Jedno jest pewne - nie zaznasz tu prywatności! Nadmorski bar to jedna z najbardziej obleganych miejscówek na tej plaży, dzięki czemu też obsługa nauczona jest błyskawicznie przygotowywać wszystkie zamówienia. Lubią przesiadywać tutaj zarówno lokalni mieszkańcy Malediw, jak i turyści... dlatego też siedzenie tutaj w samotności nie ma absolutnie najmniejszego prawa bytu. Nieważne, czy tego chcesz, czy nie - zawsze doczepi się do ciebie jakiś stary rybak z mrożącymi krew w żyłach historiami o mandagami olbrzymich, młoda turystka z albumami pełnymi zjawiskowych zdjęć okolicznych raf koralowych, czy też tancerz z kolorowymi tatuażami na ciele, który szuka chętnych na (prawie) darmową lekcję żółwiowego surfingu. Wieczorami zawsze gra tutaj muzyka na żywo, często są też organizowane różne pokazy.
Napoje:
Świeżo wyciskany sok z owoców tropikalnych
• Kokos - hit nadmorskiego baru, uwielbiany przez absolutnie wszystkich - jego smak z łatwością dopasowuje się do gustu pijącej sok kokosowy osoby. • Ananas - prawdopodobnie najsłodszy z dostępnych tutaj soków, który błyskawicznie poprawia humor i sprawia, że ciężko powstrzymać się od prawienia innym komplementów. • Mango z bazylią - pozostawia przyjemnie świeży posmak i dodaje energii! Wypicie minimum dwóch szklanek powoduje krótkotrwałe uśmierzenie bólu.
Mrożona herbata
• Arbuzowa - orzeźwia jak nic innego, ale niestety jedynie wzmaga pragnienie i często poprzestać na jednej szklance. • Cytrusowa - należy wybrać poziom kwaskowatości - łagodny, mocny lub ekstremalny. W swojej najkwaśniejszej wersji jest doskonałym lekiem na kaca! • Klasyczna - niektórych rzeczy po prostu nie trzeba ulepszać. Klasyczna mrożona herbata pomaga znosić najgorsze upały.
Wino palmowe
Pozyskiwane z naciętych łodyg kwiatów alkoholowe cudo. Odmiany: • Dhoaraa - z bananowca! Oprócz charakterystycznego smaku posiada właściwości zasklepiające drobne rany, dzięki czemu lokalni szamani chętnie używają go jako dodatku do eliksirów leczniczych. Napicie się tej odmiany winka dodaje wigoru na kilka godzin. • Rukuraa - z kokosa! Odżywcze i nawilżające. Działa cuda na skórę osoby, która się go napije. Już jeden kieliszek sprawia, że skóra zyskuje blasku, a starsze czarownice kochają to, że dopóki jest w organizmie wygładza znaczące ciało zmarszczki. • Meeraa - z cytrusów! Idealnie orzeźwia i pozwala rozluźnić wszelkie mięśnie. Stosowane przez lokalnych szamanów podczas leczenia napięć mięśni i wszelkich skurczy, kochane przez kobiety podczas miesiączki.
Przekąski:
Boshi mashuni
Sałatka z kwiatów bananowca, będąca skrzyżowaniem ostrej meksykańskiej salsy z plastrami owoców i warzyw. Podczas jedzenia jej łatwo zalać się potem, z kolei później znacząco ułatwia wytrzymywanie upałów i łagodzi pocenie się!
Grillowane owoce w sosie palmatlakowym
Same w sobie owoce palmatlakowe są bardzo słodkie, ale czasem dodawane są do nich też ostre przyprawy - w każdej wersji smakują wybornie! Sos palmatlakowy przynosi szczęście, a po zjedzeniu go działa jako krótkotrwała ochrona przed meduzami Aurelia Scyphozoa.
Smażone ignamy
Chrupiące na zewnątrz i mięciutkie w środku - przypominają frytki, ale jeszcze smaczniejsze, a przy tym piekielnie uzależniające! Podawane są z trzema sosami: pikantnym z hibiskusa ognistego, łagodnym na bazie kokosa i soli morskiej, a także słodkim z palmatlaków.
