Bardzo słynna perfumeria mieści się w równie znanej galerii handlowej. Skręcając w korytarz zdobiony sztucznym bluszczem tuż obok wejścia, można poczuć mieszankę przeróżnych zapachów. Znający się na perfumach, rozpoznają tu wanilię, różę, bzy, cynamon, och ileż różnych składników! Sklep słynie nie tylko z drogich zapachów, ale też ze szklanego wnętrza. Gdy przebrniemy przez tłum turystów, którzy szybko mówią w innym języku, oraz miejscowych, przejdziemy przez mugolskie bramki ochronne. Obsługa uśmiecha się mile do każdego klienta. Warto zwrócić uwagę na ich specyficznych strój, bowiem ubrania pracowników są wykonane z szeleszczącego aluminium, którego dopełnieniem jest czarna skóra. Z tego co można się zorientować w czasopismach, jest to najnowszy trend mody.
Cirilla uwielbiała zapachy. Kochała kupować coraz to nowe, używać ich, łączyć je ze sobą, kierując się swym niezawodnym węchem i instynktem, intuicją. To była integralna część jej życia. Tej umiejętności nie oddałaby za nic. Dlatego właśnie, kierowana chęcią, a może raczej potrzebą wypróbowania na sobie nowej woni, przybyła do galerii handlowej, a dokładniej do perfumerii, z której usług korzystała już od dawna. Już z oddali czuła ten przyjemny zapach, który z każdym jej krokiem wzmagał się. W końcu weszła do środka i rozejrzała się. To był jej raj. Podeszła do jednej z półek, przy której stała młoda kobieta. Cirilla, zaaferowana wybieraniem perfum, nie rozpoznała w niej Cassandry Lancaster.
Cass uważała, że czas wziąć swój smutny żywot w ręce. Czemuż ma to się martwić? Kupi sobie perfumy, buty i owy podły nastrój zniknie. Przynajmniej na symboliczne dwie godziny, jeśli dodamy do tego czekoladowego muffina przy Tower of London. Uważała, że właśnie w tej budce, która tak naprawdę zostawiała wiele do życzenia, były najlepsze ciastka. Mimo to, iż utrzymywała "linię" i wręcz gardziła słodyczami, wszystkie miały przecież powyżej 300 kcal, dziś uznała to za stosowne. Przyglądała się wystawie perfum, chcąc usłyszeć w głowie cichy głosik 'kup mnie!" Już miał się odezwać, gdy usłyszała trzask. Zanim się odwróciła, ktoś pisnął i popchnął Cassandrę na młodszą kobietę. Okazało się, że jakiś nieudacznik, pokazując próbkę swojej narzeczonej, odłożył tak mocno fiolkę, że rozbił szklaną półkę. Cassandra była w szoku. Ochroniarz chwycił obydwie panie za łokcie i wyprowadzić ze sklepu, zarządzając "przerwę techniczną". - Cirilla? - spytała, przyglądając się towarzyszce.
Nie dane były jej udane zakupy. Miała już na oku kilka zapachów, w których były zupełnie nowe, jak i takie, których używała już od dłuższego czasu. Jednak, niespodziewanie zrobiło się zamieszanie i wprost na Cirillę leciała jakaś młoda kobieta. Na szczęście obie zdołały utrzymać równowagę. Przez to wszystko znalazły się obie na zewnątrz sklepu. Dopiero słysząc pytanie kobiety, którą zaczynala poznawać po głosie, spojrzała na nią uważnie. - Cassandra? - odpowiedziała pytaniem. - Cóż za niespodziewane spotkanie - westchnęła. Nie spodziewała się spotkać tu nikogo znajomego, a już na pewno nie Cassandrę. Nie były wrogami, ale przyjaźń między nimi też nigdy nie zaistniała.
Obserwowała jak wielka klapa zasłania sklep. Gdzież ona teraz kupi perfumy? Na pewno gdzież w wąskiej uliczce znajdzie się tanie fiolki... Westchnęła ciężko. - O perfumach możemy sobie teraz pomarzyć. - powiedziała niezadowolona, kładąc gniewnie dłonie na biodrach. Oczywiście na jej półce w łazience stało jeszcze wiele flakoników, lecz przecież miała ochotę na ten konkretny zapach, na wyjątkowy wieczór! Wtem przypomniała sobie, że Cirilla zadała jej pytanie. Pokiwała głową. - Udało Ci się wyrwać ze szkoły? - spytała - W Proroku się rozpisywali, że zaostrzyli Wam nieco zasad, niczym za czasów Dolores. Warto wierzyć czasopismu?
