Bar, na pozór nie różniący się od wszystkich innych. Znajdziesz w nim alkohol, miłą obsługę, komfort i ludzi, którzy w pamięci będą figurować jeszcze przez długie lata. Nie zwlekaj, przychodź już dziś!
Ramiro wyszedł z domku, w celu bardzo konkretny i przejrzystym. Chciał się upić. Każdy może się upić, to on nie może? Co z tego że był najbardziej odpowiedzialnym uczniem w tej szkole. Co z tego, że nigdy nie był pijany. Raz nie zawsze, dwa razy nie często, trzy razy to już rzadkość. Tak wiec, Ramiro ubrany w jasną koszulkę, z guzikami u kołnierzyka, i długimi rękawami. W czarnych spodniach ze sztruksu, i na to miał jasną, dresową kurtkę. Szybkim krokiem skierował się do miasteczka, by tam upolować jakiś bar gdzie będzie mógł się dobrze napić. Podróż zajęła mu niestety trochę czasu, ale co tam było warto! Kiedy doszedł do baru, zamówił dla siebie butelkę czystej wódki, i jeden kieliszek, po czym usiadł gdzieś w kącie. Każdy lubi czyściochę, lecz nie każdy chce się do tego przyznać. A Ramiro miał chwilowo, w dupie konwenanse. Szybko odkorkował butelkę, i począł sobie nalewać. O czym rozmyślał? Raczej o kim. Nie było łatwe, sobie z tym wszystkim poradzić, z nawałnicą uczuć i myśli. Z drugiej jednak strony, wiedział że tak należało zrobić. Nie miał prawa, stawać między przyjaźnią która nie trwała od kilku dni. Lecz kilka lat. To jest ta różnica. Chłopak westchnął zrezygnowany, kiedy zdał sobie sprawę że znów myśli o tym samym. Wypił zawartość kieliszka, i szybko wyjął paczkę papierosów. Jak już jechać po bandzie, to po całości. Odpalił papierosa, za pomocą różdżki, i sztachnął się dymem, który wypełnił jego płuca. Nalał sobie drugi kliszek wódki i zawahał się. Ktoś kto dobrze znał (Do takich osób chyba jedynie Eveline się zaliczała) Wiedziałby że nie jest sobą. Że robi to wbrew swej naturze. Lecz chciał zapomnieć! Uwolnić się do tych myśli, chciał chociaż na chwilę poczuć się wolny, i na drugi dzień męczyć się z kacem niż z wyrzutami sumienia. Chłopak nalał sobie drugi kieliszek, i począł go obracać w dłoni, niczym lunatyk.
Lillyanne Sangrienta, bo tak nazywała się śliczna szmaragdowo oka dziewczyna, która przechadzała się po mieście. Na sobie miała czarny żakiecik, z czerwonymi, ozdobnymi zakończeniami i dużymi guzikami. Włosy spięte w wysoki kucyk dodawały jej trochę dojrzałości. Na co dzień gdy chodziła w rozpuszczonych włosach musiała wydawać się naprawdę malutka, ponieważ włosy otulały całe jej ciało chowając je i skurczając. No cóż, ale nie narzekała… no może czasami…. No dobra narzekała, ale co z tego! Kontynuując na nogach miała czarne kozaczki ze skóry, które sięgały jej do kolan. Kopała śnieg idąc przed siebie. Nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Chodziła znudzona i bez żadnego konkretnego celu. Mogła zostać w domku, ale nie chciała, ponieważ był to dla niej wielki problem. Nie czuła się za dobrze po wszystkich historiach jakie miały tam miejsce. Szczerze mówiąc ten domek powinien nosić nazwę : Dom w górach przynoszący kompletne nieszczęście, Zapraszamy! Chcąc nie chcąc, taka była prawda. Chociaż, dzięki temu wyjazdowi poznała Summer i oczywiście jego.. Ramiro. Wilkołak, którego spotkała nad jeziorem i który jest chłopakiem jej najlepszej przyjaciółki. Westchnęła i zatrzymała się przed barem. Nie przepadała za alkoholem i zapachem tytoniu, no ale coś bardzo ją korciło, by tam wejść i przynajmniej rozejrzeć się. W końcu mimo walki z samą sobą, weszła do środka. Czuła się okropnie niepewnie w takim miejscu, zwłaszcza, że kilku mężczyzn zwróciło na nią zbyt dużą uwagę, gdy tam się pojawiła. Zastanawiała się, czy lepiej nie wyjść, gdy nagle ujrzała znajomą twarz, która otoczona była dymem z papierosa. Uśmiechnęła się delikatnie i nie myśląc za dużo pobiegła do chłopaka. Nie sądziła, że spotka go właśnie tutaj, co za niespodzianka. Stanęła przy stoliku z uśmiechem i delikatnie się nad nim pochyliła. - Cześć Ramiro! – wydukała bardzo zadowolona z tego spotkania.
