W praktyce przeznaczona wyłącznie dla dziewcząt, przestronna łazienka, w której unosi się miły zapach różnorakich kwiatów. Idealne miejsce do odświeżenia się czy poprawy makijażu!
Przeglądała podręcznik w zamyśleniu, kolejny raz czytając o wywarze żywej śmierci. Jej wzrok z obojętnością sunął po literkach, składających się w listę potrzebnych składników, a następnie w sposób warzenia. Myślami jednak ruda była gdzie indziej. Ucieszyła się, że kuzynka poprosiła ją o wspólne ćwiczenia — może eliksiry nie były jej najmocniejszą stroną, jednak nie była z nich takim trepem jak z zielarstwa czy run. Wiedziała też, że dla niej ta dziedzina magii jest wyjątkowa. Już nie chodziło nawet o to, że ród Dear słynął z mistrzów alchemii i każdy, kto miał ich krew był doskonałym znawcą eliksirów, a o samą jej rywalizację z siostrą. Blaith była wybitnie dobra, miała talent i poświęcała tej sztuce wiele uwagi. Ness nigdy nie stawała pomiędzy siostrami, nie wtrącała się też w dotyczące ich spory, jednak wcale takiej rywalizacji i zawziętości nie rozumiała. Dla Heaven jednak ciągła pogoń za starszą latoroślą Dearów była chlebem powszechnym, musiała ją przegonić. Lanceleyówna była zawalona nauką, chcąc uzyskać jak najlepsze oceny, a dodatkowo poświęcała czas na pracę, jubilerstwo i muzykę, co sprawiało, że z dwudziestu czterech godzin doby nie zostawało nic. Nie odmówiłaby jednak ślizgonce nigdy. Odłożyła książkę, słysząc dźwięk kroków i wyprostowała głowę, podnosząc wzrok na dziewczynę. Była blada, na jej twarzy malowało się zmęczenie, którego w przeciwieństwie do Nessy nie zakryła mocnym makijażem dla świętego sposobu. Zmarszczyła na chwilę nos i brwi, po czym uśmiechnęła się, pozwalając sobie na bezgłośnie westchnięcie, które uciekło gdzieś spomiędzy warg. — Hej słońce. Ejj, no co Ty? Aż tak źle? Przecież wszystko umiesz, jesteś Dear'em! Ja też się cieszę, to zawsze jakieś powtórzenie. Poza tym jestem pewna, że doskonale sobie poradzisz. Owutemy nie są takie straszne, jak się wydaje.—odparła z entuzjazmem w głosie, ręką klepiąc miejsce obok siebie. Naprawdę w nią wierzyła. Heaven bardzo dużo pracy poświęcała eliksirom i nie było mowy, żeby egzamin napisała słabo. Gdy rozłożyły produkty, ruda usiadła po turecku i zgarnęła włosy na plecy, luźny kosmyk chowając za uchem. Musiała przyznać, że należenie do rodu Dear miało swoje zalety — składniki były dostarczane szybko i były najlepszej jakości. Nadal było jej trochę głupio, że dziewczyna nie chciała od niej żadnych pieniędzy, prosząc jedynie, aby zabrała kociołek oraz podstawowe przedmioty, służące do trudnej sztuki alchemii. Podniosła spojrzenie na młodszą kuzynkę i uśmiechnęła się zachęcająco, unosząc dłonie i wskazując nimi na kociołek. — Nie mamy dużo czasu, co? Chociaż jest to mało uczęszczana łazienka. To zaczynajmy! Powiedz mi, co warzymy i opisz składniki, które przyniosłaś! —poprosiła, aby ślizgonka raz jeszcze, z pamięci, wszystko dokładnie widziała. Inaczej było przeczytać z książki i dopasować do obrazka, jak mieć najprawdziwsze rośliny i cenne, magiczne składniki we fiolkach pod ręką. Tymczasem Nessa rozpaliła ogień pod kociołkiem, zawieszając go nad nim i wlewając do środka odpowiednią ilość wody, która była przecież podstawą każdego eliksiru. Dłonie zacisnęła na drewnianej łyżce, wędrując spojrzeniem pomiędzy rękoma Heaven, jej twarzą, a leżącym nieopodal moździerzem. Wolną dłonią odsunęła na bok podręcznik, zatrzymując go dopiero nieopodal leżącej torby.
