Dość dziwna lokalizacja mostka, prawda? Zresztą, sam mostek nie jest też całkiem typowy. Woda znajdująca się pod nim i mniej więcej jeszcze około 10 metrów wokół, nigdy nie zamarza, a to wszystko za sprawą ducha czarodziejki Lilith Wayne, która, jak głosi i sama Lilith i legenda, została utopiona tutaj w jeziorze, przez swojego własnego narzeczonego, któremu podobno stała na drodze do szczęścia z inną kobietą. Ta dramatyczna historia bez wątpienia musiała odcisnąć piętno na biednej, utrapionej duszy, która teraz nawiedza miejsce swojej śmierci. Radzę uważać, panna Wayne nie jest szczególnie przyjaźnie nastawiona do ludzi, którzy próbują przejść na drugą stronę mostu. Czasem tylko zaczyna świrować, wmawiając ludziom, iż wyglądają jak jej zdradziecki narzeczony.
Zanim rozpoczniecie grę, rzućcie kostkami! 1,2 - ojoj, coś w twoim wyglądzie/sposobie mówienia bądź chodzenia (albo po prostu bez powodu hehs) sprawiło, iż Lilith nie tylko nie pozwala przejść ci się po mostku, ale najpierw zaczepia, ciągnąc za włosy i ubranie, a później, piskliwie krzycząc i użalając się nad swoim losem, sprawia, iż razem z nią lądujesz w wodzie! Dobrze, że jest głęboko, upadek nie jest bolesny, ale jestem pewna, że w takiej temperaturze zaraz się przeziębisz! 3,4 - O, Lilith akurat w tobie upatrzyła sobie podobieństwo do swojego zdradzieckiego narzeczonego! Swoim wysokim, piskliwym głosem zaczyna rzucać w twoim kierunku różnymi oskarżeniami i kiedy próbujesz przejść na drugą stronę, utrudnia tobie i twojemu kompanowi rozmowę, krzycząc w niebogłosy, iż to ty ją utopiłeś. W efekcie jednak, udaje się wam dostać na drugą stronę mostu. 5, 6 - Oho, chyba wyglądasz na wartego zaufania, bowiem duch Lilith zaczyna opowiadać ci wyżej opisaną historię swojej śmierci! Chyba jest ci to nie w smak, nie wiem, ale pewnie wolałbyś skupić się na rozmowie ze swoim towarzyszem, a nie na wysłuchiwaniu lamentów skrzywdzonego niegdyś ducha. Przynajmniej pozwala wam na spacerowanie po mostku!
Od razu po spotkaniu z Loganem i Ryanem, Sunny popędziła na mostek, w którym miała czekać na Julię. Modliła się tylko w duchu, by się nie spóźniła, ponieważ tak dobrze spędzało jej się czas z chłopakami, że po prostu się zagapiła. Aż wstyd się przyznać, ale bywa. Nawet Grimes mogła coś czasem przeoczyć i co z tego, że chodziło o wskazówki na zegarze. W porę się przecież spostrzegła! Z ulgą przyjęła pustkę przy moście, choć może jednak powinna się martwić? A co, jeśli Julii coś wypadło? Tak chciała się z nią zobaczyć, że nie pomyślała nawet o tym, że przecież mogło coś pójść nie po jej myśli. Poza tym jak zwykle nie miała pomysłu na miejsce i wybrała ten idiotyczny mostek Wayne, na którą wszyscy tylko klęli. Spostrzegła ducha dziewczyny unoszącego się kilkanaście centymetrów nad mostkiem. Trochę się obawiała, ale jednak zbliżyła się do niego. I co ją niby podkusiło? - Cześć, Lilith – mruknęła do zjawy, domyślając się, że to ona była sławną rezydentką mostu. Czemu ludzie mieli ją za tak przerażającą? Wyglądała raczej niewinnie. I jak nie krzyknie, jak nie podleci! Nagle widmowa dziewczyna zaczęła krzyczeć wniebogłosy i podleciała do Sunny. Szarpnęła ją jedną ręką za włosy, a drugą za kurtkę i pociągnęła w stronę jeziora, skowycząc coś o narzeczonym. Grimes nie do końca rozumiała, ale próbowała się wydostać z rąk zjawy. Szamotała się, ale to nic nie wskórało, bo Lilith wraz z nią zanurzyła się w wodzie i w końcu ją puściła, wracając na swój most. Zabrakło jej powietrze, zimno ogarnęło jej ciało, a kurtka nasiąknięta lodowatą wodą zaczęła ściągać w dół. Ale nie mogła się poddać. Odbiła się rękami i wypłynęła na powierzchnię, łapczywie wciągając ustami powietrze. No i masz babo placek, nieźle się załatwiła!
