Jest to najbardziej oblegany przez uczniów sklep w Hogsmeade. Cały to obszerne i przytulne pomieszczenie jest bardzo kolorowe i pełne regałów wypchanych po brzegi niezwykłymi i bardzo smakowitymi słodyczami. Mając taki wybór zawsze trudno zdecydować się co najlepiej kupić. A można tu dostać Gumy do żucia Drooblesa, Lodowe myszy, Czekoladowe żaby, Cukrowe pióra, Fasolki Wszystkich Smaków Bertiego Botta i wiele innych pysznych słodyczy.
-Naprawde nic sie nie stalo. Machnal niedbale reka, usmiechajac sie kacikiem ust. Od lazu sie rozloznil. Myslal, ze zaatakowal go jakis slizgon. Wepchnal rozdzke do tylnej kieszeni i zamyslil sie. Sam doskonale pamietal jak zdarzylo mu sie to samo tyle, ze na jego wrodzone szczescie wpadl na grupke mugolskich osilkow. Jak chyba sie nie trudno jest domyslic, skonczylo sie w Sw. Mungu z okopna gruba pielegniara. Wzdrygnal sie i pokrecil glowa, probujac wyrzucic te wspomnienie z umyslu. -Co tutaj robisz? Spytal, ale po chwili zdal sobie sprawe, ze to glupie pytanie i skarcil sie w duchu. Co jak co, ale on szczegolny talent do zadawania glupich pytan mial.
Odetchnęła z ulgą. Przyglądała się chłopakowi, gdy ten ewidentnie się zamyślił. Był całkiem przystojny...STOP! Wróć. Chłopak nad czymś się zamyślił, podczas gdy Jane starała się poukładać kartki z powrotem w szkicowniku. Nie szło jej to najlepiej. Szczególnie, że czerwone włosy ciągle leciały jej do oczu. W końcu chyba Daniel wrócił na ziemię, bo zadał jej pytanie. Trochę głupie, ale co tam. - Wpadłam, bo mój organizm potrzebuje cukru. - I towarzystwa, dodała w myślach. W końcu przyszła tu z myślą, że może spotka kogoś znajomego - A ty ? Równie głupie pytanie. Ech...Jane. Chyba zostawiłaś w zamku głowę.
Zadala tak samo glupie pytanie na co Daniel zasmial sie. Smiech ten nie byl drwiacy, ale taki przyjacielski. -A widzisz Jane? chyba mamy ze soba troche wspolnego. Usmiechnal sie pogodnie i spojrzal w jej oczy od, ktorych na moment nie umial odeewac wzroku. -Ja chyba tez. Powiedzial, gdy udalo mu sie wyrwac z dziwacznego transu.
Zaśmiała się. Tak, tak. Jane i jej głupie pytania. Cieszyło ją jednak to, że chłopak nie śmiał się z NIEJ tylko z tej SYTUACJI. -Najwyraźniej -powiedziała i w tym momencie chłopak spojrzał jej w oczy. O dziwo, ona nie odwróciła wzroku. Patrzyła w jego niebieskie oczęta, a jej nieśmiałość na chwilę się ulotniła. Taaak, Daniel miał śliczne oczy. A ona swoje oddziedziczyła chyba po rodzinnym kocie. No cóż. Mówi się trudno. Odgarnęła włosy za ucho i uśmiechnęła się nieśmiało. - W takim razie wypada coś kupić. Wolnym krokiem podeszła do lady i zaczęła przyglądać się czekoladowym żabom, jakby nie mogła się zdecydować. Ale tak naprawdę, ciągle myślała o ślicznych oczach Daniela. Chyba jej odwala.
Daniel spogladal na nia, jak rozmysla o czyms. Wygladala conajmniej uroczo. Dolaczyl do niej. -Tak czekoladowe zaby! moje ulubione. Mam juz jedna, wiec moge sie podzielic. Rozpromienil sie, ale jego twarz byla oblana lekkim rumiencem. Jak on nie cierpial takich sytuacji. Zaraz zacznie sie gubic w slowach. -Zaraz, zaraz. Przypomnial sobie o przyjaciolce. Chyba krukonka sprawila, ze stracil glowe i o niej zapomnial. Spojrzal za siebie na Carmen. Najwyrazniej nadal sie namyslala, ogladajac plakietli z cenami. -To jak Jane? Chcesz kawalek zaby? Pokazal jej jezyk po kolezensku i wyciagnal smakolyk z kieszeni i szybko schowal. -Na, na nie dam ci. Zaczal sie z nia droczyc z nieskrywana radoscia.