Nie chciałam tego zepsuć, tak po prostu. Czułam, że jestem przygotowana, wiedziałam, że umiem. Zdawałam sobie sprawę, że gdybym usiadła do egzaminu, bez presji i bez stresu wszystko poszłoby jak po maśle. Szczególnie, że ostatnio tyle powtarzałam materiał i szanse, że coś by mi umknęło były nikłe. A jednak zdawałam sobie sprawę, że kiedy przyjdzie ten moment wszystko może się posypać, a mnie może zwyczajnie pokonać własny stres i niewiele z tego będzie. W dodatku egzaminy były nieprzewidywalne, mogłam trafić na wszystko. Co jak akurat uderzą w mój słaby punkt. Nawet idąc tutaj, w głowie powtarzałam kolejne metody warzenia i wymieniałam wszystkie możliwe eliksiry, które będzie musiała ewentualnie przygotować. Nessa chyba była w znacznie lepszym humorze, chociaż widziałam, że i ona siedziała nad książkami. Koniec roku męczy wszystkich po równo. Ciekawe, czy na studiach będzie ciężej, czy jednak jak już nie będzie tych wszystkich egzaminów, to aż do pracy dyplomowej będzie odrobina spokoju? - Mam nadzieje. Obym tylko nie zapomniała o jakiejś głupocie. Ostatnio mam wrażenie, że mieszają mi się najbardziej podstawowe rzeczy - wzniosłam oczy ku niebu załamana nad sobą i zajęłam miejsce obok Nessy, która wszystko dobrze przygotowała. Przed kociołkiem wyjęłam wszystko co jest niezbędne - woda z rzeki Lete, jagody jemioły i gałązkę waleriany. Na szczęście eliksir nie wymagał wielu składników, był dość prosty w przygotowaniu, więc wszystko powinno pójść nam dobrze. - To wzięłam składniki na eliksir zapomnienia. Kto wie, może nam się kiedyś przyda. Tutaj woda z rzeki Lete, jagody jemioły i gałązka waleriany. Nie ma tego dużo w zasadzie. Zaczniemy od tej wody, dwie krople muszą trafić do kociołka - stwierdziła i zrobiła to co powiedziała. Następnie 20 sekundu podgrzewałyśmy całość, a w tym czasie razem z Nessą przygotowałyśmy kolejne składniki. Dalej do środka trafiła gałązka waleriany. Obserwowałam czy wszystko w kociołku dzieje się jak powinno, na szczęście trudno było mieć jakieś zastrzeżenia.
Nie wątpiła w umiejętności swojej kuzynki, chociaż wiedziała, że stres robi swoje. Na pierwszy rzut oka nie było widać, jak nerwową i nieco przewrażliwioną na punkcie swojej reputacji dziewczyną jest Heaven. Nessie jednak wcale to nie przeszkadzało, znały się od urodzenia i pomimo doskonałych umiejętności aktorskich wśród dorosłych, a ciętego języka wśród obcych, gdy kogoś polubiła, to można było na nią liczyć. Wydawało się rudej, że zawsze oczekiwała, żeby ktoś wobec niej był fair, to wtedy ona też będzie. Brunetka była nieco blada, zestresowana i to się wcale rudej nie podobało. Sama nie wyglądała lepiej, jednak maska z makijażu robiła swoje. Westchnęła cicho, przesuwając wzrok na kociołek. Złoty przedmiot połyskiwał delikatnie, odbijając promienie słońce, które wpadały tu przez otwarte okno. Nie była głupią dziewczyną, tylko powinna nauczyć sobie radzić ze stresowymi sytuacjami. Wtedy tak często pojawiają się czarne dziury... Ślizgonka była stworzeniem, które zawsze było pełne energii i miało dobry humor, nigdy nie marudziła. A w książkach siedziała nawet we wakacje. Z pewnością przysporzyła tiarze przydziału prawdziwych dylematów. — Bo się denerwujesz. Powinnaś pić herbatę ziołową, robić sobie pergaminy. Wiesz, że najwięcej zapamiętujesz, pisząc? —zaczęła, posyłając jej delikatny uśmiech. Myślała, że może tak jej pomoże. Wciąż miała kilka dni na powtórzenie materiału do egzaminów. Ją pisanie zawsze uspokajało, a do tego potrafiła się odciąć i skupić na wykonywanym zadaniu, co było przydatną umiejętnością właśnie podczas wszelkiego rodzajów sprawdzianów. Poprawiła się, usiadła wygodniej i napełniła kociołek, podpalając pod nim ogień, aby woda się grzała. Gdy dziewczyna mówiła, kiwała głową i przyglądała się składnikom, które z pewnością dostała z rodzinnego sklepu. — Eliksir zapomnienia brzmi dobrze. Zawsze przyda się fiolka, nigdy nie wiadomo, co głupiego zrobimy podczas wakacji, nie? Widzę, że jesteś przygotowana. Dodawaj składniki, a ja się zajmę mieszaniem. Trzeba rozkruszyć walerianę czy w całości? — zapytała z ciekawością, pilnując kociołka i zaglądając do środka. Ślizgonka dodała składnik, tym samym dając jej odpowiedź, że roślina wcale nie musiała być rozdrobiona i pokruszona, aby eliksir miał pożądany efekt. Zamieszała zgodnie z instrukcja (3 razy zgodnie z zegarem) drewnianą, potężną łyżką i zaciągnęła się delikatnym zapachem, który zaczął roznosić się w pomieszczeniu. Podniosła zadowolone spojrzenie na kuzynkę, bo szło im jak na razie naprawdę dobrze i nie zapowiadała się żadna katastrofa. Z racji tego, że jej bardziej zależało na ocenie i wyniku z Eliksirów, Nessa pozwoliła jej dowodzić, chociaż była większym kujonem i była starsza. — Co teraz, mistrzu? Trzeba chyba różdżką, nie? Potem mamy chwilę na plotki i z tego, co pamiętam, w ruch pójdzie moździerz. — zapytała, przekręcając głowę w bok, wcześniej jednak z pomocą jej szybkiego ruchu, odrzucając rude włosy na plecy. Poprawiła się, wolną dłonią sięgając po podręcznik i przysuwając go gdzieś bliżej, otwierając i szukając odpowiedniego przepisu. Dla bezpieczeństwa, wolała się upewnić. Nie chciała przecież przed końcem roku wysadzić łazienki czy coś. Uśmiechnęła się pod nosem, wędrując spojrzeniem pomiędzy kuzynką, książką, a bulgoczącą miksturą. — Czemu akurat zapomnienia? Chcesz pozbyć się niewygodnych wspomnień, skarbie?
