Wiosną i latem trawy w okolicy Zakazanego Lasu potrafią sięgać aż do kolan. Miejsce odwiedzane jest przez zapalonych zielarzy, bowiem okolica obfituje w ciekawe zioła. Poza tym nieczęsto ludzie tu przychodzą z prostej przyczyny - wśród traw królują szkodniki.
Uwaga. Jeśli używasz tu czarów bądź Twoja różdżka jest gdzieś w widocznym miejscu, istnieje ryzyko, że do Twojej przekradną się do niej okoliczne chropianki. Rzuć wówczas kostką, by dowiedzieć się czy uszkodzą Ci rdzeń. Parzysta - nadgryzły nieco drewno Twojej różdżki i prawie dostały się do rdzenia. Różdżka wymaga drobnej naprawy u twórcy różdżek. Nieparzysta - na szczęście w porę je dostrzegłeś i mogłeś się ich pozbyć.
Autor
Wiadomość
Charlotte Brandon
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 169 cm
C. szczególne : Zawsze lekko uniesiony nosek i half-smile na twarzy, jakby wiedziała więcej od innych. Nosi się z dumą. Nierozłączna ze szpilkami, przynajmniej sześciocentymetrowymi! Maluje usta mocnymi kolorami. Aż zauważalne zmiękczenie w jej zachowaniu i noszeniu się, kiedy rozmawia z innym Brandonem.
Zabrane przedmioty: Różdżka, podręcznik, pióro i notes, rękawiczki, mała czarna - oczywiście kawa, jesienny kapelusz Koncentracja: 6, w końcu musi nieść przykład Stanowisko:4; +5 pkt dla Slytherinu
Angielska pogoda i wstawanie rano nie należały do jej ulubionych rzeczy, niemniej wraz ze swoją plakietką, musiała się starać się wyznaczać właściwy przykład. Co prawda uważała, że takowy stanowiła również wyspana i z kieliszkiem wina w Prowansji, nawet bardziej niż tutaj. Uwagi tej jednak nie śmiała rzucić swojemu opiekunowi, czując, że na ten temat mógł mieć odmienne zdania. Dlatego też nie narzekała, niosąc się z dumą i uwagą przez łąkę - długim, pełnym elegancji krokiem, z dygnięciem witając się z profesor i zaraz biorąc się do rozstawiania stanowisk. Oczywiście, żeby się za nie zabrać najpierw z właściwą temu uwagą i ogładą zdjęła rękawiczki. Nie mogła ich przecież potargać na starych kociołkach.
Zabrane przedmioty: notes, długopis, gorąca kawa w termosie, różdżka, torba na ramie gdzie to wszytko zmieści Koncentracja: takie mocne 4 k6:Kostki 4 rozstawienie stanowiska, + 5 pkt dla kruczów
Dzisiejsze zajęcia były dla niej niemal obowiązkowe, patrząc na to, że prowadzi je Xanthea, także nie mogła ich ominąć. Z rana starała się oporządzić niczym burza, by ogarnąć się jak najszybciej, pamiętając o podstawowych rzeczach, które musi zabrać na zajęcia, a tak poza tym to też samą sobą, byłoby to na pewno pomocne, zaspana wzięła sobie kawę w termosie, która na pewno pobudzi ją do działania, bo z rana to jednak trochę czasu potrzebowała, aby porządnie się rozbudzić. Będąc przygotowana ubraniowo i w dobrą jakościowo kawę, była gotowa na zajęcia, także też zjawiła się na zajęciach chwilę przed zajęciami, co jej dało czas na rozstawienie swojego stanowiska, co zrobiła całkiem ładnie, mogła siebie pochwalić.
Zabrane przedmioty: Różdżka(!), podręcznik, nóż nurkowy, termos z herbatą, plecak. Koncentracja: 5 (kontakt z zimnym jesiennym powietrzem zaraz po śniadaniu, skutecznie budzi ;p ) Pomaganie: 3
Lekcja eliksirów na świeżym powietrzu, jesienią, do tego rano. Nie brzmiało to jak coś, co Tim chciałby robić. Ale Ania była tak entuzjastycznie nastawiona, że po prostu musiał pójść. Swoją drogą, nowa asystentka wpłynęła znacząco na jego podejście do tej dziedziny magii. Nie dość, że byłą bardzo atrakcyjna, to jeszcze miała najbardziej luzackie podejście do zajęć, jakie gryfon widział w swojej karierze szkolnej. Na miejsce dotarł razem z Aneczką, czyli punktualnie. I świat się nie skończył jakoś. Wyglądało na to, że panna Brandon miała na niego dobry wpływ. Odłożył plecak z rzeczami, które przyniósł i razem ze swoją towarzyszką (...życia, in spe?), zabrał się za stanowiska. Nie był tak perfekcyjny, jak Ania, ale dał sobie rade bez katastrof, a to już był niezły wynik. - Idziemy zapolować na zieleninkę? - Powiedział, wyciągając nóż z plecaka, z miną myśliwego. W końcu była okazja użyć prezentu pożegnalnego z Hiszpanii.
Ostatnio zmieniony przez Thomas Seaver dnia Sob Lis 18 2023, 14:48, w całości zmieniany 1 raz
Po poprzedniej lekcji eliksirów z panią Gray, ciągle nosił na sobie ślady neonu, co mocno wpłynęło na jego podejście do bhp. Zabrał ze sobą wszystko co tylko mu przyszło do głowy, a co mogło go ochronić w razie wypadku. Tylko niepotrzebnie założył to wszystko na siebie przed samymi zajęciami, co poskutkowało tym, że zamiast pomagać przy rozstawianiu, narobił tylko bałaganu. Nauczycielki go nie skrzyczały, ale grzecznie, acz stanowczo podziękowały za dalszą pomoc. Jego świeżo rozbudzone męskie ego nieco na tym ucierpiało, zwłaszcza, że po meczu to Jenn była bardziej super. Obroniła bramkę, dzięki czemu Krukoni wygrali mecz. I tak by wygrali, ale w oczach Chrisa, kuzynka była bohaterką i tyle. - To chyba nie był najlepszy pomysł, żebym pomagał. Pomożesz mi szukać pokrzywy? - odezwał się ze skwaszoną miną do ulubionej krukonki.
Ostatnio zmieniony przez Christian Hastings dnia Sob Lis 18 2023, 13:48, w całości zmieniany 1 raz
Anna Brandon
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 156
C. szczególne : Odznaka prefekta naczelnego na piersi i bransoleta Urqharta na ręce
To, że Tim jej towarzyszył na dzisiejszych zajęciach, bardzo jej odpowiadało. Ostatnio wykazał się na eliksirach takim rycerstwem, że zaczęła doceniać aspekt bezpieczeństwa związany z przebywaniem obok młodego Seavera. Najwyraźniej coś było w tym pozytywnie zwariowanym rodzie, co sprawiało, że Ania czuła się przy nich naprawdę dobrze. Nie bez powodu Harmony była jej przyjaciółką od dziecka. - Z chęcią - powiedziała z dostojnym uśmiechem damy, pozwalając sobie towarzyszyć. W Timie było coś tak wesołego i dzikiego, że na jego tle czuła się jeszcze bardziej arystokracko, ale w sposób, który absolutnie gryfonowi nie umniejszał. - O, popatrz! Tu jest kępka, która wygląda bardzo obiecująco. Stanęła przed pokrzywą, uśmiechajac się do swojego kompana. Przecież jako dama nie będzie się schylać, skoro towarzyszy jej uczynny dżentelmen?