- Cóż... niezbyt ciekawie to brzmi - przyznała. - Aczkolwiek zależy dla kogo, ja wolę spędzać wolny czas nieco bardziej aktywnie, szczególnie jeśli mam do dyspozycji takie piękne miejsce. - Naturalnie, miała na myśli Malediwy, których nie zdarzyła nawet trochę poznać. Oj, będzie co robić przez te dwa tygodnie. Uśmiechnęła się do siebie. - Bradley. Tak ładniej brzmi niż po prostu Brad. Bez urazy, po prostu lubię brzmienie niektórych wyrazów. - Postanowiła już nie wdawać się w tłumaczenie, że imiona zawierające "miękkie" według niej literki bardziej przypadają je do gustu, bo jeszcze by chłopaka na samym początku do siebie zraziła. - Bell Rodwick - przedstawiła się, unosząc głowę do góry i spoglądając na drugą stronę baru. Czyżby zobaczyła tam zobaczyła tego co jej się wydawało? Niee, nie możliwe. Nie chciała nawet o tym myśleć i psuć sobie humoru.
Wywróciła oczami. Za chwilę będzie musiała sama podejść do Alexa i uświadomić mu coś, z czego na pewno nie będzie zadowolony. No chyba, że zmienił zdanie i stał się bardziej... tolerancyjny? I gdzie się podziała ta bliźniacza telepatia, co? To by załatwiło sprawę. Nie musiała by wstawać z miejsca, kiedy zrobiło się jej już wygodnie. -Hmm... Twój gust jest niezawodny - powiedziała i odgarnęła do tyłu włosy. -No bo spójrz na mnie, jestem urocza - dodała skromnie i zaśmiała się ze swojego komplementu. -Whisky nie tyle mi smakuje, co po prostu nie mam po niej aż takiego kaca. - wyjaśniła i odwróciła się do lady, wzywając kelnera skinięciem dłoni -Jeszcze raz to samo - mruknęła i wymusiła posłanie czarująco uśmiechu do dziwnego mugola. Za pomocą tego uśmiechu w dzieciństwie zyskiwała bardzo dużo. Szczególnie mugole byli podatni na coś, co nie było tylko i wyłącznie dziecięcym urokiem, a mocą wili.
Zaśmiał się krótko z jej słów. - Ktoś taki jak ja musi mieć piękne partnerki- wyjaśnił jej, równie skromnie co ona. Spojrzał jak zamawia kolejną kolejkę. Nie miał pojęcia jak mocną głowę miała Alexis, ale jeśli dalej będzie tak szybko zamawiała alkohol upije zarówno siebie, jak i jego. Co bynajmniej niezbyt mu przeszkadzało. Alexis pięknie uśmiechała się do barmana. Gdyby nie to, że obok siedział Jay, wyglądający na chłopaka dziewczyny, ten z pewnością rozpuściłby się ze szczęścia za tym barem. Chcąc nie chcąc zastanowił się ile rzeczy zyskała dzięki niemu. Pokiwał głowa kiedy wspomniała o kacu. On nie zauważył takiej zależności. Był whisky bo była droga i elegancka. Zerknął z powrotem na brata swojej towarzyszki. Bibliotekarka może i była ładna, ale cóż... - Może on nie wie?- zapytał ze zwątpieniem, zjeżdżając mimowolnie wzrokiem na tyłek Constance Pernelle.
Opuściwszy swój domek, Effie postanowiła, że nieco się przespaceruje po tutejszych terenach. Właściwie przede wszystkim nie chciało się jej siedzieć ze współlokatorką. Chwilę przemierzała plażę, spoglądając na tutejsze widoki, jednocześnie zastanawiając się, gdzie jest tu jakieś miejsce w którym można by nieco posiedzieć, najlepiej jeszcze się czegoś napić. Po około kolejnych pięciu minutach drogi, lekko klasnęła w ręce, zadowolona, widząc z daleka, że oto dotarła do tutejszego baru. Właśnie tego jej trzeba było. Z o wiele większą już energią podeszła do lady i zajęła przy niej jedno z wysokich krzeseł. Oparła się wygodnie ręką, przez chwilę zastanawiając czego się napije. Wśród takiej gamy napojów, nie łatwo było wybrać, jednak po chwili zdecydowała się na jakiegoś błękitnego drinka. Swój słomiany, czarny kapelusz, położyła gdzieś obok, rozpuszczając tym samym włosy, a następnie zajęła się piciem alkoholu. A owy drink, trzeba było przyznać, smakował całkiem nieźle.
