Nazywana również Salą Miłości. Jej drzwi są zawsze zamknięte i nie da się ich otworzyć znanymi wszystkim zaklęciami. Kryje w sobie rzeczy, który są zarazem wspanialsze i straszniejsze od śmierci, od ludzkiej inteligencji, od sił przyrody. Jest ona również, być może, najbardziej tajemniczym obiektem badań w całym departamencie. Według pogłosek, pracujący w sali wielcy czarodzieje, próbują pojąć i okiełznać moc miłości, która jako jedyna w historii była w stanie zwalczyć klątwę śmierci. Podobno w pomieszczeniu znajduje się gigantyczna fontanna wyjątkowo silnej Amortencji.
Jeśli chcesz wejść, rzuć kością w pierwszym poście w temacie: 1 — udaje Ci się wejść, jeden z pracowników by tak roztargniony, że pomylił Cię z kimś innym i wpuścił wraz z jedną towarzyszącą Ci osobą 2, 3, 4, 5, 6 — niestety nie udaje Ci się wejść
Możecie oczywiście pisać dowolną ilość postów, a także prowadzić konwersację dotyczące kamienia i całej otoczki poszukiwań. Mistrz Gry będzie Wam wrzucał kolejne zdarzenie, które Wam się przytrafiają!
Kap. Kap. Kap. Spodziewaliście się takiego obrotu spraw? Takiej przygody? Z pewnością nie. Budzicie się dopiero po kilku chwilach, odkąd świstoklik przeniósł Was do ministerstwa. Kiedy wylądowaliście, uderzyliście głowami o posadzkę, na moment tracąc przytomność. Nie macie pojęcia tak naprawdę co się tutaj dzieje, ani tym bardziej nie wiecie gdzie się znajdujecie. Jest ciemno. Ponuro, a wy możecie mieć wrażenie, że wcale nie jesteście tutaj sami. Przerażająca atmosfera. Mrok, który opanował większość zakamarków tej sali, a także w jakiś sposób zawładnął Waszymi myślami jest wręcz nie do opanowania. Zachowanie zimnej krwi graniczy niemal z cudem. Wszystko dzieje się zbyt szybko, a mimo to macie wrażenie, że czas płynie zdecydowanie dużo wolniej. Otwórzcie oczy nieco szerzej. Nadal leżycie na zimnej podłodze, której chłód przebija się przez Wasze ubrania. Próbujecie dostrzec choć minimalne światełko, ale nigdzie go nie ma. Pobłądziliście w tym wszystkim, nawet magiczny teleport odskoczył na tyle, że nie jesteście w stanie go dostrzec. W sali rozlega się jedynie cichy jęk, odbicie Waszych oddechów i głośne uderzanie serc. Rozglądacie się. Próbujecie nawet przez moment się podnieść, ale to wszystko staje się coraz trudniejsze. Wasze nogi odmawiają posłuszeństwa jakby ktoś rzucił na nie jakiś urok. Są ciężkie. Poruszanie nimi sprawia Wam trudności, a mimo to… Musicie rozpocząć poszukiwania. Nie możecie czekać już ani minuty dłużej, mimo że Wasze ciała nie chcą współgrać z mózgiem. To od Was zależy czy lęk Was powstrzyma, czy też może uda Wam się przedrzeć przez strach i dotrzecie do miejsca, w którym artefakt jest ukryty. Pamiętajcie jednak, że wszystko może być ułudą, a największe potrzeby skrywają się wewnątrz Was.
Po kilku chwilach udaje Wam się w końcu podnieść. Jesteście nieco oszołomieni całym zajściem, ale próbujecie poskładać myśli. Osoba, która wybierała świstoklik zostawia swojego towarzysza i udaje się na prawo. Natomiast osoba decydująca o tym z kim uda się na poszukiwania podchodzi do dwóch kufrów, które stoją w lewym kącie. W międzyczasie rozbrzmiewa dziwna melodia, która dodaje jeszcze więcej grozy całej sytuacji.
