Osoby:@Skyler Schuester i Mefistofeles E. A. Nox Miejsce rozgrywki: Bar "Lumos" Rok rozgrywki: Grudzień 2020 Okoliczności: Wigilijny poranek, czyli jak Sky wraca z odwiedzin w Mungu, a Mef nienawidzi Finna.
Skyler Schuester
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Uparcie trzymał się w ryzach. Upychał swoją panikę w ciasne ramy uprzejmości, gdy mijał się z personelem medycznym i jak w transie opuszczał szpital świętego Munga, instynktownie pokonując trasę na kamienne schody, mając wrażenie, że świat ciemnieje mu przed oczami. Opadł na stopnie, siadając na nie ciężko z dłonią stabilnie szukającą oparcia w wychłodzonym zimą kamieniu, gdy druga dłoń odruchowo już mknęła na wysokość przepony, próbując zmusić ją do spokojnej pracy, a jednak oddech nie słuchał się go już zupełnie, z każdą sekundą narastając w narzucanym mu takcie. A jednak nie pękł. Rozchełstał kurtkę, zacisnął pięści i zamiast pochylić się w poddańczym wyrazie żalu - uniósł twarz ku górze, ku wschodzącemu wciąż słońcu, by złapać pierwszy głębszy wdech, nie przejmując się tym jak desperacko musiał teraz wyglądać. Nie miał prawa czuć wstydu z przywileju swojej wolności. Nie mógł narzucać sam sobie więzienia za to, że ktoś inny w nim tkwił. Musiał żyć. Chciał. Miał dla kogo. Czy mógłby wymienić większe szczęście od tego uczucia? Będzie dobrze. Nie miał wyboru i musiał w to wierzyć, by nie zająć jednej z mijanych dziś sal. Ale przecież nie pękł… Nie pozwolił by nagromadzone w szpitalu uczucia, z żalem i poczuciem winy na czele, wypłynęły z niego nawet nie burzą, ale choćby mżawką łez, wciąż boleśnie nosząc ich ciężar w sobie, gdy próbował przywołać swojego Patronusa, chcąc posłać wiadomość Mefisto, czując wyraźnie, że musi się z nim spotkać, zanim będzie gotów stawić się przed dziadkami. Niebieski Wilk zamigotał niewyraźnie, nawet nie przyjmując odpowiednich kształtów, by móc go rozpoznać, jeśli nie wiedziało się jakiego zwierzęcia się wypatruje, w końcu uspokajając się w postaci bladej mgiełki, to właśnie w tej formie mknąc wyładowaniami magii do Hogsmeade, by dowiedzieć się gdzie dokładnie jego chłopak się znajduje. Każdą kolejną minutę poświęcił na doprowadzenie się do ładu, w znajomych, automatycznych czynnościach odnajdując bezmyślność, gdy dłonie wygładzały białą koszulę, może aż nazbyt pedantycznie upychając ją do spodni, zanim nie zapiął swojego płaszcza aż po ostatni guzik, starannie wiążąc puchoni szalik, by skryć się nieco w jego cieple, by broda przestała drżeć mu zdradziecko. Przyodziany w udawane zobojętnienie zrobił krok naprzód, by zniknąć z trzaskiem, gdy tylko mefistofelesowy patronus wymruczał mu tym ukochanym głosem jedno, tak oczywiste przecież "Lumos". I przekraczając próg baru nie potrafił ukryć cienia uśmiechu w kąciku ust, gdy pomyślał, że nie jest to pierwszy raz, gdy szuka tych wytatuowanych ramion w tym miejscu, tylko w nich potrafiąc odnaleźć odpowiednie pocieszenie. - Mefu… - zawołał cicho, niby oczekując odzewu, a jednak instynktownie odnajdując już drogę do tych zielonych oczu, przed którymi nie krył wcale smutku, niemal od razu ściągając brwi w zmartwieniu i wyciągając ręce, by wtulić się w ten szeroki tors, tym razem nawet nie walcząc o to, by być obejmującym, a nie obejmowanym. Miał wrażenie, że słowa stają mu w gardle i dławi się nimi ilekroć próbuje wypluć je z siebie, w końcu znów poddając się tej duszącej go prędkości płytkiego oddechu, w komfortowym cieple i bezpiecznie kojarzącym się zapachu nie potrafiąc już wstrzymać cisnącej mu się do oczu wilgoci, która zdecydowanie za szybko zaczęła zaciemniać materiał mefistofelesowej koszulki.
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
Może i nie przepadał jakoś szczególnie za świętami, ale była Wigilia. Poddanie się przynajmniej części tej charakterystycznej, ciepło-zimowej atmosferze, nie było opcjonalne - chociażby biorąc pod uwagę ilość ozdób porozwieszanych na hosgmeadzkich budynkach, zapachy tradycyjnych potraw, śpiewy magicznych kolędowników na każdym zakręcie… i zamknięcie Lumos, bo mało kto planował spędzić swoje rodzinne chwile wolnego w barze. Mefisto mógł zatem w spokoju kręcić się po lokalu, zajmując sobie jak najwięcej czasu grzebaniem w papierach i tych sprawach, nad którymi wcale nie chciał siedzieć. Próbował nie myśleć o tym, że jego ojciec uparcie próbuje traktować ten dzień jak każdy inny i pewnie siedzi naburmuszony w domu; o tym, że już nie usłyszy jak matka klnie nad zbyt twardym ciastem do pierniczków, którego przecież i tak byłyby śladowe ilości; o tym, że nie znajdzie pod choinką rózgi od młodszej siostry, której on sam dostarczył wielki worek węgla; o tym, że jego chłopak znowu spędzał czas ze swoim byłym. Zupełnie przypadkiem zorientował się, że siedzi bezczynnie i tylko bezmyślnie przerzuca papiery w segregatorze, do rzeczywistości wracając pod wpływem blasku rozpadającej się przy każdym kroku zwierzęcej mgiełki. Zmarszczył lekko brwi, odszyfrowując drżąco wypowiadane przez osłabionego patronusa słowa, odpowiadając od razu - machinalnie, automatycznie, samym kierowaniem wiadomości do Sky’a już wzbudzając w sobie na tyle dużo pozytywnych emocji, by nie musieć martwić się stabilnością wysłanego w świat wilkołaka. Obrócił różdżkę w palcach raz i drugi, starając się nie nadinterpretować tego mało cielesnego patronusa i próbując wymyślić w jaki sposób powinien przywitać swojego chłopaka, nie chcąc aż tak jawnie zdradzać się z tym, że każda sekunda świadomości, że Sky spędza czas z Finnem, doprowadza go do szału. W końcu przy pomocy magii posprzątał trochę na stoliku, przy którym siedział, potrzebując więcej miejsca niż w ciasnym gabineciku. - Słoneczko - odpowiedział na powitanie od razu, podrywając się do pozycji stojącej gwałtownie, piszcząc niezadowolonym tym brakiem delikatności krzesłem. Wystarczyło jedno spojrzenie, by wiedział już, że nic nie jest dobrze i bardzo słusznie się martwił; szybko przyciągnął do siebie Sky’a jak najmocniej, dzieląc się żałośnie przyspieszającym z każdą sekundą biciem serca, próbującego wyrwać się z wilczej klatki piersiowej, by dostać się do tej, do której tak naprawdę należało. Mefisto pogładził ukochanego po plecach, nie naciskając i próbując dać mu czas, jednocześnie walcząc z zablokowaniem myśli, której wcale nie chciał mieć w swojej głowie. Nienawidził Finna. - Chcesz porozmawiać, czy może mam pójść zrobić ci coś do picia? Albo jedzenia?
