Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 I know I'm a handful, but that's why u got two hands

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość


Nathaniel Bloodworth
Nathaniel Bloodworth

Absolwent Slytherinu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 190 cm
C. szczególne : Lewa ręka: pochłaniacz magii, sygnet rodu | prawa ręka: od łokcia w dół pokryta paskudnymi bliznami, runiczne tatuaże na ramieniu | blizna pod łopatką
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1052
  Liczba postów : 2439
https://www.czarodzieje.org/t17075-nathaniel-bloodworth#476657
https://www.czarodzieje.org/t17080-nathaniel-bloodworth#476778
https://www.czarodzieje.org/t17070-nathaniel-bloodworth
https://www.czarodzieje.org/t22257-nathaniel-bloodworth-dziennik
I know I'm a handful, but that's why u got two hands QzgSDG8




Gracz




I know I'm a handful, but that's why u got two hands Empty


PisanieI know I'm a handful, but that's why u got two hands Empty I know I'm a handful, but that's why u got two hands  I know I'm a handful, but that's why u got two hands EmptyNie Maj 14 2023, 22:56;


Retrospekcje

Osoby: Nathaniel Bloodworth, Charlotte Brandon
Miejsce rozgrywki: Londyn, ul. Tojadowa 7
Data rozgrywki: 06.05.2023
Okoliczności: po niektórych spotkaniach łatwiej niż „dobranoc” jest zapytać „chcesz wejść na górę?”. Te, które miały miejsce we francuskiej Rivierze zdecydowanie zaliczają się do tych niektórych.


Nie miał ochoty opuszczać Francji, porzucać którejkolwiek z przyjemności, które wiązały się z tym krótkim wypadem. Mógłby przez najbliższy tydzień, miesiąc, rok wędrować Lazurowym Wybrzeżem, zwiedzając po drodze wszystkie napotkane hotele i grając w każdym z dostępnych kasyn. Mógłby spacerować brzegiem morza, kąpiąc się w promieniach słońca i blasku księżyca w zależności od pory. Nie wypił dziś ani kropli, ale czuł się odurzony, upojony, kompletnie pijany dzisiejszym wieczorem. Nieprzyzwoicie szczęśliwy. Rozgrzeszony. Z barków spadł mu dziś ciężar, który dociskał go od miesięcy, a z którego istnienia nie zdawał, bądź nie chciał zdawać sobie sprawy.
Wszystko musiało mieć jednak swój koniec, zwłaszcza to, co niewątpliwie można było nazwać dobrym. Dobrą wycieczką, dobrą randką, dobrym sposobem spędzenia czasu, dobrym początkiem znajomości. Świstoklik nieubłaganie ruszał w drogę powrotną o 21 czasu brytyjskiego i jeśli nie chcieli zostać w Cannes z niczym, nie mieli innego wyjścia jak do tego czasu doprowadzić się do względnego porządku.
— Odprowadzić Cię do domu? — zapytał tuż po wylądowaniu, co na szczęście udało mu się zrobić całkiem zgrabnie. Zimne, wilgotne powietrze smagnęło go po twarzy jak biczem, brutalnie przypominając, że południe Francji zostawili daleko za sobą. Odnalazł spojrzeniem jej oczy, w bladym świetle latarni ciemniejsze i bardziej błyszczące niż zwykle, i uśmiechnął się łobuzersko, dodając — a może Ty odprowadzisz mnie?
Nie miał ochoty się z nią żegnać, w pewnym sensie nie był jeszcze gotowy na samotność w czterech ścianach swojego domu, a patrząc na to znacznie mniej sentymentalnie – miał jeszcze wiele doskonałych pomysłów, w jaki sposób mogli urozmaicić resztę nocy, której wciąż było przed nimi bardzo dużo. Wyczekując na jej odpowiedź, założyłby na piersi dłonie, gdyby tylko miał taką możliwość, całą swoją pozą rzucając jej wyzwanie... a tak stał tu po prostu, najwięcej wyrażając roziskrzonym, ożywionym spojrzeniem. Starał się nie drżeć na zimnym wietrze londyńskiego wieczoru.
Dałby sobie rękę uciąć, że z okna wpatrywała się w nich głodna Avada, czekająca aż karmiący ją imbécile łaskawie ruszy się z podjazdu, by spełnić swoją jedyną powinność.
Powrót do góry Go down


Charlotte Brandon
Charlotte Brandon

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 169 cm
C. szczególne : Zawsze lekko uniesiony nosek i half-smile na twarzy, jakby wiedziała więcej od innych. Nosi się z dumą. Nierozłączna ze szpilkami, przynajmniej sześciocentymetrowymi! Maluje usta mocnymi kolorami. Aż zauważalne zmiękczenie w jej zachowaniu i noszeniu się, kiedy rozmawia z innym Brandonem.
Galeony : 175
  Liczba postów : 351
https://www.czarodzieje.org/t22165-charlotte-brandon#727583
https://www.czarodzieje.org/t22184-poczta-charlotte#729730
https://www.czarodzieje.org/t22177-charlotte-brandon#729191
I know I'm a handful, but that's why u got two hands QzgSDG8




Gracz




I know I'm a handful, but that's why u got two hands Empty


PisanieI know I'm a handful, but that's why u got two hands Empty Re: I know I'm a handful, but that's why u got two hands  I know I'm a handful, but that's why u got two hands EmptyNie Maj 14 2023, 23:35;

Szyfonowa sukienka sprawiała, że czuła się dużo bardziej naga niż w parnym pokoju hotelowym, odziana jedynie w parę zakrwawionych rękawiczek i niekończące się pocałunki Nathaniela. Jeszcze bardziej, niż gdy pod prysznicem pozbyła się nawet tej pary, nie rezygnując jednak ze słodkich pieszczot kochanka, wszak nie mogła zostawić swego ciała całkiem pozbawionego okrycia.
Przeklęty Londyn.
Miała ochotę przekląć pod nosem, ale jak na damę przystało, nawet jeżeli aktualnie trochę rozchełstaną, rozwichrzoną i jeszcze przytłumioną słodyczą Francji, po prostu zmarszczyła nos w niezadowoleniu na tę nieakceptowalną pogodę. Powroty do rzeczywistości po wspaniałych uniesieniach nie były niczym przyjemnym, a już szczególnie, gdy uniesienie to miało swoje miejsce w Marsylii po takim dniu. Był on zdecydowanie wart zapamiętania, podobnie jak mężczyzna, z którym miała dzielić te wszystkie rozkoszne wspomnienia.
Nie zwykła po upojnych nocach przywiązywać się do kochanków, traktując ich jak kogoś na krótką chwilę, na ten jeden moment, w którym wszystkie ich wymagania się spotykały, a oni czerpali z tego obopólne korzyści. Swego rodzaju równowarta wymiana, trochę intrygi, może nawet podszytej interesami w tle. Nie mniej nie więcej niż przyjemny precedens, odbijający się w głowie szumem z westchnięć i falą upojenia.
Tylko kiedy inni byli tymi szumami i falami w tle, chwilowym porywem, zaledwie ulotnym blaskiem, on rozbrzmiewał całą kakofonią w swoim tsunami podnieceń, pieszczot i wyzwań, zagłuszał ją płomieniami, które wcale nie wygasały, choć przeszedł z nią całe piekło doznań.
- Jesteś tak rozgrzany, że nie przeraża cię podróż w zimny wieczór? – uniosła na niego brew zadziornie, jakby rzucała mu wyzwanie, jakby ich drobna gierka wcale się nie zakończyła, a wręcz była od tego bardzo odległa. Zaledwie na początku. Za to jakże obiecującym. – Ani tego, że dowiem się, gdzie cię znaleźć? – odpowiedziała na jego łobuzerskość swoją własną, zawadiacką wyniosłością, mierząc go wzrokiem z góry na dół.
Co właśnie robiła? Nie wiedziała. Logiczną koleją rzeczy było rozejście się, dzieląc sekrety własnych ciał zamknięte w gorącym wspomnieniu.
Jednak wszystkie swoje kalkulacje porzuciła, gdy nie mogła nadążyć za liczeniem własnego oddechu. Czyli z perspektywy tego wieczora - dawno temu.
Zamiast tego podała mu delikatną dłoń pozbawioną brudnych rękawiczek, mały szczegół zdradzający ich wcześniejsze upojenie się szczęściem, chwilą, sobą. Dowód grzechów, których wcale nie miała ochoty przestać popełniać, gdy czuła na sobie to zielone spojrzenie, wciąż ciekawe i głodne.
Pod którego przymusem sama poczuła się wciąż niezaspokojona, nie z braku przeżyć, a własnego, rosnącego łakomstwa. I to nie tylko na same cielesności. Miała wrażenie, że mężczyzna otworzył przed nią wiele książek, nie opowiadając ich fabuły, intrygując, imponując, przyciągając. Rozjuszając.
I choć prowokacja ta była dość jawna, nie mogła się jej oprzeć, dygnąwszy lekko, jakby nigdy nie zrzucił z niej sukienki damy.
- Proszę prowadzić.
Powrót do góry Go down


