Osoby: Eskil Clearwater & @Robin Doppler Miejsce rozgrywki: pokój życzeń Rok rozgrywki: pierwsze dni września 2021 Okoliczności: co się stanie kiedy ta konkretna dwójka ślizgonów postanowi bawić się w nadprzyrodzone moce?
Eskil Clearwater
Rok Nauki : VI
Wiek : 20
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Szedł żwawo i energicznie korytarzem siódmego piętra, a swoje długaśne ramię trzymał na barku Robin bowiem w trakcie wspinaczki po schodach zdradzał jej ultra ważne informacje: - Jeśli ci się uda... - przerwa na dramatyczną pauzę, a jak. Dołożył do tego uśmiech od ucha do ucha. Oczy Eskila świeciły wesoło bowiem miało dziać się coś wow, co może mieć skutki dramatyczne, zabawne albo żenujące, a to wiązało się z adrenaliną za którą tęsknił. Chciał, aby coś się działo! Nie miałby nic przeciwko stworzeniu małego chaosu, a kiedy Robin wyszła z propozycją to przytaknął bez mrugnięcia okiem. - Jeśli ci się uda to do stycznia będę stawiać ci piwa kremowe za każdym razem jak znajdziemy się razem w Hogsmeade... - cwanie podkreślił słowo "razem" bo znając tę złośliwą bestię to bez tego mogłaby zorganizować sobie codzienne wycieczki do magicznego miasteczka, które w ciągu miesiąca przetrzebiłyby jego kieszenie z otrzymywanego kieszonkowego. - A jeśli ci się nie uda dziś nic a nic to... - posłał jej pełen złośliwości uśmieszek. - ... to przez cały tydzień będziesz mnie witać i żegnać czymś w stylu "najmądrzejszy ślizgonie świata, geniuszu nieskończony...".- chichrał się w głos i wyswobodził ją spod ciężaru swojego ramienia kiedy zatrzymali się przed pustą ścianą. Potrafił przewidzieć jej reakcję na jego propozycję. Znał ją na tyle, aby był gotowy na zrobienie kroku w tył. Mogła być pewna, że gdyby "przegrała" to zadbałby, aby każdy jej zwrot słyszała połowa Hogwartu. - Czyń powinność! - ukłonił się iście dżentelmeńsko, obiema rękoma wskazując pustą ścianę. Niech ona przywołuje Pokój Życzeń, co ma się Clearwater tu wysilać? Będzie jej jackalope doświadczalnym, powinna być wdzięczna i karmić go słodkimi babeczkami za to, że w ogóle pozwoli na sobie testować jej zdolności hipnotyczne. Nie miał jeszcze pojęcia, że jego pochodzenie daje mu pięćdziesiąt procent szans na odparcie ataku. Żadne z nich o tym nie wiedziało, ale kto jak kto, lubili zabierać się za coś bez szczególnego przygotowania czy też chociażby sprawdzenia informacji. Ubrany w szkolny mundurek (wyglądał jak człowiek, naprawdę. Ruby obcięła mu włosy - co prawda dosyć krótko, a Doireann dbała regularnie by nie upodabniał się wyglądem do menela i mundurek miał czysty, krawat porządnie związany, a koszulę wciśniętą grzecznie za pasek) wyglądał jak starszy brat Robin. Oboje odziani w podobny sposób, dwie jasne głowy tylko te jej oczy ciskały błyskawicami, co nigdy go nie odstraszało. - Mam się zdrzemnąć zanim uda ci się przywołać ten pokój czy streścisz się w pięć minut? - droczył się, bo to Clearwater lubił najbardziej, a przy Robin nie miał żadnych oporów.
Robin Doppler
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
W pewnym sensie to stało się już dla nich niejako tradycją, że wszelkie dziwactwa, które pragnęli wcielić w życie, miały miejsce w pokoju życzeń. Działo się tak z jednego bardzo prostego, acz cholernie istotnego faktu; dostanie się do pokoju życzeń, gdy ktoś już przebywał w środku, było bardzo utrudnione. I dobrze. Nie każdy powinien wiedzieć o tym, co mogło mieć tam miejsce. A już szczególnie gdy w grę wchodziły nie do końca legalne przedsięwzięcia. Za jedno z nich z pewnością można było uznać trenowanie hipnozy przez Robin. Zerknęła na Eskila spod jego ramienia, kiedy zaczął mówić o tym, co to ją czeka, gdy się jej uda. Było to niewątpliwie ciekawe, bo nie zawsze miała przyzwolenie do tego, by tak nikczemnie wykorzystywać Eskila. Co prawda przekonała się, że chłopak rzadko kiedy jej odmawia, nawet największych głupot, jednak wciąż. Czasami wypadało choćby sprawiać pozory, że jeszcze nie może na nim wymusić wszystkiego. - Mało zachęcająca oferta, ale dobra, niech będzie. - przypieczętowała to uściskiem dłoni i niebezpiecznym błyskiem w oku. Oj, już ona dołoży wszelkich starań, aby osiągnąć sukces, choćby dla samego smaku tego sukcesu na podniebieniu. - Dołożyłabym do tego tylko to, że nie możesz mi odmawiać, kiedy będę chciała na to piwo wyjść - dodała po chwili, wciąż ściskając jego dłoń i patrząc prosto w te jasne tęczówki. Skoro się bawić, to na całego! Niech też poczuje smak ryzyka pod językiem. Stanęli przed ściana na siódmym piętrze za którą, jak wiedziała, kryło się wejście do pokoju życzeń. Zgodnie z poznanymi przed laty instrukcjami, zamknęła oczy i przeszła się kilka razy wzdłuż tej ściany, nie uchylając powiek, nawet wtedy, gdy Eskil zaczął ją poganiać żartobliwym tonem. Pokazała mu tylko język, dalej skupiając się na swoim zadaniu. Potrzebne mi miejsce, do trenowania hipnozy, do którego nie dostanie się nikt, prócz mnie oraz Eskila. Powtarzała tę myśl jak mantrę. Dopiero po dłuższej chwili zatrzymała się w miejscu. Widząc materializujące się przed nimi drzwi, uśmiechnęła się szeroko w stronę półwila, po czym chwyciła jego dłoń i wciągnęła go za sobą do środka. Nie byli w lesie, czy na polanie. Znaleźli się w ładnym, ciemnym nieco pokoju, z niewielka ilością mebli. Dokładnie z tyloma, by mogli je spokojnie użytkować podczas ćwiczeń, a które dodatkowo nie będą ich rozpraszać. Na regałach było kilka książek, które zapewne mogliby wykorzystać, na środku stały dwa bardzo wygodne fotele, z niewielkim stolikiem pomiędzy nimi. - No, to gotowy na sromotną porażkę? - zapytała jeszcze, delikatnie zahaczając o jego ramię swoim łokciem. Podeszła do jednego z foteli i u jego stóp położyła swoją torbę z wszystkim, co było im dzisiaj potrzebne. Czyli oczywiście znalazło się tam nieco jedzenia, jakieś jej prywatne notatki, którymi nie zamierzała od razu się posiłkować. Usiadła na fotelu, przyglądając się Eskilowi. - Gotowy na sromotną porażkę? - zapytała jeszcze, zakładając nogę na nogę i poprawiając szatę. Rozluźniła też węzeł krawata pod szyją. - To co, chcesz zacząć, czy ja mam to zrobić?