Skyler Schuester
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Przez chwilę nie myślał zupełnie, poddając się tej instynktownej, głęboko pierwotnej emocji, jaką był smutek, bez zaskoczenia witając to, że pierwsza łza pociągnęła za sobą cały sznur wilgotnych pereł. Wiedział przecież doskonale, że właśnie tak będzie, rozumiejąc już jak rzadko płacze za samego siebie, z większą łatwością pozbywając się blokującej go tamy z poczucia bezsilności, że nie potrafi komuś pomóc. Nie chciał rozpadać się w samotności, dopiero w wilczych ramionach odnajdując tę pewność, że ten zdoła utrzymać go w jednym kawałku, bezgranicznie wierząc w to, że Mefisto zawsze jest tą prawidłową drogą. Miał wrażenie, że jego własne ciało jest za głośno. Że przełknięcie śliny rozchodzi się po jego głowie niczym drobny wybuch; że serce dudni mu tak głośno, że rozsadza nawet mefistofelesową czaszkę; że oddech dusi go boleśnie szumiąc w uszach. I nawet gdy wszystko zaczynało zdawać wyciszać się stopniowo, a mięśnie powoli rozluźniały bolesne spięcia, nagle wczepił się w swojego Wilka nawet mocniej niż wcześniej, nie potrafiąc jeszcze zebrać się w sobie do odpowiedzi, milczeniem komunikując krążące mu po głowie "Tylko kochaj". Pociągnął nosem, wycofując się chwiejny krok w tył, powoli dopuszczając do siebie tę ulgę, która zaczynała na niego spływać, gdy miejsce żalu zajmował już dużo łagodniejszy wstyd. Zwilżył wargi, odkrywając, że usta wyschły mu od dramatycznie odgrywanych oddechów i pospiesznie przetarł twarz dłońmi, dopuszczając do siebie myśl, że niepotrzebnie reagował tak żywo, z pewnością mogąc… zwyczajnie rozchodzić ten ciężar na sercu. - Przepraszam. Rozmowa- To dobry pomysł, powinieneś wiedzieć - zaplątał się nieco, wyciągając już dłoń do tej wytatuowanej, by pociągnąć ukochanego na kanapę, chcąc zagarnąć dla siebie więcej wygody i bliskości, od razu siadając na niej nieco bokiem i przysuwając się do Mefisto, by wcisnąć się pod umięśnione ramię, własną dłoń układając na wilczym kolanie. - Ja- Chyba nastawiałem się zbyt optymistycznie. Że to mu pomoże. Że w końcu się nim zajmą i będzie lepiej, ale… - wyrzucił z siebie pospiesznie, równie gwałtownie urywając, by zabłądzić gdzieś półprzytomnym spojrzeniem, zanim nie powrócił do tej najpiękniejszej zieleni, nie potrafiąc rozprostować zmartwionej zmarszczki między swoimi brwiami. - Powiedział, że wcześniej śledził mój dom, że jest dobrze zabezpieczony, ale że to za mało i że... - znów urwał, naprawdę próbując przekazać Mefisto kluczowe informacje, a jednak gubiąc się w ich wadze i kolejności, usilnie próbując przywołać we wspomnieniach posłyszane wcale nie tak dawno słowa. - Chciał bym pomógł mu uciec i mówił, że sprawdzimy bar, w sensie wszystkie zabezpieczenia. Że jeśli przetrwa zaklęcia i ogień, to znaczy, że jest fortecą nie do pokonania… Chciał… Powiedziałem, że nie znam nikogo lepszego od Ciebie, że na pewno o wszystko zadbałeś i że wierzę, że lepiej już się nie da, ale on powiedział, że wiara to za mało - kontynuował, z każdym słowem uświadamiając sobie coraz bardziej jak blokował w sobie reakcje na posłyszane słowa, dopiero teraz dopuszczając do siebie pełnoprawny strach i wstyd za myśl, że wtedy, w białym pokoju św. Munga, naprawdę nie chciał, by Finn wychodził z pilnie strzeżonego oddziału. - Wymyślił sobie, że powinniście stoczyć pojedynek. Bez żadnych granic. Na pełnię swoich możliwości - dokończył, mocniej łapiąc go za nogę, nie mogąc unieść drżącego spojrzenia wyżej przy tej wciąż ściskającej go za żołądek wizji, do której nie mógł dopuścić, przerażony tym, że gotów był dać Mefisto milczące przyzwolenie na kolejne zabójstwo, byle nie stracić tego zagarniętego dla siebie szczęśliwego życia, nie potrafiąc już wyobrazić sobie jak miałoby wyglądać jego życie bez tego ukochanego Wilka u jego boku, nie wątpiąc w to, że Finn wcale nie hamowałby się w dobieraniu swojego arsenału zaklęć.
