Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Spróbuj jeszcze tego..!

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość


Gwen Honeycott
Gwen Honeycott

Nauczyciel
Wiek : 28
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 173
Galeony : 1288
  Liczba postów : 567
https://www.czarodzieje.org/t22493-gwen-honeycott#746421
https://www.czarodzieje.org/t22524-aero#747360
https://www.czarodzieje.org/t22492-gwen-honeycott-kuferek#746415
Spróbuj jeszcze tego..! QzgSDG8




Gracz




Spróbuj jeszcze tego..! Empty


PisanieSpróbuj jeszcze tego..! Empty Spróbuj jeszcze tego..!  Spróbuj jeszcze tego..! EmptySro Gru 27 2023, 00:10;


Retrospekcje

Osoby: Gwen Honeycott & @Camael Whitelight (+ Laliobrzdąc)
Miejsce rozgrywki: Rezydencja Honeycottów w Wight przy fabryce łakoci
Rok rozgrywki: grudzień 2023
Okoliczności: Chciał czy nie chciał (a pewnie chciał), Camael został zmuszony zaproszony na święta u Honeycottów.
   


Święta były okresem wzmożonej pracy fabryki, choć nie dlatego, że zazwyczaj działo się tam mniej. Praca skupiała się na produkcji cukierasów i łakoci o zabarwieniu i tematyczne świątecznej, przez co zasadniczo wiele z systemów należało gwałtownie dostosować całkowicie z dnia na dzień - jednak skrzaty Honeycottów wiedziały doskonale jak sobie z tym radzić. Faktem jednak było też to, że zdawało się, że całej rodzinie rezydująca w Wight udzielała się ta wzmożona aktywność, a dom (nie mówiąc już o kuchni) wydawał się zmieniać całkowicie swój wystrój i układ pomieszczeń przynajmniej kilka razy, nim zostanie zadecydowane w jakim tonie będą tegoroczne święta.
Honeycottom nie doskwierała brak kreatywności. Jedną z kilku najbardziej umiłowanych tradycji dziadka Rhysa były święta tematyczne, które z roku na rok były trudniejsze przez wzgląd na trudność w wymyśleniu lepszych, fajniejszych i bardziej zakręconych rzeczy niż w roku ubiegłym, przy czym nigdy nie ustawali w próbach, wiedząc, że dla Rhysa nie było lepszego prezentu, nie było innego prezentu niż cała rodzina zaangażowana w jeden projekt. Tym stał ten ród. Jednością.
Domek, choć z nazwy wciąż pozostający rezydencją, daleki był od estetyki staroświeckich dworków i pałacyków angielskich, przez lata zostając przetworzonym w nowoczesny i magicznie usprawniony, kilkukondygnacyjny dom, z którego specjalnymi lustrami można było przenosić się do poszczególnych pomieszczeń w fabryce, znajdującej się na wzgórzu widzianym z ogrodu.
Ogród był rozmiarów wystarczających, by sprawiać radość, przy czym nie trzeba było latającego dywanu, by dojść spod bramy do drzwi, ponieważ, podobnie do Hogwartu, na życzenie dziadka Rhysa nikt nie korzystał z teleportacji (dziadek twierdził, że mijanie się na korytarzach jest jak krem między biszkoptami w torcie - zupełnie nieodzowne by utrzymać smak i apetyt życia).
Alejka ozdobiona była przedziwnymi, przeróżnymi dekoracjami, od malowanych kamieni po papierowe renifery, każdy inny, niektóre krzywe,z tego prostego powodu, że obowiązkiem każdego Honeycotta na święta było przynieść własnoręcznie wykonaną ozdobę. Nie bezduszne bibeloty możliwe do kupienia w każdym sklepie - mógł to być wycięty z kartonu elf, ale musiał być wycięty ręcznie.
Zeszłoroczna gwiazdka była pod patronatem trytonów i trytońskich tradycji okołoświątecznych, w związku z czym gościli nawet kilku zaprzyjaźnionych mistrzów kuchni trytońskiej w specjalnie przygotowanej ogrodowej jadalni, obok której przygotowano staw na tyle luksusowy na ile luksusowym staw może być. W tym roku z alejki dostrzec było można, że służył za wielką ślizgawkę najmłodszym Honeycottom, zaopatrzonym w skarpetko-łyżwy, próbującym swoich sił pod uważnym, choć nieco rozbieganym spojrzeniem kilku ciotek popijających już malinowe winko.
- Camael! - mistrz transmutacji usłyszał, kiedy tylko pojawił się w zasięgu widzenia domowników, którzy kręcili się po zewnętrzu jak pracowite pszczoły, krążąc między ogrodem a kuchnią, której wielkie drzwi pozostawały otwarte na oścież pomimo prószącego śniegu, otuloną zaklęciem utrzymującym wewnątrz temperaturę, ale wcale nie feerię zapachów, wypełzających z domu jak macki łakomego potwora.
Okrzyk padł z ust Edwarda, jednego z kuzynów, który energicznie machał do Whitelighta gdzieś spomiędzy choinek, w których chyba utknął, bo choć próbował z nich wyjść, zaraz coś go pomiędzy nie wciągało.
- Możesz powiedzieć Viego, jak go zobaczysz, żeby tu przyszedł? - zawołał jeszcze, wskazując drzwi do domu.
- Camael? - podłapał inny głos, słysząc Edwarda, a z kuchni wypadła ubrana w seledynowy fartuch Mairion, z dzbankiem ciepłego suszu w jednym ręku i różdżką w drugim - Camael! Laila! - zawołała, po czym dodała jeszcze głośnej w stronę domu - Już są! - i teraz nie było już odwrotu. Ich pojawienie zostało zaanonsowane.
Powrót do góry Go down


