Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Mieszkanie nr 10

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next
AutorWiadomość


Elijah J. Swansea
Elijah J. Swansea

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu wielka i paskudna blizna, ukrywana metamorfomagią i ubraniami
Dodatkowo : metamorfomagia
Galeony : 3556
  Liczba postów : 3212
https://www.czarodzieje.org/t16927-elijah-julian-swansea#471679
https://www.czarodzieje.org/t16932-jeczybula#471794
https://www.czarodzieje.org/t16919-elijah-j-swansea
https://www.czarodzieje.org/t18741-elijah-j-swansea-dziennik#537
Mieszkanie nr 10 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie nr 10 Empty


PisanieMieszkanie nr 10 Empty Mieszkanie nr 10  Mieszkanie nr 10 EmptyPon Maj 04 2020, 17:37;


Mieszkanie nr 10



Kuchnia


Dobrze wyposażona, ale ciasna – pomieszczenie ma potencjał, ale jego układ sprawia, że jest w niej naprawdę mało miejsca. Sprawdzi się do codziennego gotowania dla dwóch osób, ale kulinarni zapaleńcy mogą być rozczarowani.



Salon


Komfortowy i bardzo, bardzo przytulny – w końcu można przytulić obie ściany na raz! Kanapa jest rozkładana, wobec czego pomieszczenie może również służyć jako sypialnia.



Łazienka


Ot, zwykła, nieco przestarzała łazienka. Nadgryziona zębem czasu, ale spełnia swoje przeznaczenie.



Sypialnia


Przestronna i jasna, z całkiem sporym łóżkiem. W całym mieszkaniu to właśnie w tym pokoju pozostawiono najwięcej wolnej przestrzeni.


kostka: 2 - bahanki

Powrót do góry Go down


Murphy M. Murray
Murphy M. Murray

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 173
C. szczególne : często chodzi po szkole z rogami lub ogonem, a w chwilach wzmożonych emocji włosy zawsze informują o tym otoczenie swoim kolorem; blizna po ranie ciętej na lewym boku na wysokości pępka
Dodatkowo : Metamorfomagia, prefekt
Galeony : 793
  Liczba postów : 353
https://www.czarodzieje.org/t20812-murphy-m-murray#663687
https://www.czarodzieje.org/t20818-rower#663837
https://www.czarodzieje.org/t20811-murphy-m-murray#663685
Mieszkanie nr 10 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie nr 10 Empty


PisanieMieszkanie nr 10 Empty Re: Mieszkanie nr 10  Mieszkanie nr 10 EmptyPią Lip 01 2022, 22:35;

Jakiegokolwiek podstępu bym nie podejrzewał po jej słowach, wszystko wyparowuje z mojej głowy, bo usta Marli są dużo bardziej zajmujące. Mogłem spodziewać się zaklęcia, ale się nie spodziewam. Gdy we mnie trafia, kręcę tylko wymownie głową i chwytam ją za oba policzki, żeby cmoknąć ją jeszcze raz, bo – tak, będę to powtarzał w nieskończoność – za tymi jej wybrykami też tęskniłem.
Widzę, że nie udało mi się jej do końca przekonać, że spotkanie z moją babcią to zajebisty pomysł, ale nie mam pomysłu na kolejne argumenty. — Oj… — Aż muszę się żachnąć od intensywnego wertowania głowy w poszukiwaniu czegoś przekonującego. — Mogę się założyć o miesięczne napiwki, że się dogadacie — proponuję w końcu z uśmiechem, pewien swojego zwycięstwa. Sam fakt, że proponuję może nie jest jakimś super dowodem mojej pewności siebie, bo nie jestem sławny z uważności w wydawaniu swoich pieniędzy, ale może chociaż wizja ewentualnego zarobku chociaż trochę obudzi w Marli entuzjazm?
O nie nie… — Już chcę sprzeciwić się, że nie jestem jej dłużny moich napiwków, ale szybko zapominam o pieniądzach. — O NIE NIE NIE! — wołam, łapiąc Marlę w pasie, ale w tym momencie któryś klientów woła głośno, żeby obsługa wzięła się do roboty, więc niechętnie spełniam jego oczekiwania i z pomrukiem niezadowolenia oddaję się barmańskim obowiązkom. Chociaż pracuje się przyjemniej niż zwykle, a morale są wysokie i ogarniamy sprawę jak profesjonaliści z wieloletnim stażem, i tak niecierpliwie spoglądam w stronę zegarka, tęskniąc za momentem powrotu do mieszkania. Na szczęście czas szybko płynie w doborowym towarzystwie i przy natłoku zajęć.
Okej! — Minuta brzmi całkiem dobrze. Jeszcze przed jej końcem sprawnym chłoszczyciem ogarniam sprawę, uprzednio wysyłając wszystkie narzędzia na swoje miejsca. Zdążam nawet przynieść z zaplecza dodatkowe butelki alkoholi na wyczerpaniu i chwilę później jesteśmy w drodze. Splatam nasze palce z błogim uśmiechem. — Co się w ogóle odjebało z tym księżycem — ni to pytam, ni to stwierdzam, bo w sumie mnie to w tym momencie jakoś szczególnie nie zajmuje, to zdanie jest bardziej echem szoku i niedowierzania towarzyszącego mi w Czechach. — A ty to lepiej uważaj, bo reparo to może zapomniałem, ale calvorio jest jak jazda na rowerze — uprzedzam szlachetnie, grożąc jej palcem wolnej ręki.
Gdy docieramy do mieszkania, pierwszy raz widzę je oświetlone, bo gdy byłem tu wcześniej, za bardzo się spieszyłem, żeby się z czymś takim kłopotać, jak ogarnąłem, że nikt nie spieszy mnie przywitać. — O, widzę, że specjalnie przytulnie urządziłaś na przywitanie — mówię, bo mój bagaż leżący w samym przejściu to nie jedyna rzecz trochę nie na swoim miejscu. Nie zajmuje mi to jednak za długo, zaraz przyciągam Marlę do siebie i nachylam się do jej ucha. — Przywiozłem absynt — szepczę uwodzicielsko.

@Marla O'Donnell
Powrót do góry Go down


Marla O'Donnell
Marla O'Donnell

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 168 cm
C. szczególne : szeroki uśmiech, koścista sylwetka, bardzo ekspresyjny sposób bycia, irlandzki akcent, często wplata kolorowe apaszki we włosy
Dodatkowo : Prefektka naczelna
Galeony : 3117
  Liczba postów : 1741
https://www.czarodzieje.org/t20424-marla-o-donnell#646655
https://www.czarodzieje.org/t20478-marla-o-donnell#647470
https://www.czarodzieje.org/t20470-marla-o-donnell#647414
https://www.czarodzieje.org/t20875-marla-o-donnell
Mieszkanie nr 10 QzgSDG8




Moderator




Mieszkanie nr 10 Empty


PisanieMieszkanie nr 10 Empty Re: Mieszkanie nr 10  Mieszkanie nr 10 EmptyWto Lip 05 2022, 01:03;

Weszła do mieszkania i dopiero kiedy z impetem wpakowała się w niewyniesione worki na śmieci, zorientowała się jak dawno tu nie ogarniała. – Wolałam siedzieć w dormitorium z dziewczynami i plotkować z nimi niż sama tutaj – przyznała, starając się, aby nie zabrzmieć zbyt pretensjonalnie. – Przychodziłam tu tylko, gdy bardzo późno skończyłam zmianę albo po imprezie, żeby nie łazić po szkole w hm, no, wiesz, slalomem. W ogóle nie czułam, że to mieszkanie to moje miejsce, kiedy było takie ciche i pozbawione naszych wrzasków – uśmiechnęła się. – Ale spoko, masz teraz okazję pokazać mi jak powinnam o nie dbać, nie krępuj się, podobno masz chłoszczyść opanowany do perfekcji – posłała mu ironiczne spojrzenie, a chwilę potem wtuliła się w chłopaka, czekając na jakieś zwalające z nóg wyznania.
Nie umiała powstrzymać parsknięcia, bo może i czeski absynt był czymś na co czekała, ale w połączeniu z uwodzicielskim tonem poczuła się jak kiedyś, gdy matka próbowała ją przekonać, że kilkugodzinna wyprawa do sąsiedniej wioski jest lepsza niż dwutygodniowy wyjazd na Ibizę. – I ty naprawdę próbowałeś mi wmówić, że jesteś niesamowitym romantykiem? W takim razie wiedz, że z tym podarunkiem plasujesz się na pierwszym miejscu. W plebiscycie na najgorsze powitanie swojej najlepszej na świecie dziewczyny – dźgnęła go zaczepnie palcem w przestrzeń między żebrami. – Tak, to jest ten moment, w którym mówisz mi, że osiwiałeś z tęsknoty i przemierzyłeś na piechotę miliony kilometrów, żeby mnie zobaczyć – tym razem to ona nachyliła się do jego ucha, chichocząc cicho. – Bo ja tęskniłam bardzobardzo i nawet zaczęłam chodzić na spotkania laboratorium medycznego i-i-i już poważnie rozważałam adopcję psidwaka, cokolwiek, byleby tylko przestać myśleć, że jesteś tak daleko i… – aż musiała wziąć głęboki wdech. – Pokażę ci coś, chodź – zakłopotana zmieniła temat, zaprowadziła go na kanapę, poprosiła, żeby usiadł, a sama stanęła naprzeciw niego i wyciągnęła różdżkę. – Nie, to nie będzie Calvorio, chociaż trochę kusi. Zamknij oczy i nawet jeśli poczujesz COŚ to czekaj aż ci nie powiem już – wyjaśniła pokrętnie, a potem z maksymalnym skupieniem wymówiła inkantację crura, transmutując jego ręce w skrzydła, o których przecież marzył całe życie. – Już – powiedziała uroczyście, kiedy wszystko było gotowe i nie czekając na jego reakcję, nerwowo zaczęła przebierać z nogi na nogę. – Nie wiem czy możesz na nich latać i jak długo utrzyma się efekt, nie radziłabym nawet próbować, bo przecież ćwiczyłam tylko sto lat, ale prawie straciłam rękę, gdy testowałam to na sobie, więc jeśli uznasz, że to za durne to i tak udawaj, że jestem super – wpadła w słowotok, który miał za zadanie zamaskować jej zakłopotanie, bo nagle uznała, że to wszystko było totalnie niepotrzebne i powinni otworzyć absynt, zalec na sofie w swoich objęciach i udawać, że te miesiące rozłąki nie istniały.

______________________



live simply, bloom wildly
Powrót do góry Go down


Murphy M. Murray
Murphy M. Murray

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 173
C. szczególne : często chodzi po szkole z rogami lub ogonem, a w chwilach wzmożonych emocji włosy zawsze informują o tym otoczenie swoim kolorem; blizna po ranie ciętej na lewym boku na wysokości pępka
Dodatkowo : Metamorfomagia, prefekt
Galeony : 793
  Liczba postów : 353
https://www.czarodzieje.org/t20812-murphy-m-murray#663687
https://www.czarodzieje.org/t20818-rower#663837
https://www.czarodzieje.org/t20811-murphy-m-murray#663685
Mieszkanie nr 10 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie nr 10 Empty


PisanieMieszkanie nr 10 Empty Re: Mieszkanie nr 10  Mieszkanie nr 10 EmptyWto Lip 12 2022, 00:39;

I o czym tak plotkowałyście? — pytam, wyruszając tym samym na połów komplementów, bo trochę mam nadzieję, że zaraz mi powie, jak to żaliła się im, że za mną tęskni. — Na spokojnie, teraz sobie nadrobimy z tymi wrzaskami — stwierdzam poważnym tonem, chociaż wcale taki poważny w tym momencie nie jestem. — Szkoda, że ogródka nie mamy, chłoszczyć to jedno, ale babcia mnie nauczyła zawodowo przesadzać rabaty — chwalę się, a żartobliwy uśmiech powoli rośnie na mojej twarzy.
Serio najgorsze? — pytam z zawodem, bo… byłem autentycznie przekonany, że Marla się z tego ucieszy. Może to nie było wiele, ale przez długi czas byłem praktycznie przykuty do łóżka babci w równym stopniu, co ona, nie chcąc uronić ani jednej wspólnej minuty, nauczony swoimi błędami. Gdy się natomiast zaczęło zanosić na to, że jednak będziemy wracać i miałem nastrój na bardziej pozytywne myśli, nie było znowu tak dużo czasu, żeby wymyślić coś bardziej spektakularnego od niespodzianki i najlepszej zdaniem mieszkańców czeskiej pipidówy marki absyntu. Dopiero po chwili zdaję sobie sprawę, że Marli chyba chodzi o coś trochę innego. Obejmuję ją jeszcze ciaśniej. — No to wiedz, że nawet randomowi mugole w Prokopovie wiedzą, jak bardzo mi cię brakowało, bo nie potrafiłem nie wspominać cię za każdym razem, kiedy otwierałem gębę. Może nie szedłem na piechotę, ale to cud, że mój pysk jest cały, tak zapierdalałem do Geometrii… patrz, nawet jebłem ten bagaż na sam środek, tak się spieszyłem. — Kopię swój kufer na dowód. — Laboratorium medycznego?! — parskam z udawanym szokiem, obejmując ją jeszcze ciaśniej. Kiedy słucham Marli, uśmiech nie schodzi mi z ust. Niby już milion razy zdążyłem się upewnić, że to wcale nie sen, że Marla ma wobec mnie takie uczucia, a jednak ciągle nie mogę wyjść z szoku, że moja rzeczywistość tak wygląda. Już prawie ponownie nachylam się w jej stronę, ale ta nagle zmienia temat i ciągnie mnie do salonu. Posłusznie siadam na kanapie i zamykam oczy, parskają krótko na wspomnienie mojego ulubionego zaklęcia. Niepokoiłbym się, gdyby nie ton jej głosu, który sugeruje, że to wcale nie żaden przekręt. Słyszę cichy szept zaklęcia, po którym mrowienie rozchodzi się od moich ramion aż do dłoni, a gdy otwieram oczy, by zobaczyć, o co cały ten zamęt, odbiera mi na chwilę głos.
Przyglądam się mozaice piór z szeroko otwartymi oczami, z każdym słowem Marli czując, jak wzruszenie ściska mi gardło. Przez chwilę po prostu patrzę – i tak nie byłbym w stanie nic powiedzieć – na obraz, którego według moich podejrzeń miałem nie uświadczyć jeszcze przez dłuższy czas. Nie obchodzi mnie nawet, czy skrzydła faktycznie działają – nie do prób lotu chcę ich natychmiast użyć. Zamiast tego wstaję i obejmuję ciasno Marlę, wszystkie te siedzące we mnie emocje wkładając w pocałunek. Odsuwam się od gryfonki bardzo niechętnie i na niewielką odległość. — No teraz to się mogę schować z tym absyntem — parskam cicho, ale zaraz poważnieję. — Marla, marnujesz się w tej Geometrii. Serio. To nie jest miejsce dla ciebie, jesteś zbyt zdolna, żeby tam dalej gnić — mówię. Zawsze wiedziałem, że jest z niej utalentowana czarownica, ale przez to, że gdy uczymy się razem, szybko się rozpraszamy, dopiero teraz dociera do mnie, ile energii i pracy O’Donnell wkłada w swój rozwój. I jestem pod wrażeniem. — Nie do wiary, że taka potężna czarownica wybrała sobie takiego frajera — szepczę z krzywym uśmiechem, opierając się czołem o jej czoło.
Powrót do góry Go down