Rozmyślała, z uśmiechem na ustach, gdy usłyszała za sobą głos Daniela. To dziwne, ale całkiem o nim zapomniała. Boże Jane wróć na ziemię! -rozkazała sobie w myślach, a było to dość trudne. Jeszcze nigdy nie znalazła się w takiej sytuacji. To było coś nowego. -Na, na nie dam ci. - Wygląda na to, że chłopak chciał się z nią podroczyć. No dobrze. Skoro to był jedyny sposób, by dojść do siebie. - Daj -powiedziała milusio, poczym zaszła go od tyłu, i wsadziła rękę do jego kieszeni. Jednak wyjęła ją, zanim pochwyciła żabę, uśmiechnęła się, mrugnęła do niego i powtórzyła. - Daj.
Prawie pochwycila zabe, lecz blondyn wywinal jej sie. Usmiechal sie szeroko od ucha do ucha. To bylo to! lubil sie droczyc. -No, postaraj sie bardziej. Zalozyl reke na reke, ale byl gotowy na nastepny unik.
Uśmiech na jego twarzy..bezcenny. Jane zaśmiała się, gdy Pruchon się jej wywinął. - Daj, daj, daj -przypomniała jej się mugolska bajka, którą kiedyś oglądała. Tam też ktoś wiecznie powtarzał "Daj". Ale wracając do tematu. Jane pokazała mu język, ot tak, zwykły dziecinny nawyk, którego nie umiała się oduczyć. Podeszła bliżej i znów podjęła próbę pochwycenia żaby, tym razem stanęła tak, że chłopak nie miał szans się wywinąć.
O nie! tym razem byla za blisko. Zaczal szybko sie zastanawiac. Nie bylo czasu. Postanowil troche ja zdezorientowac i odskoczyc. -Gdzie jest Nemo? Spytal jej, nadymajac policzki i wciagajac usta. Po chwili juz cmokal jak ryba. Teraz! skoczyl i niefortunnie postawil stope. Zachaczyl o jej stope i wyrznal orla puszczajac zabe. -Auuua!
Haha, więc to ta bajka! -zaśmiała się w myślach. Chłopak odskoczył, ale Jane nie tracąc równowagi ruszyła w jego kierunku. W tej chwili skoczył i niefortunnie zahaczył o jej nogę. Wywinął orła i krzyknął "Auuua!" - Boże, Daniel wszystko w porządku ?-spytała przerażona kucając przy nim. Wpatrywała się w jego twarz, oczekując odpowiedzi. Najlepiej twierdzącej.
Lezal na plecach i nie otwieral oczu. Zatrzymal na chwile oddech. Dziewczyna byla wystraszona. Otworzyl oczy i dmuchnal na nia zdmuchujac jej kosmyk na bok. -Jeszcze nie umarlem. Zasmial sie. Widac bylo widoczna ulge na jej twarzy. -Znam ta bajke bo pochodze z rodziny mugoli.
-Jeszcze nie umarlem. Jane myślała, że go zabije. Zamiast tego szturchnęła go tylko, śmiejąc się. - Uważaj, strasz mnie tak dalej, to to się zmieni ! Mrugnęła do niego i pomogła wstać. - Moja siostra lubi mugolskie filmy, a ja spędzam u niej wakacje. Nuda robi swoje. Uśmiechnęła się, gdy chłopak stał przed nią. Spojrzała mu w oczy. Dzieliło ich kilka centymetrów. Jane odchrząknęła i cofnęła się zawstydzona. - To co z tą żabą ?
Spojrzal na nia, usmiechajac sie zaczepnie. Zabawa sie juz skonczyla przez jego wywrotke. Uslyszal jej slowa. -Ah nie wiem. Zaczal sie rozgladac po podlodze. Musiala wpasc pod jakas szafke. Przykucnal i zaczal zagladac pod szafki. Po jakiejs minucie znalazl ropuche. Wyciagnal ja i wstal. Rozpakowal i przelamal na pol. Podal Czerwonowlosej i usmiechnal sie.