Camael Whitelight
Camael Whitelight

Nauczyciel
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 185
C. szczególne : tęczówki w kolorze oceanu; bransoletka z morskiego szkła i syrenia bransoleta; zapach Lordków i drzewa sandałowego; tatuaż z Oazy Cudów na łopatce; pierścień kameleona
Dodatkowo : animag
Galeony : 1158
  Liczba postów : 1387
https://www.czarodzieje.org/t18633-camael-ariel-whitelight
https://www.czarodzieje.org/t18638-alphard#533258
https://www.czarodzieje.org/t18634-camael-whitelight#533045
Spróbuj jeszcze tego..! QzgSDG8




Moderator




Spróbuj jeszcze tego..! Empty


PisanieSpróbuj jeszcze tego..! Empty Re: Spróbuj jeszcze tego..!  Spróbuj jeszcze tego..! EmptyCzw Gru 28 2023, 18:02;

Święta były dlań przykrym obowiązkiem przez wiele, wiele lat. Zazwyczaj robił wszystko po swojemu, wszystko na opak ku niezadowoleniu rodziców, a jego uciesze. Często wymykał się ze zbyt przepełnionych bali, najczęściej razem z Patricią, którą wciągał w swoje niebezpieczne gry między nim, a innymi Whitelightami, choć zawsze, niezależnie od wszystkiego winę w razie potrzeby brał na siebie. Wiele się jednak zmieniło, kiedy poznał Gwen i jej rodzinę – żyjącą prawdziwą dla niego bajką. Bo choć nigdy nie brakowało mu przepychu i galeonów, tak rodzinne ciepło zdawało się być czymś całkiem nowym. I jakże niebywale pociągającym. Zaczął więc w końcu uciekać do Honeycottów, którzy przyjęli go z otwartymi ramionami, a on ilekroć to wspominał – kryształowe łzy zbierały mu się w oczach. Żyli życiem, o którym zawsze marzył i którego pragnął dla swojej córki. Nie zamierzał pozwolić, by Lailah kiedykolwiek zaznała choć ułamku dzieciństwa, które nawiedzało jego własne wspomnienia. Bał się, wciąż się obawiał, że stanie się taki jak jego ojciec, choć robił absolutnie wszystko, by do tego nie doszło. Słowa Nate’a wciąż do niego wracały, gdy mówił mu, że sam fakt, że Cam o tym w ogóle myślał, różniło go od ojca.
Jeszcze wczoraj przekraczał próg swojej rodzinnej rezydencji, w której chodziło wszystko jak w zegarku i Thìdley’ów. Z pozoru dom i rodzina bez żadnej skazy, choć przy dłuższych oględzinach można było dostrzec nie tyle rysy, co już pęknięcia, z roku na rok coraz większe. Wiedział jednak, że niepojawienie się jedynie zaszkodzi – może nie jemu, ale jego córce, a dla niej chciał wszystkiego co najlepsze. Teleportował się z córką w jednej ręce i torbami na drugim ramieniu – jedną z potrzebnymi rzeczami dla półtora – już! – rocznego dziecka, a drugą z prezentami dla tych, których dzisiaj odwiedzał. Zgrabnie wylądował tuż przed bramą, pamiętając o barierze antyteleportacyjnej, i skierował się w stronę wejście, lewitując już za sobą torby.
Z uśmiechem na ustach obserwował chaos, który był tak charakterystyczny dla jego drugiej rodziny, chichocząc pod nosem, gdy tylko zauważył jak córce zaświeciły się oczy na widok tych wszystkich ozdób – dalekich od witelightowej perfekcji. To była prawdziwa odskoczna, zupełnie jakby przenieśli się do innej czasoprzestrzeni. Czasem zadziwiało go jak różne potrafiły być zwyczaje. A jednak mimo własnej niechęci nie potrafił całkiem porzucić tych, których nosił nazwisko – nie potrafił zostawić rodzeństwa i wiedział, że niezależnie od własnych odczuć względem ojca czy dziadka, nigdy nie będzie potrafił tego zrobić. Camael był dobry i chyba właśnie to przede wszystkim różniło go od ojca, który zgorzkniał jeszcze bardziej po śmierci matki.
Musimy pamiętać odwiedzić grób babci — mruknął do Lailah, choć to sobie kodował to w głowie. Na sekundę zalała go fala smutku, ale już zaraz uśmiechał się i pozdrawiał skinieniem głowy wszystkich, którzy go witali i których mijał. Żal i boleść należało zostawić na inną okazję.
Przekażę! — odparł do Edwarda, ale już witał go ktoś inny, a on bez choćby cienia niezadowolenia odwrócił się do kobiety, szeroko się do niej uśmiechając, aż w kącikach wyjątkowo niebieskich oczu pojawiły się charakterystyczne zmarszczki — Mairion! — objął ją wolnym ramieniem, a torby z hałasem wylądowały na ziemi. Dobrze, że wcześniej wszystko zabezpieczył zaklęciami jak należy.
Tu było inaczej, tu było pięknie.