Ramiro pogłębiony w wspomnieniach i nad kolejną dawką użalania się nad sobą, nie zauważył znajomej twarzy. Dopiero gdy do niego się odezwała. Wskazał jej ręką którą trzymał kieliszek, by usiadła. Tym którzy jeszcze mieli czelność na nią się gapić, posłał jednoznaczne spojrzenie. które mówiło coś w rodzaju " Fuck off " Poskutkowało, natychmiast. Ramiro zaciągnął się dymem, i wstrząsnął popiół do popielniczki. Barman samoczynnie przyniósł drugi kieliszek, i drugą flaszkę. Niezłych musieli mieć tutaj klientów, lecz to nie jego sprawa. Wypił zawartość kieliszka, i odstawił go. - Cześć. - Powiedział jak by nie swoim głosem. Spojrzał się na dziewczynę, prosto w jej oczy. Nie chciał teraz kolejnych przykrych niespodzianek, i choć jego spojrzenie było ciepłe może nawet miłe. Bo takie uczucia miał jeszcze w rezerwie, dla niektórych osób, to musiał wiedzieć o dziewczynie, tyle by w każdej chwili móc odejść i ją odepchnąć. Nie chciał przyjaźni. Chociaż jeśli dziewczyna, nie zmieniła swoich uczuć co do niego, to przyjaźń jest niemożliwa. Z drugiej strony, i tak by jej nie zranił. Westchnął zrezygnowany i spuścił wzrok po sekundzie, kiedy to, ta straszna prawa do niego doszła. Jeszcze dwie i wiedział by o niej wszystko. Szanse został by wyrównane. No nic. Nalał sobie kieliszek, wódki, zaciągając się dymem. Dziewczynie nie polał. Czemu? Wątpił by ta piła, lecz jeśli będzie chciała się z nim napić, to chętnie jej poleje. Zawsze lepiej się pije we dwójkę, czyż nie? - Co tutaj robisz? - Zapytał nie obecnym głosem, obserwując wódkę w kieliszku, i wracając do swej zabawy. Czyli obracania go w dłoni, by zapomnieć o bożym świecie. Zwłaszcza o tym, który go otaczał. Ponownie zaciągnął się papierosem, i patrzył na dym który wypuszczał. Chciałby żeby tak wszystko mogło swobodnie odlecieć. By po prostu jego problemy, troski, zmartwienia i wspomnienia. By to wszystko poleciało jak ten dym. Daleko, daleko do góry by już nigdy nie wrócić. Pewnie każdy o tym marzył, a bynajmniej większość osób. Lecz cóż poradzić, taka nasza rola. Marzyć o tym, co jest nieuchwytne i nie wiedzieć prawdziwego szczęścia które mamy pod nosem. Czasami to stwierdzenie jest aż nazbyt trafne...