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
Gładził Sky’a po plecach, ale nie wiedział, czy próbuje tym uspokoić jego, czy może jednak siebie. Wpadł w przyjemną rutynę powtarzalnej czynności, wyrzucając już sobie bezsensowne i zbyt szybkie zadawanie pytań swojemu chłopakowi i dusząc się pod ciężarem świadomości, że nie potrafił go nawet odpowiednio wspierać. W końcu ograniczył się już tylko do dusząco milczącego zamartwiania, odruchowo podążając za każdym puchonim gestem, żeby przynajmniej w obszarze kontaktu fizycznego nie popełnić żadnej gafy. Obserwował spod zmarszczonych brwi, słuchał i dał się pociągnąć na kanapę, nie zwracając najmniejszej uwagi na jej miękkość, która przecież podczas zakupu wydawała się tak istotna. Teraz siedzisko wydawało mu się nierówne i twarde, podłokietnik jakoś nieprzyjemnie układał się pod rzuconą na niego ręką, a oparcie nie potrafiło znaleźć odpowiedniego kąta. Mefisto siedział jak na szpilkach, za jedyny element naturalności uznając obejmowanie swojego chłopaka, nawet jeśli miał wrażenie, że ta rozmowa wymagała czegoś więcej. Chciał być spokojny i nie zamierzał przerywać, a jednak wystarczyło wspomnienie o śledzeniu puchoniego domu, by wilkołak drgnął niespokojnie, może jeszcze nie zdradzając wszystkiego, ale przecież dla Sky’a to i tak musiało być dużo. Nienawidził Finna. Słuchając dalej docierało do niego, że nie nienawidzi już Nathaniela. Martwił się jego przeszłością i bliskością z Emily, ale potrafił jakoś uwierzyć w przynajmniej strzępy jego dobrych intencji, ponad wszystko chyba nie uznając go za takie zagrożenie głównie dlatego, że… wiedział, na co go stać. Poczuł na własnej skórze - nie, Merlinie, głęboko pod nią! - ciężar lekko wypowiedzianej klątwy, słyszał obelgi, znał żarty i zmęczone westchnienia. Pamiętał smak jego ust i niepewnie pewne ruchy, tę abstrakcyjną beztroskę upitego czarodzieja, który nie wiedział, że w znanym mu ciele ukrywa się inny umysł. Mógł go nie znosić, ale nie mógł już go nienawidzić. Nie nienawidził już żadnego z tych głupich dzieciaków, które kiedyś tak uprzykrzały mu życie. Nie nienawidził tego wrednie uśmiechającego się aurora, który zaprowadził go do celi w Azkabanie. Nie nienawidził śmiechu kłusowników, którzy pastwili się nad nim, nieświadomi nadciągającej kary. Nienawidził tylko siebie i Finna. Nienawidził tego, że nie umie pomóc Sky’owi i tego, że to właśnie Finn stawiał ich w takiej sytuacji. Tego, że niezależnie od zawirowań w życiu prefekta, zawsze mógł liczyć nie na pomoc Mefisto, bo ona wiecznie natrafiała na jakieś głupie granice, ale na chaos Szweda. Na jego krzywdzące słowa, nie rozsiewające samych nasion niepewności, ale wciskających w ziemię już kiełkujące sadzonki. Nieważne czy miał na oku jakiegoś bojowego Gryfona, czy był sam, czy po Hogwarcie krążyły plotki o jego stanie zdrowia, czy już nie. Nieważne jakie miał nazwisko, ile ludzie dla niego robili i jak dużo rzeczy mogło ulec zmianie. W końcu i tak zawsze ciągnął za ten cienki sznureczek, na którego końcu wiernie czekał Sky, żeby na niego też zrzucić trochę swojego ciężaru. A najgorsze było to, że nienawidzenie Finna było po prostu złe. Bo przecież Finn był chory. I najwyraźniej musiał być to problem każdej osoby, która miała z nim jakąkolwiek styczność. - Myślę - zaczął, na nieco dłuższą chwilę przymykając powieki, bo nie potrafiąc w pełni zignorować tego chłodu w swoim i tak przecież dość ostrym głosie - że nie miałeś takiego złego nastawienia, tylko nie wziąłeś pod uwagę czasu. Potrzeba go trochę więcej - zauważył, trzymając się tej jednej części wypowiedzi, żeby nie musieć zastanawiać się nad odpowiedzią na resztę. Nie chciał myśleć o tym, że Finn oficjalnie nie był już tylko zagrożeniem w postaci byłego partnera Sky’a, ale po prostu niebezpiecznego czarodzieja z obsesją. Nie chciał szukać w sobie reakcji na wizję takiego pojedynku. - I z tego co mówisz brzmi, jakby był w dobrym miejscu - dodał jeszcze ostrożnie, nie mogąc nie wytknąć tego, że tego typu wypowiedzi jawnie wskazywały na to, że Gard stanowił zagrożenie tak dla siebie, jak i dla innych. - It’s okay to feel bad about it - mruknął zdecydowanie łagodniej, muskając wierzchem dłoni puchoni policzek i nienawidząc siebie za to, że te słowa były równie szczere, co kłamliwe.
Skyler Schuester
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Myślał. To było już znacznie więcej, niż potrafił Sky, przede wszystkim czując i na te uczucia sobie nie pozwalając, ciągnąc się w dół wyciąganymi z zamrożenia myślami. Poczucie winy smagało go nieprzyjemnie za to, że każdy korzystny dla niego samego scenariusz zdawał się być piekielnie niekorzystnym dla Finna, jeśli nie mógł już w pełni uwierzyć w jego wyleczenie. - Ile? - zapytał bezmyślnie, jakby Mefisto naprawdę mógł znać odpowiedź niczym wszechwiedząca wszystko wyrocznia, z opóźnieniem dopuszczając do siebie świadomość jak głupie to było pytanie, więc pokręcił głową na znak, że wcale nie oczekuje odpowiedzi, spojrzeniem błądząc po błyszczącej od czystości posadzce, z pokorą przyjmując kolejne słowa ukochanego, by zaraz zachęcony drobną czułością na swoim policzku podnieść się z miejsca i usiąść na mefistofelesowym kolanie, by w tej bocznej pozycji wtulić się w to znajome sobie ciepło, obejmując Mefisto ręką, by schować się w zagłębieniu jego szyi. - Kocham Cię - wyszeptał, pławiąc się ulgą tych słów i przywilejem szczęścia, które posiadał, na chwilę milknąc zupełnie, zwyczajnie uspokajając się bliskością, potrzebując jej do ułożenia rozbudzających się myśli. - Może jest jakieś lepsze miejsce… Jacyś lepsi specjaliści albo… eliksiry - spróbował od tej strony, samemu sobie próbując wcisnąć tę utopijną wersję magicznego rozwiązania problemu, nawet jeśli nie za bardzo w nią wierzył, zwyczajnie musząc podsunąć sobie tę jedną optymistyczną wersję, w której było miejsce na szczęście dla wszystkich. - Nawet on nie wierzy, że wyzdrowieje. Powiedział, że chyba stamtąd nie wyjdzie, a ja... - urwał, zaciągając się subtelnie ukochanym zapachem, myślą szukając ciepła mefistofelesowych dłoni na swoim ciele, byle uspokoić buntujące się boleśnie serce, które nie chciało przyznawać się do tych niesprawiedliwych myśli, bo sam gubił się już w tym co myślał o uwolnieniu Finna z ciążącego mu więzienia. - Z jednej strony chcę by stamtąd wyszedł, ale z drugiej, wolałbym… Boję się. Ja wiem, że on chce dobrze, ale się boję, że nawet jeśli uznają, że jest z nim dobrze, to przecież wystarczy chwilowy nawrót i to może doprowadzić do… - urwał znów, w myśl, że niedopowiedziane słowa ciążą mu mniej na sumieniu, instynktownie chcąc pozostawić sobie opcję ucieczki od tak bezmyślnie głoszonych przekonań. - Źle się czuję z tym, że naprawdę pomyślałem… że dobrze by było, by został tam na zawsze - przyznał cicho i ostrożnie, jakby każde słowo układał z delikatnością na niepewnym gruncie, nie tylko wzdrygając się pod niegodnością tej myśli, ale i pod jej aktualnością, wstydząc się jej tym mocniej, im mocniej martwił się o Mefisto stwierdzającego, że to nie takiego Puchona pokochał. - Na początku tego nie rozumiałem. Dlaczego zwyczajnie nie może ruszyć dalej po… Po swoim byłym. To wszystko zaczęło się rozwijać po ich rozstaniu i teraz chyba już to rozumiem - wymamrotał w mefistofelesową szyję, przytulając się do niego mocniej, by zaraz powoli unieść głowę, szukając z bliska tej ukochanej zieleni. - Nie wierzę, że bym nie oszalał, jeśli pewnego dnia byś mnie zostawił i bez słowa zniknął nie tylko z mojego życia, ale i z kraju.
