Jest to najbardziej oblegany przez uczniów sklep w Hogsmeade. Cały to obszerne i przytulne pomieszczenie jest bardzo kolorowe i pełne regałów wypchanych po brzegi niezwykłymi i bardzo smakowitymi słodyczami. Mając taki wybór zawsze trudno zdecydować się co najlepiej kupić. A można tu dostać Gumy do żucia Drooblesa, Lodowe myszy, Czekoladowe żaby, Cukrowe pióra, Fasolki Wszystkich Smaków Bertiego Botta i wiele innych pysznych słodyczy.
Spojrzał na opakowanie żelków. Jaszcze nigdy nie próbował mugolskich słodyczy. Sięgnął po jednego czerwonego miśka i włożył go sobie do ust. W sumie smakiem nie różnił się tak, od słodyczy, które jadł wcześniej. Można powiedzieć, że mu smakowały. Szybko podziękował Lily i sięgną po kolejną porcję. - Gdzieś jeszcze się wybierasz, czy raczej wracasz do Hogwartu? - Zapytał, jednocześnie kładąc swoje zakupy na ladzie. Po chwili stanęła za nią młoda sprzedawczyni. Zapłacił i od razu otworzył paczkę fasolek wszystkich smaków, po czym wyciągnął ją do Lily. - Chcesz?
Lilyanne Wayland
Rok Nauki : I
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Dodatkowo : fachowe robienie zdjęć lucjanowi pod prysznicem ♥
Gryfonka podziękowała, wzięła jedną fasolkę i włożyła do ust. Mięta. Cóż, miała nadzieję trafić na coś ekstremalnego, ale gdyby się nad tym zastanowić, ucieszyła się, że wylosowała coś przyzwoitego. -Hm, jakoś nie mam ochoty jeszcze wracać. Ostatnio sporo czasu spędzam w tym zamku i fajnie jest się gdzieś wyrwać. Możemy jeszcze wstąpić do... Trzech Mioteł? Chyba, że chcesz już wracać, albo masz jakiś inny, lepszy pomysł? - spytała, założyła torbę z powrotem na ramię i ruszyła u boku Rogera w stronę wyjścia
Sięgną po jedną z fasolek i bez zastanowienia włożył ją do ust. Gdy ją przegryzł poczuł ostry, gorzki smak. Jakby...pieprz. W sumie mogło być gorzej. - A co sądzisz o tym, żeby wpaść do trzech mioteł, kupić piwo i przejść się pod wrzeszczącą chatę? Jest tam taka fajna, stara ławeczka. -Zapytał gdy posmak pieprzy prawie zniknął, a on sam wychodził już ze sklepu.
Lilyanne Wayland
Rok Nauki : I
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Dodatkowo : fachowe robienie zdjęć lucjanowi pod prysznicem ♥
- Piwo w trzech miotłach, a następnie wrzeszcząca chata mówisz? Brzmi interesująco. - oczy Lil przeniosły się na Rogera. Spodobał jej się pomysł Puchona. Na dworze było wietrznie i włosy Gryfonki zaczęły tańczyć, unoszone podmuchami wiatru. Zapięła swój czarny płaszczyk i ruszyła główną drogą, razem ze swoim przystojnym, czarującym towarzyszem.
Jedyne dwa przypadki jakie mogły przyprowadzić Ponet w w tą krainę zbędnych kalorii to: A - Cholernie jej się nudzi B - Znalazła się na rozdrożu własnej świadomości. Miała okropną ochotę na coś słodkiego, ale trzeba pierw przeliczyć co mniej zagrozi jej figurze. Musiała w końcu mieć jakiś dylemat poza filozoficznymi przemyśleniami na temat - Dlaczego gnomy to gnomy? Zmrużyła oczy i zaczęła przypatrywać się dwóm obiektom - Lukrowa mysz i Cukrowe pióro. Nie mogła się zdecydować, stała tak dłuższą chwilę, wyglądając jak idiotka.
