Znajduje się kilka kroków za głównym boiskiem, a prowadzi do niego wydeptana ścieżka, którą można odnaleźć bez problemów nawet w zimie! Powstało dla uczniów, którzy pragną uzewnętrznić swoje emocje w sposób fizyczny! Oczywiście nie tylko o takie kwiatki tutaj chodzi. Rozchodzi się tu również o liczne treningi, które czasem nakładały się na siebie i wymagały rezygnacji, którejś z grup młodzieży oraz przejściu na inny dzień. Nauczyciele quidditcha, zatem doszli zgodnie do porozumienia, że potrzebują trochę dodatkowego miejsca na mini boisko, gdzie można przeprowadzać rozgrzewkę i uczyć zawodników jakiś ciekawych manewrów! Zatem nie zastanawiając się długo poprosili dyrektora o zagospodarowanie części błoni. Tak też się stało. Zatem to tutaj znajdziesz mniejsze boisko, które ogrodzone jest wysokim płotkiem, który zdobią herby czterech domu Hogwartu. Niestety boisko nie jest wyposażone we własne szatnie czy składzik, w którym przechowywane są kafle, zastępcze miotły czy ochraniacze i to jest główna niedogodność, z którą należy się uporać, czyli należy korzystać z dobudówek głównego boiska i tam pozostawiać swoje rzeczy.
Autor
Wiadomość
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Po uściśnięciu dłoni Silvii - Darren na szczęście nie był z tych kibiców, którzy podjęliby postanowienie, że do końca życia nie umyją tej ręki - wzruszył ramionami i założył ręce za głową, spoglądając na boisko wzdłuż i wszerz. - Ekhm, nie znam się za bardzo na taktykach - powiedział, czerwieniąc się nieco - To znaczy, co nieco wiem o teorii... ale w praktyce, po prostu latam i... cóż, pałuję - dodał, robiąc zamach wyimaginowaną pałką, celując równie nieistniejącym tłuczkiem gdzieś w niebo. Potem przyszedł czas na rozgrzewkę. Silvia wystrzeliła do przodu - choć Shaw na początku chciał jej dotrzymać tempa, to ostatecznie okazało się to błędem. Nie dość, że po prostu nie był w stanie tego zrobić, to jeszcze pod koniec drugiego okrążenia boiska poczuł, że nieco przesadził z prędkością. Ale mimo wszystko mógł się tego spodziewać - jaka była szansa że osoba prowadząca po prostu aktywny tryb życia dotrzyma kroku zawodowemu sportowcowi? Jeśli nie był to zapaśnik sumo, to raczej nikła. Tak czy siak, Krukon dokończył bieg dookoła boiska - podwójny - i zaczął kolejną część rozciągnięć, starając się głównie naśladować ruchy Puchonki. Kolejny raz mógł usprawiedliwić się tym, że dziewczyna miała po prostu większe doświadczenie - a mimo wszystko Darren nie chciał też czegoś naciągnąć czy, co gorsza, zerwać. Nawet jeśli pani Whitehorn od razu by sobie z tym poradziła, to po co miał lecieć do skrzydła szpitalnego jęcząc z bólu, jeśli mógł po prostu poświęcić parę minut na rozgrzewkę? Na polecenie dziewczyny chłopak wskoczył na miotłę i złapał za kafel, szybując w górę. Co prawda nie był ścigającym - jednak nie musiał wypytywać by wiedzieć, że potrenowanie nieco na innej pozycji pozwoli mu lepiej zrozumieć ruchy i zachowania przeciwników podczas rzutów na pętle czy podawania kafla. Niestety jednak, braki Krukona w dziedzinie łapania i rzucania widać było od razu. Nie dość że robił to powoli, to pierwsze dwie próby wręcz zawalił, wypuszczając kafel i musząc nurkować po niego. Dopiero ostatnie w krótkiej serii, trzecie podanie, Shawowi udało się przyjąć - choć i tak opisać jego techniką można było jedynie jako "przyzwoitą". - Ech - westchnął, robiąc leniwą pętlę w powietrzu - Pierwsze koty za płoty - krzyknął, przyśpieszając nieco by dodać sobie rezonu i czekając na kolejny rzut.
Hemah E. L. Peril
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175 cm
C. szczególne : Białe włosy, brwi i rzęsy, jasna cera. Akcent cockney. Umięśniona sylwetka. Blizna na jednej brwi po dawnej bójce. Blizny po odmrożeniach na lewej ręce i udach.
Oby Fay nie zapeszyła. Może magia tyłka już się wyczerpała? I chociaż Hem nie chciała teraz dać plamy, świat najwyraźniej zmówił się przeciwko niej. Pierwsze podanie ze strony Peril nie było najlepsze. Drugie... Coś spadło na nią z góry i wytrąciło z równowagi. Rzuciła zgoła rozpaczliwie, starając się utrzymać na miotle i nie mając zbytnio możliwości zobaczyć, co to było. Kątem oka tylko przyuważyła ciemną kulkę, spadającą na murawę. Podejrzanie puchatą. Przyjęła po tym piłkę i rzuciła całkiem nieźle. Tylko po to, by za chwilę jakiś pisk ją rozproszył i znowu spudłowała. Znajdowały się blisko pętli oraz planowanego slalomu. Jeszcze jedno podanie... Które nie doszło do skutku. Bowiem wściekła kula piór i szponów spadła na Hemah. Nie wiedziała, czy to sowa, pustułka, sokół czy inny gołąb z głową jastrzębia i ciałem jastrzębia. Wiedziała tylko, że było wściekłe i bardzo chciało wydziobać jej oko. Albo oczy. Zapewne wcześniej upuściło zdobycz z dzioba i było bardzo z tego powodu niezadowolone. Dziewczyna krzyknęła, kuląc głowę i zasłaniając się rękoma. A potem zdołała złapać to agresywne ptaszysko i cisnąć nim na tyle, że odpuściło, odlatując. Zamrugała. Miała splątane, zmierzwione włosy i zadrapaną lewą skroń, blisko oka. Trochę krwi jej skapnęło na powiekę i oko, zasnuwając wizję na czerwono. Dobrze, że nie spadła z miotły, do czego było blisko. - Kurwa jego pierdolona w dupę mać... - Sarknęła na wydechu. Ale nie była mocno ranna. Na szczęście oko wciąż sprawne. Miała nadzieję, że ptaszysko nie wróci. Westchnęła, starła krew i po chwili przerwy mogły kontynuować trening.
