Niby jest temat o nickach, ale.. Chodzi mi o to, że większość z was ma mnóstwo postaci. I teraz tak: Co was inspirowało przy tworzeniu ich? Muzyka, bohater książkowy/filmowy, osoba z otoczenia? Czy pomysł po prostu na nowego czarodzieja wpadł wam do głowy ot tak? Ogólnie, opiszcie swoje postacie - co w nich lubicie, a co nie? Dlaczego akurat taki model/aktor? Co mają w sobie z was samych? I prosiłabym o opis wszystkich, nawet tych bez rangi, bo mnie np. bardzo to ciekawi! Ach, dodatkowo: wasz ulubiony twór, co piszecie najpierw - charakter, wygląd, historię, ciekawostki itp.? Kumacie, wszystko o tych człofjekach to co wypełzły z waszej wyobraźni :3
Dobra, trzeba coś z życiem zrobić to nakurwie posta, a co
Zacznijmy od Gilberta. Inspiracja co do tworzenia - Właściwie nic konkretnego. Po prostu tak mi wpadło do głowy. Postaci na innych forach przed nim w ostatnim czasie...znaczy no wtedy ostatnio...wiecie o co chodzi -.- no. WTedy to ten... były albo milutkie albo gejowskie albo takie chore psychicznie, jak to można nazwać xD Ewentualnie plejboje. No i stwierdziłem, że wreszcie trzeba zrobić coś niby pospolitego, ale fajnego i odmiennego od tego co było i taadaaam. Jest Gilbert Co w nim lubie? Ogólnie go lubię. Oczywiście nie wyszedł mi taki jak planowałem. Począwszy od karty postaci aż do gry. I nie mówie tu o nagłym uczuciowym ataku, bo na wszyystko jest plaan, he he he Ogólnie miał być bardziej pro elo i zuo. Ale trudno i tak go kocham. A czego w nim nie lubię? Wszystko lubie w końcu to moj twór. No chyba, że to, że nie wyszedł tak idealnie jak w mojej głowie, ewentualnie. Dlaczego Asz? Rozważałem jeche Dżosza B. ale był zajęty jak robiłem postać, w sumie teraz też jest, ale ojtamojtam. Dopiero potem wpadł mi do głowy jeszcze Cole M. ale już za późno. Ale no przecież asz jest taki Gilbertowski no. Co ma ze mnie? Obaj jesteśmy zajebiści i nie sypiamy praktycznie
I jeszcze Kurt jest, cholera. Sam nie wiem co mi odbiło, że go zrobiłem. Chyba zatęskniłem za tymi łagodniejszymi postaciami, nie wiem. Co w nim lubie... cholera, sam się ostatnio zastanawiałem. Musze się do niego z powrotem przekonać, bo mi się odechciał xd Ze mnie niewiele ma i takie tam... Coś z nim jest jawnie nie tak oO
A karty postaci... Nie lubie pisać historii, bo albo się nic nei dzieje albo jest przekombinowana. Charakter jest spoko, a wygląd bez sensu xd Wymyślanie imion i ciekawostek jest git gorzej z nazwiskiem, nigdy mi nie pasują. A w sumie to nie lubie pisać kart. Zawsze wychodzą mi takie beznadziejne, że w ogóle wyjdź i nie wracaj. Ale kto w tych czaaasach przejmuje się kartaaami ;x
Okej, zacznę od Elliott. Inspiracja… nie miałam żadnej. I to było widać. Strasznie jestem na siebie zła za to, jak rozwinęłam jej postać i że zrobiłam z niej jakąś panienkę Idealną, mimo tej całej schizofrenii, która właściwie nie była planowana i do tego pojawiła się później, dopiero kiedy zrozumiałam, jak bardzo ją zepsułam. Z charakteru, tego, który ma obecnie – niemal wypisz wymaluj – ja. Uwielbiam pisać jej posty, bo w końcu potrafię się w nią wczuć, co nie jest niestety łatwe w przypadku Kortni czy Deviki. Ale niestety – za późno zorientowałam się, co za zło jej wyrabiam tak ją idealizując, więc dlatego chcę z niej zrezygnować. NO ALE… nazwisko ma po jednaj z moich ulubionych bohaterek książkowych, choć od tej postaci ma również niektóre cechy. A Astrid? Jej, pokochałam jej rólkę w Piratach i od razu, kiedy ją zobaczyłam wiedziałam, że będzie idealna na Ellie, chociaż nie miała rudych włosów. Jej historia też wzięła się z książki. A dokładniej „Wojen świata Wynurzonego” Licii Troisi. Miałam, zresztą nadal mam, fioła na punkcie tej książki, choć prawdopodobieństwo pojawienia się takich wydarzeń w życiu codziennym, nawet u czarodziejów, jest zerowe. Ciekawostki… no cóż… niektóre są o mnie, inne o tym, jaka chciałabym być albo co chciałabym robić. W ogóle to panienka Redbird jest lepszą wersją mnie, wyłączając oczywiście jej przeszłość i chorobę.
Teraz Kortni… No cóż… jej kp właściwie nie pisałam. Dodałam jedynie parę zdań od siebie, z dwie czy trzy cechy, no i ciekawostki. Cintii sobie nie wybierałam, ale strasznie ją lubię. I pomyśleć, że na początku chciałam ją wymienić na innego rudzielca : o No cóż… ona też jest do mnie podobna. Ciekawość i zamiłowanie do podróży i wszystkie cechy wspólne z Elliott, to to, co nas łączy, choć ja wyjeżdżać tak często nie mogę, niestety. Właściwie… strasznie lubię nią pisać, Tym bardziej takie ambitniejsze posty, które przy Redbird nie były za bardzo możliwe, np. te z Borisem, nawet jeśli nie mogę się w nie za bardzo wczuć. Za młoda jestem, niedoświadczona, ale wydaje mi się, że postąpiłabym tak jak ona, no. Cholera, wyjdzie na to, że wczuwam się we wszystkie postacie, które mam i wszystkie są do mnie pod pewnymi względami podobne, ale cóż. Taka prawda. Jedyne, co bym u niej zmieniła, to jej historię. Na jakąś trochę bardziej ambitną albo chociażby bardziej rozbudowaną. Inspiracji… inspiracji nie było, bo to w końcu postać fabularna, a kartę dostałam już właściwie gotową. Same posty fabularne są odzwierciedleniem tego, jak ja bym postąpiła, chociaż czasami, wiedząc, co się kroi i tak piszę co innego, w końcu ona też musi kiedyś przeżywać jakieś porażki, co nie? I tyle, jeśli chodzi o Anderson.
A teraz mój miszcz nad miszczami czyli Andrzej Tego placka kocham najbardziej <3 Właściwie, miał być zupełnie inny. I to widać po karcie, do której poprawienia zabieram się już parę miesięcy, ale nie żałuję, że wyszedł mi taki, jaki wyszedł. Andrzej jest zbiorem cech zaciągniętych z kreskówek, bajek czy osób z mojego otoczenia. Głupotę (i urok osobisty ) ma po mamusi, czyli po mnie, tak samo jak umiłowanie do żelek zresztą. Zbieranie kaktusów… no cóż… moja przyjaciółka zbiera kaktusy A Logan? Logan jest najsłodszym aktorem, jakiego znam i dlatego przypasował mi do tego głuptasa. No i pasował do początkowego zarysu postaci, chociaż wygląd został. Nazwisko ma po mojej ulubionej autorce – Trudi Canavan. Na początku miał się nazywać Stark Troisi tak w ogóle Dziko i za krótko, dobrze że w końcu do zmieniłam. Uwielbiam nim pisać, bo przynajmniej nie muszę myśleć, czego nie robię właściwie nigdy, ale oj tam oj tam. No i tego, tu mogę sobie pozwolić na luźniejszy styl, więc od razu pisanie sprawia mi większą frajdę.
Devika… kolejna fabularna. Nie zdążyłam się z nią jeszcze jakoś szczególnie zżyć, ale już ją lubię. I to chyba jedyna postać, która jest tylko w małym stopniu podobna do mnie. Ta religijność… brr… to nie dla mnie. CHOCIAŻ… podoba mi się jej religia! Zdecydowanie! I mogłabym bezkarnie wierzyć w reinkarnację, a nie jak teraz – muszę się powstrzymywać i wmawiać, że to bzdura, choć wcale tak nie myślę. Ale pomijając to, jest naprawdę zacną osóbką i ma narzeczonego! Jej, nie bardzo mi się to podoba, bo nie mogę robić jej romansów. W końcu to taki niedostępny typ, ech. No, ale nic. Latif ją zostawi, to się rozbuja. Chyba… może. Chciałabym. Nie samymi romansami człowiek żyje, prawda? Czuję, że nie rozwijam jej pod właściwym kątem, ale oj tam oj tam. Będzie dobrze. Szkoda tylko, że modelka od niej ma tak mało fajnych zdjęć
Opiszę sobie jeszcze Chiarkę, chociaż nie dostała jeszcze akcepta, nawet nie wiem czy dostanie. Pomysł… pomysł na nią, na jej historię i trochę też na charakter wziął się znikąd. Po prostu, po jednej z kłótni z rodzicami wpadłam na pomysł napisania historii dziewczyny, która zapadła w śpiączkę. I od tej historii, poprawianej chyba milion razy, powstała Chiara. Charakter… miał być już od początku taki jak teraz, ale wcześniej chyba robiłam go na szybko, chcąc jak najszybciej dostać ją w swoje rączusie i móc nią pisać, więc nie był najlepszy. No i… ona też nie przypomina mnie. Tu już zupełnie. Chociaż czasem, kiedy mam gorszy humor, mam podobne myśli, czuję się jakby mnie zamknięto w klatce, no i o. Myślę, że będzie mi się nią dobrze pisało. Moja najbardziej ambitna i chyba najbardziej trudna dla mnie postać. A jeśli chodzi o modelkę... na początku miałam zrobić dziewczynę o twarzyczce Jessiki Clarke, ale stwierdziłam, że na Włoszkę bardziej będzie się nadawać Emily, poza tym ta druga ma więcej zdjęć.
A jeśli chodzi o samo pisanie karty postaci... UWIELBIAM je pisać <3 Serio. Problemy mam jedynie z historią, jeśli nie ustaliłam jakiejś specjalnej i bardziej wymyślnej. Nie umiem pisać o narodzinach, szczęśliwym dzieciństwie itp. jakoś specjalnie długo, a potem to nieestetycznie wygląda Właściwie... ciekawostki też sprawiają mi pewne problemy, ale oj tam oj tam. Charakter i wygląd opisywać kocham
Dobra, no to teraz ja Zacznę sobie od Masłowskiej i Ridża, bo to były moje dwie najbardziej nieudane postacie, których nigdy nie lubiłam. Kath to już w ogóle porażka była. Na początku chciałam ją zrobić podobną do siebie, ale mi nie wyszła i chyba z dziesięć razy potem jeszcze jej kartę zmieniałam, aż na końcu wyszło z niej takie niewiadomoco, dziwkowatopodobne i w ogóle niedorobione, ale co tam. W końcu uznałam, że takiego czegoś nie chce i poprosiłam o zdjęcie rangi, chociaż oczywiście wszyscy się musieli czepiać, bo Masłowska jest fajna. A gówno prawda. Poza tym chyba z cztery razy jej wygląd zmieniałam. Najpierw była jakaś nieznana mi modelka, potem Emma Roberts, potem Hanna Beth, a jeszcze potem zmieniłam jej wygląd na Brittany Flickinger - żadna z tych osób mi się właściwie nie podobała. No i to był kolejny powód, dla którego jej nie chciałam. No ale wiadomo, sentyment miałam bo to moja pierwsza w życiu postać była i w ogóle. Ridż był drugi i właściwie nie wiem co mi strzeliło do głowy, żeby go w ogóle stworzyć. Nie dość, że Efron, to jeszcze jaki charakter. Jejku, wolę się na jego temat w ogóle nie wypowiadać. Wstyd mi, że w ogóle coś takiego zrobiłam. Poza tym Masłowską, jak i Ridżem źle mi się pisało.
No to teraz Szarlotka. Pierwsza postać, która mi jako- tako wyszła i za cholerę nie oddałabym nikomu. No bo, po pierwsze: Margaux. Jejuśku, kocham ją. No i w ogóle to taka narkomanka, zuo w czystej postaci. No i ona też nie jest do mnie w ogóle podobna pod względem charakteru, a jakoś dziwnie umiem się w nią wczuć i fajnie mi się nią pisze. Nie wiem dlaczego, bo przecież nie jestem taka zakompleksiona, biedna i w ogóle. No ale dobra, mniejsza z tym.
Następny jest Gideon, do którego właściwie jeszcze się zbytnio nie przyzwyczaiłam i napisałam nim jak ja razie jednego posta, więc też nie wiem jak to będzie. Mogę w przekonaniu stwierdzić, że on jest całkowitym przeciwieństwem mnie samej. Taki poukładany, dokładny, pilny, utalentowany w każdej dziedzinie i w ogóle. Także no, się zobaczy jak będzie mi wychodzić pisanie nim. Jak na razie średnio go lubię, ale przynajmniej na wyglądzie ma Jeremy'ego a to już jakiś plus.
