W tej przestronnej klasie na trzecim piętrze odbywają się lekcje zaklęć. Dwa rzędy dwuosobowych ławek czekają na uczniów. Duże okna przepuszczają wiele światła, co nadaje klasie przestronny wygląd. Na regałach po prawej stronie znajdują się wszelakie przedmioty na których można ćwiczyć zaklęcia. Na ścianach wiszą natomiast tablice na których są wypisane podstawowe zasady pojedynkowania się.
Opis zadań z OWuTeMów:
OWuTeMy - zaklecia
Wchodzisz do Klasy Zaklęć, być może się denerwując, a być może nie. W każdym razie w tym momencie ważą się Twoje losy jeżeli chodzi o ten egzamin. Wybrałeś Zaklęcia. Dobrze. Stajesz więc pośrodku sali, przed Tobą znajduje się stolik, przy którym siedzi znany Ci Marco Ramirez oraz dwoje nauczycieli ze Szkoły Magii Riverside. Jeżeli jesteś z tej szkoły i ucieszyłeś się, że będziesz mieć fory, to niestety, ale muszę Cię zawieść, bowiem oboje wyglądają na takich, których nie wzruszyła Twoja obecność. To Twoja komisja, która skrzętnie wszystko notuje za pomocą samopiszących piór, więc mają mnóstwo okazji do przypatrywania się Tobie i słuchania tego, o czym mówisz. Także dobrze się zastanów nad odpowiedziami i czynami! Nie zapomnij się także przedstawić na początku. Na biurku oprócz pergaminów i kałamarzy stoją dwie czary, z których unosi się czerwony dym. Na jednej z nich świeci się napis „teoria”, na drugiej zaś „praktyka”. Komisja wyjaśnia Ci, że musisz wylosować jedno pytanie z tej pierwszej i jedno zadanie z drugiej. Możesz zacząć od którejkolwiek chcesz. Gdy sięgasz po kartkę i ściskasz ją w dłoniach, ta zamienia się w coś na kształt wyjca, który jednak nie krzyczy, tylko spokojnie zadaje Ci pytanie bądź wyznacza zadanie. Jak Ci poszło?
Zasady: Rzucasz czterema kostkami w specjalnym temacie do rzutów na egzaminy zgodnie z zasadami owutemów oraz rzutów. W tym temacie powinien pojawić się post z przeżyciami oraz działaniami postaci oraz specjalny kod, podany na dole posta.
Oceny: Ocena z egzaminu to suma punktów za pierwsze i drugie zadanie (plus dodatkowe punkty) według następującej rozpiski: 2-3 - Okropny 4-5 - Nędzny 6-7-8 - Zadowalający 9-10 - Powyżej Oczekiwań 11-12 - Wybitny Dodatkowo, za każde 8 punktów w kuferku z OPCM i zaklęć można dodać +1 do punktów.
Opis zadan:
teoria:
Pierwsza kostka:
1 – Podaj ogólną definicję zaklęcia i opisz, co wpływa na jakość czaru. 2 – Przedstaw szczegółowo zagadnienie zaklęć niewerbalnych. 3 – Podaj po dwa przykłady zaklęć z każdej z grup: zwykłe, ofensywne, defensywne. 4 – Podaj dwa rodzaje przysięgi wieczystej i opisz na czym polegają. 5 – Podaj trzy zaklęcia, do których można dobrać inne przeciwzaklęcia (podaj je) niż Finite. 6 – Podaj trzy zaklęcia ochronne (np. zabezpieczenie terenu przed ludźmi) oraz opisz działanie każdego z nich.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za odpowiedź. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
praktyka:
Pierwsza kostka:
1 – Odpowiednimi zaklęciami uruchom mały tor przeszkód, aby piłka mogła dotrzeć na jego koniec. (Piłka na początku toru - musi spłynąć rynną - wyczarować wodę; dociera do zbyt małej bramki - powiększyć; zbiorniczek z wodą - zamrozić zanim piłka wpadnie do wody; dźwignia - nacisnąć odpowiednim zaklęciem - wtedy piłka dociera na koniec toru). 2 – Zadziałaj na ciecze w wazonach - w pierwszym oczyść, w drugim doprowadź do wrzenia, w trzecim zamroź. 3 – Przejdź przez mały labirynt (musisz obronić się przed stworzeniem, zaatakować jedno oraz pokonać dwie pułapki). 4 – Powiel kamień, a następnie wyrzeźb węża, lwa, borsuka i kruka. Zaznacz ognistym znakiem te zwierzę, do którego domu przynależysz. 5 – Spowolnij trzech przeciwników odpowiednim zaklęciem, a następnie unieruchom każdego za pomocą trzech różnych czarów. 6 – Zadziałaj na cztery przedmioty zaklęciami z każdego żywiołu.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za wykonane zadanie. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
Na końcu posta należy dodać następujący kod:
Kod:
<retroinfo>Kuferek - Zaklęcia:</retroinfo> wpisz ilość punktów w kuferku z tej dziedziny <retroinfo>Wyrzucone kostki - teoria:</retroinfo> wpisz kostki za teorię <retroinfo>Wyrzucone kostki - praktyka:</retroinfo> wpisz kostki za praktykę <retroinfo>Suma:</retroinfo> wpisz sumę kostek opisujących punkty za praktykę i teorię oraz ewentualnych punktów bonusowych za punkty z kuferka <retroinfo>Ocena:</retroinfo> wpisz ocenę <retroinfo>Strona - losowania:</retroinfo> Wpisz stronę z odpowiedniego tematu, na której były losowane kostki
Pewny swego zwycięstwa opadł trochę na duchu widząc jak dziewczyna znowu odbija jego świetnie rzucone zaklęcie. Jednak, jak prawdziwy wojownik nie przejął się za bardzo drobną porażką, nie zaczął skakać jak oszalały, gdy jego szata zaczęła się dymić. Przydepnął ja szybko butem i chcąc wziąć Gryfonkę z zaskoczenia mruknał: - Everte statum- Miał nadzieję, że tym razem zakęcie zadziała i tak jak się poprzednio spodziewał, dziewczyna uniesie się nad ziemię. Toć jakiś punkt należałoby zdobyć, nie?
