I jak rozwiązać sytuację bez wyjścia? Chłopak leżał na łóżku wpatrując się w nieprzytomnie w sufit. Westchnął pod nosem i zagrał kilka akordów na swojej ukochanej, klasycznej gitarze. Co ze mnie za idiota... prosiłem, żeby przyszła, ale oczywiście nie mogłem podać godziny... Usiadł niezadowolony i odłożył instrument na swoje miejsce, wyjrzał przez okno znudzony i widocznie zniecierpliwiony. Zresztą tak teraz myślę, ze to najgorszy pomysł zaprosić ją do siebie, jeszcze nie wiadomo jak się to skończy... - nie długo trwało otrząśnięcie się z zamyśleń. Czemu miało skończyć się źle? Mieli tylko pogadać, pewnie by się jeszcze pokłócą i rozejdą. Będzie tak jak było wcześniej. Nie powinno się nic zmienić. Przynajmniej on tego nie chciał. Był w kropce, naprawdę. - To wszystko jest bezsensu! - powiedział wkurzony i walnął się na łóżko. Nie minęło kilka chwil, kiedy zasnął.
Kiedy dostałam od niego sowę właściwie to w pierwszej chwili nabrałam ogromnych wątpliwości. Chyba jednak nie powinnam. Przeczytałam ją jeszcze ze dwa razy i dopiero, gdy dotarł do mnie adres stwierdziłam, że nie mam wyboru. To było 5 minut drogi. Co zabawne, mieliśmy nawet ten sam numer mieszkanie. Czy to nie jest dziwne? Szalony zbieg okoliczności dodał mi odwagi i dlatego też przebrałam się ze swoich najgorszych ciuchów i ubrałam coś gustowniejszego. Nie wiem, dlaczego mi zależało żeby ładnie wyglądać. Co dziwne dla mnie ubrałam się jak dziewczyna. Jak dziewczyna! Nie jak dziwka i nie jak facet! Biała sukienka, rajstopki i kozaczki. Sprawdziłam kilka razy siebie w lustrze, głęboko westchnęłam i wyszłam narzucając na siebie... Jego kurtkę. Po drodze wpadły mi do głowy dwie rzeczy. Pierwsza z nich mówiła, że może warto go rozkochać we mnie. Wtedy Casey nie będzie musiał się męczyć, a ja i tak osiągnę to, czego chcę. Mieliśmy dobry ku temu początek. Druga podpowiedź szalonego rozumu mówiła, by to natychmiast zakończyć. Powiedzieć mu po raz kolejny, że jest debilem i właściwie to nawet się nie umie całować, niech spada na bambus. Tak! Tak właśnie zrobię! Muszę być twarda, stanowcza i wredna! Twarda, stanowcza i wredna nacisnęłam klamkę. Weszłam na chama do mieszkania (po czym grzecznie zdjęłam kozaczki i położyłam w pierwszym lepszym miejscu moją zdobycz – wypadało ją już oddać). Na chama wparowałam do salonu... Pusty. Grzecznie weszłam, rozejrzałam się, położyłam jakąś tam swoją małą torebeczkę. NA CHAMA WPAROWAŁAM DO SYPIALNI! A ten kutfa mać śpi!!! Moja mina wyrażała wszystkie moje emocje w tamtej chwili naprawdę bezbłędnie. To ja tu miałam umorzone co mu wykrzyczę w twarz i byłam taka nastawiona na wojnę, a on co?! A ON ŚPI! Robiąc klasyczny facepalm usiadłam obok niego na łóżku. Miałam chwilę, by się mu dokładnie przyjrzeć. Nie chciałam myśleć o nim w innych kategoriach niż „ten denerwujący gryfon”. Odpędzałam od siebie każdą iskierkę, która wołała do mnie, że jest taki słodki. - Ty mi to robisz w ramach zemsty, prawda? - Wyszeptałam bardziej do siebie niż do niego. Patrzałam jeszcze chwile nim najzwyczajniej w świecie usiadłam na nim, konkretnie na biodrach, i poczęłam lekko dźgać w policzek. Musiałam go obudzić, a z drugiej strony nie chciałam. Był taki... Taki... Nawet nie zauważyłam kiedy tak bardzo się nad nim nachyliłam. Teraz już nie mogłam się cofnąć. Musnęłam swoimi ustami jego wargi. Delikatnie. Całkiem przeciwnie do ostatniej sytuacji choć muszę przyznać, że podobała mi się znacznie bardziej.
