Osoby:@Skyler Schuester i Mefistofeles E. A. Nox Miejsce rozgrywki:Wilcza nora Czas rozgrywki: 1 czerwca 2022 Okoliczności: Dzień Dziecka!
Skyler Schuester
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Nie był do końca pewien czy to efekt pierwszych niemal wakacyjnych już promieni słońca, czy zwyczajnie dał rozczulić się dniem wolnym spędzonym ze swoją rodziną - bo nie tylko z rana odwiedził swoich dziadków, by zjeść z nimi tradycyjne śniadanie, ale też wraz z Mefisto zorganizował dziś masę atrakcji dla często mimo wszystko muszącej zadowolić się towarzystwem innych Cynthii - ale nie mógł przestać się uśmiechać, ilekroć tylko wyjrzał przez okno na swojego narzeczonego kurczowo przytrzymującego wypożyczoną dziecięcą miotełkę, na której siedziała ich roześmiana córeczka. Machnięciem różdżki posłał w górę tackę sushi w powietrze, tak samo traktując miskę wypełnioną drobno pokrojonymi owocami, by wolną ręką chwycić butelkę białego wina, to właśnie w takim towarzystwie opuszczając cień Wilczej Nory, wystawiając się na ciepło niby jeszcze jedynie wiosennego słońca. - Zastąpię Cię - zaproponował, gdy tylko posłał wszystko na blat drewnianego stolika, chowając swoją różdżkę, by chwycić palcami jeden z wyjątkowo nabitych kawałków sushi. - Wiem, że czujesz się już lepiej, ale to nie znaczy, że nie możesz na chwilę odpocząć, Wilku - upomniał go, łapiąc jego podbródek, by ściągnąć zielone spojrzenie na siebie, próbując nie przelewać w nie swojego zmartwienia, bo i przecież wiedział, że kwestia lepszego samopoczucia Mefisto nie wynika z faktycznego polepszenia się jego stanu zdrowia, a jedynie z przyzwyczajenia się Noxa do tego stanu rzeczy. - To co, usiądziesz dla mnie? - zachęcił ciepłym pomrukiem, nachylając się do niego bliżej, by w muśnięciu ust czule otrzeć też ich nosy o siebie, to właśnie drobnym pocałunkiem zachęcając Mefisto do rozchylenia warg, by jednak zamiast głębszej pieszczoty wycofać się, wypełniając wilcze usta trzymanym kawałkiem jedzenia. - No już, nie połykaj tak od razu, pogryź spokojnie - dodał rozbawiony, ruchem głowy odsyłając ukochanego na rozłożony obok koc, samemu przytrzymując trzonek lewitującej nieco chwiejnie miotełki. - A Ty nadal nie masz dość, co? Może Ci kupimy niedługo taką? - zagadnął pogodnie Cynthię, próbując powtarzać sobie, że jeśli mała ma mieć pociąg do sportu po swoim ojcu, to lepiej nie ograniczać jej treningów już teraz, bo i przecież większe doświadczenie wiązało się z większą szansą na uniknięcie urazów w przyszłości. - Chyba nie są aż takie drogie? - podpytał już samego Mefisto, wykręcając głowę w jego stronę, by zaraz jednak błyskawicznie powrócić do Cynthii, dając się zaalarmować zupełnie niegroźnym przekrzywieniem się dziewczynki w bok. - Stać nas?
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
Dzień Dziecka wydawał mu się dziwnie abstrakcyjnym świętem i dalej nie zdołał się do niego przyzwyczaić - tym bardziej chciał nadrobić pewnie aż nieco przesadzonymi atrakcjami, gotów zabawiać córeczkę przez cały dzień, byle tylko dla niej 1 czerwca od samego początku miał jakieś znaczenie. - Jak sobie pomyślę ile kontuzji było na samych meczach czy treningach quidditcha w Hogwarcie, to mam ochotę zdjąć ją z tej miotełki już teraz - zdradził Skajowi od razu, dalej jednak uśmiechając się przy obserwowaniu małej wilkołaczycy, która uparcie starała się złapać wszystkie z kolorowych pąków dość wysokiego krzaka różanego. Zawsze zakładał, że będzie tym rodzicem, który podejdzie do takich spraw bardzo “na luzie” i nie będzie próbował zawinąć dzieciaka w folię bąbelkową, a jednak teraz dużo trudniej było mu się zdystansować - nawet jeśli dalej wierzył, że ostatecznie pozwoli Cynthii samej się sparzyć, jeśli będzie jej to potrzebne do nauki. Rzecz w tym, że nawet na dziecięcej miotełce, która przecież miała zabezpieczające przed upadkiem paski i ściągające ją na niegroźną wysokość zaklęcia, nie do końca potrafił zostawić dziewczynkę samą. - Dla ciebie wszystko, słońce- mruknął z zadowoleniem, chętnie dając się rozproszyć pocałunkiem, który nie do końca nadszedł. Parsknął cicho, odsuwając się i automatycznie zakrywając usta dłonią, gdy tylko oburzonym spojrzeniem dziękował narzeczonemu za dokarmianie go. Wywrócił oczami z subtelną nutą rozbawienia i faktycznie poszedł na kocyk, z wdzięcznością na nim przysiadając. Znudziło mu się już złe samopoczucie i jakoś po