Scarlett Norwood
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160 cm
C. szczególne : Rytualny krwawy znak na wskazującym palcu lewej dłoni
Zabrane przedmioty: różdżka, amulet myrtle snow, nietłukąca złocista fiolka, samonapełniający kubek (pełen obecnie ciepłej, zaparzonej doskonale pokrzywy), słodkie i słone bułeczki, jeszcze ciepłe, dla wszystkich chętnych Koncentracja: 5 Rozstawienie stanowiska:1 Ziółka w doniczkach:4
Humor miała, cóż, doskonały, bo już taka była. Wstawała wczas rano, bo to lubiła, żeby zakraść się do kuchni i gotować. I tym oto sposobem miała ze sobą zawsze coś dobrego na ząb, na który właśnie wcisnęła jedną ze słonych bułeczek i się nimi rozkoszowała. Wyglądała, jakby świata nie widziała poza własnym jedzeniem, ale jednocześnie nie dało się powiedzieć, żeby była faktycznie zmęczona, nic z tych rzeczy, jak zawsze promieniała, sprawiając wrażenie, jakby nie mogła nawet na chwilę zatrzymać się w miejscu. - Ktoś jest głodny? - zapytała radośnie, nim ostatecznie spróbowała pomóc w rozstawieniu sprzętu, a kiedy jej to nie wyszło i musiała wszystko poprawić, wzruszyła jedynie ramionami. Nie było to dla niej nic złego, tragicznego, czy coś podobnego, więc zwyczajnie odpłynęła dalej, by przyjrzeć się z zaciekawieniem roślinności, ot, żeby lepiej wiedzieć, co miała przed nosem i czym powinna się tak naprawdę zająć. Była bowiem pewna, że to, co się tutaj działo, było dopiero początkiem wspaniałej przygody, w jakiej rzecz jasna zamierzała brać udział.
______________________
I come from where the wild
wild flowers grow
Jenna Hastings
Rok Nauki : III
Wiek : 14
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 155
C. szczególne : Piegi; jasne, przenikliwe oczy; spojrzenie zbyt poważne jak na jej wiek.
Zabrane przedmioty: Różdżka, podręcznik, dodatkowe książki z biblioteki, wszystkie notatki z eliksirów od początku pierwszej klasy, czysty zeszyt, mugolski długopis i ołówki, wszystko w bardzo ciężkim, przeładowanym plecaku Koncentracja: 3, bo jest zestresowana, na eliksirach nigdy jej nie idzie jak trzeba (byłoby 2, ale poczęstowała się bułeczką od Carly!) Stanowisko:2
Jenna była tak zestresowana kolejną lekcją eliksirów, że nie mogła z nerwów jeść śniadania. Zabrała ze sobą wszystko, co możliwe i co mogło jej pomóc w skutecznym przebrnięciu przez te zajęcia. Miała nadzieję, że tym razem obejdzie się bez eksperymentów, bo po ostatnich miała tego naprawdę dość. Jakby nie wystarczył dyskomfort związany z samym warzeniem mikstur i konieczna była jeszcze walka o przeżycie w ramach urozmaicenia zajęć! Tak jak Christian, ona również zaczęła rozstawiać stanowisko, ale poszło jej tak fatalnie, że szybko jej podziękowano, zanim zdążyła przysporzyć więcej szkód niż pożytku. Dopiero teraz uświadomiła sobie, że tak naprawdę jest koszmarnie głodna. I wtedy jak archanioł z niebios objawiła się @Scarlett Norwood rozdająca im, maluczkim, ciepłe bułki. - Ja poproszę - bąknęła ledwie słyszalnie, strasznie speszona tym, że rozmawia z kimś obcym i o tyle starszym. Kiedy dostała słodką bułkę popatrzyła jeszcze spłoszona na Carly, a potem czmychnęła w stronę kuzyna. - Jasne... Ja... Chris, myślisz że dzisiaj też coś wybuchnie?
Po jej odpowiedzi poczuł się jak autentyczny rycerz, towarzyszący damie swego serca w życiowej misji. Szukanie pokrzywy może nie było jakimś wielkim wyzwaniem, ale sam pewnie nie odróżniłby dobrej od zwiędniętej. Na szczęście Aneczka miała odpowiednią wiedzę. Kiedy wskazała odpowiednią roślinę, nawet nie zastanowił się nad tym, czego Ania oczekuje. Po to przecież wziął nóż (herbata też była dla niej, tak a'propos), żeby nie musiała sama sobie radzić z takimi rzeczami jak ścinanie pokrzyw. Ściął wskazany egzemplarz jednym ruchem, tylko trochę parząc się liśćmi. Skoro już wiedział, jak ma wyglądać dobra pokrzywa, też znalazł sobie odpowiednią, ale tym razem złapał ją przez rękaw szaty.
Ostatnio zmieniony przez Thomas Seaver dnia Sob Lis 18 2023, 14:52, w całości zmieniany 1 raz
Chris w swoim odzieniu ochronnym, wyglądał jak szalony naukowiec, albo ktoś z autentyczną paranoją. To drugie było bliższe prawdy. Na pytanie Jenn odpowiedział uspokajająco, chociaż w głosie nie było tyle spokoju, ile by chciał. - Myślę, że nie. Ale w razie czego schowaj się za mnie, moja peleryna powinna cię ochronić. - przy okazji przez moment zaczął się zastanawiać ile kosztuje pancerz sapera, jaki widział na filmach. Szukanie dobrej rośliny było dość łatwe i stosunkowo bezpieczne, więc zdjął okulary, co zdecydowanie ułatwiło zadanie, ale rękawice zostawił, bo to jednak parząca roślina. - O, ta wygląda dobrze. - Zerwał kępę bardzo ładnie wyglądającej pokrzywy i podał Jennie - Proszę, ja sobie zaraz znajdę drugą. I faktycznie, nie potrzebował dużo czasu, żeby znaleźć kolejny ładny krzaczek
Jenna Hastings
Rok Nauki : III
Wiek : 14
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 155
C. szczególne : Piegi; jasne, przenikliwe oczy; spojrzenie zbyt poważne jak na jej wiek.
Jenna uśmiechnęła się blado do kuzyna. Niekoniecznie chciała go widzieć w roli żywej tarczy, no ale skoro sam dał jej pozwolenie, to mogła wyzbyć się przynajmniej części oporów. Podreptała za nim, zmartwiona tym, że nawet rozstawienie stanowisk ją przerosło, a potem zaczęła sobie patrzeć na roślinki. Kiedy Christian podrzucił jej pokrzywę, nie bardzo miała jak ją złapać. Ona nie zabrała rękawic. - Um, a zabierzesz mi ją na stanowisko? - spytała nieśmiało, dość speszona. Coraz bardziej miała ochotę zapaść się pod ziemię, albo uciekać jak najdalej stąd. Naprawdę chciała być dobra z eliksirów. Naprawdę próbowała. Nie jej wina, że za każdym razem wychodziło słabo. - Wracajmy może, co? Nie chcę żeby zaczęli bez nas czy coś.
