Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Animagia

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość


Frederick Shercliffe
Frederick Shercliffe

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 189
Dodatkowo : Animagia
Galeony : 1833
  Liczba postów : 805
https://www.czarodzieje.org/t21919-frederick-shercliffe#718423
https://www.czarodzieje.org/t21926-alchiba#718462
https://www.czarodzieje.org/t21921-frederick-shercliffe#718425
Animagia QzgSDG8




Moderator




Animagia Empty


PisanieAnimagia Empty Animagia  Animagia EmptyPią Lut 10 2023, 19:36;

Nigdy nie lubił ludzi, ale to nie to skłoniło go do prób szukania ucieczki pod inną postacią.
Za wszystkim stał ojciec Fredericka. Surowy, stosunkowo oschły w obejściu, skupiony na osiąganiu sukcesów, na pogłębianiu rodzinnego majątku, na mniej lub bardziej legalnym handlu magicznymi stworzeniami. Dla niego kwestia animagii była tak zwyczajna, jak nauczanie podstawowych zaklęć, nic zatem dziwnego, że w rodzinnym domu Shercliff’ów rozmawiało się na ten temat właściwie o każdej porze dnia i nocy. Nie było tajemnicą to, jak szukać swej zwierzęcej postaci, nie było tajemnicy, gdy mowa o eliksirze, o inkantacji, o madragorze. To wszystko było ogólnie dostępną wiedząc, a Edmund zachowywał się tak, jakby chciał pokazać, że każdy z jego potomków, który interesuje się animagią, ma szansę zyskać w jego oczach choćby cień poklasku.
Być może właśnie to popchnęło Fredericka do działania. Ta chęć zaimponowania ojcu, który rzadko kiedy był z niego zadowolony, który poprawiał go wielokrotnie, właściwie we wszystkim. Zapewne to właśnie był jego sposób na wyrażanie uczuć, na pokazywanie swoim dzieciom, że mogą być lepsze, że mogą coś więcej w życiu osiągnąć, że mogą znaleźć coś, czego nie mieli inni. I to był pierwszy z impulsów, który skierował Fredericka na drogę animagii, który leżał u podstaw jego decyzji o tym, by faktycznie zainteresować się transmutacją, by zgłębiać wiedzę na temat zdolności przybierania zwierzęcej postaci. Zapewne nauczyciele nie byli zachwyceni, gdy ledwo wkroczywszy do szkoły chciał dowiedzieć się o tym wszystkim czegoś więcej, ale ostatecznie nie odmawiano mu wiedzy, którą pragnął zgłębiać.
Poszukiwał jej w sposób wręcz zachłanny, z każdym mijającym rokiem odnosząc wrażenie, że to właśnie animagia może mu dać wolność, jakiej potrzebował, za jaką tęsknił, jakiej mu brakowało. Być może czuł nawet jakieś zrywy własnej, drugiej natury, chociaż wtedy jeszcze nie zdawał sobie z tego sprawy, w pełni skupiony na celu, jaki sam sobie wytyczył. Nie do końca świadomie, z czasem zaś z coraz większą pewnością, jakby był przekonany, że faktycznie nic innego nie da mu wolności, jakiej chciał. Poklask ojca przestał się dla niego liczyć, gdy dotarło do niego, że faktycznie żyje w nim czyste pragnienie przekonania się, co mu w duszy gra, co kryje się w jego cieniu i co może tam jeszcze znaleźć.