Śniło mi się... śniło mi się moje dzieciństwo. Pamiętam jak biegałem z piłką z mugolskimi dzieciakami, a za mną mój brat Claudé. Matka zawsze na nas krzyczała, że bawimy się z tym czymś. Nigdy nie podobał mi się jej stosunek do mugoli. Nie byli gorsi, nie byli lepsi. Też byli ludźmi, byli tacy jak ja. Dlatego chcąc zrobić jej na przekór, bawiłem się tylko z mugolskimi dzieciakami. Ale nie to było dla mnie najważniejsze w tym śnie. Była tam też dziewczynka. Mniejsza ode mnie, w białej sukieneczce. Piłka poleciała w jej stronę, a ona nieśmiało wzięła ją do rąk. Kiedy podbiegłem, byłem nią onieśmielony. Jednak nie widziałem twarzy, w oczy rzuciła mi się tylko jedna rzecz. Opaska, którą otrzymuje każde niemowlę w szpitalu, a na nim było napisane... - Vittoria... - wyszeptałem przez sen i już powoli odzyskiwałem przytomność. Jednak jeszcze nie chciałem się budzić. Chciałem pobyć z tą dziewczynką trochę dłużej, patrzeć na jej uśmiech i... Uchyliłem powieki i uważałem, że dalej śnie. Widziałem pannę Blanko, która całowała mnie. Podejrzewam, że kiedy otworzyłem oczy, a ona zorientowała się, że już nie śpię, odsunęła się ode mnie. Jaka była jej reakcja? Uśmiechnąłem się pod nosem i zasłoniłem oczy ręką. Czemu akurat teraz musiałem o niej śnić... znowu to wkurzające uczucie... Kiedy opuściłem rękę, ponownie spojrzałem na pannę Blanco. Mój wzrok był bardzo przenikliwy, a w połączeniu z zaspanym wyrazem twarzy, musiało to wyglądać bardzo komicznie. - Śniło mi się, że wparowałaś do mojego mieszkania, spojrzałaś na mnie wzrokiem, który ukazał całe twoje zszokowanie i usiadłaś na mnie, po chwili przypatrywania się, zaczęłaś mnie całować... - nastała chwila ciszy, a ja specjalnie przedstawiłem jej uśmiech numer cztery, czyli chytry, pewny siebie uśmieszek - a nie... nie spałem jednak... Małe kłamstewko... No nawet nie do końca to było kłamstwo! Bo byłem w pół śnie. Nie spałem do końca, z jednej strony wiedziałem co się wokół mnie dzieje, a z drugiej śniłem... i nie wiem czemu, tak bardzo chciałbym śnić dalej.
Śnił o mnie? To było zaskakujące. Kiedy wyszeptał moje imię byłam przekonana, że śni właśnie o mnie. Jego twarz jednak nie wyrażała ani zadowolenia, ani podniecenia, ani zdenerwowania. Wydawała mi się jakaś taka... Smutna. Moje oczy zadrżały lekko gdy tak na niego patrzyłam. Śniąc o mnie robił się... Właśnie taki? Najpierw mnie to nie powiem – ucieszyło. Potem wprawiło w zadumę, która sprawiła, że postanowiłam jednak z niego zejść i pójść sobie. Nie powinno między nami do niczego dojść. Nie powinniśmy rozmawiać ze sobą inaczej niż dotychczas. Było dobrze, po co teraz to wszystko psuć? Po co psuć taką owocną nienawiść? Niestety. Obudził się. Próbowałam na szybko wymyślić jakąś dobrą wymówkę. Zostawiłam żelazko? Czajnik? Garnek na gazie? To wszystko jest takie proste, banalne i oczywiste. Słyszałam hałas i krzyki na dworze? Kurde, poszedł by sprawdzić ze mną. Pozostaje mi siedzieć i... Patrzeć jak zasłania się ręką. Nawet nie może na mnie patrzeć, czy co? - Ty... Debilu ty – Mruknęłam wielce niezadowolona, po czym zdzieliłam w policzek, ale tak lekko. Potrafię strzelić porządnego plaskacza, ale to przecież nie o to chodziło w tym momencie. Westchnęłam cicho i zeszłam z chłopaka po czym położyłam się obok niego. Na usta cisnęło mi się tylko jedno słowo, więc je powiedziałam. - Więc?