Eskil Clearwater
Rok Nauki : VI
Wiek : 20
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Planowali zabrać się za coś czego ci wielcy, dorośli mogliby nie pochwalać i dlatego na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Knucie, tajemnice, ocieranie się o jakiś rodzaj adrenaliny i niebezpieczenstwa… to jest to, co ta dwójka lubi najbardziej. Nie przeszkadzał mu nawet fakt nieobecności Huntera. Gdyby tu był to zapewne i jemu mógłby dosadnie dogryzać zamiast skoncentrować się na Robin. - O ja biedny, jestem zwykłym uczniem, nie mogę wyjść na piwo w tygodniu. - rechotał, ściskając mocno jej ciepłą i małą dłoń w ramach przypieczętowania umowy. Poszło coś zbyt szybko… albo była pewna wygranej albo dbała o to, aby się nie rozmyślił. Przecież to Eskil, który nie potrafi jej odmawiać. Czego oczekiwała? Buntu? To nie te czasy. Zbyt byli ze sobą zżyci aby przechodzić przez etap "co będę z tego miał" skoro dostawał obietnicę adrenaliny. Weszli do środka gdzie od razu po przekroczeniu progu mocno się przeciągnął. Ściągnął z siebie czarny sweterek mundurka i rzucił go przez oparcie fotela. Został w białej koszuli, która wyprasowana była rzecz jasna przez Doireann. Podczas gdy Robin elegancko siadła w fotelu, on rozwalił się wygodnie naprzeciw niej, z nieśmiertelnym uśmiechem na twarzy. Zarzucił przedramię na kark. - Ja tu mam zgrywać ofiarę więc nie mogę przegrać. To ty albo wygrasz albo przegrasz a ja okażę się jak bardzo mocny mam mózg żeby ci się oprzeć.- puścił jej oczko. Dzięki związkowi z Doireann udawało mu się nieśmiało żartować z pewnych sytuacji - jak chociażby obecna. Wracał do pełnej równowagi… i w sumie w tej wygodnej pozycji brakowało mu jeszcze Doireann, ale skoro to spotkanie nielegalne to nie mógłby jej tu zabrać. Dostałaby zawału serca, a poza tym ten dzień należał do niego i do Robin, nie było miejsca na osobę trzecią. - Mówiłem ci kiedyś jak ja zaczynałem. - usiadł wygodnie, oparł łokcie o kolana i pochylony do przodu wyłapał wzrok Robin. Spoważniał. W końcu. - U mnie jest silny kontakt wzrokowy i silne pragnienie. To podstawa. Nie wiem jak u ciebie, ale też wydaje mi się, że przez spojrzenie idzie cała moc. Do dzieła, Robin. Uda ci się. - nie tyle co spoważniał, ale też bardzo jawnie dał jej do zrozumienia, że w nią wierzy. Podsycał jej motywację bo chciał, aby się jej udało. Cieszył się, że może w tym uczestniczyć, nawet jako "ofiara".
Robin Doppler
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Rzadko kiedy w towarzystwie Eskila pałała się zajęciami, które szeroko pojęta kadra nauczycielska mogłaby pochwalić. Nic dziwnego, że takich momentach do swoich badań i eksperymentów wybierali miejsce kompletnie zabezpieczone przed niepożądanymi osobami. Pokój Życzeń niewątpliwie się do takich zaliczał. A Robin była bardziej, niż pewna, że nikt o zdrowych zmysłach, nie pochwaliłby tego, jak dwójka nastolatków siłuje się, kto jest lepszym hipnotyzerem i które z nich powinno osiągnąć tytuł. Tak, zdecydowanie nie należało się narażać na niebezpieczeństwo w tym względzie... - Łżesz jak psidwak! - oburzyła się głośno i wyraźnie, bo po pierwsze, taka była prawda, a po drugie, znajdowali się już w pokoju życzeń, więc mogła to zrobić bez żadnego skrępowania. No, tutaj mogła się zachowywać dokładnie tak, jak sobie tego życzyła, nie bacząc na to, co pomyśli o niej świat. Eskil nigdy jej nie oceniał i właśnie za to go kochała! Nic dziwnego, że mimo oburzenia, na twarzy odmalował się szeroki uśmiech, gdy przyglądała się półwilowi. Pozornie nic nie kryło się za jej uśmiechem, niemniej znał ją na tyle, że musiał wiedzieć iż coś kombinowała. A kombinowała nie byle co. Rozważała, w jaki sposób zacząć, by uderzyć jak najskuteczniej i najlepiej. Ułożyła dłonie na swoich kolanach, jedną na drugiej, delikatnie przekrzywiając głowę w bok. Przyglądała mu się z zainteresowaniem, gdy opowiadał o tym, w jaki sposób hipnoza działała w jego przypadku. Domyślała się, że właśnie tak to jest. Zdążyła już dotychczas zrozumieć więcej, niż Eskil mógł podejrzewać, że wie. Nie zamierzała jednak się z tym zdradzać przedwcześnie. Niech ma nauczkę... Albo niespodziankę? Nie mrugała, wpatrywała się prosto w jego jasne tęczówki w taki sposób, jakby dostrzegła w nich coś nader ciekawego, czego nie widziała nigdy wcześniej. Nie opuszczała tego spojrzenia nawet na sekundę. Powoli oddalała od siebie wszystkie zbędne myśli. Bzycząca gdzieś pod sufitem mucha, przestała mieć znaczenie, odcinała się od wszystkich bodźców, jednak nie formowała jeszcze żadnego konkretnego polecenia. Szykowała sobie grunt. Bardzo mocny i bardzo trwały. Nie zamierzała popełniać błędów. Od czasów Arabii nie pozwalała sobie na to. Czuła się tak, jakby wszystko inne przestało mieć znaczenie, w momencie, gdy w jej głowie sama pojawiała się ta jedna myśl. Uczepiła się jej kurczowo, pozwalając, by zapanowała nad całym jej umysłem. Nic innego nie mogło mieć znaczenia. Nic innego nie istniało. Tylko ta myśl. I Eskil, który był jej adresatem. - Zdejmij z siebie koszulę - powiedziała w końcu. Jej głos wibrował w niespotykany dotąd sposób. A ona czuła całą sobą, że już nie jest Robin, jakkolwiek by to nie brzmiało. Była tą kobietą, która żądała, która wyobrażała sobie w myślach, jak Eskil spełnia jej polecenie, bo nie ma innego wyjścia. Bo zaszczepiła w jego umyśle to jedno pragnienie. Bo nagle zaczął odczuwać pijący w szyję kołnierzyk, nieznośny gorąc. Koszula musiała być zdjęta
Eskil Clearwater
Rok Nauki : VI
Wiek : 20
