C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
Osoby:@Nicholas Seaver@Yuri Sikorsky Miejsce rozgrywki: Sala ćwiczeń w szpitalu św. Munga Rok rozgrywki: 2023 rok, pierwsza połowa września Okoliczności: Po walce z mantykorą Yuri trafił do szpitala. Powoli zaczyna dochodzić do siebie, zaczyna też pierwsze ćwiczenia fizyczne. Nicholas przyszedł go odwiedzić. Sesja w ramach leczenia po przygodzie w kapliczce. @Maximilian Felix Solberg
Nicholas dopiero co znalazł pracę u Huxleya i zaczął się całkiem nieźle organizować w nowym życiu w Wielkiej Brytanii. Co prawda przebywanie w rezydencji wciąż było dla niego nużące, ale i tak czuł, że jakoś staje na nogi. Kiedy jednak dowiedział się o tym, co przytrafiło się Yuriemu, natychmiast przybył go odwiedzić, zastanawiając się nad tym co strzeliło mężczyznie do głowy, że informacje przekazywał uczennicy, a nie jemu. Przecież był dorosły, przecież mógł od ręki przybyć mu na ratunek. A co mogła Rems? Nic. Przynajmniej nie racjonalnym kosztem. - Dzień dobry. Gdzie leży pacjent Yuri Sikorsky? Jestem z rodziny, przyszedłem do odwiedzić. - przywitał się grzecznie w rejestracji, a potem zapytał gdzie znajduje się oddział urazów magizoologicznych. Kiedy poszedł we wskazanym kierunku okazało się, że pacjent już dawno jest na nogach i podjął się pierwszych ćwiczeń. Cały Yuri. Nicholas dotarł wreszcie do sali ćwiczeń, gdzie zastał trenującego wuja. Seaver wszedł do środka i stanął na uboczu, przyglądając się mężczyźnie. - Witaj Yuri. Chciałem przynieść trochę fantów, żeby ci umilić leżenie, ale powiedzieli mi, że już działasz. Nie za szybko? - spytał, przysiadając na jakiejś skrzyni do ćwiczeń.
Ostatnio zmieniony przez Nicholas Seaver dnia Nie Lis 05 2023, 18:31, w całości zmieniany 1 raz
Yuri Sikorsky
Wiek : 34
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 178
C. szczególne : Liczne tatuaże, lewa noga pokryta bliznami po walce z mantykorą
Samo zaleczenie ran nie odbyło się tak szybko i sprawnie jak to mogło się wydawać z racji tego, że mantykora musiała najwidoczniej przekazać mi w "prezencie" jakieś toksyny. Co prawda nie udało jej się trafić mnie żądłem ale i to co wtłoczyły do mojej krwi jej pazury w zupełności wystarczyło by mięśnie i ścięgna nie goiły się tak jak powinny. Z tego też powodu musiałem sam wspomóc się przy pomocy rehabilitacji. Proces był dla mnie totalnie upokarzający. Ja który tyle osiągnąłem w kwestii treningu teraz chodziłem kuśtykając. Udałem się więc do sali ćwiczeń sam i trenowałem starając się robić kółka coraz szybciej i szybciej. Niemniej jednak nie byłem w stanie osiągnąć nawet truchtu, nie mówiąc o pełnym biegu. W połowie nie wiadomo którego już okrążenia usłyszałem, że drzwi się otworzyły. Kiedy nastąpiło po nich pytanie zadane przez Nico odwróciłem się do niego z nieco kwaśnym uśmiechem. -Jak widzisz jestem w strzępach. Muszę od początku uczyć się chodzić. To upokarzające. Cholerna mantykora. Dobrze, że mam nadal wszystkie kończyny. Pokuśtykałem do łóżka i wziąłem z niego księgę, którą wyrzuciła mantykora, a którą cały czas nosiłem przy sobie. Podałem ją Nico. -Nie wiem jakim cudem ale po śmierci mantykora zniknęła a na jej miejscu znalazłem tą księgę. Niemniej nie jestem w stanie nawet ją otworzyć. Co o tym sądzisz?