Zabrane przedmioty: notes, długopis, gorąca kawa w termosie, różdżka, torba na ramie gdzie to wszytko zmieści Koncentracja: takie mocne 4 k6:Kostki 4 rozstawienie stanowiska, + 5 pkt dla kruczów , zbieranie składników Kostki 5
Krótko po tym jak rozstawiła swoje stanowisko, poszła się przejść do doniczek, w których były porozstawiane składniki potrzebne do dzisiejszych zajęć, uśmiechnęła się lekko sama do siebie, zerkając na każdą z osobna, wyglądały całkiem fajnie i zdawało jej się też, że całkiem dobrze oszacowała składniki, które przygotowała do tej pory. Trzeba przyznać, że całkiem niezłe z niej zielarka i poradziła sobie na medal, także kiedy zebrała co chciała wróciła na swoje stanowisko z zadowoloną miną.
Scarlett Norwood
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160 cm
C. szczególne : Rytualny krwawy znak na wskazującym palcu lewej dłoni
Rośliny w doniczkach nie były jakieś niesamowite, a przynajmniej jej zdaniem, ale oczywiście mogła na nie popatrzeć. Tak po prostu, bo dlaczego nie, skoro mogły być składnikami. Jakoś jednak nie miała zbyt dobrej ręki do roślin, radziła sobie z nimi o wiele lepiej, kiedy je szatkowała, kiedy zajmowała się nimi, jako faktycznie elementami mikstury albo w kuchni, gdzie wiedziała, jak je potraktować. Rozpoznawała je po smaku, zapachu, ale również wyglądzie, jednak tak całkowicie rzucona na głęboką wodę, nie skupiała się na nich za bardzo. Tym bardziej że przyszła tutaj na lekcję i na dokładkę rozdawała ciastka, a nie zajmowała się czymś innym. - Ciekawe, czy dałoby się je wykorzystać do chleba - mruknęła jedynie pod nosem, ostatecznie zostawiając swoje obserwacje, po czym ziewnęła i przeciągnęła się, wyraźnie gotowa do tego, żeby brać się do pracy. Nie powinna zwlekać, to bowiem nie prowadziłoby do niczego dobrego i naprawdę prędzej utknęłaby w miejscu, niż zrobiła coś sensownego. Oczywiście, o ile w ogóle miała robić coś sensownego tego dnia, bo z nią to nigdy nie wiadomo.
______________________
I come from where the wild
wild flowers grow
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Prychnęła, śmiejąc się nie tylko rozbawiona taką wizją, ale i jakby przyjmowała tym samym wyzwanie. Uśmiechnęła się lisio, chociaż w jej „złowrogim” wyrazie roześmianej buźki było tylko ze słów przerażające czy podstępny ile w ziewającym szczeniaku. Zdecydowanie nie była przekonująca w roli szkolnego chuligana i ratował ją tylko błysk w oku, niezapowiadający niczego dobrego z całym tym jej chichraniem się, gdy wysunęła do niego dłoń. - Zakład o to, kto pierwszy to zrobi? – i ten jej głupkowaty wyszczerz tylko urósł, nie przejmując się szczególnie brakiem energii Gryfona, robiąc za promiennych i w pełni obudzonych za ich dwójkę. Małe odwdzięczenie się za oprzytomnienie jej na Astronomii, gdyby nie chłopak pewnie pierwszą gwiazdą, którą uczniowie znaleźli, byłaby ona – szczęśliwie chrapiąca na zajęciach. – Tylko najpierw chyba musisz się obudzić – wytknęła na niego język, raz jeszcze wesoło się śmiejąc. – Obiecuję, dopilnuję, by przed tym nikt cię nie porwał – zasalutowała teatralnie. Jak widać obietnica ta nie tyczyła się jej samej, skoro uprowadzała chłopaka na zajęcia. Dwóch Gryfonów i eliksiry o poranku, co może pójść nie tak. Kawy może dla pobudki ani dodatkowej energii nie potrzebowała, tą zdecydowanie dysponowała, jak z zapożyczonej, zużywając ją na prawo i lewo a i tak jej nie kończąc, ale za to dla smaku! Plus komu kiedykolwiek zaszkodził nadmiar entuzjazmu? Jej nigdy i tego zamierzała się trzymać tak, jak kubka z potrójnym. - Jeszcze pytasz! – wyćwierkała, upijając łyka i oczy zaświeciły jej jeszcze bardziej, jakoby kofeina już w nią uderzyła. Nie była to jednak zasługa energetyzującego działania, a smaku. Ostatni raz ciasto pozwoliła sobie zjeść na własnych urodzinach, głównie ze względu na Carly, która je upiekła. Siedem stopni! Z łyżwą na czubku! Nie mogła jej przecież odmówić. Oprócz tego pilnowała się ponad miarę, z równym zaangażowaniem i fokusem jak wszystko, czego się podejmowała związanego z pasją. – O rany! Korzenna?! Dałeś tu kardamon? – dopytała, zachwycona aromatem i, choć wiedziała, że Gabriel potrzebował napoju życia znacznie bardziej od jej chaotycznej osoby, z czystego łakomstwa upiła jeszcze jeden. – Musisz mi chyba zabrać ten kubek, bo nic dla ciebie nie zostanie – zażartowała, wciskając mu go w ręce. – Nie chcę cię mieć na sumieniu, nawet mi się pierwsze zawieszenie nie skończyło! – już gnała w stronę profesor, dodając jeszcze, zanim zdążyła do niej doskoczyć: - Ktoś musi! Inaczej byście pozapominali, że zapowiada się dobry dzień! – posłała mu promienny uśmiech z tym swoim niezbitym entuzjazmem, biorąc się za pierwsze porządki stanowisk. Wyszły jej one znacznie lepiej niż szukanie ciekawych roślinek czy ocenianie ich jakości, z tych zdecydowanie nic nie rzuciło jej się w oczy, a nawet jeżeli by to zrobiło i tak nie było wysokich szans, że by je rozpoznała. Harmony Seaver, czarodziejka z brytyjskiego magicznego rodu, umiejąca rozpoznać niedokręcenie axla o ćwierć obrotu i jednocześnie nie umiejąca choć raz poprawnie obrócić miksturą w kociołku. Zdecydowanie nadrabiała zapałem. - Wiesz co… – zaczęła, podchodząc do Gryfona po swoich nieudanych zwiadach. – Ja ci po prostu krzyknę, kiedy zacznie niebezpiecznie bulgotać. Nadzieję to już mam tylko w refleksie – prychnęła, wcale nie będąc tym faktem zrezygnowaną. O nie. Wprost nie mogła się doczekać, żeby zobaczyć co z tego wszystkiego wyjdzie.
