Klasa ta nie różni się niczym szczególnym od innych poza nietypowym wyposażeniem - na tyłach są regały ze starymi książkami mugolskich autorów, przy bocznej ścianie są stoły z niedziałającym laptopem, ekspresem do kawy, małym modelem autobusu, żarówką czy kalkulatorem.
Amelia była dość zajęta swoimi sprawami przy biurku, więc tylko uśmiechnęła się przepraszająco do pierwszej Gryfonki, która weszła na salę, przyznając jej w duchu, że istotnie, niewiele osób chodziło na jej lekcje. Dziś jednak przygotowała coś ekstra, coś, co powinno ściągnąć uczniów, a przynajmniej taką miała nadzieję. -Tak tak, bardzo mnie to cieszy – uśmiechnęła się do @Leonardo O. Vin-Eurico, kiedy skomentował porażającą frekwencję całych dwóch osób na sali. I nagle, jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zaczęły napływać całe tłumy, serdecznie witając się z nauczycielką. Chyba nie trzeba mówić, że wszystkim odpowiadała na 'dzień dobry' z coraz większą radością. Czytała prace w miarę na bieżąco, stawiając gdzieniegdzie swoje notatki. -Panno Dear, czy chodziło pani o latarnię? – zapytała, zerkając na jej pracę, ale to raczej było retoryczne pytanie, bo już po chwili zaczęła sprawdzać kolejną. -Och, panie Clarke, mugolska coca-cola mogłaby nie poradzić sobie ze rdzą. Faktycznie często się mówi, że to możliwe, bo zawiera kwas używany do odrdzewiania, ale jest go w niej tak mało, że zdecydowanie lepiej jest kupić specjalny preparat– stwierdziła ciepłym tonem, po czym wróciła do reszty pergaminów. Nie chciała też przedłużać, ale nie mogła się powstrzymać przed kilkoma uwagami, a nawet lekkim zaśmianiem przy „suszaczce” do włosów panny @Bridget Hudson. -Panno Hudson, mugole do koszenia trawy używają kosiarki – dodała po chwili, zwracając się bezpośrednio do @Lotta Hudson, celowo zostawiając sobie pracę panny Wykeham na koniec. Co prawda panna @Vivien O. I. Dear nie popisała się jakoś szczególnie, ale też nie było to zadanie na ocenę, więc Hall nie chciała strofować dziewczyny. Ucieszyła się też z pytania panny Wittenberg, ochoczo kiwając głową w odpowiedzi, ale nim dziewczyna zdążyła usiąść, zadała jej pytanie. -Panno Wittenberg, czy mogłaby pani wytłumaczyć klasie, czym jest ogniwo Peltiera? Prawdę mówiąc nigdy nie spotkałam się z tą nazwą… - podrapała się po brodzie i po usłyszeniu odpowiedzi wstała, przystępując już do opowiedzenia uczniom o ich właściwym zadaniu. A właściwie to wstała i złapała w ręce dwie ostatnie prace, spoglądając tylko spode łba na przeklinającego chłopaka w końcu sali. Kompletnie nie kojarzyła go z tych zajęć. Podniosła pierwszą kartkę (@Mikkel Carlsson) w stronę klasy. -Czyja to praca? - zadała pytanie, wypatrując tego nieśmiałka, po czym z lekkim grymasem przyjrzała się zapiskom @Harriette Wykeham. -Panno Wykeham – spojrzała na dziewczynę z lekkim politowaniem, choć nie chciała w niej wzbudzać kolejnego przypływu bezmyślnej odwagi – Rozmowa o ujawnieniu się społeczności czarodziejskiej mugolom była przez panią poruszana na poprzedniej lekcji. Myślę, że warto, żebyś porozmawiała najpierw z osobami z mugolskich rodzin, albo lepiej, z rodzin mieszanych, czyli takich, w których jeden z rodziców jest czarodziejem, a drugi mugolem. To na pewno pozwoli Ci lepiej zrozumieć temat – uśmiechnęła się do dziewczyny pokrzepiająco i rozpoczęła lekcję, bo i tak sporo czasu zmarnowała na sprawdzanie prac uczniów. -Proszę wszystkich o uwagę. To, co trzymam w ręku to bateria litowo-jonowa, która jest używana do zasilania telefonów komórkowych, z którymi mieliście już do czynienia na poprzedniej lekcji – podniosła do góry jedną z płytek – Jest niepozorna, ale takiego właśnie przedmiotu można użyć zamiast zaklęcia „Bombarda”, o czym zaraz wszyscy się przekonamy – dodała poważniej, trochę zestresowana tym, że uczniowie będą musieli obchodzić się z – jakby nie patrzeć – ładunkiem wybuchowym. -Mugole często kładą się spać ze swoimi telefonami, zostawiają je na słońcu lub co gorsza noszą w tylnej kieszeni spodni. Jeśli kiedyś będziecie mieli styczność z taką baterią, czyli tak właściwie z telefonem, nie wolno wam pod żadnym pozorem robić tych rzeczy. Taka bateria ma w środku bardzo aktywne substancje i przy uszkodzeniu wewnętrznym może zacząć gwałtownie się nagrzewać, doprowadzając do wybuchu – poinformowała ich już wypatrując, czy ktoś się domyśla, co dokładnie będzie dziś ich zadaniem – Nie chcę wam mieszać w głowach, ale jeśli ktoś będzie ciekawy dokładnych informacji na temat tego, jak mugole obchodzą się z takimi bateriami to zapraszam do gabinetu po tej lekcji. A teraz, przydzielę was do grup i razem spróbujecie zaobserwować wybuch takiej małej kostki. No, do dzieła – klasnęła w dłonie i dziarsko zapisała na tablicy losowo wybrane przez siebie grupy. Starała się dobierać poziomem kartkówek, ale też nie mogła zostawić laików z… innymi laikami, więc ostatecznie podział wyszedł dość kulawy.
Zadanie:
Hall umieściła w specjalnie (magicznie!) przygotowanych i zamkniętych z każdej strony (ale nie szczelnych jakoś specjalnie) gablotach po jednej sztuce baterii. Jedna osoba z grupy musi z zewnątrz ogrzewać baterię (zaklęciem) jakiś czas, a druga w tym czasie obserwuje zmiany i robi z nich notatki. Odpuszczam wam przeładowanie, bo mnie ukrzyżujecie xD
Grupy: (obie osoby z grupy rzucają najpierw jedną kostką. Kto wyrzuci wyższy wynik, wybucha baterię. Osoba z niższym opisuje, co zaszło)
Rzucasz jedną kostką. Zadanie jest tak proste, że oczywiście ogrzałeś baterię i wybuchła, rzucasz na zdarzenie losowe. 1,2: jakaś dziwna ta bateria. Stoisz jak kołek, ogrzewasz przedmiot, a ten nawet nie drgnie. Kiedy w końcu zaczyna puchnąć, wydaje ci się, że już po sprawie i czekasz spokojnie na wybuch, który następuje… I zaczyna topić waszą bezpieczną klatkę. Szybko coś zróbcie! 3: Dobrze rzucasz zaklęcia ogrzewające, chyba ostatnie zajęcia u profesora Carvera podszkoliły twoje umiejętności bo tak skutecznie rzuciłeś zaklęcie, że twój towarzysz czuje, jakbyś grzał opalarką prosto w jego twarz. Nim zdąży dać ci choćby upomnienie, ledwo żyje z gorąca i dobrze by było go jakoś schłodzić. 4,5: Bateria wybuchła, kolega lub koleżanka dzielnie opisuje miejsce zbrodni a ty nie wiedzieć czemu postanawiasz wyciągnąć baterię i obejrzeć ją dokładniej (jeśli jesteś mądry i wiesz, że wysoka temperatura parzy paluszki to załóż, że zaskoczyła cię eksplozja tak małej kosteczki, chciałeś ją wyrzucić, ew. sprawdzić co to za napis SAMS się spalił). Tak, jest gorąca. Hall nie zdążyła do ciebie dobiec i na dwóch palcach najpewniej zrobią ci się bąble. Aha, oczywiście odruchem bezwarunkowym odrzuciłeś gorący przedmiot i kolega z grupy dostał piękną, osmaloną pieczątkę na ramieniu przypominającą kopnięty trójkąt. 6: Coś ci nie pasuje w towarzyszu z grupy. Może źle się dziś uczesał? Może ma niepasujący do niego kolor koszulki? A może jest twoim śmiertelnym wrogiem? Tak czy owak, totalnie nie potrafisz się skupić na zadaniu i mija wam ono na mniej lub bardziej zażartej dyskusji (nie podchodzicie do zadania, wymieniacie po poście dialogu między sobą na temat słabego dobrania was dwojga do grupy). Oboje dostaniecie po minus pięć punktów dla domu. Niestety, to jest lekcja.
