Urocza ścieżka, ciągnąca się przez cały park. Co jakiś czas na jej uboczu znajdują się wygodne ławeczki, na których można przysiąść, by spędzić trochę czasu na świeżym powietrzu i posłuchać radosnych treli ptaków. Nie brakuje tu roju bzyczków, much siatłoskrzydłych, pary zakochanych memortków czy na krańcu parku drzewa opanowanego przez chochliki kornwalijskie. Uwaga też na niuchacze, podobno gdzieś nieopodal znajduje się ich nora.
ozdabianie ścieżki:
Ozdabianie głównej ścieżki
Kwiaty, wianki i girlandy, majowe bukiety i miniaturki wiklinowych kukieł, to wszystko czeka, żeby zostać rozwieszone wzdłuż całej głównej ścieżki! Czas udekorować park tak, by nawet leśne istoty widziały z daleka, że czarodzieje obchodzą Beltane!
Przez całą długość tej alejki porozstawiane są kosze z najróżniejszymi ozdobami. Uliczni muzycy przygrywają celtyckie rytmy, wróżki latają rozwieszając kwiaty na lampach, ławkach i wszystkim, co może zostać ozdobione. Oczywiście każdego przechodnia też zaciągają do pomocy! Chce się mieć piękne Beltane? Trzeba je sobie przygotować!
Rzut k6 na ozdabianie:
1 Magiczna drabina wydawała się dobrym pomysłem, wydłuża się i chodzi tam, gdzie akurat chcesz coś powiesić. Tylko że ta twoja jest fanką wyścigów i mocnych wrażeń, co chwila gdzieś cię ponosząc lub wystrzeliwując zbyt gwałtownie i wysoko.
Rzut k6 co kolejkę:
Parzysta - gratulacje! Choć to nie było łatwe przy jej najnowszym wybryku, udaje ci się utrzymać! Nieparzysta - niestety, ten trick wziął cię z zaskoczenia i spadasz z drabiny! Nie, drabinie wcale nie jest przykro.
2 Jeżeli wianki są magiczne, powinni o tym wcześniej ostrzegać, prawda? Cóż, nie zrobili tego... I ta magia jak widać cię dotknęła. Z twoich paznokci wyrastają kwiaty, a wszystko co chcesz łapać czy podnieść jest nimi oplatane. Jeżeli przedmiot jest zbyt ciężki, żeby utrzymać się na łodygach, upada, wyrywając za sobą kwiatki. Tak, boli to jak wyrwanie paznokcia! 3 Wśród wszystkich ozdób dostrzegasz jajeczną pozytywkę! Skoro ktoś ją tu zostawił, znaczy, że już jej nie potrzebował, prawda? Możesz zatrzymać przedmiot! Koniecznie upomnij się o przedmiot w odpowiednim temacie! 4 Wróżki szaleją wszędzie! Tym razem jednak ich psoty całkiem ci pomogły, chyba musiały wziąć bardzo na poważnie to przystrajanie, bo wyczarowały ci skrzydła! I to nie byle jakie! Z twoich pleców wyrastają skrzydełka jak u hipnotyki mesmeri ze wszystkimi ich właściwościami. Możesz spróbować zahipnotyzować kogoś: Wraz z hipnotyzowaną osobą rzucacie 2k6, osoba o wyższym wyniku wygrywa. Jeżeli hipnotyzujący wygrał - osoba hipnotyzowana jest pod wpływem hipnotyzującego przez jedną swoją kolejkę. Hipnotyzujący może w następnej spróbować po raz kolejny ją zahipnotyzować. Jeżeli osoba hipnotyzowana wygrała - opiera się hipnozie i, co więcej, nie da się jej już zahipnotyzować! 5 Spośród kwietnych ozdób wyskoczył na ciebie maratus!
Rzut k6, by zobaczyć co się stało:
Parzysta - Maratus nie jest zachwycony, że grzebiesz w jego kwiatkach! Kąsa cię halucynogennym jadem i to kilka razy, przez co wszystko nabiera przesyconych barw i faluje! Nieparzysta - Maratus zdaje się akceptować twoje towarzystwo, a chyba nawet cię polubił! Wskakuje ci na ramię jak papuga i powtarza za tobą każde słowo!
6 Przypałętał się do ciebie całkiem przyjacielski żabert, który bardzo chce ci pomagać. Cóż, co cztery ręce to nie dwie, a on bardzo sprawnie porusza się po drzewach i wiesza razem z tobą girlandy! I tylko czasami za bardzo interesuje się twoją różdżką...
Rzut k6 co kolejkę:
Parzysta - widzisz, że żabert zasadza się na twoją różdżkę i w porę jej dobywasz, żeby pokazać mu jakieś magiczne zaklęcie i na chwilę zaspokoić jego ciekawość. Nieparzysta - żabert nie tylko sprawnie wiesza girlandy, ale z równą wprawą wykrada różdżki! Właśnie udało mu się ją zabrać i teraz próbuje samodzielnie coś wyczarować, machając nią na prawo i lewo!
Miłej zabawy i powodzenia!
Autor
Wiadomość
Theodore Kain
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 178
C. szczególne : delikatne piegi na nosie i w okolicach oczu / wyraźne oznaki niewyspania - sińce pod oczami, podkrążone ślepia
- Niestety, ludzka pamięć nie jest nieograniczona… – Westchnął na samą myśl o tam, jak wiele przydatnych informacji powziętych podczas szkolnych lekcji zdążyło już ulecieć z jego głowy, a to z kolei sprawiło, że zaczął poważnie zastanawiać się nad tym, czy aby hogwarcki program zajęć nie jest nieco przeładowany, skoro i tak połowy przedmiotów nie wykorzystywało się potem w praktyce. No tak… tyle że młodzi we wczesnych latach w murach zamku często nie wiedzieli jeszcze, czym chcą zajmować się w przyszłości. Pewnie nie było idealnego rozwiązania tego problemu. Posłał mu subtelny uśmiech, kiedy częstował się kolejną czekoladową żabą, ale zamilknął na chwilę, doczytując notkę znajdującą się z tyłu własnej karty. Problem w tym, że o DzouYenie autorzy kolekcji nie napisali zbyt wiele, może jeszcze poza tym, że w swoim życiu zasłynął ze zdolności alchemicznych. – Oj, trudny rok, masa nauki i egzaminy… Myślałeś już o dalszych planach? – Wtrącił się zaciekawiony, a zaraz po tym próbował powiązać nazwisko Williamsa z twarzą, ale zdał sobie sprawę z tego, że chyba nie miał okazji go poznać. Skinął więc tylko porozumiewawczo głową, nie rozwijając tematu mężczyzny, o którym niewiele mógłby powiedzieć. – Tak, absolwent Hufflepuffu. – Odpowiedział na pytanie chłopaka z dumą, chociaż nie wiedział po co tak naprawdę chwalił się noszonym za czasów uczniowskich, borsuczym emblematem. – Jestem rzeczoznawcą w Banku Gringotta. Praca w porządku, polecam. Mam wrażenie, że w społeczeństwie czarodziejów panuje błędne przekonanie, że robota w banku równa się nudzie, a wcale tak nie jest… Czasami nawet trafią się naprawdę niebezpieczne zlecenia… – Przerwał, nie chcąc się zbytnio rozgadać, żeby przypadkiem nie znużyć swojego rozmówcy. O swoich zawodowych obowiązkach i tajemniczych artefaktach mógłby rozprawiać godzinami, ale miał świadomość tego, że nie każdego to interesuje.