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Podchodził do tej sprawy dosyć beztrosko - jak to on. Miał nadzieję rozpraszać Robin na tyle, aby uznała go za niełatwą osobę do zahipnotyzowania. Domyślał się, że coś czytała na ten temat jednak nie miał pojęcia ile z tego wyniosła. Nie pytał nigdy bo w jego przypadku hipnotyzowanie opierało się na umiejętności wrodzonej i bazującej głównie na omamienie zmysłów, hormonów. Upiększał siebie po to, aby zwabić do siebie osoby, które nie chcą mu odmawiać. Hipnoza Robin wydawała się być dużo… poważniejsza. Z pewnością miała większy kaliber działania i przede wszystkim zdecydowanie bardziej niebezpieczny. A on w to szedł bez mrugnięcia okiem. Westchnął sobie głośno, oparł łokieć o kolano, brodę o brzeg dłoni i patrzył sobie na śmiertelnie poważną Robin. Nie lubił tego jej spojrzenia bo z reguły oznaczało to jakieś trudne słowa, których nie zawsze chciał doświadczać. Czasami wpatrywała się w niego tak przenikliwie, że to go uwierało. Jak teraz. Przeszywała go wzrokiem na wskroś - spokojnym acz silnym, a jemu nawet nie chciało się mrugać powiekami. Beztrosko rozluźniony był przekonany, że ona się jakoś zaraz będzie przygotowywać do tego ćwiczenia. Tylko te jej spojrzenie było coraz silniejsze, jakby nagle przyłożyła dwa duże kamienie do jego czaszki i napierała, zmuszając do patrzenia tam, gdzie ona sobie tego życzy. Brwi jego drgnęły, co było znakiem, że coś tu mu się nie podoba. Zorientował się, że wcale nie chce zrywać z nią kontaktu wzrokowego. Jest to przyjemne, miłe, jej wzrok nie tolerowałby choćby jednorazowego przymknęcia powieki. Usłyszał jej słowa i wydawały mu się śmieszne. Chciał parsknąć śmiechem, ale kołnierzyk koszuli go uwierał więc chcąc nie chcąc rozpiął guzik i odchylił materiał od ciepłej szyi. Poruszył się niespokojnie w miejscu. - Niewygodnie tu.- usłyszał swój głos, ale nie był zabarwiony taką wesołością jak powinien. Chciał mrugnąć, ale Robin mu nie pozwalała. Cóż. Zaczął walczyć, aby mrugać ale co tu mówić, nie dawał rady zmusić swoich powiek do ruchu. Gapił się na Robin i nie rozumiał dlaczego jest tu tak… niewygodnie, aż chciałoby się zdjąć z siebie tę niewygodną koszulę i rozłożyć się na wznak na miękkiej trawie, która z pewnością pojawi się w Pokoju Życzeń gdy tylko tego zapragnie. Głupia koszula! Po co mu ona? Wykrzywił się, ale nie uniósł rąk aby ją z siebie zdjąć. Najwyraźniej siła nakazu jeszcze nie wzrosła na tyle, aby go do tego zmusić albo co więcej… może jego wilowatość ułatwiała mu ten opór. Nie do końca był świadomy, że się temu opierał. Wydawało mu się, że chęć zdjęcia koszuli jest jego własnym kaprysem.
Robin Doppler
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Nie wiedziała, na ile to, co właśnie robiła, przynosiło należyty skutek. Co prawda próbowała już wielokrotnie swoich sił w kwestii hipnozy, niemniej, od dawien dawna nie próbowała tego w tak świadomy i skoncentrowany sposób. To, co miało miejsce w Arabii, było podświadomym atakiem, próbą obrony siebie, oraz drugiej dziewczyny, nad którą Robin kompletnie nie panowała. Teraz czuła się tak, jakby władała każdą, najmniejszą nawet sekwencją działań, która miała miejsce w tym pomieszczeniu. Wiedziała, jak ważnym było pozostać cały czas na tym samym poziomie skupienia. Prawdopodobnie było to najważniejsze w całym procesie hipnozy. Nie mogła pozwolić na to, aby cokolwiek rozproszyło jej uwagę. A ta obecnie bardzo mocno oscylowała wokół znajomej, ślizgońskiej sylwetki. Nie widziała nic, poza Eskilem. Nic nie istniało i nie mogło mieć znaczenia. Czas jakby zatrzymał się w miejscu, kiedy ona skupiała swoją uwagę wyłącznie na nim. Nawet nie wiedziała, czy w ogóle w pomieszczeniu działo się cokolwiek innego. Widziała jedynie jasne tęczówki, wpatrzone w jej własne i tę zmianę, która powoli się w nich dokonywała. Niewiele by brakło, aby zachłysnęła się własnym, minimalnym sukcesem. Musiała wspiąć się na wyżyny własnej samokontroli, by pozostać niewzruszoną, dokładnie taką samą, jak dotychczas. Aby nie pobudzać go do myślenia, by zaspokoił swój umysł wyłącznie jej własnymi pragnieniami, które powoli do jego głowy wlewała. Mimo wszystko, uśmiechnęła się delikatnie, jakby zachęcająco. Powolutku i jakby nieśmiało pokiwała głową, gdy zaczął rozpinać guziki swojej koszuli. Wiedziała, że nie pozostało jej zbyt wiele czasu. Musiała działać i to musiała działać natychmiast. Wciąż jeszcze była zbyt niedoświadczona, aby mogła hipnotyczny czar utrzymywać na nim w nieskończoność. Już teraz odczuwała, jak na skraj jej umysłu, próbowało się wedrzeć wyczerpanie, ale odsuwała je, jeszcze troszeczkę, jeszcze kawałeczek. Tym samym jeszcze mocniej naciskając na Eskila. Wlewała do jego głowy obrazy tego, jak palcami powoli rozpina kolejne guziki. Wizualizowała, jak zdejmuje koszulę a ta, pada u jego stóp. Pokazywała mu, jak wspaniałe uczucie orzeźwienia i ochłodzenia ogarnie jego ciało, jeśli tylko podda się jej rozkazowi. Rysowała mu najcudowniejsze obrazy, które miały zachęcić go do działania. Kompletnie nieświadoma potu, który zaczął perlić się na jej czole. - Eskil - wymruczała z nieznaną sobie mocą jego imię. Łaskotało jej język, zabarwiało podniebienie nieznanym dotąd smakiem władzy. Nigdy nie słyszała czegoś podobnego w niej samej. - Wiesz, że będzie ci lepiej, kiedy zdejmiesz tę koszulę - ponowiła nacisk na jego umysł, tym razem nie bawiąc się w półśrodki. Użyła całej mocy, która jeszcze drzemała w jej trzewiach, świadoma faktu, że prawdopodobnie za chwilę srogo za to zapłaci...