Nicholas Seaver
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
- Chłopie, dopiero wracasz do zdrowia. Inni po walce z mantykorą przeszliby już dawno na drugą stronę. A ty nie dość, że z nami jesteś, to w dodatku chodzisz. Naprawdę nie jest źle. - Nicholas był konkretny i jak zwykle się nie uśmiechał. Przyglądał się jednak bacznie wujowi, doszukując się jakiś innych objawów niż kuśtykanie. - Dochodzisz do siebie zaskakująco szybko. Daj sobie czas. Niedługo znów będziesz biegał mile. Nicholasa zaskoczyły następne słowa Yuriego. Już sięgał po księgę, ale kiedy usłyszał, skąd pochodziła, cofnął dłoń jak oparzony, nim jej w ogóle dotknął. Zmarszczył brwi i podniósł wzrok na krewniaka. -To coś przetransmutowało się z martwej mantykory, a ty to trzymasz tak po prostu pod poduszką w szpitalu pełnym ludzi? Yuri, a co jeśli to jakieś czarnoksięskie gówno, z którego wylezie jakaś klątwa? Łypnął nieufnie na przedmiot i na wszelki wypadek sięgnął po różdżkę. Ot, żeby czuć się bezpieczniej. Nie bardzo wiedział jak ugryźć temat, żeby nie urazić wuja, a żeby zrzucić ciężar, który mu leżał na sercu. - Może zabiorę ją i zabezpieczę w rezydencji? Bedzie czekała aż wyzdrowiejesz i aż wspólnie zdecydujemy, co z nią zrobić. - powiedział w ramach wstepu, a potem spojrzał na wuja jeszcze poważniej. - Yuri, wiem, że Harmony jest już pełnoletnia. Ale to dzieciak. Następnym razem wyślij patronusa do mnie. Przyleciałbym od razu, bez względu na wszystko. Może zdążyłabym pomóc, może nie wylądowałbyś tutaj. Ponoć jestem jednym z was. To mnie tak traktuj, Yuri. Jestem dorosłym czarodziejem, a nie nastolatką, która powinna siedzieć i w spokoju się uczyć.
Yuri Sikorsky
Wiek : 34
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 178
C. szczególne : Liczne tatuaże, lewa noga pokryta bliznami po walce z mantykorą
Spojrzałem na książkę dopiero teraz uświadamiając sobie co powiedział Nico. Rzeczywiście mogło to być coś nieprzyjemnego. Ale z drugiej strony tyle to już miał przy sobie i nic się nie stało ani jemu ani innym. -W sumie masz rację. Z drugiej strony wiesz... jestem Łamaczem Klątw. Z doświadczenia wiem, że jakby była na to nałożona jakaś klątwa to już dawno by mnie trafiła. W każdym bądź razie według mojej wiedzy można tego bezpiecznie dotykać. Jeśli chcesz to możesz to zabrać do rezydencji. Podałem książkę kuzynowi i wysłuchałem jego dalszych słów. Pokiwałem głową ze zrozumieniem. -Może się przejdziemy? - zacząłem ponownie powoli krążyć licząc na to, że podczas chodzenia rozmowa będzie nieco łatwiejsza. W końcu poruszaliśmy ciężki temat. -Wiesz nie myślałem wtedy racjonalnie. Harmony pierwsza przyszła mi do głowy. Może dlatego, że to była pierwsza osoba z rodziny, którą spotkałem w tym kraju. Zresztą... nie chciałem żeby ktokolwiek mi przyszedł z pomocą. Mogłoby się wam coś stać. Jeśli ktoś z was ucierpiałby z mojego powodu nie darowałbym sobie tego do końca życia. Może więc dobrze się stało, że patronus poleciał do niej? Nie wiem. Ale chciałbym żebyś wiedział, że naprawdę uważam cię za członka rodziny. Jeśli kiedyś dałem ci to w jakiś sposób odczuć inaczej to przepraszam.