Drake Lilac
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
Sam jako uczeń doskonale wiedział że nie da się wykuć absolutnie wszystkiego tak żeby nic nie uleciało. Dlatego trzeba było to robić w miarę często żeby pochłonięte informacje się w główce utrwalały i nigdzie nie uciekły. Chociaż Drake najbardziej się przykłada to tych przedmiotów najbardziej praktycznych takich jak zaklęcia, obrona przed czarną magią, eliksiry, zielarstwo... Można powiedzieć w sumie jednak że do prawie wszystkiego poza wróżbiarstwem które traktuje luźno. W końcu wszystko kiedyś może się przydać. - Tak... Zastanawiałem się w sumie nad nauczaniem zaklęć. Może łamacz klątw... Nad innymi rzeczami tak bardziej przelotnie i nie za bardzo. - Jego matka była aurorem więc nie za bardzo chciał się pchać do tej pracy. -Wytwarzanie różdżek albo magicznych przedmiotów też nie wydaje się być złą opcją. - No pomysłów na karierę to on miał w bród. Co innego że musiał się zdecydować na jedną. No chyba że będzie starał się robić w dwóch miejscach na pół etatu, co raczej niezbyt dobrze by się na nim odbiło. Kiedy usłyszał z jakiego domu Theo się wywodził nie mógł się nie uśmiechnąć. - W sumie to tak podejrzewałem. - Puchoni mieli wiele cech wspólnych, które łatwo dostrzec. -Jak chcesz to możesz o swojej pracy nieco opowiedzieć. Chętnie posłucham. -
Wiedza ulatywała z pamięci niezwykle szybko, jeżeli tylko nie była wykorzystywana w praktyce, przez co czasami człowiek miał wrażenie, że zmarnował długie lata swojego życia na zupełnie niepotrzebną edukację w dziedzinach, które to nigdy nie miały mu się w zawodzie przydać. Z drugiej strony… uczniowie, czy nawet studenci, często nie wiedzieli jeszcze, jaką ścieżkę kariery obrać, więc wymaganie ogólnego wyksztalcenia od wszystkich hogwarckich pupili zdawało się rozwiązaniem rozsądnym, a przynajmniej koniecznym. – O, łamacz klątw to fajna sprawa. Poważnie, polecam… a i mielibyśmy zapewne okazję wiele razy ze sobą współpracować. – Wtrącił swoje trzy knuty, bo akurat o tym fachu miał jakąś tam wiedzę. – Wiele tych opcji, chociaż to dobrze, że się nie ograniczasz. – Najważniejsze było wszak nastawienie. – Sam uparłem się kiedyś, że zostanę aurorem, a przez to naprawdę cierpiałem, jak okazało się, że mnie nie przyjęli. – Westchnął cicho, przypominając sobie pierwsze zderzenie z ministerialną listą kwalifikacyjną. Nadal miał żal do biura, ale nie przeżywał już tak mocno tej niesłusznej porażki. – Czasami chyba dobrze zdać się na los, a co do pracy w banku… to długo by opowiadać. – Przerwał na moment, by poskładać myśli i przy okazji nie zanudzić swojego rozmówcy. Poza tym zaczął zastanawiać się, czy naprawdę aż tak bardzo widać po nim, że jest Puchonem. – Można napotkać wiele ciekawych przedmiotów, chociaż klienci niekiedy bywają upierdliwi. – Uśmiechnął się pod nosem na wspomnienie kilku znanych w całym Gringotta pieniaczy, do których zdążył już chyba przywyknąć. – Ah, no i budynek banku jest dość skomplikowany. Kręte korytarze, łatwo się pogubić. Byłeś tam kiedyś? – Zapytał wyraźnie zaciekawiony, bo biorąc pod uwagę młodziutki wiek Drake’a, odpowiedź na pytanie wcale nie była tak oczywista.
Drake Lilac
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
Jeszcze się tylko nie nauczyłem zaklęcia do czyszczenia przedmiotów z klątw, ale myślę że prędzej czy później na Obronie Przed Czarną Magią będziemy się go uczyć. Chociaż słyszałem że jest lekko skomplikowane. - Bodajże było trój formułowe i na dodatek dosyć ciężkie do poprawnego rzucenia. Dlatego też nie podejmował się żadnej próby ogarnięcia i nauczenia się tego zaklęcia samemu. -No ale czuję że miło by się od czasu do czasu razem pracowało. Poza tym czy przypadkiem żeby zostać łamaczem nie trzeba jednak trochę wiedzieć o czarnej magii?- W końcu czasem żeby zdjąć klątwę trzeba wiedzieć jak powstaje i jaka jest jej natura. Trochę jak ze składaniem puzzli. Jeśli wiadomo jak obrazek wygląda ułoży się go szybciej niż ot tak mając po prostu kawałki. -Tak, byłem tam na pewno kiedyś żeby założyć skrytkę. Ale od tamtego momentu nie zachodziłem tam zbyt często.
- Kojarzę to zaklęcie, ale musisz wiedzieć, że nie zadziała ono z taką samą skutecznością na każdy przedmiot. Wiele zależy od nałożonej na niego klątwy i potrzeba naprawdę dużego doświadczenia, by właściwie dobrać środek do celu. – Odpowiedział mu spokojnym, ale luźnym tonem, nie udając wcale, że jest ekspertem w tej dziedzinie. Gdyby tak było, nie musiałby przecież korzystać z pomocy łamaczy klątw, przesiadujących na co dzień w sąsiednim biurze. – Wypadałoby, w końcu dobrze jest poznać swojego przeciwnika, a większość klątw ma ścisły związek z czarną magią. Nawet nam rzeczoznawcom przydaje się taka wiedza. Dzięki temu łatwiej zidentyfikować nam niebezpieczne artefakty, nad którymi zazwyczaj trzeba pracować w grupie składającej się z wielu różnych specjalistów. – Potwierdził zaraz przypuszczenia chłopaka, kiwając z uznaniem głową. – Masz łeb na karku i dobrze kombinujesz. Mam nadzieję, że naprawdę przyjdzie nam kiedyś ze sobą współpracować… a przynajmniej będę trzymał za Ciebie kciuki, gdybyś zdecydował się na objęcie stanowiska w Banku Gringotta. – Przyznał zupełnie szczerze, bo i miło mu się z nowo poznanym chłopakiem rozmawiało. Co prawda nadal nie wiedział o nim zbyt wiele, ale Drake wydawał się bystry, otwarty i naprawdę łatwo było nawiązać z nim kontakt. - Cholera. – Nagle zmienił ton, z roztargnieniem spoglądając na otulający nadgarstek zegarek. – Zagadałem się. Muszę lecieć… ale gdybyś miał ochotę się kiedyś spotkać i dowiedzieć się o pracy w banku czegoś więcej, dawaj znać. Znajdziesz mnie na wizbooku. Theodore Kain. – Pożegnał się naprędce, dzieląc się jednak przy okazji swoim pełnym imieniem i nazwiskiem, żeby Gryfon mógł go w razie czego namierzyć. Odsalutował mu jeszcze, a potem przemknął cienistą alejką w kierunku centralnej części miasteczka.
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Kwiaty, wianki i girlandy, majowe bukiety i miniaturki wiklinowych kukieł, to wszystko czeka, żeby zostać rozwieszone wzdłuż całej głównej ścieżki! Czas udekorować park tak, by nawet leśne istoty widziały z daleka, że czarodzieje obchodzą Beltane!
Przez całą długość tej alejki porozstawiane są kosze z najróżniejszymi ozdobami. Uliczni muzycy przygrywają celtyckie rytmy, wróżki latają rozwieszając kwiaty na lampach, ławkach i wszystkim, co może zostać ozdobione. Oczywiście każdego przechodnia też zaciągają do pomocy! Chce się mieć piękne Beltane? Trzeba je sobie przygotować!
Rzut k6 na ozdabianie:
1 Magiczna drabina wydawała się dobrym pomysłem, wydłuża się i chodzi tam, gdzie akurat chcesz coś powiesić. Tylko że ta twoja jest fanką wyścigów i mocnych wrażeń, co chwila gdzieś cię ponosząc lub wystrzeliwując zbyt gwałtownie i wysoko.
Rzut k6 co kolejkę:
Parzysta - gratulacje! Choć to nie było łatwe przy jej najnowszym wybryku, udaje ci się utrzymać! Nieparzysta - niestety, ten trick wziął cię z zaskoczenia i spadasz z drabiny! Nie, drabinie wcale nie jest przykro.
