Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 znajdź mnie

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość


Atlas Rosa
Atlas Rosa

Nauczyciel
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 198
C. szczególne : czar wili rozdawany na lewo i prawo, ogromne zainteresowanie każdym rozmówcą, lekki zapach lawendy, pierścień namowy na palcu wskazującym lewej ręki
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 2933
  Liczba postów : 1418
https://www.czarodzieje.org/t21769-atlas-malte-otto-rosa#711050
https://www.czarodzieje.org/t21773-kartki-do-atlasu#711160
https://www.czarodzieje.org/t21770-atlas-m-o-rosa#711053
znajdź mnie QzgSDG8




Gracz




znajdź mnie Empty


Pisanieznajdź mnie Empty znajdź mnie  znajdź mnie EmptyCzw Maj 30 2024, 00:27;


Retrospekcje

Osoby: @Atlas Rosa i @Huxley Williams
Miejsce rozgrywki: Ranczo Rosa
Rok rozgrywki: luty 2024
Okoliczności: panowie sprawdzają, czy ich tattoos są rzeczywiście matching    


Po powrocie z Himalajów pozwolił sobie nie mieć czasu na nic. To wygodne. I bezpieczne. Duża ilość zajęć pozwala nie mieć czasu na myślenie o rzeczach, które pozbawiały go motywacji do czegokolwiek, a szczególnie do zajmowania się prozaicznymi, żmudnymi zadaniami na ranczo. Przed powrotem poinformował swojego skrzata o transporcie capra hircus, który pojawi się na terenie jego rancza, z nakazem przygotowania im odpowiednich warunków na kwarantannę po przyjeździe. Pickles jak zawsze wypełnił swoje zadanie z wielką pieczołowitością, jednak kiedy sam pan domu pojawił się w końcu w Dolinie, poinformował go, że na obrzeżach wielkich pastwisk zalęgło się coś, z czym skrzat swoimi skrzacimi możliwościami poradzić sobie nie potrafił.
Stąd właśnie też teraz brnął w swoim kombinezonie roboczym przez śnieżne zaspy, zastanawiając się nad tym, co mógł przedstawiać nieskładny opis stworzeń, jaki podał mu Ogórek. Dzikie psy? Warany z Komodo w Anglii? Smoki? Nic z tego, co opisywał skrzat, nie brzmiało jak znane Atlasowi stworzenie, co wprawiało go w niemałe zdumienie, w związku z czym nie tylko dla bezpieczeństwa swojego dobytku ruchomego, ale i dla zaspokojenia rosnącej ciekawości udał się na tak zwany zawodowy rekonesans.
Zapuszczał się głębiej i głębiej w dziki gaj za pastwiskami. Ranczo pokrywało wielkie tereny, z których część pozostawała dziką i zupełnie nietkniętą przez gospodarstwo Rosy, co jednocześnie było bardzo w jego stylu, bo lubił dziką naturę, jednocześnie stanowiło właśnie takie drobne zagrożenia, że nigdy nie wiadomo, cóż mogło się w takich gęstwinach wykluć. Ani Horus, ani Hator nie zapuszczały się tak daleko od centrum rancza, jako, że ich głównym zadaniem było niewątpliwie pilnowanie głównej posesji i wszystkich jej mieszkańców, a nie turystyka okolicznych krzakolców.
Nie zdążył nawet zauważyć co to, kiedy ugryzł go pierwszy osobnik. W momencie, w którym ostre zęby przebiły gruby rękaw z podwójną podszewką z gabardyny, pożałował serdecznie, że nie włożył swojej roboczej dwuczęściówki ze smoczej skóry. Zdążył wyciągnąć różdżkę, kiedy nie wiadomo skąd inny osobnik, czymkolwiek było to prędko poruszające się diabelstwo, wskoczyło mu na plecy, atakując kark i nieosłoniętą nawet zwykłą, zimową czapeczką głowę. Użył zaklęcia tarczy i spróbował się teleportować, by zdystansować się od atakujących go stworzeń, ale krew tracił szybko i zaczynało mu się robić słabo. Pióra zafurkotały, kiedy młode wskoczyły w krzaki, czając się na kolejny atak, a półwil niczym przerośnięty, zgarbiony rak, wycofywał się tyłem z zagajnika, który teraz, jakby na złość, chwytał skrawki porwanego kombinezonu suchymi gałęziami niczym szponami, próbującymi zatrzymać go w miejscu.
Pierdolone, młode bystroduchy stęknął w myślach, odrzucając zaklęciem wyskakującą z krzaków krzyżówkę jaszczurki z ptakiem. Zasadniczo cieszył się, że w swojej kretyńskiej nieroztropności trafił na młode, a nie ich matkę, jednocześnie miał nadzieję, że ich trening polowania nie skończy się jego zgonem.
Nie miał pojęcia, ile czasu minęło, jak długo trwała ta potyczka miedzy nim, niezgrabnie zaplątanym w badyle, a dwójką szybkich, niewielkich stworzeń, znających ten zagajnik jak własne gniazdo - szczególnie, że zdrowy rozsądek i logiczne myślenie uciekały mu bardzo szybko, wraz z tą wilową krwią, wsiąkającą uparcie w kubraczek.
Kiedy deportował się do pokoju, tracił już kontakt z rzeczywistością.
Powrót do góry Go down


Huxley Williams
Huxley Williams

Nauczyciel
Wiek : 45
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 183
C. szczególne : biegające po ciele tatuaże, w pracy przykryte długimi rękawami, chociaż wychodzą na ręce i czasem na szyję | pojedynczy kolczyk szeherezady w uchu
Galeony : 1856
  Liczba postów : 1524
https://www.czarodzieje.org/t19615-huxley-butcher-williams#583118
https://www.czarodzieje.org/t19619-rzeznik#583498
https://www.czarodzieje.org/t19616-huxley-butcher-williams#583130
https://www.czarodzieje.org/t19753-huxley-butcher-dziennik#59438
znajdź mnie QzgSDG8




Administrator




znajdź mnie Empty


Pisanieznajdź mnie Empty Re: znajdź mnie  znajdź mnie EmptyPią Maj 31 2024, 23:41;