Clara była widocznie tak bardzo zszokowana tym, że wreszcie udało jej trafić w Mijuńkę, że krukonka bez problemu odpowiedziała jej pięknym za nadobne - Clarcia wyleciała w powietrze, zaliczając twarde lądowanie. Rozmasowywując bolące miejsce, podeszła do przyjaciółki i jak na dobrego uczestnika pojedynku uścisnęła jej dłoń. Oczywiście zaraz później rzuciła się ją wyprzytulać, bo to się Mii naprawdę się należało - taka zdolna z niej istotka, no tylko pozazdrościć! Teraz Clarcia sobie odpocznie i będzie trzymać kciuki za przyjaciółke, bo Mijce pewnie przyjdzie się teraz zmierzyć z kimś lepszym od Clary w zaklęciach, eheheh. Gryfonka miała nadzieję, że Ursulis da im wszystkim popalić!
Benj śmiejąc się popatrzył na dziewczynę. No co? Dawaj mała, pokaż jaka jesteś mądra. Możesz ze mną wygrać, ale nigdy nie będziesz lepsza, wiesz? Zaskoczył się jednak, że kończąc tą myśl właśnie dostał od dziewczyny zaklęciem. Osz ty w mordę, tak sobie igrasz z ogniem? No to proszę Cię bardzo! - Lacarnum inflamarae - krzyknął ze złością w głosie i z całą siłą rzucił zaklęciem. Co się będzie ograniczać? Zaczął szybko oddychać i przyjął pozycje, która miała ją zachęcać do walki. Spróbuj to obronić, a się policzymy!
// o fuck, masz rację, nie wiem co ja robię :< bardziej mi niebieski do puchonów pasuje :< 1:1
ooo tak..good. Nie wytrącisz mnie już z równowagi, o nie, pomyślała. Tym razem nie zamierzała oberwać, miała już totalnie dość latania po całej klasie. Tym razem postanowiła się skoncentrować tylko i wyłącznie na ślizgonce. Kiedy ona zaatakowała,wręcz z łatwością uniknęła jej ataku za pomocą tarczy (4). Wyszczerzyła się do niej, ukazując w swojej całej okazałości jej uśmiech. - expulso - powiedziała, rzucając zaklęcie te same zaklęcie co Scarlett. Ludu, niech ten pojedynek się wreszcie zakończy..bynajmniej nie zamierzała przegrywać. Teraz wszystko zależy od tego, czy ślizgonka ogarnie się i obroni , czy raczej nie..w jej sercu tliła się nadzieja na to drugie..
Ogniście to tu zaraz będzie, mój drogi, i to bynajmniej nie ja będę tu płonąć z wstydu przez porażkę, hyhy. - Spróbój obronić? A proszę ja ciebie bardzo! Protego! (4) - wyszczerzyłam słodko ząbki - ojoj, czyżbyś nie trafił, skarbie? - mrugnęłam do niego. Od czasu do czasu można się z kogoś ponaśmiewać przecież. Ych ty ragazza stupida... A ty siedź cicho, nikt cię tu nie prosił. Sam się wprosiłem. Skonfunduj go, to ci przedstawię plan działania. Jaki do cholery plan działania? Jak go rąbnę jeszcze raz to wygram no! I fotitti od pojedynków. - Confundus! - machnęłam różdżką bez przekonania. Jeszcze się zastanowię czym go rąbnąć mocniej, tak żeby ten jego piękny tyłeczek został należycie skopany.