- Niestety - westchnęła. Na jej twarzy było widać tylko lekkie poirytowanie, jednak w środku gotowała się ze złości. W dodatku była zrozpaczona, bo o tej porze inne sklepy z perfumami mogły być już zamknięte. Teraz, żeby ją udobruchać, trzeba było się nieźle napracować. - Prorok to chłam. Jemu nie można wierzyć, jak i reszcie gazet - odpowiedziała. - A ze szkoły jest łatwiej się wydostać, niż wcześniej - dodała. Zamyśliła się na chwilę, zastanawiała się nad tym, co by można teraz zrobić. Jednak nic mądrego nie przyszło jej do głowy. - A jak ci się pracuje w Ministerstwie?
Bardzo dobrze pamiętała tę minę. Pojawiała się zawsze, gdy Cassandra pukała do jej pokoju, chcąc podzielić się swoimi podbojami i miłostkami z lat dziecięcych. Jako mała dziewczynak - niestety mówiła o czymś w kółko, nawet nie dziwiła się, że Cirilla po jakimś czasie miała jej dosyć. - Nawet na merlina wszystko jest zamknięte! - dodała gniewnie. Przecież potrzebowała teraz tych perfum. Zmarszczyła brwi. Wiedziała, że Ślizgonka należy do bardzo sprytnych ludzi, lecz jej obojętna wypowiedź wręcz ją zaintrygowała. - Doprawdy? - spytała - Dawno nie próbowałyśmy się z niej wydostać razem - tak, to słowo trudno przeszło jej przez gardło. Niegdyś były najlepszymi przyjaciółkami, ba, nawet w Dover na jednym z drzew opodal domu Ślizgonki na drzewie wyryły napis "C+C=NP" Cirilla i Cassandra, nieskończona przyjaźń. Jakże to ckliwe! Gdyby nie tylko wydarzenie w V klasie, czy ich stosunki po tylu latach nadal byłby takie same? - Frapujące jest to, że w ogóle to Cię interesuje, moja droga. Często spotykam Twoich rodziców. - dodała obojętnie, chociaż traktowała ich jako wujostwo - Wspominali, że szykujesz się na najbliższy bal, czy to prawda?
- I nie wydostaniemy się już z niej razem. - odpowiedziała, w myślach dodając - niestety. I ona pamiętała, jak niegdyś się przyjaźniły, właściwie od dziecka. I wystarczyła jedna chwila, by zniszczyć to, co trwało latami. Czasem Cirilla żałowała, że potoczyło się to tak, a nie inaczej. Jednak czasu nie można było cofnąć. - A dlaczego miałoby to mnie nie interesować? - spytała lekceważąco. - A tak, bal, jasne, raczej będę - mruknęła niezadowolona. Nie lubiłą takich spndów, choć z drugiej strony była to niewątpliwie dobra okazja na to, by się wystroić w wieczorowe suknie i takie tam. - Mogłabyś mi przypomnieć, z jakiej to okazji? Bo zapomniałam.
Uniosła brew. Zastanawiała się, czy Cirilli też brakuje ich jako przyjaciółek. Cassandra wyrosła już z dziecinnego egoizmu, chciala posiadać taką osobę, z którą może się pośmiać i ponarzekać. A cóż, Ślizgonka była w tym genialna, na pewno niezastąpiona. - Trudno, abyśmy w ogóle miały możliwość. Nie mogę już bez powodów wracać do Hogwartu - powiedziała ze smutkiem w głosie. Tęskniła też za chłodnymi murami szkoły. Dopiero teraz uświadomiła sobie, że aby odwiedzić jednego z nauczycieli musi nieźle nakombinować i dostać zgodę od szefa. - A chcesz wysłuchać? - spytała, uśmiechająć się lekko. - Bal? Nie mam pojęcia z jakiej. - wzruszyła ramionami, poprawiając spadającą torebkę. - "Cassandro Elizabeth Lancaster w dniu trzydziestego września odbędzie się bar. Masz nasz zaszczycić swoją obecnością." - idealnie odegrała piskliwy głos swojej matki oraz jej poważną, nadętną minę. - Już zrobiła projekt dla Ciebie, jest bardzo dobry, powinnaś wyglądać rewelacyjnie.