Nathaniel Bloodworth
Nathaniel Bloodworth

Absolwent Slytherinu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 190 cm
C. szczególne : Lewa ręka: pochłaniacz magii, sygnet rodu | prawa ręka: od łokcia w dół pokryta paskudnymi bliznami, runiczne tatuaże na ramieniu | blizna pod łopatką
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1052
  Liczba postów : 2439
https://www.czarodzieje.org/t17075-nathaniel-bloodworth#476657
https://www.czarodzieje.org/t17080-nathaniel-bloodworth#476778
https://www.czarodzieje.org/t17070-nathaniel-bloodworth
https://www.czarodzieje.org/t22257-nathaniel-bloodworth-dziennik
I know I'm a handful, but that's why u got two hands QzgSDG8




Gracz




I know I'm a handful, but that's why u got two hands Empty


PisanieI know I'm a handful, but that's why u got two hands Empty Re: I know I'm a handful, but that's why u got two hands  I know I'm a handful, but that's why u got two hands EmptyPon Maj 15 2023, 21:50;

Nie wiedział, co miał w głowie w momencie zadawania pytania. Nie chciał wiedzieć, nie chciał się zastanawiać; nie chciał, żeby miało to jakieś znaczenie. Wolałby płynąć przed siebie bez żadnych konsekwencji, bez narzuconego kierunku. Robić to co chce, kiedy chce i z kim chce bez potrzeby myślenia o tym, czy to coś zmienia. I dla niego była to całkiem nowa sytuacja, skoro dostał od niej to, czego chciał, mógł pożegnać się i zniknąć – z podjazdu i z jej życia. Zamknąć ten rozdział i zachować go jako miły element obszernej biblioteczki, tak jak miał w zwyczaju. Wyznawał zasadę, że krótkie fragmenty były przyjemniejszą formą spędzania czasu niż obszerne lektury, na które nie lubił tracić czasu. Zwykle zręcznie wybierał te najciekawsze urywki, nie kłopocząc się resztą. Był zapracowanym człowiekiem.
Ją chciał przeczytać od deski do deski. Po poznaniu zaledwie jednego rozdziału miał chęć zanurzyć się w tej opowieści i tonąć w niej przez wiele wieczorów i nocy. Zafascynowany małym skrawkiem jej historii, czuł, że musi dowiedzieć się więcej, bo ciekawość nie da mu spokojnie zasnąć. Że musi przewertować ją całą, strona po stronie, wiersz za wierszem, wodząc palcem po kolejnych wyrazach, gdy będzie im poświęcać pełnię swojej uwagi. A kiedy pochłonie wszystko, co miała mu do zaoferowania, chciał sprawdzić się w roli autora, czując niewypowiedzianą chęć dołożenia do tej fabuły kilku elementów od siebie.
— Wręcz przeciwnie, chciałbym już schować się do środka. I zgaduję, że Ty też — otwarcie zakpił z jej cienkiego, miejscami przezroczystego stroju, który choć piękny, nie nadawał się na londyńską wiosnę. I tak mieli sporo szczęścia, że nie trafili akurat w sam środek deszczu. Oboje wiedzieli, że nie było to nieprawdopodobne. — A jaki miałabyś mieć powód, żeby mnie szukać, Charlotte? — odwrócił kuguchara ogonem, odpowiadając pytaniem na pytanie i spojrzeniem na spojrzenie — może jakiś Ci dziś dałem? — dodał zawadiacko, z chorobliwą pewnością siebie wyzierającą nie tylko z tonu jego głosu, ale i całej postawy, kiedy mimo przejmującego chłodu wyprostował się, unosząc dumnie brodę. Na wargach błąkał mu się cień uśmiechu, lecz grał niezwykle poważnego aż do momentu, gdy podała mu swoją dłoń. Wtedy nieco pękł, choć trzeba mu przyznać, że tylko odrobinę. Otoczył zziębnięte palce swoimi niewiele cieplejszymi. Nie dopuszczał do siebie możliwości odmowy z jej strony, ale kiedy ta nie nadeszła, poczuł niespodziewaną ulgę. Czułby się jak skończony kretyn, gdyby zostawiła go tuż po zaoferowanym zaproszeniu, złożonej propozycji, nieważne, że nieprecyzyjnej. Nie przepadał za tym uczuciem.
Jej dygnięcie skwitował krótkim śmiechem i nieco dłuższym, zagadkowym spojrzeniem, kiedy przyglądał jej się po raz ostatni przed poprowadzeniem jej w kierunku domu, przed którym stali. Czarnego, utrzymanego w wiktoriańskim stylu, niezbyt pokaźnego, ale i tak w jego mniemaniu robiącego wrażenie budynku.
— Nie jest idealnie, jakiś czas temu odwiedziły mnie smoki — ostrzegł ją przed tym, co miała zastać we wnętrzu. Załatał wszystkie dziury, odstawił zawalony sufit z powrotem na miejsce, w którym zdecydowanie najbardziej mu pasował i naprawił większość mebli, ale wszelkie dodatki, które spłonęły, wciąż nie zostały niczym zastąpione, a na odbudowanych ścianach brakowało farby. Zatrzymał się na drugim schodku i odwrócił ku niej z miną, jakby właśnie sobie o czymś przypomniał. Uniósł palec wskazujący — I mieszkają tu też inne potwory. Cholernie groźne, tresowane, żeby zabijać i o tej porze na pewno głodne. Uważaj na swoje palce. — Wzruszył ramionami, po czym beztrosko i energicznie pokonał resztę stopni, uśmiechając się szeroko, kiedy znów był zwrócony plecami w jej stronę. Otworzył przed nią drzwi i puścił ją przodem, celowo nie zapalając świateł, nim przekroczyła próg domu. Wejście było obłożone zaklęciami, które powstrzymywały nadpobudliwą Kedavrę przed wybieganiem na zewnątrz z każdym otwarciem drzwi, stała więc w przedpokoju, w ciemności groźnie świecąc błyszczącymi oczkami i jazgocząc po lisiemu. Mogłaby nawet robić niezłe wrażenie, gdyby nie musiał w końcu zlitować się i zapalić światło machnięciem różdżki. Demoniczne ślepia nie były ani trochę straszne w otoczeniu absurdalnie wielkich uszu, puchatego ogonka i poruszającego się szybko noska, kiedy łapała zapach nowej osoby.
— Poznaj Kedavrę. Musisz dać jej trochę atencji, jeśli nie chcesz, żeby śmiertelnie się na Ciebie obraziła — poinstruował ją beznamiętnym tonem, choć nie potrafił przy tym powstrzymać uśmiechu, który najmocniej wybrzmiewał w roziskrzonych tęczówkach. — i Avadę, oczywiście — dodał, schylając się, by pogłaskać kotkę, która po chwili pogardliwego mierzenia ich zielonymi ślepiami postanowiła łaskawie otrzeć się o jego nogi. — Napijesz się czegoś? Muszę je tylko nakarmić i jestem do Twojej dyspozycji.
Powrót do góry Go down


Charlotte Brandon
Charlotte Brandon

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 169 cm
C. szczególne : Zawsze lekko uniesiony nosek i half-smile na twarzy, jakby wiedziała więcej od innych. Nosi się z dumą. Nierozłączna ze szpilkami, przynajmniej sześciocentymetrowymi! Maluje usta mocnymi kolorami. Aż zauważalne zmiękczenie w jej zachowaniu i noszeniu się, kiedy rozmawia z innym Brandonem.
Galeony : 175
  Liczba postów : 351
https://www.czarodzieje.org/t22165-charlotte-brandon#727583
https://www.czarodzieje.org/t22184-poczta-charlotte#729730
https://www.czarodzieje.org/t22177-charlotte-brandon#729191
I know I'm a handful, but that's why u got two hands QzgSDG8