@Atlas Rosa

Dzień mijał mi całkiem spokojnie. Właśnie siedziałem sobie siedziałem sobie w kuchni, z zadowoleniem popijałem herbatkę i patrzyłem jak Zosia bawi się z Florką. Taki to spokojny dzień. Zerkam na zegarek, by sprawdzić czy powinienem zacząć szykować już coś do jedzenia, ale w tym momencie czuję, że nie mogę złapać oddechu. Łapię się za klatkę piersiową i próbuję zaczerpnąć powietrza, ale nie idzie mi to zbyt dobrze. W myślach już wyliczam co to takiego może być, Zosia zauważa że coś jest nie tak i wygląda na przerażoną. Już unoszę dłoń, by powiedzieć że to nie może być nic poważnego, kiedy orientuję się, że to nie ze mną jest coś nie tak. Tatuaż, który dostałem od mnichów w Himalajach również pulsuje dziwacznie. To nie mi coś jest - to Atlasowi. Udaje mi się to przekazać Zosi i polecam jej mieć oko na Florkę. Machnięciem ręki przywołuję swoją torbę medyczną i obracam się w miejscu. Na szczęście zawsze byłem bardzo dobry w teleportacji, więc nawet mimo przejmującego bólu, nadal pojawiam się idealnie przed ranczem Rosy. Przechodzę przez antyteleportacyjną barierę i ledwo to robię, pojawia się Ogórek, wyraźnie przerażony. Próbuje mi coś wytłumaczyć, ale przez to jaki jest zestresowany, a ja obolały niewiele rozumiem. Ten w końcu po prostu łapie mnie za rękę i pojawiamy się w pokoju Atlasa. Ten wygląda naprawdę strasznie i na dodatek, stracił już przytomność. Pickels opowiada co to musiało być, bo muszę upewnić się, że nie muszę walczyć z trucizną. Ze stresu zapominam, że nie mam różdżki i nie orientuję się, jak powoli ściągam z niego zaklęciem kurtkę kilkoma ostrożnymi machnięciami ręki. Przyglądam się najpierw ranie na karku i przywołuję do siebie eliksir czyszczący rany, który hojnie polewam na każdą widoczne dla mnie miejsce. Niektóre ugryzienia były tak głębokie, że musiałem jeszcze zastosować Haemorrhagia iturus.
Stwierdzam, że wygodniej będzie mi opatrzyć go na łóżku, w przeniesieniu mężczyzny pomaga mi swoją magią ogórek, któremu polecam sprawdzić czy Atlas nie ma innych ran. Ten raz dwa pozbywa się paru jego ciuszków, dzięki czemu znajdujemy jeszcze kilka zadrapań. Wszystko zaleczam Vulnera Arcuatum i próbuję ustalić czy stracił zbyt dużo krwi i potrzebuję Transfusiona czy nie. Ogórek zaś już zabrał się za mycie Atlasa i doprowadzaniem go do porządku. Kiedy ten czyści go gąbeczką, ja orientuję się że ja też czuję się już znacznie lepiej. To musi oznaczać, że  raczej nie wszystko co gorsze minęło. Zmęczony siadam na fotelu obok łóżka, a kiedy Ogóreczek kończy proszę go o jakiś rumianek dla mnie na uspokojenie.

______________________

 Courage is not living without fear
Courage is being scared to death and doing the right thing anyway

Powrót do góry Go down


Atlas Rosa
Atlas Rosa

Nauczyciel
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 198
C. szczególne : czar wili rozdawany na lewo i prawo, ogromne zainteresowanie każdym rozmówcą, lekki zapach lawendy, pierścień namowy na palcu wskazującym lewej ręki
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 2933
  Liczba postów : 1418
https://www.czarodzieje.org/t21769-atlas-malte-otto-rosa#711050
https://www.czarodzieje.org/t21773-kartki-do-atlasu#711160
https://www.czarodzieje.org/t21770-atlas-m-o-rosa#711053
znajdź mnie QzgSDG8




Gracz




znajdź mnie Empty


Pisanieznajdź mnie Empty Re: znajdź mnie  znajdź mnie EmptySob Cze 01 2024, 03:09;