Jest jeszcze Jaenelle, ale mam dziwne przeczcie że ona nie dostanie akcepta. Ona też nie jest do mnie podobna, chociaż kilka wspólnych cech mamy. Na przykład to, że lubimy to, czego najbardziej nam nie wolno :d Najbardziej kocham w tej postaci modelkę, czyli Clarę. No i w nią też będzie łatwo mi się wczuć. No i to by było na tyle.
No i Evita, ale nie wiem czy mogę o niej napisać, skoro ją oddałam. Ale niech będzie, że mogę. No więc z nią mnie nawet coś łączyło bardziej niż ze wszystkimi postaciami całkowicie spod mojej łapki. I chyba dlatego ją oddałam. Za bardzo mi przypominała mnie, a ja nie lubię pisać kimś jak o sobie. Chociaż miałam ją tak krótko to zdążyłam nabrać do niej sentymentu, i szczerze nie potrafię sobie jej wyobrazić prowadzonej przez kogoś innego, jak mnie. No ale NIE MOGĘ jej mieć. Nie chcę.
Czyli podsumowując: żadne z moich postaci nie jest do mnie podobne, a wzorowałam je wszystkie według... tak właściwie to nie wiem. Chyba z głowy. No bo przecież skoro już mnie coś naszło na pisanie, to czemu by tego nie spożytkować? No i wynikiem tego była np. Masłowska, Ridż, czy nawet charakter Gideona i Jeni. Chyba tylko przy pisaniu karty Szarlotki naprawdę myślałam o tym co robię, chociaż ona też ma w sobie pewne rzeczy, które wolałabym usunąć i zmienić. To znaczy, chodzi mi o to, że dla mnie jest to najlepsza moja postać, o. A jeśli chodzi o pisanie, to chyba najlepiej wychodzi mi pisanie charakteru, bo wygląd, ciekawostki i historia (najbardziej historia) to dla mnie porażka. Nienawidzę ich pisać i najczęściej proszę kogoś o pomoc w tym (pozdrawiam Ogrodnika!).
Nev... moja pierwsza postać tutaj i ogólna masakra XD nie miałam na nią pomysłu, Żak rzuciła, że mogę Colinowi siostrę zrobić no to pocisnęłam. Wszystko w zasadzie pisałam na szybko i ogólnie widać jak wyszło. Tzn., w sumie karta jak karta, ale potem to jak ją prowadziłam... bez komentarza może XD aczkolwiek całkiem spoko mi się nią pisało. Ale dobrze, że już wyjechała, hehehe. W dodatku średnio podobna do mnie była.
Boris... na niego pomysł wziął mi się w sumie znikąd. Ot tak stwierdziłam, że muszę popisać jakąś męską postacią no i tak wyszło. Lubię Rosjan więc padło na nich. A tak to pisałam go pod wpływem weny, co zresztą widać po długości charakteru XD ogólnie chyba moja najlepsza postać, chociaż i tak moim zdaniem dno i wodorosty. Też niezbyt do mnie podobny, choć raczej każda postać ma jakąś cechę zapożyczoną ode mnie. U niego to lenistwo, zdecydowanie! Mimo to piszę mi się nim o dziwo dobrze.
Olivka... cóż, jej karta z kolei była bardzo dopieszczona. Chciałam jakiegoś puchona odstającego od innych. I nawet udawało mi się ją prowadzić. Ale musiałam z niej zrezygnować, albowiem taki typ osobowościowy nie nadaje się niestety na to rpg :< w sensie, wszyscy są tacy otwarci czy coś tam i nikt nie chciał z nią pisać czy mieć wątków tak po prawdzie. No i właśnie, skoro o wątkach mowa, to niespecjalnie miałam na nią pomysł. Tzn., były tam różnorakie zawirowania, ale w ostateczności ciągnęły się one mozolnie i... no zaniechałam jej, chociaż przyznaję, że ostatnio za nią tęsknię :< jest chyba najbardziej do mnie podobna, acz też wciąż jej daleko do mnie. Jeżeli mam być szczera, to ja jestem chyba mieszanką wszystkich postaci =o żadna nie jest w większym stopniu do mnie podobna.
Ksju... cóż, tą postać stworzyłam już daaaaawno temu, na inne rpg, które od dawna nie żyje [*]. Z tym, że ono było umiejscowione w realiach i czasach Dzikiego Zachodu, więc musiałam ją nieco przerobić. Tzn., rozbudowałam w ogóle jej postać na moim obecnym rpg o tym samym klimacie (zachód), ale dopiero na czaro ją odpowiednio pod kątem magicznym przerobiłam. Lubię ją. Też ma niewiele ze mną wspólnego, co w sumie dziwne, że ciągle pisuję takimi postaciami, ale nieważne. W każdym razie spoko mi się nią pisze, jest taka... nie wiem nawet jak to określić. Ale dziwna. Tylko nie wiem, czy się przyjmie tutaj. Fajnie by było. Bo mam do niej ogromny sentyment.
Nigan, którego już nie mam. Fabularka. Ogólnie miałam na niego konkretny zamysł i kartą udało mi się ten zamysł osiągnąć. Postów nim napisałam niewiele, ale... polubiłam go na swój dziwaczny sposób. Był tak zeschizowany, że... uwielbiam takie postaci. Na wskroś dziwne. Ale bałam się w sumie, że znów nikt nie będzie chciał z nim pisać. Ale akurat to nie miało znaczenia, bo chciałam opuścić forum i Nigan był już niedostępny.
Jiri to wiadomo, też fabularna postać, więc na niewiele rzeczy miałam wpływ. Jest moim kompletnym przeciwieństwem, ale i tak go lubię. Naprawdę. Tylko ha, znowu mam ten problem, że nikt nie chce z nim pisać. Ale spoko, jakoś to będzie. Nie zamierzam go oddawać. Mimo, iż wszystko pisałam tak naprawdę na szybko i nie jestem do końca zadowolona z tej postaci, to ma ona tyle wad, jest tak nielubiana w społeczeństwie, że ją absolutnie zaakceptowałam. No bo jak nie ja to kto? :< >D
no i na koniec Jake... w sumie nie wiem, chciałam chyba stworzyć podświadomie kogoś złego i w ogóle szalonego no i tak to wyszło. KP napisałam dawno, jednak ostatecznie zaniechałam jej publikacji, by teraz jakoś to przedsięwziąć. Nie wiem, czy mi się udał, ale przyznaję, że to miała być postać, którą mogę bezkarnie psuć. Którą mogę się wyżywać jeżeli chodzi o durne pomysły i takie tam XD ogólnie bardzo go lubię, spoko zioms z niego!
no, tyle. A i ogólnie to każda postać w jakimś stopniu ma coś zaczerpnięte z moich poprzednich postaci na innych rpg, głównie tych moich. Niektóre mają zapożyczone więcej, inne mniej, ale zawsze jakieś tam podobieństwo istnieje.
W KP nienawidzę pisać wyglądu, to istna zmora, zawsze cisnę na odwal się :< u Śliwki jedynie byłam w miarę zadowolona z tej części karty. No i czasem historia mnie przytłacza, u Jerzego np. nie miałam na nią pomysłu zupełnie, musiałam trochę koleżankę pomolestować o to. A tak to spoko, kocham pisać karty <3
JA TEŻ CHCĘ. MUSZĘ ZEBRAĆ MOICH ZIOMKUF DO KUPY I ZROBIĆ PIĘKNE PODSUMOWANIE.
Najpierw Żak, mój debiut tutaj... to, jaka była na początku i jak wyglądała jej pierwotna karta, to jest w ogóle porażka; bo miała być taka zimna i wyniosła, wredna i tak dalej, no a wyszła żałosna trochę, o matko, jak sobie przypomne jej pierwsze posty to aż mnie zgroza jakaś ogarnia. Kartę pisałam bez szczególnej weny i inspiracji, ot tak, trochę na odwal, po prostu, żeby ktoś był, no i generalnie żałuję że się do niej nie przyłożyłam; co prawda potem zmieniłam jej kartę i ześwirowałam, ale tego też żałuję. W zasadzie trzyma mnie przy niej tylko śliczna buźka modelki i sentyment, no bo to mimo wszystko ŻAK. No i ma swoją emotkę i w ogóle niemniej jednak, średnio za nią przepadam. Wkurza mnie.
Otóż, jak miałam dość pisania wrednym Żakiem to zachciało mi się jakiegoś debila, który będzie taki cudowny i milusi i przyjaciel wszystkich no i POWSTAŁ COLIN, którego chyba jako jedynego kocham całym serduszkiem i ani razu nie chciałam go oddać, bo po prostu fajnie mi się nim pisze, lubię go no i tyle. Ze mnie ma hmmm bardzo niewiele, chyba nie jestem aż tak tępa, no i przede wszystkim daleko mi do jego przyjacielskości i beztroski i w ogóle. Poza tym, nie oszukujmy się, on jest taki ładny, choć aktualnie ma chujowy av, ale to nic, ważne, że na nim kuca :face: no i Joel. Joel mnie przy nim trzyma najbardziej, bo tak ogólnie to mimo całej mej miłości do niego to szału nie ma, jak tak sobie porównam z innymi :c choć przyznam, że historię mu wymyślilam ZAJEBISTĄ :face:
Czarls. HAHAAH ON MA IMIĘ NA CZEŚĆ ZACA EFRONA W FILMIE "CHARLIE ST. CLOUD" :face: Czaaaarls, o rety, jak ja go kiedyś kochałam, mam takie miłe wspomnienia z tymi wątkami, no i dzieki niemu napisała do mnie Tośka i mam teraz friendsa <3 ale ale, na początku wyszedł mi super, naprawdę fajnie się nim pisało, potem jakoś tak go zepsułam, stał się za dużym frajerem i kalesonem w ogóle, kiedyś był bardziej menski, a potem już nie :< Był fajny na początku, wiecie, kiedy kochał Amelię i rwał uczennicę, był takim bedbojem i fokle, a potem z niego zrobiłam CIEPŁE KLUCHY, i za to się nie cierpię, i już go nie kocham. Tak, zepsułam taka fajną postać :c no a poza tym nie mogłam znaleźć na niego fajnej twarzy. Tak wiem, Jude Law był fajny, ale jakiś taki nietenteges. I potem już żaden nie pasował. Żegnaj, Charlie :hej:
Na Holdena naszła mnie inspiracja podczas oglądania "Miłość w rytmie Daisy" on generalnie miał być hardkorem z ćwiekami, tatuażami i kredką do oczu wokół oczu, no a jaki wyszedł, WSZYSCY WIDZĄ, wyszło mi jakieś emo niby taki spokojny i cichy jak ja, ale to też jednak nie to, nie, nie wzorowałam go na sobie. I teoretycznie jego karta jest fajna, jestem z niej zadowolona, ale z grą już gorzej - nie umiem się do końca w niego wczuć, chociaż chciałabym. Jest jakiś taki... obcy, i to chyba dlatego ani razu nie dokończyłam nim żadnego wątku, hehe XD miałam co prawda fajny plan z Astrid, ale jakoś nie wypalił, w ogóle nic na nim mi nie wypala. Ach, TAK, żałuję, że nim wróciłam, kiedy umarł, amen.
Manuel. MANU :manu: jego właściwie lubiłam, choć wydaje mi się, że nie prowadziłam go do końca tak, jak powinnam. Myślę, że można było wyciągnąć z niego więcej, ale ja zbyt często uciekam w żart i przez to te moje postacie są takie jakieś nie takie (tak, to mądre). Ale nie no, nim się spoko pisało, prawie zawsze miałam na niego wenę... ach, chociaż jest tak kompletnie do mnie niepodobny XDD ale w sumie ja tak mam, postaciami podobnymi do siebie niefajnie się pisze, bo to mam na co dzień, no nie? W sumie chciałabym być jak on, taka cudownie luzacka i barwna i w ogóle, moc serduszek! Jestem też zaskoczona faktem, że znalazł sobie pannę, tfu, ŻONĘ, myślałam że będzie forever alone a tu taka niespodzianka!!! Ale mimo tego że chciałam nim wrócić, to jakoś zrezygnowałam. Manu był świetny, ale jego czas nadszedł, po prostu, chyba się wypalił. [*] ahah nie w tym sensie, tylko noo wiecie :< w sensie że nie umiałabym już nim pisać. jakoś tak.
