Tutaj uczniowie i studenci zajmują się roślinami o średnim stopniu zagrożenia. Nie są one tak niebezpieczne, jak mandragory czy wnykopieńki, jednak również trzeba poświęcić im sporo uwagi.
Opis zadan z OWuTeMów:
OWuTeMy - Zielarstwo
Wchodzisz do Pokoju Czterech Pór Roku, być może się denerwując, a być może nie. W każdym razie w tym momencie ważą się Twoje losy jeżeli chodzi o ten egzamin. Zielarstwo. Dobrze. Stajesz więc pośrodku Sali, gdzie panuje wiosna, a dookoła rosną przeróżne rośliny. Przed Tobą znajduje się stolik, przy którym siedzi znana Ci Estella Vicario oraz dwoje nauczycieli ze Szkoły Magii Uchawi. Jeżeli jesteś z tej szkoły i ucieszyłeś się, że będziesz mieć fory, to niestety, ale muszę Cię zawieść, bowiem oboje wyglądają na takich, których nie wzruszyła Twoja obecność. To Twoja komisja, która skrzętnie wszystko notuje za pomocą samopiszących piór, więc mają mnóstwo okazji do przypatrywania się Tobie i słuchania tego, o czym mówisz. Także dobrze się zastanów nad odpowiedziami i czynami! Nie zapomnij się także przedstawić na początku. Na skraju stołu, przy którym wykonujesz egzamin, leży sporej długości kawałek pergaminu, na którym postać odznacza poprawne odpowiedzi. Pierwsze zadanie, to rozpoznanie jakie rośliny zostały posiane w poszczególnych donicach. Drugie zadanie to zapisanie reakcji odżywiania się różnych, wyjątkowych roślin, które wbrew pozorom nie biorą pożywienia z światła! Są to na przykład rośliny podwodne, do których nie dociera tyle promieni słonecznych, by zachowała fotosynteza, rosiczki i inne czarodziejskie cuda.
Zasady: Rzucasz dwoma kostkami w specjalnym temacie do rzutów na egzaminy zgodnie z zasadami owutemów oraz rzutów. W tym temacie powinien pojawić się post z przeżyciami oraz działaniami postaci oraz specjalny kod, podany na dole posta.
Oceny: Ocena z egzaminu to suma punktów za pierwsze i drugie zadanie (plus dodatkowe punkty) według następującej rozpiski: 2-3 - Okropny 4-5 - Nędzny 6-7-8 - Zadowalający 9-10 - Powyżej Oczekiwań 11-12 - Wybitny Dodatkowo, za każde 8 punktów w kuferku z zielarstwa można dodać +1 do punktów.
Opis zadan:
zadanie nr 1:
Wynik kostki nr 1:
1 – Fatalnie ci poszło, bulwy w trzeciej doniczce przeszły twoje najśmielsze oczekiwania. Starasz się jednak zachować spokój, by komicja nie wyczuła wszechobecnego napięcia. Zaznaczasz losowo rośliny, mając nadzieje, że tak będzie dobrze. 2 – Pierwsze nasionka były wręcz zbyt banalne. W połowie drogi zaczęła się dopiero tragedia. Siadasz przed pergaminem, nie poddajesz się, wpisujesz najbardziej prawdopodobne według ciebie nazwy. Nie jest to spełnienie twoich marzeń, jednak lepsze to niż nic. 3 – Twoja wiedza w końcu na coś się zdała! Rośliny śmigają ci między przekleństwami w twojej głowie. Kojarzysz je, jednak czy wszystko dobrze napiszesz? Dożyjemy, zobaczymy, teraz jednak uzupełniasz pergamin swoimi propozycjami. 4 – Nie jest źle, tylko dwie roślinki sprawiają ci jakoś problem. Resztę wpisujesz z rozmachu, a czas, który ci pozostał wykorzystujesz na główkowanie na tymi dwoma „kwiatkami”. Będzie dobrze, musi być! 5 – Rozpoznajesz wszystkie rośliny, umieszczasz odpowiednie nazwy na pergaminie i z głowy. Mogli dać coś trudniejszego, masz wrażenie, że to dopiero przedsmak trudności tego egzaminu 6 – Nasiona? Od zawsze uwielbiasz je rozróżniać! Wpisujesz odpowiedzi z zapartym tchem, po czym z szybkością światła dopisujesz ciekawostki lub tworzysz rysunki rozwiniętych już roślin. Niech komisja wie, że rozumiesz temat nieprzeciętnie!
zadanie nr 2:
Wynik kostki nr 2:
1 – Co masz zapisać? Nie orientujesz się całkowicie, fotosyntezę jeszcze dałby się znieść, ale to? Nie, zdecydowanie nie jest to twoją najmocniejszą stroną. Postanawiasz więc napisać tam cokolwiek i modlisz się, by komicja nie zauważyła podpuchy. Może będą mieć gorszy dzień i pominą to w twojej pracy? 2 – Znasz cały jeden schemat, brawo! Co tam, że pozostałe pięć jest dla ciebie czarną magią. Najważniejsze, że nie zawalasz całego zadania. Choć masz wyrzuty do siebie, że nie przeczytałeś do końca podręcznika, to jednak mogło być gorzej. 3 – Piszesz połowę schematów z miejsca, nawet nie zastanawiasz się, czy nie popełniasz właśnie największego błędu w swoim życiu. Nad resztą główkujesz, piszesz jakieś równania skrócone, jednak dochodzisz do wniosku, że to nie ma sensu. Skreślasz je, po czym trzymasz za siebie kciuki. 4 – Napisałeś wszystkie równania, jednak gdzieś w tyłu głowy świta ci, że popełniłeś parę błędów. Za późno już, gdyż zbyt szybko oddałeś prace. To zawsze lepiej, że napisałeś z błędem niż byś nie napisał. 5 – Piszesz równania bezbłędnie, choć zajmuje ci to sporo czasu. Są to jednak na pewno dobre odpowiedzi. Uśmiechnij się, można było trafić na rozmnażanie paprotników! 6 – Piszesz z szybkością błyskawicy dobre odpowiedzi, po czym dopisujesz środowiska, w jakich zachodzą te zjawiska. Nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu, jednak w świecie czarodziei to drugie raczej ci nie grozi.
Na końcu posta należy dodać następujący kod:
Kod:
<retroinfo>Kuferek - zielarstwo:</retroinfo> wpisz ilość punktów w kuferku z tej dziedziny <retroinfo>Kostka - zad. 1:</retroinfo> wpisz kostkę <retroinfo>Kostka - zad. 2:</retroinfo> wpisz kostkę <retroinfo>Suma:</retroinfo> wpisz sumę kostek za zadania oraz ewentualnych punktów bonusowych za punkty z kuferka <retroinfo>Ocena:</retroinfo> wpisz ocenę <retroinfo>Strona - losowania:</retroinfo> Wpisz stronę z odpowiedniego tematu, na której były losowane kostki
Autor
Wiadomość
Clementine Wright
Rok Nauki : VII
Wiek : 21
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 163 cm
C. szczególne : niesforna grzywa; śpiący wyraz twarzy; gdy się śmieje, chrząka; akcent Essex
Etap II - Ależ ze mnie zdolny medyk! (X D) Wylosowane rozpoznanie:3 Wylosowane punkty: - Kuferkowe punkty zielarstwa: - Kuferkowe punkty uzdrawiania: - Wylosowana niemiła niespodzianka: - Ostateczna suma punktów: -
Obdarzyła uśmiechem każdego w pobliżu, jednak nie spodziewała się, że do towarzystwa zostanie wciągnięty również @Mefistofeles E. A. Nox. Clementine uśmiech na moment zniknął z twarzy, lecz zaraz wrócił nań w nieco innej odsłonie, bardziej tajemniczej i zaciekawionej. Skyler mówił o nim takie rzeczy, że aż parsknęła, po czym przytkała usta wierzchem dłoni, nie chcąc wyjść na niegrzeczną. Całe to zapoznanie jednak sprawiło, że w jej głowie zrodził się nieco szalony plan - może by tak kiedyś zapytać Ślizgona o wywiad? Gdyby się nie zgodził, może Sky pomógłby jej go namówić? W końcu miał na koncie takie występki... Aż żal by było, gdyby ten materiał miał się zmarnować, prawda? Pojawiła się jednak nauczycielka i szybko lekcja zaczęła toczyć się właściwym rytmem. Rozpoznawanie roślin powinno nie być aż tak dużym problemem dla kogoś, kto na zielarstwo uczęszcza siódmy rok, prawda? Niestety rzeczywistość była nieco inna i gdy Clementine deklarowała sama przed sobą podciągnięcie się z tego przedmiotu, to nie dlatego, że nie pasował jej Zadowalający i chciałaby Powyżej Oczekiwań, lecz raczej chciałaby w ogóle jakąkolwiek pozytywną ocenę z tej dziedziny uzyskać. Dotychczas mocno ślizgała się z roku na rok, chodząc na przedmiot wyłącznie dzięki uprzejmości pani profesor, która chętnie przyjmowała nawet największych debili do klasy. Zadanie, które przed nimi postawiła, przerosło ją nieco. Nie brała w nim udziału, jedynie obserwowała poczynania innych, zerkając przez ramię Morgan czy Stephanie. Gdy przyszło do rozpoznawania ziół, również sobie nie poradziła. Do końca zajęć chodziła z miną, która jednocześnie mogła wyrażać od dawna powstrzymywany śmiech żałości nad własną głupotą albo wzbranianie się przez płaczem z tegoż właśnie powodu.
