To było jakieś zadupie za Londynem. Na jej twarzy powinno malować się niezadowolenie, ale jak zwykle kamienna mina Dear nie zwiastowała nic konkretnego. Nie mogła zrozumieć, dlaczego ją spotkała, aż taka kara. Znaczy, wiedziała, dlatego że Mela spierdoliła akcje, ale to nie wyjaśniało tego wszystkiego — prac społecznych. Mogła jeszcze uśmiechnąć się na prace remontowe, jeśliby umiała się uśmiechać, ale do tego dochodziła opieka nad szczuroszczetami. Zwierzęta jej nie cierpiały, zresztą te gryzonie wyglądały mało przyjaźnie, a na dodatek były schorowane. Gdyby to ojciec lub matka wymierzyłaby jej taką karą, a pewnie raczej bardziej postaraliby się o coś upodlającego i uczącego rozumu, to Caroline postarałaby jakoś z tego wywinąć, ale niestety to nie byli rodzice, a prawo. Ile to ona się nasłuchała od Winnifred, chociaż jako prawniczka i kobieta z napisem na czole: "zrobię wszystko, aby ochronić rodzinne", tak naprawdę przyklasnęłaby Wizengamotowi, jeśliby tego wymagała rozprawa. Naprawdę nawet nie dotknęła tej sakiewki z galeonami, ale cenę się płaci! Może gdyby zamiast dać się porwać, stałaby, obserwując, jak auror nokautuje jednym zaklęciem kuzynkę- tak to byłby ładny widok, cieszący oko. Musiała przyznać, że szacunek wobec Amelii, drastycznie jej spadł po tej spierdolonej przez nią akcji; a mogłoby pójść tak dobrze. Widocznie ryzyko nie zawsze się opłacało. Nie czuła się winna całej tej sytuacji, ale wiedziała, że zawaliła po całości. Jak za kilka lat w ogóle podejdzie do kursów aurorskich z wybrykiem w młodości i wpisie do akt? Może rodzice coś na to poradzą? Jej starsza siostra już pałała wielką satysfakcją z głupoty, jaką wykazała Caroline; akurat nie zamierzała się z nią zgadzać, ale coś w tym było. Więcej kłopotów z tego było niż pożytku. Chociaż młodszy brat z wypiekami na ustach słuchał o ucieczce przed stróżem prawa, kiedy Dear opowiadała mu lekko podkoloryzowaną historie, oczywiście z dala od uszów najbliższych.
Teraz stała tutaj przed budynkiem brytyjskiej hodowli szczuroszczetów, który wymagał konkretnej renowacji. Ubrała specjalnie odzież, zamierzając ją później wyrzucić. Super czekało ją kilka dni ładnej harówki. Mogła to jakoś przeboleć, w końcu rodzice nie zabronili jej jechać na wakacje. Ośrodek wymagał konkretnego sprzątania i wyburzenia z dwóch ścian. Podobno chcieli trochę powiększyć budynek, bo szczurza familia się rozrastała w szybkim tempie. Po rzucaniu kilku czarów sprzątających gruz i postawienia nowych ścian, w których Caroline pomagała, w końcu nie robiła tego sama. Nie znała się na remontach, prędzej ogarnęłaby kilka czarów wysadzających cały ten budynek w pizdu, nie chciała jednak dorabiać sobie pracy i kolejnego wyroku w aktach.
W kurze i pyle pracowała niestrudzenie. Musiała przyznać, że coś było w tych pracach społecznych, które zlecił Wizengamot. Po pierwsze, jeśli kupi sobie dom, będzie wiedziała jak wyremontować kilka pokoi, z drugiej strony jak ma się hajs, to się na takie pierdoły nie marnuje czasu. Dla ludzi bogatych czas jest bardzo ważny, no właśnie a Caroline właśnie musiała odrobić swój cenny czas. Wybiegła, łapiąc powietrze, ubabrana na biało w tynku czy czymś takim. Kilka dni najgorszej roboty. Potem powinno pójść z górki. Po ogarnięciu ścian i sprzątnięciu gruzu przyszedł czas na zajęcie się podłogami, a także ścianami. Czyli malowanie, układanie paneli, co nadal nie należało do prostych zadań, ale powoli jej białe włosy na nowo odzyskiwały swój naturalny czarny kolor. Fakt, że jej ubrania teraz miały różne odcienie farby, bo w końcu nie wszystkie pomieszczenia właściciel chciał pomalować na ciemny zielony kolor, coś ala zgniła zieleń ciotki Gertrudy, no ale cóż Dear wiedziała, że była tylko zwykłym pracownikiem, niemającym nic do gadania. Zresztą mało ją interesowało gdzie gryzonie będą jeść, pewnie za głupie były na odróżnianie kolorów. Nigdy nie interesowała się zwierzętami, a wiedziała, że ten dzień zbliża się nieubłaganie, po remoncie miała ogarniać chore szczuroszczety; zdrowe jej nie lubiły a co dopiero schorowane. Czuła, że szykuje się naprawdę ciężkie kolejne kilka dni, ale w końcu to była kara, a nie kurs wypoczynkowy. To naprawdę się nie opłacało, ta cała akcja na proteście, a mogły pójść i po prostu grzecznie protestować.
@Maximilian Felix Solberg