Marla O'Donnell
Marla O'Donnell

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 168 cm
C. szczególne : szeroki uśmiech, koścista sylwetka, bardzo ekspresyjny sposób bycia, irlandzki akcent, często wplata kolorowe apaszki we włosy
Dodatkowo : Prefektka naczelna
Galeony : 3117
  Liczba postów : 1741
https://www.czarodzieje.org/t20424-marla-o-donnell#646655
https://www.czarodzieje.org/t20478-marla-o-donnell#647470
https://www.czarodzieje.org/t20470-marla-o-donnell#647414
https://www.czarodzieje.org/t20875-marla-o-donnell
Mieszkanie nr 10 QzgSDG8




Moderator




Mieszkanie nr 10 Empty


PisanieMieszkanie nr 10 Empty Re: Mieszkanie nr 10  Mieszkanie nr 10 EmptySro Lip 13 2022, 01:18;

Chyba kpisz, że ci cokolwiek powiem – zmarszczyła brwi, a chwilę potem parsknęła na wzmiankę o wrzaskach. – Teraz? Wstrzymajmy się parę dni. I z darciem mordy i rabatkami – zgarnęła kilka irytujących kosmyków z twarzy i zbliżyła się do Gryfona, nie mogąc dłużej znieść tych kilku centymetrów, jakie ich dzieliły.
Słysząc zawód w jego głosie uzmysłowiła sobie, że być może niewystarczająco dobrze zaznaczyła, że żartuje, co skwitowała ciężkim westchnieniem i pokręceniem głową. – Ugh, ty skończony durniu, przecież wiesz, że nie o to mi chodziło. Nie musiałeś wcale nic przywozić i… – nie zdążyła dokończyć, bo chłopak zamknął ją w ciasnym uścisku i zaczął mówić (o dziwo, jak nie on) z sensem i to słowa, które niczym miód rozpływały się po jej sercu. Z każdym kolejnym zdaniem jej uśmiech był coraz szerszy, bo choć doskonale wiedziała, że ich uczucia względem siebie są kompatybilne to potrzebowała tego potwierdzenia zwłaszcza teraz, po tak długiej rozłące. – No, laboratorium medyczne, żeby nauczyć się jak zreperować ci mordę, którą planowałam pokiereszować na milion różnych sposobów, gdy trafiał mnie szlag na samotnej zmianie – zaśmiała się, trochę mijając się z prawdą, bo każda dodatkowa aktywność była jedynie sposobem na pogodzenie się z samotnością.
Czekała z niecierpliwością aż coś w końcu powie; Murphy miał zaskakujące przyzwyczajenie, że zawsze, gdy nie umiała się doczekać jego reakcji milczał, a kiedy powinien zamknąć gębę to trajkotał jak oszalały. Pocałunek, który jednak otrzymała w odpowiedzi, był wystarczającym zapewnieniem, że godziny ćwiczeń nie poszły na marne. Odwzajemniła go, wkładając w niego całą tęsknotę, którą w sobie dusiła oraz wszystkie uczucia, jakie wobec niego żywiła. – Ja wszystko, co chciałam, mam już tu – powiedziała z delikatnym uśmiechem, gładząc jego policzek. Komplementy, które na nią zrzucił sprawiły, że spuściła zawstydzony wzrok na podłogę. – Przecież to nic takiego – wzruszyła ramionami, przeskakując spojrzeniem z jednego buta na drugi. – I co niby miałabym robić? Daj spokój, to serio nie jest nic nadzwyczajnego, każdy byłby w stanie to ogarnąć, gdyby trochę poćwiczył – tłumaczyła pokrętnie, bo może i faktycznie ostatnio zastanawiała się nad swoją przyszłością, która póki co prezentowała się niezbyt emocjonująco i obiecująco, ale jednocześnie nie umiała znaleźć nic, w czym byłaby dobra i co mogłaby przekuć w sukces. – Z tą potężną to nie przesadzaj, na siłkę nie chodzę – zachichotała, aby ukryć zakłopotanie, a zaraz potem spoważniała i spojrzała na niego. – Wiesz, że nie zamieniłabym tego frajera na żadnego innego? Kocham cię, Murph. Nie wiem czy to się zaczęło, gdy natknęliśmy się na akromantulę czy gdy słuchałam jak opowiadasz o magicznych stworzeniach czy gdy do Geometrii zwalił się tłum ludzi, a ty beztrosko powiedziałeś, że i tak to razem ogarniemy. Czy może wtedy, kiedy obrzucaliśmy się kremówkami albo zaatakował cię inferius i musiałam robić awanturę, żeby cię w ogóle w szpitalu odwiedzić. Jestem pewna za to, że właśnie z tobą chcę się kłócić o bałagan w mieszkaniu, pokazywać ci najgłupszą pierdołę z pełną świadomością, że jako jedyny ją docenisz i uśmiercać wszystkie kwiatki, jakie kupimy, bo uważamy się za wybitnych ogrodników. To przy tobie chcę się śmiać i płakać i wkurwiać i narzekać i wszystko – wciąż opierając się o jego czoło, wyrzucała z siebie kolejne słowa. – Czy to cię przekonuje, że jesteś jedynym frajerem, który się dla mnie liczy? – zacisnęła palce na jego włosach nad karkiem, z pełną powagą skupiając się na jasnych tęczówkach chłopaka, dla którego była w stanie zrobić wszystko. – Jedynym, Murray – przyciągnęła go do siebie.

______________________



live simply, bloom wildly
Powrót do góry Go down


Murphy M. Murray
Murphy M. Murray

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 173
C. szczególne : często chodzi po szkole z rogami lub ogonem, a w chwilach wzmożonych emocji włosy zawsze informują o tym otoczenie swoim kolorem; blizna po ranie ciętej na lewym boku na wysokości pępka
Dodatkowo : Metamorfomagia, prefekt
Galeony : 793
  Liczba postów : 353
https://www.czarodzieje.org/t20812-murphy-m-murray#663687
https://www.czarodzieje.org/t20818-rower#663837
https://www.czarodzieje.org/t20811-murphy-m-murray#663685
Mieszkanie nr 10 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie nr 10 Empty


PisanieMieszkanie nr 10 Empty Re: Mieszkanie nr 10  Mieszkanie nr 10 EmptySro Lip 13 2022, 15:49;

Mrużę lekko oczy, bo ciekawość trochę mnie zjada, aczkolwiek od razu widzę, że nie mam co marzyć, że Marla zdradzi sekrety dziewczyńskiego plotkowania. Szybko odwraca moją uwagę czymś innym. — Sąsiadów trzeba ZACZĄĆ PRZYZWYCZAJAĆ! — ostatnie dwa słowa kieruję podniesionym głosem wgłąb mieszkania. — Ale to na spokojnie, stopniowo — stwierdzam ostatecznie, kiwając głową z poważną miną, przyznając jej rację. Myślę sobie przy okazji, że mam nadzieję, że jedyne wrzaski, do jakich będą musieli naprawdę przywyknąć mieszkańcy naszej kamienicy, to takie pełne radochy, jak przy naszych bitwach na jedzenie, nawet jeśli sporadycznie miałyby pojawić się inne. Parskam na jej słowa. — O nie, jeśli masz zamiar pokiereszować mi mordę, to ja sobie zostawię te blizny na pamiątkę, najwyżej będziesz się tłumaczyć, że wcale nie masz chłopaka gangstera, bo mnie ludzie się pewnie będą bali zapytać — radośnie pieprzę kocopoły, jednocześnie sunąć dłońmi po plecach marli, nie mogąc nacieszyć się wytęsknioną bliskością.
Nie mogę się też nacieszyć tym pocałunkiem, chociaż Gryfonka szybko sprawia, że niechęć do tych kilku centymetrów odległości między nami wcale mi nie przeszkadza. Coś rośnie mi w piersi, gdy mówi, że jestem wszystkim, czego chciała. Gdzieś z tyłu głowy cicho pomrukuje wątpiący głos, ale nie słucham, co ma do powiedzenia, bo gdy patrzę rozanielonym wzrokiem w oczy Marli, widzę, że naprawdę ma to na myśli. Tak jak jest to absurdalne, nie mam zamiaru się odżegnywać od tego, że prawdziwe. — Ej, mówiłem ci już coś na ten temat. Nic takiego, drobiazg — przedrzeźniam jej słowa. Mam ochotę powiedzieć, że drobiazg to ten głupi absynt, który ze sobą przywiozłem, ale zmieniam szybko zdanie. — To twoje nic takiego to coś, o czym marzyłem przez całe życie. Nic takiego… — prycham, powtarzając jej słowa i kręcąc lekko głową. — A co chcesz robić? — odwracam kota ogonem, bo to chyba ważniejsze pytanie. — Ja jakoś całe życie ćwiczyłem i próbowałem, i nadal nie umiem. A niby powinienem mieć łatwiej, bo mam to we krwi — mówiąc to wyciągam niezręcznie skrzydła w stronę jej twarzy – zapominam, że nie mam dłoni, w które chciałem ująć jej twarz, żeby podnieść ją ku sobie i skłonić do spojrzenia mi w oczy. Zamiast tego początkowo przesuwam piórami po jej policzkach i nosie, mamroczę pod nosem głupawe „o sorry”, zanim nie zmieniam taktyki i nie schylam się lekko, żeby znaleźć się na linii wzroku Marli, i prostuję się dopiero wtedy, kiedy ta odpowiada na moje spojrzenie. — Jesteś… niesamowita — akcentuję każde słowo z powagą, chociaż pełen podziwu uśmiech błąka się po mojej twarzy. — Jesteś tak niesamowita, że czasami nie wiem, czy tylko z jakiejś, nie wiem, grzeczności udajesz, że wcale tak nie uważasz, czy serio nie zdajesz sobie z tego sprawy albo to wypierasz — aż kręcę głową z niedowierzaniem. Parskam lekko z rozbawienia. — Gdybyś jeszcze do tego wszystkiego chodziła na siłkę, to bałbym się krzywo spojrzeć w twoją stronę — stwierdzam, a mój uśmiech zmienia ton na żartobliwy.
Na jej pytanie już mam odpowiedzieć przesadzoną, karykaturalną ulgą, ale nie spodziewam się zupełnie, dokąd ono prowadzi i na początku ledwo do mnie dociera, co właśnie usłyszałem, chociaż machinalnie obejmuję ciaśniej O’Donnell. Nawet temu irytującemu niedowiarkowi, który dotychczas mamrotał coś w tyle mojej czaszki zamknęła tym gębę. Czuję mrowienie nie tylko na głowie, ale na całym ciele, łącznie z ramionami, ale nawet nie przechodzi mi przez głowę, żeby spojrzeć, co się dzieje i oderwać oczy od O’Donnell. Na jej pytanie odpowiadam jedynie kiwnięciem głowy, które byłoby praktycznie niezauważalne, gdyby nie to, że niemal stykamy się nosami. Mam ochotę odpowiedzieć jeszcze werbalnie, ale na krótką chwilę emocje odbierają mi głos, a ostatecznie coś innego staje się ważniejsze do przekazania.
Jesteś najlepszym, co mnie w życiu spotkało, Marla. — Uśmiecham się całkiem bezwiednie. — Kocham cię. — Te emocje rozpierające mi pierś coraz bardziej, to właśnie to. — Ja nawet nie chciałem być kelnerem, ja do tej roboty poszedłem tylko po to, żeby mieć więcej okazji do spędzania z tobą czasu, chociaż… rzuć finite — przerywam na chwilę wywód, bo skrzydła są mi w tym momencie do niczego niepotrzebne, za to widzę obecnie bardzo wiele zastosowań dla swoich dłoni. Gdy je w końcu odzyskuję, ujmuję w nie twarz Marli. — Chociaż wtedy nawet przed sobą się nie chciałem przyznać. Mogę z tobą każdą akromantulę rozkurwić, mogę… — gubię się na chwilę w słowach, chociaż zaraz znajduję następne. — Nawet skrzydła to tylko taki dodatek, jak jestem z tobą, to nic więcej nie potrzebuję — mówię, i mam wrażenie, że to i tak mało, żeby oddać to, co czuję, więc wyrażam to w pocałunku. Chwilę później przypieram Marlę do ściany salonu, moje dłonie wędrują pod jej koszulką i ledwie pamiętam, jak się nazywam.
Powrót do góry Go down