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
Chciał móc Sky’owi odpowiedzieć, byle tylko podać jakąś datę i w ten sposób zamknąć sprawę. Żeby obaj odetchnęli i nie musieli już się nad tym wszystkim zastanawiać, żeby odeszło im trochę zmartwień, żeby po prostu… zajęli się tym, co działo się u nich, a nie tym, co zrzucał na nich ktoś inny. Mefisto nie wierzył w to, że Sky i Finn prezentowali przykład pozwiązkowej przyjaźni. To nie był dobry związek i to nie była dobra przyjaźń. Przyciągnął prefekta do siebie mocniej, chętnie obejmując go w tej nowej pozycji i od razu szukając dla siebie przestrzeni, by cmoknąć go chociaż te kilka żałosnych razy w policzek, głupio ekscytując się przy trafieniu w kącik puchonich ust. Przymknął powieki z zadowoleniem, równie cicho odwzajemniając wyjątkowo potrzebne wyznanie miłości, właśnie dzięki niej w ogóle próbując się uspokoić, zamiast dalszego unoszenia się nad bezczelnością Szweda. Skrzywił się lekko dopiero wtedy, gdy ponura wizja wyrzuciła go ze skylerowego życia. - Nawet tak nie mów - mruknął, zawieszając się na kryształowych tęczówkach i powoli wracając do poprzednich słów ukochanego, tym razem chcąc się do nich odnieść nieco porządniej. - Z tego co wiem, to Mung jest dobrym ośrodkiem, ale w kwestii psychiki nie ma jednego eliksiru, który załatwi sprawę - zauważył, nie negując puchoniego tropu, ale też nie chcąc, by Sky nagle rzucił się na poszukiwania perfekcyjnego ośrodka. - I sam powiedziałeś, że on nie wierzy, że wyzdrowieje… a chce? Bo pomóc na siłę jest bardzo ciężko. I biorąc pod uwagę to, co mówisz, że ci powiedział… to wydaje mi się, że jednak powinien spędzić tam trochę czasu, a twoim myślom zupełnie się nie dziwię. - Nieco nerwowo strzelił palcami, zastanawiając się na ile wypada mu przyznać, że Finn brzmiał po prostu naprawdę bardzo źle, nie chcąc by myślenie jakoś przysłoniły mu jego uprzedzenia. - Musisz pamiętać, że to może być choroba, słoneczko, a on jest w szpitalu, w dodatku w dobrym i magicznym. To nie jest miejsce, w którym machną na niego ręką, jeśli stanowi zagrożenie dla siebie lub innych. Choroby się leczy, nawet jeśli trwa to długo albo jest trudne, więc… cóż, nawroty zawsze są jakimś zagrożeniem, ale jeśli ktoś chce wyzdrowieć i robi to, co powinien, to powinno być w porządku. Potrzeba więcej czasu, ale to nie oznacza, że sprawa jest przegrana i nic się nie uda. - W magicznym szpitalu nie było przecież wcale tak łatwo czegoś ukryć - rozbudowane możliwości, które dawały eliksiry, legilimencja, hipnoza, praca ze wspomnieniami i jeszcze cała masa innych narzędzi, oferowały dużo bardziej namacalną i niemalże oczywistą pomoc. I chociaż Mefisto dziwił się, że Finnowi w ogóle pozwolono na gościa spoza rodziny, to jednak był w stanie uwierzyć, że w jakiś sposób miało to pomóc, nieważne czy na wsparcie samego pacjenta, czy na zdobycie dodatkowych informacji dla jego uzdrowicieli. Problemy psychiczne raczej nie były dla Ślizgona tematem tabu i wiedział, że czarodzieje radzą sobie nie tylko z niby bliższą im neurogną, ale też chociażby depresją - musieli, tak działał świat, tak wyglądało życie. Inna sprawa, że była pieprzona Wigilia, a jego chłopak płakał przez swojego byłego.
