Na drugim piętrze, dla odmiany, okienka są dość małe. Każde z nich ozdobione jest dwoma małymi kolumienkami, które skutecznie powstrzymują próbujące się do środka Słońce. Sklepienie jest dość nisko, szczególnie w porównaniu z innymi. W równych odstępach wiszą na nim lampy oświetlające korytarz ciepłym światłem.
Ostatnio zmieniony przez Bell Rodwick dnia Sob Wrz 06 2014, 17:48, w całości zmieniany 1 raz
Snuł się po zamku, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. W dłoni dzierżył butelkę piwa kremowego, które zabrał z dormitorium. Myślał, ciągle myślał i chciał się w końcu wyluzować. Maszerował korytarzem, chcąc go dokładnie zapamiętać, nawet nie wiedział, gdzie się znajduje. Christy, Nemezis, Nemezis, Christy. Upił łyka piwa i przystanął przy małym okienku.
Nemezis pewnie przemierzała korytarz, aż do momentu gdy dostrzegła Kazuo. Zdecydowanie miał kaca moralnego. Zazwyczaj obce jej były wyrzuty sumienia, ale teraz coś ją tknęło, gdy zobaczyła, do jakiego stanu go po części doprowadziła. Koniec tej intrygi. Ostateczny. - Cześć Kazuo. - przywitała go ostrożnie.
Uniósł rękę, słysząc znany już mu głos. Ach, pani numer 2, mącicielka jego umysłu. - Piwa? - spytał, unosząc rękę gdzieś na wysokość, gdzie dobiegał głos. Zaczęły go boleć już nogi i usiadł na zimnych kamieniach zamczyska.
- Nie i myślę, że Ty też już podziękujesz. - powiedziała po czym zabrała mu butelkę i położyła ją na parapecie. Oparła się o ścianę i skrzyżowała ręce na piersiach. - Dopiero teraz zauważyłam, że moja gra była nieczysta. Rzadko przyznaję się do błędu, więc teraz to doceń. - zaczęła. - Gra została zakończona. Sama się z niej wyeliminowałam, więc spokojnie Kazuo, pozostajemy przyjaciółmi. - powiedziała to wszystko takim głosem, jakby była posągiem. Nie mogła pozwolić, by drgnął jej chociaż jeden mięsień, by przypadkiem się nie wydało, ile wysiłku ją to kosztuje.
Spojrzał na nią jakby zobaczył żywego Toma Riddle. Wstał, odebrał jej piwo. - Kobieto, nie wiem zupełnie o co Ci chodzi. Nie chodzi tu o Was. - przyznał szczerze, cóż on podjął decyzję, jednak wolał z nią poczekać. Ciągle zastanawiał się nad Ivette. Jak da sobie radę jako samotna matka? Poza tym taki zaszczyt, podoła temu? - Po drugie, poddajesz się bez walki. Po trzecie, nie zabieraj mi piwa, jak nawet nie jestem wstawiony, po czwarte, ładnie wyglądasz. - pogłaskał ją po policzku i znów ruszył pod ścianę, a następnie usiadł.
Wybałuszyła oczy. Nie wytrzymała, po prostu roześmiała się. - No i teraz nie wiem co powiedzieć. - uśmiechnęła się nieznacznie. Lekko przekrzywiła głowę. - W takim razie, o co chodzi? - spytała. Ciekawiło ją, co go tak trapiło.
Upił piwa, czując błogą gorycz. Poklepał miejsce obok siebie, aby usiadła. - Wiesz, kochana, jakbym Ci powiedział, to potem musiałbym Cię zabić - spojrzał na nią przepraszająco niczym zbity pies. Ucałował szybko jej polik. - I masz nowe perfumy. - dodał po krótkim namyśle. Tak, znów odzywała się jego wrażliwość odziedziczona po matce.
