Właśnie tu znajdziesz wszystkie niemagiczne napoje, ciasta, desery i przekąski oraz zestawy lunchowe dla zapracowanych ludzi, jakie kiedykolwiek mógłbyś sobie wymarzyć. Od wejścia uderzy Cię aromat świeżo parzonej kawy, a nogi same zaprowadzą Cię do ogromnej przeszklonej witrynki, za którą prezentowane są przeróżne słodkości dostępne w okazyjnej cenie.
Autor
Wiadomość
Skyler Schuester
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Mruknął cicho w drobnym przytaknięciu, zastanawiając się nawet nad tak luźno rzuconymi słowami dziewczyny, by przeanalizować posłyszaną nutę szczerości, mimowolnie zestawiając tę jej chęć poczucia normalności z tym, co obserwował o swojego Wilka. Czyżby i Ślizgonkę gonił wciąż ten nieustępliwy pech, przez który Mefisto potrafił tracić w oczach innych? I od razu złapał się tej jednej myśli o polityce i społecznym zaangażowaniu wbrew własnej pozycji, a więc i wbrew korzyściom, by już od początku ich spotkania zakorzeniać w sobie pozytywne nastawienie wobec dziewczyny, która w przeciwieństwie do niego, nie musiała mieć problemu podsuniętego pod sam nos, by zwrócić na niego uwagę. W końcu sam nawet nie do końca zdawał sobie sprawę z tym, jak zaniedbanym tematem była walka o większy szacunek dla likantropów, póki w jego życiu nie zagościł na dobre pewien przystojny Wilkołak. - I słusznie - prychnął cicho z rozbawieniem, na chwilę opierając usta o wnętrze dłoni, by zetrzeć ten pchający mu się na pierwszy plan uśmiech. - Pewnie zanim ja zaplanuję choćby połowę, to on już zdąży się oświadczyć, ale to w porządku, jakby... Jesteśmy chyba obaj tego świadomi - przyznał, wspominając swoją rozmowę z Mefisto o tym, że podwójne zaręczyny sprawiają, że dużo mniej obawia się własnej zgody, skoro i tak wie, że nie pobiorą się, zanim obaj się nie oświadczą. Tak pewne patrzenie w przyszłość zdawało się być czymś bezczelnie wręcz przyjemnym i świeżym w łapiącej go ekscytacji, bo przecież nawet jeśli zawsze rwał się tak do przodu, próbując schwytać kogoś na wyłączność, tak przecież nigdy nie pozwalał sobie na tak odważne deklaracje, jak chociażby wspólne mieszkanie. - Oh, właściwie... Czy to nie jest nietaktowne z mojej strony? Wypytywać Cię o idealne zaręczyny, skoro Twoje były... Sama wiesz najlepiej - nakreślił powoli i ostrożnie, wyginając brwi w zmartwione łuki pod nagłym uświadomieniem sobie, że przecież dziewczyna została obrabowana z tego, jak przyjemne i romantyczne mogło to być wydarzenie, nie mogąc nawet samej zdecydować o swoim przyszłym mężu, nawet jeśli ich relacja faktycznie przerodziła się w jakieś uczucie. - Zresztą w ogóle nie musimy rozmawiać o zaręczynach. Bardziej mi zależy, żeby dowiedzieć się o Tobie czegoś więcej, na przykład... czy rozwijasz się dalej artystycznie czy jednak polityka pochłonęła Cię mocniej?
Uśmiechnęła się, bo naprawdę cieszyła się, że Mef znalazł kogoś, z kim mógł prześcigiwać się w zaręczynach, kogo był tak pewien, że to było tylko kwestia czasu, a nie tego, czy w ogóle. Wyglądało na to, że to wszystko jest naprawdę poważne i Skyler nigdzie się nie wybiera, pozostając u boku Mefisto już na stałe. Pewnie można było uznać, że posuwają się wręcz zbyt szybko, na tym etapie planując zaręczyny, ale nie jej było tak na to patrzeć. Ona w tej kwestii zdecydowanie wygrywała, nie zaczynając nawet związku przed wsunięciem na palec pierścionka. - Nie martw się, chętnie pogadam o zaręczynach Mefa - to, że jej były beznadziejne, nie znaczyło, że zamierzała uznać to za niezręczny temat. Chciała znać takie szczegóły. - Romantyzm po prostu nie jest mi pisany. Pierwsze randki, związki, nie wiem, normalność - trudno było jej powstrzymać ten gorzki komentarz. Kolejność w jej życiu już została tak zaburzona, że nie miało to szansy wrócić do normy. Nigdy nie sądziła, że robienie wszystkiego po kolei jest dla niej tak ważne, że będzie przywiązywała taką wagę do pierwszej randki, pierwszego pocałunku, seksu całej otoczki, która powinna to otaczać. Dopóki nie została z tego obdarta, a może raczej częściowo sama siebie obdarła z niektórych rzeczy. - Wciąż rysuje, ale faktycznie teraz pochłania mnie praca i polityka. W sumie to się mocno przeplata. Rysuje głównie, żeby się trochę odprężyć, wyrzucić emocje. Nigdy nie celowałam w nic poważnego w tej dziedzinie, to raczej coś co lubię robić dla samej siebie - przyznała. Od dawna chciała być dziennikarką i chociaż zawsze towarzyszył jej notes pełen szkiców i ołówek, to było tylko poboczne zajęcie. - A ty? Planujesz zapisać się do jakiejś partii, czy raczej patrzysz z boku?
