Jest to stary, ponury i od dawna opuszczony dom, znajdujący się na wzgórzu. Okna w nim są zabite deskami, a zarośnięty ogród otacza drewniany płot. Uczniowie nie zapuszczają się w jego kierunku, każdy dobrze wie, że to najbardziej nawiedzony dom w całej Anglii, a historie na jego temat krążą po całym kraju. Przerażające odgłosy wydobywające się z chaty od dawna napawały strachem mieszkańców okolicy, zwiedzających, a nawet duchy zamieszkujące Hogwart omijają ten dom. Jeśli wierzyć plotkom, w czasie pełni noc spędzają tu wilkołaki, zamieszkujące pobliskie tereny.
TU MACIE PODGLĄD NA KOSTECZKI Z IMPREZKI
Imprezka!:
Impreza Urodzinowa Percy’ego!
będzie fajnie, zapraszam!
Tak, oto przyszedł ten dzień! Drobna i wysublimowana zabawa, kulturalne rozmowy przy herbacie, debaty wysoko wykształconych ludzi o obecnym stanie polityki w Ministerstwie. DOKŁADNIE TO TUTAJ BĘDZIE. Wstęp wolny dla niemal każdego (chyba, że twój wiek jest na tarczy zegara, to wtedy średnio – powiedzmy, że Percy będzie wyrzucać każdego co nie ma tych szesnastu lat). Cały dom jest wysprzątany, przygotowany do dzisiejszego wydarzenia, wszędzie można uświadczyć różne świecidełka i girlandy (motyw kolorystyczny balu z „Euforii”). Główny pokój jest dosłownie parkietem, z boku stoi EPICKI gramofon, z którego lecą same najlepsze hity, zarówno magiczne, jak i mugolskie. Naprzeciwko drzwi frontalnych, po drugiej stronie stoi barek z wszelkimi alkoholami, jakie uświadczysz w Oasis, bowiem to właśnie ten klub zaopatrzył dzisiejszą imprezę w procenty. Obok barku stał również stolik z przeróżnymi smakołykami, ciastkami, chipsami i tym podobnymi rzeczami, do wyboru do koloru! Zaraz obok było wyjście na mały tarasik, gdzie można było poświęcić się karmieniu raka lub spędzić chwilę na świeżym powietrzu. W rogu zaś postawiony został nieco wąski i długi stolik, na którym leżało dwanaście kubeczków – miejsce do Beer Ponga! Kto chce, może sobie zagrać, czemu nie! Zaś po drugiej stronie tego NAPRAWDĘ dużego pokoju znajdowało się miejsce dla tych, którzy chcieli spróbować swych sił w grze w butelkę! Czy na pewno jest cię na tyle, żeby zagrać z innymi na percivalowych zasadach?
Grę rozpoczyna dowolny gracz (na fabule się wybierze). Gra jest tylko na wyzwania (bez "prawdy"). Jeśli twoja postać została wylosowana, masz dwa dni na odpis. W innym przypadku robimy przerzuty! Tak, żeby gra nie stała w miejscu.
1. Rzucamy dwiema kośćmi, żeby wylosować wyzwanie dla drugiej osoby:
Wyzwania:
2 - Jeśli miałbyś/miałabyś przedłużyć gatunek z którymś z nauczycieli, który by to był? 3 - podaj jedną cechę (raczej wyglądu) wylosowanej przez ciebie osoby, którą uważasz w niej za pociągającą 4 - dostajesz tajemniczy eliksir i musisz go wypić - okazuje się, że to eliksir młodości! (Przez dwa posty piszesz swoją postacią odmłodzoną o dziesięć lat) 5 - zrób malinkę osobie, którą wylosowałeś 6 - zdejmij dowolną część ubrania z wybranej osoby 7 -pocałuj namiętnie w usta wylosowaną osobę 8 - siedź przytulony z wylosowaną osobą (przez minimum 2 posty) 9 - pocałuj lekko każdą osobę znajdującą się w tym pomieszczeniu 10 - tańcz na rurze przez przynajmniej 2 minuty 11 - wyznaj miłość wylosowanej osobie, tak realnie, jak tylko możesz 12 - powiedz, z którymi z obecnych tu osób najbardziej chciałbyś/chciałabyś zaliczyć "trójkącik"
Jeśli się powtórzy, to możecie robić przerzuty, ale nie trzeba - jak kto woli. Możecie założyć, że wasza postać sama dane zadanie wymyśliła, albo że wylosowała je z tej miseczki.
2. Rzucamy Kartą Tarota, żeby wylosować osobę, której przypada wyzwanie:
Jeśli się powtarzają, proponuję przerzucić (nie widzę sensu w tym, żeby jedna osoba grała ciągle, a inna właściwie w ogóle). Puste pola oczywiście przerzucamy.
Gra ta nie różni się za bardzo od mugolskiej wersji, z tym że korzystamy z magicznego zestawu, który zawiera kolorowe kubeczki oraz piłeczki przypominające te od ping ponga. Zasada jest taka, że po trafieniu piłeczką do pustego kubeczka, pojawia się w nim losowy napój z tych, które obecnie znajdują się w miejscu imprezy.
Zasady gry
Gra dla dwóch graczy. Rozgrywkę rozpoczyna dowolny gracz (ustalcie sobie, albo rzućcie k6, ten z wyższą wartością zaczyna).
- Rzucamy trzema kostkami: a) K6: określa, w który kubeczek leci piłeczka b) K100: określa czy ci się udało trafić czy nie: 1-60: nie udało ci się; 61-100: udało ci się. c) Jaki alkohol znalazł się w wylosowanym kubeczku: 1 - Piwo Dverga (1)* 2 - Jagodowy Jabol (1,5) 3 - Big Ben (2) 4 - Ognista Whisky (2,5) 5 - Absynt (3) 6 - Żeglarski Bimber (3,5) *Cyferki w nawiasie wytłumaczone nieco niżej.
- Każdy kubeczek ma 200ml;
- Jeśli uda ci się trafić do kubeczka, przeciwnik musi wypić wylosowany przez ciebie napój;
- Jeśli według kostki udało ci się trafić do kubeczka, ale wylosowałeś numerek, który został już przez ciebie „zbity”, to ty pijesz swój kubek z tym numerkiem (jeśli go nie ma, nikt nic nie pije, gra toczy się dalej);
- Jeśli nie trafisz, nic nie pijesz, przeciwnik również nic nie pije;
- Cyferki w nawiasach przy alkoholu oznacza jego Moc. Ilość wpojonego alkoholu do organizmu wpływa na to jak się postać zachowuję, niżej więc zamieszczam rozpiskę proponowanych reakcji:
Reakcje:
1-3 punktów - Szeroki uśmiech, chęć kontaktów towarzyskich 4-6 punktów - Wzmożona wesołość, gadatliwość 7-9 punktów - Ochota na taniec i śpiew 10-12 punktów - Lekko chwiejny krok, słowotok 13-14 punktów - Mocno chwiejny krok, bełkotanie 15 punktów - Wymioty 15+ punktów - Utrata przytomności
Oczywiście są to propozycje, twoja postać nie musi się dokładnie tak zachowywać, lecz proszę, by jednak alkohol miał jakiś wpływ na to jak reaguje wasza postać!
- Pod każdym postem piszcie, ile punktów uzbieraliście w magicznym beerpongu (czyli punktów z nawiasów) - określać to będzie stopień upicia waszych postaci;
- Podsyłam wam tutaj przykładową "mapkę" do Beer Ponga, żebyście sobie zaznaczali w każdym poście, których kubeczków już nie ma w grze!
Koniec gry
Wygrywa ten, kto zbije wszystkie kubeczki przeciwnika. Bawcie się dobrze!
GryffindorRavenclawHufflepuffSlytherin
Ostatnio zmieniony przez Rose Stuner dnia Wto Wrz 21 2010, 15:54, w całości zmieniany 1 raz
Osóbka w przebraniu krwiopijca zaczęła się powoli błąkać po chacie. Nigdzie nie było widać jej pary na ten piękny, halloweenowy wieczór. Zajrzała już do wszystkich zakątków całej "Wrzeszczącej chaty" - pustka. Bawiła się plastikowym nożem na widoku - wywijała nim, kręciła, podrzucała - nic. Przepchała się przez tłum przebierańców i z ciężkim sercem przystanęła przy ścianie. Skrzywiła się nieco i westchnęła. - Co ja tu do cholery robię.. - burknęła pod nosem, po czym po raz ostatni rozejrzała się. Jej pary nigdzie nie było widać. Zaklęła w myślach, po czym podeszła do stołu z przekąskami. Skoro już i tak nie miała tu co robić, to przynajmniej się naje. Taki był jej chwilowy, życiowy cel. Pech chciał, że gdy pochłaniała jedną z przekąsek, zrobiła niezdarny krok w tył, tym samym zderzając się z jakąś osobą. Był przebrany za jakąś kreskówkową postać, a w ręce trzymał małą łopatkę. Szybko wytarła usta, zostawiając jakieś okruszki na kącikach ust. Spojrzała szkarłatnymi oczami na osobnika i kiwnęła lekko głową. - Przepraszam. Nie chciałam. - powiedziała spokojnie. Najwyżej ją zbeszta, wyzwie, albo ona go pokąsa.