Eugene 'Jinx' Queen
Eugene 'Jinx' Queen

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 173
C. szczególne : Przekłute uszy; czasem noszony kolczyk w nosie; drobne i mniej drobne tatuaże; pomalowane paznokcie; bardzo ekspresyjny sposób bycia; krwawy znak
Galeony : 146
  Liczba postów : 420
https://www.czarodzieje.org/t20861-eugene-queen
https://www.czarodzieje.org/t21285-bless
https://www.czarodzieje.org/t21141-eugene-queen-kuferek
https://www.czarodzieje.org/t21427-eugene-jinx-queen-dziennik
Mieszkanie nr 10 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie nr 10 Empty


PisanieMieszkanie nr 10 Empty Re: Mieszkanie nr 10  Mieszkanie nr 10 EmptyWto Paź 18 2022, 19:07;

Głupio ekscytuję się faktem, że rzeczywiście mogę przyjąć gościa do nie-mojego mieszkania, nawet jeśli nie jest to najbardziej reprezentacyjne lokum, jakie można sobie wyobrazić i nawet jeśli w jego wynajęcie nie miałem absolutnie żadnego wkładu. Szczerzę się wesoło do @River A. Coon, trajkocząc całą drogę na temat tego, że Marla zawsze wychwalała pracę w Geometrii, a i ja bywałem już tam tyle razy, że już mnie kojarzą i wiedzą, że jestem zaznajomiony z większością ich alkoholi z menu. Pod pachą niosę kupione w spożywczaku za rogiem trunki, które mają być bazą serwowanych drinków.
- Ciasne, ale własne - przedstawiam, kopnięciem pomagając sobie z otworzeniem z lekka skrzypiących już drzwi. - No, nie moje ofc. Ani Marli, bo tylko wynajmowane, stąd ten... retro oldschoolowy wystrój - tłumaczę, kiwając chłopakowi, żeby śmiało wchodził jak do siebie, samemu od razu przechodząc do kuchni, aby odstawić na blat zakupy - wcześniej muszę jeszcze łokciem przesunąć kilka opakowań, które go zaśmiecają.
- Nie wiem, czemu ta kuchnia jest aż tak przygracona, jak ani ja, ani Marla nie jesteśmy specjalnymi zapaleńcami kulinarnymi - mruczę połowicznie do Rivera, połowicznie do samego siebie. Nie uświadamiam sobie, że jednocześnie daję odpowiedź, gdy ściągam bluzę przez głowę, rzucając ją zaraz na oparcie fotela. Dla równowagi zbieram jednak kilka porzuconych kubków czy bokserki bez refleksji porzucone na podłodze. - Nie mam jeszcze hajsu, żeby zarobić na kurs barmański, a i zresztą chcą mieć już jakąś basic wiedzę udokumentowaną. Więc ty będziesz moim pierwszym testerem i oczekuję od ciebie zaangażowania i szczerości - ostrzegam chłopaka, poważniejszy ton natychmiast psując szerokim uśmiechem, gdy strzepuję krople wody z umytych rąk. Rozglądam się po kuchni z wymruczanym "hm hm hm", zanim łapię za jedną z szafek, by totalnie bez wysiłku odsunąć ją bardziej na środek, by oddzielała mnie od Rivera niczym poważna lada baru. Opieram się o nią i przekrzywiam zaczepnie głowę, gdy pytam: - No dobra. Powiedz mi, co dla ciebie, skarbie?
W końcu umiejętność bajerowania klientów to również bardzo ważna cecha barmańska.
Powrót do góry Go down


River A. Coon
River A. Coon

Rok Nauki : I studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 174
C. szczególne : Ruchome tatuaże, drobna przerwa między lewą jedynką a dwójką, melodyjny głos, lekko włoskie zaciąganie, zapach (figa, cytryna, czarna porzeczka, cedr)
Dodatkowo : Prefekt
Galeony : 257
  Liczba postów : 557
https://www.czarodzieje.org/t21577-river-a-coon-williams#701443
https://www.czarodzieje.org/t21595-poczta-racoona#702795
https://www.czarodzieje.org/t21594-river-a-coon-williams-kuferek#702747
https://www.czarodzieje.org/t21603-river-a-coon-dziennik#702930
Mieszkanie nr 10 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie nr 10 Empty


PisanieMieszkanie nr 10 Empty Re: Mieszkanie nr 10  Mieszkanie nr 10 EmptyWto Paź 18 2022, 23:11;

Nie miał serca uświadomić Jinxa, że mieszkanie Marli nie tylko widział, ale i zdążył obmacać solidnie kilka kątów - leżąc na kanapie, przestawiając słoiczki na kuchennych półkach, czy podkradając kwiatka z jednego z bukiecików. Uwielbiał obserwować to jak ekscytacja błyszczała drobnymi iskierkami w tych ciemnych oczach, więc i wcale nie chciał robić niczego, co mogłoby ą choćby i tylko potencjalnie przygasić.
- Czyli absolutnie cudowny - wtrącił mu się w słowo, pewnie przekraczając próg mieszkania, by omieść je spojrzeniem równie mocno zachwyconym, jak miało to miejsce i za pierwszym razem. - Przecież te poduszki to złoto - wyrzucił z siebie, wskakując na kanapę kolanami, by unieść złapaną pospiesznie poduszkę, będąc gotów przeskoczyć pochwałami dalej, a jednak dając rozproszyć się odnalezionymi w ten sposób bokserkami. - To Twoje czy jakiegoś znajomego? - podpytał ciekawsko, ze śmiechem podrzucając Jinxowi swoje znalezisko, gdy osuwał się już do siadu, za chłopakiem podążając jedynie zadowolonym spojrzeniem. Chciał skomentować, że to Marli należało sprowadzić tutaj jakieś towarzystwo, by przegonić stąd zapach wspomnień niechlubnie znikającego Murphy'ego, jednak teraz sam głupio ekscytował się rolą testera; bo przecież zdążył pochwalić się chłopakowi, że może i nie ma najmocniejszej głowy, ale ma za to cudowną odporność na toksyczne substancje, przez co jeszcze nigdy nie cierpiał na alkoholowe zatrucie, nawet jeśli pozwalał sobie na wyjątkowo fantazyjne mieszanie przeróżnych procentowych i pozbawionych prądu płynów.
- Dostaniesz zaangażowanie, szczerość i wyśmienitą grę aktorską! - zapewnił, zrywając się z kanapy, jeszcze w drodze do kuchni zmieniając swój zazwyczaj sprężysty krok w powolnie kocie ruchy, bo i oczy mrużyły mu się już zaczepnie, jakby wodził spojrzeniem za niespodziewającą się niczego ofiarą. Oparł się dłonią o blat, drugą łagodnie poprawiając niesfornego loczka za ucho, gdy kilkoma pospiesznymi mrugnięciami poganiał rzęsy do zatrzepotania.
- Negroni - wymruczał melodyjnie, pozwalając sobie na drobny uśmiech. - Sbagliato - doprecyzował ciszej, zaraz pochylając się, by dodać: - Z Prosecco.
Powrót do góry Go down


Eugene 'Jinx' Queen
Eugene 'Jinx' Queen

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 173
C. szczególne : Przekłute uszy; czasem noszony kolczyk w nosie; drobne i mniej drobne tatuaże; pomalowane paznokcie; bardzo ekspresyjny sposób bycia; krwawy znak
Galeony : 146
  Liczba postów : 420
https://www.czarodzieje.org/t20861-eugene-queen
https://www.czarodzieje.org/t21285-bless
https://www.czarodzieje.org/t21141-eugene-queen-kuferek
https://www.czarodzieje.org/t21427-eugene-jinx-queen-dziennik
Mieszkanie nr 10 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie nr 10 Empty


PisanieMieszkanie nr 10 Empty Re: Mieszkanie nr 10  Mieszkanie nr 10 EmptySro Paź 19 2022, 15:21;

Parskam, bo "absolutnie cudowny" nie jest pierwszym określeniem, które przychodzi mi do głowy, gdy myślę o tym mieszkaniu, ale przyjmuję ten komplement bez protestów, choć mój wzrok automatycznie ze sceptycyzmem ucieka do babcinych kwiatów na zasłonach i ścianach.
- Ty już mi się do bielizny dobierasz? - śmieję się, łapiąc bokserki z refleksem obrońcy, przez jedną sekundę rozważając myśl, że może powinno mi być głupio z powodu tego niechlujstwa. Całe życie przy Marlenie i Rokoko nauczyło mnie jednak zupełnej swobody, której trudno mi się wyzbyć teraz wobec nowych osób - i której przecież wcale nie chcę się wyzbywać. - Niee, żebyś nie miał o mnie niskiej opinii. Jesteś pierwszym, którego tu sprowadziłem. Wyznaczasz standard - podkreślam ze znaczącym poruszeniem brwiami, z przyjemnością zawsze obserwując, w jaki sposób będzie zmieniać się mimika Rivera pod wpływem tych platonicznie zaczepnych komentarzy. Zaraz macham na towarzysza ponaglająco ręką, bo na leżenie na kanapie jeszcze przyjdzie czas. Obserwuję tę przemianę, która dokonuje się w Gryfonie, a początkowe rozbawienie szybko się rozmywa, gdy dociera do mnie, że jego gra aktorska nie będzie tak śmieszna, jak się spodziewałem. Widząc drobne nachylenie się Rivera, sam też się nieznacznie przysuwam.
- Oh, stunning - odpowiadam z zachwytem, nie rozmyślając szczególnie nad tym, czy chwalę wybór Gryfona, czy też większe wrażenie robi na mnie ten zalotny jak diabli sposób wypowiedzi i uśmiech, na którym spojrzenie zatrzymuję sekundę dłużej niż trzeba, nim biorę się za przygotowywanie drinka.
Szklankę w pierwszej kolejności wypełniam lodem, dając sobie chwilę na przemyślenie, w jakich proporcjach powinienem użyć alkoholi. Odmierzam po półtorej uncji słodkiego wermutu i campari, nie potrafiąc się jednak skupić na przygotowywaniu drinka; co chwilę unoszę wzrok na Rivera, by upewnić się, że i on cały czas utrzymuje wzrok na mnie. Gdy mam w rękach butelkę prosecco, przychodzi mi ochota, by zaimponować mu bardziej.
- Spróbuję czegoś, czego nigdy nie próbowałem, ale widziałem jak ludzie to robią... - ostrzegam chłopaka na wszelki wypadek, sięgając po nóż. Szyjkę butelki odchylam w drugą stronę, by w razie porażki nie zrobić krzywdy Riverowi. - Ta metoda nazywa się sabrage. Szablowanie - wyjaśniam, jeszcze wahając się przez moment, czy powinienem tego próbować bez szkolenia. Zanim pozwalam wątpliwościom wkraść się zbyt głęboko, energicznie przesuwam ostrzem po korpusie butelki, licząc że szkło nie wybuchnie w moich rękach...

Rzuć k100 - im wyższe, tym lepiej poszło Jinxowi z otwieraniem butelki. Im niższe k100, tym więcej odłamków szkła wokół i w butelce, a Prosecco na blacie...
Powrót do góry Go down


River A. Coon
River A. Coon

Rok Nauki : I studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 174
C. szczególne : Ruchome tatuaże, drobna przerwa między lewą jedynką a dwójką, melodyjny głos, lekko włoskie zaciąganie, zapach (figa, cytryna, czarna porzeczka, cedr)
Dodatkowo : Prefekt
Galeony : 257
  Liczba postów : 557
https://www.czarodzieje.org/t21577-river-a-coon-williams#701443
https://www.czarodzieje.org/t21595-poczta-racoona#702795
https://www.czarodzieje.org/t21594-river-a-coon-williams-kuferek#702747
https://www.czarodzieje.org/t21603-river-a-coon-dziennik#702930
Mieszkanie nr 10 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie nr 10 Empty


PisanieMieszkanie nr 10 Empty Re: Mieszkanie nr 10  Mieszkanie nr 10 EmptySro Paź 19 2022, 19:39;

27 czyli śmierć.