//2:1, hyhy. Niebieski do Pucholandu? Dziwna mieszanka, ale ok :<
I proszę państwa cóż za piękny unik po raz kolejny! Protego dzisiaj było niezawodne (2) i była wręcz zachwycona tym, jak dobrze jej idzie. Corin górą! Mwahahah... Powoli z tej radości waliło jej na mózg. Nie mogła przestać się uśmiechać. A co do jej ataku to warto było zmienić w końcu zaklęcie. - Serpensortia - Wypowiedziała, a przed chłopakiem pojawiła się pokryta zielonymi łuskami kobra zawzięcie sycząc i szykując się do najlepiej ostatecznego ataku. Jeszce tylko kilka punktów do zwycięstwa!
Phi, phi, phi! Zarzuć swoim zaklęciem, a nie! Już nic innego nie umiesz wymyślić? Scarlett zdecydowanie przewidziała ten ruch, dlatego uśmiechnęła się pobłażliwie i szybkim ruchem ręki wyczarowała przed sobą niewidzialną tarczę, tym samym odbijając czar rzucony przez Evelyn (4). Westchnęła teatralnie i pokręciła swoją blond główką, jakby robiąc przerwę, ale w pewnym momencie ponownie zrobiła ruch ręką, tym razem zdecydowanie ofensywny. - Confundus! (3) - rzuciła formułką i zaklęcie pomknęło w stronę gryfonki. Czyli jednak nie wszystko jeszcze przesądzone, ma szanse wygrać! Choć ten pojedynek coraz bardziej pozbywał ją energii. Po zajęciach będzie spać chyba z tydzień.
Benj prychnął gniewnie. Jak mógł nie trafić? Ta myśl go wkurzyła. NO CHOLERA. Właśnie w tej chwili dostał Confundusem. (1) Cały świat mu zawirował ale po chwili trzasnął się w twarz i zaczął trząść głową. Taka cwana jesteś? Zobaczymy jak na to zareagujesz.(1) - Everte statum - wrzasnął z wściekłością i rzucił mocno zaklęcie w stronę Eveline. No cholera, co się z dziewczyną będzie cackać, niech ma za swoje. Nie ma mowy żeby z nim wygrała, o nie!
Eve chyba jednak za szybko spoczęła na laurach, bo znowu jej koncentracja wzięła w łeb. Nie spodziewała się, że ślizgonka jednak weźnie się w garść i obroni, a co jeszcze tak szybko przypuści kontratak. I niestety oberwała confundusem (3). Aby pozbyć się efektu zaklęcia musiała mocno pokręcić głowąm, co przyprawiło ją o lekki ból głowy. Szybko zrobiła porządek ze swoimi włosami, po czym schowała różdżkę do kieszeni spodni i zwróciła się do Scarlett. - No cóż, muszę przyznać, że nieźle się z tobą bawiłam. Do następnego razu ślizgoneczko. - powiedziała. Jak przegrywać to godnością.. Westchnęła, a następnie udała się w kierunku ściany by odpocząć. Swoje 4 punkty zdobyła, więc w sumie nie jest źle...miała nadzieję, że następny przeciwnik tej panienki złamie w końcu tę jej pewność.
Everte? Ja ci dam wyrzucać mnie w powietrze! To że jestem Gryffonką nie znaczy że jestem gryfem i mam skrzydła, no. - Nie tym razem, Krukonku. Protego! (2) ojej, znów nie trafiłeś... - stwierdziłam współczującym głosikiem i wyczarowałam tarczę, odbijając turkusowe światełko. Okie, Confundus poszedł, to teraz odpłać mu się tym samym. Wywal go tak żeby poczuł się jak przedstawiciel herbu swojego domu! Pewnyś? Pewnym. Dawaj. - Everte statum!