Cóż, strojem może i się nie popisał (bo przecież nie miał zielonego pojęcia, że przyjdzie ktoś tak samo ubrany jak on), ale co najważniejsze ma bardzo oryginalnie przebraną partnerkę. No i jest szczęśliwy. Dla niego każda impreza wydaje się być ciekawa. Nawet te przyczajone z szachami czarodziejów, one także mają w sobie coś niezwykłego, można się nauczyć grać i pogadać na bardzo ważne tematy. Ta impreza także będzie udana, w końcu tak pozytywnie nastawiony człowiek nie widzi w niczym porażki (?). I nie ukrywał, że czuje się nieco zażenowany całą tą sytuacją. Chciał wyglądać oryginalnie, zaskakująco. Niestety, wyszło jak wyszło, ale przecież nie będzie się tym zadręczać przez cały wieczór. - Za rok będę musiał się postarać i wykombinować bardziej oryginalniejszy strój i niekoniecznie z mugoskich komiksów czy filmów - odparł i zajął miejsce koło nowo poznanej mu osoby. - Zaś twój jest bardzo ciekawy. Podoba mi się! Pewnie dużo czasu i pracy w niego włożyłaś - i po tych słowach dokładnie się przyglądał przebraniu dziewczyny - Jest Ci w nim wygonie? - ach, jakiż on głupiutki i naiwny. Przecież mógł zauważyć, że ma problemy z podniesieniem szklanki. - Mogę Ci pomóc, no wiesz, podać szklankę czy coś. Szkoda by było, gdybyś go trunkiem, napojem czy innym żarciem go pobrudziła - tak, oczywiście nie pomyślał, że w razie czego można skorzystać z czarów, normalka.
Zażenowany Joker to z pewnością niecodzienny widok! - Nie przejmuj się - powiedziała, zwracając lekko głowę w jego stronę, gdy usiadł. Nagle roześmiała się cicho. Głos dobiegł z lalki, chociaż usta ledwo się poruszyły. Uncanny valley. - Dobrze, że nie urządzacie sobie scen zazdrości i nie drzecie nawzajem swoich kostiumów, słyszałam o takich dramatycznych sytuacjach. - Chyba nawet kojarzę twojego... Jokera, tak? Uwielbiam mugolskie filmy, to moja mała słabość. Tak, zdecydowanie wśród jej słabości ta była nieinwazyjna. Czuła się trochę otępiała, a jej głos nie brzmiał zbyt wesoło. Dlatego pociągnęła jeszcze kilka łyków czegokolwiektamsięznajdowałowtejszklance. Nietrzeźwość powinna ją ożywić, naoliwić stalowe stawy, tchnąć trochę życia w ton. - Stroje haloweenowe to jedna z niewielu rzeczy, którymi potrafię poważnie się przejąć i naprawdę się postarać - powiedziała, obracając głowę o całe 360 stopni i wracając nią na miejsce. Niestety, zawinęła przy tym białe włosy wokół nagiego, porcelanowego ciała. Obróciła ją więc jeszcze raz, ale w drugą stronę, przy czym wytrąciła sobie szklankę z rąk rozwijającymi się puklami. Spadła na ziemię obok jej krzesełka i roztrzaskała się. Szczęśliwie, nie zostało w niej już zbyt wiele. - No co ty, radzę sobie świetnie! - zażartowała, zginając porcelanowe ręce i wyciągając je w stronę partnera, co by umieścił w nich kolejny trunek. - A ty? Nie napijesz się ze mną?
Jego partnera, tego wieczora nie było. No cóż. Niezbyt się tym zamartwiał. W końcu noc jeszcze młoda. Inna sprawa, że znając Hogwart to wszystko i tak zmieni się w jedną wielką, zbiorową orgię, więc.. No, chyba że byłaby to jakaś ładna, dziewczyna. Wtedy tak. Pewnie byłoby mu szkoda. Ale niezbyt miał ochotę brać udział w tej całej rozpuście, jaka zapewne będzie miała miejsce. Póki co, chętnie by się napił jakiegoś alkoholu. Że też nie pomyślał przed przyjściem tutaj, żeby wypić coś, tak na dobrą imprezę. Prowizorycznie, jakby nic mu się tym razem nie trafiło. Chociaż to pewnie kwestia odpowiednio posłuchać. Zważywszy, że za mniej więcej dwie godziny, powstaną tu pierwsze parki, których celem będzie kopulacja i spożywanie alkoholu. A po nitce do kłębka, albo butelki.. Nie wiedział czemu, miał taką straszną ochotę się spić, tego wieczora. Może to po prostu ta impreza? Może po prostu chciał się spić i niewiele myśleć o tym, co tu będzie robił, a jak zrobi coś głupiego, to tłumaczyć się właśnie zbyt dużą dawką alkoholu we krwi? Tak, zapewne o to chodziło. No, ale cóż.. - Nic nie szkodzi. – zwrócił się w kierunku dziewczyny, która pojawiła się dosłownie znikąd. Nie bardzo wiedział za co go przeprasza. Chyba na niego nie wpadła. A może wpadła? Cóż. Nawet jeśli, to nie odczuł tego. Był zbyt pochłonięty własnymi przemyśleniami. Przyglądał się jej dokładnie i ostentacyjnie. Jakoś średnio go obchodziło co też sobie pomyśli. Jej przedmiotem był zakrwawiony nóż.. Tak bardzo nietrafiony dodatek. Bo przecież wampiry chyba raczej kąsały, a nie dźgały delikwentów.
Poprawiła garnitur, i tak wyglądała jak dziewczyna... Pewnie w innym rozmiarze by się utopiła. Nie była ani wysoka, ani jakoś specjalnie umięśniona. Podeszła do stolika z napojami. Nie zamierzała podpierać ściany, bo tak jest wygodniej. Nie lubiła nudy, najlepiej byłoby gdyby coś się działo. Jednak nie wierzyła w cuda, dlatego samemu trzeba coś zrobić. Whisky. To była ta myśl, która teraz siedziała w jej głowie. Przynajmniej z nią będzie się coś działo, przynajmniej na tę chwile. Oparła się o stolik, uprzednio chwytając szklankę z trunkiem i upijając łyk z naczynia. Skromnie. Rozejrzała się po pomieszczeniu, a raczej ludzi, którzy tutaj przybyli. Całkiem ładne zebranko. Była ciekawa, na jakie to pomysły wpadną uczniowie... Jej wzrok spoczął na dziewczyna, która przebrana była za lalkę. Całkiem ładne wdzianko... Przyprawiające o lekki dreszczyk, ale właśnie o to chodzi z halloween, prawda? No nic. Jej większą uwagę przykuła osoba, która stała obok dziewczyny. Nie przeszkadzało jej to, iż ktoś wpadł na ten sam pomysł... To nic wielkiego. Teoretycznie, różnili się w pewnych sprawach. Uniosła kąciki ust do góry, w specyficznym zadziornym uśmiechu. Jednak czy to uśmiech... Kto wie. Makijaż robi swoje. Uniosła również kieliszek, jakby na znak, że pije za zdrowie ich dwoje. Potem swoje spojrzenie przeniosła na specyficznie ubranego chłopaka. Raczej był to chłopak. A skalpel jawnie dał jej znak, że jest to jej para na dzisiejszy wieczór. Jego strój był niesamowity. Zawsze podobały jej się te maski. Zawsze ją to zastanawiało, czemu akurat takie dziwaczne dzioby? Pewnie gdyby była w innej sytuacji, gdzie ów osoba miałaby przeprowadzić na niej jakieś podejrzane badania nie uśmiechałaby się, tak jak teraz. Została uprzedzona i chłopak sam do niej podszedł. Uśmiechnęła się szerzej i uniosła szklankę do góry. -A dziękuje, choć mnie bardziej urzekł Twój strój.-Powiedziała i przyjrzała mu się spokojnie... Efektowny. Naprawdę.-Jeszcze pytasz? -I odłożyła swój trunek gdzieś na bok, aby lekko pociągnąć chłopaka. Imprezowicz to jej drugie imię. A czy ją ów doktorek oczaruje, to się jeszcze okażę.