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
Zmarszczka między brwiami Nico złagodniała, kiedy usłyszał o profesji Yuriego. - Łamaczem klątw? Ja... Nie wiedziałem. A może ktoś wspominał? Nie wiem. Przepraszam, Yuri, trudno mi się jeszcze w tym wszystkim połapać. - powiedział, a później zasłuchał się w resztę wypowiedzi, skupiając się na tym co zrobić z księgą. - Rozumiem. Niewątpliwie znasz się na tym dużo lepiej niż ja, ale pozwól, że i tak zawinę ją w jakiś materiał. Nie będę jej badał sam, chociaż korci mnie rzucenie chociażby specialis revelio. Ale nie tu. Nicholas zdjął narzucony luźno na szyję jesienny szalik, a potem zawinął weń ksiażkę, rzucając okiem na muchę na okładce. Przeszły go ciarki. Trochę niepokoju, a trochę ekscytacji. Był Seaverem. Był ciekaw. Ale miał też wystarczająco dużo powodów by podchodzić do tematu z ostrożnością. Zaczął spacerować razem z Yurim. - Gdyby coś ci się stało, to byś nie wrócił. I akurat ode mnie nie mógłbyś oczekiwać, że bym po prostu tu siedział i czekał. - powiedział, wyraźnie pijąc do tego, że on tkwił na wyspie, na której nikt go nie odnalazł. I chociaż już coraz lepiej rozumiał, że rodzina próbowała i że po prostu się nie dało, to i tak nie mógł się pozbyć z serca pielęgnowanego latami żalu. - Opowiesz mi jak właściwie do tego doszło? Jak trafiłeś na mantykorę?
Yuri Sikorsky
Wiek : 34
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 178
C. szczególne : Liczne tatuaże, lewa noga pokryta bliznami po walce z mantykorą
Już po chwili w nodze ponownie pojawił się ból. Jednak zdecydowałem się nie przerywać ćwiczeń. Zaakceptowałem ból i przyjąłem go jako fakt a nie jako przeszkodę. Zresztą lekarze sami mówili, że ból będzie się pojawiał ale, że nie będzie on oznaczał uszkodzenia czegoś - po prostu naturalna kolei rzeczy. -Jak trafiłem na mantykorę? W zasadzie to wszystko działo się tak szybko... Najpierw trafiłem do jakiejś kapliczki i natrafiłem na... - przerwałem bo właśnie weszła pielęgniarka jak zwykle z narzekaniem, że musi za mną latać po całym szpitalu i szukać mnie żeby podać mi leki. Wypiłem eliksir, który mi dała i zaczekałem aż wyjdzie zanim podjąłem dalej rozmowę. -O czym to ja? A tak wszedłem do kaplicy i znalazłem tam obraz w podobnym stylu zatytułowany Orędzie pokoju Barakiel Whitelight. Jednak wtedy wleciał wyjec. Wstyd się przyznać ale dałem się nabrać na to, że świstoklik, którym podróżowałem jest ogólnodostępny dla wszystkich mieszkańców. No i mnich co był ze mną wyszedł a w korytarzu usłyszałem ryk. Wyszedłem za nim ale po zamienieniu z nim kilku zdań ponownie wyszedł a po chwili pojawiła się mantykora. Resztę już znasz - walka i księga. Na koniec udało mi się stamtąd jakoś wydostać. Znalazł mnie przechodzień, który mnie prowizorycznie opatrzył i tu mnie przetransportował. Zaczerpnąłem oddech. Dłuższa wypowiedź połączona z chodzeniem, które sprawiało mi wysiłek odebrało mi na chwilę oddech. -A wam udało się coś ustalić? - zapytałem po kilku oddechach.