Zadanie dla teoretyka:
Zadanie dla teoretyka:
W kilku zwięzłych zdaniach opisujesz przebieg zmian zachodzących w nagrzewanej baterii. W Internecie jest mnóstwo filmów, jednak wiele z nich to fake, więc najogólniej niekontrolowany wzrost temperatury powoduje pęcznienie, dymienie i zapłon ogniwa. Co ważne: BATERIA NIE MUSI MIEĆ WAD KONSTRUKCYJNYCH. Uszkodzenie struktury wewnątrz (np. po upadku lub waleniu w telefon czymś ciężkim) może także mieć tragiczne skutki. Uwaga: Jeśli kolega z grupy wylosował kostkę 6, nic nie piszesz, tylko zaczynasz z nim sprzeczkę/dyskusję.
Efekt ogrzewania baterii: tutaj
Czas do poniedziałku 26.06. Spóźnialscy mogą wchodzić do 23:59.
Troszkę się spóźniłem, ale lenistwo za bardzo siedziało w mej naturze aby się śpieszyć. Spokojnie wszedłem do klasy i porozglądałem się w te i we wte. Dużo znajomych, paru fajnych gostków których jeszcze nie poznałem - ogólnie spoko. - Dzień dobry pani profesor, bardzo przepraszam za spóźnienie - powiedziałem, po czym ukłoniłem się na znak niezwykle eleganckiego usposobienia i zająłem miejsce w pustej ławce. Szybko wyjąłem kartkę i długopis i przepisałem pytania. Ech, nie ma to jak wychować się w mugolskim domu, a potem przychodzić na lekcje o mugoloch. Incendio - spokojnie sprawdzają się zapałki Slicing cubum - ja tam używam po prostu noża, nie wiem jak pani
Zdawała sobie sprawę, że jest lekko spóźniona, ale starała się tym zbytnio nie przejmować. Ojciec nie musi wiedzieć o każdym jej spóźnieniu, a zresztą zdarzały się one bardzo rzadko. Otworzyła drzwi do klasy, sprawiając wrażenie, że wcale się nie martwi, powiedziała ciche, ale uprzejme "dzień dobry" i usiadła obok @Warren Samuel Wilson. - Hej, Warren - rzuciła krótko i zabrała się za pisanie odpowiedzi na pytanie. Nie za bardzo obchodził ją fakt, że Puchon pewnie zaraz zaprostestuje i powie, żeby nazywać go "Sammy". Ale może sobie pomarzyć - dla Michaeli "Sammy" brzmiało zdecydowanie zbyt dziecinnie i zdrobniale i nie nadawało się do użytku.
Bridget przywitała uśmiechem Gemmę, która dosiadła się do jej ławki. (W zależności od tego, czy lekcja odbywała się przed, czy po meczu, Bridget prawdopodobnie zagadała ją albo o przygotowania, albo o wizytę w skrzydle i czy wszystko już z nią w porządku w związku z obrażeniami, które odniosła). Zaraz potem profesor Hall rozpoczęła swój krótki wykład na temat baterii i tych nieszczęsnych, mugolskich telefonów, z którymi Bridget nie miała zbyt miłych wspomnień po ostatnich zajęciach. Niby spoko pomysł, fajnie wyglądały i dziewczyna mogłaby się nawet nauczyć, jak z nich korzystać, jednak strona techniczna ją przerosła i zupełnie sobie nie poradziła. A teraz mieli ogrzewać baterię w parach? Dodatkowo trafiła na Ezrę i w sumie nie wiedziała, czy się cieszy, czy też nie... Ostatnio w ogóle nie mieli okazji do rozmowy. Od spotkania w bibliotece mijali się tylko na lekcjach, gdzie każde z nich było zajęte sobą, a poza tym nie spędzali razem czasu, mimo że planowali ocieplić swoje stosunki i spróbować się zaprzyjaźnić. - Cześć - przywitała go ciepłym uśmiechem, po czym usiadła na krześle obok. - Od razu mówię, że wolałabym robić notatki. Trochę się boję, że nie opanuję tego ogrzewania i wybuchnie za szybko albo coś rozwalę - powiedziała na wstępie, wyciągając z torby papier i pióro, gotowa do zapisywania swoich obserwacji. - Co słychać? - zagaiła jeszcze w międzyczasie, zerkając raz na baterię, raz na Ezrę.
Ruth nawet przez chwilę przeszło przez myśl, że to jej propozycja skierowana do profesor Percy jakiś czas temu mogła podsunąć Hall pomysł na lekcję, ale tylko uśmiechnęła się do nauczycielki i wróciła do ławki, kiedy to uprzejma kobieta ponownie wywlekła na wierzch zastanawiające wiadomości Ruth z mugolskiego życia. Czyta dużo książek, nie? -To jest taka kostka, trochę mniejsza od tych leżących na pani biurku. W zależności od tego, jak się... - urwała na moment. No przecież nie zacznie teraz opowiadać o zasilaniu i natężeniu prądu, bo Ezra dostanie zapaści, dziewczyny i Calum umrą ze śmiechu a reszta sali utwierdzi się w przekonaniu, że ona naprawdę musi mieć coś z głową - jak się je uruchomi, transportuje ciepło w... Chłodzi lub grzeje - wzruszyła ramionami, choć to nie do końca była poprawna odpowiedź. Jak ktoś miał oczy to zdążył przez te dwadzieścia lat zaobserwować, że energia w przyrodzie nie ginie i tak naprawdę to całe ogniwo dotyczy tylko jej transportu, ale... Młodym czarodziejom wystarczy, że mugole mają takie płytki, które jednocześnie grzeją i chłodzą. Magia, no magia. Ruth nie zaszczyciła spojrzeniem autora 'kurwy' zza jej pleców, ale ciarki przeszły ją po całym ciele, gdy zobaczyła, z kim jest w grupie. Niepewnie podeszła do @Mikkel Carlsson i uśmiechnęła słabo. -Cześć, zajmę się opisem, dobrze? Po ostatnim opcmie mam dość wysokich temperatur - powiedziała po szwedzku, jednak całkiem cicho, więc nikt raczej nie mógł być zainteresowany ich rozmową - może z wyjątkiem @Lysander S. Zakrzewski, który prawdopodobnie jak i sama Ruth mógł być wyczulony na ojczysty język w tłumie. Podczas zadania nie zdążyła nawet dobrze podnieść pióra, bo kiedy Mikkel zaczął, zalała ją fala gorąca, tak szybko uderzająca w skronie, że dziewczynie aż zakręciło się w głowie i z na wpół otwartymi ustami i rozgrzanymi jakby od wielkiego wysiłku policzkami usiadła na ławce. No, no, to się nazywa rozgrzewka! -Mikkel, miała wybuchnąć bateria, a nie ja - podniosła głowę na mężczyznę, jednocześnie podnosząc też nieco głos. Co do zadania to zaczęła robić notatki dopiero gdy ochłonęła, przez co oddali je bardzo późno, ale co zobaczyła podczas wybuchu - to jej. Ojciec pokazywał jej wiele fascynujących rzeczy, tę widziała jedynie na filmach i od momentu zaproponowania tego profesor Percy przebierała nogami, żeby zaobserwować eksplozję na żywo. Czad.
opis:
Najpierw następuje wyrzut gazu (?) z przedmiotu, pojawia się dym, a bateria "syczy". Po chwili pęcznieje, bo rośnie jej temperatura i na skutek ogrzewania w końcu zapala się. Płomień jest gwałtowny, ale szybko gaśnie.