Alternatywa dla osoby, która wybierała towarzysza. (Można wybrać tylko 1 opcję! Na końcu posta uwzględnijcie, który kufer został przez Was wybrany.)
Kod:
<zg> Kufer:</zg> 1/2
Alternatywa dla osoby, która wybierała świstoklik. (Można wybrać tylko 1 opcję! Na końcu posta uwzględnijcie, która opcja została przez Was wybrany.)
Czuł tylko świdrujący ból głowy. Uchylił lekko powieki, nie mając siły na bardziej zdecydowane ruchy i... żałował. Atmosfera tego miejsca była tak przygnębiająca. Wszechobecny mrok wywoływał w nim niepokój, nad którym nie potrafił panować. Czuł, że za każdym rogiem czai się coś groźnego. Nachodziły go myśli, jakich jeszcze nigdy nie doświadczył. Pędziły w zawrotnym tempie i jedna wyprzedzała drugą, przy czym każda kolejna była jeszcze bardziej przerażająca. Chciał wrócić. Tam, gdzie było bezpiecznie, ciepło i gdzie mógłby poczuć się sobą. Tutaj opuszczała go cała odwaga. Smoki, ogień i inne zagrażające sytuacje, w obliczu tej, stawały się niczym. Chciał światła. Światła, światła, światła, a była tylko ciemność. Przytłaczająca, sprawiająca, że człowiek mógł odejść od zmysłów. Jego nogi były ciężkie, jakby bezwładne. Chciał się podnieść, ale ciężar ciała nie pozwalał na to. - Sebastian...? - Szepnął, mając nadzieję, że usłyszy głos brata. Że nie jest tu sam. Oparł ręce o podłoże i spróbował wstać. Tym razem się udało, choć nogi miał jakby z waty. Nie wiadomo, co bardziej zmotywowało Viktora. Chęć ucieczki, niepokój, czy pragnienie odszukania jednego z kamieni. Krok. Jeden, drugi, trzeci, aż szedł już prosto. W głowie nadal huczało, a przerażenie nie zmalało ani trochę, ale trzeba działać. Wziąć się w garść. Myśleć, myśleć, myśleć. W pewnym momencie potknął się o coś. Drgnął. Wyciągnął rękę, by sprawdzić, co to za przedmiot i po dłuższej chwili doszedł do wniosku, że to kufer. Miał przed sobą dwa kufry i pomimo całego swojego przerażenia, postanowił otworzyć jeden z nich. Ten, który stał bardziej po prawej stronie, modląc się w duchu, by to, co jest tam ukryte, nie zabiło go.
Gwałtowne szarpnięcie w okolicy pępka. Jeden wielki świst. Ciemność. Mrugając gwałtownie oczami, zdał sobie sprawę, że na kilka minut stracił przytomność. Cholera, musiał dość mocno rąbnąć w podłoże, ale żeby aż tak? Odrobinę irracjonalne w przypadku Sebastiana, jednak nic nie mógł na to poradzić, poza gwałtownym zatknięciem uszu dłońmi. Na chwilę dało to ukojenie od jęku, szaleńczego odgłosu bijącego serca. Co tutaj się działo? Musiał odpowiedzieć na to pytanie, gdyby tylko miał choć trochę sił, by się poruszyć. Leżąc, rozejrzał się za świstoklikiem. Nie widział go, ale trafił razem z nimi. Z Viktorem. Co z jego bratem? Przekręcił się na bok, szukając młodszego Knezevica i odetchnął z ulgą. Żył, całe szczęście i najwyraźniej nic mu nie było. Całe szczęście. Tak czy siak, odpowiadał za niego, choć znając Viktora, zaprzeczyłby temu