Ta mina... miałem ochotę roześmiać się na tyle, na ile mam sił. Ale musiałem się powstrzymać, przecież tutaj czeka nas bardzo poważna rozmowa! W końcu ze mnie zeszła i ku mojemu zdziwieniu, położyła się obok mnie. Wpatrywałem się w jej twarz w ciszy i czułem się... onieśmielony? Przed oczami mignęła mi dziewczyna ze snu i usiadłem widocznie czymś poddenerwowany. Westchnąłem pod nosem i spojrzałem na Vittorię kątem oka. - Prawdę mówiąc nie mam pojęcia... - mój szept unosił się w tym pomieszczeniu dosyć długo. Wybrałem je tylko dlatego, że miało doskonałą akustykę, a teraz? Teraz tego trochę żałowałem. Nie mogę ukryć żadnych dźwięków, żadnych słów, wszystko jest otwarte. - To miała być rozmowa, a nie monolog, ty też możesz się na ten temat wypowiedzieć - mój głos brzmiał trochę pretensjonalnie i można było wyczuć, a raczej usłyszeć, że jestem trochę zakłopotany tą sytuacją. Odwróciłem wzrok i wlepiłem swoje oczy w pannę Blanco. W tym samym momencie w mojej głowie pojawił się ktoś inny. Casey No dobra teraz to już się zaczynam wściekać. Takiego mętliku to ja nie miałem od kilku lat. Padłem na łóżko i oglądałem swój sufit z miną niezadowolonego dziecka. - Na początku chciałem powiedzieć, żebyśmy nie brali tego wszystkiego na poważnie...
Ostatnio zmieniony przez Aurèle Lacroix dnia Sro Mar 11 2015, 20:48, w całości zmieniany 1 raz
Atmosfera zgęstniała tak bardzo, że można ją było kroić siekierą. Obserwowałam wszystkie jego ruchy. Każdy gest wydawał się mieć wielkie znaczenie mimo że nie mogłam go odczytać. Nie jestem dobra w czytaniu z mowy ciała. Co gorsze czułam się przez to podatna na manipulację i naiwna. Dlatego ludzi wolę traktować przedmiotowo, albo nie mieć do nich zaufania, ale to poboczna sprawa. Nie powinnam teraz się nad nią zastanawiać. Starałam się najwyraźniej nadal wypiąć na tą sytuację. Ale prawda jest taka, że wolałam się wypiąć się nago do niego i... BOŻE! Ledwo powstrzymałam słowa cisnące mi się na usta błagające go, żeby się ogarnął. Właściwie, to nie wiedziałam co się dzieje. Nadal nic się nie zmieniło. Nadal jest damską ciotą. I może dlatego właśnie tak odpowiedziałam na jego słowa. - Przecież to jest tylko pożądanie... - Przerwałam mu jakby chcąc dopełnić słowa „nie brali tego poważnie”. Stałe związki nie są dla mnie. Przelotne nie są dla niego. Nasza relacja na poziomie przygodnego seksu by się nie udała. Wielka miłość? Również nie. Czas zapomnieć o tym, że w ogóle się całowaliśmy. Poczekam jeszcze tylko, co on powie i wychodzę. Tak, jak planowałam. Z chamstwem i przytupem.
Przecież to jest tylko pożądanie Te słowa odbijały się echem w mojej głowie. Jak ja miałem na to odpowiedzieć? Przecież wiem, że miała rację, ale ja nie robię nic pod wpływem pożądania... no tak. JA nic nie robię pod wpływem pożądania, co innego jak tracę kontrolę. Nie chciałem myśleć o niej jak wcześniej, ale też nie chciałem żeby to się w jakikolwiek sposób rozwinęło. Wiedziałem, że nic nie może wrócić na swoje miejsce, już nie będzie tak jak kiedyś... - Tak... masz racje. Nie podobało mi się to rozwiązanie, ale nie widziałem innego, więc po cholere się męczyć? Westchnąłem pod nosem i położyłem się znowu na łóżku dając pod głowę rękę. - No to skoro już pogadaliśmy... - odwróciłem się plecami do Titi. To tylko pożądanie, ma rację, ale skoro pożądanie jest takie silne... nie. Skończ myśleć, bo ci to nie wychodzi!