W gruncie rzeczy cieszyłem się, że trafiłem do grupy z @Calum O. L. Dear - chociaż początkowo uważałem go za straszną cipę, to na imprezie u Lotty okazało się, że całkiem równy z niego gość - poza tym nie spotykał się z Devi, a na dodatek tak jak ja nienawidził Walkera. Nie było między nami szans na przyjaźń, ale darzyłem typa szacunkiem i zdecydowanie wolałem pracować z nim niż z jakimś złamasem w stylu wyżej wymienionego Williama albo tego okropnego smarkacza Hamiltona. - Siemasz Calum - rzuciłem w stronę chłopaka - Mogę praktykę? Krukon niechętnie się zgodził, więc przeszliśmy do rzeczy - rzuciłem na kostkę Candēt Corrigo, zupełnie nie dostrzegając, że przy okazji nagrzewania baterii rozgrzałem też mojego współpracownika. Bateria wybuchnęła i dopiero wtedy zobaczyłem, że Calum ledwo wytrzymuje z gorąca. - Wybacz stary - rzuciłem, po czym rzuciłem na chłopaka zaklęcie - L'aria calda resistente! W Anglii mało kto znał to zaklęcie, jednakże ja, jako że uczyłem się w kilku szkołach położonych w ciepłych krajach poznałem je dość wcześnie. Calum już po chwili poczuł się lepiej i patrząc na płonącą baterię sporządził notatkę. W tym czasie przypadkiem usłyszałem, że @Ruth Wittenberg mówi coś po szwedzku do jakiegoś gościa. Nie zrozumiałem co to było, jednakże wyłapałem pojedyncze słowo w naszym ojczystym języku. - Kim jest ten gość, z którym pracuje Ruth? - zapytałem szeptem siedzącego przy mnie Deara.
Z uwagą wysłuchałam słów nauczycielki starając się cokolwiek zrozumieć licząc, że to pomoże mi w dalszym etapie lekcji - oczywiście się zawiodłam. Gówno z tego wszystkiego zrozumiałam, więc zrezygnowana poszłam w stronę mojej partnerki - dziewczyny o bardzo charakterystycznej fryzurze (w sumie tej fryzury było tam więcej niż dziewczyny). - Cześć - wyciągnęłam dłoń w jej stronę zagajając ją uprzejmie - Jestem Vivien, pozwolisz, że wezmę na siebie notatki? Gdy dziewczyna się zgodziła przystąpiłyśmy do pracy - ona powoli podgrzewała baterię, a ja robiłam notatki. Nie szło mi jakoś super, ale w gruncie rzeczy chyba udało mi się zawrzeć wszystko co najważniejsze. 1. Z baterii ulatnia się dym 2. Pod wpływem temperatury bateria pęcznieje 3. Dochodzi do wybuchu 4. Bateria pali się intensywnym ogniem, który dość szybko słabnie i gaśnie.
@Lucienne Pourbaix - z racji tego, że wypadło mi 1, to Tobie na pewno poszło lepiej, więc ja robię notatki :*
Lotta Hudson
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 174
C. szczególne : Mała blizna na palcu dłoni, mocne oparzeliny na rękach i lekkie na szyi
Wysłuchałam z uwagą wykładu i chyba nawet całkiem sporo zrozumiałam, więc nieszczególnie bałam się tego zadania. Na dodatek okazało się, że jestem w parze z Gemmą, którą bardzo lubiłam, więc na samą myśl o pracy z nią bardzo się ucieszyłam. Nie byłam jednak w nastroju na czarowanie, więc poprosiłam Puchonkę o możliwość robienia notatek. Uważnie obserwowałam każdy ruch dziewczyny i palącą się baterię - chcąc zanotować wszystko jak najbardziej precyzyjnie. Po chwili jednak żałowałam, że nie wzięłam na siebie czarowania - dziewczynie poszło o wiele szybciej niż mi, a moje notatki były piekielnie chaotyczne.
Po rzuceniu zaklęcia bateria pęcznieje, a potem pojawia się dym. Dochodzi do wybuchu - pali się intensywny ogień, który dość szybko gaśnie.
@Gemma Twisleton - tak samo jak wyżej, wypadło mi 1, więc zakładam, że robię notatki.
Gemma Twisleton
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 0%
Dodatkowo : vel ENEMA - one man band, prefekt fabularny
Była pochłonięta rozmową z Bridget, kiedy Hall poprosiła wszystkich o uwagę. Niechętnie porzuciła temat quidditcha, na rzecz baterii i telefonów komórkowych, wątpiąc czy usłyszy coś nowego. Tu nauczycielka jednak ją zaskoczyła. Wiedziała, że baterię można było wybuchnąć, ale mogła wymienić z 10 bardziej oczywistych i niezawodnych zamienników Bombardy. Trudno było przecież określić czy bateria posiada wewnętrzne uszkodzenie, a doświadczenie podpowiadało jej, że potrzeba było naprawdę wysokiej temperatury, żeby spowodować eksplozję nienaruszonej. Sama często trzymała telefon w kieszeni i przestrogi profesor Hall niespecjalnie ją przekonywały. Zapewne musiałoby jej oderwać rękę, żeby się czegokolwiek nauczyła. Nie miała jednak zamiaru wchodzić w żadne dyskusje i właściwie jedyne co ją teraz obchodziło, to eksplozje, które mieli przeprowadzać. - Mogę wybuchać, mogę wybuchać, mogę wybuchać? – poprosiła Lotkę podekscytowana – Kiedyś z bratem robiliśmy różne podwórkowe bomby – zaczęła opowiadać, chcąc podkreślić swoje kwalifikacje, chociaż Krukonka i tak nie zamierzała chyba o to walczyć – Dopóki nie spowodowaliśmy pożaru. Ale był przypał – zaśmiała się. Żadne konsekwencje nie były w stanie przyćmić epickości eksplozji ich saletrowej bomby. Zajęła się podgrzewaniem baterii, nie przestając opowiadać Lotce historii z życia. Zakładała, że trochę to zajmie i chciała jakoś zabić czas. - Kiedyś zostawiłam telefon na fotelu w samochodzie w pełnym słońcu. Ze dwie godziny tam leżał. Ale nie wybuchł, tylko przez pół dnia nie działał. Wyobrażasz sobie co mogło się stać? Eksplodowałby razem z całym autem – zamilkła olśniona wizją rodem z filmu Michaela Baya, ale zaraz przypomniała sobie, jaką miłością darzył swój samochód jej brat i aż zbladła – Jezu, Johan by mnie zamordował… - otrząsnęła i kontynuowała – W ogóle to to było przy le… Jasna dupa! – krzyknęła kiedy nagle bateria wybuchła. Dużo szybciej niż się spodziewała – O kurde, nie patrzyłam! Widziałaś? – spojrzała na Lottę, która na szczęście coś tam zapisywała – Myślisz, że pozwoliłaby nam jeszcze raz? – szepnęła zawiedziona, że ominął ją moment samej eksplozji. Bateria co prawda dalej się paliła, ale to już nie było takie emocjonujące. Ogień w końcu zgasł i Gemma odczekała chwilę i wyciągnęła rękę po baterię. Jak zwykle, kiedy coś ją ciekawiło, musiała to zmacać. Nie spodziewała się jednak, że tak długo, będzie aż tak gorąca. Z sykiem natychmiast wypuściła ją z palców, niefortunnie wyrzucając ją w stronę partnerki.
Po dość prostej kartkówce, nie spodziewałam się wyjątkowo trudnego zadania, dlatego pomysł z wybuchami bardzo mnie zaskoczył. Wychowywałam się przez większość życia w mugolskiej rodzinie, ba, miałam nawet swój telefon, więc doskonale wiedziałam, co się stanie podczas ogrzewania baterii, i jak bardzo to jest niebezpieczne. Mam nawet dziwne, nieprzyjemne wrażenie, że nauczycielka nie do końca zdaje sobie sprawę z zagrożenia, jakie wiąże się z postawionym przez nią zadaniem. Cóż, będziemy się ratować. Do współpracy wyznaczono mi @Vivien O. I. Dear, całkiem sympatyczna Ślizgonkę. To miłe się tak zaskoczyć po całej serii wyniosłych, nieprzystępnych, takich-fantastycznych mieszkańców Slytherinu, chociaż Vivien nie odkryła jeszcze wszytskich swoich kart, ale pierwsze wrażenie wywarła bardzo przyjemne. -Cześć, jestem Lucy - uścisnęłam zaoferowaną mi dłoń - jasne, ja już zabieram się za praktykę. Nie minęło dużo czasu, kiedy mała bateria z naszej gabloty z hukiem zamieniła się w kulę ognia, dołączając tym samym do eksplozji rozbrzmiewających wokół nas. -Vivien, jak Ci idzie opis, wszystko dokładnie widziałaś, czy coś ci uzupełnić? - powiedziałam spokojnym, neutralnym tonem, do towarzyszki zadania, która dość lakonicznie potraktowała opis. Można to uznać za brawurę, ale nie było tak przerażająco, jak opisywał mi to w dzieciństwie rodzice. A gdyby tak zobaczyć z bliska taką baterie po wybuchu? Sama nie wiedząc czemu, rozebrałam gablotę, i ujęłam baterie w dwa palce. Zdążyłam ją tylko wyciągnąć, kiedy z opóźnieniem dotarło do mnie doświadczenie ogromnego bólu, spowodowanego gorącem. Krzyknęłam, ale zanim Hall zorientowała się, o kogo chodzi, odruchowo odrzuciłam baterie od siebie zajmując się ostudzaniem swoich palców lodowatą wodą wyczarowaną naprędce. Miałam nadzieję, że spadnie gdzieś na podłogę, ale nadzieję to sobie można mieć. Trafiło w Vivien. Przez łzy w oczach, nie zobaczyłam wyraźnie, co się z nią stało, ale domysłem idąc, raczej średnio możliwe, że nie będzie żywic do mnie urazy. [b]-Gdzie cię trafiłam? [b] - wyjąkałam, osuszając podłogę, zachlapaną wodą.
