Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Nieużywana jadalnia

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość


Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czystość Krwi : 100%
Galeony : 32737
  Liczba postów : 108776
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7560-wielka-poczta-mistrza-gry#211658
Nieużywana jadalnia QzgSDG8




Specjalny




Nieużywana jadalnia Empty


PisanieNieużywana jadalnia Empty Nieużywana jadalnia  Nieużywana jadalnia EmptyCzw 4 Mar - 12:52;


Nieużywana jadalnia


Uwaga. Aby odnaleźć lokację za każdą wizytą należy rzucić kością. Parzysta - jest, znalazłeś ją i możesz wprowadzić ze sobą jedną osobę! Nieparzysta - nie ma jej tu, a powinna być. Możesz rzucić kością na odnalezienie lokacji tylko raz dziennie.

Jadalnia jest miejscem trudno dostępnym. Teoretycznie co rusz jej drzwi znikają i pojawiają się z innej strony tego samego piętra. O jadalni mogłeś słyszeć od hogwardzkich duchów. Można ponoć odnaleźć tu zaginioną wiedzę albo skarby. Oczywiście nikt nie wspomina o potencjalnych krzywdach. Skrzaty zapytane o to pomieszczenie, zaklinają się, że ono nie istnieje, a jednak widać w ich oczach lekki strach.

Jakiekolwiek wnoszone jedzenie zamienia się od razu w popiół. Nie znajdziesz tu nawet grama kurzu - wydaje się, jakby ktoś dopiero co włożył drwa do kominka oraz ułożył zastawę. Panuje tu głośna cisza przerywana jedynie powiewami chłodnego wiatru.

Podczas pierwszej wizyty w tej lokacji obowiązkowo należy rzucić kością 1k6. Przy następnych wizytach rzut jest już niemożliwy.

Efekty:

______________________

Nieużywana jadalnia Tumblr_myxyl0JKkN1s94thyo1_500
Powrót do góry Go down


Eskil Clearwater
Eskil Clearwater

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VI
Wiek : 20
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 343
  Liczba postów : 1685
https://www.czarodzieje.org/t19775-edward-eskil-clearwater#597052
https://www.czarodzieje.org/t19779-pokrecona-skrzynka-na-listy#597322
https://www.czarodzieje.org/t19776-eskil-clearwater#597057
https://www.czarodzieje.org/t20151-eskil-clearwater-dziennik#624
Nieużywana jadalnia QzgSDG8




Gracz




Nieużywana jadalnia Empty


PisanieNieużywana jadalnia Empty Re: Nieużywana jadalnia  Nieużywana jadalnia EmptyPią 2 Lip - 21:57;

lokacja znaleziona, dostaję kasę = 4 :/

Elegancko ubrani wykradli się z Wielkiej Sali po to, aby buszować po zamku po zmroku. Nie wychodzili na zewnątrz bowiem wieczór był dosyć chłodny, a i raz dwa dopadłby ich jakiś przedstawiciel przestrzegania zasad. Zaprowadził więc Dorieann na drugi koniec korytarza, a dokładniej rzecz ujmując między dwa wąskie blade filary, siódme i ósme jeśli liczyć od drzwi Wielkiej Sali. Zajęło im to zawrotne dwie minuty, przez których czas pochłonął czekoladową babeczkę. Nie obyło się bez pobrudzenia okruchami czy to ust czy to biednego wymiętoszonego lucasowego krawatu. - To takie miejsce, które pojawia się w losowym czasie, ale zawsze w tym samym miejscu i nie jest to pokój życzeń. Do tej pory nie udało mi się tam wejść do środka, ale Krwawy Baron mówił, że warto. - omijali duchy i obrazy, obiecał przecież, prawda? Nie rozumiał tego lęku ale nie drążył, szanując postawę dziewczyny sugerującą, że nie uzyska żadnego wyjaśnienia. Obecnie korytarze były opustoszałe, a ich kroki były głośniejsze. - Nie ma tu tłoku więc może drzwi się pojawią... o zobacz, mam rację. - wyciągnął długą rękę przed siebie, aby wskazać wnękę między filarami i faktycznie istniejące tam brązowe, niskie drzwi. Dla kogoś, kto nie wie o istnieniu tego miejsca, ta wnęka nie powinna wzbudzać żadnego zainteresowania. - Może znajdziemy jakieś skarby albo fajną magię. - rozmarzył się. Ta adrenalina, niepewność, wyczekiwanie wydarzeń... to ekscytowało i zachęcało do eksploracji tajemniczych lokalizacji Hogwartu. Pierwszy podszedł do drzwi i bezpardonowo nacisnął klamkę. Oczekiwał wycia zawiasów lecz tak się nie stało; otworzył przejście bez najmniejszego problemu. - Pani przodem...? - posłał jej szeroki uśmiech, skierował dłoń w stronę otwartych drzwi, a nawet się śmiesznie ukłonił (niczym Hampson w cylindrze). Jeśli nie chciała wchodzić pierwsza, on to zrobił, z dumnie uniesioną brodą. Chwilę później musiał niestety pochylić głowę, aby nie uderzyć czołem w niższy sufit. - Eee... - podrapał się po głowie i rozejrzał. Panował tu bardziej wyczuwalny chłód, a i nie spodziewał się natknąć na jadalnię. - To chyba miejsce na romantyczne schadzki skrzatów. - skomentował swoje odczucia i zerknął na Dorieann. - Zauważyłaś, że w kominku płonie ogień, a jest tu tak zimno jak na zewnątrz? Czadzersko. - miał nadzieję, że wydarzy się coś fajnego. Na razie niczego nie dotykał, oczekując reakcji elegancko ubranej dziewczyny. - To co, urządzamy sobie schadzkę? - zapytał niemalże bezczelnie, a jego rozbawiony wzrok mówił jasno, że to zwyczajny żart, który mógłby zmienić się we flirt, jeśli tylko Dorieann sobie tego zażyczy.

@Doireann Sheenani
Powrót do góry Go down


Doireann Sheenani
Doireann Sheenani

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 158
C. szczególne : Jest drobna i wygląda zdecydowanie młodo. | Na lewym barku ma blizny po Sectumsemprze, a pomiędzy łopatkami ma tatuaż. | Posiada kolczyk w nosie. | Końcówki włosów pofarbowane są na żółto.
Galeony : 352
  Liczba postów : 963
https://www.czarodzieje.org/t20296-doireann-sheenan#636815
https://www.czarodzieje.org/t20298-korespondencja-doireann-sheenani#637079
https://www.czarodzieje.org/t20295-doireann-sheenan#636813
https://www.czarodzieje.org/t20301-doireann-sheenani-dziennik#63
Nieużywana jadalnia QzgSDG8




Gracz




Nieużywana jadalnia Empty


PisanieNieużywana jadalnia Empty Re: Nieużywana jadalnia  Nieużywana jadalnia EmptyPią 2 Lip - 22:41;

Spoiler: wybuchnie różdżka, ale jeszcze nie teraz! = 6

  Doireann miała prostą zasadę, by nie rozmawiać z tym, co powinno być martwe. Duchy, u których nieraz wyraźne były przyczyny ich śmierci, były… Bardzo nie na miejscu. I chociaż pasowały do jej romantycznego wyobrażenia świata - bo przecież śmierć oznaczałaby wtedy jedynie dalszą, wspólną drogę, może chwilę czekania z utęsknieniem na ponowne spotkanie z ukochaną osobą (I czymże byłaby ta chwila, skoro przed nimi była wspólna wieczność?), jednak… Dziewczyna miała też swoją mocno praktyczną i naukową stronę. Farba, raz położona na płótnie, mogła się poruszyć jedynie wtedy, gdy obraz stawał się stary, a kolory zaczynały odpadać, zaś dusza, w naukowym rozumieniu, nie miała podstaw, by istnieć. Były więc rzeczy, które po prostu ją przerastały i o których wolała nie pamiętać - dla świętego spokoju.
  Już i tak ledwo znosiła znikające pomieszczenia i poruszające się według kaprysu schody. Czasami Hogwart zdawał się być miejscem, w którym jakiś nekromanta na haju postanowił rzucić miliony zaklęć, ożywiając całkowicie przypadkowe przedmioty.
  Puchonka stała parę kroków za nim, obserwując drzwi zza jego ramienia. Jakoś... Podświadomie wolała umiejscowić się w miejscu, w którym była mało widoczna; a z racji sięgania Eskilowi najwyżej do obojczyka, bardzo łatwo było się za nim schować. Gdyby coś miało nagle na nich wylecieć, nie byłaby na pierwszej linii wrażenia. Oczywiście, nie przyznawała nawet przed sobą samą, że robi z Clearwater'a tarczę.
  - Postawmy na skarby. - Podjęła decyzję za siebie, Ślizgona i los, który - cokolwiek miał dla nich przygotowane - musiał najwyraźniej zmienić swoje plany. Naprawdę wolała nie narażać się na jakąś fajną magię. To był w końcu oksymoron.
  Kiedy Eskil otworzył przed nią drzwi, wychyliła się nieco, zaglądając do pomieszczenia. Minęła sekunda, potem dwie, a jeszcze nic nie wybuchło jej w twarz. Skoro nie była pozbawiona brwi i rzęs, a półwil nawet się ukłonił, to... nic chyba nie stało na przeszkodzie, aby uczynić mu tę przyjemność i ruszyć przodem? Chwyciła więc w dłonie materiał spódnicy, a potem dygnęła, uśmiechając się przy tym delikatnie. - Dziękuję, sir. - Powiedziała, kiedy go minęła. Naprawdę podobała się jej ta zabawa w obyczaje.
  Kiedy już stanęła w pobliżu stołu, obróciła się w stronę Ślizgona, a potem… Zaśmiała. Szybko zasłoniła usta dłonią, chociaż w żaden sposób nie mogła ukryć iskierek rozbawienia w oczach. Pierwszy raz czuła satysfakcję z tego, że nie wyrosła. - To nie wina skrzatów, że chciało ci się aż tak wyrosnąć. - Skwitowała, a potem ponownie wróciła wzrokiem ku wnętrzu pomieszczenia. Było... ładne. Naprawdę bardzo ładne. - Ta porcelana! - Wykrztusiła w końcu, posyłając Eskilowi spojrzenie pełne przejęcia. - Widzisz te wzory? Och, wyglądają na ręcznie malowane!
  Była gotowa napisać cały elaborat o pięknie zastawy, a potem rozpocząć pospolite ruszenie w murach szkoły, by od tej pory właśnie na podobnej porcelanie podawane były posiłki, gdyby nie ostatnia uwaga chłopaka. Obróciła się ku niemu kolejny raz, tym razem przyciskając do piersi jeden z talerzy. Plecami napierała lekko o blat stołu i wyglądała… Cóż, półwil mógł dobrze przewidzieć, że po podobnej propozycji, nawet rzuconej żartem, dziewczyna będzie poruszona.
  - Ale... Że tutaj? - Spytała, jakoś nieszczególnie wyłapując, że chłopak żartował. Może gdyby nie zachwyt talerzami, byłaby nieco bardziej skupiona na jego mimice.

@Eskil Clearwater
Powrót do góry Go down


Eskil Clearwater
Eskil Clearwater

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VI
Wiek : 20
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 343
  Liczba postów : 1685
https://www.czarodzieje.org/t19775-edward-eskil-clearwater#597052
https://www.czarodzieje.org/t19779-pokrecona-skrzynka-na-listy#597322
https://www.czarodzieje.org/t19776-eskil-clearwater#597057
https://www.czarodzieje.org/t20151-eskil-clearwater-dziennik#624
Nieużywana jadalnia QzgSDG8




Gracz




Nieużywana jadalnia Empty


PisanieNieużywana jadalnia Empty Re: Nieużywana jadalnia  Nieużywana jadalnia EmptyPią 2 Lip - 23:08;

Podchodził do Hogwartu z beztroską. Wiele rzeczy nie robiło na nim wrażenia, ale znowuż jak już trafiało się coś godnego zapamiętania to obrywał z impetem. Czyż nie miał bliskiego spotkania z mimikiem? Chciał zajrzeć do skrzyni, znaleźć skarby, a potem walczył z bestią, byleby ta nie dostała się do gardła Zoe. Nie nauczył się na błędach, cały czas szukał wrażeń. Wystarczyło, aby harpie cechy się na nowo wyciszyły, a rozpoczynał poszukiwania bowiem nic nie równa się temu uczuciu gęstego gorąca rozlewającego się po klatce piersiowej kiedy harpie zajawy chciały wyjrzeć na światło dzienne. - Tylko jeśli będzie tam jakaś skrzynia to jej nie dotykaj. Trzeba sprawdzić czy nie siedzi tam jakiś paskudny mimik. - cóż rzec, nie był uczniem zbyt dobrym, ale ONMS miał w małym palcu, a co za tym idzie potrafił opowiedzieć o stworzeniach naprawdę sporo. Nie wpadł na ten pomysł, że właśnie dziewczynę nastraszył. Cóż złego miałoby stać się komuś w zamku? Co najwyżej ugryzie Cię wilkołak. Williams zamknie w złotej klatce. Hampson upchnie w cylindrze. No i ostatecznie umrzesz od spojrzenia sąsiada bazyliszka mieszkającego za ścianą- wielkie mu rzeczy. Nie przejmował się tym tak jak powinien człowiek w jego wieku. Dopiero dojrzewał, a co za tym idzie miał prawo popełniać masę błędów.
Przekrzywił z zaciekawieniem głowę kiedy Dorieann dygnęła i posłała mu delikatny uśmiech bez tego wiecznie obecnego rumieńca zdobiącego policzki. To było ciekawe widowisko, a i odkrył, że koncentrowanie się na jej osobie nie było takie trudne. Potrafiła z nim rozmawiać nawet jeśli próbowała go pouczyć czy przed czymś przestrzec. Lucas z pewnością polubiłby ją i docenił wartości jakie wyznaje. Śmiech dziewczyny też był czymś nowym bowiem odkrył, że pierwszy raz odkąd ją poznał usłyszał jej radość, a co więcej, stał się tego przyczyną. Zrobiło mu się miło, wypiął dumnie pierś i poklepał wnętrzem dłoni niski sufit. - Tobie i Robin przydałoby się trochę urosnąć. Jesteście przy mnie takie tycie tycie. - wywrócił oczami, susząc zęby w uśmiechu i ponownie zauważając jaka jest przy nim niziutka. Powinno mu to przeszkadzać jednak przy Robin nauczył się już akceptować, że większość dziewczyn jest od niego mniejsza. Tylko Astrid dorównywała mu wzrostem i za to ją cenił. Zerknął przelotnie na porcelanę. - Zwykłe talerze, a co? - nie wykazał się wrażliwością godną artysty. Choćby miały misternie wyrzeźbione twarze skrzatów to i tak nie potrafiłby docenić kunsztu. Wzruszył ramionami i przeszedł się po pomieszczeniu. Kucnął przy stole, zauważając coś na podłodze. Sakiewka. Zajrzał do środka i gwizdnął. - Znalazłem galeony. Takie skarby się lubi. - podrzucił przedmiot w dłoni, dumny, że udało się choć trochę wzbogacić. Z drugiej strony "mamcia" Beatrice uparła się, że będzie mu wciskać kieszonkowe, więc nie mógł narzekać na ich brak. Mógł wydawać na swoje własne przyjemności, a dodatkowe trzydzieści galeonów to świetny sposób, aby zabrać to ze sobą na wakacje i wydać na głupoty. Po chwili żartował sobie ze schadzek i kiedy dostrzegł poruszenie na jej twarzy to stwierdził, że warto jeszcze pociągnąć tę gierkę, aby sprawdzić kiedy Doriann powie "dość". - No jasne, że tutaj. Zobacz, tam się można obściskiwać, o, tam też będzie wygodnie... - wskazywał ręką dwie potencjalne lokalizacje, a przy tym uśmiechał się od ucha do ucha. Mina chłopaka mogła sugerować, że ten pomysł nie byłby trudny w realizacji lecz dalej pozostawiał jej możliwość uznania wszystkiego za żart szesnastolatka. - Na upartego można uznać, że jest tu romantycznie. Kandelabry, ta-cudowna-porcelana... - gdyby mógł to już zacząłby się śmiać lecz starał się zachować trochę powagi, aby nie urazić jej porcelanowych uczuć. - Mówiłaś, że chcesz coś romantycznie. Przewidujesz za to jakieś nagrody? - powinien poduczyć się u Lucasa (bo u kogo innego?) więcej subtelności w rozmowie z dziewczyną. Przy Robin nigdy się tym nie przejmował bo odpowiadała mu pięknym za nadobne jednak Dorieann była dziewczyną ulepioną z zupełnie innej gliny. Skoro go nie pogoniła to znaczy, że jeszcze jej nie podpadł. Uff?

