Osoby: Casper i @Blaithin 'Fire' A. Dear Miejsce rozgrywki: Klub Oasis Rok rozgrywki: Wrzesień 2023 Okoliczności: Casper wyszedł z więzienia...
Pamiętał, że Oasis za dnia wydawało mu się zawsze zbyt spokojne i tylko wyczekiwał chaosu nocnych imprez - teraz i to musiało wyglądać inaczej. Pierwszy wieczór zupełnie wytrącił go z rytmu, podobnie jak drugi i trzeci, a czwarty po prostu przesiedział całkiem w nieswoim gabinecie. Dni były spokojniejsze, pozwalały zebrać myśli, rozejrzeć się i w spokoju przetworzyć wszystkie zmiany. Sześć lat robiło swoje - nie tylko pojawiły się nowe sprzęty i stoliki, ale nawet parkiet został położony inny. Podobno powodem były jakieś zalania Hogsmeade, ale Casper nie przywiązywał się wcale do wyjaśnień, w końcu wystarczyło mu jedno: nie było go. Ktoś inny musiał podejmować te decyzje, ktoś inny zajmował się klubem, ktoś inny martwił się przyciąganiem klienteli nawet podczas zakłóceń magicznych. Nie miał wątpliwości co do tego, jaka zmiana była największa i najbardziej bolesna - to on sam przecież już wcale tu nie pasował. Żył, czym zaskakiwał każdego i nawet siebie, a jednak przypominał raczej ducha, który wpadł na inspekcję. Szukał przeszłości tam, gdzie zakryła ją przyszłość, choć przecież całym sobą czuł, że nie ma to sensu. Potrzebował jeszcze trochę tej ciszy i spokoju, więc gotów był wytrzymać nawet gęstą atmosferę niezręczności, gdy bez słowa zostawił pracowników przygotowujących salę na parterze, samemu wchodząc na piętro i zasiadając przy fortepianie. W Azkabanie miał chyba kilka nut, coś znalazł dołączonego do jakiegoś listu, ale teraz nie pamiętał jaka to piosenka. Ułożył dłonie na klawiszach, nie - położył dłonie, nie potrafiąc znaleźć odpowiedniej kombinacji. Nacisnął coś przypadkiem, palce spięły się niezgrabnie przy próbie wygrania pierwszej nuty, stopa omsknęła się z pedału. Najgorsza była świadomość, że to nie fortepian był inny.
Ostatnio zmieniony przez Casper Angel Tease dnia Wto 17 Paź 2023 - 19:27, w całości zmieniany 2 razy
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Oasis... Minęło jakieś osiem lat od kiedy pierwszy raz tutaj przyszła i ubiegała się o pracę jako barmanka. Otrzymała posadę pomimo, że właściwie nie powinna, bo była wtedy za młoda. Już wtedy wykazywała się upartością, więc nie dała się tak prosto spławić. Odkąd właściciela klubu spotkał niezbyt przyjemny los, Blaithin omijała ten lokal szerokim łukiem. Wolała nie ryzykować, że gdy tylko ponownie przestąpi próg zaatakują ją boleśnie wszystkie wspomnienia, łącznie z pamiętnym wigilijnym spotkaniem, jakie zdawało się na zawsze odmienić relację Dear i Tease'a. Niby to tylko miejsce, a kryło w sobie wiele. Tak jak i Fire kryła w sobie wiele. Nie wiedziała do końca, dlaczego nogi poniosły ją w okolice klubu. Może nadszedł ten czas, kiedy wręcz chciała zostać zraniona natłokiem wspomnień i dawnych, ale nie do końca wygasłych uczuć. Chociaż wiele ludzi prędzej nazwałoby Dear sadystką niż masochistką, z psychicznego bólu wymierzanego samej sobie czerpała niekiedy chorą satysfakcję. Kiedy już wchodziła do środka, odniosła jednakże zaskakujące wrażenie, że nie czuje się tu wcale tak źle. Może wnętrze się nieco pozmieniało tu i ówdzie, ale dalej pojawiła się jakaś zdecydowana myśl, że pasuje do tego miejsca, że jest jej przychylne i że nie powinna czuć się obco. Przystanęła gdzieś na uboczu