C. szczególne : wygląda zdecydowanie młodziej niż pokazuje metryka, ma wyraziste oczy, ufarbowane na szaro włosy do linii bioder i bardzo jasną karnację
Z pomocą uczniów i studentów stanowiska zostały rozłożone na czas, a Xanthea serdecznie podziękowała każdemu, kto się do tego przyczynił, tym bardziej skutecznym przydzielając nawet dodatkowe punkty dla domu. W końcu taką uczynność należy docenić, prawda? Przy okazji zamieniła parę słów z niektórymi uczniami, witając się z każdym, kto chociażby skinął jej grzecznie głową. - Doskonałe pytanie, panno Morieu! - powiedziała do @Elaine Morieu z przychylnym uśmiechem, kiedy ta zapytała o deszcz. - A odpowiedź nie jest jednoznaczna. Czy łzy Matki Natury wzmocnią naszą miksturę, czy ją osłabią? Czy jeden deszcz drugiemu jest równy? Czy dodać kroplę, dwie? Może całą ulewę? Decyzje, decyzje, które czekają nas na każdym kroku! Ale gdyby wystraszyła się pani deszczu, to proszę pamiętać, że jest pani czarownicą. Pogodny humor Xanthei zmienił się diametralnie w chwili, gdy usłyszała zadane szeptem pytanie @Harmony Seaver. Otworzyła usta, jakby zamierzała coś powiedzieć, ale ostatecznie zamknęła je, posyłając uczennicy wyraźnie wymuszony uśmiech, po czym skinęła jej sztywno głową i odeszła w stronę innego stanowiska. To nie tak, że Harmony powiedziała coś złego. Po prostu temat okazał się dla Grey zbyt delikatny. - Pięknie rozstawione stanowisko, dziękuję za pomoc. Zdaje się, że nie widziałam pana na poprzedniej lekcji, mam nadzieję, że tym razem zostanie pan z nami na dłużej! - rzuciła w stronę @Gabriel A. Gaughan, a potem podeszła do @Charlotte Brandon, z przyjemnością przydzielając Slytherinowi punkty. Nie zatrzymała się jednak przy niej na dłużej, bo dostrzegła swoją rudą krewniaczkę i postanowiła zamienić z nią parę słów. - @Allison Grey! Pięknie się prezentujesz, moja droga. Cieszę się, że tu jesteś, mam nadzieję, że pokażesz wszystkim jak Grey sobie radzą z roślinami i eliksirami. Zaraz będziesz miała okazję, by się wykazać. Musimy się koniecznie umówić na herbatę, co ty na to? Oczywiście po wszystkich zajęciach.
Kiedy wszystko było gotowe, Xanthea zaczęła prowadzić zajęcia z typowym dla siebie błyskiem w oku świadczącym o umiłowaniu chaosu i zwiastującym kłopoty. - Niezmiernie mi miło, że tyle osób przybyło punktualnie mimo warunków, w jakich będziemy zmuszeni pracować. Jeśli komuś przyjdzie do głowy, żeby zachorować po dzisiejszych zajęciach, to nic straconego! Po to będziemy się uczyć jak uwarzyć doskonały eliksir pieprzowy. Dlatego można powiedzieć, że zdrowie będzie nagrodą za skuteczną pracę na niniejszej lekcji. W końcu każdy, kto wykona dziś kawał dobrej roboty, nie będzie musiał się obawiać przeziębienia! Później zaprezentowała im donice ze składnikami niezbędnymi do uwarzenia prawidłowego eliksiru. Znalazły się wśród nich małe doniczki z miętą pieprzową, po której było już widać, że szykuje się do snu zimowego, ale wciąż nadawała się do pracy. Były skrzynie pełne pokrzywy, czasem malusieńkiej, ledwo odbijającej, a czasem przerośniętej, której zdecydowanie nie powinno się wrzucać do kociołka. Najwyraźniej dobór składników również miał być elementem składającym się na ocenę końcową z dzisiejszej lekcji. Największe wrażenie robiły duże, ciężkie donice z hibiskusem ognistym, które w tak chłodny poranek były obiektem wytęsknionych spojrzeń co większych zmarzluchów. Żar, który od nich bił sprawiał, że stanowiska w ich pobliżu były tymi najbardziej pożądanymi. Pierwszym zadaniem adeptów sztuki eliksirowarskiej było zebranie składników do swojego eliksiru, żeby mieć wszystko przygotowane, nim zaczną wrzucać je w stosownych momentach do bulgoczącej już w kociołkach wody. Przy doniczkach z miejsca zrobiło się małe zamieszanie, bo każdy chciał się dostać do najlepszych składników, dających większą szansę na prawidłowe uwarzenie eliksiru. Xanthea czuwała jednak nad całym procesem i pilnowała, by dla każdego starczyło wszystkiego, co trzeba. Ponad to obok doniczek stało też trochę pudełek z innymi składnikami. Najwyraźniej dla panny Grey przygoda z eksperymentami nie kończyła się na pierwszej lekcji.
Rzucasz po jednej kostce k6 na każdy składnik, żeby dowiedzieć się, jak Ci poszło. Na końcu sumujesz wyniki kostek, żeby zobaczyć stopień przygotowania składników. Jeśli w jakiś konkretny sposób chcesz się przygotować do warzenia eliksirów, opisz to zanim pojawi się drugi etap lekcji.
Hibiskus ognisty:
1, 2 - zabierasz się do tego hibiskusa jak pies do jeża. Coś tam kombinujesz, oglądasz, ale właściwie to nie wiesz który kwiatek jest najsensowniejszy. A może boisz się poparzeń? Kończy się to tak, że Xanthea musi ci pomóc, inaczej sobie nie radzisz. 3, 4 - kusi cię rozgrzewająca aura hibiskusa, której nie możesz się oprzeć. Chwytasz kwiat. Jeśli masz koncentrację 1-3, robisz to nieumiejętnie - oparzyłeś się, na szczęście lekko, ale będzie ci to utrudniać warzenie eliksiru. Jeśli 4-6 chwyciłeś kwiat tak, by nic ci się nie stało, za to czujesz przyjemne ciepło w ten smutny, pochmurny poranek. 5, 6 - Hibiskus jest zachwycający, a ty sobie doskonale radzisz z jego zbieraniem. Xanthea z uznaniem patrzy na to, jakie masz podejście do roślinki i z pewnością cię pozytywnie zapamięta!