@Huxley Williams

Skrzat, kiedy tylko ktoś przekroczył barierę okalającą ranczo, pojawił się niemal pod nogami Williamsa.
- Pan mu mówił coś, słabo, dawał instrukcje, ale Pickles nie zrozumiał. - zaczął tłumaczyć, wymachując rękoma w taki sposób, że zasadniczo trudno było określić, czy chce Huxa pokierować do ogrodu, altany, na pastwiska czy do domu - Tędy, nie można się ociągać. Pickles całkiem bezużyteczny! - jęczał skrzat, a jego wielkie, szare oczy szkliły się najszczerszymi łzami.
W końcu capnął uzdrowiciela za rękę, choć ogarniał go niemy niepokój, bo przybysz też nie wyglądał najlepiej - pamiętał jednak, że pan Williams był doktorem, a Pickles nie miał już pojęcia, co może więcej uczynić. Powinien lecieć do Munga, szukać uzdrowicieli, ale nie mógł przecież zostawić Pana samego.
Po śladach na ziemi można było ocenić, że Atlas pojawił się na półpiętrze schodów, gdzie dotarł do pokoju, ale już przy szafce zabrakło mu siły udać się na jakikolwiek, przeznaczony do wypoczynku mebel. Cała jego potężna, wielkogabarytowa postać, złożona była niby krzesło ogrodowe, w pozycji wpół wspartej, pół leżącej pod elegancką, lakierowaną komódką w kolorze butelkowej zieleni. Sypialnia miała przyjemny wystrój, beż łączył się z zielenią, wszędzie ustawione były przeróżne rośliny doniczkowe, a przeciwległą ścianę tworzyły wielkie, zaczarowane okna z widokiem na dalekie krańce rancza. Jeden z wielu zwierzęcych lokatorów mieszkania siedział na podłokietniku niewielkiej kanapy i podskakiwał niespokojnie, spoglądając na Atlasa to jednym okiem, to drugim, a na pojawienie się bruneta zamachała skrzydłami, kracząc donośnie Nieszczęście! To nie sen!
Pickles wpadł do pokoju zaraz za Huxem, rzucając Wstrętne ptaszysko! na graculusa, przegonił go z pomieszczenia:
- Pickles znalazł gniazdo za pastwiskiem, takie latające jaszczurki, niby ptaki a węże, Pickles nie umiał sam przegonić, ale Pan poszedł i wrócił taki. - gorączkował się, skacząc nad Williamsem, który bardzo sprawnie, zupełnie niewzruszony panikującym stworzeniem, rzeczowo oceniał sytuację, pozbywając się poszarpanej i brudnej odzieży. Figura blondyna zachwiała się niebezpiecznie, jak wieża gotowa runąć, kiedy pierwsze zaklęcia wślizgnęły się pod jego skórę, łatając porwane mięśnie, zlepiając pękniętą skórę, łącząc kable żył. Zgodnie z nakazem, nie kwestionując wskazówek bruneta, Pickles robił dokładnie to, co mu wskazano, widział przecież, że Pan gość przyszedł tu Atlasa ratować i poziom wdzięczności, jaką skrzat odczuwał, zdawał mu się nie mieścić w jego maleńkim skrzacim ciele.
Atlas, pozbawiony większości ubrań, ogarnięty pod kątem zdrowotnym przynajmniej doi stanu stabilizacji, umyty na tyle, na ile skrzat trzęsącymi się rękoma był w stanie go oporządzić, leżąc na tej ciemnej pościeli, wyglądał jak jedna z tych hellenistycznych, marmurowych figur, przestawiających śpiących w polu, zaklętych w ludzkie ciało greckich herosów. Brak nacisku na klatkę piersiową i bólu był jasnym sygnałem, że życiu Rosy nie zagrażało już niebezpieczeństwo, a wyraźna obręcz na jego przedramieniu powoli bladła, kiedy zaklęcie zaczęło gasnąć, po spełnieniu swojej powinności.
- Rumianek! Oczywiście! Pickles ma swoje własne mieszanki! - zapewnia skrzat, kłaniając się nisko i tyłem wychodząc, wciąż w głębokim pokłonie, z sypialni, by pojawić się raptem za kilka chwil z tacą trzymaną wysoko nad głową, a na niej imbryczkiem z jakąś aromatyczną kompozycją ziół i piękną filiżanką w żabki.
Trudno powiedzieć, w którym momencie Rosa się obudził. Leżąc pół bokiem, z twarzą zwróconą w stronę uzdrowiciela, obserwował jego interakcje ze skrzatem. Szok i adrenalina schodziły z jego organizmu powoli, ustępując miejsca uciążliwemu, pulsującemu bólowi, bo choć rany zostały oczyszczone i zasklepione, to trauma organizmu jednak powstała, nawet jeśli teraz niewidoczna. Potrzebował krótkiej chwili, by połączyć kropki swojej pozycji w łóżku, faktu, że życie nie ulatywało z niego rubinowym ciurkiem i obecności Huxa w swoim domu.
Uśmiechnął się słabo, gdy skrzat znów zniknął, zapewne by przygotować całą platerę ciastek dziękczynnych w intencji goszczonego mężczyzny, by odezwać w końcu przerywając ciszę:
- Pasuje Ci. - zamknął na chwilę oczy, by wziąć głębszy wdech, po czym otworzył je i ponownie wlepił w swojego niespodziewanego gościa.
Powrót do góry Go down


Huxley Williams
Huxley Williams

Nauczyciel
Wiek : 45
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 183
C. szczególne : biegające po ciele tatuaże, w pracy przykryte długimi rękawami, chociaż wychodzą na ręce i czasem na szyję | pojedynczy kolczyk szeherezady w uchu
Galeony : 1856
  Liczba postów : 1524
https://www.czarodzieje.org/t19615-huxley-butcher-williams#583118
https://www.czarodzieje.org/t19619-rzeznik#583498
https://www.czarodzieje.org/t19616-huxley-butcher-williams#583130
https://www.czarodzieje.org/t19753-huxley-butcher-dziennik#59438
znajdź mnie QzgSDG8




Administrator




znajdź mnie Empty


Pisanieznajdź mnie Empty Re: znajdź mnie  znajdź mnie EmptyPon Cze 03 2024, 02:56;

@Atlas Rosa

Trudno mi było się skupić na wszystkim na raz. Próbowałem ignorować ból kto z każdą minutą nasilał się coraz bardziej, a to tylko mogło oznaczać same najgorsze rzeczy. Pickles próbował mi wszystko wyjaśnić, ale on z kolei był bardzo zestresowany. Trudno mi było z niego próbować wyciągać więcej informacji, bo nie mogłem skupić się na uspakajaniu go. Musiałem zachować siły na to by uleczyć Atlasa. Jeśli tu zemdleję ze zmęczenia, na nic się nie przydam i wtedy Ogórek będzie musiał faktycznie wyruszyć do Munga i szukać uzdrowicieli nie dla jednej osoby, a dla dwóch.
Całe szczęście, że skrzat był w domu, bo mógł pomóc mi z prostszymi zadaniami, jak delikatne przeniesienie Atlasa magią na wygodniejsze miejsce, podawał mi odpowiednie eliksiry i opatrywał bandażami wszystkie rany, które ja już skrzętnie załatałem.
- Niby ptaki, niby węże mówisz - staram się skupić na tyle, by zorientować się co za stworzenia mogły zaatakować Atlasa. -  To w zasadzie bez różnicy co to było. Ważne żeby nie miało w sobie trucizny, ale rany nie wyglądają jakby ją miały. Jeśli użyję zaklęcia na usuwanie jej, mogę wywołać niepotrzebne uszkodzenia ran... Więc chyba poczekam aż się obudzi i sam mi powie co to było... Gdybym była tu trucizna na pewno bym zauważył - cały monolog mówię w pół do rozgorączkowane skrzata, a połowicznie do siebie, by nie tracić koncentracji. Zaś ostatnie zdanie było już tylko i wyłącznie zapewnienie skierowane do mnie, że przecież na pewno dobrze robię, mimo zbyt wielu rozpraszających mnie rzeczy.
Kiedy robię wszystko co mogłem, przekazuję dalsze opiekowanie się skrzatowi, bo sam muszę odrobinę się opanować. Kładę dłonie na kolanach i oddycham parę razy głębiej. Z każdą minutą było coraz lepiej, aż w końcu ustabilizowało się na tyle, że tatuaż na ręce Atlasa kompletnie znikł, a ja czułem się normalnie. Chociaż mocno zmęczony.
Dziękuję skrzatowi za herbatę, a także po chwili dziękuję też bardziej ogólnie - za całą pomoc. Unoszę jednak rękę do góry kiedy już czuję, że zaraz nastąpi przerzucanie się podziękowaniami, bo naprawdę wycieńczył mnie ten dzień i nie mam siły się spierać ze skrzatem. Biorę herbatę i chwilę delektuję się kojącym ciepłem, które przepływa przez moje gardło i uspokaja. Nie jestem pewny ile czasu minęło zanim Atlas się nie obudził, mam wrażenie że również zdążyłem przysnąć gdzieś na krześle. Wysłałem też patronusa przeprosinowego do Zochy, która musiała siedzieć z Florką, zamiast siedzieć ze swoim amantem.
Odwracam głowę w kierunku Rosy, który w końcu przebudził się. Unoszę na chwilę dłoń, by położyć na jego czole i zbadać lakonicznie temperaturę jego ciała.
- Ratowanie ci życia? - pytam na jego spostrzeżenie i wzdycham z ulgą widząc, że nic mu nie jest. Wstaję z miejsca i podchodzę do okna, które otwieram machnięciem ręki. Wyjmuję z kieszeni Zjednoczone Wile, z których wyciągam papierosa i zapalam go, w końcu mogąc prawdziwie wyczillować. Magią odpędzam dym za okno, by nie drażnić zapachem, umęczonego Atlasa.
- Nie musiałeś tak szybko testować tej więzi... Co to było za zwierzę. Wydawało mi się, że nie było trujące - pytam go pośpiesznie o najważniejszą tutaj rzecz.