@Doireann Sheenani
Powrót do góry Go down


Doireann Sheenani
Doireann Sheenani

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 158
C. szczególne : Jest drobna i wygląda zdecydowanie młodo. | Na lewym barku ma blizny po Sectumsemprze, a pomiędzy łopatkami ma tatuaż. | Posiada kolczyk w nosie. | Końcówki włosów pofarbowane są na żółto.
Galeony : 352
  Liczba postów : 963
https://www.czarodzieje.org/t20296-doireann-sheenan#636815
https://www.czarodzieje.org/t20298-korespondencja-doireann-sheenani#637079
https://www.czarodzieje.org/t20295-doireann-sheenan#636813
https://www.czarodzieje.org/t20301-doireann-sheenani-dziennik#63
Nieużywana jadalnia QzgSDG8




Gracz




Nieużywana jadalnia Empty


PisanieNieużywana jadalnia Empty Re: Nieużywana jadalnia  Nieużywana jadalnia EmptyPią 2 Lip - 23:45;

  - Tylko dzięki małym ludziom jesteś w stanie docenić swój wzrost. Powinieneś być wdzięczny. - W prawdzie nie znała Robin w ogóle; jedynie mijała się z nią niekiedy na korytarzu. Nie wydawało się jej nigdy, by mogła znaleźć z nią wspólny język, zwłaszcza, że Doppler była od niej starsza. Trudno było więc ocenić Ślizgonkę w jakikolwiek inny sposób, niż "wciąż jest wyższa ode mnie". - Mówiłam, że warto postawić na skarby. - Wciąż mocno podekscytowana talerzami, zerknęła jedynie ma moment w stronę sakiewki. Nie było też w najbliższej okolicy żadnych tajemniczych skrzyń, by zasiane ziarno strachu na temat mimików miało podłoże, by rozkwitnąć. Doireann pozostawała więc radosna i całkowicie urzeczona miejscem, które pokazał jej Eskil.
  Urok zastawy, zdobionych krzeseł i uspokajającego ognia w kominku, który faktycznie, zdawał się nie ogrzewać pomieszczenia, został jednak mocno naruszony - i najwidoczniej miał być ruszany jeszcze bardziej, skoro Clearwater kontynuował swoje żarty. Doireann patrzyła na niego coraz to większymi oczami, jedynie ma moment odrywając od niego wzrok, kiedy ten wskazywał palcem kolejne miejsca. Z niewiadomych sobie przyczyn analizowała w głowie, czy owe kąty faktycznie byłyby dobre do obciskania. Pomieszczenie było zimne, a brukowana podłoga nie miała ani jednego dywanu. Z powątpiewaniem spojrzała więc na stół; ten wydawał się być najwygodniejszy. - Trzeba by było to wszystko najpierw posprzątać. - Zdecydowanie nie planowała powiedzieć tego na głos, co zresztą można było poznać po tym, że spięła się jeszcze mocniej. Kurczowo zaciskała dłonie na talerzu, jakby ino on jeden mógł jeszcze uchronić jej cnotę... A potem wykonała parę długich kroków, momentalnie zmniejszając dystans pomiędzy sobą a Eskilem.
  - E-Eskil, my się chyba... - Zaczęła dukać z zamiarem wyjaśnienia sytuacji. Nie sądziła, by chłopak rzucił się na nią w amoku pożądania - w innym wypadku zapewne nie byłoby jej już w jadalni. Dalszą wypowiedź przerwało jej jednak dziwne uczucie - jakby jeden punkt w jej ciele zaczął momentalnie nagrzewać się do naprawdę nieznośnej temperatury. W popłochu wcisnęła Ślizgonowi talerz, po czym bez zastanowienia podwinęła swoją sukienkę. I to dość wysoko, bo aż ku podwiązce podtrzymującej pończochę, za którą wetkniętą miała różdżkę. Bez chwili wahania wyciągnęła ją i rzuciła gdzieś w kąt; różdżka zaś zaczęła wydawać z siebie coraz to głośniejszy syk, by ostatecznie wybuchnąć.
  Doireann zamarła w bezruchu, przypatrując się temu, co zostało z jej różdżki. Jedną dłonią wciąż zadzierała materiał sukni, a drugą, którą wykorzystała do pozbycia się rozgrzanego przedmiotu, trzymała lekko w górze. Nie mówiła nic, mocno zaciskając usta w niemym przerażeniu. Jedynie jej oddech znacząco przyśpieszył, stając się przy tym mniej równym.

@Eskil Clearwater
Powrót do góry Go down


Eskil Clearwater
Eskil Clearwater

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VI
Wiek : 20
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 343
  Liczba postów : 1685
https://www.czarodzieje.org/t19775-edward-eskil-clearwater#597052
https://www.czarodzieje.org/t19779-pokrecona-skrzynka-na-listy#597322
https://www.czarodzieje.org/t19776-eskil-clearwater#597057
https://www.czarodzieje.org/t20151-eskil-clearwater-dziennik#624
Nieużywana jadalnia QzgSDG8




Gracz




Nieużywana jadalnia Empty


PisanieNieużywana jadalnia Empty Re: Nieużywana jadalnia  Nieużywana jadalnia EmptySob 3 Lip - 0:09;

Machnął zbywająco ręką na wdzięczność dla tych maluczkich i niziutkich osóbek. Osobiście wolałby, aby dziewczyny były nieco wyższe, bo jakby chciało mu się pocałować kogoś tak małego to musiałby się naprawdę mocno pochylić. Z Robin przecież... potrząsnął szybko głową, byleby nie myśleć o zakazanych wspomnieniach i nie nakręcać się w żalu oraz co więcej, tęsknocie. Zyskał trochę pieniędzy, które od razu zapakował sobie do kieszeni marynarki. Nie zamierzał dociekać czy ktoś tu niechcący zostawił, zgubił albo czy to jakiś test uczciwości. Znalezione nie kradzione, prawda? Nie miał wielkich oporów przed okradaniem z drobnych rzeczy. Co tu dużo mówić, tyle ile zalet tyle też miał wad. Szukając większej zabawy aniżeli odwiedziny dziwnej jadalni, postanowił podręczyć Dorieann nieco bardziej wymownym sposobem konwersacji. Oczekiwał tego rumieńca na jej policzkach, a i podświadomie próbował ją oswoić z cudzą bezpośredniością. Powinna docenić, że nie przeszedł do ćwiczeń wylewności. Zaiste, naprawdę adoptował introwertyka. To takie... ciekawe, stanowiło zaiste niecodzienne doświadczenie. Pozostaje mieć nadzieję, aby za bardzo jej nie zepsuł. Potrafił wykazać się delikatnością lecz z subtelnością dorównywał niekiedy otyłemu garborogowi. Usłyszawszy jej spontaniczną wypowiedź, uśmiechnął się po wilowemu, a to znaczy, że w blasku płonących świec jego skóra wydawała się nie tylko jaśniejsza, ale przyjemniejsza dla oka, kolor oczu nabrał soczystego odcienia, a powietrze delikatnie zadrgało - przynajmniej w jego odczuciu, bowiem mniej więcej potrafił zorientować się kiedy uśmiecha się zbyt intensywnie. Nie zdarzało się to często, a i ludzie w tych czasach zrobili się bardziej odporni na wilowe wdzięki. Niestety? - Da się załatwić...? - zaśmiał się i nawet nie miał jej za złe, że nie odpowiedziała na jego zapytanie dotyczące "nagród" za "romantyczność", którą w pewien sposób wymusił. To tylko niegroźne przekomarzanie, które sprawiało mu naprawdę sporo satysfakcji. Tęsknił za tego typu konwersacją. Uniósł ręce przed sobą w geście pełnej niewinności wszak co złe, to nie on. Nie podobało mu się, że podchodzi do niego z talerzem bowiem wyobraził sobie jak rozbija to na jego głowie. Potem pomyślał, że to nie w jej stylu, a i on sobie na to nie zasłużył... jeszcze. - My...co? - dociekał, chciał poznać jej pełną myśl, która kryła się za tym przejętym spojrzeniem. Zdziwiony, nagle trzymał w rękach ten porcelanowy talerz, a potem... nie interesował się tym, że z jakiejś przyczyny odrzucała różdżkę bo przecież odsłoniła nogę! To niecodzienny widok, który bardzo przyciągnął jego uwagę. Drugi raz widział jej nogi, raz gdy z jego pomocą wspinała się po drzewie, a teraz... aż ciepło mu się zrobiło i chcąc nie chcąc, popatrzył na Doireann inaczej niż na po prostu koleżankę. Przyczyna była prosta - śmiał przypuszczać, że Drake nie widział jej nóg tak często jak to się poszczęściło Eskilowi. Drgnął, kiedy różdżka wybuchła i dopiero teraz przeniósł wzrok na szczątki po rdzeniu. - Em... lepiej sprawdź czy nie masz przy sobie jakiejś innej różdżki. - powinien przejąć się bardziej aktualnym wydarzeniem, a on tylko przesunął palcami po kieszeni gdzie miał ukrytą swoją różdżkę - chłodną, spokojną, uśpioną. Zaraz o tym zapomniał bowiem Doireann nie zsunęła z powrotem swojej sukienki. - To eee... co z tą schadzką? - jak Merlina kocha, w końcu oberwie za swoje zachowanie. Co tu dużo mówić, był nastolatkiem i buzowały w nim hormony... Popatrzył zdziwiony na trzymany talerz i odłożył go na kamienną półkę kominka.

@Doireann Sheenani
Powrót do góry Go down


Doireann Sheenani
Doireann Sheenani

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 158
C. szczególne : Jest drobna i wygląda zdecydowanie młodo. | Na lewym barku ma blizny po Sectumsemprze, a pomiędzy łopatkami ma tatuaż. | Posiada kolczyk w nosie. | Końcówki włosów pofarbowane są na żółto.
Galeony : 352
  Liczba postów : 963
https://www.czarodzieje.org/t20296-doireann-sheenan#636815
https://www.czarodzieje.org/t20298-korespondencja-doireann-sheenani#637079
https://www.czarodzieje.org/t20295-doireann-sheenan#636813
https://www.czarodzieje.org/t20301-doireann-sheenani-dziennik#63
Nieużywana jadalnia QzgSDG8




Gracz




Nieużywana jadalnia Empty


PisanieNieużywana jadalnia Empty Re: Nieużywana jadalnia  Nieużywana jadalnia EmptySob 3 Lip - 1:07;

Była obecnie na tyle rozemocjonowana, że nie skupiała się w ogóle na tym, co mówił Eskil. Właściwie to... Może nie tyle, co nie skupiała się na jego słowach, co nie analizowała ich na żaden sposób. Wciąż roztrzęsiona pokiwała głową, kiedy chłopak wspomniał o drugiej różdżce, całkiem zapominając o tym, że posiadała tylko jedną. Doireann przesunęła więc dłoń do podwiązki, cały czas ze wzrokiem utkwionym we wciąż tlące się resztki różdżki, tylko po to, by odkryć, że nic więcej tam nie ma. Zamrugała wtedy nieco przytomniej i powędrowała wzrokiem najpierw do swojej wyeksponowanej nogi, a potem ku twarzy Eskila. I chociaż wciąż zdawała się być otumaniona nagłą sytuacją, tak udało się jej zauważyć, że połwil... Cóż, wyglądał jak nastolatek, któremu dziewczyna pokazywała nogę w pończosze.
  Potem dotarł do niej ogólny obraz sytuacji. Nie myślała już wyłącznie o tym, że mogła poparzyć sobie nogę, oraz, że babcia totalnie mnie zabije, jak się dowie, że mi różdżka wybuchła, to przecież taki wstyd. Miała wrażenie, że stanęła z boku i patrzyła na samą siebie - stojącą blisko niemalże obcego chłopaka, z którym to wymknęła się do miejsca totalnie odosobnionego, do tego zadzierając własną spódnicę tak wysoko, że połowa jej ukochanych postaci literackich mdlałaby, dając wyraz swojej pruderyjności. Dla dziewczyny natomiast podobne sytuacje były naprawdę peszące; nie wynikały z obyczajów i teatralnych zachowań. Była w końcu siedemnastoletnią dziewczyną, która wstydziła się wielu rzeczy. Pokazywanie ud było zaś na szczycie listy rzeczy zakazanych, bo inaczej umrze i tyle z tego będzie.
  Puchonka przełknęła ślinę, a potem bardzo powolnymi i ostrożnymi ruchami opuściła materiał sukni. Cały czas wpatrywała się przy tym w Eskila; całkiem jakby bała się, że gwałtowny ruch mógłby zostać źle odebrany. I jakoś tak... zauważyła, że Clearwater stał się jakiś milszy do patrzenia. Doireann była człowiekiem zdecydowanie z tych czasów, jednak wciąż bardzo wrażliwym na magię. Wystarczył w końcu jeden łyk zaklętej herbaty, by zaczęła jąkać się do stopnia, w którym nie mogła się wysłowić; dlatego też jej wzrok mógł stać się nieco bardziej miękki, może nawet był jednym z tych, które na coś pozwalały. Przez myśl przeszło jej, że jest tak ładny, że gdyby miałby być talerzem, to właśnie takim, jaki… właśnie odkładał.
  I dopiero po chwili dotarło do niej pytanie Ślizgona. Wciągnęła gwałtownie powietrze, a potem oparła dłonie na piersi Eskila, usztywniając ręce w łokciach. Miała dość małe ramiona, toteż odległość między nimi nie zwiększyła się szczególnie mocno. - N-nie wolno! - Wydusiła z siebie, nie mając pojęcia, co innego mogłaby teraz powiedzieć. Zaraz potem naszła ją ogromna potrzeba, żeby się wytłumaczyć. - Ja się tak... nie rozbieram przed ludźmi. Po prostu... Gdyby tutaj działały latarki, Eskil. - Jęknęła z przejęciem. Jednocześnie jej łokcie nie były już tak sztywne; tak naprawdę całe spięcie zeszło z jej ciała i teraz była całkiem roztrzęsiona. - Nosiłabym po prostu latarkę, żeby sobie coś oświetlić, ale tutaj nic nie działa jak powinno i trzeba się ratować zaklęciem oświetlającym, jak się chce gdzieś pójść. Rozumiem komputery i telefony, ale latarkę mogli już sobie darować.
  Bogowie jedyni wiedzą, co te śliczna porcelana mogłaby widzieć, a czego Doireann później żałować (chociaż nie zakładajmy szczególnie ekstremalnych rzeczy), gdyby nie fakt, że urok Eskila potrafił lec w gruzach, gdy ten otwierał usta.