Jeszcze poprzedniego dnia była trochę zdemotywowana tym całym treningiem quidditcha. Najpierw nie wyszło jej ze złapaniem znicza, a potem te obręcze. No cóż zdarza się ważne, że Sunny się udało i ten fakt ją pocieszał. Julia za to skończyła z opatrunkiem na ręku, który przydał się tylko po to żeby powstrzymać krwawienie, blizna z tego będzie niezła. No cóż nie pierwsza nie ostatnia. Zastanawiała się czy jeśli poszło jej tak beznadziejnie na tym treningu to czy poradzi sobie na meczu. Jeśli okaże się, że się do tego nie nadaje to pewnie wróci do mugolskich sportów. Bo chyba tylko do tego się nadawała, nie miała umiejętności artystycznych, ani żadnych innych, a przynajmniej jeszcze się nie ujawniły. Dziś za to wybrała się na lekcję zaklęć, która z kolei poszła jej całkiem dobrze, przeszła cały ten tor, który nauczyciel dla nich przygotował. Może trochę ryzykując używając tych, a nie innych zaklęć, ale przynajmniej nic jej się nie stało. Kiedy zajęcia się skończyły zastanawiała się gdzie może być Sunny,ale uznała że pewnie poszła się z kimś spotkać. Jako że Julia była trochę zmęczona poszła do motelu. Siedziała w pokoju, aż do momentu kiedy dostała od niej list. Po przeczytaniu go ubrała kurtkę i wyszła z motelu kierując się w stronę mostu Lilith po drodze jak to miała w zwyczaju nucąc piosenkę. Kiedy to już była niedaleko miejsca spotkania ogarnęła je wzrokiem uznając, że Sunny jeszcze nie ma. Lecz kiedy podeszła bliżej zauważyła, że ktoś miota się jak szatan w wodzie. Gdy się przyjrzała okazało się, że jest to Sunny. Zdjęła kurtkę rzuciła ją na murek i wskoczyła do wody. Podpłynęła do niej złapała ją i wyciągnęła z wody. - Silverto - rzuciła zaklęcie na nią, a potem na siebie po czym okryła ją swoją kurtką i przytuliła - Niezły początek spotkania - powiedziała po czym uśmiechnęła się. W międzyczasie przypałętał się duch Lilith Wayne, który zaczął opowiadać Julii historie swojego zacnego życia i mniej zacnej śmierci. Przewróciła oczyma i powiedziała do niej - Cool story bro - po czym zauważyła, że duch był trochę poirytowany taką odpowiedzią, jednak finalnie Lilith dała im spokój i odleciała.