Ostatnio zmieniony przez Lucienne Pourbaix dnia Sro Cze 28 2017, 06:29, w całości zmieniany 1 raz
Harriette Wykeham
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 168
C. szczególne : za duży, powyciągany wełniany sweter na grzbiecie, łańcuszek z obrączką na szyi
Cierpliwie czekała aż nauczycielka odda reszcie kartkówki. - Jeszcze nic - odpowiedziała Lysowi, trochę na odczepnego. Przyszła tu z misją, nie miała więc czasu na pogaduchy. Co prawda obiecała sobie, że nie będzie robiła żadnego dymu na tej lekcji, ale wiele zależało też od tego, co zrobi Hall. Wyraz twarzy profesorki nie wróżył jednak dobrze dla nikogo. Jeszcze zanim się odezwała, Ettie poczuła, że podskakuje jej ciśnienie. Ściągnęła brwi i zacisnęła pięści, spodziewając się, że znów usłyszy jakiś afront. Przez cały czas powtarzała sobie, że miała być przecież spokojna i może nawet coś to dało. Nie podniosła głosu, a to już było coś. Kilka razy otworzyła i zamknęła usta, próbując znaleźć jak najmniej napastliwe słowa, ale ich brak tylko bardziej ją denerwował. Kiedy zobaczyła, że nauczycielka już zamierzała przejść do lekcji, myśląc zapewne, że udało jej się zakończyć dyskusję, Gryfonka przestała się zastanawiać. - Uuuugh, niech pani przestanie robić ze mnie idiotkę - jęknęła z wyrzutem, starając się zarazem nie brzmieć kłótliwie. Tylko jak miała to zrobić, skoro kobieta nie dawała jej szans na normalną dyskusję? - Wiem co znaczy rodzina mieszana i tak się składa, że mam znajomych z mieszanych i mugolskich rodzin, i owszem - rozmawiam z nimi - takie osoby, z racji swojego zorientowania w temacie, były da niej najlepszymi sojusznikami w sprawie - To nie jest pomysł, na który wpadłam tydzień temu, ot tak sobie, pod prysznicem. Ja nad tym pracuję od lat. Wiedziałaby pani, gdyby zechciała mnie pani posłuchać! - chciała powiedzieć jeszcze milion rzeczy, ale ponad połowa z tego była otwartym atakiem w nauczycielkę, a reszta tylko w jej bierną postawę. Tak czy owak był to atak, a tego przecież miała nie robić. Tak jak do tej pory, nie zamierzała bawić się mugolskimi sprzętami na lekcji i już miała przyznać się do tego Hall, kiedy zobaczyła, z kim ją sparowała. Ettie nie przejmowała się złą oceną, ale ten profesorski wazeliniarz @William Walker już pewnie tak. Trafiła się niepowtarzalna okazja obniżenia jego oceny. Wystarczyło tylko zawalić swoją połowę zadania, co i tak planowała zrobić. - Robię notatki - oznajmiła Krukonowi spode łba - Mam nadzieję, że urwie Ci palce. Wyciągnęła pergamin i kiedy tylko zaczęło się coś dziać, wzięła się za pisanie.
Nie zaobserwowaliśmy wybuchu baterii. Walkerowi coś wpadło do oka, a ja akurat mrugałam. Zakładamy jednak, że wybuch był mniej bezpieczny i kontrolowany niż w przypadku zaklęcia Bombarda. Z całą pewnością był też trudniejszy do wywołania. Kto by się spodziewał?
Ette Wykeham, Gryffindor VI William Walker, Ravenclaw VIII
Oddała szybko "sprawozdanie", zanim Walker miał czas, żeby na nie spojrzeć. Ona mu nie przeszkadzała przy podgrzewaniu baterii. Dlaczego niby miałaby mu pozwolić wtykać nos w jej notatki.
Ostatnio zmieniony przez Harriette Wykeham dnia Pią Wrz 08 2017, 03:15, w całości zmieniany 1 raz
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Dopisywała właśnie kolejną nutkę, kiedy ktoś rąbnął w drzwi jak rozdrażniony buchorożec. Nawet nie musiała odwracać głowy, żeby domyślić się, kto to taki... Trzeba przyznać, że prefekci Gryfonów potrafili zrobić wejście. Złożyła kartki i przesunęła je na bok. - Przez tę całą sumienność mam już zepsutą reputację. - odparła, nie powstrzymując uśmiechu cisnącego się na usta. Dobrze było zobaczyć Leo w formie. Blaithin nie uświadamiała sobie wcześniej, jak bardzo brakowałoby jej tego wesołego, głośnego ćwierćolbrzyma, gdyby nagle go zabrakło. Przynajmniej ramię miał w porządku, więc Fire uznała, że nie ma się o co martwić. - Daj mu cieszyć się chwilą. - odparła, słysząc komentarz Ezry. Od czasu, kiedy wiedziała, co jest między nimi, zwracała uwagę na drobne szczegóły w postaci spojrzeń i takich niby zwykłych pyknięć w ramię, jakiś tysiąc razy bardziej. Jak dla Gryfonki atmosfera między nimi zawsze była gorąca i podszyta drugim dnem. - Czy ty naprawdę myślisz, że jak całowałeś się z moim kumplem to wszystko ci wolno, Clarke? - spytała, rzucając mu gniewne spojrzenie, kiedy zrzucił jej nogi. W udzie odezwał się ból po ranie, ale udała, że krzywi się ze zwykłej złości. Do Fire dotarło co powiedziała, ale nie dbała o to, że zapadnie jakaś niezręczna cisza albo, że Vin-Eurico się obrazi za jej zachowanie. Clarke nie mógł sobie pozwolić na takie rzeczy! - Nie, o latarkę, już mi się przypomniało. - mruknęła, kiedy Hall sprawdzała te całe kartkówki. Fire parę razy miała do czynienia z telefonem i jej największym osiągnięciem było poprawne odblokowanie go i przez przypadek zadzwonienie na jakiś numer. Z tego co wiedziała, mugole nie umieli żyć bez tych urządzeń. Posiadały tyle opcji, że Blaithin skrycie podziwiała ich, że w ogóle się w tym nie gubią. Jej dawny mugolski chłopak był porządnie zszokowany, kiedy zorientował się w braku zupełnego doświadczenia rudowłosej - ale, jak wszyscy, uwierzył w jej gładkie kłamstwa. - No to ja oczywiście biorę się za grzanie. - powiedziała, kiedy już wyciągnęła różdżkę. Wycelowała w tę dziwaczną baterię, rzucając niewerbalne Temperatus. Magiczny patyk posłuchał Szkotki i poczuła bijące od czaru ciepło, a drobny dreszczyk przemknął aż do jej łokcia. - To chyba działa. - stwierdziła, nie patrząc na Leo, tylko na coraz szybciej pęczniejący przedmiot. Nie zauważyła nawet, kiedy nasiliła moc zaklęcia chyba do maksimum. Ich bateria błyskawicznie się zapaliła, a gorąco niemal buchnęło w twarz Fire. Zaciekawiona spojrzała na Vin-Eurico, który miał robić notatki. - Zgrzałeś się? - zaśmiała się, a do jej głowy w tym samym czasie wpadł głupawy pomysł. Oczywiście, bez głębszego zastanowienia postanowiła wprowadzić go w życie. - Aquamenti! - strumień chłodnej wody zmoczył gęste włosy Gryfona, podczas gdy uśmiechnięta Blaithin skrzyżowała ramiona. Czarowanie na mugoloznawstwie? To lubiła! Podobnie jak drażnienie Leo.