Skyler Schuester
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Radość na gotowość do pomocy Ślizgonki zdawała się wręcz nie na miejscu, gdy zaraz z jej ust padały tak gorzko brzmiące słowa i choć odruchowo chciał ją zapewnić, że jeszcze przyjdzie czas na jej "pierwsze razy", tak jednak zamilkł nieco zmieszany, uciekając do zakłopotanego zbierania kryształków cukru opuszkiem palca, w swoim pedantyzmie wyłapując te pojedyncze słodkości nawet na jasnym blacie stolika. Chciałby powiedzieć, że będzie dobrze, a jednak nie czuł się odpowiednią do takich zapewnień osobą. To właśnie o zaręczyny Emily miał pierwszą drobną sprzeczkę z Finnem, gdy nie potrafił zupełnie zrozumieć tego toku myślenia czystokrwistych, więc jakim prawem miałby teraz zapewniać ją o czymkolwiek. Mógł mieć tylko nadzieje, doskonale pamiętając ich rozmowę o Nathanielu, że odnajdzie szczęście nawet w tym chaosie poprzestawianej chronologii. - Wiesz, mam w tym roku dużo na głowie... Ostatnia prosta do skończenia szkoły, duże egzaminy, praca dyplomowa i jeszcze... ta odznaka Naczelnego i zmiana pracy - zaczął się od razu tłumaczyć, wciąż trzymając na twarzy drobny uśmiech, który pojawił się przy usłyszeniu, że dziewczyna wciąż pielęgnuje swój talent, i w tym temacie mając dość samolubne pobudki w planach. - Trudno się zorientować co jest prawdą, a co spiskiem i... Na własne oczy widziałem skutki podpalenia domu czystokrwistego studenta, więc... - urwał, na chwilę milknąć z przygryzaną wargą. - Gubię się trochę, bo to chyba nie jest takie czarno-białe. Nie ma "tych dobrych" do popierania i "tych złych" do odciągnięcia od władzy, a ja... Jak przyjdzie do głosowania, to chyba po prostu zapytam się Mefisto co on zrobi i zrobię to samo - przyznał się w końcu, uśmiechając się nieco przepraszająco, czując się nieco tak, jakby wysilał swoją asertywność, by nie podpisać umowy z zaczepiającą go na ulicy ankieterką. Nawet jeśli obranie strony w tak luźnej i bezpiecznej rozmowie nie było wcale zobowiązujące. - Nawet nie za bardzo orientuje się w postulatach tych partii...
Lilian Emerald
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
C. szczególne : predyspozycje do zgubienia własnej głowy, złotobrązowe oczy o kształcie sugerującym azjatyckie pochodzenie, ekscentryczne stroje
Powrót w rodzinne strony okazał się dużo trudniejszy niż Lilian śmiała sobie wyobrazić. Opuszczenie dotychczasowo zamieszkiwanego domu ulokowanego z dala od wszelkich zabudowań stanowiło pewnego rodzaju wyzwanie - przywykła już do niezmąconej ciszy, towarzystwa magicznych stworzeń bogatej pary czarodziei, którzy ją zatrudnili i zanurzania się we własne myśli zamiast w konwersacje z prawdziwymi ludźmi. Ci ostatni poniekąd przestali dla niej istnieć odkąd opuściła Hogsmeade; wraz z nimi w zapomnienie odeszły bolesne rozczarowania, stresująca niepewność w kontaktach z innymi i wieczny pośpiech. Została ona sama i skupienie na swoich emocjach, co czasem okazywało się o wiele trudniejsze, niż życie w biegu, kiedy to mózg rozpraszany był przez stado zewnętrznych bodźców. Była jednak zdeterminowana, po raz pierwszy od dawna miała bowiem cel. Cel ten miał wyjątkowo lekkie pióro i urzekającą zdolność do przekazywania swoich emocji drogą listowną, ale to tylko jedne z wielu zalet, jakie spodziewała się jeszcze odkryć. Po wielu miesiącach rozłąki odwiedziła swoje niewielkie mieszkanko w Hogsmeade i odwiedziła bliskich sercu właścicieli Miodowego Królestwa. Przywitali ją jak własną córkę, budząc w jej sercu dawno niewidzianą, nieśmiałą iskrę radości. Była u siebie, na swoim miejscu, choć tak bardzo wątpiła, że jej stopa jeszcze kiedykolwiek tu postanie. Szybka wizyta u rodziców na pobliskim cmentarzu kosztowała ją tylko kilka ukradkowych łez, ale jednocześnie odrobinę podniosła ją na duchu. W końcu zawsze byli z nią, więc w tej sprawie na pewno także ją wspierali. Z tego co wiedziała, ostatnimi czasy Wielka Brytania nie szczędziła mieszkańcom deszczu i chłodu, dlatego