Skinęłą głową, ale nie usiadła obok niego. Musiała zachować dystans. Nie chciała, ale czuła, że tak będzie dobrze. - Jeszcze mi życie miłe, więc nie wdrażaj mnie w tę sprawę. - powiedziała po chwili. - Zgadza się, mam nowe. - dodała z widocznym zadowoleniem. Wyczuł, punkt dla niego.
Uniósł brew. Wydawała się zachowywać dystans. Nie pasowało mu to. Chrząknął. - Wiesz, przestałem gryźć, gdy skończyłem roczek. - dodał ze śmiechem - O co więc chodzi? - spytał, wstając do niej, przecież kobieta nie będzie stała nad nim.
Uśmiechnęła się lekko, słysząc jego komentarz. Obserwowała chłopaka, gdy ten do niej podchodził. - No wiesz, nie chcę się przyzwyczajać. Bo potem będę płakała. - zażartowała po czym strzepnęła kurz z jego ramienia.
- Łzy oczyszczają oczy i duszę, to nic złego, poza tym, dlaczego zakładasz, że będzie powód do płakania? - spytał szeptem, a następnie zaśmiał się gardłowo. No tak, dawno nie odkurzał swojej bluzy. Magiczne spojrzenie znów przypomniało mu tamte chwile.
- Zawsze tak zakładam z góry. Wolę pozytywne zaskoczenia niż gorzkie rozczarowania. - powiedziała po czym założyła kosmyk włosów za ucho. Obecność Kazuo zawsze działała na nią magnetyzująco, więc i tym razem spojrzała prosto w jego oczy. Nie, głos rozsądu kazał jej odwrócić wzrok. Nie za bardzo wiedziała, co ma teraz ze sobą zrobić. Nawet ją to bawiło.
Znów uwodziła i czarowała. Prawdziwa kobieta. Poczuł chłód jej dłoni, a następnie automatycznie ją chwycił. - Na Twoje ciało nie działa za korzystnie chłód murów. - rzekł cicho. - A zakładanie czegoś z góry nie jest błędem? Życie się zmienia. To ciągle płynąca rzeka... Na Merlina, dziewczyno!
- Może w pewnym sensie masz rację, ale uwielbiam to uczucie, gdy coś wychodzi lepiej, niż się spodziewałam. - przyznała, obserwując ich splecione dłonie. - A najlepiej jest wtedy, gdy kompletnie się czegoś nie spodziewam. Takie prezenty od losu. - uśmiechnęła się do siebie w zamyśleniu.
- I to jest argument popierający pesymizm? - spytał z zawiadackim uśmiechem. Uniósł delikatnie brew, a następnie ucałował jej zimną dłoń. - Planowanie jest do niczego. Po prostu, lepiej żyć chwilą - odpowiedział i upił piwa. Jak zobaczył, że to był ostatni łyk, wyraźnie się zasmucił.
- Carpe diem. - skwitowała krótko ich dywagacje. Uśmiechnęła się lekko, widząc minę chłopaka. - Mogłeś wziąć pod uwagę, że jednym nie ukoisz pragnienia. - uśmiechnęła się zawadiacko, jakby w odwecie za jego wcześniejszy uśmiech.
- Och, i co? Wziąłbym kolejne, kolejne i jeszcze kolejne, spotkałbym Ciebie... - rozmarzył się na chwile - Nie, niech to lepiej zostanie w mojej głowie - pokazał jej język, śmiejąc się cicho. Jej dłoń stawała się coraz cieplejsza, a on coraz weselszy i to nie z winy piwa.
- Tak, zdecydowanie. Wolałabym nie wiedzieć, jakie pomysły rodzą się w tej główce. - zaśmiała się po czym lekko postukała go w czoło. Nemezis również poprawił się humor, mimo że nawet nie miała styczności z piwem
- No wiesz? - prychnął - NA PEWNO by Ci się spodobały, no i pasują do naszego dzisiejszego założenia. - dodał cicho - Nie są takie złe... - mruknął cicho. Zdecydowanie jego myśli wybiegły za daleko. - A może nie?
