Oczekujecie znaleźć się w luksusowej willi z pojedynczymi sypialniami, gdzie łóżko zajmuje większą część pomieszczenia? Uważaj, byście się nie przeliczyli! Pokoje w domku są małe, aczkolwiek, jak to zwykle bywa, przytulne. W każdych czterech ścianach mieszczą się dwa, całkiem wygodne łóżka, które stoją obok siebie, dwie szafki przy posłaniach, minibarek po prawej stronie drzwi, dwie szafy i regalik, aby można było w jakiś sposób urozmaicić wnętrze. Na gości czeka na środku pomieszczenia kwadratowy stół z drewnianymi krzesłami. Wnętrze rozjaśniają promienie słońca wpadające przez jedno okno. Zasłonki są ciemniejsze od białych ścian – beżowe. Na łóżkach można znaleźć jasne narzuty, a na stole – biały obrus.
No to żeście się wakacji doczekali, ludzie. Jared również się doczekał i owszem, miał zamiar wrócić po wakacjach do Hogwartu jako student, więc czuł się trochę dziwnie, bo teoretycznie ukończył szkołę. Siedem lat szybko minęło i trochę żałował, że RACZEJ zda, bo mógłby sobie jeszcze posiedzieć u Krukonów, no ale mówi się trudno, idzie się dalej i te de. Teraz trzeba było się przejmować wakacjami i lokatorem/ką. Podróż w to miejsce trwała podejrzanie krótko, a konkretniej mówiąc jakoś szybko minął mu czas. Zaraz był już w pokoju, odbierając uprzednio kluczyk. Ciekawe z kim to się tak świetnie dogada. Jemu akurat w tamtym roku przydział pasował, z Miśką się dogadywał. Miał nadzieję, że nie trafiła mu się żadna wreda, bo wakacje mają być do odpoczynku, a nie darcia mordy ile wlezie. Chyba że się śpiewa, to inna sprawa. Nie zajął łóżka, bo pomyślał sobie, że jeśli będzie mieszkał z dziewczyną, to ona powinna sobie wybrać pierwsza miejsce do spania. Kulturka. Postawił swoje bagaże pod ścianą i wygrzebał pomniejszony zaklęciem wzmacniacz go gitary, po czym dyskretnie przywrócił go do normalnych rozmiarów. Hehe, mugole nawet nie zauważyli. Miał wyjąć gitarę z futerału, ale jakoś mu się odechciało, więc po prostu rozsiadł się wygodnie na niezbyt wygodnym krześle i czekał. I przy okazji podłączył swoją mini wieżę do kontaktu i włączył muzykę, której nie mógł normalnie słuchać w roku szkolnym, bo tam sprzęciory nie działały. Przysiągł sobie też kolejny raz, że kiedyś wymyśli na to sposób, a co!
Gabrielle nie cieszyła się z wakacji tak, jak to było w tamtym roku. W sumie to nie dziwne, bo nadal przeżywała stratę matki. Ale już nie aż tak, już trochę przyzwyczaiła się do jej nieobecności, właśnie przez spędzenie tego tygodnia pomiędzy końcem roku a wakacjami szkolnymi w domu. Miała tam co robić, miała. Ale to i tak powodowało, że myślała dużo. Jednak powoli dochodziła do wniosku, że to i tak prędzej, czy później się musiało zdarzyć, a tak przynajmniej jej matka już nie cierpiała. To wszak jakiś pozytyw, prawda? W każdym razie nie zdążyła się ogarnąć do końca po powrocie z Hogwartu, a tu już znajdowała się w tym latającym pojeździe i leciała daleko, daleko od Anglii. Chyba przyda jej się taka odskocznia. Gdy już lot się skończył i wylądowali w Nowej Zelandii (kurczę, Gabrielle zawsze chciała tu przyjechać i oto jedno z jej marzeń się zupełnie przypadkowo spełniło), to potem dostała ten kluczyk do pokoju. Wzięła swoje bagaże i z nawet dobrym humorem udała się w poszukiwaniu swojego pokoju. Numer dwa, wiec nie miała trudności ze znalezieniem go. Zresztą, zza drzwi dobiegała muzyka, dlatego też od razu otworzyła drzwi i weszła do środka. Nastąpiło zaskoczenie. Bardzo pozytywne. - No, no, panie Shewmare, bo zabiorę panu punkty za zakłócanie porządku! - zażartowała, stawiając bagaże przy jednym z łóżek, a potem siadając na nim.
OOOO! oooo! Gabcia! Już go znalazła? Szybka jest, nie ma co! On miał zamiar poczekać, aż wszyscy się ulokują w swoich pomieszczeniach i wtedy jej szukać. Teraz sobie słuchał muzyki, siedział na drewnianym krześle i czekał na współloka... AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA! To takie buty! Gabcia miała BAGAŻE! A to znaczy, że chyba, prawdopodobnie, raczej mieli mieszkać razem. No tego się nie spodziewał, chociaż mógł, bo przecież im mówili, że zostaną dobrani tak, aby się dogadać. I zostali, przynajmniej oni, no! Zdziwił się troszkę, ale nie dał tego po sobie poznać. Może mały spektakl? Publicznością mogą być krzesła, łóżka, barek (o, dopiero zauważył, że tu jest), jego gitara ze wzmacniaczem oraz reszta. Przedstawienie czas zacząć! Przyjął bardzo skruszoną minę i odezwał się: - Przepraszam, Panno Rozsądna Gabrielle Motylek. Obiecuję poprawę, więcej nie będę puszczał muzyki tak głośno. Proszę o wybaczenie - skłonił się teatralnie, przy okazji obracając pokrętło wieży, aby ściszyć. Ha, zgrabnie mu to wyszło!
W sumie rzecz biorąc, jakby jednak teoretycznie nie byli przydzieleni do tego samego pokoju, to pewnie Gabrielle po rozpakowaniu bagaży, odświeżeniu się i tak dalej, poszłaby szukać Jareda, coby pochwalić mu się, z kim to dzieliła pokój, tak, tak. Ale, że byli razem, nie musiała tego robić, ha! No miała, miała, no, toć zdążyli dopiero przylecieć na tę wyspę, no ludzie złoci! Nie róbmy już z tego takiej afery, bo nie warto, naprawdę. W sumie ona się również nie spodziewała, że dostaną przydział do jednego pokoju, choć jednak miała na to cichą nadzieję, tak, tak, moi mili państwo. Przynajmniej nie będą się kłócić (o, tak myślę, choć... sprzeczki są w ich wykonaniu możliwe), a na pewno będą się dobrze bawić razem. Bo czy nie o to chodzi, żeby po prostu dobrze spędzić czas? I odpocząć przed tym, co czekało w następnym roku? Przecież za rok Gabrielle miała pisać owutemy, o la la! To naprawdę poważna rzecz! Ale wróćmy do tego, co działo się w pokoju numer dwa. - Wybaczam panu, panie Shewmare, ale niech pan baczy, bo będę mieć pana na oku - odpowiedziała, gdy już przyciszył wieżę. Nie, żeby nie lubiła muzyki, ale przecież nie słychać się przy głośnych dźwiękach, prawda?