To ojciec, bez zająknięcia i jednego pytania, dostarczył mu odpowiednich składników na eliksir. Nie było to dla niego właściwie żadnym problemem, wystarczyło, że o to poprosił, choć musiał przyznać, że dostrzegł w spojrzeniu Edmunda cień dezaprobaty. Zupełnie, jakby ten uważał, że jego dorosły syn sam mógł uporać się z takimi problemami. Z drugiej jednak strony wychodził z założenia, że lepiej dostarczyć mu wszystko pod sam nos, żeby przypadkiem nie popełnił jakiejś głupoty. W iście żołnierskich słowach zreferował synowi, w jaki sposób powinien przygotować eliksir, nakreślił mu daty w kalendarzu: od pełni do pełni, kiedy miał czas na żucie liścia mandragory. Nie szczęścił mu również mało przyjemnych opisów tego, co może się stać, jeśli źle mu pójdzie, jednak Edmund nigdy nie należał do łagodnych i czułych opiekunów. Wolał, żeby jego dzieci zawsze, w każdej chwili, były przygotowane na straszny los, jaki mógł je czekać.
Kiedy nadeszła pełnia, mężczyzna przypilnował Fredericka, by zaczął żuć liść mandragory, po czym każdego wieczoru przypominał mu wszystko to, o czym mu mówił. Powtarzał z nim tematy związane z transmutacją i samą animagią, odpytując go z tego, co już pamiętał, jakby był dzieckiem. Chociaż Frederick niedawno skończył szkołę i wyglądało na to, że mógł mówić o sobie, jako o dorosłym mężczyźnie. Edmund czuwał nad nim, niemalże bijąc go po rękach, kiedy był bliski popełnienia błędu przy szykowaniu eliksiru. Nie zamierzał być dla syna łagodny, ani cierpliwy, więc doglądał go, jak ranne zwierzę, które może zrobić sobie samemu krzywdę. Kiwał jedynie głową z uznaniem, gdy znajdował syna o każdym wschodzie i zachodzie słońca wymawiającego ciągle te same inkantacje, w których ani razu się nie pomylił. Frederick miał zresztą świadomość, że nie mógł sobie na to pozwolić, bo taki błąd po prostu niesamowicie wiele by go kosztował.


Gdy nadeszła burza, siedział zamknięty w pokoju. Wiedział doskonale, co musi zrobić i co ma teraz nastąpić, zdawało mu się, że czuł to każdym kawałkiem ciała, że po prostu nie mógł od tego uciec. Nic zatem dziwnego, że zaczerpnął tchu, sięgnął po eliksir i zamknął na chwilę oczy. Później, bez żadnego zawahania, wypowiedział właściwą inkantację, wymówił ją pewnie, z całym spokojem, jaki wtedy czuł. I wypił eliksir, wiedząc, co musi teraz zrobić, choć jednocześnie miał świadomość, że to wyzwanie większe, niż czarodziej może tego oczekiwać.
Przemiana go oszołomiła. Nie była czymś, czego się spodziewał, choć przecież przygotowywał się do tego dnia z prawdziwą, niesłabnącą determinacją. Być może podejrzewał jednak, że sztuka ta nigdy mu się nie uda, że jego działania pójdą na marne, a on po prostu dokona żywota, popełniając kolejny, niewybaczalny błąd. Najwyraźniej jednak jego upór, cierpliwość, a przede wszystkim chęć przekonania się, co stanie się, jeśli umknie od ludzi do zwierząt, opłaciły się. Początkowo w pełni to do niego nie docierało, niepewnie poruszał nosem, obserwując świat dookoła siebie, nie będąc w stanie pojąć, co dokładne się w nim zmieniło, walcząc jednocześnie z instynktem, którego jeszcze chwilę temu nie znał. To było coś, co go ciągnęło, co zdawało się nim miotać, poruszać, zmuszać jego łapy do ruchu.
Łapy. Dopiero w tej chwili Frederick zdał sobie sprawę z tego, że w istocie nie tylko znajduje się bliżej ziemi, ale również stoi na czterech łapach, na miękkich poduszkach, ostrożnie, nieświadomie, poruszając długim, puszystym ogonem, który raz po raz smagał podłogę. Przekrzywił łeb, poruszając przy okazji uszami, a na dźwięk wyładowania atmosferycznego, pomknął przed siebie, szukając schronienia. Wiedział, że musiał zwalczyć ten odruch i ostatecznie usiadł na środku pokoju, spoglądając z zaciekawieniem w stronę okna. Później, usłyszawszy jakiś szelest, odwrócił się, dostrzegając swoje odbicie w lustrze i zapewne nie do końca oczekiwanie, powrócił do swojej ludzkiej postaci, mając wrażenie, że świat dookoła niego wiruje. Było mu niedobrze, miał wrażenie, że bolą go kości, a może i całe ciało, ale pomimo ciężkiego oddechu, jaki nim targał, był spokojny. I na swój sposób szczęśliwy.
Te krótkie chwile, które dla niego trwały w nieskończoność, wystarczyły mu jednak w pełni, by zrozumiał, że czuje się doskonale w lisim ciele. Zupełnie, jakby właśnie tą istotą był od zawsze, jakby kryła się gdzieś w ciemności, jakby była po prostu jego cieniem, a może faktycznie nim samym. Nie umiał tego ocenić, ale jednocześnie był w stanie zrozumieć lepiej ojca, który tak chętnie przyjmował zwierzęcą formę. Frederick był w stanie przysiąc, że było to niemalże jak wślizgnięcie się we własną skórę, o której nawet nie wiedział.
To zaś był dopiero początek przygody, która spowodowała, że w końcu poczuł się wolny. Nim jednak do tego doszło, wiele przemian było dla niego trudnych i bolesnych, krótkotrwałych, kiedy to lisi instynkt próbował brać nad nim górę. Frederick nie poddawał się jednak, ćwicząc w samotności, walcząc ze swoimi słabościami, nie mając najmniejszej ochoty na szukanie pomocy u innych. Wciąż tkwiła w nim jakaś chęć zaimponowania ojcu, chociaż teraz w animagii przyświecał mu już zupełnie inny cel.
Znalazł sposób na uciekanie od ludzi, którzy w dużej mierze nie mieli dla niego znaczenia, stapiając się z tym, co go otaczało. Zaczął wymykać się z domu, spędzał coraz więcej czasu w rezerwacie, oswajając się ze swoją nową naturą, poznając coraz lepiej lisie zwyczaje. Nie mówiąc o tym nikomu, dorobił się również tatuażu na piersi wyobrażającego odciski lisich łap, stapiając się powoli ze swoją zwierzęcą naturą.
Znajdując w niej nie tylko ukojenie, ale w końcu zrozumienie samego siebie.
Powrót do góry Go down
Online