Egzaminy pewnie wszystkim dawały w kość, a komuś tak ambitnemu jak Nessa już z pewnością. W końcu nie dało się ukryć - zdobycie dobrych ocen było czasochłonne, stresujące i wymagające wiele uwagi. Wiedziałam, że moja kuzynka jest wyjątkowo skrupulatna i nie daruje sobie żadnego przedmiotu. Czasami faktycznie miała wrażenie, że ruda pasowałaby do krukonów, jednak cieszyła się, że były w tym samym domu. Szczególnie, że osoby tak zawzięcie pracujące na punkty to skarb, którego nie powinno się wypuszczać z ręki. A kto jak kto, ale Slytherin takiego skarbu zdecydowanie potrzebował. W tym roku nasze wyniki to kompletna żenada, nie warta nawet krótkiego komentarza. W dodatku wygrali gryfoni. Trudno było o gorszą sytuację. Gdyby jeszcze udało nam się wykazać sportowo, ale oczywiście - w tym także przegonili nas, tym razem krukoni. Cóż, może w przyszłym roku będzie lepiej. Oby. - Wiem, wiem. Staram się pisać. Staram się już uczyć na wszystkie sposoby - przewróciłam oczami, bo serio, czego to ja się nie chwytałam? Jakby od tych owutemów zależała cała moja przyszłość. No... było w tym trochę prawdy. - Boje się tylko nagłej pustki w głowie. Może faktycznie powinnam trochę wyluzować - przyznałam i w końcu przeszłyśmy do konkretów. Szło dobrze. Bez większych zawahań, dylematów i utrudnień. Świadomie odhaczałam z Nessą kolejne kroki postępując z eliksirem coraz lepiej. Wszystkie instrukcje skrupulatnie wykonywały i zerkając w kociołek widziała zamierzony efekt. - Tak, niczego nie trzeba rozdrabniać, w całości jest jak najbardziej okej - odpowiedziałam, zerkając na strukturę płynu. Po jakimś czasie zdecydowanie przyszedł czas na krótką przerwę, podczas której eliksir musiał trochę pobulgotać i zmienić swój stan. W zasadzie przygotowywanie wszelkich magicznych wywarów wiązało się z cierpliwym czekaniem. Większość specyfików najzwyczajniej w świecie potrzebowała czasu i nie dało się tego przeskoczyć. - Dokładnie - potwierdziłam i zaśmiałam się. - Coś ty, wszystko co mogłoby być niewygodne to pewnie już nie pamiętam. No ale kto wie, może kiedyś się przyda - rzuciłam, kręcąc głową. Oczywiście, była masa rzeczy, które wolałabym wymazać ze swojej pamięci. A jednak wiedziałam, że to nie takie proste i niekoniecznie ma jakikolwiek sens. Natomiast zwyczajnie żenujące, a nie naprawdę nieprzyjemne historie warto było zostawić sobie z tyłu głowy. Bywały zabawne.
Nie mogła niestety być alfą i omegą we wszystkim, więc znalazły się również takie dziedziny, z których pomimo wielu godzin nauki nie szło jej tak dobrze. Wiedziała, że przesadziła. Chodziła na wszystkie przedmioty, ćwiczyła muzykę i jeszcze dorabiała w barze po nocach i jako wolny strzelec na rynku artystycznym. Można być bardziej ambitnym samobójcą? Zazdrościła Heaven często podejścia i wyluzowania. Ona nie potrafiłaby skupić się tylko na jednym, chociaż transmutację kochała całym sercem i naprawdę wierzyła, chciała, aby udało się wszystko, nad czym pracowali z Calumem. Musiało się udać. A jak nie pójdzie za pierwszym razem, to będą próbowali do skutku, a przynajmniej Nessa miała taki plan. Musiała zostać animagiem. Pomimo braku zrozumienia dla rywalizacji sióstr Dear, to jednej i drugiej chciała w rozwoju pomóc. Zerkała na nią z zaciekawieniem i sympatią, którą tak łatwo dostrzec można było w jej brązowych oczach. Lanceleyówna w ogóle była personą idealną do czytania z niej niczym z otwartej księgi. Dobrze się stało, że Niebiańska była w Slytherinie, podchodziła do punktów również z ambicją i chociaż starała się ich nie tracić. Plus taki, że prawdopodobnie skończą na trzecim miejscu w tabeli domów. Może za rok puchar? W puchar za ich latanie na miotle nie wątpiła, Vivi na pewno nie odpuści w przyszłym roku i pewnie nadal rwie sobie włosy z głowy razem z Lopem, za porażkę. Musiało być im naprawdę ciężko, dużo pracowali nad sobą, mieli dużo treningów. A tu znów znicz złapany zbyt szybko. — Nie daj się zwariować, jak się przeuczysz, to też słabo. —westchnęła cicho, przekręcając głowę w bok i opierając ją wygodnie o kamienną, chłodną ścianę szkolnej łazienki. Wywar