______________________

 Courage is not living without fear
Courage is being scared to death and doing the right thing anyway

Powrót do góry Go down


Atlas Rosa
Atlas Rosa

Nauczyciel
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 198
C. szczególne : czar wili rozdawany na lewo i prawo, ogromne zainteresowanie każdym rozmówcą, lekki zapach lawendy, pierścień namowy na palcu wskazującym lewej ręki
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 2933
  Liczba postów : 1418
https://www.czarodzieje.org/t21769-atlas-malte-otto-rosa#711050
https://www.czarodzieje.org/t21773-kartki-do-atlasu#711160
https://www.czarodzieje.org/t21770-atlas-m-o-rosa#711053
znajdź mnie QzgSDG8




Gracz




znajdź mnie Empty


Pisanieznajdź mnie Empty Re: znajdź mnie  znajdź mnie EmptyPon Cze 03 2024, 18:14;

Uśmiech wkradł się na usta półwila, kiedy zobaczył, że Hux bardzo trafnie i prędko rozgryzł Ogórka, który, kiedy mu dziękowano, zapadał się w spiralę dziękowania za podziękowania. Williams miał w sobie taką niezwykłą cechę nie tylko zjednywania sobie rozmówców, ale i stoicyzmu w okolicznościach sytuacji niekoniecznie stabilnych. Czy to cecha każdego uzdrowiciela? Czy to cecha tego uzdrowiciela.
Przymknął oczy jak kot, kiedy ozdobiona tatuażami dłoń dotknęła jego czoła, a głowa niemal odruchowo, kiedy cofnął dłoń, podążyła za tym dotykiem, nim nie wróciła bezsilnie w poduszkę.
- Mhm. - przyznał, odwracając się z boku na bok i śledząc wzrokiem bruneta, niczym leniwy kuguchar, wylegujący się w wysokiej trawie, spojrzeniem uważnych, jasnych oczu podążający za pstrokatym ptakiem, uskakującym z gałęzi na gałąź.
Powoli wyciągnął kończyny, przeciągając się ociężale z cichym stęknięciem i podniósł się do siedzenia, zgarniając rozsypane włosy z twarzy.
- Młode bystroduchy. - poinformował - W życiu bym się nie spodziewał ich w tych stronach, ale powinienem być ostrożniejszy. Przez ten wszędobylski pył zwierzęta zachowują się co najmniej dziwnie. - powoli przesunął się do krawędzi łóżka i obejrzał ramię, które dobrze pamiętał, jak wyglądało kiedy ostatnio na nie patrzył. Jedynie blada siatka różowych linii wskazywała na miejsca, w których skóra pozlepiała się ze sobą, ukrywając ziejące dziury, Dotknął karku niemal odruchowo, jakby w poszukiwaniu ran, które pamiętał, a których oczywiście, że już nie było.
- Teraz już zawsze będziesz mnie wyciągać z tarapatów? - zapytał, uśmiechając się przepięknie - Łatwo się przyzwyczajam do wygód, to może być niebezpieczne... - zażartował, podnosząc się i podchodząc do wieszaka, na którym dyndał jego domowy szlafrok. W milczeniu przewiązał się paskiem i w kilku krokach dotarł do miejsca, które ze swoim papierosem nerwowo okupował Williams. Zawsze miał problem z podstawowymi trzema rzeczami, które były bazą kultury i dobrego wychowania. Proszeniem. Przepraszaniem. I dziękowaniem. Pochylił się powoli, obejmując uzdrowiciela, niezależnie od tego, czy ten się zamierzał wyrywaćm czy nie, był dość pewien tego, że go utrzyma. Obstawiał, że Hux nie ma więcej siły niż młody hipogryf, a Rosa był w stanie usadzić krnąbrnego, szarpiącego się Marduka w miejscu.
Oparł policzek o jego głowę, zamykając oczy i powiedział cicho:
- Nie byłoby mnie już, gdybyś nie przyszedł. - musiał w końcu nauczyć się dziękować jak normalni ludzie. Chyba nie dziś. Czy strach przed śmiercią nie powinien być większy? Inaczej, kiedy robisz coś spektakularnego, idziesz bić się ze Starszym Smokiem o dobrobyt czarodziejskiego społeczeństwa, a inaczej zupełnie, kiedy to widmo końca życia przychodzi bez orkiestry i fanfarów. Kiedy błaha decyzja i śmieszny błąd, pomimo całej wiedzy i magicznych umiejętności, mogą kosztować cię pozostanie między suchymi krzewami berberysu aż do wiosny, aż odtają śniegi, aż ktoś zatęskni i poszuka, gdzie twoja głupota kosztowała cię wszystko.- Tak po prostu. - zsunął głowę niżej, na jego ramię i przyjrzał się z niepoprawnie bliska, tymi potwornie jasnymi lampionami oczu jego twarzy. Z odległości kilku centymetrów nie dało się ukryć tego zmęczenia, które krążyło w kącikach jego zielonych oczu, stresu, spinającego mięśnie mimiczne czoła, tatuaży, które jak mali zdrajcy jeszcze gdzieś się niespokojnie kręciły pod krawędziami ubrań.
Powrót do góry Go down