Ofelia Willows
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 1.76
C. szczególne : Brak łuku kupidyna na górnej wardze.
Etap II - Ależ ze mnie zdolny medyk! Wylosowane rozpoznanie:3 + 1 = 4 Wylosowane punkty: 1 Kuferkowe punkty zielarstwa: 3 Kuferkowe punkty uzdrawiania: 8 Wylosowana niemiła niespodzianka: - Ostateczna suma punktów: 1
Ofelia cieszyła się, że udało jej się rozpoznać roślinę, nawet zarobiła trochę punktów. Zawsze uważała, że można zaufać swojej intuicji, a ta sytuacja jest tego przykładem! Dumnie skierowała się na drugi koniec cieplarni i przystąpiła do uważnego słuchania profesor Vicario. Przez chwilę zaczęła obmyślać plan działania - co można zrobić z pokrzywy? Zdecydowała, że napar będzie najłatwiejszy. Ruszyła do stołu z ziołami i błyskawicznie rozpoznała szukane ziele, a następnie przeszła do wykonywania naparu, przecież to nie może pójść źle... Prawda? Prawdopodobnie, przez podekscytowanie, Ofelia użyła zbyt zimnej wody, a może to zioła były złe? Niestety z całą pewnością napar nie wyszedł, taki jaki miał wyjść. Zawstydzona dziewczyna oddała produkt swojej pracy nauczycielce i stanęła gdzieś z boku, czekając na dalszy rozwój wydarzeń...
Nancy A. Williams
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Burza brązowych loków na głowie i uśmiech przyklejony do twarzy, tatuaż z runą algiz na lewej kostce
Etap II - Ależ ze mnie zdolny medyk! Wylosowane rozpoznanie:2, klątwa Yuuko aktywna Wylosowane punkty:- Kuferkowe punkty zielarstwa: - Kuferkowe punkty uzdrawiania: - Wylosowana niemiła niespodzianka: - Ostateczna suma punktów: -
No i okazało się, że Nancy zdecydowanie lepiej radzi sobie z rozpoznawaniem wielkich stóp w zakazanym lesie niż w macaniu roślinek. Nie zgadła, a kiedy profesor Vicario przedstawiła prawidłową odpowiedź otworzyła usta w bezgłośnym "aaa", jednak szybko je zamknęła, pokiwała głową i udała się gdzieś na tyły, żeby się w spokoju powstydzić swojej niewiedzy. Głupio jej było, bo myślała, że coś tam z zielarstwa wie, a tu wykiwała ją pendula. Jakby tego mało, nie miała pojęcia jak powinna wyglądać ta roślina. Podeszła do stołu zastawionego różnego rodzaju suszonymi ziołami i przyglądała się każdemu po kolei. Musiała przyznać, że mieszanka pachniała pięknie. Ne jednak na zapachu mieli się skupić, a niestety na wyglądzie. Sprawdzała każdą roślinkę, chwytając ją delikatnie, by nic nie uszkodzić, ale nie wiedziała nawet czego szuka. Westchnęła z rezygnacją dochodząc do końca stołu i wzięła losową gałązkę w rękę. Niestety nie było to to, czego szukała. Kolejna porażka do kolekcji, nic wielkiego. Odeszła na bok pocieszając się w duchu, że nie tylko jej tak kiepsko poszło. Ewidentnie tego dnia panował niekorzystny dla zielarzy układ planet, albo coś podobnego.
Loulou Moreau
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 173cm
C. szczególne : francuski akcent, burza loków, ciemniejsza karnacja
Etap II - Ależ ze mnie zdolny medyk! Wylosowane rozpoznanie: +1 za rozpoznanie rośliny = 3 Wylosowane punkty: - Kuferkowe punkty zielarstwa: - Kuferkowe punkty uzdrawiania: - Wylosowana niemiła niespodzianka: - Ostateczna suma punktów: -
Miała ochotę roześmiać się, widząc zachowanie profesorów. Najwyraźniej kadra nudzi się o wiele bardziej, niż można było podejrzewać. Na całe szczęście mogła znaleźć dla siebie zajęcie, nie przejmując się dorosłymi. Do tego nie było źle, udało jej się nawet odgadnąć roślinę, co przy jej braku szczególnego talentu było czymś niesamowitym. Widok w drugiej sali nie poprawił jej humoru. Znowu roślinki, znowu rozpoznawanie, a jej zdarzało się pomylić pokrzywę z miętą. Spoglądała na rośliny na stole i kręciła lekko głową, nie rozpoznając niczego. Ostatecznie wybrała pierwszą roślinę z brzegu, która oczywiście nie była właściwa. Cóż, przynajmniej się starała.
Christina Grim
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 152 cm
C. szczególne : Niski wzrost, chorobliwa bladość, blizny po poparzeniu na lewej stronie ciała, blizny na lewej ręce po nocy z Drejczim. Dziecinny wygląd. Ubrania z motywami mugolskimi.
Etap II - Ależ ze mnie zdolny medyk! Wylosowane rozpoznanie:5 Wylosowane punkty:4 + 1 = 5 Kuferkowe punkty zielarstwa: 10 pkt Kuferkowe punkty uzdrawiania: 0 pkt Wylosowana niemiła niespodzianka: - Ostateczna suma punktów:5
Nie zgadła, ale też nie zdziwiła się za bardzo. Sporo było roślin znajdujących się na pograniczu krzaka i drzewa, więc nie miała zbyt prostego wyboru. Idąc w stronę stołu z zasuszonymi roślinami rozglądała się za Russellem, ale większość uczniów była wyższa od niej i nie za wiele widziała. Takie to uroki bycia małym skrzatem. Gdy już wiedziała, co właściwie za roślina jej się trafiła, nie miała większych problemów ze znalezieniem raptuśnika wśród ususzonych ingrediencji. Jego liście miały dosyć charakterystyczny kolor. Wiedziała tez, że liście te mają ciekawy wpływ na organizm ludzki. Wywoływały niekontrolowany śmiech. Szybko zaczęła przygotowywać napar z liści, bo w ich obecnym stanie niewiele więcej można było z nich zrobić. Szło jej dosyć sprawnie, ale też trochę się w końcu znała na roślinach. Poszło jej sprawnie i szybko. Gdy już skończyła swoją pracę pozostawiła ją do oceny nauczycielki, a sama odeszła trochę w bok. Tam też zdołała w końcu zobaczyć Russella. Pomachała do Alvareza, a potem wróciła do czuwania nad swoją pracą. Niby skończyła, ale...
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
Etap II - Ależ ze mnie zdolny medyk! Wylosowane rozpoznanie: 2, podbite z poprzedniego etapu na 3 Wylosowane punkty: - Kuferkowe punkty zielarstwa: 12! Kuferkowe punkty uzdrawiania: 10! Wylosowana niemiła niespodzianka: - Ostateczna suma punktów: Nie wytwarzam :c
Nie miał zbyt dużych oczekiwań względem nieszczęsnych Puchonek, którym został tak randomowo przedstawiony. Tym bardziej zatem zdziwił się przez przyjemne przyjęcie, nie mogąc odgonić myśli, że... może to u Sky'a normalne? Może tak już miał, że sobie żartował i "przygarniał" biedne wilczki z innych domów? Mefisto chętnie zawiesił spojrzenie na ciepłym uśmiechu nieznanej mu jeszcze Azjatki, odganiając cały swój idiotyczny niepokój. - To aż za ładne, żeby jeść... dzięki - odparł, sięgając po ciasteczko, na które kompletnie nie miał ochoty. I które kompletnie nie miało możliwości mu smakować, zwłaszcza nie po befsztykowym lizaku. Z tą całkowitą pewnością wgryzł się w przysmak, unikając podawania konkretnej reakcji przy pomocy chaosu związanego z rozpoczęciem lekcji. - Żeby nie dało się wycisnąć wody, ale żeby ziemia nie przesypywała się sucho w palcach? - Zasugerował jedynie, wzruszając lekko ramionami. Może i trafił z rącznikiem, ale niestety potem nie poszło już tak gładko. Nox zmarszczył brwi skonfundowany, dowiadując się o swojej pomyłce i zaraz dochodząc do wniosku, że no trudno. Przynajmniej mógł udowodnić swojemu towarzyszowi, że nie jest dobry ze wszystkiego, ale za to doskonale obserwuje jego poczynania. I innych, do których zerkał z mniejszym zaangażowaniem. Uśmiechnął się pod nosem na przekleństwo, które wyrwało się Puchonowi, cmokając nad nim z dezaprobatą. - Ależ, panie prefekcie... - zganił go cicho, spoglądając przez ramię gdzie znajduje się teraz Vicario. Trochę głupio mu było nie robić niczego, ale skoro takie były rozkazy...