bez zastanowienia zarzuciła na siebie musztardowy płaszcz z broszką w kształcie borsuka na piersi. Mimo ukończenia szkoły, odczuwała nieustającą więź z własnym domem, który wspaniale podsumowywał jej osobowość. Ciepły materiał stanowił dość przyzwoite dopełnienie spontanicznego stroju złożonego z wełnianego swetra i wygodnych dżinsów. Błogosławiąc w myślach wynalazcę teleportacji w błyskawicznym tempie znalazła się w centrum handlowym, w którym umówiła się z powiernikiem swoich najskrytszych emocji z ostatnich tygodni. Błądząc tylko odrobinę po nowoczesnym gmachu trafiła do przytulnej kawiarni, w której zdjęła płaszcz i odwiesiła go na rzeźbiony wieszak. Po chwili zastanowienia przepięła również borsuczą broszkę na sweter i zajęła miejsce przy jednym ze stolików, gdzie ignorując rosnące zdenerwowanie zaczęła przesuwać wzrokiem po sezonowym menu. Sam mnie zauważy, na pewno mnie pozna, sam mnie zauważy… A jeśli nie? Zlękniona podniosła głowę i nerwowo skubiąc rękaw swetra zaczęła lustrować twarze przechodniów. Nie, to bez sensu, wyglądała teraz na desperatkę. Z cichym westchnieniem irytacji postukała kilka razy w miękką okładkę menu i poświęciła się tej fascynującej czynności, uznając ją za idealny kompromis w nie do końca komfortowej sytuacji.
Dominik Rowle
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 187
C. szczególne : Blizna na skroni po wypadku w szwajcarskich górach.
Nie denerwował się tak, od kiedy... Właściwie nie pamiętał, kiedy się tak denerwował. Zapewne w jego życiu było wiele stresujących sytuacji, ale zwyczajnie zapomniał. Cóż, może nie tak zwyczajnie, w końcu wypadek w górach i amnezja to nie jest taka błaha rzecz, ale... Może ten brak pamięci wcale nie jest taki zły, jeśli nie pamięta tych stresujących chwil. Zastanawiał się tylko, czy zawsze stresował się przed spotkaniem z jakąś dziewczyną, czy wytworzyło się to u niego po wypadku. Jeszcze nie zdążył dobrze pogadać z Emily na temat tego, jaki był kiedyś. W każdym razie... ... Czas się zbierać. Zjawił się w centrum handlowym z bukiecikiem drobnych kwiatków i pudełkiem ciasteczek. Zdążył się już dowiedzieć, że Lilian kocha słodycze, ale nie wiedział, jak zareaguje na kwiatki. Choć właściwie, jeśli lubi dostawać prezenty, to chyba będzie zadowolona? Miał szczerą nadzieję, że się nie wygłupi. I że Lilian nie uzna go za ciekawszą osobowość w listach niż twarzą w twarz. Cóż, raz kozie śmierć. Z tym postanowieniem ruszył pewnie w kierunku kawiarni, w której czekać miała jego korespondencyjna bratnia dusza. Byle tylko jej nie rozczarował... Wcześniej już zdjął kurtkę, którą teraz niósł przewieszoną przez zgięcie łokcia, i rozpiął guzik w koszuli w kratkę, bo trochę było mu duszno. I nie był to bynajmniej wynik braku klimatyzacji czy czegoś w tym rodzaju w centrum handlowym, ale właśnie z daleka dostrzegł swoją towarzyszkę. Gdy podszedł bliżej, zauważył, że wyglądała na jeszcze drobniejszą niż mu się wydawało. Aż miał ochotę ją przytulić... Przyspieszył kroku i w końcu dotarł do stolika, przy którym siedziała. Wyglądała na lekko zdenerwowaną, ale miał wrażenie, że on denerwuje się bardziej. - Dzień dobry, przyszedłem odebrać te zaległe uściski, które mi pani obiecała - zagaił żartobliwie, a usta rozciągnęły mu się w szerokim uśmiechu, kiedy dziewczyna zwróciła na niego swe intrygujące, zielone oczy. To niesamowite móc zobaczyć ją w końcu na żywo, siedzącą tuż przed nim. Osobę, która była dla niego podporą w tym trudnym czasie i która potrafiła paroma, powierzchownie błahymi słowami, poprawić mu humor i dodać parę punktów do chęci do życia. Starał się odpłacać jej tym samym. W tym momencie, kiedy spoglądali na siebie wzajemnie, Dominik miał ochotę skomplementować jej urodę, ale zabrakło mu słów. "Piękna" brzmiało zbyt pretensjonalnie, jakby to był tylko utarty frazes i bał się, że Lilian uzna to za zwykłą uprzejmość. Liczył, że z jego wzroku, którego nie mógł oderwać od jej twarzy, wyczyta, co myśli.