Kostki: 41, 2, 36, 47, 1 Kolejka: 5
Fayette Richerlieu
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 177
C. szczególne : tatuaż ćmy pod mostkiem, magiczna proteza prawej nogi
Fay zszokowana zobaczyła jak wściekły ptak rzuca się na Gryfonkę. Już miała rzucać kaflem do pomocy, ale powstrzmała się jednak zastanawiając nad swoją decyzją. Istniało wysokie ryzyko, że zamiast ptaka trafi dziewczynę w twarz, a tego lepiej byłoby uniknąć. Peril na szczęście poradziła sobie sama, ale nie bez szwanku na co Richerlieu podleciała do niej, aby otrzeć młodej krew z oka swoim rękawe. - Klątwy ptasich jajek ciąg dalszy jak widać. Powinnyśmy ci to opatrzyć. - Skomentowała przyglądając się bliżej wydziobanej ranie. Gdyby miała przy sobie różdżkę nie byłoby problemu, ale została w szatni. Po chwili nie tylko zdobycze powietrznych zmor zaczęły spadać z nieba, ale też krople deszczu. Pogorszyło to sytuację na boisku dość mocno, bardzo szybko zalewając dziewczyny. Grube krople ciężko opadały na ubrania przesiąkając do skóry, obciążając ich włosy, utrudniając utrzymanie kafla w rękach, a nawet porządnego chwycenia miotły. Pomimo to Gryfonka nie wyglądała na taką, co od tak zrezygnuje z końcówki treningu, więc Fayette również nie planowała nalegać na koniec. Zawsze to nowe doświadczenia. Tym razem można powiedzieć, że rzuty zdecydowanie szły jej jeszcze gorzej niż wcześniej ze względu na deszcz, ale nie było tragedii. Żonglując jakimś cudem złapała kafla przy pierwszym podaniu, straciła jednak panowanie nad miotłą. Przy drugim podejściu dostała nim w ramię i musiała szybko zapikować w dół, aby go chwycić. Przy trzecim dostała nim w brzuch tak, że mogła go przytulić do siebie wiedząc, że na pewno nie wypadnie. Czwarte nawet do niej nie dotarło, a odbiło się od końca miotły bo nie wymierzyła odległości dobrze. A piąte zafundowało jej przyjęcie na główkę, czego kompletnie nie planowała. Z niemałą ulgą zeskoczyła z miotły w zaciszu bramy, która chroniła przed deszczem przy boisku i ściągnęła z siebie wierzchnią warstwę ubrań wyciskając z nich wodę. - No, powiem ci Peril, że dawno nie miałam tak niefortunnego treningu. - Otarła twarz z wody. - ... ale też sporo ich nie miałam. - Wyszczerzyła się rozbrajająco do dziewczyny wzruszając ramionami.
Modyfikator deszczu Zaczęło mocno padać, więc do każdej kostki -7 pkt KOSTKI: 20 / 57 / 54 / 14 / 33
Hemah E. L. Peril
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175 cm
C. szczególne : Białe włosy, brwi i rzęsy, jasna cera. Akcent cockney. Umięśniona sylwetka. Blizna na jednej brwi po dawnej bójce. Blizny po odmrożeniach na lewej ręce i udach.
Dobrze, że Fay niczym jeszcze w Hem nie rzuciła, co by dziewczyna tylko gorszy problem miała. Skrzywiła się jednak lekko na to ocieranie posoki rękawem. - Przeżyję. Gorsze rany na meczu miałam - machnęła lekceważąco ręką. Latała z popękanymi żebrami, z wybitymi zębami i ustami pełnymi krwią. Parę zadrapań na skroni to najmniejszy z jej problemów. Szczególnie, że za moment zrobiło się ciemno i zaczęło lać niczym z cebra. Nie zdziwiło to wcale Gryfonki - brytyjska pogoda to deszcz przedzierany okazjonalnym, słonecznym dniem. Nagłe urwanie chmury było w klimacie Wysp. Ale pogoda ich nie zatrzyma. Pierwsze podanie wyszło jej najgorzej, bo woda zmyła dziewczynie włosy na twarz i w oczy. Musiała owe odgarnąć i tym samym przyjęła piłkę bardzo źle, praktycznie ją upuszczając. Zleciała po kafel, coby wziąć go z murawy i kontynuowały lot. Dalej było stopniowo lepiej. Drugie podanie mogło być ładniejsze, bo piłka przez wiatr zleciała mocno na bok, ale trzecie już całkiem-całkiem. Przy czwartym zawiało jej wody w oczy i przeklinała, że nie ma gogli. Nie lubi latać bez nich. Ale za to ostatnie, tuż przed obręczami, było prawie idealne. Złość i irytacja to bardzo dobre paliwo napędowe, przynajmniej dla Hemah. Byle deszcz jej nie będzie przeszkadzał w treningu. Oto kobieta, która zamierza działać wbrew pogodzie i walczyć z burzą. Nie miała na sobie wiele ubrań. Zatem jak wylądowała, to mogłaby uchodzić za miss mokrego podkoszulka - wilgotny materiał lepił jej się do ciała w interesujący sposób. Ogarnęła włosy i osuszyła w miarę możliwości twarz. - Shit happens - oceniła. - Zobaczymy, jak będzie za trzy dni. Teraz poszło zadowalająco, ale podania trzeba doszlifować. Mam już pewien pomysł jak - oceniła, zanim spojrzała na pogodę. Nie zamierzało się za szybko przejaśniać. - Widzimy się za trzy dni pod Hogsmeade - uśmiechnęła się do Faytte, nim obie się rozstały celem umycia, ogrzania i przebrania w suche ubrania.