Obserwowała go z rozbawieniem. - Niech zostaną tam, gdzie ich miejsce. - skomentowała jego wywód. Subtelnie pogładziła go po policzku, by go trochę udobruchać.
- Tylko je rozpalasz - dodał z udawanym oburzeniem. - Kobieta, posłannica diabła - burknął i lekko oblizał wargi. - Co Wy macie takiego, że uwodzicie do takiego stopnia? - spytał, przymykając oczy, jak gładziła jego polik.
Nie wiedziała, jakim cudem znalazła się tak nisko. Drugie piętro? Co ją tu ściągnęło. Nawet nie zauważyła, kiedy zeszła po schodach, oczywiście w zamyśleniu. Tylko wtedy nie kontaktowała na tyle, aby wiedzieć, gdzie idzie. W pierwotnej wersji miała trafić do biblioteki, ta jednak była na czwartym piętrze. Zmarszczyła lekko brwi i rozejrzała się. Korytarz świecił pustkami. Przeszła kawałek w kierunku schodów, w końcu jednak uznając, że nie będzie wracała dwa piętra. Poza tym nie chciało jej się czytać. Uśmiechnęła się do siebie, kpiąc z niezdecydowania. Ostatecznie została na drugim piętrze, trzymając się poręczy schodów, a stopa utkwiła na pierwszym stopniu.
Ostatnio coraz częściej zaczął chodzić po zamku. Czasem nawet czuł jakby nic się nie zmieniło. Był miły dla kobiet, raczył je pięknymi uśmiechami, zatrzymywał się przy starych znajomych na krótkie pogawędki. Wbrew pozorom to właśnie dzięki rozmów z chłopcami, czego unikał przez prawie wszystkie lata w Hogwarcie, miał pewność, że wszystko jest pod kontrolą i jego życie wcale nie zmieniło się diametralnie. W nietypowy dla siebie sposób zamyślił się, zamiast rozglądajać się na lewo i prawo w poszukiwniu ciekawych osób. Przez to o mały włos nie wpadł na stojącą na schodach dziewczynę. Potrącił ją jedynie lekko. - Przepraszam- mruknął i już chciał odejśc, kiedy rozpoznał Aud. Na jego twarzy szybko pojawił się znany większości uśmieszek, a jego dłoń automatycznie powędrowała do włosów, aby zrobić sobie na głowie jeszcze większy rozgardiasz. - Audrey! Co u Ciebie? Co tu robisz?- zapytał stojąc na niższym schodku.
Miała już ruszyć w górę, aby poszukać sobie jakiegoś miejsca, w którym mogłaby porobić cokolwiek, ale ktoś ją trącił. Zamrugała zdezorientowana oczami, uświadamiając sobie, że znów się zamyśliła. Spojrzała na... o, Jaydon. Nieźle się zdziwiła. Mrugnęła jeszcze raz, po czym zdecydowała się odpowiedzieć. - Um, cześć - uśmiechnęła się lekko. Rozbrajający uśmieszek i dłoń, która wędruje do włosów, znała już tą reakcję. Co nie znaczy, że działała na rudą inaczej, niż zawsze. - U mnie? Nic ciekawego, jak zwykle - przewróciła oczami. W zasadzie było nudno, prawie nic się nie działo. Nawet nie była w Hogsmeade! A co było jeszcze dziwniejsze: najciekawszą rzeczą do roboty w Hogwarcie okazywało się szukanie zaginionej kotki. Poszła gdzieś, a Audrey nie zdążyła jej znaleźć, choć przeszukała już pół zamku. Gdzie jakieś zajęcia? Czekała tylko na rocznicę Hogwartu, licząc, że losowanie wyjdzie ciekawie. - Miałam iść do biblioteki, ale nie trafiłam - zaśmiała się. - Więc w sumie nie robię nic, poza rozmyślaniem, gdzie mogłabym pójść.