Gracz




I know I'm a handful, but that's why u got two hands Empty


PisanieI know I'm a handful, but that's why u got two hands Empty Re: I know I'm a handful, but that's why u got two hands  I know I'm a handful, but that's why u got two hands EmptyPon Maj 15 2023, 23:58;

Może niemądrym było, że zdecydowała się zostać. Jakby się miała nad tym zastanowić, byłaby to nawet pewność. Dobrze, że tego wieczora nie planowała podobnych rzeczy, dając się porwać chwili, upojeniu szczęściem i otumanieniu nim. Gdyby się nad tym pochyliła, na pewno nie byłoby to coś właściwie wykalkulowanego, to całe zatracenie się w momencie, który mogła przerwać w najlepszym dla siebie punkcie, ale przecież tego dnia wiele rzeczy, które razem zrobili nie było właściwych. Cóżże w obliczu tego wszystkiego stanowiło wspólne pochylenie się nad dłuższą lekturą? Krótkie, upojne fragmenty były zazwyczaj tymi najlepszymi, to prawda. Bez potrzeby irytowania się całą resztą mało znaczącej fabuły, która i tak, koniec końców, miała doprowadzić do tego samego, takie właśnie urywki były tymi najostrzejszymi i satysfakcjonującymi.
Ale przy nim najbardziej irytujące, wręcz natarczywe w tym wszystkim było nie poznanie tych drobnych szczegółów, tworzących całą historię. Byłaby w stanie wręcz przyznać, że pod naporem jego nieustępliwego spojrzenia najciekawsza była właśnie opowieść, którą miał jej do zaoferowania.
Wystarczyło tylko po nią sięgnąć, a może i nawet trochę w niej zamieszać.
- Miałabym się chować? – uśmiechnęła się zadziornie prawym kącikiem, dumnie wypinając pierś i unosząc intensywne spojrzenie prosto na niego. – Marnotrawstwo – pokręciła głową z lekkim chichotem, świetnie bawiąc się swoimi wdziękami. Nawet jeżeli marzła, przy tak jawnej zaczepce nie miała zamiaru po prostu oddać mu racji. A skoro chciał zaśmiać się z doboru jej stroju, wystarczyło pokazać, że ten był jak najbardziej odpowiedni. Jasne, zimne światło latarni przemykające przez biały szyfon idealnie się do tego nadawało. – Może – westchnęła, wzruszając ramionami i kokieteryjnie kręcąc się w miejscu, nie spuszczając z niego spojrzenia. – Czasami lubię sobie odświeżać pamięć… – zaczęła uwodzicielsko, mocno akcentując każde słowo ruchem wydętych ust, kiedy podeszła do niego na krok bliżej. Już raz zatarli granice między sobą, teraz tak cudownie lekko naruszało się jej jego przestrzeń osobistą. Zazwyczaj było to raczej nudne, kiedy po wygraniu całej stawki znów miała się po nią ustawiać, starać. Ale nie z nim. Gdy przerzucali się na pewność siebie zawartą w intensywnym wzroku i kocich uśmiechach, czuła podekscytowanie. Elektryzował ją nowymi wyzwaniami, które ukrył przed nią szczelnie i do których chciała się dostać. – Chyba że wspomnienie ma się okazać lepsze, niż zderzenie z mało satysfakcjonującą rzeczywistością, wolałabym w takim przypadku być poinformowana o tym od razu. Nie zwykłam spijać ochłapów – uniosła na niego znacząco brew, kiedy iskierki rozbawienia, ekscytacji, podniecenia tańczyły w jej oczach. – Proszę powiedzieć wprost, jeżeli brakuje ci odwagi, Nate – a jej uśmieszek tylko się uniósł jednym kącikiem wraz z jej słowami.
Czy specjalnie go teraz podpuszczała, może nawet lekko drażniła swoimi odpowiednio wyważonymi ruchami i spojrzeniami? Cóż, jeżeli chciał mieć pewność, musiał sam się przekonać.
Z zadowoleniem ruszyła, jak się okazało wcale nie tak daleko, za nim, obdarowując dom wnikliwym spojrzeniem. Nie potrafiła zrozumieć dokładnie czemu, ale wydawał jej się bardzo do Nathaniela pasujący. Elegancki, tajemniczy, przykuwający wzrok, chyba tak mogła najlepiej określić tę zależność.
- Przyjmujesz samych niebotycznych gości – skomentowała zaczepnie, z gracją modulując głosem. – Mam nadzieję, że nie przyniosę ci więcej zniszczeć – rzuciła nagle, wykorzystując krótki moment nieuwagi, by szepnąć mu to na ucho, przejeżdżając przy tym paznokciami po jego łopatce dokładnie tam, gdzie jeszcze wcale nie tak dawno zostawiła wyraźne ślady. Nie wiedziała, dokąd to przedłużenie wieczoru miało ich doprowadzić, ale nie mogła sobie oszczędzić tak słodkiego bawienia się z nim, testowania zupełnie nowych granic, które miała szansę poznać i naruszać z bliska. I jak najbardziej intencjonalnie lekceważyć. – Tresowane potwory? – prychnęła, zakładając jeden z rozwichrzonych kosmków za ucho. – Niech już się pan tak nie reklamuje, jeżeli nie zamierza pan tego udowodnić – zażartowała, choć ton jej podszyty był tą elegancką filuternością.
Uśmiechnęła się lekko pod nosem i wywróciła oczami, sama nie wiedziała do kogo, na tę jego nagle niemalże chłopięcą opowieść i wesoły krok, którymi dał radę i ją rozbawić. Ten wieczór w żadnym stopniu nie poszedł tak, jak mogłaby z samego początku przewidywać i chyba to było w nim całym najbardziej fascynującego i porywające. Wesołe. Radosne.
Sprawiające, że choć ich wspólne upojenie się swoimi ciałami jeszcze do końca z niej nie zeszło, miała miejsce na bycie beztrosko wręcz szczęśliwą. Myślała, że to uczucie przeminie wraz z Marsylią i choć było to coś nietypowego, nieznanego i zdecydowanie o nie wyliczonych kosztach, było przy tym wszystkim tak miłe, że dała się porwać zupełnie na nowo.
Prosto do ciemnego domu.
Przystanęła w środku, czekając na zapalenie świateł. Dziwne spojrzenie w ciemności powstrzymało ją przed postawieniem dodatkowego kroku w głąb, więc po prostu wyprostowała się, krzyżując ręce na piersi i czekając, czym też ten potwór był. Jeżeli chciał ją przestraszyć, nie zamierzała się dać tak łatwo, przybierając najbardziej wyniosłą pozę.
- Ojejku – wyrwało jej się, kiedy w końcu zapalił światło, odsłaniając najbardziej urocze, liskowate stworzenie, jakie miała okazję dotąd widzieć. – Dzień dobry się z panią – uśmiechnęła się kucając do zwierzaka, starając się jak najbardziej panować nad swoim głosem, by brzmieć tylko wesoło. Na „niunianie” i „cieciunienie” do zwierząt pozwalała sobie tylko na osobności i na pewno nie zamierzała od tak uchylić tej kompromitującej karty przez Nathanielem. Niemniej jak najbardziej obfitującego w głaskanie powitania odmówić Kedavrze nie mogła. – Oh, tego byśmy zdecydowanie nie chcieli. Śmiertelna obraza od samej Kedavry brzmi bardzo groźnie – i w sumie sama nie wiedziała, czy mówiła to bardziej do mężczyzny czy do uszastego stworzonka, przenosząc wzrok między nimi, jakby prowadzili ten dialog w trójkę. – Ciebie też miło poznać – zwróciła się do Avady, jednak kotka zdecydowanie nie wyglądała, jakby chciała zacieśniać z nią więzy, więc pozostała przy głaskaniu podekscytowanej ogoniastej. – Chętnie. I oczywiście, nie chcielibyśmy, żeby te potwory pożarły mi palce z głodu… Chyba że od początku miałeś co do moich rąk właśnie taki plan – zażartowała, unosząc na niego brew zadziornie, zaraz jednak powróciła do głaskania Kedavry. Zaczekała chwilę jak pójdzie nakarmić zwierzaki, dopiero w tym momencie przerzucając się na szept w babyvoice do puszystej istotki, ciumkając do niej kolejne pytania w stylu „kto jest najbardziej uroczym pieseczkiem”, czy równie rozwojowe „a kto ma takie śliczne uszka”, tak, zdecydowanie nie chciała, by ktokolwiek ją wtedy słyszał poza tym niebotycznym, futrzastym radarem.
Powrót do góry Go down