Weszła do Miodowego Królestwa mając ogromną ochotę na coś słodkiego. Zoey miała szczęście, bo w ogóle nie miała tendencji do tycia, więc nie musiała się martwić o swoją figóre. Mimo wszystko wiedziała, ile kalorii mają poszczególne słodkości. Zaczęła się im przyglądać szukając czegoś co ma w sobie dużo (!!!) cukru. Zauważyła Ślizgonkę, która stała i wpatrywała się w Lukrową mysz i Cukrowe pióro. Wyglądała poniekąd dziwnie i odrobinę śmiesznie. Zoey postanowiła podejść do niej. - Polecam Cukrowe pióro -powiedziała, przy okazji biorąc jedno. - Ale na doła najlepsza jest czekolada -dodała po chwili, uśmiechając się- Jestem Zoey. Mrugnęła do dziewczyny.
Wybiła ją z zamyślenia nieznajoma. Odwróciła się i zmierzyła ją wystraszonym wzrokiem, lekko ją przestraszyła. Bo w końcu wybić z takiej zadumy?! Przeniosła jeszcze parę razy wzrok z cukrowego pióra na lukrową mysz. Postanowiła posłuchać Zoey i sięgnęła po cukrową mysz. Trudno najwyżej zakatuje się biegając Ona i ćwiczenia? No chyba w marzeniach. Jakiś związek ze sportem? Mogła sobie co najwyżej pomachać pomponem na meczu Quidditcha. - Czeeeeekolada? Nie już nie mogę to cukrowe pióro i tak zostawi po sobie jakiś zarys, który trzeba będzie spalić - Zrobiła skwaszoną minę. Również uśmiechnęła się do dziewczyny - Och miło mi moja słodyczowa ekspertko Zoey! A ja jestem Susane
Wyszczerzyła zęby w uśmiechu. - Tak, tak. To ja. Ekspert od słodyczy we własnej osobie. Miło cię poznać Susane. Susie. W zasadzie Susie też ładnie. Moja siostra ma tak na imię. Zoey wzięła jeszcze kilka Czekoladowych żab na zapas, aby nie musieć przychodzić tutaj już w tym tygodniu. - A jeśli chodzi o zarys po tym piórze-bądź spokojna. Mysz dopiero dałaby ci popalić. Odgarnęła z oczu swoje (dzisiejsze) różowe pasemka. Uśmiechnęła się i rzuciła dziewczynie jedną Czekoladową żabę. - Pomogę ci zrzucić. Mogę ci ułożyć osobisty zestaw ćwiczeń. Albo poszukam jakiegoś zaklęcia. Jak wolisz. Mrugnęła do dziewczyny. Wyglądała na taką, która wybierze tę druga opcje. No cóż. Zapał do sportu w tej szkole najwyraźniej miała tylko Zoey.
Carmen pierwszy raz odkąd przekroczyła bramy Hogwartu była w Miodowym Królestwie. Rozglądał się uważnie nie chcąc niczego przegapić nic nie mogło uciec jej wzrokowi. Dziewczyna dostała oczopląsu od tych wszystkich słodyczy i słodkości. Potrząsnęła głową,aby przypomnieć sobie dla kogo musi kupić prezent. O właśnie-musiała kupić PREZENTY!!! Carmen uwielbiała kupować prezenty. Jeszcze raz przeleciała wzrokiem po półkach i podeszła do jednej z nich.
Dzwonek wiszacy zaraz przy drzwiach dal znak, iz ktos akurat teraz wchodzi do sklepu. Daniel wszedl do srodka w swojej grubej czarnej kortce i zoltych rekawicach, caly oblepiony sniegiem. Rozejrzal sie usmiechajac lekko kacikiem ust. Oczy mu zamigotaly z radosci. Chwile krecil sie pomiedzy kolorowaymi polkami, obkrecajac sie wokol siebie i szukajac nowosci, az zauwazyl burze ciemnych,miedzianych wlosow. -Carmelku! Wykrzyknal z radosci, szybko podchodzac do przyjaciolki. -Szukasz czegos szczegolnego? Rozejrzal sie wokol siebie.
Jeszcze brała czekoladowe żaby? Susane otworzyła oczy w wielkim zdziwieniu. Musi na serio nieźle ćwiczyć mając TAKĄ figurę. A może to jakieś sztuczki, ciekawe - oczy zabłysły pannie Ponet. Jakby tak mogła jeść ile chce i w cale nie musiałaby się martwić, czy zmieści się w odpowiedni rozmiar. To istny Eden na ziemi. Uśmiechnęła się serdecznie, jednak z nutą podstępu, gdy ta rzuciła jej żabę. Jasne, że Susane woli zaklęcie, ćwiczenia? Phi jeszcze żeby się zabiła na pierwszym lepszym? Wysiłek fizyczny to jej wróg. Wyszczerzyła się do Zoey. - To co może wybierzemy się w przystępniejsze miejsce? Tu zaczyna robić się tłoczno.