/still 2:1
Marco Ramirez
Wiek : 38
Dodatkowo : Opiekun Ravenclawu, Animag (Pantera), Zaklęcia bezróżdżkowe
Marco przyglądał się zmaganiom uczniów, ale niestety nie mogło to wszystko trwać wiecznie. Lekcja się kończyła, a niektórzy się bardzo rozleniwili i nikt już praktycznie nie walczył. Nauczyciel westchnął ciężko, widząc, że niektórzy poddali się zbyt szybko, a inni nawet nie zaczęli rywalizacji. Szkoda, wielka szkoda. - No nic, dziękuję wszystkim - zaczął zatem, wstając z biurka. Spojrzał jeszcze raz na zapisaną tablicę za sobą i zamyślił się przez chwilę. Co by tu... - Chciałbym wszystkim podziękować za obecność i wolę walki - powiedział, patrząc po wszystkich uczniach i studentach. - Wyłoniłem trójkę zwycięzców, bo niestety nie mamy czasu na dokończenie pojedynku - kontynuował. - Pierwsze miejsce należy do pani Mii, która zgarnęła dodatkowe dwadzieścia punktów dla swojego domu oraz ocenę wyżej z zaklęć. Drugie miejsce przyznaję pani Scarlett, która zdobyła piętnaście dodatkowych punktów dla swojego domu, a trzecie miejsce dostaje pani Evelyn, która zgarnęła dodatkowe dziesięć punktów dla swojego domu. Gratuluję - dopowiedział. - Cała reszta dostaje po pięć punktów za obecność i wszyscy, włącznie ze zwycięzcami, mogą wziąć sobie z biurka fasolki Bertiego Botta. Ja tymczasem dziękuję i zapraszam ponownie - zakończył, by nachylić się nad szufladą i wyciągnąć z niej worek ze słodkimi paczuszkami. Położył go na blacie i ktokolwiek będzie chciał, może po jednej wyciągnąć. A sam Ramirez się pożegnał i wyszedł z klasy oznajmiając, że lekcja dobiegła końca.
Nadszedł czas, zajęcia to coś co uwielbiał, tak bardzo chciał przekazać tym dzieciakom potrzebną wiedzę. Tak bardzo pragnął, aby poradziły sobie w życiu, jak i tutaj w szkole. Nadeszły naprawdę niebezpieczne czasy, bał się o nich ponieważ były Bogu ducha winnymi istotami. Na brodę Merlina, jak to się stało że Lunarni sobie tak łatwo poczynają w szkole, gdy oni, osoby w których jest pokładana nadzieja, nie potrafią poradzić sobie z tym problemem? Aż musiał usiąść sobie na łóżku, wlepił twarz w swoje dłonie i patrzył się bezradnie w ziemię. Zarówno on, jak i dyrektor byli bezradni, a mogą naprawdę wiele. Oddychał spokojnie starając się zrozumieć poczynania każdej ze stron, to była zabawa w kotka i myszkę. Ale to nie oni byli kotem który polował na Lunarnych. Jednym słowem byli bezradni, ale Jack już nie pozwoli nikogo skrzywdzić, nawet jeżeliby miał przypłacić to swoim życiem. Heh z drugiej strony łatwo to mówić. Przecież Auror nie da rady być w kilku miejscach na raz, a jego przeciwnicy są na tyle sprytni i przebiegli, że mogą zrobić zasadzkę, żeby go odciągnąć od innych którzy będą zabijać bez skrupułów niewinne istoty. I takie miał zadanie, musiał nauczyć dziś te wszystkie dzieciaki przydatnych zaklęć, dzięki którym będą mogli przeciągnąć obronę, dopóki któreś z nauczycieli nie stawi się na miejscu ataku. Przebrał się w luźne ubranie i stanął przed lustrem patrząc na swoje odbicie. Cóż miejsce od prawej brwi, do końca żuchwy zdobiła przeciągła blizna. Chciał go zabrać na drugi koniec życia? Niestety nie udało mu się, na szczęście nie został ugryziony, bowiem nie chciałby, zamieniać się każdej pełni w wilkołaka. W bestie z którymi walczyli... Wyszedł ze swojej komnaty i zszedł po schodkach aby przygotować salę do ćwiczeń.
Spokojnie wszedł do klasy. Nie spieszył się. Była brzydka pogoda i było popołudnie czyli dwa najsilniejsze czynniki, które sprawiały, że Elijah był senny. Jeszcze wcześniej, zanim chwycił klamkę przystanął na chwilę zamknął oczy by rozkoszować się chwilą ciszy. Mało brakowało i zasnąłby. Nie trwało to jednak długo i wykonał czynność, którą wymieniłem na samym początku posta. -Bonjour -powiedział niezależnie do tego czy ktoś się w tej klasie znajdował, czy tez nie. Zajął miejsce w środkowej ławce przy ścianie i oparł się wygodnie o nią. Oh, jaka ona była wygodna. Byle nie zasnąć! Może podczas lekcji wydarzy się coś ciekawe co go pobudzi. Tymczasem jednak nie pozwolił sobie na zamknięcie oczu nawet na chwilę. Łóżko w dormitorium... Powinie czymś zając swój umysł. Niech ta lekcja już się zacznie!
Z początku będę odpisywał w kilku zdaniach nie miejcie mi tego za złe. -Ach dzień dobry panu, panie O'Conneght. Doskonale, że pan przybył...doskonale. Powiedział przyjaznym tonem i w tym momencie poszedł po kolejnego manekina i zaczął go przeciągać w odpowiednie miejsce.