spokojnie bulgotał w kociołku, a Ruda miała drewnianą łyżkę w pogotowiu, w razie, gdyby nastąpić miała jakaś katastrofa. — Jak będziesz się tak nakręcała, to faktycznie pojawi się pustka. Podejdź do tego na luzie jak do każdego innego zaliczenia. Dodała, jeszcze zanim na dobre powróciły do nauki eliksirów. W dzisiejszej nauce to Panna Dear była liderką, więc Lanceleyówna grzecznie postępowała z jej instrukcjami, zadając okazjonalnie pytania dotyczące składników czy przygotowywania, aby zmusić ją do mówienia. Przecież doskonale to znała! Wystarczyło tylko ją o tym uświadomić. Kiwnęła głową na jej słowa. — Uważasz, że dlaczego w całości jest lepiej? — dociekała z błyskiem w oczach, prostując się i siadając wygodnie, skupiając uwagę na bulgoczącym płynie. Charakterystyczny dla waleriany zapach rozniósł się po całej łazience, chociaż rudej wcale nie przeszkadzał. Przeczesała wolną dłonią włosy. — Jaki jest kolor, gdy płyn jest gotowy? Cały czas pytała, posyłając jej krótkie spojrzenia. Eliksir zapomnienia był przydatny. Był nieco łagodniejszy niż zaklęcie wymazujące pamięć, a jednocześnie łatwo można było go przemycić w napoju. Miała jednak nadzieję, że nigdy nie będzie musiała po niego sięgać. Nawet błędy czy żenujące sytuacje, wszystko było jej decyzją i zapomnienie i tak by niczego nie zmieniło. Warto pamiętać. Zawiesiła spojrzenie gdzieś w przestrzeni, parskając śmiechem na jej słowa i kręcąc głową z niedowierzaniem. — Taka młoda, a już Ci głowa siada! Za dużo w obłokach bujasz, pewnie się zakochałaś czy coś. Tak się dzieje, gdy na kobiety spada ten kataklizm podobno.— rzuciła rozbawionym tonem głosu, stukając końcówką drewnianej łyżki o swoje kolano.
Akurat sportowej porażki nie odczuwałam zbyt dotkliwie. Mimo wszystko dopiero dołączyłam do drużyny i nie brałaM przegranej tak bardzo do siebie. Jednak oczywiście było mi przykro i domyślała się, że Lope jest wręcz załamany. Zamierzałam ostro potrenować przez wakacje i w przyszłym roku przyłożyć się najbardziej jak będę potrafiła. Może wtedy będziemy mieli więcej szczęścia? Punktacja domów to była moja odwieczna zagadka, miałam wrażenie, że gryfoni ciągle je tracą, a ostatecznie to i tak oni wygrywali. Magia magią, ale to już chyba przesada. W każdym razie cieszyłam się na wakacje i na chwilę oddechu od tego wszystkiego. Byle przetrwać te wszystkie zaliczenia i nadejdzie czas na błogi odpoczynek. A od przyszłego roku - studia. Byłam naprawdę ciekawa, czy w jakiś sposób odczuje ten przeskok. Z pewnością planowałam iść do pracy i chociaż minimalnie się usamodzielnić. Oby to się udało. - Jakbym podeszła do tego tak jak do innych zaliczeń to nie skończyłoby się to dobrze - oceniłam. Do tamtych przedmiotów nie przysiadłam praktycznie wcale. To chyba nie był perfekcyjny przepis na sukces. Chociaż kto wie? Wcale się nie zdziwię, jak z zajęć, które zawsze były dla mnie jedną, wielką porażką nagle dostanę lepszą ocenę niż z eliksirów. Los potrafił być okrutny i robić dziwne, nieoczekiwane zwroty. A od szczęścia zależało więcej, niż bym tego chciała. Może byłoby inaczej, jakbym należała do osób, które los lubi. - Szczerze mówiąc, ciężko powiedzieć. Pewnie po rozdrobnieniu też by wyszło, ale nie warto ryzykować, jak się zmieni struktura rośliny do nigdy nie do końca wiadomo co z tego wyniknie - stwierdziła szczerze. Czasami warto było wybrać schematy, które po prostu działały. Nawet jeżeli nie było dla tego konkretnego uzasadnienia. - Musi jeszcze troszkę ściemnieć - odparłam i zaraz faktycznie usiadłam spokojnie, bo nie było sensu patrzeć się w płyn, który potrzebował trochę czasu. Nic by to nie zmieniło. Zaśmiałam się na kolejne słowa rudej i pokręciłam głową. Kompletnie nie widziałam siebie zakochanej i na dzień dzisiejszy traktowałam to jako totalną abstrakcję. Może nie stroniłam od tego tak jak Nessa, ale nie wyobrażałam też sobie obdarzyć kogoś prawdziwym uczuciem. Przede wszystkim z wielu względów, nie chciałam tego. - Nie w tym życiu - przewróciłam oczami i po jakimś czasie z powrotem przeniosłam uwagę na nasze dzieło. - Okej, chyba możemy powoli działać.