Nienawidzę duchów, nienawidzę duchów, nienawidzę duchów. Ja chcę żyć! Powtarzała sobie w myślach, walcząc z tą przeklętą wodą. Umiała pływać, ale teraz była w tak ciężkim szoku i było jej tak cholernie zimno, że nie wiedziała, jak się ruszyć. Unosiła się po prostu z głową nad powierzchnią, zastanawiając, za ile sekund zamieni się w sopelek lodu. Kto w ogóle pozwolił tu rezydować tej cholernej zjawie?! Powinni ją zdegradować do cmentarnego szkodnika, który straszyłby mugolskie dzieciaki w Noc Duchów. I co ją podkusiło na przychodzenie tutaj? I nagle ktoś wskoczył do wody i wyciągnął ją na brzeg. Wiedziała, że to Julia. Czuła to w środku, zwłaszcza że nikt inny by tu się raczej nie przypałętał. Ale i tak była w stanie takiego otępienia, że nie reagowała. Chyba zamarzł jej mózg, czy coś. Poczuła wszechogarniające ciepło, gdy jej ubrania stały się suche, a po sekundzie jej wybawicielka ją przytulała. - Zabierz to coś ode mnie – jęknęła, dostrzegłszy Lilith, która zaczęła coś opowiadać swoim piskliwym głosikiem i wtuliła się w Julię. Chyba naprawdę przestanie lubić wszelkiego rodzaju duchy. Najpierw Irytek w Hogwarcie dał jej w kość, a teraz ta poczwara. Na szczęście odeszła obrażona, a Sunny wróciła do normalności. - Cool story? – Prychnęła, posyłając Julii wściekłe spojrzenie. – Ta paskuda wrzuciła mnie do wody. I jeszcze kiedyś za to oberwie! Oj ta, zdecydowanie. Naśle na nią Irytka, o ile w ogóle będzie taka możliwość.
Rozejrzała się w poszukiwaniu Lilith - Już jej nie ma - właściwie to Julia widziała już kilka duchów i nie było to dla niej niczym specjalnym, ale jeśli Lilith wrzuciła by do wody ją to oczywiście zareagowała by agresywnie. Chciała by zatłuc tego ducha choć wiadome było to, że i tak nic mu nie zrobi. Westchnęła i powiedziała - Nie wściekaj się. Nie o to mi chodziło - dała jej buziaka w policzek, złapała za rękę i zaprowadziła na mostek. Odgarnęła śnieg z murka i usiadła na nim. Podczas tej całej akcji w wodzie rozwalił jej się opatrunek, który teraz próbowała poprawić nieco się irytując. Po chwili stwierdziła, że właściwie to nie widziała sensu, żeby go jeszcze nosić skoro krew już nie leciała, więc po prostu go zdjęła i włożyła do kieszeni. Przez chwile patrzyła na swoją rękę, która nie wyglądała najlepiej. W sumie zawsze mogło być gorzej, mogła skończyć ze złamaną ręką. Więc można stwierdzić, że jej się poszczęściło. Spojrzała na Sunny - Już lepiej? Dobrze, że przyszła w to miejsce akurat w tym momencie, kiedy Sunny dopiero co wpadła do wody, gdyby się spóźniła no cóż...
Sunny też widziała całe mnóstwo zjaw, zwłaszcza w Hogwarcie, ale te dwie poczwary wymienione wcześniej pozostawiły piętno w jej głowie. Nienawidziła ich od pierwszej chwili, gdy dały jej w kość i to nie zamierzało się zmienić. Uśmiechnęła się, gdy Julia pocałowała ją w policzek i podążyła za nią na mostek. Tak naprawdę nie była zła, bo w końcu dziewczyna wybawiła ją z opresji. Ogarnęła ją po prostu zazdrość, że duch od razu zaakceptował Finkę, podczas gdy jej o mały włos nie powyrywał włosów. - Nadal się babrze? – spytała, patrząc ze smutkiem na jej rękę. Ujęła ją w swoją dłoń i sięgnęła po różdżkę, która na szczęście nie utonęła w wodzie. – Episkey – powiedziała, a rana zniknęła. Czemu nie zrobiły tego od razu? Nie byłoby tyle zachodu. - Jak widać tak – odpowiedziała jej. Oparła się rękami na jej kolanach i pocałowała ją. Przecież się nawet nie przywitały jak należy! A wszystko przez głupią Lilith. – Co robiłaś, jak mnie nie było? – spytała zaciekawiona.