______________________


She couldn't care less, and I never cared more, so there's no more to say about that.
Powrót do góry Go down


Gwen Honeycott
Gwen Honeycott

Nauczyciel
Wiek : 28
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 173
Galeony : 1288
  Liczba postów : 567
https://www.czarodzieje.org/t22493-gwen-honeycott#746421
https://www.czarodzieje.org/t22524-aero#747360
https://www.czarodzieje.org/t22492-gwen-honeycott-kuferek#746415
Spróbuj jeszcze tego..! QzgSDG8




Gracz




Spróbuj jeszcze tego..! Empty


PisanieSpróbuj jeszcze tego..! Empty Re: Spróbuj jeszcze tego..!  Spróbuj jeszcze tego..! EmptyCzw Gru 28 2023, 18:47;

@Camael Whitelight

Edward zdążył unieść w podzięce rękę, nim nie został ponownie wciągnięty między krzewy tą zagadkową, niewiadomą siłą, która nie pozwalała mu się uwolnić. Może i byłaby tu przestrzeń na to, by się nim zmartwić, gdyby nie jedna z pań domu, która właściwie sobie zawłaszczyła gości. Machnęła ręką, posyłając torby Whitelighta do jego własnego pokoju, którego zdołał się dorobić ładnych parę lat temu, nawet jeśli nie mieszkał w nim regularnie. Ani ona, ani Juniper nie żartowały, mówiąc, że ma tu swój dom.
- Nareszcie przyszliście. - powiedziała po wymianie z nim uścisków, wtykając różdżkę za pasek fartuszka i kładąc mu rękę na policzku z ciepłym uśmiechem - Wyglądasz lepiej, niż ostatnio! - powiedziała rozbawionym tonem, w jej oczach jednak można było wyczytać uwagę i troskę. Bardzo źle przyjęła fakt wybycia młodego (w jej standardach) Whitelighta na misję do Avalonu i choć powstrzymywała wiele pouczających słów, domagała się regularnych odwiedzin po to, by upewnić się, że jego stan zdrowia nie wymaga szczególnej uwagi.
Wzięła z jego rąk Lailah, gadając do niej słodkie bzdury, w zamian wciskając mu dzban z suszem i lekkim kopniakiem z kolanka posyłając w kierunku kuchni.
- A tutaj mamy lodowe rybki! - zaczęła opowiadać swojej ulubionej wnuczce (choć wszystkie wnuczki były zawsze tymi ulubionymi) kierując kroki do ogrodu i pokazując jej pływające w powietrzu ozdoby, lśniące wilgocią w świetle dnia.
Wbrew powszechnemu przekonaniu, że w czarodziejskiej kuchni miejsce zajmują głównie domowe skrzaty i kobiety, w kuchni Honeycottów role były podzielone dość symetrycznie. Starszy brat Edwarda, na którego wszyscy wołali Sully, w towarzystwie wujka Bena dyrygowali sektorem pierożkowo-uszkowym, młody Monty szlachtował ryby, ciotka Eliza mająca wielkie kulinarne zapędy, choć niewielki talent, pilnowała kręcących się w