Nathaniel Bloodworth
Nathaniel Bloodworth

Absolwent Slytherinu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 190 cm
C. szczególne : Lewa ręka: pochłaniacz magii, sygnet rodu | prawa ręka: od łokcia w dół pokryta paskudnymi bliznami, runiczne tatuaże na ramieniu | blizna pod łopatką
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1052
  Liczba postów : 2439
https://www.czarodzieje.org/t17075-nathaniel-bloodworth#476657
https://www.czarodzieje.org/t17080-nathaniel-bloodworth#476778
https://www.czarodzieje.org/t17070-nathaniel-bloodworth
https://www.czarodzieje.org/t22257-nathaniel-bloodworth-dziennik
I know I'm a handful, but that's why u got two hands QzgSDG8




Gracz




I know I'm a handful, but that's why u got two hands Empty


PisanieI know I'm a handful, but that's why u got two hands Empty Re: I know I'm a handful, but that's why u got two hands  I know I'm a handful, but that's why u got two hands EmptySro Maj 17 2023, 00:42;

— Nie wydaje mi się, żebyś miała szybko zapomnieć... ale jeśli z Twoją pamięcią bywa kiepsko, to jasne, mogę czasem przypomnieć Ci to i owo — popatrzył na nią z góry, kiedy skróciła przestrzeń między nimi i przekrzywił nieznacznie głowę, unosząc kąciki ust w pełnym satysfakcji uśmiechu. Nie dlatego, że taki był dumny z tego, co powiedział, a ze tego względu, że z jego pamięcią wszystko było w jak najlepszym porządku i podsuwała mu w tym momencie interesujące obrazy. Może było w tym też trochę rozbawienia jej postawą, radości z tego, że ciągnęła ich małą grę, a raczej rozpoczęła kolejną rundę, której nie mógłby odmówić. — Nie boję się Ciebie. Powinienem? — uniósł pytająco brew, wkładając w ton swojego głosu delikatną dawkę kpiny sugerującej, że szczerze w to wątpił. Prowokował ją, by udowodniła mu, że nie miał racji. Ten jeden raz chciał mylić się jak skończony idiota. Dawał się podpuszczać, choć był tego całkiem świadomy; grając w jej grę na słowa, gesty i spojrzenia próbował odnieść zwycięstwo, bo z przegraną zupełnie nie było mu do twarzy. Nachylił się nieznacznie w jej stronę, zniżając głos nie do szeptu, a do pomruku — Może Ty powinnaś zacząć bać się mnie, idziesz do mojego domu... i pewnie nikt nie wie, gdzie Cię szukać. — Nie pierwszy raz wytykał jej delikatną lekkomyślność w kwestii swojego bezpieczeństwa i znów był przy tym całkiem rozbawiony, nie potrafiąc i nie chcąc brać tego tak całkiem na serio.
Był bezczelnie radosny. W głupkowatym nastroju. Chyba szczęśliwy? Był ostrożny z nazywaniem siebie w ten sposób. Miał doskonały nastrój i chciał, by ten stan utrzymywał się jak najdłużej. To chyba dlatego tak bezmyślnie zadał jej tamto pytanie, bezpośrednio łącząc dobre samopoczucie z jej towarzystwem.
Jej szept tylko utrzymał go w tym przekonaniu, przyszpilając go na chwilę w miejscu i sprawiając, że kiedy znów poszedł naprzód, omal nie poplątały mu się nogi. Przygryzł policzek, siłą powstrzymując uśmiech i w końcu wypuścił z płuc powietrze, dotąd nieświadomy, że w ogóle je wstrzymał. Jedyną odpowiedzią, jakiej jej udzielił było rzucone przez ramię spojrzenie w towarzystwie niezbyt głośnego „kto powiedział, że nie zamierzam?”, po którym nastąpiło otwarcie drzwi.
Wyczekiwał jej reakcji, z zainteresowaniem przyglądając się, czy rzeczywiście nie bała się ani odrobinę... i omal nie parsknął śmiechem, kiedy po zapaleniu świateł zareagowała na Kedavrę. Lisek był jego tajną bronią, zabezpieczeniem na wypadek, gdyby jednak chciała się stąd wycofać. Nie znał osoby, na którą nie działałby urok czarnych jak paciorki oczu i ciekawskiego pyszczka ze skłonnością do wtykania go w nie swoje sprawy. Odchrząknął, odwracając na moment wzrok, by przywołać się do porządku i nie dać się ponieść niewygodnemu rozczuleniu, które omal nie wzięło nad nim góry.
— Zgoła inny — skwitował z delikatnym, jakże wymownym drgnięciem brwi — zostawiam was na chwilę — dodał, w towarzystwie zniecierpliwionej Avady przechodząc do otwartego salonu i otwierając sobie drzwi do usytuowanej za jadalnią kuchni. — Och i... Charlotte? — zatrzymawszy się jeszcze na moment, odwrócił się w jej stronę, czekając, aż i ona na niego spojrzy — nie niszcz niczego beze mnie. — Położył delikatny, ledwo wyczuwalny akcent na ostatnie słowa, subtelny, ale jakże znaczący w połączeniu z błąkającym się na wargach uśmiechem.
Zniknął w kuchni, gdzie w pierwszej kolejności przygotował jedzenie dla zwierzaków, a w drugiej poszukał czegoś do picia, nagle boleśnie świadom, że właściwie nie ma wiele do zaoferowania. Podejrzewał, że pomyślała o alkoholu, a tego z oczywistych względów nie miał w domu ani kropli. W ostateczności z braku innych możliwości przygotował dwie szklanki wody z cytryną i miętą i wrócił z nimi do jadalni, gdzie odstawił je na zawalony papierami stół. Gabinet był w tym momencie kiepskim miejscem do pracy, zważywszy na to, że nie było w nim mebli, więc ze wszystkimi tłumaczeniami przeniósł się na dół.
— Tym razem nie wino, musisz mi wybaczyć — wytłumaczył się tylko, ze szklanką w ręce zajmując miejsce na kanapie i zwracając się w jej stronę — więc jak Twoja inwestycja? Zwraca się? — rzucił jej zaciekawione spojrzenie. W Upswingu złożył jej solidną obietnicę i zamierzał jej dotrzymać. Nie był tylko pewien, jakie miała wobec niego wymagania, i czy był już bliski ich spełnienia, czy może musiał się jeszcze trochę postarać.
Powrót do góry Go down


Charlotte Brandon
Charlotte Brandon

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 169 cm
C. szczególne : Zawsze lekko uniesiony nosek i half-smile na twarzy, jakby wiedziała więcej od innych. Nosi się z dumą. Nierozłączna ze szpilkami, przynajmniej sześciocentymetrowymi! Maluje usta mocnymi kolorami. Aż zauważalne zmiękczenie w jej zachowaniu i noszeniu się, kiedy rozmawia z innym Brandonem.
Galeony : 175
  Liczba postów : 351
https://www.czarodzieje.org/t22165-charlotte-brandon#727583
https://www.czarodzieje.org/t22184-poczta-charlotte#729730
https://www.czarodzieje.org/t22177-charlotte-brandon#729191
I know I'm a handful, but that's why u got two hands QzgSDG8




Gracz




I know I'm a handful, but that's why u got two hands Empty


PisanieI know I'm a handful, but that's why u got two hands Empty Re: I know I'm a handful, but that's why u got two hands  I know I'm a handful, but that's why u got two hands EmptySro Maj 17 2023, 11:40;