parkietu, opierając swobodnie ramię o jedną z kolumn podtrzymujących górne piętro. Pomimo że nie było tu już Caspra to wyczuwała jego obecność, zerkając to na bar, to na parkiet, to na miejsce, gdzie niegdyś go podtrzymywała za ramię. I o fortepianie oczywiście od razu pomyślała, bo to tam grał jej po raz pierwszy. Teraz w myślach odtworzyła tamtą zapomnianą melodię, zauważając z przykrością, że praktycznie ledwo ją pamięta. Ale jeden dźwięk wyraźniej wybrzmiał w umyśle rudowłosej, a potem kolejny... I uświadomiła sobie, że wcale sobie tego nie wyobraża, a faktycznie słyszy nacisk czyichś palców na klawisze. Jakieś oburzenie wstąpiło w dziewczynę, bo nie dość, że ktoś obcy śmiał dotykać tak ważnego dla Tease'a instrumentu pod jego nieobecność to jeszcze robił to w taki niezgrabny sposób, że nie płynęła żadna piękna muzyka, a jakieś niedopasowane do siebie kulawe dźwięki. Dlatego niesiona impulsywną potrzebą zainterweniowania i prawdopodobnie opieprzenia bezczelnego osobnika, przeszła na piętro, ale... ale coś musiało spłatać wzrokowi Fire figla, bo dostrzegła właśnie Caspra. Poznałaby go w ułamku sekundy, nawet jeśli sześć lat odcisnęło swoje piętno zarówno wewnętrznie, jak i zewnętrznie na mężczyźnie. Chociaż to przecież zupełnie niemożliwe, bo przebywał w jednej z cel w Azkabanie. - Cassie. - powiedziała nieodgadnionym tonem, mając wrażenie, że to zdrobnienie, jakim prawdopodobnie tylko ona się do niego zwracała, sączy się na języku niczym gorzka trucizna. I poczuła tak mocne ukłucie bólu w piersiach, że odruchowo uniosła dłoń, aby położyć ją na miejscu serca. Zazwyczaj chłodne i kamienne, teraz kompletnie zapadło się w sobie. Zacisnęła palce na materiale koszulki, gniotąc ją i mnąc, ale nie mogła dosięgnąć tego najważniejszego organu i przyjrzeć się, co mu się nagle stało, że tak boli.
Casper Angel Tease
Wiek : 30
Wzrost : 185cm
C. szczególne : "Puste" spojrzenie; lewa ręka w geometrycznych tatuażach ze słowem "PAST" na kłykciach; zapach
Wydawało mu się, że nie pamięta żadnej melodii, a przywoływane cudem urywki wcale nie brzmiały tak, jak powinny - nie mógł znaleźć tej lekkości, choć kiedyś palce układały się na klawiszach zupełnie bezmyślnie, mknąc nuta po nucie dalej, przynosząc dźwięczne ukojenie. Frustracja wezbrała w nim mocniej, niż się spodziewał, bo choć wiele mógł znieść, tak każda kolejna porażka bolała tysiąc razy mocniej. Nic nie mogło być takie samo? Drgnął niespokojnie, nieprzyzwyczajony do wybijania z rytmu (własnych myśli, bo na pewno nie gry). Znowu coś równie obcego, co i znajomego, jakby cały świat sobie z niego drwił, pokazując jak wiele sześć lat potrafiło zmienić. - Blaithin Dear - wyrzucił z siebie, nie oglądając się przez ramię, bo przecież wcale nie musiał. W tym jednym jego pamięć nie zawodziła, choć znowu nie potrafił rozpoznać skotłowanych w nim emocji - wiedział tylko, że wcześniej gęsta atmosfera teraz ledwo pozwalała na oddychanie, a frustracja z nieudanej gry skręciła w stronę... niepokoju? - Fire - poprawił się, niemalże prześmiewczo, choć nie kierował tego do dziewczyny, a do samego siebie. Lepiej było się dystansować, więc czemu sięgał po ten zwrot? Może w ogóle powinien nazwać ją, jak kiedyś, słoneczkiem? - Nie sądziłem, że dalej tutaj zaglądasz - wyznał, z donośnym trzaśnięciem zamykając fortepian, bo przecież nie zamierzał się łudzić, że uda mu się przygrać im tak, jak kiedyś.
