Uuu! Ktoś tu komuś zrobił całkiem brzydki dowcip! No jak tak można! Przecież nie można! Smuteczek. Dzieciaki ruszają na wakacje, a muszą się zmierzyć z takimi wyzwaniami jak dowcip Japończyków, albo ich starszych kolegów. Huh. Ale o co się rozchodzi? Mniej więcej oto, że zamówiono rejs po jeziorze, w którym miała wziąć udział pewna liczba turystów. Ponieważ zostało kilka miejsc zaproponowano je uczniom z Hogwartu! Jednym ze szczęśliwców był Dave Garell! No chłopak chyba nawet cieszył się z tego wyróżnienia! Ale przecież sam na ten stateczek nie wsiadł! Wraz z nim na pokład wsiadła Aglaia Gavrilidis! I wszystko byłoby w porządku gdyby Japończycy sobie nie wymyślili, że według jakiejś tradycji muszą zostawić kogoś na wysepce, która podobno przynosi dużo szczęścia jeśli się tylko wie czego pragnie i marzenia zakopie w jej wilgotnej ziemi! Ktoś to rozumie? Nie? Okurczę... Tak bardzo mi głupio, bo ja też się jeszcze nie łapię w tych wierzeniach!
Zaczyna Dave kostka parzysta - ku twojemu nieszczęściu przewracasz się przy wysiadaniu i do tego o mało nie wpadasz do wody. Może koleżanka pomoże Ci wstać? kostka nieparzysta - ze względu na obcy język niewiele zrozumiałeś w tym przekazie Japończyków, ale... Ale przecież tu jest tak ładnie. Po drugiej stronie jeziora widać wioskę. Jak tam wrócicie? Wpadasz na pomysł zbudowania tratwy.
Kraj Kwitnącej Wiśni fascynował Garella od jakiegoś już czasu, a zaczęło się od przepowiedni, którą ktoś mu kiedyś wygłosił, gdy ten uczył się na trzecim roku w Hogwarcie. Była to nieznajoma czarownica, którą chłopak spotkał przypadkiem w Hogsmeade, niedaleko sklepu Zonka. Staruszka twierdziła, że prędzej czy później jakaś siła zaprowadzi go do Japonii i wydarzą się tam niecodzienne rzeczy. Zanim Dave zapytał ją jakie, odeszła, znikając w tłumie przechodzących. Po jakimś czasie całkowicie wyleciało mu to z głowy, jednak z chwilą przybycia do wakacyjnego miejsca wspomnienie wróciło. Znów był niezmiernie ciekaw, co przyniesie mu pobyt w tej okolicy. Nastawiony więc był bardzo otwarcie na wszelkie formy spędzania tu wolnego czasu i zwiedzania co piękniejszych i bardziej tajemniczych miejsc. Wiele już słyszał o zachwycających jeziorach, które znajdowały się również na terenie gdzie przebywali. Chętnie by je pooglądał, może złowił jakieś ryby czy pospacerował brzegiem, ale skoro zaproponowano mu rejs statkiem wraz z Japończykami to czemu miałby odmówić? Takiej okazji się nie przepuszcza! Chociaż Dave nie znosił wody, nie umiał pływać i miał dosyć podróżowania statkiem z Hogwartu aż tutaj, postanowił się przełamać. Wsiadł więc do łodzi wraz ze swoją dobrą koleżanką Aglaią i ruszyli na wodę. Oprócz podziwiania krajobrazu, chłopak przyglądał się również Azjatom, przysłuchiwał się ciekawie ich rozmowom, z których niestety wiele nie rozumiał. Płynęli i płynęli już jakiś czas, chłopak i gryfonka pogrążyli się w rozmowie, a tymczasem japoński statek dobił do brzegu niewielkiej wyspy. Wysiedli, a rdzenni mieszkańcy kraju zaczęli im coś opowiadać czy tłumaczyć. Krukon nie chciał niegrzecznie wytrzeszczać oczu ze zdziwienia czy wykrzywiać niepotrzebnie twarzy żeby zasygnalizować im że nic nie rozumie, wysłuchał ich więc nie starając się nawet zrozumieć ich słów. Dziwaczny język. Akurat do nauki języków Garell nie miał głowy. Nie zamierzał się jednak tym dłużej przejmować. Rozejrzał się po wyspie. Było to miejsce niezwykle piękne, jak i cała dotychczas widziana przez ucznia Japonia. Westchnął cicho i przespacerował się chwilę, po czym wrócił do panny Gavrilidis.