w każdym calu. Jęknął jeszcze, podnosząc się do siadu. Szlag, co to było? Wysysało z ludzi energię? - Nic mi nie jest. Wszystko w porządku? - Wstał, chcąc obejrzeć pomieszczenie. Szybko wyciągnął różdżkę. - Lumos - Szepnął, przywołując odrobinę światła i zaczął stawić jeden krok za drugim. Zdecydowanie potrzebował rozruszać mięśnie. Musiał być przygotowany na każdą okoliczność. - Viktorze, różdżka w górę. Jeśli ten kamień tutaj jest, nie wiadomo jaka magia może go chronić. I powodzenia, mimo wszystko. - Wypowiedział te słowa, wzdrygając się. Skierował swoje kroki w prawo, trzymając patyk przed sobą. Tak na wszelki wypadek, gdyby jakakolwiek istota postanowiła zaatakować najpierw jego. Przynajmniej Viktor będzie miał czas na reakcję, jednak jeśli zdarzy sie odwrotna sytuacja.... Ech, lepiej nie wywoływać wilka z lasu, prawda babciu? Wygiął usta w namiastce uśmiechu, przywołując w myślach obraz babki Magdaleny, po czym pewnym krokiem ruszył w obranym wcześniej kierunku. Dalej, Sebastian, poradzisz sobie. Przecież to nie Departament Tajemnic, prawda? O dziwo, widział w tym pomieszczeniu wiele podobieństw i jeśli to było to miejsce, które kojarzył... to nikt nie mógł czuć się bezpiecznie.
Alternatywa dla osoby wybierającej kufer Postanowiłeś wybrać kufer, który znajdował się bliżej zaryglowanych drzwi. Nie masz pojęcia dlaczego, ale to chyba przeczucie, które w tym momencie podpowiada Ci, że wszystko czego potrzebujesz znajduje sie właśnie tam. Nie wiesz czy dobrze decydujesz, ale chyba nie pozostaje Ci nic innego do wyboru jak próba otworzenia magicznego przedmiotu, a może wręcz przeciwnie… Mugolskiego? Wyciągasz więc swoją różdżkę, próbujesz otworzyć skrzynię, a także to co jest schowane gdzieś na dnie. Nie spodziewasz się jednak, że z tego jakże przesiąkniętego mrokiem miejsca, cuchnie jeszcze czarną magią, z którą musisz się zmierzyć. Rozwaga. Rozsądek, a przede wszystkim zachowanie spokoju pozwolą Ci odnaleźć drogę, którą będziesz musiał podążać przez kilka najbliższych chwil. Naprawdę nie spodziewałeś się walki z boginem? Twoje najstraszniejsze i najmroczniejsze wizje właśnie w tej chwili zaczynają się spełniać. Musisz tylko wytrwać w swym postanowieniu, że uda Ci się przezwyciężyć wszystko co złe. Jeśli zatracisz w walce siebie, cała sytuacja może mieć dramatyczne skutki…
kufer:
Rzucasz kostkami, które opiszą Twoją sytuację. Pamiętaj, że na każdy przerzut przypada 11 punktów. 1 Rozglądasz się na wszystkie strony. Czujesz, że serce bije coraz szybciej i szybciej. Nie wiesz co robisz, bo nigdy nie musiałeś walczyć ze swoim lękiem, oprócz w szkole. Teraz jednak sytuacja staje się dużo bardziej napięta. Bogin przybiera na rozmiarach i staje się coraz większy. Jedynie spokój jest w stanie Cię ocalić, dlatego musisz skupić się na tym, co dzieje się tu i teraz, a nie z Twoim towarzyszem. Zjawa jest na tyle silna, że nie udaje Ci się nawet zareagować kiedy odbiera Ci resztki odwagi, a Ty lądujesz jak długi na ziemi. 