Mikkel naprawdę zaczął żałować, że zjawił się na tych zajęciach. Ale w końcu musiał tu przyjść. Musiał pokazać Calumowi, że potrafi dotrzymywać słowa. Do napisanej kartkówki oczywiście się nie przyznał, ale patrzył z wysoko uniesioną głową na panią profesor, kiedy pytała o autora. Nie miałby nawet czasu podnieść ręki, bo profesor Hall na całe szczęście zaczęła omawiać prace innych uczniów. Nie miał najmniejszego zamiaru zapamiętywać tych cennych informacji o mugolach. Wpuszczał je jednym uchem i wypuszczał drugim. Na mugoloznawstwie nie był od czasów, kiedy było jeszcze obowiązkowe. Wtedy co chwila wymyślał jakieś choroby, żeby tylko się z tego wymigać. Kiedy zobaczył, z kim jest w parze, od razu przykleił do twarzy swój charakterystyczny półuśmiech i powitał nim swoją partnerkę. - Nie ma sprawy. Ja nawet nie wiedziałbym jak to ująć w słowa. Zdecydowanie wolę rzucić jedno głupie zaklęcie - odpowiedział automatycznie po szwedzku, nie zauważając nawet tej zmiany języka. Ucieszył się z takiego rozkładu pracy, bo naprawdę by się zamordował, gdyby musiał jeszcze coś wymyślać. Ruth nie wyglądała na chętną do rozmowy, więc postanowił od razu przystąpić do działania. Nawet nie zauważył, że przez przypadek zaczął podgrzewać twarz swojej partnerce. Na początku przestraszył się, że zrobił jej krzywdę i automatycznie podniósł rękę, żeby sprawdzić temperaturę jej czoła. - Na Merlina, przepraszam. Wszystko w porządku? - objął jej ramię wolną ręką i spojrzał w oczy wyraźnie zaniepokojony. Wyglądało na to, że już było w porządku - Jakbyś poczuła się gorzej, to od razu mów - powiedział jeszcze, mając nadzieję, że rzeczywiście powie mu, kiedy będzie jej słabo. Mogła przecież doznać od tego poważnych konsekwencji zdrowotnych. Przeszli ponownie do wykonania zadania. Tym razem Mikkel dokładnie starał się, żeby nie ogrzać twarzy Ruth. Chyba udało mu się zrobić to, co trzeba było. Jego była dziewczyna wyglądała na bardzo podekscytowaną tą całą baterią, więc też nie chciał za bardzo psuć jej humoru. O ile wystarczająco nie nabroił rzucając nieumiejętnie zaklęcie. Spojrzał kątem oka na jej notatki, ale i tak za wiele nie rozumiał, o co w tym wszystkim chodziło.
kostka: 3
Leonardo O. Vin-Eurico
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : Ok. 222cm
C. szczególne : Wzrost; blizny na udzie i łopatce; umięśniony
Czy ta lekcja mogła być jeszcze lepsza? Leo miał po ręką dwójkę swoich najlepszych przyjaciół, którzy sobie bezczelnie dogryzali i... Był pewien, że przez ułamek sekundy w jego oczach widać było prawdziwe, dogłębne przerażenie. Wierzył, że Fire jest na tyle inteligentna, że umie zachować sekret i nie wkurzać swojego wybuchowego przyjaciela. Dotarło do niego jednak, że w gruncie rzeczy nie powiedział jej, aby cokolwiek z tamtej rozmowy zachowywała dla siebie. Mogła równie dobrze pomyśleć, że Leo obgadał wszystko z Ezrą... - Wohoho, spokojnie, aż tak blisko nie jesteśmy, żeby się całować! - Poprawił się na krześle, wyduszając z siebie śmiech - zabrzmiał on zaskakująco prawdziwie. Potrząsnął głową z niedowierzaniem, mając nadzieję, że wygląda po prostu na lekko zaskoczonego i rozbawionego, a nie na... no cóż, przestraszonego. Tak czy inaczej, trzeba było już zająć się lekcją i Leo oczywiście w parze był z Gryfonką. Najchętniej wygarnąłby jej od razu, jak bardzo go prawie udupiła, ale koniec końców uznał, że dalej są za blisko Ezry. - Ta, pewnie - rzucił po prostu, trochę zamyślony. Znał się na telefonach nawet nieźle, bo jego mama korzystała z jednego - pewnie, nie cały czas, bo w końcu mieszkała z czarodziejami. Tak czy inaczej, to urządzenie trafiło kiedyś w jego łapki i chyba radził sobie z nim całkiem nieźle. Okazało się, że przez jego roztargnienie faktycznie oddał Fire zajmowanie się tą zabawniejszą częścią i sam utkwił na pisaniu notatek. Pochylił się lekko nad baterią, której reakcję miał kontrolować.
NOTATKI: Bateria dymi i zaczyna tak jakby pęcznieć. Potem płonie, ale dość krótko.
Chciał napisać coś ładniejszego, ale zrobiło mu się tak gorąco, że musiał się gwałtownie odsunąć. Otworzył usta, aby poinformować Fire, że kieruje swoje zaklęcie trochę za bardzo na niego - lecz w tym momencie dziewczyna postanowiła go ochlapać wodą na ochłodzenie. Wypluł wodę i przetarł dłonią twarz. Woda ściekała mu na koszulę i czuł, że mokry materiał zaczyna przylegać mu do klatki piersiowej. - Dzięki, tego właśnie potrzebowałem - prychnął z rozbawieniem i przeczesał palcami włosy. Przez chwilę przemknęła mu przez głowę myśl o jakiejś zemście, ale doszedł do wniosku, że za bardzo lubi profesor Hall, aby psuć jej lekcję. Poza tym miał względnie dobry humor, a na Dearównie jeszcze się odegra - wszystko w swoim czasie! Teraz tylko ją kopnął pod ławką, nie przestając się uśmiechać. - Wiem, że wyglądam bardzo ponętnie w takiej mokrej koszuli, ale musisz się nauczyć nad sobą panować. - Oznajmił, podsuwając jej mokry pergamin z notatkami. Teraz niech suszy!
Ostatnio zmieniony przez Leonardo O. Vin-Eurico dnia Wto Cze 27 2017, 13:40, w całości zmieniany 1 raz
- Robisz notatki - rzuciła szybko do @Warren Samuel Wilson. Sama tymczasem postanowiła zająć się wybuchem, może nie była specjalistą od mugoli, ale co było w tym trudnego? Zaczęła ogrzewać baterię zaklęciem i wbiła w nią wzrok, starając się zaobserwować jakiekolwiek zmiany, ale nic się nie działo. Absolutnie nic, a ona stała jak idiotka. Westchnęła lekko poirytowana, najwyraźniej dostali jakąś niedorozwiniętą. - Warren, chyba coś nie tak z tą bate... - urwała nagle, widząc, że przedmiot puchnie. - Odnotuj to - zarządziła. Teraz już chyba tylko czekać na wybuch, prawda? Wybuch nastąpił szybko i niespodziewanie, aż przeszły ją ciarki. Już miała świętować w myślach swój sukces, ale dostrzegła, że klatka z baterią zaczęła do topić. Trąciła Sama lekko w ramię. - Warren... To chyba nie tak powinno być.
Kostka: 2
William Walker
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : legilimencja i oklumencja, prefekt fabularny
Nie bardzo interesowało mnie to o czym ględziła Hall. Właściwie sam nie wiedziałem co robię na tej lekcji, ale skoro już przyszedłem to mógłbym się jakoś zaangażować. Już miałem się wziąć do roboty, kiedy usłyszałem z kim jestem w parze. Świetnie, czyli do końca lekcji będę musiał się użerać z tym szczeniakiem. Dziewczyna mnie irytowała i już szczerze powiedziawszy nudziła. Miałem w dupie oceny z mugoloznawstwa. Podszedłem do niej i szybko dotarło do mnie, że nie ma tego swojego typowego humoru, w którym to na wszystko szczeka. Czyżby biedna, mała Harriette miała jakieś kłopoty? Zbyłem jej słowa wielką ignorancją i zacząłem ogrzewać to idiotyczne gówno. Chyba użyłem trochę zbyt mocnego zaklęcia, bo nie tylko mi i baterii zrobiło się gorąco jak mniemam. Skąd mogłem wiedzieć, skoro zupełnie nie miałem pojęcia co mam przed oczami. Jakieś małe coś, które miało wybuchnąć – żenada. - Gorąco ci? – zapytałem. – Zaraz coś na to poradzimy. Rzuciłem krótkie Aquamenti i z końca mojej różdżki trysnął strumień wody – prosto na twarz Wykeham. Nie mogła powiedzieć, że nadal jej zbyt ciepło, byłem tak wielkoduszny i szybko temu zaradziłem.
