Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 I'm running with the wolves tonight

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość


Ariadne W. Wickens
Ariadne W. Wickens

Dorosły czarodziej
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 171
C. szczególne : owocowe perfumy | elegancki ubiór | łagodny, delikatny głos
Galeony : 841
  Liczba postów : 529
https://www.czarodzieje.org/t21609-ariadne-willow-wickens#703422
https://www.czarodzieje.org/t21613-poczta-ariadne-wickens#704304
https://www.czarodzieje.org/t21610-ariadne-willow-wickens#703604
https://www.czarodzieje.org/t21614-ariadne-w-wickens-dziennik
I'm running with the wolves tonight QzgSDG8




Gracz




I'm running with the wolves tonight Empty


PisanieI'm running with the wolves tonight Empty I'm running with the wolves tonight  I'm running with the wolves tonight EmptyNie Lis 06 2022, 19:22;


Retrospekcje

Osoby: Ariadne i @Severus A. Morrow
Miejsce rozgrywki: las w Anglii
Rok rozgrywki: 2022
Okoliczności: Pełnia. Czas polowania.
There's blood on your lies
The sky's open wide
There is nowhere for you to hide
The hunter's moon is shining

Powrót do góry Go down


Ariadne W. Wickens
Ariadne W. Wickens

Dorosły czarodziej
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 171
C. szczególne : owocowe perfumy | elegancki ubiór | łagodny, delikatny głos
Galeony : 841
  Liczba postów : 529
https://www.czarodzieje.org/t21609-ariadne-willow-wickens#703422
https://www.czarodzieje.org/t21613-poczta-ariadne-wickens#704304
https://www.czarodzieje.org/t21610-ariadne-willow-wickens#703604
https://www.czarodzieje.org/t21614-ariadne-w-wickens-dziennik
I'm running with the wolves tonight QzgSDG8




Gracz




I'm running with the wolves tonight Empty


PisanieI'm running with the wolves tonight Empty Re: I'm running with the wolves tonight  I'm running with the wolves tonight EmptyWto Lis 08 2022, 18:27;