miesiącu od zniknięcia Księżyca zaczął powoli próbować wrócić do formy - dalej nie mógł jednak w pełni odpocząć, dalej spał dłużej i gorzej, dalej męczył się żałośnie szybko i dalej miał wrażenie, że coś jest nie tak, nawet jeśli żaden lekarz nie potrafił znaleźć odpowiedzi na tę zagadkę, wspominając tylko o pacjentach z podobnymi objawami. - Uważaj, ziemia jest zmiękczona - ostrzegł jeszcze nieco niewyraźnie, gdy tylko zdołał coś wydusić przez absurdalnie smaczny kawałek sushi; wskazał też na ziemię pod Cynthią, którą rzeczywiście zaczarował zaklęciem Molliare tak, by ewentualny upadek przypominał wskoczenie na łóżko. - Mhmm, jestem całkiem pewny, że karmiliście ją na śniadanie słodyczami i dlatego ma tyle energii - wytknął Skajowi z rozbawieniem, odwołując się do poranka, który Cynthia spędziła z Puchonem i jego dziadkami, podczas gdy on załatwiał kilka lumosowych spraw i odbierał kolejne z kontrolnych wyników badań, wedle których jego stan cały czas był tak samo odpowiedni. - Podoba ci się, malutka? - Zagadnął jeszcze, nie mogąc się powstrzymać, bo i tak przecież musiał odmachać córeczce, która dopiero oderwała się od przechwyconych listków i zorientowała się, że teraz pilnuje jej tatuś. - Stać nas - przytaknął z namysłem, zgarniając jeszcze jeden kawałek sushi, nim nie położył się wygodniej na plecach, dzięki wsparciu na przedramionach dalej mogąc obserwować swoją rodzinę. - Chociaż to będzie oznaczało, że oprócz remontów w Lumos będziemy musieli też dużo robić samodzielnie w nowym domu… - napomknął niby mimochodem, w rzeczywistości jednak pozerkując ciekawsko na swojego partnera, by zobaczyć jak bardzo ten da się zaalarmować wzmianką o czymś, o czym właściwie nie rozmawiali już od jakiegoś czasu, nie mając do końca głowy do szukania czegoś nowego.
Skyler Schuester
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Uniósł brew zaskoczony, opadając spojrzeniem w dół, by przyjrzeć się ziemi, która jednak zdawała się wyglądać zupełnie normalnie, więc i tylko na słowo uwierzył swojemu narzeczonemu, że ta ugnie się pod jego stopą, gdy tylko zrobi krok dalej. - Co to za dzień dziecka bez słodkości - usprawiedliwił się z cichym śmiechem, zaraz mimowolnie papugując zdziwienie córeczki, gdy ta wykręciła do niego główkę, zapewne właśnie w ten podświadomy sposób ucząc jej swojej łatwej do rozszyfrowania mimiki. - Chociaż fakt, że w jej wieku nie miałem aż tak dużego wyboru, bo na początku dziadek sprzedawał raczej bardziej pieczywo, niż jakiekolwiek cukiernicze wyroby… Nawet teraz bardziej skłania się do wszelkich słodkich bułek, niż no wiesz, do eklerków choćby, które dalej stanowią bardziej wyjątek, a nie normę - rozgadał się, poniekąd dalej się usprawiedliwiając, teraz jednak bardziej swoje własne spożycie cukru dzisiejszego poranka, gdy zwyczajnie nie potrafił się powstrzymać przed wykładanymi przed nim specjałami, które miały przecież po stronie swojego smaku siłę sentymentu. - Och… Och! - skomentował wpierw trzeźwiejszą uwagę Mefisto, mimowolnie poluźniając uchwyt na wiecznie naprostpwywanej miotełce, a więc i zaraz musząc gaspnąć znacznie głośniej, gdy przechwytywał spadającą z drążka Cynthię, ledwo łapiąc równowagę na uginającej się pod nim ziemi. - Więc chyba- Powinniśmy się z tym wstrzymać aż lepiej się poczujesz, prawda? - zasugerował, układając sobie wygodniej córkę na rękach, nie mając teraz głowy do tego, że nie dał nauczyć jej się konsekwencji upadku, chcąc wmawiać sobie, że znajdzie na to jeszcze czas, teraz pozwalając jej beztrosko miażdżyć w dłoniach złapany pączek róży. - Bo wiesz, nie żebym się wymigiwał, ale nie chcę byś się nadwyrężał, a jednocześnie też… no nie czuję się na siłach, by robić to bez Ciebie. Nawet przy Puchońskiej Komunie nie pomagałem aż tak bardzo, a wymiana kafelków w łazience to mi się śniła po nocach potem… - wyrzucił z siebie, pozwalając Cynthii uwiesić się na miotle rękoma, puszczając ją zupełnie, bo i nie tylko wiedząc, że ta nie będzie miała siły się podciągnąć, ale też będąc pewnym, że upadek pupą na miękką ziemię nie będzie wcale aż tak groźny. - Możemy też… rozwinąć jakoś ofertę baru i po prostu zacząć pracować więcej, więc i zarabiać więcej… - podsunął ostrożnie, z miską owoców siadając obok Mefisto, by z wygodniejszej pozycji nadzorować zabawę Cynthii z miotłą. - Moglibyśmy chociażby jakoś zorganizować zamówienia sowami i dostawy pod wskazany adres.