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Nie podobał mu się list Fire. Kurwa, bardzo mu się nie podobał. Nie tracąc czasu umówił się z dziewczyną w miejscu, gdzie potencjalnie mogli bezpiecznie porozmawiać i wyszedł z domu. Nie patrzył nawet na przebranie się w bluzę i zakrycie blizn. Czuł niepokój, bo znając tę dwójkę na tyle, co ich znał, potrafił znaleźć tylko jedno wyjaśnienie emocji Dearówny i powodu jej pytań. Na miejsce przybył pierwszy, zamawiając kawę i słodkie, bo z nerwów był jeszcze bardziej głodny niż normalne. Praktycznie wciągnął drugi kawałek ciasta, zanim Fire w końcu się pojawiła, a on, domawiając żarcie i żałując w tej chwili swojej trzeźwości, od razu przeszedł do rzeczy. -Słuchaj, powiem prosto z mostu. Jeśli spotkałaś Paco na drodze biznesowej, to nie udzielę Ci żadnej informacji. Owszem jesteśmy.... - Tu się zawahał, bo nie wiedział dokładnie jakich słów użyć. -... Prywatnie związani, ale jeśli chodzi o robotę to ja się w jego nie wpierdalam i nie pytam. Jak macie jakiś problem na tym tle, musicie rozwiązać go sami, mnie w to nie mieszajcie. - Wywalił z siebie, odruchowo chcąc wbić pazurki we własne przedramię, ale w odpowiedniej chwili zorientował się, co jego ciało wyprawia i ostatecznie tylko mocno ścisnął swoją rękę, w okolicy zgięcia łokcia czując, jak blizny odzywają się psychicznym bólem.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Wysłanie listu do Maxa tuż po wyjściu Salazara z Borgina i Burkesa było cholernym impulsem. Nie potrafiła się przed tym powstrzymać. Dziubek już niósł napisany naprędce list w swoich szponach nim zdążyła ochłonąć i pomyśleć. Widziała tę dwójkę na warsztatach. Wyglądali wtedy całkiem uroczo (Fire nigdy nie obchodziły żadne różnice wieku, więc miała to głęboko w dupie). Ale jak tylko wyszło na jaw, kim Salazar Morales jest, co zresztą odkryła w dość brutalny i niespodziewany sposób... to cała sytuacja odwróciła się o sto osiemdziesiąt stopni. Blaithin miała ochotę coś rozwalić na kawałki i to właśnie zrobiła z kilkoma drobnymi przedmiotami nim ostatecznie uspokoiła się na tyle, aby pójść na umówione miejsce. Co mógł jej powiedzieć? Wszystko i nic. Przede wszystkim czy w ogóle wiedział o tym, czym się jego partner para? No cóż, Solberga nie posądziłaby o bycie niewiniątkiem, więc prawdopodobnie tak. Poznała go bądź co bądź na Nokturnie. Potem natomiast wspólnie ćpali w kiblu, jak przystało na młodocianych chuliganów. Mógł wpaść w oko przemytnika, który przejawiał zainteresowanie młodymi chłopakami, a przynajmniej takie słuchy chodziły po tej brudnej ulicy. Może tamta amfa była właśnie od Salazara. Przyszła do mugolskiej kawiarni w napiętym nastroju, jakby połknęła kij. Wypatrzyła Felixa, najwyraźniej mocno zestresowanego całą sytuacją, bo ciasto znikało w zatrważającym tempie. Albo po prostu był mega głodny. Nie chciała go denerwować, ale sama była teraz w nienajlepszym położeniu, jeśli chodzi o psychikę. Inaczej sobie wyobrażała ich wspólne spotkanie po powrocie do Anglii, ale oczywiście życie musiało rzucać kłody pod nogi. - To on mnie wsypał. - wypaliła, kiedy tylko chłopak skończył wyrzucać z siebie słowa jak cekaem. Powiedziała to z jakimś gorzkim żalem słyszalnym w tembrze głosu. Niby nie narobiło jej to zbyt wiele problemów, bo się wykaraskała, ale niesmak po wbitym nożu w plecy pozostał. I teraz się dowiadywała, że to ktoś prywatnie związany z Solbergiem. Już nie chodziło o dbanie o własne plecy, ale skąd pewność, że Morales nie wywinie podobnego numeru Maxowi? Takim ludziom się nie ufa. Fire żywiła w stosunku do Szkota ciepłe uczucia, doskonale się z nim bawiła, ale nie samą zabawą i odpierdalaniem durnych pijackich numerów człowiek żyje. Chciałaby go może trochę też poznać, z tej bardziej poważnej, dojrzałej strony. Dowiedzieć się, co go rok temu dręczyło tak, że wyglądał niczym śmierć oraz czy nadal jest to problemem. Zapytać o blizny, jakie natychmiast zwróciły uwagę Dear. Nie miała kompletnie wywalone. Z westchnieniem usiadła obok, zamawiając od razu mocną kawę. Jeść w ogóle nie miała ochoty, ciężko byłoby coś przełknąć po takiej dawce negatywnych emocji, jakie zafundował Fire klient w sklepie. - Jestem nowym właścicielem Borgina i Burkesa. I on chce teraz ze mną robić interesy. Czaisz tę bezczelność? - pokręciła głową, bo chyba sama nie miałaby w sobie na tyle dużo arogancji. Znowu zacisnęła mocniej szczęki ze złości, a dłoń ułożona na stoliku wyraźnie drgnęła, jakby palce pragnęły coś chwycić.