Tiffany nie śpieszyła, ale też nie odwlekała dotarcia do klasy. Lubiła lekcje Zaklęć. Chociaż i tak dałaby by wszystko za lekcje Astronomii. Ale takich w najbliższych dniach nie miała. Dotarła do drzwi od klasy Zaklęć i popchnęła drzwi. W klasie był tylko nauczyciel i Elijah, którego poznała na lekcji OPCM. Miała nadzieje ,że pojawi się jakiś Ślizgon. - Dzień dobry Profesorze. - Przywitała się. Usiadła w jednej z pierwszych ławek byle jak najdalej od Elijahy.
Zaklęcia. Chociaż na ten przedmiot się nie spóźnię. Weszłam do sali, nie było zbyt dużo osób i większość ławek była wolna. - Dzień dobry, profesorze - powiedziałam i uśmiechnęłam się uprzejmie. Przede mną przyszła Tiffany, uśmiechnęłam się do niej, delikatnie machnęłam dłonią, a potem wyruszyłam w poszukiwaniu miejsca dla siebie. Zajęłam więc jedną ławkę przy oknie i wyciągnęłam podręcznik oraz różdżkę, którą zaczęłam bawić się pod stołem. Nudziło mi się, a do rozpoczęcia lekcji była jeszcze chwila. Zastanawiałam się jakiego zaklęcia dzisiaj się nauczymy, byłam bardzo podekscytowana, jak zawsze zresztą, ponieważ lubiłam ten przedmiot. Co z tego, że często nic mi na nim nie wychodziło, najważniejsze są chęci, prawda? No, tak więc siedziałam i czekałam na rozpoczęcie. Rozglądałam się co jakiś czas sprawdzając czy ktoś znajomy przybył.
Huan Bedau
Wiek : 29
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 175
C. szczególne : brunet,oliwkowo-szare oczy,na ramieniu i łokciu ślady kłów po wilkołaku.
Wszedł do klasy i rozejrzał się. Czuł się dość dobrze zwłaszcza że dopiero co wrócił ze szpitala. Dzień dobry-odrzekł ciepło z uśmiechem Puchon usiadł w swojej ławce i zaczął bawić się swoim zegarkiem.Z nadzieją,że ktoś przyjdzie. Spoglądał na sufit licząc, że zobaczy co ma robić. Może i wiedział, tylko bał się że coś źle zrobi i wyjdą z tego problemy jak zawsze. Nie mógł znieść tego że mógł zginąć. Cieszył się jednak że żyje. Jego pierwsza lekcja w tym roku.Wyjął jakieś książki,postanowił coś poczytac przed lekcją,posłuchać tego co ma być na lekcji i co nauczyciel ma do powiedzenia, co w jego przypadku było dziwne zazwyczaj miał inne,,ważniejsze'' zajęcia jak np gapienie się na dziewczyny, albo po prostu zagadywaniem ich na lekcji. Huan rzadko się zgłaszał,bo najczęściej nic nie wie. No cóż jego wiedza a raczej jej brak nadrabiał innymi rzeczami. Ale to już inna sprawa...
Pantofelki za duże o kilka rozmiarów odbijały się rytmicznym echem po korytarzu. Coś bardzo chudego, hałaśliwego, ubranego w dwie kolorowe skarpetki nie do pary, co prawdopodobnie nie zostało nawet przez nie zauważone, skakało sobie wesolutko, narzucając mijanym uczniom swoją autorską melodyjkę. Mugolaczka miała dobry nastrój od dłuższego czasu, na co składało się między innymi to, że nie do końca ogarniała co się wokół niej dzieje. Powiedzmy, że jej rozkojarzoną główkę zajmowały ważniejsze sprawy, niż niebezpieczeństwo związane z wilkołakami. Wiedziała, że takie cosie istnieją i wiedziała, że takie cosie narobiły zamieszania w pociągu i to chyba tyle. Nie zdawała sobie sprawy, że niebezpieczeństwo w pewnym stopniu dotyczyło również jej. Cóż, może dla jej własnego dobra nie należało tego zmieniać? Skręcając w najbliższy korytarz, Ursula sięgnęła za ucho, sprawdzić czy różdżka wciąż tam grzecznie tkwi. Na szczęście testy wypadły pozytywnie - patyczek nie ruszył się z miejsca. Puchoniątko doskakało do sali lekcyjnej, którą przekroczyło, ukazując w uśmiechu swoje królicze, przerośnięte jedynki, z których zawsze nabijał się jej starszy (szczerbaty!) brat. - Witam pana profesora – rzuciła w powietrze formułkę i dygnęła przed nauczycielem, wlepiając w niego duże błękitne patrzałki, po czym pomknęła, żeby gdzieś zająć miejsce. Akurat jej wzrok spoczywał na samych obcych istotkach i ani jedna nie miała żółtego krawacika, po którym poznałaby podopiecznego Helgi. Chociaż nie, Ulątko zauważyło jednego obcego Żółtego. Ale i jego nie znała. Usiadła więc sobie gdzieś sama, wciąż podrygując sobie wesolutko kolankami w rytm wymyślonej melodyjki.