wielkich garach zup, jednym okiem oglądając na wizzbooku powtórkę TopMagic zostań modelką (Bo sama planowała nią przecież zostać. Kiedyś. Od dwudziestu już lat.). Wszystko odbywało się oczywiście pod dyrygenturą Juniper, która już nalewała grzanego wina do drugiego - pierwszy trzymała w ręku - pękatego kielicha, patrząc na Cama z tym samym ciepłem, ale i tak znajomą mu ze spojrzenia samej Gwen chytrością.
- Do pracy, czy na relaks? - zapytała, podając mu kieliszek i unosząc brwi. Był gościem, więc teoretycznie mógł nic nie robić, ale był też członkiem rodziny, więc jakby trochę się od niego oczekiwało wkładu własnego.
- Omerlinie, Juniper daj mu chociaż na dupie usiąść, ledwie przylecieli. - usłyszał głos Gwen, która taszczyła do kuchni wielką skrzynkę mandarynek, z drugą, równie wielką, lewitującą za jej plecami- Weźmiesz? - wcisnęła mu ją w ręce, mimo że dosłownie sekundę temu strofowała swoją matkę, że szukała Whitelightowi zadania, mimo że dopiero co przyszedł. Dopiero po wniesieniu jeszcze trzech skrzynek odetchnęła, by objąć Cama w ciasnym uścisku, witając go z uśmiechem.
- Cieszę się, że przyszliście. - powiedziała, przyglądając mu się roziskrzonym spojrzeniem, by zaraz chytrze, podpić mu dwa łyki grzańca, nim ścierka Juniper nie trafiła jej w głowę.
- Tobie wolno dopiero po dwudziestej! - poinformowała matka, wiedząc, że Gwen i alkohol to aż za dobre połączenie i wystarczyło bardzo niewiele do stanu wesołej nieważkości- Idźcie lepiej przypilnować choinek. I pamiętajcie, że w tym roku Hawaje. I uważajcie na Stanleya, nie dajcie sobie wmówić, że robimy Berberów z Mauretanii!
- Słyszałeś kierowniczkę... - Gwen rozłożyła bezradnie ramiona. Jednocześnie pomoc mistrza transmutacji w ogarnianiu dekoracji domu była najlepszym prezentem.
Powrót do góry Go down


Camael Whitelight
Camael Whitelight

Nauczyciel
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 185
C. szczególne : tęczówki w kolorze oceanu; bransoletka z morskiego szkła i syrenia bransoleta; zapach Lordków i drzewa sandałowego; tatuaż z Oazy Cudów na łopatce; pierścień kameleona
Dodatkowo : animag
Galeony : 1158
  Liczba postów : 1387
https://www.czarodzieje.org/t18633-camael-ariel-whitelight
https://www.czarodzieje.org/t18638-alphard#533258
https://www.czarodzieje.org/t18634-camael-whitelight#533045
Spróbuj jeszcze tego..! QzgSDG8




Moderator




Spróbuj jeszcze tego..! Empty


PisanieSpróbuj jeszcze tego..! Empty Re: Spróbuj jeszcze tego..!  Spróbuj jeszcze tego..! EmptyPią Gru 29 2023, 12:03;