Kostki (po odjęciu 7 za pogodę): 11, 14, 38, 51, 88 Kolejka: 6 /zt x2
Jako, że Lucasowi wydawało się, że jakoś dość rzadko były organizowane treningi drużyny Slytherinu, postanowił, że któregoś późnego popołudnia razem z @Maximilian Felix Solberg trochę potrenują we dwóch. Podczas ostatniego meczu Sinclair oberwał kilka razy tłuczkiem, co nie było popisowym wyczynem, dlatego stwierdził w rozmowie z kumplem, że troche poćwiczą uniki przed szaloną piłką. Tego wieczora było nieco wietrznie i pod chmurką, jednak to nie był powód, żeby odpuścić sobie pomysł z lataniem. Wręcz przeciwnie, może być większe wyzwanie i dużo więcej śmiechu, co akurat Lu zawsze cieszyło. Wyszedł z zamku przed czasem, w sportowych ciuchach i przeszło mu przez myśl, czy by nie zrobić jeszcze kilku okrążeń wokół błoni, jednak zrezygnował z tego. Nie miał dziś dnia na bieganie, a rozgrzewkę jakąś zrobi sobie już na boisku. Zgarnął z magazynku jedną ze szkolnych mioteł i wyszedł na trawnik. A może jednak zrobi kilka kółek wokół mniejszego stadionu? Tak, zanim przyjdzie Solberg zdąży trochę podnieść sobie tętno a później razem się porozciągają. Ruszył truchtem wokół boiska.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Zastanawiał się, czy nie napisać do Lucjana, że trening dzisiaj nieaktualny. Miał za sobą ciężki dzień, jak na 80-cio letnią starowinkę. Nie mógł jednak odpuścić sobie widoku twarzy kolegi, gdy ten zorientuje się, że w tym jakże ponętnym ciele znajduje się Max. Dlatego też, po partii gargulek w klubie boomerów udał się prosto na małe boisko. Stawy i kości bolały go, o kręgosłupie już nie mówiąc. Dlatego też, gdy tylko dorwał jedną ze szkolnych mioteł, zamiast iść na miejsce spotkania postanowił tam dolecieć. Przymocował do miotły jeszcze kufer z piłkami i swoją niezastąpioną pałkę i wzbił się w powietrze. Jako kobieta i to jeszcze TAKA, zdecydowanie inaczej mu się latało. Nie czuł się zbyt komfortowo, ale nie miał zamiaru teraz rezygnować. Ten dzień chciał wykorzystać, jak tylko mógł. Wylądował lekko niezgrabnie na torze, tuż przed nosem Lucasa. -A Ty młodzieńcze, co robisz poza zamkiem o tak późnej porze? - Powiedziała "babcia Felicja" zsiadając z miotły i groźnie wyciągając pomarszczony paluch w stronę Lucasa.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Gdyby tylko Max napisał do niego o przełożenie ich treningu i podał konkretny, poważny powód, na pewno Lu nie miałby z tym problemu. Bo przecież nigdzie się nie pali, mogli kiedy indziej polatać. Jednak rzeczywiście, jeśli Solberg chciał go wkręcić to mu się to udało tego wieczoru. Biegnąc koło schowka na miotły, już trzecie okrążenie, słyszał, ze ktoś grzebie w nim, więc był pewny, że zaraz dogoni go Maksiu, jednak tak się nie stało. Zamiast tego kilka minut później, truchtając już miedzy trybunami, Sinclair o mało nie dostał zawału serca, kiedy przed nim wylądowała sędziwa staruszka. Przystanął gwałtownie, dysząc i zobaczywszy ją i miotłę, trzymającą w jednej ręce miotłę, a ręką drugiej ręki wygrażając mu palcem i mówiąc coś o tym, że pałęta się poza szkołą tak późno. Lucas uniósł brwi i otworzył usta, jednak po chwili zamknął je, wie wiedząc co babuszce odpowiedzieć. Nie znał jej, na Merlina. - Eee kim pani jest? - zdołał wydukać, przenosząc wzrok z jej pomarszczonej twarzy na miotłę trzymaną w jej ręce. Niemożliwe, ona tutaj przyleciała, serio? Nie ma jakiegoś limitu wiekowego na latanie na miotle?
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Zaskoczona mina Lucasa była zdecydowanie warta tego występu. Ślizgon na pewno nie spodziewał się ledwo żyjącej kobiety, która w dodatku nigdy wcześniej nie była widziana w zamku. Sam pewnie zareagowałby podobnie. -Co Ty, Sinclair, babci Felicji nie poznajesz? A myślałem, że to ja mam już problemy z oczami. - Nie był w stanie dłużej utrzymać pokerowej twarzy i wybuchnął śmiechem. Uważając oczywiście, żeby znów mu szczęka nie wyleciała. Dałby przyjacielowi kuksańca, gdyby nie bał się że spotkanie z jego ciałem przyprawi go o złamany łokieć. -Chciałem zrobić Ci niespodziankę i przylecieć jako sexy laska. Udało się? - Puścił Lucasowi pomarszczone oczko i wskazał na skrzynię z piłkami. -Poza tym wstydziłbyś się, kazać staruszce dźwigać takie rzeczy. Gdzie się podziali prawdziwi gentlemani? - Podszedł do miotły i zaczął odczepiać od niej potrzebny im dzisiaj sprzęt. Bez wątpienie zapowiadał się dla nich ciekawy trening. Max modlił się tylko, żeby nie spaść z miotły, bo Felicja mogła tego nie przeżyć. Był też ciekaw, jaką ma w rękach siłę i czy w ogóle będzie w stanie odbić pędzący na niego tłuczek.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Zdecydowanie udał mu się prank na Sinclairze, bo tak wprowadzonego w zakłopotanie i zaskoczenie chyba nikt go wcześniej nie widział. Brawo, Maksiu udało Ci się zbić Lucka z pantałyku, i to konkretnie! Słysząc o babci Felicji zbyt wiele mu to nie mówiło i dalej jego mina ukazywała nic więcej jak tylko: "o czym ona pierdoli?". Jednak kiedy "Felicja" wybuchnęła śmiechem, wydał mu się on cholernie znajomy. Spojrzał na staruszkę wytrzeszczając oczy. - Kurwa... Solberg, to Ty? - spytał, podchodząc do kumpla bliżej i przyglądając się jego wcieleniu bliżej, po czym usłyszał od niego/niej wzmiankę o aparycji szanownej staruszki, którą w tej chwili był. - Ja pierrr... Ty też? Ale jak? Już jeden zawał rano przeżyłem, jak zobaczyłem moją MACOCHE w MOIM łóżku! Ale Ty, stary to kurwa przesadziłeś mocno. Czy raczej stara...? Hmm, to nie obraźliwe w tym przypadku? - zaśmiał się, dalej łapiąc się na tym, że dłużej przygląda się twarzy i nowemu ciele ślizgona. Co się stało tej nocy, że ludzie tak się obudzili? Jakieś przesilenie, czy co? - Aaa tak, piłki. Zapomniałem. Myślałem, że się trochę porozciągamy a potem pójdziemy razem po skrzynie, ale w tej sytuacji to nie wiem czy to bezpieczne, żebyś się rozciągał... rozciągała? Bo co jeśli coś Ci strzeli i już taki powyginany zostaniesz? Ja Cię nie będę do dorma na plecach zanosił, wybij to sobie z głowy. - pogroził mu palcem, dokładnie tak, jak ten przed chwilą.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Ślizgon nie spodziewał się, że ma tak charakterystyczny śmiech, ale jak widać nie tylko po twarzy dało się rozpoznać człowieka. -No jasne, że ja. Kto inny by się tu pałętał z kufrem do quidditcha? - Uniósł brew na wyznanie kupla co do jego niezwykle ciekawego poranka. -Stary, wiesz że to jest nielegalne. Co by Twój ojciec na to powiedział. - Domyślał się, że Lucas musiał paść ofiarą podobnego żartu, co on sam. Był jednak ciekaw, tej historii bardziej niż powinien. -W tym wieku to już fakt nie obelga. Uwierz mi też się zastanawiam, co mnie tak urządziło. Co prawda warzyłem wczoraj średnio udany eliksir, ale zacząłem pachnieć śmiercią dopiero po śniadaniu. - Od rana nie miał okazji zobaczyć się z Lucasem, a miał mu dużo do opowiedzenia. Dzień spędzony jako babcia Felicja był pełen niecodziennych zdarzeń. -Rozciąganie odpada. Wskakuj na miotłę i ruszamy póki jeszcze żyję! - Zaśmiał się biorąc w swoją starczą dłoń pałkę i wypuszczając tłuczki z kufra. Następnie dosiadł miotły i uniósł się na wysokość pętli. Teraz dopiero mógł sprawdzić, czy staruszkę stać na porządny wysiłek.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Jasne, że nie tylko po twarzy można kogoś poznać, czasami nawet zdradzi człowieka gestykulacja czy sam chód. Jednak w tym przypadku ledwie trzymająca się na nogach staruszka niewiele mówiła Lucasowi, ale już śmiech dał mu do myślenia. - Chłopie, ja to bym jej nawet kijem nie dotknął, weź przestań. Sophie ma dziś podobnie jak Ty, postarzała się, tylko została kobietą, za to... no kurwa przysięgam, wygląda jak własna matka! I jeszcze przylazła do mojej sypialni i mi się walnęła na łóżko, myślałem, że zejdę tam, serio. - opowiedział młodszemu ślizgonowi emocjonalnie przebieg wydarzeń dzisiejszego ranka. W tamtej chwili nie było mu do śmiechu. Nienawidził żony swojego ojca, więc kiedy Zośka przyszła do niego starsza o jakieś 20 lat i wyglądająca jak ona, był przekonany, że to Cassiopeia. - Toś się nieźle urządził. I jak to teraz odkręcisz? Bo chyba coś trzeba z tym zrobić. Chyba, że podoba Ci się perspektywa bycia seksi babuszką przez... jakieś kilkanaście lat, które jej zostało? - zażartował, po czym chciał klepnąć go po ramieniu, ale tak szybko jak ten pomysł zrodził się w jego głowie, tak szybko zniknął. Nie chciał Maxowi nic połamać, w końcu teraz był troche kruchy zapewne. - Taaa, rozciąganie odpada, ale upadek w wysokości to będzie idealne ostatnie pożegnanie Solberga z tym boiskiem. Max, chyba nie mówisz poważnie, że masz zamiar grać... w tym stanie? - zwrócił się do niego, nieco rozbawiony. Może mógłby, ale to troche ryzykowne no i niesprawiedliwe, bo ile siły może mieć taka staruszka odbijając tłuczka? Słysząc słowa kumpla, jednak westchnął tylko ostatecznie i pobiegł po swoją miotłę, którą zostawił na trybunach. Wskoczył na nią i wzbił się w powietrze. Na razie niewysoko, bo naprawdę obawiał się, żeby Maksiu nie zrobił sobie czegoś w tym "dojrzałym" ciele.