Freja Nielsen
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 169cm
C. szczególne : śnieżnobiałe włosy; pojedyncze rzemyki na nadgarstkach
ETAP II Wylosowane rozpoznanie:5 + 1 za zgadnięcie roślinki Wylosowane punkty: 2 Kuferkowe punkty zielarstwa: 6 Kuferkowe punkty uzdrawiania: 5 Wylosowana niemiła niespodzianka: - Ostateczna suma punktów: 2
Zareagowała niemałym zaskoczeniem na wieść o tym, że jej roślinką nie był jednak ranunculus lunaglacies, a rauhitia. Jednocześnie informacja ta pozwoliła jej odetchnąć z ulgą - nie miała do czynienia z rośliną klasyfikowaną jako groźna. Przyjemne ciepełko zalało jej serce gdy mimo to jej odpowiedź została uznana - w końcu nie miała szans zweryfikować czy roślina ukryta w pudełku posiada czerwone pierścienie znajdujące się w dolnej części łodygi. Do tego niezbędny był jednak zmysł wzroku. - Że im się chciało ją ściągać aż z Islandii... - mruknęła pod nosem, ciesząc się w duchu że nie musi uważać na niebezpieczeństwo związane z płynnym lodem charakterystycznym dla rośliny, której nazwę spisała na kartce. Pociągnęła Aslana za rękę i ruszyli w stronę stolików ulokowanych pod ścianą. - Czyli to nie koniec wyzwań na dziś... - jęknęła i przystąpiła do obserwacji ususzonych łodyżek, liści i kwiatów najprzeróżniejszych roślinek. Jej entuzjazm gwałtownie zmalał - Aslan marudził na coraz bardziej dokuczliwy ból głowy, a ona z każdą upływającą minutą intensywniej odczuwała braki snu z mijającego tygodnia. Ziewnęła i sięgnęła po łodygę znaczoną czerwonymi pierścieniami w jej dolnej części. Później niestety nie poszło tak łatwo - w głowie huczała jej ciągle pierwsza myśl, która kazała uważać na bulwy wypełnione płynnym lodem mogące zrobić nieostrożnemu człowiekowi kuku. Kompletnie wytrącona przez nawarstwiającą się senność dodała zbyt małą ilość nasionek do wywaru, który miał wspomóc funkcje grzewcze człowieka (widzisz, Aslan, znowu wszystko rozchodzi się o grzałkę) i chronić przed zimnem przez najbliższych kilka godzin - ile dokładnie? Nie pamiętała. Może dwie, może cztery? Raczej nie przez całą dobę. Tak czy siak - odważnie zanurzyła palec w stworzonym przez siebie wywarze i stwierdziła, że nie uchronił jej palca przed odczuwaniem zmian temperatur - lodowata woda którą polała sobie dłoń była wciąż lodowata. - Hva pokker! - wyraziła dezaprobatę wobec własnych zdolności (a raczej ich braku) i oparła głowę na dłoni, aby obserwować poczynania innych spod na wpół przymkniętych powiek. Wierzyła, że Aslan ją szturchnie gdy zacznie pochrapywać.
Lara Burke
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175 cm
C. szczególne : Kolczyk w nosie, oraz obok dolnej wargi, bardzo jasne włosy często ma przy sobie swojego nieśmiałka. Powoli wraca na właściwe tory
No, kto by się w zasadzie spodziewał tego, że rozpoznanie rośliny nie wyjdzie Larze najlepiej? Ona sama była co do tego święcie przekonana. Nie dość, że zasady były głupie (jak rozpoznać roślinę tylko po macaniu?!) to i jej starania nie były najlepsze. Niestety, to wszystko skończyło się raczej w marny sposób i gryfonka mogłaby mieć wiele do zarzucenia swojej wiedzy. W końcu miała być w przyszłości uzdrowicielem! Powinna bezbłędnie rozpoznawać rośliny. Może jednak te dzisiejsze zajęcia ją przerosły? Udowodniły, że miała jeszcze naprawdę wiele do nadrobienia. Następnie przyszła kolej na rozpoznanie składników do dalszej części zajęć. Zdemotywowana poprzednim niepowodzeniem nawet nie przykładała większej uwagi co do tego, co w ogóle znajdowało się przed nią na stole. Dlatego też kompletnie nie zadawała sobie sprawy z tego, jak powinna wyglądać ta roślina. Jej mózg jakby całkowicie odłączył się od tej zabawy, znajdując rozrywkę w liczeniu kropek brudu na szybie cieplarni. Lara już wiedziała, że nie będzie dzisiaj z niego pożytku na zajęciach. Dlatego zdecydowała się wybrać roślinę na chybił trafił. Niestety, nie poszło jej to najlepiej i jej wybór okazał się być błędny. Nawet nie miała ochoty przeklinać. Po prostu nienawistnym spojrzeniem obdarzała otoczenie i każdego (prócz profesorów oczywiście!) kto ośmieliłby się spojrzeć w jej stronę z czymś na kształt kpiącego uśmieszku na ustach. Jeden szlaban za "bójkę" dostała. Nie miałaby nic przeciwko kolejnemu...
Etap II - Ależ ze mnie zdolny medyk! Wylosowane rozpoznanie:1 Wylosowane punkty: - Kuferkowe punkty zielarstwa: 5 Kuferkowe punkty uzdrawiania: 10 Wylosowana niemiła niespodzianka: - Ostateczna suma punktów: -
Aslan Colton
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 189 cm
C. szczególne : rodowy sygnet na palcu, multum durnych tatuaży
Etap II - Ależ ze mnie zdolny medyk! Wylosowane rozpoznanie:1 + 1 z poprzedniego etapu = 2 Wylosowane punkty: - Kuferkowe punkty zielarstwa: - Kuferkowe punkty uzdrawiania: 9 Wylosowana niemiła niespodzianka:boli cię głowa, pewnie ze stresu Ostateczna suma punktów: -
Z zadowoleniem usłyszał, że dobrze rozpoznał roślinę. Błogi uśmiech rozbłysł na jego twarzy, który stopniowo gasł; czuł tępy ból głowy, narastający z każdym kolejnym śmiechem i szmerem rozchodzącym się po cieplarni. Niemniej jednak, lekcja trwała nadal i musiał czynnie brać w niej udział. Przymknął oczy i do rzeczywistości przywróciło go szarpnięcie - Freja pociągnęła go w kierunku stolików, na którym leżały różnego rodzaju nasiona, owoce i wysuszone zioła. Mruknął cicho z niezadowolenia, marudząc Nielsen na ucho, że jeszcze raz ktoś podniesie głos to okurwieje. Sam nie wiedział co było źródłem pulsującego bólu - stres czy też efekt uboczny lulka, z którym miał do czynienia. Gdy podszedł do stołu wybrać odpowiedni składnik, miał totalną pustkę w głowie. Nie potrafił znaleźć tego odpowiedniego, wszak nie był mistrzem zielarstwa. Miał tylko wiedzę niezbędną do tworzenia eliksirów uzdrawiających, ale bądźmy szczerzy - posiadał ją jedynie w teorii. Głuchy łomot chciał mu rozsadzić czaszkę. Wybrał to, co wydawało mu się najbardziej prawdopodobne, jednak strzelec był z niego marny. Oparł się o ścianę, obserwując poczynania innych. Frela radziła sobie doskonale - do czasu. Non stop mruczała coś do siebie, wtrącała mugolskie ciekawostki, opowiadała o grzałce (litościwa Roweno, co to jest grzałka?) i ostatecznie wybrała złe proporcje, co równało się z niewykonaniem zadania. Nie omieszkała skomentować sytuacji w ojczystym języku (och jak go to irytowało) i stanęła zrezygnowana obok niego. - Dobrze, że też ci nie poszło - uśmiechnął się ironicznie i widząc jej opadające powieki, co chwilę szturchał ją w ramię. - Nie zostawiaj mnie na tym łez padole, Nielsen - burknął.
Adrien D. Vegh
Rok Nauki : VII
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183
C. szczególne : ma szpiczaste uszy i dość cyniczne spojrzenie
To oczywiste, że dobrze odgadł swoją roślinę. Nie byłby sobą, gdyby tego nie zrobił i zapewne spaliłby się ze wstydu, szczególnie, że obok była jego siostra, która nie dałaby mu żyć przez najbliższy tydzień jeśli popełniłby błąd. Ale nie popełnił. I tego należało się trzymać. Drugi etap lekcji zapowiadał się równie ciekawie, nawet jeżeli chodziło o bardziej uzdrowicielskie aspekty, za czym nie do końca przepadał. Zakładając kolejną parę rękawiczek podszedł do stolika i praktycznie od razu rozpoznał ususzoną roślinę lulka, tak charakterystyczną w odwodnionej formie. Bez zbędnego zastanawiania wziął się do roboty i przygotowywania naparu. Sięgnął po niezbędne naczynia, spod których ku jego zaskoczeniu wysypało się kilka galeonów. To się nazywa jego hazardowe szczęście! Nie mógł jednak zwlekać ze swoim zadaniem, tak więc szybko schował monety i zaczął przygotowywać napar. Choć z początku szło mu całkiem nieźle, to jednak wkrótce musiał bez bicia przyznać, że nie jest swoją siostrą i w robieniu takich rzeczy się nie sprawdza, niemniej jednak najgorzej też nie było. Może i nie będzie to miało pełnego działania, ale też nikogo nie zabije. Tak przynajmniej mu się wydawało.