Zielonooka patrzyła na niego z szerokim uśmiechem i kiedy pokazał jej żeby usiadła, to zrobiła to natychmiast i z wielką chęcią. Spoglądała na niego kątem oka, a gdy przyniesiono drugi kieliszek spojrzała zakłopotana na chłopaka i nic nie powiedziała. Nigdy nie piła alkoholu, albo piła i nie pamięta, ale cóż. Była to dla niej dosyć kłopotliwa sytuacja, zgłasza, że nie wiedziała jak ma zareagować, jakby miał zamiar ją poczęstować. Na szczęście tego nie zrobił i miała szansę do namysłu. Zaczesała za ucho kosmyk włosów i gdy zadał jej pytanie wzdrygnęła się i zamyśliła. Po co tak naprawdę wyszła? Miała jakiś konkretny powód? Tak nagle wszystko uciekło z jej głowy i pozostała pustka. - Wyszłam na spacer, chciałam obejrzeć miasteczko i coś mnie tknęło, żeby tu wejść… Może miałam przeczucie, że spotkam kogoś znajomego. Ale nie spodziewałam się, że to będziesz akurat ty… Nie żeby to było źle, bo jestem szczęśliwa, że mogę cię ponownie spotkać – wydukała dopiero po chwili. Bacznie obserwowała kieliszek stojący przed nią jakby miał on zaraz dostać nóżek i uciec ze stolika, a ona miała za zadanie go pilnować i nie pozwolić mu na to. Westchnęła nie wiedząc o czym ma z nim rozmawiać, na pewno nie o tym co się ostatnio działo, tego była na sto procent pewna. Myślała intensywnie, ponieważ nie chciała tkwić w tej ciszy, która ją irytowała. - Dosyć trująca mieszanka, nie sądzisz? – powiedziała szczerze spoglądając na papierosa i kieliszek. Kiedy dym poleciał w jej stronę zmarszczyła delikatnie nosek. Nie przepadała za tym zapachem, o ile to zapachem można było nazwać, był ohydny. Sama nie wiedziała jak ludzie mogą palić z własnej woli. Siedziała w ciszy, siedziała, aż w końcu wstała. Odeszła i po chwili wróciła z sokiem. A co się będzie produkować, on będzie pił, a ona co ma siedzieć i się patrzeć jak sroka w gnat? O nie, nie, nie ma tak dobrze. Spojrzała znacząco na butelkę, mając nadzieje, że zrozumie aluzję i nie będzie musiała go prosić o nalanie jej trunku.
Dlaczego nie rozmawiać o tym co było? Zważywszy na fakt iż już się więcej nie spotkają. Niech sobie, teraz pogadają, po później już nie będzie okazji. Ramiro już podjął decyzje. Znika na zawsze. Nie wiedział tylko, czy wyjdzie czy... Zaciągnął się dymem, i strząsnął popiół do popielniczki. Kiedy nalewał sobie kieliszek, dziewczyna na chwilę sobie poszła. Już myślał ze ma dosyć jego towarzystwa, lecz po chwili wróciła z sokiem. Spojrzał się na nią. Ona pije? No cóż, może i pije, z skąd ma to wiedzieć? Gdyby myślał to by wiedział, lecz nie myślał. Nalał sobie i jej do kieliszka. - Salud!. - Powiedział w swoim ojczysty języku i przechylił zawartość swojego kieliszka. Zaciągnął się dymem, i czekał na efekty. Nie chciało mu się o niczym gadać, ani myśleć. Miał dosyć już tego wszystkiego. Stan beznadziejność przykrywał cały obraz danej sytuacji, i nawet się nie zastanawiał, nad tym co do niego czuję jego towarzyszka. Czy nadal coś czuję? A może wszystko już przeminęło z wiatrem? Nie wiedział, nie chciał wiedzieć. A może chciał? Już sam nie był, niczego pewien. Wziął butelkę do ręki, i obracał ją w dłoni, przyglądając się dziewczynie. Alkohol we krwi, zaczynał działać. Chociaż muszę przyznać, że działo to się