Z bezczelnością było mu do twarzy, szczególnie, gdy mogła mu ją zetrzeć namiętnym pocałunkiem. Tak, z dodatkiem tych wyobrażeń wyglądał jeszcze lepiej.
Nie kryła zadowoleniem, kiedy przyjrzała się jego ustom. Kołtuński uśmieszek zaplątał się na nich kusząco, a na nęcenie to, choć po upojnym wieczorze powinna być odporna, była w pełni podatna. Nie znaczyło to jednak, że zamierzała się do razu na niego rzucać, bo choć te na nowo rozpoczęte gierki były dość jednoznaczne, towarzyszyła im dziwna beztroska.
Komfort, nawet jeżeli ten stanowił tylko zwodniczą iluzję, rozlał się między nimi w przedziwny sposób, który, gdyby tylko miała miejsce na jego analizowania, nazwałaby niebezpiecznie wręcz naturalnym. Nie chciała jednak tego roztrząsać, jeżeli tak miało wyglądać wodzenie na pokuszenie, z przyjemnością przyjęłaby wszelkie konsekwencje. Nie bała się ceny radości, kiedy właśnie się w niej nurzała, mierząc go skrzącym wzrokiem i odpowiadając na uśmieszek swoim własnym, lekkim, psotnym, zapowiadającym dużo więcej, choć cała ona pozbawiona była tego wcześniejszego pędu. Nie walczyła o wygraną, a w spokoju oglądała, czekając na rozstrzygnięcie i czerpiąc z każdej sekundy, rosnąc w nich nie tylko w brawurę, ale przede wszystkim, jakkolwiek nie było to banalne, w uśmiech.
- Skąd ta pewność, że to ja tutaj jestem w tarapatach? – odpowiedziała na jego zaczepkę. Może i miał rację, może, a raczej na pewno, nie miała pojęcia, co czekało na nią w środku i jak miało się skończyć, ale zdecydowanie nie zamierzała mu jej przyznać. – A może to jednak ty masz problemy z pamięcią? Wydaje mi się, że szkoda byłoby zmarnować taką Marsylię – odparła bardzo znacząco, pewnością siebie dekorując każde słowo, każdy ruch, każdą swoją zupełnie celową i nieprzypadkową kokieteryjność, która wybrzmiewała zupełnie inaczej, niż jeszcze kilka godzin temu. Była nonszalancko wesoła, a to bezpardonowe szczęście ogniło się w niej równie wyraźnie co jej własne kuszenie.
Rozbroił ją całą, nadaremna była walka z tym faktem. Nie miała co kłócić się z zadowoleniem, gdy to aż wyrywało jej chichot z ust. Cóż mogła więcej niż oddać tę przyjemność, wymalować jego śmiech swoimi własnymi kolorami, zabarwić go tą wypomnianą jej lekkomyślnością. Czas już jeden raz zatrzymał się we Francji, gdy zrzuciła z siebie ciężar dużo wcześniej niż lekkość sukienki i jeżeli mógł zrobić to znowu w ten niemądry wieczór, zamierzała z nim równie nieroztropnie płynąć.
Czymże to groziło? Mogła już zacząć tonąć w doznaniach.
A zaraz to Kedavra rozbroiła ją już całkowicie, jeżeli zostały w niej pokłady radości, które jeszcze chowała, teraz z niej wypłynęły, gdy niemal od razu kucnęła do stworzonka, dając mu należytą uwagę. Nie planowała stąd wychodzić ani szybko, ani bez właściwego ugoszczenia, ale nie sądziła, że mogło ono wyglądać w ten sposób. Nie narzekała, jakby mogła, kiedy zwierzak skradł cały jej głos.
Na dźwięk swojego imienia spojrzała przez ramię na mężczyznę z cichym „hmm?”, trochę wyrwana z absolutnego zachwytu puszystymi uszkami, więc gdy naprawdę zaskoczył ją swoim, tak kontrastowym, tekstem, po prostu prychnęła cichym śmiechem, a uśmiech rozjaśnił jej twarz. Nie ten wiedzący, pewny siebie, zawadiacki, a szczery i pełen zadowolenia, faktycznego zbicia z tropu i rozbawienia, że w ogóle sobie na to pozwoliła. Szczęśliwego komfortu. Szybko zasłoniła usta dłonią, nieodłączna część bycia salonową damą i prychnęła raz jeszcze z cichym „przepraszam” oraz, już trochę bardziej opanowanym, choć niezaprzeczalnie rozbawionym, promiennym ”niczego nie obiecuję”.
Nie zastanawiała się, co przyniesie im do picia, jednak faktycznie po takim dniu raczej domyślnie nie przyszła jej do głowy opcja bezalkoholowa. Była jednak dobrze wychowaną, młodą kobietą, więc wstała od Kedavry i bez słowa uwagi przyjęła szklankę, by zaraz usiąść po drugiej stronie kanapy, całkiem wygodnie się wyciągając i szybkim klepnięciem w kolana dając znać zwierzaczkowi, że może śmiało na nią wskakiwać.
- Musisz podziękować później tej małej, pozytywnie wpływa na decyzję o wybaczeniu – odparła wesoło, rzucając mu zadziorne spojrzenie. – Przyznaję, że wybrałam całkiem intrygujący okaz kolekcjonerski, ale… – powoli przełknęła łyk wody, patrząc na niego intensywnie znad szklanki. Wyciągnęła niespiesznie nogę, odkrywając ją spod białego materiału i przejechała stopą po jego łydce w pociągłych ruchach. – Dopiero sprawdzam jak smakuje w różnych temperaturach… Na przykład pokojowych – wydęła usta w zadowoleniu, uniosła na niego znacząco brew i obserwowała, czekała na reakcję, wodząc bosą stopą po jego nodze i zaczynając wjeżdżać coraz wyżej, by musnąć i jego udo.
Zamierzała odebrać wszystkie złożone jej obietnice, sprawdzać je wiele razy, przekonywać się na rozpalonej skórze czy było warto, przypominać sobie, dlaczego to właśnie z nim powtarzała każdy precedens, będąc tylko bardziej głodną na więcej. Dlaczego Upswing wciąż huczał jej w głowie intrygującym, zielonym spojrzeniem i czemu upijała się nim szybciej niż wieczorną Francją. Dlaczego dawała się otumaniać tym szczęściem, badając to, testując, doznając w kolejnych obezwładnieniach. Jeżeli inwestycje miały się zwracać, tworzył sobie niespłacalny dług za każdym razem, gdy płaciła na nowo w zatraceniu zmysłów.
I nie przeszkadzało jej odebrać tej ceny w długich, rozkosznych ratach z jego własnego obłędu.
Powrót do góry Go down


Nathaniel Bloodworth
Nathaniel Bloodworth

Absolwent Slytherinu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 190 cm
C. szczególne : Lewa ręka: pochłaniacz magii, sygnet rodu | prawa ręka: od łokcia w dół pokryta paskudnymi bliznami, runiczne tatuaże na ramieniu | blizna pod łopatką
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1052
  Liczba postów : 2439
https://www.czarodzieje.org/t17075-nathaniel-bloodworth#476657
https://www.czarodzieje.org/t17080-nathaniel-bloodworth#476778
https://www.czarodzieje.org/t17070-nathaniel-bloodworth
https://www.czarodzieje.org/t22257-nathaniel-bloodworth-dziennik
I know I'm a handful, but that's why u got two hands QzgSDG8




Gracz




I know I'm a handful, but that's why u got two hands Empty


PisanieI know I'm a handful, but that's why u got two hands Empty Re: I know I'm a handful, but that's why u got two hands  I know I'm a handful, but that's why u got two hands EmptySro Maj 17 2023, 23:50;