Huxley Williams
Huxley Williams

Nauczyciel
Wiek : 45
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 183
C. szczególne : biegające po ciele tatuaże, w pracy przykryte długimi rękawami, chociaż wychodzą na ręce i czasem na szyję | pojedynczy kolczyk szeherezady w uchu
Galeony : 1856
  Liczba postów : 1524
https://www.czarodzieje.org/t19615-huxley-butcher-williams#583118
https://www.czarodzieje.org/t19619-rzeznik#583498
https://www.czarodzieje.org/t19616-huxley-butcher-williams#583130
https://www.czarodzieje.org/t19753-huxley-butcher-dziennik#59438
znajdź mnie QzgSDG8




Administrator




znajdź mnie Empty


Pisanieznajdź mnie Empty Re: znajdź mnie  znajdź mnie EmptySro Cze 05 2024, 01:30;

Gdybym ja miał odpowiedzieć na pytanie tlące się w głowie Atlasa, a na pewno obstawiłbym że to raczej cecha uzdrowiciela, który ma za sobą przepracowane tyle lat, że już nauczył się odpowiednio rozszyfrowywać emocje. Kiedy byłem młodszy i bardziej narwany, rzadko kiedy potrafiłem rozpoznać jak powinienem zachować się w większości sytuacji. Teraz, nawet mimo mojej zewnętrznej ekspresji, potrafiłem bez większych problemów wyczytać otoczenie.
Czoło Atlasa bardzo leniwie odsuwa się ode mnie, a ja już odchodzę dalej, by móc sobie zapalić na spokojnie, skoro wszystko jest już jest na swoim miejscu.
Oprócz Rosy, który postanawia nie bacząc na rany, próbować podnieść się i jak najszybciej wstać z łóżka. Krzywię się na ten widok mimowolnie. A na dodatek Atlas dotyka swoich ran, które powinny być pozostawione w spokoju, więc zamiast słuchać o zwierzętach, które go zaatakowały sykam z niesmakiem.
- Pytałem czy mają truciznę - powtarzam zaciągając się papierosem i zerkając na to co wyprawia półwil. Trochę wiem o tym jakie zwierzęta są bardziej lub mniej niebezpieczne, ale nie czując się w tym mistrzem, muszę w końcu otrzymać jakieś zapewnienie.
- Jeśli będziesz specjalnie wpędzać się w kłopoty to nie będę i... wracaj do łóżka, rany potrzebują zasklepienia - mówię niecierpliwie, widząc że ten już gdzieś wstaje i ma ochotę pójść sobie spacerować po posiadłości. Odwracam też czujnie wzrok przy każdym pięknym uśmiechu, co raz zwieszając się na dymie wypływających z moich ust. Przez to też nie zauważam, że ten podchodzi do mnie tylko po to, by mnie objąć, najwyraźniej w swojego rodzaju podziękowaniu. Przez różnicę we wzroście niezręcznie wyciągam dłoń, by poklepać go lekko po plecach.
- Nie przesadzaj, Ogórek na pewno by znalazł jakieś wyjście - mówię, by nie dodawać dramatyzmu sytuacji. Atlas jednak nadal nie puszcza mnie, a ja nie mam siły by go oderwać. Ani fizycznych ani psychicznych przy kimś kto tak źle może się czuć po takiej niefortunnej przygodzie.
- Wracaj do łóżka - powtarzam kiedy ten kładzie głowę na moim ramieniu, a ja jak najszybciej przenoszę wzrok na okno, wokół którego unosi się papierosowy dym. - Słyszałeś mnie? Rany nie zasklepią się odpowiednio jak zaczniesz od razu biegać - dodaję i gaszę papierosa, by swoją marną siłą zaciągnąć mężczyznę na swoje miejsce. - Mam dwójkę innych dzieci, nie mogę tu zostać całą noc, przyjdę rano by sprawdzić czy wszystko w porządku - mówię poniekąd bezlitośnie, czułości Atlasa przypisując chęci przytulenia się do kogoś przy kim ma oparcie. W końcu to ja się nim opiekowałem w Wenecji i wydaje mi się, że sam myli swoje oczekiwania z tym jak naprawdę to wszystko wygląda. Ja zaś próbuję przenieść go z powrotem na miejsce, nadal unikając zerkania na Rosę, który może nawet niechcący, zbyt mocno próbować emanować swoim urokiem.

______________________

 Courage is not living without fear
Courage is being scared to death and doing the right thing anyway

Powrót do góry Go down


Atlas Rosa
Atlas Rosa

Nauczyciel
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 198
C. szczególne : czar wili rozdawany na lewo i prawo, ogromne zainteresowanie każdym rozmówcą, lekki zapach lawendy, pierścień namowy na palcu wskazującym lewej ręki
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 2933
  Liczba postów : 1418
https://www.czarodzieje.org/t21769-atlas-malte-otto-rosa#711050
https://www.czarodzieje.org/t21773-kartki-do-atlasu#711160
https://www.czarodzieje.org/t21770-atlas-m-o-rosa#711053
znajdź mnie QzgSDG8




Gracz




znajdź mnie Empty


Pisanieznajdź mnie Empty Re: znajdź mnie  znajdź mnie EmptySro Cze 05 2024, 15:23;