Właściwie to nieraz wspominała chwile spędzone razem. I brakowało jej paplaniny Cassie i tego, że mogła jej, jako jedynej, powiedzieć o wszystkim, co ją gnębiło. Jednak zmieniły się obie i tamta więź była praktycznie nie do odbudowania. - Tęsknisz za zamkiem, prawda? - stwierdziła. Cirilla nie wiedziała, jak to się działo, ale w obecności Cassandry stawała się inną osobą, była bardziej ludzka, miła, uprzejma. A może była po prostu sobą? - A czemu nie? - odparła pytaniem retorycznym. - Suknie twojej matki, idealne jak zawsze - dodała. - Może pójdziemy gdzieś, nie będziemy tu tak stały przez wieczność.
Cass uśmiechnęła się mimowolnie, zastanawiając, ile w nich zostało z małych dzieci. Czy nadal potrafiłyby wyjść nad ranem, aby podziwiać wschód słońca i budować zamek z piasku oraz muszelek? Pokiwała głową. Cirlla, jako jedna z niewielu, wiedziała tak naprawdę, jak Cassandra mocno przywiązała się do zamku. Obydwie przecież poznawały jego tajemnice, przynajmniej przez te pięć lat. - A Ty byś nie tęskniła? - spytała, zapominając o całych pozorach nieuprzyjemnianego tonu i aroganckiej postawy. Czy to te perfumy potrafią załagodzić sytuację pomiędzy dwoma lwicami? Zaśmiała się - Tak, z tego co mówiła, pokażesz się w czerwieni. - dodała. Matka Cassandry należała do takich osób, dla których owy skrawek materiału stawał się ważniejszy od męża i dwójki, już dorosłych, dzieci. Każdy jej projekt był idealny, z resztą przekazała w genach swój perfekcjonizm. - Jasne, nie ma co patrzeć na ten sklep. Ale cholera, perfum już nie dostaniemy - rzekła, zaczynając iść w stronę wyjścia z galerii.
- Czy ja wiem? Raczej... tak - musiała przyznać przed samą sobą. Kochała zamek jak drugi dom, a może nawet pierwszy? I choć czasem miała go dosyć, to nigdy nie wybrałaby innej szkoły, a miała taką możliwość. I nawet, jeśli podjęła taką decyzję ze względu na Cassandrę, nie żałowała jej nawet dzisiaj. Być może to perfumy łagodziły sytuację między dwoma lwicami. Chociaż nie, Cirilla była raczej jak mitologiczna syrena. Pół - kobieta, pół - ptak drapieżny. Wabiąca swym głosem żeglarzy, a później zjadająca ich żywcem. Pokręciła głową na nowiny Cass. - Czerwony? Och nie - wymamrotała. - Czekaj, bal ma być trzydziestego? Powiedz, proszę, że się przesłyszałam - dodała zrozpaczona. W tej chwili na jej twarzy było widać wszystkie emocje, które zazwyczaj tak skrzętnie ukrywała. Dlaczego tak zareagowała? Otóż, trzydziestego września były osiemnaste urodziny Cirilli. Ta miała nadzieję, że nie jest to bal akurat z tego powodu, tylko po prostu daty się nałożyły. Jednak znała swą rodzinę na tyle, iż mogła się spodziewać wielkiego przyjęcia na swą cześć. Z jednej strony pochlebiało to jej, w końcu uwielbiała być w centrum uwagi. Z drugiej strony jednak obawiała się, czy jej rodzice nie wymyślą czegoś głupiego, na przykład nie przyjdzie im do głowy zaaranżować ślub ukochanej córeczki, wedle tradycji. Właśnie przez taki pomysł brat dziewczyny uciekł z domu. Régis... dawno nie pisał już do Ślizgonki. Ta, chociażby chciała, to nie mogła do niego napisać, bo on nie podawał jej jego miejsca pobytu. Musiała czekać na sowę brata. - Będę musiała wybrać się tu niedługo - wypowiedziała na głos nieświadomie, bo sądziła, że ta myśl pozostała tylko w jej głowie.