Juliaaaaaan, ojeju, on też był taki fajniusi. Zrobiłam go, kiedy postanowiłam, że usuwam wszystkich i robię tylko jedną, nową, taką fajną. I powiem wam, że nawet mi wyszedł, był taki normalny i wszechstronny ahaha, był połączeniem tych wszystkich moich poprzednich, no, prawie. Rety, już go tak do końca nie pamiętam nawet : o ale też nie był do mnie zbyt podobny, cóż za nowość. Ale był fajny, tak sobie myślę, że polubiłabym go, gdybym go spotkała na żywo, hehs. No i miał mordkę Peteya <3 i Heathcliffa Heathcliffa. CHOLERA DLACZEGO JA GO SKASOWAŁAM :face: jestem takim kretynem
Lawrence, SPOKOJNIE TO JUŻ PRZEDOSTATNI. On powstał właściwie na potrzeby wątku z Valerie, i hmmmm, Tosia mi dużo podpowiedziała przy nim, ja sama właściwie tylko użyłam jej sugestii i opisałam w karcie, tak oprawiłam, no. B) Lorens jest... hum, jest okej, ale szału nie ma, dupy nie urywa, jego dwa największe atrybuty do kot o cudownym imieniu i Dżony Depp na avie. No bardzo niewiele nim pisałam, jeden wątek, za to JAKI PIĘKNY <3 i teraz boję się, że nie będę umiala się w niego od nowa wczuć... i w sumie gdyby nie ten wątek z V., na pewno by go nie było.
Finally, Latif. Ahahahahaa, jak ja go nie cierpiałam na początku, omg jak mnie wkurzał =O co zresztą wszscy wiedzą, bo ględziłam o tym non stop, hehs. Na szczęście ktoś otworzył mi oczka i już go lubię, jest fajniusi! Ten to już w ogóle do mnie niepodobny xd kartę, nie ukrywajmy, pisałam na szybko i byle tylko dostać akcepta, to pewnie temu był ten kryzys, mhm. Ale jak tak teraz patrzę, jest okej - choć zawsze mogło być lepiej. Ogólnie, hm, Latif jest milusi, niegroźny i jest gejem, NO IDEALNY DLA MNIE cieszę się, ze jednak do niego wróciłam. Ten wątek z Ervinem, zaręczyny z Deviką, milość do Dexa... to jest po prostu miodzio!
KONIEC NARESZCIE! Ej takie podsumowanie wyszło mi chyba na dobre <3 mam wreszcie rozeznanie w nich wszystkich i widzę, po namyśle, że tak naprawdę wszyscy są chujowi i najchętniej wszystkich bym się pozbyła; ogólnie żałuję, ze nie ma tu limitu postaci. Gdyby takowy był, to poprzestałabym na Żaku i Colinie i byłby święty spokój. Naprawdę, żałuję, ze tyle tych postaci tu narobiłam i że tyle razy usuwałam, wracałam, fuj fuj, no tragedia jakaś, nie nadaję się na takie rpg-i. Ale niedługo nadejdzie czas na OSTATECZNE ROZWIĄZANIE KWESTII POSTACIOWEJ :zak: bójcie się
Co do kart, to średnio lubię pisać, wolę WYMYŚLAĆ, tworzyć tą postać w mojej głowie, a potem zaczynać nią pisać, rozkręcać nową, samo pisanie kp nie bardzo mi wychodzi, bo zawsze mi się zdaje, że coś robię nie tak, jak powinnam. Ja bym mogła od razu grać <33 Ale skoro mus, to mus! Najbardziej chyba lubię... hmmmmmmmmm szukać zdjeć do karty, heeh, nie no... historię, ale tylko jesli ma ona jakas skomplikowaną opowieść w sobie, bo takie nudy są nudne XD wygląd okej, ale zawsze wychodzi za krótki :< aaa i ciekawostki też lubię, o ile mam wenę. Najgorsza jest chyba rodzina NIGDY NIE WIEM CO TAM NAPISAĆ :face:
Dobra, kończę ten wywód, jeśli to przeczytałeś całe i ci się chciało, pozdrawiam
Audrey - kurczę, serio ją kocham, choć wciąż mnie prześladuje to, że jest nudna. Zaczęło się gdzieś pół roku temu, kiedy coś mi strzeliło do łba i w ogóle, a teraz trwa ciągle, mam jej trochę dość, bo wpadła w niefajne kłopoty z psychiką, jest uzależniona od alkoholu i w ogóle taaaak cholernie mi jej szkoda. Ale z drugiej strony to bardzo dobrze, bo najlepiej pisze mi się postaciami, wobec których czuję empatię. Musi mi być szkoda, odkryłam to stosunkowo niedawno, ale zawsze dobrze, że jednak odkryłam. Więc w zamyśle nie miała być tak mądra, jeśli mam być szczera, to tak, robiłam ją pod Gryffindor XD Pewnie z sentymentu, bo miałam Audkę także na forum grupowym, które padło bardzo szybko. Na nim w spamie znalazłam link do forum i tak oto jestem już ponad rok. Nie miałam na nią konkretnego pomysłu, ale mimo tego i tak ją zepsułam, wpędzając w takie głupie problemy. Co nie znaczy, że źle mi się nią teraz pisze. Jestem do niej bardzo przywiązana, bo tak w sumie... potrafię poczuć to, co czuje ona. Przeżyłam kilka podobnych rzeczy i tak jakoś... chcę ją zostawić, ale nie mogę i ostatecznie pewnie długo tu jeszcze pobędzie. Nie jestem do niej aż tak strasznie podobna, ale i tak jest sporo cech łączących. No bo na przykład taka empatia, wścibskość, upartość, branie wszystkiego do siebie... No mimo wszystko to część mnie, jak mogłabym ją zostawić? :< A jednak jest trochę wkurzająca, zapewne dlatego, że wkurzam siebie sobą, no to... hm XD Chciałabym jakoś jej trochę ułożyć życie, ale i przy okazji zamieszać, pogmatwać i uczynić ciekawszym. Tak jak ze swoim, jest z moich wszystkich tworów najbardziej podobna do mnie, zdecydowanie. Ale to też źle :c zero inspiracji, po prostu ulepszyłam postać, którą już miałam. BTW. kocham jej imiona <3 i modelki <3 i różne wersje Audrey - Aud, Audie, Audka, Odri <3
Jared - O. Mój. Boże. To po prostu męska ciota. Nie mam pojęcia jak dam radę nim pisać, ale często mam z tego radochę, bo mogę spokojnie robić z niego głupka ^^ Ogółem... no kiedyś mi się podobał, teraz potrafię się z niego tylko śmiać, a już nawet sam Jared Leto nie podoba mi się aż tak jak wtedy, choć do postaci pasuje, no. Siłą rzeczy - lubię go, ale mogłabym go zostawić bez większego problemu. No ogółem nie mam na niego żadnego pomysłu, wszystko co z nim związane i te wszystkie teksty i tak dalej, pomysły, czy coś, to kompletny spontan. Trochę mnie wkurza, mimo wszystko nie pisze mi się nim tak lekko. Nie miałam żadnej inspiracji przy tworzeniu (pomijając J. L. XD). No wyszło takie ciotowate niewiadomoco i nieważne ile razy ktokolwiek mi powtórzy, że jest spoko - nie, nie jest :C co w nim lubię? to, że mogę zrobić z niego idiotę ZAWSZE. prawie.
Lorelei Lacey Elise - kocham ją. Moja moja moja <3 Zaczynając od imion - sporo siedziałam nad różnymi kombinacjami, aż w końcu doszłam do idealnej, aby zepsuć to nazwiskiem, które i tak mi nie przeszkadza. Przyzwyczajenie robi swoje. Jest w sumie lepsze niż Jareda xD Jej mi było szkoda, ale już nie jest, bo się z niej wybiłam i już jej nie czuję, mimo tego, że ją kocham <33 tak więc nic straconego i mimo wcześniejszych skrytych planów "zostawić Lorkę" nie pozbędę się jej tak szybko. Tylko muszę się w nią wczuć i dalej kreować na Ślizgonkę, którą niezaprzeczalnie w duchu zawsze była, jest i MUSI być. Kocham jej legilimencję, pasuje do niej idealnie. Uwielbiam jej pasję - smoki, i to, że tak jej się oddaje. Tym się różnimy, bo ja mam wielkie chęci, a ich nie realizuję, kiedy mogę. Ale to się zmieni! <jasneXD> Lubię ją całą, wygląd, charakter, historię (choć jest denna). No i wątki z Samaelem no jest mega, cieszę się, że zdecydowałam się na jej stworzenie, choć powstała szybko po J. Nieskromnie powiem, że jest genialna. Muszę coś zrobić z tym, że słabo mi się nią pisze. Chyba wolałam, kiedy była tajnym multi... Kocham oczywiście imiona i wszystko. Inspiracja? Nie przypominam sobie... chyba że Bill z HP. No smoki.
Septienne - nie wiem co mnie pchnęło, żeby ją stworzyć. Wyszła sztywna, nie przepadałam za nią, ale miała śliczny av, który pasował do rangi, ale to nie był ten z Heidi. Podoba mi się jej nick, ale nie wróciłabym jej. Lubiłam w niej jeszcze to, że zbierała te zawieszki, a poza tym... kompletna porażka. Bez wyrazu, jakaś taka dziwna była. Również zero inspiracji. Nie wiem, czy najpierw była Nadine, czy Raisa... Niee, najpierw Nad.
Nadine Delilah - jak widać, zabrałam jej drugie imię dla Audki. O ja, bardzo, bardzo ją lubiłam, ale nikt nie chciał z nią pisać, bo była "nowa". Nie udało mi się przeprowadzić żadnego wątku przez długi czas, mimo że nawet zaczęłam swoim postem. Chociaż nie, jeden wątek miała, ale niezbyt dobry. Ogólnie to tajne multi i w ogóle, no nie wyszło, ale żałuję, bo ją lubię. Myślałam nad wróceniem, ale chyba mi się to nie opłaci. Inspiracją była muzyka z Higurashi no Naku Koro Ni. Wiele nie mogę powiedzieć, bo nią nie pisałam, ale raczej nie była "ciężka" w prowadzeniu wątków, choć na postać dosyć złożona. Pamiętam, że sporo rzeczy zostało w mojej głowie, była dosyć przemyślana, ale karta na szybko i niewiele w niej zawarłam tego, co chciałam. Była tajemnicza i ogółem miałabym na nią chyba pomysły, ale mówi się trudno. Kocham historię jej matki. Wciąż żałuję, że jej nie ma :C
Raisa - KOMPLETNA porażka. Zepsułam fabularną i jest mi wstyd i nie byłam w stanie poprowadzić dobrego wątku, wyszła mi mętna, mimo, iż postać ogółem bardzo fajna. Nic więcej nie powiem, pisało mi się nią najgorzej ze wszystkich, niestety.
Wolfgang Alan - Wolfuś moje złotko Kocham go i mam nadzieję, że będzie mi się nim dobrze pisało. Póki co jest normalnie, nie ma szału, ale przez historię jest mi go cholernie szkoda, w ogóle jest słodki <3 Modela kocham. Kartę lubię, o dziwo. Postarałam się przy nim i nie chcę tego zepsuć. Wolfowy nałóg też jest super, uwielbiam jego kolibry i to, że jest zamknięty w sobie. Nic dziwnego, no, Moja ulubiona postać, razem z Lorcią. Jest taki zagubiony i w ogóle aww, nie moje klimaty (choć ja też nie ogarniam), ale po prostu go ubóstwiam. Mówiłam już, że Jaco jest wspaniały?
Ingrid - Omójbosze!!! Totalny rzal i w ogóle . Choć z drugiej strony dzięki niej zaczęłam jakoś wtajemniczać się w całe to forum. Ogólnie, była ona robiona na szybko byle tylko mieć rangę. Pamiętam, że zakładałam ją z Manią (Angie Fly) na lekcji informatyki :ave: Na początku nazwałam ją Melody, no ale BYŁO TO WYMYŚLANE NA SZYBKO NA LEKCJI!!! Ogólnie miała być taką kujonką co do mnie nie podobne, a zrobiłam z niej totalną ciapę. I w sumie to jestem taką ciapą. Moje pierwsze posty nią były...nie chcę nawet o nich mówić, bo były totalną klapą i bógwieczym. Po jakimś czasie dobrze mi się nią pisało, lecz coś mi w niej nie pasowało. Cóż, co w niej mi się podobało? Twarz oraz ciekawostki! Uwielbiam Ellen Page i w sumie to pasowała do Ingrid. Drobna, brązowe włosy i miała fajne animacje.
Alessa - Drugi rzal z kolei . Kiedy już opanowała mnie mania czarodziei, postanowiłam zrobić kolejną postać tyle, że w wersji ,,hard". W sumie osiągnęłam ten cel. Była zua i nikczemna. Choć uświadomiłam sobie, że nie umiałabym nią pisać i nie umiałam. Z kilka postów nią napisałam, lecz od razu z niej zrezygnowałam. Nie posobna do mnie, a karta także była robiona na szybko. I w sumie szybko z niej zrezygnowałam.