@Eskil Clearwater
Powrót do góry Go down


Eskil Clearwater
Eskil Clearwater

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VI
Wiek : 20
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 343
  Liczba postów : 1685
https://www.czarodzieje.org/t19775-edward-eskil-clearwater#597052
https://www.czarodzieje.org/t19779-pokrecona-skrzynka-na-listy#597322
https://www.czarodzieje.org/t19776-eskil-clearwater#597057
https://www.czarodzieje.org/t20151-eskil-clearwater-dziennik#624
Nieużywana jadalnia QzgSDG8




Gracz




Nieużywana jadalnia Empty


PisanieNieużywana jadalnia Empty Re: Nieużywana jadalnia  Nieużywana jadalnia EmptySob 3 Lip - 9:55;

Docelowo szukał w tym pomieszczeniu czegokolwiek, co wywieje nudę. Cóż rzec, nie spodziewał się, że źródłem wydarzeń będzie Doireann. Nie mógł ani nie chciał ukrywać, że widoki przypadły mu do gustu. Nie miał wyrzutów sumienia, że spoglądał w jej stronę. Skoro odsłoniła to czemu miałby zgrywać cnotliwego rycerzyka, którym absolutnie nie był? Dziewczyna bardzo łatwo się peszyła, a on dopiero rozkręcał się z tym zachęcaniem do schadzek. Niestety wybuch różdżki nie zaciekawił go na tyle, aby miał o tym rozprawiać. Zdarza się, co nie? Tajemnicze pomieszczenie w zamku, rozłożona zastawa, chłód pomimo płonącego kominka, to oczywiste, że coś dziwnego musi się zdarzyć. Unicestwienie różdżki było niedużym zdarzeniem w porównaniu do tego, co potrafi magia. Oparł ręce o swoje biodra i tak sobie przyglądał się Puchonce, która powoli uświadamiała sobie co zaszło i przede wszystkim skąd u Eskila taki wymowny uśmiech. Fakt faktem znajdują się w sekretnym miejscu, pustym, sam na sam, elegancko ubrani, właśnie do niego podchodzi i opiera dłonie o jego klatkę piersiową... no jak miałby nie chcieć w takich warunkach udziału w schadzce? Nie musi łączyć ich nie wiadomo jaka zażyłość, aby miło spędzać czas. Niech Merlin będzie mu świadkiem, powinien się ogarnąć bo im dłużej tu przebywali tym jego myśli robiły się coraz to weselsze... i dla kogoś wrażliwszego, mogłyby być okrutne. Ma nie psuć Doireann, ale jak się oprzeć sytuacji? Spodziewał się, że dziewczyna zasłoni się bardzo pośpiesznie, a ona zachowywała się jakby miał lada moment rzucić się na nią niczym dzikie zwierzę. Nie przesadzajmy, harpie cechy grzecznie sobie spały, nie ma opcji, aby miał tutaj odwalać dantejskie sceny. Brwi chłopaka drgnęły, gdy przez moment odnosił wrażenie, że dziewczyna trochę zmiękła. Przez całą minutę pozwalała mu wierzyć, że nie spłoszy się niczym rącza łania, a gdy ten czas przeminął, ta miękkość spojrzenia przygasła. Nie do końca zorientował się, że to przez wilowy uśmiech. Pochylił trochę głowę, aby zobaczyć na twarzy Doireann mieszankę emocji, na to jak zapierała się i próbowała mu wyjaśnić, że nie wolno myśleć o niej pod tym kątem. Brakowało jej przy tym stanowczości, a więc jej protest miał dosyć słaby wydźwięk. - Ej... - próbował się jej wtrącić. Zakrył wewnętrzną stroną dłoni jej ramię, pogładził je lekko, powoli, pocieszająco? - Przecież zgrywam się... - a ona już się trzęsła przez co zrobiło mu się głupio. Z drugiej strony jak można reagować tak emocjonalnie na zwyczajne zaczepki? W głowie mu się to nie mieściło. Nie miał pojęcia dlaczego zaczęła mówić o latarkach, zaklęciach oświetlających i tych dwóch niemagicznych przedmiotach. - Nie musimy niczego oświetlać, są tu kandelabry. Różdżkę kupisz w Londynie, nie jest droga. - nie wiedział jak się do końca ma zachować, ale jeśli dziewczyna wybuchnie tu paniką to prawdopodobnie weźmie nogi za pas. Nie potrafił radzić sobie z dziewczęcymi emocjami. - Ej, Doireann, a co zrobisz jak ktoś naprawdę będzie cię podrywać? - zapytał trzeźwo, cały czas gładząc sobie jej ramię, bo było odsłonięte, gładkie, ciepłe, a i dziewczyna trzęsła się więc swoim gestem chciał temu umniejszyć. - Wyobraź sobie, że ktoś będzie za tobą łaził, mówił ci jaka jesteś ładna i prawił te wszystkie komplementy, zapraszał na randki, mówił głośno i wyraźnie wszystkim wokół co do ciebie czuje... też mu powiesz, że nie wolno? - oparł drugą dłoń na jej talii, tak jak w Wielkiej Sali kiedy tańczyli. - Czemu "nie wolno"? To coś złego? - dopytywał ze szczerą ciekawością, a przy tym nadarzyła się okazja, aby próbować rozgryźć trochę dziewczynę. Nie przerywał gładzenia jej ramienia jednak gdyby postanowiła odkręcić się na pięcie i sobie pójść to nie zatrzymywałby jej. Choć zachowywał się czasem jak skończony dupek to jednak serce miał we właściwym miejscu.

@Doireann Sheenani
Powrót do góry Go down


Doireann Sheenani
Doireann Sheenani

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 158
C. szczególne : Jest drobna i wygląda zdecydowanie młodo. | Na lewym barku ma blizny po Sectumsemprze, a pomiędzy łopatkami ma tatuaż. | Posiada kolczyk w nosie. | Końcówki włosów pofarbowane są na żółto.
Galeony : 352
  Liczba postów : 963
https://www.czarodzieje.org/t20296-doireann-sheenan#636815
https://www.czarodzieje.org/t20298-korespondencja-doireann-sheenani#637079
https://www.czarodzieje.org/t20295-doireann-sheenan#636813
https://www.czarodzieje.org/t20301-doireann-sheenani-dziennik#63
Nieużywana jadalnia QzgSDG8




Gracz




Nieużywana jadalnia Empty


PisanieNieużywana jadalnia Empty Re: Nieużywana jadalnia  Nieużywana jadalnia EmptySob 3 Lip - 15:44;

  Dla Doireann wyjaśnianie swojego (nieraz całkowicie nieracjonalnego) zachowania było czymś trudnym. Łatwo przychodziło się więc jej plątać; i zamiast powiedzieć wprost, że wystraszyła się okropnie tym, co przytrafiło się jej różdżce, którą przecież znała, a która robiła te wszystkie magiczne rzeczy jedynie wtedy, gdy bardzo ładnie się ją poprosiło i dało czas do namysłu, to skupiła się, całkowicie niepotrzebnie, na uczuciu, że zrobiła coś źle i trzeba się teraz spowiadać. Nie potrafiła też powiedzieć o tym, jak surowa była jej opiekunka, która każdy jeden przejaw jej antytalentu magicznego zrzucała na barki popsutych charłakowatych genów jej wnuczki, a tym bardziej, by wyjaśnić, że gdy działo się dużo, na dodatek zupełnie skrajnych rzeczy, to całkowicie traciła panowanie. A przecież wciąż żyła tym przeogromnym zachwytem jadalnią, zmartwieniem, że może dała Eskilowi jakiś znak i teraz chłopak sobie coś wyobraża, bo po prostu "My się chyba nie zrozumieliśmy", a prostą myślą, że jej noga wciąż zdawała się czuć lekkie pieczenie - i gdyby nie szybka reakcja, to mogłaby stać się jej krzywda. I jeśli faktycznie różdżka poważniej oparzyła jej nogę, musiałaby wyjaśnić, co dokładnie się stało; Méabh dowiedziałaby się więc, że jej wnuczka poszła gdzieś z jakimś chłopakiem, co już całkiem złamałoby jej serce, a Lorcan zacząłby pytać o rzeczy najmniej ważne. "Powiedz chociaż, że to nie żadna szlama była?" byłoby pierwszym, co Sheenani w ogóle by usłyszała od swojego dziadka. Może Rowan stwierdziłby jeszcze, że "Przynajmniej jest już starsza od Sienny, nie byłoby aż takiego wstydu, gdyby wpadła".
  Na początku chciała zrzucić dłoń Eskila z ramienia. Czuła się zmęczona jego dotykiem. W tym samym czasie myślała trochę o tym, co chłopak powiedział jej na drzewie - o jego wkurzających zachciankach, tym, że małe rzeczy są dla niego niewystarczające i ciągłym łaknieniu, by zrobić coś więcej. A ona czuła się teraz mała i niewystarczająca, dodatkowo całkiem zawstydzona, zażenowana i pewnie pełna innych emocji na “z”. Dopiero im dłużej Clearwater mówił, tym coraz mniej dręczyła ją jego dłoń. Powoli stawała się spokojniejsza i mniej natarczywa, by w końcu dziewczyna mogła uznać ją za gest pozbawiony podtekstu. Półwil był teraz zatroskanym przyjacielem i było to miłe.
  Ale… Co by zrobiła z natarczywym adoratorem? Uległaby presji i została bardzo nieszczęśliwą żoną tylko po to by, pewnej nocy spakować siebie i gromadę niekoniecznie chcianych, acz pewnie wciąż kochanych dzieciaków i uciec gdzieś, gdzie nikt nie będzie jej szukał. Nie wiedziała, jak postawić granicę - nikt jej tego nie nauczył. W Sekcie każdy aspekt życia był podporządkowany jednemu mężczyźnie, a w domu wszystko opierało się o decyzje babci. Słuchała więc jego kolejnych pytań; patrzyła przy tym w punkt gdzieś obok twarzy Ślizgona, próbując jak najszybciej wymyślić kłamstwo na tyle proste i przekonujące, by nie musieć tłumaczyć tych zawiłości. Niestety, dziewczyna kłamała beznadziejnie; całkiem, jakby będąc dzieckiem wpadła do kociołka wypełnionego Veritaserum. Dlatego czasami wolała nie mówić już nic. Brak reakcji nie był kłamstwem, był jedynie… czymś niegrzecznym.
  To, że nagle znalazła się w swego rodzaju objęciu z Clearwater’em nie pomagało. Była wciśnięta pomiędzy pierś chłopaka, o którą wciąż opierała dłonie, a jego dłoń, która delikatnie naciskała na jej talię. Nie umiała się zdecydować, czy był to gest przytłaczający, czy może czuła się w nim bezpiecznie; jakby Eskil już na wszelki wypadek odgrodził ją od adoratora ze swojej historii. - Nie mam pojęcia. - Opowiedziała w końcu, zgodnie z prawdą. Miała swoje marzenia, jednak realność wciąż była realnością; nawet początkowo oziębły pan Darcy byłby dla niej zbyt dużym wyzwaniem. - To miłe, pójść z kimś na bal, albo iść za rękę, ale… To tylko jeden wieczór. Chyba bałabym się takiej uwagi, gdyby miała być na stałe. - Mówiąc to uśmiechnęła się nieznacznie, jakby chciała sama przed sobą pokazać, że to wcale nie tak duży problem i można traktować to jako coś zabawnego - nawet jeśli chyba najbardziej na świecie chciała tego szczęśliwego kochania. Uśmiech jednak zbladł, gdy podniosła spojrzenie na Ślizgona. Kwestia tego, że jej nie wolno była jeszcze bardziej zagmatwana. Rozchodziła się właśnie o jej wcześniejsze lata, kiedy to wielce szanowny pan Przewodnik decydował, kto może wejść w związek i z kim, kto może zatrzymać dziecko, a kto ma je przekazać innej rodzinie. Żyła w sztywnych ramach pozbawionych decyzyjności. Jej rodzina zrobiła wszystko, by Doireann nie bała się czarować i nie skończyła z Obskurusem na ramieniu, zapominając o tym, że brak okresu buntu i poddańczość nastolatki nie wynikała z dobrych manier. Jej nie wolno, bo nikt jej nie pozwolił. - To nie jest złe, w żadnym wypadku. - Ton ponownie miała ostrożny. - Właściwie to… to jest jak najbardziej naturalne, a naturalne nie może być przecież złe. Nauka też wyjaśnia, dlaczego ludzie czują pocią… - Ugryzła się w język. Była świadoma, że Eskil nie oczekiwał lekcji o hormonach, płciowości i seksualności człowieka. Westchnęła cicho i oderwała jedną z dłoni od piersi blondyna, kładąc ją sobie na policzku. Dwa palce opadły lekko, przysłaniając jej usta. Ot, tarcza dla własnych słów. - Nie mogę na wszystko pozwalać. - Skrzywiła się lekko, bo nie brzmiało to jak coś, co chciała powiedzieć. - Sama sobie nie mogę pozwolić? To znaczy… Ja chyba… Wiesz, nie zawsze mogę... Och, Eskil. - Przesunęła dłoń z policzka, ku skroni i lekko ją pomasowała. - Nie robię takich rzeczy. Dlatego nie wolno. - Powiedziała, nie próbując nawet silić się na udawaną stanowczość.