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Ledwo zniosła brzmienie własnego imienia i nazwiska, tak kontrastujące z pieszczotliwym "Cassie", które wypowiedziała kompletnie bez przemyślenia i opanowania. Przecież nie tak do niej mówił. Nie tak. Nie w ten chłodny sposób. Nawet za to okropne ironiczne słoneczko, które tyle razy działało rudowłosej na nerwy, teraz oddałaby wiele. Nie. Przecież nie była dla niego żadną Blaithin Dear. Ani Fire. Casper się nie odwrócił. Nie spojrzał na nią. Nie uczynił żadnego ruchu w jej stronę, nie zrobił kompletnie nic. Jakiś donośny alarm zaczął dudnić w głowie Blaithin. Może to tylko któryś z wielu nawiedzających dziewczynę koszmarów. Chociaż w teorii to powinien być piękny sen, skoro wrócił. A mimo to... Ze wszystkich emocji, jakie teraz zalały dziewczynę falą, najbardziej szokującą było pojawienie się strachu. Ścisnął gardło Szkotki mocniej niż wzruszenie, szok, gniew, radość. Cofnęła się o krok, napotykając na chłodną ścianę pomieszczenia. Oparła plecy, dziękując Merlinowi za to, że odnalazła jakiekolwiek oparcie, bo nie ufała, że nogi zdołają ją utrzymać w pionie. Obserwowała to brutalne zamknięcie fortepianu z rozchylonymi w zdumieniu wargami. Tak nieczule potraktowany drogi i delikatny instrument. Głuchy trzask poruszył Fire, gdy wyraźnie drgnęła. Czy właśnie w identyczny sposób zamierzał potraktować ich znajomość? Beznamiętnie nią trzasnąć? Urwać zniszczoną melodię raz na zawsze? Pisali listy. Pamiętała o nim. Niepokoiła się, kiedy korespondencja nie wracała lub otrzymywała informację, że nie została dostarczona. Czekała aż dowie się cokolwiek o tym, kiedy wyjdzie na wolność. - Zaglądam...? Nie - wypowiedziała po dłuższej chwili milczenia, kiedy w końcu faktycznie zdołała odnaleźć jakieś słowa, chociaż głos łamał się Fire, jak jeszcze nigdy. Zawsze mówiła z taką pewnością siebie i odwagą, a teraz to gdzieś zniknęło. - Nie było mnie tu... Ale dlaczego Ty tu jesteś? Kiedy wyszedłeś z... z Azkabanu? Nienawidziła tego zdradzieckiego drżenia głosu. Resztkami sił próbowała dalej zwalczyć palący klatkę piersiową ból, zmuszając się do opuszczenia dłoni.
Casper Angel Tease
Wiek : 30
Wzrost : 185cm
C. szczególne : "Puste" spojrzenie; lewa ręka w geometrycznych tatuażach ze słowem "PAST" na kłykciach; zapach
- Na pewno nie dlatego, że chcę grać na fortepianie - parsknął, musząc znaleźć jakieś ujście swojej złości, nawet jeśli miało to oznaczać przede wszystkim wibracje zwykle stonowanego głosu. Wziął głębszy wdech, zmuszając się wreszcie do odwrócenia, choć wcale nie wstał, zostając na fortepianowym stołku. Było coś nieśmiałego w tym, jak uniósł spojrzenie na Gryfonkę - bał się, na Merlina, co do tego nie było żadnych wątpliwości. Bał się, bo wszystko było inne, wszystko wydawało się nie pasować, więc jak miałby się pogodzić z tym, że i ona się zmieniła? Musiała, minęło tyle lat, a jednak... Liczył na ulgę, zachwyt i wzruszenie. Nie chciał niczego negatywnego, miał tego przecież aż za dużo, ale strach wcale nie zniknął i Casper jedynie wstrzymał oddech, powoli odliczając sekundy, z każdą kolejną próbując powrócić do rzeczywistości. Zakładał, że to on będzie wyglądał gorzej, na bardziej zniszczonego i wykończonego. Nie miał pojęcia jaki impuls zdołał wreszcie pchnąć go do przodu, ale po prostu zerwał się i podszedł bliżej, od razu dłonią sięgając do podbródka Dearówny, by przytrzymać sobie jej twarz przy czujnie lustrującym ją spojrzeniu. - Co się stało? - Proste pytanie, szybkie i krótkie, ale wyraźnie ponaglające. Nie obchodził go teraz Azkaban, nie zamierzał nic wyjaśniać, w końcu interesowało go jedynie poukładanie sobie w głowie co się działo z nią, czemu te zmiany nie były tak subtelne jak w Oasis.