Nie spodobała mu się moja podpowiedź. Poczułam to. Wydawało mi się, że się zaraz uduszę od nadmiaru złych fluidów w powietrzu. Gdybym była u siebie, to otworzyłabym okno. Tu jednak była tylko gościem. Nawet nie. W normalnych warunkach nigdy by mnie nie zaprosił do siebie. Ja też bym nie ryzykowała. Zbyt wiele miałam rzeczy, których nie chce żeby ktoś oglądał. Szczególnie, że to Aurele. Nie ufam mu. A co gorsze, przestałam w jego obecności ufać sobie. Starałam się trzymać na dystans odkąd zorientowałam się jakie myśli krążą mi po głowie. Wydaje i się czasem, że mam silną wolę. Jednak w takich chwilach naprawdę walczę. Czy coś... Czy coś jest ze mną nie tak? Nie wiem. Wpatrywałam się w jego plecy od dłuższej chwili. Nie było sensu się ani stroić, ani przejmować tym wszystkim. Okazało się być po prostu... Normalnie. Chciałam zmienić już ten temat, dlatego pomyślała o kurtce. - Już idę, ale wiesz, przyniosłam Ci... - To mówiąc wstałam gwałtownie. Chyba aż za bardzo, bo nogi zaplątały mi się jedna o drugą, a druga o łóżko i jakoś tak wyszło, że poleciałam na tyłek. No proszę, jeszcze taka majestatyczna porażka na koniec dnia. Jakby mi było mało obciachu. Spojrzałam na niego w ciszy i schowałam twarz w dłoniach. Boże, za co? Czym ja sobie zasłużyłam na takie wieczne nieuporządkowanie w moim życiu?
Nie bardzo wiedziałem co się wokół mnie dzieje. Wpatrywałem się w ścianę trochę niezadowolony. Skoro weszła sama, wyjść też może. Nie chciałem na nią patrzeć, miał za duży mętlik w głowie. Ona również nie chciała tu być. Ale skoro to było tylko pożądanie, to czemu napisałaś do mnie w taki sposób? Od razu mogłaś to ująć w te słowa. Kiedy odezwała się do mnie odwróciłem się i spojrzałem na nią kątem oka. To co się stało, działo się szybko i nawet nie zdążyłem zareagować, po prostu podniosłem się na łóżku i wpatrywałem się w zakłopotaną dziewczynę. Dopiero teraz zauważyłem jak jest ubrana... Wstałem z łóżka i usiadłem naprzeciwko ślizgonki. Moje spojrzenie się zmieniło, moja mimika również. Nie wiedziałem co się ze mną działo, również nie panowałem nad sobą. Złapałem Vittorię za podbródek i uniosłem jej twarz w taki sposób, by kiedy odsłoniła twarz, patrzała prosto w moje oczy. - Jesteś słodka... - uśmiechnąłem się pod nosem, a mój ton stał się głębszy. To możliwe, żebym aż tak się zmieniał, kiedy emocje biorą górę? Jeżeli nie zdjęła rąk sam to zrobiłem, odsłoniłem jej usta i... wpiłem się w nie. Ale całkowicie inaczej niż za pierwszym razem. Ten pocałunek nie był taki brutalny, nie był taki agresywny. Był po prostu delikatny i czuły. Spokojny. Aż dziwne. Wyglądało to tak, jakby moje pocałunki, były odzwierciedleniem moich uczuć, moich myśli. Kiedy byłem wściekły, to on też, a teraz jestem taki opanowany. W końcu odsunąłem się od panny Blanco i spojrzałem jej głęboko w oczy. - Do tego ładnie wyglądasz - dodałem po chwili ciszy i łakomie oblizałem usta. Dlaczego to zrobiłem? Nie wiem... pod wpływem chwili?
Porażka. Na prawdę mogłam tu nie przychodzić i po prostu zawinąć się w domu w kołdrę z kakao, może zadzwonić po Natha żeby się przyszedł napić czegoś mocniejszego. Znowu próbowałby mi rozbić wazon, ja bym się po nim wydzierała i go biła. Czy to nie jest idealny plan dnia? To niee! Musiałam się wpakować do mieszkania mojego znienawidzonego wroga, uświadomić mu, że go pożądam. Potem wstać i wywrócić się przed samym wyjściem i zamiast obrócić to w żart, to po prostu się schować. Coś jeszcze pominęłam? To już chyba wszystkie złe decyzje jak na jeden dzień. Kiedy usłyszałam, że jestem słodka to... Nie wiem. Jakoś pierwszy raz od dawna nie zabrzmiało to dla mnie jak obraza. Nie poczułam się jak dzidzia, którą się trzeba zaopiekować jak sobie zrobi kuku. Raczej jak faktycznie zwykła kobieta, której zdarzy się zrobić coś (choć durnego) to uroczego. Mimo to nie odsłoniłam twarzy, jakoś nie mogłam na niego spojrzeć. I byłam zszokowana, kiedy moje dłonie nagle zostały odciągnięte. Nie zdążyłam się nawet zająknąć, a on już mnie całował. Czy nie mówiliśmy przed chwilą, że mieliśmy nie?... Chrzanić to! Odwzajemniłam mu po raz kolejny pocałunek. Poczułam jego inność, ale nie przeszkadzało mi to we wczuciu się w jego rytm. To tak, jakbyśmy byli perfekcyjnie w tym dopasowani, to aż niemożliwe. - Wiem – Gdy już się odsunął dużo musiałam zrobić, żeby stłumić za wargami niezadowolony jęk. Jednak fakt, że chodziło mu tylko o powiedzenie mi komplementu, a potem ten ruch językiem... No i jak tu nie zareagować tak, jak ja? Oczywiście, że wręcz się na niego rzuciłam. Momentalnie przywarłam do jego warg jak (pijawka!) przylepek. Właściwie, to moje całe się do niego przykleiło, gdy tylko znów na nim usiadłam. Nie chciałam dać mu nawet chwili na oddech. Od razu nasz pocałunek nabrał za moją sprawką znacznie bardziej erotycznej wymowy. Po jakiejś chwili oblizałam jego wargi, po czym dolną z nich pociągnęłam lekko zębami. Następnie nie czekając na jego reakcję zjechałam językiem na jego szyję. Na mojej wciąż była malinka. Coraz bardziej byłam z niej dumna. Mam nadzieję, że on też będzie ze swojej. Jednak poczęłam ją wykonywać niżej, na dekolcie za odsuniętym materiałem koszuli.