2-5 Stoisz oko w oko ze swoim strachem. Masz wrażenie, że to co się tutaj dzieje jest wręcz nierealne, ale musisz pokonać swoje lęki. W przeciwnym razie nie uda Ci się stąd wyjść i będzie koniecznie potrzebna opieka medyczna. Wyciągasz różdżkę i rzucasz zaklęcie Expecto Patronum. (Jeżeli wypadła kostka „2” możesz uznać, że zaklęcie było na tyle silne iż pokonałeś bogina. Natomiast jeśli wypadła kostka „5”, nie udało Ci się go pokonać, a jedyne czego doświadczyłeś to bardzo silny ból głowy, który zakończył się zemdleniem. 3-6 Nigdy nie przypuszczałeś, że przeżyjesz taką przygodę, ale nie możesz teraz stchórzyć kiedy jesteś niemal tak blisko! Wyciągasz więc różdżkę i chcesz rzucisz zaklęciem, którego… Nie pamiętasz. Próbujesz kilku obronnych zaklęć, ale te niestety spalają na panewce. (Jeżeli wypadła kostka „3” – udaje Ci się przypomnieć zaklęcie patronusa i wychodzisz z opresji zwycięsko. Jeśli natomiast wypadła kostka „6” – nie potrafisz sobie poradzić z sytuacją. Czujesz jak nogi zaczynają Ci drżeć, a finalnie uginasz się pod swoim ciężarem i padasz na ziemię jak długi. 4 Musisz się skupić na przebiegu całej sytuacji. Nie możesz dopuścić do momentu, w którym cokolwiek zakończy się źle. Zależy Ci na tym, by odzyskać kamień, dlatego to jest dla Ciebie priorytetem. Spójrz prawdzie w oczy, nie możesz zrezygnować tylko i wyłącznie dlatego, że się boisz. Wyciągasz różdżkę przed siebie, a zaraz potem rzucasz zaklęciem patronusa. Pierwsza próba. Druga próba. Za mało szczęśliwych wspomnień. Musisz wytężyć umysł i kiedy próbujesz trzeci raz, udaje Ci się pokonać bogina, który bardzo szybko wraca do swojego kufra. Bardzo dobra robota!
Alternatywa dla osoby wybierającej tajemniczy przedmiot Twój partner zaczął przejawiać niesamowite zainteresowanie kufrem, który znalazł, a Ty, kierowany potrzebą samotnego zwycięstwa spojrzałeś w drugi kąt pokoju. Ściana, kurz, stare klamoty, więcej kurzu, lusterko… Twój przenikliwy wzrok w stercie niepotrzebnych rzeczy odnalazł prawdziwą perełkę, nieprawdaż? Smukły kształt zwierciadła i dziwne napisy wyryte na ramie przykuły Twą uwagę na tyle, byś nie był w stanie pomyśleć o jakimś alternatywnym obiekcie zainteresowania. To musiało być to! Poza tym, w latach szalonej młodości czytałeś o „Ain Eingarp” więc na wspomnienie artefaktu krew w żyłach zaczęła szybciej krążyć, a umysł wypełnił się triumfalnymi myślami. Nikt przecież nie postawił takiego lustra dla zabawy. To coś musiało znaczyć. Uzbrojony w różdżkę poprawiłeś szaty, obrzuciłeś ostatnim spojrzeniem kompana i z pobłażliwym uśmiechem zająłeś się swoim znaleziskiem. Z wolna począłeś podchodzić do lustra, gdy magiczna zapora utrudniła Ci zajrzenie w taflę zwierciadła. No tak, tajemniczy przedmiot musiał być przecież odpowiednio chroniony, prawda?