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Próbowała zrozumieć, naprawdę próbowała. Dlaczego tak się zachowywał i na co ukierunkowana była pobrzmiewająca w głosie złość? Z drugiej strony, czy w ogóle istniała możliwość zrozumienia kogoś, kto spędził tyle lat w towarzystwie potworów wysysających szczęście? Fire przeżyła wiele, ale jednak nie umywało się to do doświadczeń, jakie spadły na barki Tease'a. Gdyby tylko potrafiła być wyrozumiała... Myślała, że wstał, aby ją przytulić. Podniosła jednak posłusznie podbródek, dając mu pełny wgląd na czarną opaskę przysłaniającą dziurę po prawym oku. Nadal liczyła na to, że ten gest zmieni w objęcie, w ułożenie dłoni na jej plecach i przyciśnięcie do siebie. Niesłusznie. - Straciłam oko - wyjaśniła paradoksalnie spokojnie, na krótką chwilę wracając myślami do tamtej przerażającej wyprawy, po której leżała w Mungu, odwiedzana przez Heaven. Przyniosło jej to wiele cierpienia. Wydawało się, że Fire chce powiedzieć coś jeszcze, być może uspokoić potencjalne podejrzenia Caspra, że to wynik jakiegoś konfliktu z Nokturnu, na którym nie brakowało wrogów rudowłosej czarownicy, albo że w tej krzywdzie maczać palce mógł ojciec Dear, który już raz ją przecież potraktował niebezpieczną klątwą, po której sam Tease ratował jej rozpaczliwie życie... ale dlaczego to ona miała się teraz tłumaczyć? Uniosła dłoń, aby niedelikatnie złapać za męski nadgarstek. Kontakt fizyczny nigdy nie był dla Fire czymś prostym, ale nauczyła się kiedyś czuć całkiem swobodnie oraz bezpiecznie przy bliskości Caspra. Ale teraz wyraźnie pragnęła odsunąć jego smukłe palce od twarzy, aby nie ujmował już podbródka. Spojrzała w jego oczy o nieokreślonej barwie w znacznie twardszy sposób, powoli odzyskując panowanie i nad emocjami, i nad głosem. - Kiedy wyszedłeś z Azkabanu, Tease? Po raz trzeci pytać nie zamierzała.
Casper Angel Tease
Wiek : 30
Wzrost : 185cm
C. szczególne : "Puste" spojrzenie; lewa ręka w geometrycznych tatuażach ze słowem "PAST" na kłykciach; zapach
Zmarszczył brwi, nie rozumiejąc jak może podać mu taki strzępek informacji - z drugiej strony, był on też całkiem konkretny. Nie nosiła opaski tymczasowo, to nie była jakaś niegroźna ranka, to nie była byle klątwa, której zdjęcia Fire mogła szukać. Straciła oko, tak po prostu, niezależnie od wszelkich komplikacji sprawa była już zamknięta. Casper mógł tylko patrzeć, nie czując się nawet na miejscu, by dopytywać. Nic tu nie wydawało się na miejscu. - Nie wiem - odparł niemal automatycznie, wyczuwając już, że Fire nie będzie więcej czekała na odpowiedź, choć nie miał pojęcia w jaki inny sposób miałaby ją zdobyć; może po prostu by sobie poszła, niezainteresowana dalszą rozmową? Nie mógłby jej o to winić. - Nie wiem, kilka dni temu? Może tydzień, nie jestem pewny, trochę to... wszystko się zatarło, nie pilnowałem dat. Nie muszę teraz pilnować dat - wyjaśnił, kręcąc lekko głową z niedowierzaniem, gdy robił już krok w tył, szukając dla siebie przestrzeni na głębszy oddech. - To chyba nic nie zmienia? Pięć dni temu czy sześć dni temu, niewielka różnica przy sześciu latach, więc... więc nie wiem tak dokładnie. Nie wiem jeszcze nawet czy naprawdę czuję, że wyszedłem - parsknął cicho, uciekając spojrzeniem gdzieś w bok.