Uważne spojrzenie półwila przyglądało się każdemu gestowi uzdrowiciela. Nie umknęło jego uwadze to, że ten stał do niego niemal tyłem, że odwracał wzrok, krzywił się. Egocentryzm Rosy chciał mu wmówić, że to nie może być jego wina, w końcu kto by nie chciał na niego patrzeć, odwracać się do niego, obcować z nim, a jednak głos rozsądku był silniejszy, wplatając w myśli szare nitki zwątpienia. Znów nieświadomie go czymś obraził? Czy to już nie paranoja, na każdym kroku zastanawiać się, czy Williams nie ma do niego o coś pretensji.
- Nie większą niż ja czy Ty. - przyznał o bystroduchach. Choć właściwie człowiek miał w sobie znacznie więcej jadu niż niejedno zwierze, o czym Rosa miał przekonać się za zaledwie kilka chwil, kiedy uzdrowiciel, absolutnie obojętny na jego powściągliwie wydzielaną czułość, oschle odpychał go w stronę łóżka. Kosztowało to Austriaka zaskakująco wiele, by nie przesadzać z wylewnością, ale pamiętał, że Huxley nie lubił jego przesadnych gestów adoracji ani wilowego wdzięczenia się. Nie było to łatwe, ale przecież chciał okazać mu wdzięczność i było by to kontr-produktywne, gdyby robił to gestami, które Huxa denerwują.
Ustąpił pod presją jego ciała, stawiając tych kilka kroków na powrót w stronę łóżka i z miną głębokiej konsternacji klapnął na jego krawędź. Wyglądał prawie jak pies, który nie rozumie, dlaczego zostaje w domu, kiedy właściciel idzie do pracy. Usiadł, bo usiadł, ale był jak głaz niezależnie od prób położenia go na powrót do pozycji horyzontalnej. Wyciągnął rękę w kierunku twarzy bruneta, który umiejętnie uniknął tego gestu, po czym zmarszczył brwi jeszcze bardziej, nie rozumiejąc zupełnie, co się dzieje. Złapał go za nadgarstek, z nadzieją, że to zmusi mężczyznę do spojrzenia w końcu w jego stronę i przechylił głowę:
- To był wypadek. - powiedział z naciskiem, kiedy jego myśli zapędziły go w kąt poczucia winy i rozważań, czy Hux nie jest nadąsany, bo myśli, że specjalnie dał się zeżreć bystroduchom, żeby go tu sprowadzić. Puścił jednak jego przegub bezsilnie, tym razem samemu zamykając oczy w jakiejś głupiej ucieczce od sytuacji. Podciągnął kolano do góry, by oprzeć na nim policzek, a piętą zaczepić o krawędź łóżkowej ramy.
Milczał chwilę, dłuższą, w powietrzu dziwnie gęstym, ciężkim, a może to jemu było ciężko oddychać, kiedy te same myśli, które napadły go w Himalajach, jak wał burzowy wychyliły się za krawędzi jego świadomości. Był dumny, w pewnym stopniu zadufany w sobie, no pewnego stopnia przez to i głupi, młody, ale nie był naiwny przecież. Dlaczego więc z taką zapalczywością sam sobie mydlił oczy?
Uśmiechnął się do Williamsa, próbując znaleźć w sobie chęć i siłę do podobnego dystansu względem niego, jakim brunet obdarzał jego samego.
- Tym jestem dla Ciebie? - zapytał z jakimś rozbawieniem w głosie, które jednak nie sięgało poważnego spojrzenia, którego nie był w stanie zamaskować nawet pięknym uśmiechem- Kolejnym dzieckiem? - zmrużył lekko oczy, próbując za tym kocim grymasem ukryć wszystkie, pęczniejące wątpliwości. Nie umknęło jego uwadze 'dwójkę innych dzieci', kiedy próbował się usprawiedliwić przed opuszczeniem rancza. Tylko przed kim się usprawiedliwiał?
Powrót do góry Go down


Huxley Williams
Huxley Williams

Nauczyciel
Wiek : 45
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 183
C. szczególne : biegające po ciele tatuaże, w pracy przykryte długimi rękawami, chociaż wychodzą na ręce i czasem na szyję | pojedynczy kolczyk szeherezady w uchu
Galeony : 1856
  Liczba postów : 1524
https://www.czarodzieje.org/t19615-huxley-butcher-williams#583118
https://www.czarodzieje.org/t19619-rzeznik#583498
https://www.czarodzieje.org/t19616-huxley-butcher-williams#583130
https://www.czarodzieje.org/t19753-huxley-butcher-dziennik#59438
znajdź mnie QzgSDG8




Administrator




znajdź mnie Empty


Pisanieznajdź mnie Empty Re: znajdź mnie  znajdź mnie EmptyPon Cze 10 2024, 23:54;

Szczerze mówić nie jestem przyzwyczajony, że ktoś tyle by poświęcał czasu na myśleniu o tym co czuję i próbach rozwalania tego na czynniki pierwsze. Zwykle byłem bardzo spontaniczny i zamiast rozważać ruch każdego wokół wolałem iść z uczuciami innych. Ale u Atlasa rzadko je rozumiałem, może też dlatego starałem się nie patrzeć na niego i ten wilowy urok, którzy przecież w każdej chwili może mnie łatwo omamić.
Jednak uśmiecham się lekko i kiwam głową na jego słowa o bystrouchych, z pewną dozą rozbawienia jak i ulgi, że to nie będzie nic poważniejszego. A potem musiałem z całą swoją siłą woli, wyćwiczoną pewnie tylko dzięki bliskim znajomościami z wilami, z powrotem umieścić go na łóżku, chociaż ten wyglądał na szczerze niezadowolonego z takiego obrotu sytuacji. I ten faktycznie zmusza mnie do spojrzenia na siebie kiedy łapie mój nadgarstek i prędko tłumaczy się z tego co wcale nie miało być na serio.
- Ach, no wiem, przecież nie sądzę że dałeś się tak potraktować tylko żeby sprawdzić nasze tatuaże. Nie bierz wszystkiego wiecznie na poważnie - mówię z delikatnym uśmiechem i dotykam swoją dłonią jego ręki, by poklepać ją lekko z czułością. Chcę już uciec, znajdując każde słowa które mogą sprawić że będę jak najszybciej stąd wypuszczony, ale okazują się one błędne.
- Przestań się ruszać - mówię nagle stanowczo podchodząc do łóżka i siłą układam go tak jak powinien leżeć, bo nic mnie nie słucha kiedy mówię o nieruszaniu ran i zasklepianiu się ich, a przecież wspomniałem o tym już jakieś tysiąc razy. Wzdycham na jego pytanie i kręcę tylko smutno głową.
- Oczywiście, że nie, byłoby to bardzo niekomfortowe. Ale teraz zachowujesz się jak dziecko zamiast mnie słuchać - tłumaczę z westchnieniem, zakrywając go kołdrą skwapliwie. Otwieram usta jakbym chciał coś powiedzieć, ale rezygnuję z tego po chwili. Powoli schodzę z łóżka by usiąść na ziemię, oparty na łóżko, po czym wyciągam do niego od tyłu wytatuowaną dłoń.
- Poczekam aż nie zaśniesz, jeśli obiecujesz że przestaniesz łazić - proponuję sam z siebie wyciągając nogi i zakładając kostkę na kostkę.