Eskil Clearwater
Rok Nauki : VI
Wiek : 20
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
To było dziwne uczucie. Choć byli tutaj sami to czuł się osaczony. Niełatwo było oddychać kiedy tak się w niego wpatrywała. Chciał rzucić żartami, rozładować atmosferę ale czuł, że prędzej włosy wyrwie z głowy niż pierwszy zerwie kontakt. Nie zdawał sobie sprawy, że wpojone pragnienie czynności jest jej własnym żądaniem. Chciał temu ulegnąć. Przecież jest tu gorąco. Miała rację. Przecież odpiął pierwszy guzik koszuli, odsunął kołnierzyk od ciepłej szyi. Odezwał się, ale to jakby spowodowało jeszcze większy nacisk. Gdyby był normalnym nastolatkiem to właśnie teraz zdjąłby z siebie tę przeklętą koszulę i zawołał do Robin, aby w końcu zaczęła działać a nie tylko się gapi i plecie głupoty. Nie był jednak do końca normalny. Intensywność spojrzenia Robin była już nie do zniesienia, a to wywoływało w nim znajomy gorąc, który zaczął mimowolnie rozpływać się po jego twarzy. Zupełnie jakby jego wilowatość chciała się bronić. Im bardziej Robin napierała, tym więcej gorąca uderzało o jego policzki i szyję. Jednocześnie chciał zdjąć koszulę aby się ochłodzić ale z drugiej strony docierała do niego myśl, że od momentu "wyjaśnienia sobie relacji" nie pozwalał sobie czuć potrzeby święcenia przed nią gołą klatą. Gorąc rozpływał się po linii jego twarzy, uwydatniając jej kontury. Gorąc ten rozjaśnił nieco kolor jego włosów (a może to gra świateł), nasycił barwą zaciśnięte usta i nieogarniające życia tęczówki. Nie wiedział już czego chciał. Nie wiedział czego Robin od niego chce, bo teraz to on nie mógł oderwać od niej oczu. Zawsze, gdy wilowatość rozświetlała jego rysy twarzy to osoba przed nim stawała się na moment epicentrum świata. Kontury pokoju się zamazały, a on gapił się na wyrazistą Robin i czuł jej silne spojrzenie lecz nie na skórze, a gdzieś w duszy. To budziło panikę. To było zbyt bliskie, zbyt intymne. Nietypowe, niecodzienne, dla niego nieznane. Nigdy nie patrzyła z taką siłą i nigdy nie odpowiadał na to tym samym. Trzeba to skończyć, ale jak? Nieświadomie miał spięte mięśnie ramion i przedramion. Palce ściskał w pięść, wbijał paznokcie w swoją skórę i nie umiał samodzielnie odwrócić od niej wzroku. To była niczym pułapka, którą na niego rzuciła i w którą mogła sama wpaść… - P-przestań. - wydusił z siebie innym głosem, chcąc by to ona przerwała bo on nie potrafił się ruszyć ani oderwać od niej wzroku. Co się tu odwala? Kropla potu spłynęła po jego skroni, kości policzkowej i brodzie.
Robin Doppler
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Chyba to wszystko zabrnęło za daleko. Bawili się super mocami, nawet nie wiedząc, jakie konsekwencje może to dla nich przynieść. Podejmowali się działań, na które byli zdecydowanie zbyt niedoświadczeni. Na Merlina! Robin zaledwie od lutego zajmowała się zagadnieniem hipnozy, a tymczasem właśnie próbowała jej w pełnie świadomie! na innym człowieku i to w dodatku za jego przyzwoleniem! Bardzo dobrze, że wybrali na miejsce swoich prób pokój życzeń. Szlaban za przyłapanie na czymś takim, to był pewniak. Robin podejrzewała, że groziłoby im nawet wydalenie... Tymczasem kontynuowali tę zaciętą walkę. Próbowali swoich sił, choć Eskil robił to kompletnie nieświadomie. Niemniej, Robin była całkowicie skupiona na jego twarzy, emocjach, które się na niej malowały. I mogła z ręką na sercu powiedzieć, że zaczęło ogarniać ją przerażenie, gdy dostrzegła znane i lubiane symptomy. Jego twarz stawała się przerażająco piękniejsza. Rysy uwydatniały się, wyostrzały. Świat wokół Eskila ponownie tracił swój kontur i pozostawał tylko on. Tyle że tym razem jej hipnoza była zasłoną, ochronnym murem, który nie pozwalał mu, nawet nieświadomie, zaatakować jej umysł. Stało się dokładnie to, czego Robin najbardziej się obawiała. Znów poczuła na sobie jego atak, tyle że tym razem mogła mu odpowiedzieć. Może, gdyby miała więcej siły i umiejętności, mogłaby zniweczyć jego działanie, nacisnąć na jego umysł jeszcze bardziej, by swoją siłą hipnozy pokonać jego wilowatość. Problem polegał na tym, że była zbyt niedoświadczona. I osaczona jego urokiem, nie potrafiła przestać... Dalej naciskała na niego, próbując sprawić, że jej będzie na wierzchu. Tyle że teraz to wszystko wymykało się jej spod kontroli. Pot spływał obficie po jej czole, gdy teraz już samym spojrzeniem wpływała na niego. Sama czuła, jak jej palce drżą z wysiłku. Serce kołatało się w jej piersi cholernie mocno. Dudniło tak strasznie, jak to tylko możliwe. Aż w końcu... Raptownie skuliła się na zajmowanym fotelu. Wszystko co zjadła tego dnia, podeszło jej do gardła. Zwymiotowała na podłogę. Torsje ogarnęły całe jej ciało, a ona wymiotowała. Połączenie z umysłem Eskila zostało raptownie zerwane. Nie była gotowa na to wszystko. Nie była gotowa na to nagłe rozłączenie. Ale nie była w stanie dłużej tego kontrolować. Trzęsła się na całym ciele niezdolna do tego, aby to przerwać, czy jakoś powstrzymać. Czuła się kompletnie wycieńczona. Ledwie trzymała otwarte oczy, gdy silne mdłości po raz wtórny wstrząsnęły jej ciałem. Szlag by to trafił...