Właściwie to nie wiedziała dlaczego, duch był do niej tak przyjaźnie nastawiony. Może dlatego, że wyżyła już się na Sunny wyrzucając ją do jeziora. Nie było to zbyt miłe, ale czego można się spodziewać po duchu. -A no babrze się. Niestety - kiedy złapała jej rękę spojrzała jej w oczy, a potem przeniosła wzrok na rękę, kiedy Sunny rzuciła zaklęcie - Dzięki. Na treningu zajął się tym Sharker, a że on nie bardzo się zna na leczeniu ran to po prostu to obandażował. Uśmiechnęła się do niej i powiedziała - Po treningu poszłam do motelu bo byłam już zmęczona no i po prostu zasnęłam. Ten cały trening i to - wskazała rękę - Nie wiem czemu poszło mi tak beznadziejnie - westchnęła - No, ale pocieszające jest to, że tobie poszło lepiej. Dziś byłam na lekcji zaklęć, musieliśmy przejść mały tor przeszkód. Poszło mi dużo lepiej niż wczoraj, udało mi się wszystko przejść praktycznie bez problemu. No i ogólnie stęskniłam się za tobą - położyła rękę na jej talii, przyciągnęła do siebie i pocałowała - No, a ty co robiłaś?
- Sama się dziwię, że mi dobrze poszło – przyznała jej zgodnie z prawdą. – Zwykle idzie mi gorzej, no ale musiałam sprawiać wrażenie, że wiem, co robię. Wiesz, jak jest. Gdyby pokazała niepewność podczas zajęć ze Znikaczami, domyśliliby się, że sama była zaskoczona swoimi wynikami. A jako że zazwyczaj siedziała po prostu na ławce, to nikt wcześniej nie miał zbytnio okazji do obserwowania jej na boisku i to duży plus. Mogli sobie ubzdurać, że Limier trzymał ją na finał jako tajną broń czy coś. Ach, jaka skromność. Chyba trochę podrosło jej ego podczas ćwiczeń. Sunny, Sunny, co z Ciebie wyrosło? - Dużo mnie ominęło? – spytała. Chodziło jej oczywiście o lekcję. Nie miała ochoty wstawać po tym wyczerpującym treningu. A potem się okazało, że jeszcze musi wpaść w kilka miejsc. Oddała jej pocałunek, a po chwili spojrzała jej w oczy, uśmiechając się. – Ja się widziałam z Riverem. I kuzynami. Okazało się, że mam kuzynów w Hogwarcie, zacnie. Śmieszyło ją to trochę. Niby wcześniej wiedziała o ich istnieniu, ale nie wpadło jej do głowy, żeby ich poszukać. Była bardziej zajęta quidditchem i ogarnianiem tej brytyjskiej szkoły.
-Taa dzieje się coś niespodziewanego, ale udaję, że tak miało być - zaśmiała się. To była bardzo dobra postawa, inni są pod wrażeniem tego co robisz, tymczasem ty zostawiasz dla siebie to, że się nie oczekiwało takiego obrotu spraw. -Teraz pewnie trafisz do głównego składu - uśmiechnęła się do niej po czym się zamyśliła. Wcześniej tylko gdybały co by było jakby miały zagrać przeciwko sobie, a teraz było to całkiem możliwe. Taka perspektywa była całkiem fajna. Właściwie to ich sytuacje były podobne obie nie miały zbytnio okazji zagrać na meczu. Tyle, że Julia najpierw wpierdzieliła się we flagę, a później nawet nie potrafiła pokonać wszystkich obręczy. Można by zrzucić winę na wypożyczoną miotłę, ale Sunny też nie miała swojej. Niektórym nawet z własnymi się nie udało. W każdym razie było to trochę głupie podejście, tak samo kiedy w dzieciństwie uczyła się jeździć na deskorolce i czasem jej coś nie wychodziło. Oczywiście mogła zrzucić winę na teren albo samą deskorolkę, niektórzy to robili, ale przecież zawsze większość zależy od człowieka i jego umiejętności. Pewnie teraz trenerzy przekazują sobie wiadomości na temat przebiegu treningu, więc nie zdziwiła by się gdyby zepchnęli ją do rezerwy. Może wtedy Sunny pomoże jej w treningach i wróci do składu hehs. Przypomniał jej się ten wyścig na który umówiły się ostatnio, była ciekawa kto wygra. - Niezbyt. Najpierw trzeba było przejść po skałach, które oczywiście się sypały więc trzeba było jakoś się przedostać na drugi koniec ścieżki, a potem przejść przez zamarznięte jezioro. Właściwie to było blisko tego, żebym sobie w nim popływała, ale pojawiły się tylko rysy więc mi się poszczęściło. Za to Julia wyspała się na tyle, że zwlokła się z łóżka dość wcześnie. Trochę dziwne było to, że podczas ferii zachciało jej się wybrać na lekcję zamiast po prostu się przejść po okolicy. No ale w sumie spotkała tam kilku znajomych, więc nie było tak źle. - Masz kuzynów? - pomyślała przez chwilę po czym kontynuowała - Poznałam jakiś czas temu Logana Ruthvena, wygadał mi się, że ma kuzynkę w Kanadzie. Może chodziło o ciebie? - spojrzała na nią pytająco.