Spoglądałem na nią z wielką uwagą. Czułem się tak jakby za chwilę miała mi zniknąć, prysnąć jak bańka mydlana i zniszczyć to wszystko. Wszystko? Serio? Przecież to była tylko chwila, która mogłaby trwać trochę dłużej. Skusiłem ją. Zrobiłem to specjalnie. Nawet teraz podświadomość mówiła mi, żebym uciekał. Ale nie chciałem. Chciałem ją skusić, żeby... no cóż, żeby na wszelki wypadek nie było tylko na mnie, bo ja się na nią rzuciłem, a tak to jest wina obu stron. Vittoria DOSŁOWNIE się na mnie rzuciła, nie spodziewałem się tego, dlatego poleciałem do tyłu i uderzyłem plecami o ziemie. Aż mi się przypomniało nasze spotkanie w sali muzycznej. To pieczenie na plecach pojawiło się ponownie, a ja oddawałem jej pocałunek z pewną dozą namiętności. Czułem całe jej ciało na sobie, moje ręce mimowolnie powędrowały po jej ciele, przekechałem palcami od ramion, przez talię, później dotknąłem jej ud i zanim zdążyłem o tym pomyśleć, moja ręka wylądowała na jej tyłku... trudno mi się było do tego przynać, ale uwielbiam go. Długo nie musiałem czekać na zmianę 'czynności'. Ślizgonka oderwała się ode mnie i powtórzyła mój wcześniejszy trik. Kiedy to zobaczyłem, zrozumiałem, jak bardzo kuszący jest ten gest. Poczułem przyjemny ból na wardze i podniosłem się delikatnie prosząc o wiecej. Jednak nie dostałem tego czego chciałem, dziewczyna zjechała na mój tors i odwdzięczyła się za moją pamiętkę. Ręce mimowolnie ruszyły do góry i jednym sprawnym ruchem, rozpięły stanik pod sukienką dziewczyny. Zanim dziewczyna skończyła swoje dzieło, położyłem drugą dłoń na jej klatce piersiowej i popchnąłem do przodu, sprawiając, że teraz ja górowałem nad nią. Spojrzałem jej głęboko w oczy i uśmiechnąłem się, ten pewny siebie uśmieszek. Gdybym wiedział, że właśnie w ten chwili się pojawił. Cały się obniżyłem i moje usta zatrzymały się przy udach dziewczyny. Zębami złapałem za jej koniec jej sukienki i podniosłem ją do góry. Moja lewa ręka mi wtórowała i równocześnie z unoszonym materiałem, pieściła poszczególne części ciała. Uda, biodra, brzuch, w okolicach pępka i zatrzymała się pomiędzy piersiami. Dopiero wtedy opuścił tkaninę i jednnym zwinnym ruchem ściągnął z dziewcyzny sukienkę. Siedziała przed nim w samej bieliźnie, z rozpiętym stanikiem. Znowu się do niej zbliżyłem i zacząłem pieścić językiem jej brzuch.