Nessie było przykro, że przegrali. Naprawdę ciężko pracowali nad sobą i umiejętnościami, a tu taka złośliwość od losu i łut szczęścia w rękach szukającej krukonów! Wiedziała, że niebiańska nie była aż tak długo w drużynie, właściwie to zdecydowała się ostatnio. Spotkała ostatnio kapitana na korytarzu, który w tym roku niestety kończył Hogwart i biedny wyglądał jak wrak człowieka, widocznie nie mogąc poradzić sobie z porażką. Pewnie czuł, że zawiódł, chociaż nie była to jego wina. Robił, co mógł. Nadal nie rozumiała fascynacji Quidditchem, jednak doskonale znała krążące nad głową widmo klęski, wpadającej w poczucie winy. Miała tak z runami. Teoretycznie wiedziała, że zrobiła, co mogła, a praktycznie.. Cóż, mogło być lepiej, mogła spróbować, chociaż zdać ten egzamin! Tak, sprawa gryfonów była bardzo tajemnicza. Jak oni w ogóle wygrali po tym, co działo się w kończącym się właśnie roku szkolnym? Westchnęła, przymykając na chwilę oczy i sprowadzając umysł do rzeczywistości. Parsknęła śmiechem na jej słowa, posyłając jej rozbawione spojrzenie. No tak, Heaven nie była pionierem w kwestii poświęcania czasu na naukę. — No tak.. Ty skupiasz się tylko na Eliksirach, nie? Chcesz pracować w rodzinnym sklepie czy może masz inny pomysł na siebie? Swoją drogą, na studiach będzie Ci lżej. Nie musisz uczęszczać na wszystkie przedmioty.— odparła z delikatnym wzruszeniem ramion, lustrując brązowymi oczyma twarz kuzynki. Pomimo talentu do warzenia mikstur, nie mogła wyobrazić sobie jej za ladą, obsługującej stare czarownice. Chociaż trzeba jej przyznać, że potrafiła się dostosować, zyskać przychylność ludzi przez spełnianie ich oczekiwać. Powinna bardziej wierzyć w siebie i swoje umiejętności, była pewna, że poradzi sobie doskonale. Stres jednak nadal malował się na twarzy ślizgonki.— Nie denerwuj się tak, poradzisz sobie. Masz rok różnicy od Blaith, ona miała inny materiał. Rok to bardzo dużo, jeśli chodzi o naukę. Dodała jeszcze, chcąc nieco podnieść ją na duchu i sprawić, aby się uśmiechnęła. Co więcej, Lance mogła zrobić? Rudzielec zerknął do kociołka, odgarniając kosmyk włosów z twarzy. Upewniła się, że ogień jest odpowiedni oraz że gałązka prawidłowo oddaje swoje właściwości miksturze, nie przypalając się gdzieś przy dnie. — Wydawało mi się zawsze, jak roślinę rozdrobnisz i sprawisz, że pojawią się soki, to jej moc i właściwości będą większe. Chociaż z tym eliksirem lepiej tego nie próbować. — rzuciła spokojnie, marszcząc przez chwilę brwi i nos, uświadamiając sobie, jak poważnie mikstura mogłaby wpłynąć na pamięć. Zabaw ze wspomnieniami nie lubiła nigdy. Kontrolowała barwę i temperaturę płynu, informując co jakiś czas Dearównę o aktualnym jej stanie. Drewniana łyżka wciąż tkwiła w dłoni ślizgonki, chyba się całkiem polubiły.— Rozumiem. Więc mamy jeszcze dla siebie chwilę. To były dwie, bo Nessa również nie widziała siebie zakochanej i też traktowała to jako abstrakcję, w ogóle nie traktując się kobieco. Miała ważniejsze rzeczy na głowie od ckliwych romansów, na przykład pracę, naukę i transmutację, a co z nią szło — drogę do animagii, która była ciężka i pełna poświęceń. Rzucie liścia przez miesiąc nie wydawało się wbrew temu, jak brzmi, prostą czynnością — zwłaszcza że nie mógł opuścić jej ust. Kąciki ust drgnęły jej ku górze, do własnych myśli. — Zostaniemy we dwie starymi pannami, mówię Ci. Ja będę miała żmijoptaki i barek, a Ty? — zapytała pół żartem, pół serio, posyłając jej pociągłe spojrzenie. Kiwnęła głową na jej słowa, nachylając się nad kociołkiem. Zapach znów uderzył w jej nozdrza, a ona westchnęła cicho. Na swój sposób pełen był nostalgii.— Kolor się chyba zmienił, Heaven.
Przegrana była przykra, ale trzeba było się z tym po prostu pogodzić. To co było przed nią dużo bardziej ją stresowała, zresztą miałam dużo większe ciśnienie na zrobienie tego jak najlepiej. Wiedziałam, że z taką porażką nigdy się nie pogodzę. Po prostu bym sobie tego nie wybaczyła. Miałam więc nadzieje,że do niej nie dojdzie. Gdybym przejmowała się tak innymi przedmiotami pewnie prędzej czy później bym oszalała. Nessa się czuła tak cały czas? To musiała być tragedia. - O nie, nie. Żadnych rodzinnych interesów. Na pewno chce robić coś z eliksirami, ale nie mam skonkretyzowanego planu. Tak czy inaczej z dala od sklepu Dearów, to jest pewne - powiedziała od razu, przyglądając się kociołkowi uważnie. Miała nadzieje, że tego postanowienia będzie się trzymać. W końcu co jak co, ale przyszłość tak ściśle powiązana z własną rodziną nie była czymś, na co specjalnie miała ochotę. Wolała w miarę możliwości trzymać to wszystko na dystans. - A ty, jakie konkretne plany? Pokiwałam głową na jej kolejne słowa i przyjrzałam się barwie uważniej - tak, z intensywnością tego zdecydowanie lepiej uważać. Warto jakieś wspomnienia jednak zachować. Chyba - pokręciłam głową i faktycznie razem z Nessą urządziłyśmy sobie krótką przerwę. W warzeniu eliksirów cierpliwość i czas to były dwie najważniejsze rzeczy. Kiedy trzeba było się przyłożyć i działać to trzeba było, jednak sporo z tego to było zwyczajne obserwowanie i kontrolowanie sytuacji na bieżąco. - O, barek brzmi idealnie. Moje mieszkanie to będą same kociołki i butelki. Tylko ciekawe czy ty faktycznie będziesz towarzyszyć mi w tym losie - zawahałam się rozbawiona i pokiwałam głową. - Tak, tak, możemy iść dalej - stwierdziłam i sięgnęłam po moździerz. - Teraz sobie zmiażdżymy te mieszankę - sięgnęła po standardowy składnik eliksirów - razem z czterema jagodami jemioły - mówiła i jednocześnie wykonywała tę czynność spokojnie.