Tak, jak to się mówi – najpierw obowiązki, później przyjemności — odparł, nazywając obowiązkami swój rodzinny dom i uśmiechnął się do czarownicy półgębkiem, nie protestując nawet słowem, gdy niemal wyrwała mu z ramion córkę. Wiedział, że nieco nadszarpnął emocjami bliskich, bo właśnie tym dla niego byli, gdy wyruszył ratować świat. Wrócił jednak stamtąd z lekkim urazem kostki, która przestała mu doskwierać już kilka miesięcy temu, więc machał ręką na każdą wzmiankę o niebezpieczeństwie i niepotrzebnym narażaniu się. Wiedział rzecz jasna, że mieli wszyscy – nie licząc Fairwyna – ogromne szczęście, ale to już zdawał się przemilczeć, może trochę się zgrywając, bo choć lata mijały, to młodzieńcza iskra znów była w nim żywa i doskonale wiedział, że zawdzięczał to tym tutaj, którzy wyciągnęli go z największego dołka w jakim kiedykolwiek się znalazł, kiedy Beatrice odeszła.
Patrzył teraz jednak z niemałym rozczuleniem jak Lailah chłonęła, swoimi równie niebieskimi oczami co jego, sunące w powietrzu lodowe rybki i inne ozdoby, nawiązujące do tegorocznego tematu świąt u Honeycottów. Choć tyle dobrego wyniknęło z jego związku z Dear.
Szedł za Mairion, dotrzymując jej tempa i pozdrawiając pozostałych domowników, na których akurat się natknęli. Przystanął też dopiero kiedy starsza kobieta i tak oto znaleźli się już w kuchni, w samym sercu tego domu. Zawsze fascynował go ten chaos, który z pozoru dla niewprawionego oka zdawał się być nie do ogarnięcia, to jednak jakimś cudem funkcjonował niemal bez skazy. Przeniósł wzrok na drugą matkę Gwen i uśmiechnął się do niej.
Mówisz, że mam wybór? — zapytał i przyjął kubek z ciepłym napojem, już miał pytać w czym może pomóc, z góry oczywiście zakładając, że w kuchni dlań nie było miejsca – dzięki ci Merlinie, bo Camael przy gotowaniu miał dwie lewe ręce i każdy kto go znał o tym wiedział. Miał wiele talentów, ale żadnego w tym temacie.
Bez słowa przyjął skrzynkę, wciśniętą mu przez Gwen, choć nie do końca wiedział, czy nie zrobił tego po prostu odruchowo, kiedy tylko mu ją podała. Posłał jednak Juniper przeciągłe spojrzenie, jakby chcąc potwierdzić swoje słowa.
Też się cieszę, że cię widzę — powiedział, stojąc tak z tymi mandarynkami i nie mając pojęcia co z nimi miał właściwie zrobić — Zgubiłem córkę chyba, muszę ją odzyskać jutro rano, bo przyjdzie kolej Beatrice — rozejrzał się nawet, ale nie przejął się specjalnie, doskonale wiedząc, że Lailah nigdzie nie była tak bezpieczna i zaopiekowana jak tutaj. Były chwile, gdy myślał o walce nad pełnymi prawami opieki, ale szybko zawsze uznawał, że nie będzie to wcale dobre dla dziecka. Nie było mu na rękę dogadywanie się z Dear, ale mógł zagryźć zęby, jeśli w grę wchodziło jego dziecko.
Prowadź — kiwnął głową, gotowy pomóc swoimi umiejętnościami jak tylko będzie trzeba. Przynajmniej nie kazali mu siekać warzyw, jakiś mały kamień opadł z jego serca.


______________________


She couldn't care less, and I never cared more, so there's no more to say about that.
Powrót do góry Go down


Gwen Honeycott
Gwen Honeycott

Nauczyciel
Wiek : 28
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 173
Galeony : 1288
  Liczba postów : 567
https://www.czarodzieje.org/t22493-gwen-honeycott#746421
https://www.czarodzieje.org/t22524-aero#747360
https://www.czarodzieje.org/t22492-gwen-honeycott-kuferek#746415
Spróbuj jeszcze tego..! QzgSDG8




Gracz




Spróbuj jeszcze tego..! Empty


PisanieSpróbuj jeszcze tego..! Empty Re: Spróbuj jeszcze tego..!  Spróbuj jeszcze tego..! EmptyPią Gru 29 2023, 20:03;