Każdy jego ruch, każdy gest wydawał się być specjalnie zaplanowany i specjalnie stworzony tylko dla mnie. Czułam się jak wyjątkowa księżniczka. Odpowiadał na wszystkie moje zalotne ruchy, gesty. Nie mogłam się od niego oderwać. Jak dwa wielkie magnesy – przywarte do siebie bez opamiętania. Jęknęłam w jego wargi gdy złapał mnie za tyłek. On go uwielbiał, a ja uwielbiałam gdy ktoś właśnie tam mnie dotykał. Momentalnie moje podniecenie podniosło się do niesamowitego poziomu. +18 Czułam, jak z każdą chwilą robię się coraz bardziej mokra. Nic więc dziwnego, że byłam bardzo niezadowolona gdy odepchnął mnie od siebie. Nawet nie zauważyłam, że chwilę temu rozpiął mi stanik. I dobrze. Miałam już na tyle nabrzmiałe z podniecenia sutki, że wręcz marzyły o zaznaniu wolności. Więc to tak? Ponownie to nie ja będę tą, która rządzi. Podoba mi się taki układ. Jest niespotykany. Mało kiedy mam styczność z tak bardzo zdecydowanymi mężczyznami. Może na co dzień jest ciapa, ale teraz budził się do życia prawdziwy lew. Sposób, w jaki ściągał ze mnie ubranie... Niesamowite. Czułam, że długo nie wytrzymam, ale jeszcze pozwalałam mu robić ze sobą wszystko. Kiedy już dokończył swego dzieła, a i ja postanowiłam mu pomóc odrzucając w kąt swój stanik oraz gdy uznałam, że już wystarczająco się namęczył... Nie pozwoliłam mu na robienie wszystkiego. Nie jestem taka. Złapałam go za włosy i pociągnęłam do góry żeby go zmusić do ponownego pocałunku. Równie żarliwego jak pozostałe. Pieszcząc jego język swoim rozpinałam mu koszulę. Moje ręce za bardzo się trzęsły, dlatego bez zastanowienia po prostu pociągnęłam mocno nie interesując się, czy zniszczę materiał, czy nie. Nie zdjęłam jej jednak w całości. Wciąż zasłaniała wiele, ale moja ręka powędrowała już na jego rozporek i... Wtedy coś do mnie dotarło. Coś, czego się nie spodziewałam po sobie. To był... To był atak moralności. Chorej moralności, która mówiła mi, że tak nie można. Z jednej strony moja dłoń już była w jego spodniach, a z drugiej wciąż rozpraszały mnie jakieś durne wizje na temat tego, jak to potem będzie wyglądać. Czy my... Czy my nie powinniśmy zwolnić? Czy nie powinniśmy spróbować tak normalnie, po kolei? W tajemnicy przed światem, ale jednak jak para? To głupie. Jak już mówiłam, nie nadaje się do związków. Ale... Ale chciałabym. Przerwałam. Przerwałam wszystko. - Nie stop... Ja tak nie chce - Powiedziałam głośno i stanowczo. Ze strachu, że mogłoby go to urazić od razu zaczęłam się tłumaczyć - Nie chcę żeby to było takie. Nie chcę znowu się czuć jak dziwka. Zbyt często robię to tak po prostu, bez znaczenia... - Końcówkę już wyszeptałam. Jedną z już wolnych dłoni położyłam na jego policzku i pogłaskałam go. On zrozumie. Jest takim typem faceta, że zrozumie. A ja? Nie wiem co mi odbija. Czy na prawdę nagle po całym moim życiu traktowania facetów niepoważnie nagle zapragnęłam być... Kochana?
Przyjemność, przyjemność i brak kontroli, nie jestem pewna, czy to połączenie jest dosyć dobre, ale teraz go to nie obchodziło, robił co chciał i robił to jak chciał. W pewnym momencie kontrola, której tak bardzo teraz pragnął została mu odebrana. Dziewczyna złapała go za włosy, a on nie spodziewając się, że poczuje ból na głowie, jęknął z niezadowolenia pod nosem. Jednak szybko wynagrodziła mu tą chwilę przerwy. Pocałunek nie różnił się wiele od reszty, był podobny, a mimo wszystko nadal budził w nim dziwne do określenia emocje. Taniec namiętności trwał, a on pozwalał dziewczynie na wszystko, teraz to on był 'obsługiwany' teraz to on był księciem, dla którego ta dziewczyna zrobi wszystko. Już mieli iść dalej, kiedy coś się stało. Ta chwila zawahania w dziewczynie, obudziła w nim coś. Zamrugał kilka razy i... wróciła mu świadomość. Wpatrywał się w Vittorie widocznie zaskoczony. Nawet jeżeli on czuł do niej niesamowite pożądanie, to nie spodziewał się, że ona tak po prostu na to pójdzie. W ciszy spoglądał na ślizgonkę, oczekując jej odpowiedzi. Co się stało, że przestała? Czyżby opamiętała się i miała zamiar uderzyć go w twarz za takie zachowanie? To co powiedziała zaskoczyło go do potęgi, nawet nie ukrywał tego zdziwienia. Wpatrywał się w nią w ciszy i po chwili uśmiechnął się pod nosem i zanim dziewczyna się zorientowała pocałował ją. Czy on miał zamiar olać jej słowa i kontynuować? Po chwili odsunął sie od niej i wstał. Poszedł do szafy i wyciągnął z niej koszulę, rzucił ją w stronę dziewczyny i wyszedł. A może jest wściekły? No cóż czegoś takiego się nie robi, może uznał, że zrobiła to specjalnie i chce teraz, żeby sobie poszła? Aureolka wrócił po kilku minutach, w ręce trzymał szklankę z sokiem pomarańczowym i podał ją dziewczynie w ciszy. Nie bardzo wiedział, co zrobić.