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
- Ach, eklerki to taka zakazana miłość - zaśmiał się cicho, nie mogąc się powstrzymać od tego drobnego wytknięcia skylerowej słabości, zwłaszcza skoro on sam ją przytoczył. Zmrużył na chwilę oczy, łapiąc ciepłe promienie słoneczne, ten jeden raz nie mając absolutnie nic do opalania, bo po pierwsze - nie chciałoby mu się wstawać, a po drugie - próbował wygrzać z siebie zmęczenie, które nawet ignorowane nie chciało w pełni odpuścić. - Zapamiętam, żadnych kafelków dla ciebie - przytaknął cicho, pozerkując na Cynkę uważnie jeszcze przez chwilę, by wreszcie odetchnąć nieco spokojniej, bo miotełka nie była w stanie sama unieść się za bardzo wyżej, a też po skocznym dreptaniu córeczki mógł ocenić, że zmiękczające ziemię zaklęcie dalej odpowiednio działało. - …to brzmi genialnie - przyznał, zerkając na Sky’a z zaskoczeniem, bo nie w tę stronę planując pokierować rozmowę. Uśmiechnął się szerzej i poderwał do siadu, by wygodniej móc nachylić się do Puchona po buziaka, który zupełnie przypadkiem przerodził się w dłuższy pocałunek, z którego Mefisto wycofał się jedynie z powodu braku tchu. - Dostawy sowami brzmią świetnie, pewnie będzie trochę papierologii, żeby to ptactwo załatwić - zauważył, już próbując sobie przypomnieć odpowiednie formularze i pozwolenia, w międzyczasie decydując gdzie ulokować ptasie klatki, albo z jakiej sowiarni skorzystać do takich usług. - Trochę wychodziłem z założenia, że ładna pogoda nam ogólnie pomoże iii pokombinujemy z jakimiś stolikami na zewnątrz, od strony lasu - podsunął. - Tylko najpierw trzeba się zastanowić, czy mamy wystarczająco dużo pracowników, żeby nad tym zapanować, ale- ale wiesz co, kompletnie nie o to mi chodziło - parsknął wreszcie, podsuwając chłopakowi talerz z sushi, ale głównie po to, żeby móc sięgnąć po butelkę wina. - Chodziło mi o to, że rozmawiałem ostatnio z tym gościem, co nam kładł nową podłogę w Lumos… i wspomniał o jakimś domu w Hogsmeade, który wreszcie trafił na rynek - podjął w końcu, niby już leciutko stukając różdżką w szyjkę butelki, ale jeszcze nie pozbywając się korka. - Jakoś potwornie długo stał nieużywany, więc jest w kiepskim stanie, aleee… dlatego ma dobrą cenę… więc pomyślałem, że go obejrzymy i może damy radę powolutku ruszyć z remontem? - Wyrzucił z siebie wreszcie, akcentując to eleganckim pstryknięciem wyrzucanego w powietrze korka, który natychmiast przemienił się w kilka różnokolorowych motylków. - Co myślisz? Szalony pomysł? Pewnie trochę tak, ale wreszcie- nie wiem, wreszcie jakoś ruszymy z tym do przodu, a może bez większej presji, bo powoli…
Skyler Schuester
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Uśmiechnął się, mimowolnie rozczulony nagłą ekscytacją narzeczonego, która od razu mogła zapewnić go, że ten wcale sobie z niego nie żartuje i naprawdę podoba mu się rzucony luźno pomysł. Nachylił się do niego po pocałunek, instynktownie sięgając dłonią do ukochanego policzka, by przygładzić go czule w zachęcie do zostania przy nim na dłużej, zawsze chętnie gubiąc dech dla swojego Wilka. I niby czuł, że przez ostatnie tygodnie ich pocałunki boleśnie skraca tajemnicze zmęczenie Mefisto, a jednak dzięki temu tylko tym bardziej doceniał każde muśnięcie przyjemniej pieszczoty z osobna. Ledwo zadowolony zerknął w najpiękniejszą zieleń, nie mogąc powstrzymać się od zaczepnego pomruku i ukrytej pod podniesioną brwią propozycji, by gwałtownie oprzytomnieć i uciec spojrzeniem do bawiącej się Cynthii. - Możemy znów otworzyć rekrutację - wtrącił, choć dość niepewnie, bo i wcale nie będąc do końca zadowolony z tego, jak niestali w swoim zaangażowaniu potrafią być studenci, nie wątpiąc też w to, że dodatkowa pensja do wypłacenia i konieczność podzielenia napiwków na większą liczbę części nie pomoże im taki łatwo zarobić więcej. Przeskoczył spojrzeniem wpierw na Mefisto, potem na trzymaną przez niego butelkę i znów na Mefisto, powoli przetwarzając to, o czym ten mówi. Uśmiechnął się mimowolnie na widok uciekających w górę motyli i pokręcił głową z niedowierzaniem ile rezerwy zachowywał jego narzeczony, zupełnie jakby przedstawiał mu plan, którego nigdy wcześniej nie omawiali. - Nie bardziej