Pozostawało jeszcze trochę czasu do zachodu słońca, ale i tak Ariadne się spieszyła. Cóż, gdy była jeszcze nieświadomą niczego "'mugolką" nigdy nie zwracała uwagi na daty pełni księżyca. Nie miała pojęcia do czego miałoby się jej to przydawać. Dopiero po odkryciu magii, a równocześnie z tym odkryciu, że wilkołaki istnieją, zaczęła regularnie zaglądać do kalendarza i zaznaczać odpowiednie dni. Może ktoś nazwałby to paranoją albo przesadą, ale Wickens dobrze wiedziała, że to jedynie zdrowy rozsądek. Nie to, żeby zwykła pałętać się nocami po nieznanych sobie terenach. Za wszelką cenę unikała tego typu działań, które uznawała za lekkomyślne. Nawet jeśli likantropy dalej pozostawałyby w sferze niebytu, to i tak pełno jest innych magicznych stworzeń, które z chęcią zrobią sobie z nieostrożnego czarodzieja obiad. A nawet są również takie mugolskie! Jak i sami ludzie. Ludzi też należało się wystrzegać, ale odkąd nauczyła sobie świetnie radzić ze swoją różdżką, w gruncie rzeczy rzadko czuła strach przed starciem z niebezpieczeństwem.
Spieszyła się więc, niosąc torby pełne zakupów, jakie zrobiła w mugolskim spożywczaku. Planowała zaprosić Paytona do swojego nowego domu w Dolinie Godryka, a wiązało się to z odpowiednim ugoszczeniem chłopaka. Ariadne rozmyślała więc wesoło, co przygotować na obiad oraz jaki deser będzie w stanie wyczarować. Nigdy nie radziła sobie dobrze z magicznym gotowaniem, dlatego ograniczyła się wyłącznie do mugolskich składników, które doskonale znała od małego. Ale w kuchni miała zamontowane wszystkie czarodziejskie sprzęty kulinarne, bo pozwalało to oszczędzić mnóstwo czasu i energii, gdy noże same za Ciebie siekały warzywa, a palnik kontrolował własny ogień. Trochę jednak przedłużyła się ta wizyta, bo nie wiedziała co konkretnie brać, gdy na półkach taki szeroki wybór. I w ostatniej chwili przypomniała sobie o zaznaczonym wyraźnie dniu, gdzie tkwił czerwony wykrzyknik z podpisem "pełnia". Niemalże w popłochu wracała więc teraz asfaltową drogą przez zalesione tereny, żałując że nie miała roweru. Albo miotły. Lub samochodu, o, to by się Ariadne przydało. Zziajała się szybko od dźwigania toreb, ale w gruncie rzeczy do Doliny pozostało jakieś 20 minut wędrówki. Robiło się jednak coraz ciemniej od zasłaniających niebo burzowych chmur. Jeśli Anglicy myśleli, że najgorsze jesienne deszcze powoli mijały, to pogoda właśnie postanowiła udowodnić, że jest inaczej. Aurorka pociągnęła nosem, jeszcze nie do końca wyleczonym z kataru, którego się nabawiła przez ten wietrzny, mroźny klimat. I podczas drogi niespodziewanie natknęła się na przebiegające przez jezdnię stworzenie. Na pierwszy rzut oka królik, na drugi już zdecydowanie jackalope. Małe różki zdradzały, że to jedno z tych zwierząt, które Ariadne darzyła niezwykłą sympatią, wiedząc, że da się z nimi praktycznie porozumiewać, a do tego są pomocne i wskazują ludziom drogę. Ten wydawał się zraniony, kicał bardzo nierówno, gdy odbiegł już za krzaki na poboczu. Zaalarmowana dziewczyna podeszła powoli, chcąc pomóc. Stworzenie jednak wystraszyło się obcej osoby i kontynuowało koślawą ucieczkę. Czując potrzebę pomocy zwierzątku, aurorka ruszyła za nim. Przeszła jednak tylko kilkadziesiąt metrów, kiedy paląca myśl o pełni powróciła i ze zdwojoną siłą nakazała brać jasnowłosej nogi za pas, nawet jeśli pozostawało bardzo dużo czasu na spokojny powrót do domu. Wtem zobaczyła, że w pogoni za rogatym królikiem, nie zauważyła, że wśród listowia kryło się również inne zwierzę. Normalnie uznałaby to za naprawdę wspaniały zbieg okoliczności. Ariadne uwielbiała faunę oraz florę, darząc przyrodę głębokim szacunkiem. Chętnie obcowała ze wszystkimi zwierzętami, które również wykazywały podobne chęci. Stojący po lewej stronie dziewczyny paw nie należał niestety do tej grupy.
- Och... Ale jesteś... piękny... - zaczęła mamrotać, bo paqui rozłożył od razu swoje pióra i natychmiast wprowadził dziewczynę w trans. Poddała się tej magii rozkładającej się migoczącymi falami po jego ciele, wsiąknęła w nią całkowicie i upuściła torby, nieświadoma ich istnienia. Liczyły się te barwy tęczy, które odbijały się w złotozielonych oczach dopóki Ariadne ich nie zamknęła.