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Spodziewał się, że nie będzie tryskać radością. Ton listu jasno wskazywał, że nie przyszli tu pogawędzić o wspaniałości Moralesa, a raczej o tym, że w jakiś sposób musiał zaleźć Fire za skórę. Pytań pozostawało kilka, ale najważniejsze z nich brzmiało - co do cholery miał z tym wszystkim wspólnego Max. Na odpowiedź nie musiał długo czekać. Ta spadła na niego jak bomba, wywołując nieprzyjemny dreszcz, który rozszedł się wzdłuż kręgosłupa chłopaka. Widelczyk, który ponownie wędrował do jego ust, z brzękiem upadł na talerzyk, który Max energicznie i z jasnym wkurwem, odsunął od siebie. -Ja. Pierdolę. - Powiedział tylko, tracąc wszelkie siły i ochoty na cokolwiek. Wiedział, że Paco jest zdolny do wielu rzeczy i był świadom jego relacji z pewnym aurorem, ale fakt, że faktycznie kogoś podjebał... Były pewne granice. Dwudziestolatek prawą dłonią zaczął masować sobie skroń, podczas gdy lewa wciąż wbijała się w zabliźnione ramię z coraz większą siłą, aż kilka kropel krwi uwolniło się spod skóry. Przez długą chwilę nie mówił nic, bo i brakowało mu słów. Trawił tę informację, nie mając kompletnie pojęcia, co z nią zrobić. -Gratulacje. Nie wiedziałem, że Shaw sprzedawał lokal. - Odpowiedział ochryple, bo ta chwila milczenia i napięcia wysuszyła mu kompletnie gardło. Nie to było jednak najważniejsze w słowach rudowłosej i dobrze o tym wiedział. -Kurwa, Fire.... Nie wiem, co mam Ci powiedzieć. Wyrwałbym mu jaja i nimi udławił, gdyby mi odpalił taki numer, a to tylko na przystawkę, ale jak mi się zaczniecie tłuc.... - Westchnął, przygryzając wargę i czując, jak jego usta wypełnia metaliczny smak krwi. -Nie pomogę wam, zdajesz sobie sprawę? - Zapytał w końcu, bo to było jedyne rozsądne rozwiązanie. Nie mógł się w to mieszać, jakkolwiek sytuacja była dla niego bardzo niekorzystna. Zarówno Fire jak i Paco byli w stanie walczyć do upadłego, a upadek żadnego z nich, nie brzmiał jak coś, z czym Max byłby sobie w stanie teraz poradzić.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Reakcja Solberga była dziwnie satysfakcjonująca. Widać, że nie zamierzał tylko machnąć ręką i stwierdzić, że no, niestety, taki jest ten parszywy biznes, w którym siedziała i Dear i Morales i podobnych machlojek należy się spodziewać. Ogarnął go podobny wkurw i szok. Faktycznie istniały jakieś granice. Dear ulżyło, że podobnie to widzi. Fire nie znosiła Ministerstwa i otwarcie pluła na tę instytucję, uważając urzędników za oszustów i dupków. Po Maximilianie spodziewała się identycznego podejścia i najwyraźniej obojgu średnio mieściło się w głowie, że ktoś mógłby z nimi współpracować i przysłowiowo lizać im dupy. Rudowłosa nie wsypałaby aurorom nawet osób, których nie lubiła, a z Salazarem się przecież kompletnie nie znali. Fire zmieliła przekleństwo w ustach ciszej, zerkając z lekkim niepokojem na wbijanie paznokci w jasną skórę Maximiliana. Ona wolała gniew wyładowywać na czymś innym niż sobie. Nie do końca wiedziała czy powinna w jakiś sposób reagować, a jeśli już to w jaki? Nie zdobyłaby się raczej na gest położenia swojej dłoni na dłoni ciemnowłosego. Kontakt fizyczny stanowił dyskomfort, a i tak rozmowa od samego początku aż kipiała od napięcia. - Świetny początek biznesu - odmruknęła sarkastycznie na składane gratulacje, bo radość z ustabilizowania swojej pozycji na rynku i w Londynie teraz gdzieś się rozmyła pod wpływem obaw, co do tego, z kim będzie musiała współpracować. Zapowiadała się