wolniej, niż przypuszczałem. - Nie sądziłem, że zdążymy się jeszcze spotkać. Na tym wyjedźcie. - Zaczął rozmowę, przy okazji nie świadomie wracając do tamtych wydarzeń. A może zrobił, to podświadomie? Nie ma co się doszukiwać, takich nie istotnych szczegółów. Młody Hiszpan. Zaczął rozlewać alkohol do kieliszków, i odstawił butelkę. Zaciągając się ponownie papierosem i gasząc peta w popielniczce. - Może. - Odpowiedział na jej pytanie. W sumie, miała racje. Lecz on chciał sie upić, i to jak najszybciej, więc nic mu nie przeszkadzało. - Pogodziłaś się z Cornelią? - Zapytał znienacka, i niby obojętnie. Czy chciał cokolwiek słyszeć o Corneli? Martwił się o nią, i chciał usłyszeć że u niej mimo wszystko, jest wszystko dobrze. Lecz także martwił się o Lillyanne. I wiedział że ta przyjaźń, z Cornelią, jest dla niej bardzo ważna. Dla tego się pytał. Czy on nigdy nie przestanie się martwić o innych? Chociaż raz, mógłby zapomnieć o innych i pomyśleć o sobie. Najwidoczniej nie potrafił tak. Najpierw inni potem on. Lecz to potem, jakoś nigdy jeszcze nie nadeszło. Naprawdę mógłby w końcu ktoś mu przetłumaczyć, że czasami warto zainteresować się samym sobą.
Ona niepewnie wpatrywała się w kieliszek stojący przed nią. Ta chwila niepewności była wypisana na jej twarzy. Przełknęła ślinę i złapała kieliszek do ręki. Wypiła wszystko na raz i natychmiast popiła sokiem. Delikatnie się wykrzywiła, ale nie tylko przez alkohol, a i przez dym, który uwalniał się z papierosa. Tak już o tym wspominałam… ale będzie tak robić bardzo często. A więc kontynuując. Brązowowłosa dziewczyna spojrzała na niego tymi swoimi kocimi oczami i uśmiechnęła się delikatnie. - Również się nie spodziewałam, ale cieszę się z tego spotkania… Mogę nawet powiedzieć, że czuję się zaszczycona. Rami – powiedziała wesoło i kiedy lał kolejną kolejkę już się nie wahała. Ponownie opróżniła zawartość kieliszka i położyła się na stole jakby nieobecna. Przymknęła powieki rozmyślając. Jednak z tych rozmyśleń wybiło ją pytanie chłopaka. Wyprostowała się od razu i spoglądała na niego tajemniczym i niepewnym spojrzeniem. - Przeprosiła mnie… więc chyba się pogodziłyśmy… - wydukała i nie odrywając od niego wzroku kontynuowała. – A co u ciebie? Jak się czujesz? Bolą cię jeszcze ręce? Jej głos był wypełniony niesamowitą troską. Martwiła się o niego i to bardzo. Nie wiedziała czemu, no ale tak wyszło. Nagle wzdrygnęła się i wymamrotała. - A właśnie, miałam ci przywalić… Zaczęła się bawić kieliszkiem. Wyglądała jakby nie powiedziała niczego wielkiego, a to, że miała go uderzyć miało być normalną, codzienną rzeczą. Nie pozwoliła mu nawet dojść do słowa. Odłożyła swoją zabawkę i wyłożyła się jak najwygodniej mogła na siedzeniu. - Za to, że znowu nazywałeś siebie nic nie wartą osobą, pionkiem… Nie jesteś taki… Jesteś normalny i dodatkowo wyjątkowy, więc powinieneś zacząć bardziej cenić siebie. Przechyliła głowę delikatnie w bok i wpatrywała się w niego jak w najdroższy obraz świata, który szczyci się swoim pięknem i sławą. Na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech, który pojawił się mimowolnie i niekontrolowanie. Zaczesała niesforny kosmyk włosów za ucho, chociaż to nic nie dało, bo on ponownie zleciał na jej twarz.