tajemniczy przedmiot:
Rzuć kostką i ustosunkuj się do wyniku: 1,4 – Dzięki opatrzności w porę odsunąłeś się od niebezpieczeństwa i uniknąłeś poparzenia ścianą ognia, który rozgorzał w kącie. Płomienie były na tyle silne, że nie mogłeś się do nich zbliżyć, a co dopiero myśleć o przeskoczeniu… Pfff, dziecinada. Puściłeś strumień wody z różdżki i starałeś się ugasić pożar rejestrując, że towarzysz jakby nie zauważa tego, co dzieje się po Twojej stronie pomieszczenia. Sam stał przy kufrze i gapił się w niego jak zauroczony. Zupełnie nie reagował na Twój krzyk. No cóż… wodny strumyk nie dawał rady, więc sam musiałeś znaleźć jakieś rozwiązanie… twój wzrok przykuło miedziane wiadro w kącie. Zaraz chwyciłeś za przedmiot, napełniłeś go wodą po wylew i chlusnąłeś w ogień, co dało znacznie lepszy rezultat niż deszczyk z różdżki. Kilka chluśnięć potem wyciąłeś w ścianie przejście na tyle duże, że spokojnie mogłeś zbliżyć się do lusterka… Brawo. 2,6 – Chwila nieuwagi i przed nosem wyrasta Ci niewidzialny mur rozbłyskający w pierwszej chwili dziwnymi znaczkami. Ach tak, starożytne runy. Z przekąsem przypominasz sobie, że kiedyś w szkole był prowadzony taki przedmiot, jednak nie pamiętasz, czy nie chciało Ci się na niego chodzić, czy może nie uważałeś odpowiednio… Pewnie gdybyś miał przy sobie jakiś leksykon udałoby Ci się stworzyć runę pokonującą przeszkodę, tym razem jednak pozostało Ci walczenie z przeciwnością, której nie umiesz złamać. Zacząłeś na oślep rzucać zaklęciami, a one odbijały się od ściany i rozpryskiwały po kątach, unosząc więcej i więcej kurzu. Czyżby był to koniec wędrówki? Udało Ci się wzniecić taką chmurę, ze przez dłuższą chwilę nie widziałeś nawet różdżki w wyciągniętej ręce. Gdy pył opadł, w pomieszczeniu nie było już nic. Magia… 3,5 – Totalny niefart. Nim zdążyłeś odpowiednio zareagować podłoga dookoła lustra pękła, rozeszła się, a z dziur wystrzeliły i wypełzły oślizgłe pnącza. Z ograniczonymi ruchami starałeś się dzielnie walczyć z przeciwnością i nawet kilka przeciętych, czy przepalonych pnączy odpadło, by wić się w konwulsjach po podłodze, bądź wpadło w wygryzioną otchłań, jednak cóż… Nie nad każdym świeci szczęśliwa gwiazda. Twoja dziś niestety zgasła. Roślina (bądź zwierzę) okazała się być silniejsza od Ciebie i wciągnęła Cię w czeluść zupełnie obojętna na krzyki, błagania i przekleństwa. Mało tego, ześlizgując się w dziurę uderzyłeś się w tył głowy na tyle mocno, że straciłeś przytomność i obudziłeś się dopiero w szpitalu.
- Tak... Tak, chyba... - Odparł drżącym głosem, choć nic nie było w porządku, a strach sparaliżował go całego. Na tyle, że nie pomyślał nawet o wyciągnięciu różdżki. Błądził więc w ciemności, póki Sebastian nie oświetlił pomieszczenia. A wtedy Viktor stał już przy kufrze, trzymając różdżkę w drżącej ze strachu dłoni, równocześnie próbując opanować strach. Rozwaga. Tylko rozsądek mógł go uratować, a ten już dawno gdzieś uleciał, ustępując miejsca przerażeniu. Wziął głęboki oddech i z ogromną dozą niepewności, otworzył kufer. - Alohomora! - I jego serce na parę sekund stanęło, kiedy ze skrzyni wyszedł jego brat... Martwy. Sebastian. Właśnie ten, który stał teraz gdzieś obok niego. Viktor otworzył szerzej oczy, spoglądając to na bogina, to na starszego Knezevica, nie wiedząc już, który jest prawdziwy. Co jest iluzją, a co rzeczywistością. Zacisnął zęby. To bogin. To b o g i n. Jeszcze raz zerknął na Sebastiana. Zatarła się cienka granica. Nie potrafił już prawie odróżniać świata realnego od własnych wyobrażeń. Przymknął na chwilę powieki, a gdy je otworzył, z jego różdżki wypłynął silny, niebieski płomień. Właśnie wypowiedział zaklęcie, - Expecto Patronum! - Nie zadziałało, a bogin zbliżał się tylko, stawiając kolejne niepewne kroki. W jego oczach, z których życie uleciało już dawno, zobaczyć można było tylko pustkę. - EXPECTO PATRONUM! - Wrzasnął jeszcze raz, czując, że jego serce bije w zawrotnym tempie, ale próba kolejny raz zakończyła się niepowodzeniem, a Viktor upadł. Ostatnim, co poczuł, było uderzenie w głowę i świdrujący ból. Po raz kolejny.