Etap II - Ależ ze mnie zdolny medyk! Wylosowane rozpoznanie:3 +1 (z poprzedniego etapu) Wylosowane punkty:Kostka 4 Kuferkowe punkty zielarstwa: 5 Kuferkowe punkty uzdrawiania: 2 Wylosowana niemiła niespodzianka: - Ostateczna suma punktów: 4
Vinícius Marlow
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 170,5 cm
C. szczególne : krzywy zgryz, dużo pieprzyków, w tym nad górną wargą. Tatuaż na karku, kolczyk w lewym uchu, spora blizna w prawej pachwinie. Na jego ramieniu zwykle siedzi elficzka
Właściwie nie zauważył, że skaleczył się w rękę i w chwili kiedy pani profesor zwróciła mu na to uwagę, spojrzał z zaskoczeniem na własną dłoń, odkrywając, że w istocie cieknie po niej stróżka czerwonej cieczy. Skinął głową i rzeczywiście bezzwłocznie przemył skaleczenie, świadom jakie to istotne, a potem jeszcze dodatkowo rzucił na siebie zaklęcie episkey, zasklepiając brzegi niewielkiej rany tak, że po chwili nie było już po niej śladu. Był gotów do dalszej pracy i bezzwłocznie się za nią zabrał. Powodzenie już na samym początku zajęć nieco go podbudowało i sprawiło, że nieco mniej wątpił w swoje zielarskie umiejętności; do stolika podszedł więc ze sporym entuzjazmem. Ten zaś tak szybko jak się w nim obudził, zgasnął i odszedł bezpowrotnie. Patrzył w te rośliny i patrzył, przyglądał się i przyglądał i nic - naprawdę nic nie przychodziło mu do głowy. Którą z nich miał wziąć? Wszystkie wyglądały tak podobnie... W końcu, widząc, że pozostali w większości już sobie z tym poradzili, sięgnął po pierwszą lepszą z brzegu roślinę. Pomylił się. Zrobiło mu się przykro, bo przecież jako jeden z nielicznych tutaj naprawdę poważnie myślał o karierze uzdrowiciela. Dlaczego musiał być takim cholernym tłukiem? Jedyne co mu pozostało, to obserwowanie tego co robią inni. Wykorzystał to, by nieco zbliżyć się w stronę Skylera, którego chciał zaczepić kiedy tylko zajęcia dobiegną końca.
Etap II - Ależ ze mnie zdolny medyk! Wylosowane rozpoznanie:2 Wylosowane punkty: — Kuferkowe punkty zielarstwa: 2 Kuferkowe punkty uzdrawiania: 29 Wylosowana niemiła niespodzianka: — Ostateczna suma punktów: —
Joshua Walsh
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
Etap II - Ależ ze mnie zdolny medyk! Wylosowane rozpoznanie:5 Wylosowane punkty:3 Kuferkowe punkty zielarstwa: 1 Kuferkowe punkty uzdrawiania: 6 Wylosowana niemiła niespodzianka: - Ostateczna suma punktów: 3
Próbował nie śmiać się z reakcji Vicario na jego marnej jakości flirt. Wszystko, co słyszał o kobiecie, okazało się prawdą i korzystal z tego po całości. Nie udało mu się rozpoznać rośliny, ale zdziwiłby się, gdyby było inaczej. Ostatecznie naprawdę nie znał się na ziołach na tyle, żeby rozpoznać je po samym dotyku. Trochę lepiej było ze znalezieniem odpowiedniej rośliny na stole, gdy już ją widział. Wybrał swoją roślinkę, zaczął się przymierzać do sporządzenia naparu, ale gdy sięgnął po naczynie, aż uniósł brwi ze zdziwienia. Pięć galeonów! Uśmiechnął się pod nosem, monety schował do kieszeni i dokończył przygotowywanie naparu. Może nie był to eliksir życia, ale raczej nie wyszło mu najgorzej. Spojrzał na Vicario pytająco, gdy wszystko skończył.
April Jones
Wiek : 36
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 161 cm
C. szczególne : mnóstwo piegów, niski wzrost, często nosi kwiaty we włosach
Uśmiechnęła się, kiedy okazało się, że miała rację i szybko przeszła do następnego pomieszczenia. Na szczęście miała doświadczenie w ziołolecznictwie i całkiem łatwo jej przyszło rozpoznanie co tak właściwie jest pod ścianą. Przeszła się kilka razy obok wybranych ziółek i szybko odnalazła ro, czego szukała. Zastanawiała się czemu Estella nie pomoże tym, którzy nie wiedzieli czego szukać, jednak nie wtrącała się w lekcje innego nauczyciela, tylko sama przeszła do robienia tego, co potrzebowała. Praca szła jej doskonale, liście same się łączyły ze sobą, wszystko pocięła na idealnie równe kawałki. Przypomniało jej to pracę w swoim sklepiku i przez chwilę zapragnęła do tego wrócić, szczególnie, kiedy okazało się, że wyszło jej bardzo dobrze. Zastanowiła się przez chwilę dlaczego w ogóle rzuciła to, co kiedyś robiła, jednak nie znalazła dobrej odpowiedzi. Może jeszcze kiedyś życie ją zaprowadzi w takie rejony? Zobaczy się. Po wszystkim pożegnała się szybko z Estellą i podziękowała za możliwość udziału w lekcji i pobiegła wziąć szybki prysznic przed swoimi własnymi zajęciami. Zdążyła tylko na nie zaprosić i swoją koleżankę i Josha, po czym szybko oddaliła się.
Etap II - Ależ ze mnie zdolny medyk! Wylosowane rozpoznanie:3+1 Wylosowane punkty:3 Kuferkowe punkty zielarstwa:12 Kuferkowe punkty uzdrawiania: 26 Wylosowana niemiła niespodzianka: - Ostateczna suma punktów: 3+2+1=6
Annabell Helyey
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170,5
C. szczególne : intensywnie niebieskie oczy; tatuaż ciągnący się od uda do żeber; węgierski akcent
Była zadowolona, ze udało jej się odgadnąć roślinę. Właściwie nie była pewna od samego początku, czy przypadkiem jej umysł ją zawodzi, jednak lata spędzone pod naciskiem matki i w towarzystwie swojego brata, sprawiły, że aż taką totalną amebą z zielarstwa nie była. Przyglądała się swojemu bratu, a później także nauczycielce, kiedy słuchała co ta ma do powiedzenia i gdy wyjaśniała zadanie. Suszone rośliny? Cóż, powinna chyba dać radę, nie bez powodu zielarstwo było przydatne w uzdrawianiu. Zadanie jednak wcale nie okazało się takie łatwe. Nie miał pojęcia co tak właściwie miała wybrać. Kwiaty, liście, coś innego. Patrzyła na innych, którzy wybierali odpowiednie rośliny i wzięła do ręki cokolwiek. Niestety jej wybór okazał się absolutnie zły i jej dalsza praca nie miała sensu. Brawo, Ann, powinnaś być z siebie dumna. Przysięgła sobie, że następnym razem będzie bardziej skupiona.
Etap II - Ależ ze mnie zdolny medyk! Wylosowane rozpoznanie:2 + 1 (z poprzedniego etapu) = 3 Wylosowane punkty: - Kuferkowe punkty zielarstwa: 0 Kuferkowe punkty uzdrawiania: 15 Wylosowana niemiła niespodzianka: - Ostateczna suma punktów: -
Widać było, że profesor jest zadowolona, a niepowodzenia uczniów zbywała jedynie ciepłym uśmiechem i zapewnianiem, że nic się nie dzieje, że to niekoniecznie ich dzień i na pewno wszystko jeszcze się poprawi i ułoży. Nie angażowała się jednak jakoś przesadnie mocno w to, co się działo, nie zachęcała ich do dalszej pracy, a jedynie siedziała na jednym ze stołów, z nogą założoną na nogę, i machała nią sobie z przyjemnością, zupełnie nie przejmując się tym, jak to może wyglądać. A może wręcz przeciwnie - przejmując się bardzo mocno, bo prezentowała się z jak najlepszej strony, tak, żeby wszyscy to widzieli. W końcu jednak zaklaskała w dłonie. - Koniec, moi kochani, czas nam ucieka! Świetnie sobie radziliście, a ja wcale nie widziałam tutaj żadnych niepowodzeń! Dziękuję wam, a teraz zmykajcie robić coś ciekawszego, niż obmacywanie roślin! Do zobaczenia, April, chętnie przyjdę! - rzuciła całkiem swobodnie, po czym z przyjemnością spojrzała w stronę profesora. - To co, Josh? Pomożesz mi posprzątać ten bałagan?