2 Jeżeli wianki są magiczne, powinni o tym wcześniej ostrzegać, prawda? Cóż, nie zrobili tego... I ta magia jak widać cię dotknęła. Z twoich paznokci wyrastają kwiaty, a wszystko co chcesz łapać czy podnieść jest nimi oplatane. Jeżeli przedmiot jest zbyt ciężki, żeby utrzymać się na łodygach, upada, wyrywając za sobą kwiatki. Tak, boli to jak wyrwanie paznokcia! 3 Wśród wszystkich ozdób dostrzegasz jajeczną pozytywkę! Skoro ktoś ją tu zostawił, znaczy, że już jej nie potrzebował, prawda? Możesz zatrzymać przedmiot! Koniecznie upomnij się o przedmiot w odpowiednim temacie! 4 Wróżki szaleją wszędzie! Tym razem jednak ich psoty całkiem ci pomogły, chyba musiały wziąć bardzo na poważnie to przystrajanie, bo wyczarowały ci skrzydła! I to nie byle jakie! Z twoich pleców wyrastają skrzydełka jak u hipnotyki mesmeri ze wszystkimi ich właściwościami. Możesz spróbować zahipnotyzować kogoś: Wraz z hipnotyzowaną osobą rzucacie 2k6, osoba o wyższym wyniku wygrywa. Jeżeli hipnotyzujący wygrał - osoba hipnotyzowana jest pod wpływem hipnotyzującego przez jedną swoją kolejkę. Hipnotyzujący może w następnej spróbować po raz kolejny ją zahipnotyzować. Jeżeli osoba hipnotyzowana wygrała - opiera się hipnozie i, co więcej, nie da się jej już zahipnotyzować! 5 Spośród kwietnych ozdób wyskoczył na ciebie maratus!
Rzut k6, by zobaczyć co się stało:
Parzysta - Maratus nie jest zachwycony, że grzebiesz w jego kwiatkach! Kąsa cię halucynogennym jadem i to kilka razy, przez co wszystko nabiera przesyconych barw i faluje! Nieparzysta - Maratus zdaje się akceptować twoje towarzystwo, a chyba nawet cię polubił! Wskakuje ci na ramię jak papuga i powtarza za tobą każde słowo!
6 Przypałętał się do ciebie całkiem przyjacielski żabert, który bardzo chce ci pomagać. Cóż, co cztery ręce to nie dwie, a on bardzo sprawnie porusza się po drzewach i wiesza razem z tobą girlandy! I tylko czasami za bardzo interesuje się twoją różdżką...
Rzut k6 co kolejkę:
Parzysta - widzisz, że żabert zasadza się na twoją różdżkę i w porę jej dobywasz, żeby pokazać mu jakieś magiczne zaklęcie i na chwilę zaspokoić jego ciekawość. Nieparzysta - żabert nie tylko sprawnie wiesza girlandy, ale z równą wprawą wykrada różdżki! Właśnie udało mu się ją zabrać i teraz próbuje samodzielnie coś wyczarować, machając nią na prawo i lewo!
Miłej zabawy i powodzenia!
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Scenariusz:1 Pierwsze wydarzenie: [url=czarodzieje.org/t22160p208-kostki#727723]1[/url]
Christopher nie miał nic przeciwko temu, żeby pomóc z przygotowaniami do nadchodzącego święta. Właściwie musiał przyznać, że po tych wszystkich pożarach i problemach, oglądanie radości na twarzach innych, ich spokoju i tego, że są w stanie dalej współpracować, mocno go cieszyło. Teraz najwyraźniej problemy ze smokami odeszły gdzieś na bok, przynajmniej tutaj, pozwalając im na odsunięcie od siebie myśli na temat tego, co należało zrobić z groźnymi bestiami. Zielarz był świadom tego, że społeczeństwo zaczyna się poważnie dzielić, że nie wszyscy są zadowoleni z działań Ministerstwa, ale jednocześnie wiedział doskonale, że tak naprawdę nie nadaje się ani trochę do tego, żeby się wychylać i wyrażać swoje zdanie gdzieś poza Hogwartem. Był nikim i nie sądził, żeby ktokolwiek był chętny go posłuchać. Odsunął więc od siebie te myśli, wiedząc, że teraz zdecydowanie powinien się radować i bez najmniejszego problemu przystał na to, żeby pomóc z dekorowaniem okolicy, przyglądając się z zadowoleniem kwiatom, które rozpoznawał i nazywał w myślach, bawiąc się jednocześnie układaniem ich znaczeń. Parę razy zmarszczył nos, kiedy coś składało się w niemądrą wiadomość, uśmiechając się pod nosem, dostrzegając te, które miały jednak większe znaczenie, w których dało się przeczytać coś, co składało się w jakieś wyznanie. Domyślał się, że niewiele osób wiedziało, co kryło się w tych płatkach i nie miał im tego za złe, i mimo to bawił się doskonale. Drabina wydawała się świetnym pomysłem, który miał mu pomóc w zrobieniu wszystkiego jak należy, ale z jakiegoś powodu przedmiot ten okazał się nadaktywny i zbyt skory do tego, żeby uciekać i biegać z miejsca w miejsce. Christopher próbował nad nią zapanować, ale już przy pierwszej próbie zawieszenia kilku niewielkich wianków, drabina uznała najwyraźniej, że te pasowały w jakieś inne miejsce, bo skoczyła niczym narowisty koń i zrzuciła go na ścieżkę, za nic mając jego ciche stęknięcie. Zdał sobie sprawę z tego, że jak tak dalej pójdzie, to na obchody święta przyjdzie cały posiniaczony. Tym bardziej że drabina właściwie natychmiast postanowiła wrócić do niego, jak jakiś zagubiony szczeniak, domagając się dalszej opieki. - Kapryśnica – mruknął.
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
beautiful
Laena Aasveig
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170 cm
C. szczególne : Duże, kryształowo-błękitne oczy, często chodzi z wiankami na głowie
Codziennie przechodziła główną ścieżką, by dojść w dalsze okolice na swoje zajęcia. Szła nią jak jeszcze było ciemno i wracała, gdy słońce już wzeszło i oświetlało wszystkie piękne postępy. Zachwycało ją, jak z dnia na dzień pojawiało się coraz więcej girland, kwiatów, kukiełek i innych ozdóbek, dosłownie pełno wszystkiego! Przygrywająca muzyka też pasowała do klimatu, w rytm której skocznie spacerowała do i z wzgórza. Tym razem jednak miała dużo więcej czasu przed swoimi zajęciami, a wizja ozdabiania w sumie całkiem ją przyciągnęła! Uwielbiała kwiaty, wianki, całe Beltane! Tylko zazwyczaj nie wyrobiłaby się z powrotem do Hogwartu i swoich uczniów. Teraz mogła jednak się tu zasiedzieć, zasłuchać w muzyce i rozważać na temat tego, gdzie jaki wianek najbardziej pasował. Jeden z uczestników dekoracji dał jej drabinę, by łatwiej było jej wieszać ozdoby. Czego się nie spodziewała to to, że drabina ta miała swoje humorki, których jeszcze nie zdążyła poczuć. Ba, nawet całkiem zachwycała się faktem, że ta chodziła, przenosząc ją od drzewa do drzewa, znacznie ułatwiając pracę. Jednak gdy tylko zobaczyła, jak jakaś inna drabina poddała się pełnym wygłupom, brykając jak jakiś spłoszony koń, sama dołączyła do tej zabawy. - Ojej! – wykrzyknęła, oplatając się rękami i nogami dookoła stopni, by wytrzymać ten dziki bieg. Kto by pomyślał, że będzie kiedyś ujeżdżać drabinę. Współczesny świat naprawdę ją zadziwiał. – Prrrrr – powiedziała, głaszcząc bok tego dzikusa, co w końcu poskutkowało. Nie wiedziała, czy to dzięki niej, czy po prostu ta znudziła się bieganiem, najważniejsze było to, że nie skończyła jak ten nieszczęśnik, który spadł z oryginalnej złośnicy. Nieszczęśnik, którego zaraz poznała jako @Christopher Walsh. - Panie Walsh! – wykrzyknęła, samej schodząc ze stopni, a drabina podążyła za nią, jakby wcale nie rozumiała czemu zeszła. – Nic się panu nie stało, wszystko w porządku? - zapytała niemało zmartwiona, to wcale nie był taki niski lot.