No i oto nadszedł kolejny rok szkolny. Nie wiedziała, czy się cieszyć, czy rozpaczać, bo właściwie lekcje nie szczególnie jej przeszkadzały, a w szkole pojawili się nowi przystojniacy z Australii i Kanady. Problem leżał tylko w tym całym stanie wyjątkowym, przez który ciężej będzie jej się wymykać nocami na spacery i imprez będzie zdecydowanie mniej. Wyszła z Pokoju Wspólnego Ślizgonów na ostatnią chwilę, nie odrywając skupionego wzroku z książki o sposobach manipulacji. Kiedy wpadała w jakiegoś przechodnia, nie mówiła rzecz jasna przepraszam, a nawet oczekiwała skruchy od owej persony. No bo przecież widać, że idzie? Nie jest niewidzialna. Więc kto do cholery śmie w nią włazić i przeszkadzać jej w lekturze? Miała nadzieję, że spóźni się trochę na lekcję, robiąc efektowne wejście i umożliwiając sobie wykorzystanie którejś z metod wpływu, ale niestety. Co prawda, nauczyciel był już w klasie, ale lekcja jeszcze nie ruszyła. Przechodząc koło nauczyciela, przywitała się z nim nadzwyczaj grzecznie, po czym usiadła przy oknie, kładąc książkę na kolanach i czekając na rozpoczęcie zajęć. Nie zmieniła się przez wakacje w aniołeczka i kujonka, co to, to nie. Była po prostu na potwornym kacu, ot co.
Gabriel Lacroix
Rok Nauki : I
Wiek : 29
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : legimilencja & oklumencja, teleportacja
Lekcja? Jaka lekcja? Zaklęcia? Ach i ten dylemat.. Zostać tu, gdzie jest czy iść na lekcje. No dobra niech znają wielkość Gabriela i zaszczyci ich swą obecnością od tak z czystych nudów tylko po, to by usiąść w koncie, zasnąć i zarobić kilka punktów dla Slytherinu. A, czy to ważne czy na plus czy na minus? Ważne, że punkty! Kto, by się tam przejmował czy zostaną dodane, czy też odebrane! Taka mała błahostka.. W końcu Gabriel ubrał się i wyszedł z dormitorium kracząc dumnie na lekcje zaklęć lub coś w po dobie. Coś ostatnio często bywał na lekcjach! No dobra przez przypadek jeszcze rozumiem, ale, żeby tak umyślnie i z czystym sumieniem tam pójść? Dziwne wręcz bardzo dziwne. Gabriel w końcu wszedł do Sali wykładowej i rozejrzał się bez zainteresowania nie tracąc nawet czasu, by się przywitać z profesorem. Tak teraz na pewno zostanie jego ulubieńcem… Mógłby, chociaż przeprosić za spóźnienie.. Chociaż nie wiem czy się spóźnił, ale mniejsza! Liczy się tak i kultura prawda? Ech ten chłopak.. Gabriel usiadł gdzieś z boku i wpatrywał się w pustą przestrzeń no dobra jedziemy z tą lekcją może będzie kolejna awantura jak na eliksirach? To, by było całkiem zabawne… Bynajmniej dla niego samego.
Postawił ostatniego manekina na wybranym miejscu. Dopiero wtedy spojrzał na osoby które zebrały się w sali. Uśmiech zawitał na jego ustach, bardzo dobrze, wspaniale! Oczywiście spodziewał się, że przyjdzie znacznie więcej uczniów, jednak nie miał na to najmniejszego wpływu, ale bardzo dobrze że przyszło chociaż tyle. Miał ogromną nadzieję, że jeszcze przyjdą jak zajęcia się rozpoczną, oczywiście nie miał nic przeciwko spóźnianiu się. Sam w ich wieku miał problemy z punktualnością. A w tej chwili nie miało znaczenia czy się spóźnią, nie miał zamiaru ich zniechęcać odejmowaniem punktów, im więcej ich przyjdzie tym lepiej i co najważniejsze musiał nauczyć ich bronić się, to było obecnym priorytetem. Kiedy już skończył poprawił swoją koszulę i podciągnął rękawy do łokci, a więc nadeszła pora. W jego głowie otworzyła się natychmiast księga z najróżniejszymi zaklęciami w której szukał tego najodpowiedniejszego. Znalazł kilka, a z tych kilku wybrał dwa które może im przekazać. -Drodzy uczniowie. Chciałbym was nauczyć dwóch zaklęć. Nie wiem, może już je znacie, może ktoś was już uczył i powiecie że ta lekcja będzie