Nikt nie lubił przegrywać, jednak najważniejsze, aby z każdej porażki coś wynieść. Potem było się lepiej przygotowanym i rzadko kiedy popełniało się ten sam błąd. W przypadku Quidditcha jednak i złotego znicza, to wszystko było kwestią refleksu i szczęścia. Pomimo braku sympatii i zrozumienia dla tej gry, Ness musiała przyznać, że pozycja szukającego była najgorszą z możliwych. Bała się, co się stanie, jeśli Heaven faktycznie nie dostanie oceny Wybitnej z Eliksirów, a Blaithin tak. Wiedziała, że dziewczyna by sobie tego nie wybaczyła, wmawiając sobie, że tkwi w cieniu całkiem popularnej siostry. Nie mogło być normalnie i nie mogły się kochać, czy coś? Ruda tak im zazdrościła, że były we dwie. Bycie jedynakiem wcale nie było takie przyjemne. — Słusznie. Wykończyłabyś się tam nerwowo. Zawsze możesz pomyśleć o otwarciu własnej działalności i na przykład zaopatrywać munga w medykamenty. Tylko wtedy musiałabyś chyba też zielarstwo na maksymalny stopień wyciągnąć, a w tym Ci nie pomogę. Nie współpracuję z florą. —odparła z westchnięciem, wzruszając ramionami, jakby całkiem nie rozumiała, dlaczego się dzieje tak, a nie inaczej. Faktycznie, była w stanie mieć Zadowalający, ale nakładem wielu godzin wśród notatek i książek. Obiecała sobie, że na drugim roku spróbuję się poprawić, bo ta jedna Z na świadectwie bardzo jej przeszkadzała. Wszystko jednak lepsze od N lub O, które z pewnością miałaby z eliksirów. — Nie wiem. Mam trochę gorzej, jestem jedna. Moi rodzice nie są najmłodsi, zależy im na zapewnieniu, że dziedzictwo Lanceleyów przetrwa. Kontynuowała cicho, zastygając w bezruchu i wpatrując się w bulgoczący w kociołku płyn. Zamieszała delikatnie, pozwalając, aby gałązka waleriany poruszyła się leniwie i zakołysała w płynie, oddając mu jeszcze więcej swoich właściwości, uwalniając kolejną falę intensywnego zapachu. Zaśmiała się cicho, zerkając na nią z dołu. To chyba sprawiło, że przez umysł ślizgonki przeszło bardzo dużo scenariuszy, o których Dearówna wolałaby nie pamiętać i zastanawiała się dlaczego? Nessa również nie była dumna ze wszystkich swoich wspomnień czy decyzji, jednak to one właśnie sprawiły, że była, kim była i jaka była. Przyczyniły się do rozwoju. — Tak! Zdecydowanie warto, kuzyneczko. Byłaby tragedia, gdyby zapomniało się nie tych wspomnień, które trzeba, co?—przytaknęła, wciąż rozbawionym głosem. Nie przeszkadzała jaj cierpliwość, której wymagała ta subtelna sztuka przygotowywania mikstur. Właściwie zawsze można było ją dobrze wykorzystać, robiąc tym sam dwie pożyteczne rzeczy zamiast jednej. Należało tylko zawsze pilnować kociołka i znajdującego się w nim płynu, ponieważ często niekontrolowane wybuchały. Przekręciła głowę w bok, posyłając jej zaintrygowane i zdziwione spojrzenie. Dlaczego w to wątpiła? — Prędzej ja zostanę sama, niż Ty. Skąd w ogóle taki pomysł, że miałabym Ci nie dotrzymywać towarzystwa? —zapytała, unosząc na kilka sekund brwi ku górze, w akcie zaskoczenia. Kiwnęła głową na jej słowa, obserwując jak łapie przedmiot i zabiera się za wrzucanie do moździerza składników, a następnie zmieniając je w papkę.— Muszą być bardzo dobrze utarte i wymieszane, czy wystarczy tylko troszkę? Jagody jemioły mają chyba sporo zastosowań w dziedzinie eliksirów, prawda? Rzuciła jeszcze, przenosząc spojrzenie z dłoni Heaven prosto do kociołka, poprawiając tlący się pod nim płomień. Temperatura również musiała być dobra, a ogień kontrolowany.