Ostatnio zmieniony przez Why so serious? dnia Pią Lis 01 2013, 22:29, w całości zmieniany 1 raz
Uch młoda???? Nie, to nie może być prawda, gdyby usłyszał te słowa to wampirzy kołek przebiłby mu serce i musiałby iść i rozprzestrzeniać ekstazy z maski, żeby wszyscy kopulowali jak króliki...poważka. Ten bal ma być jedną wielką orgią i zmiana charakteru wynika jedynie z potrzeby zaistniałej sytuacji. Dobrze no ale okej niech sobie siedzą w błogiej nieświadomości i rozmawiają o pierdołach, kto jaki ma kostium i dlaczego właśnie ten. Rozejrzał się po pomieszczeniu, nie ignorował jej żeby nie było! To po prostu przez to że aż tylu ludzi się pojawiło we wrzeszczącej chacie. Szybko obadał każdą osobę po kolei którą miał w zasięgu wzroku. No, no wszyscy mieli ciekawe stroje ale nie tak bardzo jak on i jego partnerka. Na bank wygrają konkurs na najstraszniejszą królową i króla balu! Ona odbierze nagrodę bo najprawdopodobniej on będzie już tak nawalony że będzie leżał pod stołem. -O więc widzę że każdy wzoruje się mugolskim światem. Nic dziwnego, w końcu są tacy poooomysłowi. Oznajmił i jego barki zaczęły drżeć w geście cichego śmiechu, gdyż ciężko było to stwierdzić po wyrazie twarzy. Gdyby usłyszał wzmiankę o abstynencji, zapewne śmiesznie by to wyglądało, gdyby po tych słowach wstał i odszedł bez żadnego słowa, udając że się za kimś rozgląda. Jednak był dżentelmenem i nie mógł na to pozwolić, dlatego jakoś przyjął na klatę tą ciężką do zniesienia prawdę. -Gorzki trunek? To kwestia przyzwyczajenia...po pierwszym będzie gorzki, a później już pijesz i pijesz i...wymiotujesz...ale to nie zmienia faktu że wciąż pijesz. Przystawił szklankę do ust i znów się napił, to miał być żart, jednak z racji jego bytu i charakteru, ciężko jest je zrozumieć, bądź po prostu jego tylko śmieszą, ale stara się!
No tak, to jest przecież Halloween. Wszyscy poprzebierani, więc nikt się nawet nie zorientuje, że ktoś jest zbyt młody na popijanie alkoholu, bądź za stary na flirt z uczniami. Kto wie co nauczycielom do głowy walnie, kiedy zbliża się święto strachów. Szkarłatnooka dziewczyna miała idealny moment, żeby sobie trochę popić z innymi, z tego też miała zamiar skorzystać. Chłopak najwidoczniej zainteresował się jej dodatkiem - zakrwawionym nożem. W ogóle to do niej nie pasowało, a jednak musiała to ze sobą nosić. Chociaż szanse na to, że znajdzie swojego partnera już dawno osiągnęły zero. Dziewczyna powoli podniosła nóż i dokładnie obejrzała z każdej strony, przechylając głowę to w prawo, to w lewo jak jakaś mała dziewczynka, która próbuje zrozumieć do czego to służy, bądź co to jest. - Dali mi to na wejściu. Nie wiem po co to jeszcze noszę. - uśmiechnęła się szeroko, po czym podwinęła lekko bufiastą sukienkę, po czym wsunęła kawał plastiku w podwiązkę na udzie. Następnie zasłoniła ją sukienką i spojrzała na chłopaka. - Z tego co widzę.. Tobie też coś wcisnęli.. - wskazała kiwnięciem na jego małą łopatkę, po czym się szeroko uśmiechnęła. - Zagubiony książę nie znalazł swojej księżniczki? - zapytała, przejeżdżając dłonią od swojego parka aż po rękę, starając się w ten sposób jakoś ogrzać.
Żeby ktoś inny mógł Cię znaleźć, to chyba oczywiste? – uśmiechnął się. Czyżby dziewczyna już skreślała swoją parę? W końcu impreza nie trwa tak długo no i na pewno wszyscy nie zdążyli się jeszcze na niej zjawić. Przynajmniej on w to wierzył. Ona, jak widać, już nie bardzo. Zasadniczo, to sam dobrze nie wiedział, o której to wszystko wystartowało, ale po liczbie ludzi, którą minął.. na takiej imprezie powinno być ich więcej, nie? W końcu nie ma jakieś dolnej granicy wieku, przynajmniej on o tym nie słyszał. Zatem.. była okazja, by bezkarnie się napić, może nawet spić, a dla nauczycieli, by poromansować z innymi uczniami. Słowem raj dla wszystkich uciemiężonych. – Tak, ja też dostałem, jednak jak sama zauważyłaś, nie znalazłem swojej księżniczki. – dodał, z udawanym zawodem w głosie. Tak szczerze, latało mu to, czy znajdzie swoją parę, czy nie. Wszak druga osoba, mająca ten sam przedmiot nie była gwarantem dobrej imprezy, prawda? Równie dobrze, można było rozmawiać, bawić się itd., z innymi ludźmi, tak jak z tą całą Wampirką, teraz. Zatem. Jak widać dało się to zrobić i bez tego. - I nie jestem księciem. – dodał po krótkiej chwili, zwróconym będąc w kierunku stołu z przekąskami. Miał straszną ochotę napić się czegoś, bowiem w gardle mu zaschło. Tak to jest, iść skacowanym na imprezę. Może dlatego też chciał się napić? Żeby jakoś go uśmierzyć? W końcu stare ludowe porzekadło głosi „Czym się trułeś, tym się lecz..” Coś musiało w tym być, nie wierzył, że nie. - Ale widzę, że nie jestem sam. – odpowiedział pięknym za nadobne. Fakt, nie widział nikogo z podobnym do jej, rekwizytem, zatem. Chyba naprawdę była skazana na samotność. Przynajmniej przez jakiś czas, bo wątpił, by było tak do końca. Szczęśliwie los pozwolił jej przebywać w jego towarzystwie. No i skoro się już spotkali, to trzeba to wykorzystać, nie? Pogadać, potańczyć, pobawić się, a jak już przyjdą osoby im przeznaczone, to pokazać im palec, w celu ukarania za spóźnienie i wrócić do zabawy.
Spojrzał na panią w makijażu. Tak on ją będzie nazywać. Złapał jej rękę, a drugą ręką złapał ją za talie. Tańczyli w rytmie i „doktorek” zastanawiał się nad odpowiedzią. – Uważaj bo się zarumienię, dziękuje – gdyby widziała jego twarz, zauważyłaby wielkie rozbawienie. Próbował głowę mieć wystarczająco wysoko by nie dziobnąć dziewczynę w twarz. I to jest cały minus stroju… nie można się przybliżyć – pomyślał z sekundowym rozdrażnieniem. Tańczyli i tańczyli, ręka spoczywająca na tali coraz bardziej się męczyła i pociła, efektem czego było to, że mu zjechała na pośladki dziewczyny. Udawał, że tego nie zauważając śmiejąc się w duchu. Ciągle wpatrywał się w cudne oczy dziewczyny. No może nie ciągle były przerwy ( 5-10 minutowe ), że spoglądał na biust dziewczyny. Nigdy jeszcze nie widział takiego biustu. Więc to jest potwierdzenie, że on jeszcze nie znał duuużo znakomitych ludzi. Aż tu nagle zmienił się rytm piosenki na o wiele szybszy. Teraz zaprzestał na walcu i zaczął z nią tańczyć taniec… nie określony. Zaczął ją wirować zaczęli wreszcie tańczyć w guście pana doktorka. Teraz już nie umiał nie odrywać wzroku od biustu dziewczyny. To były chyba najlepsze cycki jakie widział. A może jeszcze dziś lub jutro będzie je widział bardziej… widocznie? To był całkowicie jego cel.