Carmen z ukosa oglądała cała sytuacje. Zauważyła jak bardzo swobodnie czuje się Daniel w towarzystwie Jane. Uznała ze nie warto im przeszkadzać. Rozejrzała się po półkach i mruknęła: -Jak ja kocham być niezdecydowana-i westchnęła ciężko. Po kolejnych 5 minutach rozmyślania sięgnęła po jedno opakowanie fasolek wszystkich smaków wyważyła w ręce i podeszłą do kasy. Zapłaciła ile miała zapłacić i otworzyła fasolki pogrzebał chwile w środku i wzięła do ust zieloną fasolkę,była szpikowa. zjadła jeszcze parę fasolek gumowa,i trafiła się jej kokosowa. Po chwili uznała jednak że już nie ma co siedzieć w sklepie owinęła się mocniej szalikiem i wyszła mamrocząc: -Już nie mam ochoty kupować prezentów.
Uśmiechnęła się, widząc jak szuka żaby. - Daj spokój. Ja tylko żartowałam -powiedziała i w tym momencie dostrzegła Karmelka. Już miała do niej podejść, gdy dziewczyna owinęła się szalikiem i wyszła. Czy to przez nią ? Dlatego, że jej nie zauważyła ? Może Carmen myślała, że Jane ją olała ? Zrobiło jej się niedobrze na samą myśl. Uśmiechnęła się krzywo i wróciła do Daniela, który dał jej pół Czekoladowej Żaby. -Przecież ci mówiłam, że żartowałam -powiedziała ze śmiechem i ugryzła kawałek.
Spojrzal na wychodzaca Carmen. Zrobilo mu sie glupio. Rumieniec zniknal z twarzy Daniela. Ty glupolu! warknal na siebie w myslach i blyskawicznie zmienil mine na bardziej zdenerwowana. Pokrecil glowa, uderzajac sie otwarta dlonia w czolo. -Napisze do niej. Mruknal. Ugryzl kawalek zaby i reszte cisnal do kosza. Odechcialo mu sie jesc.
Boże, Jane ty idiotko ! Daniel był tu z Carmen ! A ty im przeszkodziłaś ! Czemu zawsze musisz być tam, gdzie cię nie chcą ? - Ymm... Przepraszam Daniel. Nie wiedziałam. Nie chciałam się wtrącać. Przepraszam. Pójdę już. Cała oblała się rumieńcem. Nie zabierając ani jednej czekoladowej żaby ruszyła w stronę wyjścia. Było jej cholernie głupio. Miała nadzieje, że Karmelek nie będzie się gniewał.
-Przeciez nie zawinilas sama. Pokrecil glowa. Przestapil nerwowo z nogi na noge, spogladajac w strone wyjscia. A moze jednak wroci z usmiechem na twarzy. Jane cos tam zaczela przepraszac nerwowo wymawiajac slowa, po czym ruszyla do wyjscia. Zlapal ja za nadgarstek i odwrocil do siebie patrzac w jej oczeta. -Mowilem, oboje zawinilismy. Nie bierz wszystkiego na siebie. To nie zdrowe.
Ruszyła w stronę wyjścia, cała czerwona, ale nagle ktoś ją złapał za nadgarstek i wykręcił, tak by patrzyła mu w twarz. Znów zaczęła powoli tonąć w oczach Daniela. Uśmiechnęła się delikatnie, słysząc jego słowa. - Ale napisz jej też, że mi bardzo przykro, i żaby się nie gniewała - poprosiła. Ale on ją nadal trzymał i patrzył jej w oczy. Ręka jej zesztywniała. - Hmm... Daniel ? To trochę boli -powiedziała cicho. Trochę to mało powiedziane. Jej ręka była pod takim kątem, jakby lada chwila miała wylecieć.
-Przepraszam. Zwolnil uscisk i wlozyl rece do kieszeni. -Dobrze. Powiedzial i rozejrzal sie kolejny raz po roznobarwnym sklepie. Ile by dal, aby byl jego. Zarobil by fortune, a moze i wiecej. Szybko zdal sobie sprawe, ze stoi z rozmarzona mina i odwrocil wzrok, oblewajac sie rumiencem. -Co teraz? Spytal, spogladajac na nia z usmiechem.