Skyler Schuester
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Rozgościł się w zieleni, pozwalając sobie na wypuszczenie z siebie powietrza z pewną ulgą na reakcję Mefisto, uspokajając się nieco przy myśli, że jego Wilk by go tak nie zostawił, próbując nie myśleć już o tym, że może i sam Makaroniarz sprawiał takie pozory przed Finnem, tym bardziej utrudniając reakcję na nagłe zniknięcie. Wtulił się w niego mocniej, szukając ciepła jego szyi, by ustami wyczuć ten znany sobie puls, chcąc wyraźnie czuć życie dudniące w żyłach ukochanego. I choć było mu głupio za zawracanie mu głowy, za psucie humoru i marnowanie czasu… nie mógł żałować, że do niego przyszedł. Tylko on mógł znieść z jego barków ten ciężar, rozgrzać serce i zapewnić stabilność. - Jak jeszcze byliśmy razem, to proponowałem mu eliksir zapomnienia… Albo Obliviate lub znalezienie specjalisty od hipnozy - przyznał się powoli, rozmyślając nad mefistofelesowym pytaniem, by zaraz westchnąć i odsunąć się nieco, by patrzeć Mefisto w oczy, niespiesznie przygotowując się do zejścia z jego kolan. - Strasznie się o to zdenerwował, że to byłoby jednoznaczne z zabiciem go jako osoby, jaką jest i… właściwie to niedługo po tym ze mną zerwał, ale… Czy to by mu nie mogło pomóc? Jakieś regularne sesje z legilimentą, by oczyścić mu umysł z… - urwał, uciekając spojrzeniem w bok, by w zamyśleniu skubnąć zębami dolną wargę, nie wiedząc czy powracając do tej myśli znów nie bluźni wobec Finna, faktycznie będąc gotów go zrestartować, byle sprowadzić go na właściwe tory. W końcu czym byłaby taka śmierć, jeśli nie łaską, w obliczu spędzenia wieczności w tym odosobnieniu i zamknięciu, coraz bardziej pogrążając się w chorobie? - Po usunięciu wspomnień wciąż pozostają jakieś uczucia z nimi związane? Czy jakby… Załóżmy, że straciłbym pamięć, w jakiś sposób usunięto by wszystkie wspomnienia o Tobie. Czy instynktownie wyłapałbym Cię wzrokiem w tłumie? Czy rozmawiając z Tobą miałbym wrażenie, że to nie jest nasze pierwsze spotkanie? Czy odgórnie miałbym wrażenie, że mogę Ci zaufać? - zaczął się dopytywać, zastanawiając się w jakim stopniu to, kim jest teraz, jest uzależnione od jego pamięci, a na ile one same wpłynęły już na rdzeń jego osobowości, nie dając tego zmienić, nawet jakby magia odebrała mu wiedzę o swoim własnym imieniu. - Czy ciało pamiętałoby… - zaczął znów, niemal od razu, ale już dużo ciszej, gładząc czule mefistofelesowy policzek, zaraz palcami zahaczając subtelnie o ukochaną dolną wargę. - ...jak powinno na Ciebie reagować?
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
- Och, zdecydowanie legilimencja mogłaby pomóc, nawet nie w kontekście czyszczenia czy modyfikowania wspomnień - przytaknął, chętnie uczepiając się tego tematu, bo mając wrażenie, że na nim zna się lepiej i przy okazji może przestać myśleć konkretnie o samym Finnie. - W końcu rozmowy z psychologiem opierają się na mówieniu o sobie i z magipsychologiem też, bo sposób, w jaki coś jest opowiadane, ma duże znaczenie… ale pomyśl ile dodatkowych informacji można wyciągnąć z oglądania tych wspomnień czy myśli przez specjalistę. Legilimencja może nie ma najlepszej renomy, ale hipnoza przecież tym bardziej, a obie te umiejętności bywają też wykorzystywane w taki sposób - zauważył, cmokając Sky’a w skroń. Specjalnie wyszukiwał jak najwięcej wzmianek o tym dobrym wykorzystaniu nawet tak kontrowersyjnej magii i wiedział, że wcale nie było to takim tematem tabu, jak mogłoby się wydawać - poza medycyną sięgając również chociażby do Kwatery Aurorów, w której również takie dziedziny magii stanowiły interesujący atut. Zacofanie magicznego świata, dalej pozbawionego pewnych istotnych praw i pozwalającego miejscami na zbyt wiele, z pewnością było dla niektórych tutaj bardzo wygodne. Mefisto zagryzł wewnętrzną stronę policzka, automatycznie wzdrygając się już pod nakreślaną przez prefekta wizją, która chyba gdzieś w całym chaosie wilczych lęków zajmowała całkiem kluczowe miejsce. Bał się, że w jakiś sposób straci Sky’a i nie zdoła go odzyskać - był w końcu całkiem pewien, że drugi raz nie znalazłby tyle szczęścia, które umożliwiłoby mu przyciągnięcie Puchona właśnie do siebie. - Usunięcie pamięci jest cholernie trudne - szepnął, całując delikatnie każdy z palców który musnął jego wargi. Brwi Ślizgona ściągnęły się lekko w zamyśleniu. - Potężne uroki odbierające pamięć najlepiej jest odnawiać. Problem polega na tym, że nie da rady usunąć jednego czynnika bez wpłynięcia na wszystkie inne - im ważniejsze coś jest, tym więcej zmienia dookoła siebie. Zapomnienie o mnie wcale nie musiałoby sprawić, że tatuaże będą ci się mniej podobały - podsunął, podczas gładzenia puchoniego uda zastanawiając się, jak bardzo nieświadomie zabarwia fakty na swoją korzyść, chcąc przecież wierzyć, że jakimś cudem dalej miałby u prefekta szansę. - Wszystko zależy od tego jak istotna rzecz zostałaby usunięta i jak dokładnie. Gdyby robił to ktoś, kto ciebie za dobrze nie zna, zostawiłby całą masę drobiazgów, które właśnie mogłyby wpłynąć na to, że kojarzyłbyś więcej… Mógłbyś na przykład już odruchowo pilnować, żeby nie rzucać papierosów na ziemię, ale nie pamiętałbyś, że to ja cię o to męczyłem. A co do ciała… - westchnął, tej części już za bardzo nie lubiąc. Przejął skylerową dłoń i przesunął nią po swoim policzku, szyi i torsie, dopiero gdzieś tam ją porzucając. - Pokazałem ci jak działa Obliviate na przykładzie malinki na nadgarstku. Na ciało też można wpłynąć, bo w dużej mierze kontroluje je umysł, aaale… teoretycznie… mogłoby też pokazywać te nieścisłości, bo działałoby zgodnie z podświadomością. Nie wytrzymał, przyciągając już sobie Sky’a za przód jego koszuli do pocałunku, w nim jednym próbując zakląć całą namiętność ich związku, jakby właśnie teraz miała ona zostać utrwalona na wieki. Nie wyobrażał sobie, że Sky miałby go nie pamiętać i nie wyobrażał sobie, że on miałby nie pamiętać Sky’a. Miał wrażenie, że żadna dawka magii nie zdołałaby wystarczająco mocno ich rozplątać, bo przecież byli prawie jak jedność, wpływając na siebie cały czas. - Też nie chciałbym kasować sobie pamięci - mruknął, korzystając z przerwy na desperackie nabranie oddechu, podczas której wtulał się w puchonią szyję. Nie chciałby tracić niczego, co go kiedykolwiek krzywdziło, ani też niczego, co go uszczęśliwiło.