Jeżeli chodzi o Halloweenowe zabawy nasza Moonchild pochodząca z Fantasii nie była jakąś szczególną fanką. Była delikatna tak jak postać, którą przybrała. Wszelakie straszliwe atrakcje jakie będą miały miejsce na imprezie zapewne przyprawią ją o palpitację serca, ale co tam. To był ten wyjątkowy dzień w roku, w którym miała silne postanowienie że będzie dzielna i żadne strachy nie będą jej straszne. Również od alkoholu nie miała zamiaru stronić, ale wszystko z głową. Tak przynajmniej mówią. Od zawsze uwielbiała przeróżne baśnie, a najbardziej Niekończącą się opowieść, która mimo że mugolska na pewno znana jest przez wielu czarodziei i nie przyjmuję żadnych słów sprzeciwu, nie, nie! Do Wrzeszczącej Chaty przybyła jako jedna z pierwszych. Niepewnie stawiając kroki w niewyraźnym świetle, padającym jedynie z dyń, które wyglądały dosyć złowrogo, tak że nasza urocza księżniczka z trudem przełykała ślinę, a na jej plecach od czasu do czasu występowały ciarki, które przebiegały jej wzdłuż kręgosłupa. Ubrana była w biel. Jasne włosy, spływały jej po ramionach, a na głowie miała ozdobę, która miała imitować koronę, zupełnie tak jak to miało miejsce u Childlike Empress. Co prawda nie ciekły z jej oczek łzy, jednak były okalane makijażem w kolorze łososiowym. Biała, zwiewna suknia trochę utrudniała ruchy, jednak nie przeszkodziło jej to w podejściu do jednego ze stolików i zajęciu miejsca. W dłoni obracała małą siekierkę, która miała być jej znakiem rozpoznawczym. Mogło się to wydawać trochę frajerskie, że siedziała tak bez alkoholu sama przy stoliku, ale szczerze powiedziawszy jej nigdy takie rzeczy jak cudza opinia nie interesowały.
Ach, tak… Mary… Mary… Mary. Słodka, mała, niewinna istotka, która wychodzi z lustra i ma za zadanie straszyć, nękać, a w ostateczności zabijać. Od siebie dodałabym jakieś piekielnie tortury, gwałty, wyrywanie serca przez gardło, no ale przecież… W noc upiorów wszystko może się wydarzyć, dlatego, moja bohaterka tym razem, popuściła wodze fantazji. A jak na nią – to naprawdę sporo. Oczywiście sama charakteryzacja była wyzwaniem, zwłaszcza, że urocza Mary, to raczej niesłanie z wysublimowanego piękna czy po prostu z jakiś w miarę czystych strojów, ale to nic. W szkole działa się magia, to był Hogwart, a nie jakaś durna uczelnia mugolska, stąd można było popuścić wodzę fantazji. Drobne ciałko było przyozdobione potężną kreacją. Biała postrzępiona bluzka, której ramiączka luźno opadały na ramionach, niezbyt kontrastowała z piekielną jasną karnacją. Mogłabym się pokusić nawet o o stwierdzenie, że w tym stanie Mary wyglądała niczym duch. Jednak, strzępy które wodziły wzdłuż jej rąk dodawały nieco smukłości i tak wystarczająco chudym kończynom. Dekolt dziewczyny był ozdobiony jakimś zniszczonym łańcuszkiem, kilka realistycznie wyglądających rozcięć, z których niby sączyła się krew, no a talia? Talia była perfekcyjnie, aż do przesady ściśnięta potarganym gorsetem. Było widać fiszbiny, druty no i wszystko co niby miało czynić tak zwaną talię osy. Krew jednak spływała po materiale podobnie jak po suknie, które zakrywało za szerokie biodra Mary. Sprana biel, która wpadała już w delikatne odcienie szarości niemal na całej długości miała kolor karmazynu, brudnej czerwieni oraz ciemnego bordo, co w połączeniu mogło dać mieszankę iście wybuchową, bo gdyby ją tak spotkać w ciemnej uliczce, to wyglądała jakby kogoś właśnie zarżnęła tasakiem. Jej suknia była zniszczona, ale mimo to cudacznie efektowna, dlatego też nie obawiała się zbytnio o te ciemne uliczki, no tasaka przy sobie nie miała. Ale na dłoniach natomiast była potargane, koronkowe rękawiczki, które bądź co bądź również były przybrudzone pseudo-efektem krwi. Z twarzą było już nieco gorzej. Efekt rozmazanego makijażu był najgorszy dla kobiet, wszystko drażniło, bo nie wiadomo czy to rozmazanie nie wygląda jeszcze gorzej niż powinno. Z prawego kącika oka leciała jej czerwona łza. A uszy i szyja, aż do obojczyka była okryta czerwoną farbką i wyglądało to iście piekielnie i nieludzko, zwłaszcza, że twarz była nadzwyczaj blada, a oczy cholernie podkrążone. Włosy natapirowane, co nawet z boku mogło sprawiać wrażenie… Bo ja wiem.. Chełmu? Tak, właśnie tak. Jednak nie pozostawiła rozcapierzonych kudłów, a podpięła je jakąś staromodną spinką i parę zdechłych muszek, motylków i jakiś innych robali. No i wiadomo, żeby tradycji stała się zadość w jej kudłach też można było ujrzeć parę czerwonych kosmyków. Wpadła do Wrzeszczącej niemal jak duch. Ba, aż było to dziwne, w swoim prawdziwym wydaniu raczej wolała robić wielkie wejścia, no ale tym razem ledwie co zeszła z lustra, bo jakiemuś małoletniemu gnojowi się nudziło i musiał stać przed lustrem i drzeć ryja. No ale dobra… To nadal tylko część mojej historii jak to się stało, że Mary trafiła do chaty. Ale jednak klimat, który tam panował był nie do opisania, patrząc oczywiście na to wszystko totalnie z jakiegoś mrocznego kąta. Zanim zda sobie sprawę co tak naprawdę się dzieje, musiała pozachwycać się tajemniczą aurą, która przeszywała jej martwe ciało na wskroś.
Jakoś zbytnio nie zależało jej na znalezieniu tej osoby.Nie była pewna, czy chłopak pozwoli jej przesiadywać w swoim towarzystwie, czy też nie. W najgorszym wypadku wróci do domu i tyle. Szukanie swojej pary już dawno skończyła, więc aktualnie będzie wrzodem na tyłku towarzysza.. - Biedaczku. Nie musisz szukać księżniczki. Możesz szukać jakiegoś.. wampira. - zachichotała uroczo po czym przeczesała palcami swoje długie, czerwone włosy. Może dużo ludzi nie było, ale gorąc doskwierał niesamowicie. Dziewczyna powoli odgarnęła włosy z szyi, przekładając je na lewą stronę. Następnie zerknęła na niego z zadziornym uśmiechem. - Dlaczego nie chcesz być księciem? Mógłbyś mieć jakieś ciekawe służki, a księżniczka myłaby dla Ciebie gary.- wzruszyła ramionami, po czym stanęła tuż obok niego. Tak, pewnie była wrzodem, ale co ją to obchodzi. To jest bal przebierańców, więc mogą nigdy więcej się nie spotkać.