szalony od otwarcia baru, który byłby w pełni otwarty dla istot magicznych i zdecydowanie nie dający większej presji od nagłej adopcji malutkiej Wilkołaczycy - zauważył na granicy śmiechu, układając dłoń na Mefistofelesowym udzie, gdy rozczulony wzrok uciekał mu już do przeczesującej nieco zbyt długą trawę Cynthii. - I jestem pewien, że tak jak te dwa inne Twoje pomysły, ten też okaże się szczęśliwy - dokończył, zaciskając swoją dłoń nieco mocniej, nim ta nie przesunęła się wyżej, z trudem mijając zawsze tak chętnie łapane biodro, by w końcu mógł objąć swojego Wilka ciaśniej, z łapiącej go ekscytacji nie mogąc powstrzymać się od jeszcze jednego, chętnie przedłużanego pocałunku. - Jeśli mówisz, że cena jest dobra, to powinniśmy jak najszybciej pójść go obejrzeć, by nikt go nie zaklepał przed nami. W jakimkolwiek jest stanie, na pewno razem sobie z tym poradzimy, kochanie - przypomniał mu cicho, z łagodnym uśmiechem wodząc nosem po jego policzku, zanim instynktownie nie wykręcił głowy, by zerknąć na Cynkę. - Musimy tylko dokładnie sprawdzić czy ogródek jest wystarczająco duży, czy starczy nam miejsca w kuchni i czy piwnica ma odpowiedni… potencjał - zauważył, odciągając od Mefisto wino, by dać mu chwilę oddechu, samemu woląc zająć jego usta na choćby najkrótszy z pocałunków.
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
- Nooo właśnie, ale co jeśli jest jakiś limit szalonych planów i nie powinniśmy doprowadzać do takiej kumulacji, co? - Dopytał, nie kryjąc swojego zaniepokojenia, bo chociaż bardzo chciał podzielić się ze Sky’em swoim pomysłem, to nie mógł być go stuprocentowo pewny i automatycznie martwił się na samą myśl o tak ryzykownym przedsięwzięciu. Mruknął cicho w aprobacie dla mocniejszego przytulenia i przytrzymał sobie Puchona za kark w pocałunku, który skutecznie pomógł mu się rozluźnić. - Grzecznie się bawi - zapewnił szybko, samemu dobrze widząc bezpieczne poczynania córeczki, więc wykręcając sobie jego głowę z powrotem do siebie, nie chcąc tracić ani sekundy godnej poświęcenia na pocałunki, o winie zapominając właściwie natychmiast po jego widowiskowym odkorkowaniu. - Myślę sobie… myślę, że to po prostu chwilę potrwa, ten remont - podjął, trochę wracając do wcześniejszej myśli. - Może jakbyśmy teraz powoli się za to zabrali, to dom byłby gotowy na jesień… może byśmy się mogli przeprowadzić po ślubie - dodał, zdecydowanie ostrożniej, bo i te plany przecież pozostawały lekko zawieszone w powietrzu, skoro miały zostać poprzedzone ugryzieniem, a nie mieli możliwości zrobienia nawet tego, dopóki na niebo nie wrócił Księżyc. - Z drugiej strony nie wiem, czy jest sens sobie dokładać kolejne rzeczy do zrobienia, skoro mamy jeszcze ślub do przemyślenia i- i no nie wiem, nie wycofałeś się chyba z przemiany, hm? - Przypomniał, może nawet bardziej sobie niż Sky’owi. Potrząsnął wreszcie lekko głową i cmoknął narzeczonego raz jeszcze, nim powoli się nie zaczął podnosić z kocyka. - Dobra, najpierw trzeba ten dom obejrzeć, bo nie ma co się nastawiać, nie? Możemy tam skoczyć jeszcze dzisiaj, mam klucze, aleee… teraz muszę złapać małą wilczycę! - Zdecydował, podbiegając do Cynki, by po delikatnych łaskotkach porwać ją w ramiona do czułego przytulenia, później jeszcze chwilę ganiając się z nią po krzakach, by wróciła do Sky’a z bukiecikiem kolorowych kwiatów idealnie w momencie, w którym pod domem z głośnym trzaskiem teleportacji pojawił się Asmoday Nox. - Widzę, że Cynka tutaj najbardziej aktywna? - Zagadnął zamiast powitania, jeszcze tak typowym dla siebie poważniejszym tonem, by złagodnieć dopiero po podejściu bliżej, gdy mógł już kucnąć i złapać biegnącą do niego radośnie wnuczkę. - A może by tak świętować Dzień Dziecka i Dzień Wilka? - Zaproponował dziewczynce, odsuwając ją od siebie tylko po to, by wyciągnąć z kieszeni pomniejszonego pluszowego wilka, który zaraz wrócił do swoich normalnych - i to dość masywnych - rozmiarów. I Mefisto był całkiem pewny, że nic dla niego nie jest równie abstrakcyjne jak obserwowanie swojego ojca, który słucha dziecięcych pomysłów na imię dla pluszaka, więc też nie potrafił odezwać się ani słowem, w pewnym momencie tylko uśmiechając się lekko pod nosem z czymś na kształt dumy.