Eskil Clearwater
Rok Nauki : VI
Wiek : 20
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Przegapił moment kiedy przestało mu się to podobać. Jego oczy były już od paru chwil były przekrwione tylko nie miał o tym pojęcia. Nieprzywoicie długo "nie korzystał" z tej przyjemniejszej wersji potomka wili, a więc jego wytrzymałość czy kontrola rozwijającego się na twarzy uroku pozostawiała wiele do życzenia. Najgorsze w tym wszystkim było to, że Robin nie przestawała, a jej wzrok rozlewał w jego głowie coraz silniejszy ból, kiedy umysł próbował się bronić na wszystkie sposoby. Nie przestawała, jego zaciśnięte palce na kilka sekund uległy częściowej i małej deformacji jednak żadne z nich nie zwróciło na to uwagi. Oczy piekły coraz bardziej, pulsowanie w okolicy czoła i brwi nabierało na sile, obraz zaczynał się zamazywać bo nie mógł już dłużej wytrzymać bez mrugania powiekami. Wtedy to się stało - Robin zasłabła, a on gwałtownie zakrył dłonią oczy i czoło, sycząc z bólu. Poczuł pod palcami własne łzy, które nie miały związku ze smutkiem ani bólem. Był tylko on i to pulsowanie w głowie, a po chwili dotarło do niego, że z Robin dzieje się coś złego. To zmroziło go na tyle, że momentalnie podniósł głowę i choć niewiele widział przez piekące i podrażnione oczy to mniej więcej dodał sobie dwa do dwóch. Wstał z fotela i pokonując ten nieduży dystans w kierunku dziewczyny zdołał jeszcze uderzyć kolanami o kant stolika, przekląć dwukrotnie i dopiero wtedy zatrzymał się ze strony podłokietnika. - Kuźwa, weź no nie wiem, oddychaj czy cholera wie co, bo zawołam Felinusa!- zdenerwował się, nie umiał poprawnie reagować. Nie teraz. Robin rzadko kiedy co dolegało, a już zwłaszcza w jego towarzystwie. Nie był na to przygotowany. Ledwie widział na oczy, ból rozsadzał czaszkę, ale położył rękę w połowie jej ramienia czując przy tym jaka jest przepocona i rozpalona. Co oni zrobili… cholera. Robin się przeforsowała, a on na to pozwolił bo nie wiedział nawet ile siły wkłada w swoją moc… Nie miał pojęcia co się robi kiedy ktoś wymiotuje i się szybko odwadnia. Mógł słuchać co Lucas mu niegdyś tłumaczył… Zapragnął dla niej dużo świeżego powietrza i chwilę później okazało się, że ich fotele znajdują się obok wielkiego okna, otwartego teraz jednym skrzydłem na oścież. Jesienne rześkie powietrze wpadło do Pokoju Życzeń, a on chwilę później sięgnął po swój plecak i z ledwie otwartymi oczami szukał w bezdennej toni butelki z wodą. Przecież Doireann wrzucała mu tam całą zgrzewkę, chyba zeszłego tygodnia, wraz ze słowami, że ma więcej pić to będzie mniej ospały. Po paru przekleństwach udało się zdobyć to, co chciał więc wcisnął otwartą butelkę dziewczynie. Nie obchodziło go jak, ma to wypić albo zaniesie ją (Robin, nie butelkę) do Felinusa i będzie się mu tłumaczyć. - Masz to pić a potem leżeć, capiché? - w głosie brzmiała nerwowość i złość. Może jednak zawoła Felinsua? To wstyd, ale myślał o nim ostatnio tylko wtedy kiedy mu/komuś w pobliżu coś dolegało. - Nie jestem dobry w opiekowaniu się więc no weź, ogarnij się.- wydusił z siebie i zaprowadził ją do dalszej części pokoju - na sofę, gdzie jest więcej miejsca i wygodniej - a sam usiadł obok, gotów zmusić ją do położenia się jeśli zajdzie taka potrzeba. Łeb go napierdzielał równo, ale przecież Robin musi się ogarnąć bo dopiero wtedy będzie mógł narzekać jak to się źle czuje. Dopóki to nie nastąpi to nawet o tym nie napomknie.
Robin Doppler
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Naprawdę nie spodziewała się, że ich dzisiejsza zabawa zakończy się w taki sposób. Kompletnie nie wzięła pod uwagę tego jednego, bardzo prostego faktu, że Eskil był półwilem. Co oczywiście oznaczało, że miał wbudowany mechanizm ochronny przed takimi machlojkami jak te, których właśnie dopuszczała się na nim Robin. Gdyby pomyślała choć ciut logicznie, na pewno by na to wpadła. Jak widać jej mózg został gdzieś bardzo daleko w tyle za chęcią działania, co doprowadziło do takich a nie innych konsekwencji. Teraz, kiedy tak siedziała skulona, kompletnie nie myślała nad tym, czy aby na pewno wszystko było w porządku z jej przyjacielem. Nie miala na to siły, nie mogła nic na to poradzić. Torsje, które wstrząsały jej drobnym ciałem były na tyle silne i nagłe, że nic innego nie miało znaczenia. Nie miała siły aby odgarnąć z twarzy kilka zbłąkanych kosmyków, więc nawet by nie była zaskoczona, gdyby skończyły ubabrane w jej wymiocinach. Kurczowo trzymała się za brzuch, skulona w fotelu, zapewne wyglądając jak obraz nędzy i rozpaczy. I nienawidziła świadomości, że nie miała siły cokolwiek z tym zrobić… Nie zarejestrowała momentu w którym Eskil do niej przyczłapał. Nie miała siły otworzyć powiek. Jedynie jakimś cudem jego słowa doleciały do jej głowy. Myśl o tym, co by powiedział Felinus, gdyby ją teraz zobaczył, była nie do zniesienia… - Nie… Felinus… nie Hunter… - wysapała w końcu. Ostatnie o czym marzyła to aby którykolwiek z nich ją zobaczył. Już słyszała w głowie, jak by na nią krzyczeli, że jest nieuważna, nierozsądna, że się naraża i w ogóle wiele innych epitetów padłoby w jej kierunku. Bardzo zmusiła się do tego, aby podnieś głowę do góry i otworzyć oczy. Eskil mógł być zaskoczony twardością spojrzenia, jakie mimo wszystko posłała w jego stronę. - Obiecaj!- była skończoną kretynką, bo mimo wszystko coś jej podpowiadało, aby spróbowała użyć hipnozy, by wzmocnić swoje słowa skierowane w stronę półwila. Nie miala jednak kompletnie na to siły. Chłodne powietrze wstrząsnęło jej ciałem. Niemniej to uczucie dostępu do świeżego powietrza było w obecnej chwili dla niej błogosławieństwem. Wzięła głęboki oddech czując, jak mdłości powoli odchodzą. Eskil wcisnął jej w dłoń coś (chyba butelkę z wodą), ale jeszcze jej nie otworzyła. Jedynie delikatnie pokiwała głową, ponownie przymykając powieki. Pozwoliła się zaprowadzić w jakieś inne miejsce, czując jak nogi pod nią drżą z wysiłku. Szlag by to trafił… Usiadła ciężko na kanapie i od razu oparła się o nią plecami. Dopiero wtedy rozchyliła powieki, aby spojrzeć na przyjaciela. - Wyglądasz fatalnie - oznajmiła mu, nieco już mocniejszym głosem, niż jeszcze chwilę temu. Pokręciła z niedowierzaniem głową, a potem parsknęła kompletnie niepasującym do sytuacji śmiechem. - Jakbyś się nie uruchomił, to by mi się udało - dodała, dalej się uśmiechając. Mimo wszystko, była z siebie dziwnie dumna. Nie spodziewała się osiągnąć taki efekt. Co z tego, że nie miała teraz siły odkręcić butelki z wodą, skoro prawie go miała? Kto by myślał o tak drobnych efektach ubocznych...