Ocknęła się na zimnej ściółce leśnej. Na rozsypane dookoła głowy Wickens blond włosy spadło kilka liści z drzew, wśród kosmyków usiadł również duży pająk. Strząsnęła nieznajomego gościa i powoli uniosła się na ramiona. Dłuższą chwilę czuła takie otumanienie, że nie wiedziała ani jak się tu znalazła ani w ogóle o co chodzi. Widziała rozsypane zakupy, w których chyba buszowała jakaś wiewiórka, bo torby zostały porozrywane, a część jedzenia nadgryziona. Z niepokojem rosnącym w sercu, dziewczyna podniosła się i rozejrzała. Panowały mocne ciemności. Czy zapadła noc, czy to po prostu te gęste chmury przysłoniły wszelkie resztki światła? Wokół unosiła się lodowata mgła, a skóra Ariadne była mocno wychłodzona. Rzuciła na siebie ogrzewające zaklęcie i zaklęcie czterech stron świata, żeby wiedzieć, gdzie zmierzać. Nie widziała stąd ulicy. Właściwie to nic nie widziała dopóki nie zapaliła Lumos. W pewnym momencie chmury na sekundę przerzedziły się, ujawniając okrągły, jasny kształt na niebie. Serce dziewczyny niemalże stanęło, gdy przypomniała sobie o pełni. O nie. O kurwa. Pamiętała ptaka, a później... zasnęła? To musiał być paqui. W takim razie przespała kilka godzin. Powinna od dawna być w domu.
Merlinie drogi, na litość Roweny, niech mnie strzegą wszyscy ci wybitni czarodzieje, których imion używamy teraz w przysłowiach.
Podreptała naprzód, czując że nogi jej się trzęsą. Okej, może nie jest tak źle. Wilkołaki są jednak bardzo rzadkie i dlaczego ktoś miałby nie brać eliksiru tojadowego? Na pewno nie natknie się na nic podejrzanego i tylko narobi sobie stracha bez powodu. Ach, gdyby mogła się teleportować. Ale powracające lekki zawroty głowy i ogólna panika mówiły, że prawdopodobnie rozszczepi się jeśli tylko spróbuje. Dom jest niedaleko! Zaledwie parę zakrętów, zna leśną ścieżkę, którą będzie szybciej.
Stanęła jak wryta, słysząc nagle dziwne odgłosy tuż za sobą. W tym momencie Ariadne prawie już padła trupem z przerażenia, które powoli przejmowało władzę nad zimną krwią aurorki. Zazwyczaj radziła sobie w kryzysowych sytuacjach z opanowaniem i spokojem, ale teraz była kurwa pośrodku niczego, w czasie pełni i miała ochotę się rozpłakać. Odwróciła się i w przestrachu zgasiła całkowicie różdżkę.
Coś chodziło wśród gałęzi drzew.
Ariadne cofnęła się o kilka kroków, cudem nie potykając o korzenie. Cokolwiek to było, zakładała, że nie ma przyjaznych zamiarów. Tak na wszelki wypadek. Zobaczyła wcześniej, że wśród grubych korzeni jednego z drzew może przykucnąć i skulić się tak, że nie będzie jej prawie widać. Czym prędzej wykonała ten plan, licząc na to, że zwierzę pójdzie sobie dalej. Jeszcze jej najwyraźniej nie zauważyło.
Wcisnęła się pomiędzy mech oraz ziemię, kłując się trochę igłami opadłymi ze świerków. Zastygła w bezruchu. Nasłuchiwanie utrudniał dziewczynie fakt, że serce waliło jej jak młot kowalski. Dopiero po paru minutach mogła zrozumieć, że to nie było jedno stworzenie, a co najmniej dwa... lub trzy. Chodziły dookoła. Merlinie, Morgano, Roweno, Salazarze, Godryku, Helgo...
Powrót do góry Go down


Severus A. Morrow
Severus A. Morrow

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 34
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 1.87 m
C. szczególne : Wygląda na zmęczonego| roztacza wokół siebie smród papierosów| ma zarost |blizna na lewym ramieniu po ugryzieniu wilkołaka, i dużo blizn o tym w karcie
Dodatkowo : Wilkołak
Galeony : 394
  Liczba postów : 28
https://www.czarodzieje.org/t21739-severus-a-morrow
https://www.czarodzieje.org/t21748-arae
https://www.czarodzieje.org/t21742-severus-a-morrow
I'm running with the wolves tonight QzgSDG8




Gracz




I'm running with the wolves tonight Empty


PisanieI'm running with the wolves tonight Empty Re: I'm running with the wolves tonight  I'm running with the wolves tonight EmptyPią Lis 11 2022, 12:12;