Skyler Schuester
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Słuchał go uważnie, nie bez powodu zadając pytanie wprost, bez zbędnej formułki "Myślisz, że...", bezgranicznie wierząc w to, że jeśli ktoś mu znany posiadał wiedzę, by odpowiedzieć na jego wątpliwości, to musiał to być jego chłopak. Nawet jeśli jego praktyka legilimencyjna jeszcze w pełni nie zadowala samego Mefisto, to Sky nie wątpił, że musiał sięgnąć po wszystkie dostępne informacje z teorii, jakby tymi miesiącami uczył się tylko po to, by uspokajać go rozmową tego jednego, wigilijnego dnia. Spoglądał ufnie w najpiękniejszą zieleń jego oczu, dając prowadzić swoją dłoń z taką swobodą, jakby sam nią kierował, podążając jedynie za myślą ukochanego, płynnie przechodząc w wierne gładzenie go po boku, uspokajając się wyczuwalną pod palcami twardością jego mięśni. - Bez problemu byś mnie w sobie rozkochał od nowa i wierzę, że moja podświadomość tylko by Ci w tym pomogła - zapewnił go, odnajdując pogodniejsze tony w tym niespokojnym poranku, bo z całej mocy swojej puchoniej naiwności nie potrafił uwierzyć, że dałoby się w pełni wymazać tak silne uczucie. Nie wyobrażał sobie, że mógłby spojrzeć w tę jasną zieleń i nie czuć tego spokoju. Że ozdabiające szyje tatuaże nie rozbudzałyby w nim ciekawości, by odkryć ich resztę. - I chcę wierzyć, że ja też bym mógł Cię znów rozkochać… - wymruczał w mefistofelesowe usta, gdy dał się już przyciągnąć do pocałunku, przerywając go na tę nieznośną chwilę, by wyrzucić z cisnące mu się na język słowa, jakby ten potrzebował zapewnić ukochanego, że już zawsze należy tylko do niego, zanim będzie gotów przywitać się z utęsknioną kuleczką języka, całym ciałem lgnąc już z powrotem do swojego Wilka. Zamruczał zadowolony, choć dużo ciszej niż zazwyczaj, a jednak to w tej bliskości odnajdując finale przecięcie sznurka od spinającego go podświadomie stresu, teraz pozostawiając go w zmieszanym ze smutkiem słodko-gorzkim spokoju. - Ale… - zaczął, odruchowo chcąc jakoś się bronić przed tym, by Mefisto nie spojrzał na niego tak, jak tamtego wieczora spojrzał na niego Finn, a jednak odetchnął z ulgą, chowając dłoń w ciemnych kosmykach, by zatoczyć w nich drobne kółka. - Co jeżeli to byłaby jedyna opcja na szczęście. Na wolność - spróbował, tym silniej uświadamiając sobie, że naprawdę widzi tym sensowną opcję. - Ja bym się zgodził, bo w końcu… Niewiedza to błogosławieństwo. Nie mogę tęsknić za czymś, czego nie pamiętam. Nie mogę bać się czegoś, o czego istnieniu nie wiem… - rozwinął, ściągając złamane smutkiem brwi pod myślą, że w jego mniemaniu móc podjąć taką decyzję o sobie, to ogromny przywilej. Dowiedzieć się o zdradzie, wybaczyć i móc zapomnieć. I w tym całym zapomnieniu, mimo tego ogromu skylerowej empatii, nie potrafił postawić się w roli tego, który spowodowałby takie wspomnienie, które ktoś chciałby usunąć. Nie myślał też wcale o tym, że choć wyznanie Mefisto o kłusownikach ciążyło mu czasem na sercu, to nie pozwoliłby na pozbawienie się tej wiedzy. - Kochanie… - mruknął, robiąc pierwszy krok ku temu, by odkryć swoje prawdziwe stanowisko, przerywając bezmyślne gładzenie swojego Wilka, by obie dłonie zawiesić na ukochanej szyi, kciukami gładząc graniczną linię tatuaży, gdy jasne spojrzenie odnajdywało znów to zielone - Mógłbyś… - zaczął, zamierając wraz z gwałtowniejszym uderzeniem serca, rozmyślając się natychmiast w swojej prośbie. - ...przyjść do mnie dziś na noc? Oferta całej Wigilii lub chociaż wieczoru też wciąż aktualna - poprawił się gładko, dopytując się czy Mefisto namyślił się co do ostatecznej wersji dzisiejszego dnia, w drobnej zachęcie łapiąc jego usta do delikatnego pocałunku, to właśnie w nie posyłając: - Nie chcę spać dziś sam.
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
Zamruczał z zadowoleniem, nie wątpiąc wcale w to, że błyskawicznie zakręciłby się znowu obok tego Najprzystojniejszego z Puchonów. Usuwanie im pamięci w tym momencie było wyjątkowo trudne, biorąc pod uwagę mefistofelesowe pomieszkiwanie w Puchońskiej Komunie i wspólne miejsce pracy - samo to sprawiało, że ciężko by było ich życia tak zwyczajnie rozdzielić. Jeśli dochodziły do tego wszystkiego nawyki, przesuwane granice i, Merlinie, same w sobie emocje… Mefisto nie chciał wierzyć w to, że mogliby siebie stracić. Nie w taki sposób. - To byłaby trudna decyzja - wymamrotał, odsuwając się od puchoniej szyi, by złapać do kilku leniwych cmoknięć ukochane wargi. - Jeśli ktoś mnie skrzywdził, to nie chcę się tego pozbywać, żeby móc się na podstawie tego doświadczenia uczyć. Jeśli ja skrzywdziłem kogoś, nie chcę sobie pozwolić na takie rozgrzeszenie, jakim jest brak pamięci - wyjaśnił, uśmiechając się nieco smutno, bo tę jedną kwestię miał bardzo dokładnie przemyślaną. Wielokrotnie marzył o tym, żeby po prostu pozbyć się ze swojej głowy niektórych obrazów; by zapomnieć o słodko-metalicznym posmaku na wilczym języku i ekscytacji tego wewnętrznego wilka, którego przypadkiem wypuścił. - Ale rozumiem o co ci chodzi. Czasem dobrze byłoby zapomnieć - dodał jeszcze, zaraz już unosząc pytająco brew na nieco dramatyczny wstęp swojego chłopaka; druga dołączyła do niej w zaskoczeniu na tak proste pytanie. I tak dał się rozproszyć pocałunkiem, wzdychając z rozanieleniem między puchonie wargi, bo przecież on nigdy nie chciał spać sam, więc jak mógłby nie zrozumieć? - Postaram się wpaść wieczorem, ale nie mogę obiecać. Na noc będę na pewno - zgodził się zatem, skubiąc dolną wargę w subtelnym zamyśleniu. Miał ochotę sięgnąć po różdżkę i spróbować tej przeklętej, wiecznie testującej go legilimencji. - To- tylko o to chciałeś zapytać? Bo wiesz, jak chcesz spędzić ze mną noc, to nie potrzebujesz takiego poważnego wstępu… - Podsunął łagodnie, szukając odpowiedzi w tych najpiękniejszych kryształowych tęczówkach, jakby nawet bez magii mógł wedrzeć się do skylerowego umysłu.