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Christopher, który właśnie pozbierał się jakoś z ziemi, mając wrażenie, że nie zaczął zbyt dobrze tego całego ozdabiania okolicy, uśmiechnął się lekko i spojrzał na kobietę, kręcąc głową. Nie spodziewał się, że ją tutaj spotka, choć jednocześnie wydawało mu się to nagle niesamowicie naturalne, zupełnie, jakby ta tutaj po prostu pasowała, z tą całą pasją do natury. Miał wrażenie, że mogłaby wtopić się w otoczenie, pomiędzy innych pracujących ludzi, pomiędzy te kwiaty i po prostu byłaby tam, gdzie być powinna. Była to nieco niemądra myśl, ale też Christopherowi nie wydawała się jakaś szczególnie zła. - Wszystko w porządku. Wygląda na to, że te drabiny są podekscytowane świętem tak samo, jak wróżki, chochliki i cała zgraja czarodziejów - stwierdził, spoglądając na drabinę, która podskakiwała niecierpliwie w miejscu, zupełnie, jakby chciała mu powiedzieć, żeby zabierał się do pracy, a nie zajmował jakimiś pogaduszkami. Było to dość zabawne, że ten magiczny przedmiot zachowywał się niemalże jak rozbrykany źrebak, który nie miał pojęcia, co właściwie powinien ze sobą zrobić. - Przyniosła pani przygotowane przez siebie wianki? - zapytał, zastanawiając się, czy nauczycielka wróżbiarstwa podzieliłaby się czymś podobnym z innymi ludźmi, czy może jednak uznałaby narzędzia swej pracy za zbyt osobiste, by je tutaj zawiesić. Nie znał się na tym, nie wiedział, czy wszystkie wianki, jakie zaplatała, miały znaczenie, ale nie chciał ryzykować założeniem, że było inaczej. Wolał usłyszeć to od niej, dowiedzieć się, czy była skłonna do przygotowania jakichś ozdób, czy podobnie, jak on w tej chwili, zajmowała się jedynie pomocą. - Idę, idę, nie musisz mnie zaczepiać. Ale nie próbuj mnie znowu zrzucać - zwrócił się zaraz do drabiny, która niecierpliwie go zaczepiała i sięgnął po piękną girlandę, wspiął się na pierwszy stopień i niespodziewanie pomknął w górę. Tym razem jednak się utrzymał, śmiejąc się przy okazji z niedowierzaniem i kręcąc głową. - Młode hipogryfy są mniej kapryśne, naprawdę!
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
beautiful
Laena Aasveig
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170 cm
C. szczególne : Duże, kryształowo-błękitne oczy, często chodzi z wiankami na głowie
Jakby na to nie spojrzeć, Chris też tutaj pasował. Może niekoniecznie na ziemi, zrzucony przez magiczną drabinę, ale ogólnie, wśród kwiatów. Takiego go poznała właśnie nad jeziorem, opowiadał jej o znaczeniu różnych roślin, ona z kolei o znakach na niego, więc chyba właściwym stwierdzeniem było, że znaleźli się w odpowiednim miejscu trochę bardziej, niż pewnie reszta czarodziejów. - Jak mogłyby się nim nie ekscytować? Będziemy witać lato, to wspaniały obrządek – przyznała, pamięcią sięgając wszystkich Beltane, które świętowała na swoich rodzimych ziemiach, z magicznymi stworzeniami, pod rozgwieżdżonym niebem, tańcząc aż do bladego świtu, do krwi na stopach, zdartych od śpiewu gardeł i absolutnego spełnienia. – Choć muszę przyznać, że też wolałabym, by te drabiny miały mniej chochlicze usposobienie – i żeby nie obrazić za bardzo swojej drabiny, znów poklepała ją w bok, jakby ta była koniem. - Może któregoś dnia swój tutaj dowieszę, niestety nie miałam czasu go zapleść – wzruszyła ramionami, wchodząc z jedną z gotowych girland na drabinę. – Widzi pan, z okazji święta organizuję naukę kulningu, cały wolny czas spędzam na wzgórzu, ale nie mogę narzekać, codziennie przychodzi do nas dużo zwierząt. Może chciałby pan któregoś dnia spróbować? Kto wie, może jak się pan trochę go nauczy, to nawet akromantula panu wybaczy? – uśmiechnęła się do niego z rozbawieniem. – I wie pan, że chciałam zapytać o to samo? Czy dał pan tutaj jakiś swój wianek albo czy znalazł już ukryte wiadomości? Chętnie posłucham, co czarodziejowie mają nam do powiedzenia z okazji święta. Właśnie wieszała drugą końcówkę girlandy, kiedy drabina stwierdziła, że był to idealny moment do radosnego podrygiwania. - Żeby nie powiedzieć, że to młode hipogryfy są bardziej skore do porozumień! – skomentowała zachowanie swojej drabiny, co jak widać wyjątkowo jej się nie spodobało bo, gdy tylko zaczepiła łańcuch kwiatów, tak mocno wykopała tylnymi… A może to były przednie?, nogami, że zleciała na ziemię. Tak, zdecydowanie nic przyjemnego. – I jeszcze prostsze w urażeniu! – zaśmiała się, bo co miała zrobić, wstała i podeszła do swojej nieporadnej drabiny, wspinając się po raz kolejny. – Prosiłabym cię, żebyś więcej tak nie robiła, ale doceniam, że zaczekałaś, aż powieszę – pochwaliła ja, stwierdzając, że chyba tym prędzej udobrucha jej serce, z czegokolwiek mogło ono być.
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Wydurniali się jak głupki, no dzieci pierwszy raz spuszczone ze smyczy. Malutka Calineczka Harmony siedziała na baranach u Maxa i kierowała nim, jakby była jakimś kapitanem statku pirackiego, śmiejąc się i dokazując, zupełnie nie przejmując się wzrokiem innych. Zresztą, niech ktoś spróbuje podejść! Już poradzili sobie tak śpiewająco z dwoma osobnikami, że następną scenkę będą odgrywać z Wizengamocie! Albo i nie… Gdy dochodzili do głównej ścieżki, dziewczyna poczuła to bardzo dziwne uczucie, które towarzyszyło rośnięciu. Bóle wzrostowe? Czy ona właśnie odzyskiwała swoje szalone sto pięćdziesiąt sześć wzrostu? - Nie wypłacisz mi się ojcze – prychnęła, widząc jak jej ręce powoli, ale nieubłaganie się wydłużają. – Chyba właśnie musisz mi zafundować prezent na dziewięć urodzin w przód! Przyjmę w ciuchach i butach! – oznajmiła jak na rasową przystało, bo ten głupi żart cały czas się jej trzymał i wywoływał u niej śmiech. Brzuch już ją od tego bolał, ale bawiło ją to chyba nawet bardziej niż powinno, więc po co miała przestawać. – Tylko pamiętaj, dla rasowych wszystko, co najdroższe! Życie sugar daddy zobowiązuje! – zachichotała bezwstydnie, po raz kolejny tego dnia gorsząc kilku przechodnów.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Poddawał się kierowaniu malutkich rączek Harmony, bawiąc się przy tym wyśmienicie. Naprawdę nie spodziewał się, że jego mięśnie twarzy i brzucha będą dziś tak zagrożone i obolałe od zwykłego, szczerego śmiechu. -Serio, teraz? - Zapytał trochę siebie, trochę gryfonki, gdy poczuł, jak ciężar na jego barkach się zwiększa. -Dobrze, że i tak jesteś kompaktowa. - Zaśmiał się, szczypiąc ją po coraz dłuższych łydkach. -Czego jeszcze? Trochę urosła i już wymagania. Dostaniesz dziesięć galeonów kieszonkowego i bilet do kina. - Prychnął jej, po czym dopiero zorientował się, gdzie jest i co się tutaj dzieje. Musiał przyznać, że główna ścieżka wyglądała naprawdę ładnie, choć wokół magiczne byty nagabywały ludzi do pomocy w dekorowaniu jej jeszcze bardziej. -Ale Ty wiesz, że sugar daddy chce czegoś w zamian? - Zadarł głowę do góry, by spojrzeć jej w twarz i poczuł, jak coś strzela mu w karku. -No, księżniczko, koniec tej przejażdżki. - Zadecydował, powoli pomagając jej zejść ze swoich ramion.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
