DATA URODZENIA28.11.1994 CZYSTOŚĆ KRWI 75% MIEJSCE URODZENIAMagiczna wioska w Arabii Saudyjskiej, nad Zatoką Perską MIEJSCE ZAMIESZKANIACały świat, chociaż aktualnie zatrzymuję się w Wielkiej Brytanii UKOŃCZONA SZKOŁA Podstawowa w Aash Al Maleek, studia w Ardeal UKOŃCZONE STUDIA Tak WYBRANA POSADA DO OBJĘCIAAsystent nauczyciela Wróżbiarstwa w Hogwarcie PRZEPRACOWANY CZAS W POWYŻSZEJ PRACYDwa lata (2017-2018) WYBRANY WIZERUNEKToni Mahfud
Wyglad
WZROST 190cm BUDOWA CIAŁA Dobrze zbudowany, umięśniony. Szerokie ramiona i znaczne zwężenie w talii. KOLOR OCZU Błękitne KOLOR WŁOSÓW Czarne ZNAKI SZCZEGÓLNE Zapach kadzideł, ślady farb na dłoniach, palce zawsze pokryte wieloma pierścionkami. PREFEROWANE UBRANIA Jednego dnia zakłada pierwsze lepsze ubrania, które wpadną mu w ręce, traktując to jako pewnego rodzaju wróżbę... Innego pieczołowicie dobiera każdy z dodatków, żeby wszystko pasowało do wizji czekających na niego wrażeń. Dla Salema wszystko zdaje się mieć swoją duszę i swoje znaczenie, więc zna historię każdego szlafroka i pamięta pochodzenie każdej koszuli.
Kim jestem?
CHARAKTER I HISTORIA
Czasami coś potrafi zagnieździć się w głowie tak mocno, że wszystko inne przestaje mieć znaczenie. Przejmuje kontrolę nad każdym skrawkiem ciała, jak jakiś pasożyt, który wiecznie potrzebuje więcej i więcej. Zagarnia dla siebie wszystkie nerwy, aż do ich koniuszków; odlicza dla siebie oddechy; steruje sercem, by biło zgodnie z wymyślonym przez siebie rytmem. Pozostałe myśli krążą wokół tej jednej, oplatają ją i próbują zakryć, ale nie mogą. Powodują bunt - bolesny, duszący, bo jeśli się nie poddasz, to nie masz prawa cieszyć się czymkolwiek innym. Zawsze miałem dużo takich myśli. Ledwo wyleczyłem się z jednej, a już łapałem kolejną, bo przecież świat pełen jest niesamowitych rzeczy, na które warto zwrócić uwagę. Chciałem wiedzieć jak najwięcej, zobaczyć jak najwięcej i poczuć jak najwięcej, ale nigdy nie mogłem. Nie spełniałem oczekiwań mojej rodziny, niby tak bogatej w pieniądze i możliwości, a jednak zamkniętej dla skazy, którą przyniosłem ich nazwisku. Byłem oburzającą pomyłką w rodzie potężnych jasnowidzów, pozbawionym niby przeznaczonego dla mnie talentu błędem w niesfornej czasoprzestrzeni. Szukałem odpowiedzi w książkach i opowieściach innych, żeby chociaż namiastką informacji zaspokoić tego paskudnego pasożyta, który się we mnie mościł. Niektórzy nazywali to ambicją, kiedy musiałem poznać każde możliwe zastosowanie starego amuletu babki. Inni nazywali to głupotą, bo nie zamierzałem spocząć bez przetestowania jak długo jestem w stanie wytrzymać pod wodą, obciążając sobie kieszenie kamieniami. Ja wiedziałem jaka jest prawda, bo usłyszałem to jeszcze od własnej matki, gdy zdzierałem sobie skórę z przedramion, chcąc zobaczyć własną krew i zrozumieć, dlaczego uparcie nazywana jest “brudną”. Ty byłaś moją największą obsesją. Podróżowałaś ze swoimi rodzicami kiedy tylko mogłaś, a ich kontakty w Arabii Saudyjskiej zaprowadziły ich prosto do mojego miasteczka. Już wtedy patrzyłem tylko na Ciebie, nawet jeśli Tobie zajęło to więcej czasu. Pamiętam, jak uparcie namawiałem niańkę na jeszcze jeden spacer po tej turystycznej uliczce, żebym miał szansę na ciebie wpaść. Pamiętam, jak chciało mi się płakać, kiedy wcale nie zwróciłaś na mnie uwagi, chociaż minęliśmy się na ulicy. Pamiętam, że nie podniosłaś na mnie spojrzenia, dopóki wreszcie nie wydusiłem z siebie koślawego angielskiego powitania, którego nauczyła mnie znudzona moim narzekaniem niańka. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że tak mocno Cię pokocham. Nie potrafiłem zrozumieć, dlaczego Ty nie przejęłaś się moją krwią i czemu nie skrzywiłaś się tak, jak wszyscy inni, gdy poinformowałem cię o moim nazwisku i braku cennego daru jasnowidzenia. Powiedziałaś mi, że dalej jest we mnie dużo magii, ale nawet gdyby jej zabrakło, to mogę stworzyć ją samym sobą. Wyprosiłaś od rodziców regularny kontakt i nagle się zaprzyjaźniliśmy - gdzieś na szarym podwórku pod miastem, gdzieś przy płocie mojego domu, gdzieś w listach, bo wreszcie musiałaś wrócić do Wielkiej Brytanii. Tęskniłem, ale czarodziejskie życie pozwalało na szybkie wymiany informacji, więc pamiętam tylko radość, tysiące pomysłów i ten strach, który wtedy jeszcze rozwijał się we mnie bardzo powolutku, a który teraz znam tak dobrze. Bałem się. Może i rzucałem się na różne rzeczy z tak obsesyjnym zainteresowaniem, a jednak wiecznie towarzyszył mi przy tym strach. Musiałem mieć obok siebie kogoś, kto pomoże i wesprze, a tym kimś byłaś właśnie Ty, nawet jeśli tylko listownie. Już na samym początku pobytu w szkole zostałem wyśmiany za noszenie ze sobą całej sterty pergaminów, przepełnionych Twoim pismem. Wiedziałem, że bez Ciebie wcale nie dam sobie rady, bo nie umiałem przebić się przez blokadę, którą nałożyli na mnie wiecznie niezadowoleni z mojego postępowania rodzice. Byłem czarną owcą, ale Ty nie miałaś z tym problemu. Dałaś mi niesamowicie dużo, ale ja zawsze potrzebowałem więcej. Odciągałem Cię od innych znajomych moimi listami i dwukierunkowymi lusterkami. Wymyślałem nawet najgłupsze powody, żebyś tylko mnie nie zostawiła. Miałaś za dobre serce, więc się zgadzałaś - poświęcałaś mi wieczory, które mogłaś spędzić ze swoimi hogwarckimi znajomymi. Zazdrościłem Ci tej pewności, o której mi opisywałaś i do której nie potrzebowałaś zapewnienia osób trzecich; tej kreatywności, której nigdy nie potrafiłem dorównać; tej empatii, dzięki której wiedziałaś, że musisz chociaż raz na jakiś czas dopisać mi komplement czy obietnicę wakacyjnego spotkania, żebym się nie załamał. Chyba wiedziałaś, że Cię kocham. Ignorowałaś to, że próbuję wzorować się na Tobie na każdym kroku, pod Twoją sugestią przekonując się wreszcie do nauki OPCM i to dzięki Tobie nie obrażając się na Wróżbiarstwo, które niby było mi pisane, a jednak uparcie przypominało mi o mojej genetycznej porażce. Myślę, że było Ci ze mną czasami bardzo wygodnie, nawet jeśli przesadzałem. W końcu potrafiłaś zaskarbić sobie sympatię wszystkich, a jednak to mnie oczarowałaś tak mocno. Dzięki Tobie zacząłem się śmiać i dzięki Tobie nigdy nie mogłem przestać. Chciałem spróbować tej energii, którą zawsze u Ciebie widziałem czy wyczytywałem, by to pod nią skrywać wszystkie swoje problemy. Śmieję się, kiedy płacz zaciska mi gardło i kiedy żołądek skręca się z zazdrości; śmieję się ze stresu i ze zmęczenia. Śmieję się też z