Skyler Schuester
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Uśmiechnął się niemrawo, przytakując Mefisto ze zrozumieniem jego stanowiska, zaraz już czule wodząc nosem po jego policzku, by przypieczętować tę swoją trasę drobnym całusem, od razu poprawiając się drugim, zahaczającym już o kącik ust ukochanego. - Może wspólny prysznic, gdy babcia już pogoni wszystkich spać? - zaproponował wibrującym pomrukiem, chętnie przymykając oczy, by przywołać tę rozluźniającą go wizję, doskonale zdając sobie sprawę jak bardzo będzie jej potrzebował i jak bardzo będzie jej wyczekiwał, wiedząc już, że zdecydowanie lepiej zniesie czas rozłąki, jeśli będzie mógł przypominać sobie o obiecanej mu finalnej nagrodzie za swoją cierpliwość. Na sekundę uciekł w bok od tej zieleni, która potrafiła przejrzeć go na wylot, w pierwszej chwili śmiejąc się nieco nerwowo, czując się tak, jakby Mefisto przyłapał go na kłamstwie, by zaraz cichy śmiech popchnąć ku większej naturalności i swobodzie, gdy dłoń już złapała wilczy podbródek, by przyciągnąć go do siebie na jeszcze jeden, rozluźniający obawy pocałunek. - Chciałem poprosić, byś… No, trochę złagodził mi to wspomnienie spotkania z Finnem - przyznał się, odchylając się nieco w tył, by rozbujać się na nodze ukochanego, niemal od razu powracając do niego bliżej, pewniej łapiąc się jego szyi dla stabilności. - Ale będę chciał go jeszcze odwiedzić… nie teraz, może po feriach, może jeszcze później… I przecież wtedy nie mogę nie pamiętać. Finn pomyśli, że udaje albo… nie wiem, jak nie będę pamiętał jak to wyglądało, to będę chciał pójść tam znów za szybko, a prosił o trochę czasu dla niego i medyków... - rozwinął od razu, próbując wyjaśnić pod jakimi wątpliwościami się wycofał, nieustannie gładząc kciukiem linię jego włosów na karku. - Poza tym… Jesteś dla mnie taki dobry - dodał, niby wyginając brwi w złamane łuki, a jednak uśmiechając się gdy spoglądał w zieleń z wyraźnym rozczuleniem. - Nie chcę zapominać o tym jaki jesteś wspierający i cierpliwy. Chcę zawsze pamiętać, że mogę na Ciebie liczyć i powiedzieć Ci wszystko, a chyba… no jakbym miał myśleć, że u Finna jest dobrze, to bym nie przyleciał do Ciebie z... - urwał, unosząc brew z niezadowoloną miną, mimowolnie zaciskając usta w niechęci do nazwania tego żałosnego stanu, z jakim rzucił się do wilczych ramion. - Problemem.
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
- Słońce moje… - wymruczał, dociskając do siebie Sky’a chętnie, by później pozwolić dłoni na błąkanie się po puchonich plecach. Z trudem powstrzymał się od wsunięcia palców pod odcinający koszulę materiał spodni, niby chcąc znaleźć dla siebie ucieczkę od trudnych tematów, a jednak nie zamierzając tego zrobić bez odpowiedniej dawki taktu, na którą zasługiwał jego chłopak. - Gdzie tylko chcesz i kiedy tylko chcesz. Ja po prostu nie mogę się doczekać, aż będę mógł przed tobą klęknąć - zapewnił go szczerze, doskonale wiedząc, że i jemu ta wizja pomoże przebrnąć przez ten dzień. Uśmiechnął się w odpowiedzi na śmiech ukochanego, unosząc kąciki ust jeszcze wyżej, gdy dodatkowo dostał pocałunek, od razu wracając myślami do ich poprzednich ustaleń, wedle których w nocy miało go czekać dużo więcej. Nie chciał pokazywać po sobie, jak bardzo nie podobał mu się skylerowy plan odnośnie kolejnych odwiedzin Finna - nie powinien, nie mógł, nie miał prawa. Nawet jeśli automatycznie spoważniał przy tych słowach, przy Sky’u kompletnie nie będąc w stanie kłamać nawet w jednej trzeciej tak dobrze, jak przy kimkolwiek innym, to w żaden sposób tego nie zaakcentował, od razu skupiając się na dalszej części puchoniej wypowiedzi. Nie był pewien co myśli o samym w sobie modyfikowaniu wspomnień, w jakimś stopniu bojąc się, że wizja zdrowszego Szweda może pchnąć Sky’a nie tyle do szybszych odwiedzin, co do patrzenia na niego jakoś inaczej - lepiej, tęskniej? Mógł cieszyć się z tego, że jego chłopak był mu gotów na tyle zaufać, ale nie mógł mieć pewności, że przy okazji nie zrobi czegoś głupiego. - Będzie mi ciężko modyfikować wspomnienie, którego dokładnie nie widziałem, a chyba jeszcze nie umiem go tak obejrzeć - stwierdził w końcu. - Zwłaszcza, gdybym miał je przywrócić przed kolejnymi odwiedzinami. - Wyciągnął z kieszeni różdżkę, krótkim stuknięciem w puchoni mostek rozlewając po jego klatce piersiowej odrobinę magicznego ciepła. - Ale jeśli chcesz, mogę spróbować zmodyfikować wspomnienie tej naszej rozmowy, żebyś czuł się dzięki niej jeszcze spokojniej i optymistyczniej. To będę mógł łatwiej odwrócić w razie czego… gdybyś chciał zobaczyć, że jednak nie jestem taki super w pocieszaniu - zaśmiał się cicho, niepewnie pozerkując w jasne tęczówki.