Kostka: 3
Ezra T. Clarke
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
W jednym momencie uśmiech zszedł z jego ust i przez trzy długie sekundy wpatrywał się w Fire w pełnym osłupieniu. Skąd ona... Ale przecież... Powinien coś powiedzieć, ale zamiast tego był w stanie wydać z siebie tylko głupie "yyy". W przeciwieństwie do Leo, który uratował Ezrę z chyba najbardziej żenujących sytuacji w jego życiu. - Ciekawe, że wiesz o czymś więcej niż ja. To może chcesz mi jeszcze opowiedzieć, jak było, hm? - zadrwił, skupiając się na obronnej postawie tak bardzo, że prawie zapomniał o tej drugiej części zdania. - A poza tym to tak. Myślę, że wolno mi dużo. Dobrze, że lekcja w tym momencie się zaczęła, bo Ezra bał się, że Fire rzeczywiście mogła mu coś opowiedzieć. Ale skąd, do diabła, wiedziała? Przecież byli na korytarzu sami, a Leo zarzekał się, że nic nie pamiętał... To zaczynało się robić zbyt podejrzane. Skinął głową na uwagę profesor Hall co do coca-coli, uznając to za warte zapamiętania. Swoją drogą, choć przez pobłażliwe traktowanie tego przedmiotu przez większość uczniów, a pewnie i kilku innych nauczycieli, niewielu to dostrzegało, ta kobieta musiała być bardzo wykształconą osobą. Potrafiła naprostować fakty z wiedzy ogólnej, tak jak w przypadku Ezry, bez problemu mogła opowiedzieć im o mugolskiej kulturze, a także znała się na technologiach i to na pewno w wyższym stopniu niż im to prezentowała na lekcji, ale wtedy prawdopodobnie zamiast baterii na zajęciach wybuchałyby mózgi. (Chociaż sugerując się niedawnymi zachowaniami niektórych osób, skala wybuchu nie byłaby wiele większa...) Zatem kilka sekund uznania dla profesor Hall. I oczywiście dla Ruth, której prawdopodobnie psychiczny ból musiała sprawić tak nieścisła odpowiedź na zadane pytanie. Było to jednak słuszne postępowanie, bo Ezra podejrzewał, że jakikolwiek dłuższy wywód na ten temat mógł spowodować uruchomienie się wywodzącej się ze średniowiecza chęci obrzucenia jej owocami. Przesunął swoje rzeczy, żeby zrobić miejsce Bridget i obdarzył ją lekkim uśmiechem. Wiedział, że obiecywał dziewczynie poprawę ich stosunków, ale jakoś tak ostatnie problemy, które miał wypchnęły Puchonkę z jego myśli. Teraz, kiedy mieli razem pracować, mimowolnie przypomniał sobie o niektórych działaniach Hudson w ostatnim czasie. To było egoistyczne, ale przeszkadzały mu chociażby plotki o tym, że dziewczyna ulokowała swoje uczucia gdzieś indziej. - Cześć Bri. Dobrze się składa, bo chętnie bym coś wybuchnął - na przykład głupią głowę tej papli Fire... Wziął baterię i przystąpił do tej trudnej operacji ogrzewania. Poświęcał temu zadania wiele uwagi, bo właściwie nie bardzo wiedział, jak odpowiedzieć Puchonce. Nie mógł w pamięci znaleźć nic ekscytującego... poza jedną sytuacją, ale Bri była ostatnią osobą, której chciałby o tym mówić. Na tym polu prędzej poszedłby po dobre słowo do Craine'a niż do Bridget (i pewnie miałby większą szansę na powodzenie). Odchrząknął, wzruszając ramionami. - Cóż, od naszej ostatniej rozmowy byłem w Meksyku, w Egipcie, nawet zapuściłem się na szlaban do Morrisa, więc generalnie trochę się działo. Jak u ciebie? - zdążył zapytać, zanim bateria wydała małe "kaboom". Machnął ręką, oddając miejsce zbrodni do dyspozycji swojej partnerce. Kiedy ona tak skrobała, zaczął się nudzić, a kiedy Ezra się nudził, do głowy przychodziły mu głupie rzeczy. - Ciekawe jaka to firma robi takie cuda techniki... - Bezwiednie sięgnął po spaloną bateryjkę, zapominając, że pół minuty nie wystarczy do ostudzenia się przedmiotu. W momencie, gdy opuszki jego palców zetknęły się z baterią, syknął boleśnie, odruchowo odrzucając przedmiot... I była to kolejna rzecz do dopisania na listę dziennych głupot, które wyprawiał Ezra, bo bateria poleciała prosto w stronę Bridget. Clarke natychmiast zapomniał o własnym bólu, przejmując się koleżanką. - Przepraszam, to był wypadek. Nic ci nie jest? Gdzie uderzyło?
Spędziłem w towarzystwie Lysandra trochę czasu na imprezie u Lotty i w sumie okazało się, że nie był aż takim bezmyślnym osiłkiem, za jakiego go miałem - nienawidził Walkera, a już sam fakt tego świadczył o tym, że coś tam w głowie miał. Nigdy nie sądziłem, że zapałam do niego chociaż minimalną sympatią, ale okazało się, że owszem, jest to możliwe! Chyba tylko dlatego nie płakałem, że wylądowałem z nim w grupie do zadania z baterią. - Yo - rzuciłem, a potem skrzywiłem się nieco, ale przystałem na jego propozycję i pozwoliłem mu rzucać zaklęcie na baterie, a sam przygotowałem sobie kartkę i pióro do pisania. Nie minęło kilka sekund, aż poczułem na twarzy przypływ gorąca, który uderzył mnie z taką siłą, że przez kilka chwil nie mogłem powiedzieć ani słowa i tylko skupiałem się na tym, żeby mi głowa nie wybuchła. Byłem praktycznie pewny, że Zakrzewski ugotował mi mózg. - Lys... - zdołałem z siebie wydusić i zacząłem się intensywnie wachlować ręką. Na szczęście szybko zareagował i rzucił na mnie jakieś dziwnie brzmiące zaklęcie. Szczerze? Miałem w dupie co to było - ważne, że to uczucie zniknęło i na nowo mogłem oddychać. Dyszałem jak pies, jakbym przebiegł pół szkolnych błoń. - Miałeś podgrzewać baterię, nie mnie - cudem powstrzymałem się od dodania "cwelu", bo nie była to uwaga na miejscu. Lysander ogarnął się i przeszliśmy do faktycznego zadania, które jednak nie było aż tak pasjonujące, jak mogłoby mi się wydawać na początku. Zapisałem na kartce tylko jedno złożone zdanie.
notatki:
Najpierw pojawia się dym, bateria po chwili jakby rośnie, a ostatecznie zapala się, a płomień szybko gaśnie.
Na kolejne słowa Lysandra uniosłem wzrok i odwróciłem się w stronę, gdzie siedziała Ruth. Przy okazji zobaczyłem tą dziwną Florence i aż mi się skręciły wnętrzności. Mniejsza o to, towarzyszem Wittenberg okazał się być koleś od łazienkowej przygody. Samo wspomnienie wywoływało u mnie dwojaką reakcję - z jednej strony gówniana sprawa, z drugiej strony bardzo mnie to wszystko bawiło. Zjawił się, a jednak, więc nasza umowa obowiązuje! - Ten ziom? Mikkel, Szwed, Ślizgon. Nie wiem zbyt wiele, tylko się mijaliśmy - powiedziałem lekceważącym tonem. Aczkolwiek dostrzegłem, że chłop objął w pewnym momencie Wittenberg i jakoś tak mi się dziwnie zrobiło. Czy to możliwe...?