- Nic nie poradzę na to, że jestem zajebista – zażartowała, śmiejąc się radośnie. Naprawdę czuła się wyśmienicie, mimo że przed chwilą miała starcie ze złym duchem. Chyba nic nie mogło doprowadzić jej do szału, kiedy była z Julią. Co innego w otoczeniu pozostałych ludzi. Tu lepiej trzymać się od niej z daleka i podchodzić co najwyżej z kijem. - Fajnie by było – odparła. Z jednej strony tak, z drugiej nie chciała zadzierać z Riverem i Marceline. W końcu im bardziej należało się miejsce w głównym składzie. Chyba przez te wybory dostanie rozdwojenia jaźni, bo sama już nie wiedziała, czego tak naprawdę chciała od życia. Kiwała głową, słuchając przebiegu lekcji. Czyli nie ominęło jej nic wielkiego. I tak czy siak nigdy nie będzie zmuszona wspinać się po górach, bo tego nie znosiła. A po dzisiejszym będzie się trzymać z daleka od wody, także… Ale z drugiej strony fajnie byłoby uczestniczyć w czymś takim. Nie! Ona na serio się nabawi choroby psychicznej, jak tak będzie kontemplować nad wszystkim, co się wokół niej działo. - Znasz Logana? – Zdziwiła się. Właściwie to nie miała powodów, by być zaskoczoną. Usłyszała gdzieś, że trzy razy oblał, więc przez moment był z Julią na jednym roku. Poza tym sprawiał wrażenie człowieka, którego nie można się łatwo pozbyć, bo wszędzie wlezie. Prawie jak kot. Głupie kocury! I przez jednego takiego schrzaniło się to urocze spotkanie. No po prostu jakiś koszmar.
-Oczywiście, że jesteś zajebista - powiedziała po czym też zaczęła się śmiać. Od przyjazdu na ferie właściwie cały czas miała dobry humor. Pomijając te nieszczęsne łajnobomby, kiedy zwyzywała małe wredne gryfoniątka no i moment gdy ktoś zepchnął ją we flagę na treningu, ale to już nie było takie wkurwiające, bo była tam Sunny jej obecność jakoś ją uspokajała. Gdyby jej tam nie było pewnie musieliby zamontować nową flagę no i ktoś opuściłby trening przed zadaniem z obręczami. Julia czasami miewała takie momenty, kiedy najlepiej jest zostawić ją samą, żeby mogła się uspokoić. Wtedy przeszkadzanie jej nie było zbyt dobrym pomysłem. Mogła by powiedzieć coś co najmniej niemiłego, a może nawet doszło by do rękoczynów. Co do takich sytuacji istniała jedna zasada, nigdy nie skrzywdziła by osoby, która jest dla niej ważna. Jeśli napatoczył się ktoś obcy tudzież osoba, która nie jest dla niej ważna, wtedy no cóż ciężki jej los. - A i jeszcze musieliśmy wyczarować patronusa - powiedziała, kiedy to przypomniał jej się ten fakt - Znam Logana, bo kiedyś mnie zdenerwował, ale w ramach przeprosin zaprosił mnie na Ognistą, a potem miałam z niego ubaw bo biedny się upił i musiałam go holować do łóżka, a potem jakoś nie było okazji, żeby się spotkać, był dziś na lekcji zaklęć. Chyba przez ten alkohol dostał sklerozy i mnie nie poznał, a ja jakoś nie miałam ochoty, żeby z kimś tam gadać więc spoko. Za to teraz chyba nadrabiam z gadaniem - zaśmiała się, wstała, oparła się o murek i przytuliła się do Sunny - Szkoda, że w motelu kręcą się nauczyciele i włażą do pokojów bez pytania - przesunęła nosem po jej szyi pocałowała ją po czym spojrzała jej w oczy i uśmiechnęła się lekko.