Nie wiedziałam, czy wolałabym być jedynaczką. Oczywiście Fire chętnie bym wykreśliła i to bez większego wahania, ale miałam dobrą relację ze Scorpiusem i kochałam młodszego brata. Zresztą, co by to było, gdybym była jedyną osobą w domu poza rodzicami? Nie wytrzymałabym z ojcem. Gdyby to we mnie pakował te wszystkie chore ambicje pewnie nie wytrzymałabym psychicznie do pełnoletności. Zresztą idealnym dowodem na to był fakt, że kiedy Fire odeszła, Scorpiusa nie było - w domu zrobiło się znacznie gorzej niż wcześniej. Może więc dobrze się stało, że w dzieciństwie miałam kogoś pod ręką? Nawet jeżeli to oznaczało konieczność znoszenia takiej siostry. - W sumie do zielarstwa mam neutralny stosunek, jakby trzeba było to może bym przysiadła. Nie wiem tylko czy chciałabym pracować w Mungu - zastanowiłam się. Leczyć ludzi? To nie brzmiało jak zajęcie odpowiednie dla mnie, kompletnie nie potrafiłam sobie wyobrazić siebie w takiej roli. Może i udałoby mi się jakoś do tego dojść, ale czy sprawiałoby mi to jakąkolwiek przyjemność? - Fakt, wszystkie ambicje spadają na ciebie, tego też bym nie chciała. Ale z drugiej strony masz spokój, żadnych irytujących sióstr i do nikogo cię nikt nie porównuje. Plusy i minusy - przyznałam, krzywiąc się znacząco, kiedy wspominałam o siostrach. Mało subtelne. Przygotowywanie eliksiru szło nem znakomicie. Wszystkie składniki dodawałyśmy w odpowiednich ilościach i wyglądało na to, że były one dobrej jakości. Nie było większych problemów i na moje oko wywar w odpowiedni sposób i w odpowiednim czasie zmieniał kolor. Kolejne składniki zatapiały się w nim i rozpuszczały jak należy. Jeszcze odrobina pracy i wszystko będzie gotowe, pozostanie tylko przelać miksturę do fiolek i ewentualnie w przyszłości użyć. - No, nieciekawie - potwierdziłam, kręcąc głową i po kolejnych słowach Nessy przewróciłam oczami. - Mhm. Zobaczymy, zobaczymy - powiedziałam i następnie dorzuciłam kolejne składniki. - W tym wypadku trzeba rozdrobnić jak najlepiej. No i faktycznie, jagody jemioły przydają się do masy eliksirów - potwierdziłam jej słowa i dalej wytrwale postępowałam zgodnie z instrukcjami. Po jakimś czasie mogłyśmy się pochwalić już niczego sobie wywarem, który faktycznie przelałyśmy do niewielkich fiolek i podzieliłyśmy nimi po równo. Kto wie, kiedy którejś z nas się to przyda? Uśmiechnęłam się do Nessy, posprzątałyśmy po sobie, umyłam kociołek i oddałam go dziewczynie. W końcu zrobiło się późno, wiec zaczęłyśmy się zbierać. - Dzięki za pomoc. We dwójkę zawsze raźniej nad tym siedzieć - przyznałam i już po chwili pożegnałam się z dziewczyną.
Udałeś się na jeden z wieczornych spacerów po korytarzach, aby upewnić się, że uczniowie na czas wracają do swoich dormitoriów lub są grzeczni, nie łamiąc regulaminu — niestety, nie zdarzało się to praktycznie nigdy! Uczniowie zawsze tworzyli sytuacje, w które ciężko było uwierzyć. Przemierzałeś właśnie okolicę jednej z dziewczęcych łazienek, gdy usłyszałeś dziwne, niepokojące dźwięki i postanowiłeś tam zajrzeć. Rzuć Kostką! Możliwe Scenariusze: 1,6 Otworzyłeś drzwi znienacka, czując coś silniejszą woń jakiś ziół! Twoim oczom ukazała się dwójka uczniów, która ze spokojem przygotowywała w kociołku jakiś bulgoczący, ciemny eliksir, umilając sobie czas alkoholem i przekąskami. Miny im jednak zrzedły, gdy dostrzegli Twoją twarz, nie bardzo wiedząc co zrobić czy powiedzieć. Tłumaczyli się gęsto, jednak pozostawałeś nieugięty i skutecznie wyliczyłeś im punkty regulaminu, które złamali. Chłopcy dostali szlaban i opuścili pomieszczenie, zabierając wszystko poza pełną butelką Uścisku Merlina! Zgłoś się po swoją nagrodę w odpowiednim temacie!
2,4 Nie spodziewałeś się z pewnością tego, co Cię zastało — owe dźwięki i zapachy wywołał słynny poltergeist Hogwartu, reagując śmiechem na Twoje groźby i prośby, dotyczące uspokojenia się i niestwarzania problemów. Duch wymyślił sobie, że zabawnie będzie wysmarować rozpuszczonymi łajnobombami toaletę dziewcząt, przyprawiając je o krzyk, a przechodniów o plotki na temat każdej dziewczyny, która korzystała z łazienki. Musiałeś go zdenerwować, bo jedna z kulek poleciała w Twoją stronę, lądując na torsie i ubraniu. Przez następny wątek nie pachniesz zbyt dobrze!