Poczekała aż barman podejdzie na kolejnych klientów i przestanie na nią patrzeć. Przeniosła wzrok na Jaya. -Masz racje - powiedziała z błyskiem w oczach. Najwyraźniej Whisky już zaczynała robić swoje. -Biedny, mały mugol, chyba narobił sobie nadziei. - powiedziała z litością i skrzywiła się na samą myśl o tym, że mogłaby choćby w minimalnym stopniu polubić kogokolwiek, kto nie miałby czystej krwi. -Wiesz, bycie pół wilą bardzo pomaga w robieniu zakupów i zamawianiu czegokolwiek. Jeszcze nigdy nie czekałam na kelnera przy stoliku dłużej niż dwadzieścia sekund i rzadko muszę płacić za drinki, kiedy jestem sama. To bardzo ułatwia życie. - powiedziała, nieświadomie zmieniając temat. -Taak, jestem przekonana, że on o niczym nie wie, aż boję się jego reakcji kiedy ktoś mu to uświadomi. - odparła, prawie nie zwracając uwagi na brata tańczącego z tą bibliotekarką. -Czym właściwie się interesujesz? - zapytała. - Oczywiście oprócz tego, że grasz w Quidditcha.
Może i jeszcze posiedziałby przy barze, ale niestety na chwilę obecną przypomniał sobie o czymś ważnym. Pożegnał Constance skinieniem głowy i wstał z miejsca przy którym siedzieli od jakiegoś czasu. Szybko przeszedł między stolikami nie odwracając się za siebie nawet.
Constance odprowadziła Alexa wzrokiem. Teraz już właściwie nie miała zbytnio tutaj nic do roboty, dlatego zapłaciła za swojego drinka i wyszła z baru, udając się w stronę swojego domku.
-Miło mi - odparł. - Możesz mnie nazywac Bradley skoro tak Ci się bardziej podoba - usmiechnał się do niej, na chwilę przymykając oczy. Domyślił się, że Bell pełni jakąs ważną funkcje w szkole, gdyż wszędzie było jej pełno. - Ja też lubie aktywnie spędzac czas, a nawet ćwiczę, żeby dostać się do drużyny w przyszłym roku - popatrzył na nią z dumną miną, jakby chciał pochwalić się koleżance. - Jeżeli chodzi o wakacje na tutejszej wyspie - popatrzył na dno szklanki i zmarszczył brwi, tak jakby zastanawiał się nad czymś ważny - to nie wiem czy dla mnie będą one, aż tak udane. Po jego minie można było wywnioskować, że nie miał najlepszego humoru. Wkońcu przyjechał na wakacje, żeby wypocząć od tych wszystkich zakochanych par, od nauczycieli, którzy ciągle robili klasówki, czy nawet od Ślizgonów, których widok wprowadzał go w stan lekkiej złości. Okazało się, że tutaj jest jeszcze gorzej, ponieważ wszystko to, od czego chciał uciec, przylazło za nim. Po chwili dodał: - Może i będą udane ale nie dla wszystkich - popatrzył na nią i wzrokiem wskazał jej Ślizgona, który najwidoczniej nie był mile widzianą osobą przez Bell, po czym delikatnie się usmiechną do Krukonki.
- Aha. Na jaką pozycję będziesz startować? Ja w tym roku byłam ścigającą i w następnym też mam nadzieję - przyznała, bujając się lekko na krześle, ot tak z przyzwyczajenia. Nawet siedząc musiała robić coś aktywnego. - Ostatnio nie było wystarczająco chętnych były tylko dwie drużyny, mieszane. Ale w tym roku będzie normalnie, więc... - wzruszyła ramionami i znowu się napiła. Właściwie nie wiedziała do czego dąży, więc urwała tak w pół zdania. - A ty jesteś w Gryffindorze, prawda? - Nie udane? - zdziwiła się. - Dlaczego? Nie rozumiała jak komuś mogło się tutaj nie podobać. Co prawda przebywała na wyspie zaledwie kilka dni i nie widziała większości miejsc, ale czuła, że jest co odkrywać.
