wyłącznie na kontroli. – Wtrącił gorzko, wszak jego doświadczenia z urzędnikami nie były najprzyjemniejsze. Nie pomyślał wcześniej, że Felix mógł podobnie potraktować jego natarczywe zachowanie.  
Postanowił odpuścić, i tak samo postąpił w przypadku historii z vanem, mimo że wolałby ją poznać z czystej troski. Po prostu czuł, że powinien to zrobić, nie tylko z szacunku do chłopaka, ale i dlatego, że nadlatujące zewsząd wspomnienia, myśli i emocje wycieńczały ich obu. Nie miał pojęcie ile czasu spędzili wewnątrz groty, ale zdecydowanie potrzebowali odskoczni. Pokiwał więc zgodnie głową, wyjaśniając jeszcze bardziej szczegółowo jak działa zaklęcie nakładające lokalizujące drugiego czarodzieja znamię, acz doskonale wiedział już, że i w tej sprawie nie ma prawa na niego naciskać. – Tranquilo, cariño. No haré nada en contra de tu voluntad. – Szepnął pojednawczo, by wyciszyć cisnące się na usta młodszego kochanka obelgi. Tak, w tej relacji wszystko było skomplikowane, ale musieli razem poukładać ten bałagan, żeby jakkolwiek wyjść na prostą. Dlatego liczył się z jego zdaniem, nawet jeżeli nie do końca się z nim zgadzał… poza tym rozmowa o namiarze i tak straciła na znaczeniu, kiedy szmaragdowe ślepia zawilgotniały od łez. Paco nie widział ich, ale czuł każdą targającą nastolatkiem emocję, dlatego przysunął się jeszcze bliżej, obejmując Felixa ramieniem i przytulając się czołem do jego włosów. – Está bien. Todo está bien. – Wyszeptał znowu łagodnym tonem, co miało oznaczać tyle co nie musisz mówić nic więcej. Delikatnie zaczął głaskać go zresztą dłonią po plecach, powtarzając jedynie w myślach dopuść je do siebie i pozwól, żeby wypełniły tę pustkę. Chodziło mu nie tylko o czułość i bliskość, jaką obecnie się ze sobą dzielili, ale i wszystkich tych ludzi, którzy podnosili tego kretyna z kolan, nawet jeżeli zazdrość miałaby go zaraz ukłuć w dupę. Tak, nie ukrywał… ba, nie miał jak ukryć, że dość wyrafinowane określenie dziwaczne kazirodztwo odnoszące się do sylwetki Beatrice pozwoliło mu odetchnąć z ulgą. Nie lubił konkurencji.
- Przynajmniej wiesz, że tak łatwo się mnie nie pozbędziesz, a zaproszenie na kolację nadal pozostaje aktualne. – Rzucił nieco lżejszym tonem dla rozrzedzenia gęstniejącego od emocji, ale i znacznie cieplejszego powietrza wokoło, ale nie byłby sobą, gdyby nie dodał w myślach upartego ale ja wiem, i zrobię wszystko, żeby dotarło to również do twojej pustej mózgownicy. Tylko oni potrafili tak zręcznie wachlować komplementami i inwektywami, ale w rzeczywistości przekazywał Maximilianowi znacznie więcej. Bezpieczną przystań w objęciu własnych ramion, w których chłopak nie musiał ukrywać tego, kim naprawdę był, kim jest i kim naprawdę pragnie się stać. Poznał już przecież wystarczająco mrocznych zakamarków jego umysłu i nawiedzających go traum, a nadal trwał przy nim, nie uwzględniając nawet możliwości ucieczki od nieswoich zmartwień, co nie było zresztą typowe dla niego. Kogoś, kto unikał zobowiązań niczym ognia. Przekazywał Felixowi to wszystko w błogim milczeniu, ocierając tylko spływające po policzkach łzy, w których upatrywał oczyszczenia i nowego początku, niekoniecznie dla ich relacji, ale również dla samego Maximiliana, który chyba zaskoczył go dzisiaj odwagą, decydując się na bezpośrednie starcie z własnymi demonami. Nie traktował słonych strużek jako wyraz słabości, lecz siły, a choć wizyta w norweskiej jaskini nie wyklarowała wszystkich targających nimi wątpliwości, czuł że była im potrzebna i że pomoże im ruszyć dalej. – Lepiej chodźmy… jeżeli nadal chcemy zaczerpnąć słońca i skorzystać z rozstawionych na plaży leżaków. – Wyczekał z propozycją na dobry moment, kiedy nastolatek będzie gotowy wrócić do rzeczywistości, a potem teleportował ich z powrotem na jacht, na powrót transmutując ich ubrania w luźne spodenki kąpielowe.
+
zt. x2
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Biała jaskinia - Page 3 QzgSDG8








Biała jaskinia - Page 3 Empty


PisanieBiała jaskinia - Page 3 Empty Re: Biała jaskinia  Biała jaskinia - Page 3 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Biała jaskinia

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 3 z 3Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Biała jaskinia - Page 3 JHTDsR7 :: 
reszta świata
 :: 
Norwegia
 :: 
Okolice
-