Bridget Hudson
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 167cm
C. szczególne : nieodparty urok osobisty, łabędzia szyja
Bridget uśmiechnęła się do Ezry, chociaż jego słowa wskazywały raczej na to, że nie był w zbyt dobrym nastroju. Przysiadła się jednak i starała się nie przejmować jego złym humorem. W ogóle wyglądał tak, jakby w ogóle nie chciał z nią współpracować i jakby dostrzegał problem w takim doborze pary, co nieco zabolało Bridget, która myślała, że po rozmowie w bibliotece chłopak zorientował się, że ona naprawdę chciałaby się zaprzyjaźnić... Pominę już fakt, że Clarke praktycznie zupełnie olewał postać Puchonki od tamtego czasu, ale Hudson nie przejmowała się tym zbytnio - sama miała mniej czasu ze względu na owutemy i wiedziała, że chłopak też musi swoje przedmioty zaliczyć. Nie chciała mu robić wyrzutów, lecz sądziła, że gdy w końcu uda im się porozmawiać chociaż chwilę, będzie bardziej entuzjastyczny. Cóż, pomyliła się, znowu. Patrzyła na baterię i trzymała w pogotowiu pióro przyłożone do papieru, by w razie czego szybko zapisać obserwowaną zmianę, a jednocześnie słuchała jego słów. Zmarszczyła brwi i zerknęła na niego ukradkiem. Meksyk? Szlaban u Morrisa? A ona się martwiła, że miał ją gdzieś... - Wow, faktycznie - skomentowała krótko. - Czemu dostałeś szlaban? Musiałeś nieźle przeskrobać, skoro Morris Ci go jednak wlepił - dodała jeszcze, ale w tej chwili zaczęło dziać się coś z baterią. Bridget prawie podskoczyła na krześle, słysząc syk i szybciutko zabrała się za pisanie. Była jednak tak przejęta całym tym wybuchem, że nieco ubrudziła pergamin. Popatrzyła na niego zrezygnowana i sięgnęła po następną kartkę. - Muszę to przepisać, bo Hall się nie doczyta - powiedziała szybko i sekundę później już skrobała na nowo swoje obserwacje.
notatka:
Najpierw pojawia się wyrzut szarego dymu. Bateria po chwili pęcznieje i zaczyna wydawać syczący dźwięk, a ostatecznie zapala się jasnym płomieniem. Płomień szybko gaśnie.
W pewnej chwili poczuła palący ból na ramieniu, gdy wylądowała na nim rozgrzana jeszcze bateria. Bridget wrzasnęła, bardziej przez szok niż ból, po czym popatrzyła na wystraszonego, przepraszającego Ezrę. Spojrzała na swoje ramię, na którym pojawił się biało różowy, piekący ślad w kształcie zbliżonym do trójkąta, a jej oczy zaszkliły się, gdy dotarło do niej, jak bardzo bolesne było to oparzenie. - Zgłupiałeś? - syknęła do Krukona, próbując powstrzymać łzy. - Boli jak cholera. Będę musiała iść do skrzydła, znowu - powiedziała jeszcze, naburmuszona. Ostatnio zdecydowanie zbyt często tam lądowała i w zasadzie na każdej lekcji działy się rzeczy, przez które potem była poszkodowana.
Ten dzień był pełny jakichś dziwacznych zdarzeń i do następnego doszło na lekcji mugoloznawstwa. Lorraine siedziała spokojnie i pisała sobie kartkówkę, mając na względzie dobrą ocenę. Dostrzegła jednak, że Florence, która siedziała obok, ewidentnie spoglądała w jej pracę i przepisywała jedno z zaklęć, które w niej umieściła. Poważnie? Lorri miewała ostatnio ciężkie dni, więc niewiele było trzeba, by się zirytowała - a właśnie do tego doszło w tej chwili. Dodatkowo dokonała jakiegoś przebłysku i przypomniało jej się znikąd, jak kiedyś Florence również przepisywała od niej notatki i zostały na tym złapane, przez co obie zostały "nagrodzone" bardzo słabą oceną i minusowymi punktami dla domu. Needles wiedziała, że w przypadku Hall musiałyby naprawdę przegiąć, żeby odjęła im punkty, jednak mimo wszystko zdenerwowała się, że przyjaciółka nic się nie nauczyła od tamtej przygody i wciąż próbowała oszukiwać. Zupełnie zapomniała, że Henderson z zaklęć była naprawdę kiepska, że źle radziła sobie z czarowaniem w ogóle, a zadanie to dotyczyło znajomości formuł i działania niektórych zaklęć... Wzięła na siebie podgrzewanie baterii i przeszła do zadania praktycznie nie odzywając się. Florence nie miała najtrudniejszego zadania, miała wyłącznie zapisać na papierze to, co się działo w gablotce... I kiedy jej wzrok powędrował gdzieś w bok, Lorraine nie wytrzymała. Opuściła różdżkę i szturchnęła ją w bok (nie że jakoś mocno, agresywna nie była...) - Mogłabyś się zająć tym zadaniem w należyty sposób i chociaż raz nie odgapiać od innych? - rzuciła szeptem. - Widziałam, jak spisywałaś ode mnie to jedno zaklęcie i nie zamierzam dostać złej oceny z mugoloznawstwa tylko dlatego, że zachciało Ci się plagiatować czyjeś notatki! - dodała. Wszystko to było bardzo lekkomyślne i zdecydowanie niesprawiedliwe, ponieważ Florence nie zasłużyła na takie osądy. Niestety czasu nie można cofnąć, a Lorraine dopiero po kilka chwilach zdała sobie sprawę, co właśnie powiedziała do swojej przyjaciółki...
- Wcale nie spisywałam notatek - rzuciłam gniewnie - To, że spisałam jedno zaklęcie od Ciebie jeszcze nic nie znaczy. Rzadko ściągałam, bo mimo, że nie umiałam czarować to byłam troszkę kujonem, ale parę razy się zdarzyło (tak jak z tym zaklęciem wcześniej), Lorka też czasem zżynała ode mnie, więc nie widziałam nic złego w tym co zrobiłam wcześniej. Na dodatek teraz przyjaciółka zaczęła mi wmawiać, że nadal ściągam. Byłam tak zła, że zaczęłam się z nią kłócić. Nie robiłyśmy tego zbyt głośno, ale obrzucałyśmy się argumentami jak oszalałe - co w gruncie rzeczy było bardzo dziwne, bo żadna z nas nie była szczególnie kłótliwą osobą. Pewnie obie byłyśmy zirytowane tym, że pod koniec roku jest tyle pracy. Nasza sprzeczka trwała tak dlugo, że finalnie nie wykonałyśmy zadania - Lorraine nie nagrzała baterii, a ja nie zrobiłam notatki. Hall, która na co dzień była oazą spokoju tym razem się trochę wkurzyła i ukarała nas stratą pięciu punktów.
Hall miała urwanie głowy na tych zajęciach, bo co chwila musiała podbiegać do uczniów i ratować zalanych falą gorąca lub co gorsza - poparzonych baterią. Nie spodziewała się, że będzie aż tak niebezpiecznie i z tyłu głowy zanotowała, że może jednak na przyszły raz powinna wybrać mniej "spektakularny" pokaz w ramach poszerzania wiedzy uczniów z zakresu świata mugolskiego. Komentarze panny Wykeham zmilczała, tak samo jak nieprzyznanie się butnego Ślizgona do swojej pracy, ale gdy młoda Gryfonka oddała sprawozdanie, nawet ta drobna, przepełniona cierpliwością i dobrym sercem istota nie wytrzymała. -Panno Wykeham, panie Walker, jeśli nie interesują was zajęcia, możecie na nie nie przychodzić - westchnęła ciężko i potarła dłonią skroń. No cóż, chyba nie ma innego wyjścia - Jestem zmuszona odjąć każdemu z was po pięć punktów. Tak się nie zachowują uczniowie, powinno być wam wstyd - dodała po chwili, choć z trudem przełknęła ślinę z tymi słowami. Na jej zajęciach zawsze było tak przyjaźnie i miło, a nagle ktoś zaczął na nie przychodzić chyba tylko po to, żeby je zrujnować. Niestety musiała też odjąć punkty @Lorraine Needles i @Florence Henderson, które nie wiedzieć czemu pracy nie oddały w ogóle, dyskutując na jakiś nieznany dla Hall (i w gruncie rzeczy niewiele ją interesujący) temat, co było dla niej samej nożem w serce, bo przecież Hufflepuff, dom, którego obecnie była opiekunem, rzutem na taśmę wbił się na trzecie miejsce w rankingu domów. Amelii nie pozostało nic innego jak liczyć na to, że dziewczyny pójdą po rozum do głowy i do końca roku będą już grzeczne a puchoni obronią trzecie miejsce.