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
- Whitelight? Czy to nie jeden z rodów brytyjskich? - Nicholas znów zmarszczył brwi, tym razem w zastanowieniu. - W liście Ayersa i Isableli była mowa, że rody muszą się zjednoczyć, by uwolnić geniusz artystycznej muchy. My jesteśmy jednym rodem. Whitelight był na obrazie z jakimś orędziem pokoju... Trzeba się dowiedzieć jakim orędziem. Ja z kolei znalazłem inicjały, które mogą pasować do Swansea. To się wszystko aż za dobrze składa. Pokręcił głową i wyciągnął swoje notatki. Zrelacjonował przebieg swojej wizyty w Venetii, a następnie co udało mu się ustalić w londyńskiej bibliotece. - Wszystko zatem rozbija się o figurację i o inicjały L.L.S. A z moich poszukiwań wynika, że mógł to być Lawrence Lorenzo Swansea. Kolejny szlachecki ród brytyjski, Yuri. - Zebrał w równy plik kilka kartek i podał je wujowi. - Weź je. Przepisałem dla ciebie notatki z moich badań. Może ci sie przydadzą, jeśli będziesz potrzebował, by szybko do nich zajrzeć. Sam wyciągnął swój zeszyt z kompletem wszystkich zapisków sporządzanych na gorąco, a potem przysiadł na skrzyni jeszcze raz i zaczął uzupełniać notatki o wydarzenia, których uczestnikiem był Yuri. - Powtórz mi wszystko jeszcze raz, ze szczegółami. Każdy detal jest istotny, a pamięć ulotna. - o tym ostatnim Nico wiedział aż za dobrze. - Przyda się do ustalania faktów z pozostałymi. No i nie wiadomo ile czasu nam zajmie rozwiązanie tej sprawy.
Yuri Sikorsky
Wiek : 34
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 178
C. szczególne : Liczne tatuaże, lewa noga pokryta bliznami po walce z mantykorą
Spojrzałem na Nico, który najwidoczniej zamierzał notować wszystkie moje słowa. Może to był i dobry pomysł? W końcu póki jestem jeszcze na "świeżo" ze wszystkimi przeżyciami będę pamiętał wszystko lepiej niż za kilka czy kilkanaście albo i nawet kilkadziesiąt dni. Zresztą biorąc pod uwagę fakt, że sprawę badały już wcześniejsze pokolenia Seaverów i nie udało im się jej rozwiązać to również nam może to zająć całe lata. Przyjąłem notatki, które mi podał i schowałem je do kieszeni. Będę miał lekturę na wieczór. Kiedy przeczytam je na spokojnie to może i mnie wpadnie pomysł jak moglibyśmy dalej posunąć sprawę naprzód. Nie ma się co spieszyć, gdyż wtedy można coś przeoczyć. Usiadłem nieopodal i powtórzyłem chłopakowi jeszcze raz wszystko powoli i ze szczegółami dając mu dostatecznie dużo czasu, by wszystko był w stanie zanotować. Kiedy skończył spojrzałem na niego. -Dzięki za notatki. Przejrzę je spokojnie kilka razy wieczorem. Może uda mi się na coś wpaść. Powiedz mi... Mamy jakieś plany co dalej będziemy robić z tą sprawą? Jakieś kolejne wyprawy? Skoro mamy dwa brytyjskie rody to poszukiwania powinniśmy kontynuować chyba na miejscu?
Nicholas Seaver
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
Nicholas był skrupulatny i nie uronił ani jednego słowa. Naprawdę każdy detal mógł być istotny, a w nim już rozpalił się ten seaverski płomień przygody. Kiedy skończył pisać, przeczytał Yuriemu notatki jeszcze raz na głos, żeby się upewnić, że wszystko było w należytym porządku, a potem zaczął sporządzać kopię dla wuja. Ostatecznie czas ich w tej chwili nie gonił, a warto było mieć spisane wszystko z kopią dla bezpieczeństwa. Kiedy skończył, podał papiery Rosjaninowi, żeby dołączył je do wcześniejszych zapisków. - Lepiej mieć wszystko spisane. - powiedział raz jeszcze, utwierdzając się w tym przekonaniu. - Ale trzeba też pilnować, by notatki nie przedostały się w niepowołane ręce. Verette jest wskazane. Poradzisz sobie, czy rzucić zaklęcie za ciebie? Nie był pewny w jakim stanie była po tym wszystkim magia Sikorskiego. Niby nie powinno mieć to wpływu, a jednak warto było zapytać. - Dwa rody... Potencjalnie nawet trzy. - przytaknął Nico. - Sądzę, że masz rację, poszukiwania trzeba kontynuować tutaj. Ale nie podejmujmy żadnych kroków, póki nie wyzdrowiejesz. Potrzebujemy cię silnego, dokądkolwiek ta zagadka nas zaprowadzić.