// parzyste - trafił nieparzyste - chybił
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Czyli jednak jedno z rodzeństwa Sinclair też oberwało klątwą. Był ciekaw, jak siostra Lucasa dzisiaj wygląda, ale nie widział jej nigdzie. A przynajmniej tak mu się wydawało. -Na Twoim miejscu nabawiłbym się jakiegoś stresu pourazowego. - Faktycznie taka pobudka musiała nie być dla Lucasa najprzyjemniejsza. Sam nie wyobrażał sobie, co by zrobił w podobnej sytuacji. -Kurde, powiem Ci, że nawet dobrze się bawię. - Nie myślał jeszcze o tym, jak wrócić do swojej oryginalnej postaci. Musiał podzielić się z kumplem tym, co dzisiaj się wydarzyło. Był pewien, że Lucas doceni jego kreatywność. -A co do tego ile mi zostało... To raczej kilka niż kilkanaście. I chyba miesięcy a nie lat. - Maxa ten dzień bawił od kiedy tylko się zaczął. Jak dla niego, od czasu do czasu takie rzeczy mogły mu się przydarzać. Przynajmniej nie było nudno. -Grałem z bandą boomerów w gargulki, ale najbardziej podobała mi się randka z szanownym Wespuccim. - Rzucił to jakby mimochodem, czekając na reakcję Sinclaira. Nawet wzruszyło go, że Lucas przejął się jego kondycją, ale nie miał zamiaru odpuszczać treningu. Czas rozruszać te skrzypiące kości i posłać parę tłuczków. -Co Ty stary, nagle lęk wysokości? Nie pajacuj tylko fruwaj tu do mnie! - Krzyknął do ślizgona, który podleciał niżej niż babuszka Felicja. Gdy wyrównali już poziom lotu, Max zauważył pędzący w swoją stronę. Uszykował pałkę, wziął zamach i.... Spektakularnie chybił. Usłyszał tylko, jak coś mu strzela w barku i już rozglądał się, czy tłuczek nie wraca w jego stronę.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Oczywiście Soph przestraszyła sie tego jak wygląda i na początku nie niała w ogóle nikomu się pokazywać, oprócz brata, którego naturalnie poprosiła o pomoc, przychodząc do jego dormitorium. A nawet choćby Max natknął się na nią gdzieś przypadkowo w pokoju wspólnym czy w innym miejscu, to pewnie by jej nie rozpoznał. - Oczywiście, że mam uraz. Tego obrazu i uczucia jemu towarzyszącego nigdy nie wymaże z pamięci, stary. - oznajmił, przypominając sobie ile rzeczywiście stresu kosztowało go to spotkanie ze starszą od 20 tal przyrodnią siostrą. - Oo, to może dobrze się stało, że ten urok Cię trzasnął. Przynajmniej miałeś ciekawy dzień. Ale czekaj, czekaj... jak to randka z Wespuccim?! Coś Ty odwalił? - spojrzał na niego, jakby nie dowierzał temu co usłyszał. Najstarszy z grona nauczycielskiego dał się podejść podobnie jak ślizgon przed chwilą? I jeszcze do tego Maksiu posunął się w czynach dalej i próbował poderwać profesora w ciele staruszki? Na taki pomysł mógł wpaść tylko Solberg. A co do nadzwyczajnej troski o pomarszczone w tej chwili dupsko Maximiliana, to tak Lu miał obawy, że ten zleci z miotły i narobi mu wstydu, a potem jeszcze będzie musiał go tachać do skrzydła szpitalnego. Za dużo zachodu. Może lepiej po prostu uważać i zachować wszelkie środki ostrożności. - Dobra, dobra, już lece! - odkrzyknął do kumpla, kiedy ten zaczął marudzić, że jest za nisko. Chociaż by doleciał do niego, jakby babulinka zachwiała się na miotle i spadła. Będąc już na podobnej wysokości jak młodszy ślizgon, zauważył tłuczka, który mknie w stronę Maxa. Lu chwycił za rączkę miotły, aby trzymać się jej stabilnie, w razie jakby Solberg wyjątkowo przyłożył się do uderzenia i mogło zaboleć. Chociaż jego aktualny stan fizyczny nie wskazywał na to, że chłopak w ciele starszej pani może uderzyć jakoś ekstremalnie mocno. Na jego szczęście Maksiu zamachnął się i pałka tylko zagwizdała w powietrzu, bo tłuczek przeleciał obok niej, nawet jej nie dotykając. - Babuszko, może babuszka jednak siądzie na trybunach i popatrzy? - wrzasnął do swojego trenera/trenerki, chcąc Maxa jeszcze bardziej zmobilizować do celnego odbicia. W końcu przyszli tu potrenować a nie popatrzyć, jak wściekła piłka śmiga sobie w powietrzu i ewentualnie wtedy robić przed nią uniki. Podczas meczu, na boisku tłuczek zdecydowanie sprawniej się przemieszcza, zwłaszcza podawany między sobą od pałkarza do pałkarza i wtedy nie dość, że można się pogubić gdzie tak naprawdę jest, to jeszcze można nieźle oberwać. Tak jak Lucas ostatnio.