- Twoje zawahanie w głosie jest niepokojące. Przecież wiem, że traktujesz Hogwart jak drugi dom - powiedziała zupełnie, nie przejmując się tłumem gapiów. Liczyła tylko, że nazwę szkoły potraktują jako tajemniczą wyspę, której to oni jeszcze nie znali i na szczęście nigdy nie poznają. Zacmokała - Przecież do twarzy Ci w czerwonym - powiedziała, gdy otworzyły się automatyczne drzwi przed nimi - Poza tym dodała również kilka diamentów, z Twoją matką ciągle negocjują, czy masz mieć gołe plecy czy też nie. - powiedziała jakby znudzona. Doprawdy gdy spotykały się we trzy, ciągle rozmawiały o durnych materiałach, nowych kreacjach. Westchnęła ciężko. - Tak, trzydziestego, sama wiesz dlaczego - dodała znacząco, spoglądając w jej oczy. Blond włosy Cirilli rozwiały się na wietrze. Obserwowała przez chwilę, jak wspaniale tańczą. Każdy z rodzin pochodzenia arystokratycznego wiedział, co oznaczają osiemnaste urodziny. Gdzieś krył się spisek rodziców, który niestety wychodził na jaw na uroczystym balu. Miała nadzieję, że trzydziestego nie wydarzy się nic, oprócz całonocnych klasycznych tańców. Och, musi znaleźć sobie partnera i przedstawić go rodzinie! Momentalnie się zmartwiła, czy sprawa z jej ukochanym się wyjaśni - Pamiętasz Renne, która mieszkała tuż obok Ciebie? Lokowana mała dziewczynka? To ona nas nakrywała z różdżkami. Teraz, pomimo tego, że jest młodsza od Ciebie o rok, urodziła dwójkę dzieci, bliźnięta. Jej rodzice się załamali.
- Zbyt dobrze mnie znasz - odpowiedziała smutno. Właściwie niby wiedziała, że Cassandra nie wyjawi żadnego z sekretów Cirilli, jednak ta i tak miała obawy przez zbytnim ujawnianiem swych prawdziwych uczuć. - Że też moja matka się na to godzi - wyraziła swe oburzenie. I niby pani de Sauveterre była niegdyś Krukonką, inteligentną kobietą, która powinna sprzeciwiać się takim balom, a przede wszystkim takim odważnym sukniom. Czy ona zdawała sobie sprawę, na co narażała swoją córkę? Przecież mógł się do niej ktoś zacząć dobierać. Czasem nie wiedziała, jak można być tak naiwnym. A jeśli dobiorą jej partnera, który stanie się jej narzeczonym? Przecież Cirilla jest na to za młoda, ba! nie skończyła jeszcze nawet szkoły. Ślizgonka, tak jak Cassandra, choć o tym nie wiedziała, miała nadzieję, że nic szczegolnego się nie wydarzy. - Ta Renne? Slytherinie, jak to możliwe? - zdziwiła się. Po kim, jak po kim, ale po niej by się tego nie spodziewała.
- Dlaczego mówisz to takim smutnym głosem, Cirlla? - spytała się ciekawie, przekraczając lekko głowę w jej stronę. Nie rozumiała, dlaczego to takie smutne, że zdążyła poznać prawdziwą pannę de Sauveterre. Wręcz przeciwnie! Pomimo braku zaufania jakim się obdarzały, wciąż miały wspólne sekrety, lecz każda z nich była pewna, że zostaną one tylko między nimi. - Twoja matka sama wyleciała z pomysłem - zdusiła w sobie śmiech - Przecież masz błyszczeć! - dodała. Pani Lancaster na oficjalne okazje słynęła z stonowanych projektów, lecz ciągle matka Cirlli podsuwała jej coraz odważniejsze pomysły na własne suknie. Cassandra była jednego pewna - obydwie kobiety dobrały się idealnie, teraz strach się bać, co się wydarzy na owym balu. - Chyba nie muszę Ci tłumaczyć, jak się robi dzieci - odparła ze śmiechem nieco zgryźliwie. - Z tego co wiem, poznała Sebastiana, nauczyciela historii magii i to właśnie z nim... Jest między nimi dwadzieścia lat różnicy.