Yuri Sikorsky
Wiek : 34
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 178
C. szczególne : Liczne tatuaże, lewa noga pokryta bliznami po walce z mantykorą
Uśmiechnąłęm się pod wąsem na słowa Nico o tym czy dam sobie radę. A raczej pod nosem od kiedy zgoliłem zarost. W końcu może i byłem kontuzjowany ale przy mojej znajomości magii to takie proste zaklęcie nie stanowiło raczej problemu. Sięgnąłem do kieszeni po różdżkę -Jasne że dam sobie... Czekaj czekaj... Jasny szlag! Musiałem zostawić różdżkę w sali przy łóżku. W takim wypadku pomoc mile widziana - podałem Nico z powrotem kartki. -Widzisz? Właśnie z tego powodu tak polubiłem sztuki walki. Bez różdżki jesteśmy bezbronni. Czy naprawdę nie da się czarować bez tego kawałka drewna? - westchnąłem.
Nicholas Seaver
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
- Bezbronni. - powtórzył głucho Nicholas, bo słowa Yuriego wyjątkowo mocno rezonowały z jego lękiem i z jego najczarniejszymi wspomnieniami. Bezbronny. I bezsilny. To było dokładnie to, co czuł, kiedy tkwił na wyspie zakuty w łańcuchy, niepewny tego co przyniesie następna chwila, nie mówiąc nawet o dniach czy tygodniach. - Tak, bez różdżki jesteśmy bezbronni. Ale czarowanie bez niej nie jest niemożliwe. To po prostu bardzo trudne i nie każdy może posiąść tę zdolność. Seaver spochmurniał, uderzony nagle tymi wspomnieniami. Jego nastrój wciąż był niestabilny, wciąż podatny na każdy, nawet najlżejszy podmuch mrocznych skojarzeń. Wyciągnął różdżkę i zaczarował swoje notatki, a później te Yuriego w taki sposób, by wuj też mógł je odczytać. Jak będzie chciał je pokazać reszcie, to z pewnością da radę odczynić czar. W końcu był łamaczem klątw, prawda? - Będę musiał już iść. Jakbyś czegoś potrzebował, wiesz do kogo się odezwać. Podrzucić ci jakieś książki? Ulubione skarpetki? Pluszowego misia? - to ostatnie rzucił trochę na rozładowanie ciężkiej aury, która pojawiła się wokół niego nie wiadomo skąd.
+
Yuri Sikorsky
Wiek : 34
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 178
C. szczególne : Liczne tatuaże, lewa noga pokryta bliznami po walce z mantykorą
Nico pod sam koniec spotkania zaczął się zachowywać nieco nieswojo. Niepotrzebnie wspominałem o bezbronności bez różdżki. Musiało to przywołać jego złe wspomnienia. Szlag! Że też ja zawsze najpierw coś powiem a dopiero później pomyślę. Niemniej z jego odpowiedzi wynikało jasno, że jest możliwość rzucania zaklęć bez użycia różdżki. Bedę musiał ogarnąć ten temat kiedy już będę w pełni sił. -W sumie jak już tak bardzo chcesz to możesz mi przynieść tutaj jakoś śieżo złapaną mantykorę żebym sobie z nią powalczył bo inaczej mogę złapać traumę do pojedynków z tymi stworzeniami - zażartowałem z uśmiechem. -Tak na serio to niczego nie potrzebuję. Mam tutaj leki, jedzenie. Jedynie cholernie mi się nudzi. Mam nadzieję, że jak najszybciej mnie stąd wypuszczą. Po tych słowach schowałem notatki, pożegnałem się z Nico i udałem się do mojej sali. Pewnie doktorka klnie na czym to świat stoi, że jej pacjent zamiast leżeć posłusznie w łóżku rozpoczyna rekonwalescencję na własną rękę...