// parzyste - trafił nieparzyste - chybił
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Sam pewne by zareagował podobnie, gdyby przydarzyła mu się taka sytuacja, chociaż w tym momencie to on bardziej straszył niż był straszony. -Jak potrzebujesz, zapraszam na terapię. Babcia Felicja chętnie pomoże. - Myślał, że Lucas już nie będzie bardziej zdziwiony, a jednak jego wyraz twarzy pokazywał co innego. Max wewnętrznie tarzał się ze śmiechu na widok reakcji kumpla. -Byłem w Hogsmeade, chciałem coś zjeść no to wszedłem do jednej knajpki i zobaczyłem, że Wespucci też tam siedzi. Uwierz mi, nie mogłem się powstrzymać, żeby się nie przysiąść. - Zdecydowanie był to jeden z bardziej niecodziennych pomysłów Maxa. Ale taka okazja nie zdarza się przecież codziennie. Ślizgon musiał się przekonać, jak zareaguje na to wszystko stary nauczyciel. Pierwsza próba trafienia tłuczka nie była zbyt udana. Gdy tylko piłka zawróciła, Felicja ponownie chybiła. -Zaraz Ciebie ta babuszka przymusowo wyśle na trybuny. - Odkrzyknął i w końcu, za trzecim razem udało mu się posłać pędzący tłuczek w stronę Lucasa. Jak na taką starowinkę, całkiem nieźle mu do nawet wyszło.
Pozostawiając temat klątwy, która dopadła zarówno Solberga jak i siostrę Lucasa, szczerze mówiąc miał wielką nadzieję, że ich trening dzisiejszy przyniesie jakieś rezultaty. Obrona obroną, ale jednak musi nauczyć się uważać na tłuczki, bo tym razem podczas meczu miał więcej szczęścia niż rozumu, ale kolejnym razem rozgrywka może skończyć się dużo gorzej. Przykładu nie musiał daleko szukać, ponieważ Swansea, krukoński obrońca dostał niefortunnie kilka razy i potrzebował interwencji medyka. A przecież Elio ma dużo większy staż jako zawodnik niż Sinclair. Musiał na boisku mieć oczy dookoła głowy i być lepszy w unikach. Właśnie dlatego poprosił Maxa o trening Parsknął śmiechem, słysząc kolejne słowa kumpla. - Nie wierze, że flirtowałeś jako sędziwa, siwa staruszka z naszym Enrico. Nie mogę, Ty to masz pomysły, ziomuś. - skomentował krótko jego historię spotkania z nauczycielem zielarstwa. Tak naprawdę wewnętrznie boki zrywał z tego całej całej akcji, bo tylko Max mógł tą klątwę obrócić w coś "pożytecznego" (przynajmniej rozrywkowo pożytecznego). Serio, nie wyobrażał sobie tekstów jakie mógł strzelać Maksiu, w ciele Felicji do Wespucci'ego. To musiał być istny kabaret. Wznosząc się na miotle o kolejne metry w górę, tak żeby zrównać z kumplem, dosłyszał jeszcze jego krótki komentarz, żartobliwie wygrażający Sinclairowi, że następne uderzenie tłuczka pośle go wprost na trybuny. I nie trzeba było długo czekać, bo droga z kolei pędząca piłka przeleciała bezkarnie, jednak trzecią dopadła pałka babci Felicji i leciała z dosyć dużą prędkością w kierunku Lucasa. W ostatniej chwili ją dostrzegł, lecącą łukiem bardziej z jego lewej strony, próbował zrobić unik jednak było już za późno. Syknął z bólu, jednak utrzymał się jakimś cudem na miotle. Oberwał podobnie jak za pierwszym razem podczas meczu z Ravenclawem, w bark; i to ten sam, lewy. Kto by pomyślał, że Felicja "odziedziczy" troche krzepy po Maximilianie. - Stary, mocniej, bijesz jak osiemdziesięcioletnia staruszka! - krzyknął do kumpla, jakby prosząc się o więcej takich ataków. Może te siniaki go czegoś nauczą. To będzie pamiątka z jego głupoty. Jak się nie ogląda w porę za tłuczkiem, właśnie tak to się kończy. Wyprostował sie na miotle i czekał na kolejne odpicie młodszego ślizgona. Może tym razem uda mu się w porę uchylić, usunąć czy wyminąć szaloną piłkę.
// może zmieńmy Twoje kostki na k100, bo Max i tak musi odbić tłuczka, żeby to trening Lucka miał sens, więc im bliżej setki tym mocniejsze uderzenie (ewentualnie możesz w poście dodać, że np. za drugim razem trafił czy coś)
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
No tak, trening Lucasowi na pewno się przyda, a przy okazji i Max poćwiczy kierowanie tłuczka tam, gdzie trzeba, a nie gdzie popadnie. To znaczy, jeżeli da radę w tym zwinnym i wygimnastykowanym, sinym ciele. Co prawda Solberga nie było na ostatnim meczu, ale słyszał, że obrońcy obydwu drużyn mieli niefortunną serię zderzeń z tą mściwą piłką. W tym roku Slytherin już nie miał co liczyć na puchar Quidditcha, ale przecież można trenować na przyszły rok. Na wyznanie o randce z Enrico, Sinclair zareagował dokładnie tak, jak Solberg się spodziewał. -Sam się napatoczył. Jakby tylko czekał na randkę w ciemno z Felicją. - Zaśmiał się na wspomnienie wyrazu twarzy Wespucciego, gdy przysiadł się do niego w restauracji. -Niestety nie wróżę im zbyt długiej i świetlistej przyszłości. - Max miał nadzieję, że cokolwiek było powodem jego nagłej transformacji, szybko zniknie i nie będzie miał problemów wynikających z jego spontanicznego żarciku. Trzeba przyznać, że pierwsze trafione uderzenie miało siłę i niestety Sinclair oberwał. Jednak staruszka jeszcze coś potrafiła. -Nie no, stary jak Ty tak omijałeś tłuczki na meczu to nie dziwię się, że krukoni wygrali. - Zaśmiał się z kumpla. Niestety przez wyśmiewanie Sinclaira nie zauważył, że piłka znów pędzi w jego stronę. W ostatniej chwili dobył pałki i posłał ją w stronę kumpla. Niestety efekt zaskoczenia zrobił swoje i siła, z jaką Felix wybił tłuczek była godna babci Felicji. Przynajmniej szansa na obrażenia Lucasa i połamanie kości była teraz dużo lepsza. -Czy teraz bardziej przypominam Ci zwykłego Solberga, czy jeszcze za mocno? - Oczywiście, że nie miał zamiaru się obrażać na komentarz swojego ziomeczka. Sam miał niezły ubaw z tego dnia, a przecież jeszcze się nie skończył!
