Musisz wiedzieć, że spacer tą ścieżką odbędziesz tylko boso, jeśli chcesz odkupić winę za wszystkie swoje błędy. Im cięższe grzechy tym podobno dłużej musisz wędrować, a to jak długo... Ile wytrzymasz. Nie powinieneś zwracać uwagi na przecięcia skóry, zadrapania... To wszystko dla odkupienia, a ścieżki zataczają krąg wokół fontanny, w której możesz wykąpać pokaleczone części ciała tym samym uleczając je specjalnym balsamem z najbardziej magicznych ziół, które rosną właśnie w Ogrodach Lotosu. Jeśli natomiast nie życzysz sobie takie pokutnej ofiary, to pamiętaj że spokój odnajdziesz tu tylko w porach wieczornych, bo za dnia często tu przebywa większość turystów.
Ohyda. Obrzydlistwo. Fu. Tylko te epitety określały to, co Katniss niosła w plastikowym woreczku, w wyciągniętej przed siebie ręce. Bóg śmierci i piekła, to sobie znalazła osóbkę do składania ofiar. Obrzydzona, wzdrygnęła się. Może dla niektórych to było normalne, ale dla niej nie. KOŚCI. Kości czegoś jeszcze całkiem niedawno żywego. Kurczaka albo jakiegoś innego indyjskiego zwierzęcia. No jak to można jeść? Pomijając mięsowstręt Gryfonki, optycznie też nie wyglądało to zbyt apetycznie. Żyłki, krwinki... Dziewczyna nie mogła na to patrzeć. Kiedy tylko znalazła miejsce, gdzie mogła to spokojnie wyrzucić, zrobiła to, zamachując się porządnie. -Smacznego, Jamo. Mam nadzieję, że ześlesz na mnie łaski. Bo jak nie... Fu. -Strzepnęła niewidzialne obrzydlistwo ze swojej ręki, w której niosła ofiarę dla indyjskiego boga i jak najszybciej oddaliła się ze ścieżki, szurając butami o kamienie. /zt
Amelia zwiedzała okolicę, zastanawiając się nad tym, co można ciekawego robić w Indiach. Zaplanowała już sobie spotkanie z tygrysem lub lwem i odwiedzenie jakiejś świątyni, jednak cały czas szukała nowych atrakcji. Dzisiaj zdecydowała się udać na kamieniste ścieżki, żeby odkupić winę za wszystkie swoje grzechy. Ważne jest to, że musi ona odbyć tą podróż boso. Amelia wzięła więc swoje sandałki i wsadziła je do torby, w której trzymała także pergamin, pióro i jedną z książek o magicznym uzdrawianiu. Był wieczór, więc nie było tu zbyt tłoczno. Panna Wotery doszła do fontanny i zamoczyła w niej obolałe stopy. Usiadła na jej skrawku i zaczęła pisać notatkę, zastanawiając się co dokładnie powinna tu opisać. Jej zdaniem ważne jest podanie komuś szklanki wody, na schorowane gardło, przytulenie go i zrobienie wszystkiego, żeby poczuł się bezpiecznie. Magiczne metody też są jednak skuteczne, więc opisała część zwykłych rzeczy, do których nie potrzeba magii i część tych, które jej wręcz wymagają. Uśmiechnęła się do siebie lekko i obejrzała dokładnie swoją pracę, coby przekonać się, że jest wystarczająco długa i sensowna. Jak się okazało spędziła nad jej pisaniem około godziny, wokół zaczynało robić się już ciemno. Amelia schowała pióro i pergamin do torby, udając się w stronę, z której przyszła. Nie wiedziała czy chodziła po alejkach wystarczająco długo, jednak jej stopy mówiły, że musi już założyć buty i przestać je maltretować. Postanowiła się ich posłuchać - wszak mają to być wakacje, a nie tortury. Fakt, że chciała odkupić kilka ze swoich win u tajemniczych bogów był całkiem normalny, jednak po co aż tak się poświęcać? Z takimi rozmyśleniami ruszyła w stronę łodzi mieszkalnych, by wysłać list do Sevi. Oby jej się spodobało!
Kolejne zajęcia, kolejne kartki do przejrzenia. I tym razem nie mógł odmówić sobie napisania krótkiego listu do pielęgniarki po zajęciach. Te bardziej przypadły mu do gustu niż poprzednie i nie ważne, że Lindsey musiała zadzierać nosa. Nie miał planu w swojej wędrówce. Po prostu przemierzał kolejne alejki miasteczka, których i tak wszystkich nie zapamięta. Był też pewien, że nie wszystkimi uda mu się przejść. Znalazł w miarę spokojne miejsce aby usiąść i napisać list. Nie popisał się tym razem, ale przynajmniej nie wymyślał bzdur. Nie nadawał się do tego, aby później zajmować się taką osobą, co może było zbyt szczere, ale nie widział powodu dla którego miałby oszukiwać, że jest inaczej. Może szkolna pielęgniarka nie czyta uważnie wszystkich listów i nawet nie zwróci na tym razem marne wypociny Slima. Oby tak było, bo jakoś nie uśmiechało mu się później jej z tego tłumaczyć. Nie był to najlepszy list jaki mógł napisać, ale na chwilę obecną nie stać go było na nic więcej.