Mięta pieprzowa:
1,2 - Trafiasz ciągle na przebrane egzemplarze, trudno ci znaleźć tutaj cokolwiek nadającego się do użytku. Xanthea musi ci pomóc zebrać sensowne liście, żebyś był w stanie uwarzyć eliksir. 3,4 - Twoja mięta wygląda średnio, ale jakoś ujdzie, możesz ją dodać do eliksiru, no i zebrałeś ją samodzielnie, a to się ceni. 5,6 - Zbierasz porcję doskonałej mięty pieprzowej, która na pewno dobrze przysłuży się eliksirowi. Możesz być z siebie dumny!
Pokrzywa lekarska:
1,2 - przy zbieraniu składników poparzyłeś się pokrzywą. Będzie ci to uprzykrzać życie do końca zajęć, ale przynajmniej masz pewność, że twój skladnik jest zdatna do użycia. 3,4 - masz problem ze znalezieniem sensownego egzemplarza, ale w końcu ci się udaje. Nie jest idealny, ale na potrzeby zajęć wystarczy. No i się nie poparzyłeś. 5,6 - zbierasz doskonałą pokrzywę idealnie nadającą się do eliksiru. Xanthea patrzy na twój wybór z uznaniem.
Osoby, które w bonusowej mechanice znalazły doskonałą pokrzywę, nie rzucają na nią kością i mogą sobie przyznać za nią 6 oczek.
Modyfikatory:
Jeśli masz cechę Magik żywiołów (ziemia), możesz sobie dodać jedno oczko przy dowolnym składniku.
Jeśli posiadasz cechę nieogarnięty chochlik, musisz sobie odjąć jedno oczko przy dowolnym składniku.
Jeśli posiadasz specjalizację z zielarstwa, możesz dodać jedno oczko przy dowolnym składniku.
Jeśli eliksiry lub zielarstwo są najwyżej punktowaną statystyką w kuferku postaci, możesz przerzucić jedną kostkę (wybierasz lepszy wynik).
Opcjonalne dodatki (mechanika nieobowiązkowa):
Dodatkowo możesz poeksperymentować z innymi dodatkami, prócz bazowych składników. Rzuć kostką literową na efekt.
Spółgłoska - nic szczególnego nie przypadło ci do gustu, nie czujesz tu pola do eksperymentów. Samogłoska - zgarniasz dodatkowe składniki do swojej mikstury. Jeśli opiszesz na minumum 200 znaków jakie składniki wziąłeś i dlaczego, w drugim etapie czeka cię dodatkowa opcja mechaniczna. Koniecznie podkreśl ten fragment postu.
Za każde 10 punktów z eliksirów można przerzucić kostkę literową.
22.11 wleci utrudnienie, w którym będą ujemne modyfikatory do kostek. Utrudnienie będzie dotyczyło osób, które do tej pory nie wstawią posta z kostkami z pierwszego etapu. Niezależnie od tego dołączać do lekcji można do momentu pojawienia się posta z drugim etapem, co zgodnie z planem ma nastąpić 24.11. Termin drugiego etapu w razie czego mogę przesunąć, ale należy się do mnie w tej sprawie zgłosić na priv.
Rozkład jazdy:
22.11 - wleci utrudnienie do I etapu dla osób, które nie wstawią posta z etapem wcześniej (przesuwam o jeden dzień przez opóźnienie wstawienia pierwszego etapu) 24.11 - wleci drugi etap 28.11 - wleci podsumowanie i zakończenie lekcji
Scarlett Norwood
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160 cm
C. szczególne : Rytualny krwawy znak na wskazującym palcu lewej dłoni
Pogoda jak pogoda, Carly to ani trochę nie przeszkadzało, właściwie nic jej nie przeszkadzało, bo była chodzącą kulką szczęścia i było to widać na każdym kroku, jaki stawiała. Była zwyczajnie szczęśliwa, zadowolona i w dużej mierze spełniona, jeśli można było tak powiedzieć. Dlatego też bieganie i szukanie składników ani trochę jej nie przeszkadzało, czy tam wybieranie ich z doniczek, czy w ogóle zajmowanie się roślinami. Jeśli miało powstać z tego coś dobrego, to musiała się zabrać do pracy. Pociągnęła sobie łyk naparu, poprawiła spięte włosy, a później przystąpiła do działania. O dziwo, hibiskus nie stanowił dla niej żadnego problemu, ot, trafił się jej doskonały, idealny okaz, dokładnie taki, jakiego każdy eliksirowar by sobie życzył. Gorzej było z miętą i pokrzywą, bo z tą pierwszą musiała pomóc jej nauczycielka, a z drugą jakoś dała radę, nawet nie parząc się liśćmi. - Ale ta mięta dzisiaj uparta, prawda? Jestem pewna, że gdyby zjadła sobie smaczny nawóz, to poczułaby się lepiej, w końcu takie rzeczy są niesamowicie ważne - powiedziała do @Xanthea Grey, kiedy szukały odpowiednich liści. Później Carly zabrała się za staranne ich oczyszczenie, by nie znajdowały się tam żadne brudy, ziemia, czy cokolwiek podobnego. Nie można było sobie pozwolić na paprochy, piach albo inne martwe muchy w eliksirze, więc każdy liść musiał zostać obejrzany i w razie konieczności starannie wypucowany. Jako kucharz nie musiała aż tak o to zabiegać, ale wiedziała, że lepiej było mieć wszystko czyste i zdrowe, a nie brudne, bo nawet nie było wiadomo, kto na co sikał i kiedy!
______________________
I come from where the wild
wild flowers grow
Danielle Carlton
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 163
C. szczególne : cydrąż wyglądający z rękawa szaty, ciemne jak noc oczy, zapach jabłek
Pocieszające było, że jeśli się przyłoży, przynajmniej oszczędzi sobie wycieczki do Skrzydła Szpitalnego. Patrzyła na wszystkie donice i kosze ze składnikami, już widząc oczyma wyobraźni, jak każdy zacznie się przed nimi tłoczyć, by dostać najlepsze kąski do swojego eliksiru. Z automatu zrobiło jej się niedobrze - choć dostali zielone światło, przepuściła przed siebie praktycznie każdego z obecnych. Gdy w końcu dotarła do mięty, wiedziała czego się spodziewać - wszystko było kompletnie przebrane. Patrzyła z nieco zmarszczonymi brwiami na pozostałości pogiętych listków i z westchnieniem musiała poprosić nauczycielkę o pomoc w wybraniu takich, które miały szansę nadać się do przyrządzenia wywaru. Podczas wyciągania pokrzywy pokłuła się szczypiącymi igiełkami w palce, co nie było zbyt przyjemne, gdy zabierała się do zrywania liści hibiskusa. Co prawda miło było stanąć w pobliżu buchającej ciepłem rośliny, ale ciepło na oparzonych już opuszkach nie było miłym dodatkiem. Wróciła ze składnikami do swojego stanowiska i sprawdziła ponownie, czy wszystko inne miała już odpowiednio rozstawione.