Zoey jakoś nigdy nie martwiła się o swoją figurę. Była szczupła od zawsze, ale może zawdzięczała to tym wszystkim sportom, które uprawiała ? Tak czy siak była szczupła. Za to Susane wyglądała na osobę, która mocno się katowała, aby po słodkościach nie zostało ani śladu. A kotować musiała się dietami, bo wygląda na to, że nie lubiła sportu. Haha, Zoey mogłaby zostać detektywem ! Niesamowite, ile o człowieku można się dowiedzieć na podstawie tego co mówi, robi, a nawet jak chodzi. Zauważyła, że do Miodowego Królestwo weszło kilka osób i zrobiło się tutaj dość tłoczno. - Jestem za -powiedziała, uśmiechając się do Susie- Jestem otwarta na propozycje. Mrugnęła do dziewczyny i podeszła do kasy, aby zapłacić za cukrowe pióro i trzy czekoladowe żaby.
Usłyszała znajomy głos przyjaciela i na jej ustach od razu zakwitł uśmiech. -Daniel!!-powiedział nieco głośniej-Tak PREZENTÓW! Tęskniłam z a tobą wiesz-mówiąc to przytuliła się do niego.
Poszła śladem nowej znajomej i zapłaciła za swoje delikatesy. Zaraz się zrzygam - Stwierdziła oglądając parkę Jaka ta dziewucha hałaśliwa, ratuj nas Izydko słodziutka od takich natręciuchów - Skrzywiła się, oglądając poczynania Puchonki. Jednak szybko wróciła do Zoey. - Hmm... po świńskim jest nawet przytulnie, co ty na to? - Spytała odrzucając włosy do tyłu i uśmiechając się perliście. Powolnymi krokami zmierzała ku wyjściu.
Nim zdarzyl cokolwiek wydusic z siebie ta burza miedzianych wlosow skoczyla w jego strone przytulajac sie do jego piersi. Poczul sie lekko zaklopotany i zmieszany. Nie wiedzial co o tym myslec, ale przyjaciolka zawsze taka byla. -Witaj mala. Powiedzial cicho i sam ja objal ramieniem. Uslyszal jej slowa "Stesknilam sie za toba wiesz". -Naprawde? Zmarszczyl czolo i uniosl brwi.
Carmen w ogóle nie pomyślała ze mogła by go w ten sposób wprowadzić w zakłopotanie. tak dawno go nie widziała... Gdy usłyszał słowa przyjaciela spojrzała na niego z dołu -No pewnie. Nie widzieliśmy się wieki-opowiadaj co tam u ciebie-zapytał dość głośno jak na samą siebie.,
Zoey nie bardzo lubiła to miejsca, ale nie miała ochoty wracać sama do Hogwartu, więc kiwnęła głową i ruszyła ku wyjściu. Susane wydawała się miła, ale to Ślizognka, a wiedziała z doświadczenia, że nie należy zbyt pochopnie oceniać Ślizgonów. Obejrzała się ostatni raz i wyszła za Susane na mróz.
-U mnie? Spytal tak cicho, ze sam pomyslal, iz ledwo go uslyszala. Machnal rekami niedbale. -A nic. Nudy, wloczenie sie po szkole i zawracanie wszystkim glowy. To sie dzieje. Usmiechnal sie i przeniosl na chwile wzrok na jedna z polek, ktora byla akurat koloru rozowego. Mmmm... Czekoladowe zaby. Spogladal w tamta strone jak zachipnotyzowany. Udalo mu sie wyjsc z dziwnego transu i znow spojrzal na Puchonke. -No to dla kogo te prezenty? Urodziny ktos ma? Zapomnialem czy co?
-ja zawsze-uśmiechnęła się-ty chyba zawsze robisz to samo prawda?-Zobaczyła że przyjaciel popadł w trans ale nie zmierzała go wyrywać. Gdy usłyszał pytanie zaśmiał się cicho: -Nie tak po prostu mam ochotę porobić prezenty znajomym i przyjaciołom.