- Bo... nie wiem, moja droga Cassandro - odpowiedziała spokojnie. Nie wiedziała, aak to się działo, ale przy pannie Lancaster gubiła swój cięty język. Gdyby tak teraz któryś z uczniów Hogwartu ją zobaczył, pewnie zdziwiłby się na jej zachowanie. - Zawsze wiedziałam, że jest szalona - pokręciła głową niezadowolona. Jej amtka czasem wyskakiwała z takimi pomysłami, że nie wiadomo było, czy się śmiać, cy płakać. No, ale szaleństwo w tej rodzinie było dziedziczne, wszak jedną praprababkę zamknięto w Mungu. Na Cirillę też jakaś część tego przeszła, niewątpliwie. - No przestań, wiesz chyba, o co mi chodzi, nie? - odparła, próbując stosować zwyczajowy sarkazm, jednak niezbyt jej się to udało. - Głupia dziewczyna, nieźle się wpakowała - skomentowała złośliwie. Nigdy jakoś nie przepadała za Renne, dlatego jakoś nie było Ślizgonce jej żal. No może odrobinę, bo sama nie chciała tak szybko zakładać rodziny.
- Nie wiem, to też ambitna odpowiedź - skomentowała, wsadzając dłonie do kieszeni płaszcza. Przez tą wieczorną pogodę zaczęła czuć jak jej drętwieją, a to wcale przyjemne nie było. Widząc Cir w długiej sukni, już miała dreszcze. Obydwie starały się namawiać matki, aby wieczorowe kreacje były do kolan i ani centymetra więcej! Czy ten bal nie będzie jawną katastrofą? - Radziłabym Ci napisać do nich sowę o racjonalne podejście do sprawy całej imprezy. - powiedziała bardzo sympatycznym tonem. Zawiązała mocniej apaszkę na szyi, czując jak wiatr zaczyna ją łaskotać. Zimno, psia krew zimno! - Wiem, wiem - zaśmiała się z jej miny. - Czy ja wiem... To znaczy dzieciak to paskudna sprawa, ale spójrz na to, jaki romans ma ze sobą. To ciekawa historia, chciałabym wysłuchać jej z pierwszej ręki.
Cirilla też zaczynała odczuwać zimno, jednak jakoś wytrzymywała. Nie dygała zaraz w powodu byle wiaterka, lubiła zarówno ciepłą, jak i zimną pogodę. Widok panny de Sauveterre w długiej sukni był na pewno interesujący, jednak chodzić w takiej kreacji było niezwykle trudno. Bardzo łatwo było się potknąć, przewrócić się, poplamić suknię, a nawet rozedrzeć. - Napiszę, a jakże - odparła. A może wcale się nie pojawię? - tak, to był niezły pomysł. Na pewno zrobiłaby rodzince niespodziankę. - Ciekawa? No nie wiem - zakwestionowała jej opinię.
Ona w odróżnieniu od Cirilli wręcz zaczynała trząść się z zimna. Zaczęła żałować, że nie założyła na to jeszcze granatowego sweterka lub chociaż mogła wziąć rękawiczki! Nie chciała żyć nieszczęsnym balem, bo był on wielką zagadką. Teraz zajmowała jej myśli zupełnie inna sprawa. - Ciekawa, od kiedy nauczyciel zakochuje się w uczennicy? - spytała, unosząc brew - To naprawdę musi być warte uwagi. Wyobrażasz sobie mieć ukryty romans z Salvatorem? - dodała, czując ciarki przechodzące po plecach.
A mogła Cassandra wziąć, mogła. Cirilla ubrała się ciepło i nie marzła. I nawet ona nie chciała myśleć o balu, nie. To było dopiero przed nią, a miała ważniejsze sprawy na głowie, o! - To się zdarza od wieków. Pamiętasz Abelarda i Heloizę? - przypomniała jej czytywaną niegdyś przez nich historię. Gdzie były te czasy, gdy były tak beztroskie? - Romans? Z Selivianem? To niedorzeczne! Niemożliwe! - wzdrygnęła się.