Juniper zaśmiała się wesoło, kręcąc przecząco głową. Oczywiście, że miał wybór, ale to był wybór typu tego, jaki dawało się dzieciom. Nie "Czy chcesz jeść warzywa, czy nie?" tylko "Chcesz dwa brokuły, czy cztery?". Czasami przychodziły chwile, w których Camael stawał się osobistym projektem któregoś z domowników rodziny, który dowiedziawszy się o jego kulinarnym antytalencie brał sobie za punkt honoru zmienić ten stan rzeczy. W ten sposób przy każdej okazji jakiś nowy wujek albo kuzyn przyskakiwał do blondyna by mu przedstawić nowy, najprostrzy i nie do zepsucia przepis, który na pewno się uda. Czy w tym roku miało być podobnie?
- Nic jej nie będzie, Mairion specjalnie kazała zamówić takie tycie skarpetko-łyżwy - pokazała mu rozmiar między dwoma palcami, łapiąc go drugą ręką za nadgarstek, bo jak zwykle jej się gdzieś i po coś spieszyło. Tym razem, by znaleźć się z dala od uważnego spojrzenia matki i móc podpić mu trochę więcej grzańca z kieliszka- Tłumaczyłam jej, że ona dopiero co zaczyna chodzić, ale nie, Mairion twierdzi, że Lailah na pewno będzie przykro jak inne dzieci będą jeździć, a ona nie będzie. - rozłożyła bezradnie ręce - Jestem pewna, że zatrzymałaby ją tu na zawsze - uśmiechnęła się, jednak dodała z goryczą -...gdyby mogła.
Gwen nie ukrywała swojej niechęci do Beatrice. O ile w czasach szkolnych i studenckich była największą fanką power-couple jaki tworzyli we dwójkę, mimo, że była ogromną antyfanką wszystkich ślizgonów poza Camem (nie wyłączając Viego), to po jej odejściu jedynym co trzymało ją od obrażania tej parchatej ropuchy na głos przy każdej możliwej okazji był szacunek do sercowych wyborów Cama. Nawet, jeśli w jej ocenie były beznadziejne.
- Myślę, że jakby Honeycottowie nie chcieli jej oddać, to nawet wielka Sratrice by nie była w stanie jej stąd zabrać. - spojrzała na niego z miną, sugerującą, że jest to opcją, gdyby na przykład chciał jednak swojej byłej żonie dziecka nie oddawać.
Weszli do salonu, w którym w jakiś przedziwny sposób pogodzono ciepłe pastelowe kolory i klimat Hawajów, z lodowymi ozdobami i choinkami typowymi świętom. Na drzewku wisiały małe laleczki tańczące hula, a eggnog nalewał się do kubeczków tiki.
Zupełnie znikąd pojawił się Stanley, uśmiechając się do Cama jakby miał do niego wielki biznes, na co Gwen uśmiechnęła się jak rekin biznesu, bo wiedziała jaki.
- Camael! - ucieszył się. Był przysadzistym mężczyzną z epickim zarostem, który ozdabiał jego wiecznie uśmiechniętą twarz. Zdawało się, że z roku na rok robił się o kilka centymentów niższy, nie przeszkadzało mu to jednak, by pospiesznie przydreptać do Whitelighta i wyjąć zza pazuchy tajemniczą butelkę z czarnego szkła. Niebezpieczna sprawa, bo bez etykiety. Zapewne jest to coś, co sam pędził w piwnicy, a to co, pędził Stanley, wróżyło tylko dwie opcje. Wieczór epicki jak jego zarost, albo urwanie filmu.
- Byłbyś zainteresowany może, w wolnej chwili, oceną mojej najnowszej nalewki? - zapytał niemal nieśmiało. Stanley widział w Camie oczywiście jednego ze swoich bratanków i siostrzeńców, miał jednak dużą trudność - w odróżnieniu od reszty rodziny - zapomnieć, że cam był Whitelightem. Co ciekawe, wiedza ta nie sprawiała, że nawiązywał z nim dyskusje ministerialno-polityczne. W jakiś dziwny sposób w głowie Stanleya fakt bycia Whitelightem równał się luksusowemu podniebieniu, które potrafiłoby ocenić i docenić kunszt wytrawności i subtelności smaku jego nalewek.
- Wujek, może najpierw zrobimy ozdoby..? - zaczęła blondynka.
- Nonsens, jeden kieliszeczek na rozgrzewkę, będziecie bardziej kreatywni! - i już wydobywał z kieszonki kieliszki, jakby tylko czekał na taką okazję. Bo w sumie czekał.
Powrót do góry Go down


Camael Whitelight
Camael Whitelight

Nauczyciel
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 185
C. szczególne : tęczówki w kolorze oceanu; bransoletka z morskiego szkła i syrenia bransoleta; zapach Lordków i drzewa sandałowego; tatuaż z Oazy Cudów na łopatce; pierścień kameleona
Dodatkowo : animag
Galeony : 1158
  Liczba postów : 1387
https://www.czarodzieje.org/t18633-camael-ariel-whitelight
https://www.czarodzieje.org/t18638-alphard#533258
https://www.czarodzieje.org/t18634-camael-whitelight#533045
Spróbuj jeszcze tego..! QzgSDG8




Moderator




Spróbuj jeszcze tego..! Empty


PisanieSpróbuj jeszcze tego..! Empty Re: Spróbuj jeszcze tego..!  Spróbuj jeszcze tego..! EmptySob Lut 17 2024, 13:07;