- O, patronus! To mogło się komuś przydać – uznała. – Ja akurat umiem wyczarować. Nawet już nie pamiętam, kiedy dokładnie się nauczyłam, ale jak tylko mama się dowiedziała, jaką przybiera postać, od razu zaczęło się zrzędzenie. Hiena jest symbolem złośliwości i zepsucia moralnego. Idealnie do ciebie pasuje, Sunday. Będzie słyszeć te słowa w głowie chyba już zawsze, gdy ktokolwiek wspomni o tym zaklęciu ochronnym. W końcu jej matka dawała jej w kość od dawna, a ostatnimi czasy to w ogóle stała się tak upierdliwa, że Sunny myślała już o tym, aby zmienić rodzinę. - Holowałaś Logana? On jest raczej dość… duży i ciężki – zaśmiała się. Jakoś nie potrafiła sobie wyobrazić tego, jak Julia odprowadza Ruthvena do Wieży Gryffindoru. Musiało to wyglądać groteskowo. – A twoje gadanie mi nie przeszkadza. Jest nawet fajne. Przytuliła się do niej, mając ochotę na chwilę bliskości. Wydarzenia ostatnich dni ją wykończyły i miała ochotę po prostu położyć się i spać przez dobę lub dwie. - Słyszałam plotkę, że nauczyciele mają zajmować się młodszymi uczniami. Tak zarządził dyrektor. Doszło to do niej podczas stania w kolejce do łazienki, ale plotki to plotki. Nie zawsze miały w sobie prawdę.
- Też umiem go wyczarować, ale z tego co słyszałam parę osób nie potrafiło, więc fajnie, że nauczyciel wymyślił coś takiego. Ja nauczyłam się go jeszcze przez przyjazdem do Hogwartu, ale nie wiem kiedy dokładnie. Za to jej patronusem była puma. Ponoć była symbolem pewności siebie i przebiegłości. W sumie zgadzało to się z charakterem Julii. Jej rodzice nie wiedzieli o tym, że udało jej się go wyczarować, była już wtedy w fińskiej szkole magii, więc mieli dość ograniczony kontakt, nie chciała tego pisać w liście, a potem jakoś zapomniała ich o tym powiadomić. - A no jest, ale pomogłam sobie zaklęciem więc jakoś dałam rade. Dobrze, że nie zaczął śpiewać na cały zamek bo zbudziłby wszystkich po drodze, a ja bym pewnie ogłuchła - zaśmiała się. Raczej nie spodziewała się po Loganie tego, że potrafi śpiewać. Zastanowiła się na chwilę po czym powiedziała - Czyli wychodzi na to, że nie będą się nas czepiać, jeśli pójdziemy razem do pokoju? - uśmiechnęła się - Oczywiście jeśli wierzyć tym plotkom... bo z tym to różnie bywa.
- Powiedziałam swojej, bo myślałam, że będzie dumna – przyznała Sunny. – No wiesz, takie trudne zaklęcie, a mi wyszło. Ale ona to olała, marudząc tylko, że hieny to zło. Przykro jej się wtedy zrobiło, ale co miała poradzić? Po prostu przestała jej o czymkolwiek opowiadać i nastał święty spokój. Przynajmniej do momentu, kiedy się pochwaliła, że jedzie do Hogwartu. Takiego piekła w domu to już dawno nie miała. Co ojciec widział w tej potwornej kobiecie? Byłoby lepiej, gdyby zniknęła z ich życia na dobre. - No ponoć nie ma talentu muzycznego – powiedziała. Gdyby miał, to Takanori by jej o tym napisał. Ponoć się przyjaźnili, więc powinien o tym wiedzieć. – I właściwie to możemy się ulotnić do hotelu. Zimno tu. W rzeczywistości nie chciała się przyznać, że obawiała się powrotu Lilith i tego, że na powrót wepchnie ją do jeziora. To by było zbyt straszne. Miała serdecznie dość lodowatych kąpieli i to na dość długi czas. Pociągnęła Julię za sobą i ruszyły w stronę Mandragory, aby zaszyć się w jednym z pokoi.