Aoife Dear-Aasveig
Rok Nauki : VI
Wiek : 16
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 165cm
C. szczególne : Farbowane na biało włosy, bardzo jasna cera, trochę piegów na nosie, jasnobłękitne oczy, ubiera się jak gotka.
Aoife podeszła do stanowiska, które dla niej przygotowano i rzuciła niedbale torbę na trawę obok. Nie potrafiła się wyzbyć pogardliwych odczuć względem tutejszego towarzystwa, dlatego cieszyła się, że przynajmniej o jeden składnik krócej będzie się tłoczyć przy donicach. Bardziej wyczuła, niż dostrzegła na sobie czyjeś spojrzenie, więc odwróciła się w stronę @Maximilian Felix Solberg i sama również wbiła w niego wzrok. Czujny, zjeżony, ostrzegawczy. Trwało to jednak ulotną chwilę i kiedy z obojętną miną wróciła do swoich zajęć można było zwątpić, czy rzeczywiście przed momentem roztaczała się wokół niej tak odpychająca aura. Miętę zebrała bez problemu, ale umówmy się. Trzeba być skończoną ofermą, żeby nie poradzić sobie ze zbieraniem mięty. Tu Aoife spojrzała na zbiory dwóch dziewczyn, które ją uprzedziły i wydęła pogardliwie wargi. Potem jednak straciła nimi zainteresowanie, bo w sumie niekompetencja hogwartczyków nie była dla niej niczym zaskakującym. Nie to co w jej szkole. Przy hibiskusie sprawa miała się ciut inaczej. Owszem, lubiła chłód, ale przyjemne, promieniujące od kwiatów ciepło działało jak syreni śpiew w ten mroźny poranek. Na szczęście była dostatecznie skupiona by dopilnować poprawnego chwytu. Zebrała hibiskus bez uszczerbku na zdrowiu, a potem podeszła do skrzyneczki, w której miała nadzieję na znalezienie czegoś interesującego. Nic z tego. Cóż, najwyraźniej tego dnia miała się ściśle trzymać przepisu z podręcznika. Bo, rzecz jasna, nie uczyła się go na pamięć. Nie chorowała prawie wcale, to i eliksir pieprzowy nie był jej potrzebny.
Kiedy się rozsiadła na swoim miejscu odczekała sobie na pojawienie się głównej zainteresowanej w postaci Xanthei, jej serduszko się radowało na te zajęcia, więc powinny być dla niej niemal samą przyjemnością. Więc również ucieszyła się na jej widok. - @Xanthea Grey oczywiście taki też mam zamiar - dumnie wypięła pierś do przodu - Z miłą chęcią! - pospiesznie pomachała cioteczce na dowidzenia, a sama z kolei wzięła się do roboty jeżeli chodzi o przygotowywanie składników do robienia dzisiejszego eliksiru. Wzięła hibiskus do reki ostrożnie, gdy go złapała umiejętnie, odczuła miłe ciepło w dłoni i uśmiechnęła się, bo to ciepło nieco ją rozgrzewało i dodawało jej swoistego otuchy. Mięta sama w sobie wyglądała średnio, ale przynajmniej nadawała się do eliksiru, zaś pokrzywa była idealna, na co jej zielarskie serduszko się ucieszyło.
Elaine Morieu
Rok Nauki : VII
Wiek : 17
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 165 cm
C. szczególne : fioletowe paznokcie, charakterystyczny zapach perfumy(mieszanka cytryny, mandarynki, konwalii, jaśminu i drzewa sandałowego)
Moje wcześniejsze poczynania przyniosły duże owoce. Zarówno punkty domu, jak i pokrzywa w świetnym stanie mocno ułatwiły moją pracę. Mogłam poświęcić czas na dokładniejsze przyjrzenie się pozostałym składnikom głównym. Poskutkowało to zgromadzeniem niemalże idealnego zestawu - bardziej czujne oko dałoby radę dostrzec niewielką niedoskonałość w mojej mięcie. Przejechałam wzrokiem po pudełkach ustawionych obok doniczek, ale ostatecznie do nich nie zaglądnęłam. Przeczyło to nieco mojemu eksperymentalnemu podejściu, jednak nie było to obecnie aż tak dla mnie ważne. Wróciłam do swojego stanowiska niosąc zdobyte składniki i poczęłam je przygotowywać, co by nie musieć tego robić na szybko podczas procesu ważenia. Krojenie, oddzielanie, porcjowanie, miażdżenie...robiłam wszystko, co mogło ułatwić moją pracę. Co jakiś czas zerkałam na niebo, obserwując położenie chmur. Odpowiedź profesorki była dość filozoficzna i nie zaspokoiła mojej ciekawości. Proszę pamiętać, że jest pani czarownicą - nie do końca wiedziałam, czy była to swego rodzaju podpowiedź, przypomnienie czy bardziej nagana za to, że zadaje tego typu pytanie. Westchnęłam cicho, oprócz wykonywanej pracy próbując sobie przypomnieć zaklęcie chroniące przed zjawiskami pogodowymi.