radości, chociaż nie wiem ile jest w niej prawdy, a ile tylko sobie wyobrażam. Żyłem od listu do listu, od wakacji do wakacji. Rodzice nie pozwalali mi wyjeżdżać, więc to Ty musiałaś namawiać swoich, by zabrali Cię na jeszcze jedną wycieczkę do Arabii Saudyjskiej, albo dopłacili na proszek Fiuu, byśmy mogli porozmawiać w zielonych płomieniach. Opowiadałaś mi o tym pięknym Londynie i brytyjskiej pogodzie, o zaczarowanych salach Hogwartu i czterech domach, które zrzeszają uczniów, a nie dzielą ich tak jak w Aash Al Maleek. Byłem zachwycony, kiedy powiedziałaś o planach studiowania w Ardeal, bo mogliśmy połączyć nasze pasje - Twoje smoki i moje Wróżbiarstwo. Pomogli nam w tym rodzice przy pomocy pieniędzy i znajomości. Miałem problem z językiem i wcale nie radziłem sobie dobrze, ale miałem Ciebie u mojego boku i tylko to było istotne. Przemykałem się ze słabymi ocenami, a ty kwitłaś, słodko zafascynowana magicznymi stworzeniami. Po zakończeniu studiów zgodziłem się zostać z Tobą w Rumunii, bo chciałaś dokończyć staż pod okiem słynnego smokologa, który tam pracował. Przegapiłem moment, w którym się w nim zakochałaś i nagle było już za późno. Byłem nikim, a Ty wzdychałaś tylko do niego. Nie widziałaś mojego bólu, nie rozumiałaś mojej złości i nie chciałaś mi pomóc. Próbowałem wywróżyć przyszłość i zobaczyć, co nas czeka - do tej pory byłem pewien, że nikt nie stanie pomiędzy nami. Nie pamiętam już czy to karty pokazały mi jedyne możliwe rozwiązanie, czy może jednak fusy. Wykorzystałem to, że cierpiałaś na bezsenność i dolewałaś sobie do wieczornej herbaty eliksir nasenny. Dolałem Ci większą porcję, nadszczerbiłem nad ranem twoją różdżkę. Wszyscy mówili, że nie mogłaś być długo przytomna po tym, jak ogień jednego z podopiecznych otulił Twoje ciało niemal zabójczym objęciem. Kiedy siedziałem z Tobą w szpitalu, byłaś znowu tylko moja. Przyszłość działa naprawdę zabawnie. Przeplata grube i cienkie nici, aż zlewają się w jedną, przez co ciężko cokolwiek wywróżyć. Wiedziałem, że ten jeden akt desperacji wreszcie nas połączy, ale nie wiedziałem jakie to będzie kluczowe. To jedna z Twoich uzdrowicielek zorientowała się, że zachowuję się dziwnie i to ona uparła się na wykonanie kilku magicznych testów. To ona odesłała mnie do specjalisty, bym wreszcie dowiedział się, że może nie dostałem w genach jasnowidzenia, ale za to chorobę - objawiającą się w niemal każdym pokoleniu matczynej rodziny Oblivitrę. Ledwo wykryte przekleństwo, a już boleśnie szarpiące moje zdrowie, bo najwyraźniej płeć czy wiek nie były aż tak istotne. Traciłem wspomnienia, co nie powinno mnie dziwić, bo traciłem przecież również Ciebie. Kiedy Twój organizm się poddał, nie wiedziałem co robić. Zostałem sam. Usłyszałem o wolnej posadzie asystenta Wróżbiarstwa w Ardeal, więc właśnie tam się zaczepiłem. Spędziłem prawie dwa lata, ciesząc się z nieodpowiedzialnie odpowiedzialnej pracy i poczucia, że jakoś kontynuuję to, co razem zaczęliśmy, bo gdyby nie Ty, wcale nie wyjeżdżałbym do Rumunii. Nie pamiętam, co dokładnie sprawiło, że postanowiłem wynieść się z tego bezpiecznego zakątka. Może to przez rodzinę, która nagle chciała odnowić ze mną kontakty? Może przez chorobę, która niby subtelnie, a