- No co, trzeba się cenić, mieć swoje standardy! – wyliczała wesoło na wydłużających się palcach. Gdyby tak w dzieciństwie rosła, może nie skończyłaby z mikrym wzrostem. – Ej! Bo cię zaraz pogryzę! – ostrzegła ze śmiechem, kiedy zaczął ją podszczypywać. – Jaki interesowny! To co powiesz w zamian na poświadczenie o niewinności w Wizengamocie? – wytknęła na niego język i pstryknęła go w nos, wykorzystując tę okazję do zemsty za poprzednie. – Już schodzę już schodzę, tylko serio weź mi te ciuchy powiększ, bo zaraz pękną w szwach – zaśmiała się, czując jak jej ciało coraz mniej mieściło się w dziecięcym rozmiarze i chociaż przeganianie przechodniów szło im dzisiaj wyśmienicie, na pewno nie chciała robić tego w taki sposób. Gdy chłopak wyczarował jej nowe, pasujące ubranie i buty, które nie wbijały jej się w stopy, rozejrzała się dookoła. No proszę, naprawdę wszyscy się postarali, długa ścieżka od lampy do lampy i drzewa do drzewa ozdabiana była we wszystkie majowe ozdoby, o jakich tylko można by było pomyśleć. Wianki, girlandy, kukiełki, wstążki i wszystko inne i co pomiędzy. - No, no, całkiem przyjemnie – uśmiechnęła się, rozglądając dookoła. Aż jakiś satyr wepchnął jej drabinę w ręce. – Ale ja… – i zaraz zniknął, bardzo dosadnie pokazując, że oni też mieli się wziąć do roboty. Sama drabina była zaczarowana i gdy tylko chciała postawić ją na ziemi i po prostu pójść z Maxem dalej, zaczęła ich gonić i spychać na kosze z ozdobami. – Chyba nie mamy wyjścia – prychnęła. – Zrobisz mi ten zaszczyt i zaliczysz ze mną jeszcze jedną atrakcję? – i z tym głupkowatym wyszczerzem ukłoniła się zupełnie tak, jakby zapraszała partnerkę do tańca.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
-Prawda, ale mogą być zdecydowanie niższe. - Poniekąd się zgodził, choć nie miał zamiaru tak łatwo dać się wrobić w sponsoring. Co było zaskakujące biorąc pod uwagę, kim był i z kim się spotykał. -Tatuś lubi to. - Poruszył sugestywnie brwiami, uchylając się przed ewentualnym ciosem, przez co gryfonka na jego barkach nieco się zachwiała. -Uczciwa oferta. Na razie wystarczy. - Gdyby mógł, podałby jej dłoń, żeby dobić targu, ale w obecnym położeniu było to średnio wykonalne. Na szczęście niedługo później Harmony stała już na własnych nogach na ziemi, wyglądając zabawnie w przykrótkich i przyciasnych ubraniach. -Się robi! - Zasalutował, po czym przy pomocy różdżki, zmienił jej garderobę w coś wygodniejszego i bardziej dopasowanego do nowego wzrostu. Sam zresztą też zrezygnował już z garniaka, wracając do wygodnych dżinsów i skórzanej kurtki. Miał właśnie skomentować tę estetykę, gdy gryfonka została postawiona przed faktem dokonanym, a satyr już biegł dalej zmuszać innych przechodniów do pracy. -Widzisz, do roboty, a nie pierdołami się zajmujesz. Na ciuchy trzeba sobie zapracować! - Pokręcił głową, jak rozczarowany i zmęczony życiem ojciec, ale zaraz pożałował, bo sam dostał w brzuch z puszki z farbą, którą coś w niego rzuciło, a zaraz potem zaczęła gonić ich drabina. -DOBRA JUŻ, NO! - Wydarł się na upierdliwe narzędzie. -Z czystą przyjemnością. Odjebiemy im taki wystrój, że będą o nas w gazetach pisać, zobaczysz. - Odwzajemnił ukłon, po czym posłał wredne spojrzenie drabinie i zabrał się za rozstawianie ozdób wkoło, by jakoś uporządkować robotę.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
- Podziękuję, sama jestem niska, w czymś muszę nadrabiać wysokością – rzuciła zadziornie. I dużo więcej już nie była w stanie dodać, bo zaniosła się śmiechem od jego tesktu. – Wyjebałeś z tym jak szambo w kanałach! - Dzięki! Od razu lepiej! – posłała mu złośliwy uśmieszek i wreszcie mogła wziąć głębszy oddech bez ryzyka, że szwy sukienki przy tym puszczą. Nie dane jednak było się jej nacieszyć długo tą wygodną wolnością, bo szybko zaciągnęli ich do pracy. - Ale tato! – krzyknęła niczym obrażona nastolatka i nawet tupnęła nogą, by zaraz wytknąć go palcem, gdy tylko dostał puszkę z farbą. – Ha! Chciało się mieć dziecko to teraz na nie pracuj, a nie tylko na waciki dajesz! – naigrywała się z niego, samej będąc zaganianą przez drabinę. Jak widać komedia pomyłek się za nimi ciągnęła. – Merlinie, jakaś ty niecierpliwa, już na ciebie wchodzę, daj coś złapać – schyliła się, poszukać jakiś kwiatów, które mogłaby zawiesić. – Co ty planujesz im odjebać? – wyszczerzyła się znad kosza. – Będą to chociaż recenzje pozytywne czy zgorszone matki? – puściła do niego oczko i wróciła do przeszukiwania. W końcu złapała za idealną, wiankową girlandę, która i z nią postanowiła podzielić się roślinkami. I to dosłownie, bo jej dłonie rozkwitły jak majowa łąka. - Aha… – prychnęła, patrząc na swoje ręce. – No Calineczka jak chuj, ta magia to się dzisiaj na mnie uwzięła.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Sam zaniósł się śmiechem i nie był w stanie odpowiedzieć na jej równie rezolutny tekst. Zachowywali się co najmniej niepoprawnie, nie mówiąc już o tym, że jedno z nich naprawdę było niepełnoletnie i drugie powinno dawać mu przykład. No ale takiego przypadku na próżno było w tym duecie szukać. -Nie pyskuj! - Odgryzł się na jej tupanki, po czym o mało co nie zakrztusił się powietrzem, jak usłyszał kontynuację wywodu Harmony. -Chciałem to poruchać i za to zapłaciłem. Dziecka w umowie nie widziałem. - Przechodząca obok czarownica spojrzała się na niego zdegustowana, ale nie powiedziała ani słowa, a Max, chciał czy nie i tak musiał zabrać się do roboty, prześladowany przez drabinę no i Harmony. -A jeszcze nie wiem. Dam się ponieść kreatywności. - Wzruszył ramionami, bo faktycznie planu żadnego nie miał, ale był pewien, że prędzej czy później, jakaś inspiracja go nawiedzi. -Zacznę od malowania tych słupów i może poplotę kokardki ze wstążek. - Schylił się do kosza z odpowiednimi materiałami i już chciał oddać się robocie, gdy usłyszał, jak gryfonka marudzi pod nosem. -Co Ty....? - Nie skończył bo tak wybuchnął śmiechem, że jakiś faun nieopodal, zleciał z własnej drabiny, wystraszony tym nagłym odgłosem. -Przepraszam, ale ja po prostu z Ciebie nie mogę. Pani wiosna, kurwa mać. - Trzymał się pobliskiego słupa, żeby samemu nie wylądować na dupsku, a wolną ręką ocierał sobie łzy rozbawienia, jakie kręciły się w kącikach jego oczu.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Gdyby chciał jej tu robić wzór do naśladowania i prawić morały, to najprawdopodobniej uciekłaby po pierwszej atrakcji. Przyszli się tu zobaczyć, bawić i wygłupiać, co prawda nie sądziła, że aż do tego stopnia, ale nie zamierzała narzekać! Czuła się fantastycznie, śmiała się chyba pierwszy raz tak głośno od wyjścia ze szpitala. Popadała z jednej głupawki w kolejną, jak widać nie zostawiając szaleństwa na scenie, a zabierając je ze sobą. Miała wrażenie, że mięśnie brzucha to nawet na treningach tak się nie męczyły. - Chciałeś to poruchać, to teraz bierz odpowiedzialność – odszczekała się, susząc ząbki. Naprawdę, chyba z każdej lokacji ludzi przegonią, jak tak dalej pójdzie. - Takiej kreatywności jak przy panu bucu z tańcy? Jeżeli tak, to na pewno będzie to… Niezapomniane – prychnęła śmiechem, kręcąc głową z niedowierzaniem na samą myśl o tym spotkaniu. Drużyna spierdolenia i niziny moralnej, nie ma co. – Awww, nauczysz się dla mnie kokardki wiązać? – znalazła jakiś cudem w sobie na tyle pokładów opanowania, żeby zrobić oczka siedmioletniej niewiniątki, nim zaczęła ponownie się chichrać. A wiosna śmiała się w najlepsze z niej, po raz kolejny w piękny sposób zmieniając jej wygląd. - Jak tak dalej pójdzie to skończę jako wróżka – parsknęła, próbując strzepać z siebie kwiatki, ale nie, one były częścią jej skóry. – Też z siebie nie mogę – załamała ręce ze śmiechem i zaczęła wspinać się na drabinę, po co więcej miała zrobić. – To jest już poniżej ludzkiej… Co ty odjebałeś Max?! – krzyknęła, gdy odwróciła na niego wzrok. – Kurwa no patrzcie go, motylek na sterydach!