Powiedzmy sobie szczerze: treningów nigdy za wiele, a w ich sytuacji, kiedy naprawdę rzadko zdarza się zebrać ślizgońską drużynę do kupy i pograć, jakiekolwiek ćwiczenia na miotle są wskazane. - Dajże sposób, kto by chciał takiego Wespucci'ego? - skomentował krótko, nadal mając przed oczyma wyobrażenie siwej staruszki, prawiącej komplementy zgryźliwemu psorowi. - Noo, na gromadkę dzieci to już troche za późno, bo trochę czas ich goni. - dodał po chwili, kiedy kumpel zaznaczył, że raczej nic z tej randki więcej nie wyniknie. To prawda, szczerze musiał powiedzieć, że mimo iż Max był w ciele osiemdziesięcioletniej babci to miał parę w ręce i uderzenie, którym dostał w bark, zrobiłoby na nim niezłe wrażenie, gdyby nie ten cholerny ból. Chyba musi kiedyś spróbować zmienić pozycję i pograć jako pałkarz, żeby tym wszystkim cwaniakom, którzy w niego celują skutecznie pokazać jakie to fajne uczucie. Puścił mimo uszu przytyk młodszego ślizgona, na temat tego, że oberwał podobnie jak na meczu i dlatego przegrali. Grunt to wparcie kumpla. Oczywiście Lucek wiedział, że się nabija. Tym razem, kiedy tłuczek odbity przez Solberga frunął z zawrotną prędkością w jego stronę, już daleko przed sobą go zauważył. Ale nie sztuką było usunąć się za wcześnie bo pocisk w postaci piłki zaczarowany był tak, żeby podążać za celem wytrwale, zwłaszcza, kiedy cel ucieka. I takim sposobem Sinclair oberwał drugi raz, tym razem jednak dużo lżej w boczną część tułowia, poniżej żeber. Przeklął siarczyście, kiedy tłuczek oddalił się, pozostawiając po sobie palący ślad w miejscu gdzie uderzył. - To było prawie godne babci Felicji. Prawie. - krzyknął do swojego "oprawcy", wzbijając się wyżej w powietrze. Może chociaż jak staruszka spadnie z miotły i się troche poobija będzie miała mniej siły albo chociaż gorszego cela...
// kostki k100 im bliżej setki tym mocniejsze uderzenie
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Po dzisiejszym dniu miał odrobinę inne spojrzenie na Wespucciego. Interakcje z profesorami, poza zamkiem, zawsze był dla Maxa czymś niesamowicie osobliwym. Trzeba było przecież zdać sobie sprawę, że są też ludźmi, którzy prowadzą prywatne życie. Jednak nawet Max miał jakieś granice, których chyba raczej możliwe, że by nigdy nie przekroczył. -Weź, stary. Aż tak daleko bym nie dopuścił, żeby ta randka zaszła! - Na samą myśl o stosunku z Enrico, Solberg poczuł się jakoś tak nieswojo. Starzy ludzie i takie rzeczy zdecydowanie nie wpisywali się w jego preferencje życiowe. Obydwoje ślizgoni byli skupieni obecnie na tym, aby nie oberwać zbyt mocno z tłuczka. Lucas ze względu na to, że przyszedł tu nauczyć się go omijać, a Max.... No cóż, babcia Felicja mogła nie przeżyć takiego spotkania. Jeżeli jeszcze dodać do połamań upadek z wysokości, Sinclair mógł już zamawiać karawan. Trzeba było jednak przyznać, że wiele staruszek chciałoby mieć tyle siły, co Felicja obecnie. Możliwe, że cokolwiek dopadło Maxa, przestawało powoli działać. -Wybacz kochanienki, tym razem postaram się mocniej. - Powiedział słodki głosem starowinki i zamachnął się na kolejną piłkę. Uderzenie było dużo mocniejsze i z całą pewnością celne. -Myślisz, że Heav byłaby z nas dumna? Może następnym razem weźmiemy ją na staruszkowy trening. - Ślizgońska Pani Kapitan zdecydowanie nie próżnowała jeżeli chodziło o przygotowanie ich do meczów i na pewno nie była w tym aż tak ekstremalna, jak Elijah, który ponoć kazał krukonom latać wokół bijącej wierzby podczas ostatniego treningu.
//parzysta-obrywasz nieparzysta-unik
Silvia Valenti
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 170 cm
C. szczególne : Silny włoski akcent, szeroki uśmiech na twarzy, kilka mniejszych blizn na dłoniach, leworęczna
Mały trening, jaki zorganizowali sobie z Darrenem zapowiadał się bardzo ciekawie. Już po chwili, gdy skończyli rozgrzewkę i wskoczyli na miotły, można było zauważyć, że chłopak nie był kompletnym nowicjuszem, który nawet nie wiedział, w jaki sposób powinno się siedzieć na miotle. To dobrze. Silvia nie lubiła tak kompletnie od samego początku nauczać ludzi, co w zasadzie powinni robić. Nawet nie do końca wiedziała, w jaki sposób się za to zabierać. Sama była dosyć zaawansowanym graczem quidditcha i nie bardzo pamiętała już, jak paskudne potrafiły być początki. Teraz jednak należało skupić się na tym, aby poprawnie rzucać kafla. Trzeba było przyznać od razu, chłopak miał krzepę! Pierwszy rzucony przez niego w powietrzu kafel zdecydowanie ominął Silvię, wysoko przelatując ponad jej wyciągniętymi rękoma. I nie wiadomo jak szybką miotłę musiałaby puchonka mieć, aby zdążyć podfrunąć i złapać czerwoną piłkę. Kolejnym razem rzut był już zdecydowanie bardziej precyzyjny, ale wciąż do doskonałości wiele mu brakowało. Na szczęście, jak to mówią, do trzech razy sztuka! Dlatego wtedy kafel idealnie i pewnie wylądował w jej dłoniach. -No! To już było coś! Oby tak dalej! - pochwaliła chłopaka, uśmiechając się szeroko ze swojej pozycji. Potem przyszła jej kolej na rzucanie piłki. To dziwne, ale tak samo jak Darren, pierwsze dwa rzuty powinny być zapomniane przez wszystkich, bo po prostu były kompletnym niewypałem. Za to dalej szło jej bardo dobrze. Precyzyjnie trafiała w cel, w jednym momencie nawet zdecydowanie mocniej, niżby to wypadało zrobić. -Sorki! - zawołała do chłopaka, pokazując mu, aby przyleciał bliżej. -Mam pomysł, nie ma sensu dłużej bawić się z kaflem, skoro oboje wiemy, że masz inne ambicje. Leć na ziemię i łap pałkę w dłoń. Ja w tym czasie wypuszczę tłuczka. Zobaczymy, ile razy mnie trafisz. - może i nie było to rozsądnym zachowaniem, aby celowo narażać się na uderzenie przez tłuczek, ale przecież przeżywała już gorsze w życiu rzeczy. A jeśli chłopak miał ambicję, aby zostać naprawdę dobrym pałkarzem, to potrzebował odpowiedniego celu. Nie miała nic przeciwko zostaniu ruchomym celem dla celów dydaktycznych. W końcu o rozwój tu chodziło. Podleciała w kierunku skrzyni, którą dużo wcześniej udało jej się przytachać na boisko. Tłuczek już wyrywał się do dzieła. Nigdy nie lubiła tej piłki, ale ostatnio mocniej się do niej przyzwyczaiła i przekonała. -Gotowy? - zawołała do niego z pytaniem. Uzyskawszy twierdzącą odpowiedź, nacisnęła przycisk, który uwalniał tłuczek z uwięzi. - Poleciał! - zdążyła tylko zawołać i wskoczyć na miotłę. Chwilę później słyszała już świszczącą piłkę w powietrzu, a sama oddaliła się na bezpieczną odległość, pozwalającą jej na reakcję, gdy Darren będzie uderzał.