Cóż to za duszyczki podobierały się w parki? Sadzicie, że tu wszystko będzie proste, że nic się nie stanie? Naiwniacy... Powinniście żałować, że znaleźliście swoje drugie połówki tej nocy, albo nie wiem. Uciec z nimi gdzie raki zimują? Tak, to chyba byłby najrozsądniejszy pomysł. Ci jednak, co pary nie odnaleźli, nie mają co cieszyć się, ich też moja moc dosięgnie. Zakłóciliście spokój tego domu i sadzicie, że ujdzie wam to płazem? Niedoczekanie wasze! Rade pedagogiczną w tym momencie możecie wypchać sianem, nikt was nie uratuje. Ale nie martwcie się.. Wyjdziecie stąd żywi, jeśli tylko pomyślicie, nie dacie się porwać swojej błahej naturze. Wasze życie w większości zależy od was, ja je tylko ubarwiam, sprawiam, że staje się ciekawsze, żywsze. Dążę do tego byście mieli wspomnienia i wy mi nie dziękujecie? Przejdźmy jednak do rzeczy. Pierwszą uroczą parą jaka zostanie obdarzona moją łaską jest Laleczka i Joker. Zdecydowanie jest o jednego z poharataną ręką karciarza za dużo. Nic więc dziwnego, że to właśnie on w trakcie rozmowy z partnerką źle stąpnął, otwierając tym samym pułapkę w podłodze. Wpadł w nią normalnie jak śliwka w kompot! Teraz stoi w jakimś dole (w którym swoją drogą strasznie śmierdzi) i próbuje się wydostać. Oczywiście jego partnerka nie jest obojętna i chce mu pomóc. Co się z nią dzieje? (Laleczka rzuca jedną kostką w odpowiednim temacie na zdarzenie losowe. Jeśli wypadnie liczba oczek parzystych udaje ci się wyciągnąć partnera. Jeśli oczka będą nieparzyste wpadasz do dołu i macie problem... Ktoś inny musi was wyciągnąć) Kolejnym szczęściarzem (a raczej szczęściarą) w moim mrocznym losowaniu jest Samara. Zapewne każdy z was uwielbia tę dziewczynkę... Ja też, dlatego nie mogę być wobec jej obojętny. Zwłaszcza jeśli nosi przy sobie tak piękny przedmiot jak kieszonkową piłę. NO KTO O CZYMŚ TAKIM KIEDYŚ SŁYSZAŁ? Nikt... dlatego właśnie nie potrafiąc jej obsługiwać, przez przypadek ją włączyłaś. Wypadła ci, robiąc przy tym wiele rabanu. Wiesz co się stało? Hulk wpadł w szał, gdy zauważył swój piękny strój rozcięty na stopie. Jak tak mogłaś? Teraz musisz mu się rzewnie tłumaczyć! I ostatnim wybrańcem jak na ten post jest Silence. Bardzo mi się podoba, że ta postać udowadnia ważną rzecz: W TEJ SZKOLE DA SIĘ BYĆ ABSTYNENTEM! Co rusz wam mówię, byście byli grzeczni, nie pili, nie jarali, a słuchają się jak widać nieliczni! Dlatego też obdaruje ją jedyną rzeczą jaką mogę, czyli niezapomnianymi rzeczami z tej zabawy. Co się stało? Siedziała sobie, gadała o niczym, aż tu nagle przeleciał przez nią jeden z duchów nawiedzających Wrzeszczącą Chatę. Wstała przestraszona, wywalając przy tym stół na swojego partnera czy tam partnerkę... W sumie to nie wiem, ale ją też później dorwę, zobaczycie. Pamiętajcie musicie zachowywać się godnie miana ucznia Hogwartu, bo inaczej mnie popamiętacie!
To właśnie moment jego detektywistycznego debiutu! Nikt w końcu się nie spodziewał jego. Wszyscy współpracownicy smacznie śpią... Choć możliwe, ze knują jakieś intrygi, nigdy nie wiadomo. Nie można nikomu zaufać, niczemu. Zaufanie jest dla słabych, którzy w drugiej osobie szukają oparcia, odskoczni od swoich wad. On jednak jest inny. Czas, jak spędził w tej szkole, dał mu do zrozumienia, że to nie tylko szkoła... Tu trzeba wprowadzić porządek, zmienić sposób myślenia u młodzieży. Na Boga, kto go zastąpi, jeśli z tak znamienitej placówki wyjdą same dziwki i alkoholicy! Na pewno teraz w tej Wrzeszczącej Chacie wszyscy się deprawują... Bo jeśli byłoby inaczej, to po co robiliby tę schadzkę poza szkołą? Nie, on jako porządny gość, wszystkiego dopilnuje! Długo mu nie zajęło szukanie stroju, w końcu miał inne rzeczy na głowie niż wracanie do dzieciństwa, gdy to podbierało się matce prześcieradła z szafy, bo wydłubać w nich nożem kuchennym dziurki, które potem służyły za oczy ducha. Gdyby nie to, że niestety przybrało mu się tu i ówdzie, pewnie wróciłby do tego... A tak to wziął swoją białą koszule z szafy, resztę dodatków znalazł w jakimś sklepie w Hogsmade i gotowe! Seksowny nastolatek z niego jak nic, w końcu kto nie skusiłby się na na Rzeźnika? Wszedł do Chaty, z zamiarem znalezienia najsilniejszego ogniwa spisku, który niewątpliwie gdzieś się czaił. Nie było to trudne... W końcu jaka dziewczyna stałaby sama w kącie Chaty (Tak Mary, tu chodzi o ciebie). Nie wyglądała na kogoś, kto czeka na ukochanego. Pewnie ma przy sobie kilogram C4 i bawi się w "raz, dwa, trzy Allah patrzy" albo jest kolejną z tych powalonych lunarnych. Tak, po balu końcoworocznym wiedział, że po tych wyglądających niewinnie najwięcej można się spodziewać. On ich wszystkich wytropi! Po czym odda w ręce władzy, a sam dostanie awans. Plan życia! Za pomocą różdżki zmienił sobie głos, w końcu jako doświadczony człowiek wiedział, że on od razu mógłby go zdradzić. Podszedł do dziewczyny prawie jak jakiś rosyjski amant, no nie można mu było odmówić seksapilu. - Co taka piękność robi sama w czasie hucznej zabawy - Zaczął, mając w głowie już miliard innych pytań jakie może jej zadać. Blond dziewczyna... To pewnie ta blondi, która zawsze podejrzewał! Tak, to musi być ona, tak światły umysł jak on nigdy się nie myli! - Usiądziemy, z chęcią lepiej cię poznam. - Zdawał sobie sprawę, że nie moze zapytać o imię, to by go zdemaskowało, zepsuło jego idealny plan - Za kogo się przebrałaś? - Zaczął niewinnie. Nie myśl sobie jednak, że on zawszę będzie taki prosty, taki dobry... Ma plan, ma cel i zamierza do niego dążyć! Ci co go znają, wiedzą co to oznacza... A ty odważysz się mu zaufać?
Detektywistyczne debiuty zawsze spoko, szkoda tylko, że nie zawsze wychodzą tak jak trzeba. A może w ostateczności z Mary niemowę? To by dopiero było… Podchodzisz, chcesz pogadać, dowiedzieć się, przeprowadzić śledztwo, a tu nic z tego. Nie, to nie kwestia jakiś antypatii. To raczej chodzi o to by było ciekawiej. A przecież w świecie magii wszystkie chwyty dozwolone. No dobra, prawie! I już, dobra… Wiedziałam, że chodzi o Mary. No przecież tylko ona stoi taka biedna, sama i w ogóle. Nie, ona po prostu musiała się pozachwycać tym klimatem, który został tu stworzony, na ten jeden wieczór. I właściwie nic by Tatki nie zdziwiło gdyby jej spokój ducha nie został zakłócony. I bynajmniej nie chodziło o rzeźnika. Tu chodziło o tego kolesia co nagle, tak gwałtownie spadł na dół, jakby się co najmniej przejadł i po prostu jego ciało zmusiło go do upadku. Sam ryk Hulka był paskudny, a co dopiero kolejna część imprezy. O, tak w lustrze jakoś tak bezpieczniej, ciszej… I bez zbędnych ekscesów, których blondyna i tak nie rozumie. Ale to nic, przyjdzie czas – kiedy się wybudzi ze snu i otrząśnie. Przynajmniej ja mam taką nadzieje. A kwestia zaufania? Przecież oni nawet nie zamienili ze sobą trzystu czterdziestu pięciu słów w rozmowie, a co dopiero zaufanie. Zaufać to mogę wprowadzeniu na parkiecie. Zaufać mogę w tym jak ktoś gotuje. Jak ktoś sprząta… Jakie kto ma pasje, ale żeby tak od razu nieznajomemu ufać? Chociaż zabawa przednia, dlatego też kto nie ryzykuje nie żyje, a dopóki blady świt ich nie zbudzi, nie wrócą do swych ciał, to dlaczego by się nie zabawić w zaufanie? -Ta piękność, oczywiście, przyjmuje komplement… Podziwia wystrój, bada teren i próbuje analitycznym okiem ocenić atmosferę, która jak na razie chyba jest przednia, o czym mógł się przed chwilą przekonać… - Zawiesiła nieco głos, bo właściwie nawet nie wiedziała co to za facet wpadł w jakąś wielką dziurę. Zresztą to nie miało znaczenia. Swoją bladą twarz odwróciła w stronę rozmówcy, zastanawiając się kim ów osobnik może być. Nieco utyty, ześlimaczały – ale tego na sto procent oczywiście nie wiedziała nasza Mary, kierowała się jedynie fizycznym obrazem, na który miała okazję w tym momencie patrzeć. -Uch, lepiej mnie poznasz? Uważaj, jeszcze wciągnę Cie do lustra, a przed tym wysse z Ciebie krew, wytargam przez gardło serce, a na koniec zgwałcę… A potem będziesz ze mną mieszkał w pięknym zwierciadle, dopóki jakiś debil zacznie się drzeć i mnie wzywać… - Parsknęła śmiechem, a chwilę później nawet zdobyła się na puszczenie tzw. „oczka”. Ciekawa persona z tego Rzeźnika, no bądź co bądź, drugi romantyk niemal. Ale… W noc upiorów, było nieco więcej chętnych do zabawy w kotka i myszkę. A jeśli mnie dobrze poprowadzisz… To dlaczego by nie zaufać?