Zastanawiał się kiedyś kiedy te wyzwania Honeycottów się skończą, ale nauczył się już nie marudzić i po prostu pokazać im, że do gotowania się nie nadawał. Całe szczęście razem z Lailah nie głodowali, bo przecież tutaj dostawał całe zapasy, a w rodzinnej posiadłości Skrzaty spisywały się na medal. Cam musiał się w życiu nauczyć wielu rzeczy – bardziej lub mniej potrzebnych – ale gotować nigdy, a teraz wychodziło to na światło dzienne. Nie marudził też, kiedy został zagoniony do pomocy, a jego córka zniknęła porwana przez którąś ciotkę, których najpewniej młoda Whitelightówna nigdy nie zliczy.
O Merlinie, oby nam uzdrowiciel nie był potrzebny… — powiedział i cicho się zaśmiał bo prawdę mówiąc nie wiedział czy bardziej martwił się o swoje dziecko, czy tego, kto będzie małą anielicę uczył jeździć.
Nie tylko Gwen uważała jego sercowy wybór za beznadziejny. Było wiele takich osób i chyba w końcu sam tez to przyznał. Nic jednak nie mógł na to poradzić, bo jak to się mówiło – serce nie sługa. Obiecał za to sobie, że już nigdy serca nie posłucha. Nie żałował, jak mógłby skoro owocem tego związku była Lailah, ale jakaś jego część miała za złe Losowi, że tak to wszystko się skończyło. Przyzwyczaił się już do tego, że najwyraźniej szczęście w jego życiu było jedynie ulotną chwilą. Dlatego teraz uśmiechał się i chłonął te momenty, kiedy obserwował tętniącą życiem posiadłość Honeycottów, życiem, którego zawsze sam pragnął i którego chciał dla swojego dziecka.
Pewnie tak — odparł, ale uśmiech nieco mu zbladł — Ale wiesz, że to byłaby walka na miesiące, jeśli nie na lata i choć ja bym znalazł na to siłę, to nie chcę, żeby wspomnieniem mojej córki byli jej walczący rodzice, jest w porządku tak jak jest i oboje wiemy, że lepiej nie może być, nie teraz w każdym razie — bo może jeśli będzie starsza i sama zdecyduje o kontaktach, to sprawa będzie wyglądała zupełnie inaczej. Na razie jednak musiało być jak było teraz i nie zamierzał być kimś, kto zabrania dziecku spotkań z matką. Nie był taki, porozumienie z Trice choć było kruche, to chociaż istniało.
Znikąd pojawił się Stanley, ratując ich poniekąd od zapewne burzliwej rozmowy na temat jego byłej żony i tego co powinien i co mógł zrobić inaczej. Zanim jednak do tego doszło, w zasięgu jego wzroku pojawiła się tajemnicza butelka, której był pewien powinien unikać, a jednak odwzajemnił uśmiech mężczyzny.
Nalewki nie odmówię — i każdy o tym wiedział, Cam nie stronił od alkoholu, i innych używek, o czym świadczył stale osiadły już na nim zapach Lordków — Właśnie, nonsens, Gwen — potwierdził i z szerokim uśmiechem puścił jej oczko, przyjmując od Stanley’a kieliszki, podstawiając je pod butelkę, z której wylewała się nieoczekiwanie gęsta ciecz. Nie chciał pytać o składniki, im mniej wiedział, tym lepiej spał.


______________________


She couldn't care less, and I never cared more, so there's no more to say about that.
Powrót do góry Go down


Gwen Honeycott
Gwen Honeycott

Nauczyciel
Wiek : 28
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 173
Galeony : 1288
  Liczba postów : 567
https://www.czarodzieje.org/t22493-gwen-honeycott#746421
https://www.czarodzieje.org/t22524-aero#747360
https://www.czarodzieje.org/t22492-gwen-honeycott-kuferek#746415
Spróbuj jeszcze tego..! QzgSDG8




Gracz




Spróbuj jeszcze tego..! Empty


PisanieSpróbuj jeszcze tego..! Empty Re: Spróbuj jeszcze tego..!  Spróbuj jeszcze tego..! EmptySro Kwi 03 2024, 02:31;