nudna. Lecz trzeba szlifować swoje umiejętności do perfekcji. Nie, nie będzie to zaklęcie expeliarmus. W świecie magii istnieje znacznie więcej przydatnych zaklęć. Zaczął mówić spokojnie i przechadzać się po sali od jednego manekina do drugiego, którzy wyglądali na nieco groźnych. Oparł się o jednego z nich i się na chwilę zamyślił. -Moi drodzy, nastały naprawdę złe czasy. Musimy przeciwstawić czoła kolejnemu złu, które chce nas zniewolić. Zarówno ja jak i Ministerstwo Magii nie możemy pozwolić, żeby po świecie bezkarnie chodził kat, który ma swoje widzimisię. Kontynuował i odszedł od manekinów, było mu szkoda, że musi angażować dzieci w sprawy ministerstwa magii, ale to one były przyszłością świata magii. Jego twarz z surowej, po chwili się rozpromieniła i zagościł na niej uśmiech. -Wy jesteście przyszłością, musicie umieć się bronić i stawić czoła temu co nadciąga. Dyrektor zabronił mi tego mówić, lecz wy nie jesteście głupi i widzicie co się dzieje! Chyba żadne z was nie chce żyć w strachu o wasze rodziny, musicie umieć się bronić. A im więcej zaklęć wiecie, im bardziej się szkolicie i szlifujecie swoje umiejętności, tym lepiej...Dziś postaram się nauczyć was dwóch zaklęć. Petrificus Totalus, oraz Relashio. Na początek, kto przypomni czym się charakteryzują te zaklęcia? Zapytał pełen nadziei, jeżeli nikt nie będzie wiedział, nie szkodzi, po to on tutaj był, żeby wyjaśnić na czym dane zaklęcie polega.
- Relashio to zaklęcie uwalniające. Natomiast Petrificus Totalus powoduje zamrożenie i porażenie ciała przeciwnika. - Tiffany nawet nie podniosła ręki. - Osoba trafiona tym zaklęciem nie może wykonać najmniejszego chociażby ruchu oraz niczego powiedzieć. Studiowała podręczniki przez cały wieczór. Lubiła to robić. Podczas Ceremonii Przydziału, Tiara zastanawiała się nad przyjęciem Tiff do Ravenclawu. Ale dziewczyna wykazywała za dużo cech związanych z Slytherinem.
Laikowa miała tyle na głowie. Naprawdę ten rok był ciężki. Musiała mknąć ku obowiązkom prefekta jak strzała, aby wszystkie wykonać z należytym szacunkiem. Albo dokładnością. Ostatnio każdy dzień wydawał się być taki sam. Wstawała wcześniej od innych, żeby zdążyć jeszcze wziąć prysznic i zejść do pierwszaków, którzy nie mogli się poruszać sami po szkole. Odprowadzani pod każdą klasę. Niby fajnie, że był jeszcze Elliott, bo wymieniali się obowiązkami, ale czasem gdy nie mogli się ze sobą skontaktować? Bieda. No nic. Szła żwawo przez korytarz zarzucając torbę na ramię. Miała to szczęście, że mogła chodzić sama po korytarzach. W sumie to miało jedynie pomóc ją znaleźć nauczycielom. Ale ciii... Ona to traktowała jako mini przywilej. Takie ciastko z kremem. I uśmiechała się do każdego, gdzieś po drodze wypatrując Charles'a. Niestety nie widziała chłopaka, więc nie mogła się z nim podzielić planem pójścia na trybuny gdy rozpocznie się mecz. A miała za mało czasu, żeby napisać mu list i wysłać go i w ogóle to patrzeć jak sowa odlatuje. No okropieństwo. I z takimi żałobnymi myślami dotarła do klasy przy czym zapukała kilkakrotnie delikatnie popychając drzwi. Dygnęła ledwo zauważalnie i uśmiechnęła się delikatnie do wszystkich obecnych w tym nauczyciela. - Dzień dobry panie profesorze. Pani profesor Mary Abney prosiła o usprawiedliwienie mojego spóźnienia, gdyż byłam potrzebna przy ustaleniu kilku spraw organizacyjnych. - Powiedziała formułkę, która przyszła jej do głowy gdy wbiegła po schodach. Na dobrą sprawę Abney serio ją rano wołała, więc jeśli Jack by spytał, a Abney odpowiedziała to by się pewnie zgadali i nie byłoby sprawy. Z taką myślą poszła na koniec klasy i usiadła obok Litwniki całując ją w policzek. - Cześć ptaszyno. Co się dzieje? - Szepnęła.