Och Boże, Witchblade jako królowa wspaniałych wejść, postanowiła zjawić się w porę akurat kiedy zaczęło coś się dziać, no ale do rzeczy! Nasza wspaniała indywidualistka wręcz uwielbiała tego typu imprezy, zwłaszcza gdy mogła poudawać sobie kogoś innego i robić co jej się rzewnie podoba! Nie żeby wcześniej nie robiła tego na co miała ochotę. Teraz przynajmniej miało to jakieś uzasadnienie, a ona była zupełnie wolna od konsekwencji. Może i nawet nie była, ale tak jej się przynajmniej wydawało. Przez cały ten czas jaki miała na przygotowanie się do imprezy jakoś tak nie chciało jej się myśleć o stroju, więc dosłownie w ostatniej chwili zaczarowała się w bohaterkę mugolskiego komiksu, bo takie właśnie jak była mała czytywała sobie (toż przecież to wspaniała odmienność przy ruszających się zdjęciach). Jej strój był dosyć skąpy, bo składał się z dziwacznej substancji, która pokrywała jej ciało w newralgicznych punktach. Nie wyglądało to jakoś mega wyzywająco czy coś. Co to to nie. Po prostu jeżeli ktoś miał długi odpoczynek od kobiecych ciał, a przede wszystkim na takowe leciał to niech lepiej zaopatrzy się w jakiś pokrowiec, który umieści między nogami co by nie zdradzał położenia co po niektórych obiektów heheh. Nie była to żadna nowość, że dziewczyna lubiła się spóźniać. Zazwyczaj na imprezy przychodziła dobrze zaopatrzona, dzisiaj jednak musiała poprzestać na sporej piersiówce wypełnionej po brzegi, którą ledwo wcisnęła gdzieś między biust, a to co go zakrywało. Na rączce zawiesiła sobie krótki, gruby sznur, który służył jej dziś za bransoletkę i znak rozpoznawczy dla farciarza, który miał z nią być w parze. Tyle wygrać! Elegancko weszła sobie do Wrzeszczącej chaty, przez chwilę mrużąc oczy żeby przyzwyczaić się do światła. Dopiero kiedy jej wzrok przywykł, ruszyła przez tłum rozglądając się za kimś kto będzie wyposażony w ten fantastyczny, gustowny dodatek, który ona miała zawieszony na łapce. Bingo! Może i Hulk miał uszkodzony kostium na stopie, ale sznur był cały i zdrowy. Widząc, że wdał się w kłótnie z Samarą, która zabawiała się kieszonkową piłą, nic sobie z tego nie zrobiła i podeszła z milutkim uśmiechem w stronę dwójki, już z daleka wymachując sznurem, który wisiał jej dumnie na nadgarstku. - Siema, siema moi mili!- zagruchała głośno na przywitanie, nie przedstawiając się, bo to głupie, a jak będą chcieli wiedzieć kim jest to się jej zapytają. Proste!
Dziewczyna w ogóle nie czekała z radością na tą zabawę, która okazała się zwykłą przebieranką. Jasne, fajnie, że wszystko owiane jest nutką tajemnicy i zabawy, jednak chyba to nigdy nie było stworzone dla niej. Owszem, lubiła się bawić, tańczyć, uwielbiała imprezy w dobrym stylu, jednak jak już mówiła na ostatnim balu, z motywem przewodnim piratów, przebieranki nie były ani trochę jej mocną stroną. Na strój kostuchy wpadła dopiero dzisiejszego poranka, dlatego na imprezę spóźniła się jakieś pół godziny. Nie mogła przewidzieć, że będzie tyle zabawy z szykowaniem swojego stroju. Nie dość, że zmarnowała prawie cały dzień, latając z jednego końca domu do drugiego i szukając potrzebnych materiałów, to jeszcze efekt nie jest wcale tak piorunujący, jak zamierzała. Gdy weszła do Wrzeszczącej Chaty, wystrój przez chwilę nie zrobił na niej żadnego wrażenia. Usłyszała tylko muzykę, która prawdopodobnie leciała z gramofonu, z bliżej nieokreślonego kierunku. W powietrzu latały dynie, co z pewnością miało okazać się straszną dekoracją. Po chwili, gdy nasze oczy zdołają przyzwyczaić się do światła, możemy zobaczyć coś jeszcze. Wzrok dziewczyny przykuły pajęczyny, które znajdowały się chyba w każdym możliwym miejscu. Obrzydzało jej to zabawę, nienawidziła brudu i pająków. Skrzywiła się nieznacznie, rozglądając się dalej. W ręku trzymała kieszonkową piłę. Logika nakazywałaby schować ją do kieszeni, jednak w jej przebraniu brakowało tak oczywistej rzeczy jak kieszeń. Różdżka wylądowała za stanikiem, ulokowana tak, żeby w żaden sposób nie krępować jej ruchów. Nic innego nie mogła ze sobą wziąć, więc liczyła, że jej makijaż wytrzyma całą noc. Rozglądając się za swoją parą, nagle trafiła na dziewczynę, która także trzymała w ręku kieszonkową piłę. Cóż za szok! Podeszła do niej wolnym krokiem, obserwując przebrania jej towarzyszy. - Witaj moja partnerko - uśmiechnęła się lekko, mrugając przyjaźnie do dziewczyny. Dawno nie była na balu z jakąś dziewczyną. Co prawda, zapomniała już jak to jest z osobą tej samej płci, cóż, może uda jej się przypomnieć tego wieczoru? Przecież gdyby nie były homo lub biseksualne, nikt nie dobrałby ich w parę, prawda? - Świetne przebranie - skwitowała, oglądając dziewczynę od góry do dołu. Nie miała pojęcia kim ona jest - może to i dobrze? Gdyby wiedziała, pewnie nie miałaby najmniejszej ochoty flirtować z tą oto dziewuchą.
To... dziwne? Wracać do Hogwartu po tak długiej absencji. I nie zamierzam udawać, że ona to nie ona, tajniaczyć się z jej tożsamością - nie przyszła tutaj tak naprawdę w związku z losowaniem par czy też ogółem aby zaczepiać niezidentyfikowanych ludzi poprzebieranych za stwory. Przyszła tu dla konkretnego pana, chociaż... nie prościej byłoby się umówić w jakimś spokojnym, ustronnym miejscu? Albo w jego mieszkaniu? Zapewne byłoby to bardziej logicznym rozwiązaniem, ale ona... miała już dość. Siedzenia w pomieszczeniach w odosobnieniu. To ją powoli zabijało. Cały ten szpital, choroba, brak kontaktu z ludźmi. Mimo wszystko jest stadnym zwierzęciem, a nie samotnikiem. Chciała wreszcie przyjść do zamku, bo niemalże zapomniała, jak on wygląda. I chciała choć przez chwilę poczuć się normalnie. Choć już do końca "wolnego" będzie po prostu kimś na przepustce, kto się źle czuje, ale to nieważne. Czasem warto okłamywać samego siebie. W swym bardzo nietypowym stroju przekroczyła próg wrzeszczącej chaty, w której tak po prawdzie to nigdy nie była. Dlatego rozglądała się z zaciekawieniem po każdym jej zakamarku, bo było dosyć przerażająco. Wzięła jednak głęboki oddech i zaczęła iść w stronę ludzi starając się wyglądać luzacko. Wiecie, super sprężysty krok cwaniaczka i te sprawy! W tym momencie cieszyła się, że wszyscy są poprzebierani. Nikt nie widzi jej bladej skóry, smutnych, pustych oczu i jeszcze drobniejszej sylwetki niż zazwyczaj. Stanęła w końcu nieopodal jakiegoś stolika i wpatrywała się w przestrzeń nieco nieprzytomnie. Zniknęła gdzieś jej przesadna pewność siebie, wręcz arogancja czy pycha. Nie była tą samą dziewczyną co wcześniej. Stała niepewnie, szukając wzrokiem jednej, konkretnej osoby, której od dawna nie widziała. To znaczy, starał się ją odwiedzać, ale wiadomo - ostatnia klasa studiów, trzeba było przysiąść więcej do zajęć. Nie miała mu tego za złe, rozumiała. Ale też bardzo tęskniła. Szczególnie teraz, kiedy nie była pewna, jak długo ustoi o własnych siłach, których miała coraz mniej. Choroba ją wyniszczała i nikt nie wiedział, co jej w zasadzie jest. Wierzyła jednak, że teraz będzie dobrze. Wróci tam, gdzie czuje się najlepiej, do towarzystwa, którego tak potrzebuje. Ale jedno trzeba przyznać - większość ludzi wciąż była dla niej plebsem. Z tą różnicą, że nie miała siły patrzyć się na nich z góry. Była na to za słaba i za bardzo zagubiona. Jak nie ona. Gdzie ona się podziała?