Kostka: 5 Podążanie w tym kierunku napawało Sebastian okropnym, egoistycznym uczuciem. Nie chciał brać wszystkiego dla siebie, ale Viktor mógłby tego nie zrozumieć. Z resztą, on sam był zajęty jakimś cholernym kufrem, który - Merlin jeden wie, co zawierał w środku. Rzekłby, że znalazł się w dość dogodnej pozycji, lecz coś mu nie pasowało. To miejsce było zbyt znajome, by uniknąć porównań do Ministerstwa. Niemal identyczne komnaty znajdowały się w Departamencie Tajemnic i chyba to go zgubiło. Całą sytuację potraktował jako pracę, kolejny obowiązek, jednak z drugiej strony nie mógł traktować tego jako zabawy, bo zabawą nie było nawet odrobinę. Idąc dalej, minął całą stertę śmieci zastanawiając się, kto zostawił tutaj taki bałagan, aż dostrzegł coś błyszczącego. Coś, co nie powinno być w tym miejscu, nie powinno wywoływać tego wzmożonego uczucia posiadania, szybkiego bicia serca i jeszcze czegoś więcej, czego nie dało się opisać prostymi słowami. Ain Eingarp, to właśnie znalazł. Nigdy specjalnie się nim nie przejmował, ale teraz chciał go dotknąć. Ujrzeć to, o czym mówiła legenda, gdy drogę zasłoniła mu jakaś magiczna bariera. Cholera! Był tak blisko, by zajrzeć w taflę i nie czekał, by dać upust własnej złości podszytej eleganckim zaklęciem prosto w pnącza, które wystrzeliły z podłoża. Wpadł w zasadzkę. Nie miał większej możliwości ruchu, toteż na oślep ciskał czarami, próbując utorować sobie drogę. I pewnie udałoby się, gdyby nie przebiegłość tego czegoś. Poczuł jedynie mocny uchwyt wokół kostki, a w następnej sekundzie wyjątkowo silne uderzenie w tył głowy. Zemdlał. Znowu. A co było dalej? Szpital. Jego szansa na znalezienie kamienia przepadła, lecz nadal był tam Viktor i Sebastian nie wiedział, co się z nim stało.
Strach okazał się silniejszy niż potrzeba odnalezienia kamienia. Niestety, ale Twoja przygoda na ten moment musi się skończyć, a jedyne co zostaje Ci zapewnione, to moment, w którym zjawiają się pracownicy ministerstwa w Zamkniętej Sali. Są zszokowani tym co miało tutaj miejsce. Jednak postanawiają Wam pomóc i wraz z nimi udajecie się do szpitala św. Munga. Możecie także spodziewać się tego, że zaraz po opuszczeniu tego miejsca traficie na przesłuchanie w sprawie pojawienia się w zakazanym miejscu, które nie jest na co dzień dostępne „ot tak” dla wszystkich. Mimo, że nic nie pamiętasz, a udaje Ci się ocknąć dopiero w szpitalu to nie potrafisz poskładać wszystkich myśli. Może w dzisiejszym boju wcale nie wygrał lęk, a co najwyżej jakaś choroba, która rozwija się w Tobie od dawna? Kto wie…