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Kostka na hipnozę Remy: 4 i 6 = 10 (udaje mi się )
Na całe szczęście nie miał tego w planach. Zresztą, gdyby tylko próbował, sam jebnąłby się w łeb, bo kim niby był, żeby o cokolwiek się bez powodu przypierdalać? No, przynajmniej do Harmony, bo i taki wypadki świat już znał w jego wykonaniu. -Przestań pierdolić, jak belfer na warcie. - Przewrócił oczami, choć jego uśmiech zdradzał, że nie był wcale zły, choć podobny tekst słyszał nie raz. Na szczęście żadnego prawdziwego bachora na świat nie wydał i biedne, hipotetyczne dziecko, nie utknęło z popierdolonym ojcem i skrzywioną psychiką. -Ja tylko podnoszę sobie poprzeczkę, nie mogę zawieść publiki. - Ukłonił się teatralnie, choć raczej nie planował zrzucać na siebie kolejnych, dziwnych podejrzeń, które potencjalnie mogły skończyć się pismem z Wizengamotu. -Dla Ciebie wszystko, Calineczko. - Puścił jej oczko, w myślach przyznając, że jest zaskakująco dobra w tych dziecięcych oczkach i pewnie byłyby w stanie namówić go na wiele rzeczy. -A to by było takie złe, ponieważ? - Wyszczerzył się, po czym jak na zawołanie, pojawiło się wokół niego kilka istot z tego właśnie gatunku, które ponownie obsypały go swoim magicznym pyłkiem. Poczuł się jakoś dziwnie, ale dobrze, choć nie potrafił jeszcze dokładnie powiedzieć, co się zmieniło. -Ja? Co znowu ja? - Zapytał, a gdy Remy nazwała go motylkiem, wykrzywił głowę, by zorientować się, że faktycznie ma na plecach parę skrzydeł. -Zazdrościsz, bo jestem jeszcze piękniejszy niż zwykle? - Wyszczerzył się skromnie, po czym postanowił przetestować nową część ciała i wzlecieć lekko do góry, co o dziwo wcale nie było takie trudne. -Powinnaś postawić mi pomnik z tych kwiatów. - Powiedział, patrząc jej w oczy i zupełnie nie mając pojęcia, że przypadkiem skorzystał z jeszcze jednej, nowej zdolności, jaką nabył dzięki wróżkom - z hipnozy.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
- Będę twoim ukochanym Patolkiem – stwierdziła zadziornie, starając się ustawić nawet tak, jak na wielkiego buca przystało. – Minus pięćdziesiąt dla Slytherinu i zapierdalać do Zakazanego Lasu – oznajmiła jak najbardziej karcąco i się zaśmiała. Patol krindżował ją nawet, albo nawet bardziej, kiedy go odgrywała. – Ugh, obrzydlistwo – aż się wzdrygnęła. – Tak być w ciele Patola, fuj – zachichotała, rozglądając się, czy aby nikt na pewno nie przechodził. - Uważaj z tymi poprzeczkami bo zaraz kraty sobie ustawisz – sprzedała mu kuksańca w bok, bardziej zaczepnie niż faktycznie boleśnie. – Ależ ze mnie córeczka tatusia – westchnęła, zarzucając lokami i zgięła się w pół od napadu śmiechu, bo długo tego nie wytrzymała. Jak tak dalej pójdzie pozdzierają sobie gardła od samego chichrania się. - Wróżka z ciebie jak ta lala – zażartowała i tym razem się nie powstrzymała przed zrobieniem mu zdjęcia. Jak dobrze, że polaroida wraz z termosami i dziennikiem nosiła zawsze ze sobą. – No kurwa nie mogę, uśmiechnij się dzwoneczku – skierowała na niego obiektyw. – Merlinie, z tobą to nawet na trzeźwo czuję się jak po ayahuasce! – choć nie był to komplement tak oczywisty, naprawdę to doceniała. I zaraz to jej ayahuascowe skojarzenie było jeszcze prawdziwsze, gdy Max ją zahipnotyzował. W momencie w jej oczach pojawiły się drobne spiralki, wyglądające zupełnie jak te na jego skrzydłach, a ona zeszła z drabiny z całą girlandą i zaczęła układać kwiaty. - Masz rację! – zawołała z entuzjazmem, zupełnie jak natchniona! Jak ona mogła wcześniej o tym nie pomyśleć! – Powinnam postawić ci pomnik z kwiatów!
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
-Patrz, nawet nie musisz się przebierać! - Pocisnął dziewczynie, na wszelki wypadek cofając się pół kroku, jakby chciała fizycznie się odegrać za ten wątpliwy komplement. -Jesteś pewna, że nie jesteście spokrewnieni? - Dowalił jej jeszcze, gdy "odjęła" mu punkty i "wlepiła szlaban". Przedstawienie było przepiękne, choć w pewien sposób rozumiał obrzydzenie, jakie mogła teraz czuć. -I będę czekać na obiecane paczki! - Przypomniał jej, jednocześnie dając znak, że wcale się tych krat specjalnie nie boi. Przynajmniej w teorii, bo w praktyce doskonale wiedział, że szybko dostałby na łeb w więziennej celi. -Stylista to moja jedna twarz, ale jestem też przecudną modelką! - Skromnie się pochwalił, pozując Harmony do zdjęć. Tu wypiął bioderko, tam nachylił się żeby wypiąć dupkę, tam przesłał buziaka..... No kombinował jak na pięciolatkę przed lustrem przystało, co oczywiście było zamierzenie prześmiewcze. -Nie od dziś sprowadzam laski do nieba. - Mrugnął od niej zalotnie, po czym wzleciał na swoich nowych skrzydłach. Tego, co stało się później, absolutnie nie mógł się spodziewać i w pierwszej chwili pomyślał, że Harmony po prostu poszła za żartem, ale gdy zobaczył jej spiralne tęczówki zrozumiał, że odpierdala się tu coś większego i oczywiście postanowił spróbować ponownie to wykorzystać. -Układaj ten pomnik, śpiewając hymn na cześć naszego wielkiego, kochanego Patolka. - Zatrzepotał przed nią skrzydełkami, a w rękach już trzymał telefon, by uwiecznić ten piękny moment.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
- Ja ci zaraz dam! – zaśmiała się w głos i chciała w niego rzucić jakimś randomowym wiankiem, który sprawnie wyślizgnęła z kosza jednego z przechodniów, ale się spryciarz usunął! – Doigrasz się za to! – pogroziła mu, pękając ze śmiechu. Musiała nie wyglądać przekonywująco, samej siebie by pewnie nie zmyliła, że faktycznie zamierzała coś zrobić. - Porównaj mnie jeszcze raz do Patola, to na pewno się tych paczek doczekasz! – prychnęła. Ale nie umiała długo udawać złości, bo porwały ją kolejne wygłupy z chłopakiem, tam razem pod postacią przepięknej sesji zdjęciowej. - Dawaj, work it girl! – podjudzała go gdy zmieniał pozy, fotografując coraz to bardziej odważne. Kilku przechodniów coś tam komentowało po drodze, ale nieszczególnie się tym przejmowała, zbyt zajęta zabawą. – Laski, kolesi i nawet wróżki takimi pozami! Równie gorące, co twoje kroki – posłała mu całusa w powietrzu. Gdyby tylko wiedziała, że ten tak się zacznie nią bawić… Pewnie jakby była osobą trzecią tylko by dopingowała i śmiała się z nim na ten durny pomysł śpiewania hymnu o najbardziej znienawidzonym nauczycielu. Ale jak sama to robiła, cóż, no póki co była absolutnie zachwycona, że mogła wykonywać tak genialne pomysły Maxa! Jak ten błyskotliwy umysł na to wpadał?! Powinien dostać order za kreatywność! - Jak sobie życzysz – skłoniła się leciutko i zaczęła tanecznym krokiem kręcić się dookoła swojej figury, zgrabnie jak baletnika i śpiewać hymn, wymyślany na poczekaniu. – Amazing Crain how sweet the man; That saved a witch like me; I once was lost, but he taught me; Full moon is perfect for penalty…