Renio - I TU SIĘ WSZYSTKO ZACZĘŁO!!! Renio jest tak zajebisty, że już nim nie gram . Bosze, czy już można być większym popierdolcem ode mnie?! Choć z drugiej strony można znów przywrócić mu ranę, soooł. Ogólnie to na początku miał być studentem, lecz Mania radziła mi, żebym zrobiła nauczyciela. Z tego co pamiętam to jak go robiłam to był akurat kryzys z barku nauczycieli. Mało nim pisałam i w sumie to tylko jedną lekcję zrobiłam, z czego NIKT NIE PRZYSZEDŁ :morph: Czy jest do mnie podoba? Z wyglądu może nie, ale z charakteru jak najbardziej. Ogólne przysłowie ,,cicha woda brzegi rwie" jak najbardziej do niego i do mnie pasuje. Chociaż z tym całym perfekcjonizmem to mi daleko, ale oj tam oj tam. Twarz miał zajebistą. Ubóstwiam Clementa Louisa, i pewnie nikt o nim nic nie wie, ale dobra. Miał fajne zdjęcia, tyle, że większość w stylu emo . Ale i tak go kocham <3
Haru - Moja kochana kretynka <3. Ona była robiona pod wpływem obejrzenia jakiejś telenoweli wenezuelskiej i oczywiście była robiona po tajniacku. Lecz po jakimś czasie i tak została zdemaskowana. Lubię ją. Mimo, że nie jestem tak walnięta jak ona, to lubię nią pisać. Ładną ma modelkę - piosenkarkę, tyle, że kurfa mało ma zdjęć . I często muszę wycinać z jakiś innych zdjęć. Może kiedyś znajdę dla niej modelkę, która ma jeszcze więcej zdjęć, ale wątpię. Przyzwyczaiłam się do wyglądu Yumi Yoshimury.
Anthony - fabularna i nie wpadła mi jakoś do gustu. Wiem, że Czejs i te sprawy, ale nawet w trakcie pisania kp, dziwnie mi się go tworzyło. Takiego narcyza i kobieciarza nie umiałbym kierować :(. Choć ciekawostki ma zajebiste . Ale co z tego, że ciekawostki skoro i tak bym nie umiała nim pisać :<. A szkoda :(. Mogłabym do niego się kiedyś przekonać. Martyna i Natalia (Ijan i Simon) miały rację - GŁUPIA JESTEM
Quenitna - Moja wisienka na torcie . Nie chcę się przechwalać, ale zdaje mi się, że nawet dobrze mi wyszła. Przy pisaniu jej kp co kilka minut brechtałam się z jej charakteru i innych rzeczy. Inspiracja? KAWAŁY O BLONDYNKACH! Z czasem mi się zdawało, że na forum nie ma jakiejś głupiutkiej, łatwej blondynki, więc kierowałam się kawałami tak ona powstała. Ogólnie wszystko mi się w niej podoba. No i oczywiście ma Diannę na awku . A jak wymyślam jakiekolwiek powiązania to kieruję się ,,trudnymi sprawami". Lubię nią pisać. Na początku martwiłam się, że nie będę umiała pisać taką pustogłową, ale myliłam się. Mogę powiedzieć, że jest to jedna z moich ulubionych postaci.
Nigan - Hehe, Nigga :face:. Spoko koleś, lecz nie pisałam jego kp. Nie dawno go przejęłam i jakieś wątki nim zaczęłam. W sumie to nawet dobrze mi się nim pisze ,ale to się okaże :face:
W sumie to mogę powiedzieć, że lubię pisać moimi postaciami, szczególnie kiedy są pozytywnie nacechowane. Nie umiałabym pisać jakąkolwiek złą osobą. No może kiedyś się nauczę.
Carmen- pffff. Pierwsza postać. Dupa jasia słaba jest. Kompletnie do mnie nie podobna. Głupio wrażliwa, ciągle się trzęsąca, ciągle płacząca. Chociaż gdyby nie ona nie powstałyby inne moja postacie jak np Simonek, którego kocham całym serduszkiem,ale o nim to zaraz. Lubie Carmen, mimo że to totalna ciota, i teraz jak do niej "dojrzałam" mimo ze słabo mi się taką pisze, nie oddałabym jej Simonek- Kocham go, mimo że wcale nie trzyma się pierwotnego zarysu, można by powiedzieć że jestem do niego ciut, ciut podobna. Jest totalnie przypadkową postacią. Kiedyś uznałam że Carmen jest ciotowata, że muszę teraz zrobić faceta. Kartę napisałam w jeden wieczór. Oczywiście potem uznałam że ma za mało tragedii, i uśmierciłam mu rodiznkę :devil: Wygląd tez ma przypadkowy. Kiedyś gdziśtam szukałam dla niego zdjęć i znalazłam jedno mega genialne, a za nim poleciała reszta. No a po za tym GC mi pasował, bo ma mnóstwo fotek z gitarą ^^ Nicholas- MASAKURA! A tak szczerze, gdyby go podrasować byłby zacny Jak go tworzyłam, był ktoś kto mnie bardzo zranił, a ja chciałam jakoś odreagować. I tak właśnie powstał Morgenstern. Żal, to pisanie w pierwszej osobie... Ale nie żałuje że go zrobiłam ^^ Bellatrix- Jest jak ja! No prawie. Ja nie jestem taką wariatką. Powstała tylko dlatego ze imię "Bellatrix" gdzieś tam mi mignęło i straaaaaasznie mi się spodobało. Po Nicholasie chciałam mieć pozytywna postać, ale gdy pisałam kartę postaci uznałam ze ma za słodko i zrobiłam z niej wariatkę. Strasznie ją lubię i chyba za nic by jej nie oddała. Jonathan- nauczyciel, o dzikiej historii, z dzieckiem. Nie potrafiłam nim pisać, może jakbym się spięła to by coś z tego wyszło. Miałam go może przez...trzy tygodnie. Słaby był. Ale miał zajebistego aktora ^^ Mirelka- fabularna. Gdyby nie to że Namiś chciała wziąć Jimmie'go. dziś Mirela nie byłaby moja. Ma śliczna modelkę, i jest tak pozytywnie nakręcona że normalnie zawsze poprawia mi humor B) Też bym jej nie oddała! Za żadne skarby! Gerard- łooooo mamusi, postać z najlepszym wyglądem. Taki gryfon z ADHD pełną gębą. Powstał tylko dlatego ze Gerard Way nie miał jeszcze na cz postaci ze swoim wyglądem. A tak nie mogło być! Kocham jego ciekawostki. No i normalnie piszę mi się nim mega zajebiście. Ale muszę wymyślić jakąś tragedie żeby go urozmaicić
Co to tego jak kogo i kiedy piszę. Idę po kolei tylko omija historie i ja pisze na końcu, bo nie znoszę tego robić Rzadko pisze przy muzyce, to mnie rozprasza. I kocham pisać moim postaciami mimo że czasem nie mam weny i chce wszystkim zdjąć rangę
Zacznijmy od Hay. Tak szczerze mówiąc, gdyby nie sentyment, dawno bym ją zostawiła. Ale nie mogę po prostu! W końcu to moja pierwsza w życiu postać (swoją drogą muszę wreszcie odnowić KP, bo wszystko oprócz wyglądu jest stare, tylko trochę poprawione, ale i tak żałośnie głupie i w ogóle dnoooo), (oooo, nie, pardon, jednak druga, ale tamta się w sumie nie liczy. I z tamtej się wzięły jej smoki - bo pierwsza postać (Chloe, hm. Z kociołka) była na forum potterowskim o dorosłych czarodziejach, bez Hoga i ona była badaczką smoków, i w sumie byłaby całkiem fajna, gdybym ją tworzyła mając obecne doświadczenia z pbf-ami). Z Hay mam taki problem, że kiedy już z kimś zacznę fajny watek, który można dobrze rozwinąć, ten ktoś zwiewa z forum, a ja nie mam co z nią zrobić, i tak już się jej przydarzyło dwa razy. Kiedy ją tworzyłam, tak naprawdę nie miałam na nią planu, wyszła mi straszna ciapa w sumie. Chciałam zrobić kompletne przeciwieństwo siebie, ale wyszło średnio, bo jednak pewne zachowania i reakcje ma po mamusi. Ale jest o wiele bardziej rozlazła w emocjach, tak bym to określiła. Jest wrażliwa, ale... no w sumie ile można, no. Żałuję, że nie widać po niej tych jej smoków ostatnio. No i strasznie mi się podoba wątek jej brata, cieszę się, że mi wpadł (przez przypadek w sumie, bo zgłosiłam się na pojedynek bez planu na opowiadanie i wymyślałam na gorąco - co się nawiasem bardzo odbiło na tekście), sądzę, że bez tego to by były flaki z olejem okrppne. A tak mam bazę na kreowanie jej psychiki, co jest trudne, bo teraz jeżeli już nią piszę, to tworzy się z tego... taka mozaika. Zazwyvzaj się załapie do gry ktoś nowy i się nie kontynuuje wątki i jest tak... Eeeekh. Sądzę, że byłaby o wiele fajniejsza, gdybym nad nią popracowała i pobyła bardziej aktywna niż bywam, bo w sumie nie jest złą bazą. Z tym, że nie wiem, czy mam odpowiednio dużo cierpliwości. Cóż, na pewno jej nie usunę, ona mi jedna została że starego forum toż! Jeżeli chodzi o wygląd, to podoba mi się rysopis, najbardziej włosy! ale nie mogę znaleźć dobrej twarzyczki, jedno jedyne zdjęcie z dA było iiiiiideeaaaalneee, takie picuś glancuś, a oprócz tego? Pfff. Chyba nawet do niego wrócę, chociaż po tym, jak przez bodaj pół roku miałam non stop avatar z nim, trochę mi się rzygać chcę na sam widok, aaale...
Dalej jest Melaaaśka! Lubię ją, to jej udawanie, okłamywanie siebie. Ma złożoną psychikę, co może w KP wyszło trochę płaczliwie i dziadowo, tak samo historia, ale w grze mi się podoba, np. w wątku z Kostkiem. Bo w sumie nie ma innego wątku, w którym mogłoby chociaż zacząć to wychodzić na wierzch. Chwliami jest tak, że mam ochotę ją zostawić w cholerę, ale w gruncie rzeczy naprawdę ją lubię, lubię nią pisać, łatwo mi to przychodzi. Lubię w ogóle ten typ postaci. Imię Melanie wzięłam, przyznaję się, z Intruza Meyer, ale tylko dlatego, że wpadło mi w ucho, nie z racji samej książki. Nazwisko wylazło w trakcie planowania. Ogólnie Melaśka miała mi zastąpić Deśkę, za którą czasami bardzo tęsknię, a którą mało kto pamięta że starego cz. A Des była taaakaaa! Kochałam ją, po prostu taka głupiutka i problematyczna! Czasami myślałam nad przywróceniem jej, ale nie mogę bez Amandy Seyfred, nystety, no :d chociaż muszę siię nad tym głębiej zastanowić.
Brandon. Ojeja, Brandon. Imię ma po Boydzie, moim miszczu. Bardzo długo nie mogłam wymyślić pasującego nazwiska, bo po prostu wpychało mi się wszędzie "Boyd" i nic innego nie chciało brzmieć przyzwoicie. Postać jest robiona pod Rav, bo chciałam Krukona ;D a historia wyewoluowała z historii innej postaci na innym forum, chciaż tamta była fajniejsza odrobinę. No i ogólnie trochę nie wiem co z nim dalej, chociaż chciałabym jakoś go popchnąć do przodu.
Jest jeszcze Ceśka, o której chyba tylko Rośka wiedziała, że jest moja, chyba że ktoś się domyślił, a ja o tym nie wiem. Cecilly McDolle to postać z mojego bloga. Ale tylko z nazwiska i wyglądu, bo charakter to przepaść. Nie prowadzę jej na razie, bo czuję się dziwnie z Ceśką, która nie jest dziecinna, lekkomyślna i nie rozwala nosów, no! Cośtam może z tego jest, taki cień... No ale Ceśka na samym początku była dorosłym czarodziejem z Ministerstwa, toteż nie mogła taka być! I dlatego średnio mi się nią pisze, zresztą w ogóle raz chyba z kimś grała (btw, Aud, okazuje się, że jednak grałyśmy że sobą :d), i w ogóle... ciężko mi się w nią wczuć. Chociaż jest fajna!
Oprócz tego na starym forum była jeszcze Benedictina, o raaany! Uwielbiałam tą zdziwaczałą staruszkę. Ale jednak nie jestem odpowiednią osobą do posiadania nauczycieli, którzy nigdy nie będą mieć normalnego wątku.