Skyler Schuester
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
- Może… - przytaknął nieco wymijająco, bo choć faktycznie myśl o remoncie nie wydawała mu się przytłaczająca, to już o przemianie i ślubie nieco mocniej go stresowała. Kupno domu może i było decyzją dużą, ale możliwą do odwrócenia. Remont natomiast był czymś, co przecież mogli rozłożyć w czasie, przerwać, by rozpocząć choćby i kompletnie od nowa w dogodnym dla nich momencie. Ale… przemiana? Ślub? To były decyzje, czy właściwie chwile, które miał przeżyć jedynie raz. Jak wiele rzeczy wyszło mu w życiu perfekcyjnie już po raz pierwszy? Jak miał nie stresować się czymś, co przecież było dla niego ważne, a co jednocześnie miał szansę spieprzyć nieodwołalnie. - Nie, nie, dalej tego chcę - zapewnił jednak szybko, wracając dłonią do wilczego uda, by uściskiem zapewnić Mefisto o pewności swoich decyzji, bo nawet jeśli miał wątpliwości to tylko dlatego, że naprawdę zależało mu na wypełnieniu swoich planów. Rozchylił usta, a nawet zaczął już lekko nachylać się w stronę ukochanego, gotów wymownym pomrukiem zasugerować mu, że miał inne plany i nadzieje na ich dzisiejszy wolny wieczór, a jednak zamilkł, nie mogąc przecież nie dać rozczulić się goniącym za małą wilczycą narzeczonym. Rozsiadł się wygodniej, niby dając skusić się na jeden z kawałków sushi, a jednak szybko przerzucając się na podjadanie pojedynczych kawałków owoców, raz po raz przymykając oczy, by nacieszyć się ciepłem otulających mu twarz promieni słonecznych, nie zamierzając przejmować się namnażającymi się przez to piegami. - Och, to dla mnie, Cynka? - podpytał, nie odrywając jasnego spojrzenia od córki nawet przy donośnym trzasku teleportacji, chcąc rozpieścić swoją Wilkołaczycę świadomością, że nigdy nie będzie musiała walczyć o jego atencję. - Dziękuję, włożymy je do wazonu w sypialni, co Ty na to? - pociągnął dalej, ciepłym uśmiechem wabiąc do siebie uwagę córki, aż ta nie przytaknęła mu wyraźnie i gdy same kwiaty znalazły się już w jego dłoni, nie pognała w stronę dziadka. Przyglądał się całej scenie z większą rezerwą niż sam Mefisto, choć z pewnością też nie domyślał się, że ten mógłby czuć teraz jakąkolwiek dumę, najwidoczniej nie do końca rozumiejąc, jak ten może mieć tak zdrowe podejście do całej sytuacji. - Ochjej, jaki duży wilk dla takiej małej Wilkołaczycy - wyrzucił z siebie na wpół ze szczerym zachwytem, na wpół z drobną złośliwością skrytą w zazwyczaj czystych przecież intencjach. - Aż strach pomyśleć jakie rozmiary będzie miał ten dla Mefisto - podsunął, podciągając się do wstania z koca z wyraźną aluzją, że Asmoday powinien w ten dzień pamiętać też i o swoim synie, nawet jeśli miałby złożyć mu jedynie życzenia przy wręczeniu czteropaka piwa.