Skyler Schuester
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Czuł pod dłonią ostrzegawcze napięcie mięśni Mefisto, w pierwszej chwili zakładając, że ten spina się przez bezczelność wypowiadanej prośby, powoli dopuszczając do siebie myśl, że może chodzić o samą niechęć ponownego spotkania z Finnem, a więc i wycofując się z jakichkolwiek prób dyskusji, doskonale wiedząc, że nie znajdzie słów, które mogłyby uspokoić jego chłopaka, jednocześnie nie mogąc też obiecać, że zrezygnuje z kolejnej wizyty w św. Mungu lub… teraz już dużo bardziej abstrakcyjnej wizji zwyczajnego wpadnięcia na kawę do Szweda. - Wilku… - mruknął ostrzegawczo, niby ściągając gniewnie brwi, a jednak szturchając go zaczepnie nosem w policzek, jakby chciał pokazać, że nie tylko różdżką można posłać do drugiego ciała nieco magicznego ciepła. - Przestań, jesteś najlepszy. Dajesz mi bliskość i rozmawiasz ze mną z wyczuciem. Sama świadomość, że nie wiem- Że jesteś w stanie rzucić wszystko, by dać mi więcej uwagi… że będziesz mnie dalej kochał, niezależnie z czym przychodzę… To daje mi komfort i pozwala przegonić panikę, a to ważne, bo… mam wrażenie, że coraz łatwiej w nią wpadam - przyznał dość niepewnie, nie wiedząc czy to prawda, czy po prostu przestał wypierać te momenty swojej słabości, wcześniej wiernie powtarzając sobie, że panuje nad reakcjami swojego ciała. Westchnął, ciężko opadając głową na wilcze ramię, by westchnąć raz jeszcze i przekręcić się przodem do ukochanego, odnajdując w końcu bardziej typową dla nich pozycję do siedzenia na kolanach. Wtulił się w niego mocniej, czując jak mimowolnie buntuje się przed koniecznością zbliżającego się pożegnania, nie chcąc też wcale rozmyślać czy stres i więcej obowiązków przyczyniły się do jego mniejszej odponości na negatywne bodźce. - Mefu… - wymruczał znów, tym razem już dużo bardziej ciepło w drżącym tonie zadowolenia, gdy ustami szukał jego ucha, bezwiednie przymykając oczy, jakby chciał w spokoju pozwolić dojrzeć kłębiącej się w nim myśli - Chcę byś zmienił tylko wspomnienie o tym, co teraz do Ciebie mówię - zaczął na granicy łaskoczącego szeptu a wibrującego przy skórze pomruku, jakby instynktownie wyczuwał, że tworzy jakiś sekret, a jednak czuł jak idiotycznie bezsensowne jest szeptanie w obliczu pustego baru - Chcę wierzyć, że szepczę Ci teraz obietnice na dzisiejszą noc, nie mając pojęcia, że ta wizja powstała najpierw w Twojej głowie. Możesz moimi ustami obiecać dla siebie co tylko chcesz, ale chcę myśleć, że to był mój pomysł… i że dałem Ci słowo.
+
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
- To może być dobry znak… wiesz, że tej paniki nie wypierasz - wypalił nieco bezmyślnie, dopiero po chwili zastanawiając się nad tym, czy rzeczywiście było to coś, co jego chłopak chciał teraz usłyszeć. - Zwłaszcza jeśli masz kogoś, kto zawsze ci pomoże, a ja… przysięgam, zrobię co tylko w mojej mocy - dodał poważniej, gładząc czule puchoni policzek i krótkim pomrukiem zadowolenia komentując zmianę pozycji. Chętnie przytulił Sky’a mocniej, czując się jakby był perfekcyjnie dopasowanym puzzlem, zgarniając maksymalny poziom bliskości. - Odważnie - szepnął z rozbawieniem, chociaż prefekt musiał wyczuć dreszcz wilczej ekscytacji. Potrzebował chwili na zastanowienie - nie tyle w kwestii pomysłu, bo tutaj wiedział na co ma ochotę, a bardziej odnośnie wykonania, które musiało być możliwie jak najbardziej dopracowane. Przyciągnął sobie Sky’a do krótkiego pocałunku i w końcu zajrzał w te piękne kryształowe tęczówki, cichym „myśl o czymś innym” - by nie namieszać mu w głowie powolnymi zmianami modyfikowanego wspomnienia - poprzedzić czule szepnięte Legilimens. Nie czekał na zderzenie z mentalną blokadą, wychodząc jej naprzeciw w pełni swojej bezczelności. Wiedział już, że wyczucie czasu i jego stanowczość mają duże znaczenie, i nie chciał dawać Sky’owi powodów do mimowolnego wycofania się przed kradnącym mu myśli intruzem. W pierwszej chwili i tak dał się nieco oszołomić nadmiarem i tak ograniczonych bodźców, wreszcie przypominając sobie co i jak miał zrobić. Obliviate było podsunięciem komuś gotowej wizji, podczas gdy legilimencja przypominała bardziej rzeźbienie na bieżąco. Widział to wspomnienie, dorabiając sobie na podstawie własnego te elementy, których nie umiał odpowiednio dobrze wyłapać od swojego ukochanego. Mógł zmieniać każdy szczegół, nawet jeśli czuł, że minuty dłużą się w nieskończoność, a on coraz bardziej polega na swoim wspomnieniu, a nie tym skylerowym. I tak musiał jeszcze zderzyć się z przeszkodą, jaką było samo rzucanie przez niego Legilimens - dorobił jakąś drobną otoczkę wilczego śmiechu i prośby, by mógł magią upewnić się co siedzi Puchonowi w głowie. Kiedy opuścił różdżkę, głowa pulsowała mu uciążliwym bólem, a na czole pojawił się blask drobnych kropli potu, zupełnie jak gdyby Mefisto trenował do granic możliwości. Wpatrywał się w swojego partnera jeszcze w pełnym skupieniu, powoli nabierając pewność co do rzuconego uroku. Sky rzeczywiście obiecał, że da się swojemu chłopakowi rozpieszczać, i że pozwoli mu na wszystko. Że chce tylko mieć go przy sobie i korzystać z tej bliskości, wiedzàc przy tym doskonale, że Mefisto o niczym innym nie marzy. - Kocham cię - westchnął z zachwytem, przymykając powieki w zadowoleniu i, cóż, zmęczeniu. - Musisz już uciekać, czy dasz się jeszcze namówić na szybką kawkę?...