______________________

 Courage is not living without fear
Courage is being scared to death and doing the right thing anyway

Powrót do góry Go down


Atlas Rosa
Atlas Rosa

Nauczyciel
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 198
C. szczególne : czar wili rozdawany na lewo i prawo, ogromne zainteresowanie każdym rozmówcą, lekki zapach lawendy, pierścień namowy na palcu wskazującym lewej ręki
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 2933
  Liczba postów : 1418
https://www.czarodzieje.org/t21769-atlas-malte-otto-rosa#711050
https://www.czarodzieje.org/t21773-kartki-do-atlasu#711160
https://www.czarodzieje.org/t21770-atlas-m-o-rosa#711053
znajdź mnie QzgSDG8




Gracz




znajdź mnie Empty


Pisanieznajdź mnie Empty Re: znajdź mnie  znajdź mnie EmptyWto Cze 11 2024, 02:43;

Obserwował go z taką uwagą, jakby mógł z jego ruchów wyczytać intencje, jakby jakieś drobne gesty mogły mu podpowiedzieć, na czym stoi. Miał wrażenie, że ten ich dworski taniec trwa całą wieczność, jednego wokół drugiego. Zastanawiał się, czy to, co robił Williams, było sygnałem, że ma już dość, że jest już zmęczony, a przez to zaczynał rozważać, czy sam nie czuje zmęczenia tym wszystkim.
Pochłonięty w swoich dywagacjach dał się w końcu spacyfikować, sprowadzić do pozycji horyzontalnej, choć może niekoniecznie takiej, jaka by chodziła po jego głowie, będąc z kimś sam na sam we własnej sypialni. Jasne oczy śledziły Williamsa kiedy ten obchodził łóżko i z pewnym ukłuciem w sercu, bardzo nieprzyjemnym, odprowadził jego postać aż do krawędzi widzenia, kiedy uzdrowiciel uznał, że już woli siedzieć na ziemi, niż w jakikolwiek się do niego zbliżyć. Dlaczego wolał ziemię?
Nie potrzebował więcej sygnałów. Nie potrzebował więcej odpowiedzi. Zamknął oczy, ze złością na samego siebie odtwarzając w głowie fakt, że Huxley nie śmiał się przy nim już od bardzo dawna. W odróżnieniu od innych osób w swoim otoczeniu - a to nie była zdrowa diagnoza. Wpatrywał się chwilę w sufit, walcząc z samym sobą, logiczna strona jego głowy przepychała się z tą emocjonalną jak dwa kozły nad kępą trawy, by w końcu zmusić się do podjęcia dezycji o czymś, o czym nie chciał wcale decydować.
- To bardzo uprzejme z Twojej strony. - uśmiechnął się - Jesteś bardzo dobrym przyjacielem. - dodał, czując, że to słowo wypływa mu z ust jak ślimak. Gorzki kawałek lepkiego gówna, które było jak usprawiedliwienie wszystkich wyrzutów sumienia, jakie uzdrowiciel mógłby wobec niego mieć. Miał wrażenie, że jeśli użyje tej karty przyjaźni, może uda mu się wrócić z tą ich nieszczęsną relacją na weselsze tory. Jak bardzo by to nie było dla niego trudne, w końcu chyba nigdy dotychczas nie miał przejawów altruizmu, a już na pewno nie tak silnych, by uszczęśliwiać kogoś kosztem własnego szczęścia. Wysoka to cena, paląca we wnętrzności w sposób, którego Rosa nie chciał czuć. A jednak Williams był w stanie, w końcu, miesiącami oziębłości, poniekąd wymóc na nim takie rozgrzeszenie.
Opatulony kołdrą, jakby rzeczywiście akceptował, że prawie umarł i należało mu się trochę odpoczynku, choć zębatki w głowie już kręciły się w rozmyślaniach nad tym, czego nie zdąży dziś zrobić przez swoją głupią przygodę z bystroduchami. Z jakiegoś powodu nie myślał o tym, że nie zrobiłby już nigdy nic, gdyby nie obecny tu Hux.
- Nie musisz zostawać, rozumiem, że masz swoje obowiązki. - uśmiechnął się z poziomu poduszki - ... ale jakbyś mógł po drodze poprosić Picklesa o przyniesienie mi ziół na spanie. - podciągnął wytatuowaną dłoń mężczyzny do twarzy i musnął wargami same czubki jego palców.
- Poczekam... - powiedział cicho, trudno powiedzieć, czy do siebie, czy do niego. W niejasnym niedopowiedzeniu czy na te ziółka poczeka, czy może na samego Huxleya.
Puścił jego dłoń i schował się głębiej pod kołdrę, taki grzeczny jak nigdy.
Powrót do góry Go down


Huxley Williams
Huxley Williams

Nauczyciel
Wiek : 45
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 183
C. szczególne : biegające po ciele tatuaże, w pracy przykryte długimi rękawami, chociaż wychodzą na ręce i czasem na szyję | pojedynczy kolczyk szeherezady w uchu
Galeony : 1856
  Liczba postów : 1524
https://www.czarodzieje.org/t19615-huxley-butcher-williams#583118
https://www.czarodzieje.org/t19619-rzeznik#583498
https://www.czarodzieje.org/t19616-huxley-butcher-williams#583130
https://www.czarodzieje.org/t19753-huxley-butcher-dziennik#59438
znajdź mnie QzgSDG8




Administrator




znajdź mnie Empty


Pisanieznajdź mnie Empty Re: znajdź mnie  znajdź mnie EmptyWto Cze 11 2024, 03:20;