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
Mefisto nie zdołał powstrzymać cichego śmiechu, natchnionego niczym poza szczerym zadowoleniem, gdy mógł się przyglądać jak Cynka dumnie wręcza Sky’owi bukiecik po entuzjastycznym “tatuś!”. Przysiadł też od razu obok na kocyku, to stamtąd obserwując swojego ojca i z opóźnieniem pozwalając sobie na zrozumienie o co chodzi Sky’owi. - Mefisto już nie jest dzieckiem - zauważył starszy z Noxów, sadzając sobie wnuczkę na barana i prostując się, by móc porządnie uśmiechnąć się do Puchona. - Ale może dostanie wreszcie jakiegoś pokaźnego wilka, jak wróci Księżyc, co? - Przypomniał z radosnym klepnięciem w skylerowe ramię, zaraz już jednak obiema dłońmi przytrzymując nóżki szarpiącej go za włosy wilkołaczycy. - Dostanę - przytaknął z rozbawieniem, absolutnie nie mając siły się tak szybko podnieść, więc to zaklęciem przywołał spakowaną dla Cynthii torbę, którą Asmoday od razu przechwycił. - Ale nie potrzebuję żadnych prezentów, wszystko mam - dodał, puszczając ukochanemu oczko i trochę zaraz przenosząc uwagę za niewystarczająco docenione do tej pory sushi, żeby też usprawiedliwić jakoś swoje lenistwo. - Teraz też już chyba wszystko mam - zadecydował, zaglądając do torby zupełnie automatycznie, by zaraz wsadzić tam znowu pomniejszonego wilka i upewnić się, że wszystkie kieszonki są zamknięte. - Macie jakieś plany, wychodzicie gdzieś? - Chyba jeszcze zobaczymy - podjął, nie będąc pewnym, czy ustalili oglądanie domu już na dzisiaj, ale też zwyczajnie nie chcąc o tym jeszcze ojcu mówić, żeby nie narobić mu nadziei i żeby nie dostać przypadkiem jego nieproszonych opinii na ten temat. - Napiszę potem kiedy po nią wpadniemy, mm? - Zaproponował, wreszcie jednak się podnosząc, żeby móc pożegnać się z córeczką. I naprawdę cieszyło go, że mogą sobie pozwolić na swobodę takich planów, i że Asmoday stara się dla Cynthii tysiąc razy bardziej niż dla niego… ale nie mógł powstrzymać się od przytulenia do narzeczonego, gdy tylko ojciec już zniknął z roześmianą wilkołaczycą. - Kocham cię, Skaju - mruknął, nie wiedząc jak podziękować za to przypominanie o nim, bo może tego nie oczekiwał, może było mu przez to w jakimś stopniu niezręcznie i może nawet nie chciał zaburzać wystarczająco pozytywnej relacji z ojcem, jaką teraz miał, ale i tak niesamowicie cieszyła go świadomość, że zwyczajnie miał kogoś, kto chciał mu przypominać o jego wartości i tym, że zawsze może być lepiej.
Skyler Schuester
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Powstrzymał się od dość prosto nasuwającego się po takiej wypowiedzi komentarza, bo nawet jeśli nie zgadzał się z podejściem Asmo, to wcale też nie chciał przedłużać jego pobytu w Wilczej Norze bardziej, niż było to konieczne. Nie komentował też wcale jego niezdrowej manii na punkcie likantropii, jakby ten nie mógł poczuć się pewnie, jeśli nie łączył wszystkiego z tym jednym tematem, nawet dzień dziecka musząc zmieszać Cynthii z jej wilczą naturą. - Dostanie - przytaknął więc po prostu, odnajdując wyuczony uśmiech, dopiero po chwili pozwalając mu na większą szczerość, gdy zasypywał Cynthię pożegnalnymi całusami, wymuszając jeszcze na niej przytaknięcie, że nie będzie nikogo gryzła, zaraz oczekując przytaknięcia też od Asmoday'a, że nawet jeśli da jej dziś jeszcze cokolwiek słodkiego, to będą to owoce. - Pozdrów od nas Harley - zdążył wtrącić jeszcze grzecznościowo, zanim starszy z Noxów nie porwał ich córeczki w teleportacyjny skok, trzaśnięciem urywając beztroski śmiech Wilkołaczycy. Od razu objął Mefisto mocniej, przyciągając go do siebie, by rozetrzeć kilka buziaków na jego policzku, to tam właśnie mrucząc też ciche "Ja Ciebie też", zanim nie otulił jego twarzy dłońmi, by wygodniej zerknąć jak najgłębiej najpiękniejszej zieleni. - Najmocniej na świecie, Wilku - dodał poważniej, szczerze martwiąc się o samopoczucie narzeczonego, nie do końca też wiedząc czy powinien kontynuować mało przyjemny temat. - Mój ojciec co roku na dzień dziecka wysyłał mi kartkę z życzeniami i banknotem - podjął ostrożnie, dzieląc się własną częścią goryczy tego na pozór przyjemnego dnia, gdy pokierował już Mefisto na koc, samemu przyklękując, by ściągnąć dziecięcą miotełkę z powietrza z powrotem do jej pokrowca. - Ostatnią dostałem w wieku osiemnastu lat, więc odebrałem to jako potwierdzenie, że przez te wszystkie lata chodziło o bycie dzieckiem… w teorii. Nie jego dzieckiem - dokończył, pozerkując na Mefisto kontrolnie, nie tylko ciekaw, czy ten widzi jakieś podobieństwa, ale też czy przypadkiem nie jest zły za porównywanie Asmoday'a do znienawidzonego przecież ojca. Rozchylił usta, gotów pociągnąć temat dalej, ale zrezygował zanim na dobre wydobył z siebie dźwięk i westchnął tylko, mocniej łapiąc Mefistofelesową dłoń. - Jak się czujesz? - podpytał zamiast tego, z troską zerkając w zieleń jego oczu, mogąc to zrobić o tyle łatwo, że i coraz mocniej ciągnął swojego Wilka na siebie, chcąc zachęcić go do tego, by usiadł mu na kolanach. - Powinieneś odpoczywać, szczeniaku - mruknął rozbawiony, wyciągając się do pocałunku, który przerwał boleśnie szybko, na szczęście na krótkie: - Jeśli chcesz dostać pokaźnego Wilka.