jednak raz na jakiś czas o sobie przypominała? W pewnym momencie po prostu wyjechałem, gotów tułać się po świecie i zobaczyć wszystkie te niesamowite miejsca, które kiedyś chcieliśmy zobaczyć razem. Na sam koniec zostawiłem sobie Wielką Brytanię - Twoje rodzime tereny. Czułem Twoją obecność na każdym kroku, jakbyś zostawiła cząstkę siebie za każdym zakrętem. Zobaczyłem dom Twoich rodziców, poznałem przez płot tego starego psidwaka, którego właśnie Ty nauczyłaś sztuczek. Złapałem marną pracę w jednym z Twoich ulubionych muzeów, gdzie tylko sprzątałem, byle tylko móc każdego wieczora przechodzić obok cmentarza, na którym zostałaś pochowana. Zupełnie przypadkiem przypomniałem sobie o Twoim ukochanym Hogwarcie, za którym tęskniłaś nawet wtedy, gdy studiowaliśmy w Rumunii. Trochę czekałem na odpowiedź, bo Wielka Brytania nie jest już tak otwarta na obcokrajowców, ale wreszcie dostałem posadę asystenta Wróżbiarstwa - pewnie za sprawą ładnie wyglądającego w życiorysie Ardealu, słynącego z tej dziedziny magicznej, albo nazwiska przepełnionej jasnowidzami rodziny, albo może wsparcia Twojej rodziny, która traktowała mnie jak syna, kompletnie zauroczona wymyślonym przeze mnie tajemnym ślubem z Tobą. I tak pochodzenie przyblokowało mi możliwość awansu na pełnoprawnego nauczyciela. Praca w Hogwarcie umożliwiła mi chodzenie po korytarzach, po których Ty chodziłaś i jedzenie w sali, w której Ty jadłaś. I to wtedy dotarło do mnie, że może wszystko znowu jest w porządku, bo nawet jeśli Ciebie nie ma, to ja tworzę nowe wspomnienia, w których będziesz zawarta. A przynajmniej do momentu, w którym nie znajdę dla siebie nowej obsesji.
Salem Omar Usama Latif
Rodzina
★ Omar Usama Hisham Latif - ojciec, czystokrwisty czarodziej. Jest oschłym, władczym jasnowidzem, do którego po porady zgłasza się arabska śmietanka towarzyska. Dorabia również jako Prorok Imienia. Nigdy nie dopuszczał mnie blisko siebie, bo nie przejawiałem wymaganych przez niego zdolności. Zdobył pozwolenie na drugie małżeństwo i to właśnie ta rodzina bardziej go interesuje. ★ Fatimah Khaldun Amin Nidal - matka, półkrwi czarownica. Jej małżeństwo z moim ojcem zostało zaaranżowane, ze względu na jej potężny dar jasnowidzenia, który miał zapewnić przekazanie genu kolejnym pokoleniom. Po moich narodzinach została uznana za niezdolną do pełnienia małżeńskich obowiązków, ponieważ wydała na świat dziecko bez zdolności jasnowidzenia. Większość czasu mieszka w Iraku, u swojej rodziny (zajmującej się hodowlą dumbaderów), bo nie chce oglądać drugiej żony mojego ojca. To też w jej rodzinie często występowała Oblivitra, która przeszła na mnie. Mam z nią najlepszy kontakt, chociaż nigdy nie rozumiała dlaczego nie odpowiada mi spokojne życie zgodnie z narzuconymi mi zasadami i próbowała nakłonić mnie do znalezienia wspólnego języka z ojcem. ★ Usama Hisham Khalid Latif - dziadek od strony ojca, czystokrwisty czarodziej. Wpływowy mężczyzna, jasnowidz, który niegdyś pracował jako irański ambasador, dbający o międzynarodową współpracę czarodziejską. Pracował nad dużym projektem z rodzicami mojej ukochanej. Kiedy byłem dzieckiem, jeszcze czasem zwracał na mnie uwagę. Teraz ma w zwyczaju udawanie, że nie istnieję.