@Eskil Clearwater
Powrót do góry Go down


Eskil Clearwater
Eskil Clearwater

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VI
Wiek : 20
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 343
  Liczba postów : 1685
https://www.czarodzieje.org/t19775-edward-eskil-clearwater#597052
https://www.czarodzieje.org/t19779-pokrecona-skrzynka-na-listy#597322
https://www.czarodzieje.org/t19776-eskil-clearwater#597057
https://www.czarodzieje.org/t20151-eskil-clearwater-dziennik#624
Nieużywana jadalnia QzgSDG8




Gracz




Nieużywana jadalnia Empty


PisanieNieużywana jadalnia Empty Re: Nieużywana jadalnia  Nieużywana jadalnia EmptySob 3 Lip - 20:47;

Teoretycznie skoncentrował się na Doireann jak nigdy dotąd a jednak nie wykazał zainteresowania jej potencjalnie poparzoną nogą. Wyjaśnienie jest proste - nawet nie podejrzewał, że mogło się jej coś stać bowiem w żaden sposób tego nie zakomunikowała. Nie okazała bólu, a więc skoro go nie widział to nie dopytywał czy aby na pewno nic jej nie jest. Gdyby potrzebowała pomocy to dałaby znać, prawda? Tak naprawdę to jej nie znał. Nie miał pojęcia o jej demonach z przeszłości ani o tym, co musiała przejść, skoro pojawiły się w niej takie, a nie inne cechy. Pytał ją, bowiem wyglądała czasem tak jakby zrobiła coś straszliwego, a co było czymś po prostu miłym dla oka. Za odsłonięcie nogi nikt nie karze, a jedynie wywołuje weselsze reakcje wśród dziatwy płci przeciwnej. Cielesność nie jest przecież złem. Są nastolatkami, hormony buzują, potrzeby nagle wzrastają, do tego dochodzi zagubienie we świecie... Puchonka zachowywała się jakby za wszelką cenę musiała być dorosła, gdzie nie ma miejsca na jakieś tam dziecinne adorowanie. Może się mylił, ale wnioskował parę rzeczy po obserwacjach. Zachowanie Eskila było przyjacielskie. Oczywiście ktoś taki jak Robin czy Hunter zobaczyliby w jego oczach zachwyt wywołany bliskością i nieśmiertelną chętkę, aby takie gesty przerodziły się w coś więcej. Naprawdę nie miał nic przeciwko schadzkom. Nie pokazywał tego po sobie bo dziewczyna była dziwnie roztrzęsiona, a on nie rozumiał czemu. - Nie lubisz być w centrum uwagi? - zapytał i uśmiechnął się, jakoś tak łagodnie, jak nie on. Gdyby zobaczył teraz swój wyraz twarzy to i sam był zdziwiony, że potrafi się uśmiechać jak Lucas, tak ciepło. - Zostajesz przeze mnie adoptowana, introwertyczko. - oznajmił uroczyście i zamiast gładzić jej ramię całą dłonią, ograniczył się do samego kciuka, a reszta palców ogrzewała się temperaturą jej skóry. Gdy tak stoją w bezruchu to chłód nieużywanej jadalni robił się bardziej wyczuwalny. - Brzmisz tak jakbyś próbowała sama siebie przekonać, że flirtowanie czy całowanie nie jest złe. Przecież to sama przyjemność. Co, ktoś cię całował, kiedy nie chciałaś? Nie rozumiem. - ach, ta subtelność! Przynajmniej zapytał wprost zamiast skakać wokół najważniejszego pytania. Próbował zrozumieć ją, a trzymanie na jej ciele obu dłoni tworzyło atmosferę prywatności - tu między nimi właśnie rozgrywa się ważna rozmowa kiedy to próbuje wyciągnąć z Doireann więcej informacji. Motała się, nie umiała mu wyjaśnić i jakoś tak zrobiło się mu smutno, co było zasługą rozwijającej się w nim empatii. Dziewczyna wydawała się strasznie męczyć w tej rozmowie, ale czuł wewnętrznie, że powinna ją przeprowadzić i powiedzieć na głos dlaczego zachowuje się tak, a nie inaczej. - Ale kto ci broni, Doireann? Ktoś zakazuje ci być nastolatką? - nie wiedział czy zadaje dobre pytania, ale to się okaże, jeśli mu na to odpowie. Zdjął rękę z jej ramienia i odsunął jej dłonie od skroni, bo chciał nawiązać z nią kontakt wzrokowy - ale zwykły, nie wilowy. - Możesz zrobić co tylko zechcesz i nawet jeśli ktoś sobie tego nie życzy, to nie musi o wszystkim wiedzieć. - tak, namawiał ją do pewnego rodzaju buntu przed tym, co ją tak dręczy. - To ty to przeżywasz, a nie inni. To ty decydujesz, że chcesz coś zrobić dla siebie samej, z przyjemności. I to rób. - celebrował beztroskę, wesołość, przyjemności. Zachęcał, aby skorzystała z takiego sposobu myślenia. Nie podobało mu się jak się męczy, nie umiał jej pomóc to chociaż podpowie, że nie trzeba zawsze słuchać zasad, nawet tych przez siebie ustalonych.
Powrót do góry Go down


Doireann Sheenani
Doireann Sheenani

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 158
C. szczególne : Jest drobna i wygląda zdecydowanie młodo. | Na lewym barku ma blizny po Sectumsemprze, a pomiędzy łopatkami ma tatuaż. | Posiada kolczyk w nosie. | Końcówki włosów pofarbowane są na żółto.
Galeony : 352
  Liczba postów : 963
https://www.czarodzieje.org/t20296-doireann-sheenan#636815
https://www.czarodzieje.org/t20298-korespondencja-doireann-sheenani#637079
https://www.czarodzieje.org/t20295-doireann-sheenan#636813
https://www.czarodzieje.org/t20301-doireann-sheenani-dziennik#63
Nieużywana jadalnia QzgSDG8




Gracz




Nieużywana jadalnia Empty


PisanieNieużywana jadalnia Empty Re: Nieużywana jadalnia  Nieużywana jadalnia EmptySob 3 Lip - 22:38;

  No i wziął ją sobie; najpierw na drzewo, potem na bal, a teraz już całkiem przywłaszczył, na dodatek oznajmiając to z typową sobie bezpośredniością. Ciekawym mogły być ich dwie perspektywy na całą adopcję - Eskil mógł bowiem patrzeć na nią tak, jak patrzy się na kociaka porzuconego w kartonie na środku ulicy. Jak już się jakiś znajdzie, to nie wypada przecież ze sobą nie zabrać, prawda? Jest to w końcu miłe, dobre i niegroźne, od tak postanowić, że zostanie się czyimś przyjacielem. Doireann za to miała wrażenie, jakby przechodziła się alejką w ciepły majowy wieczór, nasłuchując bzyczenia zmęczonych pszczół, które to udawały się ponownie do swoich pasiek. I nagle zjawił się półwil, cały oblepiony miodem, podniósł ją i zabrał, hen, w stronę zakazanego lasu, ku przygodzie.
  Adopcja została już jednak postanowiona i przyklepana. Clearwater mógł uścisnąć sam sobie dłoń i pogratulować przygarnięcia Doireann, a potem zabrać się za wypełnianie papierów o zniżki dla samotnych ekstrawertyków wychowujących introwertyków. I nawet jeśli w głowie dziewczyny pojawiły się pewne wątpliwości co do jej bezpieczeństwa (W końcu Eskil dał jej do zrozumienia, że kocha ryzyko), to mimo wszystko… Uznała ten gest za przeuroczy. - Dobrze. - Pokiwała głową, pogodzona ze swoim losem.
  A potem… Cóż, chłopak zdecydowanie nie bawił się ani w unikanie trudnych tematów, ani w łagodzenie ich wydźwięku. Doireann otworzyła usta, zmarszczyła brwi i nieco przekrzywiła głowę. Słuchając kolejnej fali pytań, poczuła jak Ślizgon zabiera jej dłoń, a potem wlepia w nią swoje spojrzenie. I to prosto w oczy. - Na boga, Eskil, nie! - Wypaliła, zaciskając dłoń na jego koszuli. - Nikt mnie nie zmuszał do takich rzeczy. J-Ja się w ogóle nigdy, przenigdy z nikim nie całowałam. Po prostu… istnieją wobec mnie pewne oczekiwania. Mam... - Zamilkła, swoim zwyczajem posyłając Ślizgonowi badawcze spojrzenie. Nie mogła mieć żadnej pewności, że cokolwiek zostanie powiedziane w jadalni, zostanie w jadalni, a niekoniecznie zależało jej na tym, by ludzie wiedzieli. - Mam nie przynieść wstydu, jak moja matka. - Wzruszyła nieznacznie ramionami. - Uciekła z domu mając szesnaście lat. Wiem, że bycie z czystokrwistej rodziny i urodzenie się charłakiem jest naprawdę przykre, ale… Miała tyle innych opcji. Mogła pójść do Stowarzyszenia Pomocy Charłakom, zamiast do tej sekty. - W jej głosie po raz pierwszy pojawiła się nuta złości. Była jednak na tyle słaba, że nie przebiła się przy kolejnych słowach. - Ona nienawidzi czarodziei, dziadkowie mugoli, a ja jestem czarodziejką, która chciałaby być inżynierem, albo fizykiem teoretycznym. Zawodzę ich wszystkich, jak leci. Mogłabym chociaż nie pakować się w kłopoty, albo nie ryzykować zajściem w ciąże, no nie?
  Prawdą było jednak to, że Doireann należała do osób podatnych nie tylko na wpływy magiczne, ale też wszelkie inne rodzaje perswazji. Ślizgon zaś dokopał się do tej części dziewczyny, która chciała się bawić - grzecznie, bo grzecznie - i może nawet całować - tak nieśmiało, w kącik ust. Może niekoniecznie teraz i zaraz, ale zorientowała się, że faktycznie, strefa marzeń i tanie romanse są raczej słabym dostawcą doświadczeń życiowych. - Chyba nie umiem być dyskretną. Mam wrażenie, że dziadkowie już wiedzą, że tutaj jestem i są gotowi złoić mi za to skórę.

@Eskil Clearwater
Powrót do góry Go down


Eskil Clearwater
Eskil Clearwater

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VI
Wiek : 20
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 343
  Liczba postów : 1685
https://www.czarodzieje.org/t19775-edward-eskil-clearwater#597052
https://www.czarodzieje.org/t19779-pokrecona-skrzynka-na-listy#597322
https://www.czarodzieje.org/t19776-eskil-clearwater#597057
https://www.czarodzieje.org/t20151-eskil-clearwater-dziennik#624
Nieużywana jadalnia QzgSDG8




Gracz




Nieużywana jadalnia Empty


PisanieNieużywana jadalnia Empty Re: Nieużywana jadalnia  Nieużywana jadalnia EmptySob 3 Lip - 23:18;

Teoretycznie to Eskil miał już kota, jednak w praktyce ten kot cały czas siedział w Dolinie Godryka. Nigdy za to nie "miał" introwertyka bowiem z reguły nie zwracał na nich szczególnej uwagi, preferując otaczanie się silniejszymi charakterowo jednostkami, które twardo stąpają po ziemi i nie da się ich łatwo zniechęcić do realizacji głupich pomysłów. Zainteresowanie się Puchonką wyszło przypadkowo. Gdyby nie spotkał jej obok Drake'a, z którym się kumplował, to zapewne do tej pory nie wiedział o niej nic ponadto, że jest cieniem Lilaca. A teraz dowiadywał się o niej takich rzeczy, które nie mieściły się w głowie. Wyciągał sobie z niej informacje i to bez najmniejszego użycia wilowatości, a to udowadniało, że dziewczyna potrzebowała się komuś wygadać i przede wszystkim podzielić swoim problemem. Dopiero usłyszawszy o co tak naprawdę chodzi zrozumiał, że wziął na swoje barki dosyć dużo. Nie podejrzewał ją o udzielenie takiej odpowiedzi, która zmuszała do dojrzałej reakcji. Podrapał się po skroni kiedy tak zbyt gorliwie zapewniała, że się z nikim nie całowała. Przyjął to do wiadomości bez najmniejszego problemu, a więc czemu dziewczyna tak się tym zestresowała? Odnosił wrażenie, że trzyma ręce nie na Doireann, a na bardzo znerwicowanym zwierzątku, które nie wie w którą stronę ma podążyć, aby było bezpiecznie. Kiedy przyjrzała mu się badawczo to zadbał o spokojną mimikę. Może i bywał dupkiem, ale potrafił trzymać język za zębami. Profesor Dear powierzyła mu swój sekret, a on go strzegł, choć przecież nie musiał, bo nie obiecywał jej niczego. Potrafił udźwignąć czyjąś tajemnicę, o ile nie zatruwała mu duszy. - To ty pochodzisz z czystokrwistej rodziny?? - ciężko było mu w to uwierzyć bowiem swoim zachowaniem zaprzeczała temu, co się mówiło o takich rodach. Ba, babcia Eskila (oraz ojciec, oboje martwi, super) pochodzili z takowej, więc miał na ten temat teoretyczne pojęcie. - Eee... - trochę się pogubił w tym natłoku informacji. - Chwila, stop. Poczekaj. - uniósł dłoń, aby zatrzymała się w słowach, bo chciał się do nich odnieść. - Dobra, mama charłak, babcia zbzikowany czystokrwistak, ale dziewczyno, mamy dwudziesty pierwszy wiek. Wolisz zawieść siebie będąc czyjąś marionetką? Chcesz udawać kogoś kim nie jesteś...? - to było smutne, że nie lubiła magii. Nawet można powiedzieć, że bardzo przygnębiające, ale nie wyobrażał sobie udawanie kogoś, kim się nie jest. Wie po sobie, że najlepiej od razu akceptować swoje wady, bo inaczej można zbzikować. Rozmawiała z gościem, który świadomie naćpał się glicynii i przez to w jego ciele wydobyły się harpie cechy złączone z furią, której powikłaniami było poranienie najbliższych przyjaciół. Zaakceptował taką wadę, a więc dziewczyna powinna spojrzeć na siebie mniej krytycznie. Jak on ma to zrobić? Czy w ogóle powinien?
- Na gacie Merlina, ja mówię o całowaniu, a nie o zachodzeniu w ciążę. - popatrzył na nią zdziwiony, bo choć lubił się obściskiwać to pójście z kimś do łóżka (oczywiście na całość) nie było jego pierwotnym planem. Dziewczyna wybiegała bardzo w przyszłość i wybierała najcięższe scenariusze. Nabrał głośno powietrza do płuc i przeczesał palcami włosy, niszcząc tak skrupulatnie ułożoną przez Hope fryzurę. - Nie znam tych twoich dziadków, ale skoro uważają, że ich zawodzisz bez względu na to, co robisz to po co się starasz im przypodobać? - popatrzył na nią pytająco. - Zrób coś głupiego. Masz do tego prawo. Przestań martwić się kimś, kogo tu nie ma. Pomyśl o tym, że ty jesteś tutaj, a oni gdzieś tam daleko. - pierwszy raz od dawna zaangażował się całym sobą w rozmowę dotyczącą drugiej osoby, która dodatkowo nie była jego przyjacielem. Z drugiej strony, dzięki dzisiejszym wyznaniom stawała mu się bliższa. Na próbę oparł kciuk i palec wskazujący o jej podbródek, celowo dotykając delikatnej skóry jej twarzy, aby odważyła się to znieść. Ciekawe czy powie mu, że "nie wolno"? - Skup się na sobie, dziewczyno. Zrób coś dla siebie, a nie dla kogoś innego, kto cię nie docenia. - bunt, bunt, tak bardzo chciał, aby się zbuntowała. Sprowadzał ją na złą drogę? Prawdopodobnie tak, a cóż, adopcja zobowiązywała do pełnej opieki i zainteresowania sposobem myślenia drugiej osoby. - Co byś chciała zrobić, a co zostałoby kategorycznie potępione? - dociekał, bo jeśli odkryłby tę chętkę to mógłby próbować doprowadzić to do realizacji i pokazać dziewczynie, że od tego świat się nie zawali. Miał jej nie psuć...? Ups...?

