Temat of kors dla wszystkich, ale na początek pochwalę się swoimi wspaniałymi rybami <3.
To akwarium całe + Kota.
Tu widać dwa tygryski - Bruka i Borysa. Borys to ten większy, a Bruk mniejszy : >. Mają takie specjalne właściwości w mordkach, że parzą, hyhy. Przestały się już bać i dają się nawet pogłaskać .
Bruk z bliska!
Ślimak. ALEX. straszny z niego leń, ciągle siedzi i się nie rusza, ale wczoraj zaczął chodzić po szybie! jestem z niego okropnie dumna.
LSD - pomarańczowa, Grigori - czarny i Effie - biała. Kilka dni temu Grigori urodził małe rybki, więc to chyba ona, natomiast Effie zdaje się, że jest facetem xd.
A tu - Grigori, LSD i z tyłu Bell, ta mała czarna. Niestety zdechła .
W kolejności chronologicznej: - Franek - kot dachowiec; nie ma go odkąd skończyłam 5 latek. Nie mam pojęcia co się z nim stało. - Ares - mieszaniec baaardzo podobny do wilczura (miał 11 lat) [*] - Fanka - widziałam jej śmierć :( Biedaczka miała 10 lat i była chora :( :( :( [*] W ogóle miałam ją dzięki swemu dziecięcemu urokowi osobistemu Pojechałam do koleżanki babci z babcią. Ta kobieta miała kotka małego, bo jej syn znalazł kocicę w zbożu z małymi kociątkami i wziął jednego. Zakochałam się w Fance i uparłam się, że ona jest moja (miałam 2 latka). Nikt nie miał serca mi odmówić
- Luna - kupiliśmy ją od faceta - hodowcy rasowych psów. Jej matka latała po wybiegach i w ogóle to powinien być mądry i ułożony szczeniak, a okazało się, że Luna to tak zwariowany pies o psychice szczeniaka (choć ma już ponad dwa lata), że nic tylko ją miziać i przytulać. Na prawdę nie wiem, Paulino, dlaczego się jej boisz! I jest jeszcze Muniek - szczeniątko Luny i psa myśliwskiego Muniuś pojechał do górali i ma się dobrze
- Dusia - dostałam ją miesiąc po stracie Fanki. Taki żywiołowy kotek. Okociła się - miała trzy kotki, i po dwóch tygodniach od ich urodzin zniknęła. Dwa kociaki trafiły na wieś, a jednego - Kicię zostawiliśmy
(powinno być w pionie)
- Kicia - miała być pestka, ale reagowała tylko na Kicię. W przeciwieństwie do mamusi była bardzo spokojna. Niedawno zaginęła, będąc w zaawansowanej kociej ciąży. Mamy nadzieje, że ktoś się nią zaopiekuje. A pod spodem jeszcze czarny Paździoch, brat Kici.
Jejuś, jaki śliczny spanielek Od razu przypomina mi się mój ukochany psiaczek, którego musiałam uśpić Nie mam jej zdjęcia niestety :< Ale była bardzo podobna do Karmelka
a ja miałam taką fajną suczkę Tequillę i musiałam ją oddać buu Ale i tak najbardziej kochałam mojego królika miniaturkę wielkiego na 2 metry Bobka którego też, cholera, musiałam oddać
Jamnik długowłosy miniaturka. Norka się wabi (Minorka dokładniej, ale jak ją kupiliśmy byłam mała i nigdy nie potrafiłam tego zapamiętać -.-) i ma już 11 lat. Staruszka, ale kocham ją nad życie. <3
Jesli chodzi o moja osobę, to mam psa, coś w stylu shih-tzu połączonego z japońskim chinem i pekińczykiem, biały, z rudymi łatami. Ma pięć lat, sześć lat skończy 25 stycznia 2013 roku. Niedawno prawie umarł, miał złamane żebra, trzy rany, a weterynarz dawał mu ok. pięć procent na przeżycie. Pies sąsiada, bernardyn, go stratował i pogryzł. Ale tak czy siak, lubię chodzić do tego bernardyna i go głaskać. Mój pies zaczął i na pewno nie raz będzie znów połamany. Poza psem, mam czarną kotkę, imieniem Linda i wielkiego, rudo-białego kocura, Garfielda, którego nazywamy Gafi. Jeszcze krótkowłosą świnkę morską, Perełkę (nazywamy nią Niunią, nie wiem, czemu). Jest ruda z białymi i czarnymi plamami i ma około siedmiu lat. Kiedyś, około roku temu przygarnęłam psa z ulicy, Puszka (nie patrzeć na mnie, ja go tak nie nazwałam). Był cały w kolcach i rzepach, a znalazłam go pod sklepem. Poszedł za mną ze szkoły do domu, no i został. Ale po sześciu miesiącach mieszkania z nami tir sąsiadów go przejechał i musiał zostać dobity. Ktoś chyba mu łopatą uderzył w głowę. I tak by nie przeżył, nie mógł już nawet oddychać, a ten ktoś skrócił mu cierpienie. Dwa lub trzy lata temu zdechła suczka, która miała na imię Sonia i miała czternaście lat. Zdechła ze starości.
Poza tym, u babci, gdzie czuję się jak w domu, są jeszcze dwie suczki - Tosia, prawie dwuletni, jasny golden retriever, i mała, nierasowa Sonia, która ma sierść z gatunku podpalanej. Były tam kiedyś jeszcze trzy suczki - jedna, podobna do huskyiego, jednak nierasowa Bela, która miała tak dużo szczeniąt, że nie zliczę (zawsze się z siostrą nimi opiekowałyśmy i je wychowywałyśmy), ale zdechła około cztery lata temu, po niej była (podobna do Beli) również Bela, też była matką wielu psów, również zmarła około trzy lata temu (raz miała dziesięć szczeniąt, z czego dziewięć trzeba było uśpić, bo była zbyt chuda, żeby je wykarmić) i labrador Lula - biszkoptowa, tyko raz była matką, chyba pięciu szczeniąt (większość była biszkoptowa, ale jeden był czarny - od razu powiedziałam, że to ja będę się nim opiekować i nazwałam ją Luną), ale półtora roku temu uciekła, kiedy była w ciąży i nie wracała przez cały rok. Niedawno ją znaleźli, ale babcia ją sprzedała, bo miała już dwa psy. Jeszcze miała duuuuużo kotów, jednymi, które u niej jeszcze są jest stara, prawie siedmioletnia kotka, którą jako dzieciak nazwałam Róża (nie mieć pretensji do mnie, byłam mała) i młodsza, ok. dwuletnia Miley. Obie niedawno się okociły, jeśli kogoś to interesuje.