To nie tak, że cokolwiek wiedział o zamawianym przez siebie drinku, bo znał jedynie dźwięczną nazwę i wymienione na końcu białe wino, więc choć przyglądał się Jinxowi z czujnością, to w oczach wciąż drżało mu lekkie rozbawienie, bo niezależnie od tego, jakie wrażenie próbował sprawiać, to i tak nie mógłby chłopaka jakkolwiek ocenić - nie wiedząc nawet czy podana mu mieszanka smakuje prawidłowo.
- Uuu, lubię eksperymenty - wymruczał więc podekscytowany, nachylając się nieco bliżej, tylko po to, by zaraz gwałtownie odchylić się w tył, gdy prowokowana do wystrzału butelka postanowiła eksplodować drobinkami szkła na ich prowizoryczny bar, o który jeszcze przed chwilą się opierał. - Bardzo imponujące - zapewnił tonem znawcy, tak tylko na wszelki wypadek, gdyby pokazywany efekt był zamierzony. - Ja to bym to raczej nazwał fuegos artificiales - dodał jednak ze śmiechem, gdy strzepywał z bufiastego rękawa koszulki kilka zagubionych odłamków szkła, zaraz gestem poganiając swojego barmana do dopełnienia szklanki nawet jeśli spora część prosecco wylądowała już poza nią. Sam w tym czasie sięgnął po swoją różdżkę, by kilkoma niedbałymi machnięciami przepędzić większość bałaganu, nie zamierzając przecież pozwolić przyjacielowi przerwać ćwiczeń tak wcześnie. Zgarnął chłodną od lodu szklankę, ostrożnie biorąc pierwsze kilka łyków, gotów już będąc pochwalić gładko łączące się smaki, a jednak znieruchomiał nagle, wypluwając na dłoń raniący mu przy tym wargę odłamek szkła.
- No napiwku chyba nie będzie - zauważył, przesuwając językiem po drobnej rance i na moment odstawiając szklankę na blat, by oprzeć się o nią w pochyleniu do Jinxa. - Pocałujesz gdzie boli? - podsunął, układając nawet usta w drobny dziubek, by - niezależnie od efektów swojej prowokacji - zaraz wraz ze śmiechem i trzymaną szklanką wykręcić się do chłopaka tyłem, przypominając sobie, że przecież właśnie takich zachowań miał unikać, by utrzymać między nimi bezpieczną dla przyjaźni platoniczność. - Przecedzę sobie ten, a ty w tym czasie może zrób jakieś dwa owocowe, co? A potem doprawimy czymś mocniejszym, jakąś zabójczą mieszanką. Ale Ty też powinieneś pić, żebym nie skończył jako jedyny łatwy tego wieczora wypisujący do exów czy coś w tym stylu... - rozgadał się nieco nerwowo, przegrzebując szafki w poszukiwaniu sitka, by zaraz po tym móc rozpocząć naprawcze psucie zrobionego mu drinka. - Barman to w ogóle zajebisty pomysł na pracę... Jak opanujesz ten zawód, to w sumie możesz sobie podróżować po świecie i wszędzie uda Ci się załapać do pracy.
Powrót do góry Go down


Eugene 'Jinx' Queen
Eugene 'Jinx' Queen

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 173
C. szczególne : Przekłute uszy; czasem noszony kolczyk w nosie; drobne i mniej drobne tatuaże; pomalowane paznokcie; bardzo ekspresyjny sposób bycia; krwawy znak
Galeony : 146
  Liczba postów : 420
https://www.czarodzieje.org/t20861-eugene-queen
https://www.czarodzieje.org/t21285-bless
https://www.czarodzieje.org/t21141-eugene-queen-kuferek
https://www.czarodzieje.org/t21427-eugene-jinx-queen-dziennik
Mieszkanie nr 10 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie nr 10 Empty


PisanieMieszkanie nr 10 Empty Re: Mieszkanie nr 10  Mieszkanie nr 10 EmptySro Paź 19 2022, 21:03;

Przez jedną satysfakcjonującą sekundę, gdy nóż styka się z korkiem jestem pełen optymizmu. W następnej gwałtownie odwracam głowę i zamykam oczy, gdy szkło odpryskuje na wszystkie strony, a prosecco rozlewa się po połowie kuchni - w tym również lądując na mojej koszulce.
- To był pokaz, w jaki sposób nie warto tego robić - odchrząkuję, odreagowując nerwowo-rozbawionym śmiechem, ale no nie mogę powiedzieć, że nie szkoda mi zmarnowanych procentów. Szybko jednak uznaję, że nie ma co płakać nad rozlanym prosecco i że to szczęście w nieszczęściu, że Marleny nie ma, by oglądać tę katastrofę. - O właśnie, dopracuję to jeszcze i będą potem tak otwierać na moją cześć. Fuegos artificiales. Podoba mi się, brzmi dumnie - przyjmuję, nie zważając zupełnie, że nie znam tłumaczenia tych słów, ale wszystko w obcym języku brzmi lepiej - a po włosku czy tam hiszpańsku w ustach Rivera to już w ogóle. Zerkam na przyjaciela w tym wszystkim jeszcze kontrolnie, czy aby na pewno nic mu się nie stało i dopiero potem kończę przygotowywanie drinka, jednocześnie dziękując Gryfonowi za chociaż częściowe ogarnięcie tego bałaganu. W moim przekonaniu przed podaniem sprawdziłem dokładnie, czy w szklance nie ostały się żadne okruszki szkła, ale najwyraźniej zlały mi się z lodem.
- Napiwku miało nie być - przypominam mu na tę prowokację, kręcąc głową; żart żartami ale ten potężny fail jednak wpływa na mój mood, więc okazja dosłownie ucieka mi sprzed nosa - a ja się nawet tym tak nie przejmuję! W paplaninie Rivera też wyczuwam jakąś nerwowość, którą zrzucam natychmiast na ten incydent, więc choć przytakuję i słucham chłopaka, to już trochę poważnieję. - Twoi ex to chyba nie w tym kraju, więc ja mam więcej do stracenia... A Carly już nie jest moją fanką, nie wiem czy warto przypominać jej że istnieję - zauważam odrobinę nieobecnie, po chwili namysłu sięgając po wysokie szklanki i z chłodzącej półki biorąc otwartą tequilę. - Barman to przede wszystkim zawód, który nie wymaga ode mnie osiągnięć naukowych. Ogólnie spoko, jasne, mnie po prostu i tak nie stać na nic więcej - odpowiadam z lekkim lekceważeniem, bo po prostu się zapominam, że River to nie Rocco, że nie powinienem przy nim zdradzać się tą niepewnością, która nie pasowała do mojego normalnego sposobu bycia. Macham więc zaraz ręką, w której mam butelkę tequili - na szczęście na tyle już wypitej, że tylko odrobina chlapie mi po palcach, które zaraz wycieram w już i tak mokrą koszulkę. - Będę zwiedzał świat jako gracz quidditcha kiedyś ofc- Lubisz tequilę sunrise? Mieliśmy nawet takie mini parasolki gdzieś, więc ten będzie odjebany jak w najbardziej fancy barze, jaki możesz sobie wyobrazić... - obiecuję chłopakowi, nawet już nie pytając o smak poprzedniego, bo wolę żyć teraźniejszością niż przeszłością. - Ty grasz? Albo kibicujesz? - dopytuję, choć na pierwszy rzut oka River nie wygląda mi na sportowego świra, ale świat pełny jest niespodzianek. Złość na siebie schodzi ze mnie, gdy ozdabiam ostatecznie szklanki kawałkami pomarańczy i nic przy okazji nie psuję; podsuwam drink Riverowi z lekkim uśmiechem, nie zważając na to, czy wypił już poprzedni. - Spróbuj i oceń w skali do dziesięciu.
Powrót do góry Go down


River A. Coon
River A. Coon

Rok Nauki : I studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 174
C. szczególne : Ruchome tatuaże, drobna przerwa między lewą jedynką a dwójką, melodyjny głos, lekko włoskie zaciąganie, zapach (figa, cytryna, czarna porzeczka, cedr)
Dodatkowo : Prefekt
Galeony : 257
  Liczba postów : 557
https://www.czarodzieje.org/t21577-river-a-coon-williams#701443
https://www.czarodzieje.org/t21595-poczta-racoona#702795
https://www.czarodzieje.org/t21594-river-a-coon-williams-kuferek#702747
https://www.czarodzieje.org/t21603-river-a-coon-dziennik#702930
Mieszkanie nr 10 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie nr 10 Empty


PisanieMieszkanie nr 10 Empty Re: Mieszkanie nr 10  Mieszkanie nr 10 EmptyCzw Paź 20 2022, 14:08;

- Zależy jak rozumiemy definicję słowa ex... - zauważył, krzywiąc się nieco, bo jedyną osobą, która po wyjeździe jakkolwiek pasowała do tego określenia był największy hijo de puta jakiego w życiu poznał. - Jeśli liczy się ktoś, z kim się po prostu przespałem, to zaryzykuję stwierdzeniem, że jednak byłbym w gorszej sytuacji, gdybym zdecydował się do kogoś napisać - przyznał ze śmiechem tym głośniejszym, im bardziej potrzebował się nim rozluźnić, nie przejmując się zbytnio uciekającym do zlewu lodem, gdy przelewał nad nim swój drink przez sitko, do Jinxa powracając dopiero z wygazowanym i pozbawionym zarówno lodu jak i szkła napojem, który zaczął opróżniać szybciej, niż przewidywała etykieta.
- Ale wymaga pamięci - zauważył, nie reagując zbytnio na nieprzychylny komentarz, bo choć ten nie pasował mu do wizerunku pewnego siebie Gryfona, to przecież doskonale wiedział ile nieprzyjemnych myśli potrafiło kryć się pod beztroską kreacją. Nie zamierzał tego Jinxowi odbierać, bo i sam przecież nie lubił, gdy ktoś na siłę próbował zaprzeczać czasem po prostu bezmyślnie wyrzuconym z siebie szczerym tekstom. Nie uważał też zresztą, by było cokolwiek złego w tym, że nie mierzy się wcale w sam szczyt. 
Oparł się znów o ich teatralny bar, jedną dłonią kręcąc coraz mniejszą zawartością szklanki, by drugą bawić się dźwiękiem uderzających o blat pierścionków i na moment zamilkł zupełnie, pozwalając Jinxowi zdominować sobą kuchnie. Dzielnie udawał, że to na jego barmańskie popisy zwraca tak dużą uwagę, a jednak spojrzenie błądziło mu po napinających się przy tej czy innej czynności mięśniach, co chwila powracając do klejącej się do Jinxowego ciała koszulki, odliczając w myślach kiedy ten w końcu zdecyduje się zdjąć ją przez nadmiar wilgoci. 
- Hm? A... -  - dał złapać się na zamyśleniu zadanym pytaniem i z błądzącym panicznie spojrzeniem uśmiechnął się odruchowo na ten krótki moment, gdy mózg próbował nadrobić posłyszane, ale nie przeanalizowane sensy. - Trochę grałem w Calpiatto, ale nie mieliśmy zbyt dobrej drużyny. Często odwoływaliśmy zajęcia, bo wiesz, zła pogoda była argumentem, ale ta dobra też, bo szkoda spędzić popołudnie na miotle, jak można iść popływać - rozwinął, mimowolnie gestykulując przy tym żywiej, więc i machając prawie pustą już szklanką na lewo i prawo, zanim nie zdecydował się całkiem jej opróżnić, odstawiając ją na blat baru. - Nawet nie byłem w głównym składzie, ale czasem wchodziłem za pałkarza albo szukającego - doprecyzował, nieskutecznie odgarniając kilka loczków z twarzy, gdy sięgał po drink, który kolorami przyciągał go dużo mocniej od poprzedniego. Zamieszał w szklance słomką i szturchnął nosem papierową parasolkę, robiąc sobie miejsce, by wziąć kilka łyków bezpośrednio ze szkła, tym razem mrucząc cicho w aprobacie dla równowagi smaków rozlewających mu się po języku. - Nie wiedziałem, że nazywa się tequila sunrise - przyznał szczerze, bo i tak naprawdę rzadko miał okazję sam wybierać sobie drinki, raczej naciągając na to co bardziej zdesperowanych typów w barze, więc i nigdy nie wybrzydzając na to, co właściwie mu się trafiało. - To znaczy, że nie powinienem tego mieszać? W sensie tego żółtego z czerwonym? - dopytał poważnie, z przejęciem pozerkując w ciemne oczy, nawet jeśli jednocześnie sekundę później łapał już między wargi słomkę, pozwalając policzkom zapaść się od ssącej zachłanności. - No powiem Ci, że takie mocne osiem i pół, ale do takiego fancy lokalu to musisz robić jakieś takie wiesz, skórkowe ozdoby i chyba wolałbym mniej słodkie, w sensie...  normalnie jest mniej słodkie, tak - wydał swoją opinię amatora, całą mimiką swojej twarzy pracując na to, by brzmieć na zawodowego krytyka. - Wyglądam na kogoś co lubi na słodko? Tak w ogóle to normalnie nie kibicuję, ale dla Ciebie zrobię wyjątek. Bo grasz w sobotę, prawda? - podpytał, rozgadując się w uderzającym mu do głowy alkoholu, jednocześnie też wcale nie czekając na odpowiedź, bo zbyt dobrze płynęło mu się na tej fali, skoro to właśnie ona pozwalała mu oprzeć się pewniej o bar, by sięgnąć dalej, byle tylko musnąć opuszkami fascynujący go wilgocią materiał Jinxowej koszulki. - W takim razie powinieneś się szybko rozebrać- to znaczy przebrać, by się nie przeziębić przed meczem - dodał w jakże przekonującej trosce, w którą tak bardzo chciał uwierzyć, że aż teatralnie włożył jej nieco zbyt dużo w swój głos i spojrzenie, gdy ciągnął lekko ubranie kolegi, zanim nie wycofał się z powrotem za rozdzielający ich prowizoryczny bar. - Jeśli mam dla Ciebie zedrzeć sobie gardło, to musisz się chociaż pojawić na boisku - dodał, niewinnie uciekając spojrzeniem na załadowane słoiczkami i pojemniczkami szafki, gdy dopijał swojego drinka, z beztroskim uderzeniem odstawiając pustą szklankę na blat. - To co teraz? Coś pikantnego? Kwaśnego? U, och, a może body shots skoro masz tequilę? - zaproponował, ekscytując się może nawet nieco zbyt mocno w trudnych do powstrzymania bez hamulców trzeźwości emocjach, więc teraz już oburącz oparł się o bar, wychylając się do Jinxa, dopiero wtedy pozwalając sobie na pełnię błagania w swoim spojrzeniu. - Proszę, proszę, proszę. Zawsze chciałem spróbować.
Powrót do góry Go down


Eugene 'Jinx' Queen
Eugene 'Jinx' Queen

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 173
C. szczególne : Przekłute uszy; czasem noszony kolczyk w nosie; drobne i mniej drobne tatuaże; pomalowane paznokcie; bardzo ekspresyjny sposób bycia; krwawy znak
Galeony : 146
  Liczba postów : 420
https://www.czarodzieje.org/t20861-eugene-queen
https://www.czarodzieje.org/t21285-bless
https://www.czarodzieje.org/t21141-eugene-queen-kuferek
https://www.czarodzieje.org/t21427-eugene-jinx-queen-dziennik
Mieszkanie nr 10 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie nr 10 Empty


PisanieMieszkanie nr 10 Empty Re: Mieszkanie nr 10  Mieszkanie nr 10 EmptyPią Paź 21 2022, 11:51;