tragedia. Westchnęła, bo nie chciała zrzucać na Maxa jakiejkolwiek odpowiedzialności za zaistniałą sytuację. Bo przecież był tu kompletnie niewinny, prawda...? Paranoja Fire nakazywała przemyśleć teraz też jedną, drobniutką rzecz: skoro Paco rok temu ją wsypał, a rok temu tuż przed tym incydentem poznała także Felixa, i jak się okazywało byli wtedy razem (przynajmniej tak sądziła) to czy nie miało to cholernego sensu, że nagle szef aurorów pukał dziewczynie do drzwi i bynajmniej nie po to, aby zaprosić ją na herbatę? Niezwykły zbieg okoliczności. Ale nie, to niemożliwe, aby chłopak ją tak po prostu wystawił. - Nie zaczniemy się tłuc. Raczej. - dodała na wszelki wypadek uspokajająco, z lekko wyczuwalną boleścią, że nie będzie niestety mogła wywalić Paco bombardy na ryj. Popatrzyła na towarzysza spokojniej, próbując złagodzić sposób, w jaki traktował teraz swoje ciało, uwalniając w ten sposób negatywne emocje. Minimalnie się do niego przybliżyła, upijając łyk kawy zanim powiedziała coś, co znowu mogło zagęścić atmosferę. - Ale jak będę mieć okazję zmieść go z powierzchni Londynu to to zrobię. I nie, definitywnie nie za pomocą ministerialnych psów. - O nie, do nich w życiu by się nie zwróciła. A zresztą nie mogła, skoro sam szef aurorów krył plecy Moralesa. Nieźle się ustawił. Wyraziła się całkowicie szczerze, na co nie zdobywała się aż tak często. Równie dobrze mogło to Fire przynieść jeszcze więcej kłopotów. Ale na gacie Merlina, chciała aby Max jako pierwszy miał pełny ogląd sytuacji, która dotyczyła nomen omen jego partnera. - Chodzi o to, że jest psem samego Cassidy'ego. Szują. I zdrajcą. Z reakcji wnoszę, że się nie chwalił poczynaniami. Uważaj na tego dupka. Nie chcę, żeby i Tobie wbił kiedyś nóż w plecy, Solberg, skoro jesteście razem... Żadnych informacji nie musisz mi dawać. I ja nic mu nie mówiłam o tym, że Cię znam, więc nie wie.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Rozumiał, że biznes w jakim siedzieli Ruda i Paco miał swoje problemy, ale były też zasady, których należało się trzymać. Owszem, Max zdawał sobie sprawę, że jego partner jest, a przynajmniej musi być, bezwzględny żeby przetrwać w tym mrocznym światku, ale bratanie się z Ministerstwem? Wiedział tylko o jednej takiej sytuacji z udziałem Salazara i o ile tamtą potrafił jeszcze zrozumieć, ze względu na osobisty wydźwięk sytuacji, tak to, co usłyszał teraz z ust Fire, zaskakująco go wstrząsnęło, choć nie tylko dlatego, że jego facet okazał się jebanym kapusiem. -Mogłaś trafić gorzej. - Mruknął, choć nie zabrzmiał za bardzo przekonująco. Życzył Dear wszystkiego co najlepsze, ale jeśli Paco się na nią uwziął... Cóż, z tymi dwoma to Max powinien już szykować garnitur na pogrzeb, bo to, że jakiś się szykuje, zdawało się być bardziej niż pewne, a jedyną zagadką było to, kto miał spocząć w mogile. Sam nie zwracał uwagi na zadawany sobie ból i czerwień, pojawiającą się na materiale jego ubrań. Był skupiony na słowach kobiety i próbował jakoś to wszystko ogarnąć, co chwilowo zdawało się być po prostu niemożliwe. -Brzmisz tak przekonująco jak ja. - Prychnął, pozwalając sobie na lekki uśmiech. Może i chwilowo się nie tłukli, ale obydwoje mieli dość ciężkie charaktery, a do tego żadne nie wyglądało na takie, które było skłonne odpuścić, a jeśli do tego nie darzyli się sympatią... Zrezygnowane westchnięcie opuściło wargi Solberga, gdy te wszystkie myśli galopowały w jego głowie. -Świetnie. - Bąknął, coraz bardziej mając ochotę wyjść i wrócić do starych nawyków, których tyle co się pozbył w mękach i bólu. -Czego ode mnie oczekujesz? - Zapytał wprost, skoro już tu siedzieli i Fire opowiadała mu o tym wszystkim. Nie chciał się mieszać w ten pojebany konflikt, ale nie zmieniało to faktu, że już go w niego wciągnęła. Miał tylko nadzieję, że choć nie znają się za dobrze, obydwoje mogą liczyć na swoją lojalność, bo powoli zaczynał rozumieć niektóre słowa, które Morales tak wiele razy wpychał mu do łba. -Nie rozmawiamy za dużo o jego