---- Rzuć 1 kostkę: określi ona ile wykonasz uderzeń w stronę Silvii. Następnie rzuć tyle kostek, ile oczek wskazywała pierwsza kostka. Każda z nich określi siłę uderzenia. 1- bardzo słaba, tłuczek się nie słuchał. 6 - Silvia nie miała w ogóle szans na reakcję, bo tak zajebiście uderzyłeś
Temat nauczyciela zielarstwa, Lu zbył tylko wybuchem gwałtownego śmiechu, zaraz po tym jak Max stwierdził, że są jakieś granice. Ślizgon tak samo nie wyobrażał sobie randkującego Wespucciego, jednak rzeczywiście mimo iż był nauczycielem, był człowiekiem jak wszyscy. Niestety niezbyt skutecznie wychodziło mu owo omijanie tłuczka. Na razie Sinclair nadziewał się na niego przy każdej możliwej okazji. Chyba popamięta ten trening na długo. Nie raz wracał z boiska z posiniaczoną połową ciała (na ogół miał farta, że udało mu się nie spaść nigdy z miotły i nie połamać sobie którejś z kończyn), jednak dzisiaj czuł, że tłuczek "popieści" go wszędzie bez wyjątków. Babulinka Felicja miała więcej siły niż zakładał Lu, więc musiał teraz szczególnie uważać na piłkę posyłaną przez kumpla w jego kierunku. I właśnie taka szalona piłka znów mknęła niczym proca, uderzona kilkanaście metrów dalej przez młodszego ślizgona. Sinclair pomyślał, że tym razem nie da się durnemu tłuczkowi, który już dwa razy był od niego sprytniejszy i w ostatniej chwili próbował zrobić unik, szarpnąwszy rączkę miotły tak, aby zrobić obrót wokół jej osi i znaleźć się w pozycji głową w dół. Myślał, że to mu pomoże, bo tłuczek ewidentnie celował w jego głowę, jednak pech chciał, że nawet taki piruet jaki wykonał na miotle niewiele mu dał, bo poczuł piekący żywym ogniem ból w piszczeli. - Kurwa... - mruknął, myśląc w pierwszej chwili, że przez ten ból nie da rady utrzymać się w powietrzu, jednak tak się nie stało. Zaparł się i wziął zamach drugą nogą i po chwili usiadł z powrotem normalnie na miotle. Potarł sobie goleń, czując już w tej chwili odrętwienie całej nogi, jednak pokazał krótkim ruchem ręki Maxowi, że jest okej i że może dawać kolejnego tłuczka. W tej chwili czuł się jak niezła miernota, ale miał nadzieje, że będzie lepiej. To nic, że babcia Felicja daje mu wycisk. Na razie Lucek nie ma ujmy na honorze. NA RAZIE.
// kostki k100 im bliżej setki tym mocniejsze uderzenie
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Lucas mimo szczerych chęci i sprytnej próby uniku, oberwał dość mocno w nogę. Max przez chwilę nawet zmartwił się o kondycję kumpla, ale gdy ten dał mu znak, że wszystko jest w porządku, odetchnął z ulgą szykując się na następne uderzenie. Zaskakująca siła starowinki tym razem pozostała w uśpieniu. Ledwo trafił pałką w tłuczek, który tylko cudem poleciał w stronę Lucasa. Uderzenie jednak miało moc słabego dziesięciolatka. -Może teraz uda Ci się nie oberwać. - Krzyknął do kumpla. Nie wiedział, czy Sinclair ma dzisiaj tak fatalny dzień, czy faktycznie nie potrafi omijać tłuczków, bo na tę chwilę oberwał każdą posłaną w jego stronę piłką. Max miał tylko nadzieję, że nie będzie musiał interweniować i połamanego Lucasa targać do skrzydła szpitalnego. Mimo wszystko dbał przecież o kumpla i nie chciał zrobić mu krzywdy. No, ale grając w quidditcha niestety trzeba się liczyć z różnymi obrażeniami. Jest to chyba jeden z najbardziej kontuzyjnych sportów, jakie Solberg potrafi przywołać w pamięci. Co, jak co, ale ciężko wyjść całym z meczu, podczas którego piłki chcą Cię zabić, a do tego grozi upadek z nie tak małej wysokości.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
To prawda, chęci Sinclaira były ogromne, jednak nie znał jeszcze człowieka, który by polegał tylko i wyłącznie na swoich chęciach i szczęściu. Niestety trzeba było mieć także umiejętności, które wymagały wyćwiczenia. Nawet kiedy mieli do czynienia z magicznym sportem, wiele zależało on ich kondycji i zwinności. Swoją drogą biorąc pod uwagę to jak Lu podczas tego ich treningu trafiał na tłuczki, to w przypadku obrony kafla powinien nie mieć problemu, skoro na tę drugą piłkę teraz nabijał się bez problemu. Tak wiec kafla złapać potrafi i nie dopuści do przerzucenia go przez pętlę. Usłyszawszy słowa kumpla, kiedy ten krzyknął do niego, po odbiciu tłuczka Lucas przygotował się na każdą ewentualność. Już nie był tak pewny, że uniknie bliskiego spotkania ze wściekłą piłką. Nie robił sobie nadziei, ale także nie był taki pewny, że znowu oberwie, widząc z jaką prędkością leci do niego obiekt. I nareszcie tym razem udało mu się zrobić unik przed tłuczkiem. Usunął się a piłka poleciała w kierunku trybun. Cieszył się jak małe dziecko. - Oby takich więcej, babciu! - wrzasnął do Maksa, podlatując do przodu i cofając się, po czym robiąc obrót w powietrzu. No, obronił swój honor. Może coś będzie z tego treningu. Jeszcze kilka piłek i może nauczy się "nie obrywać".
// kostki k100 im bliżej setki tym mocniejsze uderzenie
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Widać ból w piszczeli chyba pomógł Lucasowi oprzytomnieć, bo lecący tłuczek zgrabnie ominął. -No i teraz zaczynasz widzieć. Zobaczymy, jak poradzisz sobie z tym! - Ty razem babcia Felicja nie czekała na tłuczek. Nachyliła się nad rączką miotły i z pałką pod pachą pomknęła w stronę piłki. Musiała wyglądać niesamowicie komicznie w tej akcji. Max przez chwilę zapomniał, że jest w nie swoim ciele i nie zwalniając, na pełnej pecie podleciał do tłuczka, i w ostatniej chwili zrobił zwrot i posłał go w stronę Lucasa. Bardzo szybko pożałował swojej brawury, czując, że ciało Felicji może nie wytrzymać następnej takiej szarży. Dlatego też pokornie wrócił na poprzednią pozycję, patrząc na starania kumpla. Następnym razem muszą zaprząc do gry jeszcze kafel, żeby lepiej oddać meczowe realia. Jednak dzisiaj na pewno było to ponad Maxowe siły.