Ciężki jest tydzień przed pełnią księżyca, gdy ludzkie ciało wyczuwa nadchodzący nieubłaganie moment. Moment przemiany. Chwila ta jest bolesna, chociaż z czasem całkiem znośna, a lata pozwalają na pokochanie bólu, który rozrywa wnętrzności. Intensywność doznania, jakie za sobą niesie światło blasku pełni księżyca, przynosi wyzwolenie. Gorzki, nieprzyjemny posmak w ustach towarzyszy mu przed wypuszczeniem bestii. Tojad to on daje kontrolę nad tym, co nie powinno być kontrolowane, a jednak każdego dnia przez tydzień pije eliksir.
Tak daleko od domu, siedzi w lasach Doliny Godryka, szykując się na nieuniknione. Czuje ten przyjemny strach w brzuchu, który razi go, po trzewiach, niegdyś rozbudzający przerażenie teraz wzbudzający przyjemne oczekiwanie.
Chwila ekscytacji mniejsza się z adrenaliną i stłumionym lękiem, a gdy księżyc w pełni zostaje odsłonięty przez chmury, oświetlając nagiego mężczyznę, siedzącego na kamieniu przy swoim niepozornym obozowisku następuje teatr ekspresji, szermierka uczuć, która zmienia się tylko w taniec zmagania się ludzkiego ciała z bestią w środku. Już wie, że należy się temu poddać i że ból z początku nieposkromiony przyniesie wybawienie.
Upada na ręce, a kolana wpadają w miękką trawę. Zaczyna się i trwa, trwa jakiś czas, aż do scalenia się człowieka z potworem. Krótka sierść, ostre zęby, szpony zadające głębokie cięcia, chude łapy i skowyt. Przeraźliwy, budzący śpiące zwierzęta, wkradające w ich serca niezrozumienie lub czujność. Nocne żyjątka, wiedzą kto daje znać o tym, że tu jest — wilkołak.
Rusza przed siebie, biegając po polanach, pijąc wodę ze strumienia i goniąc za dzikimi jackalope. Wszystko jest tak intensywne, zmysłowe i namiętne, jakby sama natura pragnęła zostać kochanką bestii.
Nagle beztroskie żądzę przerywa dziwny zapach, niepasujący do całości dzikiego otoczenia. Człowiek? I nie tylko. Tam też woła go instynkt potwora i ciekawość ludzka. Łapy suną po podłożu lekko, szybko z pewnością, której już dawno zdążył się nauczyć. Leśni obserwatorzy trzymają się na dystans, gdy mija ich humanoidalny wilk, ale on nie zwraca na nich uwagi.
Dystans się zmniejsza między nim a niezidentyfikowanymi jednostkami. Wtedy wyostrzony węch rejestruje bystroduchy, nie jednego, ale więcej. Słuch potwierdza, trzy gadzie ptaki. Pierwsze co robi, podąża za swoją dziką naturą, dlatego nie zatrzymuje się ani na moment, wyłania się zza drzew, skacząc na jednego z nich i raniąc go mocno, wbijając w ziemie, gryząc po szyi. Dwa pozostałe na chwile się płoszą, ale on staje na tylnych łapach, warczy i robi zamach łapą, trafiając jednego z nich, aby zabić. W ciele bestii nie liczy się ostrożność, a wyrażenie ekspresji — dzikości. Ostatni patrzy niepewnie, a Severus unosi pysk w górę i wyje przeraźliwie w stronę księżyca. Bystroduch ucieka wystraszony. Dwa pozostałe poharatane, a jednak gdzieś w bólu wstają, chcąc uciec od niebezpieczeństwa, jakim okazuje się ich oprawca.
Dyszy ciężko, zgarbiony, przychylony, z zamkniętymi ślepiami. Mglisty oddech wyrywa się z jego wilczego pyska, ale nie jest sam. Ta pierwsza charakterystyczna woń dla człowieka. Kto to? Uchyla oczy, szukając źródła dziwnego zapachu miasta, smakołyków i przede wszystkim ładnego, chodź ostrego bukietu perfum, otulających młode ciało kobiety.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

I'm running with the wolves tonight QzgSDG8








I'm running with the wolves tonight Empty


PisanieI'm running with the wolves tonight Empty Re: I'm running with the wolves tonight  I'm running with the wolves tonight Empty;

Powrót do góry Go down
 

I'm running with the wolves tonight

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: I'm running with the wolves tonight QCuY7ok :: 
retrospekcje
-