Działo się bardzo dużo. Skrajne emocje dopadające mnie w chwili takiego zbliżenia były jak najbardziej normalne, jak najbardziej oczywiste. Każda moralna osoba miałaby wątpliwości. Jednak ja nigdy nie byłam zbyt grzeczną dziewczynką. Sama byłam zaskoczona sobą i swoim zachowaniem. Pragnęłam go. Na prawdę go pragnęłam. Od dawna nikt nie wzbudzał we mnie takiej ilości pożądania. Jednak jeśli miało to być pozbawione sensu. Jeśli mieliśmy przespać się, a potem znów obrażać na korytarzach... Pozostawało to dla mnie bez znaczenia. Puste, drętwe i w końcu nieprzyjemne. Jego mina niewiele mi mówiła. Miałam wrażenie, że próbuje ukryć gniew, lecz może to były tylko moje domysły? Ostatnio gdy przy mnie wybuchnął gniewem siliłam się na cynizm i kręciło mnie to. Teraz gdyby zaczął krzyczeć myślę, że bym się wystraszyła. Gdyby się na mnie rzucił nie potrafiłabym uciec. Zrobiłby się ze mnie przerażony kociak. Na szczęście (a może niestety?) on tylko rzucił mi odzienie i wyszedł. Westchnęłam pod nosem i ubrałam się. Może jednak on...On nie zrozumie. Te kilka minut jego nieobecności ciągnęło mi się w nieskończoność. Nie mogłam sobie znaleźć miejsca. Na przemian wstawałam i siadałam. Chodziłam po pokoju. Gdy wszedł mój tyłek akurat wylądował na jego łóżku. Byłam zaskoczona tym, że w rękach ma... Sok? Na prawdę? On po prostu poszedł po picie? Uśmiechnęłam się lekko, ale potem spojrzałam na jego minę. Była... Zagubiona. - Aurele... Myślisz, że my – Tu przerwałam. Jak to powiedzieć, żeby nie zabrzmiało debilnie? Chyba się nie da – Powinniśmy spróbować? Wiesz... Choćby w tajemnicy przed ludźmi. Nie muszą wiedzieć, że coś... Mogą nadal myśleć, że się gnoimy. Nie będzie komentarzy – Wyszeptałam wpatrując się w sok. W głowie pojawiło mi się kilka spraw. Po pierwsze – gdzie ta moja nienawiść? Po drugie – plan, który miałam z Caseyem. Ślizgon ostatnio mi nie odpowiadał i szczerze mówiąc, nie wiedziałam co o tym myśleć. Czy Aurele już jest w nim zakochany i dlatego ta relacja między nami gdy się nie całujemy staje się cicha i niezręczna? Czy może, co jest głupotą, Casey zauroczył się w gryffonie i boi mi się przyznać? I po trzecie – co właściwie czuję ja? I co czuje Aurele? Może warto jest to sprawdzić.
Może zrobił to specjalnie? Zostawił ją samą, żeby się zastanawiała, żeby się zamartwiała, żeby zrozumiała jak bardzo go pragnie? Albo nie przemyślał tego. W końcu postanowiła coś powiedzieć, a on milczał, spoglądał tylko co jakiś czas w jej stronę siedząc obok niej. Brzmiało to tak niepowtarzalnie tak... sztucznie? A może po prostu odebrał to w ten sposób, bo chciał? Trudno było go teraz rozgryźć, nie dość, że był zagubiony, to był też rozdarty, nie potrafił zdecydować się, nie wiedział co teraz zrobić, żeby nie żałować. - Ja - zaczął, a głos mu zadrżał, po jego minie widać było, że nie był z tego zadowolony, odwrócił się w jej stronę całkowicie - możemy spróbować. Za to nas nikt nie zabije, a jeżeli nie spróbujemy to nie będziemy wiedzieć - odpowiedział dosyć mądrze jak na niego i odetchnął. Nie powinienem się powstrzymywać. Przede mną jest gorąca laska, która jest gotowa być ze mną, nie powinienem się przejmować jakimś rozpieszczonym ślizgonem, u którego nie mam szans... chociaż... powinienem go chociaż przeprosić. - Takie jest moje zdanie, co ty o tym myślisz?