Bee May Valentine
Bee May Valentine

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 177cm
C. szczególne : Słodki zapach - miód, kwiaty i owoce;
Dodatkowo : Prefekt
Galeony : 210
  Liczba postów : 374
https://www.czarodzieje.org/t21751-to-bee-or-not-to-bee
https://www.czarodzieje.org/t21754-walentynki-bee#709960
https://www.czarodzieje.org/t21752-bee-may-valentine-kuferek#709882
Animagia QzgSDG8




Gracz




Animagia Empty


PisanieAnimagia Empty Re: Animagia  Animagia EmptyPią Lut 10 2023, 20:08;

Akceptuję!
Powrót do góry Go down


Hariel Whitelight
Hariel Whitelight

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 184
C. szczególne : podobny do Camaela, wręcz myląco gdyby nie oczy i pieprzyk nad górną wargą | pachnie perfumami z nutą sosny | nosi super buty, które tworzą za nim kwiatkowy korowód | zawsze ma kolorowe okularki na nosie
Galeony : 426
  Liczba postów : 1027
https://www.czarodzieje.org/t20706-hariel-whitelight#657554
https://www.czarodzieje.org/t20730-poczta-harry-ego#657951
https://www.czarodzieje.org/t20707-hariel-whitelight#657557
https://www.czarodzieje.org/t20986-hariel-whitelight-dziennik#67
Animagia QzgSDG8




Administrator




Animagia Empty


PisanieAnimagia Empty Re: Animagia  Animagia EmptyPią Lut 10 2023, 20:09;

akcept
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Animagia QzgSDG8








Animagia Empty


PisanieAnimagia Empty Re: Animagia  Animagia Empty;

Powrót do góry Go down
 

Animagia

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Animagia QCuY7ok :: 
rozwoj postaci
 :: 
Genetyki
-