-No, jestem Gryfonem - powiedział dumnie, podnosząc głowę jak paw. Nie było to w jego naturze ale widocznie piwo kremowe zmienia ludzi. -Pytasz na jaką pozycję startuje - powiedział, delikatnie pocierając palcami koniec swojego podbrudka. Wyglądał w tej chwili jak bardzo wazny filozof - nie zastanawiałem się jeszcze - odpowiedział po chwili, patrząc na Bell przenikliwie. - Czyli bardzo możliwę, że spotkamy się na boisku - usmiechnął się do dziewczyny i zaczął stukać rytmicznie palcami po stole. -Trochę to dziwne, że taka spokojna dziewczyna gra w tak niebezpieczną grę. W sumie ciężko powiedzieć, czy aby napewno jest taka spokojna, skoro poznałem ją kilka minut temu - pomyślał, po czym upił resztę piwa kremowego, które nie smakowało już tak dobrze jak na początku. -mówisz, że lubisz aktywny wypoczynek. To może skoczymy na basen jutro wieczorem? - zapytał, wiedząc, że dziewczyna nie odmówi. Wkońcu pływanie też jest sportem, a skoro mają podobne upodobania, to napewno znajdą wspólny język. Nie da się ukryć, że podczas całej konwersacji, Brad obserwował bardzo aktywnie zachowanie Krukonki. Najprawdopodobniej bardzo ją polubił i chciał ją bliżej poznać, tylko ciekawe, czy ona czuła to samo.
- Nie? Przecież każda pozycja jest inna, wymaga różnych zdolności i w ogóle. - O tak, z pewnością jego odpowiedź ją zaskoczyła. Rozumiała gdy ktoś mówił, że po prostu lubi Qudditcha oglądać i nic więcej, wtedy, przynajmniej w większości przypadków, nie mieli ulubionej pozycji. Ale tak? - No a pomyśl, wolisz raczej wymachiwać pałką czy latać za złotą piłeczka, dla większości osób właściwie nie możliwa do złapania? - uśmiechnęła się. Bawiła się szklanką, kręcąc nią w dłoniach. - Możliwe. Jednak ja jestem w Ravenclawie, więc jeśli już to na meczu. Chyba, że byś chciał kiedyś polatać... tak dla zabawy...? - zaproponowała. W końcu latanie na miotle to nie tylko gra w Quidditcha a również umiejętność poruszania się na niej, co dawało możliwość do, chociażby, organizowania wyścigów. Zresztą Bell lubiła bez większego celu latać dookoła boiska czy nad błoniami, tylko po to, żeby poczuć we włosach pęd powietrza. - Chętnie. Albo i teraz możemy gdzieś się wybrać, może nad morze? Chyba jeszcze nie jest bardzo późno? - powiedziawszy to, spojrzała na dwór. Rzeczywiście, Słońce dopiero zachodziło. Idealna pora by przejść się na plażę.
Spojrzał w stronę zachodzącego słońca, wzrokiem podobnym do zamarzonego dziecka. - Wiem -powiedział po chwili ciszy cichym głosem - ale mówie szczerze. Jeżeli chodzi o pozycje, to nie umiem się zdecydować. Raz dobrze sie czuję, jako pałkarz, a czasami jako ścigający. Nie potrafię tego wyjaśnić - powiedział, cały czas patrząc na słońce, jakby prowadził dialog z ognistą gwiazdą. Zamilkł na chwilę, żeby się zastanowić, co do propozycji Bell. Po minucie uznał, że to całkiem dobry pomysł, jeżeli chodzi o ten spacer. Przynajmniej będzie mógł rozprostowac nogi, które leżały bez ruchu od dłuższego już czasu. - Możemy przejść się na plażę - dodał żywym głosem, jakby obudził się z jakiegoś transu. Wyciągnął portfel i zostawił barmanowi na stole odliczoną kwotę za piwo kremowe i wstał powoli z krzesła, żeby się nie przewrócić. Dochodząc do drzwi, spojrzał na idącą za nim Bell i dodał: -A co do swobodnego latania na miotle - uśmiechnął się i zmierzył ją szybko wzrokiem - nie dasz sobie rady ze mną - uśmiechnął się szeroko i mrugnął do koleżanki, po czym wyszli z baru, udając się w stronę plazy.