Na końcu języka mam już pytanie, co może być gorszego od wypisywania do laski, którą się zdradziło, w porę jednak udaje mi się pohamować wścibskość ciekawość, uznając że dojdziemy do tego później, gdy alkohol faktycznie zmroczy nasze myślenie i skłoni do większej otwartości. Z aprobatą za to się uśmiecham, gdy alkohole znikają ze szkła nawet szybciej niż się tego spodziewałem - co jest dobre i złe jednocześnie, bo nie chcę jednak, aby mojego testera odcięło tak szybko.
Z Riverem rzeczy zdają się być zupełnie naturalne, niezależnie od tego, czy w danym momencie próbujemy przegadać jeden drugiego, czy wkrada się pomiędzy nas więcej ciszy - rzecz jasna nie zbyt wiele, bo zupełne milczenie przekracza moje możliwości. Nawet ja nie nadążam jednak odpowiadać na wszystkie rzucane komentarze i pytania; na wiele z nich pozostaje mi tylko śmiech i kręcenie głową.
- Za słodkie? - dziwię się, bo raczej nie miewam takich tendencji, więc sam próbuję własnego koktajlu, by skonfrontować własne wrażenia z tymi Riverowymi. - Mmm, prawda. Może omsknęła mi się ręka. Raczej wyglądasz na kogoś, kto lubi różne rzeczy na ostro... - przyznaję się do błędu, maskując głupi uśmiech kolejnym łykiem drinka i jeszcze z pełnymi ustami przytakuję w entuzjastycznym pomruku, gdy powraca temat quidditcha i zbliżającego się meczu z Krukonami.
Strzelam brwiami na ten mało subtelny dotyk, bo choć nie mam nic przeciwko, to jednak zdaje mi się, że River zaczyna eksplorować naszą relację w kontekstach, które dotąd pojawiały się jedynie żartobliwie. Dopuszczam do siebie myśl, że i to może się w ten sposób skończyć, ale nie byłbym sobą, gdybym tak szybko wyzbył się nadziei - umówmy się, mi nigdy nie zależało na platoniczności żadnej relacji.
- Nooo, skoro to twoje marzenie, a ja i tak powinienem się szybko rozebrać... - zauważam rozsądnie, sięgając do skraju koszulki, a jednak jeszcze na moment się zatrzymuję, specjalnie drocząc się z Riverem, jakbym sprawdzał, czy mogę z niego wyciągnąć więcej błagania. - Ale! Taka atrakcja wymaga czegoś więcej niż napiwku - zastrzegam sobie, udając że zastanawiam się, co mogłoby być odpowiednią opłatą, nawet jeśli własną cenę znałem jeszcze przed wypowiedzeniem tych słów. - Skoro już pojawisz się na trybunach i będziesz zdzierał gardło, to mam nadzieję, że sprawiasz też, wszyscy potem będą mi zazdrościć takiego hot osobistego cheerleadera. Deal? - dopytuję z gryfońskim uśmiechem i poruszeniem brwiami, bo zaczynam już wiedzieć trochę więcej na temat umysłu i wyobraźni Rivera - i jestem przekonany, że każda okazja jest dobra, by przetestować jego granice. Dopijam na szybko słodki drink dla rozmycia skrupułów wiążących się ze świadomością, że nie powinienem wykorzystywać w ten sposób kogoś, kto jutro może nie pamiętać połowy swoich słów i gestów.
Ściągam koszulkę, korzystając z niej zaraz, by przetrzeć blat szafki z rozlanych alkoholi z myślą, że za prowizoryczny stół także da radę posłużyć. Celowo nie unoszę wzroku na towarzysza, próbując robić niedbale nonszalanckie wrażenie, choć przecież we mnie samym buzuje jakiś rodzaj ekscytacji.
- Pewnie wszystko wiesz, ale przeszkolenie nie zaszkodzi. Najpierw tequila... - Nalewam sobie do kieliszka alkohol i wychylam go jednym haustem, by zaraz śmiało złapać za Riverowy podbródek i zmusić chłopaka do odchylenia głowy. Ledwie solą posypuję jego skórę przy zgięciu szyi, a już koniuszkiem języka wyznaczam na niej tę samą ścieżkę. - Sól - mruczę cicho, opadającą dłoń opierając na jego torsie, ale odległość zwiększając tylko na tyle, by móc patrzeć w połyskliwe oczy, gdy wysysam sok z cząstki limonki. - Limonka.
Przyjemnie zaczyna kręcić mi się w głowie - być może od szybkości wypitego alkoholu, być może od bliskości - więc położenie się na krótkim blacie zdaje się być jeszcze lepszym pomysłem. Osuwam spodnie niżej na biodrach, układając się na twardej powierzchni. Przez ograniczone miejsce podpieram się na ręce, by Riverowi wygodniej było sięgnąć do soli, którą rozsypuję ponad obojczykiem i cząstki limonki, czekającej między moimi zębami. Podaję chłopakowi butelkę tequili, oczekując na dreszcz spowodowany zimnym alkoholem spływającym po skórze - a potem być może kilka innych.
Powrót do góry Go down


River A. Coon
River A. Coon

Rok Nauki : I studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 174
C. szczególne : Ruchome tatuaże, drobna przerwa między lewą jedynką a dwójką, melodyjny głos, lekko włoskie zaciąganie, zapach (figa, cytryna, czarna porzeczka, cedr)
Dodatkowo : Prefekt
Galeony : 257
  Liczba postów : 557
https://www.czarodzieje.org/t21577-river-a-coon-williams#701443
https://www.czarodzieje.org/t21595-poczta-racoona#702795
https://www.czarodzieje.org/t21594-river-a-coon-williams-kuferek#702747
https://www.czarodzieje.org/t21603-river-a-coon-dziennik#702930
Mieszkanie nr 10 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie nr 10 Empty


PisanieMieszkanie nr 10 Empty Re: Mieszkanie nr 10  Mieszkanie nr 10 EmptyNie Paź 23 2022, 22:33;

Czuł, że się uśmiecha, a jednak przez wypity już alkohol nie był to jeden z tych rozciągniętych w radości uśmiechów, a prawdziwie wyzywający grymas satysfakcji, jakby w kącikach ust wciąż drżała jeszcze dalsza prowokacja, gdy spojrzenie mówiło, że to jeszcze nie wszystko, co chciał dla siebie zdobyć. Mimowolnie uniósł brew w mieszance zaskoczenia i oczekiwania, będąc całkiem pewny, że Jinx nie jest w stanie wymyślić niczego, na co nie byłby gotowy się zgodzić, więc i zaraz zaśmiał się mimowolnie na zaproponowany mu układ, czując całkiem przyjemną ekscytację na nakreśloną mu przed oczami wizję.
- Mhm, na ten jeden dzień dam się zarezerwować - przytaknął, balansując na granicy rozbawienia, bo choć wzrok ponaglająco przesuwał mu się po bezczelnie wciąż lepiącej się do chłopaka koszulki, to i tak czuł w obowiązku podkreślić, że to nie stabilnej wyłączności szuka. - I dam z siebie wszystko... - dodał już mniej przytomnie, choć przecież szczerze, nawet jeśli alkohol oszałamiał go równie mocno co bezczelna zagrywka w postaci użycia koszulki jako zwykłej ścierki. Powstrzymał się od żałosności stwierdzenia, że i jego mógłby użyć z równym brakiem poszanowania, będąc jeszcze na tyle trzeźwym, by nie wyrzucać z siebie tych najbardziej krzywych z myśli.
Niecierpliwił się nieco zbyt mocno, wiercąc się w miejscu nawet jeśli jednocześnie zdawał sobie sprawę z tego, że to właśnie ta powolność, to wstrzymanie oddechu, gdy Jinx odchylał jego głowę, by wygodnie pochylić się usprawiedliwioną czułością do czekającej na obojczyku soli, była w tym wszystkim najbardziej uzależniająca. Zamruczał cicho, przygryzając wargę by powstrzymać się od naturalnej dla niego gadatliwości, nie chcąc przecież wtrącać się w realizowaną przez Jinxa prezentację, bo podążał za nią już wzrokiem, myślą i czynem, bo dłonie lgnęły mu od razu za Gryfonem, jakby ten faktycznie potrzebował asekuracji przy układaniu się na ich prowizorycznym barze.
- Myślisz, że będziesz miał okazję serwować tak alko w Geometrii? - podpytał cicho, nie mogąc wytrzymać tak długo w milczeniu, musząc jakoś sobie ulżyć, skoro sam wciąż dręczył się dalszą (nie)cierpliwością, decydując się na ułożenie dłoni na Jinxowym udzie. - Jakbyście potrzebowali kogoś jako rekwizyt, to mógłbym znaleźć dla Was jakąś przestrzeń w swoim kalendarzu... - zasugerował, przesuwając palcami po trzymanym udzie aż do kolana, zanim nie pociągnął go w bok, gładko wsuwając się między nogi Queena, domagając się wygodniejszego i przede wszystkim atrakcyjniejszego dojścia do jego brzucha. - Może też powinienem zacząć grać w quidditcha, skoro ten tak dobrze działa na mięśnie brzucha? - zasugerował, zawsze będąc dość dumnym ze swojego, a jednak teraz, gdy przesuwał dłonią przez środek tego Jinxowego - prowadząc kciuk od mostka aż do samej linii spodni - pozazdrościł mu tej sportowej formy, tym mocniej doceniając, że może podziwiać ją z tak bliska. W poszukiwaniach zachęty złapał solidny łyk wprost z butelki, potem doszukując się jej już jedynie w ciemnych oczach przyjaciela, gdy pochylał się, by uderzyć w jego skórę wilgocią najbardziej niecierpliwych pierwszych kropel, zaraz spijając z niego strumyk alkoholu, który i tak cienką stróżką próbował uciekał gdzieś bokiem na blat, wymuszając na nim większą zachłanność. Utknął w tej chwili na zbyt długo, chcąc wydłużyć tę bliskość w nieskończoność, przez co wypił też zdecydowanie za dużo, nim nie wsparł się kolanem o blat, wskakując na niego z nieco niedelikatnym opadnięciem na Jinxa, by nie pozwalając sobie na choćby chwilę skruchy od razu odnaleźć językiem usypaną na obojczyku sól. Dopiero gdy ta uderzyła w niego intensywnością swojego smaku poczuł też palące mu przełyk wspomnienie tequili, której butelkę nierozsądnie porzucił gdzieś między nimi, gdy przyciągał Jinxa do siebie za złapany pośpiesznie kark, byle tylko wgryźć się w trzymaną przez niego limonkę. Zacisnął mimowolnie oczy pod cierpkością wysysanego soku, ale nie myśląc o tym zbytnio wypluł ćwiartkę owocu na ziemię, by osłodzić sobie całe to doznanie pocałunkiem, który według niego należał mu się teraz mocniej od powietrza. Walczył też zresztą o niego mocniej niż o oddech, ignorując ściskający go dusznością ból w piersi, bo palce zahaczone o ciemny kark czy bezmyślnie próbujące wplątać się w zbity puch włosów nie pozwalały mu wycofać się z tej bliskości.
- F-fuck - sapnął dopiero, gdy cofnął się gwałtowniej, w ostatniej chwili przytrzymując się Jinxa, by nie spaść przy chwiejnym odchyleniu, dopiero po głębszym oddechu mogąc złapać leżącą między nimi butelkę i spojrzeć na rozlaną po ich spodniach wilgoć tequili. - Przepraszam - wydusił nieco ciszej, po części z wciąż brakującego mu tchu, po części z łapiącej go zawrotami głowy świadomości, że każda bezmyślnie rozlana kropla przekładała się na konkretną wartość galeonów.
Powrót do góry Go down


Eugene 'Jinx' Queen
Eugene 'Jinx' Queen

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 173
C. szczególne : Przekłute uszy; czasem noszony kolczyk w nosie; drobne i mniej drobne tatuaże; pomalowane paznokcie; bardzo ekspresyjny sposób bycia; krwawy znak
Galeony : 146
  Liczba postów : 420
https://www.czarodzieje.org/t20861-eugene-queen
https://www.czarodzieje.org/t21285-bless
https://www.czarodzieje.org/t21141-eugene-queen-kuferek
https://www.czarodzieje.org/t21427-eugene-jinx-queen-dziennik
Mieszkanie nr 10 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie nr 10 Empty


PisanieMieszkanie nr 10 Empty Re: Mieszkanie nr 10  Mieszkanie nr 10 EmptySro Paź 26 2022, 18:14;

- Oby nie, bo co to za zabawa robić takie shoty, ale nie móc ich wypić - zauważam, już nawet nie rozwodząc się nad tym, jaką pokusą byłby dla mnie w tej sytuacji River, stąd jego zatrudnienie w roli rekwizytu jest więcej niż wątpliwe. Posłusznie rozchylam nogi, czując ogrom brudnych myśli obciążających mi głowę - i sam nie wiem, jak niewłaściwe jest pragnienie, by palce przyjaciela opadły jeszcze niżej, nie jestem jednak w stanie pozbyć się tego wyobrażenia, szczególnie gdy w ślad za nimi podążają usta Gryfona. Nie jestem w stanie dłużej powstrzymywać drżenia niemal boleśnie rozpalonego oddechu, gdy pod pretekstem spijania uciekających kropel, zachłanne wargi pieszczą moją skórę. Nie chcę odszukiwać końca, nie chcę udawać przyzwoitości, gdy tak mocno świadomy jestem, że nasza relacja nie musi trzymać się konwencjonalnych granic, więc gdy tylko chłopak opada na mnie swoim ciężarem, ciasno obejmuję go w pasie nie tylko po to, by uchronić go od przypadkowego zsunięcia się, ale przede wszystkim by uniemożliwić mu to celowe. Niezasadność obawy zostaje mi udowodniona wraz z naporem tak niepoprawnie zachłannych ust; z gorliwością podrywam się do odwzajemniania pocałunków, w otumanieniu nową sytuacją ledwie rejestrując, że w przestrzeni pomiędzy nami coś się zadziało.
Powrót do góry Go down


