Po niedługim czasie, przemierzając uroczą wioskę Sakurę Eve i Victor zawędrowali aż na drogę nad rzekę. Po obu stronach jej rosły przepiękne drzewa wiśni, które według gryfonki były tutaj najwspanialsze. A ten zapach, który czuć było dosłownie wszędzie..cudowny. Blondynka wzięła głęboki wdech, rozkoszując się czystym powietrzem, czystszym niż chyba w całej Wielkiej Brytanii. Płatki wiśni latały wokół nich, Eve chciała nawet jedne złapać, ale prawie od razu odfrunęły z jej dłoni. Zaśmiała się jednak przy tym wesoło i okręciła wokół siebie. Miała jedynie nadzieję, że Vic nie weźmie jej za jakąś dziwaczkę, po prostu czasem tak miała..takie z niej było lwiątko szczęścia. A Japonia miała na dziewczynę naprawdę niesamowity wpływ..heh. - Jak tam idą ci treningi Quidditcha ? - Spytała, zwracając się w stronę gryfona. Na jej twarzyczce wciąż gościł szeroki uśmiech, co jakiś czas przeskakiwała też przez leżące na ziemie gałęzie czy kamenie. Jako kapitanowi Znikaczy musiało być dosyć ciężko..Eve była jedynie rezerwową w ich gryffońskiej drużynie, a i tak w roku szkolnym ledwo udawało jej się przeplatać ćwiczenia z nauką. Wiedziała też, że i oni nie mają jeszcze szukającego, a do tego trzeba mieć iście detektywistyczny zmysł, a jaki refleks ! Co prawda uczyła się od najlepszych w jej rodzinie, ale możliwe, że jeszcze czegoś jej brakowało. Po takiej zakręconej osóbce nie wiadomo, czego można się spodziewać..hihi. Chyba, że żelek, zawsze ma je przy sobie !
Tak, rzeczywiście kraj kwitnącej wiśni był naprawdę przepiękny. Trzeba by chyba być wyjątkowym ignorantem, by tego nie docenić. Nawet ślepy chyba mógłby powiedzieć, że dobrze się tutaj czuje. Przede wszystkim powietrze. Było przesycone cudownym zapachem wiśniowych kwiatów, które potrafiły odurzyć swoją słodkością. Gdy dziewczyna okręciła się wokół siebie, Victor uśmiechnął się do niej szeroko. Bardzo cenił sobie w ludziach spontaniczność, której wielu osobom brakowało. Dużo przyjemniej przebywało się z takim człowiekiem zwłaszcza, że zwykle był on bardzo kreatywny i można było zrobić coś ciekawego, a nie tylko plątać się z kąta w kąt bez celu, czy rozmawiać o pogodzie. Wzruszył ramionami, na wzmiankę o Quiditchu. - W sumie to nie trenuję ostatnio. Na balu oparzyło mnie w nogę paskudne zaklęcie i raczej ciężko mi się przez to utrzymać na miotle – uniósł nieco nogawkę szortów prezentując rozległą, czerwoną oparzelinę na potwierdzenie swych słów. Na szczęście nie przeszkadzała mu w chodzeniu, bo utykania to już by chyba nie zniósł. Przez pierwsze dni czuł się beznadziejnie, gdy ledwo co mógł stawać na chorej nodze, ale na szczęście maść zlecona przez pielęgniarkę działała cuda. - Ale myślę, że po powrocie z Japonii będzie już OK – uśmiechnął się szeroko – Dobrze będzie znowu poczuć wiatr we włosach i wysokość – powiedział rozmarzonym głosem, odgarniając do tyłu dłonią blond włosy, niczym prawdziwy maczo. Ach ten seksi Vic, i jak tu się mu oprzeć! Chłopak podszedł do drzewa, rosnącego przy drodze i zerwał z niego różowy kwiat. Podszedł do Ev i wprawnym ruchem włożył jej go we włosy. Mimo, że z tą dziewczyną miał zamiar się po prostu zakumplować, ciężko było mu się wyzbyć tych nawyków rasowego flirciarza, jakim w istocie był. - No i pięknie – skomentował kiwając głową z aprobatą – Myślę, że ten kwiat bardzo chciał się tutaj znaleźć, bo wygląda teraz jeszcze piękniej – stwierdził nonszalancko, spoglądając na nią.