robocie. Im mniej wiem, tym lepiej. - Przyznał szczerze, nie do końca pewny, czy takie podejście jest słuszne, a jednocześnie wiedząc, że gdyby wiedział cokolwiek, tylko by się martwił, lub niepotrzebnie reagował. Był impulsywny i sam siebie musiał hamować, a brak wiedzy był na to najlepszym sposobem. -Domyśli się, że Cię znam po tym, jak gadaliśmy na warsztatach. Poza tym, Twoje nazwisko jest wystarczającym argumentem, żeby podejrzewał nas o jakiekolwiek kontakty. - Pierwszy raz od początku tej rozmowy, szczerze się uśmiechnął, a jego oczy rozjaśniły się psotnymi ognikami, gdy wspominał jak wiele razy Paco był - prawdziwie lub nie - zazdrosny o każdego, kto nazywał się Dear. -Dzięki, że mi to wszystko powiedziałaś. Nie chcę teraz zaczynać tematu naszej relacji, ale na pewno wezmę pod uwagę to, co mówisz. Żadne z nas nie jest za bardzo materiałem na idealnego partnera, co? - Prychnął ironicznie, w końcu powracając do napoju, o którym zapomniał przez te wszystkie rewelacje.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Czego ode mnie oczekujesz? - Żebyś nie był idiotą, Solberg.- odpowiedziała, a ostre słowa łagodziła pewnego rodzaju troska, jaką wykazywała. Tak naprawdę nie liczyła na żadne podejmowanie przez chłopaka działań, chociaż na jego miejscu pewnie wkurwiłaby się nie na żarty i od razu skonfrontowała ze swoim chłopakiem, nie potrafiąc pozostać obojętną lub bierną. A też miała z Casprem różnego rodzaju konflikty i też ocierały się o pieprzone Ministerstwo. Tylko że teraz przez to pozostawała sama, a to wątpliwe, aby Felix również chciał skończyć sam. - I żebyś nie dał się skrzywdzić. - dodała ciszej, mając wrażenie, że to jakieś beznadziejne deja vu. Już kiedyś była na tej samej, z góry przegranej pozycji. Ostrzegała oraz podnosiła alarm, a kierowały nią te same uczucia pełne sympatii oraz zwyczajnej chęci zapobiegnięcia katastrofie, by ocalić osobę, którą lubi. Ale pozostawała bezsilna, ponownie. Z zaskoczeniem spojrzała na Maximiliana, praktycznie pewna, że okazywał teraz strach zamiast gniewu, jaki dużo prędzej spodziewałaby się widzieć w jego zielonych oczach. Strach przed dowiedzeniem się czegoś niewygodnego, strach przed koniecznością zmierzenia się z trudną wiedzą, z podjęciem decyzji, strach przed szczerością. Oraz rezygnację. Chłopak był wypruty z energii. Co go tak przygniotło? - Takie wybieranie całkowitej nieświadomości to niezłe pójście na łatwiznę, co nie? - musiała to z siebie wyrzucić, bo obudziła się w niej ta gryfońska niechęć do tchórzliwości. Za bardzo dziwiła się temu, jak Ślizgon może żyć w akurat takim, a nie innym układzie. Co było jego filarami? Dobry seks i narkotyki? Bardzo prawdopodobne. Miała ochotę mówić o tym dalej, odpalić się i rozpędzić, na pewno rzucając przy tym o kilka sarkastycznych słów za dużo, co nie przyniosłoby raczej niczego dobrego. Dlatego nadludzkim wysiłkiem Fire zmusiła się do zamknięcia mordy. A właściwie zapchania jej sobie ciastem, które w mgnieniu oka kupiła od pani za ladą. Nie obchodziło jej, co to za słodki wypiek. Przeżuwała owocową galaretkę z zaciętością, jakby to ona narobiła jej tyle syfu. Jakby to ona mogła zrujnować samopoczucie Maximiliana i jego przyszłość. - Jak Paco też wyznaje tę złotą zasadę "im mniej wiem, tym lepiej" to nawet o mnie nie zapyta - skwitowała z wzruszeniem ramionami, z trybu wściekłego żądlibąka przełączając się stopniowo na "wyjebane". Mimowolnie myślami mknęła ku innym osobom - swojemu najlepszemu przyjacielowi i Ezrze Clarke'u, gdzie szlag ją trafiał za każdym razem, kiedy Vin-Eurico udawał ślepego oraz głuchego na wszelkie ekscesy swojego chłopaka. I czy to miało sens? Nie. Wszystko na próżno. To pieklenie się nie miało przynieść skutków. Westchnęła, niezdolna do odwzajemnienia uśmiechu Solberga, gdy machinalnie dobrała sobie jeszcze ciastka, aby zająć czymś dłonie. Ciągle gdzieś tam kątem oka widziała krwawe ślady, jakie sam sobie zadał. Może faktycznie lepiej byłoby, jakby nigdy nic