River A. Coon
River A. Coon

Rok Nauki : I studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 174
C. szczególne : Ruchome tatuaże, drobna przerwa między lewą jedynką a dwójką, melodyjny głos, lekko włoskie zaciąganie, zapach (figa, cytryna, czarna porzeczka, cedr)
Dodatkowo : Prefekt
Galeony : 257
  Liczba postów : 557
https://www.czarodzieje.org/t21577-river-a-coon-williams#701443
https://www.czarodzieje.org/t21595-poczta-racoona#702795
https://www.czarodzieje.org/t21594-river-a-coon-williams-kuferek#702747
https://www.czarodzieje.org/t21603-river-a-coon-dziennik#702930
Mieszkanie nr 10 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie nr 10 Empty


PisanieMieszkanie nr 10 Empty Re: Mieszkanie nr 10  Mieszkanie nr 10 EmptyNie Paź 30 2022, 18:23;

Powrót do góry Go down


Eugene 'Jinx' Queen
Eugene 'Jinx' Queen

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 173
C. szczególne : Przekłute uszy; czasem noszony kolczyk w nosie; drobne i mniej drobne tatuaże; pomalowane paznokcie; bardzo ekspresyjny sposób bycia; krwawy znak
Galeony : 146
  Liczba postów : 420
https://www.czarodzieje.org/t20861-eugene-queen
https://www.czarodzieje.org/t21285-bless
https://www.czarodzieje.org/t21141-eugene-queen-kuferek
https://www.czarodzieje.org/t21427-eugene-jinx-queen-dziennik
Mieszkanie nr 10 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie nr 10 Empty


PisanieMieszkanie nr 10 Empty Re: Mieszkanie nr 10  Mieszkanie nr 10 EmptyWto Lis 01 2022, 21:24;

Powrót do góry Go down


River A. Coon
River A. Coon

Rok Nauki : I studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 174
C. szczególne : Ruchome tatuaże, drobna przerwa między lewą jedynką a dwójką, melodyjny głos, lekko włoskie zaciąganie, zapach (figa, cytryna, czarna porzeczka, cedr)
Dodatkowo : Prefekt
Galeony : 257
  Liczba postów : 557
https://www.czarodzieje.org/t21577-river-a-coon-williams#701443
https://www.czarodzieje.org/t21595-poczta-racoona#702795
https://www.czarodzieje.org/t21594-river-a-coon-williams-kuferek#702747
https://www.czarodzieje.org/t21603-river-a-coon-dziennik#702930
Mieszkanie nr 10 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie nr 10 Empty


PisanieMieszkanie nr 10 Empty Re: Mieszkanie nr 10  Mieszkanie nr 10 EmptyCzw Lis 10 2022, 12:49;

Wstyd zalewał go za każdym razem gdy pojawiał się w Skrzydle Szpitalnym i to też on, choć zmieszany ze złością, czerwienił mu twarz, gdy rozmawiał o chorobie z Bazylem, a jednak teraz, gdy został o nią tak wprost zapytany przez Jinxa, zniknął niemal zupełnie, pozostawiając po sobie jedynie smugę koloru na policzkach. Cień uśmiechu nawet  zatańczył mu w kącikach ust, gdy zapinał już spodnie, bo coś w tej twardej motywacji przyjaciela uspokajało go, że niczego jeszcze nie zepsuł i nawet głupia Nitinia nie jest w stanie sprawić, by Queen wciąż nie chciał go w tak nagrzanej jeszcze przed chwilą sytuacji.
- Nie planowałem... - wybełkotał, bo choć myśli z atakującej go paniki miał przejrzyste, to jednak same usta szybko przypomniały sobie o ilości wypitego alkoholu. Zanim zdążył wyrzucić z siebie coś więcej, by dodać słowa do unoszącej się już w geście dobitnego tłumaczenia dłoni, pozwolił by zalała go trudna w obecnym stanie do przetworzenia fala pytań.
- Emm... - zaczął więc elokwentnie, posłusznie zsuwając się z blatu i ściągając brwi w większym skupieniu, co udało mu się dopiero w momencie, gdy i wzrokiem odbił nieco w bok, uciekając od Jinxowego torsu. - Leczę, dłuższy czas właściwie już, więc no, to prawie jakby już jej nie było, nie? Wszystko dostałem ze Skrzydła Szpitalnego, znaczy- nadal dostaję. Nawet eliksiry wzmacniające, chociaż ja to kilka razy o nich zapomniałem i musiałem kupić sam. W ogóle myślałem, że ten typ co mnie zaraził, skoro jest taki bogaty, to że mi trochę galeonów rzuci, ale Solberg się strasznie zaczął rzucać i się trochę pojebało wszystko, bo na pewno rozmowy to tam za bardzo nie było - wypalił niezbyt składnie, machając dłonią drobne kółka, gdy przysuwał się nieco bliżej, nie chcąc odbierać tego dystansu jako całkowite odrzucenie. - I no, em... Na początku myślałem, że nie, bo w chuj bolało, dosłownie - podjął nieco ciszej, w każde słowo wciskając odrobinę wibrującego rozbawienia, gdy dłonią sięgał do splecionych na torsie przedramion, by rozluźnić je powolnie, aż nie uda mu się och rozplątać. - Potem jak leczenie zaczęło działać, to w sumie wydawało mi się, że tak, ale jak wpadłem na Moralesa w barze i pobiłem się z Solbergiem i... - urwał na moment, w wylewności alkoholu chcąc podzielić się z przyjacielem tym, jak się wtedy czuł, nie mając jednak do tego odpowiedniego słownictwa. - Nigdy w życiu nie czułem, że znaczę aż tak mało, jak przy słuchaniu ich, więc zdecydowanie nie było warto, ale nie przez wenerę - wytłumaczył więc naokoło, spojrzeniem opadając do dłoni, którymi przesuwał już po bokach chłopaka, chcąc wysępić dla siebie jeszcze trochę czułości, nawet jeśli czuł, że nie zasługuje na nią jeśli ta nie będzie prowadzić do czegoś więcej. - Ale nie warto też jeśli trzeba się przez nią wstrzymywać tak długo w takich chwilach... - podjął cichszym pomrukiem przy Jinxowym obojczyku, wbijając palce nieco mocniej w ciemną skórę na gładzonych przed chwilą bokach, by przytrzymać sobie chłopaka przy ścianie, gdy zagryzał się na jego szyi w ssącym pocałunku. - Chciałbym móc się na nim zemścić... - przyznał ledwo słyszalnym szeptem, czując jak drobny strach przed tą zawiścią drży mu w oczach, gdy odsuwał się nieznacznie, by zerknąć w ciemne tęczówki. - Nie na Solbergu. Na jego chłopaku. Nie powiedział mu ani o tym, że jest zajęty, ani o tym, że jest chory - doprecyzował, doszukując się w spojrzeniu Jinxa choćby jednego błysku przyzwolenia do tej mściwości.

+


Ostatnio zmieniony przez River A. Coon dnia Pon Lis 14 2022, 00:52, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down


Eugene 'Jinx' Queen
Eugene 'Jinx' Queen

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 173
C. szczególne : Przekłute uszy; czasem noszony kolczyk w nosie; drobne i mniej drobne tatuaże; pomalowane paznokcie; bardzo ekspresyjny sposób bycia; krwawy znak
Galeony : 146
  Liczba postów : 420
https://www.czarodzieje.org/t20861-eugene-queen
https://www.czarodzieje.org/t21285-bless
https://www.czarodzieje.org/t21141-eugene-queen-kuferek
https://www.czarodzieje.org/t21427-eugene-jinx-queen-dziennik
Mieszkanie nr 10 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie nr 10 Empty


PisanieMieszkanie nr 10 Empty Re: Mieszkanie nr 10  Mieszkanie nr 10 EmptySob Lis 12 2022, 22:46;

Przede wszystkim kręci mi się w głowie - od szybko wypitego alkoholu, od mnogości słów i tłumaczeń rozbrzmiewających nieco niewyraźnie, od tego, że ochota na przyciągnięcie do siebie Rivera nie minęła wraz ze świadomością tego konieczności. Próbuję się dystansować, nie tyle chcąc odrzucać od siebie przyjaciela, co utrzymać trzeźwość myśli na tyle, by faktycznie go wysłuchać. Nie mam w sobie jednak dostatecznie dużo siły woli, by utrzymać to postanowienie, bo już z pierwszym jego krokiem niwelującym odległość, sam czuję przyciąganie przebiegające po mojej obnażonej skórze. Lekki uśmiech kształtuje mi się mimo wszystko w kąciku ust, a ręce opadają z torsu zgodnie z oczekiwaniem Rivera.
- Chuje... - burczę pod nosem, ze zbierającą się we mnie złością, że ktoś mógł potraktować Rivera w taki sposób. Ta złość towarzyszy mi też, gdy nieco zaborczo układam dłoń na karku przyjaciela, z pewną szorstką czułością muskając linię zaczynających się loków, gdy jego usta purpurą ozdabiają skórę przy obojczyku. Przymykam powieki, wzdychając z przyjemnością, a na moim języku już kształtuje się deklaracja, że do mnie zawsze będzie mógł przyjść, by wziąć tyle rozkoszy i tyle zapewnień o wyjątkowości, ile tylko będzie potrzebował. Daję się jednak rozproszyć sensom niepewnego stwierdzenia.
- Czasami w takiej sytuacji odłącza ci się myślenie i nie myślisz o tym, że jesteś zajęty... -rzucam z pewnym dyskomfortem, nie do końca zdając sobie sprawę, że brzmię, jakbym bronił Morlesa, podczas gdy tak naprawdę próbuję usprawiedliwić jedynie siebie samego, bo przecież i na własnym sumieniu mam zdradę. Ujawnienie tego przed Riverem nagle staje się bardzo trudne, bo nie spodziewam się, żebym mógł znieść teraz ostrą ocenę akurat w jego spojrzeniu. I tak bardzo przejmuję się sobą, że prawie umyka mi, jak niewłaściwy był ten komentarz, gdy Riverowe oczy tak desperacko poszukiwały zrozumienia, a ciało lgnęło do bliskości innego rodzaju - takiej pokazującej mu, że znaczył wiele. Obejmuję go mocno w pasie w obawie, że teraz się wycofa. Drugą z dłoni sięgam do podbródka przyjaciela, by potrzeć kciukiem jego policzek z pocieszeniem, do której sam też nie jestem nawykły, bo choć bywałem w związkach, to nigdy nie czułem się tak psychicznie przywiązany, by inicjować pewne gesty i choć miałem przyjaciół, to nigdy granica fizyczności nie była posunięta tak daleko, jak dzieje się to teraz z Riverem.
- Też na twoim miejscu chciałbym się zemścić - przyznaję, bo zdaje mi się, że rozumiem, jak trudno jest zostawić coś w przeszłości, gdy całym sobą ma się poczucie, że zostało się wychujanym po całej linii. - To jak cię ogólnie potraktował, to jest szczyt kurewstwa z jego strony. - Czuję elektryzujące drżenie wzburzenia, rozchodzące się po mojej skórze. Mam wrażenie, że samo wysłuchanie Rivera, samo trzymanie go przy sobie, to za mało i jako przyjaciel powinienem zrobić znacznie więcej. - Myślisz, że moglibyśmy postraszyć go, że pójdziesz go zgłosić? Duża różnica wieku, jak rozumiem zrobiłeś mu scenę... Poza tym pewnie wygląda jak chuj, a ty jak anioł. Przynajmniej też by miał kilka zjebanych nocy - podsuwam nieco bełkotliwie, samemu nie wiedząc skąd w mojej głowie tak legalny plan. Łapię za blond kosmyk i okręcam go sobie wokół palca, gdy inny pomysł, nieco lepiej pasujący do mnie kształtuje mi się w głowie. - Możemy też spróbować ogarnąć, gdzie mieszka czy pracuje i obrzucić go łajnobombami. Możesz na mnie liczyć, jak coś - obiecuję chłopakowi, przenosząc spojrzenie z jego oczu do ust, nim pochylam się ku niemu raz jeszcze zachłanniej, gdy przypomina mi się, jak przyjemny był napór jego warg na moje. - I tak możesz zostać na noc, wiesz? Marla się nie obrazi, a my zmieścimy się na kanapie - proponuję, z żalem opuszczając ręce. W mieszkaniu nie jest zimno, ale moja skóra zaczyna pokrywać się już gęsią skórką, a wspomnienie o przyjaciółce przypomina mi, że totalnie zamieni mnie w muszlę klozetową, jeżeli zostawię kuchnię w takim stanie. Daję jeszcze przyjacielowi ubrania na zmianę i kieruję go do łazienki z dopiero dochodzącą do mnie świadomością, jak jestem zmęczony.