Jeżeli chodzi o pisanie KP, to chyba najbardziiej lubię wymyślać historie. Bo czasami wychodzą takie "ojej". W ogóle to wszystko mi wychodzi, jeżeli mam wenę i pomysł, jeżeli nie mam, to wszystko idzie jednakowo źle. Ale uwielbiam wymyślać postaci. Najlepiej jakieś że zwaloną psychiką.
jejku jakiii wspaniały temat < 3 co prawda nie mam/miałam aż tylu postaci co poniektórzy wyżej (przynajmniej na ty forum 8DDD), bo wszyściusieńko co powypisywaliście przeczytałam i było baaardzo ciekawe : D więc tak najpierw była moja Bell Jest to chyba (?) moja najpierwsiejsza postać jaka powstała z początku miała avatar - czarne włosy, blada, wręcz biała cera, biała sukienka... może ktoś kojarzy ten obrazek xd. Całe szczęście szybko uznałam, że Bell, wtedy miała nick Bellas, musi być ruda i wyszkałam jakiś tam obrazek. A potem wpadłam na zdjęcie Hayley i wtedy kompletnie nie miałam pojęcia, że to Hayley aż ktoś mnie uświadomił i było takie WOW, ALE ONA MA ZDJĘĆ XD. Charakter od początku miała taki.... hm, wesoły i wiadomo jakoś tam się kształtowała, aż w końcu ją zabiłam, bo Efi zabiła swoją postać co była siostrą tamtej Bell . Potem była inna postać, a na cz uznałam, że tęsknie za Bell i znowu ją stworzę no i jest. Mam wrażenie, że już dużo się nad tym rozwodziłam, ale ogólnie, to Bell jest do mnie całkiem podobna. Czasem, bo znowu w niektórych sytuacjach świadomie prowadzę ją zupełnie inaczej niż jak bym zrobiła. Lubię nią pisać, a raczej wtedy kiedy mam na nią wenę (?) xd. Bo nią mi się lepiej pisuje coś wesołego a jak sama wesoła nie jestem to już gorzej. Boże, sama siebie nie rozumiem. W każdym razie mam na nią wenę i nie mam pojęcia czemu Hera mi nie odpisuje :<<<<. Co do historii, to została wymyślona z Efi dawno temu w trawie, było nawet drzewo genealogiczne z którego wynikałoby, że Bell jesr w 1/2 wampirem, bo dziadek to sam Lestat, ale na potrzeby tego forum wyszło, że to tatuś nie jest wampajerem tylko tajemniczym Gaspardem Wolffem praktykującym czarną magię w US : D. No i jest Twan. Zdradzę wam, że z początku była to postać na spółkę z kimś, ale nie wiem czy te ktoś chciałby, żebyście wiedzieli kim on jest, więc nie powiem. Jaki był początkowy cel te postaci też nie powiem xd. W każdym razie wyszedł tak trochę zbyt bellowy, jak już sama go zaczęłam prowadzić, chociaż myślę, że nie jest zły. Inspirowałam się osobą którą znam, stąd właśnie się wzięło jego zamiłowanie do kostki rubika i białych bluz i kurtek. I Korea. Chyba wyszedł trochę zbyt dziecinny, przynajmniej czasem, jakoś do mnie nie dociera, że jest zaledwie rok młodszy od Bell i ciągle go kreuję na jeszcze młodszego :c. Historia u niego była pisana kompletnie na odwal, nie lubię jej i wgl, nie mam pojęcia po co jest taka jaka jest oO. A wiem! On miał mieć częst napady złości, rozwalać wszystko dookoła i wgl. Wiecie, niepozorny, mały, drobny, a tak się zachowuje. W historii musiał być jakiś powód no i jest, ale w fabule jakoś dawno tego nie było. No i Rivka. Nie wiem właściwie dlaczego wzięłam akurat ją... po prostu chciałam tym razem wziąć jakąś postać fabularną chociaż zastanawiałam się i nadal zastanawiam czy to był dobry pomysł. Bo matura i jeszcze teraz to odcięcie internetu . Z początku zastanawiałam się nad Mirelą, Niganem, Latifem i ogólnie wszystkim aż w końcu uznałam (z pomocą Duśki xd), że Rvka jest inniejsza od Bell i Twana. Właściwie to próbowałam prowadzić już postacie trochę podobne do niej, na innych forach, ale jakoś nie wychodziło. teraz chyba jest lepiej i właściwie jestem z Rivki zadowolona. Kartę pisałam powolutku, nie śpiesząc się za bardzo co zresztą było widać, bo dodałam ją jako jedna z ostatnich. Charakter był na końcu, bo chciałam, żeby wynikał z historii a nie na odwrót. Bo wtedy ona byłaby taka naciągana... Trochę się skomplikowało bo ta jej religia, wszystkie romansy narzucone przez fabułę + tajemnica okropnie ze sobą kolidowały... jakoś to złączyłam, chociaż mam wrażenie, że pominęłam jakiś ważny punkt. Rivka nie jest wierząca, właściwie to wcale, tyle, że ma szacunek dla swoich przodków. Mam nadzieję, że jej nie zepsuję... i przez te swoje nieobecności nie będę musiała jej oddać, bo zdarzyłam już ją bardzo polubić, no ale nic nie wiadomo :c.
Jejku, nie chce mi się tego czytać a pewnie jest mnóstwo błędów. Niech zostanie tak jak jest, trudno :c.
Kathleen jest zupełnym przypadkiem. Stworzyłam ją nagle, zupełnie nie pamiętam kiedy to się stało. Znalazłam cz, postanowiłam się zarejestrować i kartę napisałam w godzinę. Przede wszystkim ma po mnie po części wygląd – czarne oczy, czekoladowe włosy (zawsze chciałam mieć loczki :c), cerę. A że cierpię przez swój niski wzrost to Kath została wysoka, a co! No i zagadkowy sposób ubierania jest zupełnie przypadkowy. Ja tam zdecydowanie wolę samą czerń, ale dorzuciłam jej jeszcze zieleń, żeby nie było nudno. Ach, i tramposze. Tak jak i u mnie przeróżne kolory, choć ja nie mam tak dużo. Charakter.. tutaj jest widoczna moja zmienność. Był edytowany chyba kilkanaście razy i mogę śmiało powiedzieć, że teraz jest okej. Na początku miała być.. zła. Bardzo zła, Slytherin i w ogóle, ale że dostała się do Gryffindoru to miałam dziwny kaprys zrobić z niej marzycielkę. No to zrobiłam. Ale też nie wyszło. Aktualnie ma po mnie realizowanie dziwnych pomysłów, miłość do muzyki klasycznej, upartość, możliwość tzw. wybuchu w każdej chwili oraz ta odskocznia od rzeczywistości… Ja nie jestem aż takim hardkorem, aby stać nad przepaścią, ale miewam równie głupie propozycje. Często siaduję, jak i ona, na parapecie i obserwuję księżyc. Dodatkowo zachody słońca. Obie kochamy je równie mocno. W ogóle, słońce ma ogromny wpływ na nasze życie. Ciekawostki.. Ojeju, tutaj chyba wszystko: miłość do żelek, które ona jada nałogowo, ja już nie mogę, zbieranie kaktusów, „kurza tfasz!”, ulubiony film oraz książka (Mały Książę, Titanic), plany wspięcia się na wieżę Eiffla. No i mitologia. Ona ją wyznaje, a ja jestem zafascynowana. Nie ma mitu, którego bym nie znała albo chociaż nie kojarzyła. A Natalie Portman? Sama nie wiem. Wybrana już dawno, a wielbić zaczęłam ją od niedawna, choć przyznaję, że myślę o zmianie na kogo innego. Obecnie cała postać jest inspirowana Małym Księciem i piosenkami Starego Dobrego Małżeństwa.
Luke. Moja ulubiona postać, zresztą, nie ma się co dziwić. Sama nie wiem jak to się stało, że on jest. Po prostu bum! Wpadł mi do głowy szalony pomysł zrobienia kogoś.. podobnego do mnie. No i zrobiłam - przyrodniego brata Kath. Charakter ma calutki po mnie. Chociaż teraz już tak bardzo mnie nie przypomina, bo się zmieniłam dzięki Wers, ale mniejsza o to. Lukiem pisze mi się nadzwyczaj dobrze. Nawet jak nie mam weny to zawsze dam radę wyskrobać, skromnie mówiąc, coś dobrego. Ach, koniec słodzenia, czas na konkrety. Wygląd.. Na początku miał być Alex Pettyfer, ale były wielkie komplikacje, więc przez dłuższy czas nie miałam modela. I potem, pewnego miłego wieczoru, natknęłam się na zdjęcie Mathiasa. Od razu mi się spodobał, choć miałam obiekcje co do tego, aby go zarezerwować. Ale okeja, dzięki Tosiu i Wer, że mnie namówiłyście do tego! <3 Aktualnie jestem mega zadowolona z Lauridsena, ma dużo świetnych zdjęć, które inspirują mnie do przeprowadzania wątków, a zwłaszcza tych z malutką Szarlotką. Uwielbiam popołudnia, podczas których „kopię” w internecie i szukam foci tegoż modela, a potem wraz z Lilką się śmiejemy z różnych scen, które zapewne nigdy nie wyjdą na światło dzienne tj. nie przeprowadzimy takowego wątku. NO BO CIOCIA KRYSIA VEL LUKS RZĄDZI. Dobra, może naprawdę przejdę do konkretów. Luke w zasadzie jest już trochę inny niż na początku planowałam. Zresztą, wiecie o co chodzi. Na początku zimny drań i w ogóle, a teraz kocha Lauren i robi dzieciom irokezy. Ale nie żałuję. Choć troszkę się od siebie teraz różnimy to i tak wg mnie postać jest okej. Zupełnie nie przeszkadza mi jego wewnętrzne szaleństwo, które tak bardzo ukrywa. W końcu to Gringott, on może wszystko. Lubię nim pisać. Bo on jest tak cholernie skomplikowany, a mimo wszystko.. no, łatwo przewidzieć jego reakcje. Fokle, to dzięki Lauren on jest taki, jaki jest. I pomyśleć, że zaczęło się od zwykłego „podoba mi się twoja postać, może romans?” „tak, jasne, pogramy fabularnie?”. I akcja pod dębem gotowa. Co prawda.. To była istna porażka, pięciolinijkowe, jakiś melodramat, bo och, oglądamy wspólnie gwiazdy i tak dalej. No masakra. Ogółem, cała idea Luksa tkwi właśnie w wątkach z Lau. Po dębie były Trzy Miotły i Lodowa Komnata -> pierwsza kłótnia. I nareszcie dotarłam do sławetnej akcji pod drzewem, gdzie najkrótszy post miał stronę w Wordzie. Wtedy chyba właśnie zrozumiałam, że Luke to mój najlepszy twór i za nic na świecie go nie zostawię. I w takim postanowieniu trwam do dziś. Przy pisaniu postów inspiruje mnie Wers oraz piosenki GD i Flipsyde. Lubię w nim.. Szybciej będzie, jak powiem czego nie lubię! Tej bezwzględności, gdy do miłości swojego życia mówi „wynoś się”. I chociaż wzięłam to z własnego doświadczenia to wiem, iż to okropne i fokle, nie powinien tak robić. Ale co ja poradzę, że to taki dupek? W sumie to już nie mogę się doczekać tego aż pójdzie na studia, będzie starszy (i wcale nie mądrzejszy, bo tacy jak ja i on tylko z wiekiem głupieją). Czekam z niecierpliwością aż urodzi się jego córka Willow i syn Luke II, bo mimo wszystko z niego jest taki cudowny tatuś (nie ma to jak się drzeć z Szarlotką SO FUCKING WHAT albo Żyję w kraju <3). Nie wyobrażam sobie zupełnie jego przyszłości, chociaż wielokrotnie próbowałam i teraz tylko pozostało mi czekać i obserwować jak potoczą się jego losy.
Marlene.. Cholera, tu będzie ciężko mi o niej cokolwiek mówić. Więc będzie krótko. Na forum w sumie nie byłam taka zadomowiona, o fabularnych wiedziałam mało co i stwierdziłam, że z pewnością żadnej nie wezmę. Nawet nie czytałam ich opisu. I w niedzielę coś mnie tknęło i luknęłam. Jedyny, kto został to właśnie Marlenka. A że akurat wtedy.. No cóż, nie działo się najlepiej u mnie to postanowiłam ją wziąć, bo wpadłam na szatański plan. Skoro modelka to anoreksja jest tam na porządku dziennym. I już wtedy wiedziałam, po prostu wiedziałam, że pisanie nią będzie dla mnie swoistego rodzaju.. terapią. Pilnie potrzebowałam osoby, której mogłabym opowiadać o swoich emocjach, tym co robię.. A przyjaciółka oddalona o 6 h momentami miała dość. A ja nie chciałam się z nią kłócić, soł.. Napisałam kartę, która była masakryczna, nie podobała mi się w ogóle, ale nie miałam sił jej zmieniać. Chciałam pisać. I wtedy wydarzyło się coś.. No hm, nieważne. W każdym bądź razie na początku pisanie nią w ogóle mi nie szło. Opisywanie własnych przeżyć nie było takie łatwe, jak się wydawało, tym bardziej, że Marlene wpadła w sidła choroby zupełnie inaczej. Dopiero pod koniec, jakoś maj-czerwiec-lipiec, czyli podczas jej ostatnich miesięcy na forum jakoś ją polubiłam. I pisało całkiem dobrze, tak luźno, choć nie robiłam tego często. W lipcu, bodajże po obozie za pomocą Wers zrozumiałam co jest ze mną nie tak. I pisząc ostatniego posta – dla Lil, zauważyłam diametralną zmianę między nami. Ona nic nie rozumiała, a ja tak. I zdjęłam jej rangę z prostych powodów: pisanie nią mega mnie męczyło. Opisując, co prawda nie tak genialnie jak miałam w zamyśle, jej podliczanie kalorii, głodówki sama miałam ochotę ponownie tak robić. I cóż, wiedziałam, że to nie ma sensu. Czasami mam wielką ochotę nią wrócić, ale czuję, że to i tak nic nie zmieni. Kocham jej modelkę i niektóre przyzwyczajenia. I w sumie też sentyment mam.
Irek to kompletny przypadek, pojawił się tak szybko, że sama się zastanawiam jak to się stało, iż go mam. Otóż, na chb była faza na mondre forum i ciągle ludzie gadali o jakimś barze u Irka. Soł, grzecznie spytałam o co cho, Bruk, Ver i Han wyjaśniły mi wszystko i tak się dziwnie złożyło, że się zaczęło „ej, a może Kath zrobi Irka?! XD” I w sumie zrobiłam. Na początku kompletnie nie ogarniałam, nie byłam przekonana, ale jak się dowiedziałam o tych tajnych imprezach to nie mogłam sobie odpuścić. Kartę napisałam w pięć minut, no bo to na mondre forum, c’nie? Ale to nie wystarczyło i zaczęły się błagania Eff, żeby się zgodziła na Irosława tutaj. NO I JAKIMŚ CUDEM SIĘ ZGODZIŁA, LOL. Ogółem, na początku ciągle pytałam dziewczyn jaki on ma być, bo to był ICH Irek, ale po jakimś czasie dałam sobie spokój. Prowadziłam go.. ot tak, na luzie. Był taką odskocznią od poprzednich postaci, bo wszystkie takie poważne. Ale jeśli chodzi o pisanie nim na dłuższą metę to dziękuję bardzo, nie dałam rady. Miałam go zostawić wcześniej, ale wątek z Lil, która latała ze ścierą niczym rasowy superbohater mnie powaliła. I nie potrafiłam poprosić o zdjęcie rangi, gdyż ciągle miałam przed oczami to, jak skrzat siedzi ze swoją piękną chrześnicą i zajadają big milki. <3 Kocham tę akcję, ale potem, szczerze mówiąc, do pisania w Nowej Zelandii zniechęcił mnie jego współlokator, a miałam jeden mega fajny pomysł na akcję, ale cóż. Już wtedy wiedziałam, że go porzucę, gdyż iż ponieważ – nie nadaję się na pisanie wesołymi postaciami. Imprezę zorganizowałam, ale jak widać – pisałam na niej dość niechętnie. I w sumie tam walnęłam ostatni fabularny post Ireczkiem. Bo potem listy urodzinowe i koniec. Wrócić nim wrócę, bo czasem potrzebuję się wyżyć na takiej optymistycznej postaci. Ale póki co niech szuka swojej miłości Ksenii, która niestety nigdy nie zawita na to forum, chlip chlip :c
Naleigh Nefretete Neglect to w sumie zagadka i dla mnie. Bo co ona tu robi? Jeszcze wtedy, w marcu, na forum takiej zdemoralizowanej młodzieży było mało… Jezu, CO ONA TU ROBI? No dopsz, po kolei. Chyba jej obecność tutaj zawdzięczam mojej fazie na narkotyki i ćpunów. Od dłuższego czasu, a mianowicie od pół roku czytuję książki, oglądam filmy – interesuję się narkomanami. I czytając My, dzieci z dworca ZOO doszłam do wniosku, iż a co, walnę sobie piątą postać, pfff. Kartę postaci pisałam.. jak byłam chora, co zresztą widać! Gorączka i wena to niezbyt mądre połączenie, ale cóż, nie chcę mi się jej zmieniać, chociaż jest nieaktualna i w ogóle. Naleigh jest zlepką kilku postaci – narkomanki, dziewczyny, która była w sekcie, kobiety wiecznie nieszczęśliwej i wiele, wiele innych. Jakoś w lutym za główny cel postawiłam sobie wymyślenie dramatycznej historii, która miałaby wpływ na dalsze życie NNN oraz w ogóle, zarysować ją na kartce, bo w głowie tkwiła mi od kilku tygodni już. I wymyśliłam jakiegoś dzikusa o fioletowych oczach, który to wybił jej pół rodziny, a ona odnalazła ukojenie w dragach. Cholera, teraz widzę jak obecna Nefretete różni się od tej początkowej. Ech, trudno, nie będę biadoliła, że ją zwaliłam. Poprawi się kartę i wszystko będzie oks, choć brakuje mi tej dawnej Naleigh. I co by tu jeszcze? Uważałam za ciekawe wyzwanie prowadzenie tak.. tak smutnej osoby. Bo w końcu główną rolę w jej spektaklu gra heroina, a zaraz potem brak rodziny, co bardzo wpływa na jej psychikę. Wiedziałam, że taka PSYCHICZNA postać da mi sporo do myślenia i będzie zupełnie inna od tych czterech poprzednich tworów. Nie myliłam się. To właśnie dzięki Neglect odkryłam swoje powołanie, a mianowicie chęć leczenia narkomanów. Aktualnie.. Chciałam kilka razy się jej pozbyć, przyznaję, mam nawet na kartce opisane mnóstwo sytuacji, w których odchodzi/popełnia samobójstwo. I zapewne będzie ich jeszcze więcej, bo moja wyobraźnia nie zna granic. Pisze mi się nią różnie, raz dobrze, a raz gorzej, ale dajemy radę, bo tak podsumowując – to jej psychikę najszybciej rozgryzłam spośród wszystkich moich postaci, wyłączając Luciana, gdyż on ma mój musk. Teraz dziewka ma sporo kumpli w szkole, bo ostatnio dużo ćpunów się porobiło.. Ale gitara gra, kocham ją w sumie.
Uff, nareszcie ostatni twór. Larse <3 O ile dobrze pamiętam to na pomysł wpadłam w niedzielne popołudnie, kiedy zamiast robić prasówkę na wos gadałam wesoło z Wers i Tośką. I stop, wróć, to nie ja na to wpadłam, a niezawodna Wera. Tak jakoś naszło mnie natchnienie na nową postać. Wers coś się oburzyła, że nasi rodzice to pewnie dzieci kwiatów i fokle, takie tam bzdury robili. I oczywiście ten geniusz stwierdził, że na forum nie ma hipisa. A ja, że chętnie go zrobię! „Wera, ja zrobię tego hipisa. Boże, nazwę go Larse i wiesz, on będzie taki zakompleksiony…” „Ej, stop, dopiero co zrobiłaś Naleigh!” Jednak im bardziej wyobrażałam sobie, jaki on będzie tym bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, iż w moim sposobie myślenia coś się zmieniło. Automatycznie wymyślałam postacie smutne, z ciężką przeszłością. To było bodajże w kwietniu. Kartę.. Pisałam wolno. W między czasie wymyśliłam z Tosią, iż on koniecznie musi być spokrewniony z Lauren, toteż został bratem matki Mallory. I gitara grała. Nie pamiętam czy była już wtedy mała Charlotte, chyba w planach tak, NIE WIEM, NIE CHCE MI SIĘ SPRAWDZAĆ W WĄTKACH. W każdym bądź razie zrobiłam mu matkę-dziwkę, która była nikim. Plus żonę i córkę, które zmarły. Koniecznie chciałam, aby jego przeszłość była skomplikowana, żeby wzdrygał się na same wspomnienia. I chyba mi wyszło, nie wiem. Mniejsza o to! Propozycja co do wyglądu była jednogłośna – Kurt Cobain i koniec. Po napisaniu karty, ta spokojnie czekała aż ją wyślę. Stwierdziłam, że najpierw dobiję Irkiem do 200, lecz w między czasie ktoś mi zajął Kurta. Nie powiem, zdenerwowałam się i Larse poszedł w niepamięć. Jednak teraz, w wakacje pomysł wrócił, Larsio przybył do Hogwartu i jak na razie pisze mi się nim.. ciężko. Zastanawiam się czy nie postawiłam sobie poprzeczki za wysoko, bo niby sama straciłam kilka osób, ale nie żonę. Moja żyje, ma się dobrze i gotuje za słony barszcz : x
Kart pisać nie lubię, zwłaszcza wyglądu i charakteru. To dla mnie istna męka, nie wiem nigdy jak zacząć. Za to kocham historię. Często wymyślam je innym. Byłabym chora, gdyby moja postać nie miała jakiejś dziwnej i tajemniczej przeszłości, normalnie oO Ale to nic, lubię to w sobie, moje twory też są zadowolone z takiej kolei rzeczy (taa, jasne!). Inspiruję się zazwyczaj.. UWAGA, UWAGA, NIESPODZIANKA – Werą wam znaną jako Lils <3 Bo jej przygody z sałatą, pomysły i wszystkowszystko jest mega i zawsze jak tego słucham to się śmieje i TO MNIE WENUJE. Mam swoje osobiste natchnienie Plus muzyka. Najczęściej Yiruma
Victoria- nie wiem co mi odbiło że ją zrobiłam xD Totalnie jej nie cierpię, jest taka nuuuudna. Miała być super zUa i wgl ale mi nie wyszła no :D Nazwałam ją do kitu, wgl lubię imię Victoria, a nazwisko..najpierw miało być samo Silver bo tak mnie kolega nazywa ale tak jakoś dodałam jeszcze 'stone' :D Nie lubię w niej kompletnie nic. A jako pierwszy napisałam charakter xD
Desiree już mi się bardziej podoba. KP mi nawet wyszła a to że nie umiem nią pisać to druga sprawa^^ Inspiracją do imienia była książka 'Desiree czyli czas próby' a Aileen dodałam...no bo to takie fajne imię jest kojarzy mi się z lilią, ale kit z tym :lubie: Charakter ma świetny, chociaż w fabule jest trochę za ciepła i wgl taka jakaś. Ale to nie moja wina tylko wątków które nią prowadziłam i prowadzę :D I też miała wyjść mega zła xD Nie umiem pisać takimi postaciami ale tylko takie lubię no więc cóż...Ale następna postać już na pewno będzie zła, musi być :zak:
Imię i nazwisko wzięte z SoLL. Jets taki jak w owej sadze, dobra miły bel, ble ble.. NUDY! Tak ta postać mi kompletnie nie wyszła. Nigdy nei robiłem zadnych dobrych postacji, zawsze takie abrdziej złe, lub przynajmniej będące na graniczu. Tristan to nei wypał, i zaraz po napisanie 200 postów, opuściłem go :D
Villemo Ingrid Prichard:
Villemo i Ingrid także były bohaterkami SoLL. Chociaż w dużych odstępach czasu, chyba nawet 100 lat, o ile dobrze kojarzę. Ta postać, ma coś w sobie i z jednej i z drugiej. Vil jest mądra bystra i przebiegła, mimo iż dobra. Ing niby taka sama, lecz kocha szalony seks.. ... Nazwisko nie wiem z skąd mi się wzięło, lecz jest odzwierciedleniem, jej gorszej strony :D
Jestem zdecydowanie szczęśliwą rodzicielką. Przyznam, że do cz podchodziłam kilkakrotnie. Najpierw z inspirowaną Eragonem Aryią Svitkoną, którą kochałam chyba jedynie za wygląd oraz kompozycję imienia i nazwiska, ale której charakter nie wyszedł mi tak kompletnie, że nawet go nie pamiętam. Ponownie pojawiłam się tu kilka miesięcy temu z pomysłem na Juliana Pavlove'a, mającego być skurwielem i deflorantem - i ten twór mi nie wyszedł.