Koniec i bomba, kto nie zdążył, ten trąba
Punkty do kuferków zostaną rozdane za chwilę. Przypominam, że osoby, które znalazły na drugim etapie galeony, powinny zgłosić się po nie samodzielnie w odpowiednim temacie. Dziękuję za uwagę i liczne przybycie na lekcję!
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Przygotowywał się do tego od kilku dni. To nie było takie łatwe, znaleźć wszystkie kwiaty, mieć je naszykowane i w dobrym stanie, by prezentowały się, jak należy. Ponieważ jednak planował to właściwie od kiedy zgodził się zostać opiekunem Koła Zapalonych Zielarzy, wiedział, że na wszystko trzeba czasu. Nie miał pojęcia, jak uczniowie zareagują na jego pomysł, czy zechcą w ogóle przyjść, czy uznają to za rzecz właściwie całkowicie niepoważną i zdaje się, że właśnie to go strasznie stresowało, nie był pewien, czy postępuje słusznie, czy jednak robi coś, czym narazi się na śmieszność, jak również na kręcenie nosami i twierdzenie, że to, co robi, nie jest nawet właściwą pracą. Starał się tym jednak nie przejmować, bo gdyby zaczął się nad tym dłużej zastanawiać, zapewne zapadłby się w sobie, a coś podobnego raczej skończyłoby się kiepsko - albo zmianą tematu na spotkanie kółka, albo całkowitym wycofaniem się z jego organizowania. Nie mógł jednak poddać się aż tak szybko, więc spokojnie poustawiał wszystkie potrzebne im kwiaty w cieplarni, uznając również, że wyglądają całkiem nieźle i raczej nie zdążą zwiędnąć do końca dnia, co może nie byłoby jakąś wielką tragedią, ale pewnie byłoby niezbyt mile widziane. Nie chcąc wprowadzać zbyt wielkiego zamieszania, rozmieścił kwiaty zgodnie z alfabetem, by wszystko było ułożone tak, jak w słowniku, który dla nich zamieścił, taka mała podpowiedź. Oczywiście, wszyscy mogli zabrać te jego wypociny ze sobą, żeby było im łatwiej pracować, naszykował zresztą jeszcze kilka egzemplarzy, które spokojnie leżały sobie na jednym ze stołów przy wejściu. Ponieważ zaś nie miał już za bardzo co robić, a siedzenie z założonymi rękami i czekanie na cud, nie było tym, co lubił robić najbardziej - skierował się nieco w głąb cieplarni, by upewnić się, że okazy, jakie tam rosną, są na pewno w dobrym stanie. Vicario robiła tutaj ostatnio zajęcia i część z nich musiała przenosić, więc Chris wolał się upewnić, że pani profesor zadbała o to, by wszystko znalazło na nowo swoje miejsce. Nie chciał, żeby jakieś okazy się po prostu zniszczyły albo zmarniały, przez to, że były gdzieś przenoszone i dotykane. Wejście do cieplarni było uchylone, wskazując jednoznacznie na to, że można wchodzić do środka i nie trzeba czekać na jakieś specjalne pozwolenie. Tym bardziej że dzień nie był jeszcze wcale taki ciepły i chociaż panowała już wiosna, na co zdecydowanie wskazywały ćwierkające ptaki, w powietrzu nie czuło jej się właściwie wcale. Przez to też część prac, jakie wykonywał gajowy, musiała nieco się zmienić, bo nie mógł za mocno odsłaniać roślin i wystawiać ich na przymrozki, to nie byłoby wskazane. Leżały więc bezpieczne, w dużej mierze nadal osłonięte, obłożone zbawiennym torfem i innymi nawozami, które miały pomóc im w chwili, w której wiosna naprawdę się rozpocznie, a on doglądał w spokoju roślin w cieplarniach i tych wszystkich warzyw, które powoli zaczynały rosnąć w szklarniach. Teraz też w pełni poświęcał się swoim działaniom, kiedy upewniał się, że hibiskus ognisty ma się dobrze po spacerze, jaki zapewniła mu ostatnio pani profesor.
Uwaga: Chris znajduje się w cieplarni cały czas, nigdzie nie będzie wychodził. Jeśli chcecie go o coś zapytać, o jakąś radę, czy cokolwiek takiego - jak najbardziej możecie! Proszę was tylko o oznaczenie w temacie, żebym wiedziała, kiedy i na co dokładnie mam reagować. Wszystkie zasady macie podane na tablicy ogłoszeń. A teraz już - mam nadzieję - bawcie się dobrze.
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
Zażyczyła sobie kwiatów i wyjaśnień, i oto nadarzyła się całkowitym przypadkiem całkiem idealna okazja, by to wykorzystać. Nic zatem dziwnego, że po prostu wskazała Fillinowi zaproszenie na spotkanie Koła Zapalonych Zielarzy, uznając równocześnie, że jeśli chłopak na to się zgodzi, to oznacza, że mimo wszystko jest gotów do różnego rodzaju poświęceń i może warto, chociaż go wysłuchać, żeby później nie pluć sobie w brodę, że czegoś się nie zrobiło, kiedy było można. Potraktowała to również jako coś w rodzaju randki, więc mimo wszystko miała nadzieję, że Fillin nie postanowi w ostatniej chwili stchórzyć albo też nie uzna, że to jednak nie jest dla niego i aż tak poświęcać się nie zamierza. Co prawda wtedy wystawiłby sobie niewątpliwie ostateczną opinię, ale jak na razie Victoria była skłonna nieco przymknąć oko na jego wybuch w czasie lekcji zaklęć, tym bardziej że sama miała ochotę przyłożyć mu co najmniej miotłą, kiedy pluł na nią i Alise w czasie zajęć u profesora Walsha. Trudno powiedzieć, żeby byli kwita, ale mimo wszystko dało się uznać, że pod pewnymi względami byli siebie warci, bo oboje nie do końca potrafili trzymać emocje na wodzy. Wiedząc, że w cieplarni będzie raczej ciepło i nie mając najmniejszego zamiaru paradować w szkolnej szacie, zarzuciła na siebie długą, luźną spódnicę, botki na wysokim obcasie i koszulę, nieznacznie rozpiętą pod szyją, która niewątpliwie dopełniała efektu. Włosy miała niezwiązane, swobodnie więc opadały na jej ramiona okręcone obecnie grubym szalem. Nie chciała zabierać płaszcza na tę krótką przeprawę do cieplarni i uznała, że takie wierzchnie okrycie w zupełności jej wystarczy, potem na pewno będzie mogła je gdzieś odłożyć. Podeszła do Fillina, z którym umówiła się przed samą cieplarnią i spojrzała na niego nieco niepewnie, bo mimo wszystko nie wiedziała, jak powinna się teraz zachować. - Cześć - rzuciła dość miękko, zakładając włosy za ucho i zerkając w stronę uchylonych drzwi. - Idziemy? - dodała, może nieco niepewnie, ale miała wrażenie, że właśnie skoczyła na głęboką wodę. W jej przypadku było to zaś niesamowicie niebezpieczne.
Jestem bardzo zadowolony z tego, że jednak dałaś mi szansę na wyjaśnienie kilka rzeczy, szczególnie że nie popisałem się zbyt zjawiskowo ostatnimi czasy. W głowie mam głos mojego najlepszego ziomka, który z rzadko widzianym u siebie rozsądkiem, proponował mi w końcu ułożenie sobie mojego ostatnio zagmatwanego życia towarzyskiego. Można powiedzieć, że to jeden z moich pierwszych kroków do takich poczynań! Szczególnie, że bez żadnych narzekań zgodziłem się na dość specyficzną randkę, bo przecież zielarstwo było mniej więcej przedostatnie na mojej liście zainteresowań. Gdzieś pomiędzy astronomią, a wróżbiarstwem. Wolałem zdecydowanie machać różdżką niż swoimi łapami. Ale czego się nie robi! Ja również idąc prosto z zamku, nie brałem swojej kurtki, uznając, że po prostu prędko przebiegnę się na nasze miejsce zbiórki. Jesteś pierwsza i już z daleko możesz widzieć moją czarną, szczupłą sylwetkę, biegnącą w Twoją stronę. - Ślicznie wyglądasz - mówię na przywitanie i pochylam się nad Tobą, by obdarować Cię niefrasobliwym pocałunkiem w policzek. Ja jak zwykle mam na sobie wąskie, czarne spodenki, czarny sweter, dziś odrobinę grubszy niż zazwyczaj, a na głowę wcisnąłem sobie zwykłą, ciemną czapkę. - Miałem Ci przynieść te kwiaty serio, ale może następnym razem, dziś chyba będziemy mieć zielska pod dostatkiem - dodaję jeszcze pokazując głową na cieplarnię i z zastanowieniem stukając długim palcem po bladym policzku, czy aby na pewno nie popełniłem głupoty przychodząc z pustymi rękami. - No nic, jak pójdziemy w jakieś bardziej romantyczne miejsce może zorganizuję Ci coś dla Ciebie, w ramach poprawy zachowania! - mówię w końcu optymistycznie patrząc na to, że jeszcze gdzieś wyjdziemy. - Chodźmy! - mówię entuzjastycznie i otwieram szerzej przed Tobą drzwi cieplarni. Rozglądam się po pomieszczeniu i ściągam z głowy czapkę, odrobinę mierzwiąc swoje czarne loki. - Co robimy? - pytam bo nie mam pojęcia co w zasadzie robi się na kółku zielarskim, bo przecież nigdy na nim nie byłem. Zerkam niepewnie na dziewczynę czekając na dalsze instrukcje.