mu nie zdradzała? Prawda tylko raniła. - Żadne z nas, czyli Ty i Morales, czy Ty i ja? - dopytała, przekręcając głowę i unosząc lewą brew z lekkim rozbawieniem, jakie zdołało przebić się przez gorycz. - Idealnego to nie, ale na cycki Helgi, niech to chociaż będzie minimum. Minimum to chyba nie są zbyt wysokie wymagania. Minimum szacunku, minimum szczerości. Fire często dawała z siebie tylko minimum, od ludzi za to oczekując maximum. Odrobinę była tych niesprawiedliwych zachowań świadoma, dlatego nie zamierzała prawić morałów lub mówić Maxowi, jak ma żyć. Nie, nie oczekiwała nic. Na pewno nie tego, że teraz nagle zerwie z Paco, chociaż ucieszyłaby się z takiego obrotu spraw.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Roześmiał się lekko na jej słowa, bo to była rada, którą zdecydowanie częściej powinien brać sobie do serca, nie tylko w relacji z Moralesem, ale i ogólnie w życiu. -Na to za późno, ale będę mieć to na uwadze. - Opowiedział żartobliwie. Rozumiał jej intencje i szczerze nie mógł się za bardzo kobiecie dziwić. Każdy, kto znał Salazara dłużej niż kilka sekund wiedział, z czym je się jakikolwiek kontakt z nim. Max widział jednak też plusy, o których pewnie zdawał sobie sprawę mało kto, co niestety tylko wszystko komplikowało. -Dzięki. Nie dam. A w razie co, wiem do kogo uderzać. - Dodał już na jej drugie zdanie, zdecydowanie wypowiadając się poważniej i jakby cieplej. Przez dwadzieścia lat krzywdził siebie i pozwalał innym to robić, ale powoli coś się zmieniało, potrafił stawiać granice, których istnienia wcześniej w ogóle się nie spodziewał. Brak energii wiązał się z problemami, jakie skumulowały się w czasie, gdy się nie widzieli. Wydarzyło się wiele, ale Max podejrzewał, że i Fire mogłaby mu opowiedzieć nie jedną historię, jaka miała miejsce w tym czasie w jej życiu. -Uwierz mi, to wcale nie jest łatwe. Ale obecnie nie potrzebuję dodatkowych dramatów w swoim życiu, a jak ktoś uzna, że warto mnie zajebać przez koneksje z nim, to proszę bardzo. Umiem się bronić, kiedy zajdzie potrzeba, a że narazie nikt nie czyha na mnie za rogiem, to jest jeden z niewielu plusów, jaki mogę wymienić. - Rozumiał jej podejście. Sam raczej tak uważał, ale jak wszystko w kwestii relacji z Moralesem i tutaj, sprawa była dużo bardziej skomplikowana, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Po prostu potrzebował namiastki spokoju w tym burzowym związku. Zdecydowanie bardziej przejmował się tym, jak dogadują się między sobą, nim tym, co się dzieje, gdy Paco idzie do pracy. -Poza tym wiem więcej niż na to wygląda. Nie jestem aż takim idiotą, żeby nie wiedzieć, z czym to się wszystko wiąże. - Dodał jeszcze, chyba bardziej dla swojego spokoju, niż żeby jakkolwiek dotrzeć do Fire. Nieco był zdziwiony tym, że szczerze się nim przejęła, bo na to wyglądało. Nie wydawała się tym typem osoby szczególnie, a może głównie dlatego, że wciąż się za dobrze nie znali, a ona była twardą babką. -Tak by było lepiej, ale chyba nie jestem aż takim optymistą. - Uśmiechnął się lekko. Paco lubił zadawać wiele niekomfortowych dla chłopaka pytań, a to mogło zdecydowanie wywołać jedną z tych mniej przyjemnych dyskusji, co automatycznie zwiększało prawdopodobieństwo podobnego scenariusza. Spojrzał na jej ciastko, zastanawiając się, czy może nie zamówić sobie kolejnego, ale odpuścił. Czuł, że nie jest w stanie przegryźć nic więcej, bo autentycznie się tu zrzyga i to nie z przejedzenia. -Raczej ja i Morales. O Tobie za dużo nie mogę powiedzieć. Nigdy nie rozmawialiśmy na takie tematy. - Starał się utrzymać uśmiechniętą postawę i nawet poczuł ulgę, że przez chwilę atmosfera nieco się rozluźniła. -Minimum to poprzeczka, którą mogę sobie zawiesić. Myślę, że nawet minimum to już jest. Albo ja mam zdecydowanie zbyt niskie wymagania. - Prychnął, choć tak naprawdę ostatnio było o wiele lepiej niż poprzedniego roku, gdy tak naprawdę głównie się kłócili i rozchodzili.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees