Hera, jak to Hera, wzięła ze sobą ogromną torbę podróżną. Na początku chciała użyć tego całego zaklęcia zmniejszającego, ale oczywiście zupełnie jej nie wyszło, więc musiała liczyć jedynie na swoje umiejętności ciasnego upychania rzeczy.
Z braku miejsca wzięła ze sobą tylko niezbędne przedmioty i ubrania. Między innymi cały zestaw farb i dwie sztalugi. Przecież bez tego by zginęła!
Jako, że do siłaczek nie należała, zaczynało już ją męczyć taszczenie ciężkiej torby, a nadal nie doszła do swojego pokoju. Znaczy, na początku myślała, że to nr. 9, jednak gdy kluczyk nie pasował do zamka, zdała sobie sprawę, że te 9, to jednak 6 i musiała się zawracać.
Dziwicie się pewnie, dlaczego nie użyje jakiegoś zaklęcia, by nie musieć nieść torby, otóż nawet gdyby znała odpowiednie zaklęcie, to i tak nie potrafiłaby go rzucić. Zaklęcia to jej pięta Achillesa, czy jakoś tak.
Gdy w końcu doszła do odpowiedniego pokoju i dopasowała ten nieszczęsny klucz, marzyła tylko o zimnym prysznicu. Na szczęście drzwi nie protestowały i wpuściły ją do środka.
Wchodząc rozejrzała się przelotnie po pokoju, wystrój zbytnio jej teraz nie interesował. Położyła swoje rzeczy na pobliskie łóżko, wyjęła to co trzeba i poleciała do łazienki, by ochłodzić się w lodowatej wodzie. Jak ona tu uwielbia... [<3]
* * *
Wyszła z łazienki po dłuuugim, orzeźwiającym prysznicu, osuszając długie włosy ręcznikiem, po czym rozejrzała się po pokoju. Pusto, jej współlokator jeszcze nie przyszedł. A może dowiedział się, że będzie z Herą i uznał, że nie wytrzyma tego psychicznie?
No nieważne, coby było, ona rozpaczać nie będzie, i tak postara spędzić tu jak najmniej czasu. Nie po to są wakacje, by ciągle siedzieć w pokoju.
Bądź co bądź, teraz jest padnięta, więc musi odpocząć. Rozłożyła się na łóżku, ówcześnie wyjmując z torby szkicownik wraz ze swoim cudnym ołówkiem i zaczęła rysować widoki, które zdążyła już po drodze popodziwiać. Z czasem zaczęło ją to nudzić, a nawet usypiać, nic więc dziwnego, że... po prostu zasnęła.
* * *
Przetarła oczy i rozciągnęła się, powoli zdając sobie sprawę, że spała. Musiała być naprawdę zaspana, że zasnęła w trakcie rysowania, nigdy wcześniej jej się to nie zdarzyło. Spojrzała na szkic, który malowała. Prawie go skończyła, ale teraz do niczego się nie nadawał, bo pięknie naszkicowany zachód słońca, wraz z promieniami odbijającymi się na wodzie został oszpecony grubą, długą i ciemną kreską, którą musiała zrobić niechcący gdy zasnęła.
Skrzywiła się niezadowolona spoglądając na jej 'dzieło'. Szkoda, miała nadzieję, że użyje tego szkicu, by potem namalować na jego wzór duży obraz, a raczej nie będzie jej się chciało rysować go drugi raz. Zostawiła szkicownik na łóżku, sama poszła szybko umyć zęby [bo kto nie wie, ma na ich punkcie lekkiego bzika], po czym szybko przebrała się w coś wygodnego i wyszła z pokoju. Potem pośpiesznie wróciła, bo zapomniała torby oraz klucza. A gdy już wzięła to co miała wziąć, to zamknęła pokój i poszła zwiedzać okolice.