@Doireann Sheenani
Powrót do góry Go down


Doireann Sheenani
Doireann Sheenani

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 158
C. szczególne : Jest drobna i wygląda zdecydowanie młodo. | Na lewym barku ma blizny po Sectumsemprze, a pomiędzy łopatkami ma tatuaż. | Posiada kolczyk w nosie. | Końcówki włosów pofarbowane są na żółto.
Galeony : 352
  Liczba postów : 963
https://www.czarodzieje.org/t20296-doireann-sheenan#636815
https://www.czarodzieje.org/t20298-korespondencja-doireann-sheenani#637079
https://www.czarodzieje.org/t20295-doireann-sheenan#636813
https://www.czarodzieje.org/t20301-doireann-sheenani-dziennik#63
Nieużywana jadalnia QzgSDG8




Gracz




Nieużywana jadalnia Empty


PisanieNieużywana jadalnia Empty Re: Nieużywana jadalnia  Nieużywana jadalnia EmptyNie 4 Lip - 5:27;

  Puchonka zaiste była bardzo znerwicowanym stworzeniem. Wystarczyło jedynie przekopać się przez niekoniecznie grubą warstwę pozornego spokoju i bycia dojrzałą, jak na swój wiek, żeby dostrzec to ciągłe napięcie i przerażenie absolutnie wszystkim. Nawet podczas tej rozmowy dotykała jedynie najbardziej powierzchownych szczegółów z dość traumogennej przeszłości, a mimo to nie potrafiła dobrze ubrać w słowa rzeczy, które chciała powiedzieć i musiała analizować to, co już w jakiś sposób zdołała z siebie wykrztusić (bo przecież nie mogła pozwolić sobie, by powiedzieć całość). Sama Doireann myślała nieraz, że urodziła się jakoś na odwrót, z układem nerwowym przytwierdzonym do powierzchni skóry i przez to cierpiała na jakąś dziwną, niezrozumiałą przeczulicę. Była łatwa do poruszenia, a jednocześnie ciężko przychodziła jej zrozumiała ekspresja uczuć. Bo mogła być tylko spokojna, albo całkowicie chaotyczna. Rzadko kiedy jej umysł zgadzał się na półśrodki.
  Eskil wybrał więc dość ciężki przypadek, jak na osobę lubiącą beztroskę.
  Doireann przytaknęła, potwierdzając tym samym swoją niezbrukaną, czarodziejską krew. Jego zdziwienie… Trochę ją ucieszyło? Puchonka nie miała w sobie na tyle zrozumienia i akceptacji względem samej siebie, by móc sobie bycie plugawą wiedźmą wybaczyć. Mogłaby być mieszańcem, albo szlamą. Ale najchętniej byłaby jedynie mugolem. Przejmowałaby się wtedy globalnym ociepleniem, mikroplastikiem i wycinką lasów tropikalnych, nie wiedząc nic o niebezpiecznych magicznych bestiach i wojnach czarodziei toczących się tuż pod nosem. - Naprawdę nie czuję, żebym miała wybór. - Bezradność ponownie przemówiła. Kochała naukę bardziej od czarów, ale zajmowanie się magią dawało jej gwarancję na przeżycie. Hogwart zaś nie wystawiał stosownego papieru, który pozwoliłaby jej dostać się na Uniwersytet Stanforda, przez co skazana była na studia ściśle powiązane z magią. Bezpieczeństwo i tutaj wzięło górę nad tym, co dziewczyna chciałaby robić w życiu.
  - Całowanie się może być pierwszym krokiem w stronę przypadkowego zajścia w ciążę. Po prostu po drodze jest jeszcze parę innych rzeczy do zrobienia. To jak z płetwalkami. Weźmiesz jednego, a potem trudno jest przestać. - Nosiła się z zamiarem powiedzenia naprawdę wielu rzeczy, jednak jej uwagę skutecznie rozproszyły eskilowe palce spoczywające teraz na jej twarzy. Miała wrażenie, jakby bezczelnie rzucały jej wyzwanie; a to było trudne do zniesienia. Znajomy rumieniec znów rozlał się na policzkach Doireann; i gdyby miał własną świadomość, to na widok Ślizgona powiedziałby jedynie “Och, to znowu pan”. - Tylko dlatego, że sprawiam im zawód, nie oznacza, że miałabym zacząć nawalać na każdym kroku. - Mruknęła cicho i cofnęła nieznacznie podbródek, jednak na tyle ostrożnie, by nie doprowadzić do oswobodzenia się spod jego dotyku. I chociaż czuła, że niekoniecznie chciałaby się narażać, tak jej myśli poleciały ku sprawom zakazanym.
  Doireann była całym oceanem niewysłowionych marzeń, które ktoś upchnął w przestrzeni naprawdę małego ciała. Koszmarem było wybranie jednego, na dodatek potencjalnie niebezpiecznego w skutkach.
  Patrzyła więc na Eskila w długim milczeniu, podczas którego jej twarz spoważniała. Powoli skierowała ręce ku jego ramionom i wsparła się na nich. Korzystając z zyskanej tak stabilności wspięła się na czubki palców i przechyliła do przodu, wcześniej stawiając parę maleńkich kroczków w stronę Ślizgona, niszcząc resztki dzielącego ich dystansu. Swoją twarz schowała pomiędzy eskilowym obojczykiem, a szyją. Dłonie splotła za jego karkiem, zamykając go w objęciu. - Chciałabym wdrapać się na drzewo, a potem uciec z balu. Zniszczyć różdżkę, pokazać nogę i, na boga, cały czas pozwalać się dotykać. Czemu ty mnie cały czas gdzieś łapiesz? - Głos miała zmartwiony, chociaż zadając pytanie pozwoliła sobie na nutkę rozbawienia. Znowu poczuła się, jakby musiała być bardzo rozważna i dorosła. - O ile ta adopcja nie gwarantuje miejsca do spania, to lepiej, abym nie pozwalała sobie na więcej. Przecież oni już za to byliby wściekli.
  Potem poluźniła swój uścisk wdzięczności, pozwalając Eskilowi - jeśli tylko chciał - wyswobodzić się z objecia. Jeśli jednak chłopak postanowił się nie ruszać, to pewnie wciąż tkwiła uczepiona jego szyi. Potrzebowała bliskości - obecnie jednak nie tyle romantycznej, co wyraźnej i bezpiecznej, by chociaż trochę odpędzić od siebie myśl, że strasznie ostatnio nagrzeszyła.

@Eskil Clearwater
Powrót do góry Go down


Eskil Clearwater
Eskil Clearwater

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VI
Wiek : 20
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 343
  Liczba postów : 1685
https://www.czarodzieje.org/t19775-edward-eskil-clearwater#597052
https://www.czarodzieje.org/t19779-pokrecona-skrzynka-na-listy#597322
https://www.czarodzieje.org/t19776-eskil-clearwater#597057
https://www.czarodzieje.org/t20151-eskil-clearwater-dziennik#624
Nieużywana jadalnia QzgSDG8




Gracz




Nieużywana jadalnia Empty


PisanieNieużywana jadalnia Empty Re: Nieużywana jadalnia  Nieużywana jadalnia EmptyNie 4 Lip - 8:45;

Nigdy nie miał do czynienia z kimś tak nerwowym. No dobrze, to kłamstwo. Robin potrafiła wybuchnąć destrukcyjnym gniewem i nawet jeśli był skierowany na samego Eskila to dalej ją uwielbiał. Huntera trzeba było jakiś czas drażnić, aby go rozjuszyć, ale wtedy też nie czuł żadnych obaw. Profesor Dear swoim cichym i gniewnym tonem sprawiała, że czuł się jak maluczki upośledzony szpiczak. Przy Doireann rozemocjonowanie było zgoła inne, związane z ogromną wrażliwością na cudze słowa i zachowanie. To było coś nowego choć był w stanie to zrozumieć. Czyż nie padają podejrzenia, że półwilowie czują nieco mocniej...? Gdy tak na moment się zamyślił to mógł wyobrazić sobie, że dziewczyna ma bardzo kruchą skórę, którą łatwo poranić. Wewnątrz, z charakteru, nie wydawała się jednak ani naiwna ani mdła w swoich przekonaniach. Jej brązowe oczy płonęły od emocji, a to udowadniało jak wiele nich w niej tkwi i gdyby tak wyzwoliły się z jej trzewi to zapewne zmieniłoby jej styl bycia. Wyglądała jakby ktoś ścisnął w ręku jej duszę, pogniótł, zgiął rogi i wcisnął do ciała, dbając o to, aby miała określony kształt.
- Nie wiem czy jesteś już pełnoletnia, ale wtedy możesz dokonywać wyboru bo według czarodziejskiego prawa jesteś dorosła. - przypomniał jej, że istnieje też taki sposób spoglądania na możliwość decydowania o własnym życiu. Oczywiście wszem i wobec wiadomo, że siedemnastolatek to nie jest jednak wciąż dorosły, co nie zmienia faktu, że zyskuje znacznie więcej praw. Gdyby mogła wybrać to porzuciłaby magię? Naprawdę nie rozumiał jak można tego pragnąć, zwłaszcza, że dziewczyna pochodzi z czystokrwistej rodziny. Słysząc porównanie całowania do pletwalków mimowolnie parsknął śmiechem. Nie potrafił się nie zgodzić. - No dobra, zwracam honor; masz rację. Ciężko poprzestać na jednym pocałowaniu. - przyznał się bez bicia, a zabrzmiał jak człowiek, który coś wie na ten temat. Cóż rzec, półwilowatość zobowiązuje! Uśmiech na jego ustach utrzymał się dłużej kiedy mógł zaobserwować pojawiający się na jej policzkach rumieniec. Ciekawy był o czym właśnie pomyślała, ale szanował ją za to, że nie cofnęła się niczym spłoszona łania. To znak, że pod tym nerwowym zakłopotaniem może kryć się albo gorąca krew albo zwyczajna potrzeba bliskości. - Nie nazywaj tego "nawalaniem na każdym kroku", a zabawą. Kiedy zamierzasz się rozerwać? Na starość, kiedy kości będą ci strzykać? Mamy inne rozrywki niż nasi czystokrwiści dziadkowie. - wskazał też znaczącą różnicę pokoleń, która dawała prawo do nieporozumień i tłumaczyła chęć buntu. Dziewczyna była trudnym przeciwnikiem w kwestii namawiania do rebelii. Kiedy zamilkła na dłuższą chwilę, postanowił zamknąć swój dziób i dać jej trochę czasu na pomyślunek. Przy okazji nabrał trochę więcej powietrza do płuc bowiem problem Doireann odczuwał jako taką ciężkość na wątrobie. Kiedy tak się zbliżyła to w pierwszej chwili pomyślał, że może zdecydowała się zbuntować i go pocałować. Z tego powodu nawet się podekscytował, ale okazało się, że chciała się przytulić. Taktownie ukrył swoje leciutkie rozczarowanie. Ułatwił jej objęcie swojego karku, pochylając się ku niej bowiem różnica ich wzrostu była diametralna. Owionął go zapach jej włosów, teraz bardzo wyraźny, intensywny. Zamknął ramiona na wysokości jej pleców i oparł sobie brodę o jej loki, które okazały się bardzo miękkie. Nieświadomie Doireann przypomniała Eskilowi, że i on potrzebuje zwyczajnego przytulenia. Nie miał pojęcia, że tak mu tego brakowało. Zaśmiał się bezgłośnie kiedy wymieniła te swoje "szaleństwa godne potępienia". Jakże to niewinnie brzmiało w porównaniu do tego, co sam "odwalał"! Doceniał jednak, że wymieniła choć parę opcji, które wywołały na jego ustach kolejny uśmiech. - Bo mi na to pozwalasz. Chciałem sprawdzić kiedy znowu mi powiesz, że "nie wolno bo nie". - odpowiedział szczerze, a jakby na potwierdzenie tych słów przesunął dłonią po jej smukłych plecach, gładząc mięciutki materiał jej balowej skromnej sukni. Sprawdzał granicę, a może taktownie ją zmiękczał, aby przyzwyczaiła się, że ręce Eskila lubią się czasem pokręcić przy ładnym rozmówcy, który się do niego jeszcze przytula? - Hm... to jak się będą na ciebie wściekać to zrzuć całą winę na mnie. Powiedz im jaki to zły i niedobry Eskil sprowadza cię na manowce i namawia do straszliwego obściskiwania. - teraz w jego głosie rozbrzmiewało rozbawienie, a kiedy poluzowała uścisk, na moment odsunął się, aby popatrzeć w jej oczy. - Wspinaczkę na drzewo mamy odhaczone, zniszczenie różdżki też, dotykanie jest w trakcie realizacji, a ucieczka z balu... - zmrużył oczy i zerknął przez ramię, jakby miał przez ścianę zobaczyć wrota Wielkiej Sali. - Zdejmuj buty. - wrócił do niej spojrzeniem, a uśmiechnął się przy tym zawadiacko. - Będziemy uciekać z balu. Musimy się spieszyć, bo jak nas złapią... - ponaglał ją, pospieszał, zachęcał aby podłapała jego ton. Odsunął się po to, aby zerknąć przez uchylone drzwi. Machnął na nią przywołująco ręką. - No szybko, póki jest czysto. Dawaj, dawaj. - głośno szeptał, opierał plecy o framugę i udawał, że stoi "na czatach". Mogą równie dobrze uciec w inne miejsce. Nie miał pojęcia w które, ale skoro pragnęła ucieczki to Eskil Clearwater spróbuje improwizować. Jeśli gotowa była zdjąć buty to zamierzał je przejąć i wyrzucić gdzieś w kąt, a potem wyciągnąć bosą dziewczynę z jadalni i pobiec w nią w zupełnie przeciwną stronę aniżeli Wielka Sala.