Eskil Clearwater
Rok Nauki : VI
Wiek : 20
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Groził jej doniesieniem o wszystkim Felinusowi ale tylko po to, aby szybciej do siebie doszła. Odpowiedni poziom motywacji to połowa sukcesu. Przecież doskonale wiedział, że dzisiejsze zdarzenie jest ścisłą tajemnicą. Nie powinno go dziwić, że coś poszło nie tak. To w ich stylu - za cokolwiek wezmą się w duecie to w większości przypadków dzieje się coś nieoczekiwanego. Powtórzyłby to gdyby miał możliwość, ale tym razem byłby bardziej świadomy momentu kiedy zaczyna na niego wpływać myślami. Nie podobały mu się efekty uboczne. Jak już ktoś z nich miał cierpieć to wolał wziąć to na siebie - nie z powodu empatii a dla spokoju ducha. Sam ma prawo narzekać ile wlezie, a ona sprawdza się doskonale w roli opieprzania. Na odwrót mu się to nie kalkulowało. W odróżnieniu od Felinusa i Huntera akurat on był ostatnią osobą, która miała ją kiedykolwiek o coś opieprzać. Dzięki swojej niedojrzałości i nieskończonej ochoty eksperymentowania nad rzeczami nieodpowiednimi zyskał więcej zaufania od Robin. Powierzyła mu swoją ambicję i choć wyglądali i czuli się jak pożarci i wypluci przez smoka to nie będzie tu podnosił głosu. - Zgrywam się żebyś się ogarnęła bo zaraz wyplujesz tu płuca, a wyglądasz jakbyś miała to w planach.- wywrócił oczyma, a raczej chciał to zrobić bo jednak go piekły, siateczka żył popękała na gałkach ocznych, ale siłą rzeczy wilowatość zeszła już z jego lic. Nie obiecywał bo nie było trzeba. Niech ma świadomość, że tylko jej groził. Skoro posyłała mu tak twarde spojrzenie to znaczy, że dojdzie do siebie. Przestał się tak martwić choć tajemnicą będzie jak serce niespokojnie dudniło w jego trzewiach na myśl, że coś jej dolega a on nie wie co robić. Była rozczochrana, miała białe policzki i wilgotne czoło i choć w innej sytuacji wytknąłby, że wypadałoby się od czasu do czasu przejrzeć w lustrze to teraz nie miał sił na tę sprzeczkę. Nie ogarniał jeszcze rozumem tego, co tam się zadziało. Usiadł obok niej, dotykając ramieniem jej barku. Przez chwilę czuwał czy aby nie chce znów zwymiotować (na chwilowe pragnienie obok sofy pojawiło się żeliwne wiadro - co mają syfić bardziej niż już jest) ale przestawała się tak trząść. Zerknął na nią spod przymrużonych powiek. - Ja to nawet jak mnie coś boli to jestem przystojny. - pozwolił sobie na ten akt nieskromności, prychając pod nosem. - Ty przypominasz osobę po torturach u Pattona. Pij to, otwarte przecież. - szturchnął lekko knykciami brzeg jej dłoni przypominając, że butelka pozbawiona jest już korka. Potarł palcem powiekę - nieświadomie jedynie podrażniając oko. Wykrzywił się. - To ty mnie uruchomiłaś, paskudo.- choć miał ją obrazić to w jego ustach to określenie było jednak miękkie. - Gapiłaś się na mnie aż mnie głowa bolała. - rozmasował czoło i jakoś nie kwapił się do wspominek tego gorąca, które zachęcało go do rozebrania się z koszuli. Wolał wersję własnego kaprysu aniżeli faktu, że ta myśl i to pragnienie nie było jego własnym, a cudzym.
Robin Doppler
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Nawet nie brała pod uwagę faktu, że mógł tylko żartować odnośnie ewentualnego donoszenia na nią i to, jak się czuła po nadużyciu hipnozy. Bo teraz, kiedy było już po wszystkim, mogła to powiedzieć wprost; przegięła. Była kompletnie nieprzygotowana na wyzwolenie z siebie takich pokładów energii, co niezmiernie ją frustrowało. Sądziła, że po tak długim czasie, będzie w stanie osiągnąć nieco więcej. A tu niestety zderzała się z bardzo przykrą i nieprzyjemną dla niej rzeczywistością. Wiedziała, że ma za swoje i wiedziała, że prawdopodobnie zasłużyła na to, co aktualnie działo się z jej ciałem, jednak ostatnie, czego właśnie potrzebowała to jakiekolwiek słowa ze strony Huntera, czy Felinusa, odnośnie tego, jaka to była lekkomyślna i nierozsądna. A to oczywiście było tak dalekie od prawdy, jak to tylko możliwe! Wszystko dokładnie przeanalizowała, prócz jednego, drobnego faktu, o którym ostatnio zapominała na co dzień; Eskil był półwilem i jego wrodzona zdolność genetyczna, okazała się być niezłą tarczą obronną przed tą, którą Robin próbowała nabyć. - Jeszcze są mi potrzebne - do tego, aby na Ciebie krzyczeć. Drugiej części zdania nie miała siły dopowiedzieć. Była mu wdzięczna, że nie komentował głośno jej wyglądu. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, jak musiała wyglądać. Koszula kleiła się do jej pleców, a to był wystarczający dowód na to, że musiało być źle. Bez najmniejszego skrępowania oparła swoją głowę o jego bark, kiedy usiadł obok. Już dawno minął czas, gdy czuła się źle w jego obecności. Teraz przy nim się uspokajała, co w obecnej sytuacji było jej bardzo potrzebne i samemu Eskilowi prawdopodobnie też. Wiedziała, że musiał się niepokoić, ale obecnie nie była w stanie zrobić nic innego, aby poczuł się pewniej w jej obecności. Zwyczajnie nie miała na to siły i musiał jej to wybaczyć. - Tak sobie wmawiaj - stwierdziła luźnym tonem. Z każdą minutą czuła się coraz lepiej, choć do normalności było jej bardzo daleko. Ale na żartowanie sobie z Eskila zawsze znajdowała siłę. - Doireann też cię tak okłamuje? - dodała po chwili, nie mogąc sobie tego odmówić. Może po to, aby pokazać, że wszystko jest w porządku, choć oboje prawdopodobnie wiedzieli, że nie jest. Upiła nieco z otwartej butelki. Czysta woda zmywała posmak wymiocin w jej ustach. Zerknęła na jego twarz, kiedy wspomniał o tym, jakoby ona była winna uruchomieniu jego wilowatej części natury. - W ogóle cokolwiek poczułeś? - zapytała, szczerze zainteresowana odpowiedzią, jaką miał jej dostarczyć. Musiała w końcu wiedzieć, czy jej wysiłek był w ogóle opłacalnym.