W tym całym tańcu chodziło głównie mocno o to jak na niego patrzyłem. Na początku byłem nim mocno zauroczony i nie obchodziło mnie nic specjalnie oprócz pytania czy jesteśmy tylko przyjaciółmi. Potem widziałem jego relacje z Latifem, gdzieś po drodze na imprezie patrzyłem na niego we flircie z Leonardem. Teraz będąc samotnym ojcem, uznałem że nie jest to pora na mierzenie się z czymś co może nie przetrwać. I kiedy w końcu tak postanowiłem - ten zaczął boczyć się na mnie przy każdym spotkaniu które nie wykazywało mojego zainteresowania. Co właśnie sprawiało, że byłem zwyczajnie tym zmęczony. A robienie dramy z Antkiem podczas ferii? To dopiero było coś ponad moje siły. Wolałem odseparować się od obydwu jak najszybciej, zasłoną przyjaźni. Bo przecież ja i Rosa tym mieliśmy być. Może on nagle zapomniał jak było na początku - ale ja dalej pamiętałem i nie rozumiałem właściwości według której on zaczął zachowywać się aż tak inaczej. I faktycznie, przez to nie śmiałem się przy nim tak jak zwykle.
- Mhm - mruczę na potwierdzenie słów o przyjacielu, chociaż mam wrażenie że jego uśmiech jest jakieś dziwne i niewspółgrające mi z Atlasem. I zamiast po prostu złapać mnie za rękę i zasnąć, całuje mnie w ramach jakiegoś podziękowania i odwraca się ode mnie, by w końcu posłusznie po prostu leżeć. Aż zdumiony wstaję z miejsca, nie wierzę w to co widzę.
- Jasne, sprawdzę co ma - odpowiadam i wychodzę z pokoju do kuchni. Na chwile zostawiam Atlasa samego by pogaworzyć sobie w kuchni z Ogórkiem, ustalić co takiego ma takiego i wymieniam się z nim przepisami co do niesamowitych herbatek. Ten wraca prędko do Rosy razem ze mną i wychodzi po krótkiej chwili.
- Masz napij się trochę - rozkazuję jak stanowczy uzdrowiciel i podaję mu jego napój pozwalając mu się podnieść tylko na trochę. Wykorzystuję chwilę posłuszeństwa Atlasa. - A teraz wracaj do spania - oznajmiam i opatulam go jeszcze raz. Jednak tym razem po prostu kładę się na kołdrze, a potem obejmuję go ramieniem. - Masz się nie ruszać i spać, jasne? - pytam leżąc za nim i silnie trzymając go by nie ruszał siebie i swoich ran. Zwyczajnie nie wyobrażałem sobie, że miałbym go zostawić tu samego, dąsającego się bez powodu, bo przecież właśnie uratowałem mu życie. A teraz ze zmęczeniem kładę czoło na jego pachnących włosach, by również chociaż chwilę odpocząć.

______________________

 Courage is not living without fear
Courage is being scared to death and doing the right thing anyway

Powrót do góry Go down


Atlas Rosa
Atlas Rosa

Nauczyciel
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 198
C. szczególne : czar wili rozdawany na lewo i prawo, ogromne zainteresowanie każdym rozmówcą, lekki zapach lawendy, pierścień namowy na palcu wskazującym lewej ręki
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 2933
  Liczba postów : 1418
https://www.czarodzieje.org/t21769-atlas-malte-otto-rosa#711050
https://www.czarodzieje.org/t21773-kartki-do-atlasu#711160
https://www.czarodzieje.org/t21770-atlas-m-o-rosa#711053
znajdź mnie QzgSDG8




Gracz




znajdź mnie Empty


Pisanieznajdź mnie Empty Re: znajdź mnie  znajdź mnie EmptyWto Cze 11 2024, 03:44;

Zamknął oczy na dźwięk tego przytaknięcia. To mhm jak klamra, zamykająca książkę, w którą nie zdążył się jeszcze dobrze wczytać. Chciał usłyszeć w tym nutę powątpiewania, zaskoczenia, wątpliwości, a nie umiał oprzeć się wrażeniu, że to, co usłyszał, było po prostu ulgą.
Próbował pozbierać się w głowie, pomiędzy chaotycznymi myślami, z których nie umiał wyciągnąć żadnych sensownych wniosków. Nigdy nie kwestionował swoich uczuć, pozwalając im po prostu dziać się, pojawiać, znikać, brał to czego chciał i zostawiał to, czego nie chciał. Egoistyczny, egocentryczny półwil z Austrii. Anglia go zmieniła, znajomości z lokalnymi czarodziejami go zmieniły, nie rozumiał już siebie tak dobrze, jak kiedyś. Czy wiedział, czego chciał? Jak wiedział, to czemu tego nie brał? Czy jeśli nie brał, tego czego chciał, to czy chciał tego naprawdę?
Westchnął pod nosem pod naporem własnych myśli, ciesząc się, że Pickles miał dobrą mieszankę ziół na sen. Jedną z tych, których wystarczy kilka łyków, by zwalić z nóg hipogryfa (albo krnąbrnego półwila, który po nocach praktykuje samonauki w pracowni).
Ogórek gorliwie i z wielkim entuzjazmem zabrał się za prezentowanie Huxleyowi wszelkich kolekcji, opowiadając z dumą o tym, że on te zioła to sam jeden wyhodował w ogródku zielnym i bardzo był z tego dumny, że mu pan Rosa pozwalał rozwijać swoje pasje zielarza. Z ogromnym zainteresowaniem zanotował jego wskazówki, z nadzieją, że uda mu się udoskonalić swoje receptury. Ostatecznie z dwoma dzbanuszkami, jednym na sen, a drugim na - cóż - jeszcze większe uspokojenie dla Williamsa, wrócili do sypialni, w której zawinięty jak gąsienica Atlas, zgodnie z przykazem pana doktora, ani się ruszył z miejsca, w którym został pozostawiony.
Uśmiechnął się do Huxa, choć miał jakieś odległe spojrzenie i napił herbatki podstawionej pod nos. Jeśli miał jakieś przemyślenia, już się nimi nie podzielił, kokosząc w pościeli jak kurka w sianku.
- Jasne. - powtórzył, czując, jak wyciąg ze-skrzat-wie-czego zaczyna mu już szumieć w uszach- Dzięki. - zdążył jeszcze dodać, cały taki zawinięty i objęty. Zaskakująca rzecz, do której żaden dryblas nie jest w życiu przyzwyczajony, bycie małą łyżeczką. Przy gabarytach atlasa zazwyczaj to on leżał z tyłu. Z tą zaskakującą myślą odbijającą się po pustoszejącej od myśli głowie - zasnął.
- Bardzo dziękuje pan Williams. - powiedział Pickles, który powróci do sypialni po raz kolejny, by z troską zbadać, czy jego właściciel już zasnął.- Pickles przygotował mieszankę na do widzenia! - podniósł do góry sakiewkę z aromatycznymi suszonkami, jednymi z tych, którymi się tak wychwalał w kuchni- Pan Williams jest zawsze miłym gościem. Pan Rosa nie ma wielu gości, proszę odwiedzać nas częściej. - powtarzał, cały przejęty wdzięcznością, kłaniając się co kilka kroków.

zt

+
Powrót do góry Go down


Sponsored content

znajdź mnie QzgSDG8








znajdź mnie Empty


Pisanieznajdź mnie Empty Re: znajdź mnie  znajdź mnie Empty;

Powrót do góry Go down
 

znajdź mnie

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: znajdź mnie QCuY7ok :: 
retrospekcje
-