Nie oczekiwał cudów na tej imprezie. Nie nastawiał się na wyborną wixę. Przyszedł jednak, aby pooglądać. Co jak co, ale bale Hogwartu zawsze były godne odwiedzenia. Pomysł i realizacja przyciągały, aby im się lepiej przyjrzeć. Mimo, iż wiedział, że zewsząd będzie lał się alkohol, a uczniaki będą odstawiali różne zboczone rzeczy to wybrał się do Wrzeszczącej Chaty, aby ktoś wcisnął mu do ręki zakrwawiony nóż. Widocznie to miało mu pomóc w odnalezieniu osoby towarzyszącej. Kimkolwiek by ona nie była. Obawiał się tylko jakiejś piętnastolatki w stroju mugolskiej królewny śnieżki, albo czerwonego kapturka. Nie zniósł by wówczas tego wieczoru i faktycznie musiałby się urżnąć do nieprzytomności. Spacerując po pomieszczeniach Wrzeszczącej spotykał coraz to lepiej przebranych uczniaków Hogwartu. Worki na głowach, noże za paskami, krew wyciekająca z niemalże każdej dziurki. Podobało mu się to co widział. Lubił takie klimaty i czuł się dobrze nawet ze swoim roztopionym serem na twarzy. Rozglądał się intensywniej, szukając kogoś kto może być jego towarzyszką. Dostrzegł wampirzą niewiastę, chowającą zakrwawiony nóż pod sukienkę. Udał się w jej kierunku popychając kilku stojących w tłumie. Stanął obok i po prostu się przyglądał, bawiąc się swoją zabawką. Czekał aż go zauważy i sama zakończy rozmowę z mężem gnijącej panny młodej. Nie chciał przeszkadzać.
-Uważaj bo zauważę...-Uśmiechnęła się. Mógł ją nazywać jak chciał. W końcu ona nazywała chłopaka doktorkiem... A i nie przedstawili się sobie. I tak było zabawniej, nie żeby lubiła tworzyć jakąś aurę tajemniczości wokół swojej osoby. Nie o to chodziło... Choć w tym dniu właśnie tak powinno być? Nie była znawczynią tego rodzaju piosenek, czy też tańca... Zdecydowanie wolne kroki, to nie jej bajka. Dlatego pozwoliła na to, aby to on całkowicie nią pokierował. Jeszcze by mu coś zrobiła, co z tego, że w wolnym tańcu jest to praktycznie niemożliwe? Znając jej szczęście? Zaśmiała się, bo dziób naprawdę był niezłym problemem. Jednak wystarczyło, że przesunęła się bardziej w bok a głowę przybliżyła do jego i po sprawie. Tak było znacznie wygodniej, przynajmniej dla niej. On mógł obserwować ją jedynie z boku, choć to, jak bardzo był urzeczony jej atutami, raczej nie przeszkadzało w dokładnej obserwacji. Pewnie tylko to mu pozostanie. Choć bawił ją fakt, że zawzięcie ją obserwuje, jakby chciał tylko samą wolą zobaczyć coś za kołnierzem. To prawie nie fair iż on był cały zakryty i jedynie mogła snuć jakieś pomysły na temat tego, jak wyglądał! I w tym cała zabawa, podobno nie lubisz się nudzić moja droga, prawda? Zaśmiała się i pokręciła lekko głową, udajemy, że tego nie czujemy? Musiałaby troszkę więcej wypić. Jednak rytm piosenki szybko się zmienił i teraz bez ostrzeżenia zaczęła się kręcić. Zaśmiała się i zaczęła się ruszać w rytm nieznanej piosenki. Nie było tak źle. Życzyła powodzenia w osiągnięciu jakże szczytnego celu!
- Może i nie zauważysz, ale wyczujesz – zaśmiał się i zapadł w rytm tańca. Oderwał wzrok od biustu i spojrzał jej w oczy. Ciekawe co ona o nim myślała. Mógł się tylko domyślać. Było mu coraz bardziej gorąco w masce i obcisłym ubraniem. Pod szlafrokiem i podartymi spodniami miał normalne jego ubranie. Nie wiedział ile wytrzyma więc się przygotował. Teraz nie podziwiał jej biust, ale sylwetkę. Cóż co mógł o niej rzec? Kobieta idealna. To było pierwsze co mu wpadło do głowy. Zadziwiała go. Nie wiedział czy uda się jemu zabawić jeszcze po balu. Bo co jak co, ale nie zamierzał zaprzestać znajomości z tą dziewczyną tylko na balu. Będzie chciał ją poznać w tym świecie jak i w następnym. Pisząc następnym miałem na myśli bez przebrań podczas przeciętnych dni. A może wyjdzie z tego coś więcej niż tylko znajomość? O to Jac… doktorek mógł tylko marzyć. Tańczył z dziewczyną jeszcze przez długi czas, aż on i pewnie ona się zmęczyli. Zaschło mu w ustach. Czas sobie razem z dziewczyną wypić. – Może zaprzestańmy na chwilę obecną i wypijmy za Twoje zdrowie? – zapytał w momencie, gdy okręcił ją i przybliżył do siebie. Skrzywił głowę, żeby jej nie dziobnąć i ręką, która leżała na jej pośladkach, a miała na talii przybliżyła ją jeszcze bliżej. Przez chwile milczenia doktorek nie wiedział co ma powiedzieć. Gdyby nie miał tego głupiego dzioba wszystko potoczyło by się inaczej. Jednak dziób to nie był dobry pomysł – pomyślał.
Zaśmiała się.-Trzymam za słowo.-Powiedziała i puściła mu oczko. Nie widząc drugiej osoby, oraz nie znając jej nawet chyba trudno jej będzie to wyczuć, ale się zobaczy. Była bystrą dziewczynką. Co o nim myślała? W tej chwili? Niewiele. Nie można w końcu mówić o kimś, kogo nawet się nie zna. Wierzyła, że po prostu chce się dobrze bawić... I ona również. Pewnie wyśmiałaby Go, gdyby usłyszała jego myśli. Idealna? To był dobry żart. Gdyby była taką dziewczyną, pewnie poleciałaby na to. Skoro z takim makijażem i całą resztą była ideałem... Ciekawe co by było gdyby zobaczył ją w normalnej wersji. Pewnie to ten makijaż robi swoje, może chłopak woli takie dziwne blizny na twarzach? Mmm, dziwne upodobania. Wszystko zależy od niego. Nie widziała przeszkód, aby utrzymać kontakt jakiś po tej całej imprezie. W końcu chodzili do tej samej szkoły, tworzą jakąś większą grupę... To już coś! Choć osobiście wątpiła w te całe przesłania o tym, że tworzą coś więcej... Jako szkoła. Ale to rozmowa na inny moment. -Moje? Pamiętaj, że jesteśmy parą.-Powiedziała i zaśmiała się, puknęła lekko palcem w jego dziób i pociągnęła chłopaka w kierunku stolików, tak, miała wielką ochotę się napić. I pamięta, że gdzieś zostawiła swoją szklankę z whisky. Mhm. Przystanęła i puściła jego dłoń. -Pozwolę Ci nawet coś wybrać do picia.-Powiedziała i spojrzała na niego, z tym rozciągniętym na twarzy uśmiechem. Rozpięła górny guzik koszuli, zdecydowanie było tu za ciepło... Przy okazji zdjęła marynarkę i odłożyła ją na pobliskie krzesło. Skoro miała bawić się przez całą imprezę, nic nie powinno jej przeszkadzać.
Wszedł do wrzeszczącej chaty. Był nieco spóźniony, ale co tam. Bał się, że jego para będzie, albo młoda, albo nie w jego stylu. Przebrany za wampira zafarbował włosy na czarno, poplamił prawdziwą krwią swój szlafrok ( miał takich bardzo dużo tym się nie martwcie ) i sobie zaczarował zęby. Jednak efekt z bladym ciałem nie był mu konieczny, gdyż on sam jest blady i żaden make-up mu nie pomoże. Na początku nie widział prawie nic tylko dyniowe lampy. Po kilku minutach przyzwyczaił się do mroku i rozglądnął się. Jeszcze nie dużo par tańczy jednak były takie. Właśnie. Para. W liście miał dokładnie opisane, że musi znaleźć sobie parę. A jak niby ma ją rozpoznać? A no tak dostał zabawkę przed wejściem. Wyciągnął z bocznej kieszeni szlafroku krótki zardzewiały łańcuch . I co niby ma z tym zrobić? Będzie dusić swoje ofiary. Uśmiechnął się i podszedł do stolika z alkoholem. Nalał sobie do kieliszka whisky i upił łyka. Musi wypatrzeć parę nie miał zamiaru siedzieć jak kołek tak samo jak na balu w wielkiej Sali. Jak przypomniał sobie tamte chwile nie dobrze mu się zrobiło. Zaczął wypatrywać ludzi. Któryś musiał być jego parą.