Przyglądała mu się uważnie, kiedy się do niej zbliżał. Wyglądał tak samo dobrze, jak zawsze, prosto, zwyczajnie, ale to nie było tutaj najważniejsze. Najbardziej liczyło się to, z jakim postanowił pojawić się nastawieniem i dokąd to ostatecznie zaprowadzi. Ona sama zrobiła wszystko, by podchodzić do tego spotkania na spokojnie, by wyciszyć nerwy i zgodnie z rozumem - dać mu się wytłumaczyć, w końcu nie zamierzała odstawiać jakiś niemądrych szopek. Miała być spokojna, a nie zachowywać się, jak skończona furiatka. Kiedy więc Fillin do niej podszedł, uśmiechnęła się lekko, podziękowała mu za komplement i nawet nieznacznie się zarumieniła, kiedy złożył pocałunek na jej policzku. - Zaraz będziesz miał do tego okazję - powiedziała na to, a później ostrożnie, trochę niepewnie, ujęła jego dłoń i ruszyła w stronę cieplarni, by niespieczenie przekroczyć jej próg i rozejrzeć się uważnie. Tak jak się spodziewała, było tutaj dość ciepło, a zapach wszystkich zgromadzonych kwiatów, był tak oszałamiający, że aż na moment przystanęła. - Dzień dobry! - rzuciła jeszcze na przywitanie do gajowego, ale doskonale wiedziała, co mają robić. Po prostu przeczytała uważnie wywieszone przez niego ogłoszenie i teraz spokojnie skierowała się do stolika, na którym dostrzegał rozłożone dodatkowo słowniki z mową kwiatów. Nie znała ich na pamięć, więc wzięła jeden z nich, po czym zsunęła z ramion szal i podszedł na nowo do Fillina, by uśmiechnąć się do niego dość niewinnie. Ciekawa była, co teraz zrobi i jak ostatecznie zareaguje, jej oczy lekko błysnęły, bo chyba to ją wyraźnie ciekawiło. Na razie, cóż, starał się zachowywać poprawnie. - To - powiedziała, podając mu zabraną broszurkę, a następnie wskazała na stoły, na których rozstawione zostały kwiaty. Było ich wiele, a ona aż nie wiedziała, czy zdoła sobie poradzić z tym zadaniem, ale w gruncie rzeczy nie była tutaj dla laurów zwycięstwa, ale po to, żeby wysłuchać Fillina. I przekonać się, czy chłopak naprawdę chce coś zrobić z tym, jak bardzo popsuły się ich relacje. Miał do tego właśnie idealną okazję, a skoro już się nadarzyła, to Victoria chciała wykorzystać ją w pełni.
Yuuko Kanoe
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 166cm
C. szczególne : azjatycka uroda, zawsze na nadgarstku ma bransoletkę z wiecznych fiołków i drugą czarno-żółtą z zawieszką borsuka
Z niecierpliwością czekała na kolejne spotkanie koła zielarskiego, ciekawa co też takiego O'Connor mógł dla nich wymyślić. Oczywiście w drodze do cieplarni zgarnęła również Skya, żeby mogli razem pójść na zajęcia i przy okazji jeszcze nieco porozmawiać na niektóre z aktualnych tematów. A trochę się tego nazbierało w przeciągu ostatniego czasu. W końcu jednak dotarli do cieplarni numer dwa, do której drzwi były lekko uchylone, pozwalając wszystkim zainteresowanym na to, by mogli swobodnie wejść do środka, gdzie czekał na nich naprawdę niesamowity widok. Yuuko aż się zapowietrzyła, gdy tylko zobaczyła zorganizowane przez Christophera kwiaty, czekające tylko na to, by ułożyć je w bukiet o wyjątkowym znaczeniu. Przez chwilę w ciszy podziwiała scenerię, by po chwili wychwycić spojrzeniem kwiaty, które wyjątkowo mocno kojarzyły jej się z ojczyzną i domowym ogrodem. - Tsubaki... - wyszeptała na widok leżących przed nią kamelii i było to chyba pierwsze słowo w jej ojczystym języku, które wypowiedziała od dawna. Zaraz też chwyciła Skylera za nadgarstek i pociągnęła go w kierunku kwiatów. - One są... cudowne. Sky, mógłbyś z nich zrobić cudowny bukiet dla Mefa! Oczywiście, że o tym pomyślała. W końcu była zbyt wielką romantyczką i gdyby tylko miała jakąś wyjątkową osobę to z pewnością przygotowałaby teraz dla niej bukiet ze swoich ulubionych kwiatów i takich, które niosą ze sobą szczególną symbolikę. I z pewnością pierwszym z użytych przez nią do tego kwiatów byłaby kamelia.
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Zabawne, że przez tyle lat był na bakier z zielarstwem, a wystarczyło zamienić uwielbianą przez wszystkich Vicario na przystojnego gajowego, a Sky w magiczny sposób nie tylko zaczął nagle żywiej interesować się roślinnością, ale jakoś tak nawet... zaczął ją lubić. Z pewnością fakt, że kółko zielarzy pozwalało mu zbliżyć się do Yuu też miało na to ogromny wpływ, bo nie da się ukryć, że przy tej Puchonce niestraszne mu były kolce, robale czy spleśniała gleba. Dziś miał wyjątkowo dobry humor, jeden z lepszych ostatnimi czasy - po części dlatego, że wszystko zdawało się powoli układać na odpowiednie miejsca w jego życiu (może faktycznie potrzebował jakiegoś złamania, żeby odczuć, że coś się naprawia? W takim razie pozdrowienia dla Cassa!), a po części dlatego, że kombinował już sobie jak odpowiednio pogratulować Yuu odznaki. Miał okazje współpracować już z kilkoma innymi prefektami z Hufflepuffu (w tym jednym bliskim przyjacielem!) i nie miał wątpliwości, że Japonka okaże się nie tylko najskuteczniejszą z nich wszystkich, ale też najłatwiejszą w kontakcie z nim samym. Dlatego też kitrał uparcie w swojej torbie słodką gratulację, czekając aż będzie mógł dołączyć ją do stworzonego bukietu, który już układał w swojej głowie i nabuzowany tą pozytywną energią przywitał się weselszym niż zazwyczaj "Dzień dobry" w stronę gajowego. Zaraz jednak ledwo jego wzrok padł na @Victoria Brandon i @Fillin Ó Cealláchain, a już brwi pomknęły mu ku górze, zwiastując zaalarmowanie jego nadopiekuńczego instynktu. Szybko upomniał się, że Tori nie jest już jego niewinną piętnastką, a całkiem rozsądną siedemnastką, która ma prawo ulec urokowi Ślizgona, który - tak swoją drogą - rozsiewał go na tyle sprawnie, że ilekroć sam Sky go widział, to od nowa zastanawiał się dlaczego nigdy się wokół niego subtelnie nie zakręcił. Przywitał się z tą czarującą dwójką, zachowując dla nich do perfekcji wyuczony uśmiech, nie potrafiąc odmówić sobie krótkiego objęcia Krukonki, by wyczuciem drobnego ramienia pod dłonią uspokoić się, że świeża Pani Prefekt wie, że zawsze ma jego wsparcie. - Chojraki? - mruknął zdezorientowany, słysząc słaby głosik Yuu koło siebie i zaraz ciągnięty za nadgarstek grzecznie podreptał za nią do wybranego przez nią miejsca. Ledwie uniósł słownik mowy kwiatów w dłoń, a zaraz niechcący pogniótł go nieco, spłoszony tym nagłym wywołaniem Mefa w rozmowie. Zaśmiał się nerwowo, przesuwając dłonią po czubku głowy Puchonki w geście, że faktycznie odebrał to jedynie za żart, ale zaraz dłoń spadła mu na jej ramię, a śmiech przeszedł w przeciągły pomruk zastanowienia. - Uważasz, że by chciał? - mruknął cicho, nachylając się w jej stronę, bez przekonania błądząc po różnobarwnych kwiatach, samemu zastanawiając się bardziej nad tym czy wypada i czy faktycznie Wilkołaka by to ucieszyło. - A Ty o kim myślisz?