[ztx2]
Powrót do góry Go down


Basil Kane
Basil Kane

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 182
C. szczególne : heterochromia, wiecznie pogryzione wargi
Dodatkowo : Prefekt
Galeony : 751
  Liczba postów : 702
https://www.czarodzieje.org/t21736-breasal-o-cathain-zanglizowane-basil-kane#709152
https://www.czarodzieje.org/t21738-bazyl#709234
https://www.czarodzieje.org/t21735-basil-kane#709151
Mieszkanie nr 10 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie nr 10 Empty


PisanieMieszkanie nr 10 Empty Re: Mieszkanie nr 10  Mieszkanie nr 10 EmptyCzw Gru 22 2022, 21:33;

Choroba: aktywna

Wyszedłszy z Pure Lux, sam już nie wiedział, co ze sobą zrobić. Kręcił się chwilę po Londynie, zanim wezwał Błędnego, żeby się dostać na powrót do Hogsmeade, a wysiadłszy na ośnieżonej ulicy, stał tak długą chwilę, mimo późnej pory i patrzył się. Jak śnieg w świetle ulicznej lampy nocą, migocze i wiruje, spadając mu na twarz tylko po to, żeby się rozpuścić. Ależ był napruty. Taki napruty, że mu się jakoś zdawało, że ma tylko jedną nogę zamiast dwóch. I na tej jednej nodze kicając dziwnie, bo przecież w rzeczywistości druga jeszcze istniała nieporadnie za nim ciągnąć się poruszał po ośnieżonej alejce. Podszedł kilka kroków do ławeczki, z której zgarnął śnieg i przycupnął, a potem wsparł się o kolano łokciem, by w lekkim przygarbieniu podelektować się świątecznym wydaniem piernikowych feniksów, które zakupił gdzieś po drodze. Patrzył się w przestrzeń i choć chciałby wierzyć w to, że nie myślał o niczym, to jednak wydarzenia tego wieczora ciążyły mu na barkach. Nie był zadowolony z obrotu spraw, nie był w ogóle zadowolony nie tylko z obecności tego turbo-śmiecia, ale głównie z reakcji Maxa. A pomiędzy tymi wszystkimi kanciastymi kamieniami, kaleczącymi jego dobre samopoczucie przepływał strumyczek żalu. Że nie mógł tam zabrać rybuni. Popalał więc petka, namyślając się, bo przecież no… już był w tym Hogsmeade, równie dobrze mógłby zajść. Na szklankę wody i siku. Pogadać może chwilę. Właściwie chyba wiedział, gdzie mieszka Marla, więc czemu by nie. Tylko że tak siedziało się dobrze, tego papierosa smakując na najebaniu, a na najebaniu takie momenty wydają się trwać wieczność, a nie krótką chwilę. Kilka małych nieskończoności później podniósł się ociężale. Śnieg zdążył stworzyć na głowie czapeczkę, a na ramionach pagony żołnierza dziadka Mroza, kiedy w końcu dotarł pod odpowiedni adres. Kręcił się chwilę przy wejściu do budynku, bo przecież nie wiedział, czy tak dzwonić w środku nocy, zapowiadać się, czy po prostu wbić jak do siebie - po alkoholu miał znacznie więcej moralności, niż na trzeźwo, choć - co zadziwiające - nie w stosunku do każdego. Praktycznie włamawszy się do budynku, stanął przy spisie nazwisk, chwiejnie, bo na jednej nodze przecież, wypisanych na skrzynkach pocztowych, niemal nie zauważając, a jednak dostrzegając niechybnie, Valentine’a czmychającego z budynku w ciemność nocy. Natychmiast zmrużył oczy, co tu się dzieje, stracił wszelką wątpliwość swoich czynów, uznając je za słuszne - kontrola najwyższą przecież formą zaufania - przeskakując po dwa schodki stanął pod numerem domu O’Donnell i zapukał raz, po czym otworzył drzwi. Nie przyszło mu do głowy, że w sumie wypadałoby zaczekać, aż mu ktoś otworzy, ale wychodząc widział jeszcze, jak Marla wywija na rurze, więc nie spodziewał się jej zastać.
- Minąłem się z Bee na schodach. - wycedził od progu, obrzucając wnętrze salonu niezadowolonym, pijackim spojrzeniem, jednak ta mina, podobnie jak śnieg na jego głowie, rozpuściła się w sekundę, kiedy dostrzegł Rivera- Czemu widziałem Bee na schodach..? W nocy? - bąknął, rozpinając kurtkę i zdejmując buty. Jakimś cudem niebieskim zostawił je na wycieraczce, z kurtką jednak nie poszło równie elegancko, bo zgubił ją, po prostu robiąc dwa kroki w stronę Rivera. Złapał się przy tym za włosy i otwierając szeroko oczy, spojrzał na gryfona z pijackim przestrachem, biorąc gwałtowny wdech- ...zgubiłem czapkę. - wyszeptał. A potem złapał Coon’a w ramiona.
Powrót do góry Go down


River A. Coon
River A. Coon

Rok Nauki : I studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 174
C. szczególne : Ruchome tatuaże, drobna przerwa między lewą jedynką a dwójką, melodyjny głos, lekko włoskie zaciąganie, zapach (figa, cytryna, czarna porzeczka, cedr)
Dodatkowo : Prefekt
Galeony : 257
  Liczba postów : 557
https://www.czarodzieje.org/t21577-river-a-coon-williams#701443
https://www.czarodzieje.org/t21595-poczta-racoona#702795
https://www.czarodzieje.org/t21594-river-a-coon-williams-kuferek#702747
https://www.czarodzieje.org/t21603-river-a-coon-dziennik#702930
Mieszkanie nr 10 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie nr 10 Empty


PisanieMieszkanie nr 10 Empty Re: Mieszkanie nr 10  Mieszkanie nr 10 EmptyNie Sty 01 2023, 21:47;

Choroba: Nieaktywna


Obecność Bee okazała się zbawienna. Mógł sięgnąć po butelkę wina, troskliwie oferując Puchonowi grzańca na te wielkie mrozy, by później mało sprawiedliwie rozdzielać wciąż podgrzewane procenty. Nie był pewien czy dobrze zrozumiał co ten do niego mówi, a już tym bardziej to, o co się go pytał, bo myśli niewygodnie okręciły mu się tylko wokół faktu, że ten niedoświadczony blady aniołek wyrwał sobie miłego i absurdalnie bogatego starszego faceta, a gdy on sam był blisko podobnej okazji, to nie tylko nie potrafił wytrzymać przy tym gościu dłużej niż pięć sekund po seksie, ale też zamiast pracy dostał w bonusie chorobę weneryczną i połamane żebra. Niby odpowiadał mu szczerze i z zaangażowaniem, a jednak gdy tylko Bee mówił nieco zbyt długo, oczy same mrużyły mu się czujnie w pijackiej próbie znalezienia tego, co sprawiało, że Puchon był od niego lepszy. Czegoś, co przyciągało do niego absolutnie wszystkich, którzy byli tego warci. Na fali tych myśli wypalił nagle, zupełnie bez kontekstu, "Bazyl jest mój", jakby mógł czytać myśli Bee i te były zajęte myśleniem jak tu Ślizgona zagarnąć dla siebie. I w tej logice wcale nie przeszkadzało mu to, że Puchon właśnie opowiadał mu z kim wszedł w związek, bo przecież wybór Bazyla ponad jakiegoś starucha był oczywisty przy pierwszej lepszej okazji.
Wątpliwości co do tego, czy dobrze poradził Bee, a także co do tego, czy jest właściwie odpowiednią do takich rad osobą, pojawiły się w jego głowie wraz z momentem, w którym Puchon opuścił Marlenkowe mieszkanie, a on znów został sam ze swoimi myślami.  Z pusto wbitym w psidwaka spojrzeniem wyłączył się na moment zupełnie, ssąc zabarwiony winem plasterek pomarańczy, by poderwać się gwałtownie wraz z psiakiem, gdy do rozgrzanego magią wnętrza wpadł Bazyl ze swoją chmurą zimna. Uśmiechnął się szeroko, bo i zapomniał zupełnie, jak zły był na absolutnie wszystkich, którzy wybrali się na niedostępną dla niego imprezę i wskoczył wprost w Bazylowe ramiona, oplatając się nogami wokół chwiejnej sylwetki.
- Czapki są dla frajerów - wyrzucił z siebie z beztroskim śmiechem, jedną dłonią zahaczając o kark Ślizgona, by drugą strzepać nadmiar wilgoci z jego włosów, gdy rozgrzanymi od grzańca ustami łapał zachłannie te twarde od zimna wargi, domagając się porządnego powitania. - Bee nosi czapkę i trochę z niego frajer, nie? A wiesz, że się z nim całowałem? - wypalił na granicy śmiechu, nie tylko na fali ciepłego rozemocjonowania i alkoholu, ale też tej błyskawicznie przecinającej mu umysł myśli, że zwyczajnie chce się z Bazylem podroczyć za to, że ten balował dziś bez niego. - Uwierzysz, że byłem jego pierwszym pocałunkiem?
Powrót do góry Go down


Basil Kane
Basil Kane

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 182
C. szczególne : heterochromia, wiecznie pogryzione wargi
Dodatkowo : Prefekt
Galeony : 751
  Liczba postów : 702
https://www.czarodzieje.org/t21736-breasal-o-cathain-zanglizowane-basil-kane#709152
https://www.czarodzieje.org/t21738-bazyl#709234
https://www.czarodzieje.org/t21735-basil-kane#709151
Mieszkanie nr 10 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie nr 10 Empty


PisanieMieszkanie nr 10 Empty Re: Mieszkanie nr 10  Mieszkanie nr 10 EmptyPon Sty 02 2023, 15:37;

Poczuł dziwną kompletność. Niejasne ciepło i ucisk w klatce piersiowej jak skórzany pas, klamra, zaciskająca się gwałtownie, niby niewprawny jeździec zaciągający znienacka popręg biednego konia. Chwycił Rivera niemal w locie, zaciskając na nim ramiona zachłannie, łapczywie chwytając jego tyłek, oczywiście w zamyśle asekurowania jego pozy małpki, drugą, zimną ręką wślizgując się pod noszony przez niego, podomowy podkoszulek.
- M-m. - potwierdził, wydając z siebie jakikolwiek dźwięk, gryząc go w usta pomiędzy tymi wyrzucanymi z niego słowami, bo już prawie nie słuchał, taki był głodny, taki łakomy, język pchał się w te rozpaplane usta, a dwubarwne oczy wypalały drugą parę źrenic w gryfońskich oczach. Jak piekarz wyrabiający ciasto na poranny chleb, palce uciskały ciepłe ciało Rivera, chciał się w niego owinąć, przykryć nim, wejść i zostać na zawsze, a przynajmniej do rana. Wszystkie te myśli spragnione zgasły jednak, tak, jak cichło radio po urwaniu zaklęcia, jak gasły zdmuchnięte powiewem świeczki, pozostawiając po sobie jedynie falującą wstążkę niezrozumienia, szarego śladu, po obecnym jeszcze chwileczkę temu żarze.
Przestał go całować i cofnął głowę, a wzrok, który chwilę temu był jeszcze taki całkowicie rozmaślony, miękki jak cukrowa wata, wrócił do stanu normalnego, na tyle na ile pozwalało mu upojenie. Puścił chłopaka i sięgnął za siebie na plecy, by rozpleść jego nogi i tym samym zrzucić go ze swoich bioder.
Nie powiedział jeszcze nic. Rozejrzał się po salonie, jakby miał tu znaleźć dowody zbrodni i zdrady, majtki na suficie i stertę zużytych prezerwatyw, plus film porno lecący w tle. Skrzywił się, widząc psa, bo to taki mały piesek był, taki tyci tyci, zachwiał się i odepchnął lekko Coona kierując podskoki na kanapę, na którą niemal upadł, bo ciężko siadać z gracją mając jedną nogę, o czym mu się znów przypomniało, ze skrzypnięciem wszystkich sprężyn mebla.
- Tak? - uśmiechnął się, ale był to jeden z tych okropnych uśmiechów, rozklejone usta, jak cięta rana, ziejące zębami, których wesołość nie sięgała wyżej nosa- I co jeszcze robiłeś z nim ciekawego? - rozejrzał się po tym, gdzie wylądował, tracąc już zupełnie ostatnie resztki nastroju na igraszki, bo przypomniało mu to całowanie się z Bee, że to przecież ta kanapa.
- Och, na tej legendarnej kanapie? - rzucił mu ostre spojrzenie- Na której pieprzysz się z Jinxem? - wciąż z tym upiornym uśmiechem pytał, przechylając głowę. Wziął w rękę jedną z psich zabawek, leżących na sofie- A przepraszam! - zamknął powieki z uśmiechem i pokiwał głową, kładąc dłoń na piersi- Przytulasz się z Jinxem śpiąc. - tkwił tak chwilę, w tej pozie pieska na samochodowym kokpicie, uśmiechając się i kiwając głową z zamkniętymi oczami, po czym otworzył je gwałtownie i rzucił psu zabawkę- Wiesz co? Zachciało mi sie rzygać. - klepnął się dziarsko w pojedyncze udo - Zaraz wracam. - skłamał, bo planował się zabunkrować w łazience aż przetrzeźwieje, więc podniósł chwiejnie, by się w niej zamknąć.
Powrót do góry Go down


River A. Coon
River A. Coon

Rok Nauki : I studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 174
C. szczególne : Ruchome tatuaże, drobna przerwa między lewą jedynką a dwójką, melodyjny głos, lekko włoskie zaciąganie, zapach (figa, cytryna, czarna porzeczka, cedr)
Dodatkowo : Prefekt
Galeony : 257
  Liczba postów : 557
https://www.czarodzieje.org/t21577-river-a-coon-williams#701443
https://www.czarodzieje.org/t21595-poczta-racoona#702795
https://www.czarodzieje.org/t21594-river-a-coon-williams-kuferek#702747
https://www.czarodzieje.org/t21603-river-a-coon-dziennik#702930
Mieszkanie nr 10 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie nr 10 Empty


PisanieMieszkanie nr 10 Empty Re: Mieszkanie nr 10  Mieszkanie nr 10 EmptyCzw Sty 05 2023, 22:11;