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
Udało mu się nawet coś grzecznie przytaknąć niezrozumiałym pomrukiem na kwestię pozdrawiania Harley, ale wyparł to natychmiast wraz ze zniknięciem Asmoday’a - miał świadomość, że pewnie powinien podjąć więcej starań do lepszego poznania partnerki swojego ojca, ale jednak wydawało mu się, że obecny układ jest nie tylko najwygodniejszy, ale też najprzyjemniejszy i najbezpieczniejszy. - Mhmmm, najmocniej na twoim świecie, bo ja ciebie najmocniej na moim świecie - zaprzeczył, nawet nie próbując doszukać się we własnych słowach jakiegoś sensu, zamiast tego nadrabiając pocałunkiem, do którego sobie narzeczonego przytrzymał, nim faktycznie nie wrócił na koc. - Toooo niby miło, ale trochę bezmyślnie - zauważył, z jednej strony potrafiąc docenić drobny gest. Przewrócił oczami z rozbawieniem, doskonale wiedząc do czego Sky dąży, ale nieszczególnie chcąc mu z tym pomagać; wreszcie jednak dał się skusić na puchońskie kolana i to pod kryształowym spojrzeniem musiał całkowicie się poddać. - Zmęczony - przyznał cicho. - Szczęśliwy… podekscytowany - dodał jeszcze, skubiąc w drobnym zniecierpliwieniu dolną wargę ukochanego, nie chcąc mu darować żadnego potencjalnego pocałunku. - Y-ym, nie nazywaj mnie szczeniakiem - parsknął zaraz, dając się rozproszyć, chociaż już przecież udało mu się dyskretnie rozpiąć kilka pierwszych guzików skylerowej koszuli. - Tak nazywa mnie tylko mój ojciec, który ewidentnie nie łączy tego z byciem jego dzieckiem - zaśmiał się cicho, trącając nosem policzek ukochanego. - Myślę, że myśli, że tego nie oczekuję. Rodzice raczej starali się mnie wychować bez uwzględniania jakichś takich celebracji, żeby nie było mi szkoda, że nie mamy możliwości wielkiego świętowania ich - wyjaśnił wreszcie, nie chcąc zostawiać tematu tak urwanego. - Pewnie to dla niego teraz zbyt dziwne i zakłada, że dla mnie też… i pewnie coś w tym jest. Cieszę się tylko, że Cynka poznaje go już od lepszej strony, bo… no, dzięki temu wiem, że to wynikało właśnie raczej z warunków, z okoliczności, a teraz przyzwyczajenia, a nie… z jego chęci i, nie wiem, z niego. - Odsunął się nieco i zerknął kontrolnie w jasne tęczówki Sky’a, by sprawdzić czy ten nie przejmuje się tematem może trochę zbyt mocno. - Ja bym wolał obchodzić Dzień Dorosłych - oznajmił, napierając na jego ramiona, by zmusić go do położenia się na kocu, dzięki czemu mógł wygodniej poprawić się na jego kolanach i dokończyć rozpinanie koszuli. - I to tak bardzo mocno obchodzić, z tobą. Co myślisz? - Dopytał, podgryzając wetknięty w dolną wargę kolczyk, by chociaż trochę zahamować cisnący mu się na usta uśmiech, gdy teatralnie wolno podciągał swoją koszulkę, nie łamiąc kontaktu wzrokowego. - Mam jakąś szansę na wywołanie wilka z lasu?