Edwin nauczał w Hogwarcie od niedawna, ale trudno ukryć, że dość szybko zaaklimatyzował się w placówce (która wbrew pozorom dość mocno zmieniła się od jego szkolnych lat), a nauczanie sprawiało mu jeszcze więcej frajdy niż pisanie o mugolach. Uczniowie nie byli aż tak durni i Edwinowi udawało się utrzymywać ich w ryzach podczas zajęć - tylko na tym mu zależało. Rozrabianie podczas przerwy nieszczególnie mu przeszkadzało, dopóki ktoś pilnie uczestniczył w zajęciach. W sali pojawił się tak jak miał w zwyczaju - znacznie wcześniej, po czym rozłożył wszystkie pomoce naukowe i zajął miejsce przy biurku. Do klasy powoli zaczęli wchodzić kolejni uczniowie, od których mężczyzna po kolei egzekwował oddanie pracy domowej w postaci wypracowania dotyczącego mugolskich naukowców. Każda osoba, która pojawiła się bez pracy domowej była karana ujemnymi punktami - w końcu nawet jeśli ktoś nie pojawił się na ostatnich zajęciach mógł zapytać kogoś z klasy albo sprawdzić na tablicy ogłoszeń, gdzie Edwin skrupulatnie umieszczał tego typu informacje. ---------- 1. Nie rzucacie kostkami, tylko piszecie krótką (serio krótką, żadnych elaboratów) notatkę, którą Wasza postać oddaje nauczycielowi z bardzo podstawowymi informacjami na temat trzech mugolskich naukowców. Staranność notatki zależy od Was, uwzględnijcie jednak realia i podejście waszej postaci do przedmiotu. 2. Jeśli ktoś z Was pisał egzamin z mugoloznawstwa proszę o zaznaczenie tego pod koniec posta - jeśli nie to nie, Edwin akceptuje nawrócone duszyczki. 3. Proszę również o oznaczenie na końcu posta podejścia Waszej postaci do przedmiotu w skali od 1 do 6, gdzie 6 oznacza, że przedmiot jest bardzo lubiany. 4. Następny etap wleci gdzieś w weekend w niedzielę/poniedziałek, będę o tym informować na bieżąco w zależności od frekwencji. W razie wątpliwości piszcie na priv do @Vivien O. I. Dear
MOCNY EDIT: ETAP JEDNAK KOŁO ŚRODY, NIE NADĄŻAM Z ŻYCIEM
Mugoloznawstwo nie było lekcją, na którą koniecznie musiałam chodzić. prawdę mówiąc prawie wcale tego nie potrzebowałam. Połowa mojej rodziny była Mugolami. Jednak zawsze lubiłam przedstawianie świata Mugoli ze strony czarodziejów mimo, że wiedziałam o nich wszystko. No prawie wszystko. Zadanie domowe sprawiło mi trochę problemów. No bo dobra, może i doskonale wiedziałam jak funkcjonuje kuchenka elektryczna albo telefon, ale po jakie licho miałam znać wszystkich mugolskich naukowców. Siedziałam trochę w bibliotece szukając czegokolwiek i znalazłam, więc chyba nie było tak źle. Średnio interesowały mnie tematy, na temat których dokonali odkryć, aczkolwiek ważne, że w ogóle miałam. Weszłam do klasy jako jedna z pierwszych i oddałam nauczycielowi zadanie domowe.
Mugolscy naukowcy
Francis Harry Compton Crick - Wraz z Jamesem D. Watsonem, Maurice'em Wilkinsem i Rosalindą Franklin odkrył strukturę molekularną. Maria Salomea Skłodowska-Curie - Była prekursorką nowej gałęzi chemii – radiochemii. Do jej dokonań należą: rozwinięcie teorii promieniotwórczości, technik rozdzielania izotopów promieniotwórczych oraz odkrycie dwóch nowych pierwiastków – radu i polonu. Z jej inicjatywy prowadzono także pierwsze badania nad leczeniem raka za pomocą promieniotwórczości. Dmitrij Iwanowicz Mendelejew - Wszystkie znane wówczas pierwiastki zestawił w tabelę, szeregując je według mas atomowych i zauważył, że właściwości pierwiastków powtarzają się okresowo, a odstępstwa od tych prawidłowości można wyjaśnić istnieniem nieznanych jeszcze pierwiastków (były to skand, gal i german). Tablicę tę nazwano później tablicą Mendelejewa i była ona pierwotną formą układu okresowego. Anegdota głosi, że po dłuższym okresie wyczerpującej pracy nad uszeregowaniem pierwiastków tablica się uczonemu przyśniła.
Bianca Zakrzewski
Po oddaniu pracy usiadłam w jednej z ostatnich ławek i oparłam głowę na ręce rysując jakieś drzewo na kawałku pergaminu, czekając na rozpoczęcie lekcji.
Egzamin: PO (znaczy tak sobie zakładam, bo na losowaniach nie ma mugoloznawstwa?) Jest w losowaniach Stosunek do przedmiotu: 4 / 5
Lotta Hudson
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 174
C. szczególne : Mała blizna na palcu dłoni, mocne oparzeliny na rękach i lekkie na szyi
Od zawsze należałam do tego okropnego typu uczniów, którzy przykładają się do niemal każdego przedmiotu i chociaż mugoloznawstwo interesowało mnie przeciętnie to chętnie brałam w nim udział, bo bardzo, ale to bardzo lubiłam chłonąć wiedzę i mimo że nie była to moja ulubiona dziedzina to chciałam mieć przynajmniej jakieś pojęcie o mugolach, gdyż wychowałam się w zupełnie czarodziejskim środowisku. Po wejściu do klasy podeszłam do biurka nauczyciela i przywitałam się po czym zostawiłam pracę na jego biurku. Wymienieni przeze mnie naukowcy w większości zajmowali się kosmosem - znałam ich dlatego, że przygotowywałam się dość skrupulatnie do lekcji astronomii. Celowo wymieniłam aż dwie badaczki płci żeńskiej.
Kartka:
• Cecilia Payne-Gaposchkin (1900 - 1979) - astronom. Wytłumaczyła z czego zbudowane jest słońce i jako jedna z pierwszych wysnuła teorię, że w gwiazdach występuje najwięcej wodoru. Jej teorie były bardzo długo krytykowane i odrzucane przez jej oponentów, ale mimo to została pierwszą kobietą z tytułem profesora na mugolskim Uniwersytecie Harvarda. A jej nazwiskiem nazwano jedną z planetoid. • Stephen Hawking - brytyjski astrofizyk, kosmolog, fizyk teoretyk. Jest autorem tzw. teorii wszystkiego. Ma sparaliżowane ciało i ośrodek mowy, więc porozumiewa się za pomocą mugolskiej elektroniki. • Elżbieta Koopman Heweliusz - astronom, małżonka polsko-niemieckiego astronoma Jana Heweliusza. Wraz z dużo starszym mężem prowadziła obserwacje i badania astronomiczne, pracowała wraz z nim nad publikacjami i dokończyła je. Jej nazwiskiem nazwano jedną z planetoid i krater na Wenus.
Po oddaniu kartki zajęłam miejsce gdzieś na środku klasy oczekując na rozpoczęcie lekcji.
Co prawda kilka miesięcy temu podczas pisania pracy zaliczeniowej na Mugoloznawstwo poprzysięgłam sobie, że moja noga już nigdy nie postanie w tej klasie, niemniej jednak darzyłam nauczyciela tego przedmiotu ogromną sympatią i dlatego też uznałam, że pojawię się na zajęciach. Poza tym wakacyjne eskapady po mugolskiej stronie Londynu wzbudziły we mnie pewien rodzaj sentymentu - a gdy na tablicy ogłoszeń pojawił się temat zadania domowego, uznałam, że ta lekcja może być naprawdę ciekawa. No i znalazłam pretekst, żeby pogrzebać trochę w książkach i dokopać się do wzmianki o pewnym wynalazku, o którym ostatnio wspomniałam Fairwynowi. Nie mogłam się powstrzymać przed wysłaniem mu enigmatycznej notatki - co prawda nie podpisałam się, lecz z pewnością bez trudu domyślił się, kto jest jej autorem. Weszłam do klasy, uśmiechając się do profesora na powitanie, po czym oddałam mu zadanie, a sama - jak zwykle - usiadłam w ostatniej ławce.
ocena z egzaminu - Z (wymyślona) stosunek do przedmiotu - 3 (i pół), interesują ją tylko niektóre zagadnienia
Hypatia z Aleksandrii - ur. ok. 355 lub 370 r., zm. w marcu 415 r. w Aleksandrii – aleksandryjska filozofka neoplatońska, matematyczka. Wynalazła astrolabium, pomiarowy przyrząd astronomiczny używany w nawigacji aż do początku XVIII wieku, który służył również czarodziejom do wyznaczania położenia ciał niebieskich nad horyzontem.
Edward H. Leveaux - ur. w 1827 roku; naukowiec, fizyk, w 1879 roku wynalazł pianolę, którą nazwał “Angelus”, było to pianino posiadające dodatkowo mechanizm umożliwiający odtwarzanie utworów ze specjalnych rolek papieru.
Merit Ptah - ur. ok. 2700 p.n.e. – pierwsza znana kobieta, która zajmowała się nauką, była lekarzem. Jej podobizna znajduje się w grobowcu znalezionym w pobliżu piramidy schodkowej w Sakkara.