Sam był jeszcze zanurzony w pocałunkach, niby gadając, a jednak chętnie wciąż wracając do tych uzależniających swoją intensywnością ust, więc i zupełnie dał zaskoczyć się nagłą reakcją, która był zupełnie przeciwstawna od tej, którą chciał wywołać. Wierzgnął się nieco, próbując złapać równowagę przy rozplątaniu jego nóg, a jednak choć udało mu się stanąć na nogi, to i od razu zachwiał się niezgrabnie, upadając tyłkiem na ziemię. Ściągnął tylko brwi i już znów stał o własnych siłach, próbując zebrać myśli na tyle, by wygarnąć Bazylowi, że to on się szlajał po jakichś klubach, więc miał pełne prawo spotkać się w tym czasie ze swoim kolegą, który zresztą sam umówił się do niego na poradę.
- Wymieniliśmy się nudesami - wyrzucił z siebie bez cienia zawahania, czując jak krew tętni w nim z oburzenia przy tym zwykłym odepchnięciu i zaraz wydawał już siebie tylko serię prychnięć, raz po raz okraszonych mniej lub bardziej widowiskowym wywróceniem oczami.
- Merlinie, jak Ty się nie potrafisz bawić - jęknął cierpiętniczo, zupełnie ignorując biegnącego z zabawką psa, który poszedł umościć się na porzuconej kurtce Bazyla, bo sam już ruszył za Ślizgonem, dając zatrzasnąć sobie łazienkowe drzwi przed nosem, nie mając w sobie choćby połowy Bazylowego - choćby i fałszywego - spokoju, bo oczy już błyszczały mu ze złości jak gwałtownie od jednego pocałunku można było przejść do "pieprzenia się". - Mam Ci wymienić wszystkie osoby, z którymi się całowałem przed Tobą? Lista jest całkiem długa, wiesz czemu? BO JESTEM TYLKO JEBANĄ LADACZNICĄ I DOSKONALE O TYM WIESZ - wybuchł, uderzając pięścią w drzwi w wyrazie swojej bezsilności i drepnął tylko w miejscu sfrustrowany, to w alkoholu chcąc widząc powód ciepła na swojej twarzy. - Po naszej randce na wieży z nikim poza Tobą się nie całowałem, okej? - dodał, nieco ciszej, bo i pierwszy raz nazwał tamto spotkanie "randką", wcześniej nieszczególnie pozwalając sobie na to nawet w swojej własnej głowie. Zaplótł ciasno ręce na piersi i sapnął cicho, kręcąc się nerwowo w kółko.
Powrót do góry Go down


Basil Kane
Basil Kane

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 182
C. szczególne : heterochromia, wiecznie pogryzione wargi
Dodatkowo : Prefekt
Galeony : 751
  Liczba postów : 702
https://www.czarodzieje.org/t21736-breasal-o-cathain-zanglizowane-basil-kane#709152
https://www.czarodzieje.org/t21738-bazyl#709234
https://www.czarodzieje.org/t21735-basil-kane#709151
Mieszkanie nr 10 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie nr 10 Empty


PisanieMieszkanie nr 10 Empty Re: Mieszkanie nr 10  Mieszkanie nr 10 EmptyCzw Sty 05 2023, 22:14;

Prychnął jedynie, nie było to jednak oburzone prychnięcie, bardziej brzmiało jak rozbawienie. Jakby był już tak oburzony, że nie było dalej miejsca na więcej złości, już mógł się tylko śmiać. ”Nudesami!” dało się usłyszeć zza drzwi łazienki z wyraźną nutą kpiny. Nie rozumiał co to za zabawa, nie teraz, kiedy był cały taki pijany i zmęczony ludzkim towarzystwem, kiedy szedł tu taki ociężały do swojego kotka i co dostał? Gówno, otóż dostał gówno.
Zjechał po drzwiach łazienki plecami i westchnął, chowając twarz w rękach. Jego relacja z Riverem oscylowała pomiędzy dwoma biegunami, popierdolonym szczęściem, którego nie rozumiał i od którego się uzależniał z każdym kolejnym, zachłannym oddechem i uczuciem śmieszności, bycia wykorzystanym, poużywanym jak zabawka i porzuconym tak, jak porzuciła go niegdyś Unka. Pociągnął nosem, uderzając potylicą w drzwi i patrząc na sufit. Nawet nie zapalił światła, tylko siedział tak i słuchał, jak ten furiat krzyczy, skrzywił się, bo wcale nie odpowiadały mu słowa gryfona, ale przecież był Bazylem. Był bryłą lodu, która w odpowiedzi na ten Riverowy ogień stawała się kamieniem, nie wodą. Żaden nie umiał ustąpić, a Bazyl dopowiadał sobie teraz tylko, jakim jest kretynem i że ten gamoń kudłaty się tu z Jinxem i z Bee obściskuje, wystarczy, że wzrok odwróci. I chciałby się tak skulić, na tej zimnej podłodze. Zamknąć oczy i pospać sobie do rana, aż wytrzeźwieje, wtedy po cichu wyjść i nie myśleć o tym już nigdy więcej. Ale był pijaniutki, a pijaniutki Bazyl zawsze gdzieś gubił swoją skorupkę, robił się miękki i tęskny i miał takie spragnione dotyku serduszko. Dlatego przecież tu przylazł, jak bezdomny pies, gubiąc gdzieś czapkę.
Westchnął podnosząc się i unikając spojrzeniem lustra przemył twarz zimną wodą, raz, drugi, trzeci. Stał w milczeniu nad zlewem, czekając aż krople ściekną do umywalki, a większość i tak spłynęła w jego ubranie. Ściągnął z pleców lśniącą marynarkę, odjebany przecież był na to otwarcie Lux’u jak jakiś pierdolony cygan na wyścigach, ściągnął z szyi kilka łańcuszków, błyskających pomiędzy rozpiętymi guzikami koszuli i wrócił do drzwi, które otworzył z rozmachem.
- Z nikim? - uniósł brwi z dziwną miną- A wysyłałeś komuś nudesy..? - uniósł brwi jeszcze wyżej, najwyraźniej próbując być bardzo, ale to bardzo poważny. Drzwi jednak odchyliły się nieco, przez co stracił równowagę i dupa nie posąg podskoczył lekko w drugą stronę na tej swojej jednej nodze, żeby nie upaść.- Nie możesz tak robić. - powiedział, puszczając klamkę toaletowych drzwi i machając dłońmi dziwnie, w geście, który złudnie przypominał niedopracowaną wersję nerwowego gestu Rivera, który pijany Bazyl najwyraźniej zaadaptował- Dlaczego mi tak mówisz? - zapytał z wyraźnie dosłyszalną nutką pijackiego żalu w głosie, kiedy bezsilnie strząsnął ramionami i opadły wzdłuż jego ciała jak dwa zdechłe węże- Ja byłem tam. - wskazał ręką nieokreślony kierunek, tłumacząc coś, co w jego głowie miało więcej sensu, ale był pijany, nie było więc wątpliwości, że jego intencja może być zupełnie niezrozumiała - I było chujowo bez Ciebie. -wskazał ręką Rivera - Więc przyjechaem tu. - dwiema rączkami pokazał skrawek podłogi dokładnie pod swoimi stopami, a właściwie wciąż jedną stopą - A Ty taki. - znów bezradne wzruszenie ramion i smutna minka bazyluszka-pijaczka- Nje możesz po prostu… przytulić mje? I sie cieszyć..? - zachwiał się niebezpiecznie, ale znów przestąpił z nóżki na nóżkę i spojrzał biednie na Rivera.
Powrót do góry Go down


River A. Coon
River A. Coon

Rok Nauki : I studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 174
C. szczególne : Ruchome tatuaże, drobna przerwa między lewą jedynką a dwójką, melodyjny głos, lekko włoskie zaciąganie, zapach (figa, cytryna, czarna porzeczka, cedr)
Dodatkowo : Prefekt
Galeony : 257
  Liczba postów : 557
https://www.czarodzieje.org/t21577-river-a-coon-williams#701443
https://www.czarodzieje.org/t21595-poczta-racoona#702795
https://www.czarodzieje.org/t21594-river-a-coon-williams-kuferek#702747
https://www.czarodzieje.org/t21603-river-a-coon-dziennik#702930
Mieszkanie nr 10 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie nr 10 Empty


PisanieMieszkanie nr 10 Empty Re: Mieszkanie nr 10  Mieszkanie nr 10 EmptyCzw Sty 05 2023, 22:14;

Podskoczył spłoszony zbyt gwałtownym otwarciem drzwi, ale zaraz już ze spojrzeniem wbitym w Bazyla kręcił gorliwie głową w przeczącym geście, gdzieś w środku mimowolnie czując ulgę już przez to, że Bazylowi faktycznie na tym zależało. Rzucony w jego stronę zakaz uderzył w niego tym mocniej, że i przecież sam już niemal regularnie kierował identyczne słowa w stronę Ślizgona, więc i Rakunia główka przechyliła się nagle lekko w jedną stronę pod ciężarem myśli, że Bazyl może się teraz czuć jak on w jednej z takich chwil.
- Przepraszam - bąknął, nie chcąc być "taki", bo nie brzmiało to wcale jak coś miłego i na pewno nie pomagało mu w byciu tym, bez którego jest chujowo. I nie potrzebował wcale tego biednego spojrzenia, bo przecież przytulał i wcześniej, nie będąc tym, który z własnej woli odsunął się od tej bliskości. - Nie wiem czemu tak… - mruknął ciszej, nie do końca potrafiąc wytłumaczyć swoją motywację, nawet jeśli gdzieś z tyłu głowy paliła mu się lampka rozpalana chęcią Bazylowej zazdrości. - Mogę Ci zrobić herbaty. Chcesz herbatę? Chyba mamy herbatę - wyrzucił z siebie, jakoś nagle tak głupio czując się z wizją zwyczajnego przytulenia bez natarczywych pocałunków i dłoni zaciśniętej na pośladku, więc zamiast wtulić się w Ślizgońską bezradność, pociągnął Bazyla za dłoń, by usadzić go z powrotem na kanapie, od razu przytrzymując go w miejscu dłońmi ułożonymi na jego ramionach. - Jak masz ochotę na coś innego, to coś innego też mogę zrobić - zapewnił, intensywnie wciskając tę pewność ze swojego spojrzenia wprost w dwukolorowe tęczówki, pakując iskry podpitej determinacji to raz w jasne, to raz w ciemne oko, aż jakoś tak zupełnie instynktownie nie wpakował się na Bazylowe kolana, łapiąc jego policzki w dłonie, zanim zapytał: - Chcesz coś mocniejszego?
Powrót do góry Go down


Basil Kane
Basil Kane

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 182
C. szczególne : heterochromia, wiecznie pogryzione wargi
Dodatkowo : Prefekt
Galeony : 751
  Liczba postów : 702
https://www.czarodzieje.org/t21736-breasal-o-cathain-zanglizowane-basil-kane#709152
https://www.czarodzieje.org/t21738-bazyl#709234
https://www.czarodzieje.org/t21735-basil-kane#709151
Mieszkanie nr 10 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie nr 10 Empty


PisanieMieszkanie nr 10 Empty Re: Mieszkanie nr 10  Mieszkanie nr 10 EmptyCzw Sty 05 2023, 22:14;

Patrzył sie na niego tak bezradnie, niepewny całkowicie tego, co sam mówił, a co dopiero tego, czego by oczekiwał w takim razie, by od Rivera teraz usłyszeć. Wpatrywał się w rozplatające się z jego piersi ramiona i zmarszczył brwi, bo wydawało mu się, że w końcu nauczył się wprost komunikować z nim, powiedział, że przytul mnie, a mimo to River i tak po prostu pociągnął go za rękę na kanapę, mówiąc coś o herbacie, czy czymkolwiek innym.
Klapnął sobie, składany, pijany pajacyk, dźwigając na ramionach brzemię Riverowych dłoni, ciążących poczuciem winy i wpatrywał się w niego zupełnie odporny w tym momencie na wszelkie iskry, płomienie i sugestywne spojrzenia, bo w tych oczach teraz jedynie szum burzanu i dalekie wycie kojotów.
- River. - westchnął, kiedy chłopiec wdrapał mu się na kolana, po czym przesunął dłońmi po jego obnażonych udach. Powoli, w jedną, w drugą stronę, w myślach chyba będąc całkiem delikatnym, palce jednak, choć przecież pijane, to wciąż po brzegi pełne tej zaborczej zachłanności, ugniatały bladą skórę, nadając jej apetycznie różowego odcienia- Pocałuj mnie. - zażądał, wyciągając w jego stronę głowę, a kiedy wymagany pocałunek wylądował na jego ustach, odwrócił głowę lekko w lewo- I tu też. - nadstawił policzek, a kiedy i tam wylądowały usta gryfona, odwrócił głowę w prawo - I tu też. - rozkazał spokojnym tonem, a potem kolejne “tu też” pochylając głowę i nadstawiając czoło, lewą kość policzkową, prawą, jedno przymknięte oko, drugie. Kiedy już twarz Bazyla wydawała się ukontentowana tymi nie do końca wprost nazwanymi przeprosinami, spojrzał w karmelowe oczy chłopca i zamilkł w dziwnym bezruchu. Zamyślił się, a bardzo ciężko było mu te myśli zbierać, choć obrazy w głowie wydawały mu się jasne i klarowne, to było mu ciężko nazwać je słowami, ułożyć w szeregu, zinterpretować prawidłowo. Podniósł rękę, by ująć jeden z jego policzków i kciukiem musnął chłopięce rzęsy.
- Jesteś taki… - zaczął, marszcząc brwi- Czy mówiłem Ci kiedyś, jaki jesteś… piękny? - zapytał cicho. Brzmiało to, jak typowa pijacka gadka, a jednak twarz ślizgona wydawała się ścięta jakąś niejasną, dziwną powagą, jakby to właśnie alkohol zdjął mu z ust kaganiec i pozwalał mówić wprost i bez obaw - Jak mogę powiedzieć… że mi Cię brakuje - zaczął ostrożnie znów, głosem ledwie głośniejszym od szeptu- ...w taki sposób, żeby Cie serce ukłuło jak moje. - mówił więcej niż zazwyczaj, a jednak dalej nie potrafił dobrze się wysłowić. Zamknął zmęczone oczki wzdychając i zwiesił lekko ciężką, szumiącą alkoholem i używkami główkę.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Mieszkanie nr 10 QzgSDG8








Mieszkanie nr 10 Empty


PisanieMieszkanie nr 10 Empty Re: Mieszkanie nr 10  Mieszkanie nr 10 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Mieszkanie nr 10

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 3Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Mieszkanie nr 10 JHTDsR7 :: 
hogsmeade
 :: 
Aleja Amortencji
 :: 
Kamienica nr 17
-