Skyler Schuester
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Uśmiech sam wkradał mu się na usta, gdy miał swojego Wilka tak blisko, czując każdą z drobnych czułości i (zapewne wbrew przekonaniu Mefisto) zdając sobie sprawę z każdego rozpiętego guzika. Mimo upływu czasu pocałunki wciąż zdawały się dla niego perfekcyjne i zupełnie niezbędne do przeżycia, jakby dzień naprawdę nie miał szans zakończyć się szczęśliwie, jeśli nie mógł choć raz ucałować swojego ukochanego. - Wiem - mruknął, tym konkretnym przezwiskiem nawiązując przecież do przemilczanej hipokryzji Asmoday'a. - Więc to jemu tego zabrońmy - zaprotestował, dłońmi przemykając po Mefistofelesowych plecach, by wylądować nimi na biodrach, wiecznie próbując przyciągnąć swojego Wilka bliżej. Cmoknął cicho w niezadowoleniu, nie chcąc słuchać tłumaczeń i usprawiedliwień, a jednak mimowolnie pod nimi łagodniejąc, bo choć to wszystko zwyczajnie mu się nie podobało, to przecież najważniejsze było to, by jego Mefisto w tym wszystkim nie cierpiał. - Tak? - wymruczał retorycznie w drobnej zachęcie, gdy grzecznie kładł się już na plecach, jedną z dłoni odrywając od kurczowo trzymanych bioder, by wygodnie założyć sobie rękę za głowę, zwyczajnie szczęśliwy przyglądając się swojemu narzeczonemu, gdy ten zabrał się za już bardziej otwarte rozpinanie jego koszuli. - Jesteś niemożliwy - parsknął cicho z rozbawienia, musząc wykręcić na chwilę głowę w bok, szukając w tym choć chwili samokontroli, nie wytrzymując jednak zbyt długo, więc i podrywając się do siadu, by pocałunkami na wytatuowanej szyi wyznaczyć sobie drogę do wilczych ust. - Chcę z Tobą celebrować każdą okazję - mruknął nisko, każde słowo układając ostrożnie pomiędzy pocałunkami, którymi wyznaczał już takt trudnych do odmówienia sobie przyciągnąć trzymanego wciąż dłonią biodra. - Chcę celebrować Ciebie codziennie - dodał nieco ciszej, nie mogąc nie uśmiechnąć się pod świadomością, jak kiczowato musi brzmieć w tym szczerym szczęściu i nieustannie zakochanym zachwycie. Zerknął czujnie w najpiękniejszą zieleń, układając dłoń na Mefistofelesowym torsie, by zatrzymać go w obranej przez niego pozycji, gdy sam kładł się z powrotem na plecy, w uwolnioną od biodra dłoń łapiąc swoją różdżkę. - Ale zanim przejdziemy do mocnego d- obchodzenia… - zaczął, machnięciem różdżki posyłając trzy drobne kawałki hosomaków wzdłuż swojego brzucha. - Powinieneś zjeść coś więcej, by nabrać sił.
+
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
- Jeśli ci na tym zależy - przytaknął, marszcząc jednak lekko brwi w braku zrozumienia, bo nie mając tak naprawdę pojęcia skąd u Sky’a pomysł z tym nieszczęsnym szczeniakiem. Nieszczególnie mu się też uśmiechało tłumaczenie tego ojcu i sam z siebie absolutnie nie czuł potrzeby tracenia przezwiska, które do tej pory raczej uznawał za przyjemnie pieszczotliwe; nie potrafił się teraz na poważnie tym przejąć i zdecydowanie łatwiej było mu zaakceptować fakt wymuszania zmian u Asmoday’a Noxa, niż odmawiania Skylerowi. - Luuubisz to - wytknął mu z zadowoleniem, szarpiąc delikatnie za cienki materiał rozpiętej już koszuli, by spróbować przywołać z powrotem do siebie kryształowe spojrzenie, absolutnie nie chcąc pozwalać Puchonowi na znalezienie tak zbędnej przecież samokontroli. Początkowo uznał pocałunki za sukces i zamruczał cicho z zadowoleniem zarzucając już ukochanemu ręce na szyję… ale szybko zorientował się, że to tylko pułapka, a on daje się w nią poprowadzić narastającym zniecierpliwieniem. - W porządku, najpierw sushi - zgodził się, w rzeczywistości jednak na początek sięgając po otwarte wcześniej wino, by teraz przelać sobie trochę do kieliszka i upić kilka łyków, jakby bardzo potrzebował udowodnić, że kompletnie mu się nie spieszy. - Ale tylko dlatego, że twoje sushi jest nieziemskie… i nie wymigasz się tak łatwo - zastrzegł, zgarniając z talerza kawałek sushi i bezceremonialnie kierując go do puchońskich ust. - Musimy częściej robić pikniki - zadecydował, niby zdając sobie sprawę z tego, że ogólnie zawsze jak najwięcej czasu spędzali na świeżym powietrzu, a jednak w swojej głowie już decydując, że pikniki z okazji Dnia Dziecka będą jakąś ich tradycją - przynajmniej do czasu, aż nie zmodyfikują jej czy nie wymienią na coś innego.