Powiedziała mu dziś wyraźnie, że słowa nie były tym, czego od niego oczekiwała, a wbrew pozorom słuchał tego, co miała mu do powiedzenia, zwłaszcza kiedy mówiła to, niesiona prądem pożądania. Nie zamierzał tracić na nie zatem czasu, poświęcać im choćby sekundy, kiedy mógł znaleźć ustom o wiele lepsze przeznaczenie, zajęcie na długie godziny.
Chciał ją poznać, nie narzekał jednak na to, od której zaczął strony. W pewnym sensie czuł, że nie mogło być inaczej, że taka kolejność była dla nich zupełnie naturalna. Na pewno była taka dla niego. A może nie powinien wcale wiedzieć wiele więcej ponad to, może nie powinien zastanawiać się i dociekać?
Był w tarapatach. Wpadł w nie, bo choć wiedział, że powinien był się wycofać, parł naprzód; choć rozumiał, że nie powinien zadawać pytań, miał ich w głowie dziesiątki; choć powinno być mu to obojętne, nie potrafił wrócić do normalności bez poznania odpowiedzi.
Znieruchomiał pod wpływem jej śmiałego, jednoznacznego dotyku, lecz przełknąwszy ślinę, udał, że wszystko ma pod ścisłą kontrolą. Zanurkował dłonią w przepastnej kieszeni spodni, po krótkich poszukiwaniach wydobywając papierośnicę, którą otworzył niespiesznie i z równym ociąganiem wyciągnął papierosa, wsuwając go między spragnione wargi. Nonszalancko powtórzył cały proces, tym razem poszukując zapalniczki. Starał się ignorować rozchodzące się po ciele ciepło, które budziła w nim na nowo dalekim od niewinnego, ale jednak jeszcze nieszkodliwym dotykiem. Centymetr po centymetrze, mięsień po mięśniu rozpalała w nim płomień, który chwilowo przygasł do rozmiarów niewinnej iskierki, choć nawet na moment nie zgasł całkowicie. Posłał jej spojrzenie znad chłonącego światło płomienia zapalniczki, doskonale świadom, że doda mu to głębi i swego rodzaju błysku, że przyciemni kolor tęczówki i sprawi, że rozbierze ją wzrokiem jeszcze dosadniej, niż miałby ku temu okazję bez wspomagacza. Zaciągnąwszy się dymem, rozsiadł się wygodnie, opierając się plecami o kanapę. Nikotyna oferowała wyciszenie i spokój, którego teraz potrzebował, by nie działać w pośpiechu, ale pozwalała mu też wystawić jej cierpliwość na próbę, sprawdzić, jak tym razem podziała na nią ponowna opieszałość, kiedy oboje choćby w najmniejszym stopniu zaspokoili już swoją ciekawość. Z przymkniętymi powiekami, odchylając głowę na oparcie kanapy, wypuścił dym w ku górze, rozkoszując się tą chwilą i w tej rozkoszy rozciągając ją w czasie znacznie bardziej, niż było to konieczne. Czując przyspieszane łomotanie serca, spowalniał je oddechem i tłamsił wtłaczanym do płuc dymem.
W końcu otworzył znów oczy i odnalazł ją spojrzeniem, w którym można było znaleźć wszystko poza wspomnianym spokojem, wszystko poza równowagą i cierpliwością. Całe spektrum emocji, cały nawał myśli. I ani śladu opanowania. Zaciągnął się dymem raz jeszcze, ale tym razem podniósł się z oparcia, zaburzył swoją nonszalancką pozę i nachylił się ku niej. Uważając, by nie dotknąć jej trzymanym w palcach papierosem, przyciągnął ją ku sobie, łapiąc ją, zupełnie jak w kasynie, za naszyjnik i wpuścił miętowy, gryzący dym między rozchylone wargi, zamykając je opieszałym pocałunkiem. Odmawiał jej pośpiechu, odsuwając się od niej nieznacznie, jeśli tylko miałaby odważyć się na tak haniebny czyn, jakim było burzenie jego powolnego dzieła. W końcu puścił ją i przesunął dłonią po wyeksponowanej nodze, którą otwarcie wiodła go na pokuszenie, od kostki aż po kolano, za które uniósł ją nieco. Nachyliwszy się nad jej udem, omiótł je wydychanym, złapanym w międzyczasie dymem i naznaczył kilkoma boleśnie powolnymi pocałunkami, które równomiernie rozprowadził na powierzchni jej skóry. Wspinając się na wyżyny samokontroli, ponownie usiadł wygodnie, tym razem zwracając się w jej stronę.
— W temperaturze pokojowej smakuje mniej więcej tak. Najczęściej kosztuje się go na gorąco, ale tego zdążyłaś już spróbować. Na zimno... cóż, to zupełnie inna sprawa. Ale obietnica to obietnica, powiedz tylko słowo.
Powrót do góry Go down


Charlotte Brandon
Charlotte Brandon

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 169 cm
C. szczególne : Zawsze lekko uniesiony nosek i half-smile na twarzy, jakby wiedziała więcej od innych. Nosi się z dumą. Nierozłączna ze szpilkami, przynajmniej sześciocentymetrowymi! Maluje usta mocnymi kolorami. Aż zauważalne zmiękczenie w jej zachowaniu i noszeniu się, kiedy rozmawia z innym Brandonem.
Galeony : 175
  Liczba postów : 351
https://www.czarodzieje.org/t22165-charlotte-brandon#727583
https://www.czarodzieje.org/t22184-poczta-charlotte#729730
https://www.czarodzieje.org/t22177-charlotte-brandon#729191
I know I'm a handful, but that's why u got two hands QzgSDG8




Gracz




I know I'm a handful, but that's why u got two hands Empty


PisanieI know I'm a handful, but that's why u got two hands Empty Re: I know I'm a handful, but that's why u got two hands  I know I'm a handful, but that's why u got two hands EmptyCzw Maj 18 2023, 12:13;