Ostatnie ominięcie tłuczka, sprawiło, że zyskał trochę pewności siebie. To nic, że wcześniej dwa razy oberwał. Raz się udało. Wiedział, że jedne raz nie czyni go mistrzem, ale przynajmniej poprawiło to choć trochę statystyki i podniosło Ślizgona na duchu. Puścił mimo uszu komentarz babci Felicji, co do tego, że wreszcie udało mu się uniknąć szalonej piłki. I dobrze zrobił, bo praktycznie zaraz po tym jak Max wrzasnął do niego, wystrzelił jak rakieta w pogoni za tłuczkiem, w który leciał centralnie na niego. Przyłożył pałką w piłkę i zmieniając jej kierunek lotu, posłał już wprost na Lucasa. Reakcja chłopaka, kiedy zauważył tłuczka, była jednak zbyt późna. Nie zdążył usunąć się z toru lotu piłki i ostatecznie dostał nią w brzuch. Na szczęście nie była to jakaś powalająca siła, która zdmuchnęła by Ślizgona, zawieszonego w powietrzu na miotle. Uderzenie wywołało tylko gwałtowne zgięcie chłopaka w pół, ciche stęknięcie i chwilową dezorientację. Kiedy podniósł wzrok, zobaczył tylko mknącego z powrotem do Maxa tłuczka. Kilka razy gwałownie złapał oddech, próbując dojść do siebie, po czym uniósł rękę do góry i zawołał: - Dobra! Mam dość na dzisiaj! - powoli wylądował na ziemi i próbując ustać na obolałej nodze, wyprostował się, chwytając miotłę do ręki. - Okej, zwracam honor, babciu Felicjo. Jesteś w formie. - oznajmił, zbijając piątkę ze staruszką i śmiejąc się z całej tej sytuacji. Nigdy nie sądził, że przyjdzie mu trenować ze staruszką. Jeszcze chwilę pożartowali, po czym wrócili razem do zamku, odkładając wcześniej skrzynie z kompletem piłek i szkolne miotły na miejsce, do schowka.
// zt x2
Loulou Moreau
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 173cm
C. szczególne : francuski akcent, burza loków, ciemniejsza karnacja
Mecz zbliżał się wielkimi krokami, nic więc dziwnego, że Lou chciała zwiększyć ilość treningów. Dodatkowo chciała zgrać się z Boydem nie tylko pod wpływem dziwnej wstążki, na dziwnym święcie. Pierwszy wspólny mecz wyszedł świetnie, a współpraca była w porządku, ale bała się, że szczęście może ich opuścić, jeśli choć trochę nie będą wspólnie ćwiczyć. Ostatecznie szczęście początkującego miała już za sobą, teraz powinna pokazać się z jak najlepszej strony. Ponieważ sama zaproponowała trening, myślała cały czas nad jego formą. Podobał jej się ostatnio mimowolny podział na obronę i atak, ale nie lubiła grać jedynie na wyczucie. Strategia, umiejętności, intuicja, wszystko to było równie ważne, jak i zgranie z partnerem. Przygryzła policzek, przyglądając się pętlom, które miały być kluczowe w tym drobnym treningu, jednocześnie spinając włosy w coś, co powinno przypominać kok, a już na pewno powinno trzymać włosy z dala od twarzy. Miotłą leżała na trawie, obok kufra z piłkami oraz dwiema pałkami. Nawet kaski wzięła, bo mimo wszystko nie chciała zbytnio ucierpieć. Na leczeniu się nie znała, eliksirów nie miała, a do skrzydła szpitalnego nie miała zamiaru się wybierać. - Cześć - rzuciła, gdy tylko zobaczyła zbliżającego się do niej Boyda, uśmiechając się do niego kącikiem ust. - Dzięki, że zgodziłeś się na trening - dodała, kończąc poprawiać włosy i prostując się. Musiała nieznacznie zadzierać głowę przez różnicę wzrostu, ale nie przejmowała się tym. Za chwilę będą latać i nie będzie już problemu. - Pomyślałam, żeby przećwiczyć podobny układ, jaki mieliśmy w czasie meczu. Jedno broni, drugie atakuje... Jedno próbowałoby posłać tłuczek przez pętle, a drugie musiałoby obronić. Co ty na to? - wyjaśniła swoją wizję treningu, gotowa do wprowadzenia wszelkich zmian. Kiedy już wszystko ustalili, wzbiła się w powietrze z pałką w ręce, aby zaklęciem otworzyć kufer i wypuścić jednego tłuczka. Trening rozpoczęty!
ATAK: k100 na siłę - powyżej 70 = -1 do kostki na obronę dla obrońcy k6 na celność parzyste - pętla nieparzyste - pałkarz
OBRONA k6 na odbicie 1-2 - nie zdążyłeś dolecieć przypadku ataku na pętle/obrywasz w przypadku ataku na ciebie 3-4 odbijasz w bok 5-6 podajesz do drugiego pałkarza
Bardzo się ucieszył, kiedy Lou zaproponowała wspólny trening, bo i jemu chodziło to po głowie – po ostatnim meczu co prawda nie mogli mieć do siebie żadnych zarzutów, bo współpracowało im się świetnie, doskonale jednak wiedział, że było to w dużej mierze raczej dzieło przypadku i szczęścia niż starannie wypracowanej i przećwiczonej taktyki; na luźny sparring w ramach treningu to było wystarczająco, ale na sięgnięcie po mistrzostwo w ostatnim meczu sezonu – niekoniecznie. - NO CZEŚĆ – wołał już z daleka, gdy tylko dostrzegł jej postać czekającą na boisku i przyspieszył kroku, żeby mogli zacząć jak najszybciej – Nie ma za co, w kwestii treningu jestem zawsze do usług – polecił się z uśmiechem w odpowiedzi na jej słowa i zerknął na przygotowane już potrzebne im piłki i pałki. Świetnie, nawet ekwipunek przyniosła; podobało mu się, że dziewczyna najwyraźniej traktowała sprawę równie poważnie co on i że gdy zjawił się na boisku miała już gotowy, konkretny plan na trening, który od razu mu przedstawiła i mogli praktycznie od razu zabrać się do roboty. - Dobra, podoba mi się! Ostatnio to się nieźle sprawdziło, jak dopracujemy to będziemy niepokonani – przytaknął, sięgając po pałkę i miotłę – Ja pałuję pierwszy! – zawołał jeszcze, wsiadając na miotłę, a następnie w ślad za Lou wzbił się w powietrze. Okrążył boisko, wypatrując tłuczka i dając dziewczynie czas na dolecenie w pobliże pętli, po czym poczekał na dobry moment i odbił piłkę, celując w nią; na początek lekko, ot tak na rozgrzewkę, poza tym to nie był trening z Hem, nie mieli przy sobie eliksiru wiggenowego i raczej wolałby jej nie połamać przed meczem.