@Doireann Sheenani

+
Powrót do góry Go down


Doireann Sheenani
Doireann Sheenani

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 158
C. szczególne : Jest drobna i wygląda zdecydowanie młodo. | Na lewym barku ma blizny po Sectumsemprze, a pomiędzy łopatkami ma tatuaż. | Posiada kolczyk w nosie. | Końcówki włosów pofarbowane są na żółto.
Galeony : 352
  Liczba postów : 963
https://www.czarodzieje.org/t20296-doireann-sheenan#636815
https://www.czarodzieje.org/t20298-korespondencja-doireann-sheenani#637079
https://www.czarodzieje.org/t20295-doireann-sheenan#636813
https://www.czarodzieje.org/t20301-doireann-sheenani-dziennik#63
Nieużywana jadalnia QzgSDG8




Gracz




Nieużywana jadalnia Empty


PisanieNieużywana jadalnia Empty Re: Nieużywana jadalnia  Nieużywana jadalnia EmptyNie 4 Lip - 18:13;

Mogła mieć siedemnaście lat i odpowiadać za siebie; jednak czy to cokolwiek zmieniało? Równie dobrze mogła być siedemdziesięciolatką, a i tak czułaby, że starość jej nie usprawiedliwia jej do zdziwaczałych zachowań, którymi niejedna starsza pani mogłaby się pochwalić. Nie otoczyłaby się zgrają kotów, nie pofarbowała by siwych włosów na dziki róż i nie stwierdziła z uśmiechem na ustach, że już tyle się w życiu namartwiła o cudze opinie, że teraz już po prostu nie musi. Postanowiła jednak w żaden sposób nie ubierać tego przekonania w słowa; Eskil nie musiał wiedzieć, że czułaby się aż tak przywiązana do duchów przeszłości, by te władały jej życiem aż do końca ostatecznego. I nawet jeśli wciąż szukała kolejnych argumentów, by nie pozwolić sobie na bunt, tak słowa chłopaka do niej trafiały. W przyszłości jej strzykające kości będą siedzieć znudzone w fotelu, pełne goryczy i tęsknoty za latami, kiedy jeszcze miała na tyle silne zęby, by zjeść cokolwiek by chciała, kolana sprawne na tyle, by swobodnie biegać, wystawienie na przeciąg nie kończyło się groźnym zapaleniem płuc i mogła pozwolić sobie na nieprzejmowanie się tym, co wypada - bo za te parędziesiąt lat wypadać jej będzie wszystko, od włosów, po zęby i dysk, a to wymaga jednak jakiejś uwagi i troski.
  On nie jest znowu taki głupi, pomyślała, kiedy tak słuchała Eskila. Nie, żeby wcześniej aż tak mocno wątpiła w jego intelekt; poznała go jednak jako lekkoducha, który nie zdał SUMów, a nadodatek próbował wyłudzać notatki od Drake’a. To dało jej pewną bazę, by zakładać, że jeśli pod tym ślicznym czółkiem czai się intelekt, to nie bywał on wystawiany na pierwszy plan. Clearwater robił co chciał, kiedy chciał i niekoniecznie zastanawiał się nad konsekwencjami; to oznaczało zaś, że do podejmowania decyzji używał serca. Ewentualnie innych organów. Teraz zorientowała się, że była to opinia krzywdząca - i wszystkie świętości jej świadkiem, że cieszyło ją to odkrycie. Nawet jeśli ciągnęło za sobą problematyczne konsekwencje w postaci trafnych argumentów, z którymi nie mogła się chociaż po części nie zgodzić. Pokolenia miały bowiem do siebie to, że się różniły. Czarodziejski świat miał jeszcze ten problem, że rozłam na warstwy społeczne był widoczny zbyt długo - i w miejscach, jak Dolina Godryka, było to wciąż odczuwalne. Pruderyjność pokolenia jej dziadków, na dodatek podsiana przeświadczeniem, że ich czysta krew daje im status niemal szlachecki zdecydowanie kolidowało z tym, co obecnie miało miejsce w Hogwarcie. Gdzieś tam pełnokrwisty Ślizgon obłapiał właśnie gryfońską szlamę i mało kogo taki widok naprawdę by ruszył.
  Nie miała też żadnych wątpliwości, jeśli chodziło o odwzajemnienie tego uścisku. Była więc gotowa, by poczuć jego dłonie na swoich plecach i oddech we włosach. To był dobry, ciepły i potrzebny uścisk, nawet jeśli Eskil, zgodnie z samym sobą, próbował wyciągnąć z niego coś ekstra. Skóra dziewczyna widocznie reagowała pod materiałem sukni, spinając się lekko tam, gdzie akurat znajdowały się opuszki palców chłopaka. Z ust dziewczyny wymsknęło się za to ciche westchnięcie. - Nic się nie zmieniło. Cały czas nie wolno. - To co mówiła, a to, co robiła, było skrajnie różnie. Nie odsunęła się od niego, ani nie zabrała jego dłoni. Niech ją dotyka - bo skoro nie było na horyzoncie żadnego obsesyjnego adoratora, to pozostało jej bycie starą panną, a wtedy już nikt nie pogłaszcze jej po plecach. - Rowan wpadłby tutaj ze swoją bandą z Durmstrangu i koczował pod wejściem do waszego dormitorium, gdyby wiedział, że jakiś nikczemnik mnie do czegoś namawia. - Zażartowała, również korzystając z okazji, żeby na niego spojrzeć. Chociaż potrafiła chować się za plecami innych ludzi, kiedy działo się coś potencjalnie niebezpiecznego, tak złapana na jakimś czynie nie bawiłaby się w kłamstwa.
  Była też pewna, że ucieczka z balu była już odhaczona. Spojrzała więc podejrzliwie, kiedy Ślizgon zmrużył oczy. Nie musiała znać go długo, by wiedzieć, że właśnie opracowuje jakiś plan. - Eskil, przecież jest zimno. - Zaoponowała z początku, spoglądając na kamienną posadzkę. Zapewne nie zrobiłaby tego, gdyby nie późniejsze zachowanie chłopaka - on już podjął decyzję. I to… ułatwiło sprawę. Popędzana przez niego Doireann schyliła się, zdjęła ze stóp buty, a potem spojrzała w szoku, jak półwil zabiera je i odrzuca w bok. Nie miała jednak czasu, by wyrazić swój żal związany z rzucaniem dobrymi-i-nowymi czółenkami oraz tym, że już-przecież-różdżkę-muszę-kupić i trzeba-szanować-rzeczy. Clearwater wyciągnął ją na korytarz, a potem pognał w tylko sobie znanym kierunku, oczywiście ciągnąc ją za sobą.

// @Eskil Clearwater i Doireann zt!

+
Powrót do góry Go down


Hawk A. Keaton
Hawk A. Keaton

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : miodowe końcówki włosów, blada twarz, blizna na prawym przedramieniu po szponach sokoła, blizny na lewej dłoni i ręce po kugucharze, nosi mugolskie ciuchy
Galeony : 190
  Liczba postów : 854
https://www.czarodzieje.org/t20936-hawk-astor-keaton
https://www.czarodzieje.org/t20940-hawk-a-keaton-poczta#671901
https://www.czarodzieje.org/t20938-hawk-astor-keaton
https://www.czarodzieje.org/t20942-hank-a-keaton-dziennik#671939
Nieużywana jadalnia QzgSDG8




Gracz




Nieużywana jadalnia Empty


PisanieNieużywana jadalnia Empty Re: Nieużywana jadalnia  Nieużywana jadalnia EmptyWto 21 Gru - 12:41;

Po 2021/12/25
k6 na wejście: 2 | k6 na zdarzenie: 5
punkty charyzmy: 6 (60)
Irytek: 3

Powrót do szkolnej rzeczywistości nieco mnie boli. Najchętniej bym w ogóle nie przychodził przez następne kilka tygodni. Z trudem odnawiam kontakty i rozmawiam z innymi, gdy dopada mnie melancholia; wiem, że takie sytuacje będą się powtarzać, jeżeli nie zacznę o siebie dbać. Jak jednak... jak jednak mam dbać, skoro i tak czy siak mam zdecydowane problemy z tym, by załatwić pieniądze na stosowne eliksiry? Ledwo co mi starcza na te, które potrzebuję zażywać przez cały czas, jeszcze muszę zwrócić pieniądze Brooks, a na domiar złego tyle komplikacji nastało, że nawet nie stać mnie na kupienie sobie czegokolwiek na jarmarku świątecznym. Wizyta u uzdrowicieli pozwala mi na nieco bardziej jasne myślenie, ale też - powoduje kolejne problemy, z którymi nie potrafię sobie poradzić. Nic dziwnego zatem, że, trzymając oczywiście książkę w dłoniach, staram się odnaleźć miejsce, w którym spokój i brak niepotrzebnego stresu będą mi wyjątkowo bliskie. Bliskie mej duszy, bliskie memu roztargnionemu sercu, gdy poprawiam czerwoną koszulę w kratę; chcę poczuć się jak najbardziej swobodnie.
O istnieniu pewnej jadalni, którą ugryzł ząb czasu dość widocznie, dowiaduję się przypadkiem. Już wcześniej nieco słyszałem plotek, aczkolwiek jej znalezienie... powoduje pewne emocje. Bo zazwyczaj tam, gdzie powinna być, znajduje się coś innego i coś pozbawionego możliwości nazwania pomieszczenia jadalnią. Teraz jednak los mi sprzyja, a wraz z losem sprzyja mi to, że mogę w ciszy i spokoju przysiąść przy stole, odsuwając nieco stare krzesło, na którym nie ma kurzu. W kominie znajdują się grube, pocięte kawałki drzewa, trzaskające przyjemnym dla oka płomieniem. Widok tańczących płomieni mnie uspokaja, choć jeszcze wiąże się z pewną rzeczą; z przeszłością. Wakacje spędzone z Nostrą w domu zakończyły się przecież pożarem gabinetu Spencera i strachem ze strony Nell. Wystarczyła iskra. Wystarczyło to, by moja krukońska ciekawość przyczyniła się do zaistnienia problemów; bo choć nie mam zapędów piromańskich, tak jednak ciąży na mojej duszy powiązany z tym ciężar.
Pożyczony z biblioteki egzemplarz o nazwie Elfie wariacje pozwala mi na lepsze zapoznanie się z charakterem tych magicznych stworzeń. Staram się dopełnić wszystkich starań, ażeby oddany wcześniej do leczenia mały przyjaciel mógł się poczuć przy mnie jakoś lepiej. O pyszności charakteru tych istot zdaję sobie sprawę doskonale; łatwo jest je przekupić błyskotkami, tudzież komplementami. Nie to jednak mnie interesuje, a bardziej... kwestia niebieskich skrzydeł, o których zostałem powiadomiony nieco wcześniej. W tekście odnajduję informacje o różnych, tych mniej lub bardziej spodziewanych krzyżówkach. Pojawiają się... chochliki. Nieco mnie to zbija z tropu, niemniej jednak wczytuję się w historię jeszcze bardziej, by mieć pewność, że przypadkiem mi się nie przewidziało. Wychodzi na to, że człowiek uczy się przez całe życie, a wiele przed nim ukrytych rzeczy i tajemnic, o których dowiaduje się dopiero po fakcie.
W trakcie czytania coś mi jednak zaczyna... przeszkadzać. Pewny imbryczek wydobywa z siebie dźwięki tak, jakby coś w środku się znajdowało. Nie mam bladego pojęcia, co to jest, ale nie napawa mnie to optymizmem. Różdżki nawet nie wyciągam, bo nie wierzę we własne możliwości, w szczególności po rekonwalescencji na oddziale św. Munga; bardzo ostrożnie wysuwam dłoń w kierunku porcelany i zastanawiam się, czy to znowu jest jakieś zaproszenie do dodatkowych problemów. Gdy odsuwam wieczko, z naczynka wydostaje się złoty znicz - patrzę przerażony na to coś, dopiero potem zdaję sobie sprawę, że nic mi nie grozi - który natychmiast zaplątuje się w moje włosy i długą grzywkę. Trzepocząc skrzydełkami i nie mając na myśli ani chwili się uspokoić, nie wiem, co zrobić. Szaleje nerwowo, nie chce odpocząć, a ja nieco decyduję się na dziwne rozwiązanie.
- Zniczu, s-spokojnie, już nie jesteś zamknięty. Już, już, uspokajamy się... - zaczynam gadać z przedmiotem martwym i pozbawionym duszy; czy moje działania mają jakikolwiek sens i czy nie są przypadkiem powodem do tego, bym spędził na Mungu nieco więcej czasu?

Powrót do góry Go down


Camael Whitelight
Camael Whitelight

Nauczyciel
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 185
C. szczególne : tęczówki w kolorze oceanu; bransoletka z morskiego szkła i syrenia bransoleta; zapach Lordków i drzewa sandałowego; tatuaż z Oazy Cudów na łopatce; pierścień kameleona
Dodatkowo : animag
Galeony : 1158
  Liczba postów : 1387
https://www.czarodzieje.org/t18633-camael-ariel-whitelight
https://www.czarodzieje.org/t18638-alphard#533258
https://www.czarodzieje.org/t18634-camael-whitelight#533045
Nieużywana jadalnia QzgSDG8




Moderator




Nieużywana jadalnia Empty


PisanieNieużywana jadalnia Empty Re: Nieużywana jadalnia  Nieużywana jadalnia EmptyWto 3 Paź - 12:40;

@Gwen Honeycott  ma kostkę na wejście!
Kostka: 4


Ta wyprawa to nie był dobry pomysł, nie wiedział co strzeliło mu do głowy i coraz częściej myślał, że przechodzi kryzys wieku średniego, adrenaliny brakowało. Ale wrócił, i tylko to się liczyło. Poczucie ulgi, które poczuł, gdy tylko wylądował z powrotem w Anglii podpowiedziało mu jednak, jak bardzo nieodpowiedzialną decyzję podjął. Próbował ją czymś wytłumaczyć, ale każdy powód, który przychodził mu do głowy, był tylko gorszy od poprzedniego. Nie wiedział. Był jednak szczęśliwy, że ponownie znalazł się w tym zamku, że mógł prowadzić lekcje i przede wszystkim – że dane mu było zobaczyć jeszcze raz tych, których kochał. Westchnął, przecierając oczy dłońmi, bowiem od kilku dni nie mógł się wyspać, nawiedzany stale przeżytymi niedawno koszmarami. Cóż, to była niska cena w porównaniu do innych uczestników, nie wylądował w szpitalu, a skręcona kostka została zaprawiona szybciej niż w ogóle się zorientował. Nie podziękował jeszcze za to Huxowi, pomyślał nagle, kodując sobie w głowie, by to zrobić i to dzisiaj.
Wszedł do nieużywanej jadalni, choć nie był tutaj całe lata. Pamiętał kiedy jeszcze jako uczeń biegał po piętrze, wypatrując tajemniczych drzwi do pomieszczenia, o którym usłyszał od duchów. Pamiętał też wybuchającą zastawę i wizytę  skrzydle szpitalnym, wyjmowanie szkła zewsząd nie było wcale przyjemne. Teraz jednak wszedł przygotowany i jakby nigdy nic opadł na jedno z krzeseł, choć atmosfera tego miejsca była specyficzna. Miał jednak pewność, że niewiele osób w ogóle wiedziało jak się tu dostać, a on miał dość pytań o to, co niedawno przeżył, zresztą nie tylko on.
Wyjął paczkę lordków, przekonany, że nikt go tutaj nie zastanie i machnięciem różdżki uchylił niewielkie okno, choć nawet nie miał pewności czy wychodziło na dwór. Odpalił papierosa i odetchnął nikotynowym dymem, trącając stopą przy okazji coś pod stołem. Zaciekawiony nachylił się i sięgnął po niewielką, bezpańską sakiewkę, która wyglądała jak z poprzedniego stulecia. Z papierosem między wargami utworzył ją i uniósł brew na widok złotych galeonów.