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Widać instynkt przetrwania jeszcze w nim działał, bo faktycznie udało mu się uniknąć lecącego w jego stronę wianka. -Mamusia nie mówiła Ci, że nie ładnie jest kraść? Szlachetny gryfonie? - Zapytał z ironią, ale i wielkim bananem na ryju. Nie żeby sam był święty, bo akurat miał rączki lepkie, jak mało kto, o czym mogli wiedzieć niektórzy jego znajomi i oczywiście policja w Inverness, która nie raz już witała go w swoich progach z tego, czy innego powodu. -No już, już. - Uniósł obronnie dłonie, bo co jak co, ale jeśli miał trafić za kraty, to paczki były tu priorytetem. Nawet jeżeli miał dla nich zrezygnować z naigrywania się z Harmony. Wyginał się przed aparatem, bawiąc się naprawdę wyśmienicie. Reakcje gryfonki zachęcały go do jeszcze większego wczucia się w rolę i był pewien, że obserwujący ich ludzie ni chuja nie mieli pojęcia, co tu się odpierdala, ale niektórzy zatrzymywali się przy nich i też robili zdjęcia. -Będziemy sławni, mówię Ci! - Zaśmiał się, zmieniając pozę na kolejną. Nie odpowiedział na komplement Harmony, ale po cichu trochę się z nią zgadzał. Może nie konkretnie w kwestii póz, bo w ten sposób nie próbował jeszcze nikogo wyrywać, ale jeszcze pamiętał chyba, jak to się robi mimo, że od jakiegoś czasu nie poddawał swoich zdolności kolejnym próbom ze względu na partnera, którego nie zamierzał ranić. Gdy zorientował się, jaką ma władzę nad gryfonką, nie mógł przejść obok tego obojętnie. Oczywiście nie zrobiłby nic, co mogłoby ją jakoś skrzywdzić, ale mała Oda do Patola jeszcze nikomu chyba nie zaszkodziła. Nie mówiąc już o tym, że nikt nie miał własnego pomnika z kwiatów na środku Hogsmeade. Zwijając się ze śmiechu nagrywał śpiewającą i plotącą kwiaty dziewczynę. -Wspaniale Ci idzie! Wniosę petycję o zmianę hymnu Hogwartu! - Dopingował ją, choć był już posmarkany ze śmiechu. -Dobra, wystarczy, bo mnie zamordujesz. - Zlitował się nad nią w końcu, przerywając swoją hipnozę, ale na wszelki wypadek wzleciał nieco w powietrze, by obudzona Harmony nie mogła go tak łatwo dosięgnąć i zemścić się za ten mały popis.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
- Mamusia mówiła tylko, że czego oczy nie widzą, temu sercu nie żal – i zadziornie założyła ręce na biodra, przypatrując się chłopakowi wyzywająco. – Nie uczyli cię tego, sprytny Ślizgonie? – spapugowała jego ton, szczerząc się lisio. Max miał rację, w tym tempie na pewno zostaliby sławni, ktokolwiek widział, ktokolwiek wie będą rozchwytywać ich wizerunek… Ale jakoś nieszczególnie się tym przejmowała, wydurniając się w najlepsze. Jeżeli śmiech to zdrowie, jej ręka już przy tańcu powinna się całkowicie zrosnąć. - Nie ważne jak, ważne żeby mówili? – prychnęła, fotografując kolejne jego wygibasy. – Słuchaj, jak sobie życzysz, zamieścimy gdzieś te zdjęcia i zaczniemy robić fortunę. Jestem pewna, że ktoś na tym świecie jest w stanie zapłacić za chłopca wróżkę-olbrzyma – pokiwała głową z największym przekonaniem. – Kariera alfonsa, dokładnie tak jak sobie wymarzyłam – zażartowała, musząc się mocniej przytrzymać drabiny, żeby nie spaść ze śmiechu. Gdy tak w zaskakującym tempie stawiała pomnik z kwiatów Maxowi i śpiewała hymn dla Patola, wydawało jej się to najbardziej naturalną, genialną rzeczą, jaką mogła zrobić. Z największą uwagą i dokładnością układała biodra kwiecistej repliki, żeby wyginał nimi zupełnie tak, jak na tych zdjęciach, cały czas przy tym wymyślając na poczekaniu słowa. O Patonie iskro magii; Kwiecie naszych umysłów; Student po studencie błaga; Byś go olśnił wiedzą swą, ostatni raz taką wenę miała przy wymyślaniu programu łyżwiarskiego i w żadnych innych dziedzinach jej się to nie zdarzyło. Max był wspaniałą inspiracją! A później zdjął z niej hipnozę. W pierwszej chwili nie to końca wiedziała co się stało, jakby ktoś jej film urwał i musiała bardzo mocno wytężyć umysł, żeby wrócić na właściwe tory. Spojrzała na pomnik chłopaka… Kto o zdrowych zmysłach stawiałby figurę Solberga-wróż… - MAAAAX! – wykrzyczała, rozglądając się za nim, gdy zdała sobie sprawę co tu się stało. – Ty mały…! – zauważyła go w powietrzu, uniosła na niego brwi i wyszczerzyła się w czymś, co wcale nie było przyjacielskim uśmiechem. – Chodź tu pyśku słodki, obiecuję, że nie zrobię ci krzywdy – próbowała wyćwierkać to w groźny sposób, ale jej nie wyszło. To było zbyt zabawne. Gdy przypomniała sobie tekst tych durnych hymnów po prostu zaczęła się śmiać tak bardzo, że aż się popłakała. - Kurwa Max, ty pojebie! Zły geniuszu – chichrała się tak mocno, że nawet gdyby chciała zemścić się łyżwą sprawiedliwości tu i teraz, nie byłaby w stanie tego zrobić. – Nawet nie mogę się na ciebie gniewać, to zbyt genialne, zrobiłabym to samo – prychnęła, chociaż ona bardziej kazałaby komuś do tego odtańczyć balet, a nie stawiać swój pomnik. – Rusz tu na dół ten swój uskrzydlony zad, póki co wygrałeś w zajebistości, chylę czoła – ukłoniła się przed nim, chichocząc, a zaraz podniosła na niego psotny wzrok. – Ale nie znasz dnia ani godziny, kiedy przyjdzie rewanż, wyczekam na swój moment chwały – obiecała i chociaż poważnie to nie brzmiało, szczególnie kiedy łzy rozbawienia wciąż jej spływały po policzkach, to zapamiętała sobie, by w pięknym stylu się zemścić.
+
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
-I bardzo dobrze mówiła. - Zgodził się radośnie, po czym prychnął, słysząc tę piękną odpowiedź na jego przytyk. -Mamusia nauczyła mnie jedynie, jak przygotować heroinę i sprawdzić, czy towar nie jest trefny. - Wyciągnął w jej stronę język i może normalnie nie byłby z tego powodu taki wesoły, ale dzisiaj nie potrafił spuścić z tonu. Zbyt mocno rozbujali już tę karuzelę śmiechu, by dała się już ona zatrzymać. -Jesteśmy duetem idealnym, niech mówią! - Przytaknął, dowalając do ich ego, które chyba tego nie potrzebowało, ale kto by się tym przejmował? -Mogę być kimkolwiek zechcą! Byle by płacili. - Wybuchnął śmiechem, pomijając lekko fakt, że doświadczenie w byciu sugar baby już miał. Akurat o tym nikt poza Paco nie musiał wiedzieć. -Nie narzekaj. Masz najlepszego eskortę, na jakiego mogłaś trafić! Sumienny i oddany robocie, nic tylko liczyć hajs! - Puścił jej oczko, stając w kolejnej, mocno wyzywającej pozie, jakby chciał jej udowodnić, że warto z nim w ten biznes wejść. Co jak co, ale pewnie gdyby żadna normalna kariera mu nie wyszła, pewnie by się za prostytucję zabrał zawodowo. Nie było w końcu niczego lepszego niż zarabianie na swojej pasji! Pomnik był przecudny, tak samo jak piosenki, które wylatywały z ust Harmony. Był pewien, że nie da jej tak łatwo zapomnieć tego dnia, ale ostatecznie musiał przecież zdjąć z niej hipnozę. Nie był aż takim bezdusznikiem, choć wielu go o to podejrzewało. -I kto to mówi? - Zaśmiał się, gdy określiła go "małym", choć spodziewał się, jaka mogła być ucięta część tej wypowiedzi, a gdy gryfonka zmieniła ton, jeszcze bardziej się od niej odsunął -Taaaa, bo już Ci uwierzę. W chuja to my, nie nas. - Dał znać, że wcale nie kupuje tych jej zapewnień, ale ostatecznie sfrunął na ziemię. Choć wciąż stał w bezpiecznym dystansie od Harmony. -Czyli mówisz, że ten pomnik to jednak zasłużony? - Zaryzykował podejściem bliżej, po czym objął ją i zaciągnął pod swoją kwiecistą kopię. -Zemścił się, jak tylko potrafisz, ale najpierw musimy uwiecznić ten moment. Chodź, no tu! - Poprosił przechodzącego fauna o pomoc, po czym ustawił się pod pomnikiem z kwiatów, z Harmony u boku i szerokim uśmiechem na twarzy, patrząc prosto w obiektyw aparatu, który miał unieśmiertelnić to niezapomniane wydarzenie.