Zadowolona z przyjazdu pozwoliła sobie na mały spacerek. Trochę zrobiła zdjęć, lecz poczuła się trochę spragniona. Wiedziała, że bary są przy plaży, więc ruszyła na plażę. Tak jak podejrzewała weszła do baru i zaczęła zastanawiać się, co wybierze. Podeszła do baru i poprosiła i colę. Odebrała ją i poszła na plażę.
Spojrzał na nią zdumiony. Nie był pewny czy mówi "Masz rację" odnośnie swoich pierwszych słów, ale po chwili roześmiał się. - To musi strasznie nudne być taką piękną dziewczyną. Możesz mieć kogo chcesz, a wystarczy, że skiniesz małym palcem, a już wszyscy są u twoich stóp. Żadnych starań... chociaż możesz mieć satysfakcję z tego, że wszystkie ci zazdroszczą przystojnego chłopaka- mówił Jaydon, popijając whisky. Popatrzył jak Alex i Constance w końcu się rozdzielają. W barze pojawiła się Effie, która jako jedyna mogła konkurować z Alexis co do urody. Kiwnął jej delikatnie głową i uśmiechnął się do dziewczyny. - Nie wiem. Interesują mnie piękne dziewczyny- oznajmił wzruszając ramionami- Nie ma rzeczy, które mnie interesują. Jestem w niektórych przedmiotach w miarę dobry, ale to wszystko jest takie... nudne.
Z torebki wyciągnęła paczkę papierosów, następnie wyciągnęła jednego z nich po czym odpaliła. Dostrzegła w międzyczasie, gdzieś w pobliżu baru, Jaya z siostrą Alexa. Uśmiechnęła się pod nosem do siebie, a widząc po chwili, że i Jay ją zauważył, pomachała lekko do niego i również posłała mu uśmiech. Zaciągnęła się raz jeszcze papierosem i powróciła do picia swojego tropikalnego drinku. Wzrokiem obserwowała sobie osoby będące w pobliżu, rozmyślając o paru rzeczach. Dokładnie o pewnej osobie, która to podczas wakacji, znów się jej przypomniała. Strzepnęła popiół do leżącej na blacie popielniczki, a wolną ręką odgarnęła rozwiane przez delikatny wicherek, włosy.
Rozejrzała się po barze, zaczynało się robić tłoczno. -Och, chyba hołota zaczęła się schodzić - mruknęła zerkając kątem oka na gryfonów. Uśmiechnęła się na powitanie do Effie, z którą ostatnio rozmawiali w Pokoju Wspólnym i odwróciła się do Jaydona. -Co do nudności niektórych przedmiotów rzeczywiście masz rację, jednak twoje nieszczęście już się skończyło i jesteś wolny jak ptak, nie musisz siedzieć w szkole i wkuwać o historii Hogwartu. - rzekła i nawet nie zwróciła uwagi na to, że żywo gestykuluje. -A więc interesują cię piękne dziewczyny. - powtórzyła kiwając głową ze zrozumieniem i przymrużyła oczy i uśmiechnęła się tak, jakby nagle wpadł jej do głowy jakiś genialny pomysł. -A co jest, według ciebie, najbardziej interesującego w pięknych dziewczynach, które zazwyczaj nie mają żadnych skrupułów i są dość hm... zimne? - zapytała, unosząc brew.