-Tak, cala ty Zasmial sie lekko, choc nie zlosliwie. Podrapal sie po glowie i jeszcze raz spojrzal z utesknieniem na jego ulubiony przysmak- czekoladowe zaby. -To nie bedziesz miala nic przeciwko jesli ci pomoge, prawda? Spytal z tajemniczym spojrzeniem na licu.
Oczywiście -ucieszyła się na propozycje przyjaciela. Zorientował się na co spogląda i podała mu jedną. -Proszę. Dla ciebie od mnie-uśmiechała się rozkosznie.
-Nie musisz. Mam czym zaplacic. Spojrzal na czekoladowa zabe, ktora trzymal w rece. Jednak wiedzial, iz odmowa byla by bez celowa. Po prostu nie przyjela by jej. Dlatego, wiec podziekowal za podarunek, ktory schowal do kieszeni. -No, wiec... Co i dla kogo? przyniose.
Jane weszła do Miodowego Królestwa w poszukiwaniu słodkości. Oczywiście, nasza niezdarna panna Stivenson wpadła na kogoś, gdy tylko weszła. Przewróciła się i upadła na zakończenie pleców. Trzymany w ręce szkicownik wypadł i kartki, na których widniały jej prace, fruwały po całym pomieszczeniu. - Cholera -mruknęła. Wstała, przeprosiła osobę na którą wpadła i wzięła się za zbieranie kartek. Jej twarz płonęła rumieńcami aż po szyję. Czemu to zawsze przytrafia się jej ?
Oczekiwal odpowiedzi Carmen, ktora chyba najwyrazniej sie zastanawiala. Przestapil z nogi na noge i zalozyl rece, przygladajac sie jej z jedna uniesiona brwia. Wygladalo to dosc komicznie, a on sam wygladal jak James Bond z tym swoim spojrzeniem. Nagle z nienacka cos w niego rabnelo. Wystraszyl sie nie na zarty, odwracajac gwaltownie z rozdzka w dloni. Aaaa. -Jane? Pochylil sie i podniosl z ziemi ostatnia kartke.
Cała zziębnięta Alessa weszła do pomieszczenia. To dziwne, ale dziewczyna chciała zjeść coś słodkiego! To było naprawdę dziwne. Ale mniejsza o to. Weszła nonszalanckim krokiem po czym stanęła i otrzepała się ze śniegu. Zdjęła swój czerwony, francuski beret po czym schowała go do torebki. Rozejrzała się po pomieszczeniu i zauważyła kilka osób. Nie zwracała zbytnio na nich uwagi więc Alessa podeszła do jednej z gablot. Szukała...a to czekolady...lizaków...ciasta, ale nie nie wiedziała co wybrać. Dostawała lekkiego bzika w takich sklepach. Stała przez chwilę w tym samym miejscu lekko kiwając się oraz wybierając odpowiedni kąsek. Musiała coś wziąć na ząb. Po tych wszystkich perypetiach rodzinny dziewczyna zasłużyła na chwilę relaksu. Między innymi napychać się czekoladą. -Hmmm...co by tu wybrać- powiedziała do siebie cicho dziewczyna podnosząc dość wysoko głowę jak na panienkę przystało.
Zbieranie kartek nie szło jej najlepiej, w dodatku osoba na którą wpadła, najwidoczniej ją rozpoznała. Jasny gwint! Oby to nie był Ślizgon. - pomyślała. Ale głos był miły i nie było w nim ani odrobiny kpiny, więc panna Stivenson podniosła głowę i spojrzała na chłopaka. Odgarnęła swoje czerwone włosy z czoła, bo zasłaniały jej widok i zlustrowała go zielonymi, kocimi oczami. Jak on miał na imię ? Znała go. To na pewno. Ale imię...Wypadło jej z głowy. - Dzięki -powiedziała, biorąc od niego rysunek zakochanej pary w blasku słońca, który kiedyś namalował, dotykając przy tym niechcący jego dłoni. - Ymm... Przepraszam cię. Za tą akcje. Niezdara ze mnie. Musiałam cię nieźle przestraszyć. Wreszcie przypomniała sobie imię. Daniel. Daniel. Jak mogła zapomnieć ? No tak, mogła. Ona akurat mogła. Uśmiechnęła się przepraszająco, odsłaniając przy tym rząd idealnie równych, białych zębów.