Nieczęsto zdarzało się, by to właśnie cierpliwość była jej towarem deficytowym. On jednak skutecznie spalił wszystkie jej zapasy.
Nie przeszkadzało jej tańczenie w tych płomieniach, powolne popadanie w obłęd tak, jak najbardziej chciał ją zobaczyć. Cudownie oszalałą. Doprowadzoną do samych granic poczytalności, gdy oddech mieszał się z niezrozumiałymi słowami, przekleństwami, siarczystym wyzwiskiem i prośbą, błaganiem by skończyć tę farsę, gdy zdawało się, że ciało i umysł nie mogły więcej znieść, gdy wszystkie zmysły, gorejące, grzeszne, wyzwolone, były wyczulone i wyczuleniem palone przez ciepło drugiej osoby. Temperaturę, którą ją karał. Rozpustne podporządkowanie będące jej jedynym wybawieniem, on jej ostatecznym sądem. Tego właśnie byś chciał, Nate?, zdawała się pytać spojrzeniem dalekim od spokojnego, nie hamowała się jednak, patrząc na niego z groźnym pożądaniem. Przecież sukkubom z rozpustą było najbardziej do twarzy. Taką chciałbyś mnie oglądać?. I ona chciała właśnie takim obserwować jego.
Bo obserwowała, uważne, dziko, bezwstydnie przyglądając się każdemu poznanemu mięśniowi, odkrywając je wszystkie na nowo. Ich drgnięcia. Dreszcze. Jak reagowały na jej drobne zaczepki. Jak on je znosił. Frustrujące było, że aż z takim opanowaniem, choć wiedziała, że pod skórą szalały nowe płomienie, jakby ich pożar nigdy nie został zaspokojony. Wiedziała, bo sama je czuła, pożogę szalejącą pod skórą, dym otumaniający jej zmysły. Gorejącą satysfakcję.
Niektórym po prostu pisane było płonąć w piekle.
Jeżeli to on wpadł w tarapaty, ona już w nich na niego czekała, gotowa porwać go w te sidła i znaleźć w nich wzajemne zrozumienie. Nie chciała tylko z niego korzystać, być wykorzystywaną i korzyści czerpać. Nie chciała, by był płytkim przeżyciem, nie kiedy nawet jego wyciągnięcie papierosa było czymś zmysłowym, gdy jego zaciągnięcie się dymem niemalże zmusiło ją do cichego protestu, że oddech ten powinien być już jej, zamknięty szczelnie w jej ustach, wiedziony po wyczekanym ciele, parujący na gorącej skórze. Łudziła się, że poznając go minutę dłużej, centymetr dalej, westchnięcie głębiej zaspokoi swoje potrzeby, wyzwoli się spod klątwy zielonych oczu.
Było to kłamstwo równie słodkie co testowanie jego wytrzymałości, rozkosznie karząc swoją własną, a raczej już tylko jej wspomnienie, trzymające ją w ostatkach opanowania.
Nie wiedziała, czemu chciała go poznawać i jakim chciała go pisać.
Ale doskonale zdawała sobie sprawę, gdzie go teraz chciała mieć. Na sobie.
Jęknęła, może mruknęła, gdy przyciągnął ją za naszyjnik, obdarowała dźwiękiem nieskrywanej satysfakcji, sprowadzona do niego siłą i bezceremonialnie zatopiona w dymie. Wanilia była słodkim zapachem, w którym z własnej woli nurzała się zuchwale, jakby ta należała już tylko do niej. Ale on jednym pocałunkiem zdarł z niej całą tę arogancję, topiąc ją w bezlitosnym dymie. Brutalnie wręcz wolno kradnąc jej nie tylko oddech, ale i kontrolę, barbarzyńsko zmieniając całą dynamikę.
Nie była delikatną dziewczynką.
Chciała się mu odpłacić, wbić w jego usta i spić z nich całą tę pewność siebie, odurzyć się miętą z własnej woli, odebrać prowadzenie, ale ją powstrzymał. Jak widać jej wola też już dawno spłonęła w jego ogniu. Chwilowe niezrozumienie, zagubienie, oburzenie szybko zmieniło się na jej ustach w uśmieszek, gdy powoli przygryzła wargę i osunęła się na oparcie, nie spuszczając z niego wyzywającego spojrzenia. Tym jednym gestem wiele jej obiecał, a skoro miał już ją całą, kimże była, by odmówić mu przyjemności udowodnienia swojej wartości.
Każdą z tych niewypowiedzianych obietnic pieczętował pocałunkami, którym daleko było do temperatury pokojowej. Burzył cały jej ład, odbierał z trudem utrzymywane opanowanie, specjalnie testując, czy da radę je zachować, chociaż jego pozory, płacąc jej za to w powolnej, bezwzględnej rozkoszy. Przeklinała go w myślach i błagała, by nie przestawał. Zupełnie oszalała, związana już nie swoją własną, a jego kontrolą, nie wiedząc już, czy trudniej było mu się poddać, czy przeciwstawiać i czy w ogóle była w tym jakaś różnica.
Szczególnie, kiedy jedyna ją interesująca, a raczej jedyna, o której była w stanie myśleć, to ta, którą mógł jej wytłumaczyć na zimno.
- Jakie słowo chciałbyś ode mnie usłyszeć? – wymruczała, uśmiechając się z absolutną pewnością siebie, jeżeli miała się w nim zatracić, to nie bez walki. Jeżeli miał ją sprowadzić do parteru, to tylko płonącą brutalnością, którą chciała, pragnęła, potrzebowała podsycać własną bezczelnością. – Proszę… – jęknęła teatralnie, patrząc mu prosto w oczy, dziko usatysfakcjonowana. Ukarzesz mnie? wwiercała w niego niepokorny wzrok, jej uśmieszek tylko bardziej agresywny, wygłodniały, gdy całkiem świadomie przejechała językiem po wardze, zaraz ją przygryzając i lekko wycofując głowę. – Błagam… – miauknęła, odchylając głowę jakby pod falą rozkoszy, zaciągając się szarpanym, ostrym oddechem, by zaraz zachichotać wręcz podle. Znów skierowała na niego spojrzenie. Jeżeli chciał zdjąć przebranie z diabła, zamierzała zrobić to za niego, paląc jakiekolwiek pozostałe pozory. Jak niby chcesz to zrobić, Nate?. – Nie – zniżyła głos, szorstki od wyczekiwania, pożądania, bolesnej kontroli nad sobą, gdy wyciągnęła w jego stronę dłoń, by przejechać mu paznokciem w górę szyi, naciskając na miękką skórę. – Bierz się do roboty i pokaż, że nie straciłam czasu – skończyła groźne, samej podstawiając się pod jego wyrok. Jeżeli jej gorejącą pożogę miał potraktować z zimną brutalnością, niech będzie ona wściekła w swym mrozie i zwrócona tylko przeciwko niej.
Zemsta smakuje najlepiej na zimno, a ona zamierzała spić jej smak z jego ciała w długiej pokucie.
Powrót do góry Go down


Nathaniel Bloodworth
Nathaniel Bloodworth

Absolwent Slytherinu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 190 cm
C. szczególne : Lewa ręka: pochłaniacz magii, sygnet rodu | prawa ręka: od łokcia w dół pokryta paskudnymi bliznami, runiczne tatuaże na ramieniu | blizna pod łopatką
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1052
  Liczba postów : 2439
https://www.czarodzieje.org/t17075-nathaniel-bloodworth#476657
https://www.czarodzieje.org/t17080-nathaniel-bloodworth#476778
https://www.czarodzieje.org/t17070-nathaniel-bloodworth
https://www.czarodzieje.org/t22257-nathaniel-bloodworth-dziennik
I know I'm a handful, but that's why u got two hands QzgSDG8




Gracz




I know I'm a handful, but that's why u got two hands Empty


PisanieI know I'm a handful, but that's why u got two hands Empty Re: I know I'm a handful, but that's why u got two hands  I know I'm a handful, but that's why u got two hands EmptyCzw Maj 18 2023, 23:39;

Taką chciał ją widzieć.
I tak chciał na nią patrzeć.
Uśmiechnął się kącikiem ust, prostując się przy tym, kiedy śmiało zaglądał w jej oczy, nie pozwalając jej zbić się z tropu, nie oddając jej tego zwycięstwa. Patrzył, jak wije się przed nim w swoim małym teatrze, płynnie i jakże wdzięcznie wchodząc w wybraną rolę. Czerpał z tego satysfakcję, bo choć udawała, przecież już ją taką dzisiaj widział. Zgasił papierosa w przywołanej ku sobie kryształowej popielniczce.
Wraz ze śliną pod naciskiem jej dotyku przełknął i gorzką dumę, tłumiąc w sobie bunt, potrzebę postawienia się, zaznaczenia, że nic z tego, co robił, nie wynikało z jej rozkazu, że nie jest nic nieznaczącym pionkiem w jej słodkiej grze. Odsunął ją na dalszy plan wyłącznie dlatego, że podświadomie rozumiał, że jeśli chciał zmusić ją do pokory, sam również musiał ją w sobie odnaleźć, jeśli chciał ją zhańbić – i on musiał doznać hańby. Że musiał wejść w rolę sługi, by to ona w końcu była na jego skinienie.
Było też to, czego nie rozumiał i rozumieć nie chciał – to, że wszystko, co robił, wynikało z jej rozkazu, że był pokorny, że dał się hańbić... i że dziś był na każde jej skinienie. Że działo się tak nawet kiedy nie spodziewał się niczego w zamian. Nie potrafiłby jej odmówić, ale ukrywał ten fakt tak przed nią, jak przed samym sobą.
Powrót do góry Go down


Charlotte Brandon
Charlotte Brandon

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 169 cm
C. szczególne : Zawsze lekko uniesiony nosek i half-smile na twarzy, jakby wiedziała więcej od innych. Nosi się z dumą. Nierozłączna ze szpilkami, przynajmniej sześciocentymetrowymi! Maluje usta mocnymi kolorami. Aż zauważalne zmiękczenie w jej zachowaniu i noszeniu się, kiedy rozmawia z innym Brandonem.
Galeony : 175
  Liczba postów : 351
https://www.czarodzieje.org/t22165-charlotte-brandon#727583
https://www.czarodzieje.org/t22184-poczta-charlotte#729730
https://www.czarodzieje.org/t22177-charlotte-brandon#729191
I know I'm a handful, but that's why u got two hands QzgSDG8




Gracz




I know I'm a handful, but that's why u got two hands Empty


PisanieI know I'm a handful, but that's why u got two hands Empty Re: I know I'm a handful, but that's why u got two hands  I know I'm a handful, but that's why u got two hands EmptyPią Maj 19 2023, 13:03;

Powrót do góry Go down


Nathaniel Bloodworth
Nathaniel Bloodworth

Absolwent Slytherinu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 190 cm
C. szczególne : Lewa ręka: pochłaniacz magii, sygnet rodu | prawa ręka: od łokcia w dół pokryta paskudnymi bliznami, runiczne tatuaże na ramieniu | blizna pod łopatką
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1052
  Liczba postów : 2439
https://www.czarodzieje.org/t17075-nathaniel-bloodworth#476657
https://www.czarodzieje.org/t17080-nathaniel-bloodworth#476778
https://www.czarodzieje.org/t17070-nathaniel-bloodworth
https://www.czarodzieje.org/t22257-nathaniel-bloodworth-dziennik
I know I'm a handful, but that's why u got two hands QzgSDG8