Ciekawostki
★ Oprócz ojczystego arabskiego, znam jeszcze dwa języki - angielski (w którym lepiej piszę niż mówię) i rumuński (którego musiałem się nauczyć ze względu na studia, a później też pracę). Tego drugiego już prawie nie pamiętam, bo zupełnie go nie używam. Nie jestem językowcem. ★ Piszę pamiętnik, w którym zawieram listy do mojej zmarłej miłości. Mam też bogatą kolekcję fiolek z co ciekawszymi wspomnieniami. Nie posiadam jeszcze myślodsiewni, ale liczę na to, że kiedyś dostanę ją w spadku po moich rodzicach, jeśli nie postanowią zawieść mnie również w tej kwestii. ★ Mówię, że miałem żonę, chociaż w rzeczywistości nawet nie byliśmy parą. Wierzę, że gdyby tylko los potoczył się nieco inaczej, dostałbym wszystko, o czym marzyłem - ale skoro tak się nie stało, sam muszę zagiąć rzeczywistość. Nigdy nie przytaczam jej imienia, bo za bardzo boję się, że ktoś może je skojarzyć i poznać prawdę. ★ Nie jestem jasnowidzem, ale z czasem dowiedziałem się, że to wcale nie jest konieczne, by umieć dobrze wróżyć. Zostałem prawdziwym pasjonatą Wróżbiarstwa i żadne tajniki tej dziedziny nie są mi obce. ★ Uwielbiam rysować i malować. Traktuję to jako ćwiczenie intelektualne, ale też pewną formę uwieczniania wspomnień czy myśli. ★ Choruję na Oblivitrę, która na chwilę obecną objawia się raczej sporadycznymi ubytkami w pamięci lub utratą koncentracji. Po rodzinie matki wiem, jak wyniszczająca jest to choroba i też częściowo dlatego chcę korzystać z życia, dopóki mogę. ★ Bardzo dobrze znoszę zarówno niskie, jak i wysokie temperatury. W wodzie czuję się jak plumpka i zdecydowanie nie mam lęku wysokości (chociaż do latania mnie nie ciągnie - mogę przesiadywać na dachach, ale pokładanie zaufania w miotłę i mój refleks to jakaś głupota). Myślę, że jestem stworzony do życia w zgodzie z naturą. ★ Muzyki to mogę co najwyżej słuchać. Do instrumentów mnie nie ciągnie, a przy śpiewaniu koszmarnie fałszuję... co, oczywiście, nie przeszkadza mi w zawodzeniu pod prysznicem! ★ Nigdy do końca nie rozumiałem problemów, które wywoływały zderzenia religii w Aash Al Maleek. W moim czarodziejskim miasteczku nie było miejsca na czczenie bóstw, które nie akceptowały magii - poznałem za to mnóstwo historii o starożytnych Persach i Mezopotamii; słuchałem o babilońskich rytuałach i zaklęciach, a także asyryjskich bóstwach. Za dzieciaka chciałem być rzeczoznawcą artefaktów lub łamaczem klątw, czego oczywiście nigdy nie mówiłem mojej zafascynowanej Wróżbiarstwem rodzinie. ★ Podłapałem trochę Czarnej Magii, która jest dość popularnym tematem w Aash Al Maleek. To też właśnie dzięki niej nieco bardziej zainteresowałem się OPCM i już od jakiegoś czasu zgłębiam informacje na temat magii bezróżdżkowej, by może kiedyś pokazać rodzinie, że nie jestem aż takim nieudacznikiem. ★ Dość sceptycznie podchodzę do zagranicznego jedzenia, za mocno przyzwyczaiłem się do rodzimych dań. Jak ogólnie nie jestem zbyt dobry z gotowania, tak przepisów babki musiałem uczyć się na pamięć i nawet jestem w stanie je odwzorować. ★ W mojej ojczyźnie relacje homoseksualne nie były mile widziane, więc wszelkie doświadczenia z orientacją zaczęły się dla mnie na studiach (gdy chciałem odciągnąć myśli od przyjaciółki) i podczas podróży (gdy szukałem dla siebie pocieszenia). ★ Jestem tragicznie sentymentalny, niczego nie wyrzucam. Podczas podróży, mniej potrzebne drobiazgi wysyłałem do wynajmowanego schowka, a teraz po prostu tonę w rzeczach, które nie mają większego znaczenia, ale nie zasługują na wyrzucenie. Sprzątanie zdecydowanie nie leży w mojej naturze - mogę ścierać kurze, zamiatać podłogi i myć okna, ale największym problemem i tak jest za dużo rzeczy dookoła. ★ Używki nie są mi obce - znam lepiej magiczne, choć kilka mugolskich również przewinęło się przez moje ręce. Środki odurzające pomagają we wróżeniu, ale gdyby ktoś pytał, to wcale tego nie polecam moim uczniom...
Camael Whitelight
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 185
C. szczególne : tęczówki w kolorze oceanu; bransoletka z morskiego szkła i syrenia bransoleta; zapach Lordków i drzewa sandałowego; tatuaż z Oazy Cudów na łopatce; pierścień kameleona
Witamy Cię na Czarodziejach! Twoja karta zostaje zaakceptowana, dostajesz więc uprawnienia do gry. Poniżej znajdziesz przydatne w dalszych krokach na forum linki, z którymi warto abyś się zapoznał!