W czasie szukania pokrzyw zauważył dwoje małych krukonów. Chłopiec wyglądał, jakby szykował się na kataklizm. Ale kiedy gryfon skojarzył czerwieniejące ślady neonu, które prześwitywały spod peleryny, skojarzył go z poprzednią lekcją eliksirów. Sam nosił podobne znamiona chwały. Ale to jak chłopiec traktował swoją siostrę, rozczuliło braterskie serce Tima. Był niesamowicie opiekuńczy. Bardziej niż Tim kiedykolwiek wobec Verki. Oczywiście zmiótłby z powierzchni ziemi każdego, kto tylko pomyślałby o jej skrzywdzeniu, ale sis nie musiała o tym wiedzieć, i tak zadzierała nosa. Jego samozadowolenie z powodu pokrzywokosów (przecież musi być takie słowo), dość szybko zbladło, kiedy podszedł do doniczek po resztę składników. O ile z hibiskusem poszło nie najgorzej, ba nawet całkiem przyjemnie grzał, co było nie do przecenienia w tę pogodę, o tyle mięta go pokonała. Nie bardzo wiedział, jak powinna wyglądać, ale nawet na chłopski rozum, wszystko, co znalazł, było co najwyżej średnie. Spojrzał pytająco na @Xanthea Grey, miał nadzieje, że mu coś podpowie, inaczej będzie miał spory problem. Wiedziony doświadczeniem, sprawdził stanowisko, czy jest stabilne, czy nic palnego nie leży obok palnika. - Dzięki za tę pokrzywę, tylko ona jakoś wygląda z moich składników. Ziółka to zupełnie nie moja bajka. - Uśmiechnął się ciepło do @Anna Brandon
Morgan A. Davies
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Zabrane przedmioty: bransoletka z wilczą zawieszką, szkolny plecak, ciepły szalik i różdżka z piórem znikacza Koncentracja: 4, wyspana i rześka, ale to nadal eliksiry
Mięta pieprzowa:3 Pokrzywa lekarska: 5 Hibiskus ognisty: 3 Eksperyment: A! (opisy działań będą w osobnym poście)
Sumaryczna punktacja: 11
Nie była w stanie udawać pasjonowania się eliksirowarstwem nawet w przytulnie wystrojonym Pokoju Życzeń, nie mówiąc już o przeznaczonej do tego zajęcia sali w lochach. A kiedy była mowa o warunkach polowych w drugiej połowie listopada, niemal wyłącznie obietnica uprawiania miotlarstwa była w stanie wykrzesać z niej radosne iskry entuzjazmu. Nic więc dziwnego, że, jak na swoje standardy, pojawiła się na wyznaczonej łące diabelnie spóźniona, nie mogąc tym samym być świadkiem licznych rozmów i przedlekcyjnych aktywności. - Miłego dnia, panno Grey! - jako pierwszą w kolejce zaczepiła Xantheę, obdarzając ją szerokim, serdecznym uśmiechem, bo przecież nie jej winą było, że los poprowadził ją do kariery związanej z nauczaniem akurat tego przedmiotu. Niewątpliwie jednak Grey była już w swoim żywiole, a jej zaangażowanie mogło się okazać dla niektórych uczniów zbawiennie zaraźliwe. - I Pani Profesor. - w kierunku stojącej za Xan Sanford skłoniła się już wyraźnie oficjalniej i z szacunkiem, którego wymagała beznamiętna relacja student-nauczyciel. Kiedy już jednak zaznaczyła swoją obecność, odnalazła wśród obecnych jedną z zawodniczek drużyny Puchonów i to obok niej rozbiła się z przygotowaniami do warzenia pieprzowego. - Jakby jeszcze każdy potrafił pięknie rzucać Aexteriorem. - dość przekorną uwagą na temat deszczowej aury zaczepiła ścigającą, nie mając jednocześnie najmniejszego zamiaru uciekać się do stosowania magii. Może i była to wygodna i pomocna magiczna sztuczka, a nauczył ją jej sam wspaniały Dżemi Dubaj, ale blokada w głowie Davies była nadal zbyt trwała i paraliżująca na zbędne próby czarodziejskich, nietransmutacyjnych popisów. Ponadwymiarowa deszczówka w eliksirze nie stanowiła dla Gryfonki najmniejszej motywacji. - Trudny mecz. W weekend. Jak się czujesz? - nie miała zamiaru drążyć tematu, jeżeli miałoby to dobić robiącą pierwsze miotlarskie kroki Puchonkę, ale musiała docenić jej występ oraz odwagę w obliczu tamtej aury, presji ciążącej na pierwszym oficjalnym spotkaniu i ogólnego poziomu minionego widowiska. Starając się obserwować reakcję Morieu, przystąpiła do lekcyjnych przygotowań i zadanej pracy, bo choć atmosfera wydawała się sprzyjać przyjaznym wymianom zdań i współpracy, nie miała zamiaru zaniedbywać obowiązków ani tym bardziej wykonywać ich od niechcenia. A już na pewno nie względem pokrzyw i ognistych hibiskusów.
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Mięta pieprzowa:6 Pokrzywa lekarska: Nie rzucam (zebrane na wejściu) Hibiskus ognisty:1 -> 4 => Jest gites bo koncentracja 6 Sumaryczna punktacja: 16pkt. Wydarzenie: C -> C -> F -> A => biorę owoce czarnego bzu i szałwia lekarska
Pojęcia nie miał, co będą robić w ten deszczowy dzień, ale nie przejmował się pogodą. Znał wystarczająco zaklęć, by jego mikstura nie ucierpiała przez opady i miał zamiar z nich skorzystać. W tej chwili jednak musiał skupić się na pozyskiwaniu składników. Pokrzywę już miał, więc nie było co dłubać po następną, więc przeszedł do mięty, którą miał pod ręką. Raz dwa się z tym uporał, zbierając odpowiedniej jakości liście, a następnie podszedł do hibiskusa. I tutaj już nie było tak łatwo, ale nic dziwnego, bo roślina należała do tych mniej przyjaznych ludziom. Trochę nieuwagi wystarczyło, by poczuł przyjemne ciepełko, ale na szczęście nic sobie nie zrobił, a nasiona już wylądowały zabezpieczone w jego asortymencie. Widząc, że inni jeszcze krążą między doniczkami postanowił też poszperać nieco więcej. Jego uwagę przykuła przede wszystkim szałwia lekarska. Wiedział, że jeśli będą warzyć coś leczniczego, to na pewno nie zaszkodzi dodatek tego zielska, a w innym wypadku może być dobra do zneutralizowania działania hibiskusa, więc postanowił trochę pozyskać. Już miał wracać do siebie, gdy zauważył kątem oka czarny bez. Już w jego głowie urodziło się co nieco i wędrował po owoce tej rośliny. Miały one potencjał do zmiany smaku wielu obrzydliwych mikstur, w czym Max był ekspertem, a w razie jakby się chłop nudził, to z szałwią i owocami czarnego bzu mógł na boku uwarzyć exsecratio. Nie widział więc żadnego powodu, by sobie odpuścić.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Elaine Morieu
Rok Nauki : VII
Wiek : 17
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 165 cm
C. szczególne : fioletowe paznokcie, charakterystyczny zapach perfumy(mieszanka cytryny, mandarynki, konwalii, jaśminu i drzewa sandałowego)
Słysząc słowa dotyczące meczu, przekręciłam głowę w kierunku głosu. Widząc, że dziewczyna patrzy się w moją stronę, zamrugałam zaskoczona. Zerknęłam to na lewo, to na prawo, chcąc upewnić się, że pytanie zostało skierowane do mnie. Co by ostatecznie się upewnić, wskazałam na siebie palcem wskazującym. - Że ja? - zdziwienie w moim głosie było dość dobrze słyszalne. Po raz kolejny miałam do czynienia z sytuacją, której się nie spodziewałam. Czy my w ogóle się znałyśmy? W sensie, kojarzyłam gryfonkę, a jej imię gdzieś mi tam dźwięczało z tyłu głowy, jednak nie wydawało mi się, abyśmy kiedykolwiek zamieniły chociaż jedno zdanie. - Teraz już dobrze, po samym meczu było kiepsko. - wzruszyłam ramionami, wracając spojrzeniem do swoich składników. - Czy trudny? Z graczem, takim jak ja, zapewne tak. - sięgnęłam do torby, z której wyciągnęłam termos z matchą. Odkręciłam kubek, uwalniając małą chmurkę pary i zapach zielonej herbaty. Nalałam sobie nieco swojego pobudzającego napoju, po czym go wypiłam. Oczyściłam lekko kubek i zakręciłam go z powrotem. - Ale wiesz, zrezygnowałam z pozycji ścigającej, także będą mieli jedno słabe ogniwo mniej. - rzuciłam beznamiętnie, wkładając termos do torby. Początkowo moja decyzja była dla mnie trudna. Po tych kilku dniach zdążyłam się już z nią oswoić. Obecnie było mi to na tyle obojętne, aby móc się bez problemu skupić na nauce. Podniebne zmagania nie musiały być dla każdego.