______________________


She couldn't care less, and I never cared more, so there's no more to say about that.
Powrót do góry Go down


Gwen Honeycott
Gwen Honeycott

Nauczyciel
Wiek : 28
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 173
Galeony : 1288
  Liczba postów : 567
https://www.czarodzieje.org/t22493-gwen-honeycott#746421
https://www.czarodzieje.org/t22524-aero#747360
https://www.czarodzieje.org/t22492-gwen-honeycott-kuferek#746415
Nieużywana jadalnia QzgSDG8




Gracz




Nieużywana jadalnia Empty


PisanieNieużywana jadalnia Empty Re: Nieużywana jadalnia  Nieużywana jadalnia EmptyWto 3 Paź - 20:00;

Kostka: 6

Chwila ciszy, jaką mógł sie nacieszyć w tym zakątku była unikatowa, bo ostatnio każdy zakamarek zamku brzęczał wydarzeniami z Avalonu. Jeśli ktoś o tym akurat nie rozmawiał, to ukradkowe spojrzenia posyłane były wszystkim uczestnikom wyprawy, którzy z niej powrócili, w lepszym, czy gorszym stanie. Plotki roznosiły się jak zaprószony w suchym lesie ogień, urastając do gargantuicznych rozmiarów, niekiedy stając się absurdalnymi zarówno w kontekście wydarzeń, jak i konsekwencji ostatecznego starcia ze Starszym Smokiem. Im były bardziej soczyste, tym chętniej powtarzane, doprawiane z ust do ust kolejnymi smakowitościami. W pewnym momencie nie mogła dłużej czekać.
Dni miała pełne roboty, jak to zazwyczaj z początkiem roku, planowanie, układanie, odnajdywanie się w roli pedagoga. Odpychała od siebie myśl, że Camael zdecydował się na Avalon tak długo, jak tylko była w stanie, zapychając rosnącą dziurę zmartwienia przekonaniem o jego sile, uporze i niesamowitym magicznym talencie. Nie chciała nawet przepuścić przez myśl prawdopodobieństwa, że coś mogłoby pójść nie tak. Kiedy wrócił - nie chciała napadać go już pierwszego wieczora, my zaglądać mu w oczy i uszy dopytując się, czy nic mu nie jest, odczekała dobę, dwie, ale słysząc kolejne kosmiczne historie o tym, czym pisany był scenariusz starcia ze smokiem, czuła, że zaczyna siwieć.

Drzwi otwarły się z jękiem starych zawiasów.
- Tu Cie mam. - powiedziała od progu, zamykając za sobą drzwi i zabezpieczając zamek- Jak Cie nie znalazłam w gabinecie, to tak czułam, że tu będziesz. - uniosła brwi, uśmiechając się na widok jego zaskoczenia. Wlepiła mu chyba kiedyś nawet jakieś punkty karne, za nocne schadzki z tą śliską flądrą Dear, jeszcze za czasów szkolnych. Nie dała mu się nawet ruszyć, podnieść z krzesła, kiedy w dwóch susach dopadła go takiego siedzącego z goldem w ręku i petem w buzi. Wyciągnęła go szybkim ruchem spomiędzy jego ust - żeby się nie sparzyć w twarz - by po chwili zamknąć go w uścisku ramion znających siłę nie tylko byłej ścigającej, ale kucharki zdolnej przewracać i oprawiać samodzielnie półtuszkę reema.
- Na pryszczatą dupę Dippeta, Cam. - jęknęła, wciskając twarz w jego policzek z taką siłą, że zdziwię się, jeśli nie zostanie tam płaskorzeźba w jej kształcie.
Powrót do góry Go down


Camael Whitelight
Camael Whitelight

Nauczyciel
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 185
C. szczególne : tęczówki w kolorze oceanu; bransoletka z morskiego szkła i syrenia bransoleta; zapach Lordków i drzewa sandałowego; tatuaż z Oazy Cudów na łopatce; pierścień kameleona
Dodatkowo : animag
Galeony : 1158
  Liczba postów : 1387
https://www.czarodzieje.org/t18633-camael-ariel-whitelight
https://www.czarodzieje.org/t18638-alphard#533258
https://www.czarodzieje.org/t18634-camael-whitelight#533045
Nieużywana jadalnia QzgSDG8




Moderator




Nieużywana jadalnia Empty


PisanieNieużywana jadalnia Empty Re: Nieużywana jadalnia  Nieużywana jadalnia EmptyPią 6 Paź - 14:19;

W ostatnich miesiącach nauczył się doceniać spokój, choć powoli go nudził. Teraz jednak potrzebował tej chwili ciszy, bycia samym ze sobą, po tym jak kilka dni spędził ze swoją córką, jakby potrzebując odpocząć od własnej głupoty i potrzeby być może sprawdzenia się. Grupa wariatów, tylko tak mógł nazwać towarzyszy wyprawy, bo im więcej o tym myślał, tym mocniej dochodził do wniosku, że nikt o zdrowej głowie nie zgłosiłby się niemalże na misję samobójczą. Mieli szczęście? A może Merlin nad nimi czuwał. Miał wrażenie, że od wyprawy do Avalonu takie słowa miały dla niego zupełnie inne brzmienie, w końcu Merlin we własnej osobie w istocie im pomógł, a do Whitelighta wciąż nie do końca to docierało. Może po prostu jego umysł nie potrafił tego pojąć, w końcu czarodzieje wnieśli Merlina do rangi niemal boskiej istoty, chyba więc czasem zapominali, że faktycznie kiedyś istniał i stąpał po tej samej, brudnej ziemi.
Niewiele osób wiedziałoby, że należało go szukać w tym miejscu. Gwen jednak wiedziała bardzo dużo i czasem się zastanawiał czy przypadkiem nie za dużo. Spojrzał w kierunku wejścia zaskoczony, gdy tylko dotarło do niego skrzypienie zawiasów, ale zaraz potem zaskoczenie ustąpiło leniwemu uśmiechowi, który posłał Honeycott.
W tym miejscu trudniej o kogoś niż w pokoju życzeń, a tamten niby pojawia się tylko w pilnej potrzebie — powiedział niespecjalnie wyraźnie ze względu na peta w buzi, który znienacka został mu wyrwany. Przez ułamek sekundy nie zareagował, zupełnie zbaraniały, bo jeszcze przed sekundą nic nie wskazywało na to, że zostanie zamknięty w niedźwiedzim uścisku. Trwało to jednak krótką chwilę, rozluźnił się czując znajomy zapach przypraw i wypieków, a i ramieniem objął przyjaciółkę, nie przejmując się tym, że powietrza w jego płucach było coraz mniej ze względu na, kontrastową z niepozornym wyglądem kobiety, siłę uścisku. Odetchnął.
Nic mi nie jest — mruknął, bo doskonale wiedział w czym rzecz i o co w tym wszystkim chodziło. Rozumieli się bez słów od dobrych parunastu lat i nie zamieniłby tego na nic innego. Wiedział, że się martwiła, sam się przecież martwił, kiedy już było za późno. Miał jednak wiele szczęścia i wyszedł z tej przygody bez większych urazów. Mogło być gorzej, znacznie gorzej i starał się o tym nie myśleć.
Może i pryszczata dupa Dippeta zostawiła tu te galeony — powiedział, intencjonalnie odwracając jej uwagę od rzeczy, na które już nie mieli wpływu, było przecież po wszystkim, a on nie chciał rozmawiać o koszmarach, które go nawiedzały odkąd wrócił.


______________________


She couldn't care less, and I never cared more, so there's no more to say about that.
Powrót do góry Go down


Gwen Honeycott
Gwen Honeycott

Nauczyciel
Wiek : 28
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 173
Galeony : 1288
  Liczba postów : 567
https://www.czarodzieje.org/t22493-gwen-honeycott#746421
https://www.czarodzieje.org/t22524-aero#747360
https://www.czarodzieje.org/t22492-gwen-honeycott-kuferek#746415
Nieużywana jadalnia QzgSDG8




Gracz




Nieużywana jadalnia Empty


PisanieNieużywana jadalnia Empty Re: Nieużywana jadalnia  Nieużywana jadalnia EmptyPią 6 Paź - 15:38;

Tkwiła w tym gordyjskim węźle ramion, w którym zamknęła jego barki przeciągłych kilka oddechów, które powinna wziąć, zamiast wstrzymywania w płucach powietrza, bo tylko ciśnienie krwi na ten moment pozwalało jej głowie nie pęknąć z uczucia ulgi i nie ulać wszystkich pogmatwanych myśli, z jakimi się mierzyła od momentu jego wyjazdu. Był jej szalenie drogi, od tak wielu lat, powiernikiem tak wielu sekretów, towarzyszem konsumpcji tak wielu eklerek, partnerem w tułaczkach od baru do baru i cierpliwym słuchaczem niezliczonej ilości sekretów. Perspektywa tego, że miałby zniknąć, rozciągała w niej czarną dziurę, z którą nie była gotowa się mierzyć, na krawędzi implozji i wyparcia dopiero teraz pozwoliła sobie na minutę uspokojenia. Odsunęła się, chwytając jego głowę w dłonie z obu stron, ściskając kościste policzki z gniewną miną może odrobinę tylko za mocno, marszcząc groźnie brwi. W jej oczach nie było jednak złości, tylko czujność, uwaga badacza, jakby próbowała wypatrzeć najmniejsze rysy na jego szlacheckiej skórze.
- No i dobrze. - szczeknęła ściskając mu policzki - Bo bym Ci tak nakopała w dupę, że byś się wywrócił na lewą stronę. - w końcu go puściła, nie omieszkała jednak dać upustu swoim płonącym, gryfońskim emocjom kopiąc lekko nóżkę od krzesła, na którym posadził swoje zacne pośladki. Oddała mu papierosa i oparła się o zakurzony stół. Niby jadalnia, a wyglądała na miejsce, w którym strach jeść nawet cukierki w papierkach.
Wzięła głęboki wdech, unosząc wyżej podbródek i patrząc na niego. Była między nimi przestrzeń zarówno po to, by o czymś rozmawiać jak i milczeć, jeśli na rozmowę nie było siły. Widziała zmęczenie, które bardziej niż zwykle malowało się cieniem wokół jego oczu. Pojedynczą zmarszczkę na czole, która pojawiała się tylko wtedy, kiedy się troskał, ale tej trosce nie chciał dawać czasu do wybrzmienia. Wiedziała, widziała, że "nic mi nie jest" wcale nie było prawdą, bo choć fizycznie miał się najwyraźniej zaskakująco dobrze, jak na to przez co przeszedł, to brzemię tej wyprawy i śmierć Fairwyna były przecież wciąż ciągnącym w dół ciężarem odpowiedzialności. Zagryzła wargi, zawsze zbyt pochopna i gwałtowna, tym razem powstrzymując się przed dociśnięciem sprawy, by wymusić wymioty zwierzeń. Na to jeszcze nie czas.
- Cały Ty. - przewróciła oczami, krzyżując ramiona na piersi - Wracasz sobie z samobójczej misji i jeszcze znajdujesz pieniądze w sali, do której ostatnio ktoś zaglądał pół wieku temu. - prychnęła z oburzeniem, zerknęła jednak na niego z ukosa ze swoim wesołym uśmieszkiem - Juniper, jak się dowiedziała, to myślałam, że mnie zabije. Mnie! Rozumiesz? - pokręciła głową - Za to, że Ty poszedłeś sobie ratować jakiś głupi świat! - uniosła dłonie do nieba, po czym opuściła je bezsilnie wzdłuż ciała- Będziesz sie musiał sam ostro tłumaczyć, bo oczywiście jesteście z Lailą zaproszeni na niedzielny obiadek. - uniosła brwi, odrywając tyłek od stołu i przemierzając bezcelowo pomieszczenie, oglądając pozostawione w nim rupiecie- Mam nadzieję, że dali wam chociaż jakiś medal. Albo przynajmniej lizaka.
Powrót do góry Go down


Camael Whitelight
Camael Whitelight

Nauczyciel
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 185
C. szczególne : tęczówki w kolorze oceanu; bransoletka z morskiego szkła i syrenia bransoleta; zapach Lordków i drzewa sandałowego; tatuaż z Oazy Cudów na łopatce; pierścień kameleona
Dodatkowo : animag
Galeony : 1158
  Liczba postów : 1387
https://www.czarodzieje.org/t18633-camael-ariel-whitelight
https://www.czarodzieje.org/t18638-alphard#533258
https://www.czarodzieje.org/t18634-camael-whitelight#533045
Nieużywana jadalnia QzgSDG8




Moderator




Nieużywana jadalnia Empty


PisanieNieużywana jadalnia Empty Re: Nieużywana jadalnia  Nieużywana jadalnia EmptyPią 6 Paź - 16:23;

Groźby są karalne, wiesz? — powiedział przytłumionym głosem, bo wciąż go ściskała, jakby już nigdy więcej miała nie mieć na to okazji. Może sam był sobie winien, w końcu z dnia na dzień stwierdził, że misja zabicia największego smoka, jakiego widział ten świat, jest w sam raz dla niego. Dlatego też nie odsuwał się, ani jej, pozwolił, by obejmowała go tak długo, jak potrzebowała, był jej to winien.
Niewielu miał w swoim życiu ludzi, którzy mogli się równać Gwen. Kilku z nich nazwie co prawda swoimi przyjaciółmi, ale ich kontakt zdawał się być sporadyczny, przypadkowy. Kiedyś sądził, że Viro jest na tym samym poziomie, ale szybko zrozumiał, że nie i zwątpił w to po ślubie, gdy cały jego świat stanął na głowie, zawalił się. Od miesięcy budował siebie na nowo i chyba w końcu mógł powiedzieć, że był na dobrej drodze, swojej własnej i całkiem równej. Wiedział, że choć stracił wiele relacji w swoim życiu, to tej stracić nie mógł, bez względu na wszystko. Gwen była tym jednym promieniem słońca, który przebijał się nawet przez najciemniejsze chmury, bez niej nie dałby rady.
Cierpliwie czekał aż jej ognisty temperament nieco przygaśnie, nie mówiąc ani słowa. Spojrzał tylko na nią wzrokiem mówiącym „serio?”, kiedy kopnęła nóżkę krzesła i rzucił rozbawiony w nią niewielką sakiewką z galeonami. Typowo dla siebie nie przejmował się sobą, miał gdzieś koszmary, czy pobolewającą kostkę, za to wziął sobie właśnie za punkt honoru, by odwrócić jej uwagę od tych wszystkich myśli, od momentów, w których sądziła, że już więcej się nie zobaczą.
Nic dziwnego, w końcu ja jestem tym poukładanym — zaśmiał się, kręcąc z niedowierzaniem głową, bo ognisty charakter Gwen nie wziął się znikąd i już nieraz się o tym przekonał. Było to jednak coś, co sprawiało, że żył, ucieczka od sztywnych zasad własnej rodziny, małe marzenie, by kiedyś i jego tak wyglądała i funkcjonowała. Kontrast, który widział za każdym razem był wciąż dla niego szokujący, choć myślał, że już to zrozumiał. Szara rzeczywistość Whitelightów, zamieniała się w prawdziwą, mieniącą się wszystkimi możliwymi kolorami tęczę Honeycottów.
Jakoś się wytłumaczę — powiedział z lekkim uśmieszkiem, właściwie już nie mogąc się doczekać niedzieli, skoro właśnie się okazało, że miał plany. Zaciągnął się oddanym papierosem, choć już niewiele z niego zostało i powoli wypuścił dym spomiędzy warg, unosząc brew na nerwową przebieżkę przyjaciółki. — Bransoletkę — prychnął, unosząc rękę do góry, teraz oprócz tej z morskiego szkła, z którą nie rozstawał się od lat, na nadgarstku widniała cienka i srebrna syrenia bransoleta — Ma pomóc mi zaprzyjaźnić się ze strachem przed wodą, niespecjalnie chcę testować — wzruszył ramionami — Chociaż szkoda, że nie dali mi jej przed wyprawą — dodał jeszcze, znacznie mniej wesoło, a oczy nieco mu pociemniały. Trwało to jednak krótko, na tyle krótko, że przeciętny obserwator, by nawet tego nie zauważył. Był jednak świadom tego, że Gwen była w stanie wyczytać każdą emocję z jego twarzy, przywilej kogoś, kto znał go długie lata.