@Camael Whitelight

Lailah popłynęła w ramiona ciotek, wujków i przyszywanych kuzynów. Fakt, że w rzeczywistości nie była miodowej krwi zdawał się zupełnie nic nie znaczyć. Byłą tu bezpieczna, byłą tu w domu, pośród dbających o nią ludzi, którym zależało na niej nie mniej niż na samym Camaelu. Ani Juniper ani Mairion nigdy nie naciskały, by Whitelight się uzewnętrzniał ze swoich potrzeb, czy uczuć, jednocześnie przecież potrafiły w nim zobaczyć, jeszcze za czasów nastoletniości, pewien ciężar, którego młody czarodziej wcale nie powinien dźwigać. I przez te jego oczy, bystre ale odległe, mimom mijających lat zawsze pozostawiały mu otwarte drzwi do swojego domu i do swojej rodziny. By mógł przychodzić, kiedy tylko ich potrzebował.
- Wiem. - powiedziała, zaciskając wargi nieco mocniej. Gdyby była w stanie, gdyby cokolwiek mogła, zmieniłabny bieg tego przeznaczenia. Wiedziała, że Whitelightowie byli wystarczająco dobrze usytuowani i wyedukowani w magicznym prawie, by Dearówna (bo w głowie Gwen ta durna raszpla nigdy nie będzie "Whitelight") nawet nie próbowała walczyć o całkowite prawa do córki. Powinna się cieszyć, że za to idiotyczne porzucenie zaraz po ślubie nie posłali jej w jakieś miejsce gorsze od Azkabanu. A Gwen miała wyobraźnię na tyle bogatą, by wyobrazić sobie takich miejsc niejedno!
Pozwoliła Stanleyowi tylko na chwilę przejąć ich gościa, samej biegnąc szybko do stojaka z ozdobami, by złapać znajdźkę Monty'ego z kiermaszu gdzieś na wygwizdowie, małą figurkę mnicha, rozchylającego swój habit, by odsłonić newralgicznie ulokowany prezencik z bilecikiem "Dla niegrzecznych dzieci". Chciała pokazać przyjacielowi, co też wspaniałego wymyślili szkoccy czarodzieje, podążając tropem mugolskich żartów o księżach lubiących małych chłopców. Kiedy się odwróciła, Stan już nalewał swoją nalewkę do kieliszków, a Cam, choć powinien był być mądrzejszy - wcale nie oponował.
- Wujku! - fuknęła, pospiesznie wracając do swojego stanowiska psa obronnego Whitelighta, którego ewidentnie potrzebował, by nie zostać rozszarpanym przez wszystkich krewnych Gwen, chcących spędzić z nim chwilę czasu, a także, najwyraźniej, by nie upodlić go przed pierwszą gwiazdką. Poniosła jednak porażkę, bo nim zdążyła rzucić Camowi ostrzegawcze spojrzenie, panowie już się stukali i opróżniali kieliszeczki. Zawsze zadziwiało ją, że ten korpulentny wąsacz miał szkło pochowane po kieszeniach.
- I jak? I jak? - zainteresował się Stanley, nachylając w stronę Whitelighta. Jego policzki już były mocno rumiane, sugerując, że to nie był dziś jego pierwszy kieliszek, a rozszerzający się pod wąsem uśmiech przekonywał, że na pewno nie ostatni.
- Cam? Widzisz mje? - upewniła się, wychylając z twarzą naprzeciw jego spojrzeniu. Z nalewkami Stanleya nigdy nie było wiadomo, można stracić wzrok, słuch, można dorobić się trzeciego oka na czole?
Nalewka miała posmak ognistej, ale jednocześnie intensywny, dymny aromat wędzonki. Palenie w gardle przełamywała mleczna nuta, której fizycznie nie miało prawa być w czymś o tak wielu procentach, ale przecież to była nalewka magiczna, szalony koktajl alkoholi i eliksirów, opieczętowany jakąś roboczą nazwą pokroju "święta 2023".
- Musisz pomlaskać trochę. - zachęcił Stanley, prezentując mlaskanie niczym bohater z bajki dla dzieci - Wtedy kubki smakowe się trochę obudzą. - dodał niemrawym tonem, bo ciężko było nie zrazić chłopiny do dalszej konsumpcji, mówiąc mu, że jego alkohol poraził mu zmysł smaku na pół wieczora.

A teraz rzuć kostką na to, jaki Cama czeka efekt:
1,3 - wywernie mleko: to ten zdradziecki mleczny posmak, nagle masz rozdwojony język jak jaszczurka
2,6 - księżycowe borówki: może to omam, ale w następnym poście widzisz ludzi z głowami zwierząt ich patronusów
4,5 - mugolskie pianki marshmallow: niespodziewane sprzężenie magiczne, za każdym razem jak czegoś dotkniesz, wokół ciebie wybuchają magiczne fajerwerki
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Spróbuj jeszcze tego..! QzgSDG8








Spróbuj jeszcze tego..! Empty


PisanieSpróbuj jeszcze tego..! Empty Re: Spróbuj jeszcze tego..!  Spróbuj jeszcze tego..! Empty;

Powrót do góry Go down
 

Spróbuj jeszcze tego..!

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Spróbuj jeszcze tego..! QCuY7ok :: 
retrospekcje
-