Wreszcie końcówka tegorocznego października zesłała mi do główki obraz Benjamina. Używałam tego imienia i nazwiska już na innym forum i pokochałam je w całej swojej urokliwej prostocie. Pierwszym krokiem po rejestracji jest dla mnie ZAWSZE bez wyjątku research odpowiedniej twarzy. Najczystsza. Mordęga. Na. Świecie. Dla Bena było łatwiej, bo planowałam lokatego słodziaka, który zaprzeczy aparycji swoim nieznośnym usposobieniem. Umiłowanie do indie rockowych kapel podsunęło mi wspomnienie o buźce VanWyngardena, czemu nie? I tak calutki proces tworzenia był dla mnie najczystszą przyjemnością. Pozwoliłam sobie na dużo swobody, kolokwializmów i wszystkich aspektów stylu potocznego, nie szczędząc zbędnych epitetów, wyliczeń i wykrzyknień. Wyszedł mi nie do końca taki jakiego pragnęłam - piękny egoista, nieskomplikowany, wpatrzony w siebie. Jest zbyt banalny, odrobinę za mocno trzyma się schematu. Umówiony wątek z NNN zmienia go, nie liczę ani nie planuję żadnego arcywybitnie nieziemskiego katharsis, ale zakładam, że dzięki temu ukaże bardziej ludzkie oblicze Chavesa i urozmaici go. Historia też nie stanowiła problemu, pewnie z powodu formy na jaką się zdecydowałam podczas pisania. Chyba ujawnia się moja słabość do tajemniczego rodzeństwa przyrodniego bo i takowe posiada Colsetka, ale nie sądzę, by to stanowiło problem. W przypadku Cols jest wręcz NIEZBĘDNE... Ale o tym później. Zawsze gdy myślę o Benjaminie mam w głowie lyricsy brzmiące "that boy's a slag, the best u ever had" i w głębi duszy małe marzenie, że trafi się postać idealnie spełniająca rolę młodej gniewnej eks z którą rozpęta się wojna narodów
Set to natomiast zupełnie inna historia. Odważyłam się na podjęcie próby multikonta w noc Bożego Narodzenia po powrocie z pasterki i długiego spaceru. I tej właśnie nocy zorientowałam się, że bezsenność sprzyja twórczości. Kartę organizowałam 4 godziny. Mówiąc "kartę" mam na myśli calutki proces - od poszukiwania modelki do pomysłu na relacje (wzór zapisałam czekając na akceptację). Już wrzucając w google termin "blondwłosej modelki" planowałam seksoholiczkę. Ale poza tym jednym uzależnieniem - przyznam, że ma sporo ze mnie samej. Ja również długo się odnajdywałam, mi też pomogła w tym jedna osoba (niekoniecznie brat przyrodni). Właśnie... owy brat... Jak okropnie zdemoralizowana jest Setka, nieprawdaż? To tak niestosowna postać, że powinna się czaić w zaroślach błoni i odprawiać akty pokutne a nie jeszcze naprawiać ludzi! Ale ja sama taka jestem. Wykazując się hipokryzją piętnuję w innych to samo, co jest złe we mnie. I może te powiązania z moją osobą spowodowały że z wypiekami na twarzy pisałam kartę Venge. Starałam się najpiekniej jak to możliwe, odniosłam się do poezji - to wszystko dla tej małej blond dziwaczki. Miała być nieco młodą gniewną. Nazwisko wybrałam otwierając na chybił trafił słownik angielsko-polski i trafiłam na "avenge". Colset miała mieć się za co mścić, miała działać destrukcyjnie i atakować znienacka, ale pomyślałam, że to zbyt utarte. Cholera! Przeokropnie ciężko jest stworzyć kogoś, kto nie będzie podobny do postaci już istniejącej na forum. Dlatego charakter Cols jest bardzo otwarty. Chcę by ewoluowała. Przyznam, że już teraz darzę ją większym uczuciem niż Bena, jestem zdecydowanie lojalniejsza w stosunku do niej. Kreuje się na mojego faworyta i chcę, by nie była jedynie epizodem na forum. Dopiero zaczynam z obydwoma Krukonami (z którego to przydziału jestem przeszczęśliwa) i chcę ich ładnie prowadzić za rączkę, nie uciekając się do pisania i uczestniczenia w wątku z przymusu.
Jeśli chodzi o ogół tworzenia to wielką wagę przywiązuję do formy. Zarówno karty jak i opisu relacji. Lubię słowa, po prostu, duże, małe, trafne, skomplikowane. Homeryckie porównania, rozbudowane metafory i peryfrazy. A co do relacji, nie cierpię proponowania ludziom "po prostu znajomych" albo "jakiś romansik z przerwami na obrzucanie się błotem" FUJBLE. Zawsze jestem spragniona fabuły i wypracowania przyjmuję z bijącym szybciej serduszkiem. W POSTACH TO JUŻ KOMPLETNIE. Och, jak ja kocham dygresje i każdą możliwą formę odbiegania od tematu <3
Inspiracją do stworzenia jej byłam ja sama. Jest to postać, która prawie w całości mnie odzwierciedla. Z różnicą historii, którą wymyślałam na szybko, ale i tak bardzo mi się podoba. I oczywiście z różnicą wyglądu – znamię na policzku stworzyłam ponieważ bardzo mi się spodobało ów mangowe zdjęcie w sieci. Charakter zgadza się naprawdę w 99,9 % i bardzo łatwo i przyjemnie mi się go pisało. Jest to moja ulubiona postać i naprawdę prowadzi mi się ją bardzo przyjemnie. Jeśli więc ktoś chciałby mnie poznać – odsyłam bezpośrednio do KP.
Dracon
No, moja druga postać. Szczerze mówiąc nie ma we mnie prawie nic z tego chłopaka. Jednakże prowadzi mi się go lekko i przyjemnie, oraz kocham go ponad życie dlatego, że jest moim ideałem. Ma dokładnie wszystko to, o czym marzę, wszystko to co chciałabym zobaczyć w miłości mojego życia. Ciężko mi szczerze mówiąc jest pisać nim miłosne wątki, ponieważ serce mi się kraja na myśl tego, że muszę go komuś innemu oddać, bo w końcu sama ze sobą pisać nie będę Wyszedł mi idealnie tak, jak powinien
Gianna
To był taki nagły poryw. Wstałam sobie wesoło, umyłam ząbki i myślę – Ja chcę nauczycielkę! A skoro mnie chcica naszła, to trzeba było stworzyć. KP w 20 minut, wklejona, zaakceptowana. I szczerze mówiąc ta postać w ogóle mi nie wyszła. Nie potrafię się w nią wczuć i nie potrafię nią pisać. Ale lekcje bardzo dobrze się prowadzi, dlatego mimo wszystko pozostawiam ją sobie. Trochę mnie irytuje to, że naprawdę ma taki nieokreślony charakter i wszystko, co nią zrobię mam wrażenie, że do niej nie pasuje.
Koizumi
Biedak bez akceptu. Lubię go, bo tak jak ja jest takim rozpieszczonym bachorkiem. Chciałby wszystko na teraz i już. Posiada właściwie wszystkie moje wady, które u niego są trochę przesadzone. Taki pan hiperbola. No, ale na razie więcej o nim nie powiem, dopóki nie zacznę nim grać :D
Po odkryciu, że obecnie mam raptem jedną z wcześniej opisywanych postaci, postanowiłam znów napisać, bo lubię się rozwodzić nad swoimi postaciami :3 Czyli Mia. Mia <3 ubóstwiam ją, kocham nią pisać, kocham jej wątki, jej charakter i ciekawostki. Historia też jest fajna i w sumie możnaby było coś zacząć robić z wątkiem jej matki, ale z tym nie ma pośpiechu, bo i tak ma dziewczyna sporo na głowie. Inspiracja? Cośtam mnie zainspirowało, ale co, to już nie pamiętam zupełnie. Na pewno jakiś wpływ miało to, że znowu cierpiałam przez to, że nie było szansy, żeby wyjechać do Grecji. Pochodzi z Santorini, bo to chyba najcudowniejsze miejsce na świecie i cholernie chcę tam pojechać, bardzo jej tego zresztą zazdroszczę. W sumie to Mia chyba była tworzona jako postać na miejsce Hay [*], żeby mieć komplet. Uwielbiam fakt, że jest metamorfomagiem i uwielbiam Monę <3 Christę też uwielbiam, ale kwestia jest taka, że wzięłam ją tylko dlatego, że ma trylion animacji z Dżeremim Kapone, huehue. Szkoda, że się nie przydadzą! Aczkolwiek nie żałuję, bo wątek z Fabkiem i Jankiem jest tak cudownie skomplikowany. W sumie to Mijka jest biedna, ale szczegół. Chodźmy dalej, kto tam teraz...? Teoretyczne Brandon, ale o nim już pisałam. Aczkolwiek zmienił mi się zamysł na niego, od tamtego czasu, powinnam mu zmienić kape, ale mi się nie chce. Brandon jest cudowny <3 uwielbiam jego wygląd, w końcu Barnes i te sprawy i uwielbiam to, że jest tak słodko zadufany w sobie. Koniec o nim. Teraz Dante. O rany, Dante! On jest hiper mega koksem i uwielbiam go, jest przecudowny! Zbierałam się do zrobienia jego postaci bardzo długo, w końcu jako Diego powstał na innym forum, gdzie był mugolem. Długo siedziałam nad wymyśleniem historii, bo jedyne, czego byłam pewna, że ma w niej być, to Belgia i cyrk. Jego historia wyszła schizowo, ale w sumie tak miało być! Czasami mam wrażenie, że jego schizofrenia wydaje się być jakąś inną chorobą w postach, ale walić to, i tak jest cudowny i kocham nim pisać, słodko nie ogarniać jego psychiki, tak go męczyć i w ogóle Inspiracja? Cóż, po prostu uwielbiam szaleńców, to raz, a dwa, to chyba z tego co pamiętam, wymyśliłam go podczas rozmowy z Kaśkiersem. Aczkolwiek nie jestem pewna, czy wcześniej nie myślałam o szalonym nauczycielu teatru. Niemniej jednak Kasia miała duży wpływ na proces jego powstawania, zaczynając od tego, że gdyby nie ona, pewnie porzuciłabym te plany, zapomniawszy o nich i wgl. Pozdrawiam więc Kasię z tego miejsca Teraz Coco! Coco jest taka słodka i taka urocza <3 nareszcie udało mi się z jakąś postacią fabularną (no właśnie, o Rivce zapomniałam, ale Rivka to chyba jednak sprawa do przemilczenia, bo niestety przez to, że nie miałam jej od początku, nie potrafiłam się zupełnie wczuć. Smuteczek :CC)! Przede wszystkim Coco jest moim pierszym Puchoniątkiem na czaro (dziwne, ale nigdy wcześniej nie było mi po drodze do Huffu, a tak lubię żółciutkich!). Uwielbiam ją <3 uwielbiam jej obsesję na punkcie swojej matki, uwielbiam jej przesądność i to, że jest taka dobra <3 Została Charlie, świesze miensko :face: Decyzja, żeby ją zrobić, była nagła i było to coś w stylu "o, jebnę postać z Taylor Momsen!". Aczkolwiek postać o jej charakterze siedzi mi w głowie od niepamiętnych czasów, nawet raz zaczęłam ją tworzyć i miała mieć wygląd Auguste Abeliunaite (), ale coś mnie wybiło z rytmu i rzuciłam ka pe w cholerę. Pisanie tej dla Charlie poszło znacznie łatwiej. Podoba mi się też jej historia i jej tajemnica (mrau!), której jeszcze nikt nie zna, więc uwierzcie mi na słowo, że Charlie jest naprawdę biedna. Mam nadzieję, że będę przy niej wiernie trwać i nie będę podmieniać jej na Melkę, z którą w przypływie chwili postanowiłam pożegnać się na dłuższy czas, na pewno nie na zawsze, ale sobie trochę w zamrożeniu poczeka dziewczynka. No, to by było chyba na tyle! ...a nie, kłamię. Jest jeszcze jedna postać, na początku hiper tajniacka, o której nikt nie miał się dowiedzieć, że jest moja (zresztą w tym celu tak namotałam, że mi Bell to wypomina za każdym razem jak o niej jest mowa :c) i nikt się nie dumyślił EHEHEH. Jedna z moich fajniejszych postaci, którą uwielbiamuwielbiam, która jest naprawdę cudwona i naprawdę dziwna. Tak, chodzi o Piwonię, tudzież Peony Femke van Zephyr, szaloną holenderkę! Uwielbiam, po pierwsze, Cory Kennedy, jej wygląd. Uwielbiam jej charakter i w ogóle jej kape, chociaż w trakcie pisania miałam taki odpał, że czytając niektóre fragmenty waliłam głową w stół z dezaprobaty. Ale taki jest urok Piwki, i ju! Nie pamiętam co było inspiracją, ale szczególny wpływ na całokszatłt miała informacja, że w Holandii można nadać dzieciom tyle imion, ile się pragnie. Stąd się wziął jej szalony tatuś i w sumie wewnętrzne szaleństwo też! Tęsknię za nią teraz, aczkolwiek ona nigdy nie miała ważniejszego wątku i była taka wesoła... zsotawiłam ją, bo znudziło mi się udawanie, że nie jest moja w sumie, mogłabym więc ją przywrócić, ale teraz to mam za dużo tych postaci! I tym razem to naprawdę koniec!
Janett - moja pierwsza karta, mrr. Janettix jest artystką, bo ja to zawsze chciałam mieć jakąś taką pasję, w której byłabym najlepsza i poświęcałabym jej cały wolny czas. Niby lubię teatr, no ale to jednak nie to samo, nie poświęcam się i w ogóle mało robię w tym kierunku. xD A że lubię biegać, to Janett też lubi! A że lubię otaczać się ludźmi o pozytywnym nastawieniu, bo sama takowe posiadam, to jest ona optymistką. Manipulantka - cecha, której raczej nie posiadam, a zawsze chciałam mieć i wyobrażałam sobie, że jestem taką silną osobowością jak te książkowe, którym nikt nie podskakuje. xd Co do jej historii, dodałam to dla urozmaicenia, tak żeby nie było zbyt kolorowo! Mamusia umarła, smutno. No ale takie rzeczy się dzieją, więc trochę realizmu. Dodatkowo Dżanetix nie lubi eliksirów i transmutacji, bo pierwotnie uczyli ich dwaj moi ulubieni nauczyciele (kurczę, kocham Sznejpa za jego poświęcenie dla Lily), ale dałam sobie tak na przekór, że właśnie za ów przedmiotami nie przepada. Dlaczego akurat Emma Roberts? Obejrzałam wtedy film z nią i tak wyszło.