Stał sobie tak bez większego celu na środku, poszukując kogoś z sekatorem, jednak jakoś nikt uporczywie nie chciał się pojawić. Westchnął ciężko i nagle ją zobaczył. To z pewnością była ona. Do tego w objęciach jakiegoś chłopaka? Zazdrość wzrosła w nim nagle w przerażającym stopniu, aż sam nieźle się przestraszył. Przecież nigdy nie był o nikogo zazdrosny, co się z nim stało? Czasem odczuwał tylko coś, co nazwałby ukłuciem żalu, ale nie zazdrość. Najchętniej właśnie teraz podszedł by do tego śmiesznego człowieczka i wybił mu zęby. Co to w ogóle za śmieszny dziób? Przez niego nie mógł dostrzec, kto chowa się pod tym przebraniem. Zdecydował się podejść do tej uroczej pary, uśmiechając się lekko z daleka do dziewczyny. Wzruszył tylko ramionami, miał ogromną nadzieję, że rozpozna go po głosie albo po sposobie mówienia. Był ubrany w taki sposób, że jeśli ktoś nie przykładał do jego wyglądu wagi, z pewnością nie rozpozna go teraz, w ciemnościach, ubranego w ten dziwny kostium. - Witaj moja piękna - wymruczał uroczo, wyciągając rękę, coby uchwycić jej. Pocałował ją delikatnie w dłoń, patrząc przy tym w oczy dziewczynie. Przekrzywił głowę, lustrując wzrokiem jej partnera. Nie poświęcił mu zbyt dużo uwagi, nie miał ochoty na zawieranie nowych znajomości. - Mam nadzieję, że nie przeszkadzam? - uśmiechnął się lekko, patrząc tylko na dziewczynę, starając się zapomnieć o obecności tamtego człowieka. - Moja partnerka jakoś się spóźnia, mógłbym przyłączyć się na moment? - oczywiście nie miał pojęcia o tym, że partner jego przyszłej, mam nadzieję, dziewczyny, chce ją uwieść. Może dlatego też jej towarzysz stał tu jeszcze o własnych siłach. Mrugnął do dziewczyny, rozglądając się dookoła z nadzieją, że jego partnerka się pojawi, bardziej spodoba jej się partner jego ulubionej koleżanki i znikną gdzieś razem na bardzo, bardzo długi czas.
Uśmiechnął się do dziewczyny. – Moja droga dziękuje. – zastanawiał się nad ściągnięciem maski i zastąpić nią czymś innym. Po prostu to była przesada. Dlaczego nie pomyślał o tym wcześniej? Musi jednak na chwilę obecną zająć się nie strojem a wybraniem alkoholu. Sprawdzał jeden po drugim i postanowił, że wybierze czerwone wino. Zauważył, że ma dobry rocznik i było znośnie gdy napił się dla spróbowania. Nie wiedział także gdzie odłożył swój kieliszek więc wziął dwa nowe i nalał do nich owe wino. – Może i jesteśmy parą, lecz ty nie ja jesteś tą zajebistą – nie mógł wytrzymać odpiął wszystkie guziki szlafroku i było widać jego koszulkę z zespołem Iron Maiden, którą nabył przypadkowo bo nigdy nie słyszał o takim zespole. Był pewny, że to mugolski zespół więc tym bardziej nie wiedział. Upił łyka. Rozglądnął się po pomieszczeniu. Miłe i potulne te miejsce – pomyślał. Wrócił myślami do dziewczyny. Przez kilka chwil się nie odzywali do siebie. Dalej nie był pewny czy zmienić maskę na inną… na przykład by ubrał maskę kanibala z horroru „Droga Bez Powrotu”. To był jeden z przykładów. Teraz już nie wiedział co robić. Z życia kawalera nigdy nie był z jakąkolwiek parą na balu, imprezie czy gdzie kol wiek. Aż tu nagle przyszedł jakiś oprych przebrany za dziwnego klauna i próbował odbić mu dziewczynę balową. Uniósł brwi i syknął - Oj jakie to smutne. Ktoś nie przyszedł do pana klauna, i ten próbuje znaleźć u kogoś innego pociechę? Niestety niestety nie mam zamiaru gnoić sobie wieczór przez jakiegoś dziwaka. Więc żegnam - ukłonił się i przygotował do czegoś co może i będzie, a może i nie. Przygotował się do bójki. Ugiął nogi lekko, niezauważalnie by móc jak najszybciej uniknąć ciosu, który mógłby ten pan zadać. Teraz zwrócił się do dziewczyny - Chyba, że ty wolisz z nim to ja nie mam, żadnego problemu - spojrzał prosto w jej oczy po czym jeszcze dodał - Będę tam jakbyś mnie szukała, albo potrzebowała - odszedł od dwójki. Jednak jego wieczór stał się wielkim nieporozumieniem.
Tak, poznanie jego twarzy to jej mały cel, który miała zamiar kiedyś dokonać. Chyba każdego by to interesowało, prawda? Odprowadziła chłopaka wzrokiem i tak przyglądała się, co takiego wybierze. Nie było to łatwe, zważając na to iż w pomieszczeniu było ciemno, przynajmniej dla niej. Może i jej wzrok się przyzwyczaił do tego całego oświetlenia jednak z takiej odległości było jej nieco trudno. Gdy doktorek przyszedł, przechwyciła swój kieliszek i upiła łyk. Mhm. -Nie przepadam za winem, ale to jest całkiem dobre.-Uśmiechnęła się do niego i przy okazji wywróciła oczyma.-Nieprawda.-Powiedziała i dźgnęła chłopaka w bok. Zauważyła jego koszulkę i uśmiechnęła się w duchy. Dobry wybór... Być może nie zdawał sobie z tego sprawy, ale to inna sprawa. Bardzo niewielu czarodziei wie cokolwiek o mugolskich zespołach. Ona interesowała się nimi przez całe swoje dzieciństwo, a nawet i teraz. Więc wiedziała co nieco o nich. Jej rozmyślenia przerwała osoba, która do nich podeszła. Klaun? Małe dzieci pewnie w tym momencie szybko zmieniłyby o nich zdanie. Nie znała powodu przybycia ów osoby, jednak wystarczyło jedynie jedno słowo a już wiedziała kim jest ta osoba. -Tanner!-Zawołała i zaśmiała się, widząc to w jaki sposób to się z nią przywitał. Niecodzienny widok, godny podziwu... Choć wiedziała, że to jedynie na pokaz. Już wiedziała co się święci po tej minie... I po spojrzeniu, jakie posłał jej partnerowi. Wywróciła oczyma. Samce alfa się znalazły. Uśmiechnęła się jednak i przytuliła Tanner'a, z tego co pamięta mieli się spotkać na balu... Choć wątpiła w jego pojawienie się. Bardzo często znikał. -Oczywiście, że nie!-Powiedziała i spojrzała na moment na doktorka... A tu jednak się myliła. Najwidoczniej chłopak nie miał zamiaru choć na moment pobyć w towarzystwie jeszcze jednej osoby... -Serio?-Uniosła lekko brwi i wywróciła oczyma. Jeszcze może niech rzucą się na siebie i zaczną wypruwać swoje nawzajem flaki? Uroczo. Nie zdążyłaby nawet nic powiedzieć, więc po prostu odprowadziła swojego partnera a potem przeniosła spojrzenie na Tanner'a. Oparła dłonie na biodrach i pokręciła lekko głową.-Teraz i ja zostałam bez partnera... Czy to był Twój zamiar?-Zaśmiała się i wypiła swoje wino do końca. Odłożyła kieliszek na stolik.-Będziesz musiał się zaopatrzyć w stos czekoladek, jeżeli chcesz aby zostało Ci to wybaczone.-Mruknęła. Oczywiście, zamierzała znaleźć swojego partnera. Być może spotka go kiedyś na korytarzach? Mhm. Przeniosła spojrzenie na klauna i uśmiechnęła się lekko.-Skąd pomysł na kostium?