Lekcja się zaczęła, a Urszulka dryfowała sobie w najlepsze między tęczowymi chmurkami, które się ostatnio naroiły w Puchońskiej główce i które przykrywały jej co istotniejsze sprawy. Istotniejsze dla nauczycieli, dorosłych i reszty świata. Nie dla niej. I tak sobie siedziała z uśmiechem, podpierając ręką głowę i wpatrując się teoretycznie w nauczyciela, ale mogłoby go równie dobrze tam nie być. Kiedy rzeczony profesor zaczął przemawiać, Litwinka uciszyła swoje wewnętrzne śmiechy i chichy dopuszczając do siebie jego niektóre słowa. Niech im już będzie. Wszak trzeba Ulkę poedukować. Wkroczenie przez nauczyciela na temat obecnej sytuacji czarodziejów, zadziałało na złotowłosą jak kubeł zimnej wody. Nieco rozbudzona, otworzyła szerzej oczy i zwróciła uwagę na monolog pana Hastingsa. Zaczęło do niej powoli docierać, że na prawdę nie jest na bieżąco. Zaskoczona wlepiła oczy w mężczyznę, coraz bardziej rozumiejąc, że niebezpieczeństwo nie było jednorazowe i niestety dotyczy również żabek, jednorożców a nawet jej samej! Na prawdę złe czasy? Słodka Helgo! Zamrugała z rozkojarzeniem, kiedy nauczyciel zadał pytanie. Zanim jednak była zdolna do myślenia po tych wszystkich przerażających rewelacjach, Ślizgonka zdążyła już popisać się znajomością zaklęć. Mugolaczka z żalem poczęła witać porażkę, kiedy na horyzoncie ukazała się Laila. To uspokoiło Ursulę, która snuła już poważne teorie spiskowe, tłumaczące dlaczego pojawiła się w klasie, w której nie widziała ani jednej znajomej istotki. Na szczęście przybyła Howett i życie stało się bardziej żółte. Pochyliła się do Laikowej dyskretnie, ciesząc się swoją odpowiedzialną rolą, zrelacjonowania jej przebiegu zajęć. - Mówi coś o złych czasach i to się zgadza, bo dziś miałam sen, że na całym świecie skończyły się dyniowe paszteciki – szepnęła z przejęciem. Zdecydowanie sen proroczy i nie mówcie, że nie!
Laikowa powoli się rozpakowała grzecznie rozkładając swoje rzeczy na ławce. A to książka do zaklęć (bo jak zauważyła Ulka jej nie wzięła), a to oczywiście piórko, atrament. Wszystko robiła w żółwim tempie oby tylko nie patrzeć na Jack'a. Normalnie nie przyszłaby na zajęcia, ale matka monitorowała każdy jej ruch, gdyż wytłumaczyła jej, że ten ostatni rok ma potraktować z należytym szacunkiem i nie zachowywać się jak Alan. Ma dumnie kroczyć przez korytarz, ściskać odznakę i w ogóle być aktywnym człowiekiem. I dużo się uśmiechać. Lai dostała nawet obowiązek pisania do nich co tydzień listów z opisem sytuacji. Matka je czytała ojcu, albo odwrotnie i dowiadywali się stamtąd co u niej słychać. Tak jakby bali się, że znów ją stracą, że znów się zatraci we własnym świecie i tyle z niej będzie. A już wiedzieli, że Laikowa planowała się szybko wyprowadzić, bo nie chciała żyć w przesłodkim domu pełnym miłości. Ona już dawno zmieniła swój styl życia i odcinała się powoli od rodziny. Robiła to nieświadomie, ale bądźmy szczerzy... Nawet Alan nie wiedział co się dzieje. A zatem? Zatem drodzy państwo smuteczek. Za to Ulka to była na bieżąco z Howett, przecież od przyjazdu się co prawda mało widziały, ale Ulkowa powinna wiedzieć o wszystkich nowościach w życiu dziewczyny. Także spoko! Puchonka uśmiechnęła się słodko słuchając tego co mówi Litwinka przy czym nie mogła powstrzymać się od stłumionego chichotu. - Ojej. Paszteciki dyniowe... Musimy koniecznie iść po zajęciach do kuchni i zrobić zapas. Wtedy je schowamy pod łóżkiem i jak zabraknie to zbijemy milion galeonów na sprzedawaniu ich, albo będziemy delektować się smakiem! - Rzuciła do Ulki żartując. Od tak. Po prostu. Z tęsknoty puchońskiej najczystszej!
Huan Bedau
Wiek : 29
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 175
C. szczególne : brunet,oliwkowo-szare oczy,na ramieniu i łokciu ślady kłów po wilkołaku.
Westchnął cicho, po czym przewrócił teatralnie oczami. Puchon sięgnął po kolejną z niezliczonych książek, które nosi w swojej bezdennej torbie , wyciągnął z niej jakąś książkę. Pochłonął się w lekturze Nawet gdyby teraz ktoś tu wszedł to on nie zwróciłaby na to większej uwagi. Brakowało mu kilka stron do końca powieści i miał nadzieję, że zdąży ją przeczytać bez większych problemów. Na moment oderwał się od lektury, spowodowane to było tym, iż do sali przybyły nowe osoby.