Gracz




I know I'm a handful, but that's why u got two hands Empty


PisanieI know I'm a handful, but that's why u got two hands Empty Re: I know I'm a handful, but that's why u got two hands  I know I'm a handful, but that's why u got two hands EmptyPią Maj 19 2023, 19:14;

Powrót do góry Go down


Charlotte Brandon
Charlotte Brandon

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 169 cm
C. szczególne : Zawsze lekko uniesiony nosek i half-smile na twarzy, jakby wiedziała więcej od innych. Nosi się z dumą. Nierozłączna ze szpilkami, przynajmniej sześciocentymetrowymi! Maluje usta mocnymi kolorami. Aż zauważalne zmiękczenie w jej zachowaniu i noszeniu się, kiedy rozmawia z innym Brandonem.
Galeony : 175
  Liczba postów : 351
https://www.czarodzieje.org/t22165-charlotte-brandon#727583
https://www.czarodzieje.org/t22184-poczta-charlotte#729730
https://www.czarodzieje.org/t22177-charlotte-brandon#729191
I know I'm a handful, but that's why u got two hands QzgSDG8




Gracz




I know I'm a handful, but that's why u got two hands Empty


PisanieI know I'm a handful, but that's why u got two hands Empty Re: I know I'm a handful, but that's why u got two hands  I know I'm a handful, but that's why u got two hands EmptyPią Maj 19 2023, 22:05;

Powrót do góry Go down


Nathaniel Bloodworth
Nathaniel Bloodworth

Absolwent Slytherinu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 190 cm
C. szczególne : Lewa ręka: pochłaniacz magii, sygnet rodu | prawa ręka: od łokcia w dół pokryta paskudnymi bliznami, runiczne tatuaże na ramieniu | blizna pod łopatką
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1052
  Liczba postów : 2439
https://www.czarodzieje.org/t17075-nathaniel-bloodworth#476657
https://www.czarodzieje.org/t17080-nathaniel-bloodworth#476778
https://www.czarodzieje.org/t17070-nathaniel-bloodworth
https://www.czarodzieje.org/t22257-nathaniel-bloodworth-dziennik
I know I'm a handful, but that's why u got two hands QzgSDG8




Gracz




I know I'm a handful, but that's why u got two hands Empty


PisanieI know I'm a handful, but that's why u got two hands Empty Re: I know I'm a handful, but that's why u got two hands  I know I'm a handful, but that's why u got two hands EmptySob Maj 20 2023, 00:25;

Powrót do góry Go down


Charlotte Brandon
Charlotte Brandon

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 169 cm
C. szczególne : Zawsze lekko uniesiony nosek i half-smile na twarzy, jakby wiedziała więcej od innych. Nosi się z dumą. Nierozłączna ze szpilkami, przynajmniej sześciocentymetrowymi! Maluje usta mocnymi kolorami. Aż zauważalne zmiękczenie w jej zachowaniu i noszeniu się, kiedy rozmawia z innym Brandonem.
Galeony : 175
  Liczba postów : 351
https://www.czarodzieje.org/t22165-charlotte-brandon#727583
https://www.czarodzieje.org/t22184-poczta-charlotte#729730
https://www.czarodzieje.org/t22177-charlotte-brandon#729191
I know I'm a handful, but that's why u got two hands QzgSDG8




Gracz




I know I'm a handful, but that's why u got two hands Empty


PisanieI know I'm a handful, but that's why u got two hands Empty Re: I know I'm a handful, but that's why u got two hands  I know I'm a handful, but that's why u got two hands EmptySob Maj 20 2023, 02:05;

Powrót do góry Go down


Nathaniel Bloodworth
Nathaniel Bloodworth

Absolwent Slytherinu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 190 cm
C. szczególne : Lewa ręka: pochłaniacz magii, sygnet rodu | prawa ręka: od łokcia w dół pokryta paskudnymi bliznami, runiczne tatuaże na ramieniu | blizna pod łopatką
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1052
  Liczba postów : 2439
https://www.czarodzieje.org/t17075-nathaniel-bloodworth#476657
https://www.czarodzieje.org/t17080-nathaniel-bloodworth#476778
https://www.czarodzieje.org/t17070-nathaniel-bloodworth
https://www.czarodzieje.org/t22257-nathaniel-bloodworth-dziennik
I know I'm a handful, but that's why u got two hands QzgSDG8




Gracz




I know I'm a handful, but that's why u got two hands Empty


PisanieI know I'm a handful, but that's why u got two hands Empty Re: I know I'm a handful, but that's why u got two hands  I know I'm a handful, but that's why u got two hands EmptySob Maj 20 2023, 04:28;

Powrót do góry Go down


Charlotte Brandon
Charlotte Brandon

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 169 cm
C. szczególne : Zawsze lekko uniesiony nosek i half-smile na twarzy, jakby wiedziała więcej od innych. Nosi się z dumą. Nierozłączna ze szpilkami, przynajmniej sześciocentymetrowymi! Maluje usta mocnymi kolorami. Aż zauważalne zmiękczenie w jej zachowaniu i noszeniu się, kiedy rozmawia z innym Brandonem.
Galeony : 175
  Liczba postów : 351
https://www.czarodzieje.org/t22165-charlotte-brandon#727583
https://www.czarodzieje.org/t22184-poczta-charlotte#729730
https://www.czarodzieje.org/t22177-charlotte-brandon#729191
I know I'm a handful, but that's why u got two hands QzgSDG8




Gracz




I know I'm a handful, but that's why u got two hands Empty


PisanieI know I'm a handful, but that's why u got two hands Empty Re: I know I'm a handful, but that's why u got two hands  I know I'm a handful, but that's why u got two hands EmptySob Maj 20 2023, 13:04;

Powrót do góry Go down


Nathaniel Bloodworth
Nathaniel Bloodworth

Absolwent Slytherinu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 190 cm
C. szczególne : Lewa ręka: pochłaniacz magii, sygnet rodu | prawa ręka: od łokcia w dół pokryta paskudnymi bliznami, runiczne tatuaże na ramieniu | blizna pod łopatką
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1052
  Liczba postów : 2439
https://www.czarodzieje.org/t17075-nathaniel-bloodworth#476657
https://www.czarodzieje.org/t17080-nathaniel-bloodworth#476778
https://www.czarodzieje.org/t17070-nathaniel-bloodworth
https://www.czarodzieje.org/t22257-nathaniel-bloodworth-dziennik
I know I'm a handful, but that's why u got two hands QzgSDG8




Gracz




I know I'm a handful, but that's why u got two hands Empty


PisanieI know I'm a handful, but that's why u got two hands Empty Re: I know I'm a handful, but that's why u got two hands  I know I'm a handful, but that's why u got two hands EmptyNie Maj 21 2023, 17:39;

Powrót do góry Go down


Charlotte Brandon
Charlotte Brandon

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 169 cm
C. szczególne : Zawsze lekko uniesiony nosek i half-smile na twarzy, jakby wiedziała więcej od innych. Nosi się z dumą. Nierozłączna ze szpilkami, przynajmniej sześciocentymetrowymi! Maluje usta mocnymi kolorami. Aż zauważalne zmiękczenie w jej zachowaniu i noszeniu się, kiedy rozmawia z innym Brandonem.
Galeony : 175
  Liczba postów : 351
https://www.czarodzieje.org/t22165-charlotte-brandon#727583
https://www.czarodzieje.org/t22184-poczta-charlotte#729730
https://www.czarodzieje.org/t22177-charlotte-brandon#729191
I know I'm a handful, but that's why u got two hands QzgSDG8




Gracz




I know I'm a handful, but that's why u got two hands Empty


PisanieI know I'm a handful, but that's why u got two hands Empty Re: I know I'm a handful, but that's why u got two hands  I know I'm a handful, but that's why u got two hands EmptyNie Maj 21 2023, 19:16;



/zt x2
Powrót do góry Go down


Sponsored content

I know I'm a handful, but that's why u got two hands QzgSDG8








I know I'm a handful, but that's why u got two hands Empty


PisanieI know I'm a handful, but that's why u got two hands Empty Re: I know I'm a handful, but that's why u got two hands  I know I'm a handful, but that's why u got two hands Empty;

Powrót do góry Go down
 

I know I'm a handful, but that's why u got two hands

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: I know I'm a handful, but that's why u got two hands QCuY7ok :: 
retrospekcje
-