Violet - tutaj już sprawy są trochę inaczej ułożone i dosyć świeże. Sama doznałam zawodu na kimś bliskim i przez jakiś tydzień byłam taka jak ta moja postać, ułożona i neutralna, rozmyślałam nad ludzkimi charakterami, jak ludzie potrafią ukrywać różne ważne rzeczy i takie tam pierdoły. A żeby było ciekawiej, to dodałam, że wcześniej była wredna i zaczęła brać używki. Więc powiedzmy może o tym, że lubię herbatę więc czemu Fioletowa miałaby jej nie lubić? Oczywiście że ma ją lubić, herbata foreva! <3 Dlaczego akurat Anka Krystyna? Taki miałam kaprys w sumie! Na początku miała być Romee Strijd, ale stwierdziłam, że wolę A.C.S bo ma ładniejsze włosy i WIĘCEJ FAJNYCH ZDJĘĆ
w sumie to.... chciałabym opisać tylko takanoriego uwielbiam go powód do tego jest bardzo prosty. inspiracją do stworzenia tej postaci był wokalista mojego ulubionego zespołu, the GazettE. nomen omen, takanori ma wygląd właśnie tegoż pana. nadałam mu wszystkie cechy, jakie znam u rukiego, tego wokalisty właśnie. inne musiałam domyślić, przecież niemożliwe, żebym znała obcego mi faceta tak dobrze, by odwzorować postać. takanori od prawdziwego rukiego różni się tym, że jest większą ciotą jest bardziej niezdarny i nieśmiały, podczas gdy prawdziwy takanori to niezły prowokator i kontrowersyjny facet. z całą pewnością też ma większy talent, niż ten opisany u mnie w kp. jest dla mnie inspiracją nie tylko do tworzenia postaci na jakimś forum, ale też w życiu. facet przeżył piekło bardzo podobne do tego opisanego w historii mojego takanoriego, ale według zasady karmy wszystko zostało mu wynogradzone. ma szczęśliwe życie, fajną drugą połówkę. podziwiam go za to że się nie poddał. a także za dużą dozę empatii to, że potrafił napisać piosenkę o zmarłej fance to, że każda jego piosenka zawiera uczucie doświadczenie przekaz nie jest to tekst napisany przez anonima i sprzedany dla zespołu to odróżnia ten zespół od amerykańskich i ogólnie zachodnich. właśnie ten niesamowity człowiek bo naprawdę jest niesamowity, uwierzcie nie chcę wam pisać na dwadzieścia stron argumentów, dlaczego taki jest a mogę no ale po co, jak i tak nikt się nie zainteresuje generalnie to on zainspirował mnie do stworzenia postaci. oczywiście mam świadomość że moje odwzorowanie jego osoby jest znacznie uboższe i słabsze, ale nie mogłam się powstrzymać by choć na głupim forum poczuć się trochę jak on. dziękuję za uwagę.
Hahaha, no to ja zacznę od postaci XYZ, której nigdy nie napisałam, a wchodząc na chb, jedyne co słyszałam od pewnego pana „ruszysz swoje tłuste dupsko i napiszesz tą kartę opierdalaczu?” – cóż, no nie wyszło niestety, pomimo, że mam w planach ją kiedyś zrobić, ale to w bardziej odległej przyszłości, bo ktoś mi podjebał wygląd No, a potem to z tych starych postaci, które bardzo mocno ukochałam, to chyba Coco, która ojej – przecież wszyscy ją znają. Drama miliard i te sprawy, ale mimo wszystko lubiłam nią pisać, bo była taka no nie wiem – moja. Taka od a do z. Po za tym pisało mi się nią nadzwyczaj lekko, bez względu na to w jakim byłam nastroju. Druga kwestia jest taka, że nie mam pojęcia skąd wpadł na nią pomysł. To było jęczenie na gg na zasadzie – ochcechce multi, dobra rób to i to. OK! No i wyszło jak wyszło, a co dalej? Raczej spontan, przecież nawet w obserwatorze słynęła z odpierdalania yolo, i pomimo, że miała te swoje dramy itp., że próbowała zaczynać nowe życie miliard razy, a i tak zawsze kończyła na odwyku (hehs), to miała prawdziwych przyjaciół. Żadna inna moja postać się tego nie dorobiła, cóż – i tak bywa. Najlepiej mi się nią pisało ze wszystkich? Sama nie wiem. Chociaż biorąc uwagę ilość jej wkurwień fabularnych to z całą pewnością mogę powiedzieć, że najlepsze posty pisałam, gdy byłam na coś wściekła, tak – zdecydowanie, zresztą. Pieprzyć. Zamierzchłe czasy, które nie wrócą. never-ever-again. Penelopa takie super pocieszne słoneczko, które nie było w ogóle przeznaczone do jakichkolwiek dram, no i było takie wesołe, ludzie jej nienawidzili bo była zbyt pozytywna. Nawet kiedyś mi serce pękło jak jedna postać powiedziała do niej fabularnie… Jesteś zbyt wesoła – możesz przestać się uśmiechać?, w dalszej części tej ich przygody oczywiście się zakochał w niej i mówił, że musi być radosna bo przecież jest wtedy taka wow. Lubiłam też na niej pisać listy, bo ona dla wszystkich chciała dobrze, a wszyscy ją za to opierdalali, że wtyka nos w nie swoje sprawy. Co mnie drażniło? Że każdy widział ja przez pryzmat osoby imprezowej, a przecież w niej było tyle imprezy co w antysemitach miłości do Żydów… No, ale co kto lubi. Wygląd? Spontan – Zoella Sugg, która oczywiście idealnie pasowała do postaci Penelopki. No, ale ona też wyjechała i nie wróci heheh Sapph tej postaci jest mi najbardziej szkoda, że jej nie ma, bo chyba była najbardziej dopracowana ze wszystkich. Miała swoją historię, genetykę, przejścia, problemy. Nie była królową zła, ani nic z tych rzeczy, ale była taka oo… Kompletnie nie w moim stylu. Kompletnie nie pasowała do mojego charakteru, ani z zachowania, a co za tym idzie, w nią równie mocno potrafiłam się wczuć, w ogóle zauważyłam, że postaci które nie są ze mną jakoś mega powiązane – wychodzą mi najlepiej, uch ciekawe czemu oczywiście na wyglądzie była Felice Fawn, wiec tu kolejna adnotacja,ze to była jedna z najbardziej przemyślanych moich postaci, bo wygląd nie był przypadkowy. Jak niektórzy dobrze wiedzą… Fel chorowała na anoreksję, a Sapph była anorektyczką, bo w tę chorobę wepchnęła ją siostra, a co za tym idzie – różnie się to układa. Tak, lubiłam pisać tą postacią. Winter mhmmmm dużo bym mogła u niej pisać, o tym dlaczego taka, po co, na co, skąd się wzięło, ale chyba jest to zbędne, bo też jest postacią nieaktywną, której nie wrócę :C jest mi z tego powodu przykro, ale jest jak jest – może tak będzie dobrze, ale nie ważne, nie ma emopierdolenia, po prostu czasami tworzymy takie postaci, którymi może chcielibyśmy być, ale nie do końca. Ona miała wiele problemów, już nie chodziło o te problemy emocjonalne czy coś, ale po prostu była złożoną postacią. Wszystko wychodziło z czegoś. Nie chodzilo tylko o te jej dramy rodzinne, czy z pseudo przyjaciółmi, hehs… Ale po prostu miała swój świat. Oddawała się fotografii i pomimo tej żelaznej skorupy. Takiego wrednego zachowania, bycia taką wyrachowaną – wyszła mi dość zgrabnie, ale to też trzeba czasem się przyjrzeć danej postaci, by zrozumieć sens jej bytu, a także pewne powiązania fabularne. Zanim jednak zdążyłam rozwinąć u niej skrzydełka, to ta zdążyła mieć już spadniętą rangę no i smuteczek ogarnia me czarne serduszko… Wygląd? Cara Delavingne. Odecki Cardonnel hehehe, najbardziej spontaniczna, luzaka postać, wiecznie dziewica, nieogarniajaca życia, bardzo pozytywnie nastawiona do wszystkich, wierna swojemu chłopakowi, którego poznała na złotym sfinksie, a co za tym idzie – to moja jedyna postac, ktorej w bardzo duzej mierze wyszla milosc, a chciałabym nadmienic, ze ta rzadkość iż tak całkowicie oddaje komus postac, no ale Odetta z zalozenia taka miała być, więc myślę, że to akurat mi wyszło w niej niemal cudownie. Kolejną postacią z serii przyjezdnych jest oczywiście Sylvester, którego ukochałam zanim zaczęłam nim jeszcze grać. Jest też moim oczkiem w głowie, bo od jakiegoś czasu nie umiem się niestety ogarnąć z kobietami, bardzo ciężko mi się nimi pisze, nie mam na nie weny, a Sylvek daje mi to, że jest mieszanką wszystkiego co miałam, a do tego wygląd Jaco van den Hovena robi swoje, dzięki czemu uzyskałam pewien zamierzony efekt. Ta postać jest moim męskim odpowiednikiem, może nie we wszystkich kwestiach, ale zdecydowanie z nim mam najwięcej wspólnego. Zabawne jest więc czasem patrzyć na to jak podrywa niezdarnie inne laski, bo ja pewnie dokładnie tak samo robię, kiedy idę po ulicy i próbuję być fame, a wychodzi co najwyżej shame, i powinnam się schować. Nie ważne. W każdym razie – to jak na razie moje dzieci, jest jeszcze jedno, ale o niej nie mam zdania, wiec się nie wypowiem, a tak to po za tym… Peace love and jednorożce <333
dobra, odświeżam temat, bo jadę i mi się nudzi. nie będę jednak opisywać wszystkich moich postaci, biorąc pod uwagę fakt, że jest ich miliard. XD
to tak. Gregers miał być zupełnie inny, niż wyszedł w fabule. to znaczy, ma jakieś tam cechy, które zaplanowałam wcześniej, bo potrafi dogryźć, robi to dość często, jest zbuntowany i w ogóle, sprytny takie tam. tylko, że miał być bardziej takim złym manipulantem egoistą, który to sobie ludzi obraca wokół palca, a tymczasem trochę złagodniał i nabrał moich cech, tym samym stając się najbardziej podobną do mnie postacią. taką mieszanką Ślizgońsko-Krukońsko-Gryfońską, jakkolwiek to brzmi, ale serio. a pomysł na niego? miałam wtedy już jedną postać, której nie warto wspominać, bo była totalnie nieudana, ale będąc już na forum, czytałam sobie posty kogoś tam, kto właśnie był takim ,,ciemnym'', Ślizgońskim charakterem i chyba to mnie zainspirowało. bo ta osoba, której nicku już nie pamiętam, pisała całkiem fajnie, więc pomyślałam, że mogłabym stworzyć postać w tym stylu. ostatecznie nie wyszło, ale to nie zmienia faktu, ze Gregers wciąż jest moim najnajnaj i w ogóle, najbardziej lubię nim pisać i całkiem lekko mi to idzie. Billie z kolei stworzyłam, bo z miliarda moich postaci, tylko jedna była Puchonką i już dawno zdjęłam jej rangę. dodatkowo, stwierdziłam, że wychowanków Helgi jest na forum niewielu, więc przydałby się jakiś żółty nick! chciałam stworzyć taką niezdarną, zabawną i nieidealną postać, która zdecydowanie odbiegałaby od wszystkich Mary Sue, a jej wady ukazać w pozytywnym świetle. no, a swoją drogą, Breckenrige także ma trochę ze mnie, bo ta niezdarność i talent do niszczenia wszystkiego dookoła, nie wzięły się znikąd.
Charlotte jest właściwie trochę stworzona na dobry początek, taka zwykła dziewczyna w sumie, gra w Quidditcha, zna się na zaklęciach, tyle. W miarę czasu została jeszcze Morganą i siostrą bliźniaczką Cichego i teraz razem lubią łamać regulamin. Postać była w sumie wzorowana nieco na Jamesie Potterze, bo go uwielbiam <3 dlatego, heh, czas znaleźć resztę huncwotów. Heather pośrednio jest tworzona na potrzeby Cichego, Ametha i Blejza, bo po prostu chciałam postać z jakąś super rodziną. Siostra bliźniaczka zmarłej żony Blejza, nauczycielka magii żywiołów i przy tym członkini super-fajnego-tajnego stowarzyszenia zwanego pieszczotliwie "Psychopatycznym kołem gospodyń domowych", które uważają, że Artur to idiota, a Merlin był gorszy od Morgany i szukają Avalonu. Ma też fizia na punkcie Doktora Who i jest na nim pośrednio wzrowana. Edward czyli zdecydowanie najbardziej złożona postać w tej gromadce, asasyn, pół-wil, arystokrata, nieszczęśliwy właściwie. Trochę niezdarny i nieogarnięty, nie znajduje się w świecie, właściwie to sam nie wie co robić. Do Hogu z siostrą przybył po to, żeby właściwie znaleźć brata, tego lepszego, który kiedyś był jego najlepszym przyjacielem, ale uciekł z domu. I Edward ma wiele różnych dziwnych zawirowań w fabule, między innymi jego najlepszą przyjaciółką (w której się pewnie buja/będzie bujać) jest szlama, na co jego rodzina i kumpel nie reagują za dobrze. W sumie sama idea rodu asasynów wzięła się chyba z anime Hunter x Hunter. Była jeszcze Arletka, ale ona szczerze mówiąc była tak pogmatwana, że nawet nie wiem co napisać.