Jay zignorował jej słowa dotyczące gryfonów. W tej chwili nie był nimi zupełnie zainteresowany. W końcu siedział z Alexis. - Dzięki Bogu- mruknął na temat przedmiotów, takich jak na przykład właśnie historia magii. Również nie zwrócił uwagę na jej gestykulację, bo był zajęty dopijaniem swojego trunku i proszenie o ponowne nalanie whisky dla obojga. Słysząc jej pytanie zerknął przelotnie na Effie. Ona podobnie jak Alexis pasowała do tego opisu, a w końcu kiedyś tam był z nią dość długi okres czasu, jak na Jaydona. - Są zazwyczaj niesamowicie seksowne- zaczął powoli, zastanawiając się dość nad swoją odpowiedzią.- Uważają się za nie do zdobycia, dlatego człowiek samoistnie również tak sądzi. A potem okazuje się, że wcale tak nie jest- oznajmił w końcu ze swoim Jaydonowym uśmiechem.
Spojrzała na Jaydona z uśmiechem. Podobało jej się to, że mogą normalnie ze sobą pogadać. -Nie do zdobycia? - powtórzyła kiwając głową. Nigdy o tym w ten sposób nie myślała. Ale jeśli głębiej by się nad tym zastanowić Jay rzeczywiście miał racje. -Taak, w końcu nie siaduję w barach z byle kim. - powiedziała, wciąż mając ma twarzy ten sam tajemniczy uśmieszek. Po chwili Alexis uświadomiła sobie, jak późna jest pora. Spojrzała na zegarek i otworzyła oczy ze zdumienia, miała dzisiaj jeszcze pogadać z Alexem. -Jay, wybacz ale muszę ci uciec. Robi się późno a mam jeszcze coś do załatwienia.- rzekła - Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy w czasie wakacji i dokończymy tą... konwersacje. - posłała mu czarujący uśmiech. Miała go zaprosić do swojego domku, ale chyba przeraził by go widok jej współlokatorki, która na nieszczęście była puchoką. Dopiła Whisky i nachyliła się żeby cmoknąć go na pożegnanie. Ile ona w ogóle wypiła? Pięć, sześć kolejek? W każdym bądź razie świat wydawał się taki kolorowy i wirujący...
Scar weszła do nieco zatłoczonego, ale za to ładnie urządzonego baru. Na wyspie było bardzo gorąco, a dziewczyna nie była przyzwyczajona do takich klimatów. Postanowiła więc, napić się czegoś mocniejszego. Znalazłszy wolny stołek przy barze, usiadła na nim, nie zwracając uwagi na osoby siedzące obok niej. Chwile po tym, do dziewczyny podszedł młody kelner i z zalotnym uśmiechem spytał, co ma jej podać. - Szkocką - odpowiedziała Scar bez większego zainteresowania osobą kelnera. Po chwili pod jej nosem pojawiła się szklanka whiskey, z której dziewczyna niemal natychmiast zaczęła popijać. Scar była zmęczona I znudzona. Ogólnie jej stan nie był najlepszy, więc postanowiła pić , i to sporo.
Jay pożegnał się z niejakim żalem z Alexis. Kiedy wychodziła większość mężczyzn kierowało swoje spojrzenie właśnie na nią. Zauważył, że do baru weszła pielęgniarka szkolna. Kobieta wydawała się być agresywna. Ostatnio kiedy ją widział krzyczała na Marka i Dianę, przez co zapałał do niej sympatią. Miał wrażenie, że jest często z czegoś niezadowolona. Dziwił go też trochę fakt, że pije sobie w najlepsze whisky. Uśmiechnął się mimo wszystko do niej uroczo. Ponownie zastanowił się ile ona może mieć lat. W zasadzie wyglądała nawet na jego wiek, ale to było niemożliwie. Pił powoli kolejną szklankę whisky.
Weszła do baru zeby się czegoś napić. Gdy spojrzała na bar wywróciła tylko oczami.Przy barze siedział ten ślizgon, który wyzywał Marka od pedofili na plaży. Ze zgrozą stwierdziła, ze jedyne wolne miejsce przy barze jest własnie tuż obok niego... Z niechęcią usiadła obok niego i nie patrząc na niego zamówiła sobie sok pomarańczowy.