Eskil Clearwater
Rok Nauki : VI
Wiek : 20
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Choć to Robin tutaj przeforsowała się z siłami to jednak i on czuł nieco zmęczenia, głównie związanego z nieustannym i pół świadomym napinaniem mięśni w czasie kiedy próbowała dostać się do jego głowy. W większości czasu miał zamknięte oczy, otwierał je tylko na chwilę, a ciepło bijące z jej ciała dało mu do zrozumienia, że torsje zostały zażegnane - nie pozwoliłby się jej o siebie opierać gdyby miała w planach wypływać płuca wraz z całym żołądkiem. Szanował ją za te próby żartowania. Choćby oboje byli zmęczeni i nie do życia to jednak byli w stanie zebrać się w sobie i próbować rozładować atmosferę. Położyłby się i poszedł spać na najbliższe parę godzin, ale narazie odkładał to na później. Musi pomyśleć jak wytłumaczyć się Doireann na widok jego przekrwionych oczu. Niestety, ale ona to zauważy jako pierwsze i jak nic zacznie się martwić czy aby nie jest chory. Musiał zorganizować jakieś sensowne alibi. Nie mógł powiedzieć jej prawdy. - Doireann nigdy nie kłamie.- wzruszył ramionami. To też pokazywało jak bardzo różni się od własnej dziewczyny. To znowuż prowadziło do konkluzji, że naprawdę musiało coś się między nimi zadziać skoro przy tak diametralnych różnicach charakteru i stylu zachowań tworzyli związek. Gdyby tylko nie była taka speszona… Potrząsnął głową, aby nie bujać w obłokach i nie myśleć tak dużo o Doireann kiedy tu Robin trzeba ogarnąć, aby nie przypominała ducha. Kiedy zapytała go czy coś poczuł to celowo nie otwierał oczu, zasłaniając się tym jak go pieką. Westchnął głośno. - No a jak myślisz?- zapytał z politowaniem, zupełnie jakby go pytała czy niebo jest niebieskie. Wywalił stopy na stolik, którego zapragnął w jednej minucie, a w następnej mógł się wyłożyć w wygodniejszej pozycji. - Nie mogłem nawet mrugać bo tak się na mnie gapiłaś. A im bardziej to robiłaś tym mi robiło się gorąco i mówię ci, przez to mi wilowatość uruchomiłaś i nie wiem jakim cudem. Nagle po prostu było i to ja nie mogłem przestać patrzeć. To chore. - oczywiście akcentował to jako "coś złego", aby zatuszować wydźwięk słów "nie mogłem oderwać od ciebie oczu", bo nie miało i nie mogło to mieć w sobie krztyny romantyczności. To negatywny efekt, nie podobał mu się. Dobrze znał wyraz jej oczu, nie musiał się im tak długo przyglądać, a tym bardziej tracić panowanie nad wilowaniem. Wolałby mieć coś w tej kwestii do powiedzenia. - Ale jak wilowałem to ciebie to chyba nie ruszyło. Może w końcu się udoparniasz?- uchylił powieki i zerknął na nią. Uff, nie miała już takiej białej twarzy. Wyglądała niemal przyzwoicie.
Robin Doppler
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Nie chciała, aby Eskil czuł się źle. Gdyby wiedziała, że to wszystko skończy się w taki sposób, pewnie po prostu zaniechała by prób. Kompletnie wyparła ze świadomości fakt, że działanie hipnotyczne nie są tylko obciążeniem dla niej, ale i dla osoby, która hipnozie jest poddawana. Tymczasem tak go naraziła… Teraz była zbyt zmęczona by radzić sobie z wyrzutami sumienia, jednak była przekonana, że te, prędzej czy później się pojawią. Zdecydowanie wolała opcję później, niż wcześniej. Prychnęła pod nosem, ale zaraz potem rozkaszlała się strasznie. Podrażnione od wymiotów gardło bolało ją niemiłosiernie, a podobne czynności były po prostu udręką. Znów napiła się wody, by pomóc sobie poradzić z tym problemem. Niewiele to pomogło, ale zawsze lepsze coś, niż kompletne nic. - Nigdy nie kłamie?- sceptycyzm w jej głosie był tak wyraźny, jak to było tylko możliwe w obecnej sytuacji. -A ja myślę, że robi to tak skutecznie, że po prostu uważasz jej słowa za prawdę i nie jesteś w stanie rozpoznać kłamstwa - nie wierzyła w to, aby ktoś mógł nigdy nie kłamać. To było kompletnie nierealne i właśnie dawała upust swojemu spojrzeniu na tę kwestię. Poza tym, Doireann owszem była drobna, krucha i wyglądała tak, jakby miała złamać się przy najmniejszym nawet podmuchu wiatru, jednak Robin uważała, że na pewno drzemała w niej nie do końca grzeczna dziewczynka. Czasami zastanawiała się nad tym, jak to w ogóle możliwe, że związek tej dwójki miał rację bytu. Byli od siebie tak diametralnie różni, jak to tylko możliwe. W ich przypadku faktycznie sprawdzało się powiedzenie, że przeciwieństwa się przyciągają. Inaczej nie była w stanie tego wytłumaczyć. Po prostu nie istniało inne wyjaśnienie. Słuchała go uważnie, kiedy mówił o tym wszystkim, co odczuwał podczas jej próby użycia hipnotycznego czaru. Dawało jej to wiele informacji, nawet jeśli sam Eskil był bardzo oszczędny w słowach. I upewniało w przekonaniu, że warto przeć do przodu! Że jednak nie marnowała swojego czasu, tak jak jej się wydawało. - Czułam pierwsze symptomy tego, że zaczynasz korzystać z wilowatości, ale miałam nad tym kontrolę - wyjaśniła, delikatnie przygryzając wargę. Kiedy się wyciągnął, bez skrępowania poprawiła swoja pozycje tak, że ułożyła mu głowę na podołku. Tak, to definitywnie był znak, że czuła się kompletnie komfortowo w jego obecności. Podkuliła nieco nogi na kanapie, choć była ona na tyle duża, że kompletnie tego nie potrzebowała. Jednak leżąc tak na boku czuła się zwyczajnie lepiej. Nudności ustąpiły już niemal całkowicie. - No, przynajmniej do momentu kiedy nie puściłam pawia - dodała kulawo, przymykając powieki. Jednak po chwili okręciła głowę tak, aby z dołu spojrzeć w jego oczy, naprawdę mocno przekrwione. - Dori mnie zabije, jak się dowie, co się stało i że to przeze mnie - westchnęła delikatnie po tych słowach. Niemniej, nie miała wyrzutów sumienia. Eskil sam się na to zgodził, do niczego go nie zmuszała. Takiego przyjaciela powinien mieć w swoim życiu każdy człowiek.