Uśmiechnęła się delikatnie. - Nie masz za co - powiedziała, ale chwilę po tym dyskretnie rozmasowała nadgarstek, gdy chłopak już ją puścił. Spojrzała jak nad czymś rozmyśla. Miał w tedy taką rozmarzoną minę i wyglądał poniekąd uroczo. Jane przyglądała mu się uważnie. Musiał to zauważyć, bo zakończył rozmyślania i zadał jej pytanie. Wzruszyła ramionami. - Straciłam ochotę na czekoladowe żaby. Może się przejdziemy ?-podsunęła nieśmiało.
Zauwazyl jak mu sie przygladala. Oblal sie jeszcze wiecej czerwienia na policzkach. Znow bil sie ze swoja niesmialoscia, zeby zapytac o co tak bardzo chcial. Ciazylo mu to. Musial sie przyznac do uczucia jakie do niej zywil. Znow niesmialosc wygrala. -Jasne. Odpowiedzial lekko uciekajac wzrokiem. Podszedl po chwili do drzwi i otworzyl je. -No to w droge. Obdarzyl ja serdecznym usmiechem i niczym nadworny lokaj wskazal drzwi w lekkim uklonie
Serce Jane zabiło mocniej, gdy patrzy na nią, najwyraźniej bijąc się myślami. A może tylko jej się wydało, bo już po chwili zachowywał się całkiem normalnie ? Jane nie miła doświadczenia w tych sprawach, więc tylko się uśmiechnęła. - A dokąd się wybieramy ?-spytała. Schowała szkicownik do torebki i ruszyła w stronę wyjścia.
Odwzajemnil usmiech i ruszyl za nia, przygladajac sie jej z tylu. Nie chcaco jego wzrok wyladowal na jej posladkach. No Danielu, musisz pochamowac samcze zapedy. Przestal wpatrywac sie w jej kraglosci. -Byle gdzie, jak najdalej z tad. Tam gdzie nas nogi poniosa! Wypowiedzial z nieskrywanym entuzjazmem. -W droge!
Przechadzając się ulicą zauważyła bardzo kolorową wystawę w jednym ze sklepów. Spojrzała na szyld i nie wahając się dłużej weszła do Miodowego Królestwa. Wnętrze sklepu wyglądało bajecznie kolorowo, pachniało również słodko- w końcu to sklep ze słodyczami. Oczywiście kręciło się tu sporo uczniów, więc nie można było zobaczyć wszystkiego. Ale też wszystkiego nie chciała oglądać, tylko jeden ,jedyny przysmak ją interesował. Gdy tylko go zobaczyła w jej oczach ukazały się lśniące niczym diament gwiazdki. Podeszła do półki z wielkim uśmiechem na twarzy i wzięła kilka ukochanych słodyczy. Odwracając się zobaczyła swoje odbicie w szklanej tafli okienka wystawy i jej uśmiech zniknął. -Niee, nie powinnam, tak długo męczyłam się żeby mieć taką szczupłą figurę. Nie mogę... Odwróciła się i położyła z powrotem słodycze na półkę. Odeszła kilka kroków, stanęła i szybkim krokiem wróciła do półki, przed którą chwilkę wcześniej stała. -Tylko jedno, w końcu muszę jakoś uczcić fakt, że jestem nauczycielką!- pomyślawszy to wzięła zamierzoną, tylko jedną bryłkę i podbiegła do kasy. -Poproszę ten blok orzechowy! Wyjęła 1 sykl i 20 knutów z małej szarej portmonetki i położyła na blacie. -Dziękuję i do widzenia! Wyszła ze sklepu z mocnym postanowieniem powrotu do niego w jak najbliższej przyszłości. Okazja zawsze się trafi do kolejnego świętowania...
Dziewczyna weszła spokojnym krokiem do wnętrza sklepu. Zdjęła z głowy kaptur kurtki i rozejrzała się dookoła. No to pora na zakupy. - Ucieszyła się. Zaczęła spacerować wśród regałów wszystko dokładnie oglądają, ale nie biorąc nawet do reki. Wszystko wyglądało tak cudownie, że Gryfonka chętnie kupiłaby wszystko! Marg, tylko nie przesadź, nieee. Po niedługiej na wszelki wypadek wędrówce podeszła do kasy z kanarkowymi kremówkami, blokiem orzechowym i dwoma czekoladowymi żabami. - To wszystko. - Uśmiechnęła się i wyciągnęła wyliczoną sumę, zabrała swoje łakocie, założyła kaptur na głowę i zaczęła zmierzać ku drzwiom w celu wyjścia ze sklepu.