//zt x2
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Owszem, Christopher pasował do tej okolicy, był właściwie we właściwym miejscu, o właściwej porze, był częścią tego, co się tutaj działo i nie dało mu się tego odmówić. Sprawiał wrażenie, jakby po prostu mógł żyć otoczony kwiatami, że mógł się tutaj zatopić i zniknąć, stać się częścią otaczającej go przyrody, tego piękna, którego nie dało się w żaden sposób ukryć, którego nie dało się pominąć. Nic zatem dziwnego, że zgodził się z Laeną, uśmiechając się do niej łagodnie, by zaraz westchnąć cicho. - Chociaż tak naprawdę najbliższa jest mi wiosna. I jesień. Zapewne dlatego, że wtedy najwięcej dzieje się w ogrodzie, że jest tak wiele spraw, których trzeba doglądać, pilnować i dawać baczenie, czy coś nie niszczeje – wyjaśnił ostatecznie, przesuwając w palcach girlandę, którą trzymał, mając świadomość, że zapewne interpretował cieszenie się danymi porami roku zupełnie inaczej, niż towarzysząca mu kobieta, ale ani trochę się tym nie przejmował. Ostatecznie bowiem każdy był inny i każdego mogło co innego cieszyć. - O, to ciekawe. I bardzo miłe, że postanowiła pani podzielić się z nami tą wiedzą – stwierdził, uśmiechając się do niej lekko i przyznał, że sam nie miał raczej zbyt wspaniałego głosu, ale obiecał, że postara się namówić Josha, żeby się tam wybrał. Ostatecznie z ich dwóch to właśnie jego mąż miał lepszy słuch muzyczny i poczucie rytmu, więc miał szansę nauczyć się tego fantastycznego śpiewu. Na wspomnienie o akromantuli lekko się spiął, ale nie skomentował tego, nie chcąc psuć radosnego nastroju, domyślając się, że kobieta nie miała niczego złego na myśli. - Nie miałem jeszcze okazji do przygotowania ozdób, ale zamierzam się tym zająć. Na razie jednak znalazłem całkiem sporo sprzecznych informacji, które czyta się całkiem zabawnie. Tu na ten przykład mamy alstemerie, czyli poświęcenie, z białymi goździkami oznaczające słodycz i uroczość. A gdyby tego było mało, dołożono tu hortensje, dodając do tego wszystkiego beznamiętność. Ale ten wianek składa się z irysów, jaśminów i białych koniczyn. A to już wiadomość o tym, że czuje się przywiązanie i prośba o to, by ten ktoś, do kogo jest kierowana, pomyślał o autorze tego wianka – wyjaśnił, pokazując na kolejne ozdoby, kiedy jeszcze mógł. – A jeśli chciałaby pani wiedzieć coś więcej na ten temat, to zapraszam w maju na zajęcia. Drabiny najwyraźniej miały chęć do potwornego brykania i Christopher nie do końca wiedział, jak mieli nad nimi zapanować, nie był nawet w stanie zejść z własnej, by pomóc Laenie, bo nagle został zabrany w zupełnie inne miejsce, gdy drabina zaczęła hasać jak młody koń, skacząc i niemalże parskając, trzeszcząc cicho, przy każdym ruchu. Widać było, że zamierzała zabrać go w zupełnie inne miejsce i przegalopowała przez alejkę, pozwalając zabrać mu jakieś inne ozdoby, po czym wróciła wielce zadowolona na swoje poprzednie miejsce. - Mam nadzieję, że jest pani cała – stwierdził Christopher, przysiadając na jednym ze stopni drabiny, kręcąc przy okazji głową. – Zdaje się, że powinienem przygotować jakieś zajęcia z poskramiania wściekłych drabin.
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
beautiful
Laena Aasveig
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170 cm
C. szczególne : Duże, kryształowo-błękitne oczy, często chodzi z wiankami na głowie
- Chyba rozumiem o czym pan mówi. Chociaż dla mnie najbardziej szalona w pracach jest jesień – przyznała. Chociaż ich spojrzenie na cieszenie się porami roku nieco różniło się od siebie, ona też patrzyła na nie, jak na rzeczy do zrobienia. Można by pomyśleć, że będąc zamkniętym w kolebce dzikiej natury niewiele było rzeczy do przejmowania się, ale nie można było się bardziej mylić. Dbanie o jedzenie, zapasy, pilnowanie zwierząt, doglądanie, czy dzikie stada najróżniejszych gatunków miały się dobrze, czy młode były zdrowe, czy nie szła żadna choroba. I wróżenie, wróżenie, wróżenie jak i zapobieganie. Wszystko kręciło się w cyklu pracy, praca jednak ta była wyzwalająca, przynajmniej dla niej była czymś po prostu szczęśliwym, niosącym wiele radości. - I mnie to cieszy, że mam taką okazję – pokiwała głową. – Miałam nadzieję, że uda się parę osób zainteresować i muszę przyznać, ilość chętnych czarodziejów mnie pozytywnie zaskoczyła – uśmiechnęła się, lekko nawet chichotając pod nosem na wspomnienie Fredericka, który postanowił dołączyć jako część ich gry w złośliwości. Zauważyła, że Chris na chwilę się spiął i w pierwszej chwili chciała przeprosić, ale widząc, że on sam zrezygnował z tematu, jakby ten się nie wydarzył, też się go nie podejmowała. Po prostu kiwnęła na niego z uśmiechem głową. - Beznamiętne poświęcenie uroczystości? Albo ktoś nie wiedział, co plecie, albo naprawdę nie lubi tego święta – zauważyła ze śmiechem, słuchając o kolejnych wiankach. – Oh? Można aż tak wiele przekazać kwiatami? Mam nadzieję, że ta prośba się spełni – nie sądziła, że dostanie zaproszenie na zajęcia, ale jak najbardziej się z tego ucieszyła. – Jeżeli coś takiego jest dozwolone, bardzo chętnie skorzystam z zaproszenia. Musze przyznać, że coś takiego mogłoby mi się przydać w pleceniu wianków pod wizje… Może się zrewanżuję? Jakby pan kiedyś chciał wpaść na moje zajęcia, dowiedzieć się jak czytać z wianków, drzwi będą stały otworem. Świat współczesnych czarodziejów niósł dla Laeny wiele zaskoczeń i musiała przyznać, że szalone drabiny zajmowały w tej kwestii podium. Nim zdążyła dobrze się zorientować, już leżała na ziemi, a drabina szturchała ją, jakby była zdziwiona, czemu spadła. - Na takie zajęcia też chętnie przyjdę – przyznała ze śmiechem. – Oprócz obitej dumy, nic takiego – pozwoliła sobie na żart. Chciała wejść na drabinę, ale gdy tylko postawiła na niej stopę, ta znowu spod niej uciekła. - Może chce się bawić w berka? – zasugerowała, nie mając lepszego wyjaśnienia na jej zachowanie. – Albo nie podoba jej się ta girlanda. Też ma jakieś niezrozumiałe znaczenie? – zapytała Chrisa, pokazując mu kwiatki. – [b]Chyba wymienię ja na coś innego, może wtedy ten chochlik będzie grzeczniejszy.[b]