W zasadzie Jaydon miał nadzieję, że swoim urokiem osobistym zdoła nakłonić pielęgniarkę, żeby usiadła obok niego. Niestety jej miejsce zajęła jakaś mała dziewczynka. Wydawało mu się, że skądś ją zna, ale odwrócił szybko wzrok. Skąd niby mógłby znać takie dzieci? Przewracał w dłoniach szklankę ze złotym płynem, rozmyślając nad jakimiś głupotami.
Upiła trochę soku i z torebki, którą miała przy sobie wyjęła notes i ołówek. Zaczęła szkicować serduszko na jednej z kartek notesu, a w serduszku imiona Diana i Mark. Siedziała tak szkicując i popijając sok pomarańczowy...
Scar rozejrzała się po pomieszczeniu. Jej wzrok napotkał spojrzenie jakiegoś chłopaka, na oko w podobnym do niej wieku, który również siedział przy barze. - Nie ukrywając, jest przystojny - pomyślała Scar. Dziewczyna zauważyła, że chłopak przygląda się jej badawczo, by chwilę potem... uśmiechnąć się? Tak, uśmiechnął się nawet bardzo uroczo. Może to z nią było coś nie tak? Przyjrzała się swojemu odbiciu w szklance whiskey. Stwierdziwszy, że jednak wszystko z nią jest w jak najlepszym porządku, uniosła głowę, żeby odwzajemnić uśmiech. Włożyła w ten gest cały swój urok, którego swoim zdaniem za wiele nie posiadała. -Może dałoby się z nim porozmawiać? - pomyślała. - Przecież nie znam tu prawie nikogo. Niestety - dotychczas wolne miejsce koło chłopaka, zostało zajęte przez jakieś dziecko, które Scar na pewno kojarzyła. -Yhh - westchnęła z irytacją w głosie. - Nie powinni zrobić tu jakichś ograniczeń wiekowych? - dodała już w myślach. Scar znowu zamoczyła usta w szklane z whiskey, by zaraz potem przejechać po nich językiem. Lubiła czuć ten gorzko-słodki smak, który jednocześnie tak palił w usta. Zdecydowanie Szkocka była jej ulubionym alkoholem.
Uśmiechnął się lekko do siebie, kiedy pielęgniarka odwzajemniła uśmiech. Upewnił się czy przypadkiem nie śmierdzi whisky jak jakiś stary bosman, tylko wciąż swoją drogą wodą kolońską i popatrzył na dziewczynkę obok. Nagle skojarzył ją z nieprzyjemnego epizodu z pedofilią w roli głównej. - Nie powinnaś zając się szerzeniem pedofilii?- zapytał dziewczynki patrząc na nią chłodno. W zasadzie bardzo rzadko zdarzało mu się patrzeć tak nieprzyjemnie na płeć przeciwną. Wstał ze stołka barowego i podszedł do kobiety, która się do niego uśmiechnęła. Poprosił o dolanie kolejki i jej i sobie. Ponieważ nie miał gdzie usiąść stanął, nonszalancko opierając łokieć o bar. - Pozwolisz, że obok Ciebie...- zawahał się, bo przecież nie mógł powiedzieć "posiedzę"- Postoję? A jak się zdenerwuję zwalę osoby siedzące obok.- dodał po chwili uśmiechając się lekko.
Dziewczyna wpatrywała się w chłopaka. Chwilę potem, chłopak już zmierzał w jej stronę. Z racji tego, że obok niej nie było wolnego krzesła, oparł się o bar. Zaraz co on mówił? Czy może tu postać? - No oczywiście, ze tak! - pomyślała, nie wydając z siebie głosu. Wpatrywała się w niego, czując jak przyjemnie pachnie. Otrząśnij się! - skarciła się w myślach, po czym odpowiedziała chłopakowi: - T...tak jasne. Była nieco podenerwowana, więc kiedy barman postawił przed nimi szklanki z whiskey, prawie natychmiast upiła z niej spory łyk. -Raczej ludzie nie byliby zadowoleni, gdybyś to zrobił - odpowiedziała, śmiejąc się przy tym, ponieważ ta wizja mocno ją rozbawiła. -Scar jestem - przedstawiła się, wyciągając ku chłopakowi zadbaną dłoń.