Eskil Clearwater
Rok Nauki : VI
Wiek : 20
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Nie miał najmniejszego problemu aby rozmawiać z Robin o Dori. Co tu dużo mówić, ufał tej blondynce bardziej niż wypada, a więc nie miał oporów przed wyrażeniem własnego zdania na temat związku. Przeczesał palcami krótsze już włosy, zgarniając je w standardowy nieład. - Ja dopiero uczę ją buntowania się i mówię jej, że kłamanie jest czasami potrzebne i że nie trzeba wtedy wyrywać sobie włosów z głowy. - wzruszył ramionami. Wierzył Doireann we wszystko, co mu mówiła. Nigdy nie spotkał na jej twarzy objawów kłamstwa, oszustwa bądź obłudy. Twarz Puchonki była otwartą księgą, wydawało mu się, że umiał z niej wyczytywać wiele emocji i myśli. Jak dla niego Doireann była na tyle cnotliwa i "święta" iż przy niej wydawał się złem największym - i najbardziej kuszącym. Psuł ją powoli, pomału i nie miał z tego powodu wyrzutów sumienia. Skądże. On? Nie. - No i super, masz się udoparniać. - zadowolony był z racji jej kontroli. Nie chciał, aby wilowanie miało na nią jakikolwiek wpływ. Gdzieś w jego słowach krył się zgrabnie zatuszowany podziw. Nie musi jej akurat teraz wychowalać. Zrobi to w innym momencie, kiedy sama w siebie, nie daj Merlinie, zwątpi. Otworzył oczy i uniósł brwi kiedy perfidnie się na nim umościła. Ej!- odruchowo oburzył się i trochę spiął bo jednak co innego oprzeć głowę o ramię, a co innego leżeć. - Masz omamy czy co? Ja nie Hunter, paszoł won paskudo. - aby nie obraziła się to zaśmiał się i połaskotał ją po żebrach, próbując ją zgonić z powrotem do pozycji siedzącej. Nie robił jednak gwałtownych ruchów aby nie prowokować w niej nawrotu torsji. - Po pierwsze, Dori nie zabija. To najłagodniejsza osoba na świecie.- westchnął, zatrzymując wzrok na jej roztrzepanych jasnych włosach. - Po drugie, nie będzie wiedzieć, że to ty mnie tak urządziłaś bo zacznie węszyć, że coś knujemy. Po trzecie, wymyślę alibi. Spokojna twoja rozczochrana. Ona jest przekonana, że ty jesteś "ta dobra". - roześmiał się bo gdyby wiedziała co odwalają to złapałaby się za głowę. Wsunął dłoń pod kark i czekał aż jaśnie ślizgońska mość się ogarnie.
Robin Doppler
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Cieszyła się, że w rozmowie z Eskilem mogli poruszać dowolne tematy. Moment wyraźnego skrępowania w ich relacji już minął, a Robin była za to wdzięczna losowi. Czy tego chciała, czy nie, czuła się dziwnie niepełna bez Eskila obok, więc po prostu świadomie łaknęła jeszcze większej ilości uwagi i zainteresowania z jego strony. Szukała go wzrokiem w Wielkiej Sali, próbowała wyłapać tą jasną czuprynę na korytarzu, byle tylko podłożyć mu nogę. I była przeświadczona, że dalej będzie ją za to uwielbiał. Więc kiedy teraz rozmawiał z nią otwarcie o tym, jaka jest Doireann, naprawdę doceniała ten rodzaj zaufania. Bo chyba tak mogła powiedzieć. Że to zaufanie przez niego przemawiało. Czy w innym wypadku dzieliłby się z nią tym wszystkim? Prawdopodobnie nie. - Oddaj mi ją na miesiąc, a obiecuję, że nie poznasz, jak wróci - stwierdziła luźnym tonem. Jak widać, Eskil nie potrafił dostatecznie popsuć swojej dziewczyny, za to Robin nie miałaby przed tym żadnych oporów. Nie raz i nie dwa słyszała, że ma dar przekonywania, choć sama uważała, że to po prostu jej upór tak bardzo dawał o sobie znać. I z chęcią sprawdziłaby swoich sił w konfrontacji z bardzo grzeczną i poukładaną Dori. NIe przejęła się jego odruchem zepchnięcia jej z siebie. Miała to w nosie i to bardzo mocno. A poza tym, zwyczajnie nie miała siły, aby reagować w inny sposób. Naprawdę była zmęczona po tym wszystkim, co miało tutaj miejsce, a teraz, kiedy już się naprawdę wygodnie ugościła z głową na jego kolanach, nie zamierzała się ruszać. - Po pierwsze, jak nie przestaniesz, to zrzygam się na ciebie - zagroziła mu, gdy połaskotał ją po żebrach. Odczekała chwilę, aby zaprzestał swoich działań. - Po drugie ja ci tyle razy robiłam za poduszkę, że ty też raz możesz się dla mnie w tym celu przysłużyć. A no i po trzecie, to nie mam siły się ruszyć, jest mi wygodnie i nie masz serca, żeby mnie zgonić - używała wszystkich argumentów, które przychodziły jej na myśl. Nie zamierzała się poddać. Naprawdę miała ciężką głowę teraz i ostatnie o czym myślała, to aby podnosić się, bo jemu coś się nie podobało. - Ja jestem ta dobra? Merlinie, tej dziewczyny już nie trzeba psuć, bo sama się popsuje takim myśleniem - parsknęła pod nosem śmiechem i ponownie głośno zakaszlała od razu w odpowiedzi. Merlinie, naprawdę drapało ją w gardle i powinna się jeszcze napić, ale kompletnie nie miała na to siły. Teraz mogłaby iść na drzemkę...
Eskil Clearwater
Rok Nauki : VI
Wiek : 20
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Rozleniwienie brało górę. Nie chciało mu się trzymać otwartych oczu ani nawet analizować dlaczego jakimś cudem udało mu się oprzeć próbie hipnotycznej Robin. Przez chwilę w jego myślach gościła Doireann - kwintesencja prawidłowej dobroci. Głośno westchnął bo choć Robin żartowała to nie kontynuował tego. - Może przydałoby się jej takie rozruszanie charakteru. Dziwne, że Liv tego nie zrobiła. - mruknął gdzieś między jednym ziewnięciem a drugim. Chciał zepchnąć i przegonić głowę Robin ze swoich nóg, ale fakt faktem nie było mu niewygodnie. Miała rację - nie chciał tonąć w jej wymiocinach ani nie miał serca jej zrzucać. Burknął coś pod nosem na kształt "mądrala". - Spróbuj się tylko wiercić…- pogroził jej bo przecież ostatnie słowo musiało należeć do niego. Wcisnął poduszkę pod swój kark i uciekł myślami w inne strony, z dala od ciężaru jej głowy. - Ja jej powiedziałem, że jesteś "ta dobra", a potem, że dużo się kłócimy. Nawet wie, że się w tobie durzyłem i jakoś to zniosła. - powiedział i zanim Robin miała zebrać się do odpowiedzi to wpadł w półsen. Słyszał jej głos, a więc mruknął na odczepnego "mhm" i zasnął w ciągu dwóch minut, z jedną ręką pod karkiem, a drugą na jej ramieniu.