Fillin Ó Cealláchain
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175
C. szczególne : czarne, wąskie ubrania; mocny irlandzki akcent; prawie udany tatuaż na szyi, nad karkiem : all four boyd;
Tak naprawdę nawet mroźne powietrze mogło spowodować Twój rumieniec, więc nie przejmuję się nim zbytnio. A nawet jakbym zrozumiał, że to moja bliskość go spowodowała na pewno nic bym nie powiedział, by nie wprawiać Cię w większe zakłopotanie. - Okej - zgadzam się z tym co mówisz, chociaż nie jestem pewny o co do końca chodzi. Cieszę się jednak z tego, że ujmujesz moją dłoń delikatnie, ja zaś z większą pewnością odpowiadam uściskiem i z zadowoleniem idę z Tobą do bardzo ciepłego wnętrza. Też burczę w ślad za Tobą jakieś przywitanie i już ciapię się zwyczajnie za Tobą kiedy idziesz po jakiś zielnik, czy co to tam jest. Zerkam Ci przez ramię, ale sam nie biorę żadnego, bo mi nie mówisz, żebym wziął, zakładając, że jeśli coś będę musiał faktycznie robić, to podzielimy się tym jednym. Odwzajemniam Twój uśmiech, chociaż po moim wyrazie twarzy na pewno widać, że kompletnie nie mam pojęcia co tu się dzieje i co mamy robić. Nawet jeśli mówiłaś, że powinienem przeczytać cokolwiek na te zajęcia, to wypadło mi to z głowy. Co jak co, ale zielarstwem nie zajmowałem zazwyczaj... cóż, wcale. Dlatego kiedy po prostu rozkładasz przede mną książkę tylko gapię się na nią bez bladego pojęcia o co chodzi. W międzyczasie przychodzi mój ziomek z pokoju na feriach @Skyler Schuester, który przychodzi by od razu objąć Viki, jakby nie widział jej sto lat. Gdyby to był jakiś obwieś (czyli ktoś kto mógłby mieć jakiekolwiek zainteresowanie kobietami), pewnie wszcząłbym jakąś lekko burdę, trącając ziomka nieprzyjemnie. Jednak ponieważ dobrze wiem, że tak nie jest jedynie kiwam głowę na przywitanie przystojnemu Puchonowi i nawet klepię go po ramieniu na przywitanie, zanim jego koleżanka nie odciąga go do brudnej roboty. Zerkam z powrotem na moją towarzyszkę, przypominając sobie, że nadal nie wiem co mamy robić. - Viks, musisz mi wytłumaczyć o co tu biega, wtedy z przyjemnością pomogę, jestem świetny w zielarstwie - mówię w końcu podnosząc pierwszy lepszy kwiat i patrząc na niego bez zrozumienia; oczywiście nie mówię serio, jestem nogą w tych tematach. Dopóki nie dowiem się co my tu w zasadzie robimy, trudno mi podjąć jakąś poważniejszą rozmowę.
Yuuko Kanoe
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 166cm
C. szczególne : azjatycka uroda, zawsze na nadgarstku ma bransoletkę z wiecznych fiołków i drugą czarno-żółtą z zawieszką borsuka
Zielarstwo było szczerze jej ulubionym zajęciem zaraz po działalności artystycznej, oczywiście. Wszystko przez to, że było to dosyć spokojne zajęcie wymagające sporej dawki cierpliwości, odpowiedniego podejścia i serca włożonego w realizację wszelkich zadań. A może po prostu była na tyle wrażliwą artystyczną duszą, która lubowała się w literaturze, muzyce i kwiatach. To było najprostsze wyjaśnienie. Sama nawet nie bardzo zwróciła uwagę na to, że Victoria i Fillin zjawili się razem w cieplarni, ani nawet na to jakie można by z tego tytułu wyciągnąć wnioski. Była po prostu zbytnio zaabsorbowana widokiem kwiatów, który z pewnością zrobił na niej ogromne wrażenie. Tym bardziej, że niektóre wywoływały u niej naprawdę przyjemne skojarzenia. Do pełnego szczęścia brakowało jej jedynie widoku kwiatów wiśni, które również kojarzyły jej się niezmiernie z ojczyzną i mile spędzonymi tam chwilami. Tym bardziej, że akurat o tej porze roku wypadało święto kwitnących wiśni. Naprawdę dałaby wiele, by móc je teraz zobaczyć. Zapewne drzewa otaczające Mahoukotoro się teraz prezentowały naprawdę cudownie. Na samą myśl o tym poczuła naprawdę bolesne ukłucie nostalgii, którego nie odczuwała chyba jeszcze tak mocno odkąd tylko przeniosła się do Anglii. Nagle zdała sobie sprawę z tego jak daleko i jak długo znajdowała się z dala od domu bez większego kontaktu z bliskimi. I choć czuła się tutaj naprawdę dobrze to pewnych rzeczy nikt ani nic nie potrafiło jej zastąpić. - Tsubaki - powtórzyła trochę wyraźniej, gdy tylko zdała sobie sprawę z tego, że Skyler niejako ją usłyszał i najwyraźniej był nieco zaskoczony jej niespodziewaną zmianą języka. - To japońska nazwa kamelii. Jest tam jednym z najpopularniejszych kwiatów. Pomimo tego, że tylko ta jedna nazwa wyrwała się z jej ust to za każdym razem, gdy spoglądała na znajdujący się gdzieś w pobliżu kwiat przez jej umysł niemal automatycznie przewijała się myśl, w której wybrzmiewała nazwa danej rośliny w ojczystym języku. Tsubaki. Shion. Himawari. Hingiku. To było tylko kilka ze słów, które najchętniej wypowiedziałaby na głos. Brakowało jej naprawdę mocno zarówno japońskiej mowy jak i tamtejszej kultury i symboliki. - Myślę, że każdy doceniłby samodzielnie dobrane kwiaty wysłane ze szczerymi intencjami - odpowiedziała, nie zauważając jak jej przyjaciel dosłownie chwilę temu zgniótł trzymany w ręku słownik mowy kwiatów, który ona sama niemalże konkretnie zignorowała, kierując się znajomością hanakotoby, japońskiego języka kwiatów. - Zresztą jeśli chcesz to mogę ci nawet pomóc w stworzeniu tego bukietu. Dopiero na pytanie odnośnie tego czy sama myśli o jakiejś konkretnej osobie, której mogłaby podarować kwiaty oderwała wzrok od podziwianych właśnie krokusów, których płatki ostrożnie muskała palcami w niezwykle delikatnym dotyku. Spojrzała na stojącego obok przyjaciela i na chwilę przygryzła dolną wargę z wyrazie zakłopotania, czując jak na policzki wstępuje jej delikatny rumieniec. Owszem była niepoprawną romantyczką o duszy wrażliwego artysty, ale co zadziwiające nie było raczej osoby, do której by aktualnie wzdychała w czasie długich bezsennych nocy lub samotnych kontemplacji przy dźwiękach swoich ukochanych instrumentów. - Myślałam, że mogłabym coś dać tobie - wyznała w końcu, czując, że z pewnością podobny pomysł raczej nie należał do najmądrzejszych. - Wiesz, jako przyjacielski gest. Albo dać je profesor Whitehorn lub panu O'Connorowi w podziękowaniu za ich pracę i za to, że są naszymi opiekunami... Nic lepszego nie przychodziło jej do głowy poza wiązanką, która mogłaby być wyrazem przyjaźni lub wdzięczności ze strony obdarowującego. I choć z pewnością z chęcią stworzyłaby bukiet, który wyrażałby wszystkie jej najskrytsze uczucia i obnażał duszę przed obdarowywaną osobą to jednak nie miała takiej. A przynajmniej nie potrafiła przywołać w myślach podobnej osoby.
Katherine Russeau
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170
C. szczególne : kolczyk w języku i pępku, blizna na dłoni od noża, tatuaż jaszczurka na łydce
Kattie jak każda kobieta bardzo lubiła kwiaty. Każda bowiem dostawała maślanego spojrzenia, gdy tylko miłość iż życia przynosiła bukiet z szerokim uśmiechem na twarzy, wyznając jej miłość. Katt dawno nie otrzymała od nikogo żadnego bukietu kwiatów. Tutaj profesor wymyślił lekcję, która miała drugie dno. Samo tworzenie bukietów mogło być bardzo ciekawym zajęciem. W posiadłości Russeau zawsze w wazonie stały piękne cięte róże o krwistoczerwonej barwie. Matka dziewczyny kochała róże i dbała o te, które hodowała w swym ogrodzie. Miała wrażenie, że róże czasem były ważniejsze od jej własnych dzieci. Westchnęła na wspomnienie o tych beznadziejnych różach, których szczerze nie lubiła wtedy zbyt mocno. Wkroczyła do cieplarni tak, jakby nie chciała by ktoś ją zbytnio dostrzegł. Nie chciała rzucać się w oczy, więc w milczeniu niczym zjawa obeszła stoły przyglądając się kwiatom jakie się tutaj znajdowały, a było ich mnóstwo. Praktycznie cała plejada kolorów, jaka mogła jej się tylko zamarzyć. Dawno nie widziała tylu kwiatów w jednym miejscu. Nie uśmiechnęła się jednak, tylko stanęła w jednym miejscu bliżej końca cieplarni i myślała od czego zacząć, a przy okazji starała się ustalić co obecnie czuje i dla kogo taki bukiet mogłaby przygotować. Komu tak naprawdę by go przekazała. Pewnie większa część osób obecnie bukiet od niej wywaliłaby do kosza, zbyt wiele osób do siebie zraniła. Druga sprawa, nie było jej długo i były osoby których najzwyczajniej w świecie nie znała i nie wiedziała kim w ogóle oni są. Na początek wzięła do ręki 3 szt białych jak śnieg Dziewann a potem dwa mocno czerwone kwiaty o dziwnej nazwie Drakiew. Westchnęła cicho po czym zaczęła sobie nucić pod nosem jakąś znaną jej piosenkę. Było to jednak na tyle cicho, że usłyszała by to tylko osoba, która stanęła by naprawdę blisko niej. Odpłynęła skupiając się tylko na swoim świecie, nie wiedziała czy ktoś z tego stanu będzie ją wyciągał.