______________________


She couldn't care less, and I never cared more, so there's no more to say about that.
Powrót do góry Go down


Gwen Honeycott
Gwen Honeycott

Nauczyciel
Wiek : 28
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 173
Galeony : 1288
  Liczba postów : 567
https://www.czarodzieje.org/t22493-gwen-honeycott#746421
https://www.czarodzieje.org/t22524-aero#747360
https://www.czarodzieje.org/t22492-gwen-honeycott-kuferek#746415
Nieużywana jadalnia QzgSDG8




Gracz




Nieużywana jadalnia Empty


PisanieNieużywana jadalnia Empty Re: Nieużywana jadalnia  Nieużywana jadalnia EmptyPią 6 Paź - 16:41;

Zaśmiała się na jego ostrzeżenie i uniosła brwi:
- Pozwij mnie. - zaproponowała, co było dla niej podwójnie śmieszne, bo połowa jego rodziny to jacyś prawnicy i urzednicym, którzy zapewne znaleźliby sposób, y zamknąć ją w Azkabanie na dożywocie, za te groźby karalne, gdyby rzeczywiście tego chciał. Ale czy chciał? Sprawnie złapała sakiewkę, stare nawyki ścigaczki i odrzuciła ją z brzękiem na stolik, kręcąc głowąm choć taka była prawda. Był tym poukładanym odkąd świat światem. Długi czas podczas ich szczenięcych lat nie mogła się powstrzymać od bycia głośną, zaczepialską jędzą, a on i tak, przez te wszystkie lata, znosił to dzielnie ze stoickim spokojem marmurowego posągu. Choć przecież nie zawsze. Zazwyczaj? Owszem. Ale widziała go przecież, jak pijany turlał się z nią w śniegu z górki na pazurki pod Doliną Godryka, a faktem było, że nie każdy miał przyjemność poznać jego ducha, kiedy pozwalał sobie na wszystko. Tłumaczyła sobie w duszy, że właśnie ta iskra odwagi popchnęła go do Avalonu, ale czy taka była prawda? Czy to było jakieś podświadome uciekanie od problemów, jakie się wykluły po zniknięciu tej jego nieodpowiedzialnej bździągwy.
- No lepiej żebyś, bo ja to nie mam argumentów. - faktem było też to, że Juniper się zdenerwuje, ale jak tylko weźmie Lailę w ręce to zapomni o całym merlinowym świecie, żeby zając się swoją wyczekaną wnuczką, którą dziewczynka była absolutnie, nawet mimo braku rzeczywistych więzów krwi.
Parsknęła, słysząc o bransoletce, bo pewna była, że to żart, ale rzeczywiście podniósł rękę, prezentując bibelocik, aż potrząsnęła głową, jakby chcąc odgonić jakiś majak sprzed oczu. Wróciła się do miejsca jego tymczasowego spoczynku i ujęła w palce jego nadgarstek, a przez myśl jej przeszło, co też musieli dać Fairwynom? Może ze dwie bransoletki?
- Łał. - pokiwała głową - No było o co walczyć, nie powiem. Ładna w sumie. - przebiegła palcami po jej delikatnej konstrukcji, niemal czując pod opuszkami zaklętą w przedmiocie magię. Uniosła wzrok akurat w tym momencie, kiedy cień przysłonił jego spojrzenie, mrużąc lekko oczy w odpowiedzi na tę emocję, którą prędko spróbował ukryć. Kolejny argument utwierdzający ją w tym, że choć wrócił z Avalonu względnie cało, to czy rzeczywiście nic się tam nie stało.
- Kazali Ci pływać? - przypomniało się jej, że przecież coś tu niosła i wyciągnęła z kieszeni zawinięte w chusteczkę ciastka z czekoladą i chilli, które położyła na stole. Każda okazja jest dobrą okazją na przekąskę. Chciałaby, by zrzucił z ramion ten bagaż, ale do pewnych zabiegów trzeba dojrzeć, pewne słowa nie mogą się pojawić, dopóki rumiane nie będą gotowe urwać się z drzewa rozsądku.
A jesli już o rozsądku...
- Mmm... - zacisnęła usta, unosząc lekko brwi i uciekając wzrokiem - Kiedy Cię nie było, z Viego i Montym zrobiliśmy rewolucje u Helgi Hufflepuff... - przyznała się cicho, bo i kiedy zabrakło głosu rozsądku, w postaci Camaela, wystarczyło tylko podsunąć jej pomysł napadu na restaurację o pogarszającej się renomie i rzuciła się tam co koń wyrwał. Po co? No trudno powiedzieć.
Powrót do góry Go down


Camael Whitelight
Camael Whitelight

Nauczyciel
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 185
C. szczególne : tęczówki w kolorze oceanu; bransoletka z morskiego szkła i syrenia bransoleta; zapach Lordków i drzewa sandałowego; tatuaż z Oazy Cudów na łopatce; pierścień kameleona
Dodatkowo : animag
Galeony : 1158
  Liczba postów : 1387
https://www.czarodzieje.org/t18633-camael-ariel-whitelight
https://www.czarodzieje.org/t18638-alphard#533258
https://www.czarodzieje.org/t18634-camael-whitelight#533045
Nieużywana jadalnia QzgSDG8




Moderator




Nieużywana jadalnia Empty


PisanieNieużywana jadalnia Empty Re: Nieużywana jadalnia  Nieużywana jadalnia EmptyPią 13 Paź - 20:11;

Przewrócił oczami, bo przecież oboje doskonale wiedzieli, że do żadnego pozwu nie dojdzie. A nawet gdyby doszło, choć nie z jego strony, to poruszyłby dla niej niebo i ziemię, by wszystko skończyło się dobrze. Uśmiechnął się jednak lekko, bo w końcu po powrocie poczuł się jak w domu, tak jak zawsze przy Gwen. Nie musiał trzymać fasonu, nie musiał udawać, mógł być tylko Camaelem, a jej to nie przeszkadzało. Oddychał, przy Gwen zawsze po prostu oddychał. Przez lata znosił jej bezczelne komentarze, nie komentując ich nawet. Cóż, wychował się w takim domu, że nawet crucio chyba nie robiło na nim wrażenia, choć rzecz jasna nigdy by tego nie przyznał przed nikim – nawet przed nią. W każdym razie i teraz mogła sobie na niego mrużyć oczy i dźgać palcem, a on ze stoickim spokojem zniesie wszystko, jak zawsze było i zapewne zawsze będzie. Mało rzeczy było w stanie go złamać, zdenerwować, rzadko tracił cierpliwość, choć w ostatnim roku częściej niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. Był zraniony, do żywego, nie pozwalał sobie wracać myślami do swojej byłej żony i wszystkiego co związane z nią, obawiając się kolejnej fali bólu, która rok temu niemal go rozerwała.
Trochę przygody nikomu nie zaszkodziło — odparł nonszalancko, ale już unosił ręce w poddańczym geście, spodziewając się, że zaraz dostanie od Honeycott w łeb za swoje niepoważne podejście do tematu, do wyprawy, podczas której naprawdę mógł zginąć i co prawie miało miejsce. Musiał jednak żartować, by nie oszaleć. Koszmary go nie opuszczały, a kostka co jakiś czas się odzywała, zaleczona jedynie w ferworze walki. Merlin jeden – dosłownie – wiedział ile miał szczęścia. Coś jednak mu podpowiadało, że na jakiś czas wyczerpał jego zapas i nie powinien tego testować. Zapewne cierpliwości byłej Gryfonki także nie powinien był testować.
No Ministerstwo naprawdę się postarało — ironizował, bo nigdy nie ukrywał swojego nastawienia do czarodziejskiej władzy. Nie chodziło broń Merlinie o to, że oczekiwał jakiejś nagrody, zdecydowanie nie. W końcu sam się zgłosił na ochotnika na tę samobójczą misję. Próbował postawić się na jej miejscu i szybko dochodził do wniosku, że gdyby role się odwróciły – oszalałby ze zmartwienia. Dlatego też pozwalał jej na wszystko, czego teraz potrzebowała, by zmartwienie odeszło już w niepamięć. W końcu był tutaj, cały i zdrowy, przynajmniej z pozoru. To co jednak było skryte głęboko w nim, miało na razie tam pozostać.
Wylądowałem w głębokim bagnie — odparł i machnął ręką, lekceważąc to co się stało, zupełnie jakby nie musiał zmierzyć się ze swoim największym strachem. Nie wspomniał tez o tym, że prawie w nim utonął i gdyby nie pomoc Fairwyna, zapewne już by nie wrócił. Lekki cień przysłonił jego oczy, bo czy wtedy wróciłby Franklin? Tego mieli się już nigdy nie dowiedzieć.
Wziął ciasteczko od kobiety, uśmiechając się kącikiem ust, bo Merlinie… jak mu tego brakowało. Był pewien, że gdyby nie Gwen, on i Lailah już dawno umarliby z niedożywienia, albo skończyli z absolutną awitaminozą, bowiem Camael nie był najlepszym kucharzem.
Co zrobiliście? — powiedział, kiedy kulturalnie już przełknął ciastko, bo choć wypierał się wielu rzeczy, tak wpojonych głęboko dobrych manier nie mógł — Restauracja to przetrwała?


______________________


She couldn't care less, and I never cared more, so there's no more to say about that.
Powrót do góry Go down


Gwen Honeycott
Gwen Honeycott

Nauczyciel
Wiek : 28
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 173
Galeony : 1288
  Liczba postów : 567
https://www.czarodzieje.org/t22493-gwen-honeycott#746421
https://www.czarodzieje.org/t22524-aero#747360
https://www.czarodzieje.org/t22492-gwen-honeycott-kuferek#746415
Nieużywana jadalnia QzgSDG8




Gracz




Nieużywana jadalnia Empty


PisanieNieużywana jadalnia Empty Re: Nieużywana jadalnia  Nieużywana jadalnia EmptyNie 15 Paź - 21:17;

Nie potrafiła dobrze nazwać tego, jak to działało. Wiedziała, że Cam miał swoje nawyki, ogromną klasę i pewne wyuczone maniery, ale jednocześnie jakby się nie marszczyła i nie wysilała, to nie potrafiła sobie przypomnieć, żeby kiedyś ten kalkulacyjny i bezdyskusyjny chłód, z jakim kojarzeni są Whitelightowie dotyczył jej w jakimkolwiek stopniu. Może to dlatego, że wbijała się w jego przestrzeń klinem bez pardonu dla przejawów jakichś rodzinnych naleciałości szlacheckich, a może rzeczywiście od zawsze traktował ją inaczej.
Uśmiechnęła się tryumfalnie, choć raczej z wesołością, niż rzeczywistą satysfakcją, kiedy gestem przyznał w końcu, że zrozumiał jej intencję.
- Ja nie mam nic przeciwko Twoim przygodom, więcej nawet, ja bym miała pretensje, że mnie nie wziąłeś ze sobą, ale... - westchnęła spoglądając gdzieś w bok, bo o ile w emocjonalnej ekspresji była zawsze taka dobra, to mówienie rzeczy na głos było trudniejsze, kiedy nie należało ich po prostu insynuować ani obracać w żart- Po prostu... nie rób tego więcej. - spuściła wzrok i zagryzła wargi - Albo przynajmniej pozwól mi pójść za Tobą. -dodała, obejmując się dziwnie ramionami, by zwalczyć to puste uczucie, z którym przepychała się przez cały czas jego nieobecności. Nie musiała być niczyją bohaterką, nie potrzebowała grać pierwszych skrzypiec, może to takie w niej gryfońskie, ale myśl najbliższych wpadających w tarapaty, gdzie ona mogłaby cokolwiek pomóc, a tego nie zrobiła, była dla niej myślą trudniejszą niż rzeczywiste ostateczne pożegnanie. Ta niemoc ludzka. To bycie zmuszonym do czekania.
Poderwała zaraz głowę wyżej, ciesząc twarz na widok tego, że był przynajmniej na tyle grzeczny, by nie odmawiać ciastek. To działało w dwie strony, bowiem nie tylko Camael cieszył się z dostaw kulinarnych, ale i Gwen dostałaby pierdolca, gdyby kiedykolwiek odmówił jej jedzenia.
- Przez dobre pół godziny stali i patrzyli na nas jak stado gumochłonów, nie wiedząc co się dzieje. - parsknęła - Ależ tam było brudno - żachnęła się, unosząc ręce do skroni - A jaki nieporządek w chłodni, można oszaleć, że oni tak trują ludzi. - nigdy nie była zbyt porządnicką osobą. Niekoniecznie lubiła sprzątać, a jej pokój, czy mieszkanie, przypominały graciarnię pełną dziwów niewidów, bibelotów, książek kucharskich i podręcznych drobiazgów, z których nic nigdy nie leżało na swoim miejscu. Ale kuchnia? Kuchnia była jak alternatywna rzeczywistość, sterylnie czysta do takiego stopnia, że można było jeść z podłogi. Wszystkie przyrządy, naczynia, przyprawy i składniki miały swój system i wszystko działało jak w zegarku. Głównie po to, by zrobić coś super przepysznego i z niej wyjść, by zakopać się w tych porozwalanych kocach i coś poczytać, albo pooglądać MagiTV.
- W każdym razie, z czystym sumieniem mogę polecić, gdybyś chciał kogoś kiedyś zabrać do dobrej restauracji. Mają kilka nowych dań, a Viego zrobił im tam takie szkolenie, że dziwie się, że nie wziął urlopu od nauczania na najbliższe pół roku. - rozciągnęła usta w szerokim uśmiechu- Musisz się kiedyś z nami wybrać na taki... najazd. - uniosła zadziornie jedną brew, bo to było przecież tak bardzo nie w jego stylu- Myślę, że... - pokiwała głową, z kwitnącym na ustach dziwnym uśmiechem, który próbowała powstrzymać- Mogłoby Ci sie nawet spodobać. To taka przygoda, wiesz, że robisz coś dobrze, możesz to komuś przekazać, tę swoją wiedzę, te umiejętności, zmienić coś na lepsze. - wzruszyła ramionami - Poprawić komuś życie.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Nieużywana jadalnia QzgSDG8








Nieużywana jadalnia Empty


PisanieNieużywana jadalnia Empty Re: Nieużywana jadalnia  Nieużywana jadalnia Empty;

Powrót do góry Go down
 

Nieużywana jadalnia

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Nieużywana jadalnia JHTDsR7 :: 
hogwart
 :: 
Parter
-