Gdy już człowiek stwierdza, że najwyższy czas przestać imprezować, popada w swego rodzaju zadumę. Na feriach zwłaszcza, nawet najwytrwalszym imprezowiczom się to zdarza. Wtedy tez udaje się na spacer w jakieś ustronne miejsce, mają nadzieje, że żaden czart nie popsuje mu dnia. tak, to właśnie jednak z tych chwil, gdy dobę dzielimy na fragmenty: wstać, przeżyć, pójść spać. W takim melancholijnym, zadumanym nastroju była właśnie Violetta Jumper. Zaprawdę nic nie wiem o jej myślach, o tym czy właśnie chciała utopić w wiecznie niezamarzającej wodzie swojego chłopaka czy bliskiego przyjaciela. Kto by się tym przejmował? Ach, tak! Jeszcze nie przedstawiłem ducha tego miejsca. I wcale nie chodzi o przysłowiową atmosferę, tylko o latającą zmorę. Lilith Wayne, bo tak jej na imię, często zaczepia niewinne duszyczki. Trzeba ją zrozumieć, w końcu wiele złego przeszła. Tak wielkiej doznała krzywdy, że teraz nie zdziwiłoby mnie, gdyby takową odwzajemniła się któremuś z was. Sądzicie jednak, ze duszyczka nie ma powodu, by zaczepić Violette? Macie jak najbardziej racje! Nic nie stało jej jednak na przeszkodzie, by poszukać w Paulu Price'u cech swojego niedoszłego męża. W dodatku otwarcie je mu obwieszczała, w dość nachalny i nieprzyjemny sposób. Wiecie, wściekła kobieta do wszystkiego jest zdolna. Violetta chyba powinna przyjść z odsieczą swojemu nauczycielowi. Może jak się przyzna, że jest jego żoną to ta duszyczka da im spokój? A może ma jakiś inny pomysł na załagodzenie problemu? Paul za to na pewno będzie wspierał jej pomysł, dodawał 3 grosze od siebie. Tak czuje, jednak wszystko w waszych rękach. Do dzieła!
Wygadane duchy, widział to ktoś... Tutaj był chyba jakiś wyjątkowo uparty element astralny, który wciąż przeszkadzał Paulowi w odpoczynku. Ferie to podobno czas by odetchnąć. A tu proszę. Nie dość że duch, gada dużo, to jeszcze specjalnej krzywdy nie zrobisz, bo wszystko się go nie ima... A miało być tak pięknie. Wczesnym porankiem Paul skierował się na most by pobawić się wodą, taki miał dziś kaprys by po czarować i z tych tryskających gejzerów wody z rzeczki, spróbować zrobić jakieś małe dzieło sztuki. Oczywiście nic z tego, raz że nie było dość zimno, i nawet czary wspomagające chłód nie pozwalały na zamarzanie wody w locie, to do kompletu wygadany duszek zaczął nawijać o tym jakie to miał wspaniałe życie. A raczej nie miał, bo skoro w Price'e ta biedna duszyczka widziała najlepszy materiał na męża, to chyba dobrze że już nie żyje. Paul już chciał rzucić kilka dość wulgarnych określeń w stronę zjawy jednak powstrzymywał się ostatkami swojej woli. Dodatkowo zauważył na horyzoncie zbliżającą się postać. O tym że to uczennica wiedział chyba od początku. Znaleźć tutaj nauczyciela, na tym odludziu, to musiał by być podły fart. Zwłaszcza że po to opuścił chatkę by nie siedzieć z nimi.