Nancy A. Williams
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Burza brązowych loków na głowie i uśmiech przyklejony do twarzy, tatuaż z runą algiz na lewej kostce
Zielarstwo należało do dziedzin, które naprawdę Nancy interesowały. Nie lubiła siedzieć w zielnikach i książkach, ale na zajęcia w praktyce przychodziła bardzo chętnie. Tym bardziej, że po wycieczce do Doliny Godryka i znalezieniu tajemniczej rośliny postanowiła trochę się z tego przedmiotu podciągnąć, by nie mieć więcej podobnych niespodzianek. Czekała z niecierpliwością na kolejne zadanie z koła zielarzy, a kiedy przyszło co do czego kompletnie wypadło jej z głowy. Siedziała w dormitorium, pod kocykiem, z herbatką, aż ją olśniło w pewnym momencie. - Ziele! - Podskoczyła gwałtownie, wylewając na siebie nieco zawartości kubka i zaklęła cicho. Szczęście, że herbatka zdążyła wystygnąć! Kolejne minuty poświęciła na przebranie się w suche rzeczy i dopiero wtedy wybiegła z pokoju by udać się do cieplarni. Wpadła do środka nieco zasapana, mimo, że były to raczej luźne zajęcia, to głupio było jej tak wparować jak już wszyscy pogrążeni byli w pracy. - Dzień dobry! - Przywitała się uśmiechając się przepraszająco do Chrisa, po czym rozejrzała się po zebranych. Przywitała się ciepło z @Yuuko Kanoe i @Skyler Schuester, którzy już pracowali z kwiatami i usiadła gdzieś kawałek dalej, żeby nikomu nie przeszkadzać. Temat zajęć bardzo jej się podobał. Możliwość obdarowania kogoś bliskiego drobnym upominkiem zawsze sprawiała jej radość. Problemem był tylko wybór odpowiedniej osoby. Zaczęła zastanawiać się komu mogłaby podarować bukiet i jaką wiadomość mogłaby przekazać. Przebierała w kwiatkach sprawdzając ich znaczenia i główkując nad tym na co się zdecydować. Wzięła do ręki mirt i przyglądała mu się chwilę w zamyśleniu, ale szybko odłożyła go na miejsce by przyjrzeć się bliżej frezji. Tak wiele możliwości!
/Zapraszam do dołączania/zagadywania!
Skyler Schuester
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Figowiec pospolity: kłótnia Fiołek: skromna wartość Floks: nasze dusze są połączone Forsycja: oczekiwanie Frezja: trwała przyjaźń Fuksja: pokorna miłość
G
Gardenia: wyrafinowanie Gerbera: radość Gipsówka rozpierzchła: nieskończona miłość Glistnik jaskółcze ziele: oczekiwane radości Głóg jednoszyjkowy: nadzieja Gorczyca: zraniono mnie Goryczka: wewnętrzna wartość Goździk: czysta miłość/pośpiech Goździk biały: słodki i uroczy Goździk nakrapiany: nie mogę z tobą być Goździk różowy: nigdy cię nie zapomnę Goździk żółty: pogarda Goździk brodaty: galanteria Goździk ogrodowy: złamane serce Granatowiec właściwy: głupota Groszek pachnący: subtelne przyjemności/dojrzała elegancja Groszek szerokolistny: nieprzemijająca przyjemność Grusza: uczucie/komfort
Kalijka etiopska: skromność Kamelia: moje przeznaczenie jest w twoich rękach Kapusta ogrodowa: zysk Karpobrot: oniemiałem na twój widok Kasztan jadalny: bądź dla mnie sprawiedliwy Ketmia: łagodne piękno Knieć błotna: pragnienie bogactwa Kolendra siewna: ukryta wartość Koniczyna biała: pomyśl o mnie Koniczyna majowa: powrót szczęścia Koper włoski: siła Kosmos podwójnie pierzasty: radość w życiu i miłości Krokus: młodzieńcze zadowolenie Krwawnik pospolity: remedium na złamane serce Kukurydza: bogactwo Kurzyślad polny: zmiana
L
Lak: wierność wbrew przeciwnościom Lantana: rygor Laur: zmieni mnie jedynie śmierć Lawenda: nieufność Lebiodka pospolita: rumieńce/radość Len zwyczajny: dostrzegam twoją dobroć Leszczyna: pojednanie Lewkonia: dla mnie zawsze będziesz piękny Liatra: spróbuję ponownie Lilak: pierwsza miłość Lilia: majestat Lilia wodna: czystość serca Liliowiec: kokieteria Lobelia: nieżyczliwość Lotos orzechodajny: czystość Lwia paszcza: przypuszczenie
Wawrzyn szlachetny: chwała i sukces Wawrzynek: w przeciwnym razie nie bylibyśmy razem Wiązówka błotna: bezużyteczność Wiciokrzew: oddanie Wielosił: rozczarowanie Wierzbownica: pretensjonalność Wiesiołek dwuletni: niestałość Wilczomlecz: wytrwałość Wilczomlecz nadobny (gwiazda betlejemska): raduj się Wilec: kokieteria Wrotycz: wypowiadam ci wojnę Wrzos: ochrona Wrzosiec: samotność Wyka: lgnę do ciebie
Uniósł brwi i mruknął z uznaniem, słysząc tłumaczenie "dziobaków" i zawiesił wzrok na rozłożystych płatkach, które podobno składały się na kamelię. Nawet w jednym języku nie potrafił rozpoznać większości skolekcjonowanych przez gajowego kwiatów, a co dopiero potrafić je nazwać tak swobodnie w dwóch. Uśmiechnął się na tę myśl i wyprostował przygotowany dla nich słowniczek na udzie, od razu odszukując obgadanej już pozycji na liście. - Tsubaki - powtórzył po niej, stukając palcem w szkic kamelii w słowniku -Moje przeznaczenie jest w twoich rękach - dodał zaraz z teatralną powagą i słuchając dalszych słów dziewczyn sięgnął po pojedynczy kwiat, obracając go za łodygę między palcami, wprawiając rozłożyste płatki w wirujący taniec. - Hmm, Yuu, a może mała umowa - zaproponował, wręczając jej kamelię z błyskiem w oku, który mógł oznaczać tylko "i tak już nie masz wyboru". Jak na niego, myśli wyjątkowo szybko ułożyły mu się w głowie. Ani myślał zgadzać się na bukiet dla siebie (co za marnotrawstwo kwiatów!), a bukiet dla nauczycieli może i brzmiał uroczo, ale tak... bez większego znaczenia. - Nens - rozproszył się na widok znajomej Puchonki (@Nancy A. Williams), na chwilę przerywając rozmowę z Japonką, by przywitać się z ich rówieśniczką przyjacielskim, choć krótkim uściskiem, nie mogąc nie rzucić "urocza jak zawsze" na widok lekkich rumieńców na jej policzkach, nie domyślając się zupełnie, że są efektem biegu, a nie makijażu. - Słońce, a Ty jak uważasz? Kwiaty dla faceta - miły gest czy przesada? - spytał, wciąż niezbyt pewny tego pomysłu, potrzebując usłyszeć więcej opinii, by nie umrzeć ze wstydu, gdy przyjdzie mu już faktycznie wręczać bukiet. Poza tym... miał kilka osób, które też chciałby w ten sposób uszczęśliwić. Przygryzł wargę w zamyśleniu, tępo patrząc na słownik mowy kwiatów, zaraz przypominając sobie o urwanej rozmowie. - A umowa, tak. Czekaj... - mruknął cicho, pochylając się nad Yuu, by zaraz wykręcić się w stronę @Christopher O'Connor od razu przyjmując wyuczony w pracy, grzeczny uśmiech - Przepraszam, Panie O'Connor, jest jakiś limit bukietów, które możemy stworzyć? Jeden na głowę czy więcej? Dałoby się podciągnąć do dwóch chociaż? - spytał nieco głośniej, choć niski głos wyraźnie przebijał się przez resztę rozmów, nie tworząc potrzeby do większego podnoszenia go. - Tylko mi tu nie panikuj - dorzucił jeszcze cicho, gdy prychnął rozbawiony, pozerkując na Japonkę.