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
Wnioski? Nie warto pokazywać, że się coś umie, bo chociażby taki Solberg będzie wymagać od ciebie więcej na lab-medzie a i sam dla siebie czarodziej staje się taki bardziej surowy. Czemu? Gdyż wszystkie składniki do mikstury, które zebrał Wacław zdawały mu się takie nijakie. No, może poza pokrzywą, ale ona działała na innych zasadach. Co gorsza: Polak miał jakąś etyczną barierę przed tym czy oby na pewno wybada mu ich użyć. Bo jeszcze tam u kogoś to pół biedy, uśmiechnąłbym się ładnie, trochę wybełtałby ciecz i mniej lub bardziej miksturku wyszłaby. A tak u siebie... Standardy się zmieniają i z wielkim przerażeniem Wodzirej zastanawiał się czy chociażby ta jego mięta jest w połowie martwa czy w połowie jeszcze żywa. Studentowi zaczęło czegoś brakować. Jego wewnętrzny płomień eliksirowara zapłonął na niebiesko i ambicja prędko podskoczyła do góry. Zaczął miotać się przy swoim stanowisku z dziwnym grymasem na twarzy, siłując się z własnymi myślami. Eliksiry, uzdrawianie, spożywanie. Ciąg skojarzeń zawiązał się łańcuchem w jego głowie aż wpadł ma genialny pomysł. Wszak w żadnym eliksirze uzdrawiającym (na tyle prostym, co dzisiejszy) nie może zabraknąć tego samego składniku, co w rosole - lubczyku.
Gabriel A. Gaughan
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : silny szkocki akcent | czarny sygnet na małym palcu prawej dłoni
Chłodne powietrze i kofeina nieco mnie rozbudziły. Chomiczki w mojej głowie z wolna zaczynały przebierać łapkami, dzięki czemu mogłem rozpocząć swoje zmartwychwstawanie. Był to proces długi i ciężki, ale nieco przyspieszony dzięki pracy fizycznej i szczebioczącej @Harmony Seaver, która wykonywała pracę właściwie za naszą dwójkę. Albo i za połowę Gryffindoru. — Śmiało, jestem ciekawy, co mogłoby się wydarzyć, gdybyś... przedawkowała. — zaśmiałem się, zachęcając dziewczynę do jeszcze jednego łyka kawy. Chyba naprawdę zaczynałem żyć, skoro potrafiłem wykrzesać z siebie już nieco więcej emocji i energii. — Tak, jest tu kardamon, trochę zmielonych goździków i szczypta cynamonu. — to jedyne warzenie eliksirów, które ogarniałem. A tak swoją drogą... Ciekawy byłem, jak Seaver zachowywała się pod wpływem innych trunków, czy ekspresyjnie obdarzała wszystkich swoją miłością, czy może wręcz przeciwnie - napotykała na ciemne, mroczne strony swojego umysłu? Nie jestem typem imprezowicza, ale właśnie w tej chwili zapragnąłem tego doświadczyć. Ile mnie omija? Prowadząca doceniła nasze starania, ale nie omieszkała wytknąć mi mojej absencji na ostatnich zajęciach. Cóż, miała rację, ale z eliksirami nigdy nie miałem po drodze, za co moja ciotka biczuje mnie słownie minimum trzy razy do roku. — Oczywiście, Pani Profesor, obiecuję poprawę. — skłoniłem się teatralnie, a same słowa wypowiedziałem nieco ironicznie, choć naprawdę starałem się zabrzmieć grzecznie i nikogo nie prowokować, zwłaszcza nauczycielki. To było silniejsze ode mnie. No dobrze, czas było brać się do roboty, bo już za długo ociągałem się, popijając resztki swojej kawy. Zbieranie ziół i składników nie mogło mnie przerosnąć, przecież robiłem to od gówniarza, mniej lub bardziej chętnie i świadomie. Nie musieliśmy podpieprzać jaj smokom czy wyrywać piór ze skrzydeł hipogryfa, a jedynie nazrywać hibiskusa, mięty pieprzowej i pokrzywy. Z pierwszym ziołem nie miałem żadnych, o dziwo, problemów. Jednak lata doświadczeń robią swoje. Wybrałem sobie dorodną donicę i zebrałem całkiem sporo materiału. — Chyba urwałem nieco za dużo, jak coś, to się częstuj. — wyszedłem z propozycją, bo co jak co, ale nie lubiłem marnować jakichkolwiek składników. A Seaver na pewno znajdzie sposób na wykorzystanie nadwyżki hibiskusa, jeśli nie na tej lekcji, to dla swoich prywatnych celów. Z miętą poszło nieco gorzej, trafiły mi się jakieś wątłe badyle. Może miała już za zimno o tej porze roku, a może to ja za długo się ociągałem. No nic, musi wystarczyć. Za to pokrzywa była całkiem git, tego chwastu to nic nie zabije. — Dlaczego mam wrażenie, że idzie mi zbyt dobrze? — zwróciłem się do dziewczyny, obserwując jej przygotowania. Otrzepałem ręce i podwinąłem rękawy jeszcze wyżej, bo doskonale wiedziałem, że zaraz zbłaźnię się na całego. I to w produkcji tak banalnego eliksiru. — No, to teraz ta część, w której spłonie ta łąka. — nie bez powodu hibiskus nazwany został ognistym, prawda?
No faktycznie, Jenn przecież nie miała żadnej ochrony rąk ze sobą. Zupełnie o tym nie pomyślał, a powinien. Przez te swoje przygotowania, nie sprawdził czy Jenn ma wszystko. Ale z drugiej strony to ona zawsze była lepiej przygotowana. Tym razem jednak skupiła się na wiedzy, ilość notatek i podręcznik powinny starczyć na cokolwiek, co pani Gray wymyśli, przez następne pół roku. - No pewnie, że zaniosę. Kiedy dostarczył swój zielony, parzący ładunek na stanowisko, odłożył te łądniejszą pokrzywę na stolik Jenn. Potem poszedł szukać reszty rzeczy. Mięta pieprzowa trafiła mu się tak sobie, ale powinna się nadać. Za to Hibiskusa znalazł idealnego, bardzo ładnego i ciepłego. Pomimo, że miał rękawice, nadal postępować z roślinką bardzo delikatnie. Jeszcze by tego brakowało, żeby uszkodził taki super egzemplarz. Odniósł go na stanowisko i położył ostrożnie, obok pozostałych składników. Obejrzał pole pracy, czy czegoś nie zaniedbał. Nie zamierzał być kolejną osobą której coś wybuchnie, albo się zapali.