Aglaia korzystała z wakacji ile tylko się dało. Do tego mogła ubierać się jak tylko chciała, bez obawy, że ktoś da jej za to szlaban, czy też straci punkty dla domu. Po za tym dookoła było tyle ciekawych miejsc, że grzechem byłoby siedzieć w domku i tylko się opijać. Pomijajmy fakt, że Aglaia jeszcze nie skończyła siedemnastego roku życia. W każdy bądź radzie Gavrilids ruszyła na podbój tego miejsca samotnie. Nie mniej jednak miała tyle szczęścia, że spotkała swojego przyjaciela Dave`a. Wiadomo, że razem raźniej, zwłaszcza, że dziewczyna, tak samo jak pan Garell totalnie nic nie rozumiała z japońskiego. Tak więc mogli sobie porozmawiać od czasu do czasu po angielsku. Udali się na na wycieczkę na jakąś wysepkę. Aglaia bardzo lubiła wodę, chociaż preferowała ją w formie morza. Oceanu nie miała jeszcze okazji widzieć na własne oczy. Tak więc bardziej skupiała się na podziwianiu i wymianie zdań z Davem, aniżeli próbie domyślenia się o czym konwersują Japończycy. - Ładnie tu - uznała Aga.
Pokiwał głową i lekko się przeciągnął. Ładnie to za mało. Kiedy tylko wysiadł na brzeg ruszył w teren, nie do końca zdając sobie sprawę z tego, że statek którym tu przybyli właśnie odpływa. Teraz stanął twarzą ku wodzie i dotarło do niego to, co się stało. Japończycy zostawili ich na wyspie z premedytacją. W świetle popołudniowego słońca widział oddalającą się łódź i słyszał daleki śmiech Azjatów. Odwrócił się w stronę przyjaciółki. - Ha, no i zostaliśmy sami! - powiedział, po czym szybkim ruchem ręki poprawił sobie grzywkę - Myślałem że nas oprowadzą po tej wysepce, czy coś... Co oni do nas mówili? Szczerze mówiąc nic nie zrozumiałem - wzruszył ramionami - Ale wydaje mi się że czytałem w przewodniku, że to miejsce przynosi szczęście. Dlatego mi pasuje - uśmiechnął się. Jednak zostawać tu dłużej z pewnością nie chciał. Godzinę, dwie, w porywach trzy i całkowicie wystarczy. Bo chociaż w towarzystwie Agi mógł przebywać bez limitów czasowych, teren obcej wyspy niekoniecznie byłby bezpiecznym miejscem w nocy. Chłopak rozejrzał się wokół, by ujrzeć co jest na drugim brzegu jeziora. Jego oczy obdarzone niewiarygodną ostrością i dokładnością wzroku szybko dostrzegły wioskę, w której mieszkali. Chociaż prawdę mówiąc, z tej odległości każdy by ją ujrzał. Nie była daleko. - Coś mi się wydaje, że nasi wspaniali Japończycy prędko po nas nie wrócą... - mruknął, zastanawiając się nad tym, jak wrócić na stały ląd.
Aglaia przez chwilę wpatrywała się w Dave`a bez słowa. Jej umysł nie ogarniał jeszcze to, że tak po prostu sobie ich zostawili. Bez słowa! No może nie koniecznie bez słowa, bo przecież coś tam sobie buczeli w tych ich języku. Nie mniej jednak skandal pozostanie skandalem. -Ja też ani słowa nie zrozumiałam - westchnęła Gavrilids, kiedy już zaczynała wierzyć w to, co się wydarzyło. - Po japońsku mogę się najwyżej przywitać i pożegnać. Że nie wrócą, Aga też była pewna. Z każdej strony woda. Wpław dopłynąć do brzegu? A mowy nie ma. Pomimo tego, że sytuacja nie była ciekawa to nie mam mowy, żeby zniszczyła sobie swoje ubranie tą wodą. Nigdy nie wiadomo, co się w czeluściach czai. - Im mam przynieść szczęście nasze nieszczęście? - Zapytała Aga tak w sumie nie spodziewając się odpowiedzi. Naprawdę ich zostawili? - Pomysły, sugestie jak wrócić? W pław wydaje mi się, że za daleko. Może rozpalimy ognisko, żeby ktoś zobaczył, że na wysepce dzieje się coś dziwnego? Oby tylko nie pomyśleli, że to jakieś duchy czy coś innego. Nigdy nie wiadomo, co siedzi w głowach tubylców. A Aglaia nie była znawczynią tematu, więc nie mogła niczego wykluczyć.