Czekałam aż się odezwie. Po raz kolejny sekundy wydawały dłużyć mi się jak godziny. To co robiłam teraz zdecydowanie do mnie nie pasowało. Było sprzeczne z moim charakterem. Kolidowało z tym, co zawsze robiłam. Przecież pomyślmy tylko. Nie miałam dawno temu oporów przespać się z ledwo poznanym puchonem. Nie miałam oporów całować się z moim przyjacielem po pijanemu – obecnie nawet nie wprawiało nas w zamieszanie wspomnienie o tym. Wszystko co intymne dla mnie było nudne, standardowe, proste. Teraz też powinnam tak postąpić, ale nie mogłam. Na prawdę nie mogłam. Nie z kimś, kogo tak długi czas moje serducho tak szczerze nie lubiło. Teraz się zastanawiam, czy ta nienawiść faktycznie nie była tylko wytworem chorej frustracji, którą musiałam na kimś wyładowywać z dnia na dzień coraz bardziej i bardziej. Ostatecznie swoją on również na mnie złożył... W postaci pocałunków w sali muzycznej. Nadal mam do odbycia karę za to, ale to jak na razie nieważne. - Myślę... - Zaczęłam, ale zamiast mówić dalej napiłam się soku. Oboje myśleliśmy sensownie. Czy logika jednak była w takich sprawach dobrym pomocnikiem? Niemal jednym łykiem opróżniłam szklankę wciąż myśląc. Powinno się udać. Jeśli... Jeśli w trakcie naszego cichego romansu nie zdradzę go z kimś innym. Jestem do tego zdolna i tego się najbardziej boję w takiej porządnej relacji. Lecz może naprawdę warto. - Uważam... - Odezwałam się po raz kolejny nie mal w ten sam sposób. Tym razem też umilkłam, ale zbliżyłam się do niego nachylając i pozostawiając na jego wargach ślad po delikatnym całusie – Że powinnam już iść – Dokończyłam odsuwając się od niego na parę centymetrów. Wiem jedno. Ten kontakt fizyczny z nim nie przestanie być przyjemny. I ani na chwilę nie przestanę o nim myśleć. Bo naprawdę... Znowu mogłabym się na niego rzucić. Mimo wszystkiego co wcześniej mówiłam.
Myślę... Czekałem na resztę wypowiedzi, naprawdę zależało mi na tym, żeby wiedzieć, co ona o tym myśli. Nie chciałem podejmować tej decyzji sam, a później brać na siebie całą odpowiedzialność, za popełniane błędy. Nie o to w tym chodziło wiem, ale miałem jakieś zwodnicze przeczucie, że to nie może się skończyć dobrze. Uważam... Przedłużała to, co nie było zbyt fajnym uczuciem. Coraz bardziej się denerwowałem i spoglądałem na nią z wyczekiwaniem. Szukałem jakiejś wskazówki, jakiegoś drgnienia, jakiegoś grymasu czy uśmiechu, ale nie widziałem nic. Była taką dobrą aktorką, czy te emocje, które przed chwilą we mnie nadal buzują, chociaż z mniejszym natężeniem, zakłamują mój osąd? Nie wiem, nie obchodzi mnie to, chce teraz wiedzieć, chce znać odpowiedź na moje pytanie. Że powinnam już iść. Czemu poczułem ulgę? Prędzej oczekiwałem, że to uczucie będzie jak uderzenie w twarz, a tym czasem nie czułem już żadnej presji, ani żadnego nieznanego nacisku. Nie zwróciłem uwagi na to, że się odsunęła, teraz myślałem tylko o tym pocałunku. Jeden dotyk jej ust, a ja traciłem kontakt z rzeczywistością, weź się w garść Lacroix! Otrząsnąłem się i położyłem dłoń na jej policzku nie pozwalając jej się odsunąć ani o milimetr więcej. Nim się spostrzegłem dotykałem jej ust swoimi... Może jednak się nie otrząsnąłem... Dopiero kiedy się odsunąłem i spojrzałem na nią westchnąłem pod nosem i poczułem napór wszystkich myśli. - Dobrze... - tylko to byłem w stanie powiedzieć. Odprowadziłem ją do drzwi.