3,5 W głowie tworzyłeś wiele scenariuszy, jednak po wejściu do łazienki — ta okazała się pusta! Przeszedłeś się po pomieszczeniu, zawieszając się gdzieś myślami i spojrzeniem. Trwało kilkanaście sekund, zanim wróciłeś do rzeczywistości, przywołany trzaśnięciem drzwi. Gdy się obróciłeś, na ziemi leżały jakieś notatki. Podniosłeś je i zerknąłeś, zaskoczony zawartymi tam informacjami i porządnym wykonaniem. Uczennica, która to zgubiła, musiała być naprawdę doskonała z zielarstwa, bo sam się czegoś nauczyłeś! Do Twojego kuferka trafia 1 Punkt Zielarstwa, zgłoś się po niego w odpowiednim temacie!
Nie ma to jak dyżury jako nauczyciel. Ha! Łapanie uczniów to czysta przyjemność. Dawanie szlabanów - niestety niezbyt. Na szczęście Aaron nie był osobą o podwyższonej własnej wartości, nie uważał siebie za cholera-wie-jakiego-nauczyciela, więc zazwyczaj odpuszczał, kiedy to monitorował bezpieczeństwo podczas własnej warty. Wieczór. Piękna pora. Śnieg padający na zewnątrz, brak jakiejkolwiek żywej duszy, ewentualnie uczniowie powracający do swoich dormitoriów. Och, jak on dawno nie korzystał z uroków szkoły, pamiętał, co robił, kiedy robił, z kim śmiał podważać największe wówczas autorytety. Pięknie - chciałoby się rzec, kiedy to stawiał kolejne kroki zgodnie z rytmem melodii wydobywającej się z jego ust. Czasami gwizdał, a jeżeli to robił, było jednoznaczne z tym, że ma zwyczajnie dobry humor - na tyle dobry humor, iż nic go nie potrafi wkurzyć. Oaza spokoju, powiadacie? Jak zawsze, nie musiał przecież siebie do niczego zmuszać, lubił być osobą, która jednak rozsiewała pozytywne myślenie zgodnie z rytmem wskazówek zegara. Odliczał kroki, zaciekawiony kierował się obok łazienki drugiego piętra, co go dość zaniepokoiło, by zwyczajnie zwrócić uwagę na to, co się z niej wydobywało. Smród niesamowity, Matko Bosko Częstochowsko, cóż się tutaj stało? - Irytek! - wypowiedział w jego stronę, choć to wcale nie zadziałało na poltergeista; Aaron znał go doskonale, wiedział, że nic nie jest w stanie podważyć jego autorytetu, co w sumie zgadzało się z rzeczywistością. Nieśmieszny duch postanowił sobie wysmarować całą łazienkę płci pięknej łajnobombami - nosz tego już za wiele! Chciał coś powiedzieć, podnieść dłoń, unieść głos, ponarzekać na to, iż ktoś będzie musiał dopilnować porządku, teatralnie, nabierając powietrza do płuc, gdy to nagle poczuł, zauważył, jak jeden z ładunków leci prosto na niego. Tak. Cholerny psujek życia w Hogwarcie! Nie było to ani przyjemne, ani zabawne, poniekąd smród nie był przyjemny, nauczyciel dbał o swoją higienę (i aparycję, jakby nie było). Niestety, niezależnie od swoich następnych poczynań, szorowań, zastosowanych substancji, i tak niezbyt radosny odór przegryzał powietrze, perfumy, kosmetyki oraz inne tego typu substancje; ironio losu, dlaczego właśnie on?! Czym on zasłużył?
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
C. szczególne : biegające po ciele tatuaże, w pracy przykryte długimi rękawami, chociaż wychodzą na ręce i czasem na szyję | pojedynczy kolczyk szeherezady w uchu
Otwieram drzwi z hukiem. Nie jestem spokojny jak zwykle, rozbawiony czy nawet pobłażliwy. Już dawno uczniowie tak nie wytrącili mnie z równowagi. Macham różdżką zapalając mocne światło w całej łazience i moje wściekłe spojrzenie trafia na dwóch chłopców, którzy postanowili wybrać się w podróż po Hogwarcie w nocy. Szybkim krokiem podchodzę do obydwu i mrużę wściekle oczy. - Ładny mamy wieczór? - pytam uprzejmie chłopców z wielką dozą ironii. - Bo widzicie ja skończyłem patrol korytarzy i uznałem, że przed spanie pójdę sprawdzić czy wszystko w porządku z moim chorym uczniem... Wyobraźcie sobie moje zdziwienie kiedy... NIE BYŁO GO W ŁÓŻKU - mój głos jest coraz wyższy aż w końcu trochę pokrzykuję na przyjaciół. Oddycham spokojnie, próbując uratować skołatane nerwy. - Wobec tego zacząłem przeszukiwać cały Hogwart, zaczepiać prefektów czy czegoś nie widzieli i zaglądać do każdego pokoju czy łazienki... Trochę mi to zajęło, ale na szczęście nie poszliście za daleko. Mogliście się postarać lepiej niż drugie piętro, chociaż doceniam miejsce - kontynuuję rozglądając się po damskiej toalecie. - Lowell tracisz 30 punktów, Solberg tracisz 20 i zarabiasz szlaban. Felinus spędzi za to dodatkowy dzień w skrzydle szpitalnym - mówię prędko i oczami wyobraźni możecie zobaczyć uciekające wam z klepsydr punkty. Macham ręką na pogonienie Maxa i sprawdzam stan zdrowie Lowella, by zabrać go z powrotem do SS.
Courage is being scared to death and doing the right thing anyway
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem